Na paryskich salonach - Caitlin Crews - ebook

Na paryskich salonach ebook

Caitlin Crews

3,9

Opis

Szejk Tarik bin Khalid Al-Nur powinien znaleźć sobie żonę. Wciąż jednak nie może zapomnieć o Angielce Jessie Heath, która porzuciła go przed pięcioma laty. Odnajduje ją i chce z nią spędzić jedną noc, mając nadzieję, że uwolni go to od dręczących wspomnień. Jednak ponowne spotkanie Tarika i Jessy otwiera tylko stare rany. Oboje uświadamiają sobie, jak wiele nieporozumień ich podzieliło. Tarik ma nadzieję, że wspólny wyjazd do Paryża będzie dla nich szansą na odbudowanie zaufania…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 147

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (29 ocen)
15
2
6
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Caitlin Crews

Na paryskich salonach

Tłumaczyła

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kiedy drzwi do agencji wynajmu się otworzyły, Jessa odruchowo uniosła wzrok znad biurka i zamarła. Poczuła się jak we śnie, tym, który w ostatnich pięciu latach przyśnił jej się nieskończenie wiele razy.

Mężczyzna, wyraźnie zmarznięty i mokry, minął próg agencji, i w tej samej chwili Jessa zerwała się na równe nogi, wyciągając przed siebie ręce, jakby chciała go odepchnąć. Nie mogła pozwolić sobie na to, żeby ponownie zaistniał w jej życiu.

– Tu jesteś – odezwał się nowo przybyły głębokim, władczym głosem i wbił w nią uważne spojrzenie.

Jessa poczuła, że jej serce wali jak młotem. Zakręciło jej się w głowie. Czyżby po pięciu latach ujrzała ducha?

– Tarik... – szepnęła, zupełnie oszołomiona.

Tarik bin Khaled Al-Nur nie był duchem ani wytworem marzeń. Przed pięcioma laty twierdził stanowczo, że jest tylko bogatym i rozpieszczonym członkiem jednej z zamożniejszych rodzin w Nur. Wkrótce okazało się jednak, że Jessa miała do czynienia z władcą tego kraju.

I choć wcale tego nie chciała, przez następne lata pilnie śledziła w telewizji i gazetach każdy ruch Tarika. Wmawiała sobie, że pragnie w końcu o nim zapomnieć, teraz jednak nie mogła oderwać od niego wzroku. Okazało się, że doskonale pamięta każdy detal. Mimo że Tarik fizycznie niewiele się zmienił, wydał jej się znacznie bardziej męski, bardziej mroczny i tajemniczy.

I zdecydowanie bardziej niebezpieczny.

Jessa postanowiła skoncentrować się wyłącznie na niebezpieczeństwie. Nieważne, że robiło jej się gorąco na widok Tarika i że słowa więzły jej w gardle. Liczył się jedynie sekret, o którym nie mógł się dowiedzieć. Głupio zakładała, że ten straszny dzień nigdy nie nadejdzie. Teraz jednak, wpatrzona w Tarika, uświadomiła sobie, że były to zwykłe mrzonki.

Westchnęła i spojrzała na niego uważniej. Miał szczupłą, lecz muskularną sylwetkę, zupełnie jakby pod śniadą skórą kryła się niezwykła energia. Ze skupieniem przyglądała się surowej twarzy Tarika. W świetle wczesnego wieczoru głębokie, zielone oczy jej byłego kochanka wydawały się niemal czarne. Zawsze lubiła jego ciemne brwi pod gęstymi, czarnymi włosami, męski, mocny nos oraz wystające kości policzkowe, które świadczyły o królewskim pochodzeniu oraz pewności siebie.

Jak mogła tego nie zauważyć pięć lat wcześniej? Jak mogła mu wierzyć, kiedy twierdził, że nie jest nikim znaczącym?

Cóż, wtedy nie przyszło jej do głowy, że ma do czynienia z mistrzem manipulacji, kochała go bez żadnych zastrzeżeń. Nadal czuła obawę, że mimo wszystko jakaś jej część nigdy nie przestanie go kochać.

Tarik zamknął drzwi, które cicho szczęknęły, a Jessa odruchowo zamrugała. Nie mogła pozwolić sobie na słabość, miała zbyt wiele do stracenia. Najwyraźniej Tarik w jakiś sposób poznał prawdę i wiedział już, co zaszło. Nie było innego powodu, dla którego zjawiłby się po pięciu latach na jednej z sennych uliczek Yorku, w małej agencji wynajmu, gdzie pracowała Jessa.

Musiał wiedzieć.

