Świat przed Kolumbem. Kontakty między cywilizacjami - Lucio Russo - ebook

Świat przed Kolumbem. Kontakty między cywilizacjami ebook

Russo Lucio

3,5

Opis

Osnową narracji Lucio Russo jest przeciwstawienie dwóch tez z pogranicza historii, geografii i kultury. Pierwsza zakłada, że różne cywilizacje rozwijały się niezależnie i w izolacji od siebie, podlegając jednak uniwersalnym prawom rządzącym procesem rozwoju ludzkości; według drugiej rozwój ten należałoby traktować jako całościowe zjawisko, w którym były okresy regresu, ale był i postęp.

Autor, podpierając się najnowszymi osiągnięciami archeologii, twierdzi, że narody i państwa Starego Świata łączyła zbyt pokaźna sieć wzajemnych związków ekonomicznych, społecznych i kulturowych, żeby utrzymała się podzielana przez większość historyków koncepcja niezależnego, odizolowanego rozwoju. Prowadzi to do pytania, czy prekolumbijska Ameryka miła kontakty z innymi kontynentami, czy nie. Russo skłania się ku tezie, że takie kontakty były, i powołuje się na rozmaite współczesne teorie i artefakty. Przedstawia kronikę wydarzeń świadczących o tym, że poznawaliśmy świat nieco dalszy niż Morze Śródziemne z przyległościami (Wikingowie na Grenlandii, Ultima Thule, ekspedycja Fenicjan z ramienia faraona Necho II). Odmienne poglądy dominujące dotąd w pojmowaniu kontaktów międzycywilizacyjnych wyjaśnia bezkrytycznym przyjmowaniem przez badaczy obliczeń Klaudiusza Ptolemeusza z II wieku n.e., który jednak zasadniczo pomylił się w określaniu rozmiarów Ziemi. Błąd wybitnego antycznego uczonego wskazuje, że upadek wiedzy, jaki wystąpił w świecie śródziemnomorskim w czasie podbojów Cesarstwa Rzymskiego, był zdecydowanie dalej posunięty niż się powszechnie przyjmuje. Otwiera nam to drogę do rozważenia alternatywnej wizji historii dziejów – może trzeba porzucić dotychczasową wizję niezależnej, równoległej ewolucji cywilizacji na dwóch kontynentach na rzecz nowej wizji jednej, wspólnej historii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 328

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (8 ocen)
2
2
2
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
jpop1957

Z braku laku…

tytuł nie oddaje treści, to naukowa rozprawa dla wąskiego grona odbiorców, zbyt przydługi wywód na temat rozmiarów Ziemi wsparty faktami z historii
00
peterpancio1

Dobrze spędzony czas

wow niech okładka was nie zwiedzie, trza troszku znać matematyki i geografii, toż to może i kontrowersyjne teorie ale podane w naukowym sosiku. Ciekawe.
00

Popularność




Lucio Russo Świat przed Kolumbem. Kontakty miedzy cywilizacjami ISBN: 978-83-11-16251-8

Od wydawcy

Od wydawcy

Lucio Russo jest wybit­nym wło­skim naukow­cem – fizy­kiem, mate­ma­ty­kiem i histo­ry­kiem nauki. Spo­śród wielu jego publi­ka­cji naj­więk­szy roz­głos i jed­no­cze­śnie liczne kon­tro­wer­sje wzbu­dziła La Rivo­lu­zione Dimen­ti­cata z 1997 roku, znana pol­skim czy­tel­ni­kom pod tytu­łem Zapo­mniana rewo­lu­cja. Grecka myśl naukowa a nauka nowo­cze­sna dzięki prze­kła­dowi wyda­nemu w 2005 roku. Wizja nauk hel­le­ni­stycz­nych w uję­ciu Lucio Russo, bar­dzo eru­dy­cyjna, nie pozo­sta­wiła obo­jęt­nym nikogo, kto zechciał się­gnąć po tę książkę. Nie wda­jąc się w szcze­góły, warto jed­nak przy­po­mnieć, że recen­zenci książki zarzu­cali auto­rowi prze­sad­nie entu­zja­styczną ocenę zdo­by­czy grec­kiej myśli nauko­wej w epoce hel­le­ni­stycz­nej i przy­pi­sy­wa­nie jej szcze­gól­nych osią­gnięć, nawet jeśli bra­ko­wało dosta­tecz­nych dowo­dów na potwier­dze­nie pre­zen­to­wa­nych przez autora poglą­dów.

Obec­nie udo­stęp­niamy pol­skim czy­tel­ni­kom naj­now­szą gło­śną książkę Russo, któ­rej nada­li­śmy tytuł Świat przed Kolum­bem. Kon­takty mię­dzy cywi­li­za­cjami, naszym zda­niem bar­dziej ade­kwatny niż wło­ski tytuł ory­gi­nalny L’Ame­rica Dimen­ti­cata, nawią­zu­jący jed­no­znacz­nie do best­sel­le­ro­wej Zapo­mnia­nej rewo­lu­cji.

Osnową nar­ra­cji Lucio Russo jest prze­ciw­sta­wie­nie dwóch tez z pogra­ni­cza histo­rii, geo­gra­fii i kul­tury. Pierw­sza zakłada, że różne cywi­li­za­cje roz­wi­jały się nie­za­leż­nie i w izo­la­cji od sie­bie, pod­le­ga­jąc jed­nak uni­wer­sal­nym pra­wom rzą­dzą­cym roz­wo­jem ludz­ko­ści; według dru­giej roz­wój ten nale­ża­łoby trak­to­wać jako zja­wi­sko cało­ściowe, w któ­rym były okresy regresu, ale był i postęp.

Autor twier­dzi, że narody i pań­stwa Sta­rego Świata łączyła zbyt pokaźna sieć wza­jem­nych związ­ków eko­no­micz­nych, spo­łecz­nych i kul­tu­ro­wych, żeby utrzy­my­wała się podzie­lana przez więk­szość histo­ry­ków kon­cep­cja nie­za­leż­nego, odizo­lo­wa­nego roz­woju. Pro­wa­dzi to do pyta­nia, czy pre­ko­lum­bij­ska Ame­ryka miała kon­takty z innymi kon­ty­nen­tami, czy nie. Russo skła­nia się ku tezie, że takie kon­takty były. Odmienne poglądy domi­nu­jące dotąd wyja­śnia bez­kry­tycz­nym przyj­mo­wa­niem obli­czeń Klau­diu­sza Pto­le­me­usza z II wieku n.e., który jed­nak zasad­ni­czo pomy­lił się w okre­śla­niu roz­mia­rów Ziemi. Otwiera nam to drogę do roz­wa­że­nia alter­na­tyw­nej wizji histo­rii – może trzeba porzu­cić wizję nie­za­leż­nej, rów­no­le­głej ewo­lu­cji cywi­li­za­cji na dwóch kon­ty­nen­tach na rzecz nowej wizji jed­nej wspól­nej histo­rii.

Liczymy, że Świat przed Kolum­bem spo­tka się z rów­nie żywym zain­te­re­so­wa­niem jak Zapo­mniana rewo­lu­cja, tym bar­dziej że doty­czy jesz­cze bar­dziej fun­da­men­tal­nej sfery histo­rii cywi­li­za­cji i kon­tak­tów mię­dzy­cy­wi­li­za­cyj­nych.

Bog­dan Bro­decki

Przed­mowa

Przed­mowa

W książce rzu­cono tro­chę świa­tła na pewne roz­le­głe, nie­zwy­kle intry­gu­jące zagad­nie­nie – przez roz­wią­za­nie bar­dzo szcze­gól­nego pro­blemu.

To zagad­nie­nie doty­czy natury histo­rii: czy cywi­li­za­cje ewo­lu­owały oddziel­nie, zgod­nie z uni­wer­sal­nymi pra­wami, które spo­wo­do­wały te same etapy roz­woju w stronę coraz bar­dziej zło­żo­nych struk­tur spo­łecz­nych, czy może histo­ria ludz­ko­ści jest jed­nym połą­czo­nym zda­rze­niem, w któ­rym zawarte są ewo­lu­cja oraz inwo­lu­cja? Czy zda­rze­nia, takie jak naro­dziny rol­nic­twa i hodowli, odkry­cie meta­lur­gii, cera­miki, tkac­twa i koła, wyna­le­zie­nie pisma, zakła­da­nie miast i państw powta­rzały się wie­lo­krot­nie i nie­za­leż­nie, gdyż są natu­ral­nymi pro­ce­sami, czyli zostały uwa­run­ko­wane naszym baga­żem gene­tycz­nym i ogólną cha­rak­te­ry­styką śro­do­wi­ska, a może są zda­rze­niami nie­po­wta­rzal­nymi, okre­śla­ją­cymi tę kon­kretną ścieżkę – pośród nie­skoń­cze­nie wielu moż­li­wych i wielu rze­czy­wi­ście prze­by­tych – która dopro­wa­dziła do obec­nie domi­nu­ją­cej cywi­li­za­cji?

Pierw­sza część książki krótko nakre­śla histo­rię debaty teo­re­tycz­nej na powyż­sze tematy oraz poka­zuje, w jaki spo­sób nie­dawne postępy w arche­olo­gii – demon­stru­jąc coraz wyraź­niej gęstą sieć sto­sun­ków łączą­cych od cza­sów sta­ro­żyt­nych wiele ludów Sta­rego Świata, nie pozwa­lają już roz­pa­try­wać indy­wi­du­al­nie ich roz­wo­jów kul­tu­ro­wych.

Podzie­lane obec­nie przez pra­wie wszyst­kich uczo­nych prze­ko­na­nie o cał­ko­wi­tym braku pre­ko­lum­bij­skich kon­tak­tów mię­dzy Ame­ryką a innymi kon­ty­nen­tami, w połą­cze­niu z całą serią ele­men­tów kul­tu­ro­wych wspól­nych dla cywi­li­za­cji ame­ry­kań­skich i eura­zja­tyc­kich, stało się pod­stawą idei, że wszyst­kie cywi­li­za­cje prze­szły nie­za­leż­nie ten sam model roz­woju. To idea w rze­czy­wi­sto­ści przy­po­mi­na­jąca teo­rię pale­oan­tro­po­lo­giczną, dzi­siaj cał­ko­wi­cie zdys­kre­dy­to­waną, która poj­mo­wała ewo­lu­cję bio­lo­giczną w stronę Homo sapiens jako ścieżkę liniową i pro­gre­sywną. Z dru­giej strony ci, któ­rzy wie­rzyli w ist­nie­nie sta­ro­żyt­nych kon­tak­tów trans­oce­anicz­nych, użyli wielu argu­men­tów róż­nego kali­bru – nie­któ­rych bar­dzo praw­do­po­dob­nych – ale ni­gdy nie przed­sta­wili dowo­dów na popar­cie swo­ich tez, które zosta­łyby zaak­cep­to­wane przez śro­do­wi­sko naukowe.

