Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Od chili do wanilii. Historia roślin apetycznych - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 marca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,50

Od chili do wanilii. Historia roślin apetycznych - ebook

Dzieje migracji roślin są o wiele ciekawsze niż ludzi i o wiele bardziej zagadkowe, bo skąd na przykład wizerunek ananasa na pompejańskiej mozaice sprzed 2 tysięcy lat, skoro zgodnie z oficjalną nauką owoc ten pojawił się w Europie dopiero po odkryciu Ameryki? Nie wiem, czy starego powiedzenia, że „człowiek cywilizowany nie może się obejść bez kucharzy”, nie należałoby zmienić na „cywilizacja nie może się zacząć bez kucharzy”? Może ta książka choć trochę przybliży czytelnika do rozstrzygnięcia tej kwestii, a jej lektura wyjaśni m.in. również, co ma curry do piernika, komu zawdzięczamy makaron i kto pierwszy delektował się lodami waniliowymi.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16205-1
Rozmiar pliku: 8,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Coś jest na rze­czy w stwier­dze­niu sio­stry Juaya Ines de la Cruz, mek­sy­kań­skiej poetki z XVII wieku, która była prze­ko­nana, że: „Gdyby Ary­sto­te­les zaj­mo­wał się goto­wa­niem, dużo wię­cej by napi­sał”k1. I szkoda, bo gdy przyj­rzeć się bli­żej dzie­jom homo sapiens, łatwiej można wyobra­zić sobie ist­nie­nie ludz­ko­ści bez kró­lów niż na przy­kład bez kapu­sty, jed­nak sta­ramy się poznać histo­rię kró­lów, a nie inte­re­suje nas, kim byli przod­ko­wie kapu­sty.

„Powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś” – stwier­dził już dość dawno temu Anthèlme Bril­lat-Sava­rin, któ­remu znawcy kuchni przy­znali miano „papieża gastro­no­mii” – za pochwałę roz­ko­szy stołu, aneg­doty i celne afo­ry­zmy. Ba, zda­niem tym, które tak czę­sto poja­wia się jako motto ksią­żek kuchar­skich, ozdo­biła pierw­szą stro­nicę swo­ich _365 obia­dów_ Lucyna Ćwier­cza­kie­wi­czowa. Fran­cuz zasły­nął rów­nież z innego bon motu: „Odkry­cie nowego dania więk­szym jest szczę­ściem dla ludz­ko­ści niż odkry­cie nowej gwiazdy”k2.

Zda­niem Mat­thew Forta, kry­tyka kuli­nar­nego, jedze­nie jest „ histo­rią na tale­rzu – żaden skład­nik ani ich połą­cze­nie nie poja­wiają się przy­pad­kiem, zawsze jest jakiś powód. Skład­niki opo­wia­dają histo­rię han­dlu, pod­bo­jów, migra­cji, zmian spo­łecz­nych. Toż­sa­mość każ­dego narodu tkwi w cha­rak­te­ry­stycz­nej dla niego kuchni. A poza tym jedze­nie jest cie­kaw­sze niż czy­ta­nie ksiąg para­fial­nych albo miej­sco­wych archi­wów”k3.

Dzieje migra­cji roślin są nie tylko cie­kawe, ba, bywają intry­gu­jące i zagad­kowe, bo skąd na przy­kład wize­ru­nek ana­nasa na pom­pe­jań­skiej moza­ice sprzed dwóch tysięcy lat, skoro zgod­nie z ofi­cjalną nauką owoc ten poja­wił się w Euro­pie dopiero po wyczy­nie Kolumba? Odkry­cie Ame­ryki ozna­czało posze­rze­nie spo­żyw­czego asor­ty­mentu Euro­pej­czy­ków. O ile wpływy kuchni rene­san­so­wych Włoch dotarły przede wszyst­kim do elit, o tyle prze­ni­ka­nie pro­duk­tów roślin­nych z Nowego Świata w XVI–XVIII wieku grun­tow­nie prze­kształ­ciło euro­pej­ską kul­turę żywie­nia i doty­czyło całej lud­no­ści.

Odkry­cie Nowego Świata stało się momen­tem prze­ło­mo­wym w histo­rii żywie­nia. Zaadap­to­wa­nie kuku­ry­dzy, ziem­nia­ków, indyka i fasoli wpro­wa­dziło głę­bo­kie zmiany w die­cie wszyst­kich Euro­pej­czy­ków, od plebsu po elity. Roz­wój gospo­darki plan­ta­cyj­nej w Ame­ryce spo­wo­do­wał coraz szer­sze roz­prze­strze­nia­nie się cukru, kawy i her­baty, które powoli sta­wały się pro­duk­tami powsze­dnimi. Nowe spo­soby żywie­nia wpi­sały się cał­ko­wi­cie w ducha epoki nowo­żyt­nejk4.

Po 1492 roku doszło do pro­cesu nazy­wa­nego przez antro­po­lo­gów wymianą kolum­bij­ską, czyli trans­feru żyw­no­ści, zwie­rząt i roślin z Nowego Świata do Sta­rego i na odwrót. Para­doks pole­gał na tym, że Euro­pej­czy­kom nie spodo­bały się potrawy, które odkryli, a tego, czego szu­kali, nie zna­leźli. A szu­kali przy­praw, w które Nowy Świat nie obfi­to­wał, nie licząc ostrej papryki, która była jed­nak tak pikantna, że długo się do niej przy­zwy­cza­jano.

Miesz­kańcy Zachodu ni­gdy nie czer­pali tyle z kuchni świata co dzi­siaj. W pro­ce­sach glo­ba­li­za­cji i uni­for­mi­za­cji spo­sobu życia, któ­rym aktu­al­nie pod­le­gamy, można mieć wąt­pli­wo­ści, czy poję­cie egzo­tycz­nej kuchni (po grecku _exo_ zna­czy zewnętrzny) ma jesz­cze jakiś sens. Jest wiele pytań, które należy zadać, żeby uchwy­cić zna­cze­nie tych ewo­lu­cji smaku, które obej­mują wów­czas więk­szość kra­jów euro­pej­skich otwar­tych na nowe hory­zonty, pocią­ga­jąc za sobą uroz­ma­ice­nie diety. Skąd taki suk­ces kuku­ry­dzy, cukru i indy­czek? Skąd w więk­szo­ści kra­jów począt­kowy brak powo­dze­nia pomi­do­rów? Dla­czego tak opie­szale upo­wszech­niały się ziem­niaki? Dzi­siaj trudno uwie­rzyć, że przez pierw­sze 150 lat od ich spro­wa­dze­nia do Europy kar­to­fle nie cie­szyły się dobrą renomą. Wielu uwa­żało je za warzywa nie­zdrowe, ponie­waż rosną pod zie­mią, zamiast szla­chet­nie wyra­stać ku słońcu. Duchowni nie­kiedy potę­piali ziem­niaka z ambony, ponie­waż… nie poja­wia się w Bibliik5.

