Nie ma jednej Rosji - Barbara Włodarczyk - ebook + książka

Nie ma jednej Rosji ebook

Barbara Włodarczyk

4,7

Opis

Rosja z książki Barbary Włodarczyk to nie tylko Moskwa i stołeczny glamour. Dziennikarka podpatruje nastolatki w czasie szkoleń ze strzelania w moskiewskiej szkole kadetek, śledzi historię dziewczyny porwanej w Dagestanie, w wiosce Niżniewasiliewka spotyka milionera, który przeżył nagłe nawrócenie duchowe. Bohaterowie jej opowieści to ludzie prości, z pozoru wręcz przeciętni, a jednak zdumiewający, podobnie jak czasy, w którym przyszło im żyć.

Ich losy pozwalają czytelnikowi dojrzeć wszystkie przemiany, które zaszły w Rosji w ciągu ostatnich dekad. „Nie ma jednej Rosji” - książkowy debiut Barbary Włodarczyk -to świadectwo wieloletniej, rzetelnej pracy dziennikarskiej. Zbiór reportaży, napisanych z werwą i prostotą, odsłania cząstkę owej jakoby nieuchwytnej „rosyjskiej duszy”.

Barbara Włodarczyk po studiach dziennikarskich podjęła pracę w redakcji publicystyki międzynarodowej TVP. W latach 2004–2009 była korespondentką TVP w Moskwie, obecnie jest komentatorem politycznym TVP. W ramach cyklu „Szerokie tory” zrealizowała ponad 100 reportaży poświęconych życiu mieszkańców byłego ZSRR. Cykl nagrodzony został między innymi Grand Press i The International Chicago Televisions Awards w kategorii filmów dokumentalnych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 317

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (158 ocen)
114
34
9
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PrzemekW100

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja
10
AStrach

Dobrze spędzony czas

Ciekawa i na chłodna analiza Rosji.
00
Treo11

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
pabianiczanin

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra i pełna kolorytu pozycja. Ukazanie Rosji od jej napuszonej megalomanii po najgłębsze doły biedy i zacofania. Wiele twarzy Rosji. Bardzo dobra książka!
00
WarPa

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała książka
00

Popularność




Opie­ka re­dak­cyj­na: KRZYSZ­TOF LI­SOW­SKI, PIOTR TOM­ZA
Re­dak­cja: WOJ­CIECH ADAM­SKI
Ko­rek­ta: ETEL­KA KA­MOC­KI, ANNA RUD­NIC­KA, LI­DIA TI­MO­FIEJ­CZYK, MAŁ­GO­RZA­TA WÓJ­CIK
Pro­jekt okład­ki, stron ty­tu­ło­wych i opra­co­wa­nie gra­ficz­ne: RO­BERT KLE­EMANN
Re­dak­cja tech­nicz­na: BO­ŻE­NA KOR­BUT, RO­BERT GĘ­BUŚ
W książ­ce wy­ko­rzy­sta­no fo­to­gra­fie po­cho­dzą­ce z cy­klu do­ku­men­tal­ne­go pt. Sze­ro­kie tory emi­to­wa­ne­go przez Pro­gram 1 Te­le­wi­zji Pol­skiej S.A.
Fo­to­gra­fie na stro­nach 7, 78, 93, 149, 156, 189, 202, 227, 232, 244 są au­tor­stwa Bar­tło­mie­ja Kłę­bow­skie­go, na stro­nach 249, 264 – Ja­nu­sza Ko­wal­skie­go
© Co­py­ri­ght by Bar­ba­ra Wło­dar­czyk © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2013
Wy­da­nie dru­gie
ISBN 978-83-08-05170-2
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Dłu­ga 1, 31-147 Kra­ków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bez­płat­na li­nia te­le­fo­nicz­na: 800 42 10 40 e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl Księ­gar­nia in­ter­ne­to­wa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.
Za­miast wstę­pu

Eks­klu­zyw­na re­stau­ra­cja w Mo­skwie. Zło­to, mar­mu­ry, krysz­ta­ły. Wła­ści­ciel lo­ka­lu, ro­syj­ski mi­liar­der Tel­man Isma­iłow, ob­cho­dzi pięć­dzie­sią­te uro­dzi­ny. Spe­cjal­nie dla nie­go śpie­wa Jen­ni­fer Lo­pez. Wy­ko­nu­je czte­ry pio­sen­ki. Za dwa mi­lio­ny do­la­rów. Na ko­niec ju­bi­lat wrę­cza jej pre­zent. Zło­ty mi­kro­fon z bry­lan­to­wy­mi zdo­bie­nia­mi...

