Wstrząsający reportaż o życiu bezdomnych dzieci w Limie – mieście kontrastów i nierówności społecznych, w którym najmłodsi i najsłabsi, pechowo urodzeni w niewłaściwej dzielnicy, są zdani wyłącznie na własne wątłe siły.

Beata Szady przedstawia poruszające historie osób, które od najmłodszych lat zmagają się z „wołaniem ulicy”. To wstrząsająca opowieść o tym, jak ciężko jest rozpocząć życie na nowo, zwłaszcza gdy jest się niewidzialnym dla państwa.

We współczesnej Limie biel sąsiaduje z szarością, smutek z uśmiechem, niedostatek z nadmiarem. Z jednej strony są tu bogate dzielnice położone nad oceanem, szklane wieżowce i drogie samochody. Z drugiej strony biedne i zaniedbane ulice, niebezpieczne i brudne, z rozwalającymi się domami, które „kleją się do siebie jak ciasto drożdżowe do rąk”. Dzieci pracują tu na ulicy, odurzają się terokalem. Zdobycie dowodu osobistego jest prawie niemożliwe. Setki dzieci, każdego dnia walczących o przeżycie, formalnie nie istnieje.

 

Wyobraź sobie, że od samego początku życia musisz walczyć o przetrwanie, każdego dnia uciekać. Najpierw przed przemocą, potem przed głodem, zawsze przed samotnością. Tylko dlatego, że urodziłeś się pod złym adresem. Niektóre peruwiańskie dzieci mają trochę szczęścia – są w ich życiu jakieś ciotki, jakieś babcie, streetworkerzy. Niektóre próbują się zabić. Inne chcą po prostu dotrwać do zachodu słońca. Książka wstrząsająca, ważna, która, choć dotyczy miejsca tak dalekiego, pokazuje, do czego zawsze prowadzą nierówności społeczne i wykluczenie. - Aleksandra Łojek

Co robią peruwiańskie „dzieci w sytuacji ulicy”? Ano kradną, zabijają, oddają się za pieniądze. Szady opisała je z siostrzaną czułością i korczakowskim zrozumieniem. Jak najlepszy rzecznik ludzi w potrzebie. - Maciej Wasielewski

Bohaterowie tej książki mają po kilkanaście lat i doświadczenie starców. Wszyscy żyją w Limie i są bezdomni, podobnie jak czterdzieści milionów dzieci w Ameryce Południowej. Beata Szady ma pomysły odważnej kobiety – jechać na drugi koniec świata, pracować w schronisku dla bezdomnych – i determinację wyrafinowanej reporterki – w jednej łzie pokazać cierpienie. - Urszula Glensk