Piłsudski między Stalinem a Hitlerem - Krzysztof Grzegorz Rak - ebook

Piłsudski między Stalinem a Hitlerem ebook

Krzysztof Grzegorz Rak

0,0
68,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Na początku drugiej dekady lipca 1933 roku w Warszawie, zapewne w jakimś ustronnym miejscu, odbyło się tajne spotkanie polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka z Karolem Radkiem, polskim Żydem i działaczem bolszewickim, wysłannikiem sowieckiej kompartii. Beck w imieniu marszałka Józefa Piłsudskiego miał zaproponować Sowietom... sojusz przeciwko Niemcom, którymi od stycznia rządził agresywny nacjonalista Adolf Hitler. Było to wprost niewyobrażalne, wszak od czasów wojny polsko-bolszewickiej z lat 1919-1920 relacje między oboma krajami były złe. Jak to się stało, że Piłsudski próbował po cichu dogadać się ze Stalinem, dlaczego ów plan się nie powiódł i zakończył tylko paktem o nieagresji z 25 lipca 1932 roku, a także jak doszło do unormowania stosunków Polski z Trzecią Rzeszą w styczniu 1934 roku – pokazuje dr Krzysztof Rak, historyk, autor bardzo dobrze przyjętej w 2019 roku książki „Polska - niespełniony sojusznik Hitlera”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 1342

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

Wstęp

Mini­ster Józef Beck sta­ran­nie przy­go­to­wy­wał się do tego spo­tka­nia. W imie­niu mar­szałka miał zapro­po­no­wać wysłan­ni­kowi Józefa Sta­lina sojusz mili­tarny, będący zwień­cze­niem koronko-wej gry, jaką od kilku mie­sięcy Pił­sud­ski pro­wa­dził z sowiec­kim dyk­ta­to­rem.

Roz­mówcą mini­stra był nie­wy­soki, łysie­jący męż­czy­zna, który spra­wiał nie­chlujne wra­że­nie. Wpa­try­wał się w Becka czar­nymi, błysz­czą­cymi oczami, które wyra­żały jego dwie pod­sta­wowe cechy: nie­po­zba­wioną humoru zło­śli­wość i pie­kielną inte­li­gen­cję. Tym razem Karol Radek sie­dział cicho i sta­rał się zapa­mię­tać każde słowo, aby dokład­nie prze­ka­zać je gospo­da­rzowi Kremla.

Beck, który miał zwy­czaj wyra­ża­nia się męt­nie i dwu­znacz­nie, tym razem mówił tak, aby nie powstały wąt­pli­wo­ści co do inten­cji mar­szałka. Naj­pierw przed­sta­wił ocenę sytu­acji mię­dzy­na­ro­do­wej. Twier­dził, że Niemcy chcą, by Polacy poszli wraz z nimi na wojnę prze­ciwko Sowie­tom. Pił­sud­ski prze­nik­nął jed­nak praw­dziwe inten­cje Hitlera. Wódz III Rze­szy miał zamiar prze­ko­nać mar­szałka do wspól­nej kru­cjaty na wscho­dzie, po to, aby zaraz po niej wyrów­nać rachunki z Pola­kami. Nikt w War­sza­wie nie da się nabrać na tego rodzaju sztuczki. Mini­ster był zda­nia, że wojna w Euro­pie jest nie­unik­niona, ale nie wia­domo, kiedy się zacznie. Hitler będzie gotowy dopiero za 2–3 lata, ale być może do wybu­chu doj­dzie szyb­ciej i kon­flikt roz­pocz­nie się na Dale­kim Wscho­dzie lub na Bał­ka­nach. W tym momen­cie Beck z naci­skiem stwier­dził, że bar­dzo oba­wia się star­cia pomię­dzy Japo­nią i ZSRR, do któ­rego z pew­no­ścią włą­czą się Niemcy.

Mini­ster, patrząc w oczy Radka zapew­nił, że Pol­ska nie da się spro­wo­ko­wać i nie wej­dzie w żaden sojusz z III Rze­szą. Powie­dział, że ma świa­do­mość, że przez to wystawi się w przy­szło­ści na atak Hitlera, a być może będzie nawet jego pierw­szym celem. Zapew­nił, że Pol­ska drogo sprzeda swoją skórę i będzie się bić o Pomo­rze Gdań­skie, które Niemcy w pierw­szej kolej­no­ści będą sta­rały się jej ode­brać. Wyznał z pewną dozą kon­fi­den­cjo­nal­no­ści, że nie liczy na pomoc Fran­cji i boi się, że ta będzie chciała sprze­dać Pol­skę Niem­com.

Po tym wpro­wa­dze­niu mini­ster prze­szedł do sedna sprawy i zło­żył ofertę soju­szu anty­nie­miec­kiego:

– Jeśli ZSRR pomoże Pol­sce w obro­nie Pomo­rza Gdań­skiego, to Polacy staną na dro­dze Niem­ców, prą­cych do Lenin­gradu. Należy stwo­rzyć iunc­tim Pomo­rze–Lenin­grad!

Zasko­czony takim obro­tem sprawy Radek nie śmiał sko­men­to­wać tej pro­po­zy­cji; natych­miast po wyj­ściu od mini­stra ręcz­nie spi­sał jego słowa na naprędce wyrwa­nych z notat­nika kilku kart­kach w kratkę. Zapi­ski te prze­ka­zał spe­cjal­nemu kurie­rowi, który miał jak naj­szyb­ciej dostar­czyć je na Kreml.

***

Tajne spo­tka­nie mini­stra spraw zagra­nicz­nych Józefa Becka z Karo­lem Rad­kiem, publi­cy­stą „Izwie­stii” i dyrek­to­rem Biura Infor­ma­cji Mię­dzy­na­ro­do­wej przy KC WKP(b), odbyło się w War­sza­wie, zapewne w jakimś ustron­nym i spo­koj­nym miej­scu, na początku dru­giej dekady lipca 1933 roku. Przez dzie­siątki lat wie­dza na jego temat ukryta była w zamknię­tych na cztery spu­sty archi­wach Kremla. Notatka doku­men­tu­jąca prze­bieg tego spo­tka­nia znana jest już od nie­mal dzie­się­cio­le­cia. Po jej prze­czy­ta­niu nie dało mi spo­koju pyta­nie, jak doszło do tego, że w lipcu 1933 roku Pił­sud­ski zapro­po­no­wał Sta­li­nowi sojusz wymie­rzony prze­ciwko Hitle­rowi. Efek­tem moich roz­wa­żań na ten temat jest niniej­sza książka.

W pier­wot­nym zamie­rze­niu miała ona być mono­gra­fią pol­skiej poli­tyki zagra­nicz­nej roku 1933. Szybko jed­nak oka­zało się, że odpo­wiedź na posta­wione wyżej pyta­nie wymaga znacz­nego cof­nię­cia się w cza­sie i pod­ję­cia badań nad spe­cy­ficz­nym zagad­nie­niem, jakim były sto­sunki pol­sko-sowiecko-nie­miec­kie; spe­cy­ficz­nym, bo wyma­ga­ją­cym przy­ję­cia logiki sto­sun­ków trój­stron­nych, a nie dwu­stron­nych.

Bada­nia dopro­wa­dziły mnie do wnio­sku, że aby zro­zu­mieć inte­rak­cje zacho­dzące pomię­dzy Pił­sud­skim, Sta­li­nem i Hitle­rem, należy cof­nąć się do prze­łomu 1924 i 1925 roku, czyli do momentu, w któ­rym doszło do pierw­szej zna­czą­cej mody­fi­ka­cji porządku wer­sal­skiego. Wielka Bry­ta­nia, a potem Fran­cja, w trak­cie nego­cja­cji tzw. paktu bez­pie­czeń­stwa wyra­ziły zgodę, aby dopu­ścić Niemcy do euro­pej­skiego kon­certu mocarstw i otwo­rzyły Ber­li­nowi drogę do odbu­dowy mocar­stwo­wej potęgi. W istotny spo­sób prze­kształ­ciły ówcze­sny porzą­dek euro­pej­ski, albo­wiem, przy­wra­ca­jąc suwe­ren­ność Nie­miec, zgo­dziły się na rezy­gna­cję z „bez­piecz­ni­ków”, jakie zawa­ro­wały sobie w trak­ta­cie wer­sal­skim (przede wszyst­kim kon­trola woj­skowa nad wschod­nimi przy­czół­kami mosto­wymi na Renie).

Poli­tyka poro­zu­mie­nia na zacho­dzie zmie­niła sto­sunki na wscho­dzie Europy. Roz­mowy na temat paktu bez­pie­czeń­stwa musiały dopro­wa­dzić do rede­fi­ni­cji rela­cji nie­miecko-sowiec­kich, gdyż gro­ziły Moskwie pogłę­bie­niem izo­la­cji na kon­ty­nen­cie. Zwią­zek Sowiecki1 nie mógł się bier­nie przy­glą­dać, jak Niemcy two­rzą silny wek­tor zachodni poli­tyki zagra­nicz­nej i musiał uczy­nić to samo, czyli znor­ma­li­zo­wać swoje sto­sunki z zachod­nimi sąsia­dami, przede wszyst­kim z Pol­ską oraz w miarę moż­li­wo­ści z Fran­cją i Wielką Bry­ta­nią. Naj­pierw jed­nak pró­bo­wał stor­pe­do­wać poro­zu­mie­nie Ber­lina z Lon­dy­nem i Pary­żem. W tym celu w grud­niu 1924 roku czło­nek kole­gium Ludo­wego Komi­sa­riatu Spraw Zagra­nicz­nych (LKSZ) Wik­tor Kopp zwró­cił się do nie­miec­kiego amba­sa­dora w Moskwie Ulri­cha Brock­dorff-Rant­zaua z pro­po­zy­cją poro­zu­mie­nia w „kwe­stii pol­skiej”, którą w Ber­li­nie zro­zu­miano jako ini­cja­tywę roz­bioru Pol­ski. Nie­miecki mini­ster spraw zagra­nicz­nych Gustav Stre­se­mann zwle­kał jed­nak z odpo­wie­dzią, więc prze­wod­ni­czący Rady Komi­sa­rzy Ludo­wych (pre­mier ZSRR) Alek­siej Rykow pod­bił stawkę i zaofe­ro­wał Niem­com mili­tarny sojusz wymie­rzony prze­ciwko mocar­stwom zachod­nim.

Niemcy nie odrzu­ciły jed­nak oferty Lon­dynu i Paryża i w paź­dzier­niku 1925 roku pod­pi­sały trak­taty lokar­neń­skie, a w następ­nym roku stały się człon­kiem Ligi Naro­dów. Sowieci musieli zado­wo­lić się pod­pi­sa­nym w kwiet­niu 1926 roku trak­ta­tem ber­liń­skim, który gwa­ran­to­wał im neu­tral­ność Nie­miec w przy­padku kon­fliktu z Zacho­dem.

Dla Pol­ski okres ten był pasmem wiel­kich klęsk dyplo­ma­tycz­nych. Para­fo­wane w paź­dzier­niku 1925 roku trak­taty lokar­neń­skie otwie­rały bowiem drogę do poro­zu­mie­nia Nie­miec, otwar­tego wroga Pol­ski, z Fran­cją, jej głów­nym sojusz­ni­kiem i gwa­ran­tem bez­pie­czeń­stwa. Nie ule­gało wąt­pli­wo­ści, że osta­teczna fina­li­za­cja tego układu dokona się kosz­tem Pol­ski, a mia­no­wi­cie kosz­tem przy­łą­cze­nia Pomo­rza Gdań­skiego i Gór­nego Ślą­ska do Rze­szy. War­sza­wie gro­ziła więc cał­ko­wita izo­la­cja na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej, w efek­cie któ­rej mocar­stwa mogły w dogod­nym momen­cie zawrzeć gene­ralne poro­zu­mie­nie poli­tyczne zmie­nia­jące euro­pej­skie sta­tus quo.

Układ Nie­miec z mocar­stwami zachod­nimi był jed­nak także poważ­nym cio­sem dla Związku Sowiec­kiego. Na Kremlu oba­wiano się, że otwo­rzy on moż­li­wość orga­ni­za­cji wiel­kiej kru­cjaty wschod­niej. Sta­lin i jego współ­pra­cow­nicy obse­syj­nie bali się inter­wen­cji mocarstw kapi­ta­li­stycz­nych, któ­rej celem byłaby likwi­da­cja wła­dzy bol­sze­wi­ków w Rosji. Dla­tego bar­dzo szybko dostrze­gli wspólny inte­res łączący ich z Pola­kami. W stycz­niu 1925 roku sowiecki poseł Piotr Woj­kow, w roz­mo­wie z pol­skim mini­strem spraw zagra­nicz­nych Alek­san­drem Skrzyń­skim, przed­sta­wił ofertę zawar­cia paktu o nie­agre­sji. War­szawa – ufna jed­nak w dobrą wolę Paryża i Lon­dynu – liczyła, że w trak­cie przy­szłej kon­fe­ren­cji poświę­co­nej spra­wie bez­pie­czeń­stwa euro­pej­skiego uda się jej obro­nić swoje fun­da­men­talne inte­resy. Nie­stety, Skrzyń­ski wró­cił z Locarno na tar­czy i jakby tego było mało, w ciągu kilku mie­sięcy poniósł kolejną porażkę, gdyż na niczym speł­zły jego próby stor­pe­do­wa­nia nowego trak­tatu pomię­dzy ZSRR i Niem­cami.

Kilka mie­sięcy póź­niej do wła­dzy w Pol­sce wsku­tek prze­wrotu majo­wego doszedł Józef Pił­sud­ski. Jedną z jego pierw­szych decy­zji była próba odwró­ce­nia skut­ków kolej­nych klęsk pono­szo­nych przez Pol­skę na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej i zmiana bar­dzo nie­ko­rzyst­nej kon­ste­la­cji mię­dzy­na­ro­do­wej, w jakiej Pol­ska zna­la­zła się wsku­tek Locarno. Zamiast ocze­ki­wać na dobrą wolę mocarstw zachod­nich, pró­bo­wał uło­żyć sto­sunki z dwoma wro­gimi sąsia­dami. Zamie­rzał dopro­wa­dzić do zawar­cia poli­tycz­nego poro­zu­mie­nia z Niem­cami, które oczy­ści­łoby atmos­ferę wza­jem­nych rela­cji oraz do unor­mo­wa­nia, acz­kol­wiek nie na dro­dze trak­ta­to­wej, sto­sun­ków ze Związ­kiem Sowiec­kim. Jego kal­ku­la­cje oka­zały się płonne, przede wszyst­kim z tego powodu, że Stre­se­mann nie chciał żad­nego poli­tycz­nego poro­zu­mie­nia z Pol­ską, gdyż uwa­żał, że w ten spo­sób jedy­nie wzmoc­niłby kraj, któ­remu chciał ode­brać stra­te­giczne regiony. Mar­szał­kowi nieco lepiej powio­dło się na wscho­dzie, gdyż dopro­wa­dził do nor­ma­li­za­cji sto­sun­ków z Moskwą, acz­kol­wiek Sowieci odczu­wali silny nie­do­syt, bo zale­żało im na pak­cie gwa­ran­cyj­nym lub pak­cie o nie­agre­sji.

Po Pił­sud­skim do ofen­sywy dyplo­ma­tycz­nej przy­stą­pił Sta­lin, który na prze­ło­mie lat 20. i 30. posta­no­wił doko­nać wiel­kiego prze­łomu w ZSRR, będą­cego warun­kiem koniecz­nym do prze­pro­wa­dze­nia dzieła świa­to­wej rewo­lu­cji i opa­no­wa­nia przez Sowiety kuli ziem­skiej. Pod koniec lat 20. gen­sek roz­po­czął jeden z naj­więk­szych eks­pe­ry­men­tów spo­łecz­nych w histo­rii. For­sowna kolek­ty­wi­za­cja miała zapew­nić środki na indu­stria­li­za­cję, w efek­cie któ­rej Sowieci dys­po­no­wa­liby siłą zbrojną mogącą roz­strzy­gnąć losy świata w trak­cie naj­bliż­szego kon­fliktu powszech­nego. Aby zre­ali­zo­wać ten zamiar, Sta­lin potrze­bo­wał kil­ku­let­niego okresu pokoju z pań­stwami leżą­cymi za zachod­nią gra­nicą ZSRR. Gdy oka­zało się, że jego eks­pe­ry­ment dopro­wa­dził do ogrom­nego kry­zysu spo­łeczno-poli­tycz­nego, zdwoił wysiłki na rzecz uzy­ska­nia poko­jo­wych gwa­ran­cji ze strony Pol­ski i Fran­cji. W tym celu musiał zła­mać opór ger­ma­no­fil­sko nasta­wio­nego Ludo­wego Komi­sa­riatu Spraw Zagra­nicz­nych. Jego oso­bi­ste zaan­ga­żo­wa­nie w latach 1930–1932 dopro­wa­dziło do tego, że Pił­sud­ski w końcu zgo­dził się na zawar­cie paktu o nie­agre­sji.