Wio­ska Ro­ma­no­wo w cen­tral­nej Ro­sji. Sta­rusz­ka w sta­rych roz­dep­ta­nych wa­lon­kach z tru­dem prze­bi­ja się przez śnież­ne za­spy. Dźwi­ga dwa wia­dra z wodą. Ze stud­ni. Miesz­ka w drew­nia­nej wa­lą­cej się cha­łu­pie. W domu nie ma wody ani ogrze­wa­nia, ani gazu. Jest za to te­le­wi­zor, a w nim co­dzien­nie przy­wód­cy pań­stwa za­pew­nia­ją, że Ro­sja to bo­ga­ty kraj...

Cen­trum Mo­skwy, plac Błot­ny. Po­nad 30 ty­się­cy osób skan­du­je: „Ro­sja bez Pu­ti­na!”. De­mon­stran­tów nie zra­ża ani śnieg, ani mróz. Mają dość fał­szerstw pod­czas wy­bo­rów. W In­ter­ne­cie moż­na zo­ba­czyć dzie­siąt­ki przy­kła­dów szwin­dli: za­mia­ny kart do gło­so­wa­nia, ku­po­wa­nia gło­sów, za­stra­sza­nia lu­dzi...

Stu­dio te­le­wi­zyj­ne. „Wła­di­mi­rze Wła­di­mi­ro­wi­czu, sza­cun!”. Mło­dy hi­pho­po­wiec kła­nia się Pu­ti­no­wi. Pre­mier ubra­ny w spor­to­wą blu­zę stoi pod sce­ną, na któ­rej wy­stę­pu­ją ra­pe­rzy.

– To swój gość – mówi na­sto­la­tek. – On nie po­zwa­la ob­ra­żać Ro­sji.

Ro­sja to róż­no­rod­ny i barw­ny świat. To no­wo­bo­gac­ka Mo­skwa i sier­mięż­na pro­win­cja, czy­li „głu­bin­ka”. To Eu­ro­pa i Azja. To ma­rze­nia o in­te­gra­cji z Za­cho­dem i no­stal­gia za ZSRR. Spę­dzi­łam w Ro­sji wie­le lat. Spo­ty­ka­łam się z mi­lio­ne­ra­mi i z bez­dom­ny­mi. Wi­dzia­łam sa­lo­ny w iście car­skim sty­lu i mrocz­ne wię­zie­nia. Bra­łam udział w ob­rzę­dach od­pra­wia­nych przez sza­ma­na nad Baj­ka­łem i w tre­nin­gu dzie­wię­cio­let­nich ka­de­tek, któ­re w kil­ka se­kund skła­da­ją ka­łasz­ni­ko­wa. Ob­ser­wo­wa­łam z bli­ska sek­tę, któ­ra czci Pu­ti­na jako nowe wcie­le­nie apo­sto­ła Paw­ła, i tre­nin­gi neo­fa­szy­stów. Ra­zem z ma­szy­ni­stą mo­skiew­skie­go me­tra po­zna­wa­łam ta­jem­ni­ce naj­słyn­niej­szej ko­lei pod­ziem­nej, a z czar­no­skó­rym rad­nym za­mia­ta­łam uli­ce. Za każ­dym ra­zem prze­ko­ny­wa­łam się, że NIE MA JED­NEJ RO­SJI. Wbrew na­zwie krem­low­skiej par­tii[1]...

[1] Jed­na Ro­sja – naj­więk­sza par­tia po­li­tycz­na w Ro­sji. Ma obec­nie zde­cy­do­wa­ną więk­szość w Du­mie Pań­stwo­wej, po­pie­ra po­li­ty­kę Krem­la i jest za­ple­czem po­li­tycz­nym Wła­di­mi­ra Pu­ti­na.

Li­dia z po­tiom­ki­now­skiej wio­ski
Fot. Bar­tło­miej Kłę­bow­ski
.

