Ebook „Poza anteną” (formaty epub i kindle mobi) to pierwsza taka książka, która zabierze nas za kulisy największych rozgłośni radiowych w Polsce.

- Medialna rzeczywistość w krzywym zwierciadle.
- Wpadki, które nigdy miały nie ujrzeć światła dziennego.
- Niespodziewane zwroty akcji i nieustannie napędzająca wiara w to, że warto spełniać marzenia.
Wszystko to opisane z właściwą autorowi swadą i dystansem do siebie i świata w ebooku „Poza anteną. Gdy gaśnie czerwona lampka”.

Sprawdź, co słychać… poza anteną!

„Mam wrażenie, że odbiorcy postrzegają świat mediów jako cudowny, wyimaginowany, pastelowy, a dziennikarz jako ludzi, którzy są ulepieni z innej gliny. To wbrew pozorom świat pełen odcieni szarości, powierzchowności i niepotrzebnego nadęcia. Chciałem w tej książce pokazać rzeczywistość z drugiej strony mikrofonu, kiedy gaśnie tytułowa czerwona lampka” – Kamil Baleja

5 proc. przychodu z każdego sprzedanego egzemplarza przeznaczone będzie dla Tosi Stępień, podopiecznej Fundacji Kawałek Nieba.

O Autorze:
Kamil Baleja – prezenter radiowy i telewizyjny, dziennikarz. Mówi do mikrofonu od ponad 18 lat – w radiu, na scenie, w telewizji.
Zaczynał w Akademickim Radiu Index, potem związał się jako współpracownik z Radiem Zachód. Od 2007 roku był dziennikarzem i prezenterem RMF FM, w 2017 roku odszedł z tej rozgłośni. Współprowadził tam poranny program „Wstawaj, szkoda dnia”. Wcześniej m.in. współtworzył popołudniowe pasmo „Lepsza połowa dnia” i prowadził audycje „Swoją drogą”, „Interaktywne noce”, „RMF Extra” i „Przepis na weekend”. Przez prawie cztery lata był prezenterem RMF Maxxx. W sierpniu 2017 roku dołączył do zespołu Radia Złote Przeboje.

Ebook przeczytasz wygodnie w aplikacji mobilnej Publio, a także na czytnikach Kindle, inkBook, PocketBook, Onyx itp., na komputerze, telefonie i tablecie. Przed zakupem zapoznaj się z darmowym fragmentem książki.

Fragment ebooka Poza anteną. Gdy gaśnie czerwona lampka:
„Za chwilę będą gotowi. Będzie pan miał piętnaście minut, zaraz po konferencji prasowej” – oznajmił przedstawiciel wytwórni muzycznej koordynującej spotkania dziennikarzy z zespołem Jon Bon Jovi. Tak. Miałem być pierwszy. Cała muzyczna branża w jednym miejscu, dziennikarze ze wszystkich europejskich stacji radiowych i telewizyjnych – masa dużych misiów. Byłem wtedy dobrze rokującym niedźwiadkiem, ale to nie było istotne! Tego dnia to ja rządziłem...

Patrzę na was – ja, niedźwiadek, który za chwilę usiądzie na wygodnych krzesłach z Jonem Bon Jovim, a on zacznie mi opowiadać niezwykle emocjonującą, osobistą historię, o tym, jak poznał swoją żonę, jak dawała mu ściągać na lekcjach, jak pokochał ją już w szkole… I kiedy będzie mówił te słowa, spojrzę na mój sprzęt do nagrywania, by po chwili się zorientować, że… go nie włączyłem.

Dwanaście minut szczerej rozmowy poszło do kosza! Zmarnowana akredytacja, redakcyjne pieniądze, czas, hotel w Wiedniu (bo przecież muszę się przygotować i być wypoczętym, jak to tak – od razu z lotniska na wywiad, toż to się nie godzi!). Ja – zdobywca, ja – Cezar (tak, znacie już tę buńczuczną narrację, która mi wtedy towarzyszyła)… Ja – dziennikarz, który zapomniał włączyć dyktafon. Nie wcisnął jednego przycisku. Trywialna czynność, z którą spokojnie poradziłoby sobie dziecko, przerosła „wielkiego pana prowadzącego”.