Tę niewielką szaloną opowiastkę, o małej Zazi, która przyjeżdża do Paryża, gdzie staje się obiektem zainteresowania starszych mężczyzn, pisał Raymond Queneau przez ponad piętnaście lat. Przyniosła mu ona rozgłos, do czego przyczyniła się filmowa adaptacja Louisa Malle’a. Jak to u Queneau, bohaterem równoprawnym z Zazi i korowodem napotykanych przez nią osób jest język. Poddany dyscyplinie, ale i pełen gier, żonglerki wytartymi sloganami, kliszami, których pustkę obnaża. Zazi, będąc w nieustannym ruchu, ciągle z kimś dialogując, nieustannie znajduje się w metrze języka. I choć nie przejedzie się metrem paryskim, na pytanie matki: „To co robiłaś?” odpowie: „Zestarzałam się”.

 

„Queneau napisał […] wesołą powieść Zazi w metrze, która jest satyrą na następujące tematy:

● współczesne dzieci (Zazi ma ok. 11 lat)

● ich sposób wyrażania się, i w ogóle na „słownik francuszczyzny naszych czasów”

● współczesnych rodziców i w ogóle dorosłych

● nieznajomość Paryża przez paryżan

● paryski sposób mówienia […]

● turystów, tajniaków, domorosłych filozofów i inne „paryskie” postaci

Itp. itd.

Treścią książki są przygody Zazi, która na jeden dzień przyjechała do Paryża. Zazi, dziewczynka o niewyparzonym języku, ale faktycznie zaprzątnięta jedynie dziecinnym marzeniem jazdy metrem, bez przerwy wplątywana jest brudne i drastyczne sprawy. Sprawy dorosłych […]”

„Przekrój” 1960, nr 789

Dodajmy, że Raymond Queneau napisał Zazi w 1958 roku, i zastanówmy się nad znaczeniem sfomułowań „nasze czasy” i „współcześni”. I może nad cudzysłowem okalającym przymiotnik: paryskie. I może jeszcze nad „w ogóle” przed słowem „dorosłych”.