– Niech pani zo­ba­czy, u nas we wsi wszyst­kie baby cho­dzą te­raz na ob­ca­sach – pięć­dzie­się­cio­pię­cio­let­nia Lida po­ka­zu­je mi nogę w czar­nym bot­ku na wy­so­kim słup­ku. Jest wy­raź­nie za­do­wo­lo­na, ale uśmie­cha się tyl­ko pół­gęb­kiem, bo nie ma przed­nich zę­bów. – Jak nam as­falt po­ło­ży­li, to fil­co­we wa­lon­ki po­szły w kąt. Daj Pa­nie Boże zdro­wia Dmi­tri­jo­wi Ana­to­lie­wi­czo­wi Mie­dwie­die­wo­wi! Tu była głu­cha wieś. Do­pie­ro jak ON przy­je­chał, wszyst­ko się zmie­ni­ło.

Wio­ska Man­su­ro­wo pod Kur­skiem nie ma w Ro­sji rów­nych so­bie. Na dro­dze as­falt, przy niej zna­ki dro­go­we i no­wo­cze­sna bud­ka te­le­fo­nicz­na. A w cha­łu­pach pla­sti­ko­we okna, cen­tral­ne ogrze­wa­nie, to­a­le­ty jak w mie­ście i su­per­szyb­ki In­ter­net, cho­ciaż mało kto tu wie, jak się nim po­słu­gi­wać. Domy obi­te ja­sny­mi drew­nia­ny­mi pa­ne­la­mi przy­po­mi­na­ją fiń­skie osie­dle. Jest świa­to­wo i no­wo­cze­śnie. A wszyst­ko dzię­ki temu, że stąd wy­wo­dzi się dzia­dek i oj­ciec Dmi­tri­ja Mie­dwie­die­wa. I pre­zy­dent po­sta­no­wił od­wie­dzić ro­dzin­ne stro­ny...

Jest lu­to­wy mroź­ny po­ra­nek. Mi­nus dwa­dzie­ścia stop­ni. Do tego za­mieć. Wraz z eki­pą zdję­cio­wą je­dzie­my tak­sów­ką z Kur­ska do Man­su­ro­wa. W mie­ście pro­po­no­wa­no nam wy­na­jem za­chod­niej li­mu­zy­ny, ale wy­bra­li­śmy sta­rą woł­gę. I dzię­ki Bogu, bo ża­den inny sa­mo­chód (oczy­wi­ście z wy­jąt­kiem wy­pa­sio­nych dżi­pów, któ­ry­mi jeż­dżą ro­syj­scy kre­zu­si) nie dał­by so­bie rady na za­śnie­żo­nych i dziu­ra­wych dro­gach „głu­bin­ki”. Ope­ra­tor Wa­len­tin i dźwię­ko­wiec Lena są Ro­sja­na­mi i wie­le już w swo­im kra­ju wi­dzie­li, ale wi­dok Man­su­ro­wa robi na nich spo­re wra­że­nie.

Tuż za ta­bli­cą z na­zwą miej­sco­wo­ści za­czy­na się inny świat. Więk­szość oko­licz­nych wio­sek jest zimą cał­ko­wi­cie nie­prze­jezd­na, a tu – rów­niut­ka dro­ga, któ­rą oczysz­cza wła­śnie cię­ża­ro­wy ka­maz z wiel­kim płu­giem.

– Ta­kie­go od­śnie­ża­nia nie ma na­wet na wie­lu uli­cach Mo­skwy – za­uwa­ża Wa­len­tin i od razu wy­cią­ga ka­me­rę.

Chwi­lę póź­niej po­ja­wia się mi­li­cja. No­wiut­ką te­re­no­wą niwą. Pa­trol spraw­dza, czy we wsi pa­nu­je spo­kój. Mi­li­cjan­ci przy­glą­da­ją się nam z cie­ka­wo­ścią, ale nie za­cze­pia­ją. Wi­dać, że przy­wy­kli do obec­no­ści pra­sy. Od­kąd Dmi­trij Mie­dwie­diew od­wie­dził Man­su­ro­wo, do wio­ski za­czę­li zjeż­dżać dzien­ni­ka­rze z róż­nych miast. Na­wet z od­le­głej o sześć­set ki­lo­me­trów Mo­skwy.

Przy dro­dze rzu­ca się w oczy błysz­czą­cy czer­wo­ny te­le­fon z czar­ny­mi przy­ci­ska­mi. Nad nim nie­bie­ska osło­na w kształ­cie musz­li. Wszyst­ko nowe, lśnią­ce.