Umowa ta, jak było do prze­wi­dze­nia, spo­wo­do­wała kry­zys w sto­sun­kach sowiecko-nie­miec­kich. Jed­nak Ber­li­nowi na początku lat 30. XX wieku nie zale­żało na zupeł­nym zerwa­niu z duchem Rapallo, albo­wiem sowiecka karta na­dal ważyła w roz­gryw­kach z Pary­żem i Lon­dy­nem. Sytu­ację zmie­niło doj­ście do wła­dzy Hitlera w stycz­niu 1933 roku. Wódz naro­do­wych socja­li­stów doko­nał reorien­ta­cji nie­miec­kiej poli­tyki zagra­nicz­nej; osta­tecz­nie zre­zy­gno­wał z jakich­kol­wiek prób oży­wie­nia współ­pracy rapal­l­skiej i przy­jął kurs na anty­so­wiecki sojusz z Pol­ską. Pił­sud­ski zna­lazł się w korzyst­nej sytu­acji, ponie­waż po raz pierw­szy otwo­rzyła się przed nim moż­li­wość wyko­rzy­sta­nia opcji zachod­niej, dzięki czemu mógł balan­so­wać pomię­dzy Sta­li­nem i Hitle­rem. W swo­jej poli­tyce zagra­nicz­nej przy­jął zasadę nie­wcho­dze­nia w alians z Niem­cami prze­ciwko ZSRR i odwrot­nie. Pro­blem jed­nak leżał w tym, że zarówno Sta­lin, jak i Hitler gotowi byli pod­jąć z nim stra­te­giczną współ­pracę, tylko pod warun­kiem wej­ścia w ści­sły sojusz mili­tarny, który miał być narzę­dziem w walce o pano­wa­nie nad kon­ty­nen­tem. Sta­lin pierw­szy zro­zu­miał, że nie uda mu się pod­po­rząd­ko­wać Pol­ski i sto­sun­kowo szybko, bo w pierw­szych mie­sią­cach 1934 roku zre­zy­gno­wał ze zbli­że­nia. Hitler był bar­dziej cier­pliwy i stra­cił nadzieję na sojusz z Pol­ską dopiero wio­sną 1939 roku.

Książkę tę można więc trak­to­wać jako próbę opi­sa­nia histo­rii trzech nie­do­szłych do skutku soju­szy: sowiecko-nie­miec­kiego (1924–1925), pol­sko-sowiec­kiego (1933–1934) oraz pol­sko-nie­miec­kiego (1933–1935). Pierw­szym kro­kiem na dro­dze do tych nie­zre­ali­zo­wa­nych soju­szy były przede wszyst­kim dwu­stronne umowy doty­czące wza­jem­nych gwa­ran­cji i rezy­gna­cji ze sto­so­wa­nia prze­mocy: nie­miecko-sowiecka z roku 1926, pol­sko-sowiecka z roku 1932 i wresz­cie pol­sko-nie­miecka z roku 1934. Ich nego­cja­cje będą zatem sta­no­wić nar­ra­cyjny rdzeń niniej­szych roz­wa­żań. Krótko mówiąc, spe­cy­ficzną mate­rią sto­sun­ków pomię­dzy Pol­ską, Związ­kiem Sowiec­kim i Niem­cami były nie­udane wysiłki stwo­rze­nia takiej kon­ste­la­cji mię­dzy­na­ro­do­wej, w któ­rej dwa z tych państw czy­niły sta­ra­nia na rzecz stwo­rze­nia soju­szu prze­ciwko trze­ciemu. Tak zde­fi­nio­wane rela­cje trój­stronne nie były pro­stą sumą sto­sun­ków dwu­stron­nych. Ina­czej rzecz ujmu­jąc, moim zda­niem, opi­su­jąc jedy­nie rela­cje pol­sko-nie­miec­kie, pol­sko-sowiec­kie i nie­miecko-sowiec­kie, nie uda się dostrzec spe­cy­fiki trój­kąta pol­sko-nie­miecko-sowiec­kiego, który do tej pory nie stał się przed­mio­tem badań histo­ryczno-poli­to­lo­gicz­nych.

Mono­gra­fia niniej­sza jest więc próbą opi­sa­nia sto­sun­ków pol­sko-nie­miecko-sowiec­kich w latach 1924–1934. Punk­tem wyj­ścia tych roz­wa­żań było zbli­że­nie Nie­miec z mocar­stwami zachod­nimi, które zre­de­fi­nio­wało sto­sunki w trój­ką­cie War­szawa–Ber­lin––Moskwa i dało Sowie­tom asumpt do zapro­po­no­wa­nia Niem­com anty­za­chod­niego soju­szu. Punk­tem kul­mi­na­cyj­nym nato­miast był prze­łom 1933 i 1934 roku, gdy doszło do poro­zu­mie­nia pol­sko-nie­miec­kiego i osta­tecz­nego zerwa­nia współ­pracy rapal­l­skiej. Sto­sunki pomię­dzy trzema pań­stwami w owym dzie­się­cio­le­ciu nie roz­wi­jały się jed­nak z równą inten­syw­no­ścią. Przy­po­mi­nały falę sinu­so­idalną, która swój pierw­szy szczyt osią­gnęła w roku 1926 (Pił­sud­skiego poli­tyka „gene­ral­nych porząd­ków” z Niem­cami i Sta­lina pro­po­zy­cja zawar­cia paktu pol­sko-sowiec­kiego), a drugi w roku 1933 (pro­po­zy­cja Pił­sud­skiego pol­sko-sowiec­kiego soju­szu antynie­miec­kiego i poli­tyka Hitlera poro­zu­mie­nia z Pol­ską). W latach 1928–1930 sto­sunki trój­stronne cha­rak­te­ry­zo­wała zde­cy­do­wa­nie mniej­sza aktyw­ność, a więc sym­bo­li­zu­jąca je sinu­so­ida osią­gnęła war­to­ści ujemne. A to spo­wo­do­wało, że opis tego okresu potrak­to­wa­łem skró­towo.

Tema­tyce rela­cji pomię­dzy War­szawą, Ber­li­nem i Moskwą w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym poświę­cono ostat­nio dwie książki. Grze­gorz Łukom­ski, autor opra­co­wa­nia zaty­tu­ło­wa­nego Nie­miecki „Zły sąsiad” z per­spek­tywy histo­rycz­nej. Rela­cje nie­miecko-rosyj­skie a Pol­ska 1914–19412, nie dostrzegł nie­stety spe­cy­fiki poli­tyki trój­stron­nej, przez co pomi­nął wiele fun­da­men­tal­nych wyda­rzeń, jak na przy­kład nie­miecko-sowiec­kie son­daże doty­czące roz­bioru Pol­ski w roku 1924, czy też przed­sta­wioną przez Moskwę w roku 1925 pro­po­zy­cję soju­szu sowiecko–nie­miec­kiego. Jego uwa­dze ucie­kły rów­nież kon­se­kwen­cje zawar­cia paktu pol­sko-sowiec­kiego i dekla­ra­cji pol­sko-nie­miec­kiej na roz­wój sto­sun­ków nie­miecko-sowiec­kich. Powo­dem tego stanu rze­czy jest fakt, iż Łukom­ski w bar­dzo ogra­ni­czony spo­sób korzy­stał z doku­men­tów źró­dło­wych. Drugą próbę w tej mate­rii pod­jęli Julia Kan­tor i Mariusz Wołos w książce Trój­kąt Moskwa–War­szawa–Ber­lin. Eseje na temat histo­rii rela­cji sowiecko-pol­sko-nie­miec­kich3. Jed­nakże mimo obiet­nicy zawar­tej w tytule, praca ta nie doty­czyła sto­sun­ków trój­stron­nych, bo auto­rzy podzie­lili okres mię­dzy­wo­jenny na trzy chro­no­lo­gicz­nie wyod­ręb­nione czę­ści, a następ­nie każde z nich napi­sało oddzielną roz­prawę miesz­czącą się w przy­ję­tych ramach cza­so­wych. Kan­tor przy­go­to­wała trzy eseje na temat rela­cji nie­miecko-rosyj­skich (trzeci był nieco prze­ro­bio­nym frag­men­tem jej książki o sto­sun­kach nie­miecko-sowiec­kich), nato­miast Wołos – na temat pol­skiej poli­tyki zagra­nicz­nej. Z wyłącz­nie nauko­wego obo­wiązku trzeba jesz­cze wspo­mnieć wydaną w dru­gim obiegu pod koniec lat 80. XX wieku skromną bro­szurkę Leona Gros­felda Pol­skie aspekty sto­sun­ków nie­miecko-sowiec­kich w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym4.

Lepiej wygląda stan badań sto­sun­ków dwu­stron­nych. W przy­padku rela­cji pol­sko-sowiec­kich przede wszyst­kim trzeba wspo­mnieć o histo­ry­kach rosyj­skich, a w pierw­szej kolej­no­ści o przed­wcze­śnie zmar­łym Olegu Kenie (Kie­nie), który był auto­rem fun­da­men­tal­nych prac doty­czą­cych oko­licz­no­ści zawar­cia pol­sko-sowiec­kiego paktu o nie­agre­sji, w tym Moskwa i pakt o nie­agre­sji z Pol­ską (1930–1932)5. Jego roz­prawy, wyróż­nia­jące się świetną zna­jo­mo­ścią źró­deł archi­wal­nych, po dziś dzień sta­no­wią ważny punkt odnie­sie­nia dla każ­dego bada­cza tej pro­ble­ma­tyki6. Dru­gim rosyj­skim histo­ry­kiem, który ostat­nio wniósł wkład w bada­nia sto­sun­ków pol­sko-sowiec­kich, jest Oksana Babienko, autorka Rela­cji pol­sko-sowiec­kich w latach 1924–1928. Od kon­fron­ta­cji do współ­pracy7. W histo­rio­gra­fii peere­low­skiej, mimo koniecz­no­ści spłaty ide­olo­gicz­nego try­butu, za na­dal war­to­ściowe należy uznać prace Mariana Leczyka8, Woj­cie­cha Mater­skiego9, Sta­ni­sława Gre­go­ro­wi­cza10 i Andrzeja Skrzypka11. Z mono­gra­fii powsta­łych po upadku cen­zury w Pol­sce należy wyróż­nić zwię­zły zarys Pol­ska–Zwią­zek Sowiecki. Sto­sunki poli­tyczne 1925–1939 autor­stwa Sta­ni­sława Gre­go­ro­wi­cza i Michała Jerzego Zacha­riasa ze względu na uwzględ­nie­nie roli Ber­lina w rela­cjach pomię­dzy War­szawą i Moskwą12. Z kolei Woj­cie­cha Mater­skiego Na wide­cie. II Rzecz­po­spo­lita wobec Sowie­tów 1918–194313, to dziś naj­lep­sza i naj­bar­dziej wyczer­pu­jąca praca na temat sto­sun­ków dwu­stron­nych tego okresu; nie­stety, jak więk­szość pol­skich opra­co­wań na ten temat grze­szy nie­uwzględ­nie­niem nowych źró­deł opu­bli­ko­wa­nych w Rosji po 1991 roku. Wśród publi­ka­cji wyda­nych w ostat­nim cza­sie trzeba wspo­mnieć książkę Mariu­sza Wołosa O Pił­sud­skim, Dmow­skim i zama­chu majo­wym. Dyplo­ma­cja sowiecka wobec Pol­ski w okre­sie kry­zysu poli­tycz­nego 1925–192614.

Sto­sunki pol­sko-nie­miec­kie lat 20. i początku lat 30. ocze­kują na swo­jego bada­cza. Praca Jerzego Kra­su­skiego Sto­sunki pol­sko-nie­miec­kie 1919–1932, choć dosyć cie­kawa inter­pre­ta­cyj­nie, nie uwzględ­nia pod­sta­wo­wych źró­deł i dla­tego trzeba ją dziś uznać za prze­sta­rzałą. Okres po roku 1933 na pod­sta­wie dro­bia­zgo­wej kwe­rendy archi­wal­nej opi­sał Marian Woj­cie­chow­ski15, jed­nak jego książka Sto­sunki pol­sko-nie­miec­kie 1933–1938 nie­po­trzeb­nie stara się współ­brz­mieć z wytycz­nymi peere­low­skiej pro­pa­gandy histo­rycz­nej. Na tym tle zde­cy­do­wa­nie wyróż­nia się książka Ral­pha Schat­t­kow­sky’ego Niemcy i Pol­ska od 1918/19 do 1925 roku. Sto­sunki pol­sko-nie­miec­kie pomię­dzy Wer­sa­lem a Locarno16.

Zaska­kuje fakt, że nad­zwy­czaj cie­kawa mate­ria sto­sun­ków nie­miecko-sowiec­kich poza jed­nym wyjąt­kiem nie zna­la­zła współ­cze­śnie god­nego sie­bie bada­cza. Prace napi­sane przed rokiem 1990 w więk­szo­ści przy­pad­ków są już dzi­siaj kom­plet­nie prze­sta­rzałe, bo nie mogły korzy­stać z sowiec­kich źró­deł. War­tość zacho­wały nato­miast nie­które stu­dia szcze­gó­łowe, przede wszyst­kim Karl­he­inza Nic­laussa Zwią­zek Sowiecki i zdo­by­cie wła­dzy przez Hitlera. Roz­prawa na temat sto­sun­ków nie­miecko-rosyj­skich w latach 1929–193517, Mar­tina Wals­dorffa Orien­ta­cja zachod­nia i poli­tyka wschod­nia. Poli­tyka Stre­se­manna w sto­sunku do Rosji w okre­sie lokar­neń­skim18 oraz Tho­masa Wein­gart­nera Sta­lin i triumf Hitlera. Poli­tyka nie­miecka Związku Sowiec­kiego i Mię­dzy­na­ro­dówki Komu­ni­stycz­nej w latach 1929–193419. Po dziś dzień jedną z naj­waż­niej­szych ksią­żek na ten temat pozo­staje Ern­sta Nol­tego Euro­pej­ska wojna domowa 1917–1945. Naro­dowy socja­lizm i bol­sze­wizm20, jak­kol­wiek dzieło to przy­na­leży do histo­rii idei lub ide­olo­gii, a nie histo­rii sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych. Naj­waż­niej­szą jak do tej pory książką napi­saną na temat rela­cji nie­miecko-sowiec­kich jest Bog­dana Musiała Bitwa o Niemcy. Sta­li­now­skie plany wojny prze­ciwko Zacho­dowi21, którą wydano po pol­sku pod tytu­łem: Na Zachód po tru­pie Pol­ski22. Książka ta jest dogłęb­nym stu­dium opar­tym na dotych­czas nie­zna­nych doku­men­tach, znaj­du­ją­cych się w oso­bi­stym archi­wum Sta­lina i innych sowiec­kich przy­wód­ców. Co wię­cej, w bar­dzo dużym stop­niu uwzględ­nia tzw. kwe­stię pol­ską.

Spo­śród dzieł rosyj­skiej histo­rio­gra­fii trzeba odno­to­wać książkę Sier­gieja Gor­łowa Ści­śle Tajne. Alians Moskwy i Ber­lina w latach 1920––1933, gdyż auto­rowi udało się wska­zać na wiele cie­ka­wych aspek­tów sto­sunku władz sowiec­kich do współ­pracy z Niem­cami. Roz­cza­ro­wuje zaś książka Julii Kan­tor, Zaklęta przy­jaźń. Tajna współ­praca ZSRR i Nie­miec w latach 20. i 30.23, która sku­pia się przede wszyst­kim na wymia­rze mili­tar­nym współ­pracy Moskwy i Ber­lina, pomi­ja­jąc pra­wie zupeł­nie aspekt poli­tyczno-dyplo­ma­tyczny. Z prac rosyj­skich histo­ry­ków trzeba wspo­mnieć także roz­prawy Sier­gieja Słu­cza24, który jest rów­nież wydawcą doku­men­tów z zakresu sto­sun­ków sowiecko-nie­miec­kich.

Na tym tle pol­ska histo­rio­gra­fia pre­zen­tuje się bar­dzo skrom­nie. Andrzej Skrzy­pek na początku lat 90. XX wieku wydał popu­larny zarys sto­sun­ków sowiecko-nie­miec­kich, który cho­ciażby ze względu na dostępne wyda­nia doku­men­tów źró­dło­wych trzeba uznać za nie­ak­tu­alny25. Na tym bez­ry­biu na uwagę zasłu­guje nato­miast roz­prawa Miro­sława Kłu­ska na temat sto­sunku Gustava Stre­se­manna do Sowie­tów26.

Sła­bość opra­co­wań mono­gra­ficz­nych wyna­gra­dza bada­czowi sto­sun­ków pol­sko-sowiecko-nie­miec­kich nie­zwy­kłe bogac­two źró­deł (dru­ko­wa­nych lub dostęp­nych w inter­ne­cie), które zostały udo­stęp­nione w ciągu ostat­niego ćwierć­wie­cza i po dziś dzień nie zostały wyko­rzy­stane tak, jak na to zasłu­gują. W głów­nej mie­rze zawdzię­czamy je tzw. rewo­lu­cji archi­wal­nej, jaka doko­nała się w Rosji w poło­wie lat 90. XX wieku. Przede wszyst­kim trzeba zwró­cić uwagę na edy­cje doku­men­tów poka­zu­ją­cych zasad­ni­czą rolę Sta­lina i Polit­biura w pro­ce­sie decy­zyj­nym sowiec­kiej poli­tyki zagra­nicz­nej27. Nieco roz­cza­ro­wuje trzy­to­mowy wybór Moskwa–Ber­lin. Poli­tyka i dyplo­ma­cja Kremla 1920–1941, doty­czący sto­sun­ków sowiecko-nie­miec­kich, gdyż wbrew tytu­łowi rosyj­scy wydawcy sku­pili się tu głów­nie na kwe­stiach gospo­dar­czych, a poli­tycz­nym poświę­cili zbyt mało miej­sca28. Nato­miast za nie­wąt­pli­wie war­to­ściowy, mimo poważ­nych edy­tor­skich man­ka­men­tów, trzeba uznać wydany przed kil­koma laty czte­ro­to­mowy wybór doty­czący rela­cji pol­sko-sowiec­kich Sto­sunki sowiecko-pol­skie w latach 1918–194129, ponie­waż pozwala wypeł­nić wiele luk w dotych­cza­so­wej wie­dzy na ten temat.

Waż­nymi doko­na­niami w ostat­nich latach zaowo­co­wała nie­miecko-rosyj­ska współ­praca przy wyda­wa­niu nowych źró­deł doty­czą­cych okresu mię­dzy­wo­jen­nego. Wielką war­tość ma nie­ukoń­czona jesz­cze seria doku­men­tów Niemcy i Zwią­zek Sowiecki 1933–1941, która obej­muje zarówno doku­menty sowiec­kie, jak i nie­miec­kie. Dla niniej­szych badań szcze­gólne zna­cze­nie miały dwa tomy doty­czące okresu 1933–193430. Na tle tego wydaw­nic­twa wyraźny zawód spra­wia opu­bli­ko­wany nie­dawno w Moskwie zbiór pt.: ZSRR-Niemcy 1932–194131, szcze­gól­nie jeśli cho­dzi o doku­menty doty­czące początku lat 30. Istot­nym uzu­peł­nie­niem dla zro­zu­mie­nia sowiec­kiej poli­tyki zagra­nicz­nej jest kolejny owoc współ­pracy naukow­ców nie­miec­kich i rosyj­skich, a mia­no­wi­cie książka Oczyma wywiadu. ZSRR i Europa 1919–193832, zawie­ra­jąca wiele inte­re­su­ją­cych donie­sień agen­tu­ral­nych i rapor­tów sowiec­kiego wywiadu cywil­nego i woj­sko­wego.

Nie można rów­nież zapo­mi­nać o osią­gnię­ciach pol­skich naukow­ców. W pierw­szej kolej­no­ści trzeba wspo­mnieć o dwóch zbio­rach doku­men­tów autor­stwa Bog­dana Musiała i Jana Szum­skiego, na które skła­dają się nie­zwy­kle cie­kawe mate­riały doty­czące sowiec­kich reak­cji na prze­wrót majowy (przede wszyst­kim z archi­wum Feliksa Dzier­żyń­skiego)33 oraz genezy paktu Hitler-Sta­lin34. Należy rów­nież pamię­tać o wybo­rze kore­spon­den­cji dyplo­ma­tycz­nej Sta­ni­sława Patka wyda­nym przez Mał­go­rzatę Gmur­czyk-Wroń­ską35. Waż­nym wyda­rze­niem będzie rów­nież nie­od­le­gła pre­miera czte­ro­to­mo­wego wydaw­nic­twa Doku­menty do histo­rii sto­sun­ków pol­sko-sowiec­kich 1918–194536, przy­go­to­wa­nego przez pol­skich auto­rów Mariu­sza Wołosa (redak­tora serii i jed­nego z tomów), Jana Jacka Bru­skiego, Pio­tra Głusz­kow­skiego, Marka Kor­nata i Łuka­sza Adam­skiego, zawie­ra­ją­cego wiele cen­nych doku­men­tów pol­skich (rów­nież tych znaj­du­ją­cych się tylko w archi­wach rosyj­skich) i sowiec­kich, które z pew­no­ścią wiele wniosą do wie­dzy w inte­re­su­ją­cej nas mate­rii.

W powyż­szych publi­ka­cjach zna­la­złem setki doku­men­tów (przede wszyst­kim pro­we­nien­cji sowiec­kiej lub rosyj­skiej), które do tej pory nie zostały wyko­rzy­stane w opra­co­wa­niu mono­gra­ficz­nym. Źró­dła dru­ko­wane uzu­peł­ni­łem kwe­ren­dami w Archi­wum Akt Nowych w War­sza­wie (AAN), Cen­tral­nym Archi­wum Woj­sko­wym w Rem­ber­to­wie (CAW) i Archi­wum Poli­tycz­nym Urzędu Spraw Zagra­nicz­nych w Ber­li­nie (PAAA). Wiele klu­czo­wych doku­men­tów dla niniej­szej pracy zdo­by­łem w trak­cie inter­ne­to­wej kwe­rendy w Archi­wum Insty­tutu Hoovera, Rosyj­skim Pań­stwo­wym Archi­wum Histo­rii Spo­łeczno-Poli­tycz­nej (RGA­SPI) i w Pre­zy­denc­kiej Biblio­tece im. B.N. Jel­cyna.

Część pierw­sza

Część pierw­sza

Od Locarno do Ber­lina

Roz­dział 1. Stre­se­mann balan­suje pomię­dzy Wscho­dem i Zacho­dem

Roz­dział 1

Stre­se­mann balan­suje pomię­dzy Wscho­dem i Zacho­dem

Trak­taty lokar­neń­skie, wyne­go­cjo­wane w paź­dzier­niku 1925 roku, przy­nio­sły pierw­szy, wielki wstrząs, jakiego doznał porzą­dek wer­sal­ski. Ich geneza sięga jesz­cze kon­fe­ren­cji pary­skiej, w efek­cie któ­rej powo­łano Ligę Naro­dów – nową orga­ni­za­cję, któ­rej celem było zapew­nie­nie bez­pie­czeń­stwa w Euro­pie. Fran­cu­zom nie wystar­czały zabez­pie­cze­nia zawarte w trak­ta­cie wer­sal­skim i dla­tego pod­jęli roz­mowy ze Sta­nami Zjed­no­czo­nymi i Wielką Bry­ta­nią na temat gwa­ran­cji ich gra­nicy z Niem­cami. Odrzu­ce­nie przez ame­ry­kań­ski senat raty­fi­ka­cji trak­tatu wer­sal­skiego i paktu Ligi Naro­dów w roku 1920 ozna­czało fia­sko fran­cu­sko-ame­ry­kań­skiego i fran­cu­sko-bry­tyj­skiego trak­tatu gwa­ran­cyj­nego. Idea ta jed­nak wró­ciła po kilku latach, gdyż Paryż, chcąc zapew­nić sobie mak­si­mum bez­pie­czeń­stwa, dążył do tego, żeby odpo­wie­dzial­no­ścią za nie podzie­lić się z Lon­dy­nem. Bry­tyj­czycy z początku byli nie­chętni tego rodzaju umo­wie, gdyż uwa­żali, że wzmoc­ni­łaby ona hege­mo­niczną pozy­cję Fran­cji na kon­ty­nen­cie. Posta­wili więc waru­nek, aby jedną ze stron gwa­ran­tu­ją­cych fran­cu­skie gra­nice wschod­nie były Niemcy. Stał za tym prze­wrotny plan, aby przy tej oka­zji Ber­lin mógł wró­cić do kon­certu mocarstw i w przy­szło­ści rów­no­wa­żyć wpływy Paryża w Euro­pie. Reali­za­cja tego zamiaru musiała dopro­wa­dzić do rede­fi­ni­cji porządku wer­sal­skiego, która mogła być bar­dzo groźna dla państw leżą­cych na wscho­dzie: Pol­ski i Związku Sowiec­kiego.

***

Dla Sowie­tów zawar­cie trak­tatu gwa­ran­cyj­nego przez Fran­cję, Wielką Bry­ta­nię i Niemcy musiało ozna­czać rede­fi­ni­cję rela­cji z Ber­li­nem i sta­no­wiło poważną groźbę cał­ko­wi­tej izo­la­cji na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Klu­czo­wym momen­tem w sto­sun­kach nie­miecko-sowiec­kich w okre­sie power­sal­skim stał się trak­tat pod­pi­sany 16 kwiet­nia 1922 roku w Rapallo, będący sto­sun­kowo krótką, bo skła­da­jącą się tylko z 6 arty­ku­łów, umową mię­dzy­na­ro­dową. W jej art. 1. obie strony zrze­kły się odszko­do­wań za wydatki i szkody wojenne; w art. 2. Niemcy zre­zy­gno­wały z rosz­czeń za zna­cjo­na­li­zo­waną przez Sowiety wła­sność oby­wa­teli lub pań­stwa nie­miec­kiego; w art. 3. obie strony wzno­wiły sto­sunki dyplo­ma­tyczne i kon­su­larne; w art. 4. zgo­dziły się sto­so­wać zasadę naj­więk­szego uprzy­wi­le­jo­wa­nia w zakre­sie ogól­nych sto­sun­ków praw­nych oraz sto­sun­ków han­dlo­wych i gospo­dar­czych; w art. 5. umó­wiły się, że będą uwzględ­niać swoje potrzeby gospo­dar­cze, a w art. 6. spre­cy­zo­wały czas wej­ścia w życie powyż­szych sty­pu­la­cji. Do trak­tatu strony dołą­czyły poufne listy, w któ­rych okre­ślały warunki, które mogły spo­wo­do­wać mody­fi­ka­cję niektó­rych zobo­wią­zań37.

Trak­tat z Rapallo38 stał się sym­bo­lem współ­dzia­ła­nia, które sta­no­wiło zagro­że­nie dla bytu naro­dów i państw Europy Środ­ko­wej i Wschod­niej w XX wieku. Jak­kol­wiek nie zawie­rał on taj­nych klau­zul, to nie­wąt­pli­wie w pośredni spo­sób fun­do­wał trwałą pod­stawę taj­nych rela­cji nie­miecko-sowiec­kich na niwie woj­sko­wej. Jak­kol­wiek poro­zu­mie­nie to było wymie­rzone prze­ciwko Pol­sce, to Ber­lin mimo zachęt strony sowiec­kiej, nie zamie­rzał zawie­rać z Moskwą ani soju­szu mili­tar­nego, ani też for­mal­nych poro­zu­mień mają­cych na celu wspólne dzia­ła­nia prze­ciwko War­sza­wie. Niemcy chcieli pozo­sta­wić sobie otwartą opcję zachod­nią, co było jedną z przy­czyn kry­zysu w sto­sun­kach sowiecko-nie­miec­kich w roku 1924, spo­wo­do­wa­nego poja­wie­niem się kwe­stii przy­stą­pie­nia Nie­miec do Ligi Naro­dów (LN). W lipcu i sierp­niu 1924 roku w trak­cie kon­fe­ren­cji lon­dyń­skiej zatwier­dzono plan Dawesa, regu­lu­jący pro­blem nie­miec­kich repa­ra­cji. We wrze­śniu zaś Bry­tyj­czycy pod­czas sesji Zgro­ma­dze­nia Ligi Naro­dów w Gene­wie posta­wili kwe­stię człon­ko­stwa Nie­miec w tej orga­ni­za­cji39. Wywo­łało to ogromne zanie­po­ko­je­nie w Moskwie, która oba­wiała się, że Niemcy zmie­nią orien­ta­cję swo­jej poli­tyki i zamiast jak do tej pory balan­so­wać pomię­dzy Wscho­dem i Zacho­dem, będą sta­rali się wziąć udział w kon­cer­cie mocarstw zachod­nich, co gro­zi­łoby ZSRR izo­la­cją w poli­tyce euro­pej­skiej.

Dla­tego Sowieci, gra­jąc prze­ciwko poro­zu­mie­niu Ber­lina z mocar­stwami zachod­nimi, dekla­ro­wali swój sprze­ciw wobec porządku wer­sal­skiego, sygna­li­zu­jąc, że tak jak Niemcy są mocar­stwem rewi­zyj­nym. Szef sowiec­kiej pla­cówki dyplo­ma­tycz­nej40 w Lon­dy­nie, Chri­stian Rakow­skij, nie pozo­sta­wił w tej kwe­stii żad­nej wąt­pli­wo­ści, gdy pod­czas angiel­sko-sowiec­kiej kon­fe­ren­cji 14 kwiet­nia 1924 roku oświad­czył:

„Sowiecki rząd nie­jed­no­krot­nie dekla­ro­wał, że […] naj­waż­niej­szą prze­słanką usta­no­wie­nia trwa­łego pokoju powinna być rewi­zja [пересмотр] trak­tatu wer­sal­skiego i innych trak­ta­tów z nim zwią­za­nych. Trak­taty te są sprzeczne z pod­sta­wo­wymi inte­re­sami wszyst­kich naro­dów, a ich prak­tyczna reali­za­cja dopro­wa­dziła tylko do zaostrze­nia anta­go­ni­zmów pomię­dzy wszyst­kimi naro­dami i kry­zysu gospo­darki świa­to­wej. […]

Trwałą może być tylko taka orga­ni­za­cja Europy, która będzie ufun­do­wana na woli narodu i na dąże­niu do naro­do­wej nie­za­leż­no­ści. Z tego względu sowiecki rząd gotów jest w ramach wspól­nych wysił­ków wspie­rać i reali­zo­wać, jak­kol­wiek nie od razu, a na dro­dze dłu­go­trwa­łych dyplo­ma­tycz­nych wysił­ków, poli­tykę rewi­zji gra­nic pań­stwo­wych na zasa­dzie etno­gra­ficz­nej z zasto­so­wa­niem ple­bi­scytu we wszyst­kich przy­pad­kach, w któ­rych okaże się to konieczne […]”41.

Kilka mie­sięcy póź­niej, 12 sierp­nia 1924 roku, ten sam Rakow­skij na zakoń­cze­nie kolej­nej sowiecko-bry­tyj­skiej kon­fe­ren­cji wygło­sił dekla­ra­cję, w któ­rej wyszedł od kry­tyki Ligi Naro­dów jako „metody kon­so­li­da­cji wszyst­kich nie­spra­wie­dli­wych trak­ta­tów, zawar­tych w rezul­ta­cie wojny świa­to­wej”, sank­cjo­nu­ją­cych łama­nie zasady samo­sta­no­wie­nia naro­dów. Zarzu­cił jej przy tym nie­moc i bez­siłę w napra­wie­niu tej nie­spra­wie­dli­wo­ści, wska­zu­jąc na sowiec­kie pre­ten­sje do Besa­ra­bii, pół­noc­nej Buko­winy i Gali­cji Wschod­niej. W ten spo­sób rząd sowiecki dekla­ro­wał, że ma rosz­cze­nia tery­to­rialne w sto­sunku do Rze­czy­po­spo­li­tej, a zatem jed­nym z celów jego poli­tyki zagra­nicz­nej jest rewi­zja gra­nicy pol­sko-sowiec­kiej. Moskwie cho­dziło o wysła­nie jasnego sygnału w kie­runku Ber­lina i wska­za­nie wspól­nej plat­formy poli­tycz­nej, na któ­rej można by szu­kać pod­staw sowiecko-nie­miec­kiego poro­zu­mie­nia42.

Jesie­nią 1924 roku do Moskwy zaczęły docie­rać sygnały świad­czące o zmia­nie poli­tyki Nie­miec w sto­sunku do Związku Sowiec­kiego, o czym zaświad­cza list Wia­cze­sława Mien­żyn­skiego, ówcze­snego zastępcy szefa OGPU, z 16 wrze­śnia 1924 roku do Czi­cze­rina i Moło­towa. Mien­żyn­skij twier­dził, że próby wywo­ła­nia komu­ni­stycz­nej rewo­lu­cji w Niem­czech w paź­dzier­niku 1923 roku wzmoc­niły pro­an­giel­ską orien­ta­cję tam­tej­szych kół rzą­dzą­cych, co spo­wo­do­wane było m.in. roz­cza­ro­wa­niem przed­sta­wi­cieli prze­my­słu, zwią­za­nym z nie­speł­nio­nymi nadzie­jami na powrót do przed­re­wo­lu­cyj­nych form eks­plo­ata­cji Rosji. Zwró­cił on także uwagę na pro­wa­dzone przez „bur­żu­azyjną prasę” kam­pa­nie prze­ciwko sowiec­kiemu mono­po­lowi w han­dlu zagra­nicz­nym i na zna­czący spa­dek umów zawie­ra­nych przez nie­miec­kie firmy. Ostrzegł, że dzięki trak­ta­towi z Rapallo Niemcy, bli­sko współ­pra­cu­jąc z ZSRR, zdo­byli szcze­gólną wie­dzę na jego temat i teraz będą się nią dzie­lić z Anglo­sa­sami. A to sta­no­wić będzie bar­dzo poważne wyzwa­nie „z punktu widze­nia ochrony inte­re­sów bez­pie­czeń­stwa pań­stwo­wego”. Na tej pod­sta­wie zastępca szefa OGPU posta­wił wnio­sek o „audyt [пересмотр] nie­któ­rych aspek­tów naszych sto­sun­ków z Niem­cami”43.

Wnio­ski Mien­żyn­skiego spo­tkały się z reak­cją kole­gium Ludo­wego Komi­sa­riatu Spraw Zagra­nicz­nych (LKSZ). Jego szef Gie­or­gij Czi­cze­rin w liście z 6 paź­dzier­nika 1924 roku do Biura Poli­tycz­nego Komi­tetu Cen­tral­nego Wszech­związ­ko­wej Komu­ni­stycz­nej Par­tii (bol­sze­wi­ków) [KC WKP(b)] wyra­ził zde­cy­do­wany sprze­ciw wobec tego rodzaju audytu sto­sun­ków ZSRR z Niem­cami, co uza­sad­niał nie­do­pusz­czal­no­ścią zmiany kursu w sto­sunku do Ber­lina. Zwró­cił przy tym uwagę na fakt, iż debaty na temat wstą­pie­nia Nie­miec do Ligi Naro­dów udo­wod­niły, że w krę­gach rzą­do­wych w Ber­li­nie na­dal ist­nieje silna ten­den­cja do wspie­ra­nia dobrych rela­cji z Moskwą. W szcze­gól­no­ści nie zgo­dził się z tezą, że Niemcy dzięki trak­ta­towi z Rapallo mogą łatwiej ani­żeli inni przed­sta­wi­ciele świata kapi­ta­li­stycz­nego szpie­go­wać ZSRR. We wnio­skach stwier­dził, że należy moni­to­ro­wać różne ten­den­cje w nie­miec­kiej poli­tyce zagra­nicz­nej, ale nie powinno się dążyć do zmiany dotych­cza­so­wego kursu44.

W tych oko­licz­no­ściach 23 wrze­śnia 1924 roku zastępca ludo­wego komi­sa­rza spraw zagra­nicz­nych Mak­sim Litwi­now prze­ka­zał amba­sa­dzie Rze­szy w Moskwie memo­ran­dum w spra­wie akce­sji Nie­miec do Ligi Naro­dów. Sowiecki rząd wyra­ził w nim opi­nię, że „wej­ście Nie­miec do Ligi Naro­dów ozna­cza rezy­gna­cję [z pew­nych przed­się­wzięć] w przy­szło­ści i ogól­nie rzecz bio­rąc, zna­czące osła­bie­nie ich pozy­cji mię­dzy­na­ro­do­wej. Żadne for­malne zastrze­że­nia nic nie pora­dzą na to, że pakt Ligi Naro­dów zawiera mię­dzy­na­ro­dowe gwa­ran­cje i sys­te­mowe uwiecz­nie­nie obec­nych gra­nic, w szcze­gól­no­ści gra­nic wer­sal­skich”. Sowieci prze­ko­ny­wali rów­nież, że Liga Naro­dów jest związ­kiem zwy­cięz­ców, połą­czo­nym swo­istym wza­jem­nym trak­ta­tem ase­ku­ra­cyj­nym, chro­nią­cym inte­resy beati possi­den­tes. Sys­te­mowi wer­sal­skiemu prze­ciw­sta­wili „racjo­nalny” porzą­dek, pole­ga­jący na „samo­sta­no­wie­niu naro­dów”, czyli na gra­ni­cach wyzna­czo­nych na zasa­dzie etno­gra­ficz­nej i ple­bi­scy­to­wej. Pro­gno­zo­wali, że Niemcy, wcho­dząc do Ligi Naro­dów, przy­stą­pią do koali­cji, w któ­rej odgry­wać będą rolę sate­lity i zre­zy­gnują z pro­wa­dze­nia samo­dziel­nej poli­tyki. Wsku­tek tego wejdą w koli­zję z kur­sem wyzna­czo­nym w Rapallo i mimo woli zmu­szone będą uczest­ni­czyć w przed­się­wzię­ciach, które dopro­wa­dzą je do kon­fliktu ze Związ­kiem Sowiec­kim45.

Sowieci, oba­wia­jąc się, że wstą­pie­nie Nie­miec do Ligi Naro­dów osłabi ducha Rapallo, pró­bo­wali zna­leźć taką pod­stawę współ­pracy, która akcen­to­wać będzie wspólny inte­res obu państw. Uznali, że tym, co naj­sil­niej łączy Niemcy ze Związ­kiem Sowiec­kim, jest sprze­ciw wobec porządku wer­sal­skiego. Dla­tego za główny argu­ment prze­ciwko człon­ko­stwu Ber­lina w Lidze wybrali koniecz­ność uzna­nia tery­to­rial­nego sta­tus quo w Euro­pie. Chcieli zmu­sić Niemcy do wyboru pomię­dzy rewi­zją i zacho­wa­niem stra­te­gicz­nej współ­pracy nie­miecko-sowiec­kiej a człon­ko­stwem w Lidze Naro­dów. Dosko­nale zatem rozu­mieli moty­wa­cje nie­miec­kiej dyplo­ma­cji, dla któ­rej rewi­zja posta­no­wień wer­sal­skich miała zna­cze­nie prio­ry­te­towe. A jakie pobudki kie­ro­wały Sowie­tami w ini­cja­ty­wie zawar­tej w memo­ran­dum z 23 wrze­śnia? Plan mak­si­mum zakła­dał, że uda się prze­ko­nać Niem­ców do tego, żeby nie przy­stę­po­wali do Ligi Naro­dów, a plan mini­mum, że trzeba będzie nego­cjo­wać rekom­pen­satę za zbli­że­nie Nie­miec z mocar­stwami zachod­nimi. Sowieci nie chcieli zry­wać stra­te­gicz­nej współ­pracy w przy­padku ewen­tu­al­nego wej­ścia Nie­miec do Ligi Naro­dów, gdyż pogor­szy­łoby to ich pozy­cję w poli­tyce euro­pej­skiej.

Na razie jed­nak w roz­mo­wach z Ber­li­nem Moskwa sta­rała się grać o naj­wyż­szą stawkę. 26 wrze­śnia 1924 roku mini­ster spraw zagra­nicz­nych Rze­szy Gustav Stre­se­mann przy­jął radcę sowiec­kiego przed­sta­wi­ciel­stwa Ste­fana Brat­man-Bro­dow­skiego. Sowiecki dyplo­mata stwier­dził, że Niemcy inau­gu­rują nową poli­tykę, która wywo­łuje nie­po­kój w ZSRR, i zapy­tał o przy­czyny tego rodzaju zmiany. Mini­ster zwró­cił uwagę na art. 19. paktu Ligi Naro­dów, prze­wi­du­jący moż­li­wość zmiany obo­wią­zu­ją­cych trak­ta­tów. Powo­łał się przy tym na fran­cu­ską prasę, która za główny motyw ewen­tu­al­nego wstą­pie­nia Nie­miec do Ligi uważa wyko­rzy­sta­nie człon­ko­stwa do rewi­zji trak­tatu wer­sal­skiego46.

Nie­miecki Urząd Spraw Zagra­nicz­nych (AA)47 29 wrze­śnia 1924 roku prze­ka­zał pań­stwom będą­cym człon­kami Rady Ligi Naro­dów memo­ran­dum, w któ­rym zawarto warunki zwią­zane z akce­sją. Dwa z nich wyda­wały się klu­czowe: po pierw­sze, przy­zna­nie Niem­com sta­łego miej­sca w Radzie, a po dru­gie, zastrze­że­nie wobec obo­wiązku udziału we wspól­nych przed­się­wzię­ciach podej­mo­wa­nych prze­ciwko ewen­tu­al­nemu agre­so­rowi na mocy art. 16. paktu Ligi48. Sowieci pró­bo­wali prze­ciw­dzia­łać temu memo­ran­dum, pro­po­nu­jąc 18 paź­dzier­nika Niem­com zawar­cie umowy, zgod­nie z którą obie strony zobo­wią­za­łyby się do nie­wstę­po­wa­nia do Ligi bez zgody part­nera49. Ber­lin jed­nak zde­cy­do­wa­nie odrzu­cił tę pro­po­zy­cję. 5 listo­pada nie­miecki amba­sa­dor w Moskwie Ulrich von Brock­dorff-Rant­zau zako­mu­ni­ko­wał Czi­cze­ri­nowi, że nie może być mowy o wspól­nych dzia­ła­niach obu rzą­dów w spra­wie wej­ścia do Ligi, po pierw­sze, ponie­waż Ber­lin w memo­ran­dum z 29 wrze­śnia przed­sta­wił już swoje warunki i jeśli zostaną one przy­jęte, to będzie zmu­szony do wej­ścia do tej orga­ni­za­cji, a po dru­gie, dla­tego, że Sowiety pryn­cy­pial­nie odrzu­cają Ligę Naro­dów jako taką. Komi­sarz przy­jął to oświad­cze­nie do wia­do­mo­ści i zwró­cił się z prośbą o dokładne kon­sul­to­wa­nie tej kwe­stii z rzą­dem sowiec­kim. Podzię­ko­wał rów­nież za sta­no­wi­sko nie­mieckie odno­śnie do art. 16. paktu Ligi Naro­dów i brak zgody Ber­lina na udział w przed­się­wzię­ciach Ligi skie­ro­wa­nych prze­ciwko ewen­tu­al­nemu agre­so­rowi, gdyż pozwoli to na kon­ty­nu­owa­nie przy­ja­ciel­skich sto­sun­ków pomię­dzy oby­dwoma pań­stwami50.

Biuro Poli­tyczne KC WKP(b) omó­wiło pro­blemy zwią­zane ze wstą­pie­niem Nie­miec do Ligi Naro­dów 9 paź­dzier­nika 1924 roku i posta­no­wiło, by LKSZ przy­go­to­wał na ten temat notatkę infor­ma­cyjną51. Litwi­now 14 paź­dzier­nika wysłał do sowiec­kiego kie­row­nic­twa poli­tycz­nego list z załą­czoną notatką zaty­tu­ło­waną: ZSRR, Niemcy i Liga Naro­dów52. W doku­men­cie tym zastępca ludo­wego komi­sa­rza spraw zagra­nicz­nych zauwa­żył, że „w momen­cie ukształ­to­wa­nia się rela­cji pomię­dzy ZSRR i Niem­cami w trak­cie zawie­ra­nia trak­tatu rapal­l­skiego kwe­stia sto­sun­ków z Ligą Naro­dów nie została w spo­sób for­malny poru­szona, ponie­waż wyda­wało się to wtedy zby­teczne, gdyż uznano za aksjo­mat koniecz­ność nega­tyw­nego sto­sunku oby­dwu kra­jów do Ligi jako do poli­tycz­nego narzę­dzia zwy­cię­skich mocarstw”53.

W Niem­czech było dla wszyst­kich jasne, że trak­tat rapal­l­ski i zbli­że­nie z ZSRR sta­no­wić będą prze­ciw­wagę dla Ligi Naro­dów. Od momentu jego pod­pi­sa­nia oby­dwa rządy wie­lo­krot­nie kon­sul­to­wały się w spra­wach zwią­za­nych z dzia­ła­niami tej orga­ni­za­cji i zawsze w pełni zga­dzały się, że konieczna jest jed­no­myśl­ność w sto­sunku do niej. Jed­ność tę w szcze­gólny spo­sób mani­fe­sto­wali komi­sarz Czi­cze­rin i były kanc­lerz Rze­szy Joseph Wirth. W krę­gach rzą­do­wych w Ber­li­nie powstało nawet prze­ko­na­nie o ist­nie­niu ust­nego ofi­cjal­nego poro­zu­mie­nia w tej spra­wie pomię­dzy oby­dwoma pań­stwami. W rze­czy­wi­sto­ści, jak infor­mo­wał Litwi­now człon­ków Polit­biura, takie poro­zu­mie­nie nie ist­niało, a obie strony z for­mal­nego punktu widze­nia zacho­wy­wały wolną rękę, zobo­wią­zu­jąc się „moral­nie” do wza­jem­nego infor­mo­wa­nia na temat swo­jej poli­tyki wobec Ligi. I każda ze stron wywią­zy­wała się z tego zobo­wią­za­nia cał­kiem sumien­nie, dopóki wej­ście do tej orga­ni­za­cji uwa­żała za sprzeczne z jej inte­re­sami. Gdy Sowieci w 1923 roku roz­wa­żali wysła­nie obser­wa­tora do Ligi Naro­dów, natych­miast poin­for­mo­wali o tym rząd nie­miecki.

Litwi­now przy­po­mniał, że przez lata kwe­stia człon­ko­stwa Nie­miec w Lidze Naro­dów nie była tema­tem dys­ku­sji poli­tycz­nych. Było to spo­wo­do­wane nie tyle bra­kiem zwo­len­ni­ków tej orga­ni­za­cji w Niem­czech, ile sprze­ci­wem Fran­cji wobec akce­sji Ber­lina i nie­chę­cią głów­nych nie­miec­kich par­tii poli­tycz­nych do „naru­sze­nia har­mo­nii usta­no­wio­nej pomię­dzy Niem­cami i ZSRR przez trak­tat rapal­l­ski”. Już wów­czas bowiem zda­wano sobie w Niem­czech sprawę z tego, że wsku­tek wej­ścia do Ligi sto­sunki ze Związ­kiem Sowiec­kim doznają poważ­nego uszczerbku. Sytu­acja zmie­niła się po kon­fe­ren­cji lon­dyń­skiej i przy­ję­ciu planu Dawesa. Zastępca Czi­cze­rina twier­dził, że obec­nie za wej­ściem do Ligi opo­wia­dają się socjal­de­mo­kraci i pacy­fi­ści, prze­ciwko – komu­ni­ści i pra­wica, a par­tia Stre­se­manna zaj­muje sta­no­wi­sko nie­okre­ślone. Nie­miecki mini­ster spraw zagra­nicz­nych wypo­wia­dał się prze­ciw człon­ko­stwu i wsku­tek tego znaj­do­wał się w kon­flik­cie z kanc­le­rzem Wil­hel­mem Marxem i pre­zy­den­tem Frie­dri­chem Eber­tem. W efek­cie sporu pomię­dzy zwo­len­ni­kami i prze­ciwnikami akce­sji doszło do odro­cze­nia roz­strzy­gnię­cia tej kwe­stii, co zama­sko­wano wysła­niem memo­ran­dum do człon­ków Ligi, okre­śla­ją­cym warunki, na jakich Niemcy przy­stą­pią do tej orga­ni­za­cji. Naj­waż­niej­szym z nich będzie uzy­ska­nie sta­łego miej­sca w Radzie LN.

Zastępca ludo­wego komi­sa­rza spraw zagra­nicz­nych wyra­ził opi­nię, że nie­miecki rząd nie pod­jął jesz­cze osta­tecz­nej decy­zji w tej spra­wie. Zauwa­żył, że prze­ciw­nicy człon­ko­stwa posłu­gują się tymi samymi argu­men­tami co Sowieci, zwra­ca­jąc przede wszyst­kim uwagę na osła­bie­nie nie­za­leż­no­ści Rze­szy na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej i wcią­gnię­cie jej do intryg prze­ciwko ZSRR. Są także zda­nia, że Ber­lin pozba­wiony wspar­cia i przy­jaźni Moskwy będzie jesz­cze bar­dziej izo­lo­wany, a Sowieci zmu­szeni będą poro­zu­mieć się z Fran­cją i Pol­ską prze­ciwko Niem­com. Z kolei zwo­len­nicy Ligi dowo­dzą, że Niemcy po akce­sji będą mogli roz­gry­wać róż­nice inte­re­sów dzie­lą­cych Fran­cję i Wielką Bry­ta­nię, dzięki czemu osta­tecz­nie prze­sta­nie ist­nieć jed­no­lity front zwy­cięz­ców wiel­kiej wojny. Twier­dzą rów­nież, że Ber­lin jako czło­nek Ligi Naro­dów będzie mógł odda­wać pewne usługi Moskwie, wystę­pu­jąc prze­ciwko powsta­ją­cym tam anty­so­wiec­kim intry­gom.

