Jest to jedna z powieści, które w młodości autora wylęgły się, więcej z marzeń o świecie, niż z postrzeżeń nad światem. Przebiegając ulice Wilna wieczorem, gdy padał mrok nocny, wpatrywał się ciekawie w przesuwające postacie, starał się odgadnąć dokąd, po co, z jaką myślą dążyły? Nieraz gonił za posępną twarzą, pod którą brwią nawisłą szukał dziwacznej powieści. Wróciwszy potem do samotnego mieszkania rozplatał swoje marzenia, rozrzucał je, i wił z nich powieści tak dziwaczne, jak postacie sunące się po ulicy o zmroku, jak myśl młodego, gdy ją co daleko od świata rzeczywistego uniesie. Tak się urodził i Pan Karol, ze światła w oknach na Skopówce, z przechadzki na Antokol. "Darujcie surowsi czytelnicy, rozbujanej młodej fantazij; starszy i chłodniejszy, proszę was o przebaczenie za grzech młodości; któren zmażę kiedyś dziełem tak poważnem, mądrem i głęboko pomyślanem, że nikt go pewnie czytać nie będzie."