Pewnego dnia pojawiły się torusy, a świat, jaki znamy, przestał istnieć.

Oto scenariusz, który może się spełnić - w końcu świat od zawsze był pogrążony w wojnach religijnych. Ludzie walczyli, sojusze powstawały i umierały, aż nagle pojawiły się torusy i wszystko, co uznawano za pewnik, zmieniło się nie do poznania... W tej nowej, nieprzyjaznej rzeczywistości swoje miejsce spróbuje odnaleźć pewien uchodźca z Polski, którego życiem rządzi chaos. Czy sprosta czekającym na niego wyzwaniom?

Co wspólnego ma z tą historią Księżyc i Mars? Czym jest déjà vu? Jaką rolę w walce o przyszłość odegrają Anonymous? Kim byli albo kim są Adam i Ewa? I czy da się jeszcze uratować ludzkość?

Mimo tego syfu dalej trwam na tanim zydelku z Ikei.
Klnę w duchu. Leci wszystko, co tylko możliwe.
Jest przezabawnie, a mnie powoli dopada pesymizm. Sączy się niczym trucizna i zatruwa myśli, mocniej i mocniej, głębiej i głębiej, dalej i dalej. W końcu coś zaczyna ssać mnie w żołądku. To z nerwów, a ja nie mam Ranigastu ani żadnych innych prochów.
Cholerny świat.