Czując narastającą panikę, z trudem przełknęła ślinę. Odnosiła wrażenie, że Tarik złowieszczo nad nią góruje, chociaż nie wykonał żadnego ruchu. Nadal stał pod drzwiami i patrzył na nią bez słowa, a w jego wzroku widziała wyzwanie. Nie był już uroczym, beztroskim playboyem, którego zapamiętała. Uśmiech i leniwy urok gdzieś zniknęły. Z tym człowiekiem nie warto było zadzierać.

– Nie – odezwała się nagle, zdumiona spokojem w swoim głosie i poczuła przypływ dziwnej odwagi. Nieważne, że się bała, należało się skupić na tym, co istotne. – Nie możesz tutaj być.

Tarik uniósł brwi.

– A jednak tu jestem. – Jego głos był niski i lekko zachrypnięty, z ledwie słyszalnym, cudzoziemskim akcentem.

– Bez zaproszenia – zauważyła.

– Czyżbym naprawdę potrzebował zaproszenia, by wejść do agencji wynajmu? – zdumiał się. – Wybacz, jeśli zapomniałem o brytyjskich zwyczajach. Dotychczas odnosiłem wrażenie, że klienci z ulicy są w takich miejscach mile widziani.

– Masz umówione spotkanie? – Jessa zacisnęła wargi, żeby powstrzymać szczękanie zębów.

– W pewnym sensie i owszem – odparł.

Jego spojrzenie niespiesznie wędrowało po jej sylwetce. Bez wątpienia porównywał obecną Jessę z tą ze wspomnień. Poczuła, jak na jej policzki wstępuje rumieniec.

– Miło cię ponownie widzieć, Jesso – powiedział z wystudiowaną uprzejmością.

– Żałuję, że nie mogę ci odpłacić takim samym komplementem – oznajmiła chłodno. Musiała pozbyć się go stąd jak najszybciej i dopilnować, żeby już nigdy nie wrócił. Ich przeszłość była zbyt skomplikowana i zbyt bolesna. – Jesteś ostatnią osobą na ziemi, którą chciałabym oglądać. Jeżeli zaraz się stąd zmyjesz, możemy udawać, że nigdy nie doszło do tego spotkania.

Tarik lekko zmrużył oczy.

– Widzę, że przez lata twój język nabrał ostrości – mruknął. – Ciekaw jestem, co jeszcze się zmieniło.

Tego akurat Jessa nie miała zamiaru mu mówić, choć było całkiem prawdopodobne, że już wiedział. Może zwyczajnie z niej drwił lub ją prowokował?

– Ja się zmieniłam. – Rzuciła mu niechętne spojrzenie. – Niektórzy ludzie tak mają, to się nazywa dojrzewanie. – Dumnie uniosła brodę i uświadomiła sobie, że zaciska pięści. – Już nie błagam innych o zainteresowanie.

Nie zauważyła, żeby się poruszył, ale odniosła wrażenie, że stężał, jakby gotując się do walki.

– Nie przypominam sobie, abyś kiedykolwiek błagała o zainteresowanie – oznajmił Tarik. – Chyba że w moim łóżku. – Zawiesił głos. Jessa patrzyła na niego w milczeniu. – Jeśli chciałabyś sobie przypomnieć, nie mam nic przeciwko temu.

– Raczej nie – wycedziła. Czuła narastające napięcie i wolała nie myśleć ani o łóżku, ani o tym, co w nim razem wyprawiali. – Już od dawna nie interesują mnie żałośni międzynarodowi playboye.

Tarik wpatrywał się w kobietę, która od lat nie dawała mu spokoju, niezależnie od tego, dokąd się wybrał i z kim, a teraz miała czelność stawiać mu czoło, w ogóle nie myśląc o niebezpieczeństwie. Uważał się za nowoczesnego władcę, ale w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, że gdyby miał do dyspozycji jednego ze swych koni, bezceremonialnie przerzuciłby Jessę Heath przez siodło i porwał do namiotu na pustyni, która pokrywała większą część jego ojczystego kraju na Półwyspie Arabskim. Na dodatek sprawiłoby mu to przyjemność. Dobrze zrobił, że tu przyjechał i że w końcu spotkał się z Jessą oko w oko. Nieważne, że go wyzywała i złościła się na niego jak zwykle. Nie czuł wstydu, że on, szejk Tarik bin Khaled Al-Nur, król Nur, pokornie wrócił do jedynej kobiety, która kiedykolwiek go opuściła, jedynej, za którą tęsknił. Teraz stała przed nim w brzydkim urzędowym kostiumie, który nie podkreślał jej bujnych kształtów, niezadowolona z tego spotkania. Powinien kipieć wściekłością, jednak zamiast tego bardzo jej pragnął.

– Żałosny playboy, tak? – powtórzył lekkim tonem. – Intrygujące oskarżenie.

Na policzkach Jessy wykwitł rumieniec.

– Nie bardzo rozumiem – warknęła. – To nie jest oskarżenie, tylko prawda. Taki właśnie jesteś.

Tarik przyglądał jej się przez dłuższą chwilę. Nie miała pojęcia, jak bardzo się wstydził swojego do niedawna rozwiązłego stylu życia. Nie miała również pojęcia, że kojarzyła mu się ze wszystkim, z czego był zmuszony zrezygnować. Latami upierał się, że pamiętał ją tylko dlatego, że go opuściła. Wmawiał sobie, że sam by ją zostawił, tak jak opuścił wiele innych kobiet.

A jednak tu przyjechał.

– Skoro ja jestem playboyem, to ty jesteś jedną z moich maskotek – zasugerował. Błysk gniewu w jej oczach sprawił mu przyjemność. – Czyżby to określenie ci nie odpowiadało?

– Wcale się nie dziwię, że nazwałeś mnie maskotką. – Jessa z pogardą wykrzywiła usta. – Musisz jednak wiedzieć, że nigdy nie byłam twoja.

– O tak, pięć lat temu dobitnie dałaś temu wyraz – odparł oschle. – Ale powiedz, czy starzy przyjaciele powinni się witać w taki sposób? – Zrobił kilka kroków ku Jessie, aż dzielił ich tylko blat jej biurka.

– Przyjaciele? – Przechyliła głowę. – Tym właśnie jesteśmy?

Tarik uśmiechnął się pod nosem. Była taka sama, jak zapamiętał, nawet wyglądała tak samo. Rudowłosa, o cynamonowych oczach, piegowatej twarzy i zmysłowych ustach, stworzonych do grzechu.

– Co proponujesz? – zapytała i uniosła wąskie brwi. – Wypad na kawę? Rozmowę o dawnych czasach? Chyba sobie daruję.

– Załamałaś mnie. – Nie spuszczał z niej wzroku. – Moje byłe kochanki są zazwyczaj znacznie przystępniejsze.

To się jej wyraźnie nie spodobało. Dumnie uniosła brodę.

– Po co tu przyjechałeś, Tarik? – zapytała rzeczowym tonem, który jednocześnie go irytował i podniecał, i skrzyżowała ręce na piersi. – Szukasz mieszkania w okolicy Yorku? Jeśli tak, to powinieneś wrócić, kiedy przyjdą agenci. Pomogą ci. Obawiam się, że oboje wyszli z klientami, a ja tylko prowadzę to biuro.

– A jak myślisz, po co wróciłem?

– Nie mam zielonego pojęcia. – Nerwowo przełknęła ślinę. – W każdym razie powinieneś już iść.

Czyżby go wyrzucała niczym sługę? Tarik przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, z uwagą wpatrując się w Jessę. Był królem, więc powinna się nauczyć, jak przemawiać do władcy.

– Jeśli nie powiesz mi, czego chcesz... – zaczęła.

– Ciebie – przerwał jej i uśmiechnął się szeroko. – Chcę ciebie.

ROZDZIAŁ DRUGI

– Mnie? – Jessa nie kryła zdumienia. Chciała się cofnąć, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. – Przyjechałeś tu po mnie?

Nie wierzyła w ani jedno jego słowo, choć jej serce zaczęło szybciej bić. Cóż, nie pozostało jej nic innego, jak pogodzić się ze świadomością, że nadal reaguje na tego mężczyznę jak idiotka, naturalnie, wyłącznie na czysto fizycznym poziomie. Nie miała jednak najmniejszego zamiaru zdradzać się z tym przed nim.

– Oczywiście, że po ciebie – odparł Tarik, nie spuszczając z niej wzroku. – Czyżbyś myślała, że zjawiłem się w agencji wynajmu w Yorku zupełnym przypadkiem?

– Pięć lat temu nie mogłeś się doczekać, aż wreszcie dam ci spokój, a teraz najwyraźniej przetrząsnąłeś cały kraj w poszukiwaniu mnie. Wybacz, że jakoś nie mieści mi się to w głowie.

– Chyba mylisz mnie z kimś innym – powiedział. – To ty zniknęłaś, Jesso, nie ja.

Jessa podejrzliwie zmrużyła oczy. Przez chwilę nie miała pojęcia, o czym mówił, ale nagle przeszłość powróciła do niej niczym bumerang.

Pięć lat temu poszła do lekarza na rutynowe badanie i ku swojemu zdumieniu odkryła, że jest w drugim miesiącu ciąży. Nie miała wątpliwości co do reakcji Tarika na tę informację, postanowiła zatem wyjechać, żeby wziąć się w garść i przemyśleć sprawę z dala od niego. Może faktycznie nie zatelefonowała, ale przecież go nie rzuciła!

