Dzisiaj urodzaj spektakli, filmów, koncertów na Facebooku, kiedyś karnawałowa maskarada na ulicach średniowiecznego miasta lub rozpasane uczty w starożytnym Rzymie, dzisiaj zamknięte plaże, lasy i góry, kiedyś oborywane wsie i ryglowane miasta – pod spodem drzemią jednak te same lęki. Bo epidemia – nie mówiąc o pandemii – to wydarzenie graniczne, wykraczające poza nasze codzienne doświadczenie. Przychodzi nagle, znienacka, dotyka każdego, bez względu na bogactwo, status i płeć, znosi zatem wszystkie społeczne i materialne podziały, unieważnia to, na co wielu z nas pracowało całe życie w złudnym przekonaniu, że uczyni nas bezpiecznymi. I niesie niepewność jutra.

Wznowienie wydanej po raz pierwszy 26 lat temu książki o mitologii plagi, wnikliwego antropologicznego studium jej głębokich rytualnych korzeni i kulturowych przeobrażeń, pozwala zrozumieć, że najgłębszy, sakralny wymiar zarazy jest w istocie od wieków niezmienny. „Zaraza drwiła sobie z medycyny, śmierć szalała w każdym kącie” – pisze o dżumie w siedemnastowiecznym Londynie Daniel Defoe, a przecież te słowa są aktualne także dziś.