„Wydaje się, że przy­czyny tych suk­ce­sów i pora­żek są dwo­ja­kie” – twier­dzi mek­sy­kań­ski nauko­wiec fran­cu­skiego pocho­dze­nia Jean Meyer. „Wie­śniacy, któ­rzy dopiero for­mują ogół kon­su­men­tów, z tru­dem akcep­tują roślinę, któ­rej spo­soby uprawy róż­nią się znacz­nie od im zna­nych, a jesz­cze trud­niej akcep­tują pro­dukt, któ­rego smak wpra­wia ich w zmie­sza­nie. Powo­dze­niem cie­szy się fasola, gdyż przy­po­mina sadzone i spo­ży­wane od wie­ków groch i bób. Ponadto poży­wie­niu, które z początku było prze­zna­czone dla zwie­rząt, trudno jest zaist­nieć jako żyw­no­ści dla ludzi”k6.

Wiele obie­cu­ją­cych pro­duk­tów z Nowego Świata począt­kowo nie wzbu­dziło żad­nego zain­te­re­so­wa­nia, cho­ciaż Azte­ko­wie mieli sła­bość na przy­kład do ama­rantu (szar­łat wynio­sły), rośliny o pożyw­nych liściach i smacz­nych ziar­nach. W Mek­syku dorów­ny­wał on popu­lar­no­ścią kuku­ry­dzy, ale ponie­waż Azte­ko­wie spo­ży­wali go po zmie­sza­niu z krwią pod­czas obrzę­dów obej­mu­ją­cych skła­da­nie ofiar z ludzi, Hisz­pa­nie nabrali do niego obrzy­dze­niak7.

Zgod­nie z chiń­skimi zwy­cza­jami wszystko jest jadalne, od jedwab­ni­ków po pan­go­liny – bez­zębne, pra­wie dwu­me­trowe ssaki z dłu­gim ogo­nem i pokryte łuskami. W razie zagro­że­nia zwi­jają się w kłę­bek i wydzie­lają odpy­cha­jący zapach. Z pogardą i obrzy­dze­niem spo­glą­damy na Azja­tów jedzą­cych psy czy koty, ale nie­chęć ta wynika przede wszyst­kim z krót­kiej pamięci Euro­pej­czy­ków. Na przy­kład w cza­sie oblę­że­nia Paryża w 1871 roku, a w szcze­gól­no­ści pod jego koniec, mia­sto sma­ko­szy było głodne.

Słynny pod­ów­czas kucharz pan Tho­mas Genin przy­zna­wał: „Poza koniną było naprawdę trudno o mięso. Woło­wina i cie­lę­cina znik­nęły już dawno. Bara­ninę zastę­po­wa­li­śmy psiną, którą sprze­da­wali han­dla­rze dro­biu. _Ragout_ niby to z mło­dego kró­lika robi­li­śmy z mięsa szczu­rów. Kocina ucho­dziła za rzadki i wielki przy­smak. Szczur jest paskudny w dotyku, ale jego mięso jest wyśmie­nite: deli­katne i pełne smaku. Dobrze nazio­ło­wane może być wprost dosko­nałe… Mięso psów jest nie­stety twarde, poza tym ma nie­przy­jemny posmak, któ­rego nawet naj­więk­sza ilość przy­praw nie jest zdolna zatrzeć”k8.

Alek­san­der Soł­że­ni­cyn (ten od _Archi­pe­lagu GUŁag_) w _Jed­nym dniu Iwana Deni­so­wi­cza_ podaje, że głów­nym poży­wie­niem więź­niów w sowiec­kich łagrach była zupa z trawy. Na ogół jed­nak ludzie nie jedzą drewna, liści ani trawy, gdyż nie jeste­śmy w sta­nie stra­wić celu­lozy. Z dru­giej strony różne kul­tu­ralne tabu naka­zują nam odrzu­cać pokarmy same w sobie zdrowe i pożywne. I tak nie­któ­rzy nie wezmą do ust koni­ków polnych czy gąsie­nic, skąd­inąd smacz­nych i cenio­nych w róż­nych regio­nach światak9.

Każdy naród, każda więk­sza spo­łecz­ność wykształ­ciły na prze­strzeni wie­ków swoją spe­cy­ficzną kuch­nię. Jej pod­stawę sta­no­wią zawsze naj­bar­dziej dostępne i popu­larne na danym obsza­rze pro­dukty żyw­no­ściowe i przy­prawy. Wiele naro­do­wych lub regio­nal­nych potraw zdo­było mię­dzy­na­ro­dowe uzna­nie. Nie zawsze działo się tak z powodu ich nad­zwy­czaj­nych walo­rów sma­ko­wych – czę­sto sta­wało się to na zasa­dzie szczę­śli­wego przy­padku lub w wyniku sprzy­ja­ją­cych oko­licz­no­ścik10.

Kuch­nia Magh­rebu (z arab­skiego: „tam, gdzie zacho­dzi słońce” – czyli Maroko, Algie­ria i Tune­zja) jest mie­szanką ber­be­ryj­skiej i arab­skiej tra­dy­cji kuli­nar­nej z pew­nymi wpły­wami euro­pej­skimik11. Począw­szy od VII wieku Ara­bo­wie wpro­wa­dzili wiele przy­praw, takich jak: sza­fran, gałka musz­ka­to­łowa, cyna­mon i goź­dziki, które w znacz­nym stop­niu wpły­nęły na roz­wój kul­tury gastro­no­micz­nej Afryki Pół­noc­nej.

Na dru­gim końcu świata Archi­pe­lag Malaj­ski rów­nież ule­gał w swo­jej histo­rii wpły­wom muzuł­mań­skim, lecz także – co zro­zu­miałe z racji poło­że­nia – indyj­skim. Ślady tego odnaj­du­jemy w tam­tej­szej kuchni. Pocho­dzące z wysp przy­prawy (gałka musz­ka­to­łowa, goź­dziki, imbir, galanga, kur­kuma, długi pieprz) lub te, które się tam po pro­stu upra­wia, nadają indo­ne­zyj­skiej kuchni wiel­kie bogac­two sma­ków, czę­sto bar­dzo pikant­nych. Lokalną spe­cjal­no­ścią jest _sate_, rodzaj szasz­ły­ków z mocno przy­pra­wio­nych kawał­ków mięsa poda­wa­nych z korzen­nym sosem na bazie kar­da­monu, ostrej papryki, cyna­monu, kolen­dry i kuminuk12.

Pozna­nie wszyst­kich sub­tel­no­ści dozo­wa­nia i zro­zu­mie­nie hie­rar­chii przy­praw wyma­gają dużego doświad­cze­nia, któ­rego nie zastąpi żadna książka. Czyż arab­skie przy­sło­wie nie mówi: „Twoje oko jest twoją wagą”? Sekret każ­dej pikant­nej kuchni polega na zręcz­nym ope­ro­wa­niu róż­nymi przy­prawami, tak by żadna nie zabiła smaku innych. Moc nie­któ­rych przy­praw skła­nia do wiel­kiej ostroż­no­ści w ich dozo­wa­niu. Gar­ści się nie spo­tyka, nato­miast szczypty są na porządku dzien­nym. Cza­sami jeden obrót młynka wystar­czyk13.

