„Po prawej stronie stoi opancerzony transporter z wymownie na nas skierowaną lufą działka i budka dla strażników. Żołnierz odsuwa kolczastą barierę, wjeżdżamy i zatrzymujemy się zaraz za nią. Do autobusu wchodzą dwaj uzbrojeni w rewolwery młodzieńcy. Jeden sprawdza i zabiera paszporty, a drugi wykrywaczem metalu jeździ po bagażach”.

Tak wjeżdżało się na teren zakładu w Al Kaim w Iraku, w którym produkowane były nawozy sztuczne, ale także półprodukty do wyrobu broni chemicznej i atomowej.