Filo - Sebastian Brejnak - ebook + książka

Filo ebook

Brejnak Sebastian

0,0
14,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Znakomity debiut poetycki Sebastiana Brejnaka

Kto wie, może to jest najciekawszy głos młodego pokolenia poetów? Oto debiutancki tom wierszy Sebastiana Brejnaka, wszechstronnie utalentowanego poety i muzyka.

Filo – to ciasto składające się z warstw, etymologicznie w różnych językach znaczyć może też, na przykład, nić albo ostrze. Taka jest ta poezja – śmiała, wrażliwa, łącząca różne rejestry, języki itradycje. Jest w niej trochę zgrywy, ale równie dużo dążenia do wyławiania z pomieszania sensu prawdziwości lub nieprawdziwości tego, co wyrażane.

Autor wyrywa słowa z ich utartych znaczeń, by wepchnąć je w inne konteksty; gra aluzjami, skojarzeniami, dochodząc do absurdu, a czasem do paradoksu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 22

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opieka redakcyjna: EWELINA KOROSTYŃSKA
Korekta: ANNA DOBOSZ, ANETA TKACZYK
Projekt okładki i stron tytułowych: ROBERT KLEEMANN
Grafika na okładce: „Loneliness”, Hadi Malijani
Redaktor techniczny: ROBERT GĘBUŚ
© Copyright by Sebastian Brejnak © Copyright for this edition by Wydawnictwo Literackie, 2020
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-08-07198-4
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl
Konwersja: eLitera s.c.

post

„Cały świat jest jajem”.

GD

Słyszę jak krew wlewa czyli wylewa się do mózgu

a mnie się nie przelewa

Na konto i barki (garb) biorę to wrażenie niedoskonałości

systemu

Między zobaczeniem i zboczeniem powtarza się coś i coś

robi różnicę

Mało kto widzi co obłapuje

Trochę zapiera dech ale nie na tyle żeby zacząć jeść

To co odłożone w książki na książki i prezenty książki oraz

rzeczy istotne

trzyma się z dala od dzieci i głodu

To co wolno to gniew albo melancholia albo zwrot towaru

To nie horror

To było przed tobą choć będzie za tobą jako państwo

niepodległe

lecz pragnące twojej nie ich stopy

Trzeba przydeptać żeby tekst dał się odtworzyć na żywo

Bloki tłumu głodne są wrażeń i bycia widzianymi

(Jest dobrze

Nie użyj po swojemu wulgaryzmów ale sobie ulżyj przed

śmiercią

Umieraj płodny)

I nie próbuj nikomu wmawiać że jest dobrze

słuchać chlupotu własnej krwi powtórek języka

To obrzydliwe widoczne i konieczne

a ty czyli ja jest

niekonieczne

jukstapozycja

„Po pierwsze, żałoba. Wszystko, o czym będziemy tu mówić, dotyczy żałoby”.

JD

Dotykania nie ma pan opanowanego to czuć

W akapicie czuje się człowiek wreszcie wyzwolony tylko

który człowiek

Trąci publicystyką przedłużeniem stylu tą z niższych sfer

bez posadek dla interpunktorów ich korektorów

z nieświeżym oddechem za plecami

(Tylko w prozie potrafią się bać naprawdę)

Próbował obronić się wzrokiem wstecz ale go zwiódł

pozafizyką w rytmie porwanym chciał zamydlić oczy

Pocierał ale nie udawał

Poezja jako czasownik brzmi głupio ale wreszcie W secie

kilka coverów resztę się wymyśli

W obcym języku można powiedzieć więcej zrzucić

odpowiedzialność na idiom (mądre słowo)

Ciągle się waham czy jestem bardziej Gileadczykiem czy

Efraimitą Ten ruch mierzy się designami

Żadne słowo nie rozumie się samo przez się Potrzeba

wreszcie korekty i interpunkcji

Obmówiono już i wyśpiewano pal sześć paczek kości

Może wreszcie ucichną Zdychają tylko ludzie odrębni

tabulatorem

Ostatnie poprawki Zostaw sobie psa razem nie stawiajcie

kropek gdzie urodzi się a urwie myśl

Myśl jest dotykana ale ty nie wiesz jeszcze co to znaczy

Konkludując,

„Ptaki zacierają tu ślady, mylą szyki przez fałszywą interpunkcję”.

BS

jednak nie dam rady o czwartej nad ranem wgapiać się

w świat sauté.

Jestem leniwy i nie lubię zbyt wielu rzeczy bez makijażu.

Doskonale wiem, gdzie jest mój pies pogrzebany, ale nie

powiem.

Nie ma o czym gadać – wszystko jasne.

Robi się bezosobowo, zupełnie niebosko.

Wyczerpałem wszystkie tematy, znudziły mi się wszystkie

algorytmy, zanim zacząłem o nich myśleć na serio.

Nie znam się na tym, więcej nie wyśpiewam, chyba że ze

mnie wyduszą.

Boa dusiciel przecież nie śpi, a ja o czwartej nad ranem

jak najbardziej.

bio-oculus

„Lewoskrętnie nagwintowana śruba nie będzie pasowała do takiej nakrętki, której gwint biegnie odwrotnie, nawet wówczas, gdyby były one ze sobą w równym stopniu zgodne zarówno pod względem grubości trzpienia śruby, jak i skoku gwintu”.

IK

Kiedy się obudził po bezsennej nocy

zaczął płakać

Może opił się za dużo przesolonej zupy

(Nad morzem nie był nigdy nie miał nawet akwarium

z rybkami nawet śledzia po japońsku w lodówce

stroju kąpielowego z zup tylko chińskie na sucho)

Nigdy nie miał snów które by go mogły przyprawić

o wzruszenie

Widywał tylko tęczowe tatuaże

jakie katowane powieki z nudów kreśliły na szklistym ciele

Co więcej nigdy nie spał więc przeoczona powódź

w łazience sąsiada nie wchodziła w rachubę (rachunek

świadomości)

Co najwięcej nigdy nie mrugał

obracał spojrzenie o 360 stopni wokół osi własnej i słońca

chwytając rzeczywistość za gardło

Pan optyki i hydrostatyki

Pan to kreator

To nocne moczenie oczu wyszło mu bokiem jak pot

Odtąd coraz bardziej rzęsy zaczęły mu

sklejać widzenie

W końcu usnął na dobre nie zrobiwszy zapasów

Jak zawsze nie miał sobie równych

Spał aż do mitochondriów i cytoplazmy małego palca

Kiedy się obudził

nie widział już nic patrzyło wszystko

co go nie obchodziło

ale interesowało

Z czasem zaczął rozdawać zabawki zamiast mąki

dzieciom trzeciego i czwartego świata

W pierwszym i drugim rozsypywał niezdarnie

sól na czarny z przegrzania powtarzalny

śnieg

VI

Są dwie wersje snu

W pierwszej jedynie drobne ale jasne sygnały

W drugiej wszystko jest dopowiedziane do końca

Raz oddech tylko płytki

Kiedy indziej ustaje i nie daje się przekonać do powrotu

Nie ma innej możliwości niż się obudzić

Mogłaby być wprawdzie trzecia ale

nie mam jej nie ma jej

Gorsza od wszystkiego byłaby opcja czwarta

bezsenność sen biały bez rymów

totalne lenistwo wyobraźni

śmierć na podwójnym gazie

Jedyne co mi zostało to ta fikcja zerojedynkowa

Będę się jej trzymał

jak kulawy ślepego

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki