Operacja IV Rzesza. Jak Hitler i Niemcy wygrali II wojnę - Leszek Pietrzak - ebook + audiobook

Operacja IV Rzesza. Jak Hitler i Niemcy wygrali II wojnę ebook i audiobook

Leszek Pietrzak

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Dr Leszek Pietrzak to historyk i publicysta, specjalista od historii najnowszej i tajnych służb. Był funkcjonariuszem Urzędu Ochrony Państwa, pracował w Instytucie Pamięci Narodowej oraz w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego u śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Od lat popularyzuje polską historię XX wieku, opisując wydarzenia nieznane lub zakłamane, często omijane przez innych badaczy. Prowadzi m.in. popularny kanał „Zakazane historie” na YouTubie.

Jego książka nosi prowokacyjny podtytuł „Jak Hitler i III Rzesza wygrały II wojnę światową”. Jak to możliwe, przecież zakończyła się ona klęską hitlerowskich Niemiec i samobójczą śmiercią dyktatora, który wywołał tę pożogę? – ktoś zapyta. A jednak Niemcy, mimo że podzielone przez zwycięskich aliantów, odbudowały się ekonomicznie i politycznie. Po zjednoczeniu w 1990 roku stały się najważniejszym państwem jednoczącej się Europy. Do realizacji swych celów i swego interesu narodowego potrafią znakomicie wykorzystywać Unię Europejską. Według autora zasługuje ona dziś na miano IV Rzeszy.

Towarzyszy temu polityka pamięci – czy raczej niepamięci - Berlina, której głównym celem jest zdjęcie z narodu niemieckiego odium zbrodni popełnionych przez bliżej nieokreślonych „nazistów” i zrzucenie współodpowiedzialności za Holokaust na inne narody, w tym przede wszystkim na Polaków.

Z tej książki dowiemy się, dlaczego w Polsce musimy bardzo uważnie patrzeć władzom niemieckim na ręce i niekoniecznie ufać zapewnieniom o pojednaniu i dozgonnej przyjaźni ze strony potężnego zachodniego sąsiada.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 129

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 24 min

Lektor: Hubert Bauer

Oceny
4,3 (42 oceny)
22
15
2
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
misial_82

Dobrze spędzony czas

Ciekawa książka, otwiera oczy na wiele spraw ktore się dzieją wokół nas. Jednoczesnie bardzo stronnicza, autor nieobiektywnie narzuca swoje poglady. Czasami lepiej sie czyta pozycje w ktorych przedstawione są zdania dwóch stron a czytelnik sam wyrabia sobie zdanie na dany temat. Podsumowując warto przeczytać bo o wielu rzeczach zwykly czlowiek nie ma pojęcia.
10
rotmistrz64

Nie oderwiesz się od lektury

Anarchia jest gorsza od 100 Tyranów. Raz na 50 lat należy zrobić porządek z Niemcami - Churchill. Doskonale opisane dlaczego mimo przegrania wojny to Niemcom żyje się dobrze jak pączkom w maśle gdy my Polacy zwycięzcy przez dekady nie jesteśmy się w stanie odbudować.
10
Kristina91

Nie oderwiesz się od lektury

kazdy Polak powinien przeczytać ta książkę zwłaszcza Ci kochający UE
10
evileve

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam każdemu niedowiarkowi. Każdemu, komu od najmłodszych lat wciskano kit o wspaniałej UE. Pozycja do przeczytania w jeden dzień, ale przemyślenia zostają z człowiekiem na dłużej. Pozostaje też smutek i niedowierzanie.
10
emopees

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra pozycja, polecam każdemu przyjrzeć się UE, oraz temu jak grabione są państwa członkowskie i do czego stopniowo doprowadzają Niemcy. W świetle ostatnich nowelizacji, które będą zabraniać prawa veta oraz stawiać prawo unijne ponad państwowe, ta książka jest jeszcze nawet bardziej aktualna.
00

Popularność




WstępKto naprawdę wygrał II wojnę świa­tową

Wstęp

Kto naprawdę wygrał II wojnę świa­tową

Czy to moż­liwe, że Adolf Hitler i III Rze­sza tak naprawdę wygrali II wojnę świa­tową? Wbrew pozo­rom nie zaży­łem dopa­la­czy ani żad­nych środ­ków odu­rza­ją­cych przed zada­niem tego pyta­nia. Na fakty histo­ryczne patrzę tro­chę ina­czej niż więk­szość spo­łe­czeń­stwa, ponie­waż zaj­mo­wa­łem się ich odczy­ty­wa­niem zawo­dowo. Nie tylko jako histo­ryk, cza­sem bie­gły sądowy, ale także jako ofi­cer pol­skich taj­nych służb. Jeżeli spoj­rzeć na powo­jenny ład, jaki wytwo­rzył się na świe­cie, to łatwo dojść do wnio­sku, że tymi, któ­rzy na nim sko­rzy­stali, byli Niemcy. Jako ofi­cer służb zawsze sta­ra­łem się odpo­wie­dzieć na pyta­nie, w jakim stop­niu był to przy­pad­kowy, szczę­śliwy traf, a w jakim jeden ze sce­na­riu­szy, który dopusz­czały elity rzą­dzące III Rze­szą. Czy zwy­cię­stwo mili­tarne Hitlera było jedy­nym sce­na­riu­szem, jaki brały one pod uwagę? Czy może zwy­cię­skich sce­na­riu­szy było znacz­nie wię­cej?

Tutaj dygre­sja. Jedna z naj­lep­szych taj­nych służb na świe­cie, izra­el­ski Mosad uważa, że wcho­dze­nie do gry (walki), w któ­rej można prze­grać, to błąd, zbyt duże ryzyko. Dla­tego mimo zde­cy­do­wa­nie prio­ry­te­to­wych sto­sun­ków ze Sta­nami Zjed­no­czo­nymi izra­el­scy przy­wódcy dbają o to, aby mieć rów­nież dosko­nałe rela­cje z tymi, któ­rzy rzą­dzą na Kremlu.

Ta książka nie pre­ten­duje do rangi pracy nauko­wej ‒ dla­tego nie będzie w niej przy­pi­sów. To zbiór fak­tów, które pro­wo­kują do myśle­nia. Na pewno sce­na­riusz, w któ­rym przyj­muje się, że Niemcy cał­ko­wi­cie prze­grały II wojnę świa­tową, jest bar­dzo wiel­kim nie­po­ro­zu­mie­niem.

W 1953 roku doszło do wyda­rze­nia, o któ­rym mało kto pamięta ‒ reduk­cji długu Repu­bliki Fede­ral­nej Nie­miec o 55 proc. (się­gał wów­czas 32,3 mld marek). Ostat­nią ratę za pierw­szą wojnę świa­tową Niemcy zapła­ciły w 2010 roku Dla porów­na­nia – w Pol­sce reduk­cję długu po PRL-u uważa się za suk­ces. Była ona nie tylko mniej­sza pro­cen­towo niż reduk­cja nie­miec­kiego zadłu­że­nia. Co waż­niej­sze, Pol­ska nie pono­siła żad­nej odpo­wie­dzial­no­ści moral­nej za wojnę. Nie gra­biła w XX wieku innych państw, aby dzięki temu budo­wać wła­sną zamoż­ność. Padła ofiarą nie­miec­kiej poli­tyki gra­bież­czej i nie­miec­kiej poli­tyki ludo­bój­czej. Wbrew pozo­rom te dwie poli­tyki były ze sobą bli­sko zwią­zane. W 1944 roku, gdy Niemcy wie­dzieli już, że prze­grali wojnę, ludo­bój­stwo i gra­bieże trwały w naj­lep­sze. Także na zie­miach pol­skich. Nie był to moim zda­niem wynik emo­cji prze­gra­nych, ale zim­nej kal­ku­la­cji. Chcieli osła­bić poten­cjal­nych rywali w jak naj­więk­szym stop­niu, gra toczyła się bowiem o przy­szłe rynki. Nikt nie poli­czył, w jakim stop­niu wielki powo­jenny suk­ces nie­miec­kiego eks­portu był moż­liwy dzięki gra­bie­niu pie­nię­dzy i tech­no­lo­gii z innych państw, także przez egze­ku­cje elit, np. w Pol­sce. Jakiż bowiem mili­tarny sens miało mor­do­wa­nie Pola­ków z wyż­szym wykształ­ce­niem, pro­fe­so­rów we Lwo­wie w 1941 roku?

Ważną cechą poro­zu­mie­nia lon­dyń­skiego było to, że spłaty długu nie mogły prze­kra­czać 3 proc. eks­portu. Dla porów­na­nia pol­skie spłaty po 1989 roku prze­kra­czały 10 proc. naszego eks­portu. Można przy­jąć, że Niemcy nie tyle spła­cili długi wyni­ka­jące z odszko­do­wań i repa­ra­cji wojen­nych, ile udzie­lili swoim byłym ofia­rom wiel­kiej zniżki na pro­du­ko­wane przez nich dobra. To oczy­wi­ście uprosz­cze­nie, ale poka­zuje mecha­nizm, dzięki temu bowiem 20 kra­jów, które zgo­dziły się na reduk­cję nie­miec­kiego długu, tak naprawdę wyra­ziło zgodę na swo­isty dum­ping pro­duk­tów nie­miec­kich. Im wię­cej od Nie­miec kupo­wały, tym szyb­ciej spła­cane było zadłu­że­nie.