Litwi­now na koniec oce­nił, że LKSZ w pełni zdaje sobie sprawę z kon­se­kwen­cji człon­ko­stwa Ber­lina w Lidze Naro­dów. W opi­nii komi­sa­riatu „wej­ście Nie­miec do Ligi będzie począt­kiem budowy jed­no­li­tego frontu mocarstw zachod­nich prze­ciwko ZSRR, zarówno w dzie­dzi­nie poli­tycz­nej, jak i eko­no­micz­nej”. Sowiecka dyplo­ma­cja wywarła na nie­miecki rząd mak­sy­malny nacisk dyplo­ma­tyczny i sta­rała się zarówno wzmoc­nić prze­ciw­ni­ków Ligi w Niem­czech, jak i zaostrzyć walkę poli­tyczną pomię­dzy poszcze­gól­nymi par­tiami, ale – jak zauwa­żył zastępca ludo­wego komi­sa­rza spraw zagra­nicz­nych – „nasze dzia­ła­nia natu­ral­nie nie mogły mieć wpływu na osta­teczne decy­zje Nie­miec”54.

W liście, do któ­rego dołą­czona została powyż­sza notatka, Litwi­now poin­for­mo­wał człon­ków Polit­biura, że obec­nie LKSZ zwró­cił się do nie­miec­kiego rządu z pro­po­zy­cją zawar­cia for­mal­nego poro­zu­mie­nia o nie­wstę­po­wa­niu do Ligi Naro­dów bez zgody dru­giej strony. Tłu­ma­czył, że cho­dzi o stwo­rze­nie nowego faktu, który w decy­du­ją­cym momen­cie wzmoże pole­mikę i walkę pomię­dzy zwo­len­ni­kami i prze­ciw­ni­kami wej­ścia do Ligi w Niem­czech. Zauwa­żył przy tym jed­nak, że wszystko wska­zuje na to, że decy­zja o akce­sji jest już prze­są­dzona, a zatem pro­po­zy­cja ta zosta­nie odrzu­cona. Odmowę tę jed­nak Sowieci będą mogli wyko­rzy­stać, gdy zde­cy­dują się zawrzeć poro­zu­mie­nia z Fran­cją i z Pol­ską.

Na pod­sta­wie tych dwóch doku­men­tów można dojść do wnio­sku, że Sowieci już w poło­wie paź­dzier­nika 1924 roku doszli do prze­ko­na­nia, iż Ber­lin wej­dzie do Ligi Naro­dów i w kon­se­kwen­cji dokona reorien­ta­cji poli­tyki zagra­nicz­nej na pro­za­chod­nią, co otwo­rzy przed nim moż­li­wość wej­ścia do koali­cji anty­so­wiec­kiej, a Moskwa w odpo­wie­dzi będzie musiała zde­cy­do­wać się na zawar­cie trak­ta­tów z Fran­cją i Pol­ską. Nota­bene, wła­śnie w owym okre­sie dyplo­ma­cja sowiecka roz­po­częła dłu­go­trwały pro­ces son­do­wa­nia Paryża i War­szawy na oko­licz­ność zawar­cia poro­zu­mie­nia poli­tycz­nego (zobacz niżej). Można zatem z dużą dozą pew­no­ści zało­żyć, że roz­mowy z Pol­ską na temat poro­zu­mie­nia poli­tycz­nego i paktu o nie­agre­sji roz­po­częte w owym okre­sie nie miały czy­sto tak­tycz­nego cha­rak­teru. Z cyto­wa­nych wyżej nota­tek wynika bowiem, że Moskwa zda­wała sobie sprawę z nie­uchron­no­ści wej­ścia Ber­lina do Ligi Naro­dów. Poro­zu­mie­nie z Pol­ską i z Fran­cją nie było zatem postrze­gane przez Sowie­tów jako próba powstrzy­ma­nia Nie­miec przed poro­zu­mie­niem z mocar­stwami zachod­nimi, lecz jako spo­sób na zrów­no­wa­że­nie powsta­ją­cej wła­śnie nowej i real­nej orien­ta­cji w nie­miec­kiej poli­tyce zagra­nicz­nej. Innymi słowy, Moskwa dla zrów­no­wa­że­nia skut­ków decy­zji Ber­lina musiała dążyć do zawar­cia poro­zu­mień z War­szawą i Pary­żem. W przy­szło­ści jed­nak dyplo­ma­cja sowiecka zmo­dy­fi­kuje to sta­no­wi­sko i będzie łago­dziła skutki pro­za­chod­niej poli­tyki Nie­miec, pro­wa­dząc roz­mowy na temat dwu­stron­nego poro­zu­mie­nia poli­tycz­nego nie tylko z War­szawą i Pary­żem, ale rów­nież z Ber­li­nem.

Nie powinno więc zaska­ki­wać, że Sowieci kon­ty­nu­owali tak­tykę utrud­nia­nia wej­ścia Nie­miec do Ligi. W tym celu roz­po­częli kolejną sze­roko zakro­joną ini­cja­tywę dyplo­ma­tyczną. Czło­nek kole­gium LKSZ Wik­tor Kopp przed­sta­wił jej pierw­szy zarys w trak­cie roz­mowy z Brock­dorff-Rant­zauem 4 grud­nia 1924 roku. Oświad­czył, że zależy mu na pouf­nej wymia­nie myśli w spra­wach istot­nych dla roz­woju sto­sun­ków dwu­stron­nych. Stwier­dził, że jed­nym z naj­waż­niej­szych zagad­nień, wyma­ga­ją­cych szyb­kiego obu­stron­nego poro­zu­mie­nia, wydaje się być kwe­stia pol­ska. Dla­tego też chciałby wie­dzieć, czy Ber­lin na­dal jest zde­cy­do­wany docho­dzić swo­ich rosz­czeń w sto­sunku do War­szawy. Polacy zwra­cali się do Moskwy z okre­ślo­nymi życze­niami doty­czą­cymi Gali­cji i tere­nów przy gra­nicy z ZSRR, ale Sowiety nie poszły na to. Jeśli więc Niemcy nie zre­zy­gno­wały z odzy­ska­nia Gór­nego Ślą­ska i kory­ta­rza, to mogłyby wraz ze Związ­kiem Sowiec­kim wspól­nie wywrzeć nacisk na Pol­skę. Kopp zwró­cił się z pro­po­zy­cją kon­sul­ta­cji w tej spra­wie.

Nie­miecki amba­sa­dor odpo­wie­dział, że „rozu­mie się samo przez się, że ni­gdy nie zre­zy­gnu­jemy z naszych pre­ten­sji w sto­sunku do Pol­ski”. Jed­nak ich reali­za­cja za pomocą siły jest obec­nie cał­ko­wi­cie nie­moż­liwa i byłaby sza­leń­stwem. Przy­pu­ścił, że kwe­stia pol­ska jest teraz przed­mio­tem roz­mów pomię­dzy rzą­dem sowiec­kim a fran­cu­skim i dla­tego oświad­czył, że jeśliby rząd sowiecki powa­żył się dać gwa­ran­cje odno­śnie do pol­skiej gra­nicy zachod­niej, to Niemcy będą to trak­to­wały jako akt nie­przy­ja­zny. Na co obda­rzony nie­wąt­pli­wym reflek­sem Kopp zapy­tał, jak ZSRR powi­nien się zacho­wać, gdyby Niemcy poprzez swoje wej­ście do Ligi Naro­dów zagwa­ran­to­wały wschod­nie gra­nice Pol­ski. Następ­nie obaj roz­mówcy zaczęli prze­rzu­cać się pre­ten­sjami doty­czą­cymi pro­ble­mów w sto­sun­kach dwu­stron­nych. Na koniec jed­nak Kopp, dekla­ru­jąc, że zależy mu na pogłę­bie­niu sto­sun­ków dwu­stron­nych, powtó­rzył „swoją prośbę, aby dopro­wa­dzić do bar­dziej pouf­nej poli­tycz­nej wymiany myśli niż do tej pory pomię­dzy Ber­li­nem a Moskwą”, a Brock­dorff-Rant­zau przy­rzekł mu wspar­cie tej ini­cja­tywy55.

Ber­lin przy­chyl­nie odniósł się do pro­po­zy­cji Koppa. Sekre­tarz stanu w AA Adolf von Malt­zan w szy­fro­gra­mie z 13 grud­nia 1924 roku prze­sła­nym do amba­sady w Moskwie wyra­ził zgodę na roz­mowy z rzą­dem sowiec­kim na temat kwe­stii pol­skiej i pole­cił prze­ka­zać Sowie­tom nastę­pu­jące sta­no­wi­sko. Teo­re­tycz­nie rzecz bio­rąc, art. 10. paktu Ligi Naro­dów zobo­wią­zuje do respek­to­wa­nia tery­to­rial­nej inte­gral­no­ści Pol­ski. Jed­nakże to zobo­wią­za­nie nie sta­nowi żad­nej gwa­ran­cji i nie ma żad­nego prak­tycz­nego zna­cze­nia w sto­sunku do pol­skiej gra­nicy wschod­niej. W odnie­sie­niu do niej istotny może być co naj­wy­żej art. 16., jed­nakże Niemcy, wcho­dząc do Ligi, złożą wobec niego zastrze­że­nie i zacho­wają tym samym neu­tral­ność. Dla Ber­lina klu­czowe jest sowiec­kie wspar­cie w kwe­stii pol­skiej gra­nicy zachod­niej. Pro­blem ten jest oma­wiany na salo­nach dyplo­ma­tycz­nych, w efek­cie czego powstało prze­ko­na­nie, że obecny stan rze­czy jest na dłuż­szą metę nie do utrzy­ma­nia. Niemcy w swoim memo­ran­dum dla mocarstw będą­cych człon­kami Rady Ligi Naro­dów potwier­dziły goto­wość wypeł­nie­nia swo­ich mię­dzy­na­ro­do­wych zobo­wią­zań, ale jed­no­cze­śnie zastrze­gły, że utrzy­mają w mocy oświad­cze­nia, w któ­rych wcze­śniej odno­siły się do tych zobo­wią­zań. To rów­nież doty­czy pol­skiej gra­nicy zachod­niej, ponie­waż Niemcy przed pod­pi­sa­niem trak­tatu wer­sal­skiego zło­żyły pro­test, że gra­nice te nie odpo­wia­dają zasa­dom wil­so­niań­skim.

Sekre­tarz stanu pole­cił rów­nież wspo­mnieć, że „główną przy­czyną nie­po­ko­jów w Euro­pie Wschod­niej jest nie­prze­strze­ga­nie zasad etno­gra­ficz­nych w trak­cie wyty­cza­nia pol­skich gra­nic. Pol­ska nie ma sąsiada, z któ­rym nie pro­wa­dzi­łaby sporu na tym polu. Nie­miec­kie i rosyj­skie inte­resy są tutaj zbieżne”. Von Malt­zan zosta­wił do decy­zji amba­sa­dora, czy już w tym momen­cie ma oświad­czyć Sowie­tom, że „dla Nie­miec i Rosji roz­wią­za­nie kwe­stii pol­skiej pole­ga­łoby na wtło­cze­niu Pol­ski w jej etno­gra­ficzne gra­nice [in Zurückdrängung Polens auf seine eth­no­gra­phi­schen Gren­zen]”56.

W ten oto spo­sób Niemcy i ZSRR doszły do poro­zu­mie­nia, że fun­da­men­talną pod­stawą ich stra­te­gicz­nej współ­pracy na­dal będzie roz­wią­za­nie kwe­stii pol­skiej. Oby­dwa kraje dzie­liło mnó­stwo sprzecz­no­ści i pro­ble­mów. Naj­więk­szy kło­pot spra­wiała róż­nica ustro­jowa i dąże­nie bol­sze­wi­ków do wybu­chu rewo­lu­cji w Rze­szy. Sowieci uwa­żali sko­mu­ni­zo­wa­nie tego kraju za waru­nek sine qua non suk­cesu rewo­lu­cji świa­to­wej i prze­trwa­nia ZSRR na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Dla­tego jesz­cze na jesieni 1923 roku pró­bo­wali wszel­kimi dostęp­nymi meto­dami dopro­wa­dzić do zain­sta­lo­wa­nia wła­dzy sowiec­kiej w Niem­czech. Poli­tyka Moskwy musiała dopro­wa­dzić do powsta­nia bar­dzo poważ­nego kry­zysu zaufa­nia w sto­sun­kach z Ber­li­nem. Dru­gim klu­czo­wym czyn­ni­kiem nega­tyw­nie oddzia­łu­ją­cym na rela­cje sowiecko-nie­miec­kie była poli­tyka Gustava Stre­se­manna, któ­rej celem było poro­zu­mie­nie z mocar­stwami zachod­nimi. Jej pierw­szym nie­zwy­kle istot­nym efek­tem była kon­fe­ren­cja lon­dyń­ska i uzgod­niony w jej trak­cie plan Dawesa. Poro­zu­mie­nie fran­cu­sko-nie­miec­kie było naj­więk­szą prze­szkodą dla zisz­cze­nia się pla­nów bol­sze­wi­ków, ponie­waż uwa­żali oni wojnę pomię­dzy mocar­stwami kon­ty­nen­tal­nymi (tak zwana wojna impe­ria­li­styczna) za waru­nek konieczny dla prze­pro­wa­dze­nia rewo­lu­cji w Euro­pie.

Te dwa wyżej wymie­nione czyn­niki powo­do­wały, że pod koniec roku 1924 sto­sunki sowiecko-nie­miec­kie zna­la­zły się w kry­zy­sie. Jed­nakże obie strony szu­kały płasz­czy­zny, dzięki któ­rej można by przy­wró­cić rela­cjom dwu­stron­nym dawny blask. Stała się nią kwe­stia pol­ska. Wspólny inte­res obu państw w jej roz­wią­zy­wa­niu był tak oczy­wi­sty, że doszły one do poro­zu­mie­nia w ciągu dwóch tygo­dni. Naj­do­kład­niej ów wspólny cel Ber­lina i Moskwy zde­fi­nio­wał w swo­jej instruk­cji Adolf von Malt­zan, a było nim, przy­po­mnijmy, „wtło­cze­nie Pol­ski w etno­gra­ficzne gra­nice”. Nie­miecki dyplo­mata świa­do­mie użył eufe­mi­zmu, albo­wiem w grun­cie rze­czy cho­dziło mu o tery­to­rialne okro­je­nie Pol­ski i to zarówno na wscho­dzie, jak i na zacho­dzie. A zatem mówiąc wprost: wspól­nym inte­resem Nie­miec i sowiec­kiej Rosji był kolejny roz­biór Pol­ski.

Szybko oka­zało się jed­nak, że poro­zu­mie­nie wcale nie jest tak bli­sko, jak mogło się wyda­wać. Sowieci przy oka­zji kon­sul­to­wa­nia sprawy pol­skiej chcieli bowiem ugrać znacz­nie wię­cej. Brock­dorff-Rant­zau wyko­nał instruk­cję von Malt­zana 19 grud­nia 1924 roku. Na wstę­pie poin­for­mo­wał Czi­cze­rina, że cen­trala w Ber­li­nie pole­ciła mu stre­ścić dwie nad­zwy­czaj ważne depe­sze. Pierw­sza doty­czyła wej­ścia Nie­miec do Ligi Naro­dów, a druga kwe­stii pol­skiej. Nie­miecki amba­sa­dor poin­for­mo­wał, że mocar­stwa obstają przy tym, aby Ber­lin został człon­kiem tej orga­ni­za­cji na ogól­nych warun­kach. Jed­nakże rząd Rze­szy będzie się upie­rał przy tym, aby nie uczest­ni­czyć w kolek­tyw­nych akcjach Ligi Naro­dów prze­wi­dzia­nych art. 16. Następ­nie Brock­dorff-Rant­zau prze­szedł do kwe­stii pol­skiej. Czi­cze­rin prze­rwał mu już na samym wstę­pie, twier­dząc, że stro­nie sowiec­kiej cho­dziło o kon­sul­ta­cje na temat cało­kształtu sto­sun­ków dwu­stron­nych, a nie jed­nego ich ele­mentu. Amba­sa­dor odpo­wie­dział, że to rozu­mie, ale Niemcy chcą roz­po­cząć roz­mowy na ten wła­śnie temat, bo zostało to zapro­po­no­wane przez Koppa. Przy­po­mniał rów­nież, że ten ostatni poin­for­mo­wał go, że Moskwa roz­po­czyna dia­log z War­szawą w spra­wie całej serii zagad­nień, m.in. Gali­cji Wschod­niej.

Komi­sarz wyja­śnił, że takie roz­mowy nie są pro­wa­dzone; War­szawa pró­bo­wała bar­dzo ostroż­nie wstęp­nie son­do­wać Moskwę na oko­licz­ność ewen­tu­al­nych roz­mów, ale do tej pory nic w tej spra­wie nie zostało jesz­cze prze­są­dzone. Następ­nie amba­sa­dor oświad­czył, iż roz­wią­za­nie kwe­stii pol­skiej przez Niemcy i Rosję polega „na wtło­cze­niu Pol­ski w jej etno­gra­ficzne gra­nice”. Czi­cze­rin uznał tę frazę za nie cał­kiem jasną, doda­jąc, że byłaby ona zro­zu­miała, gdyby Niemcy nie wstę­po­wały do Ligi Naro­dów. Jeśli w trak­cie roz­mów akce­syj­nych uzy­skają jedy­nie zgodę na neu­tral­ność w sto­sunku do akcji Ligi wyni­ka­ją­cych z art. 16., to powstaje pyta­nie, w jaki spo­sób będą chciały tego doko­nać. Dodał, że odniósł wra­że­nie, iż oferta nie­miecka spro­wa­dza się do zagwa­ran­to­wa­nia sobie neu­tral­no­ści w przy­padku wojny pol­sko-sowiec­kiej i żąda­nia peł­nego wspar­cia nie­miec­kich dążeń rewi­zyj­nych. Amba­sa­dor nie zgo­dził się z tym punk­tem widze­nia, zapew­nia­jąc, że „rów­no­le­głość inte­re­sów ozna­cza także rów­ność obu stron w odnie­sie­niu do obo­wiąz­ków”. Nie­usa­tys­fak­cjo­no­wany komi­sarz raz jesz­cze zapy­tał, jak w rze­czy­wi­sto­ści ma wyglą­dać owo „wtło­cze­nie”, na co Brock­dorff-Rant­zau odpo­wie­dział, że jest to „pewna dyrek­tywa dla przy­szło­ści, a nie zada­nie dla dnia dzi­siej­szego”. Czi­cze­rin na koniec roz­mowy wyra­ził chęć jej kon­ty­nu­owa­nia i popro­sił o czas do zasta­no­wie­nia się nad nie­miec­kim sta­no­wi­skiem57.

Z roz­mowy tej można wycią­gnąć wnio­sek, że Sowieci ukry­wali przed Niem­cami trwa­jące od sierp­nia 1924 roku son­daże z Pola­kami. Czi­cze­rin poin­for­mo­wał bowiem Brock­dorff-Rant­zaua, że War­szawa zwró­ciła się z ogólną ini­cja­tywą wobec Moskwy, ale żadne roz­mowy nie są pro­wa­dzone. A było to nie­prawdą, ponie­waż w owym cza­sie obie strony roz­ma­wiały już na temat dwu­stron­nego poro­zu­mie­nia poli­tycz­nego (patrz niżej). Potwier­dza to, że Sowieci na serio poszu­ki­wali poro­zu­mie­nia z Pola­kami, by w ten spo­sób rease­ku­ro­wać się na wypa­dek ewen­tu­al­nej reorien­ta­cji poli­tyki nie­miec­kiej.

Carl von Schu­bert, następca von Malt­zana na sta­no­wi­sku sekre­ta­rza stanu, w szy­fro­gra­mie z 29 grud­nia 1924 roku zaak­cep­to­wał spo­sób wyko­na­nia instruk­cji przez Brock­dorff-Rant­zaua i prze­ka­zał mu, że nie­miecki rząd gotów jest rów­nież roz­ma­wiać na temat ogól­nych zagad­nień poli­tycz­nych i zasu­ge­ro­wał, żeby w kwe­stii pol­skiej bar­dziej sku­pić się na szcze­gó­łach58.

Po roz­mo­wie z Brock­dorff-Rant­zauem Czi­cze­rin doszedł do wnio­sku, że nie należy godzić się na pro­po­zy­cję nie­miecką wydzie­le­nia spraw pol­skich z kon­sul­ta­cji na temat ogółu sto­sun­ków dwu­stron­nych i zapro­po­no­wał stro­nie nie­miec­kiej kontr­son­daż doty­czący uzgod­nie­nia przez oba pań­stwa wspól­nej poli­tyki w odnie­sie­niu do sta­rań o człon­ko­stwo w Lidze Naro­dów. Taką pro­po­zy­cję przed­sta­wił do akcep­ta­cji Biuru Poli­tycz­nemu59, które omó­wiło ją na posie­dze­niu 24 grud­nia 1924 roku. Biuro uznało ofertę nie­miec­kiego amba­sa­dora za son­daż słu­żący wyja­śnie­niu linii poli­tyki sowiec­kiej w sto­sunku do Pol­ski i zgod­nie z pro­po­zy­cjami Czi­cze­rina pole­ciło, aby LKSZ odpo­wie­dział kontrson­dażem, który zna­cząco roz­sze­rzy pro­ble­ma­tykę kon­sul­ta­cji zapro­po­no­waną przez Brock­dorff-Rant­zaua. LKSZ miał zapro­po­po­no­wać, aby dwu­stronne kon­sul­ta­cje nie doty­czyły tylko Pol­ski, ale i Wiel­kiej Bry­ta­nii, a także całej poli­tyki oby­dwu państw. Polit­biuro pole­ciło, aby tego rodzaju roz­mowy zostały uza­leż­nione od wypeł­nie­nia przez Ber­lin dwóch warun­ków: Niemcy i ZSRR zobo­wiążą się po pierw­sze nie wstę­po­wać do wrogo nasta­wio­nych w sto­sunku do jed­nej ze stron blo­ków poli­tycz­nych lub eko­no­micz­nych, a po dru­gie do koor­dy­na­cji swo­ich wysił­ków w kwe­stii ewen­tu­al­nego wstą­pie­nia do Ligi Naro­dów lub wysła­nia do niej obser­wa­to­rów. Dopiero po wypeł­nie­niu tych warun­ków będą mogły zostać omó­wione nie­miec­kie pro­po­zy­cje60.

Następna roz­mowa Brock­dorff-Rant­zaua z Czi­cze­ri­nem odbyła się w nocy z 25 na 26 grud­nia 1924 roku. Amba­sa­dor uznał ją za szcze­gól­nie ważną i dla­tego zre­la­cjo­no­wał ją w „ści­śle taj­nej” notatce dołą­czo­nej do listu adre­so­wa­nego do mini­stra Stre­se­manna61, suge­ru­jąc jed­no­cze­śnie prze­ka­za­nie jej kopii pre­zy­den­towi Eber­towi. Według tej notatki Czi­cze­rin poin­for­mo­wał amba­sa­dora, że rząd sowiecki z zado­wo­le­niem przy­jął otwar­tość, z jaką strona nie­miecka odnio­sła się do kwe­stii pol­skiej, i wyra­ził nadzieję że będzie ona pod­stawą dla omó­wie­nia kon­kret­nych zagad­nień poli­tycz­nych. Zastrzegł, że pro­po­zy­cje, które przed­stawi, w żad­nym wypadku nie mogą być trak­to­wane jako „ulti­ma­tum”. Pod­kre­ślił jed­nak, że „jeśli nie­miecki rząd miałby odrzu­cić jego pro­po­zy­cje, to w oczy­wi­sty spo­sób dotych­cza­sowe rela­cje zostaną zacho­wane [na tym samym pozio­mie], ale wów­czas, zda­niem sowiec­kiego rządu, wspólne roz­wią­za­nie [Behan­dlung] kwe­stii pol­skiej, jak to zostało zapro­po­no­wane przez Ber­lin, nie będzie już jed­nak moż­liwe”62. Brock­dorff-Rant­zau wtrą­cił w tym miej­scu uwagę, że ini­cja­tywa roz­mów na temat roz­wią­za­nia kwe­stii pol­skiej wyszła od Koppa, a nie od rządu nie­miec­kiego. Czi­cze­rin oświad­czył, że Kopp wystę­po­wał jako osoba pry­watna, na co amba­sa­dor odparł, że nie mógł o tym wie­dzieć. Komi­sarz odpo­wie­dział, że Kopp prze­kro­czył swoje kom­pe­ten­cje, ponie­waż za tak ważne sprawy odpo­wiada tylko on i Litwi­now.

Po tej wymia­nie zdań Czi­cze­rin przed­sta­wił swoje pro­po­zy­cje, oświad­cza­jąc, że warun­kiem wspól­nego roz­wią­zy­wa­nia kwe­stii pol­skiej jest „wza­jemne zobo­wią­za­nie się rzą­dów nie­miec­kiego i rosyj­skiego, że nie wejdą one w żaden poli­tyczny lub gospo­dar­czy sojusz lub poro­zu­mie­nie, które będzie skie­ro­wane prze­ciwko jed­nemu z nich”63. Gdy Brock­dorff-Rant­zau wyra­ził wąt­pli­wość, że waru­nek ten jest zbyt sze­roki i zapy­tał, czy odnosi się on do człon­ko­stwa w Lidze Naro­dów, Czi­cze­rin odpo­wie­dział, że tego doty­czy druga pro­po­zy­cja, będąca warun­kiem roz­wią­za­nia kwe­stii pol­skiej, która polega na tym, że „Niemcy i Zwią­zek Sowiecki zobo­wiążą się w dal­szym toku wyda­rzeń koor­dy­no­wać swoje dzia­ła­nia w kwe­stii przy­stą­pie­nia do Ligi Naro­dów lub ewen­tu­al­nego wysła­nia [tam] swo­ich obser­wa­to­rów”64. Jego zda­niem „ide­al­nym” roz­wią­za­niem byłoby, gdyby Niemcy i ZSRR razem wstą­piły do Ligi lub jed­no­cze­śnie wysłały obser­wa­to­rów do Genewy65.

Nie­miecki amba­sa­dor odpo­wie­dział komi­sa­rzowi, że pierw­szy punkt jego pro­po­zy­cji nie wydaje mu się zbyt jasny ani wystar­cza­jący. Dodał, że jego zda­niem nale­ża­łoby dodać doń zobo­wią­za­nie, że żadna ze stron nie zaata­kuje dru­giej ani nie przy­stąpi do wro­giego w sto­sunku do dru­giej soju­szu mili­tar­nego. Komi­sarz naj­pierw uznał tego rodzaju zapis za zbędny, ale wyra­ził nań zgodę, gdy amba­sa­dor zwró­cił mu uwagę na pogło­ski, jakie były roz­po­wszech­niane w poprzed­nim roku, że ZSRR sta­rał się o prawo prze­mar­szu Armii Czer­wo­nej przez Pol­skę na wypa­dek rewo­lu­cji w Niem­czech66.

Brock­dorff-Rant­zau w komen­ta­rzu zamiesz­czo­nym w notatce z tej roz­mowy zauwa­żył, że pro­po­zy­cje Czi­cze­rina są na tyle donio­słe, a w kon­tek­ście sta­no­wi­ska Wiel­kiej Bry­ta­nii zna­czące, że cho­ciażby ze wzglę­dów tak­tycz­nych nale­ża­łoby unik­nąć ich odrzu­ce­nia a limine. Zapro­po­no­wał więc, aby przy­jąć je za dobrą monetę i roz­po­cząć poważne kon­sul­ta­cje poli­tyczne. W ich trak­cie dopiero okaże się, czy Sowieci, któ­rych zdol­ność do dotrzy­my­wa­nia umów jest być może jesz­cze bar­dziej pro­ble­ma­tyczna niż rzą­dów „bur­żu­azyj­nych”, zamie­rzają osią­gnąć pozy­tywny rezul­tat, czy też nie.

W swoim liście do mini­stra Stre­se­manna Brock­dorff-Rant­zau poin­for­mo­wał, że roz­mowa z Czi­cze­ri­nem miała przy­ja­ciel­ski cha­rak­ter. Stwier­dził rów­nież, że ber­liń­scy prze­ciw­nicy repre­zen­to­wa­nej przez niego linii poli­tyki wschod­niej naj­pew­niej będą prze­ko­ny­wać, że „sowiecki rząd znaj­duje się w naj­więk­szej potrze­bie i pró­buje się teraz do nas przy­piąć, ponie­waż traci grunt pod nogami”67. Amba­sa­dor nie uznał tej argu­men­ta­cji za prze­ko­nu­jącą, ponie­waż pro­po­zy­cje Czi­cze­rina mają nad­zwy­czajną wagę dla dal­szego roz­woju całej nie­miec­kiej poli­tyki. Komi­sarz powo­ły­wał się bowiem na to, że w ostat­nich roz­mo­wach sowiecko-nie­miec­kich poja­wiała się nuta nie­uf­no­ści, która nie słu­żyła rela­cjom dwu­stron­nym. Brock­dorff-Rant­zau w pro­po­zy­cjach Czi­cze­rina dostrzegł zaś dobrą wolę. Dodał, że komi­sarz na koniec roz­mowy powie­dział mu, iż sowiecki rząd może wkro­czyć na taką drogę jak roz­wią­za­nie kwe­stii pol­skiej tylko wtedy, gdy osią­gnie ogólne poro­zu­mie­nie poli­tyczne z Niem­cami, a swoją pro­po­zy­cję przed­sta­wił w postaci nastę­pu­ją­cego układu: Zwią­zek Sowiecki nie pój­dzie z Fran­cu­zami na żadną umowę skie­ro­waną prze­ciwko Niem­com, a Niemcy zobo­wiążą się do tego samego w sto­sunku do Anglii. Czi­cze­rin ujął to krótko: „Wy nie zro­bi­cie niczego z [fran­cu­skim amba­sa­do­rem] Her­bet­tem, a my – z [angiel­skim mini­strem spraw zagra­nicz­nych Auste­nem] Cham­ber­la­inem”68.

Brock­dorff-Rant­zau wyznał Stre­se­man­nowi, że zawsze był prze­ciw­ni­kiem poli­tycz­nych eks­pe­ry­men­tów, nawet wtedy, gdy Niemcy były jesz­cze wiel­kim mocar­stwem. W tym przy­padku nie cho­dzi jed­nak o eks­pe­ry­ment, a o spraw­dze­nie, czy moż­liwe jest jesz­cze wyko­rzy­sta­nie Sowie­tów jako pozy­tyw­nego czyn­nika w nie­miec­kiej poli­tyce zagra­nicz­nej, a jeśli okaże się to niemoż­liwe, trzeba będzie doko­nać jej reorien­ta­cji. Amba­sa­dor przy­znał, że do tej pory sądził, że w nie­miec­kim inte­re­sie jest wspie­ra­nie sowiec­kiego rządu i uczciwe współ­dzia­ła­nie z nim na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej, ponie­waż każdy inny rząd rosyj­ski szu­kałby soju­szu z mocar­stwami zachod­nimi. Gdyby teraz miało się oka­zać, że Niemcy nie znajdą wspar­cia ze strony Sowie­tów w rela­cjach z mocar­stwami zachod­nimi, to zostaną ska­zani na łaskę i nie­ła­skę tych ostat­nich. A to zna­czy, że nie będą pro­wa­dziły samo­dziel­nej poli­tyki zagra­nicz­nej i będą musiały cier­pieć hege­mo­nię Lon­dynu i Paryża aż do momentu, kiedy nabiorą tyle siły, że będą w sta­nie wyrów­nać rachunki za nie­spra­wie­dli­wość, jaka dotknęła ich po I woj­nie świa­to­wej.

