Byli tu już przed 2015 r. Nie przedzierali się łodziami przez Morze Śródziemne i nie forsowali kolejnych granic na szlaku wiodącym do Niemiec i innych bogatych krajów Europy. Są niemedialni i na uboczu. Ubierają się w lumpeksach, robią zakupy w dyskontach, przekrzykują się w autobusach, pracują na budowach, stoją po zasiłki z pomocy społecznej i tłoczą się z tobołami na dworcach. Zgorzkniali, smutni, radośni, roszczeniowi, niespełnieni. Uciekli ze swojego kraju przed wojną, prześladowaniami lub ludzkim gniewem. Musieli wyjechać z dnia na dzień, zostawiając za sobą wszystko: dom, pracę, rodzinę i pozycję społeczną. Yasser oprowadzał po Syrii wycieczki, Ali służył w afgańskiej armii, Szirin walczyła w Iranie o prawa kobiet, B. pracowała jako tłumaczka dla amerykańskich wojsk w Iraku. Bez względu na to, jak długo są w Polsce, marzą o powrocie do domu. Bo tylko tam mogą być w pełni sobą…