Przysłowie ludowe mówi, że smoka nie można zabić, bo ten kto go zabije, sam staje się smokiem. Podobnie jest z władzą na Ukrainie. Nie sposób z nią wygrać, choć rewolucje obalają prezydentów i zmieniają rządy.

Reportaż Katarzyny Kwiatkowskiej – Moskalewicz jest wynikiem jej wielu podróży i wieloletniego zainteresowania tematyką wschodnią. Bohaterowie jej książki od 2004 roku ciągle budzą się w tej samej rzeczywistości. Bohdan Chmielnicki trafia na cztery lata do więzienia za czyn, którego nie popełnił, Ałłę z Kijowa terroryzuje bezkarny sąsiad polityk, Żenia z Ługańska okrada ukraińskich nieboszczyków ze wszystkiego, co można sprzedać na Zachód, smutnym Mikołajowem wstrząsa spalenie osiemnastolatki, w cichej Wradijiwce giną młode kobiety, a milicja zaciera ślady zamiast szukać sprawców.

Zbiorowa agresja, złość i frustracja kumulują się od lat i raz po raz wybuchają okrutną zbrodnią. Bo w swoim kraju nic nie znaczymy, bo władze robią z nami, co chcą, bo prawo pięści jest jedyną zasadą. Aż strach pomyśleć, czym się to wszystko skończy

Ani pomarańczowa rewolucja, ani Majdan z 2014 roku – mimo wielkich nadziei, jakie w nich pokładano – nie usunęły przemocy, korupcji, niesprawiedliwości oraz arogancji władzy i jej ulubieńców. Naiwność tych, którzy desperacko pragną zmiany, kolejny raz została bezwzględnie wykorzystana?

 

        „Zabić smoka” ma potężną siłę rażenia. Ale to nie jest niestety political fiction. Musimy o tym pamiętać.

        Marcel Łoziński