Pro­po­zy­cje Czi­cze­rina poka­zują, że wspar­cie przez Sowiety nie­miec­kiego kursu rewi­zjo­ni­stycz­nego było ogra­ni­czone speł­nie­niem bar­dzo trud­nych warun­ków i doty­czyło zasad­ni­czego wyboru stra­te­gicz­nego, przed któ­rym wów­czas stał Ber­lin. Wyboru pomię­dzy tak zwaną orien­ta­cją wschod­nią i orien­ta­cją zachod­nią. Linia Rapallo ozna­czała dla Ber­lina domi­na­cję wek­tora wschod­niego w jego poli­tyce zagra­nicz­nej. Do 1924 roku Niemcy nie miały spe­cjal­nego wyboru, musiały opie­rać swoją poli­tykę na stra­te­gicz­nym part­ner­stwie ze Związ­kiem Sowiec­kim, ponie­waż mocar­stwa zachod­nie trak­to­wały je na­dal jako poko­na­nego wroga, a nie part­nera do gry na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Kon­fe­ren­cja lon­dyń­ska, plan Dawesa i per­spek­tywa człon­ko­stwa w Lidze Naro­dów były zapo­wie­dzią stop­nio­wej zmiany kon­ste­la­cji mię­dzy­na­ro­do­wej. Przed Niem­cami otwo­rzyła się moż­li­wość poro­zu­mie­nia z mocar­stwami zachod­nimi i wzię­cia udziału w kon­cer­cie mocarstw euro­pej­skich na coraz bar­dziej pod­mio­to­wych zasa­dach. Pro­wa­dziło to do stop­nio­wej reorien­ta­cji poli­tyki Ber­lina w kie­runku zachod­nim, czemu Moskwa sta­rała się z całych sił prze­ciw­dzia­łać na prze­ło­mie roku 1924 i 1925.

Zwrot Nie­miec na Zachód ozna­czałby dla Moskwy powrót do kom­plet­nej izo­la­cji. Co wię­cej, sta­no­wiłby rów­nież egzy­sten­cjalne zagro­że­nie dla sowiec­kiego pań­stwa, gdyż powsta­nie osi Paryż–Ber­lin wspie­ra­nej przez Lon­dyn sta­bi­li­zo­wa­łoby poli­tykę kon­ty­nen­talną. Odkła­da­łoby rewo­lu­cję świa­tową ad Kalen­das Gra­ecas. A prze­cież Sowieci bar­dzo dobrze pamię­tali naukę Lenina, że ZSRR na dłuż­szą metę nie jest w sta­nie prze­trwać we wro­gim mu kapi­ta­li­stycz­nym oto­cze­niu. Dla­tego jedyną szansę na prze­trwa­nie swo­jego pań­stwa upa­try­wali w kon­flik­cie pomię­dzy głów­nymi mocar­stwami euro­pej­skimi, czyli tak zwa­nej woj­nie impe­ria­li­stycz­nej. Dla­tego na wszel­kie spo­soby sta­rali się prze­ciw­dzia­łać powsta­niu stra­te­gicz­nego układu łączą­cego Ber­lin z Pary­żem i Lon­dy­nem. Ta kal­ku­la­cja rzu­to­wała rów­nież na ich poli­tykę w sto­sunku do War­szawy, ponie­waż z jej powodu wspie­rali rewi­zjo­nizm nie­miecki w spo­sób warun­kowy. Byli zwo­len­ni­kami roz­bioru Pol­ski, ale tylko na jeden przez nich fawo­ry­zo­wany spo­sób, a mia­no­wi­cie przez wyłączną dwu­stronną współ­pracę Ber­lina i Moskwy bez udziału mocarstw zachod­nich, a naj­le­piej przy ich sprze­ci­wie. W ten spo­sób oba pań­stwa osła­bi­łyby lub nawet zli­kwi­do­wały sta­rego wroga leżą­cego pomię­dzy nimi, ale takie poro­zu­mie­nie na tru­pie Pol­ski wzmo­głoby wro­gość pomię­dzy Niem­cami a mocar­stwami zachod­nimi.

W sowiec­kiej kal­ku­la­cji cho­dziło o to, aby Ber­lin był cały czas zagro­żony na swo­jej flance zachod­niej, a zatem nie mógł pla­no­wać eks­pan­sji w kie­runku wschod­nim. W tym sce­na­riu­szu likwi­da­cja pań­stwa pol­skiego nie nio­słaby za sobą wiel­kich zagro­żeń dla ZSRR, a gwa­ran­to­wa­łaby mu bez­pie­czeń­stwo jego gra­nicy zachod­niej. Bez udziału Pol­ski i Nie­miec nie było bowiem fizycz­nego spo­sobu, aby z zachodu wyszła inter­wen­cja prze­ciwko ZSRR. Sowieci byli jed­nak pryn­cy­pial­nie prze­ciwni, co poka­zuje ini­cja­tywa Czi­cze­rina, sce­na­riu­szowi, w któ­rym do rewi­zji nie­miec­kiej gra­nicy wschod­niej doszłoby wsku­tek poro­zu­mie­nia Nie­miec z mocar­stwami zachod­nimi. Poko­jowe odzy­ska­nie kory­ta­rza, Gdań­ska i Gór­nego Ślą­ska przez Niemcy zakła­da­łoby ist­nie­nie stra­te­gicz­nego układu pomię­dzy Ber­linem i Pary­żem. W takim ukła­dzie nie można byłoby wyklu­czyć, że Fran­cja sta­ra­łaby się wpły­nąć na swo­jego pol­skiego sojusz­nika, aby ten w zamian za tery­to­ria zwró­cone Niem­com otrzy­mał rekom­pen­satę tery­to­rialną – na przy­kład Litwę. W ten spo­sób mogłaby powstać kon­ty­nen­talna oś Paryż–Ber­lin–War­szawa, która ozna­cza­łaby przede wszyst­kim fia­sko pla­nów rewo­lu­cyj­nych. Co gor­sza, taki układ, sta­bi­li­zu­jący geo­po­li­tyczne serce sta­rego kon­ty­nentu, mógłby w któ­rymś momen­cie zaowo­co­wać soju­szem pol­sko-nie­miec­kim skie­ro­wa­nym prze­ciwko ZSRR, gdyż w tych oby­dwu pań­stwach tra­dy­cja eks­pan­sji w kie­runku wschod­nim była cią­gle żywa. A to sta­no­wi­łoby nie tylko zagro­że­nie dla inte­re­sów rewo­lu­cji świa­to­wej, ale także egzy­sten­cji Związku Sowiec­kiego. Takiemu roz­wo­jowi wypad­ków sta­rał się prze­ciw­dzia­łać Czi­cze­rin, godząc się na roz­wią­za­nie kwe­stii pol­skiej, wszakże pod jed­nym klu­czo­wym warun­kiem, a mia­no­wi­cie takim, że Niemcy zre­zy­gnują ze zbli­że­nia z mocar­stwami zachod­nimi.

Sowiecka ini­cja­tywa nie natra­fiła jed­nak na podatny grunt, ponie­waż dyplo­ma­cja nie­miecka z coraz więk­szą dozą scep­ty­cy­zmu pod­cho­dziła do sowiec­kiego part­nera. Dowo­dzą tego trzy memo­riały przy­go­to­wane przez urzęd­ni­ków AA. Pierw­szy spo­rzą­dził na początku listo­pada 1924 roku szef wydziału rosyj­skiego Her­bert Hau­schild69. W doku­men­cie tym stwier­dził, że w ostat­nich mie­sią­cach w poli­tyce wewnętrz­nej ZSRR domi­no­wała orien­ta­cja „rady­kal­nie lewi­cowa”, pole­ga­jąca m.in. na eli­mi­no­wa­niu „nowej bur­żu­azji” i walce z „nie­ko­mu­ni­stycz­nymi ele­men­tami zagra­nicz­nymi”, co pro­wa­dziło do postę­pu­ją­cego upadku gospo­dar­czego. Kry­zys eko­no­miczny, według Hau­schilda, nie miał jed­nak bez­po­śred­niego nega­tyw­nego wpływu na poli­tykę. Wręcz prze­ciw­nie, sowiecki rząd utwier­dził swoją wła­dzę w Rosji, a dzięki zręcz­nej i bar­dzo aktyw­nej poli­tyce zagra­nicz­nej dopro­wa­dził w ostat­nim cza­sie do uzna­nia Związku Sowiec­kiego przez inne pań­stwa i nie­wąt­pli­wie wzmoc­nił jego pozy­cję na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej.

Szef wydziału rosyj­skiego AA wska­zał na zbli­że­nie ZSRR z Fran­cją, któ­rej żywot­nym inte­re­sem było uczy­nie­nie z Sowie­tów „aktyw­nego czyn­nika po swo­jej stro­nie w kom­bi­na­cjach geo­po­li­tycz­nych”. Jed­no­cze­śnie zauwa­żył, że „fran­cu­ska poli­tyka nie trak­tuje już swo­jego pol­skiego sojusz­nika z taką osten­ta­cyjną ser­decz­no­ścią jak kie­dyś”. Z dru­giej strony dla Moskwy sto­sunki z War­szawą są funk­cją rela­cji z Pary­żem: „Jeśli zmniej­szy się fran­cu­ski nacisk na Rosję wywie­rany za pomocą Pol­ski, to tym samym zmniej­szy się zain­te­re­so­wa­nie Rosji, aby razem z Niem­cami trzy­mać Pol­skę w klesz­czach. Wojny inter­wen­cyjne prze­ciwko Rosji, które w ogóle mają wysoce pro­ble­ma­tyczne zna­cze­nie, są nie do pomy­śle­nia bez fran­cu­skiego wspar­cia”70. Na koniec Hau­schild doszedł do wnio­sku, że nie uda się zapo­biec zbli­że­niu fran­cu­sko-rosyj­skiemu ani też nie ma szcze­gól­nego sensu mu prze­ciw­dzia­łać, ale trzeba w „ramach poro­zu­mie­nia pomię­dzy Niem­cami i Fran­cją two­rzyć most, a nie mur pomię­dzy Fran­cją i Związ­kiem Sowiec­kim”71. Z ana­lizy tej autor nie wypro­wa­dził jed­no­znacz­nych wnio­sków. Dostrzegł jed­nak wyczer­py­wa­nie się for­muły współ­pracy dwu­stron­nej zapo­cząt­ko­wa­nej w Rapallo, spo­wo­do­wane realną sła­bo­ścią obu państw. Niemcy i Rosja potrze­bują współ­pracy z mocar­stwami zachod­nimi, przede wszyst­kim z Fran­cją, która dla każ­dego z rapal­l­skich kon­tra­hen­tów staje się coraz waż­niej­szym part­ne­rem. Za tymi roz­wa­ża­niami kryła się suge­stia, że zbli­że­nie Nie­miec z Fran­cją i rów­no­le­głe zbli­że­nie Związku Sowiec­kiego z Fran­cją może dopro­wa­dzić do powsta­nia swo­istego geo­po­li­tycz­nego trój­kąta kon­ty­nen­tal­nego.

Kolejny memo­riał przy­go­to­wał w poło­wie grud­nia 1924 roku prze­ło­żony Hau­schilda, Wil­helm Wal­l­roth, szef depar­ta­mentu IV AA. W obszer­nej notatce zaty­tu­ło­wa­nej Tym­cza­sowy bilans sto­sun­ków nie­miecko-sowiec­kich72 zauwa­żył, że decy­zje zwy­cięz­ców I wojny świa­to­wej spo­wo­do­wały usu­nię­cie głów­nych pro­ble­mów spor­nych pomię­dzy Niem­cami i ZSRR, przede wszyst­kim przez stwo­rze­nie w Euro­pie Środ­ko­wej i na Bał­ka­nach pasa suwe­ren­nych państw, który oddzie­liły oba kraje. Pań­stwa ententy wyzna­czyły im rów­nież wspólny cel: „stop­niową odbu­dowę praw­dzi­wej i wol­nej wspól­noty państw Paneu­ropy”. Pierw­szym warun­kiem osią­gnię­cia tego stała się odbu­dowa gospo­dar­cza Związku Sowiec­kiego i Nie­miec, zasad­ni­czą zaś prze­słanką wspól­nego suk­cesu była kom­ple­men­tar­ność obu gospo­da­rek. Te nadzieje nie zostały speł­nione przede wszyst­kim z winy Sowie­tów: z powodu ich „rosną­cego lewi­co­wego rady­ka­li­zmu” oraz zwięk­sza­ją­cego się wpływu poli­cji poli­tycz­nej na wszyst­kie dzie­dziny życia spo­łecz­nego w ZSRR. Sowiecka gospo­darka znaj­duje się w głę­bo­kim kry­zy­sie i nie wia­domo, czy bol­sze­wicy powo­do­wani komu­ni­stycz­nym rady­ka­li­zmem uchro­nią kraj przed upad­kiem.

Prawda jest taka, że nie­miecko-sowiecka wymiana han­dlowa, która miała dopro­wa­dzić do odbu­dowy i roz­kwitu gospo­dar­czego oby­dwu kra­jów, jest mini­malna. W roku 1923 udział ZSRR w nie­miec­kim eks­por­cie wyno­sił 1,5% i jed­no­cze­śnie sta­no­wił on 43% całego sowiec­kiego importu. Dla przy­kładu pol­ski import z Nie­miec miał czte­ro­krot­nie więk­szą war­tość ani­żeli sowiecki. Jed­nakże ZSRR to nie tylko słaba gospo­darka, ale także silny apa­rat pań­stwowy, spo­czy­wa­jący na trzech fun­da­men­tach: par­tii, poli­cji poli­tycz­nej i armii. Szef depar­ta­mentu wschod­niego AA doszedł do wnio­sku, że obec­nie sowiecka Rosja jest gospo­dar­czym kar­łem, a poli­tycz­nie, pomimo nie­za­prze­czal­nych dyplo­ma­tycz­nych suk­ce­sów, może być okre­ślana co naj­wy­żej jako kraj dru­go­rzędny, któ­rego prze­ko­na­nie o wiel­ko­mo­car­stwo­wym sta­tu­sie jest ilu­zją, która nie znaj­duje już potwier­dze­nia w rze­czy­wi­sto­ści. Swoje roz­wa­ża­nia Wal­l­roth pod­su­mo­wał wnio­skiem, że Niemcy w sto­sun­kach z ZSRR powinny uchy­lać się od wszel­kich ukła­dów, które nie opie­ra­łyby się ści­śle na zasa­dzie wza­jem­no­ści73.

Trzeci memo­riał, doty­czący roz­woju sto­sun­ków nie­miecko-sowiec­kich w kon­tek­ście nego­cjo­wa­nego wła­śnie trak­tatu han­dlo­wego, przy­go­to­wał na samym początku roku 1925 Moritz Schle­sin­ger, eks­pert od sowiec­kiej gospo­darki w AA, dla amba­sa­dora Brock­dorff-Rant­zaua. Autor zawarł w nim opi­nię, że panuje pełna zgoda, iż bar­dzo dobre rela­cje z Rosją sowiecką „sta­no­wią nie tylko gwa­ran­cję do wyko­rzy­sta­nia [nada­rza­ją­cych się] moż­li­wo­ści w poli­tyce zagra­nicz­nej, lecz są także istot­nym warun­kiem sku­tecz­nego zli­kwi­do­wa­nia wer­sal­skiej poli­tyki wojen­nej i uwol­nie­nia Nie­miec spod obcej oku­pa­cji”. Ber­lin potrze­buje więc poro­zu­mie­nia z Moskwą, aby mieć moż­li­wość balan­so­wa­nia na innych kie­run­kach swo­jej poli­tyki zagra­nicz­nej74.

Z memo­ria­łów tych wynika, że według urzęd­ni­ków AA nie­miecka poli­tyka zagra­niczna nie powinna być oparta na jed­nym fun­da­men­cie, jakim był trak­tat z Rapallo. Znaj­du­jąca się w kry­zy­sie sowiecka Rosja jest zbyt słaba, aby być realną prze­ciw­wagą dla mocarstw zachod­nich. Z tego względu Niemcy muszą dążyć do poro­zu­mie­nia z Fran­cją i Wielką Bry­ta­nią, co jed­nak nie powinno ozna­czać zerwa­nia z ZSRR, ale jedy­nie zde­fi­nio­wa­nie na nowo rela­cji z tym pań­stwem. Jak się jed­nak oka­zało, w tym momen­cie Ber­lin nie był w sta­nie wypra­co­wać nowej for­muły współ­pracy nie­miecko-sowiec­kiej. Naj­pierw musiał bowiem dopro­wa­dzić do zawar­cia poro­zu­mie­nia z Pary­żem i Lon­dy­nem, a zatem zde­fi­nio­wać swój wek­tor zachodni, aby dopiero potem dosto­so­wać doń wek­tor wschodni. Krótko mówiąc, dla Ber­lina rela­cje z Moskwą prze­stały mieć cha­rak­ter prio­ry­te­towy i zostały w dużej mie­rze uza­leż­nione od uło­że­nia sto­sun­ków z Pary­żem i Lon­dy­nem.