Zasada przy­swa­ja­nia obcych wzor­ców kuli­nar­nych obo­wią­zy­wała i obo­wią­zuje także w innych regio­nach świata. Widać to na przy­kład w kuchni indyj­skiej, do któ­rej prze­nik­nęły wpływy muzuł­mań­skie, per­skie i mon­gol­skie. Przy­kła­dem dania, które ukształ­to­wało się na bazie wielu tra­dy­cji, jest _biry­ani_, czyli ryż z warzy­wami, mię­sem i przy­pra­wami. Choć sama nazwa wywo­dzi się z języka per­skiego, to naro­dziny potrawy datuje się na czasy pano­wa­nia w Indiach dyna­stii Wiel­kich Mogo­łów, które roz­po­częło się w XVI, a zakoń­czyło w XIX stu­le­ciuk14.

Anglicy wpraw­dzie sko­lo­ni­zo­wali Indie, lecz kuch­nia indyj­ska zro­biła z powo­dze­niem to samo z bry­tyj­ską. Upodo­ba­nie Angli­ków do potraw słodko-sło­nych, któ­rego udziec barani w sosie mię­to­wym jest słyn­nym przy­kła­dem, oraz ich namięt­ność do curry wyja­śniają skłon­ność do spo­ży­wa­nia _chut­ney_ (nazwa wywo­dząca się od hin­du­skiego słowa _chatni_ ozna­cza­ją­cego „ostre przy­prawy”). Ta kwa­śno-słodka potrawa sta­nowi rodzaj kon­fi­tury z owo­ców lub warzyw usma­żo­nej w occie korzenno-zio­ło­wym i posło­dzo­nej nie­oczysz­czo­nym bru­nat­nym cukrem. Do tej samej kate­go­rii należy ket­chup, zain­spi­ro­wany słod­kimi przy­pra­wami na bazie warzyw z Dale­kiego Wschodu. Jego wer­sja prze­my­słowa, pro­du­ko­wana z pomi­do­rów, lekko dopra­wiona ostrą papryką, imbi­rem, pie­przem i kwia­tem musz­ka­to­ło­wym, obiega cały świat począw­szy od XIX wiekuk15.

Czło­wiek woli to, z czym ma do czy­nie­nia na co dzień, nie­uf­nie pod­cho­dzi do żyw­no­ści, któ­rej nie zna, ale rów­no­cze­śnie poszu­kuje róż­no­rod­no­ści, gdyż bio­lo­gicz­nie jest na nią przy­go­to­wany. Kul­tu­ro­wym roz­wią­za­niem tego dyle­matu jest kuch­nia. Tra­dy­cja kuli­narna sta­nowi sumę pew­nych zasad, które bazu­jąc na pro­duk­tach o uzna­nej war­to­ści odżyw­czej, sta­rają się wzbo­ga­cić i uroz­ma­icić ich smak. To dzięki takiemu podej­ściu „ moty­wem domi­nu­ją­cym w kuchni chiń­skiej¹ z Seczu­anu jest łącze­nie sosu sojo­wego, imbiru, cukru i pie­przu – w mek­sy­kań­skiej będzie to zesta­wie­nie papryki chili, pomi­dora czer­wo­nego lub zie­lo­nego i soli. Kul­turę danego regionu możemy roz­po­znać już po pierw­szym kęsie – iden­ty­fi­ku­jemy ją po spo­so­bie przy­pra­wie­nia” – twier­dzi Susana Oso­rio-Mro­żek. „Kto raz spró­bo­wał bigosu, będzie umiał roz­po­znać pol­ski smak w innych pol­skich potra­wach, choćby ni­gdy w Pol­sce nie był i nie wie­dział nic o jej kul­tu­rze; to samo można powie­dzieć o Węgrzech i gula­szu, Mek­syku i mole, o Indiach i curry”k16.

Gusta ule­gają zmia­nom, warto więc zain­te­re­so­wać się zwy­cza­jami żywie­nio­wymi trak­to­wa­nymi czę­sto jako „nor­malne”, „bez histo­rii”, bo za tymi oczy­wi­sto­ściami kryją się czę­sto zło­żone mecha­ni­zmy, cie­kawe z punktu widze­nia histo­ryka. Hie­rar­chia pokar­mów nie zawsze jest ta sama i zmie­nia się w cza­sie. Do nie­zna­nych potraw i sma­ków trzeba pod­cho­dzić bez uprze­dzeń, z goto­wo­ścią na nowe dozna­nia, a z tym róż­nie bywa.

Nie udało się to na przy­kład mło­demu Ludwi­kowi XV, gdy pró­bo­wał kawioru ofia­ro­wa­nego przez posłów rosyj­skiego cara. Monar­cha wziął zia­renka na łyżeczkę i… wypluł na dywan. Jakaż dyplo­ma­tyczna gafa! Czas kawioru w Euro­pie Zachod­niej jesz­cze nie nad­szedł, doce­niali go tylko nie­liczni sma­ko­szek17 oraz… drób, który jesz­cze w śre­dnio­wie­czu był nim kar­miony. Ba, jesz­cze dwa wieki temu w nowo­jor­skim por­cie jesio­trów pły­wało tyle, że kawior z tej ryby ser­wo­wano jako prze­ką­skę w barach (natu­ral­nie z myślą o tym, że po zje­dze­niu cze­goś sło­nego ludzie wypiją wię­cej piwa). Zresztą w tam­tych cza­sach – wcale nie tak bar­dzo odle­głych – pro­duk­tów, które dzi­siaj uwa­żamy za sma­ko­łyki, była obfi­tość. Na przy­kład homary tak zawzię­cie mno­żyły się wzdłuż bry­tyj­skiego wybrzeża, że kar­miono nimi więź­niów i sie­roty, a także mie­lono na nawóz; słu­żący zastrze­gali sobie w umo­wach o pracę, że będą dosta­wali do jedze­nia homara nie czę­ściej niż dwa razy w tygo­dniuk18.

Łama­nie chleba pal­cami i nie­uży­wa­nie do tego celu noża było swo­istym sty­lem ary­sto­kra­cji uda­ją­cej pro­stotę. Ta sama ten­den­cja wystą­piła w dobo­rze poży­wie­nia – odrzu­cano przy­prawy Wschodu na rzecz ziół i innych aro­ma­tów kra­jo­wych. Nie wszyst­kie mody kuli­narne były tak para­dok­salne i pro­wo­ku­jące, skoro pro­dukty na nowo przy­wró­cone do łask, jak tru­fle i nowa­lijki, pozo­sta­wały wciąż dro­gie i rzadko spo­ty­kanek19.

Luk­sus jest jako­ścią nie­uchwytną z natury: w każ­dej epoce histo­rycz­nej ina­czej był defi­nio­wany, ale mimo zmien­nych oko­licz­no­ści, jak zauwa­żył Fer­nand Brau­del: „ nie zmie­nia się kome­dia spo­łeczna, któ­rej jest tema­tem i stawką”, a bogaci „wypró­bo­wują roz­ko­sze, które prę­dzej czy póź­niej staną się udzia­łem mas”k20. Chyba nikt nie zna odpo­wie­dzi na naj­prost­sze pyta­nie: dla­czego, skoro można dzi­siaj zjeść wszystko i wszę­dzie, jedni jedzą tylko to, a inni tylko tamto?

„Kocham kuch­nię za to wła­śnie, że jest jedyną bodaj świą­ty­nią nie pod­da­jącą się żad­nej logice, pra­wom giełdy i wska­za­niom leka­rzy” – wyznaje Ludwik Stomma. „W niej tylko dać możemy upust naszym namięt­no­ściom i fobiom, a nawet umrzeć z głodu, bo cze­goś nie lubimy”k21. To dla­tego nie­które smaczne potrawy ni­gdy nie prze­kro­czyły gra­nic kra­jów, w któ­rych zostały wymy­ślone.

Dzie­dzic­two kuli­narne to coś jako­ściowo odmien­nego od dzie­dzic­twa ucie­le­śnia­nego przez mate­rialne zabytki prze­szło­ści. Jest ści­śle zwią­zane z życiem kul­tu­ro­wym, wpi­sane w prak­tyki spo­łeczne, podatne na wpływy z zewnątrz i inno­wa­cje powsta­jące wewnątrz danej grupy. Jego auten­tyzm czy ory­gi­nal­ność są w isto­cie pro­ble­ma­tyczne, podob­nie jak kwe­stia praw wła­sno­ści danego obszaru do poszcze­gól­nych ele­men­tów tra­dy­cji kuli­narnej.

Jak twier­dzą David Bell i Gill Valen­tine w książce _Con­su­ming Geo­gra­phies_: „Histo­ria każ­dej naro­do­wej diety to histo­ria narodu wraz z jego jedze­nio­wymi modami, z wymy­śla­niem nowo­ści i ich porzu­ca­niem. Epi­zody te zna­czą kar­to­gra­fię kolo­nia­li­zmu i migra­cji, han­dlu i eks­plo­ra­cji, wymiany kul­tu­ro­wej oraz zazna­cza­nia gra­nic. Stąd wła­śnie bie­rze się jedna z pod­sta­wo­wych sprzecz­no­ści tego znaku rów­no­ści mię­dzy jedze­niem a nacjo­na­li­zmem: nie ma niczego takiego jak _naro­dowe_ jedze­nie; dania, które uwa­żamy za cha­rak­te­ry­styczne dla jakie­goś regionu, zawsze niosą w sobie histo­rię ruchu i mie­sza­nia się”k22.

Zasta­nówmy się, czy ist­nieje jaka­kol­wiek rdzen­nie ojczy­sta pol­ska potrawa? Ziem­niaki w mun­dur­kach to pomysł Fran­cuza Anto­ine’a Par­men­tiera, śle­dziki w więk­szo­ści przy­pad­ków robi się po żydow­sku albo po skan­dy­naw­sku, zrazy pocho­dzą z Czech, kiszonki z Nie­miec albo z Bał­ka­nów, do oscypka z kolei prawa rosz­czą sobie rów­nież Sło­wacy. Nie­stety, nawet spo­śród naszych zup naro­do­wych chłod­nik jest litew­ski, barszcz – ukra­iń­ski, a kapu­śniak – nie­mieckik23. A mimo to nasze tra­dy­cje kuli­narne i potrawy są świetne i znacz­nie bogat­sze niż przy­sło­wiowy scha­bowy (nota­bene „wyna­la­zek” z XIX wieku). A może lepiej nie mówić o kuchni pol­skiej, ale o kuchni Rze­czy­po­spo­li­tej? Wszak nie­mal wszystko, co naj­pysz­niej­sze, pocho­dzi z Kre­sów, czyli obrzeży. Kuch­nia nasza, przy­naj­mniej ta praw­dziwa, jest jed­nak wielka, bo niby kto nas w tej mie­rze prze­wyż­sza? Prawda, Włosi, prawda, Fran­cuzi, ale kto jesz­cze? I trzeba poka­zy­wać ją Euro­pie i światu – ku chwale ojczy­zny. A naj­gor­sze, że sami nie wiemy, jakie mamy skarby.

Odrębną grupę sta­no­wią potrawy przy­rzą­dzane przez umie­jętne dobie­ra­nie prze­pi­sów kuli­nar­nych z róż­nych regio­nów, dzięki czemu powstają nowe, cie­kawe w smaku dania. Tego rodzaju potrawy, któ­rych rodo­wód jest czę­sto nie do odtwo­rze­nia, prze­wa­żają w wielu kuch­niach. Dla­tego pod­czas podróży do mniej lub bar­dziej odle­głych zakąt­ków świata powin­ni­śmy cie­szyć się sma­kiem lokal­nych dań, po skosz­to­wa­niu któ­rych ogar­nia czło­wieka pokusa prze­pusz­cze­nia swo­jego pasz­portu przez nisz­czarkę.

Według nie­miec­kiego filo­zofa i teo­re­tyka kul­tury Geo­rga Sim­mela ze wszyst­kiego, co ludzi łączy naj­bar­dziej wspólną cechą jest to, że ludzie muszą jeść i pić. Ba, Sim­mel na początku swo­jej _Socjo­lo­gii posiłku_ wyja­śnia, dla­czego jedze­nie jest naj­bar­dziej ego­istyczną z ludz­kich czyn­no­ści: „To, co myślę, może stać się udzia­łem innych, to, co widzę, mogą zoba­czyć także inni, to, co mówię, mogą sły­szeć setki, ale tego, co ktoś spo­żywa, w żad­nym razie nikt inny spo­żyć nie może”k24.

Z dru­giej strony Avery Gil­bert uważa, że: „ zmysł smaku jest prze­re­kla­mo­wany . Przy­zwy­cza­ili­śmy się trak­to­wać smak jako odrębne dozna­nie. W rezul­ta­cie w języku angiel­skim uży­wamy na co dzień wymien­nie słów _taste_ (zmysł smaku, smak danej rze­czy) i _fla­vor_ (smak danej rze­czy). Zapo­mi­namy przez to, że smak (_fla­vor_) tak naprawdę powstaje przez połą­cze­nie doznań dostar­cza­nych przez zmysł smaku i węchu”k25.

Nie­stety, wspól­nota, jaką ofe­ruje smak, nie jest wspól­notą zupełną. Nie likwi­duje róż­nic mię­dzy kul­tu­rami, a jeśli to robi – to albo cza­sowo, albo cał­ko­wi­cie złud­nie. Ist­nieje druga strona tale­rza – tak zwana oferta regio­nalna dla tury­stów naj­czę­ściej nie­wiele ma wspól­nego z _menu_ prze­cięt­nego uczest­nika kul­tury kraju, do któ­rego podróż­nik dotarł. Tak ma się rzecz z _New Asian Cuisine_ (nazwa ta została utwo­rzona z ini­cja­tywy Sin­ga­pur­skiej Rady do Spraw Tury­styki), w ramach któ­rej miały powsta­wać lokalne potrawy orien­talne. Osta­tecz­nie jed­nak oka­zało się, że dania te łatwiej można spo­tkać w dobrych hote­lach niż w domach prze­cięt­nych Sin­ga­pur­czy­kówk26.

