To kolejna książka z cyklu powieściowego „Na przełomie”. Następna powieść pokazuje świat stary, kończący się i świt tego „nowego świata”, który po zrujnowaniu wszystkiego, co dawne sprawi, iż na ziemi zapanuje raj. Tyle że to wcale nie jest takie oczywiste, a raj wcale rajem być nie musi. Zmieniają się ludzie, zmieniają się czasy, zmienia się podejście do tego, co od zawsze uważane było za wartościowe, ale zmieniają się też techniki „wdrażania zła”, bo ludzka dusza bynajmniej nie bieleje, lecz staje się coraz mroczniejsza i czarna. Ta książka to gwarancja emocjonującej, niezapomnianej przygody czytelniczej. Już pierwsze zdania wstępu wprowadzają nas w temat, ukazując jednocześnie niezwykły klimat prozy Ossendowskiego: „Paryż, otulony szarą, mglistą zasłoną, jak gdyby się rozpływał we łzach. Ukośne, smagające bicze deszczu siekły mury domów i połyskujące szyby wystaw sklepowych; brudne mętne strugi zalewały chodniki i asfalt jezdni. Wszędzie mknęły potoki wody i zbierały się w kałuże. Pod płóciennym namiotem kiosku z kwiatami znalazło schronienie kilku ukrywających się przed deszczem ludzi. Jeden z nich wysoki — w miękkim kapeluszu, nisko opuszczonym na czoło, w szarym, sportowym płaszczu, niedbale narzuconym na szerokie bary, stał spokojnie, oparty o grubą laskę. Spod zwisającego ronda wyglądały szydercze oczy, chwilami błyskające drapieżnie, okrągłe, niemal nieruchome źrenice czatującego na zdobycz ptaka. Czerwona, starannie ogolona twarz miała wyraz zimnego skupienia i czujnej baczności. Człowiek ten oglądał sąsiadów uważnie, prawie natrętnie, lecz wyniośle zarazem, a kąciki zaciśniętych warg bez przerwy opuszczały mu się i podnosiły, jak gdyby odpowiadały utajonym myślom”.