W dru­giej czę­ści książki pro­blem został roz­pa­trzony przy zasto­so­wa­niu nowego narzę­dzia, zaczerp­nię­tego z histo­rii geo­gra­fii mate­ma­tycz­nej. W II wieku n.e. Klau­diusz Pto­le­me­usz przy­pi­sał Ziemi wymiary zde­cy­do­wa­nie mniej­sze niż okre­ślone cztery wieki wcze­śniej (z nie­zwy­kłą pre­cy­zją, jak zoba­czymy) przez Era­to­ste­nesa. Odtwa­rza­jąc źró­dło pocho­dze­nia tego oso­bli­wego i dra­stycz­nego skur­cze­nia się świata, otrzy­mano zaska­ku­jące rezul­taty.

Po pierw­sze, błąd doty­czący roz­mia­rów Ziemi oka­zał się następ­stwem zmniej­sze­nia się hory­zon­tów geo­gra­ficz­nych, będą­cego wyni­kiem ogól­nej, zazwy­czaj igno­ro­wa­nej, zapa­ści kul­tu­ro­wej, która miała miej­sce w poło­wie II wieku p.n.e. W rze­czy­wi­sto­ści cho­dzi o moment prze­ło­mowy w histo­rii świata śród­ziem­no­mor­skiego, nie­zwy­kle ważny zarówno dla zro­zu­mie­nia pod­sta­wo­wych aspek­tów naszych sto­sun­ków z tak zwaną kul­turą kla­syczną, jak rów­nież jako wzor­cowy przy­kład zja­wisk, które wydają się poja­wiać regu­lar­nie, gdy spoj­rzy się na nie w dłu­gim prze­dziale cza­so­wym histo­rii.

Po dru­gie, uży­wa­jąc kon­kret­nych argu­men­tów licz­bo­wych, stwier­dzono, że u pod­staw błędu Pto­le­me­usza leży omył­kowa inter­pre­ta­cja danych geo­gra­ficz­nych, się­ga­ją­cych Hip­par­cha i doty­cząca miejsc w Ame­ryce, o któ­rych ist­nie­niu w cza­sach cesar­stwa rzym­skiego zapo­mniano, a które zostały zin­ter­pre­to­wane jako leżące w Sta­rym Świe­cie. W ten spo­sób otrzy­mano potwier­dze­nie sta­ro­żyt­nych kon­tak­tów mię­dzy kon­ty­nen­tami, co rzuca nowe świa­tło na moż­liwy sto­pień współ­za­leż­no­ści róż­nych cywi­li­za­cji. Obala też pod­stawę teo­rii rów­no­le­głych ewo­lu­cji histo­rycz­nych, okre­ślo­nych suro­wymi pra­wami powszech­nymi, otwiera moż­li­wość zwró­ce­nia histo­rii ludz­ko­ści tych aspek­tów nie­prze­wi­dy­wal­no­ści i przy­pad­ko­wo­ści, które dzi­siaj umac­niają ewo­lu­cję bio­lo­giczną.

Jestem w pełni świa­domy, że przed­sta­wiona przeze mnie teza do tej pory była uzna­wana przez śro­do­wi­ska aka­de­mic­kie za obra­zo­bur­czą i dys­kre­dy­to­wano ją z powodu popu­lar­no­ści, jaką cie­szy się w zróż­ni­co­wa­nym śro­do­wi­sku ama­to­rów, cza­sami docie­kli­wych, ale bar­dzo czę­sto o dość wybu­ja­łej fan­ta­zji. Cho­ciaż oczy­wi­ste jest, że jeśli nie chcemy zatrzy­mać roz­woju wie­dzy, to gdy poja­wiają się nowe argu­menty, nie możemy odrzu­cić ich tylko dla­tego, że zostały one „już zdys­kre­dy­to­wane”.

Część pierw­sza

Część pierw­sza

Zagad­nie­nie: wiele histo­rii rów­no­le­głych czy jedna wspólna

1. Mię­dzy dyfu­zjo­ni­zmem a deter­mi­ni­zmem bio­lo­gicz­nym

1 Mię­dzy dyfu­zjo­ni­zmem a deter­mi­ni­zmem bio­lo­gicz­nym

1.1. Ewo­lu­cja bio­lo­giczna i ewo­lu­cja kul­tu­rowa

Był czas, gdy ewo­lu­cję bio­lo­giczną, która dała począ­tek czło­wie­kowi, poj­mo­wano jako liniowy postęp w stronę per­fek­cji, któ­rej kul­mi­na­cja to współ­cze­sny Homo sapiens. Pra­gniemy przy­wo­łać słynną ilu­stra­cję, obec­nie powszechną głów­nie w wer­sjach kary­ka­tu­ral­nych, która dosko­nale obra­zuje tę ideę.

Rysu­nek 1. Ewo­lu­cja w stronę Homo sapiens w poję­ciach linio­wym i pro­gre­syw­nym

Cho­dziło o roz­sze­rze­nie na pozio­mie bio­lo­gicz­nym sche­matu stop­nio­wego roz­woju, który zazwy­czaj jest wciąż akcep­to­wany w histo­rio­gra­fii. Łowcę-zbie­ra­cza zastą­pili, dość nie­for­tun­nie, pasterz i rol­nik; roz­wój rol­nic­twa dopro­wa­dził póź­niej do two­rze­nia się miast i państw; poja­wie­niu się tych insty­tu­cji towa­rzy­szyło wpro­wa­dze­nie pisma i „kul­tury wyso­kiej”; następ­nie ewo­lu­cja dopro­wa­dziła nie­uchron­nie, poprzez kolejne etapy, do obec­nej cywi­li­za­cji, cha­rak­te­ry­zu­ją­cej się: kapi­ta­li­zmem, demo­kra­cją par­la­men­tarną, wie­dzą naukową i wyszu­ka­nymi tech­no­lo­giami.

Rysu­nek 2. Ewo­lu­cja kul­tu­rowa w poję­ciach linio­wym i pro­gre­syw­ny­mI­lu­stra­cja

Wie­lo­krot­nie powró­cimy jesz­cze do czę­ścio­wej ana­lo­gii mię­dzy roz­wo­jem kul­tu­ro­wym a ewo­lu­cją bio­lo­giczną, nie dla­tego że koniecz­nie muszą pod­le­gać tym samym pra­wom, ale gów­nie dla­tego że bada­nia tych dwóch zja­wisk zostały pod­dane tym samym uwa­run­ko­wa­niom ide­olo­gicz­nym. Teo­rie opra­co­wane w oby­dwu przy­pad­kach bar­dzo czę­sto są do sie­bie podobne w dużo więk­szym stop­niu niż badane zja­wiska.

Rysu­nek 3. Ewo­lu­cja czło­wie­ko­wa­tych w for­mie „drzewa” (linie pio­nowe przed­sta­wiają zakres cza­sowy egzy­sten­cji gatun­ków)

Dzi­siaj idea postępu linio­wego, któ­rego my sami jeste­śmy kul­mi­na­cją, nie jest już uzna­wana przez bio­lo­gów: obec­nie przyj­mo­wany model ewo­lu­cji czło­wie­ko­wa­tych przy­po­mina „drzewo” z pocho­dzą­cymi od jed­nego wspól­nego przodka róż­nymi gatun­kami, przez długi okres współ­ist­nie­ją­cymi, które obrały alter­na­tywne ścieżki roz­woju. Fakt, że osta­tecz­nie jeden z tych gatun­ków zdo­łał uzy­skać prze­wagę nad pozo­sta­łymi, eli­mi­nu­jąc je i dając począ­tek kul­tu­rze ludz­kiej, uzna­wany jest za jedno z nie­po­wta­rzal­nych i nie­prze­wi­dy­wal­nych zja­wisk w histo­rii życia, a nie za z góry okre­ślony cel.

W przy­padku histo­rio­gra­fii sche­mat ewo­lu­cji linio­wej był nie­zwy­kle wytrzy­mały i taki pozo­staje. Akcep­tu­jąc taki plan histo­rycz­nego roz­woju, można uznać, że każ­dej kul­tu­rze należy przy­pi­sać okre­ślony „poziom” na „natu­ral­nej skali”.

Dosko­nały przy­kład takiego zacho­wa­nia przed­sta­wia jeden z naj­wy­bit­niej­szych dwu­dzie­sto­wiecz­nych histo­ry­ków sta­ro­żyt­no­ści – Moses Fin­ley. W pro­wa­dzo­nych przez sie­bie zna­czą­cych bada­niach sta­ro­żyt­nej eko­no­mii argu­men­tuje on swoje pry­mi­ty­wi­styczne tezy, według któ­rych eko­no­mia świata antycz­nego była istot­nie „pry­mi­tywna”, zauwa­ża­jąc, że wiele współ­cze­snych kon­cep­cji i narzę­dzi eko­no­micz­nych oraz finan­so­wych było nie­obec­nych w cywi­li­za­cjach grec­kiej i rzym­skiej. Pod­kre­śla na przy­kład, że w tam­tych cza­sach nie ist­niał zawód agenta nie­ru­cho­mo­ści i że ter­minu bro­ker nie jeste­śmy w sta­nie prze­ło­żyć ani na grekę, ani na łacinę1.

Przyj­mu­jąc ana­lo­giczne kry­te­ria, kul­tura eski­mo­ska, która nie roz­wi­nęła rol­nic­twa, powinna być uzna­wana za „pry­mi­tywną” nie­za­leż­nie od osią­gnię­tego poziomu zaawan­so­wa­nia tech­nik łowiec­twa i rybo­łów­stwa, pozwa­la­ją­cych Eski­mo­som na zdo­by­wa­nie poży­wie­nia w śro­do­wi­skach, gdzie z przy­czyn oczy­wi­stych rol­nic­two jest nie­moż­liwe. W ten sam spo­sób fakt, że wiele ludów nie wykształ­ciło insty­tu­cji par­la­men­tar­nych, takich jak nasze może być uzna­wany za dowód ich „opóź­nie­nia” pod­czas dłu­giej drogi, którą prę­dzej czy póź­niej będą musiały prze­być. Rów­nież naukowcy poszu­ku­jący poza­ziem­skiego życia inte­li­gent­nego pośred­nio opie­rają się na tych samych prze­ko­na­niach, prze­kła­da­jąc je na cały wszech­świat. Bada­nia prze­pro­wa­dzane są za pomocą radio­te­le­sko­pów – przyj­muje się za pew­nik, że ewen­tu­alni „inte­li­gentni” obcy z pew­no­ścią roz­wi­nęli, tak jak my, tech­no­lo­gię będącą w sta­nie emi­to­wać sygnały radiowe. Jeśli byśmy się temu sprze­ci­wili, argu­men­tu­jąc, że przy takich zało­że­niach Archi­me­des nie powi­nien być zali­czany do inte­li­gent­nych form życia, z pew­no­ścią dosta­li­by­śmy odpo­wiedź, że jedy­nie inter­wał kilku tysiąc­leci dzieli sta­dium roz­woju cywi­li­za­cji hel­le­ni­stycz­nej od tego, które nie­uchron­nie pro­wa­dzi do wyna­le­zie­nia radia. Idea, że w innych świa­tach mogło dojść do ewo­lu­cji w kie­run­kach dla nas cał­ko­wi­cie nie­wy­obra­żal­nych, wydaje się moż­li­wo­ścią rzadko braną pod uwagę.

1.2. Krótka histo­ria pew­nej debaty

Teza o tym, że na histo­rię ludz­ko­ści składa się następ­stwo róż­nych eta­pów powta­rza­ją­cych się wie­lo­krot­nie, nie­za­leż­nie, w tym samym porządku, powstała ze stwier­dze­nia, że odmienne cywi­li­za­cje prze­szły te same etapy – nie­które nie­zwy­kle ważne, jak na przy­kład wpro­wa­dze­nie hodowli, rol­nic­twa, meta­lur­gii i tkac­twa, wyna­le­zie­nie pisma oraz powsta­nie insty­tu­cji miast i państw, inne nato­miast o bar­dziej oso­bli­wym cha­rak­te­rze – jak wyna­le­zie­nie spe­cjal­nych rodza­jów broni czy gier. Ist­nieje tylko jeden inny spo­sób na wyja­śnie­nie tych zbie­gów oko­licz­no­ści – należy je przy­pi­sać kon­tak­tom mię­dzy cywi­li­za­cjami.

Według kla­sycz­nych teo­rii dyfu­zjo­ni­stycz­nych wyna­lazki rodziły się w kon­kret­nej kul­tu­rze i stop­niowo były przyj­mo­wane rów­nież przez naj­od­le­glej­sze ludy. Takie teo­rie były szcze­gól­nie popu­larne na prze­ło­mie XIX i XX wieku. Ówcze­śni uczeni, pozo­sta­jący pod wpły­wem ide­olo­gii euro­cen­try­zmu i kolo­nia­li­zmu, bar­dzo czę­sto wyobra­żali sobie, że kul­tu­rowe wyna­lazki były przy­wi­le­jem szcze­gól­nie kre­atyw­nych grup etnicz­nych; uwa­żali, że ludy według nich mniej uzdol­nione inte­lek­tu­al­nie mogą docho­dzić do waż­nych wyna­laz­ków jedy­nie przez powie­la­nie bądź narzu­ce­nie. Tego typu teo­rie, cha­rak­te­ry­zu­jące to, co możemy nazwać „dyfu­zjo­ni­zmem kolo­nia­li­stycz­nym”, osią­gnęły swój punkt kul­mi­na­cyjny w tak zwa­nym hiper­dy­fu­zjo­ni­zmie, który uzna­wał, że kon­kretna grupa etniczna była źró­dłem całej ludz­kiej cywi­li­za­cji. Na przy­kład Gra­fton Elliot Smith (1871–1937) utrzy­my­wał, że wszyst­kie zna­czące odkry­cia, które dopro­wa­dziły do cywi­li­za­cji wyż­szej, naro­dziły się w Egip­cie, i stam­tąd roz­po­wszech­niły się na resztę ludz­ko­ści2. Bar­dzo podobną tezę gło­siła teo­ria lorda Raglana, który jed­nak utrzy­my­wał, że klu­czową rolę ode­grała Mezo­po­ta­mia3.

W XX wieku roz­wi­nęły się rów­nież łagod­niej­sze formy dyfu­zjo­ni­zmu. W 1940 roku Alfred Kro­eber wyja­śnił w nie­zwy­kle waż­nym arty­kule4, w jaki spo­sób bierne prze­ję­cie ele­men­tów innych cywi­li­za­cji nie jest jedyną alter­na­tywą dla odizo­lo­wa­nia. Bar­dzo czę­sto kon­takt z róż­nymi kul­tu­rami jest fun­da­men­talny dla powsta­nia w dużym stop­niu ory­gi­nal­nych kre­acji. Kro­eber przed­sta­wia wiele przy­kła­dów, wśród któ­rych poja­wia się euro­pej­ska por­ce­lana, która, jak wiemy, zro­dziła się z chęci powie­le­nia pro­cesu pro­duk­cji por­ce­lany chiń­skiej, zna­nej i podzi­wia­nej od wie­ków. Jed­nak Euro­pej­czycy odtwo­rzyli ją, wyko­rzy­stu­jąc na tyle odmienne pro­cesy pro­duk­cyjne, że przy­szły arche­olog, nie­zna­jący sto­sun­ków mię­dzy Chi­nami i Europą, opie­ra­jąc się jedy­nie na bada­niu arte­fak­tów, naj­praw­do­po­dob­niej okre­śliłby ją jako pro­dukt rów­no­le­gły i nie­za­leżny od por­ce­lany wytwa­rza­nej w Chi­nach.

Począw­szy od lat 60. ubie­głego stu­le­cia, dyfu­zjo­ni­styczne teo­rie były ostro kry­ty­ko­wane i odrzu­cane.

W pań­stwach anglo­sa­skich porzu­ce­nie dyfu­zjo­ni­zmu było spo­wo­do­wane domi­na­cją pro­ces­sual arche­ology – arche­olo­gii pro­ce­su­al­nej (powsta­łej pod nazwą new arche­ology) i neo­ewo­lu­cjo­ni­zmu, które w latach 60. i 70. wybiły się w sek­to­rach pro­to­hi­sto­rii oraz arche­olo­gii. Były to teo­rie, które dążyły do prze­kształ­ce­nia tych dys­cy­plin, uczy­nie­nia ich w pełni „nauko­wymi” według ówcze­snych kano­nów – porzu­ca­jąc tra­dy­cyjne metody histo­rio­gra­ficzne i przyj­mu­jąc narzę­dzia badaw­cze z nauk przy­rod­ni­czych i ści­słych. Zachę­ceni suk­ce­sami otrzy­ma­nymi meto­dami fizycz­nymi, che­micz­nymi i bio­lo­gicz­nymi, jak na przy­kład dato­wa­nie arte­fak­tów, oraz per­spek­ty­wami w prze­twa­rza­niu danych ofe­ro­wa­nymi przez infor­ma­tykę, przed­sta­wi­ciele nowej ten­den­cji pra­gnęli wyzna­czyć prawa naukowe wła­ściwe „pro­ce­som” ewo­lu­cji histo­rycz­nej, ana­lo­gicz­nie do tego, co robili naukowcy w innych dzie­dzi­nach5. W tym celu pro­po­no­wano przyj­mo­wa­nie kate­go­rii wła­ści­wych antro­po­lo­gii, teo­rii sys­te­mów i rodzą­cej się wtedy teo­rii zło­żo­no­ści. Na przy­kład powsta­nie pań­stwa było roz­pa­try­wane jako wynik pro­cesu wzro­stu zło­żo­no­ści struk­tur spo­łecz­nych, który zaczy­na­jąc od grup, prze­cho­dził poprzez sta­dia ple­mienne i chie­fdom – wodzo­stwo (cha­rak­te­ry­zu­jące się obec­no­ścią „przy­wódcy” oraz klas spo­łecz­nych i bra­kiem sta­łych i sper­so­na­li­zo­wa­nych struk­tur admi­ni­stra­cyj­nych)6. W ten spo­sób bada­nie ludz­kich spo­łecz­no­ści mogło wejść, jako oso­bliwy przy­pa­dek, do ogól­nej teo­rii zakła­da­ją­cej ewo­lu­cje cha­rak­te­ry­zu­jące się wzro­stem zło­żo­no­ści dla sze­ro­kiego zakresu nie­odi­zo­lo­wa­nych sys­te­mów, w tym mię­dzy innymi fizy­ko­che­micz­nych, ekosys­te­mów i galak­tyk7.

Tak jak w eks­pe­ry­men­tach z fizyki należy spraw­dzać brak zakłó­ceń wyni­ka­ją­cych z przy­czyn zewnętrz­nych bada­nego zja­wi­ska, w ten sam spo­sób myślano, że ewo­lu­cja spo­łe­czeń­stwa ludz­kiego może być lepiej badana, jeśli nie będzie docho­dzić do inte­rak­cji ze świa­tem zewnętrz­nym. Łatwo zatem pojąć, dla­czego ludy wysp Pacy­fiku były uprzy­wi­le­jo­wa­nym przed­mio­tem badań, pod­czas gdy ewen­tu­alne prze­ni­ka­nie się ele­men­tów kul­tu­ro­wych mię­dzy róż­nymi cywi­li­za­cjami nie wcho­dziło w krąg zain­te­re­so­wań tych uczo­nych. Ogól­nie rzecz bio­rąc, zda­rze­nia histo­ryczne i dane arche­olo­giczne były uzna­wane za mało zna­czące w sto­sunku do abs­trak­cyj­nych modeli suge­ro­wa­nych przez teo­rię sys­te­mów oraz ana­lizę antro­po­lo­giczną współ­cze­snych ludów. Ponie­waż teo­ria opie­rała się na zało­że­niu – przy­ję­tym bez­po­śred­nio jako obo­wiąz­kowy skład­nik nowej „metody nauko­wej” – że ewo­lu­cja wszyst­kich spo­łe­czeństw ludz­kich kie­ro­wała się tymi samymi pra­wami, uwa­żano, że można było badać „na żywo” począt­kowe etapy ewo­lu­cji spo­łecz­nej u ludów obec­nie uzna­wa­nych za „pry­mi­tywne”.

Zakła­dano, że ele­menty wspólne przy­jęte od innych cywi­li­za­cji są „natu­ralne”, czyli obo­wiąz­kowo uwa­run­ko­wane przez naszą naturę. W rze­czy­wi­sto­ści natu­ralne zdaje się po pro­stu wszystko to, do czego jeste­śmy przy­zwy­cza­jeni, tak jak insty­tu­cja nie­wol­nic­twa była natu­ralna dla Ary­sto­te­lesa, a uży­wa­nie łuków i strzał dla tych, któ­rzy nie mieli poję­cia o moż­li­wo­ści zro­bie­nia dmu­chawki (i vice versa). Anty­dy­fu­zjo­ni­styczne teo­rie, jak te typowe dla pro­ces­sual arche­ology opie­ra­ją­cej się na neo­ewo­lu­cjo­ni­zmie, wyma­gają, cho­ciaż w więk­szo­ści przy­pad­ków pod­świa­do­mie, przy­ję­cia pew­nej formy „deter­mi­ni­zmu bio­lo­gicz­nego”, według któ­rego nasz mate­riał gene­tyczny kie­ruje roz­wo­jem histo­rycz­nym, pro­wa­dząc nie­uchron­nie ludzi do wyna­le­zie­nia, w tej samej kolej­no­ści, łuków i strzał, ołta­rzy i ofiar z ludzi, płu­gów, gier plan­szo­wych, ksią­żek i radio­od­bior­ni­ków (oraz zawodu bro­kera).

Druga przy­czyna wypar­cia dyfu­zjo­ni­zmu była ide­olo­giczna. W momen­cie deko­lo­ni­za­cji teo­rie dyfu­zjo­ni­styczne zostały odrzu­cone rów­nież dla­tego, że były uwa­run­ko­wane uprze­dze­niami euro­cen­trycz­nymi i kolo­nial­nymi, które pro­wa­dziły do zane­go­wa­nia ory­gi­nal­no­ści i pomy­sło­wo­ści więk­szo­ści ludz­kich cywi­li­za­cji.

Jed­nak rów­nież neo­ewo­lu­cjo­nizm był sil­nie nace­cho­wany ele­men­tami ide­olo­gicz­nymi. Ocena poli­tycz­nej auto­no­mii zdo­by­tej przez pań­stwa z kolo­nialną prze­szło­ścią pro­wa­dziła do iden­ty­fi­ko­wa­nia auto­no­mii jako pod­sta­wo­wej war­to­ści, także w przy­padku cywi­li­za­cji o dłu­giej histo­rii, co sprzy­jało tezie o nie­za­leż­nej ewo­lu­cji róż­nych cywi­li­za­cji, które odkryły te same ele­menty kul­tu­rowe pomimo braku zna­czą­cej wymiany. W dzie­dzi­nie pale­oan­tro­po­lo­gii ana­lo­giczne argu­men­ta­cje dopro­wa­dziły rów­nież do dziw­nej „hipo­tezy mul­ti­re­gio­nal­nej”, według któ­rej para­lelne ewo­lu­cje wytwo­rzyły wiele współ­cze­snych grup etnicz­nych, które, wywo­dząc się z róż­nych pod­ga­tun­ków (zazwy­czaj gatunku okre­śla­nego mia­nem Homo erec­tus), prze­szły tę samą ścieżkę ewo­lu­cyjną w stronę współ­cze­snego Homo sapiens. Cho­dzi tu o hipo­tezę wie­lo­krot­nie odrzu­caną i ponow­nie przyj­mo­waną, która, pomimo całej serii warian­tów i uzu­peł­nień, pró­bu­ją­cych uczy­nić ją bio­lo­gicz­nie wia­ry­godną (jak zało­że­nie doty­czące sys­te­ma­tycz­nych hybry­dy­za­cji mię­dzy pod­ga­tun­kami żyją­cymi na róż­nych kon­ty­nen­tach, wyja­śnia­jące ich ujed­no­li­ce­nie), dość jasno uka­zuje swoje moty­wa­cje ide­olo­giczne – uzy­skać sta­tus cał­ko­wi­tej rów­no­ści róż­nych grup etnicz­nych. Para­dok­sal­nie ten szla­chetny zamiar spo­wo­do­wał powsta­nie teo­rii, która, zazna­cza­jąc bio­lo­giczne róż­nice mię­dzy ludami i prze­ce­nia­jąc histo­rię tych róż­nic, mogła dostar­czyć pseu­do­nau­ko­wych pod­staw rasi­zmowi.

Obec­nie doku­men­ta­cja pale­oan­tro­po­lo­giczna nie pozwala żad­nemu bio­lo­gowi wąt­pić w afry­kań­skie pocho­dze­nie zarówno rodzaju Homo, jak i naszego gatunku Homo sapiens – gatunku, który jak wszyst­kie inne, zro­dził się tylko raz, w kon­kret­nym miej­scu, i rów­nie dobrze mógłby ni­gdy nie powstać.

W latach 80. rów­nież anglo­ję­zyczni uczeni porzu­cili pro­ces­sual arche­ology, która nie dała żad­nych zna­czą­cych efek­tów, i zastą­pili ją post­pro­ces­sual arche­ology, przyj­mu­jąc pod­sta­wowe kate­go­rie post­mo­der­ni­zmu filo­zo­ficz­nego i pro­pa­gu­jąc rady­kalny rela­ty­wizm. Nowy kie­ru­nek, który także sprzy­jał abs­trak­cyj­nym teo­riom oraz uzna­wał wkład innych dys­cy­plin w ana­lizę rze­czy­wi­stych danych arche­olo­gicz­nych8, nie cie­szył się jed­nak zbyt dużym uzna­niem.

Pod koniec mile­nium kry­zys ambit­nych ogól­nych sche­ma­tów, w któ­rych sta­rano się zamknąć całą histo­rię ludz­ko­ści, wywo­łał dość zdrową podejrz­li­wość w sto­sunku do abs­trak­cyj­nych teo­rii w dzie­dzi­nach arche­olo­gii i histo­rii9, sku­tecz­nie zwra­ca­jąc uwagę uczo­nych na kon­kretne zja­wi­ska histo­ryczne, które w poprzed­nich deka­dach były spy­chane na drugi plan, jak na przy­kład sto­sunki mię­dzy cywi­li­za­cjami i upadki cywi­li­za­cji10.

W ramach tych nowych zain­te­re­so­wań wymianą kul­tu­rową uznano, że wiele wyna­laz­ków, mate­rial­nych i inte­lek­tu­al­nych, mogło zro­dzić się nawet ze świa­do­mej chęci stwo­rze­nia alter­na­tywy dla ele­men­tów zna­nych z kul­tury innych ludów, czyli ist­nieje rów­nież „dyfu­zja przez prze­ci­wień­stwo”11.

Oczy­wi­ście w przy­pad­kach, gdy sto­sunki z innymi cywi­li­za­cjami, mimo że klu­czowe, nie skut­kują bier­nymi nabyt­kami, ale pobu­dzają cał­ko­wi­cie bądź czę­ściowo two­rze­nie nowych, ciężko jest udo­wod­nić kon­takt kul­tu­rowy, jeśli nie jest on bez­po­śred­nio udo­ku­men­to­wany. Ist­nieje jed­nak odwrotny przy­pa­dek kon­kret­nych pro­duk­tów kul­tu­rowych, w któ­rych bar­dzo łatwo jest wyka­zać ich „zapo­ży­czony” cha­rak­ter.

W trak­cie ewo­lu­cji bio­lo­gicz­nej bar­dzo czę­sto zda­rza się, że w jed­nym z gatun­ków wciąż ist­nieją organy i struk­tury, które cał­ko­wi­cie utra­ciły swoją począt­kową funk­cję, jaką peł­niły u swo­jego przodka. Takie ele­menty, zwane szcząt­ko­wymi, bar­dzo czę­sto są nie­zwy­kle przy­datne do odtwo­rze­nia drzewa filo­ge­ne­tycz­nego. Ana­lo­gicz­nie, jeśli w jakiejś kul­tu­rze ist­nieje ele­ment mogący odgry­wać ważną rolę, ale mimo to jest w ogóle nie­uży­wany, to z pew­no­ścią cho­dzi o relikt pocho­dzący z innej kul­tury.

Na przy­kład poję­cie kuli­sto­ści Ziemi nie odgry­wało żad­nej roli w śre­dnio­wiecz­nej Euro­pie, która nie znała kar­to­gra­fii nauko­wej, współ­rzęd­nych geo­gra­ficz­nych i moż­li­wo­ści teo­re­tycz­nego wyzna­cza­nia szla­ków mor­skich. Możemy zatem wysnuć wnio­sek, że taka wie­dza, którą nazwa­li­by­śmy „kopalną”12, została odzie­dzi­czona po wcze­śniej­szej cywi­li­za­cji, nawet jeśli nie mamy potwier­dza­ją­cej to szer­szej doku­men­ta­cji.

Ten sam przy­kład kuli­sto­ści Ziemi, do któ­rego jesz­cze powró­cimy, poka­zuje rów­nież, jak trudno stwo­rzyć dwu­krot­nie, i to nie­za­leż­nie od sie­bie, te same zało­że­nia inte­lek­tu­alne – rze­czy­wi­ście cho­dzi o ideę, która zro­dziła się tylko raz, w kul­tu­rze grec­kiej V wieku p.n.e., do któ­rej żadna inna cywi­li­za­cja nie doszła samo­dziel­nie. Mówiąc bar­dziej ogól­nie, jeśli poprzez ter­min „nauka” nie rozu­mie się jakiej­kol­wiek wie­dzy o rze­czy­wi­sto­ści przy­rod­ni­czej, ale w miarę jed­no­lity sys­tem wie­dzy, opie­ra­jący się na fila­rach metod obser­wa­cyj­nej i eks­pe­ry­men­tal­nej, można stwier­dzić, że nauka, tak jak czło­wiek, zro­dziła się tylko raz i rów­nie dobrze mogła się ni­gdy nie naro­dzić13.

Ten, kto wbrew myśli dyfu­zjo­ni­zmu uważa, że wszyst­kie ludz­kie cywi­li­za­cje muszą nie­uchron­nie prze­być tę samą, z góry usta­loną ścieżkę, w rze­czy­wi­sto­ści pozo­sta­wia nie­wiele miej­sca na ludzką kre­atyw­ność, któ­rej się ono należy. Jed­nak nie­ko­rzystna ocena teo­rii nie ozna­cza, że jest ona nie­praw­dziwa. Jedy­nie rze­telne bada­nie histo­rii może poka­zać nam, czy poja­wie­nie się podob­nych ele­men­tów w róż­nych cywi­li­za­cjach zależy od ich uwa­run­ko­wa­nia uni­wer­sal­nymi pra­wami, czy od wymiany kul­tu­ro­wej. W każ­dym razie gra toczy się o wysoką stawkę – cho­dzi o zro­zu­mie­nie istot­nych cech czło­wieka i jego histo­rii.

2. Wspólna histo­ria Sta­rego Świata

2 Wspólna histo­ria Sta­rego Świata

2.1. Pierw­sze cywi­li­za­cje miej­skie

Za gra­nicę mię­dzy pre­hi­sto­rią a histo­rią zwy­kło się przyj­mo­wać tak zwaną rewo­lu­cję urba­ni­styczną, która dopro­wa­dziła do naro­dzin mia­sta14, pań­stwa i pisma. Nawet jeśli nie przyj­muje się zało­że­nia, że ewo­lu­cja ta była koniecz­nym kro­kiem w stronę „cywi­li­za­cji” w peł­nym zna­cze­niu tego słowa, to z pew­no­ścią był to klu­czowy pro­ces do stwo­rze­nia tej wyjąt­ko­wej cywi­li­za­cji, która dzi­siaj roz­cią­gnęła się w skali pla­ne­tar­nej.

Zatem dla naszych celów nie­zwy­kle istotne jest zro­zu­mie­nie, czy „rewo­lu­cje urba­ni­styczne”, które doko­nały się u róż­nych ludów, były pro­ce­sami nie­za­leż­nymi i rów­no­le­głymi, czy może jed­nak zna­czącą rolę ode­grały wza­jemne wpływy.

W tej czę­ści sku­pimy się na trzech sta­ro­żyt­nych cywi­li­za­cjach urba­ni­stycz­nych, któ­rych punk­tem wspól­nym była zna­cząca rola wiel­kich rzek – powstały one wzdłuż Nilu, w Dol­nej Mezo­po­ta­mii w dorze­czu Eufratu i Tygrysu oraz wzdłuż Indusu.

Rysu­nek 4. Trzy pierw­sze wiel­kie cywi­li­za­cje rzeczne przed­sta­wione w spo­sób tra­dy­cyjny

Ist­nieje wiele powo­dów, dla któ­rych cywi­li­za­cje te przez długi okres były uzna­wane za nie­za­leżne od sie­bie: obec­ność zna­cząco odmien­nych cech kul­tu­ro­wych, wza­jemna odle­głość, która z ówcze­snego punktu widze­nia była ogromna, oraz fakt, że egip­skie tek­sty źró­dłowe z okresu Sta­rego Pań­stwa ni­gdzie nie wspo­mi­nają o mia­stach mezo­po­tam­skich, w zna­nych nam tek­stach sume­ryj­skich nie mówi się też o Egip­cie. Ponadto należy pod­kre­ślić, że egip­to­lo­dzy i asy­ro­lo­dzy two­rzą oddzielne grupy aka­de­mic­kie i docho­dzi mię­dzy nimi do nie­wielu inte­rak­cji, a jesz­cze mniej z uczo­nymi zaj­mu­ją­cymi się sta­ro­żytną cywi­li­za­cją Indusu, dla­tego też bada­nia porów­naw­cze są nie­zwy­kłą rzad­ko­ścią15 – sytu­acja ta z pew­no­ścią nie sprzy­jała uzna­niu ewen­tu­al­nych wza­jem­nych wpły­wów.

Nie dziwi zatem, że jesz­cze w 1996 roku Samuel Hun­ting­ton mógł napi­sać:

Przez ponad trzy tysiące lat od poja­wie­nia się pierw­szych cywi­li­za­cji kon­takty mię­dzy nimi, z nie­licz­nymi wyjąt­kami, nie ist­niały bądź były ogra­ni­czone, lub nie­cią­głe a inten­sywne. Cha­rak­ter tych kon­tak­tów jest nie­zwy­kle dosad­nie wyra­żony w sło­wie, które histo­rycy uży­wają, by je opi­sy­wać: „spo­tka­nia”. Cywi­li­za­cje były odosob­nione w cza­sie i prze­strzeni16.

Trzy pro­cesy urba­ni­za­cyjne nie odbyły się rów­no­cze­śnie. W Mezo­po­ta­mii pierw­sze mia­sto, Uruk, powstało mniej wię­cej w roku 3500 p.n.e., a pierw­sze ośrodki miej­skie poja­wiły się kilka wie­ków póź­niej, nato­miast w doli­nie Indusu pra­wie tysiąc lat póź­niej, bo około roku 2600 p.n.e. W Mezo­po­ta­mii już kilka wie­ków wcze­śniej roz­po­częła się ewo­lu­cja w stronę zło­żo­nych form eko­no­mii, które pro­wa­dziły do powsta­nia miast, co poka­zuje sto­so­wa­nie róż­nych sys­te­mów przed­pi­śmien­ni­czych, czyli prze­ka­zy­wa­nia infor­ma­cji za pomocą sym­boli: od rachun­ków żeto­nami (tokens)17 po pie­czę­cie. Dostrze­żemy jed­nak, że urba­ni­za­cja roz­sze­rzyła się na inne obszary dzięki pro­ce­sowi bar­dzo odmien­nemu zarówno od nie­za­leż­nego powsta­nia, jak i od bier­nego zapo­ży­cze­nia.

Teza, że trzy wiel­kie cywi­li­za­cje rzeczne roz­wi­nęły się w warun­kach odosob­nie­nia, jest nie­ak­cep­to­walna, gdyż archi­tek­tura, posągi i dzia­łal­ność rze­mieśl­ni­cza – cha­rak­te­ry­styczne dla nich – wyma­gały mate­ria­łów (metali, kamieni i drewna) nie­do­stęp­nych w żad­nej z trzech rów­nin alu­wial­nych18.

Można rów­nież zauwa­żyć, że wybie­ra­jąc cał­ko­wi­cie przy­pad­kowo trzy miej­sca na powierzchni Ziemi, jest bar­dzo praw­do­po­dobne, że otrzy­ma­li­by­śmy znacz­nie więk­sze dystanse niż te dzie­lące Egipt, Mezo­po­ta­mię i dolinę Indusu. Obraz wza­jem­nych odle­gło­ści przed­sta­wia się jed­nak zupeł­nie ina­czej, aż do cał­ko­wi­tej ich reduk­cji, jeśli pomię­dzy umie­ścimy sta­ro­żytne ośrodki urba­ni­styczne, z któ­rych więk­szość została odkryta dość nie­dawno. W poło­wie III tysiąc­le­cia, kiedy urba­ni­za­cja objęła już wszyst­kie trzy oma­wiane obszary, pomię­dzy Egip­tem a Mezo­po­ta­mią możemy zna­leźć wiele ośrod­ków pale­styń­skich, Byblos na wybrzeżu śród­ziem­no­mor­skim, Eblos w pół­noc­nej Syrii oraz Mari w gór­nym biegu Eufratu. We wschod­niej Ana­to­lii znaj­do­wało się Melid19. Mię­dzy Dolną Mezo­po­ta­mią a doliną Indusu, na tere­nie dzi­siej­szego Iranu, powstały, oprócz Suzy, o któ­rej wspo­mnie­nia są wciąż żywe, wiel­kie mia­sta Szah­dad i Shahr-e Sukhte, odkryte dopiero nie­dawno20, oraz mniej­sze ośrodki, na przy­kład Tepe Yahya oraz Tel-i Malyan. We współ­cze­snym Turk­me­ni­sta­nie i w Afga­ni­sta­nie ist­niały odpo­wied­nio Altin Tepe oraz mia­sta Mun­di­gak oraz Shor­tu­gai, kul­tu­rowo zwią­zane z ośrod­kami doliny Indusu. Te ostat­nie, wśród któ­rych prym wiodą Mohen­dżo-Daro oraz Harappa, powstają zatem na wschod­nich krań­cach dość obszer­nej sieci miej­skiej, która, jak poka­zuje ilu­stra­cja 5, roz­ciąga się nie­prze­rwa­nie aż do Egiptu i Ana­to­lii.

Rysu­nek 5. Nie­które z głów­nych ośrod­ków urba­ni­stycz­nych w poło­wie III tysiąc­le­cia p.n.e.

Pod­wa­liny urba­ni­za­cji zostały poło­żone w V tysiąc­le­ciu p.n.e., kiedy doszło do „rewo­lu­cji”, która jest porów­ny­walna do tej neo­li­tycz­nej, mają­cej miej­sce wcze­śniej, oraz do urba­ni­stycz­nej, do któ­rej dopiero miało dojść, a która nie była tak czę­stym przed­mio­tem badań jak dwie pozo­stałe21.

Pierw­szy istotny aspekt trans­for­ma­cji z V tysiąc­le­cia doty­czy tech­nik pro­duk­cyj­nych. Natu­ralne „pro­dukty pod­sta­wowe” jak: mięso, mleko oraz gatunki roślin dostępne w przy­ro­dzie, uzu­peł­nione zostają „pro­duk­tami ubocz­nymi”, otrzy­my­wa­nymi poprzez zło­żone pro­cesy prze­twa­rza­nia22: rośliny, które powstały przez hybry­dy­za­cję już upra­wia­nych gatun­ków, żyw­ność i napoje stwo­rzone przy uży­ciu droż­dży i fer­men­ta­cji alko­ho­lo­wej, nabiał. Istotne było rów­nież zapo­cząt­ko­wa­nie meta­lur­gii – już nie ogra­ni­czano się do cię­cia i wybi­ja­nia metali zna­le­zio­nych w sta­nie natu­ral­nym, a zaczęto sto­so­wać pro­cesy prze­ta­pia­nia, zarówno do otrzy­my­wa­nia metali z mine­ra­łów, jak i wyro­bów z nich.

Wszyst­kie te inno­wa­cje nie­zwy­kle posze­rzają gamę wytwa­rza­nych dóbr, pro­wa­dząc jed­no­cze­śnie do spe­cja­li­za­cji prac w wio­skach i roz­woju han­dlu dale­ko­sięż­nego. Tery­to­rium objęte tymi prze­kształ­ce­niami, będące rów­nież kolebką rewo­lu­cji urba­ni­stycz­nej, prze­cina sieć szla­ków han­dlo­wych, które łączą i czy­nią współ­za­leż­nymi różne obszary, zapew­nia­jąc stałe kon­takty. Poszcze­gólne regiony zacho­wują odręb­ność toż­sa­mo­ści kul­tu­ro­wej, ale roz­po­wszech­nia się rów­nież wiele ele­men­tów wspól­nych. Używa się tych samych środ­ków trans­portu (statki żaglowe ist­nie­jące w Mezo­po­ta­mii już od VI tysiąc­le­cia, a póź­niej, począw­szy od IV tysiąc­le­cia, kara­wany osłów jucz­nych i wozy cią­gnięte przez woły), kom­pa­ty­bil­nych sys­te­mów wag i miar oraz tech­nik, takich jak sto­so­wa­nie pie­częci, nie­zwy­kle uży­tecz­nych do zapew­nie­nia wła­sno­ści i jako­ści pro­duk­tów. To wów­czas roz­po­czyna się stan­da­ry­za­cja pro­duk­cji i kon­trola jako­ści.

Wła­śnie sieć rela­cji han­dlo­wych stwo­rzona w V tysiąc­le­ciu umoż­li­wia rewo­lu­cję urba­ni­styczną, któ­rej istotną cechą jest począ­tek wyspe­cja­li­zo­wa­nych obsza­rów pro­duk­cyj­nych, gdzie inne dobra są impor­to­wane. W szcze­gól­no­ści na rów­ni­nach alu­wial­nych, pozwa­la­ją­cych na wytwo­rze­nie wyjąt­ko­wych nad­wy­żek rol­nych, powstają mia­sta żyjące dzięki wymia­nie z obsza­rami spe­cja­li­zu­ją­cymi się w innych pro­duk­cjach, któ­rych rola jest rów­nie zna­cząca.

Na ilu­stra­cji 6 przed­sta­wiono szlaki han­dlowe jed­nego z surow­ców trans­por­to­wa­nych na dale­kich tra­sach: lazu­rytu (lapis-lazuli), któ­rego naj­bliż­sze złoża znaj­do­wały się na tere­nie obec­nego pół­noc­nego Afga­ni­stanu. Mapa doty­czy połowy III stu­le­cia p.n.e., ale dłu­go­dy­stan­sowy han­del tym kamie­niem jest dużo star­szy – wiemy na przy­kład, że w Dol­nej Mezo­po­ta­mii lazu­ryt był impor­to­wany od co naj­mniej VI tysiąc­le­cia p.n.e.23.

Oczy­wi­ste jest zatem, że nie było trzech róż­nych i nie­za­leż­nych rewo­lu­cji urba­ni­stycz­nych, ale tylko jedna, która objęła sze­roki obszar, nie tylko Egiptu, Mezo­po­ta­mii i doliny Indusu, lecz także inne tereny, od Ana­to­lii po Syrię i Iran. Wza­jemna zna­jo­mość róż­nych państw była zna­cząca: na przy­kład tek­sty sume­ryj­skie z III tysiąc­le­cia p.n.e. wie­lo­krot­nie wspo­mi­nają znaną pod nazwą Meluhha dolinę Indusu jako pań­stwo, z któ­rym utrzy­my­wane są sto­sunki han­dlowe, dyplo­ma­tyczne i pro­wa­dzone są dzia­ła­nia wojenne. Do inte­rak­cji mię­dzy Mezo­po­ta­mią a doliną Indusu docho­dziło nie tylko poprzez Iran, utrzy­my­wały rów­nież bez­po­śred­nie kon­takty drogą mor­ską, przez Zatokę Per­ską i Morze Arab­skie. Około 1700 roku p.n.e. tek­sty mezo­po­tam­skie prze­stają jed­nak mówić o tym odle­głym pań­stwie, o któ­rym wraz z bie­giem czasu nik­nie wszelka pamięć. Z cza­sem jako Meluhha zaczęły być znane inne miej­sca, o któ­rych nie zapo­mniano24. Podobne zja­wi­ska znaj­dziemy rów­nież w innych kon­tek­stach.

Rysu­nek 6. Szlaki han­dlowe lazu­rytu (z: D. Wengrow, What Makes Civi­li­za­tion?, Oxford 2010, s. 35)

Porów­na­nie trzech naj­więk­szych cywi­li­za­cji nad­rzecz­nych wyraź­nie poka­zuje, w jaki spo­sób kul­tura może zale­żeć od nie­odzow­nych wpły­wów zewnętrz­nych, roz­wi­ja­jąc jed­no­cze­śnie wła­sne, w pełni ory­gi­nalne cechy. Nawet jedyna w swoim rodzaju cywi­li­za­cja egip­ska powstaje, zapo­ży­cza­jąc z zewnątrz istotne ele­menty, począw­szy od rewo­lu­cji neo­li­tycz­nej. Argu­menty, na któ­rych opie­rała się teza, że Egip­cja­nie w nie­za­leżny spo­sób doszli do hodowli, nie prze­szły próby ana­lizy25: stada owiec i kóz, od wielu tysiąc­leci hodo­wane na innych obsza­rach Żyznego Pół­księ­życa, po raz pierw­szy poja­wiają się w doli­nie Nilu w V tysiąc­leciu p.n.e. i lokal­nie nie posia­dają dzi­kich przod­ków; dopiero póź­niej zostaną udo­mo­wione inne gatunki.

Można udo­wod­nić mezo­po­tam­skie pocho­dze­nie wielu inno­wa­cji tech­no­lo­gicz­nych przy­ję­tych w Egip­cie – na przy­kład pług cią­gnięty przez zwie­rzęta, napoje alko­ho­lowe, okrą­głe pie­czę­cie i żetony do rachun­ko­wo­ści. Egipt utrzy­muje kon­takty z Mezo­po­ta­mią poprzez Syrię i Pale­stynę, która od 3500 lat p.n.e. jest osią­galna drogą prze­cho­dzącą przez Synaj i prze­mie­rzaną przez kara­wany osłów – nie dziwi, że odna­le­ziono tam liczne mezo­po­tam­skie przed­mioty, rów­nież z epoki pre­dy­na­stycz­nej. Także meta­lur­gia, która, jak wspo­mnie­li­śmy, roz­po­częła się w V tysiąc­le­ciu, poja­wia się w Egip­cie dopiero w póź­nym IV tysiąc­le­ciu i naj­praw­do­po­dob­niej została zapo­ży­czona z zewnątrz.

Naj­star­sza osada egip­ska (Nechen, przez Gre­ków nazy­wana Hie­ra­kon­po­lis) została udo­ku­men­to­wana dopiero około roku 3700 p.n.e., czyli cztery tysiąc­le­cia po tym, jak hodowla bydła, stałe osad­nic­two i rol­nic­two roz­wi­nęły się w Mezo­po­ta­mii i innych regio­nach Bli­skiego Wschodu26. W Egip­cie mia­sta nie mają takiego zna­cze­nia jak w Mezo­po­ta­mii i innych regio­nach. Pierw­szymi sta­łymi kon­struk­cjami nie są mia­sta, ale nekro­po­lie, któ­rych zna­cze­nie długo będzie cha­rak­te­ry­zo­wało cywi­li­za­cję egip­ską. Zasoby gdzie indziej wyko­rzy­sty­wane w archi­tek­tu­rze tutaj są anga­żo­wane w nekro­po­lie i obiekty ruchome.

Wła­śnie to opóź­nie­nie w urba­ni­za­cji umoż­li­wiło już w IV tysiąc­le­ciu powsta­nie w Egip­cie pierw­szego wiel­kiego, jed­no­li­tego pań­stwa, które nie musi domi­no­wać nad potęż­nymi mia­stami-pań­stwami – mamy zatem przy­kład, jak opóź­nie­nie w powsta­niu jed­nej insty­tu­cji może sprzy­jać wcze­śniej­szemu poja­wie­niu się nowej.

W doli­nie Indusu ewo­lu­cja poszła zna­cząco odmienną ścieżką. Powsta­nie wiel­kich miast, jak Harappa i Mohen­dżo Daro, o wyso­kim wyspe­cja­li­zo­wa­niu pracy i zło­żo­nej stra­ty­fi­ka­cji spo­łecz­nej, jest cechą cha­rak­te­ry­styczną dwóch innych cywi­li­za­cji. W mia­stach tych znaj­dziemy rów­nież pismo i kon­kretne przed­mioty typu pie­częć, ale bra­kuje tam roz­po­zna­wal­nych budowli – jak świą­ty­nia czy pałac. Ist­nieją wiel­kie budynki nie­miesz­kalne, któ­rych funk­cja nie została jesz­cze dokład­nie okre­ślona, ale zdaje się, że były to budowle dostępne dla spo­łecz­no­ści: jedna została na przy­kład ziden­ty­fi­ko­wana jako łaź­nia publiczna27.

Struk­tura poli­tyczna nie jest w pełni jasna, ale sądzi się, że bra­ko­wało scen­tra­li­zo­wa­nego rządu. Jeśli w przy­padku miast doliny Indusu można mówić o pań­stwie, co budzi wąt­pli­wo­ści, to z pew­no­ścią było ono bar­dzo odmienne od tego, które two­rzyły mia­sta mezo­po­tam­skie.

2.2. Pismo

Wyna­le­zie­nie i roz­wój sys­te­mów piśmien­ni­czych pozwo­liły na sze­ro­kie zasto­so­wa­nie i kon­fron­ta­cję róż­nych modeli ewo­lu­cji i roz­po­wszech­nia­nia się kul­tury, rów­nież dla­tego że posia­da­nie tego narzę­dzia zostało uznane za linię gra­niczną mię­dzy pre­hi­sto­rią a histo­rią oraz mię­dzy „cywi­li­za­cją” i „bar­ba­rzyń­stwem”.

W tym przy­padku model ewo­lu­cji stop­nio­wej i jed­no­li­nio­wej został przed­sta­wiony w XIX wieku przez Isa­aca Tay­lora28. Według jego teo­rii wszyst­kie piśmien­ni­cze sys­temy zro­dziły się z pik­to­gra­fii, roz­wi­ja­jąc następ­nie ide­ogramy i logo­gramy (czyli znaki przed­sta­wia­jące kolejno poję­cia i słowa), by z cza­sem włą­czyć coraz więk­szą liczbę ele­men­tów fone­tycz­nych, prze­cho­dząc w sys­temy spół­gło­skowe oraz syla­biczne i osta­tecz­nie we współ­cze­sne alfa­bety fone­tyczne. W XX wieku sche­mat Tay­lora został uzu­peł­niony przez Ignace’a Gelba, który, mimo że był dyfu­zjo­ni­stą29, sfor­mu­ło­wał „zasadę roz­woju jed­no­stron­nego”, gło­sząc teo­rię, że wszyst­kie sys­temy piśmien­ni­cze muszą przejść kolejno przez te same etapy, nie mogąc się cof­nąć do eta­pów wcze­śniej­szych30. Bar­dziej współ­cze­sne wer­sje tych zasad ewo­lu­cji, ale zasad­ni­czo podobne do wcze­śniej­szych, są wciąż akcep­to­wane31.

Nie ma wąt­pli­wo­ści, że wspo­mniane modele roz­woju dość dobrze przed­sta­wiają ewo­lu­cję histo­ryczną, która, przy całej serii udo­ku­men­to­wa­nych zmian, dopro­wa­dziła do pierw­szego praw­dzi­wego alfa­betu – grec­kiego (alfa­bet łaciń­ski i cyry­lica są po pro­stu jego warian­tami). Zasto­so­wa­nie tego samego sche­matu do pozo­sta­łych przy­pad­ków napo­tyka jed­nak na poważne trud­no­ści. Przede wszyst­kim sys­tem rachun­ko­wo­ści bazu­jący na żeto­nach, uży­wany w Mezo­po­ta­mii od IX tysiąc­le­cia p.n.e., z któ­rego powstało pierw­sze pismo, był odle­gły od pik­to­gra­fii, gdyż bar­dzo rzadko żetony przed­sta­wiały sym­bo­li­zo­wany przed­miot. Dużo bar­dziej popu­larne były żetony o pro­stych geo­me­trycz­nych kształ­tach, jak krążki, koła, cylin­dry lub czwo­ro­ściany (na przy­kład miara zboża naj­praw­do­po­dob­niej miała postać krążka), a nawet bryły geo­me­tryczne z wyry­tymi zna­kami.

Ten, kto przyj­mie sche­maty Tay­lora i Gelba, musi uznać, że pismo chiń­skie zatrzy­mało się na mało zaawan­so­wa­nym eta­pie ewo­lu­cji. Jesz­cze do nie­dawna więk­szość ludzi Zachodu, uzna­jąc kul­turę chiń­ską za mniej roz­wi­niętą od wła­snej, przyj­mo­wała taką ocenę za natu­ralną, ale to, że Chiny stają się świa­tową potęgą, dopro­wa­dziło do nowego punktu widze­nia. Wielu pod­kre­ślało zalety sys­temu, takiego jak chiń­ski, który, mając mało cech wspól­nych z wymową, pozo­stał nie­zwy­kle sta­bilny w cza­sie i prze­strzeni, co pozwala na zro­zu­mie­nie sta­ro­żyt­nych i odle­głych tek­stów, napi­sa­nych przez osoby mówiące w spo­sób odmienny od czy­tel­nika. Sys­tem nie­fo­ne­tyczny (który zgod­nie z powyż­szymi sche­ma­tami powi­nien zostać uznany za „zaco­fany”) jest zresztą powszech­nie uży­wany dla liczb, a we wszyst­kich pań­stwach świata wyko­rzy­stuje się bar­dzo intu­icyjne pik­to­gramy (na przy­kład znaki dro­gowe albo przy roz­róż­nie­niu toa­lety dam­skiej od męskiej – w oby­dwu przy­pad­kach nikt ni­gdy nie zapro­po­no­wał zre­zy­gno­wa­nia z oczy­wi­stych zalet tych sys­te­mów z powodu ich zaco­fa­nia). W ewo­lu­cji języka angiel­skiego widać, że nawet w nor­mal­nym języku pisa­nym można odda­lić się od brzmie­nia, co poka­zuje rów­nież coraz bar­dziej rosnące zasto­so­wa­nie ikon w kom­pu­te­rach oraz zna­ków syla­bicz­nych i ide­ogra­ficz­nych w poczcie elek­tro­nicz­nej oraz w SMS-ach.

Zamiast teo­rii o uni­wer­sal­nym roz­woju wszyst­kich sys­te­mów piśmien­ni­czych naj­praw­do­po­dob­niej dużo bar­dziej przy­datne byłyby pokorne bada­nia tych, do któ­rych rze­czy­wi­ście doszło z histo­rycz­nego punktu widze­nia.

Pierw­sze pismo powstało w Mezo­po­ta­mii jako wynik powol­nej ewo­lu­cji form przed­pi­śmien­ni­czych, które wyprze­dziły je o wiele tysiąc­leci: pie­częci i przede wszyst­kim gli­nia­nych żeto­nów uży­wa­nych w rachun­ko­wo­ści, o któ­rych już wspo­mi­na­li­śmy. W poło­wie IV tysiąc­lecia żetony zaczyna zbie­rać się w zamknię­tych gli­nia­nych pojem­ni­kach (bulle). Około roku 3400 p.n.e., jako efekt zwy­czaju odci­ska­nia żeto­nów na powierzchni mają­cej je prze­cho­wy­wać bulli, wykształ­ciło się pismo pro­to­kli­nowe, które około roku 2900 p.n.e. zaczęło przyj­mo­wać ele­menty fone­tyczne. Pierw­sze tabliczki zawie­ra­jące całe słowa prze­mó­wie­nia dato­wane są na 2400 lat p.n.e.

Czy ist­nieją jakieś rela­cje mię­dzy tymi mezo­po­tam­skimi począt­kami a pismem roz­wi­nię­tym póź­niej? Czy­sto dyfu­zjo­ni­styczny model, według któ­rego pismo było po pro­stu z cza­sem zapo­ży­czane przez coraz odle­glej­sze ludy, został zapre­zen­to­wany w poło­wie XX wieku przez Gelba32, ale ostat­nio został dość ostro skry­ty­ko­wany, zresztą jak więk­szość pozo­sta­łych teo­rii dyfu­zjo­ni­stycz­nych. W 1999 roku Peter Dame­row pod­jął próby zapro­po­no­wa­nia cze­goś podob­nego, przy­naj­mniej pośred­nio, w arty­kule, w któ­rym mię­dzy innymi zwró­cił uwagę, jak łatwo stwier­dzić powią­za­nia mię­dzy dystan­sem cza­so­wym pism odmien­nych od pro­to­kli­no­wego a odle­gło­ścią ich miejsc pocho­dze­nia od Mezo­po­ta­mii. Bio­rąc pod uwagę, że arty­kuł nie uka­zał się dru­kiem33, można sobie łatwo wyobra­zić, jak zostały przy­jęte takie spo­strze­że­nia.

Jesz­cze dwa­dzie­ścia lat temu ist­niało prze­ko­na­nie, że naj­star­sze pismo nie­me­zo­po­tam­skie, czyli egip­skie, było dużo młod­sze od kli­no­wego. Jed­nak to tra­dy­cyjne dato­wa­nie zostało podane w wąt­pli­wość w wyniku odkry­cia (w 1989 roku w gro­bowcu U-j w Aby­dos) całej serii tabli­czek z kości i kości sło­nio­wej z wyry­tymi zna­kami podob­nymi do hie­ro­gli­fów, które dato­wane są na mniej wię­cej ten sam okres co naj­star­sze tabliczki z Uruk. Obec­nie pismo egip­skie uwa­żane jest w przy­bli­że­niu za współ­cze­sne pismu sume­ryj­skiemu, a nie­któ­rzy suge­rują, że mogło być nawet wcze­śniej­sze. Nie­mal rów­no­cze­sne poja­wie­nie się tych sys­te­mów z pew­no­ścią nie może być uwa­żane za przy­pad­kowy zbieg chro­no­lo­giczny dwóch nie­za­leż­nych zda­rzeń. Pod­czas gdy głę­bo­kie róż­nice wyklu­czają, by któ­ryś z nich powstał jako bierna imi­ta­cja dru­giego, to sta­ro­żytne cią­głe sto­sunki han­dlowe oraz kul­tu­rowe mię­dzy dwoma pań­stwami, o któ­rych już wspo­mi­na­li­śmy (które w szcze­gól­no­ści dopro­wa­dziły do przed­wcze­snego zapo­ży­cze­nia w Egip­cie narzę­dzi przed­pi­śmien­ni­czych, jak cylin­dryczne pie­czę­cie), suge­ro­wa­łyby, że jest to przy­kład odręb­nych, lecz powią­za­nych roz­wo­jów kul­tu­ro­wych.

Pismo kli­nowe, fot. Shut­ter­stock

Sto­sunki mię­dzy tymi dwoma pierw­szymi pismami oraz pozo­sta­łymi powsta­łymi póź­niej na roz­le­głym obsza­rze pierw­szych cywi­li­za­cji urba­ni­stycz­nych są dość oczy­wi­ste. W szcze­gól­no­ści jasne wydaje się, że pro­to­ela­micki, roz­wi­nięty w zachod­nim Ira­nie (wciąż nie­od­czy­tany), powstał w ści­słym powią­za­niu z sys­te­mem mezo­po­tam­skim34, a pismo uży­wane w ośrod­kach doliny Indusu prze­ja­wia wyraźne związki z pro­to­ela­mic­kim35.

Hie­ro­glify egip­skie, fot. Shut­ter­stock

Wydaje się praw­do­po­dobne, że alfa­bet (a pre­cy­zyj­niej rzecz ujmu­jąc, alfa­bet spół­gło­skowy, gdyż wtedy nie przed­sta­wiano samo­gło­sek) został wymy­ślony tylko raz i jego związki z wcze­śniej­szymi pismami, szcze­gól­nie z egip­skim, są powszech­nie uzna­wane. Idea prze­kształ­ce­nia alfa­betu spół­gło­sko­wego w praw­dziwy alfa­bet, z uży­ciem sym­boli spół­gło­sek nie­wy­stę­pu­ją­cych we wła­snym języku, by wska­zać samo­gło­ski, zro­dziła się póź­niej w Gre­cji i nie została odna­le­ziona nie­za­leż­nie w żad­nym innym miej­scu. W osta­tecz­nym roz­ra­chunku histo­rię sta­ro­żyt­nych pism w regio­nach do tej pory bra­nych pod uwagę należy roz­wa­żać jako powią­zaną i wspólną, a nie jako zbiór nie­za­leż­nych i rów­no­le­głych ewo­lu­cji.

Glify Majów z Pale­nque, fot. Wiki­me­dia Com­mons

Wielu uczo­nych uważa jed­nak, że na świe­cie pismo zostało wyna­le­zione wiele razy, i to nie­za­leż­nie. Na przy­kład Bruce Trig­ger stwier­dza:

Jest teraz jasne, że, w prze­ci­wień­stwie do tego, co swego czasu było powszech­nie uzna­wane, pismo ma wie­lo­ra­kie pocho­dze­nie i z pew­no­ścią nie roz­wi­nęło się w spo­sób jed­no­li­niowy. Z czte­rech pierw­szych, naj­le­piej zna­nych sys­te­mów piśmien­ni­czych co naj­mniej trzy (sume­ryj­ski, chiń­ski z dyna­stii Shang oraz majań­ski) roz­wi­nęły się w pełni nie­za­leż­nie od sie­bie36.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

M.I. Fin­ley, The Ancient Eco­nomy, upda­ted edi­tion with a fore­word by Ian Mor­ris, Ber­kely 1999, s. 118. [wróć]

G. Elliot Smith, In the Begin­ning: the Ori­gin of Civi­li­za­tion, New York 1928. [wróć]

F.R. Somer­set Raglan, How came civi­li­za­tion?, Lon­don 1939. [wróć]

A.L. Kro­eber, Sti­mu­lus dif­fu­sion, w: „Ame­ri­can Anth­ro­po­lo­gist”, 42, 1, 1–20 (1940). [wróć]

W: P.J. Wat­son, S.A. LeBlanc, C.L. Red­man, Expla­na­tion in Archa­eology: An Expli­ci­tly Scien­ti­fic Appro­ach, New York 1971, można zna­leźć (dość toporne) prze­sła­nie pro­gra­mowe tej ten­den­cji. Nato­miast o histo­rii i ostrej kry­tyce tej ścieżki można prze­czy­tać w: N. Yof­fee, Myths of the Archaic State. Evo­lu­tion of the Ear­liest Cities, Sta­tes and Civi­li­za­tions, Cam­bridge 2005 i P.L. Kohl, The Making of Bronze Age Eura­sia, Cam­bridge 2007, s. 1–8, do któ­rych można się odwo­łać rów­nież w celach biblio­gra­ficz­nych. [wróć]

E. Rogers Service, Ori­gins of the State and Civi­li­za­tion: The Pro­cess of Cul­tu­ral Evo­lu­tion, New York 1975. [wróć]

Ogólne prawo prze­wi­du­jące cią­gły wzrost zło­żo­no­ści dla wszyst­kich sys­te­mów powstało „na pod­sta­wie zasady zło­żo­no­ści”, nawią­zu­jąc do dru­giej zasady ter­mo­dy­na­miki, która zakłada zacho­wa­nie odwra­calne dla sys­te­mów izo­lo­wa­nych; w: P. Greco, Evo­lu­zioni. Dal Big Bang a Wall Street: la sin­tesi impos­si­bile, Napoli 1999 można prze­czy­tać inte­li­gentną kry­tykę tego ambit­nego pro­jektu teo­rii. [wróć]

Na ten temat patrz na przy­kład P.L. Kohl, The Making of Bronze Age Eura­sia, Cam­bridge 2007, s. 7. [wróć]

Patrz na przy­kład eseje w: N. Yof­fee, A. Sher­rat (edi­tors), Archa­eolo­gi­cal The­ory: Who Sets the Agenda? (New Direc­tions in Archa­eology), Cam­bridge 1993. Bar­dziej współ­cze­śnie: J. Bin­tliff, M. Pearce (edi­tors), The Death of Archa­eolo­gi­cal The­ory?, Oxford–Oakville 2011, wyja­śnia stan kry­zysu teo­rii arche­olo­gicz­nych już w samym tytule. Jed­nak próby opra­co­wa­nia ści­słej nauki histo­rii nie zostały cał­ko­wi­cie porzu­cone; na przy­kład nie­któ­rzy uczeni pod­jęli próby, two­rząc nową dys­cy­plinę, klio­dy­na­mikę (zakła­da­jąc rów­nież cza­so­pi­smo, które można zna­leźć na stro­nie inter­ne­to­wej: http://www.escho­lar­ship.org/uc/irows_cliodynamics). [wróć]

Patrz na przy­kład D. Wengrow, What Makes Civi­li­za­tion?, Oxford 2010, i P.L. Kohl, The Making of Bronze Age Eurasi. [wróć]

Patrz na przy­kład S. Houston, Over­ture to „The First Wri­ting”, w: Ste­phen Houston (edi­tor), The First Wri­ting, Cam­bridge 2004, s. 10. [wróć]

L. Russo, Flussi e riflussi. Inda­gine sull’ori­gine di una teo­ria scien­ti­fica, Milano 2003, s. 13–19. Różne przy­kłady „wie­dzy kopal­nej” znaj­dują się także w: L. Russo, E. San­toni, Inge­gni minuti. Una sto­ria della scienza in Ita­lia, Milano 2010. [wróć]

Teza, że „nauka” w tym rozu­mie­niu zro­dziła się w cywi­li­za­cji hel­le­ni­stycz­nej, została udo­wod­niona w: L. Russo, Zapo­mniana rewo­lu­cja, tłum. I. Kania, Kra­ków 2005. [wróć]

Przez „mia­sto” nie rozu­miemy jakiej­kol­wiek aglo­me­ra­cji o wystar­cza­ją­cej licz­bie zabu­do­wań miesz­kal­nych. Ist­nieje wiele defi­ni­cji opie­ra­ją­cych się na takich ele­men­tach jak: obec­ność wyspe­cja­li­zo­wa­nej pro­duk­cji, budyn­ków „użytku publicz­nego” (pałace i/lub świą­ty­nie) i grup spo­łecz­nych nie­za­an­ga­żo­wa­nych bez­po­śred­nio w pro­duk­cji, ale w admi­ni­stra­cji. Dys­ku­sję na ten temat można zna­leźć w: M. Live­rani, Uruk: la prima città, Roma–Bari 1998. [wróć]

Według Davida Wengrowa (D. Wengrow, What Makes Civi­li­za­tion?, dz. cyt., s. 15) ostat­nim waż­nym bada­niem porów­naw­czym sta­ro­żyt­nej cywi­li­za­cji egip­skiej i mezo­po­tam­skiej jest: H. Frank­fort, The Birth of Civi­li­za­tion in the Near East, Blo­oming­ton 1951. Inte­re­su­jące i jed­no­cze­śnie gorz­kie uwagi na temat tego, jak bada­nia inte­rak­cji mię­dzy cywi­li­za­cjami zostały unie­moż­li­wione przez zbyt­nią spe­cja­li­za­cję histo­ry­ków, są zawarte w: V.H. Mair, Intro­duc­tion, s. 1–16, w: V.H. Mair (edi­tor), Con­tact and Exchange in the Ancient World, Hono­lulu 2006. [wróć]

S.P. Hun­ting­ton, The Clash of Civi­li­za­tions and the Rema­king of World Order, New York 1996, s. 48. [wróć]

Sys­te­mem opie­ra­ją­cym się na gli­nia­nych żeto­nach zaj­mo­wał się szcze­gól­nie Denise Schmandt-Bes­se­rat, któ­rego bada­nia, mimo że z wielu wzglę­dów kry­ty­ko­wane, pozo­stają nie­zwy­kle istotne. Pogląd na wyniki jego badań można zna­leźć w: D. Schmandt–Bes­se­rat, Before Wri­ting, vol. 2, Austin 1992. [wróć]

Argu­ment ten zostaje pod­jęty w: D. Wengrow, What Makes Civi­li­za­tion?, dz. cyt. (szcze­gól­nie na s. 30). [wróć]

W celu odtwo­rze­nia eko­no­micz­nej i admi­ni­stra­cyj­nej roli Melid patrz: M. Fran­gi­pane (edi­tor), Eco­no­mic Cen­tra­li­sa­tion in For­ma­tive Sta­tes. The Archa­eolo­gi­cal Recon­struc­tion of the Eco­no­mic Sys­tem in 4° Mil­len­nium Arslan­tepe, Roma 2010. [wróć]

Odno­śnie do Szah­dadu można prze­czy­tać w: A. Hakemi, Shah­dad: Archa­eolo­gi­cal Exca­va­tions of a Bronze Age Cen­ter in Iran, Roma 1997. [wróć]

Poję­cia rewo­lu­cja neo­li­tyczna i rewo­lu­cja urba­ni­styczna zostały wpro­wa­dzone w 1936 roku przez Verę Gor­don Childe (V. Gor­don Childe, Man Makes Him­self, Lon­don 1936). Trans­for­ma­cja z V tysiąc­le­cia została przed­sta­wiona w: D. Wengrow, What Makes Civi­li­za­tion?, dz. cyt., s. 54–65. [wróć]

„Rewo­lu­cja pro­duk­tów ubocz­nych” została wpro­wa­dzona w: A. Sher­ratt, Plo­ugh and pasto­ra­lism: aspects of the secon­dary pro­ducts revo­lu­tion, s. 261–305, w: Pat­tern of the Past: Stu­dies in honour of David Clarke, edi­ted by I. Hod­der, G. Isaac and N. Ham­mond, Cam­bridge 1981, gdzie jed­nak dato­wano ją na połowę IV tysiąc­le­cia, okres, w któ­rym rze­czy­wi­ście powstały nie­które wyna­lazki omó­wione w tym eseju. [wróć]

D. Wengrow, What Makes Civi­li­za­tion?, dz. cyt., s. 41. [wróć]

M. Live­rani, Antico Oriente: sto­ria, società, eco­no­mia, Roma–Bari 2011, s. 729–730. [wróć]

D. Wengrow, The Archa­eology of Early Egypt. Social Trans­for­ma­tions in North–East Africa, 10,000 to 2650 BC, Cam­bridge 2006, s. 48–49. [wróć]

Tamże, s. 26–27. [wróć]

Patrz na przy­kład G.L. Possehl, The Indus Civi­li­za­tion. A Con­tem­po­rary Per­spec­tive, Wal­nut Creek–Lan­ham–New York–Oxford 2002, s. 56–57; R.P. Wri­ght, The Ancient Indus. Urba­nism, Eco­nomy and Society, Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge 2010, s. 117–122. [wróć]

I. Tay­lor, The Alpha­bet: An Acco­unt of the Ori­gin and Deve­lop­ment of Let­ters, vol. 2, Lon­don 1883. Przy­datna syn­teza histo­ryczna teo­rii na ten temat znaj­duje się w: B.G. Trig­ger, Wri­ting sys­tems: a case study in cul­tu­ral evo­lu­tion, s. 39–68, w: S. Houston (edi­tor), The First Wri­ting, Cam­bridge 2004. [wróć]

Patrz s. 40. [wróć]

I.J. Gelb, A Study of Wri­ting: The Foun­da­tions of Gram­ma­to­logy, Chi­cago 1952. [wróć]

Patrz na przy­kład J.S. Robert­son, The possi­bi­lity and actu­ality of wri­ting, s. 16–38, w: S. Houston (edi­tor), The First Wri­ting, dz. cyt. [wróć]

I.J. Gelb, A Study of Wri­ting: The Foun­da­tions of Gram­ma­to­logy, dz. cyt. [wróć]

Można go jed­nak prze­czy­tać w sieci (P. Dame­row, The Ori­gins of Wri­ting as a Pro­blem of Histo­ri­cal Epi­ste­mo­logy, Pre­print 114m Ber­lin (www.mpiwg-ber­lin.mpg.de/Pre­prints/P114.PDF). [wróć]

R.K. Englund, The state of deci­pher­ment of proto-Ela­mite, s. 100–149, w: S. Houston (edi­tor), The First Wri­ting, dz. cyt. [wróć]

Patrz na przy­kład: G.L. Possehl, The Indus Civi­li­za­tion. A Con­tem­po­rary Per­spec­tive, Wal­nut Creek–Lan­ham–New York–Oxford 2002, s. 131. [wróć]

B.G. Trig­ger, Wri­ting sys­tems: a case study in cul­tu­ral evo­lu­tion, w: S. Houston (edi­tor), The First Wri­ting, dz. cyt., s. 61. [wróć]