Poglądy sze­fo­stwa AA na temat sto­sun­ków nie­miecko-sowiec­kich można porów­nać z memo­ran­dum na ten sam temat przy­go­to­wa­nym przez Litwi­nowa w dru­giej poło­wie grud­nia 1924 roku na zle­ce­nie Biura Poli­tycz­nego75. Zastępca ludo­wego komi­sa­rza spraw zagra­nicz­nych swój doku­ment zaty­tu­ło­wany Tezy do refe­ratu o Niem­czech podzie­lił na dwie czę­ści: eko­no­miczną i poli­tyczną. W pierw­szej oce­nił, że sto­sunki han­dlowe z Niem­cami w ciągu ostat­nich sze­ściu mie­sięcy roz­wi­jały się „w pełni nor­mal­nie” i nie doszło do żad­nej szcze­gól­nej zmiany. Rów­nież sto­sunki poli­tyczne weszły „na nor­malne tory” po chwi­lo­wym kry­zy­sie, spo­wo­do­wa­nym nalo­tem nie­miec­kiej poli­cji na budy­nek przed­sta­wi­ciel­stwa han­dlowego ZSRR w Ber­li­nie w maju 1924 roku. Litwi­now pod­kre­ślił, że na­dal ist­nieją te same warunki, które przed kilku laty dopro­wa­dziły do zawar­cia trak­tatu rapal­l­skiego i przy­ja­znych rela­cji dwu­stron­nych pomię­dzy oby­dwoma pań­stwami. Nie­miecka poli­tyka zagra­niczna jest zaś oparta na prze­ko­na­niu o wspól­no­cie poli­tycz­nych inte­re­sów z ZSRR i w kwe­stii tej panuje kon­sen­sus pomię­dzy wszyst­kimi par­tiami poli­tycz­nymi.

Ber­lin, nie rezy­gnu­jąc z nadziei na rewanż i na rady­kalną zmianę swo­jego poło­że­nia mię­dzy­na­ro­do­wego, zawiera nie­for­malne trans­ak­cje oraz układy i w ten spo­sób pró­buje „uwal­niać się z uci­sku wer­sal­skich oko­wów”, a za ewen­tu­alne ustęp­stwa gotowy jest pła­cić osła­bie­niem swo­ich związ­ków z Moskwą. Poro­zu­mie­nie zawarte pod­czas kon­fe­ren­cji w Lon­dy­nie wzbu­dziło w Niem­czech nadzieje na ogra­ni­cze­nie nega­tyw­nych skut­ków trak­tatu wer­sal­skiego i na moż­li­wość otrzy­ma­nia od mocarstw zachod­nich „dosta­tecz­nych rekom­pen­sat za zmianę w sto­sun­kach z ZSRR”. Dla­tego Ber­lin pospie­szył się z dekla­ra­cją o wstą­pie­niu do Ligi Naro­dów, demon­stru­jąc tym samym goto­wość do pro­wa­dze­nia poli­tyki, która nie uwzględ­nia inte­re­sów ZSRR i ducha Rapallo. Jed­nakże, zda­niem Litwi­nowa, Niemcy nie pójdą na pełną reorien­ta­cję swo­jej poli­tyki zagra­nicz­nej. Poro­zu­mie­nie z pań­stwami ententy może pobu­dzić Ber­lin do pod­ję­cia kilku bar­dziej lub mniej nie­przy­ja­znych kro­ków w sto­sunku do ZSRR, ale tylko pod warun­kiem, że Sowiety znajdą się w peł­nej izo­la­cji, to zna­czy zerwą sto­sunki zarówno z Wielką Bry­ta­nią, jak i z Fran­cją. Jed­nakże Niemcy na tego rodzaju kroki prze­ciwko Związ­kowi Sowiec­kiemu mogą zde­cy­do­wać się także bez zawar­cia ukła­dów z innymi pań­stwami, a ich celem byłby szan­taż, słu­żący wymu­sze­niu ustępstw eko­no­micz­nych, np. po ewen­tu­al­nym fia­sku roz­mów na temat trak­tatu han­dlo­wego z ZSRR.

Litwi­now w swo­ich Tezach… zauwa­żył, że „roz­kład wła­dzy w pań­stwach bur­żu­azyj­nych w okre­sie powo­jen­nym” skut­kuje tym, że kraje słab­sze pro­wa­dzą mniej kon­se­kwentną poli­tykę zagra­niczną. Tę zależ­ność odniósł do Nie­miec i wska­zał, że jej nie­zro­zu­mie­nie jest czę­stą przy­czyną sowiec­kich podej­rzeń o zmianę kursu Ber­lina. Jed­nakże ana­liza insty­tu­cjo­nalna nie­miec­kiej poli­tyki zagra­nicz­nej nie pozwala wska­zać na ist­nie­nie ten­den­cji świad­czą­cych o moż­li­wo­ści takiej zmiany. Zwią­za­nie się mocarstw zachod­nich z Niem­cami mogłoby mieć miej­sce tylko w przy­padku powsta­nia nad­zwy­czaj­nej fali rewo­lu­cyj­nej w całej Euro­pie, ponie­waż dopiero wtedy bur­żu­azja zjed­no­czy­łaby wszyst­kie siły prze­ciwko Związ­kowi Sowiec­kiemu jako naj­waż­niej­szemu przy­czół­kowi komu­ni­zmu.

Na pod­sta­wie powyż­szych roz­wa­żań Litwi­now doszedł do nastę­pu­ją­cego wnio­sku. Uznał, że utrzy­ma­nie przy­ja­znych rela­cji z Niem­cami będzie moż­liwe dłu­go­fa­lowo, pod warun­kiem zrów­no­wa­że­nia ich bar­dzo dobrymi rela­cjami z jed­nym z wiel­kich mocarstw euro­pej­skich: Fran­cją lub Wielką Bry­ta­nią. Dopóki to jed­nak nie nastąpi, należy sta­ran­nie roz­wią­zy­wać wszel­kie kon­flikty z Niem­cami i poważ­nie trak­to­wać ich postu­laty, na przy­kład w odnie­sie­niu do umowy han­dlo­wej, i o ile to moż­liwe wyjść im naprze­ciw.

Litwi­now zda­wał się nie dostrze­gać jakichś istot­nych zagro­żeń zwią­za­nych z wej­ściem Nie­miec do Ligi Naro­dów, albo­wiem w jego prze­ko­na­niu Ber­lin w prze­wi­dy­wal­nej przy­szło­ści utrzyma współ­pracę w duchu Rapallo i nie będzie doko­ny­wał prób reorien­ta­cji swo­jej poli­tyki zagra­nicz­nej. Powsta­jące zaś drobne kry­zysy i napię­cia w sto­sun­kach dwu­stron­nych są moż­liwe do roz­wią­za­nia, pod warun­kiem dobrej woli każ­dej ze stron. To sta­no­wi­sko było w oczy­wi­sty spo­sób nie­zgodne z kon­klu­zjami samego Litwi­nowa przed­sta­wio­nymi dwa mie­siące wcze­śniej w memo­riale zaty­tu­ło­wa­nym ZSRR, Niemcy i Liga Naro­dów, w któ­rym zawarł on alar­mi­styczny wnio­sek, że wej­ście Nie­miec do Ligi Naro­dów spo­wo­duje powsta­nie jed­no­li­tego anty­so­wiec­kiego frontu mocarstw euro­pej­skich. Jak to tłu­ma­czyć? W sowiec­kim kie­row­nic­twie nie było jed­no­li­tego poglądu na temat poli­tyki w sto­sunku do Nie­miec (zob. wyżej sta­no­wi­sko OGPU przed­sta­wione przez Mien­żyn­skiego Polit­biuru). Być może LKSZ chciało, aby naj­wyż­sze kie­row­nic­two sowiec­kie nie sta­wiało mu prze­szkód w reali­za­cji przed­się­wzię­cia zwią­za­nego z przed­sta­wie­niem stro­nie nie­miec­kiej tak zwa­nych ini­cja­tyw gru­dnio­wych.

Niemcy nie spie­szyli się jed­nak z odpo­wie­dzią na pro­po­zy­cje Czi­cze­rina zło­żone nocą z 25 na 26 grud­nia. Do tego doszedł kry­zys gabi­ne­towy w Niem­czech, gdyż na prze­ło­mie 1924 i 1925 roku cały czas trwały roz­mowy nad powo­ła­niem nowego rządu Rze­szy. Stre­se­mann wysłał 8 stycz­nia 1925 roku szy­fro­gram do pla­cówki w Moskwie, w któ­rym infor­mo­wał, że on lub jego następca na sta­no­wi­sku mini­stra spraw zagra­nicz­nych po sfor­mo­wa­niu nowego rządu skon­sul­tuje się w spra­wie sowiec­kich pro­po­zy­cji z pre­zy­den­tem Eber­tem i prze­każe osta­teczną odpo­wiedź ludo­wemu komi­sa­rzowi spraw zagra­nicz­nych76.

Jed­nakże klu­czo­wym powo­dem unie­moż­li­wia­ją­cym szybką odpo­wiedź stro­nie sowiec­kiej była wła­sna ini­cja­tywa Nie­miec zwią­zana z tak zwa­nym pak­tem bez­pie­czeń­stwa. Stre­se­mann w memo­ran­dum napi­sa­nym na prze­ło­mie stycz­nia i lutego 1925 roku stwier­dził: „Dla Nie­miec […] byłby do przy­ję­cia pakt, który w wyraźny spo­sób gwa­ran­to­wałby obecne sta­tus quo nad Renem”77. Uwa­żał, że bez tego rodzaju gwa­ran­cji Fran­cuzi nie zgo­dzą się na stop­niowe wyco­fa­nie wojsk z Nad­re­nii. Z punktu widze­nia nie­miec­kiego cho­dziło o rzecz fun­da­men­talną, a mia­no­wi­cie odzy­ska­nie suwe­ren­no­ści nad całym tery­to­rium Rze­szy. Ponie­waż Niemcy oba­wiali się, że zakoń­cze­nie oku­pa­cji Nad­re­nii może być uwa­run­ko­wane bar­dzo trud­nymi warun­kami do speł­nie­nia, sami posta­no­wili wyjść z ini­cja­tywą. Mając świa­do­mość, że Paryż będzie nale­gał, aby Ber­lin zagwa­ran­to­wał rów­nież swoją gra­nicę wschod­nią, Stre­se­mann zamiast tego posta­no­wił zapro­po­no­wać Pol­sce i innym kra­jom na wscho­dzie pod­pi­sa­nie trak­ta­tów arbi­tra­żo­wych, wska­zu­jąc, że będą one „cał­ko­wi­cie pewną gwa­ran­cją dla zacho­wa­nia pokoju”78. To były początki Locarno – 9 lutego Niemcy prze­ka­zali Fran­cu­zom memo­ran­dum, w któ­rym zło­żyli swoje pro­po­zy­cje doty­czące paktu bez­pie­czeń­stwa.

O nowych uwa­run­ko­wa­niach i koniecz­no­ści prze­su­nię­cia w cza­sie osta­tecz­nej odpo­wie­dzi na pro­po­zy­cje Czi­cze­rina sekre­tarz stanu von Schu­bert poin­for­mo­wał Brock­dorff-Rant­zaua w liście z 12 lutego 1925 roku. Sekre­tarz stanu wyja­śnił, że ini­cja­tywa w spra­wie paktu bez­pie­czeń­stwa oka­zała się słuszna, ponie­waż Fran­cuzi bez uzy­ska­nia szcze­gól­nych gwa­ran­cji nie opusz­czą strefy koloń­skiej. Wyra­ził pew­ność, że Fran­cuzi będą doma­gali się rów­nież podob­nych gwa­ran­cji dla kra­jów Europy Wschod­niej. Jed­nakże było dla niego oczy­wi­ste, że „każde bez­po­śred­nie lub pośred­nie uzna­nie naszych obec­nych wschod­nich gra­nic poprzez pakt bez­pie­czeń­stwa jest wyklu­czone”. Dodał, że Niemcy nie zapro­po­nują Pol­sce wię­cej niż umowę arbi­tra­żową. Wyra­ził rów­nież prze­ko­na­nie, że ini­cja­tywa Ber­lina nie będzie mieć wpływu na rela­cje nie­miecko-sowiec­kie. Na koniec poin­for­mo­wał amba­sa­dora, że ze względu na skom­pli­ko­wa­nie nego­cja­cji doty­czą­cych paktu bez­pie­czeń­stwa nie powi­nien spo­dzie­wać się szyb­kiej odpo­wie­dzi rządu nie­miec­kiego na pro­po­zy­cje Czi­cze­rina79.

W kolej­nym liście do Brock­dorff-Rant­zaua z 23 lutego 1925 roku Schu­bert powró­cił do tej kwe­stii. Zauwa­żył, że amba­sa­dor jest zapewne zdzi­wiony tym, że Ber­lin nie przy­go­to­wał jesz­cze defi­ni­tyw­nej odpo­wie­dzi dla Sowie­tów. Zapew­nił jed­nak, że pro­blem ten jest cały czas dys­ku­to­wany, ponie­waż roz­ma­wiał on na jego temat zarówno z mini­strem Stre­se­man­nem, jak i pre­zy­den­tem Eber­tem i wyniósł z tych kon­tak­tów prze­ko­na­nie, że obaj poli­tycy doce­niają wagę sprawy. Brak decy­zji jest spo­wo­do­wany m.in. tym, że – jak napi­sał sekre­tarz stanu – „w ostat­nich tygo­dniach żyli­śmy w strasz­nym roz­gar­dia­szu”. Schu­bert dodał, że zagad­nie­nia poli­tyki sowiec­kiej są dla niego sto­sun­kowo nowe i nie ma ich na tyle dobrze prze­my­śla­nych, ażeby pod­jąć jasną decy­zję. W jego rozu­mie­niu doty­czyć ona będzie nie tyle wyboru pew­nej linii poli­tycz­nej wobec Moskwy, ile raczej zde­fi­nio­wa­nia roli i miej­sca rela­cji nie­miecko-sowiec­kich w poli­tyce Ber­lina. Roz­wią­za­nie tego pro­blemu wydaje się mieć nad­zwy­czaj poważne kon­se­kwen­cje. Na koniec sekre­tarz stanu wyra­ził nadzieję, że prze­śle odpo­wiedź na pro­po­zy­cje sowiec­kie w prze­wi­dy­wal­nym cza­sie80.

Roz­dział 2. Rykow pro­po­nuje Niem­com anty­za­chodni sojusz

Roz­dział 2

Rykow pro­po­nuje Niem­com anty­za­chodni sojusz

Sowieci uznali, że nie będą cze­kać na odpo­wiedź na pro­po­zy­cje Czi­cze­rina i pod­bili stawkę. 22 lutego 1925 roku prze­wod­ni­czący Rady Komi­sa­rzy Ludo­wych (pre­mier ZSRR) Alek­siej Rykow przed­sta­wił na Kremlu nową ofertę Brock­dorff-Rant­zau­owi81. Sowiecki przy­wódca na początku roz­mowy zapew­nił, że „ma bez­względne życze­nie pogłę­bie­nia ugrun­to­wa­nych przez trak­tat z Rapallo przy­ja­ciel­skich sto­sun­ków pomię­dzy oby­dwoma kra­jami”. Następ­nie zaś przed­sta­wił swoją ocenę sytu­acji mię­dzy­na­ro­do­wej, zauwa­ża­jąc, że wsku­tek dyk­tatu wer­sal­skiego powstały dwie rywa­li­zu­jące ze sobą grupy państw. Zwy­cię­skie mocar­stwa podej­mują próby prze­cią­gnię­cia Związku Sowiec­kiego na swoją stronę. Rykow stwier­dził, że zło­żyły one Sowie­tom pro­po­zy­cje poro­zu­mie­nia kosz­tem Nie­miec, ale została ona odrzu­cona, gdyż Moskwa chce jesz­cze bar­dziej zbli­żyć się z Niem­cami. Dodał przy tym, że ma świa­do­mość, iż w Niem­czech są siły, które chcia­łyby wziąć udział w jed­no­li­tym fron­cie państw ententy prze­ciwko Związ­kowi Sowiec­kiemu. Następ­nie, jak rela­cjo­no­wał amba­sa­dor, Rykow „[…] zapro­po­no­wał mi trak­tat sojusz­ni­czy”. Brock­dorff-Rant­zau odparł na to, że obec­nie nie jest w sta­nie odpo­wie­dzieć na tę pro­po­zy­cję w imie­niu swo­jego rządu, ale wyra­ził prze­ko­na­nie, że Ber­lin będzie dążył do bli­skich sto­sun­ków z Moskwą.

Rykow wspo­mniał, że byłoby dla niego ważne, aby o ewen­tu­al­nych roko­wa­niach na temat trak­tatu sojusz­ni­czego infor­mo­wany był na bie­żąco gene­rał Hans von Seeckt, ponie­waż jest on zwo­len­ni­kiem bli­skiej współ­pracy Nie­miec i Związku Sowiec­kiego.