Szcze­gól­nie złudny wydaje się trend, który część bada­czy okre­śla jako „tury­stykę kana­pową” – nie polega ona na zwie­dza­niu danego kraju, ale na przy­kład na oglą­da­niu pro­gra­mów na jego temat. Takie pozna­nie cudzej kul­tury jest jed­nak pozorne i naj­czę­ściej pro­wa­dzi nie do real­nego zde­rze­nia z cudzym sma­kiem, lecz do potwier­dze­nia wła­snych prze­są­dów na dany temat – na przy­kład: „Włosi jedzą wszystko z maka­ro­nem” .

Tury­stykę kana­pową nie­kiedy zastę­puje tury­styka kuchenna, acz­kol­wiek obie są ze sobą zwią­zane za sprawą środ­ków maso­wego prze­kazu, które popu­la­ry­zują okre­ślone formy kon­sump­cji i instru­ują sze­ro­kie kręgi odbior­ców, jak można korzy­stać z licz­nych dróg kon­taktu z egzo­tyką. Wia­domo bowiem, że sam fakt dostęp­no­ści zagra­nicz­nych owo­ców, warzyw czy przy­praw o tajem­ni­czo brzmią­cych nazwach nie wystar­czy, by skło­nić ludzi do uroz­ma­ica­nia jadło­spi­sówk27.

Dobrze jest uzmy­sło­wić sobie tę pro­stą prawdę, więc mam nadzieję, że pod­czas lek­tury ape­tyt będzie rósł w miarę… czy­ta­nia.

1.

Z kro­ni­kar­skiego obo­wiązku podam, że to Chiń­czycy żyjący w cza­sach dyna­stii Tang (około 618–906 n.e.), opa­no­wani obse­sją jedze­nia, zało­żyli pierw­sze restau­ra­cje. Kiedy dyna­stię Tang zastą­piła dyna­stia Sung, restau­ra­cje prze­kształ­cono w budynki ogól­no­użyt­kowe z wydzie­lo­nymi pry­wat­nymi salo­ni­kami, do któ­rych przy­cho­dziło się zjeść, upra­wiać seks i poga­dać przy barze.CHO­UCRO­UTE KON­TRA BIGOS

Nie­prze­rwa­nie od ponad 30 000 lat ludziom sma­kują jed­no­garn­kowe potrawy z kapu­stą. Pier­wot­nie kapu­sta była rośliną dziko rosnącą, któ­rej sycące liście znaj­do­wały się w ludz­kim jadło­spi­sie już od epoki kamien­nej, nic dziw­nego więc, że należy do naj­star­szych pro­duk­tów spo­żyw­czych w ludz­kiej histo­rii. Ist­nieją prze­kazy świad­czące, że dania z kapu­stą jadano już w Ur i Babi­lo­nie.

Choć wszyst­kie kapu­sty należą do jed­nej rodziny, a nawet do jed­nego rodzaju, to spo­śród upraw­nych warzyw chyba żadne nie wydały tyle odmian i form, w dodatku tak róż­nią­cych się od sie­bie wyglą­dem zewnętrz­nym, co warzywa kapustne.

U jed­nych część jadalną sta­no­wią luźne, wybu­jałe liście, u dru­gich – mniej czy bar­dziej ści­śle ufor­mo­wane głowy, u innych znowu – zgru­białe łodygi, kwia­to­stany bądź też głó­weczki-lili­putki gęsto pora­sta­jące łodygęk112.

„Dodajmy – zauważa Bole­sław Kuź­miń­ski – że do tego rodzaju co kapu­sta do nie­dawna zali­czano warzywa jesz­cze bar­dziej odmienne wyglą­dem: rzepę, bru­kiew, rze­pak, gor­czycę, dopóki nie wydzie­lono ich jako odręb­nej grupy”k113. Jed­nak wśród wszyst­kich odmian, które inspi­ro­wały zbie­ra­czy oraz pobu­dzały inwen­cję kuli­narną, nie­wąt­pliwą kró­lową jest kapu­sta.

Kapu­sta należy, podob­nie jak rzod­kiew, rzod­kiewki i rzepa, do dużej rodziny krzy­żo­wych¹ i upra­wia się ją obec­nie na całym świe­cie w kra­jach o umiar­ko­wa­nym kli­ma­cie. U nas zain­te­re­so­wano się nią jed­nak dopiero w śre­dnio­wie­czu. W związku z pocho­dze­niem róż­nym typom kapu­sty naj­bar­dziej odpo­wiada kli­mat śród­ziem­no­mor­ski. Ogromna zdol­ność przy­sto­so­waw­cza spra­wiła jed­nak, że roz­ma­ite jej odmiany upra­wiane są w róż­no­rod­nych stre­fach kli­matycznych, się­ga­ją­cych od sub­tro­pi­ków nie­mal po Ark­tykę.

Jak twier­dzi znawca tematu Marian Nowiń­ski, kapu­sta jest rodzima na wybrze­żach Morza Śród­ziem­nego i Atlan­tyku, od Gre­cji po Hisz­pa­nię, Tune­zję i Algie­rię, a dalej od ujścia Żyrondy po kanał La Man­che, Irlan­dię, Hel­go­land i wschod­nie brzegi Anglii. To zara­zem roślina strefy kipieli – skał i żwi­ro­wisk nad­mor­skich, skra­pia­nych bry­zgami sło­nych fal, w kli­ma­cie wil­got­nym o łagod­nych zimachk114.

Idąc w począt­kach lata wzdłuż kli­fów w Dor­set ponad Dur­dle Door, można ujrzeć cytry­nowe kwiaty wyra­sta­jące jakby wprost z kre­do­wego pod­łoża. Jest to dzika kapu­sta warzywna – przod­kini kapu­sty, kala­fio­rów, bro­ku­łów, bruk­selki, kapu­sty wło­skiej, kala­repy… długo by wymie­niać. Wszyst­kie zostały wyho­do­wane lub uszla­chet­nione przez trwa­jącą setki lat selek­cję odpo­wied­nich nasion lub mutan­tów.

Kapu­sta warzywna sma­kuje rów­nie dobrze jak ogro­dowa, jeśli w kwiet­niu zakisi się jej młode liście. Ze względu na ich słony smak warto je spa­rzyć przed ugo­to­wa­niem. W póź­niej­szych mie­sią­cach, kiedy liście kapu­sty przy­bie­rają czer­wo­nawą barwę, nabie­rają gory­czy. Dla­tego jej liście nale­żało kilka razy wypłu­kać i ugo­to­wać, dwu­krot­nie zmie­nia­jąc wodę. Dopiero wów­czas nada­wały się do spo­ży­ciak115.

Pierw­sza angiel­ska wzmianka o kapu­ście pocho­dzi z opu­bli­ko­wa­nego w 1551 roku ziel­nika Wil­liama Tur­nera, który zna­lazł w Dover roślinę i nazwał ją mor­ską kapu­stą. W daw­nych cza­sach sta­no­wiła jadło wiej­skiej bie­doty. Przy­po­mina nieco czer­wone bro­kuły, gdyż ma fali­ste czer­wo­nawe liście, mocną łodygę z odga­łę­zie­niami i korze­nie, które potra­fią się wwier­cić głę­boko w kre­dowe pod­łoże klifu. W latach 80. XX wieku pewien spa­ce­ru­jący w oko­licy tury­sta oca­lał, ponie­waż spa­da­jąc z klifu, chwy­cił się wła­śnie tej roślinyk116.

W Wiel­kiej Bry­ta­nii kapu­stę mor­ską spo­tyka się bar­dzo rzadko i w trudno dostęp­nych miej­scach – wyłącz­nie na kre­do­wych lub wapien­nych kli­fach pół­noc­nej Walii wzdłuż połu­dnio­wego wybrzeża aż do Kentu. Czy są to gatunki, które rosły tu przed epoką lodow­cową, która zakoń­czyła się w Bry­ta­nii 15 tysięcy lat temu? Praw­do­po­dob­nie nie. Bada­nia 30 róż­nych miejsc dowo­dzą, że Rzy­mia­nie lub Sasi spro­wa­dzili te rośliny z kon­ty­nentu. Wystę­pują one głów­nie w pobliżu miast lub wio­sek albo też wydłuż szla­ków prze­mar­szu wojsk, jak w Dover. Są to więc bar­dzo stare zdzi­czałe rośliny ogro­dowek117.

Zda­niem nie­któ­rych bada­czy za przod­ków kapust euro­pej­skich uwa­żać należy 10 wyod­ręb­nio­nych przez nich gatun­ków śród­ziem­no­mor­skich. Współ­cze­sne uprawne typy kapust to wynik łatwo­ści krzy­żo­wa­nia się tych gatun­ków i to nawet przy współ­udziale jed­nego gatunku chiń­skiego. Stąd ta olbrzy­mia róż­no­rod­ność mor­fo­lo­giczna kapust dzi­siej­szychk118.

Według jed­nej z teo­rii kapu­sta ogro­dowa powstała jako wynik krzy­żo­wa­nia nastę­pu­ją­cych gatun­ków: dzi­kiej kapu­sty ogro­do­wej wystę­pu­ją­cej na wybrze­żach Anglii, Irlan­dii i Fran­cji, kapu­sty gór­skiej roz­miesz­czo­nej wzdłuż wybrzeży śród­ziem­no­mor­skich od Hisz­pa­nii do pobrzeży Morza Adria­tyc­kiego, dalej kapust z wysp śród­ziem­no­mor­skich, wresz­cie dzi­kich kapust pora­sta­ją­cych wybrzeża Algie­rii, Tune­zji, Pale­styny i Syrii. Inni dodają do tej mie­sza­niny jesz­cze zdzi­czałe osob­niki leśne spo­ty­kane w środ­ko­wej i zachod­niej Euro­piek119.

Pli­niusz Star­szy w _Histo­rii natu­ral­nej_, opu­bli­ko­wa­nej na dwa lata przed jego śmier­cią w wyniku wybu­chu wul­kanu, który poło­żył kres ist­nie­niu Pom­pe­jów i Her­ku­la­num (jako dowo­dzący sta­cjo­nu­jącą w Mize­num rzym­ską flotą wyru­szył na morze, by rato­wać przy­ja­ciół, który utknęli w Zatoce Neapo­li­tań­skiej), opi­sał roślinę o pęka­tej łody­dze, bar­dzo podobną do kala­repy (dziw­nym zbie­giem oko­licz­no­ści rejony wokół Neapolu i Wezu­wiu­sza, gdzie zgi­nął, są obec­nie naj­więk­szym pro­du­cen­tem bro­ku­łów na świe­cie)k120.

Ten sam autor znał zie­lony i bru­natny jar­muż, a także kapu­stę gło­wia­stą o ponad­trzy­dzie­sto­cen­ty­me­tro­wej śred­nicy. Jej poprzed­niczką była kapu­sta bez­głowa, czyli liścia­sta. W pół­noc­nej Euro­pie rośnie ona w sta­nie dzi­kim, nawet w naj­bar­dziej nie­przy­ja­znych rejo­nach, i naj­smacz­niej­sza jest wła­śnie ta rosnąca w mroź­nych stre­fach. Kapu­sta liścia­sta była także warzy­wem upraw­nym; w Szko­cji hodo­wano ją powszech­nie w ogród­kach warzyw­nych, a za naj­smacz­niej­sze ucho­dziły te rosnące w zim­nych, wietrz­nych oko­li­cachk121. Do kapust dzi­kich naj­bar­dziej podobne są luźno ulist­nione kapu­sty łody­gowe, w kra­jach śród­ziem­no­mor­skich upra­wiane już w sta­ro­żyt­nym Rzy­mie, znane także w Gre­cji jako lek.

Ple­miona neo­li­tyczne z Bli­skiego Wschodu, jak też Żydzi i Egip­cja­nie, nie znały kapu­sty. Pierw­szą wzmiankę o niej znaj­du­jemy w dziele _O jarzy­nach_, któ­rego autor, Eude­mos z Aten, „stwier­dza, że są trzy rodzaje kapu­sty: tak zwana mor­ska, o gład­kich liściach i «sele­ro­wata». Pod wzglę­dem smaku za naj­lep­szą ucho­dzi mor­ska. «Rośnie ona w Ere­trii, Kyme i na Rodos, ponadto w Kni­dos i Efe­zie. Gład­ko­listna, powiada, rośnie wszę­dzie. Sele­ro­wata bie­rze nazwę od swo­jej kędzie­rza­wo­ści, podobna jest zresztą do selera rów­nież pod innym wzglę­dem: zwar­to­ści»”k122.

Nie wiemy, kim byli bez­i­mienni twórcy przez całe poko­le­nia udo­sko­na­la­jący rośliny, które dziś tra­fiają codzien­nie na nasz stół. Czło­wiek, który prze­kształ­cił chwa­sty w pokarmy miłe naszemu pod­nie­bie­niu i żywiące nasze ciało, nie zyskuje uzna­nia podob­nego arty­stom, gdyż opie­ramy się na pra­sta­rej zasa­dzie, że duch jest god­niej­szy od ciała. Jest to zadzi­wia­jące, bo cho­ciaż „nie samym chle­bem czło­wiek żyje”, to jed­nak „nie mógłby żyć bez chleba”k123.

Podob­nie jest z kapu­stą. Już na tysiąc lat przed Rzy­mia­nami kapu­sta warzywna dotarła na pół­noc od Alp – na tere­nie dzi­siej­szej Szwaj­ca­rii zna­le­ziono nasiona kapu­sty z epoki brązu.

Jeśli cho­dzi o aspekt języ­kowy, to roz­róż­nić tu można kilka róż­nych grup nazw, opar­tych o wspólne źró­dło­słowy. Wszyst­kie nazwy dla kapu­sty w języ­kach indyj­skich są nowo­żytne².

