Odzyskany śmietnik. Jak radziliśmy sobie z niepodległością w II Rzeczypospolitej - Włodzimierz Mędrzecki - ebook

Odzyskany śmietnik. Jak radziliśmy sobie z niepodległością w II Rzeczypospolitej ebook

Włodzimierz Mędrzecki

4,6

Opis

Druga Rzeczpospolita bez makijażu

Pasjonująca opowieść o cudach i ułomnościach wyśnionej przez pokolenia Niepodległej

,,— Zresztą wszędzie to samo. Radość, szalona radość z odzyskanego śmietnika.

— Który my w salon przemienimy — uśmiechnął się Barcz, podając rękę”.

(z powieści Juliusza Kadena-Bandrowskiego pt. Generał Barcz)

Wymarzony moment odzyskania niepodległości był czasem dumy i patriotycznego zapału, ale nie tylko. Nasi rodacy bywali, podobnie jak my dzisiaj, zdezorientowani, pełni obaw o przyszłość i zażenowani panującym bałaganem oraz miałkością politycznych sporów.

11 listopada 1918 roku skończył się czas niewinności, „snów o bezgrzesznej” Rzeczpospolitej. Danina krwi została złożona, przyszedł czas na pot i łzy. Ale również na radość, dumę i satysfakcję.

Włodzimierz Mędrzecki od ponad czterdziestu lat studiuje dzieje Drugiej Rzeczypospolitej. Od pierwszej książki, poświęconej Wołyniowi w okresie międzywojennym i wydanej w 1988 roku, stara się weryfikować piękne mity i mroczne legendy dwudziestolecia. Wciąga nas w pełną autentyzmu opowieść o trudnych początkach, mrówczej pracy i sukcesie, jakim była Polska Odrodzona. Przygląda się nowoczesnemu państwu tworzonemu na gruzach imperiów zaborczych, społeczeństwu będącym konglomeratem wielu narodowości, religii, a także gospodarce – elementom nowoczesności i zacofania, wielkiemu kryzysowi 1929–1935 oraz kwestiom, które wciąż pozostają aktualne, jak szara strefa czy obciążenia podatkowe. Ukazuje też proces ewolucji od demokracji do dyktatury, popieranej (przynajmniej do czasu) przez dużą część społeczeństwa. Nie zapomina o zmianach uwarunkowań międzynarodowych Polski Niepodległej, za sprawą których zabiegi polskiej polityki zagranicznej nie mogły zapobiec najgorszemu – skoordynowanej agresji zbrojnej ze wschodu i zachodu zapoczątkowanej 1 września 1939 roku.

Książka pokazuje, że Polska i Polacy zdołali przetrwać kataklizm drugiej wojny światowej i komunizmu w dużej mierze za sprawą dorobku lat 1918–1939.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 579

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (8 ocen)
5
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
hohombe

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna.
00
ligea1313

Nie oderwiesz się od lektury

super
00
dzenczykowska

Nie oderwiesz się od lektury

Wręcz genialne przedstawienie historycznych faktów i ich wzajemnych powiązań oraz dogłębna, lecz niesłychanie przystępna analiza przyczyn i skutków nie tylko sytuacji w II RP, ale i w czasach nam współczesnych. Gorąco polecam!
00
peterpancio1

Nie oderwiesz się od lektury

naj obiektywna historia 20 lecia i znakomicie napisana.
00

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: MAŁ­GO­RZATA GA­DOM­SKA
Re­dak­cja: JO­ANNA ZA­BO­ROW­SKA
Ko­rekta: EWA KO­CHA­NO­WICZ, MI­CHAŁ STA­CHOW­SKI, Pra­cow­nia 12A
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: KRZYSZ­TOF „KUKI” IWAŃ­SKI
Pro­jekt map: JAN LEJA
Wy­bór ilu­stra­cji: MI­RON KO­KO­SIŃ­SKI
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
Co­py­ri­ght © by Wło­dzi­mierz Mę­drzecki Co­py­ri­ght © by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2022
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07814-3
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl Księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

WSTĘP

W 1923 roku uka­zała się jedna z naj­gło­śniej­szych po­wie­ści po­li­tycz­nych okresu mię­dzy­wo­jen­nego, Ge­ne­rał Barcz pióra Ju­liu­sza Ka­dena-Ban­drow­skiego. Au­tor, le­gio­ni­sta i od­dany zwo­len­nik Jó­zefa Pił­sud­skiego, przed­sta­wił w niej in­ter­pre­ta­cję pro­cesu for­mo­wa­nia się pol­skiej pań­stwo­wo­ści, co prawda kreu­jąc rze­czy­wi­stość li­te­racką, ale o ła­two czy­tel­nych dla ów­cze­snego od­biorcy od­nie­sie­niach do praw­dzi­wych bo­ha­te­rów i wy­da­rzeń 1918 i 1919 roku. Cen­tralną po­sta­cią był ge­ne­rał Barcz, nie­mal do­kładne od­wzo­ro­wa­nie Pił­sud­skiego, a jed­nym z waż­nych bo­ha­te­rów al­ter ego au­tora – le­gio­ni­sta i dzien­ni­karz Ra­siń­ski.

Na po­czątku li­sto­pada Ra­siń­ski tra­fia do Prze­my­śla, w któ­rym Po­lacy przy­go­to­wują się do od­bi­cia z rąk ukra­iń­skich cen­trum mia­sta, le­żą­cego na prze­ciw­le­głym, wschod­nim brzegu Sanu.

„Pierw­sze strzały od razu upo­iły Ra­siń­skiego.

Plu­tony pie­choty pol­skiej pod­bie­gały już pod most.

– Do­bra, do­bra – wrzesz­czał ktoś nie­sa­mo­wi­cie – z tyłu idzie na­sza pan­cerka!!

Istot­nie, na pa­gór­kach, wśród ru­dej fali je­sien­nego lasu, kwi­tły białe kity lo­ko­mo­tyw.

– Już idzie...

Na­gle od strony mo­stu wy­pa­dli ko­le­ja­rze z krzy­kiem w czar­nych pro­sto­ką­tach otwar­tych ust...

– Zde­rze­nie!! Zde­rze­nie!!! Na­szego pan­cer­nika wi­dzą – dy­szał ko­le­jarz. – Pusz­czają lo­ko­mo­tywy na­prze­ciw... Je­dyny tor... Zde­rze­nie... Ktoś do we­kslu!!

– Któ­ryś z pa­nów ofi­ce­rów – wy­fru­nęło jak z procy spod hełmu do­wódcy.

Rzecz po­le­gała na tym, by w chwili gdy lo­ko­mo­tywy miną most, skrę­cić je za po­mocą zwrot­nicy na ślepy tor. Ra­siń­ski ma­chi­nal­nie pod­cią­gnął spodnie i wy­sko­czył na plant.

– Po co? Po co? Kre­ty­nie – wy­rzu­cał so­bie, zbi­ja­jąc ob­casy na ka­mie­niach.

Nic na ra­zie nie sły­szał, tak po­tężne pra­że­nie ka­ra­bi­nów ma­szy­no­wych darło się z obu brze­gów.

Le­d­wie my­śli nie­które... O domu... Dla Oj­czy­zny... Żeby się tchó­rze by­czyć mo­gły...

Za sobą, przez sko­wyt szar­pią­cych się nad głową dru­tów roz­róż­niał już te­raz tę­tent szyn... Na przo­dzie jesz­cze nic... Jesz­cze nic...

Rzeka ostro za­cina, po­wie­trze pu­ste, wiel­kie niebo...

Le­piej przed sie­bie pa­trzeć – ni­sko. Do­koła zwrot­nicy... Z po­bliża jej uprzy­stęp­niać się jęły oczom Ra­siń­skiego mno­gie, po­toczne ni­co­ści tego bła­hego miej­sca. Żwir siwy, świa­tłem dnia po­mier­nie prze­sy­pany, gwóźdź za­rdze­wiały, puszka od sar­dy­nek otwarta, strzęp ga­zety z zu­peł­nie czy­tel­nym na­głów­kiem. Ka­wa­łek brud­nej ta­siemki.

Spo­częła w Ra­siń­skim ko­jąca myśl, że taki śmiet­nik pod­ręczny wszę­dzie leży, że nic bez niego nie masz.

Gdy z tam­tego brzegu wje­chały na most lo­ko­mo­tywy...

Biały jak płótno stał na szy­nach, ści­ska­jąc w mo­krych od potu dło­niach rę­ko­jeść zwrot­nicy.

Z obu stron zbli­żał się ło­skot co­raz po­tęż­niej­szy... Już z tyłu grzały od­de­chy pan­cer­nika.

Aż w huku i zgrzy­tach że­la­stwa Ra­siń­ski rzu­cił się na­przód, prze­krę­cił raz, drugi i obie ma­szyny spo­cone, sa­piące zje­chały w bok, zaś po­ciąg pan­cerny ru­szył na­przód.

– Chamy, cho­lery, chamy!!! Mój śmiet­nik!!! – krzy­czał Ra­siń­ski, gdy z po­ciągu po tam­tej stro­nie wy­bu­chły białe pur­chawy dymu, a pie­chota ru­szyła ku rzece pod czarne, gło­śną palbą trzesz­czące łuki mo­stu.

I szczę­śliwy, ni to ze wzoru ta­nich, wiecz­nych prze­zna­czeń, wy­sko­czył spo­mię­dzy tego miej­sca szyn, śmieci, nie­do­pał­ków i sar­dy­nek. Pę­dził za pie­chotą.

– Chamy, cho­lery, śmiet­nik!!! – wo­łał dumny ze swo­ich, chciwy śmierci nie­przy­ja­ciela. – Chamy, cho­lery, śmiet­nik!...

[...] Wszyst­kie roz­mowy z ofi­ce­rami utwier­dziły Bar­cza w prze­ko­na­niu, że nic się nie zmie­niło przez cały ten czas. Po­wsta­nie – en­tu­zjazm – spi­sek. Prze­brnąw­szy stepy krwa­wego en­tu­zja­zmu od Pe­ters­burga do Pod­wo­ło­czysk, ma­rzył wła­śnie o czym in­nym... O gład­kich, peł­nych chi­rur­gicz­nej pro­stoty ra­mach. Twarz mu się zsia­dła w mar­twym uśmie­chu.

– No a zresztą co sły­chać, Ra­siń­ski?

– Zresztą – krzyk­nął Ra­siń­ski we­soło, nie mo­gąc się nie po­chwa­lić tylko co prze­ży­tym epi­zo­dem... – Zresztą wszę­dzie to samo... Ra­dość – sza­lona ra­dość z od­zy­ska­nego śmiet­nika...

– Który my w sa­lon prze­mie­nimy – uśmiech­nął się Barcz, po­da­jąc rękę”[1].

ROZ­DZIAŁ 1

PO­WRÓT NA MAPĘ

Po raz pierw­szy uro­czy­ste pań­stwowe ob­chody 11 li­sto­pada jako święta upa­mięt­nia­ją­cego od­ro­dze­nie Pol­ski zor­ga­ni­zo­wano do­piero po prze­wro­cie ma­jo­wym. Na po­czątku li­sto­pada 1926 roku pre­zes Rady Mi­ni­strów Jó­zef Pił­sud­ski wy­dał okól­nik, który usta­na­wiał 11 li­sto­pada dniem wol­nym od pracy. W uza­sad­nie­niu tej de­cy­zji czy­tamy: „W dniu 11 li­sto­pada pań­stwo pol­skie ob­cho­dzić bę­dzie 8 rocz­nicę zrzu­ce­nia jarzma nie­woli i uzy­ska­nia peł­nej, fak­tycz­nej nie­za­wi­sło­ści. Data po­wyż­sza winna po­zo­stać w sta­łej pa­mięci spo­łe­czeń­stwa i utrwa­lić się w umy­słach mło­dego po­ko­le­nia, które w za­ra­niu swego ży­cia po­winno od­czu­wać do­nio­słość i uro­czy­stość tego pa­mięt­nego dnia”[1]. Osta­tecz­nie peł­nię urzę­do­wego ma­je­statu Święto Nie­pod­le­gło­ści na­brało mocą uchwały sej­mo­wej do­piero 23 kwiet­nia 1937 roku.

De­cy­zja Pił­sud­skiego o uczy­nie­niu 11 li­sto­pada naj­waż­niej­szym świę­tem pań­stwo­wym wy­ni­kała z dwóch prze­sła­nek. Pierw­szą była chęć osta­tecz­nego roz­strzy­gnię­cia spo­rów o to, które z ko­lej­nych wy­da­rzeń je­sieni 1918 roku miało dla po­wsta­nia nie­pod­le­głej Pol­ski prze­ło­mowe zna­cze­nie. W grę mo­gło wcho­dzić wiele dni, po­cząw­szy od 28 paź­dzier­nika, kiedy to w Kra­ko­wie po­wo­łano do ży­cia Pol­ską Ko­mi­sję Li­kwi­da­cyjną (z for­malną sie­dzibą we Lwo­wie), która 31 paź­dzier­nika ogło­siła prze­ję­cie pełni wła­dzy nad Ga­li­cją – by­łym już za­bo­rem au­striac­kim. 7 li­sto­pada pod kie­row­nic­twem Igna­cego Da­szyń­skiego ufor­mo­wał się i wy­dał swój ma­ni­fest Tym­cza­sowy Rząd Lu­dowy Re­pu­bliki Pol­skiej. Z ko­lei 10 li­sto­pada szef nie­miec­kich władz oku­pa­cyj­nych Kró­le­stwa Pol­skiego, ge­ne­rał Hans Har­twig von Be­se­ler, prze­ka­zał peł­nię swej wła­dzy Ra­dzie Re­gen­cyj­nej Kró­le­stwa Pol­skiego. I to wła­śnie z rąk Rady Re­gen­cyj­nej 11 li­sto­pada Jó­zef Pił­sud­ski otrzy­mał do­wódz­two nad si­łami zbroj­nymi Kró­le­stwa Pol­skiego.

Jó­zef Pił­sud­ski (1867–1935) uro­dził się w po­ło­żo­nym kil­ka­dzie­siąt ki­lo­me­trów na pół­nocny wschód od Wilna Zu­ło­wie, w osia­dłej tam od da­wien dawna ro­dzi­nie zie­miań­skiej. Stu­dio­wał me­dy­cynę, ale tre­ścią jego ży­cia oka­zała się po­li­tyka. W 1887 roku zo­stał ska­zany na kil­ku­let­nie ze­sła­nie w związku z udzia­łem w przy­go­to­wa­niach do za­ma­chu na cara Alek­san­dra III. Po po­wro­cie przy­stą­pił do two­rzą­cego się wła­śnie nie­pod­le­gło­ścio­wego nurtu pol­skiego ru­chu so­cja­li­stycz­nego i po 1914 roku był jed­nym z jego naj­waż­niej­szych przy­wód­ców. W okre­sie re­wo­lu­cji 1905 roku na czele Or­ga­ni­za­cji Bo­jo­wej Pol­skiej Par­tii So­cja­li­stycz­nej pod­jął próbę za­ini­cjo­wa­nia zrywu po­wstań­czego. W ob­li­czu jej nie­po­wo­dze­nia roz­po­czął w 1908 roku przy­go­to­wa­nia kadr przy­szłej ar­mii pol­skiej, jaka miała po­wstać pod­czas spo­dzie­wa­nego wiel­kiego kon­fliktu mię­dzy­na­ro­do­wego. Rok 1914 po­twier­dził ra­chuby Pił­sud­skiego. Szko­leni przez kilka lat w ra­mach Związku Walki Czyn­nej i Strzelca ochot­nicy we­szli w skład Pierw­szej Kom­pa­nii Ka­dro­wej, a na­stęp­nie Pierw­szej Bry­gady Le­gio­nów Pol­skich. Wy­cho­dząc z za­ło­że­nia, że głów­nym prze­ciw­ni­kiem nie­pod­le­gło­ści Pol­ski po­zo­staje Ro­sja, w pierw­szych la­tach wojny Pił­sud­ski współ­pra­co­wał z Au­stro-Wę­grami i Niem­cami. Rów­no­le­gle od 1914 roku two­rzył też jed­nak kon­spi­ra­cję stricte nie­pod­le­gło­ściową w po­staci Pol­skiej Or­ga­ni­za­cji Woj­sko­wej oraz bu­do­wał za­ple­cze po­li­tyczne. W 1917 roku, uznaw­szy, że szanse państw cen­tral­nych na zwy­cię­stwo ma­leją i to ra­czej An­glia i Fran­cja będą de­cy­do­wać o kształ­cie po­wo­jen­nej Eu­ropy, ze­rwał współ­pracę z Niem­cami. Uwię­zie­nie ko­men­danta Pierw­szej Bry­gady w efek­cie kry­zysu przy­się­go­wego (od­mowy zło­że­nia przy­sięgi na wier­ność ce­sa­rzom Nie­miec i Au­strii przez żoł­nie­rzy Le­gio­nów Pol­skich) w lipcu 1917 roku nie po­wstrzy­mało ak­tyw­no­ści jego współ­pra­cow­ni­ków. W la­tach 1917–1918 szybko roz­wi­jała się POW, a uzna­jące przy­wódz­two po­li­tyczne Pił­sud­skiego ugru­po­wa­nia le­wicy i cen­trum zdo­by­wały sze­ro­kie po­par­cie spo­łeczne. W oczach pra­wicy, zwłasz­cza spra­wu­ją­cej rządy w Kró­le­stwie Pol­skim, Pił­sud­ski ja­wił się jako po­li­tyk ma­jący duży au­to­ry­tet wśród mas lu­do­wych, a jed­no­cze­śnie re­pre­zen­tant po­stawy pań­stwo­wo­twór­czej i od­po­wie­dzial­nej, co wy­ka­zał w la­tach 1914–1917. Prze­ko­na­nie, że jest zdolny do po­kie­ro­wa­nia bie­giem spraw pań­stwo­wych oraz po­wstrzy­ma­nia ra­dy­ka­li­za­cji na­stro­jów spo­łecz­nych, zde­cy­do­wało o tym, że Rada Re­gen­cyjna wła­śnie w jego ręce po­sta­no­wiła zło­żyć losy kraju. Pił­sud­ski nie za­wiódł po­kła­da­nych w nim na­dziei. Oka­zał się bar­dzo spraw­nym or­ga­ni­za­to­rem prac nad bu­dową no­wego pań­stwa i jego sił zbroj­nych, a jed­no­cze­śnie zdo­łał spra­wić, że nie­unik­nione kon­flikty spo­łeczne i po­li­tyczne nie osią­gnęły na­tę­że­nia za­gra­ża­ją­cego sta­bil­no­ści ładu pań­stwo­wego.

Trzeba jed­nak pa­mię­tać, że peł­nię wła­dzy cy­wil­nej Pił­sud­ski uzy­skał do­piero 14 li­sto­pada, także z rąk re­gen­tów, któ­rzy za­de­kla­ro­wali: „Kie­ru­jąc się do­brem Oj­czy­zny, po­sta­na­wiamy Radę Re­gen­cyjną roz­wią­zać, a od tej chwili obo­wiązki na­sze i od­po­wie­dzial­ność wzglę­dem na­rodu pol­skiego w Twoje ręce, Pa­nie Na­czelny Do­wódco, skła­damy do prze­ka­za­nia Rzą­dowi Pol­skiemu”[2]. Tego też dnia Jó­zef Pił­sud­ski po­wie­rzył mi­sję two­rze­nia rządu Igna­cemu Da­szyń­skiemu, a 18 li­sto­pada de­sy­gno­wał no­wego pre­miera w oso­bie Ję­drzeja Mo­ra­czew­skiego. Ostat­nią datą, która z po­wo­dze­niem mo­gła sta­no­wić sym­bo­liczny mo­ment od­ro­dze­nia pań­stwo­wo­ści, był 22 li­sto­pada, kiedy świa­tło dzienne uj­rzał de­kret o naj­wyż­szej wła­dzy re­pre­zen­ta­cyj­nej Re­pu­bliki Pol­skiej. Prze­wi­dy­wał on sta­no­wi­sko tym­cza­so­wego na­czel­nika pań­stwa, który w cha­rak­te­rze głowy pań­stwa miał wraz z rzą­dem przy­go­to­wać i prze­pro­wa­dzić wy­bory do Sejmu Usta­wo­daw­czego.

Każde z wy­mie­nio­nych wy­da­rzeń paź­dzier­ni­ko­wych i li­sto­pa­do­wych było ważne, ale żadne z nich nie miało jed­no­znacz­nie więk­szej roli od po­zo­sta­łych. Co więc za­de­cy­do­wało o wy­bo­rze 11 li­sto­pada? Wy­daje się, że wy­da­rze­nie, do któ­rego do­szło poza kra­jem, a mia­no­wi­cie tego wła­śnie dnia pod­pi­sane zo­stało za­wie­sze­nie broni na ostat­nim fron­cie pierw­szej wojny świa­to­wej. Za­koń­cze­nie dzia­łań wo­jen­nych czy­niło ów dzień uro­czy­stym także w wy­mia­rze mię­dzy­na­ro­do­wym i po­zwo­liło ła­twiej za­ak­cep­to­wać jego świą­teczny cha­rak­ter licz­nej gru­pie tych, któ­rzy nie uwa­żali, że Jó­zef Pił­sud­ski i jego dzia­łal­ność miały szcze­gólne zna­cze­nie dla od­bu­dowy Nie­pod­le­głej. Dla znacz­nej czę­ści pol­skiej opi­nii pu­blicz­nej rze­czy­wi­stym wskrze­si­cie­lem Pol­ski był Ro­man Dmow­ski.

Ro­man Dmow­ski (1864–1939) uro­dził się w War­sza­wie, tam spę­dził dzie­ciń­stwo i mło­dość. Jako uczeń i stu­dent ro­syj­skiego Uni­wer­sy­tetu War­szaw­skiego uczest­ni­czył w kon­spi­ra­cji pa­trio­tycz­nej. Po­cząt­kowo po­zo­sta­wał w kręgu ro­man­tycz­nych tra­dy­cji po­wstań­czych, jed­nak nie­po­wo­dze­nie, ja­kim za­koń­czyły się war­szaw­skie ob­chody stu­le­cia wy­bu­chu po­wsta­nia ko­ściusz­kow­skiego, ra­dy­kal­nie zmie­niło jego po­glądy. Wy­pra­co­wał „Pro­gram Wszech­pol­ski”, który za­kła­dał za­an­ga­żo­wa­nie w pracę na­ro­dową wszyst­kich grup spo­łecz­nych, od ary­sto­kra­cji po ro­bot­ni­ków rol­nych, przy czym praca na­ro­dowa miała być pro­wa­dzona jed­no­cze­śnie we wszyst­kich pań­stwach za­bor­czych. Nie re­zy­gnu­jąc z nie­pod­le­gło­ści jako celu osta­tecz­nego, kładł na­cisk na pracę or­ga­niczną, słu­żącą wzmoc­nie­niu po­ten­cjału na­ro­do­wego oraz pod­no­szącą po­ziom uświa­do­mie­nia na­ro­do­wego mas lu­do­wych. Dą­żył do wy­ko­rzy­sty­wa­nia le­gal­nych dzia­łań, łącz­nie z uczest­nic­twem w ofi­cjal­nym ży­ciu po­li­tycz­nym Ro­sji car­skiej, ale nie uni­kał kon­spi­ra­cji. Ko­or­dy­na­to­rem po­li­tyki swego obozu po­li­tycz­nego uczy­nił tajną Ligę Na­ro­dową, do któ­rej za­pra­szał nie tylko po­li­ty­ków, lecz także dzia­ła­czy spo­łecz­nych ze wszyst­kich ziem pol­skich. Za po­śred­nic­twem LN kie­ro­wał mię­dzy in­nymi Tajną Or­ga­ni­za­cją Na­uczy­ciel­ską oraz wy­da­wa­niem i kol­por­ta­żem trój­za­bo­ro­wego pi­sma dla ludu „Po­lak”. W opu­bli­ko­wa­nej w 1903 roku książce My­śli no­wo­cze­snego Po­laka stwo­rzył pod­bu­dowę ide­ową swego ru­chu, która może być uznana za pol­ski wa­riant świę­cą­cego triumfy w ca­łej Eu­ro­pie no­wo­cze­snego na­cjo­na­li­zmu. W ciągu po­nad trzy­dzie­stu lat ak­tyw­no­ści po­li­tycz­nej Dmow­ski stwo­rzył silny ruch po­li­tyczny, zrze­sza­jący przed­sta­wi­cieli wszyst­kich grup spo­łecz­nych w trzech za­bo­rach i ma­jący po­par­cie więk­szo­ści pol­skiej opi­nii pu­blicz­nej. Jego spo­iwem był na­cjo­na­lizm, który in­te­gro­wał lu­dzi wi­zją nie­pod­le­gło­ści i so­li­dar­nej wspól­noty na­ro­do­wej, ale też we­zwa­niami do ak­tyw­nej obrony przed wro­gami ze­wnętrz­nymi i we­wnętrz­nymi: Niem­cami, wszel­kiego ro­dzaju re­wo­lu­cjo­ni­stami oraz Ży­dami.

W la­tach 1905–1908 Dmow­ski wy­pra­co­wał nową stra­te­gię geo­po­li­tyczną, któ­rej fun­da­men­tem było uzna­nie Nie­miec za śmier­telne za­gro­że­nie dla toż­sa­mo­ści na­ro­do­wej Po­la­ków. W tej optyce Ro­sja sta­wała się mi­mo­wol­nym obrońcą pol­skich in­te­re­sów na­ro­do­wych. Dla­tego też po wy­bu­chu pierw­szej wojny świa­to­wej na­wo­ły­wał Po­la­ków do lo­jal­no­ści wo­bec ca­ratu. Do­piero re­wo­lu­cja 1917 roku i po­grą­że­nie się Ro­sji w woj­nie do­mo­wej spra­wiły, że jego głów­nym ce­lem stało się uzy­ska­nie wspar­cia dla idei nie­pod­le­głej Pol­ski ze strony przy­wód­ców en­tenty. Z per­spek­tywy Dmow­skiego i jego zwo­len­ni­ków o wiele więk­sze od dzia­łań pił­sud­czy­ków zna­cze­nie dla od­bu­dowy Rze­czy­po­spo­li­tej miało po­zy­tywne na­sta­wie­nie do sprawy pol­skiej pre­zy­denta Sta­nów Zjed­no­czo­nych, przy­wód­ców fran­cu­skich i bry­tyj­skich oraz za­chod­niej opi­nii pu­blicz­nej. W li­sto­pa­dzie 1918 roku Ro­man Dmow­ski prze­by­wał w Pa­ryżu, co wo­bec szyb­kiego po­ja­wie­nia się Jó­zefa Pił­sud­skiego w War­sza­wie wy­eli­mi­no­wało go z roz­grywki o ob­ję­cie przy­wódz­twa nad kra­jem. Nie we­zwał też swo­ich zwo­len­ni­ków do otwar­tej kon­fron­ta­cji z le­wicą po­wo­łaną do wła­dzy przez na­czel­nika pań­stwa. Zde­cy­do­wał się na kom­pro­mis w po­staci rządu Igna­cego Jana Pa­de­rew­skiego oraz prawa do re­pre­zen­to­wa­nia Pol­ski w cza­sie kon­fe­ren­cji po­ko­jo­wej w Pa­ryżu.

Nie ulega zresztą wąt­pli­wo­ści, że wła­śnie de­cy­zje po­li­tyczne mo­carstw, ujęte mię­dzy in­nymi w prze­mó­wie­niu pre­miera Wiel­kiej Bry­ta­nii Lloyda Geo­rge’a z 5 stycz­nia i w orę­dziu pre­zy­denta USA Tho­masa Wo­odrowa Wil­sona z 8 stycz­nia 1918 roku, miały klu­czowe zna­cze­nie dla po­wrotu Pol­ski na mapę Eu­ropy. Nie było więc przy­pad­kiem, że aż do prze­wrotu ma­jo­wego li­sto­pa­dowe dni, ow­szem, pa­mię­tano, ale ra­czej jako mo­ment za­koń­cze­nia Wiel­kiej Wojny i ko­lejny etap skom­pli­ko­wa­nego pro­cesu od­bu­dowy pań­stwo­wo­ści. Za naj­waż­niej­sze święto pań­stwowe uzna­wano wów­czas, po­dob­nie jak przed 1914 ro­kiem, rocz­nicę uchwa­le­nia Kon­sty­tu­cji 3 maja i sta­rano się jej ob­cho­dom za­pew­nić od­po­wied­nią rangę. Już w czerwcu 1919 roku Sejm Usta­wo­daw­czy pod­jął sto­sowną uchwałę w tej kwe­stii. I tak do­cho­dzimy do dru­giej prze­słanki wpro­wa­dze­nia dnia 11 li­sto­pada do pań­stwo­wego ka­len­da­rza pa­trio­tycz­nego nie­mal na­tych­miast po prze­wro­cie ma­jo­wym. Nie­ważne, który z li­sto­pa­do­wych dni uznano by za naj­waż­niej­szy, ła­two było wy­kre­ować Jó­zefa Pił­sud­skiego na cen­tralną po­stać świę­to­wa­nej w ta­kiej for­mule rocz­nicy od­ro­dze­nia pań­stwa. Nie­za­leż­nie bo­wiem od rze­czy­wi­stej roli w pro­ce­sie od­zy­ski­wa­nia przez Pol­skę nie­pod­le­gło­ści to on zna­lazł się w li­sto­pa­dzie 1918 roku w War­sza­wie, ob­jął funk­cję na­czel­nika pań­stwa, nad­zo­ro­wał prace pierw­szych rzą­dów i bez­po­śred­nio kie­ro­wał spra­wami two­rze­nia sił zbroj­nych.

Od li­sto­pada 1926 roku cały apa­rat pań­stwowy, znaj­du­jący się w rę­kach sa­na­cji, z peł­nym od­da­niem an­ga­żo­wał się w or­ga­ni­za­cję ob­cho­dów 11 li­sto­pada. Nie było in­sty­tu­cji pań­stwo­wej, która nie uczest­ni­czy­łaby w przy­go­to­wy­wa­niu uro­czy­sto­ści. Jed­nostki woj­skowe or­ga­ni­zo­wały prze­mar­sze i pa­rady, ucznio­wie szkół wszyst­kich szcze­bli brali udział w uro­czy­stych na­bo­żeń­stwach i aka­de­miach. Pol­skie Ra­dio przez kilka dni nada­wało pod­nio­słą mu­zykę i ma­te­riały sła­wiące czyn le­gio­nowy oraz do­ko­na­nia Ziuka, Ko­men­danta, Wskrze­si­ciela Pań­stwa, Na­czel­nika i Pierw­szego Mar­szałka Pol­ski w jed­nej oso­bie. 11 li­sto­pada był jed­nym z naj­waż­niej­szych in­stru­men­tów tak zwa­nego wy­cho­wa­nia pań­stwo­wego i szkoły pa­trio­ty­zmu, ale też po­li­tyki hi­sto­rycz­nej obozu sa­na­cyj­nego.

Z per­spek­tywy ob­cho­dzo­nej nie­dawno set­nej rocz­nicy od­zy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści trzeba stwier­dzić, że kiedy po­li­tyczny wy­miar sporu o udział po­szcze­gól­nych obo­zów po­li­tycz­nych i ich przy­wód­ców w od­ro­dze­niu Rze­czy­po­spo­li­tej stra­cił swą ak­tu­al­ność, zwłasz­cza w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej, 11 li­sto­pada stał się na pe­wien czas świę­tem ogól­no­na­ro­do­wym. Sta­rali się temu prze­ciw­dzia­łać ko­mu­ni­ści. Już w 1945 roku po­wolna ko­mu­ni­stom Kra­jowa Rada Na­ro­dowa znio­sła święto li­sto­pa­dowe i pro­kla­mo­wała ob­chody Na­ro­do­wego Święta Od­ro­dze­nia Pol­ski na cześć ogło­szo­nego 22 lipca 1944 roku ma­ni­fe­stu Pol­skiego Ko­mi­tetu Wy­zwo­le­nia Na­ro­do­wego, który uzna­wano za akt za­ło­ży­ciel­ski Pol­ski Lu­do­wej. Nie zmie­niło to faktu, że pol­ska emi­gra­cja po­li­tyczna oraz an­ty­ko­mu­ni­styczna część opi­nii pu­blicz­nej w Pol­sce na­dal ce­le­bro­wały 11 li­sto­pada. Od po­łowy lat sie­dem­dzie­sią­tych opo­zy­cja de­mo­kra­tyczna or­ga­ni­zo­wała w kraju pu­bliczne ob­chody Święta Nie­pod­le­gło­ści. Uczest­nicy „nie­le­gal­nych zgro­ma­dzeń” byli pod­da­wani re­pre­sjom i szy­ka­nom, aż do wy­rzu­ce­nia z pracy czy po­zba­wie­nia wol­no­ści włącz­nie.

Przy­wró­ce­nie święta pań­stwo­wego 11 li­sto­pada przez Trze­cią Rzecz­po­spo­litą ogół spo­łe­czeń­stwa przy­jął jako je­den z sym­boli po­wrotu do nor­mal­no­ści. Nie­ba­wem chi­chot hi­sto­rii spra­wił jed­nak, że owo święto znów stało się źró­dłem go­rą­cych spo­rów. Or­ga­ni­zo­wane 11 li­sto­pada w War­sza­wie przez Sto­wa­rzy­sze­nie Marsz Nie­pod­le­gło­ści ma­ni­fe­sta­cje są oka­zją do pre­zen­to­wa­nia w prze­strzeni pu­blicz­nej ha­seł, po­glą­dów i za­cho­wań kse­no­fo­bicz­nych, szo­wi­ni­stycz­nych i ra­si­stow­skich. Wy­wo­łuje to sprze­ciw i pro­te­sty śro­do­wisk li­be­ral­nych, de­mo­kra­tycz­nych i le­wi­co­wych. Święto Nie­pod­le­gło­ści po­now­nie ra­czej utrwala i po­głę­bia ist­nie­jące w spo­łe­czeń­stwie pol­skim po­działy, niż in­te­gruje.

Z per­spek­tywy z górą stu lat oraz do­świad­czeń dzie­jo­wych XX i XIX wieku jest oczy­wi­ste, że wy­da­rze­nie ta­kiej rangi jak utwo­rze­nie w środku Eu­ropy du­żego pań­stwa li­czą­cego 388 ty­sięcy ki­lo­me­trów kwa­dra­to­wych i po­nad 27 mi­lio­nów miesz­kań­ców nie mo­gło być efek­tem czynu i woli jed­no­stek, choćby naj­wy­bit­niej­szych. Po­wyż­sza uwaga nie ozna­cza w żad­nym ra­zie próby od­bie­ra­nia ogrom­nych za­sług w dziele od­bu­dowy pań­stwo­wo­ści pol­skiej Pił­sud­skiemu, Dmow­skiemu, Pa­de­rew­skiemu, Wi­to­sowi, Da­szyń­skiemu i wielu in­nym po­li­ty­kom, dzia­ła­czom oraz fa­chow­com z róż­nych dzie­dzin. Jed­nakże po­dob­nie jak nie­zwy­kły ta­lent Adama Ma­ły­sza po­trze­bo­wał ca­łego sztabu ano­ni­mo­wych czę­sto pra­cow­ni­ków, tak zdol­no­ści przy­wód­cze i or­ga­ni­za­cyjne Pił­sud­skiego czy sku­tecz­ność po­li­tyczna Dmow­skiego mo­gły przy­nieść efekty je­dy­nie dzięki po­ten­cja­łowi two­rzo­nemu przez całą pol­ską wspól­notę po­li­tyczną.

11 li­sto­pada 1926 roku Jó­zef Pił­sud­ski wy­gło­sił przez ra­dio prze­mó­wie­nie upa­mięt­nia­jące rocz­nicę od­zy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści. Mó­wił wów­czas: „Razu pew­nego zo­ba­czy­łem gro­madkę dzieci, schy­loną i skur­czoną nad ja­kimś przed­mio­tem. Pa­trzy­łem zdu­miony, co na brud­nym, śmiet­ni­stym po­dwó­rzu one wi­dzieć mo­gły, i doj­rza­łem małą żabkę. Żabka, w bło­cie uty­tłana, za­bru­dzona, w pia­chu wy­wa­lana, ska­kała nie­zgrab­nie na dłu­gich no­gach i wy­łu­pia­stymi oczkami ły­skała na dzieci. Za­py­ta­łem dzie­ciaka – na co wy tu pa­trzy­cie? Na to mi je­den chło­pak od­po­wie­dział, że prze­cież była taka żabka na świe­cie, co – on sam o tym czy­tał – na śmiet­ni­sku ska­kała, a na­gle przez czary i dziwy wy­je­chała zło­ci­sta ka­reta – ogromna ka­reta, w sześć ru­ma­ków wiel­kich za­przę­żona. [...] Pa­nie pu­dła z ka­rety wyj­mują i, o czary! i, o dziwy! – z żabki robi się na­gle cud dzie­wica, cud dziew­czyna – o prze­pięk­nych oczach i liczku! [...] Żabę brudną, na dziew­czynę cudną przez czary zmie­nioną, wsa­dzają do ka­rety i je­dzie ona na białe, na wiel­kie pa­łace i sale. W pa­ła­cach i sa­lach po­sadzki świecą jak lu­stra, i w lu­strze ta­kim dziew­czyna cud­nej swej pięk­no­ści się przy­gląda, a złe dziew­częta, z za­zdro­ści zżół­kłe, gwa­rzą i szepcą o niej, jako o złej i prze­wrot­nej dzie­wuszce. A pa­nie złe i ma­co­chy złe rze­czy do ucha so­bie szepcą. Są więc czary i dziwy, kiedy dziew­czę jest szczę­śliwe. Po­wia­dają, że ba­jek na świe­cie nie ma!...

Tak mi chło­pak mó­wił i cze­kał, żeby z żabki cud dzie­wica wy­sko­czyła i ka­roca na śmiet­ni­sko zje­chała. Sam nie wiem, czy to bajki praw­dziwe, ale że są czary i dziwy, kiedy ktoś jest bar­dzo szczę­śliwy, to jest prawdą. To ja sam na wła­sne uszy sły­sza­łem, na wła­sne oczy wi­dzia­łem, wła­snymi pal­cami do­ty­ka­łem ta­kich cza­rów i dzi­wów, że do­prawdy aż opo­wia­dać strach. [...] Był kie­dyś li­sto­pa­dowy dzień, ja­sny, kie­dyś rocz­ków nie­wiele, a działy się wtedy czary i działy się dziwy...”[3].

Przy­to­czone słowa po­winny sta­no­wić obo­wiąz­kowy przed­miot po­głę­bio­nej re­flek­sji dla wszyst­kich, któ­rzy po­dej­mują roz­wa­ża­nia nad splo­tem pro­ce­sów i oko­licz­no­ści pro­wa­dzą­cych do od­ro­dze­nia się pań­stwa pol­skiego. Wy­da­rze­nie to, nie­za­leż­nie od prze­sła­nek i uwa­run­ko­wań da­ją­cych się okre­ślić i opi­sać me­todą na­ukową, po­zo­staje fak­tem wy­my­ka­ją­cym się ja­kiej­kol­wiek spój­nej, zwar­tej i za­mknię­tej in­ter­pre­ta­cji. Co jed­nak nie zwal­nia hi­sto­ry­ków od próby po­rząd­ko­wa­nia ko­smosu zda­rzeń, przy­pad­ków, cza­rów i dzi­wów.

Po­dob­nie jak o upadku Rze­czy­po­spo­li­tej szla­chec­kiej de­cy­do­wały na równi we­wnętrzne, roz­wi­ja­jące się przez po­ko­le­nia pro­cesy roz­kła­dowe oraz czyn­niki ze­wnętrzne w po­staci trwa­ją­cego przez dzie­się­cio­le­cia wzro­stu po­tęgi agre­syw­nych są­sia­dów, tak na od­ro­dze­nie Pol­ski zło­żyło się wiele roz­ma­itych prze­sła­nek. Dają się one po­dzie­lić na dwie główne grupy, jak się wy­daje, rów­nie istotne. P i e r w s z a  t o  p r z e s ł a n k i  w e w n ę t r z n e. W 1918 roku oka­za­li­śmy się jako wspól­nota po­li­tyczna zde­ter­mi­no­wani do walki o od­zy­ska­nie nie­pod­le­głego bytu i jego utrwa­le­nie za cenę krwi i naj­więk­szych wy­rze­czeń ma­te­rial­nych, a także, co nie mniej istotne, kom­pe­tentni do zbu­do­wa­nia pań­stwa na so­lid­nych pod­sta­wach. D r u g a  t o  p r z e s ł a n k i  z e w n ę t r z n e. Na­rody, na­wet licz­niej­sze od pol­skiego i także zdolne do sa­mo­dziel­nego bytu, przez wiele dzie­się­cio­leci były po­zba­wione, a nie­kiedy są na­dal, moż­li­wo­ści re­ali­za­cji swych am­bi­cji, przede wszyst­kim za sprawą braku ak­cep­ta­cji na fo­rum mię­dzy­na­ro­do­wym. Nie­zwy­kle ko­rzystny z punktu wi­dze­nia pol­skich in­te­re­sów układ wy­da­rzeń w okre­sie pierw­szej wojny świa­to­wej zła­mał po­tęgę wszyst­kich trzech za­bor­ców i otwo­rzył bramy do stwo­rze­nia zu­peł­nie no­wej mapy po­li­tycz­nej Eu­ropy Środ­kowo-Wschod­niej. Jed­no­cze­śnie idea po­wrotu Pol­ski na ową mapę zy­skała ak­cep­ta­cję mo­carstw de­cy­du­ją­cych o kon­ste­la­cji po­li­tycz­nej Eu­ropy po woj­nie.

Rola nie­pod­le­gło­ścio­wego czynu zbroj­nego dla od­zy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści była i jest pod­kre­ślana nie­prze­rwa­nie na wszyst­kich płasz­czy­znach ko­mu­ni­ka­cji spo­łecz­nej. Bo też nie bu­dzi wąt­pli­wo­ści fakt, że bez Le­gio­nów, pol­skich for­ma­cji zbroj­nych na wscho­dzie, Błę­kit­nej Ar­mii ge­ne­rała Jó­zefa Hal­lera czy Pol­skiej Or­ga­ni­za­cji Woj­sko­wej nie­po­rów­na­nie mniej do­bit­nie wy­brzmie­wa­łyby pol­skie ar­gu­menty za nie­pod­le­gło­ścią, a poza tym bra­ko­wa­łoby kuźni kadr dla przy­szłej ar­mii i kan­dy­da­tów do służby nie­pod­le­głej już Rze­czy­po­spo­li­tej.

Przy­ję­cie w Po­sel­stwie RP w Ka­irze z oka­zji Święta Nie­pod­le­gło­ści (1933).

Nie można jed­nak lek­ce­wa­żyć trwa­ją­cej przez całą wojnę pracy u pod­staw. Już przed wielu laty Ja­nusz Pa­jew­ski pod­kre­ślał ogromną rolę, jaką w pro­ce­sie od­bu­dowy pań­stwa pol­skiego ode­grały dzia­ła­nia pro­wa­dzone w ra­mach Kró­le­stwa Pol­skiego, igno­ro­wane czę­sto przez ów­cze­snych, ale też wielu póź­niej­szych pu­bli­cy­stów i hi­sto­ry­ków[4]. Kró­le­stwo Pol­skie po­wo­łano do ży­cia nie z sym­pa­tii do Po­la­ków, ale w ocze­ki­wa­niu na ich wdzięcz­ność i ak­tywne wspar­cie wy­siłku wo­jen­nego państw cen­tral­nych. Na mocy Aktu 5 li­sto­pada 1916 roku, wy­da­nego przez ce­sa­rzy Nie­miec i Au­strii, utwo­rzono za­leżny od „do­bro­czyń­ców”, ale jed­nak od­rębny byt pań­stwowy. Osta­tecz­nie za­borcy wiele na tym po­su­nię­ciu nie zy­skali. Po­lacy nie ru­szyli tłum­nie do woj­sko­wych for­ma­cji ochot­ni­czych ani też nie za­częli do­bro­wol­nie pra­co­wać na rzecz go­spo­darki wo­jen­nej czwór­przy­mie­rza. Za to skon­cen­tro­wali się na wy­ko­rzy­sta­niu zwięk­szo­nych moż­li­wo­ści dzia­ła­nia na rzecz roz­woju po­ten­cjału na­ro­do­wego. Od końca 1916 roku roz­po­częła się bu­dowa sys­temu praw­nego no­wego pań­stwa, pol­skiego apa­ratu ad­mi­ni­stra­cyj­nego, są­dow­nic­twa, sys­temu oświaty etc. Za­częto pro­wa­dzić po­li­tykę spo­łeczną i kul­tu­ralną uwzględ­nia­jącą pol­skie in­te­resy na­ro­dowe. Nie­zwy­kle waż­nym aspek­tem dzia­łań pro­wa­dzo­nych przez pol­skie wła­dze Kró­le­stwa Pol­skiego były sze­roko za­kro­jone prace nad przy­go­to­wy­wa­niem roz­wią­zań na przy­szłość – czas po za­koń­cze­niu wojny. Do­ty­czyło to za­równo pro­jek­tów roz­wią­zań praw­nych, jak i for­mo­wa­nia kadr pań­stwo­wych. Pro­fe­sor Wi­told Ka­mie­niecki, za­stępca dy­rek­tora De­par­ta­mentu Spraw Po­li­tycz­nych Tym­cza­so­wej Rady Stanu Kró­le­stwa Pol­skiego, wspo­mi­nał: „O wła­ści­wej po­li­tyce za­gra­nicz­nej w ów­cze­snych wa­run­kach wo­jen­nych pod­czas oku­pa­cji nie mo­gło być oczy­wi­ście mowy, ale two­rzy­li­śmy ka­dry przy­szłego Mi­ni­ster­stwa Spraw Za­gra­nicz­nych, przy­szłych pla­có­wek dy­plo­ma­tycz­nych, szko­li­li­śmy przy­szłych kon­su­lów, ła­go­dzi­li­śmy an­ta­go­ni­zmy par­tyjne, roz­ta­cza­li­śmy opiekę nad jeń­cami i uchodź­cami”[5]. Przy­kła­dem ty­ta­nicz­nej pracy o fun­da­men­tal­nym dla przy­szło­ści zna­cze­niu, a jed­no­cze­śnie świa­dec­twem po­ten­cjału tkwią­cego w pol­skich eli­tach na­ro­do­wych może być do­ro­bek De­par­ta­mentu Wy­znań Re­li­gij­nych i Oświe­ce­nia Pu­blicz­nego Rady Stanu, zwłasz­cza w od­nie­sie­niu do upo­wszech­nie­nia oświaty i szkol­nic­twa ele­men­tar­nego. La­tem i je­sie­nią 1918 roku na ca­łym te­re­nie Kró­le­stwa Pol­skiego pra­wie wszyst­kie dzie­dziny ży­cia pu­blicz­nego (z istot­nymi wy­jąt­kami, na przy­kład go­spo­darki żyw­no­ścio­wej za­rzą­dza­nej przez wła­dze oku­pa­cyjne) znaj­do­wały się w ge­stii apa­ratu pań­stwo­wego po­zo­sta­ją­cego w rę­kach Po­la­ków.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

ŹRÓ­DŁA ILU­STRA­CJI

Na­ro­dowe Ar­chi­wum Cy­frowe: s. 18.

PRZY­PISY

WSTĘP

[1] Ju­liusz Ka­den-Ban­drow­ski, Ge­ne­rał Barcz, Wro­cław 1984, s. 45–50.

ROZ­DZIAŁ 1. PO­WRÓT NA MAPĘ

[1]Dzień 11 li­sto­pada świę­tem pań­stwo­wym, „Ilu­stro­wany Ku­ryer Co­dzienny” 1926, nr 309 z 10 li­sto­pada, s. 10.
[2] „Mo­ni­tor Pol­ski” 1918, nr 203.
[3] Jó­zef Pił­sud­ski, prze­mó­wie­nie przez ra­dio w ósmą rocz­nicę od­zy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści, [w:] tenże, Pi­sma zbio­rowe, t. 9, War­szawa 1937, s. 49–50.
[4] Zob. Ja­nusz Pa­jew­ski, Od­bu­dowa pań­stwa pol­skiego 1914–1918, War­szawa 1978.
[5] Tamże, s. 140–141.