„Pchnęłam ciężkie drzwi, które głośno skrzypiąc, wpuściły mnie do środka.W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności, niewiele widziałam.Poruszałam się po omacku. Po przeciwnej stronie dostrzegłam coś jakby okno, tylko przysłonięte zasłoną. Powolutku podeszłam w to miejsce i rozsunęłam zasłonę, wpuszczając do środka słabe światło. Pomieszczenie okazało się ogromne, ciągnęło się tak daleko, że ledwie widziałam jego drugi kraniec. Znajdowało się tu wszystko, co zapewne kiedyś było użyteczne.Teraz jednak pokryte grubą warstwą kurzu i pajęczyny nie wyglądało zachęcająco. Poczułam się trochę nieswojo, jak intruz. Przez moment chciałam się nawet wycofać, lecz ciekawość zwyciężyła. Tyle tu było do odkrycia. Znajdowałam stare meble nadgryzione zębem czasu, stare listy,znoszone ubrania, kiedyś zapewne bardzo eleganckie i modne. Nie wiem,czego właściwe szukałam. Wtedy myślałam po prostu, że oto znalazłam świetny sposób na zabicie nudy. Mogłabym tu szperać cały dzień, a i tak zapewne nie zdążyłabym wszystkiego obejrzeć. Minęło sporo czasu, nim odkryłam coś, co naprawdę mnie zaciekawiło. Właściwie to zszokowało,lecz wówczas nie byłam zdolna do właściwej oceny sytuacji. Trzymałam oto w rękach portret przedstawiający ciotkę Margot. Kobieta na obrazie miała długie, kasztanowo-rude włosy i ten sam charakterystyczny uśmiech.
Musiała być o wiele lat młodsza, bez wątpienia była to jednak ciotka. I nie byłoby w tym obrazie niczego szczególnego, gdyby nie fakt, że sportretowana kobieta wyraźnie spodziewała się dziecka” – fragment powieści