– Nikt z tego nie ko­rzy­sta? – py­tam męż­czy­znę, któ­ry wy­szedł zo­ba­czyć, co za jed­ni fil­mu­ją jego wio­skę.

– Niee, to te­le­fon mię­dzy­na­ro­do­wy. A tu lu­dzie nie mają ni­ko­go za gra­ni­cą – mówi.

– A przej­ście dla pie­szych po­trzeb­ne? – pa­trzę na no­wiut­ki znak dro­go­wy „Uwa­ga pie­si”.

– Co pani?! Jaki tam u nas ruch? W Man­su­ro­wie miesz­ka wszyst­kie­go ze trzy­sta osób.

Męż­czy­zna od­po­wia­da krót­ko, ale kon­kret­nie. Do­sko­na­le na­da­je się na bo­ha­te­ra te­le­wi­zyj­ne­go re­por­ta­żu. Poza tym ma bar­dzo wy­ra­zi­stą fi­zjo­no­mię, a ka­me­ra ta­kich lubi. Wy­glą­da jak ty­po­wy ro­syj­ski chłop, bez okre­ślo­ne­go wie­ku. Twarz w bruz­dach, zło­te zęby, po­god­ne nie­bie­skie oczy. A jaka czap­ka! Brą­zo­wa pa­pa­cha z praw­dzi­we­go fu­tra. Bo­ga­te ele­gant­ki w Mo­skwie pła­cą cięż­kie pie­nią­dze za po­dob­ne czap­ki. No może za tro­chę lep­sze. W ro­syj­skiej sto­li­cy w ce­nie są przede wszyst­kim nor­ki i so­bo­le, a to, co ma na gło­wie męż­czy­zna, zro­bio­no z kró­li­ka. Pa­pa­cha od­cią­ga uwa­gę od brud­nej i wy­pło­wia­łej ku­faj­ki.

– Wi­dział pan pre­zy­den­ta Mie­dwie­die­wa z bli­ska, jak tu przy­jeż­dżał? – py­tam i ką­tem oka do­strze­gam, że Wa­len­tin fil­mu­je na­szą roz­mo­wę. Stoi da­le­ko, ale w kla­pie kurt­ki mam ukry­ty mi­kro­fon bez­prze­wo­do­wy i wszyst­ko się na­gry­wa.

– Ja nie tyl­ko wi­dzia­łem, ale i rękę mu po­da­łem. Sło­wo ho­no­ru! – męż­czy­zna mówi z ta­kim za­pa­łem, jak­by opo­wia­dał o naj­szczę­śliw­szym dniu w swo­im ży­ciu. – Przy nim sta­ła ochro­na, ro­zu­mie pani. I do­pie­ro za trze­cim po­dej­ściem uda­ło mi się z nim przy­wi­tać. Ży­czy­łem mu po­wo­dze­nia i... głu­pio mi to mó­wić, ale po­wie­dzia­łem mu, że po jego uści­sku nie będę mył ręki przez mie­siąc!

Nie mam wąt­pli­wo­ści. Mu­szę na­kło­nić roz­mów­cę, żeby zgo­dził się zo­stać bo­ha­te­rem re­por­ta­żu. Ro­bi­łam to dzie­siąt­ki razy i zwy­kle się uda­wa­ło, cho­ciaż ni­g­dy nie było ła­two. Mało kto chce od­kry­wać swo­je ta­jem­ni­ce przed ob­cy­mi ludź­mi i go­dzi się, by ka­me­ra cho­dzi­ła za nim krok w krok przez cały dzień.

– Pro­po­nu­ję panu świet­ną trans­ak­cję – za­ga­jam. – Sfil­mu­je­my je­den dzień z pana ży­cia. Pan po­ka­że nam wio­skę, a w za­mian do­sta­nie od nas pły­tę z na­gra­niem.

– Za nic w świe­cie! – męż­czy­zna gwał­tow­nie zmie­nia ton. – Tu już byli tacy, co wy­cią­ga­li z nas róż­ne rze­czy, a po­tem pi­sa­li, że Man­su­ro­wo to niby taka po­tiom­ki­now­ska wio­ska.

– To zna­czy jaka? – spraw­dzam, czy męż­czy­zna ro­zu­mie sens okre­śle­nia „po­tiom­ki­now­ska”.

– No taka nie­praw­dzi­wa, na po­kaz.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki