Walka o pamięć, również, a może przede wszystkim, o tą trudną pamięć, jest czołowym motywem tekstów Martina Pollacka. Mimo pokusy zapomnienia, autor przeciwstawia się wypieraniu bolesnej prawdy ze świadomości. Może dlatego właśnie rozpoczyna swą książkę od przywołania niechlubnej historii własnego ojca, który jako członek NSDAP odpowiadał za egzekucję grupy polskich zakładników.

Co to takiego, co każe tym ludziom sznurować usta? Strach? Przed czym? Przed mordercami i ich następcami? Dlaczego miano by się ich bać jeszcze dzisiaj? A może to strach przed upiorami przeszłości? A przecież wiemy, że nie da się tego zażegnać milczeniem. Wprost przeciwnie – pisze Martin Pollack powracając do dręczących go tematów: wypierania pamięci o zbrodni w imię ochrony społeczeństwa, amputowanych traum, dziedziczenia winy, niewidocznego szlaku grobów, którymi naznaczona jest cała Europa Wschodnia. Zwraca też uwagę na historię uchodźctwa w naszej części świata i – co za tym idzie – na długą tradycję różnorodności etnicznej. Obnaża narracje, za pomocą których politycy chcą odgrodzić się dziś od uchodźców, a jednocześnie ujednolicić pamięć i zakłamać historię. Tymczasem ślady wielonarodowego bogactwa przebijają z każdej podróży autora i z kilku tysięcy starych fotografii.

 

Architektura, która interesuje Martina Pollacka, i geografia składa się z permanentnej walki o prawdę, walki z zakłamaniem. To jest inna geografia niż ta, której się uczymy zwykle w szkołach, bo tu jest Babi Jar i Katyń, i Bełżec, i Treblinka, i groby Słowenii, i groby Besarabii, groby zatarte, groby, które miały nie istnieć. Martin Pollack odkopuje te groby, walczy o pamięć, walczy o przywrócenie pośmiertnego głosu ofiarom. Potrafi być bardzo okrutny i szczery wobec własnej rodziny, wobec samego siebie.

        Adam Michnik, fragment laudacji z okazji przyznania Martinowi Pollackowi „Pióra Wolności”

 

Martin Pollack w swej nowej powieści „Topografii pamięci” opowiada o rzeczywistości, w której nic nie jest etycznie neutralne. Jak zdobiący miejski park posąg Afrodyty, który okazuje się darem od Adolfa Hitlera.

    Piotr Bratkowski , newsweek.pl

 

 Pierwsza część to eseje, w których autor rekonstruuje dawne spotkania, drobne wydarzenia i sytuacje, które zaobserwował, ale które niegdyś zignorował. Większość z nich wiąże się z ojcem i dziadkami. Pollack zastanawia się, czy było warto lustrować własną rodzinę. I odpowiada z przekonaniem, że to konieczne, aby zrozumiał, kim jest.

    Marcin Kube, rp.pl