Ta inży­nie­ria finan­sowa nie powstała przy­pad­kowo. W 2009 roku ame­ry­kań­skie służby odtaj­niły trzy­stro­ni­cowy raport z listo­pada 1944 roku (o sygna­tu­rze EW-Pa 128, ina­czej nazy­wany Red House Report, czyli Raport Czer­wo­nego Domu). 10 sierp­nia 1944 roku w hotelu Maison Rouge w Stras­burgu doszło do spo­tka­nia elit III Rze­szy, które nie miały już żad­nych wąt­pli­wo­ści co do osta­tecz­nego wyniku wojny. Naradę pro­wa­dził Adolf Hitler. Na spo­tka­niu byli m.in. przed­sta­wi­ciele kon­cer­nów Volks­wa­gena, Kruppa i Mes­ser­sch­mitta, któ­rzy pla­no­wali stwo­rze­nie po zakoń­cze­niu II wojny świa­to­wej ni mniej, ni wię­cej, tylko IV Rze­szy.

Adolf Hitler i Gustav Krupp, który kie­ro­wał sław­nym nie­miec­kim kon­cer­nem prze­my­słu cięż­kiego Frie­drich Krupp AG w latach 1909‒1941. Krupp był spon­so­rem naro­do­wych socja­li­stów. W cza­sach III Rze­szy jego firma boga­ciła się na pro­duk­cji uzbro­je­nia i sprzętu dla armii nie­miec­kiej

Chcieli to osią­gnąć drogą prze­wagi eko­no­micz­nej, a nie mili­tar­nej. Dwie klę­ski w ciągu nie­spełna trzech dekad oka­zały się kształ­cące. Dla­tego na spo­tka­niu pod­kre­ślano, że potęga IV Rze­szy ma być budo­wana przez nie­miecki eks­port. Niemcy są obec­nie czwartą gospo­darką świata (po Chi­nach, USA i Japo­nii) i trze­cim eks­porterem (po USA i Chi­nach). Niemcy, mimo posia­da­nia jed­nej z naj­droż­szych sił robo­czych na świe­cie, bez pro­blemu znaj­dują nabyw­ców na swoje pro­dukty. To wła­śnie gospo­darka decy­duje dziś o sile poli­tycz­nej i bogac­twie Nie­miec. Czy jest moralne, aby wnuki i pra­wnuki tych, któ­rzy dopu­ścili się naj­więk­szych zbrodni w histo­rii ludz­ko­ści, pła­wiły się w dobro­by­cie osią­gnię­tym dzięki bez­względ­no­ści ich dzia­dów i pradzia­dów?

Poli­tyka nie­miecka jest bez­względna nie tylko w zacie­ra­niu śla­dów zbrodni na Żydach i Pola­kach. To także dość pry­mi­tywna, ale zadzi­wia­jąco sku­teczna próba zwa­le­nia odpo­wie­dzial­no­ści za te zbrod­nie na mityczne „ple­mię” nazi­stów, które opa­no­wało tereny nie­miec­kie i rzą­dziło na nich od 1933 do 1945 roku. Ludzi, któ­rzy pamię­tają tamte czasy, jest już bar­dzo mało. Są wie­kowi i nie mają siły pro­te­sto­wać. Stan­dar­dem jest więc to, że Niemcy o nazi­stow­skie zbrod­nie oskar­żają pol­skich „kola­bo­ran­tów”.

W 2013 roku na łamach tygo­dnika „Uwa­żam Rze” opu­bli­ko­wa­łem arty­kuł pt. Jak Niemcy fał­szują histo­rię. Tekst ów, razem z czarno-białą okładką, która przed­sta­wiała kanc­lerz Angelę Mer­kel na tle nie­miec­kiego obozu w Auschwitz, sty­li­zo­waną na więź­niarkę, wywo­łał w Niem­czech furię. Tezy mojego tek­stu były tylko jed­nym z powo­dów wście­kło­ści. Nie były one nowe w mojej publi­cy­stce histo­rycz­nej. Współ­cze­sne media rzą­dzą się pismem obraz­ko­wym i zabawna (ale też poru­sza­jąca) gra­fika na okładce spra­wiła, iż o fał­szo­wa­niu przez Niemcy histo­rii zaczęto mówić dosłow­nie na całym świe­cie. Okładkę pol­skiego tygo­dnika nosili przed Amba­sadą Nie­miec w Gre­cji ludzie pro­te­stu­jący prze­ciwko braku zgody kanc­lerz Mer­kel na oddłu­że­nie gospo­darki grec­kiej.

Grecy, podob­nie jak Polacy, nie otrzy­mali prak­tycz­nie żad­nych odszko­do­wań za najazd nie­miecki. A przez około pię­ciu lat skła­dali się na finan­so­wa­nie nie­mieckiej machiny wojen­nej, mają­cej pod­bić świat.

Pre­tek­stem była emi­sja (od 17 do 20 marca 2013 roku) w nie­miec­kiej pań­stwo­wej tele­wi­zji ZDF serialu pt. Nasze matki, nasi ojco­wie (nie­miecki tytuł Unsere Mütter, unsere Väter) w reży­se­rii Phi­lippa Kadel­ba­cha. To mistrzow­skie dzieło, z któ­rego byłby dumny sam szef pro­pa­gandy III Rze­szy Joseph Goeb­bels. Wszy­scy spece od kłamstw i od ich dema­sko­wa­nia (uwa­żam się za tego ostat­niego) wie­dzą, że nic tak dobrze nie sprze­daje kłam­stwa jak wple­ce­nie go w histo­rię fabu­larną. Wiele nie zmie­niło się od czasu, gdy Artur Conan Doyle publi­ko­wał swoje opo­wia­da­nia o Sher­locku Hol­me­sie w cza­so­pi­śmie „The Strand Maga­zine”. Nie­za­leż­nie od rekor­do­wej sprze­daży maga­zynu (ponad pół miliona nakładu) wydawca otrzy­my­wał regu­lar­nie tysiące listów od fanek detek­tywa pro­po­nu­ją­cych mu mał­żeń­stwo czy też opiekę. A prze­cież opo­wie­ści o genial­nym detek­ty­wie nawet nie uda­wały, że są czymś wię­cej niż tylko roz­rywką.

Serial Nasze matki, nasi ojco­wie jest o tyle ważny w naszej opo­wie­ści, że poka­zuje, jak Niemcy chcą być postrze­gani: jako ofiary mitycz­nych nazi­stów i ludzie, któ­rzy cier­pieli z powodu nie­ludz­kiego sys­temu. Dla­tego nie zoba­czymy w tym fil­mie nie­miec­kich zbrodni. Akcja zaczyna się w przed­dzień wybu­chu wojny ze Związ­kiem Sowiec­kim w czerwcu 1941 roku, przy czym nie za bar­dzo jest wia­domo, co było powo­dem wybu­chu tej wojny. Bo nikt w Niem­czech nie zamie­rza wal­czyć z Rosją na polu histo­rycz­nym. Prawda o tym, że atak Adolfa Hitlera na Zwią­zek Sowiecki był wymu­szony nie­uchronną agre­sją Sta­lina, jest dosko­nale histo­ry­kom znana. Ale Rosja zde­cy­do­wa­nie broni swo­jej pozy­cji ofiary w II woj­nie świa­to­wej. Ma wła­sną zakła­maną poli­tykę histo­ryczną, a Niem­com zależy na dobrych rela­cjach z kolej­nymi „carami” (do Wła­di­mira Putina słowo pre­zy­dent nie pasuje) na Kremlu.

Główni boha­te­ro­wie serialu Nasze matki, nasi ojco­wie, wypro­du­ko­wa­nego przez nie­miecką tele­wi­zję pań­stwową ZDF. Oskar­żono w nim Pola­ków o współ­udział w Holo­kau­ście Żydów

Główny boha­ter fil­mo­wej histo­rii to Wil­helm – młody ofi­cer Wehr­machtu, któ­remu marzy się wielka kariera. W Wil­helmie jest zako­chana Char­lotte, która posta­na­wia zgło­sić się na ochot­nika do służby medycz­nej, aby w ten spo­sób słu­żyć swo­jej ojczyź­nie. Bra­tem Wil­helma jest Frie­dhelm – jeden z tysięcy rekru­tów świeżo powo­ła­nych do woj­ska, z zacię­ciem przy­szłego inte­lek­tu­ali­sty. Bli­ską kole­żanką Cha­ro­lotte jest Greta, któ­rej marzy się kariera pio­sen­karki. Ale w Gre­cie kocha się Vik­tor, który, jak się oka­zuje, jest Żydem, i tylko dla­tego nie może wło­żyć mun­duru i pójść razem z tysią­cami swo­ich rówie­śni­ków na front, by bro­nić „zagro­żo­nej” ojczy­zny. Mamy w 1941 roku pod­bitą Pol­skę, Fran­cję, kraje Bene­luksu, Nor­we­gię, Danię, Gre­cję i Jugo­sła­wię. Ale to ojczy­zna Niem­ców jest „zagro­żona”.

Fil­mowe losy każ­dego z tych boha­te­rów toczą się nie­jako odmien­nie. Sce­na­riu­sze ich życia są pisane przez wojenną zawie­ru­chę. Służba na fron­cie wschod­nim zamie­nia Frie­dh­lema w istną maszynkę do zabi­ja­nia. Wojna demo­ra­li­zuje go, wypa­cza­jąc jego praw­dziwy – dobry ‒ cha­rak­ter. Ale brat Frie­dhelma ‒ Wil­helm ‒ rów­nież nie wytrzy­muje pie­kła wojny, dezer­te­ru­jąc z armii nie­miec­kiej. Char­lotte, zako­chana w Wil­helmie, rów­nież pod wpły­wem wojny zamie­nia się w bestię, denun­cju­jąc w szpi­talu, do któ­rego tra­fia, żydow­ską pie­lę­gniarkę i wyda­jąc ją w ręce bez­pieki III Rze­szy ‒ SS. Ją rów­nież ogar­niają wojenna prze­moc i nie­na­wiść. Z kolei Greta, któ­rej marzy się kariera pio­sen­kar­ska, zaczyna romans z mło­dym, „ludzko wyglą­da­ją­cym” ofi­ce­rem SS. Wie­rzy, że być może jego wspar­cie pomoże jej w karie­rze. W zasa­dzie można by powie­dzieć, że jest prag­ma­tyczką ‒ robi wszystko, aby zre­ali­zo­wać swoje życiowe marze­nia. No i jest jesz­cze Żyd Vik­tor, któ­rego wojenne losy są w fil­mie znacz­nie bar­dziej skom­pli­ko­wane i o wiele bar­dziej dra­ma­tyczne. Pod­czas trans­portu do obozu w Auschwitz udaje mu się uciec i zna­leźć schro­nie­nie w jed­nym z oddzia­łów par­ty­zanc­kich Armii Kra­jo­wej, pol­skiej armii pod­ziem­nej. Vik­tor bie­rze udział w akcjach zbroj­nych, wyka­zu­jąc się nad­zwy­czajną odwagą. Ale szybko zostaje zde­kon­spi­ro­wany przez kole­gów z oddziału jako „czy­sty” Żyd, i wtedy zaczy­nają się jego praw­dziwe pro­blemy. Oka­zuje się, że są anty­se­mi­tami i natych­miast prze­stają go akcep­to­wać. Vik­tor musi opu­ścić oddział z powodu wro­go­ści człon­ków pol­skiego pod­zie­mia. Pol­ski anty­se­mi­tyzm jest waż­nym ele­men­tem nie­miec­kiej pro­pa­gandy.

Żyd Vik­tor (w środku), jeden z boha­te­rów serialu Nasze matki, nasi ojco­wie, wśród pol­skich par­ty­zan­tów z Armii Kra­jo­wej. Gdy towa­rzy­sze broni ‒ zaja­dli anty­se­mici ‒ dowie­dzą się o pocho­dze­niu Vik­tora, jego życie znaj­dzie się w nie­bez­pie­czeń­stwie

Pamię­tajmy o tym, bo moim zda­niem doce­lowy prze­kaz nie­miec­kiej pro­pa­gandy jest nastę­pu­jący: ta wojna w 1939 roku była akcją poli­cyjną pań­stwa nie­miec­kiego, które sta­rało się bro­nić Żydów przed pol­skimi anty­se­mi­tami. Że to absurd? A kto myślał, że jesz­cze za życia ostat­nich ofiar nie­miec­kich obo­zów śmierci ich dzieci i wnuki będą kol­por­to­wać kłam­stwo o tym, że były to „pol­skie obozy śmierci”? Pro­pa­ganda Nie­miec nie bie­rze jeń­ców.

Ale to nie był koniec pol­skiego wątku w tym fil­mie. Było ich znacz­nie wię­cej. Jeden z nich na pewno może dłu­żej pozo­stać w świa­do­mo­ści odbiorcy. To scena, gdy oddział AK, do któ­rego tra­fia Vik­tor, zatrzy­muje pociąg trans­por­tu­jący Żydów do miej­sca ich zagłady. Pol­scy par­ty­zanci, widząc, kto jest w nim prze­wo­żony, pozo­sta­wiają wagony zamknięte. Nie chcą uwol­nić ofiar Zagłady, choć wie­dzą, że ta już nie­ba­wem ich obej­mie. Można jesz­cze raz odnieść wra­że­nie, że silny anty­se­mi­tyzm akow­ców każe im zaak­cep­to­wać Holo­kaust.

Serial Nasze matki, nasi ojco­wie nie był pro­duk­tem jakiejś tam sta­cji komer­cyj­nej. Wyświe­tlała go nie­miecka tele­wi­zja publiczna ZDF, nada­jąca od 2008 roku w nowej tech­no­lo­gii cyfro­wej i oglą­dana przez więk­szość Niem­ców. Film był także emi­to­wany w cza­sie wyso­kiej oglą­dal­no­ści. Sama emi­sja była poprze­dzona gigan­tyczną kam­pa­nią pro­mo­cyjną. Wiele nie­miec­kich mediów zachę­cało do obej­rze­nia serialu, rekla­mu­jąc go jako wiel­kie wyda­rze­nie tele­wi­zyjne. Tak postą­pił na przy­kład „Der Spie­gel” ‒ naj­bar­dziej wpły­wowy i opi­nio­twór­czy nie­miecki tygo­dnik o nakła­dzie pra­wie miliona egzem­pla­rzy. Z kolei wyso­ko­na­kła­dowy dzien­nik „Frank­fur­ter All­ge­me­ine Zeitung” (FAZ), rekla­mu­jąc serial, ape­lo­wał nawet do nie­miec­kich rodzin o to, aby razem ‒ naj­le­piej w gro­nie wszyst­kich poko­leń ‒ zgro­ma­dzić się przed tele­wi­zo­rami i wyko­rzy­stać ostat­nią szansę na wysłu­cha­nie opo­wia­dań swo­ich dziad­ków. Można było odnieść wra­że­nie, że Nasze matki, nasi ojco­wie to jeden z naj­waż­niej­szych obra­zów ostat­niej wojny. Pro­ces z tele­wi­zją ZDF o sceny, suge­ru­jące, że w Armii Kra­jo­wej powszechny był anty­se­mi­tyzm, wygrał jej były żoł­nierz, Zbi­gniew Radłow. Ale ZDF zro­biła, co w jej mocy, aby ów wyrok nie został wła­ści­wie wyko­nany. Nie taki był bowiem cel pro­pa­gandy, aby póź­niej za nią prze­pra­szać. Ten wyrok, jak wiele podob­nych, poka­zuje praw­dziwą twarz poli­tyki nie­miec­kiej. Prze­pro­siny gdzieś w kulu­arach, w niszo­wych mediach; a na cały świat oskar­że­nia i wybie­la­nie się ze zbrodni. Gdy w marcu 2021 roku pisa­łem te słowa, to sprawa prze­pro­sin wciąż była przed­mio­tem uni­ków ze strony praw­ni­ków ZDF.

Emi­sję serialu Nasze matki, nasi ojco­wie prze­wi­dziano rów­nież w innych kra­jach euro­pej­skich. Wyemi­to­wały go austriacka tele­wi­zja publiczna ORF i angiel­ska BBC. W Wiel­kiej Bry­ta­nii emi­sja spo­wo­do­wała pro­te­sty prze­ciwko pro­pa­gan­dzie nazi­stow­skiej. To, że w Pol­sce ów film wyemi­to­wała tele­wi­zja pań­stwowa, w ogóle zakrawa na kiep­ski żart, gdyż ma on tyle wspól­nego z prawdą histo­ryczną co komu­ni­styczny hit Czte­rej pan­cerni i pies. Jeżeli dziś poko­le­nia uro­dzone w latach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych mają jakieś poglądy na to, jak wyglą­dała II wojna świa­towa, to nie­stety są one wzięte wła­śnie tego typu seriali (hitem była rów­nież słynna Stawka więk­sza niż życie).

Pro­duk­cja miała wów­czas także wymiar tera­pii na uży­tek wewnętrzny. Tygo­dnik „Die Zeit” pod­kre­ślał, że serial Nasze matki, nasi ojco­wie wywarł na widzach ogromne wra­że­nie ‒ naj­więk­sze w histo­rii tele­wi­zji nie­miec­kiej. Wyda­wana przez kon­cern Axel Sprin­ger gazeta „Welt am Son­n­tag” wręcz uznała film za „pomnik posta­wiony mat­kom i ojcom”. W wielu nie­miec­kich tytu­łach pra­so­wych porów­ny­wano go do gło­śnej ame­ry­kań­skiej, czte­ro­od­cin­ko­wej pro­duk­cji Marvina J. Chom­sky’ego Holo­kaust, który w 1979 roku wyemi­to­wała tele­wi­zja NBC. Tam­ten serial przed­sta­wiał żoł­nie­rzy ubra­nych w mun­dury Woj­ska Pol­skiego, któ­rzy wraz z Niem­cami nad­zo­ro­wali trans­porty Żydów do war­szaw­skiego getta oraz brali udział w zwal­cza­niu żydow­skiego powsta­nia w War­sza­wie.

Potem przy­szła kolej, aby ode­przeć zarzuty z Pol­ski, że serial Nasze matki, nasi ojco­wie jest mocno ten­den­cyjny i stara się zro­bić z Pola­ków spraw­ców Zagłady. Tablo­idowy „Bild”, aby zde­za­wu­ować ataki z Pol­ski, spo­koj­nie komu­ni­ko­wał, że nacjo­na­lizm i anty­se­mi­tyzm w sze­re­gach pol­skiej Armii Kra­jo­wej nie były czymś nad­zwy­czaj­nym. W tam­tym cza­sie w Euro­pie Wschod­niej anty­se­mi­tyzm był powszechny, co nie­wąt­pli­wie uła­twiło wymor­do­wa­nie Żydów. „Bild” przy­pad­kowo zapo­mniał tylko dodać, kto doko­nał owej zagłady Żydów. Zresztą, jeśli w publi­ka­cjach nie­miec­kich już wspo­mi­nano, że zro­bili to nazi­ści, to zawsze byli oni „odna­ro­do­wieni” i dziw­nym tra­fem pra­wie zawsze poja­wiali się obok nich wła­śnie Polacy. Ale żeby nie było tylko tak medial­nie i pro­pa­gan­dowo, wiele nie­miec­kich tytu­łów, przy­ta­cza­jąc takie opi­nie na temat anty­se­mi­tyzmu i Pola­ków, sta­rało się je pod­bu­do­wać wypo­wie­dziami powa­ża­nych eks­per­tów i histo­ry­ków. Jed­nym z nich jest Julius Scho­eps z bada­ją­cego histo­rię euro­pej­skich Żydów Cen­trum Mosesa Men­dels­sohna w Pocz­da­mie, który w tam­tym cza­sie aktyw­nie wspie­rał dzia­ła­nia Eriki Ste­in­bach i pro­jekt Cen­trum Prze­ciwko Wypę­dze­niom. Scho­eps zwró­cił więc uwagę nie­miec­kiej opi­nii publicz­nej, że oczy­wi­ście anty­se­mi­tyzmu nie można odno­sić do całej AK, ale sceny z serialu Nasze matki, nasi ojco­wie odpo­wia­dają przy­pad­kom, do jakich docho­dziło wśród pol­skich par­ty­zan­tów. To zabrzmiało już zde­cy­do­wa­nie wia­ry­god­niej. Na temat serialu wypo­wia­dali się m.in. prof. Arnd Bauerkämpe z Wol­nego Uni­wer­sy­tetu w Ber­li­nie oraz prof. Wol­fgang Benz z Cen­trum Badań nad Anty­se­mi­ty­zmem w Ber­li­nie. Ten ostatni sta­rał się zamknąć dys­ku­sję wokół pol­skiego anty­se­mi­ty­zmu, stwier­dza­jąc jasno, że „jest on w Pol­sce obecny do dziś”.

Ja i moi kole­dzy, któ­rzy pra­co­wali w taj­nych służ­bach, porów­nują dzia­ła­nia Niem­ców, takie jak w 2013 roku, do wywa­le­nia na kogoś „wywrotki z g…”. Niby ten, na któ­rego owa zawar­tość się wylała, nie jest winien, ale wygląda i cuch­nie tak, że wszy­scy go omi­jają.

Główny nie­miecki prze­kaz pro­pa­gan­dowy zna­lazł swoje odbi­cie także w wielu cenio­nych tytu­łach pra­so­wych w całej Euro­pie. Bry­tyj­ski „Inde­pen­dent” zwra­cał m.in. uwagę na feno­men ponow­nego zain­te­re­so­wa­nia Niem­ców swoją naj­now­szą histo­rią, po czę­ści nawią­zu­jąc do mojego tek­stu z „Uwa­żam Rze”.

Serial Nasze matki, nasi ojco­wie i kam­pa­nia pro­pa­gan­dowa wokół niego to zale­d­wie frag­ment kon­stru­owa­nia nowej pamięci nie­miec­kiej. II wojna świa­towa jest oczy­wi­ście w niej naj­waż­niej­sza. Ostat­nie lata w Niem­czech obfi­to­wały w wysiłki, aby prze­ła­mać wresz­cie nie­miecką pamięć histo­ryczną i spra­wić, by zaczęła ona ina­czej wyglą­dać niż dotych­czas. Aby to osią­gnąć, Niemcy muszą zapo­mnieć, że byli spraw­cami II wojny świa­to­wej i dopu­ścili się wszyst­kich jej nie­go­dzi­wo­ści, a zaczęli mówić o krzyw­dach, jakich doznali w jej wyniku. Rze­komo naj­więk­szych krzywd doznali Niemcy, któ­rych prze­sie­dlono z Europy Środ­kowo-Wschod­niej (Pol­ska, Cze­cho­sło­wa­cja, Węgry, Rumu­nia) po zakoń­cze­niu wojny. Wła­śnie w tym celu zapro­jek­to­wano Cen­trum prze­ciwko Wypę­dze­niom (nie­miec­kie Zen­trum gegen Ver­tre­ibun­gen), które ma doku­men­to­wać „wypę­dze­nia” po II woj­nie świa­to­wej. Jego ini­cja­torką była Erika Ste­in­bach – prze­wod­ni­cząca Związku Wypę­dzo­nych wspie­rana przez lata przez kanc­lerz Angelę Mer­kel. Budowę Cen­trum popiera wiele oso­bi­sto­ści nie­miec­kiego życia poli­tycz­nego i kul­tu­ral­nego, wśród nich rabin Wal­ter Homolka oraz były pre­zy­dent Joachim Gauck.

W Niem­czech jest rów­nież na­dal kon­ty­nu­owany pro­jekt nar­ra­cji histo­rycz­nej pt. „Pol­skie obozy kon­cen­tra­cyjne”. Takim ter­mi­nem nagmin­nie posłu­gują się pra­wie wszyst­kie nie­miec­kie media, nawet popu­lar­no­nau­kowy maga­zyn „Focus”, czy ofi­cjalne agen­cje infor­ma­cyjne, na przy­kład Deut­sche Presse-Agen­tur (DPA), będąca odpo­wied­niczką Pol­skiej Agen­cji Pra­so­wej. Spora część poli­ty­ków nie­miec­kich, ludzi świata kul­tury także lubi „pol­skie obozy kon­cen­tra­cyjne”. Ale ter­min jest nagmin­nie uży­wany w nie­miec­kich szko­łach pod­czas reali­zo­wa­nia pro­gra­mów naucza­nia histo­rii. Nawet nie­miec­kie szkoły śred­nie z pro­fi­lem histo­rycz­nym mają w swo­ich pro­gra­mach wycieczki do „pol­skich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych”. Jesz­cze do nie­dawna gim­na­zjum w miej­sco­wo­ści Kir­ch­heim na swo­ich stro­nach inter­ne­to­wych infor­mo­wało o spo­tka­niu uczniów z Abbą Naorem, który w cza­sie wojny zna­lazł się w „pol­skim obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym Stut­thof”, gdzie zamor­do­wano jego brata i matkę. To typowy język nar­ra­cji histo­rycz­nej ser­wo­wany nie­miec­kim uczniom. Coraz czę­ściej jed­nak „obozy kon­cen­tra­cyjne” są otwar­cie łączone z pol­skim anty­se­mi­ty­zmem, który miał być typowy, powszechny i nagminny w naszym kraju. Ale mało tego – anty­se­mi­tyzm jest w Pol­sce nawet dzi­siaj. W zasa­dzie pol­ski anty­se­mi­tyzm i pol­ska odpo­wie­dzial­ność za żydow­ską zagładę robią w Niem­czech coraz więk­szą karierę. To się po pro­stu coraz bar­dziej podoba Niem­com. To nie przy­pa­dek, że pod­czas festi­walu fil­mo­wego w Ber­li­nie w lutym 2013 roku nagrodę Zło­tego Niedź­wie­dzia otrzy­mał fran­cu­ski twórca fil­mowy Claude Lan­zmann, m.in. za słynny film Shoah, który jako pierw­szy obwie­ścił światu udział Pola­ków w żydow­skiej zagła­dzie. Ale jesz­cze bar­dziej kurio­zalny był fakt, że pod­czas pokazu na festi­walu ber­liń­skim jego film Sobi­bór okre­ślano jako dzieło o bun­cie więź­niów w „pol­skim obo­zie zagłady”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki