Dobry adres to człowiek - Dorota Terakowska - ebook

Dobry adres to człowiek ebook

Dorota Terakowska

1,0
19,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jestem z bloków i wcale się nie wstydzę, choć pewna piosenkarka miała dziennikarzowi za złe, że ujawnił jej blokowe mieszkanie. A ja po prostu wiem, że tak zwany Dobry adres to człowiek, nie ulica. Dorota Terakowska pisze:

  • o tym, że lepiej jest być innym niż wszyscy
  • o dobrych i złych bajkach
  • o skutkach niepamiętania o tradycji pustego talerza dla niespodziewanego gościa wigilijnego
  • o testach na człowieczeństwo
  • o domowych gospodyniach i telewizyjnych reklamach
  • o niedorzecznych radach rodziców, które mogą okazać się dla dzieci zbawienne:
  • „Moje dwie córki nauczyłam między innymi mocnego uścisku dłoni. Podawajcie rękę do powitania ze stanowczą energią, a nie jak zdechłego karpia – powtarzałam cierpliwie przy kolejnych, nieudanych próbach, a one wrzeszczały: „A czy to ważne?! Co ty z tą ręką…!” Dziś, już przy powitaniu, wielu mężczyzn mówi im z zaciekawieniem: „Pani to musi mieć charakter. Co za siłą w tej drobnej dłoni…” No i o to chodzi. O kretyński, z pozoru mało praktyczny dar. Pamiętajcie”.

Dorota Terakowska pokazuje świat – ten bliski, znany z naszych mieszkań, podwórka, klatki schodowej, a także ten daleki, który poznajemy ze szklanego ekranu. Krytykuje, wzrusza, bawi. Z kart felietonów wyłania się obraz pisarki, jaką znamy - matki, artystki, jak zwykle niepokornej, trochę złośliwej, bezlitosnej dla ludzkiej głupoty i hipokryzji, ale przede wszystkim – obdarzonej niezwykłym zmysłem obserwacji naszego „tu i teraz” oraz poczuciem humoru. Dotyka spraw, które są bliskie nam wszystkim. Przekonuje, że nie warto życia rozmieniać na drobne - bo jest na to zbyt krótkie.

Przepis na dobry felieton: 1 łyżeczka przenikliwości szczypta humoru porcja bezpośredniego języka półszklanki życzliwości nie dodawać pokory! przyprawić na ostro! Efekt: Niezwykłe felietony Doroty Terakowskiej, pełne ciepła i życiowej mądrości.

Podawać natychmiast!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 38

Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
BACHAM

Nie polecam

słabe
00



Do­ro­ta Te­ra­kow­ska
Do­bry ad­res to czło­wiek
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie
Kra­ków 2013
Re­dak­tor pro­wa­dzący: ANI­TA KA­SPE­REK
Ad­iu­sta­cja: HEN­RY­KA SA­LA­WA
Pro­jekt okład­ki i stron ty­tu­ło­wych: MA­REK WAJ­DA
Układ ty­po­gra­ficz­ny: RO­BERT OLEŚ
Skład i ła­ma­nie: De­sign Plus
© Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, Kra­ków 2004
ISBN 978-83-08-05098-9
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Dłu­ga 1, 31-147 Kra­ków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bez­płat­na li­nia te­le­fo­nicz­na: 800 42 10 40 e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl Ksi­ęgar­nia in­ter­ne­to­wa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.
Je­stem z blo­ków

I wca­le się nie wsty­dzę, choć pew­na pio­sen­kar­ka mia­ła dzien­ni­ka­rzom za złe, że ujaw­ni­li jej blo­ko­we miesz­ka­nie. A ja po pro­stu wiem, że tak zwa­ny do­bry ad­res to czło­wiek, nie uli­ca.

Je­stem z blo­ków i choć mam wie­le oka­zji, by to zmie­nić – nie ko­rzy­stam. Prze­li­czam w my­ślach czas, któ­ry zmar­nu­ję na prze­pro­wadz­ki i pil­no­wa­nie ro­bot­ni­ków (jak i gdzie po­ło­żą te cho­ler­ne ka­fel­ki? Zwa­lą mi przez po­my­łkę ścia­nę no­śną?), po­tem prze­li­czam to na ilo­ść nie prze­czy­ta­nych (lub nie na­pi­sa­nych) ksi­ążek – i mi żal. Więc je­stem z blo­ków, ale ja­koś żad­na z mo­ich có­rek nie jest blo­ker­sem, bo jed­na jest dzien­ni­kar­ką, dru­ga re­ży­ser­ką fil­mo­wą, a obie mają w gło­wie tyle, ile trze­ba, i ani im, ani mnie ni­cze­go nie przy­będzie, je­śli prze­pro­wa­dzi­my się do apar­ta­men­tów z por­tie­ra­mi. Ba, gdy­bym nie była z blo­ków i moje pole wi­dze­nia ogra­ni­czo­ne by­ło­by przez por­tie­ra, ochro­nia­rzy i su­per-eks­tra-ul­tra­ele­ganc­kich sąsia­dów, to nie po­wsta­ła­by żad­na z mo­ich po­wie­ści, bo nie mia­ła­bym o czym pi­sać. Omi­nęło­by mnie mnó­stwo wa­żnych ob­ser­wa­cji.

Więc je­stem z blo­ków, a miesz­ka­nie w nich ma swo­je od­ręb­ne uro­ki. Oto dzwo­nek, zer­kam w wi­zjer, w wi­zje­rze sąsiad­ka w ró­żo­wej po­dom­ce i lo­ków­kach (w apar­ta­men­tow­cu by­ła­by w dre­sie od Ar­ma­nie­go, ale w środ­ku taka sama):

– Pani wie, że na drzwiach win­dy ktoś brzyd­ko o pani na­pi­sał?

– Taaa? – mó­wię z za­cie­ka­wie­niem i stu­ka­jąc klap­ka­mi, scho­dzę dwa pi­ętra ni­żej.

Fak­tycz­nie. Na drzwiach win­dy czar­nym spre­jem stoi jak byk:  T y r a k o w s k a  t o  g u p i a  k... 

– Ho! Ho! – mru­czę w za­du­mie.

– I co? – pyta sąsiad­ka, a w jej oku bły­ska drob­na iskier­ka sa­tys­fak­cji. – Te­raz musi pani wzi­ąć wia­dro z wodą, szczot­kę i zmy­wać. Ale zwy­kłą wodą może nie pu­ścić. Naj­lep­szy roz­pusz­czal­nik. Po­ży­czyć?

– A to dla­cze­go? – py­tam zdzi­wio­na. – Nie na­zy­wam się Ty­ra­kow­ska, tyl­ko Te. Nie je­stem ani k..., ani gu­pia, ani na­wet głu­pia. Ja bym po­wie­dzia­ła, że je­stem nie­głu­pia. Wno­sząc z by­ków, na­pi­sa­ły to ma­ło­la­ty ma­jące kło­pot z prze­jściem z kla­sy szó­stej do siód­mej i pew­nie te same, któ­re prze­ga­niam, gdy na na­szych ele­wa­cjach sma­ru­ją kiep­skie graf­fi­ti. Ten na­pis dużo mówi o tych, któ­ry go wy­sma­ży­li, a o mnie nic.

– Ale inni będą to czy­tać – mówi nie­pew­nie sąsiad­ka.

– Niech im wyj­dzie na zdro­wie – uśmie­cham się. – Za ka­żdym ra­zem będą mu­sie­li po­my­śleć, czy jest to praw­da.

Tym ra­zem w oczach sąsiad­ki wi­dzę nie­zro­zu­mie­nie, a na­wet nie­chęć. Po pierw­sze, ona chęt­nie by mnie wi­dzia­ła, jak zma­gam się przy win­dzie z tym wia­drem, szczot­ką lub roz­pusz­czal­ni­kiem. Po dru­gie, ona na­praw­dę nie ro­zu­mie, dla­cze­go ja gwi­żdżę na ten na­pis. Wy­bu­cham śmie­chem, bo przy­po­mi­nam so­bie ośmio­let­nią Ma­łgo­się, moją cór­kę, do­kład­nie sprzed lat dwu­dzie­stu dwóch.

– Mamo, Aśka wy­sma­ro­wa­ła kre­dą na chod­ni­ku, że Szu­mow­ska jest gu­pia. Mu­si­my to zma­zać!

– Dla­cze­go? Ten na­pis zmu­si in­nych do po­my­śle­nia, jak to z tobą jest: je­steś głu­pia czy nie? Moim zda­niem nie. I li­czy się też to, co sama o so­bie my­ślisz, twój wła­sny ra­chu­nek su­mie­nia, a nie tyl­ko oce­na in­nych. Oni mogą się my­lić.

Przy­po­mi­nam so­bie re­por­taż o se­lek­cjo­ner­kach z mod­nych war­szaw­skich klu­bów. Wpusz­czą cię lub nie i ni­g­dy nie wiesz dla­cze­go. I czu­jesz się gor­sza, choć dla se­lek­cjo­ner­ki wa­żne są nie­istot­ne dro­bia­zgi: ko­lor two­jej su­kien­ki i kred­ki do ust, wy­raz two­jej twa­rzy, twój part­ner, któ­ry aku­rat był w ko­szu­li w kra­tę, a nie w pa­secz­ki. A ty na przy­kład pi­szesz pra­cę ma­gi­ster­ską lub dok­to­rat, wczo­raj wy­my­śli­łaś świet­ne uspraw­nie­nie w pra­cy albo po pro­stu mądrze wy­cho­wu­jesz dziec­ko. Więc dla­cze­go czu­jesz się gor­sza, za­miast wy­buch­nąć śmie­chem, za­du­mać się nad po­wierz­chow­no­ścią, z jaką oce­nia­ją nas bli­źni, i iść do in­nej knaj­py? Znam pew­ną ład­ną dziew­czy­nę, któ­ra nie spa­ła kil­ka nocy, bo do­ta­rło do niej, co mó­wią o niej zna­jo­mi. „Awan­so­wa­ła w pra­cy, bo wia­do­mo... Ona i szef...”

– Prze­cież to nie­praw­da! – krzy­czy z ża­lem dziew­czy­na.

– Cze­mu cier­pisz na bez­sen­no­ść, sko­ro to nie­praw­da? Za­mie­niaj łó­żko w łoże tor­tur, je­śli zna­jo­mi po­wie­dzą coś traf­ne­go, cze­go o so­bie nie wie­dzia­łaś. Ale je­że­li nie mają ra­cji, to niech sen­ne kosz­ma­ry dręczą ich, a nie cie­bie!

– No, ale mó­wią o mnie źle – po­wta­rza ona.

– Świat sca­la za­rów­no mi­ło­ść bli­źnie­go, jak i wszyst­ko złe, co bli­źni ro­bią so­bie na­wza­jem. Co­dzien­nie, idąc do domu, czy­tam na drzwiach win­dy  T y r a k o w s k a  j e s t  g u p i a  k...  i w efek­cie co­dzien­nie mam oka­zję po­wie­dzieć gło­śno tym drzwiom: – A nie­praw­da! – Wiesz, ja­kie to miłe? – py­tam. Ni­g­dy nie wia­do­mo, co umoc­ni po­czu­cie na­szej war­to­ści. Naj­le­piej, je­śli jest to coś, co w za­mie­rze­niu mia­ło nam znisz­czyć sa­mo­po­czu­cie...

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki