68,00 zł
Na początku drugiej dekady lipca 1933 roku w Warszawie, zapewne w jakimś ustronnym miejscu, odbyło się tajne spotkanie polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka z Karolem Radkiem, polskim Żydem i działaczem bolszewickim, wysłannikiem sowieckiej kompartii. Beck w imieniu marszałka Józefa Piłsudskiego miał zaproponować Sowietom... sojusz przeciwko Niemcom, którymi od stycznia rządził agresywny nacjonalista Adolf Hitler. Było to wprost niewyobrażalne, wszak od czasów wojny polsko-bolszewickiej z lat 1919-1920 relacje między oboma krajami były złe. Jak to się stało, że Piłsudski próbował po cichu dogadać się ze Stalinem, dlaczego ów plan się nie powiódł i zakończył tylko paktem o nieagresji z 25 lipca 1932 roku, a także jak doszło do unormowania stosunków Polski z Trzecią Rzeszą w styczniu 1934 roku – pokazuje dr Krzysztof Rak, historyk, autor bardzo dobrze przyjętej w 2019 roku książki „Polska - niespełniony sojusznik Hitlera”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 1342
Wstęp
Minister Józef Beck starannie przygotowywał się do tego spotkania. W imieniu marszałka miał zaproponować wysłannikowi Józefa Stalina sojusz militarny, będący zwieńczeniem koronko-wej gry, jaką od kilku miesięcy Piłsudski prowadził z sowieckim dyktatorem.
Rozmówcą ministra był niewysoki, łysiejący mężczyzna, który sprawiał niechlujne wrażenie. Wpatrywał się w Becka czarnymi, błyszczącymi oczami, które wyrażały jego dwie podstawowe cechy: niepozbawioną humoru złośliwość i piekielną inteligencję. Tym razem Karol Radek siedział cicho i starał się zapamiętać każde słowo, aby dokładnie przekazać je gospodarzowi Kremla.
Beck, który miał zwyczaj wyrażania się mętnie i dwuznacznie, tym razem mówił tak, aby nie powstały wątpliwości co do intencji marszałka. Najpierw przedstawił ocenę sytuacji międzynarodowej. Twierdził, że Niemcy chcą, by Polacy poszli wraz z nimi na wojnę przeciwko Sowietom. Piłsudski przeniknął jednak prawdziwe intencje Hitlera. Wódz III Rzeszy miał zamiar przekonać marszałka do wspólnej krucjaty na wschodzie, po to, aby zaraz po niej wyrównać rachunki z Polakami. Nikt w Warszawie nie da się nabrać na tego rodzaju sztuczki. Minister był zdania, że wojna w Europie jest nieunikniona, ale nie wiadomo, kiedy się zacznie. Hitler będzie gotowy dopiero za 2–3 lata, ale być może do wybuchu dojdzie szybciej i konflikt rozpocznie się na Dalekim Wschodzie lub na Bałkanach. W tym momencie Beck z naciskiem stwierdził, że bardzo obawia się starcia pomiędzy Japonią i ZSRR, do którego z pewnością włączą się Niemcy.
Minister, patrząc w oczy Radka zapewnił, że Polska nie da się sprowokować i nie wejdzie w żaden sojusz z III Rzeszą. Powiedział, że ma świadomość, że przez to wystawi się w przyszłości na atak Hitlera, a być może będzie nawet jego pierwszym celem. Zapewnił, że Polska drogo sprzeda swoją skórę i będzie się bić o Pomorze Gdańskie, które Niemcy w pierwszej kolejności będą starały się jej odebrać. Wyznał z pewną dozą konfidencjonalności, że nie liczy na pomoc Francji i boi się, że ta będzie chciała sprzedać Polskę Niemcom.
Po tym wprowadzeniu minister przeszedł do sedna sprawy i złożył ofertę sojuszu antyniemieckiego:
– Jeśli ZSRR pomoże Polsce w obronie Pomorza Gdańskiego, to Polacy staną na drodze Niemców, prących do Leningradu. Należy stworzyć iunctim Pomorze–Leningrad!
Zaskoczony takim obrotem sprawy Radek nie śmiał skomentować tej propozycji; natychmiast po wyjściu od ministra ręcznie spisał jego słowa na naprędce wyrwanych z notatnika kilku kartkach w kratkę. Zapiski te przekazał specjalnemu kurierowi, który miał jak najszybciej dostarczyć je na Kreml.
***
Tajne spotkanie ministra spraw zagranicznych Józefa Becka z Karolem Radkiem, publicystą „Izwiestii” i dyrektorem Biura Informacji Międzynarodowej przy KC WKP(b), odbyło się w Warszawie, zapewne w jakimś ustronnym i spokojnym miejscu, na początku drugiej dekady lipca 1933 roku. Przez dziesiątki lat wiedza na jego temat ukryta była w zamkniętych na cztery spusty archiwach Kremla. Notatka dokumentująca przebieg tego spotkania znana jest już od niemal dziesięciolecia. Po jej przeczytaniu nie dało mi spokoju pytanie, jak doszło do tego, że w lipcu 1933 roku Piłsudski zaproponował Stalinowi sojusz wymierzony przeciwko Hitlerowi. Efektem moich rozważań na ten temat jest niniejsza książka.
W pierwotnym zamierzeniu miała ona być monografią polskiej polityki zagranicznej roku 1933. Szybko jednak okazało się, że odpowiedź na postawione wyżej pytanie wymaga znacznego cofnięcia się w czasie i podjęcia badań nad specyficznym zagadnieniem, jakim były stosunki polsko-sowiecko-niemieckie; specyficznym, bo wymagającym przyjęcia logiki stosunków trójstronnych, a nie dwustronnych.
Badania doprowadziły mnie do wniosku, że aby zrozumieć interakcje zachodzące pomiędzy Piłsudskim, Stalinem i Hitlerem, należy cofnąć się do przełomu 1924 i 1925 roku, czyli do momentu, w którym doszło do pierwszej znaczącej modyfikacji porządku wersalskiego. Wielka Brytania, a potem Francja, w trakcie negocjacji tzw. paktu bezpieczeństwa wyraziły zgodę, aby dopuścić Niemcy do europejskiego koncertu mocarstw i otworzyły Berlinowi drogę do odbudowy mocarstwowej potęgi. W istotny sposób przekształciły ówczesny porządek europejski, albowiem, przywracając suwerenność Niemiec, zgodziły się na rezygnację z „bezpieczników”, jakie zawarowały sobie w traktacie wersalskim (przede wszystkim kontrola wojskowa nad wschodnimi przyczółkami mostowymi na Renie).
Polityka porozumienia na zachodzie zmieniła stosunki na wschodzie Europy. Rozmowy na temat paktu bezpieczeństwa musiały doprowadzić do redefinicji relacji niemiecko-sowieckich, gdyż groziły Moskwie pogłębieniem izolacji na kontynencie. Związek Sowiecki1 nie mógł się biernie przyglądać, jak Niemcy tworzą silny wektor zachodni polityki zagranicznej i musiał uczynić to samo, czyli znormalizować swoje stosunki z zachodnimi sąsiadami, przede wszystkim z Polską oraz w miarę możliwości z Francją i Wielką Brytanią. Najpierw jednak próbował storpedować porozumienie Berlina z Londynem i Paryżem. W tym celu w grudniu 1924 roku członek kolegium Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych (LKSZ) Wiktor Kopp zwrócił się do niemieckiego ambasadora w Moskwie Ulricha Brockdorff-Rantzaua z propozycją porozumienia w „kwestii polskiej”, którą w Berlinie zrozumiano jako inicjatywę rozbioru Polski. Niemiecki minister spraw zagranicznych Gustav Stresemann zwlekał jednak z odpowiedzią, więc przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych (premier ZSRR) Aleksiej Rykow podbił stawkę i zaoferował Niemcom militarny sojusz wymierzony przeciwko mocarstwom zachodnim.
Niemcy nie odrzuciły jednak oferty Londynu i Paryża i w październiku 1925 roku podpisały traktaty lokarneńskie, a w następnym roku stały się członkiem Ligi Narodów. Sowieci musieli zadowolić się podpisanym w kwietniu 1926 roku traktatem berlińskim, który gwarantował im neutralność Niemiec w przypadku konfliktu z Zachodem.
Dla Polski okres ten był pasmem wielkich klęsk dyplomatycznych. Parafowane w październiku 1925 roku traktaty lokarneńskie otwierały bowiem drogę do porozumienia Niemiec, otwartego wroga Polski, z Francją, jej głównym sojusznikiem i gwarantem bezpieczeństwa. Nie ulegało wątpliwości, że ostateczna finalizacja tego układu dokona się kosztem Polski, a mianowicie kosztem przyłączenia Pomorza Gdańskiego i Górnego Śląska do Rzeszy. Warszawie groziła więc całkowita izolacja na arenie międzynarodowej, w efekcie której mocarstwa mogły w dogodnym momencie zawrzeć generalne porozumienie polityczne zmieniające europejskie status quo.
Układ Niemiec z mocarstwami zachodnimi był jednak także poważnym ciosem dla Związku Sowieckiego. Na Kremlu obawiano się, że otworzy on możliwość organizacji wielkiej krucjaty wschodniej. Stalin i jego współpracownicy obsesyjnie bali się interwencji mocarstw kapitalistycznych, której celem byłaby likwidacja władzy bolszewików w Rosji. Dlatego bardzo szybko dostrzegli wspólny interes łączący ich z Polakami. W styczniu 1925 roku sowiecki poseł Piotr Wojkow, w rozmowie z polskim ministrem spraw zagranicznych Aleksandrem Skrzyńskim, przedstawił ofertę zawarcia paktu o nieagresji. Warszawa – ufna jednak w dobrą wolę Paryża i Londynu – liczyła, że w trakcie przyszłej konferencji poświęconej sprawie bezpieczeństwa europejskiego uda się jej obronić swoje fundamentalne interesy. Niestety, Skrzyński wrócił z Locarno na tarczy i jakby tego było mało, w ciągu kilku miesięcy poniósł kolejną porażkę, gdyż na niczym spełzły jego próby storpedowania nowego traktatu pomiędzy ZSRR i Niemcami.
Kilka miesięcy później do władzy w Polsce wskutek przewrotu majowego doszedł Józef Piłsudski. Jedną z jego pierwszych decyzji była próba odwrócenia skutków kolejnych klęsk ponoszonych przez Polskę na arenie międzynarodowej i zmiana bardzo niekorzystnej konstelacji międzynarodowej, w jakiej Polska znalazła się wskutek Locarno. Zamiast oczekiwać na dobrą wolę mocarstw zachodnich, próbował ułożyć stosunki z dwoma wrogimi sąsiadami. Zamierzał doprowadzić do zawarcia politycznego porozumienia z Niemcami, które oczyściłoby atmosferę wzajemnych relacji oraz do unormowania, aczkolwiek nie na drodze traktatowej, stosunków ze Związkiem Sowieckim. Jego kalkulacje okazały się płonne, przede wszystkim z tego powodu, że Stresemann nie chciał żadnego politycznego porozumienia z Polską, gdyż uważał, że w ten sposób jedynie wzmocniłby kraj, któremu chciał odebrać strategiczne regiony. Marszałkowi nieco lepiej powiodło się na wschodzie, gdyż doprowadził do normalizacji stosunków z Moskwą, aczkolwiek Sowieci odczuwali silny niedosyt, bo zależało im na pakcie gwarancyjnym lub pakcie o nieagresji.
Po Piłsudskim do ofensywy dyplomatycznej przystąpił Stalin, który na przełomie lat 20. i 30. postanowił dokonać wielkiego przełomu w ZSRR, będącego warunkiem koniecznym do przeprowadzenia dzieła światowej rewolucji i opanowania przez Sowiety kuli ziemskiej. Pod koniec lat 20. gensek rozpoczął jeden z największych eksperymentów społecznych w historii. Forsowna kolektywizacja miała zapewnić środki na industrializację, w efekcie której Sowieci dysponowaliby siłą zbrojną mogącą rozstrzygnąć losy świata w trakcie najbliższego konfliktu powszechnego. Aby zrealizować ten zamiar, Stalin potrzebował kilkuletniego okresu pokoju z państwami leżącymi za zachodnią granicą ZSRR. Gdy okazało się, że jego eksperyment doprowadził do ogromnego kryzysu społeczno-politycznego, zdwoił wysiłki na rzecz uzyskania pokojowych gwarancji ze strony Polski i Francji. W tym celu musiał złamać opór germanofilsko nastawionego Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych. Jego osobiste zaangażowanie w latach 1930–1932 doprowadziło do tego, że Piłsudski w końcu zgodził się na zawarcie paktu o nieagresji.
Umowa ta, jak było do przewidzenia, spowodowała kryzys w stosunkach sowiecko-niemieckich. Jednak Berlinowi na początku lat 30. XX wieku nie zależało na zupełnym zerwaniu z duchem Rapallo, albowiem sowiecka karta nadal ważyła w rozgrywkach z Paryżem i Londynem. Sytuację zmieniło dojście do władzy Hitlera w styczniu 1933 roku. Wódz narodowych socjalistów dokonał reorientacji niemieckiej polityki zagranicznej; ostatecznie zrezygnował z jakichkolwiek prób ożywienia współpracy rapallskiej i przyjął kurs na antysowiecki sojusz z Polską. Piłsudski znalazł się w korzystnej sytuacji, ponieważ po raz pierwszy otworzyła się przed nim możliwość wykorzystania opcji zachodniej, dzięki czemu mógł balansować pomiędzy Stalinem i Hitlerem. W swojej polityce zagranicznej przyjął zasadę niewchodzenia w alians z Niemcami przeciwko ZSRR i odwrotnie. Problem jednak leżał w tym, że zarówno Stalin, jak i Hitler gotowi byli podjąć z nim strategiczną współpracę, tylko pod warunkiem wejścia w ścisły sojusz militarny, który miał być narzędziem w walce o panowanie nad kontynentem. Stalin pierwszy zrozumiał, że nie uda mu się podporządkować Polski i stosunkowo szybko, bo w pierwszych miesiącach 1934 roku zrezygnował ze zbliżenia. Hitler był bardziej cierpliwy i stracił nadzieję na sojusz z Polską dopiero wiosną 1939 roku.
Książkę tę można więc traktować jako próbę opisania historii trzech niedoszłych do skutku sojuszy: sowiecko-niemieckiego (1924–1925), polsko-sowieckiego (1933–1934) oraz polsko-niemieckiego (1933–1935). Pierwszym krokiem na drodze do tych niezrealizowanych sojuszy były przede wszystkim dwustronne umowy dotyczące wzajemnych gwarancji i rezygnacji ze stosowania przemocy: niemiecko-sowiecka z roku 1926, polsko-sowiecka z roku 1932 i wreszcie polsko-niemiecka z roku 1934. Ich negocjacje będą zatem stanowić narracyjny rdzeń niniejszych rozważań. Krótko mówiąc, specyficzną materią stosunków pomiędzy Polską, Związkiem Sowieckim i Niemcami były nieudane wysiłki stworzenia takiej konstelacji międzynarodowej, w której dwa z tych państw czyniły starania na rzecz stworzenia sojuszu przeciwko trzeciemu. Tak zdefiniowane relacje trójstronne nie były prostą sumą stosunków dwustronnych. Inaczej rzecz ujmując, moim zdaniem, opisując jedynie relacje polsko-niemieckie, polsko-sowieckie i niemiecko-sowieckie, nie uda się dostrzec specyfiki trójkąta polsko-niemiecko-sowieckiego, który do tej pory nie stał się przedmiotem badań historyczno-politologicznych.
Monografia niniejsza jest więc próbą opisania stosunków polsko-niemiecko-sowieckich w latach 1924–1934. Punktem wyjścia tych rozważań było zbliżenie Niemiec z mocarstwami zachodnimi, które zredefiniowało stosunki w trójkącie Warszawa–Berlin––Moskwa i dało Sowietom asumpt do zaproponowania Niemcom antyzachodniego sojuszu. Punktem kulminacyjnym natomiast był przełom 1933 i 1934 roku, gdy doszło do porozumienia polsko-niemieckiego i ostatecznego zerwania współpracy rapallskiej. Stosunki pomiędzy trzema państwami w owym dziesięcioleciu nie rozwijały się jednak z równą intensywnością. Przypominały falę sinusoidalną, która swój pierwszy szczyt osiągnęła w roku 1926 (Piłsudskiego polityka „generalnych porządków” z Niemcami i Stalina propozycja zawarcia paktu polsko-sowieckiego), a drugi w roku 1933 (propozycja Piłsudskiego polsko-sowieckiego sojuszu antyniemieckiego i polityka Hitlera porozumienia z Polską). W latach 1928–1930 stosunki trójstronne charakteryzowała zdecydowanie mniejsza aktywność, a więc symbolizująca je sinusoida osiągnęła wartości ujemne. A to spowodowało, że opis tego okresu potraktowałem skrótowo.
Tematyce relacji pomiędzy Warszawą, Berlinem i Moskwą w okresie międzywojennym poświęcono ostatnio dwie książki. Grzegorz Łukomski, autor opracowania zatytułowanego Niemiecki „Zły sąsiad” z perspektywy historycznej. Relacje niemiecko-rosyjskie a Polska 1914–19412, nie dostrzegł niestety specyfiki polityki trójstronnej, przez co pominął wiele fundamentalnych wydarzeń, jak na przykład niemiecko-sowieckie sondaże dotyczące rozbioru Polski w roku 1924, czy też przedstawioną przez Moskwę w roku 1925 propozycję sojuszu sowiecko–niemieckiego. Jego uwadze uciekły również konsekwencje zawarcia paktu polsko-sowieckiego i deklaracji polsko-niemieckiej na rozwój stosunków niemiecko-sowieckich. Powodem tego stanu rzeczy jest fakt, iż Łukomski w bardzo ograniczony sposób korzystał z dokumentów źródłowych. Drugą próbę w tej materii podjęli Julia Kantor i Mariusz Wołos w książce Trójkąt Moskwa–Warszawa–Berlin. Eseje na temat historii relacji sowiecko-polsko-niemieckich3. Jednakże mimo obietnicy zawartej w tytule, praca ta nie dotyczyła stosunków trójstronnych, bo autorzy podzielili okres międzywojenny na trzy chronologicznie wyodrębnione części, a następnie każde z nich napisało oddzielną rozprawę mieszczącą się w przyjętych ramach czasowych. Kantor przygotowała trzy eseje na temat relacji niemiecko-rosyjskich (trzeci był nieco przerobionym fragmentem jej książki o stosunkach niemiecko-sowieckich), natomiast Wołos – na temat polskiej polityki zagranicznej. Z wyłącznie naukowego obowiązku trzeba jeszcze wspomnieć wydaną w drugim obiegu pod koniec lat 80. XX wieku skromną broszurkę Leona Grosfelda Polskie aspekty stosunków niemiecko-sowieckich w okresie międzywojennym4.
Lepiej wygląda stan badań stosunków dwustronnych. W przypadku relacji polsko-sowieckich przede wszystkim trzeba wspomnieć o historykach rosyjskich, a w pierwszej kolejności o przedwcześnie zmarłym Olegu Kenie (Kienie), który był autorem fundamentalnych prac dotyczących okoliczności zawarcia polsko-sowieckiego paktu o nieagresji, w tym Moskwa i pakt o nieagresji z Polską (1930–1932)5. Jego rozprawy, wyróżniające się świetną znajomością źródeł archiwalnych, po dziś dzień stanowią ważny punkt odniesienia dla każdego badacza tej problematyki6. Drugim rosyjskim historykiem, który ostatnio wniósł wkład w badania stosunków polsko-sowieckich, jest Oksana Babienko, autorka Relacji polsko-sowieckich w latach 1924–1928. Od konfrontacji do współpracy7. W historiografii peerelowskiej, mimo konieczności spłaty ideologicznego trybutu, za nadal wartościowe należy uznać prace Mariana Leczyka8, Wojciecha Materskiego9, Stanisława Gregorowicza10 i Andrzeja Skrzypka11. Z monografii powstałych po upadku cenzury w Polsce należy wyróżnić zwięzły zarys Polska–Związek Sowiecki. Stosunki polityczne 1925–1939 autorstwa Stanisława Gregorowicza i Michała Jerzego Zachariasa ze względu na uwzględnienie roli Berlina w relacjach pomiędzy Warszawą i Moskwą12. Z kolei Wojciecha Materskiego Na widecie. II Rzeczpospolita wobec Sowietów 1918–194313, to dziś najlepsza i najbardziej wyczerpująca praca na temat stosunków dwustronnych tego okresu; niestety, jak większość polskich opracowań na ten temat grzeszy nieuwzględnieniem nowych źródeł opublikowanych w Rosji po 1991 roku. Wśród publikacji wydanych w ostatnim czasie trzeba wspomnieć książkę Mariusza Wołosa O Piłsudskim, Dmowskim i zamachu majowym. Dyplomacja sowiecka wobec Polski w okresie kryzysu politycznego 1925–192614.
Stosunki polsko-niemieckie lat 20. i początku lat 30. oczekują na swojego badacza. Praca Jerzego Krasuskiego Stosunki polsko-niemieckie 1919–1932, choć dosyć ciekawa interpretacyjnie, nie uwzględnia podstawowych źródeł i dlatego trzeba ją dziś uznać za przestarzałą. Okres po roku 1933 na podstawie drobiazgowej kwerendy archiwalnej opisał Marian Wojciechowski15, jednak jego książka Stosunki polsko-niemieckie 1933–1938 niepotrzebnie stara się współbrzmieć z wytycznymi peerelowskiej propagandy historycznej. Na tym tle zdecydowanie wyróżnia się książka Ralpha Schattkowsky’ego Niemcy i Polska od 1918/19 do 1925 roku. Stosunki polsko-niemieckie pomiędzy Wersalem a Locarno16.
Zaskakuje fakt, że nadzwyczaj ciekawa materia stosunków niemiecko-sowieckich poza jednym wyjątkiem nie znalazła współcześnie godnego siebie badacza. Prace napisane przed rokiem 1990 w większości przypadków są już dzisiaj kompletnie przestarzałe, bo nie mogły korzystać z sowieckich źródeł. Wartość zachowały natomiast niektóre studia szczegółowe, przede wszystkim Karlheinza Niclaussa Związek Sowiecki i zdobycie władzy przez Hitlera. Rozprawa na temat stosunków niemiecko-rosyjskich w latach 1929–193517, Martina Walsdorffa Orientacja zachodnia i polityka wschodnia. Polityka Stresemanna w stosunku do Rosji w okresie lokarneńskim18 oraz Thomasa Weingartnera Stalin i triumf Hitlera. Polityka niemiecka Związku Sowieckiego i Międzynarodówki Komunistycznej w latach 1929–193419. Po dziś dzień jedną z najważniejszych książek na ten temat pozostaje Ernsta Noltego Europejska wojna domowa 1917–1945. Narodowy socjalizm i bolszewizm20, jakkolwiek dzieło to przynależy do historii idei lub ideologii, a nie historii stosunków międzynarodowych. Najważniejszą jak do tej pory książką napisaną na temat relacji niemiecko-sowieckich jest Bogdana Musiała Bitwa o Niemcy. Stalinowskie plany wojny przeciwko Zachodowi21, którą wydano po polsku pod tytułem: Na Zachód po trupie Polski22. Książka ta jest dogłębnym studium opartym na dotychczas nieznanych dokumentach, znajdujących się w osobistym archiwum Stalina i innych sowieckich przywódców. Co więcej, w bardzo dużym stopniu uwzględnia tzw. kwestię polską.
Spośród dzieł rosyjskiej historiografii trzeba odnotować książkę Siergieja Gorłowa Ściśle Tajne. Alians Moskwy i Berlina w latach 1920––1933, gdyż autorowi udało się wskazać na wiele ciekawych aspektów stosunku władz sowieckich do współpracy z Niemcami. Rozczarowuje zaś książka Julii Kantor, Zaklęta przyjaźń. Tajna współpraca ZSRR i Niemiec w latach 20. i 30.23, która skupia się przede wszystkim na wymiarze militarnym współpracy Moskwy i Berlina, pomijając prawie zupełnie aspekt polityczno-dyplomatyczny. Z prac rosyjskich historyków trzeba wspomnieć także rozprawy Siergieja Słucza24, który jest również wydawcą dokumentów z zakresu stosunków sowiecko-niemieckich.
Na tym tle polska historiografia prezentuje się bardzo skromnie. Andrzej Skrzypek na początku lat 90. XX wieku wydał popularny zarys stosunków sowiecko-niemieckich, który chociażby ze względu na dostępne wydania dokumentów źródłowych trzeba uznać za nieaktualny25. Na tym bezrybiu na uwagę zasługuje natomiast rozprawa Mirosława Kłuska na temat stosunku Gustava Stresemanna do Sowietów26.
Słabość opracowań monograficznych wynagradza badaczowi stosunków polsko-sowiecko-niemieckich niezwykłe bogactwo źródeł (drukowanych lub dostępnych w internecie), które zostały udostępnione w ciągu ostatniego ćwierćwiecza i po dziś dzień nie zostały wykorzystane tak, jak na to zasługują. W głównej mierze zawdzięczamy je tzw. rewolucji archiwalnej, jaka dokonała się w Rosji w połowie lat 90. XX wieku. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na edycje dokumentów pokazujących zasadniczą rolę Stalina i Politbiura w procesie decyzyjnym sowieckiej polityki zagranicznej27. Nieco rozczarowuje trzytomowy wybór Moskwa–Berlin. Polityka i dyplomacja Kremla 1920–1941, dotyczący stosunków sowiecko-niemieckich, gdyż wbrew tytułowi rosyjscy wydawcy skupili się tu głównie na kwestiach gospodarczych, a politycznym poświęcili zbyt mało miejsca28. Natomiast za niewątpliwie wartościowy, mimo poważnych edytorskich mankamentów, trzeba uznać wydany przed kilkoma laty czterotomowy wybór dotyczący relacji polsko-sowieckich Stosunki sowiecko-polskie w latach 1918–194129, ponieważ pozwala wypełnić wiele luk w dotychczasowej wiedzy na ten temat.
Ważnymi dokonaniami w ostatnich latach zaowocowała niemiecko-rosyjska współpraca przy wydawaniu nowych źródeł dotyczących okresu międzywojennego. Wielką wartość ma nieukończona jeszcze seria dokumentów Niemcy i Związek Sowiecki 1933–1941, która obejmuje zarówno dokumenty sowieckie, jak i niemieckie. Dla niniejszych badań szczególne znaczenie miały dwa tomy dotyczące okresu 1933–193430. Na tle tego wydawnictwa wyraźny zawód sprawia opublikowany niedawno w Moskwie zbiór pt.: ZSRR-Niemcy 1932–194131, szczególnie jeśli chodzi o dokumenty dotyczące początku lat 30. Istotnym uzupełnieniem dla zrozumienia sowieckiej polityki zagranicznej jest kolejny owoc współpracy naukowców niemieckich i rosyjskich, a mianowicie książka Oczyma wywiadu. ZSRR i Europa 1919–193832, zawierająca wiele interesujących doniesień agenturalnych i raportów sowieckiego wywiadu cywilnego i wojskowego.
Nie można również zapominać o osiągnięciach polskich naukowców. W pierwszej kolejności trzeba wspomnieć o dwóch zbiorach dokumentów autorstwa Bogdana Musiała i Jana Szumskiego, na które składają się niezwykle ciekawe materiały dotyczące sowieckich reakcji na przewrót majowy (przede wszystkim z archiwum Feliksa Dzierżyńskiego)33 oraz genezy paktu Hitler-Stalin34. Należy również pamiętać o wyborze korespondencji dyplomatycznej Stanisława Patka wydanym przez Małgorzatę Gmurczyk-Wrońską35. Ważnym wydarzeniem będzie również nieodległa premiera czterotomowego wydawnictwa Dokumenty do historii stosunków polsko-sowieckich 1918–194536, przygotowanego przez polskich autorów Mariusza Wołosa (redaktora serii i jednego z tomów), Jana Jacka Bruskiego, Piotra Głuszkowskiego, Marka Kornata i Łukasza Adamskiego, zawierającego wiele cennych dokumentów polskich (również tych znajdujących się tylko w archiwach rosyjskich) i sowieckich, które z pewnością wiele wniosą do wiedzy w interesującej nas materii.
W powyższych publikacjach znalazłem setki dokumentów (przede wszystkim proweniencji sowieckiej lub rosyjskiej), które do tej pory nie zostały wykorzystane w opracowaniu monograficznym. Źródła drukowane uzupełniłem kwerendami w Archiwum Akt Nowych w Warszawie (AAN), Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie (CAW) i Archiwum Politycznym Urzędu Spraw Zagranicznych w Berlinie (PAAA). Wiele kluczowych dokumentów dla niniejszej pracy zdobyłem w trakcie internetowej kwerendy w Archiwum Instytutu Hoovera, Rosyjskim Państwowym Archiwum Historii Społeczno-Politycznej (RGASPI) i w Prezydenckiej Bibliotece im. B.N. Jelcyna.
Część pierwsza
Od Locarno do Berlina
Rozdział 1
Stresemann balansuje pomiędzy Wschodem i Zachodem
Traktaty lokarneńskie, wynegocjowane w październiku 1925 roku, przyniosły pierwszy, wielki wstrząs, jakiego doznał porządek wersalski. Ich geneza sięga jeszcze konferencji paryskiej, w efekcie której powołano Ligę Narodów – nową organizację, której celem było zapewnienie bezpieczeństwa w Europie. Francuzom nie wystarczały zabezpieczenia zawarte w traktacie wersalskim i dlatego podjęli rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią na temat gwarancji ich granicy z Niemcami. Odrzucenie przez amerykański senat ratyfikacji traktatu wersalskiego i paktu Ligi Narodów w roku 1920 oznaczało fiasko francusko-amerykańskiego i francusko-brytyjskiego traktatu gwarancyjnego. Idea ta jednak wróciła po kilku latach, gdyż Paryż, chcąc zapewnić sobie maksimum bezpieczeństwa, dążył do tego, żeby odpowiedzialnością za nie podzielić się z Londynem. Brytyjczycy z początku byli niechętni tego rodzaju umowie, gdyż uważali, że wzmocniłaby ona hegemoniczną pozycję Francji na kontynencie. Postawili więc warunek, aby jedną ze stron gwarantujących francuskie granice wschodnie były Niemcy. Stał za tym przewrotny plan, aby przy tej okazji Berlin mógł wrócić do koncertu mocarstw i w przyszłości równoważyć wpływy Paryża w Europie. Realizacja tego zamiaru musiała doprowadzić do redefinicji porządku wersalskiego, która mogła być bardzo groźna dla państw leżących na wschodzie: Polski i Związku Sowieckiego.
***
Dla Sowietów zawarcie traktatu gwarancyjnego przez Francję, Wielką Brytanię i Niemcy musiało oznaczać redefinicję relacji z Berlinem i stanowiło poważną groźbę całkowitej izolacji na arenie międzynarodowej. Kluczowym momentem w stosunkach niemiecko-sowieckich w okresie powersalskim stał się traktat podpisany 16 kwietnia 1922 roku w Rapallo, będący stosunkowo krótką, bo składającą się tylko z 6 artykułów, umową międzynarodową. W jej art. 1. obie strony zrzekły się odszkodowań za wydatki i szkody wojenne; w art. 2. Niemcy zrezygnowały z roszczeń za znacjonalizowaną przez Sowiety własność obywateli lub państwa niemieckiego; w art. 3. obie strony wznowiły stosunki dyplomatyczne i konsularne; w art. 4. zgodziły się stosować zasadę największego uprzywilejowania w zakresie ogólnych stosunków prawnych oraz stosunków handlowych i gospodarczych; w art. 5. umówiły się, że będą uwzględniać swoje potrzeby gospodarcze, a w art. 6. sprecyzowały czas wejścia w życie powyższych stypulacji. Do traktatu strony dołączyły poufne listy, w których określały warunki, które mogły spowodować modyfikację niektórych zobowiązań37.
Traktat z Rapallo38 stał się symbolem współdziałania, które stanowiło zagrożenie dla bytu narodów i państw Europy Środkowej i Wschodniej w XX wieku. Jakkolwiek nie zawierał on tajnych klauzul, to niewątpliwie w pośredni sposób fundował trwałą podstawę tajnych relacji niemiecko-sowieckich na niwie wojskowej. Jakkolwiek porozumienie to było wymierzone przeciwko Polsce, to Berlin mimo zachęt strony sowieckiej, nie zamierzał zawierać z Moskwą ani sojuszu militarnego, ani też formalnych porozumień mających na celu wspólne działania przeciwko Warszawie. Niemcy chcieli pozostawić sobie otwartą opcję zachodnią, co było jedną z przyczyn kryzysu w stosunkach sowiecko-niemieckich w roku 1924, spowodowanego pojawieniem się kwestii przystąpienia Niemiec do Ligi Narodów (LN). W lipcu i sierpniu 1924 roku w trakcie konferencji londyńskiej zatwierdzono plan Dawesa, regulujący problem niemieckich reparacji. We wrześniu zaś Brytyjczycy podczas sesji Zgromadzenia Ligi Narodów w Genewie postawili kwestię członkostwa Niemiec w tej organizacji39. Wywołało to ogromne zaniepokojenie w Moskwie, która obawiała się, że Niemcy zmienią orientację swojej polityki i zamiast jak do tej pory balansować pomiędzy Wschodem i Zachodem, będą starali się wziąć udział w koncercie mocarstw zachodnich, co groziłoby ZSRR izolacją w polityce europejskiej.
Dlatego Sowieci, grając przeciwko porozumieniu Berlina z mocarstwami zachodnimi, deklarowali swój sprzeciw wobec porządku wersalskiego, sygnalizując, że tak jak Niemcy są mocarstwem rewizyjnym. Szef sowieckiej placówki dyplomatycznej40 w Londynie, Christian Rakowskij, nie pozostawił w tej kwestii żadnej wątpliwości, gdy podczas angielsko-sowieckiej konferencji 14 kwietnia 1924 roku oświadczył:
„Sowiecki rząd niejednokrotnie deklarował, że […] najważniejszą przesłanką ustanowienia trwałego pokoju powinna być rewizja [пересмотр] traktatu wersalskiego i innych traktatów z nim związanych. Traktaty te są sprzeczne z podstawowymi interesami wszystkich narodów, a ich praktyczna realizacja doprowadziła tylko do zaostrzenia antagonizmów pomiędzy wszystkimi narodami i kryzysu gospodarki światowej. […]
Trwałą może być tylko taka organizacja Europy, która będzie ufundowana na woli narodu i na dążeniu do narodowej niezależności. Z tego względu sowiecki rząd gotów jest w ramach wspólnych wysiłków wspierać i realizować, jakkolwiek nie od razu, a na drodze długotrwałych dyplomatycznych wysiłków, politykę rewizji granic państwowych na zasadzie etnograficznej z zastosowaniem plebiscytu we wszystkich przypadkach, w których okaże się to konieczne […]”41.
Kilka miesięcy później, 12 sierpnia 1924 roku, ten sam Rakowskij na zakończenie kolejnej sowiecko-brytyjskiej konferencji wygłosił deklarację, w której wyszedł od krytyki Ligi Narodów jako „metody konsolidacji wszystkich niesprawiedliwych traktatów, zawartych w rezultacie wojny światowej”, sankcjonujących łamanie zasady samostanowienia narodów. Zarzucił jej przy tym niemoc i bezsiłę w naprawieniu tej niesprawiedliwości, wskazując na sowieckie pretensje do Besarabii, północnej Bukowiny i Galicji Wschodniej. W ten sposób rząd sowiecki deklarował, że ma roszczenia terytorialne w stosunku do Rzeczypospolitej, a zatem jednym z celów jego polityki zagranicznej jest rewizja granicy polsko-sowieckiej. Moskwie chodziło o wysłanie jasnego sygnału w kierunku Berlina i wskazanie wspólnej platformy politycznej, na której można by szukać podstaw sowiecko-niemieckiego porozumienia42.
Jesienią 1924 roku do Moskwy zaczęły docierać sygnały świadczące o zmianie polityki Niemiec w stosunku do Związku Sowieckiego, o czym zaświadcza list Wiaczesława Mienżynskiego, ówczesnego zastępcy szefa OGPU, z 16 września 1924 roku do Cziczerina i Mołotowa. Mienżynskij twierdził, że próby wywołania komunistycznej rewolucji w Niemczech w październiku 1923 roku wzmocniły proangielską orientację tamtejszych kół rządzących, co spowodowane było m.in. rozczarowaniem przedstawicieli przemysłu, związanym z niespełnionymi nadziejami na powrót do przedrewolucyjnych form eksploatacji Rosji. Zwrócił on także uwagę na prowadzone przez „burżuazyjną prasę” kampanie przeciwko sowieckiemu monopolowi w handlu zagranicznym i na znaczący spadek umów zawieranych przez niemieckie firmy. Ostrzegł, że dzięki traktatowi z Rapallo Niemcy, blisko współpracując z ZSRR, zdobyli szczególną wiedzę na jego temat i teraz będą się nią dzielić z Anglosasami. A to stanowić będzie bardzo poważne wyzwanie „z punktu widzenia ochrony interesów bezpieczeństwa państwowego”. Na tej podstawie zastępca szefa OGPU postawił wniosek o „audyt [пересмотр] niektórych aspektów naszych stosunków z Niemcami”43.
Wnioski Mienżynskiego spotkały się z reakcją kolegium Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych (LKSZ). Jego szef Gieorgij Cziczerin w liście z 6 października 1924 roku do Biura Politycznego Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) [KC WKP(b)] wyraził zdecydowany sprzeciw wobec tego rodzaju audytu stosunków ZSRR z Niemcami, co uzasadniał niedopuszczalnością zmiany kursu w stosunku do Berlina. Zwrócił przy tym uwagę na fakt, iż debaty na temat wstąpienia Niemiec do Ligi Narodów udowodniły, że w kręgach rządowych w Berlinie nadal istnieje silna tendencja do wspierania dobrych relacji z Moskwą. W szczególności nie zgodził się z tezą, że Niemcy dzięki traktatowi z Rapallo mogą łatwiej aniżeli inni przedstawiciele świata kapitalistycznego szpiegować ZSRR. We wnioskach stwierdził, że należy monitorować różne tendencje w niemieckiej polityce zagranicznej, ale nie powinno się dążyć do zmiany dotychczasowego kursu44.
W tych okolicznościach 23 września 1924 roku zastępca ludowego komisarza spraw zagranicznych Maksim Litwinow przekazał ambasadzie Rzeszy w Moskwie memorandum w sprawie akcesji Niemiec do Ligi Narodów. Sowiecki rząd wyraził w nim opinię, że „wejście Niemiec do Ligi Narodów oznacza rezygnację [z pewnych przedsięwzięć] w przyszłości i ogólnie rzecz biorąc, znaczące osłabienie ich pozycji międzynarodowej. Żadne formalne zastrzeżenia nic nie poradzą na to, że pakt Ligi Narodów zawiera międzynarodowe gwarancje i systemowe uwiecznienie obecnych granic, w szczególności granic wersalskich”. Sowieci przekonywali również, że Liga Narodów jest związkiem zwycięzców, połączonym swoistym wzajemnym traktatem asekuracyjnym, chroniącym interesy beati possidentes. Systemowi wersalskiemu przeciwstawili „racjonalny” porządek, polegający na „samostanowieniu narodów”, czyli na granicach wyznaczonych na zasadzie etnograficznej i plebiscytowej. Prognozowali, że Niemcy, wchodząc do Ligi Narodów, przystąpią do koalicji, w której odgrywać będą rolę satelity i zrezygnują z prowadzenia samodzielnej polityki. Wskutek tego wejdą w kolizję z kursem wyznaczonym w Rapallo i mimo woli zmuszone będą uczestniczyć w przedsięwzięciach, które doprowadzą je do konfliktu ze Związkiem Sowieckim45.
Sowieci, obawiając się, że wstąpienie Niemiec do Ligi Narodów osłabi ducha Rapallo, próbowali znaleźć taką podstawę współpracy, która akcentować będzie wspólny interes obu państw. Uznali, że tym, co najsilniej łączy Niemcy ze Związkiem Sowieckim, jest sprzeciw wobec porządku wersalskiego. Dlatego za główny argument przeciwko członkostwu Berlina w Lidze wybrali konieczność uznania terytorialnego status quo w Europie. Chcieli zmusić Niemcy do wyboru pomiędzy rewizją i zachowaniem strategicznej współpracy niemiecko-sowieckiej a członkostwem w Lidze Narodów. Doskonale zatem rozumieli motywacje niemieckiej dyplomacji, dla której rewizja postanowień wersalskich miała znaczenie priorytetowe. A jakie pobudki kierowały Sowietami w inicjatywie zawartej w memorandum z 23 września? Plan maksimum zakładał, że uda się przekonać Niemców do tego, żeby nie przystępowali do Ligi Narodów, a plan minimum, że trzeba będzie negocjować rekompensatę za zbliżenie Niemiec z mocarstwami zachodnimi. Sowieci nie chcieli zrywać strategicznej współpracy w przypadku ewentualnego wejścia Niemiec do Ligi Narodów, gdyż pogorszyłoby to ich pozycję w polityce europejskiej.
Na razie jednak w rozmowach z Berlinem Moskwa starała się grać o najwyższą stawkę. 26 września 1924 roku minister spraw zagranicznych Rzeszy Gustav Stresemann przyjął radcę sowieckiego przedstawicielstwa Stefana Bratman-Brodowskiego. Sowiecki dyplomata stwierdził, że Niemcy inaugurują nową politykę, która wywołuje niepokój w ZSRR, i zapytał o przyczyny tego rodzaju zmiany. Minister zwrócił uwagę na art. 19. paktu Ligi Narodów, przewidujący możliwość zmiany obowiązujących traktatów. Powołał się przy tym na francuską prasę, która za główny motyw ewentualnego wstąpienia Niemiec do Ligi uważa wykorzystanie członkostwa do rewizji traktatu wersalskiego46.
Niemiecki Urząd Spraw Zagranicznych (AA)47 29 września 1924 roku przekazał państwom będącym członkami Rady Ligi Narodów memorandum, w którym zawarto warunki związane z akcesją. Dwa z nich wydawały się kluczowe: po pierwsze, przyznanie Niemcom stałego miejsca w Radzie, a po drugie, zastrzeżenie wobec obowiązku udziału we wspólnych przedsięwzięciach podejmowanych przeciwko ewentualnemu agresorowi na mocy art. 16. paktu Ligi48. Sowieci próbowali przeciwdziałać temu memorandum, proponując 18 października Niemcom zawarcie umowy, zgodnie z którą obie strony zobowiązałyby się do niewstępowania do Ligi bez zgody partnera49. Berlin jednak zdecydowanie odrzucił tę propozycję. 5 listopada niemiecki ambasador w Moskwie Ulrich von Brockdorff-Rantzau zakomunikował Cziczerinowi, że nie może być mowy o wspólnych działaniach obu rządów w sprawie wejścia do Ligi, po pierwsze, ponieważ Berlin w memorandum z 29 września przedstawił już swoje warunki i jeśli zostaną one przyjęte, to będzie zmuszony do wejścia do tej organizacji, a po drugie, dlatego, że Sowiety pryncypialnie odrzucają Ligę Narodów jako taką. Komisarz przyjął to oświadczenie do wiadomości i zwrócił się z prośbą o dokładne konsultowanie tej kwestii z rządem sowieckim. Podziękował również za stanowisko niemieckie odnośnie do art. 16. paktu Ligi Narodów i brak zgody Berlina na udział w przedsięwzięciach Ligi skierowanych przeciwko ewentualnemu agresorowi, gdyż pozwoli to na kontynuowanie przyjacielskich stosunków pomiędzy obydwoma państwami50.
Biuro Polityczne KC WKP(b) omówiło problemy związane ze wstąpieniem Niemiec do Ligi Narodów 9 października 1924 roku i postanowiło, by LKSZ przygotował na ten temat notatkę informacyjną51. Litwinow 14 października wysłał do sowieckiego kierownictwa politycznego list z załączoną notatką zatytułowaną: ZSRR, Niemcy i Liga Narodów52. W dokumencie tym zastępca ludowego komisarza spraw zagranicznych zauważył, że „w momencie ukształtowania się relacji pomiędzy ZSRR i Niemcami w trakcie zawierania traktatu rapallskiego kwestia stosunków z Ligą Narodów nie została w sposób formalny poruszona, ponieważ wydawało się to wtedy zbyteczne, gdyż uznano za aksjomat konieczność negatywnego stosunku obydwu krajów do Ligi jako do politycznego narzędzia zwycięskich mocarstw”53.
W Niemczech było dla wszystkich jasne, że traktat rapallski i zbliżenie z ZSRR stanowić będą przeciwwagę dla Ligi Narodów. Od momentu jego podpisania obydwa rządy wielokrotnie konsultowały się w sprawach związanych z działaniami tej organizacji i zawsze w pełni zgadzały się, że konieczna jest jednomyślność w stosunku do niej. Jedność tę w szczególny sposób manifestowali komisarz Cziczerin i były kanclerz Rzeszy Joseph Wirth. W kręgach rządowych w Berlinie powstało nawet przekonanie o istnieniu ustnego oficjalnego porozumienia w tej sprawie pomiędzy obydwoma państwami. W rzeczywistości, jak informował Litwinow członków Politbiura, takie porozumienie nie istniało, a obie strony z formalnego punktu widzenia zachowywały wolną rękę, zobowiązując się „moralnie” do wzajemnego informowania na temat swojej polityki wobec Ligi. I każda ze stron wywiązywała się z tego zobowiązania całkiem sumiennie, dopóki wejście do tej organizacji uważała za sprzeczne z jej interesami. Gdy Sowieci w 1923 roku rozważali wysłanie obserwatora do Ligi Narodów, natychmiast poinformowali o tym rząd niemiecki.
Litwinow przypomniał, że przez lata kwestia członkostwa Niemiec w Lidze Narodów nie była tematem dyskusji politycznych. Było to spowodowane nie tyle brakiem zwolenników tej organizacji w Niemczech, ile sprzeciwem Francji wobec akcesji Berlina i niechęcią głównych niemieckich partii politycznych do „naruszenia harmonii ustanowionej pomiędzy Niemcami i ZSRR przez traktat rapallski”. Już wówczas bowiem zdawano sobie w Niemczech sprawę z tego, że wskutek wejścia do Ligi stosunki ze Związkiem Sowieckim doznają poważnego uszczerbku. Sytuacja zmieniła się po konferencji londyńskiej i przyjęciu planu Dawesa. Zastępca Cziczerina twierdził, że obecnie za wejściem do Ligi opowiadają się socjaldemokraci i pacyfiści, przeciwko – komuniści i prawica, a partia Stresemanna zajmuje stanowisko nieokreślone. Niemiecki minister spraw zagranicznych wypowiadał się przeciw członkostwu i wskutek tego znajdował się w konflikcie z kanclerzem Wilhelmem Marxem i prezydentem Friedrichem Ebertem. W efekcie sporu pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami akcesji doszło do odroczenia rozstrzygnięcia tej kwestii, co zamaskowano wysłaniem memorandum do członków Ligi, określającym warunki, na jakich Niemcy przystąpią do tej organizacji. Najważniejszym z nich będzie uzyskanie stałego miejsca w Radzie LN.
Zastępca ludowego komisarza spraw zagranicznych wyraził opinię, że niemiecki rząd nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie. Zauważył, że przeciwnicy członkostwa posługują się tymi samymi argumentami co Sowieci, zwracając przede wszystkim uwagę na osłabienie niezależności Rzeszy na arenie międzynarodowej i wciągnięcie jej do intryg przeciwko ZSRR. Są także zdania, że Berlin pozbawiony wsparcia i przyjaźni Moskwy będzie jeszcze bardziej izolowany, a Sowieci zmuszeni będą porozumieć się z Francją i Polską przeciwko Niemcom. Z kolei zwolennicy Ligi dowodzą, że Niemcy po akcesji będą mogli rozgrywać różnice interesów dzielących Francję i Wielką Brytanię, dzięki czemu ostatecznie przestanie istnieć jednolity front zwycięzców wielkiej wojny. Twierdzą również, że Berlin jako członek Ligi Narodów będzie mógł oddawać pewne usługi Moskwie, występując przeciwko powstającym tam antysowieckim intrygom.
Litwinow na koniec ocenił, że LKSZ w pełni zdaje sobie sprawę z konsekwencji członkostwa Berlina w Lidze Narodów. W opinii komisariatu „wejście Niemiec do Ligi będzie początkiem budowy jednolitego frontu mocarstw zachodnich przeciwko ZSRR, zarówno w dziedzinie politycznej, jak i ekonomicznej”. Sowiecka dyplomacja wywarła na niemiecki rząd maksymalny nacisk dyplomatyczny i starała się zarówno wzmocnić przeciwników Ligi w Niemczech, jak i zaostrzyć walkę polityczną pomiędzy poszczególnymi partiami, ale – jak zauważył zastępca ludowego komisarza spraw zagranicznych – „nasze działania naturalnie nie mogły mieć wpływu na ostateczne decyzje Niemiec”54.
W liście, do którego dołączona została powyższa notatka, Litwinow poinformował członków Politbiura, że obecnie LKSZ zwrócił się do niemieckiego rządu z propozycją zawarcia formalnego porozumienia o niewstępowaniu do Ligi Narodów bez zgody drugiej strony. Tłumaczył, że chodzi o stworzenie nowego faktu, który w decydującym momencie wzmoże polemikę i walkę pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami wejścia do Ligi w Niemczech. Zauważył przy tym jednak, że wszystko wskazuje na to, że decyzja o akcesji jest już przesądzona, a zatem propozycja ta zostanie odrzucona. Odmowę tę jednak Sowieci będą mogli wykorzystać, gdy zdecydują się zawrzeć porozumienia z Francją i z Polską.
Na podstawie tych dwóch dokumentów można dojść do wniosku, że Sowieci już w połowie października 1924 roku doszli do przekonania, iż Berlin wejdzie do Ligi Narodów i w konsekwencji dokona reorientacji polityki zagranicznej na prozachodnią, co otworzy przed nim możliwość wejścia do koalicji antysowieckiej, a Moskwa w odpowiedzi będzie musiała zdecydować się na zawarcie traktatów z Francją i Polską. Notabene, właśnie w owym okresie dyplomacja sowiecka rozpoczęła długotrwały proces sondowania Paryża i Warszawy na okoliczność zawarcia porozumienia politycznego (zobacz niżej). Można zatem z dużą dozą pewności założyć, że rozmowy z Polską na temat porozumienia politycznego i paktu o nieagresji rozpoczęte w owym okresie nie miały czysto taktycznego charakteru. Z cytowanych wyżej notatek wynika bowiem, że Moskwa zdawała sobie sprawę z nieuchronności wejścia Berlina do Ligi Narodów. Porozumienie z Polską i z Francją nie było zatem postrzegane przez Sowietów jako próba powstrzymania Niemiec przed porozumieniem z mocarstwami zachodnimi, lecz jako sposób na zrównoważenie powstającej właśnie nowej i realnej orientacji w niemieckiej polityce zagranicznej. Innymi słowy, Moskwa dla zrównoważenia skutków decyzji Berlina musiała dążyć do zawarcia porozumień z Warszawą i Paryżem. W przyszłości jednak dyplomacja sowiecka zmodyfikuje to stanowisko i będzie łagodziła skutki prozachodniej polityki Niemiec, prowadząc rozmowy na temat dwustronnego porozumienia politycznego nie tylko z Warszawą i Paryżem, ale również z Berlinem.
Nie powinno więc zaskakiwać, że Sowieci kontynuowali taktykę utrudniania wejścia Niemiec do Ligi. W tym celu rozpoczęli kolejną szeroko zakrojoną inicjatywę dyplomatyczną. Członek kolegium LKSZ Wiktor Kopp przedstawił jej pierwszy zarys w trakcie rozmowy z Brockdorff-Rantzauem 4 grudnia 1924 roku. Oświadczył, że zależy mu na poufnej wymianie myśli w sprawach istotnych dla rozwoju stosunków dwustronnych. Stwierdził, że jednym z najważniejszych zagadnień, wymagających szybkiego obustronnego porozumienia, wydaje się być kwestia polska. Dlatego też chciałby wiedzieć, czy Berlin nadal jest zdecydowany dochodzić swoich roszczeń w stosunku do Warszawy. Polacy zwracali się do Moskwy z określonymi życzeniami dotyczącymi Galicji i terenów przy granicy z ZSRR, ale Sowiety nie poszły na to. Jeśli więc Niemcy nie zrezygnowały z odzyskania Górnego Śląska i korytarza, to mogłyby wraz ze Związkiem Sowieckim wspólnie wywrzeć nacisk na Polskę. Kopp zwrócił się z propozycją konsultacji w tej sprawie.
Niemiecki ambasador odpowiedział, że „rozumie się samo przez się, że nigdy nie zrezygnujemy z naszych pretensji w stosunku do Polski”. Jednak ich realizacja za pomocą siły jest obecnie całkowicie niemożliwa i byłaby szaleństwem. Przypuścił, że kwestia polska jest teraz przedmiotem rozmów pomiędzy rządem sowieckim a francuskim i dlatego oświadczył, że jeśliby rząd sowiecki poważył się dać gwarancje odnośnie do polskiej granicy zachodniej, to Niemcy będą to traktowały jako akt nieprzyjazny. Na co obdarzony niewątpliwym refleksem Kopp zapytał, jak ZSRR powinien się zachować, gdyby Niemcy poprzez swoje wejście do Ligi Narodów zagwarantowały wschodnie granice Polski. Następnie obaj rozmówcy zaczęli przerzucać się pretensjami dotyczącymi problemów w stosunkach dwustronnych. Na koniec jednak Kopp, deklarując, że zależy mu na pogłębieniu stosunków dwustronnych, powtórzył „swoją prośbę, aby doprowadzić do bardziej poufnej politycznej wymiany myśli niż do tej pory pomiędzy Berlinem a Moskwą”, a Brockdorff-Rantzau przyrzekł mu wsparcie tej inicjatywy55.
Berlin przychylnie odniósł się do propozycji Koppa. Sekretarz stanu w AA Adolf von Maltzan w szyfrogramie z 13 grudnia 1924 roku przesłanym do ambasady w Moskwie wyraził zgodę na rozmowy z rządem sowieckim na temat kwestii polskiej i polecił przekazać Sowietom następujące stanowisko. Teoretycznie rzecz biorąc, art. 10. paktu Ligi Narodów zobowiązuje do respektowania terytorialnej integralności Polski. Jednakże to zobowiązanie nie stanowi żadnej gwarancji i nie ma żadnego praktycznego znaczenia w stosunku do polskiej granicy wschodniej. W odniesieniu do niej istotny może być co najwyżej art. 16., jednakże Niemcy, wchodząc do Ligi, złożą wobec niego zastrzeżenie i zachowają tym samym neutralność. Dla Berlina kluczowe jest sowieckie wsparcie w kwestii polskiej granicy zachodniej. Problem ten jest omawiany na salonach dyplomatycznych, w efekcie czego powstało przekonanie, że obecny stan rzeczy jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Niemcy w swoim memorandum dla mocarstw będących członkami Rady Ligi Narodów potwierdziły gotowość wypełnienia swoich międzynarodowych zobowiązań, ale jednocześnie zastrzegły, że utrzymają w mocy oświadczenia, w których wcześniej odnosiły się do tych zobowiązań. To również dotyczy polskiej granicy zachodniej, ponieważ Niemcy przed podpisaniem traktatu wersalskiego złożyły protest, że granice te nie odpowiadają zasadom wilsoniańskim.
Sekretarz stanu polecił również wspomnieć, że „główną przyczyną niepokojów w Europie Wschodniej jest nieprzestrzeganie zasad etnograficznych w trakcie wytyczania polskich granic. Polska nie ma sąsiada, z którym nie prowadziłaby sporu na tym polu. Niemieckie i rosyjskie interesy są tutaj zbieżne”. Von Maltzan zostawił do decyzji ambasadora, czy już w tym momencie ma oświadczyć Sowietom, że „dla Niemiec i Rosji rozwiązanie kwestii polskiej polegałoby na wtłoczeniu Polski w jej etnograficzne granice [in Zurückdrängung Polens auf seine ethnographischen Grenzen]”56.
W ten oto sposób Niemcy i ZSRR doszły do porozumienia, że fundamentalną podstawą ich strategicznej współpracy nadal będzie rozwiązanie kwestii polskiej. Obydwa kraje dzieliło mnóstwo sprzeczności i problemów. Największy kłopot sprawiała różnica ustrojowa i dążenie bolszewików do wybuchu rewolucji w Rzeszy. Sowieci uważali skomunizowanie tego kraju za warunek sine qua non sukcesu rewolucji światowej i przetrwania ZSRR na arenie międzynarodowej. Dlatego jeszcze na jesieni 1923 roku próbowali wszelkimi dostępnymi metodami doprowadzić do zainstalowania władzy sowieckiej w Niemczech. Polityka Moskwy musiała doprowadzić do powstania bardzo poważnego kryzysu zaufania w stosunkach z Berlinem. Drugim kluczowym czynnikiem negatywnie oddziałującym na relacje sowiecko-niemieckie była polityka Gustava Stresemanna, której celem było porozumienie z mocarstwami zachodnimi. Jej pierwszym niezwykle istotnym efektem była konferencja londyńska i uzgodniony w jej trakcie plan Dawesa. Porozumienie francusko-niemieckie było największą przeszkodą dla ziszczenia się planów bolszewików, ponieważ uważali oni wojnę pomiędzy mocarstwami kontynentalnymi (tak zwana wojna imperialistyczna) za warunek konieczny dla przeprowadzenia rewolucji w Europie.
Te dwa wyżej wymienione czynniki powodowały, że pod koniec roku 1924 stosunki sowiecko-niemieckie znalazły się w kryzysie. Jednakże obie strony szukały płaszczyzny, dzięki której można by przywrócić relacjom dwustronnym dawny blask. Stała się nią kwestia polska. Wspólny interes obu państw w jej rozwiązywaniu był tak oczywisty, że doszły one do porozumienia w ciągu dwóch tygodni. Najdokładniej ów wspólny cel Berlina i Moskwy zdefiniował w swojej instrukcji Adolf von Maltzan, a było nim, przypomnijmy, „wtłoczenie Polski w etnograficzne granice”. Niemiecki dyplomata świadomie użył eufemizmu, albowiem w gruncie rzeczy chodziło mu o terytorialne okrojenie Polski i to zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie. A zatem mówiąc wprost: wspólnym interesem Niemiec i sowieckiej Rosji był kolejny rozbiór Polski.
Szybko okazało się jednak, że porozumienie wcale nie jest tak blisko, jak mogło się wydawać. Sowieci przy okazji konsultowania sprawy polskiej chcieli bowiem ugrać znacznie więcej. Brockdorff-Rantzau wykonał instrukcję von Maltzana 19 grudnia 1924 roku. Na wstępie poinformował Cziczerina, że centrala w Berlinie poleciła mu streścić dwie nadzwyczaj ważne depesze. Pierwsza dotyczyła wejścia Niemiec do Ligi Narodów, a druga kwestii polskiej. Niemiecki ambasador poinformował, że mocarstwa obstają przy tym, aby Berlin został członkiem tej organizacji na ogólnych warunkach. Jednakże rząd Rzeszy będzie się upierał przy tym, aby nie uczestniczyć w kolektywnych akcjach Ligi Narodów przewidzianych art. 16. Następnie Brockdorff-Rantzau przeszedł do kwestii polskiej. Cziczerin przerwał mu już na samym wstępie, twierdząc, że stronie sowieckiej chodziło o konsultacje na temat całokształtu stosunków dwustronnych, a nie jednego ich elementu. Ambasador odpowiedział, że to rozumie, ale Niemcy chcą rozpocząć rozmowy na ten właśnie temat, bo zostało to zaproponowane przez Koppa. Przypomniał również, że ten ostatni poinformował go, że Moskwa rozpoczyna dialog z Warszawą w sprawie całej serii zagadnień, m.in. Galicji Wschodniej.
Komisarz wyjaśnił, że takie rozmowy nie są prowadzone; Warszawa próbowała bardzo ostrożnie wstępnie sondować Moskwę na okoliczność ewentualnych rozmów, ale do tej pory nic w tej sprawie nie zostało jeszcze przesądzone. Następnie ambasador oświadczył, iż rozwiązanie kwestii polskiej przez Niemcy i Rosję polega „na wtłoczeniu Polski w jej etnograficzne granice”. Cziczerin uznał tę frazę za nie całkiem jasną, dodając, że byłaby ona zrozumiała, gdyby Niemcy nie wstępowały do Ligi Narodów. Jeśli w trakcie rozmów akcesyjnych uzyskają jedynie zgodę na neutralność w stosunku do akcji Ligi wynikających z art. 16., to powstaje pytanie, w jaki sposób będą chciały tego dokonać. Dodał, że odniósł wrażenie, iż oferta niemiecka sprowadza się do zagwarantowania sobie neutralności w przypadku wojny polsko-sowieckiej i żądania pełnego wsparcia niemieckich dążeń rewizyjnych. Ambasador nie zgodził się z tym punktem widzenia, zapewniając, że „równoległość interesów oznacza także równość obu stron w odniesieniu do obowiązków”. Nieusatysfakcjonowany komisarz raz jeszcze zapytał, jak w rzeczywistości ma wyglądać owo „wtłoczenie”, na co Brockdorff-Rantzau odpowiedział, że jest to „pewna dyrektywa dla przyszłości, a nie zadanie dla dnia dzisiejszego”. Cziczerin na koniec rozmowy wyraził chęć jej kontynuowania i poprosił o czas do zastanowienia się nad niemieckim stanowiskiem57.
Z rozmowy tej można wyciągnąć wniosek, że Sowieci ukrywali przed Niemcami trwające od sierpnia 1924 roku sondaże z Polakami. Cziczerin poinformował bowiem Brockdorff-Rantzaua, że Warszawa zwróciła się z ogólną inicjatywą wobec Moskwy, ale żadne rozmowy nie są prowadzone. A było to nieprawdą, ponieważ w owym czasie obie strony rozmawiały już na temat dwustronnego porozumienia politycznego (patrz niżej). Potwierdza to, że Sowieci na serio poszukiwali porozumienia z Polakami, by w ten sposób reasekurować się na wypadek ewentualnej reorientacji polityki niemieckiej.
Carl von Schubert, następca von Maltzana na stanowisku sekretarza stanu, w szyfrogramie z 29 grudnia 1924 roku zaakceptował sposób wykonania instrukcji przez Brockdorff-Rantzaua i przekazał mu, że niemiecki rząd gotów jest również rozmawiać na temat ogólnych zagadnień politycznych i zasugerował, żeby w kwestii polskiej bardziej skupić się na szczegółach58.
Po rozmowie z Brockdorff-Rantzauem Cziczerin doszedł do wniosku, że nie należy godzić się na propozycję niemiecką wydzielenia spraw polskich z konsultacji na temat ogółu stosunków dwustronnych i zaproponował stronie niemieckiej kontrsondaż dotyczący uzgodnienia przez oba państwa wspólnej polityki w odniesieniu do starań o członkostwo w Lidze Narodów. Taką propozycję przedstawił do akceptacji Biuru Politycznemu59, które omówiło ją na posiedzeniu 24 grudnia 1924 roku. Biuro uznało ofertę niemieckiego ambasadora za sondaż służący wyjaśnieniu linii polityki sowieckiej w stosunku do Polski i zgodnie z propozycjami Cziczerina poleciło, aby LKSZ odpowiedział kontrsondażem, który znacząco rozszerzy problematykę konsultacji zaproponowaną przez Brockdorff-Rantzaua. LKSZ miał zapropoponować, aby dwustronne konsultacje nie dotyczyły tylko Polski, ale i Wielkiej Brytanii, a także całej polityki obydwu państw. Politbiuro poleciło, aby tego rodzaju rozmowy zostały uzależnione od wypełnienia przez Berlin dwóch warunków: Niemcy i ZSRR zobowiążą się po pierwsze nie wstępować do wrogo nastawionych w stosunku do jednej ze stron bloków politycznych lub ekonomicznych, a po drugie do koordynacji swoich wysiłków w kwestii ewentualnego wstąpienia do Ligi Narodów lub wysłania do niej obserwatorów. Dopiero po wypełnieniu tych warunków będą mogły zostać omówione niemieckie propozycje60.
Następna rozmowa Brockdorff-Rantzaua z Cziczerinem odbyła się w nocy z 25 na 26 grudnia 1924 roku. Ambasador uznał ją za szczególnie ważną i dlatego zrelacjonował ją w „ściśle tajnej” notatce dołączonej do listu adresowanego do ministra Stresemanna61, sugerując jednocześnie przekazanie jej kopii prezydentowi Ebertowi. Według tej notatki Cziczerin poinformował ambasadora, że rząd sowiecki z zadowoleniem przyjął otwartość, z jaką strona niemiecka odniosła się do kwestii polskiej, i wyraził nadzieję że będzie ona podstawą dla omówienia konkretnych zagadnień politycznych. Zastrzegł, że propozycje, które przedstawi, w żadnym wypadku nie mogą być traktowane jako „ultimatum”. Podkreślił jednak, że „jeśli niemiecki rząd miałby odrzucić jego propozycje, to w oczywisty sposób dotychczasowe relacje zostaną zachowane [na tym samym poziomie], ale wówczas, zdaniem sowieckiego rządu, wspólne rozwiązanie [Behandlung] kwestii polskiej, jak to zostało zaproponowane przez Berlin, nie będzie już jednak możliwe”62. Brockdorff-Rantzau wtrącił w tym miejscu uwagę, że inicjatywa rozmów na temat rozwiązania kwestii polskiej wyszła od Koppa, a nie od rządu niemieckiego. Cziczerin oświadczył, że Kopp występował jako osoba prywatna, na co ambasador odparł, że nie mógł o tym wiedzieć. Komisarz odpowiedział, że Kopp przekroczył swoje kompetencje, ponieważ za tak ważne sprawy odpowiada tylko on i Litwinow.
Po tej wymianie zdań Cziczerin przedstawił swoje propozycje, oświadczając, że warunkiem wspólnego rozwiązywania kwestii polskiej jest „wzajemne zobowiązanie się rządów niemieckiego i rosyjskiego, że nie wejdą one w żaden polityczny lub gospodarczy sojusz lub porozumienie, które będzie skierowane przeciwko jednemu z nich”63. Gdy Brockdorff-Rantzau wyraził wątpliwość, że warunek ten jest zbyt szeroki i zapytał, czy odnosi się on do członkostwa w Lidze Narodów, Cziczerin odpowiedział, że tego dotyczy druga propozycja, będąca warunkiem rozwiązania kwestii polskiej, która polega na tym, że „Niemcy i Związek Sowiecki zobowiążą się w dalszym toku wydarzeń koordynować swoje działania w kwestii przystąpienia do Ligi Narodów lub ewentualnego wysłania [tam] swoich obserwatorów”64. Jego zdaniem „idealnym” rozwiązaniem byłoby, gdyby Niemcy i ZSRR razem wstąpiły do Ligi lub jednocześnie wysłały obserwatorów do Genewy65.
Niemiecki ambasador odpowiedział komisarzowi, że pierwszy punkt jego propozycji nie wydaje mu się zbyt jasny ani wystarczający. Dodał, że jego zdaniem należałoby dodać doń zobowiązanie, że żadna ze stron nie zaatakuje drugiej ani nie przystąpi do wrogiego w stosunku do drugiej sojuszu militarnego. Komisarz najpierw uznał tego rodzaju zapis za zbędny, ale wyraził nań zgodę, gdy ambasador zwrócił mu uwagę na pogłoski, jakie były rozpowszechniane w poprzednim roku, że ZSRR starał się o prawo przemarszu Armii Czerwonej przez Polskę na wypadek rewolucji w Niemczech66.
Brockdorff-Rantzau w komentarzu zamieszczonym w notatce z tej rozmowy zauważył, że propozycje Cziczerina są na tyle doniosłe, a w kontekście stanowiska Wielkiej Brytanii znaczące, że chociażby ze względów taktycznych należałoby uniknąć ich odrzucenia a limine. Zaproponował więc, aby przyjąć je za dobrą monetę i rozpocząć poważne konsultacje polityczne. W ich trakcie dopiero okaże się, czy Sowieci, których zdolność do dotrzymywania umów jest być może jeszcze bardziej problematyczna niż rządów „burżuazyjnych”, zamierzają osiągnąć pozytywny rezultat, czy też nie.
W swoim liście do ministra Stresemanna Brockdorff-Rantzau poinformował, że rozmowa z Cziczerinem miała przyjacielski charakter. Stwierdził również, że berlińscy przeciwnicy reprezentowanej przez niego linii polityki wschodniej najpewniej będą przekonywać, że „sowiecki rząd znajduje się w największej potrzebie i próbuje się teraz do nas przypiąć, ponieważ traci grunt pod nogami”67. Ambasador nie uznał tej argumentacji za przekonującą, ponieważ propozycje Cziczerina mają nadzwyczajną wagę dla dalszego rozwoju całej niemieckiej polityki. Komisarz powoływał się bowiem na to, że w ostatnich rozmowach sowiecko-niemieckich pojawiała się nuta nieufności, która nie służyła relacjom dwustronnym. Brockdorff-Rantzau w propozycjach Cziczerina dostrzegł zaś dobrą wolę. Dodał, że komisarz na koniec rozmowy powiedział mu, iż sowiecki rząd może wkroczyć na taką drogę jak rozwiązanie kwestii polskiej tylko wtedy, gdy osiągnie ogólne porozumienie polityczne z Niemcami, a swoją propozycję przedstawił w postaci następującego układu: Związek Sowiecki nie pójdzie z Francuzami na żadną umowę skierowaną przeciwko Niemcom, a Niemcy zobowiążą się do tego samego w stosunku do Anglii. Cziczerin ujął to krótko: „Wy nie zrobicie niczego z [francuskim ambasadorem] Herbettem, a my – z [angielskim ministrem spraw zagranicznych Austenem] Chamberlainem”68.
Brockdorff-Rantzau wyznał Stresemannowi, że zawsze był przeciwnikiem politycznych eksperymentów, nawet wtedy, gdy Niemcy były jeszcze wielkim mocarstwem. W tym przypadku nie chodzi jednak o eksperyment, a o sprawdzenie, czy możliwe jest jeszcze wykorzystanie Sowietów jako pozytywnego czynnika w niemieckiej polityce zagranicznej, a jeśli okaże się to niemożliwe, trzeba będzie dokonać jej reorientacji. Ambasador przyznał, że do tej pory sądził, że w niemieckim interesie jest wspieranie sowieckiego rządu i uczciwe współdziałanie z nim na arenie międzynarodowej, ponieważ każdy inny rząd rosyjski szukałby sojuszu z mocarstwami zachodnimi. Gdyby teraz miało się okazać, że Niemcy nie znajdą wsparcia ze strony Sowietów w relacjach z mocarstwami zachodnimi, to zostaną skazani na łaskę i niełaskę tych ostatnich. A to znaczy, że nie będą prowadziły samodzielnej polityki zagranicznej i będą musiały cierpieć hegemonię Londynu i Paryża aż do momentu, kiedy nabiorą tyle siły, że będą w stanie wyrównać rachunki za niesprawiedliwość, jaka dotknęła ich po I wojnie światowej.
Propozycje Cziczerina pokazują, że wsparcie przez Sowiety niemieckiego kursu rewizjonistycznego było ograniczone spełnieniem bardzo trudnych warunków i dotyczyło zasadniczego wyboru strategicznego, przed którym wówczas stał Berlin. Wyboru pomiędzy tak zwaną orientacją wschodnią i orientacją zachodnią. Linia Rapallo oznaczała dla Berlina dominację wektora wschodniego w jego polityce zagranicznej. Do 1924 roku Niemcy nie miały specjalnego wyboru, musiały opierać swoją politykę na strategicznym partnerstwie ze Związkiem Sowieckim, ponieważ mocarstwa zachodnie traktowały je nadal jako pokonanego wroga, a nie partnera do gry na arenie międzynarodowej. Konferencja londyńska, plan Dawesa i perspektywa członkostwa w Lidze Narodów były zapowiedzią stopniowej zmiany konstelacji międzynarodowej. Przed Niemcami otworzyła się możliwość porozumienia z mocarstwami zachodnimi i wzięcia udziału w koncercie mocarstw europejskich na coraz bardziej podmiotowych zasadach. Prowadziło to do stopniowej reorientacji polityki Berlina w kierunku zachodnim, czemu Moskwa starała się z całych sił przeciwdziałać na przełomie roku 1924 i 1925.
Zwrot Niemiec na Zachód oznaczałby dla Moskwy powrót do kompletnej izolacji. Co więcej, stanowiłby również egzystencjalne zagrożenie dla sowieckiego państwa, gdyż powstanie osi Paryż–Berlin wspieranej przez Londyn stabilizowałoby politykę kontynentalną. Odkładałoby rewolucję światową ad Kalendas Graecas. A przecież Sowieci bardzo dobrze pamiętali naukę Lenina, że ZSRR na dłuższą metę nie jest w stanie przetrwać we wrogim mu kapitalistycznym otoczeniu. Dlatego jedyną szansę na przetrwanie swojego państwa upatrywali w konflikcie pomiędzy głównymi mocarstwami europejskimi, czyli tak zwanej wojnie imperialistycznej. Dlatego na wszelkie sposoby starali się przeciwdziałać powstaniu strategicznego układu łączącego Berlin z Paryżem i Londynem. Ta kalkulacja rzutowała również na ich politykę w stosunku do Warszawy, ponieważ z jej powodu wspierali rewizjonizm niemiecki w sposób warunkowy. Byli zwolennikami rozbioru Polski, ale tylko na jeden przez nich faworyzowany sposób, a mianowicie przez wyłączną dwustronną współpracę Berlina i Moskwy bez udziału mocarstw zachodnich, a najlepiej przy ich sprzeciwie. W ten sposób oba państwa osłabiłyby lub nawet zlikwidowały starego wroga leżącego pomiędzy nimi, ale takie porozumienie na trupie Polski wzmogłoby wrogość pomiędzy Niemcami a mocarstwami zachodnimi.
W sowieckiej kalkulacji chodziło o to, aby Berlin był cały czas zagrożony na swojej flance zachodniej, a zatem nie mógł planować ekspansji w kierunku wschodnim. W tym scenariuszu likwidacja państwa polskiego nie niosłaby za sobą wielkich zagrożeń dla ZSRR, a gwarantowałaby mu bezpieczeństwo jego granicy zachodniej. Bez udziału Polski i Niemiec nie było bowiem fizycznego sposobu, aby z zachodu wyszła interwencja przeciwko ZSRR. Sowieci byli jednak pryncypialnie przeciwni, co pokazuje inicjatywa Cziczerina, scenariuszowi, w którym do rewizji niemieckiej granicy wschodniej doszłoby wskutek porozumienia Niemiec z mocarstwami zachodnimi. Pokojowe odzyskanie korytarza, Gdańska i Górnego Śląska przez Niemcy zakładałoby istnienie strategicznego układu pomiędzy Berlinem i Paryżem. W takim układzie nie można byłoby wykluczyć, że Francja starałaby się wpłynąć na swojego polskiego sojusznika, aby ten w zamian za terytoria zwrócone Niemcom otrzymał rekompensatę terytorialną – na przykład Litwę. W ten sposób mogłaby powstać kontynentalna oś Paryż–Berlin–Warszawa, która oznaczałaby przede wszystkim fiasko planów rewolucyjnych. Co gorsza, taki układ, stabilizujący geopolityczne serce starego kontynentu, mógłby w którymś momencie zaowocować sojuszem polsko-niemieckim skierowanym przeciwko ZSRR, gdyż w tych obydwu państwach tradycja ekspansji w kierunku wschodnim była ciągle żywa. A to stanowiłoby nie tylko zagrożenie dla interesów rewolucji światowej, ale także egzystencji Związku Sowieckiego. Takiemu rozwojowi wypadków starał się przeciwdziałać Cziczerin, godząc się na rozwiązanie kwestii polskiej, wszakże pod jednym kluczowym warunkiem, a mianowicie takim, że Niemcy zrezygnują ze zbliżenia z mocarstwami zachodnimi.
Sowiecka inicjatywa nie natrafiła jednak na podatny grunt, ponieważ dyplomacja niemiecka z coraz większą dozą sceptycyzmu podchodziła do sowieckiego partnera. Dowodzą tego trzy memoriały przygotowane przez urzędników AA. Pierwszy sporządził na początku listopada 1924 roku szef wydziału rosyjskiego Herbert Hauschild69. W dokumencie tym stwierdził, że w ostatnich miesiącach w polityce wewnętrznej ZSRR dominowała orientacja „radykalnie lewicowa”, polegająca m.in. na eliminowaniu „nowej burżuazji” i walce z „niekomunistycznymi elementami zagranicznymi”, co prowadziło do postępującego upadku gospodarczego. Kryzys ekonomiczny, według Hauschilda, nie miał jednak bezpośredniego negatywnego wpływu na politykę. Wręcz przeciwnie, sowiecki rząd utwierdził swoją władzę w Rosji, a dzięki zręcznej i bardzo aktywnej polityce zagranicznej doprowadził w ostatnim czasie do uznania Związku Sowieckiego przez inne państwa i niewątpliwie wzmocnił jego pozycję na arenie międzynarodowej.
Szef wydziału rosyjskiego AA wskazał na zbliżenie ZSRR z Francją, której żywotnym interesem było uczynienie z Sowietów „aktywnego czynnika po swojej stronie w kombinacjach geopolitycznych”. Jednocześnie zauważył, że „francuska polityka nie traktuje już swojego polskiego sojusznika z taką ostentacyjną serdecznością jak kiedyś”. Z drugiej strony dla Moskwy stosunki z Warszawą są funkcją relacji z Paryżem: „Jeśli zmniejszy się francuski nacisk na Rosję wywierany za pomocą Polski, to tym samym zmniejszy się zainteresowanie Rosji, aby razem z Niemcami trzymać Polskę w kleszczach. Wojny interwencyjne przeciwko Rosji, które w ogóle mają wysoce problematyczne znaczenie, są nie do pomyślenia bez francuskiego wsparcia”70. Na koniec Hauschild doszedł do wniosku, że nie uda się zapobiec zbliżeniu francusko-rosyjskiemu ani też nie ma szczególnego sensu mu przeciwdziałać, ale trzeba w „ramach porozumienia pomiędzy Niemcami i Francją tworzyć most, a nie mur pomiędzy Francją i Związkiem Sowieckim”71. Z analizy tej autor nie wyprowadził jednoznacznych wniosków. Dostrzegł jednak wyczerpywanie się formuły współpracy dwustronnej zapoczątkowanej w Rapallo, spowodowane realną słabością obu państw. Niemcy i Rosja potrzebują współpracy z mocarstwami zachodnimi, przede wszystkim z Francją, która dla każdego z rapallskich kontrahentów staje się coraz ważniejszym partnerem. Za tymi rozważaniami kryła się sugestia, że zbliżenie Niemiec z Francją i równoległe zbliżenie Związku Sowieckiego z Francją może doprowadzić do powstania swoistego geopolitycznego trójkąta kontynentalnego.
Kolejny memoriał przygotował w połowie grudnia 1924 roku przełożony Hauschilda, Wilhelm Wallroth, szef departamentu IV AA. W obszernej notatce zatytułowanej Tymczasowy bilans stosunków niemiecko-sowieckich72 zauważył, że decyzje zwycięzców I wojny światowej spowodowały usunięcie głównych problemów spornych pomiędzy Niemcami i ZSRR, przede wszystkim przez stworzenie w Europie Środkowej i na Bałkanach pasa suwerennych państw, który oddzieliły oba kraje. Państwa ententy wyznaczyły im również wspólny cel: „stopniową odbudowę prawdziwej i wolnej wspólnoty państw Paneuropy”. Pierwszym warunkiem osiągnięcia tego stała się odbudowa gospodarcza Związku Sowieckiego i Niemiec, zasadniczą zaś przesłanką wspólnego sukcesu była komplementarność obu gospodarek. Te nadzieje nie zostały spełnione przede wszystkim z winy Sowietów: z powodu ich „rosnącego lewicowego radykalizmu” oraz zwiększającego się wpływu policji politycznej na wszystkie dziedziny życia społecznego w ZSRR. Sowiecka gospodarka znajduje się w głębokim kryzysie i nie wiadomo, czy bolszewicy powodowani komunistycznym radykalizmem uchronią kraj przed upadkiem.
Prawda jest taka, że niemiecko-sowiecka wymiana handlowa, która miała doprowadzić do odbudowy i rozkwitu gospodarczego obydwu krajów, jest minimalna. W roku 1923 udział ZSRR w niemieckim eksporcie wynosił 1,5% i jednocześnie stanowił on 43% całego sowieckiego importu. Dla przykładu polski import z Niemiec miał czterokrotnie większą wartość aniżeli sowiecki. Jednakże ZSRR to nie tylko słaba gospodarka, ale także silny aparat państwowy, spoczywający na trzech fundamentach: partii, policji politycznej i armii. Szef departamentu wschodniego AA doszedł do wniosku, że obecnie sowiecka Rosja jest gospodarczym karłem, a politycznie, pomimo niezaprzeczalnych dyplomatycznych sukcesów, może być określana co najwyżej jako kraj drugorzędny, którego przekonanie o wielkomocarstwowym statusie jest iluzją, która nie znajduje już potwierdzenia w rzeczywistości. Swoje rozważania Wallroth podsumował wnioskiem, że Niemcy w stosunkach z ZSRR powinny uchylać się od wszelkich układów, które nie opierałyby się ściśle na zasadzie wzajemności73.
Trzeci memoriał, dotyczący rozwoju stosunków niemiecko-sowieckich w kontekście negocjowanego właśnie traktatu handlowego, przygotował na samym początku roku 1925 Moritz Schlesinger, ekspert od sowieckiej gospodarki w AA, dla ambasadora Brockdorff-Rantzaua. Autor zawarł w nim opinię, że panuje pełna zgoda, iż bardzo dobre relacje z Rosją sowiecką „stanowią nie tylko gwarancję do wykorzystania [nadarzających się] możliwości w polityce zagranicznej, lecz są także istotnym warunkiem skutecznego zlikwidowania wersalskiej polityki wojennej i uwolnienia Niemiec spod obcej okupacji”. Berlin potrzebuje więc porozumienia z Moskwą, aby mieć możliwość balansowania na innych kierunkach swojej polityki zagranicznej74.
Z memoriałów tych wynika, że według urzędników AA niemiecka polityka zagraniczna nie powinna być oparta na jednym fundamencie, jakim był traktat z Rapallo. Znajdująca się w kryzysie sowiecka Rosja jest zbyt słaba, aby być realną przeciwwagą dla mocarstw zachodnich. Z tego względu Niemcy muszą dążyć do porozumienia z Francją i Wielką Brytanią, co jednak nie powinno oznaczać zerwania z ZSRR, ale jedynie zdefiniowanie na nowo relacji z tym państwem. Jak się jednak okazało, w tym momencie Berlin nie był w stanie wypracować nowej formuły współpracy niemiecko-sowieckiej. Najpierw musiał bowiem doprowadzić do zawarcia porozumienia z Paryżem i Londynem, a zatem zdefiniować swój wektor zachodni, aby dopiero potem dostosować doń wektor wschodni. Krótko mówiąc, dla Berlina relacje z Moskwą przestały mieć charakter priorytetowy i zostały w dużej mierze uzależnione od ułożenia stosunków z Paryżem i Londynem.
Poglądy szefostwa AA na temat stosunków niemiecko-sowieckich można porównać z memorandum na ten sam temat przygotowanym przez Litwinowa w drugiej połowie grudnia 1924 roku na zlecenie Biura Politycznego75. Zastępca ludowego komisarza spraw zagranicznych swój dokument zatytułowany Tezy do referatu o Niemczech podzielił na dwie części: ekonomiczną i polityczną. W pierwszej ocenił, że stosunki handlowe z Niemcami w ciągu ostatnich sześciu miesięcy rozwijały się „w pełni normalnie” i nie doszło do żadnej szczególnej zmiany. Również stosunki polityczne weszły „na normalne tory” po chwilowym kryzysie, spowodowanym nalotem niemieckiej policji na budynek przedstawicielstwa handlowego ZSRR w Berlinie w maju 1924 roku. Litwinow podkreślił, że nadal istnieją te same warunki, które przed kilku laty doprowadziły do zawarcia traktatu rapallskiego i przyjaznych relacji dwustronnych pomiędzy obydwoma państwami. Niemiecka polityka zagraniczna jest zaś oparta na przekonaniu o wspólnocie politycznych interesów z ZSRR i w kwestii tej panuje konsensus pomiędzy wszystkimi partiami politycznymi.
Berlin, nie rezygnując z nadziei na rewanż i na radykalną zmianę swojego położenia międzynarodowego, zawiera nieformalne transakcje oraz układy i w ten sposób próbuje „uwalniać się z ucisku wersalskich okowów”, a za ewentualne ustępstwa gotowy jest płacić osłabieniem swoich związków z Moskwą. Porozumienie zawarte podczas konferencji w Londynie wzbudziło w Niemczech nadzieje na ograniczenie negatywnych skutków traktatu wersalskiego i na możliwość otrzymania od mocarstw zachodnich „dostatecznych rekompensat za zmianę w stosunkach z ZSRR”. Dlatego Berlin pospieszył się z deklaracją o wstąpieniu do Ligi Narodów, demonstrując tym samym gotowość do prowadzenia polityki, która nie uwzględnia interesów ZSRR i ducha Rapallo. Jednakże, zdaniem Litwinowa, Niemcy nie pójdą na pełną reorientację swojej polityki zagranicznej. Porozumienie z państwami ententy może pobudzić Berlin do podjęcia kilku bardziej lub mniej nieprzyjaznych kroków w stosunku do ZSRR, ale tylko pod warunkiem, że Sowiety znajdą się w pełnej izolacji, to znaczy zerwą stosunki zarówno z Wielką Brytanią, jak i z Francją. Jednakże Niemcy na tego rodzaju kroki przeciwko Związkowi Sowieckiemu mogą zdecydować się także bez zawarcia układów z innymi państwami, a ich celem byłby szantaż, służący wymuszeniu ustępstw ekonomicznych, np. po ewentualnym fiasku rozmów na temat traktatu handlowego z ZSRR.
Litwinow w swoich Tezach… zauważył, że „rozkład władzy w państwach burżuazyjnych w okresie powojennym” skutkuje tym, że kraje słabsze prowadzą mniej konsekwentną politykę zagraniczną. Tę zależność odniósł do Niemiec i wskazał, że jej niezrozumienie jest częstą przyczyną sowieckich podejrzeń o zmianę kursu Berlina. Jednakże analiza instytucjonalna niemieckiej polityki zagranicznej nie pozwala wskazać na istnienie tendencji świadczących o możliwości takiej zmiany. Związanie się mocarstw zachodnich z Niemcami mogłoby mieć miejsce tylko w przypadku powstania nadzwyczajnej fali rewolucyjnej w całej Europie, ponieważ dopiero wtedy burżuazja zjednoczyłaby wszystkie siły przeciwko Związkowi Sowieckiemu jako najważniejszemu przyczółkowi komunizmu.
Na podstawie powyższych rozważań Litwinow doszedł do następującego wniosku. Uznał, że utrzymanie przyjaznych relacji z Niemcami będzie możliwe długofalowo, pod warunkiem zrównoważenia ich bardzo dobrymi relacjami z jednym z wielkich mocarstw europejskich: Francją lub Wielką Brytanią. Dopóki to jednak nie nastąpi, należy starannie rozwiązywać wszelkie konflikty z Niemcami i poważnie traktować ich postulaty, na przykład w odniesieniu do umowy handlowej, i o ile to możliwe wyjść im naprzeciw.
Litwinow zdawał się nie dostrzegać jakichś istotnych zagrożeń związanych z wejściem Niemiec do Ligi Narodów, albowiem w jego przekonaniu Berlin w przewidywalnej przyszłości utrzyma współpracę w duchu Rapallo i nie będzie dokonywał prób reorientacji swojej polityki zagranicznej. Powstające zaś drobne kryzysy i napięcia w stosunkach dwustronnych są możliwe do rozwiązania, pod warunkiem dobrej woli każdej ze stron. To stanowisko było w oczywisty sposób niezgodne z konkluzjami samego Litwinowa przedstawionymi dwa miesiące wcześniej w memoriale zatytułowanym ZSRR, Niemcy i Liga Narodów, w którym zawarł on alarmistyczny wniosek, że wejście Niemiec do Ligi Narodów spowoduje powstanie jednolitego antysowieckiego frontu mocarstw europejskich. Jak to tłumaczyć? W sowieckim kierownictwie nie było jednolitego poglądu na temat polityki w stosunku do Niemiec (zob. wyżej stanowisko OGPU przedstawione przez Mienżynskiego Politbiuru). Być może LKSZ chciało, aby najwyższe kierownictwo sowieckie nie stawiało mu przeszkód w realizacji przedsięwzięcia związanego z przedstawieniem stronie niemieckiej tak zwanych inicjatyw grudniowych.
Niemcy nie spieszyli się jednak z odpowiedzią na propozycje Cziczerina złożone nocą z 25 na 26 grudnia. Do tego doszedł kryzys gabinetowy w Niemczech, gdyż na przełomie 1924 i 1925 roku cały czas trwały rozmowy nad powołaniem nowego rządu Rzeszy. Stresemann wysłał 8 stycznia 1925 roku szyfrogram do placówki w Moskwie, w którym informował, że on lub jego następca na stanowisku ministra spraw zagranicznych po sformowaniu nowego rządu skonsultuje się w sprawie sowieckich propozycji z prezydentem Ebertem i przekaże ostateczną odpowiedź ludowemu komisarzowi spraw zagranicznych76.
Jednakże kluczowym powodem uniemożliwiającym szybką odpowiedź stronie sowieckiej była własna inicjatywa Niemiec związana z tak zwanym paktem bezpieczeństwa. Stresemann w memorandum napisanym na przełomie stycznia i lutego 1925 roku stwierdził: „Dla Niemiec […] byłby do przyjęcia pakt, który w wyraźny sposób gwarantowałby obecne status quo nad Renem”77. Uważał, że bez tego rodzaju gwarancji Francuzi nie zgodzą się na stopniowe wycofanie wojsk z Nadrenii. Z punktu widzenia niemieckiego chodziło o rzecz fundamentalną, a mianowicie odzyskanie suwerenności nad całym terytorium Rzeszy. Ponieważ Niemcy obawiali się, że zakończenie okupacji Nadrenii może być uwarunkowane bardzo trudnymi warunkami do spełnienia, sami postanowili wyjść z inicjatywą. Mając świadomość, że Paryż będzie nalegał, aby Berlin zagwarantował również swoją granicę wschodnią, Stresemann zamiast tego postanowił zaproponować Polsce i innym krajom na wschodzie podpisanie traktatów arbitrażowych, wskazując, że będą one „całkowicie pewną gwarancją dla zachowania pokoju”78. To były początki Locarno – 9 lutego Niemcy przekazali Francuzom memorandum, w którym złożyli swoje propozycje dotyczące paktu bezpieczeństwa.
O nowych uwarunkowaniach i konieczności przesunięcia w czasie ostatecznej odpowiedzi na propozycje Cziczerina sekretarz stanu von Schubert poinformował Brockdorff-Rantzaua w liście z 12 lutego 1925 roku. Sekretarz stanu wyjaśnił, że inicjatywa w sprawie paktu bezpieczeństwa okazała się słuszna, ponieważ Francuzi bez uzyskania szczególnych gwarancji nie opuszczą strefy kolońskiej. Wyraził pewność, że Francuzi będą domagali się również podobnych gwarancji dla krajów Europy Wschodniej. Jednakże było dla niego oczywiste, że „każde bezpośrednie lub pośrednie uznanie naszych obecnych wschodnich granic poprzez pakt bezpieczeństwa jest wykluczone”. Dodał, że Niemcy nie zaproponują Polsce więcej niż umowę arbitrażową. Wyraził również przekonanie, że inicjatywa Berlina nie będzie mieć wpływu na relacje niemiecko-sowieckie. Na koniec poinformował ambasadora, że ze względu na skomplikowanie negocjacji dotyczących paktu bezpieczeństwa nie powinien spodziewać się szybkiej odpowiedzi rządu niemieckiego na propozycje Cziczerina79.
W kolejnym liście do Brockdorff-Rantzaua z 23 lutego 1925 roku Schubert powrócił do tej kwestii. Zauważył, że ambasador jest zapewne zdziwiony tym, że Berlin nie przygotował jeszcze definitywnej odpowiedzi dla Sowietów. Zapewnił jednak, że problem ten jest cały czas dyskutowany, ponieważ rozmawiał on na jego temat zarówno z ministrem Stresemannem, jak i prezydentem Ebertem i wyniósł z tych kontaktów przekonanie, że obaj politycy doceniają wagę sprawy. Brak decyzji jest spowodowany m.in. tym, że – jak napisał sekretarz stanu – „w ostatnich tygodniach żyliśmy w strasznym rozgardiaszu”. Schubert dodał, że zagadnienia polityki sowieckiej są dla niego stosunkowo nowe i nie ma ich na tyle dobrze przemyślanych, ażeby podjąć jasną decyzję. W jego rozumieniu dotyczyć ona będzie nie tyle wyboru pewnej linii politycznej wobec Moskwy, ile raczej zdefiniowania roli i miejsca relacji niemiecko-sowieckich w polityce Berlina. Rozwiązanie tego problemu wydaje się mieć nadzwyczaj poważne konsekwencje. Na koniec sekretarz stanu wyraził nadzieję, że prześle odpowiedź na propozycje sowieckie w przewidywalnym czasie80.
Rozdział 2
Rykow proponuje Niemcom antyzachodni sojusz
Sowieci uznali, że nie będą czekać na odpowiedź na propozycje Cziczerina i podbili stawkę. 22 lutego 1925 roku przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych (premier ZSRR) Aleksiej Rykow przedstawił na Kremlu nową ofertę Brockdorff-Rantzauowi81. Sowiecki przywódca na początku rozmowy zapewnił, że „ma bezwzględne życzenie pogłębienia ugruntowanych przez traktat z Rapallo przyjacielskich stosunków pomiędzy obydwoma krajami”. Następnie zaś przedstawił swoją ocenę sytuacji międzynarodowej, zauważając, że wskutek dyktatu wersalskiego powstały dwie rywalizujące ze sobą grupy państw. Zwycięskie mocarstwa podejmują próby przeciągnięcia Związku Sowieckiego na swoją stronę. Rykow stwierdził, że złożyły one Sowietom propozycje porozumienia kosztem Niemiec, ale została ona odrzucona, gdyż Moskwa chce jeszcze bardziej zbliżyć się z Niemcami. Dodał przy tym, że ma świadomość, iż w Niemczech są siły, które chciałyby wziąć udział w jednolitym froncie państw ententy przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Następnie, jak relacjonował ambasador, Rykow „[…] zaproponował mi traktat sojuszniczy”. Brockdorff-Rantzau odparł na to, że obecnie nie jest w stanie odpowiedzieć na tę propozycję w imieniu swojego rządu, ale wyraził przekonanie, że Berlin będzie dążył do bliskich stosunków z Moskwą.
Rykow wspomniał, że byłoby dla niego ważne, aby o ewentualnych rokowaniach na temat traktatu sojuszniczego informowany był na bieżąco generał Hans von Seeckt, ponieważ jest on zwolennikiem bliskiej współpracy Niemiec i Związku Sowieckiego.