Per­ska nazwa kapu­sty, _karamb_, od któ­rej praw­do­po­dob­nie wywo­dzi się grecka _karam­bai_, została wpro­wa­dzona dość późno, bo dopiero wów­czas, kiedy Irań­czycy znali już kapu­stęk124. Jak poda­wał grecki uczony Ate­na­jos: „Apol­lo­do­ros z Kary­stos wyja­śnia, że dawne poko­le­nia okre­ślały kapu­stę sło­wem _rapha­nos_:

Jeśli zaś uwa­żają, że spra­wia róż­nicę

paniom, że my kapu­stę nazwiemy _rapha­nos_

a cudzo­ziemcy _krambe_ na nią mówić będą…”k125.

W języ­kach euro­pej­skich kapu­sta ma wiele nazw i pocho­dzą z cza­sów sta­ro­żyt­nych; azja­tyc­kich nazw jest nie­wiele i wszyst­kie są nowo­cze­sne. Angiel­ska nazwa _cab­bage_ powstała z fran­cu­skiego słowa _cabus_, które z kolei wywo­dzi się od cel­tyc­kiego _kab_ lub _kap_. Sta­ro­an­giel­ska nazwa kapu­sty (_kale_) także ma swoje odpo­wied­niki, i to nie tylko w języ­kach cel­tyc­kich, ale i ger­mań­skich, na przy­kład _cal_ w irlandz­kim, _kaol_ w bre­toń­skim, _kohl_ w nie­miec­kim i _kaal_ w duń­skim. Wska­zuje to na ten sam rdzeń języ­kowy, który nie jest ani cel­tycki, ani ger­mań­ski, a raczej pocho­dzi od jed­nej z łaciń­skich nazw – _caul_k126.

_Bras­sica_ jest drugą łaciń­ską nazwą kapu­sty. Nazwa ta ma rów­nież swoje pochodne w innych języ­kach euro­pej­skich, cel­tyc­kich i niecel­tyc­kich: _bre­sic_, _bre­sych_, aż do tak prze­krę­co­nej nazwy jak _berza_. Wytłu­ma­czyć to można nastę­pu­jąco: nazwy z rdze­niem _kab_ są star­sze niż nazwy z rdze­niem _kale_, co ozna­cza­łoby, że Cel­to­wie mieli wła­sne okre­śle­nia dla kapu­sty, które po pod­bo­jach rzym­skich zostały zastą­pione prze­krę­co­nym sło­wem łaciń­skim. Jest to jedyne wytłu­ma­cze­nie, gdyż ist­nieją dowody na to, że sta­ro­żytne bli­skow­schod­nie cywi­li­za­cje nie znały zupeł­nie kapu­styk127.

Nie ist­nieje na przy­kład naj­mniej­sza wzmianka na temat kapu­sty w sta­ro­żyt­nej lite­ra­tu­rze hebraj­skiej i nie ma dla niej nazwy w kla­sycz­nym języku hebraj­skim. Na tej pod­sta­wie można okre­ślić datę udo­mo­wie­nia kapu­sty gdzieś po 1000 roku p.n.e. Nie­które ple­miona arab­skie Bli­skiego Wschodu na kilka wie­ków przed naszą erą upra­wiały tak zwaną kapu­stę syryj­ską, tak samo sta­ro­żytna lud­ność ibe­ryj­ska za cza­sów wcze­sno­rzym­skich. Naj­star­sza znana nazwa kapu­sty pocho­dząca od Basków brzmi _aka_k128.

Bota­nik grecki Teo­frast, żyjący w IV w. p.n.e., opi­suje dwie odmiany kapust: jedną o liściach gład­kich, drugą o kędzie­rza­wych. Difi­los z Sif­nos, grecki lekarz żyjący na początku III wieku p.n.e., zauwa­żał: „Kapu­sta z Kyme jest naj­pięk­niej­sza i słodka, z Alek­san­drii – gorzka. Z nasie­nia przy­wie­zio­nego z Rodos do Alek­san­drii w pierw­szym roku wyra­sta słodka kapu­sta, a po tym okre­sie – nabiera cech miej­sco­wych”k129.

Pod koniec sta­ro­żyt­nej ery nastę­puje dal­sze zróż­ni­co­wa­nie w upra­wie. Pli­niusz Star­szy wymie­nia już sześć odmian kapu­sty upra­wia­nych w Ita­lii. W XVII wieku uczeni euro­pej­scy roz­róż­niali dwa­dzie­ścia odmian kapu­sty, a w XIX wieku aż trzy­dzie­ścik130. Zarówno w sta­ro­żyt­no­ści, jak i dzi­siaj kapu­sta nie należy do potraw wytwor­nych – jeśli nawet rzym­ski poeta Horacy zaja­dał się nią, to tylko jako dodat­kiem do peklo­wa­nej wie­przo­winy. Zga­dzało się to zresztą z jego upodo­ba­niem do wiej­skiego stylu życia: „W dniach zwy­kłych – mawiał – rzadko coś innego jadłem, oprócz jarzyn z ogrodu i mię­siwa z wie­przka”k131.

Grecki poeta, lekarz i gra­ma­tyk z prze­łomu III i II wieku p.n.e., Nikan­der, w _Poema­cie o_ rol­nic­twie napi­sał: „Gładka prze­waż­nie kapu­sta, lecz cza­sem i dzika się zda­rzy na obsie­wa­nych grzę­dach, co wzra­sta liści gęstwiną, albo roz­ga­łę­ziona, skrę­cona, o liściach trzesz­czą­cych, albo lekko czer­wona, na pozór zupeł­nie wyschnięta, tamta z Kyme zaś kolor ma brzydki, żabi, podobna skó­rom, jakimi się łata sfa­ty­go­wane san­dały. Wieszczką wśród warzyw zwali ją ludzie w cza­sach daw­niej­szych”k132. Być może okre­ślił kapu­stę jako wieszczkę dla­tego, że była ona postrze­gana jako święta. Prze­cież także w jam­bach Hip­po­naksa znaj­du­jemy nastę­pu­jące powie­dze­nie:

_a on wyśli­zgnąw­szy się bła­gał kapu­stę,_

_tę sied­mio­listną, którą zwykł skła­dać Pan­do­rze_

_w garnku pod­czas Tar­ge­liów przed kozłem ofiar­nym._

Ana­nios rów­nież mówi:

_Kocham cię bar­dziej – klnę się na kapu­stę –_

_niż wszyst­kich innych ludzi na tym świe­cie_k133.

Sły­nący w sta­ro­żyt­no­ści ze swych uczt Lukul­lus uwa­żał, że kapu­sta nie powinna się poja­wiać na stole przy­zwo­itego czło­wieka. Dla chło­pów jed­nak bywał to czę­sto jedyny posi­łek w ciągu dnia; doda­wali do niej nieco soli i tymianku. Jak mawiano w XIX wieku, kapu­sta jest wia­tro­pędna i nawet jej zapach w cza­sie goto­wa­nia nie nastraja sma­ko­szy lirycz­nie.

Począt­kowo jedzono kapu­stę z łodygą, podob­nie jak bro­kuły, i dopiero w cza­sach Cezara zaczęto wyko­rzy­sty­wać samą głowę. W Rzy­mie szybko głowy stały się ogromne, co komen­to­wał Pli­niusz Star­szy: „Ogrod­nicy upra­wiają kapu­sty tak duże, że nie miesz­czą się już na sto­łach bie­da­ków”k134. Cesarz Tybe­riusz, któ­rego stół był wystar­cza­jąco obszerny, musiał wpaść w gniew, by jego syn Dru­sus w końcu ją zjadł. Dru­sus był przy­ja­cie­lem Api­cju­sza, który – przy­naj­mniej zda­niem Pli­niu­sza – pre­fe­ro­wał pędy kapu­sty, czyli _cau­li­culi_, które Grecy okre­ślali mia­nem kapu­sty szpa­ra­go­wej (_kram­bo­spa­ra­gos_). Sprze­da­wano je, zgod­nie z szó­stym edyk­tem Dio­kle­cjana, w pęcz­kachk135.

Cho­ciaż pier­wotna forma tego warzywa lądo­wała w garnku już w epoce kamien­nej, kapu­sta jesz­cze długo nie uzy­skała swo­jej osta­tecz­nej upraw­nej „dosko­na­ło­ści”. Praw­do­po­dob­nie w XVII wieku poja­wiła się kapu­sta bruk­sel­ska, a ostat­nio chiń­ska kapu­sta _pak choi_ pró­buje pod­bi­jać euro­pej­skie rynki. I nic w tym dziw­nego – chyba w żad­nym innym kraju nie upra­wia się tylu odmian kapu­sty co w Pań­stwie Środka.

Naj­więk­szą popu­lar­no­ścią cie­szą się te zbli­żone do kapu­sty pekiń­skiej, przy czym pre­fe­ro­wane są odmiany o gru­bych, mię­si­stych łody­gach i inten­syw­nie zie­lo­nych liściach. Za przy­smak ucho­dzą serca mło­dych kapust, któ­rymi po krót­kim obsma­że­niu lub zblan­szo­wa­niu obkłada się potrawy na tale­rzu. W pół­noc­nych Chi­nach popu­larna jest kapu­sta kiszona, zwana „kwa­śnym warzy­wem”, która wraz z kieł­kami sojo­wymi sta­nowi cenne uzu­peł­nie­nie zimo­wej dietyk136. Pod­stawą kore­ań­skiej potrawy _kim­chi_ jest fer­men­to­wana lub kiszona kapu­sta pekiń­ska.

Kiedy w kra­jach śród­ziem­no­mor­skich w cza­sach sta­ro­żyt­nych upra­wiano już kapu­stę, na tere­nach Pol­ski pozo­sta­wała jesz­cze nie­znana. Dopiero w śre­dnio­wie­czu dotarła do środ­ko­wo­eu­ro­pej­skich ogród­ków przy­klasz­tor­nych, co prze­czy poglą­dowi, że kiszona kapu­sta to typowo pol­ski albo nie­miecki spe­cjałk137, acz­kol­wiek w XI wieku Niemcy hodo­wali czer­woną i białą kapu­stę gło­wia­stą, a w XV wieku – łagodną w smaku kapu­stę sabaudzką. Jed­nak kapu­sta poja­wiała się regu­lar­nie rów­nież na holen­der­skich i wło­skich obra­zach z XVI wieku.

Pod­czas gdy w zachod­niej Euro­pie upra­wiano przede wszyst­kim formy liściowe, na zie­miach pol­skich popu­lar­ność zdo­były formy gład­ko­listne, z ten­den­cją do two­rze­nia głó­wek. Bogaty mate­riał z ziel­ni­ków z XV i XVI stu­le­cia pozwala nam wyro­bić sobie poję­cie o róż­no­rod­no­ści form kapust liścio­wych, jakie upra­wiano wów­czas w Euro­pie. Odmiany o sil­nie kar­bo­wa­nych liściach roz­prze­strze­niły się szcze­gól­nie w środ­ko­wej czę­ści naszego kon­ty­nentu, tam też powstały mro­zo­od­porne jar­muże.

W póź­nym śre­dnio­wie­czu na pół­noc od Alp upra­wiano tylko nie­które odmiany kapust, prze­waż­nie formy liściowe, ale już wtedy stwier­dzono, że liście pew­nych typów zwi­jają się w mniej lub bar­dziej ści­słe głowy – zależ­nie od kli­matu, przy czym zauwa­żono, że w kli­ma­cie umiar­ko­wa­nym i nieco zim­niej­szym głowy stają się ści­ślej­sze niż w cie­płym. Z cza­sem – drogą uszla­chet­nia­ją­cej hodowli – z kapu­sty liścio­wej powstały formy kapu­sty gło­wia­stejk138. To o nich pisał Adam Mic­kie­wicz w swo­jej naj­słyn­niej­szej chyba epo­pei naro­do­wej:

_Drzewa owocne zasa­dzone w rzędy,_

_Ocie­niały sze­ro­kie pole, spodem grzędy,_

_Tu kapu­sta, sędziwe schy­la­jąc łysiny,_

_Sie­dzi i zda się dumać o losach jarzyny_k139_._

W każ­dym rejo­nie naszego kraju, jadąc jaką­kol­wiek drogą, napo­tkać można jeżeli nie pola, to przy­naj­mniej zagony kapu­sty. Tak było daw­niej, tak jest i dziś. W sta­rych źró­dłach pisa­nych warzyw­niki nazy­wano _orti cau­lium_, to jest „ogrody kapustne”, co wska­zuje na zna­cze­nie i powszech­ność upraw warzyw kapust­nych w naszym kraju, i to zarówno w gospo­dar­stwach fol­warcz­nych, jak i w zagro­dach chłop­skichk140.

Nasze pre­fe­ren­cje są jed­no­znaczne: naj­po­pu­lar­niej­sza jest biała kapu­sta, póź­niej kala­fior, bro­kuł, kapu­sta pekiń­ska, czer­wona, wło­ska i bruk­selka. Ze sta­ty­styk wynika, że spo­ży­wamy zde­cy­do­wa­nie naj­wię­cej bia­łej kapu­sty – około 25 kilo­gra­mów rocz­nie – a kapu­sty kiszo­nej prze­ciętny Polak zjada od 3 do 4 kilo­gra­mów każ­dego roku. Prak­tycz­nie nie jada się u nas nie­zwy­kle war­to­ścio­wego jar­mużu. Czę­ściej niż w ogródku warzyw­nym można go spo­tkać na cmen­ta­rzu – jako roślinę ozdobnąk141.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.

Do rodziny krzy­żo­wych należy pra­wie 3000 róż­nych roślin. Waż­nym warzy­wem użyt­ko­wym nale­żą­cym do tej rodziny, oprócz sałat i roślin kapust­nych, jest także rze­pak.

2.

Co prawda ist­nieje w san­skry­cie słowo karam­bha, które ozna­cza jakieś warzywo, ale naj­praw­do­po­dob­niej nie kapu­stę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: