Mniej więcej jeden na dwudziestu mieszkańców Wielkiej Brytanii utrzymuje się dziś z pracy za minimalną stawkę. Wielu spośród nich to rodowici Brytyjczycy, jednak coraz więcej osób wykonujących najgorzej płatne zajęcia to imigranci. Autor książki wyrusza w podróż, by poznać świat ludzi żyjących na skraju społeczeństwa, opisać zmiany, jakie obecnie zachodzą nie tylko w naturze pracy, ale i w naturze Wielkiej Brytanii. Podróżuje, nie czyniąc żadnych wstępnych założeń i nie wiedząc, w jaki sposób spędzony w ten sposób czas zmieni jego własne życie. A zmieni je na pewno, bo to czego jest świadkiem, wydaje się zupełnie szokujące, biorąc pod uwagę, że mówimy o jednym z najbardziej rozwiniętych i najbogatszych krajów świata. Opisywany przez autora obraz stawia czytelników przed niezliczonymi pytaniami, dotyczącymi polityki, brytyjskiego społeczeństwa, a przede wszystkim tego, dlaczego tak wielu ludzi wciąż wyznaje stary wiktoriański pogląd, że biedni ludzie są biedni z własnej winy i muszą być albo głupi, albo niemoralni.

Doszedłem do wniosku, że najlepszym sposobem, by poznać rynek niskopłatnej pracy w Wielkiej Brytanii, jest zostanie częścią tego świata; zamierzałem wtopić się weń i stać się jeszcze jednym trybikiem w tej ogromnej, bezkształtnej i bezdusznej machinie, na której opiera się koniunktura i zamożność Wielkiej Brytanii. Dotarłem do agencji, które nie płaciły pracownikom nawet minimalnej stawki, umożliwiającej podstawowe utrzymanie. Żyłem wśród mężczyzn i kobiet z trudem wiążących koniec z końcem na dalekich obrzeżach społeczeństwa, które ponoć doszło już do siebie po długiej, ciągnącej się latami recesji. Dołączyłem do wciąż rosnącej armii ludzi, dla których zdobycie stabilnej, satysfakcjonującej pracy jest równie prawdopodobne, jak zdobycie Oscara czy Złotej Piłki.

Fragment książki

James Bloodworth to były redaktor "Left Foot Forward", jednego z najbardziej wpływowych, lewicowych portali w Wielkiej Brytanii. Pisze m.in. dla 'International Business Times", "Independent', "Guardian", 'New Statesman" i "Wall Street Journal".