– O czym ty mówisz? – zapytała teraz. – Przecież to nie ja uciekłam z kraju.

– Powiedziałaś, że idziesz do lekarza, po czym zniknęłaś. – Zacisnął usta. – Nie było cię przez wiele dni i rzeczywiście z konieczności wyjechałem z twojego kraju.

– Wróciłam – powiedziała cicho Jessa, głosem pełnym bólu. – W przeciwieństwie do ciebie.

Zapadła długa, niezręczna cisza.

– Słyszałaś niewątpliwie o śmierci mojego stryja? – odezwał się Tarik w końcu.

– Tak. – Uniosła głowę. – Po twoim wyjeździe pisały o tym wszystkie gazety. Okropny wypadek. – Robiła, co mogła, żeby zapanować nad drżeniem głosu. – Wyobraź sobie moje zdumienie, gdy odkryłam, że mężczyzna, którego znałam jako syna zamożnego lekarza, okazał się członkiem rodziny królewskiej i nowym władcą Nur.

– Mój ojciec naprawdę był lekarzem. – Tarik zmarszczył brwi. – A może wyobrażasz sobie, że kalałem honor zmarłego tylko dla pustej rozrywki?

– Uważam, że celowo wprowadziłeś mnie w błąd – odparła spokojnie Jessa, starając się nie unosić. – Owszem, twój ojciec był lekarzem. A także młodszym bratem władcy Nur.

– Wybacz, że bezpieczeństwo mojego kraju było dla mnie ważniejsze od twojej urażonej dumy.

Jak mógł się tak zachowywać? Jak mógł potępiać jej zachowanie, skoro to on kłamał, a potem porzucił ją bez słowa wyjaśnienia?

– Bezpieczeństwo kraju? – W jej pełnym goryczy śmiechu nie było nawet cienia wesołości, ale postanowiła to zignorować. – Tak to nazywasz? Wymyśliłeś sobie człowieka, który nie istniał, a potem udawałeś, że nim jesteś. Bardzo mi przykro z powodu śmierci twojego stryja – dodała po chwili.

– Stryja, jego żony i obu synów. Zamordowano całą rodzinę – zauważył lodowatym tonem. – A ja jestem teraz nie tylko królem Nur, ale także ostatnim z rodu. Czy domyślasz się, co to oznacza?

– Podejrzewam, że masz teraz mnóstwo obowiązków – oznajmiła oschle. Nadal nie rozumiała, po co przyszedł do jej agencji w Yorkshire. Żeby dyskutować o królewskim rodzie Nur na dalekiej pustyni? Z drugiej strony, gdyby znał prawdę, z pewnością nie traciłby czasu na bezsensowne pogawędki... Tak czy owak chciała, żeby znikł stąd jak najszybciej. – Co ja o tym mogę wiedzieć? – Rozłożyła ręce. – W końcu jestem tylko skromną pracownicą biurową, a nie królem.

– W rzeczy samej. – Tarik nie spuszczał z niej wzroku. – Za to ja odpowiadam wobec swojego kraju i narodu, co oznacza, że muszę myśleć o przyszłości. Innymi słowy, powinienem się ożenić i spłodzić potomków, im szybciej, tym lepiej.

Jessa poczuła, że kręci jej się w głowie. Chyba nie miał na myśli...

– Nie gadaj głupot – burknęła, nie tyle do niego, ile do siebie. – Chyba nie chcesz się ze mną ożenić? Nie możesz!

– Najpierw nabijasz się ze mnie – powiedział lekkim, niemal obojętnym tonem. – Potem nazywasz mnie żałosnym playboyem. Następnie każesz mi stąd wyjść, jakbym był uprzykrzającym ci życie petentem, a teraz pouczasz mnie jak małe dziecko. – Uśmiechnął się, lecz jego oczy pozostały zimne i nieprzyjazne. – Może zapominasz, kim jestem.

– Niczego nie zapominam, Tarik – odparła natychmiast. – I dlatego raz jeszcze proszę cię, żebyś wyszedł.

Tarik wzruszył ramionami.

– Najwyraźniej źle mnie zrozumiałaś – powiedział. – Zapewniam cię, że nie mam zwyczaju proponować małżeństwa byłym kochankom, które darzą mnie aż taką pogardą.

– No to właściwie o co ci chodzi? – zapytała go ze zniecierpliwieniem. – Nie mam najmniejszej ochoty na te dziwaczne gierki.

– Przecież już powiedziałem, o co mi chodzi i czego chcę – odrzekł. – Muszę się powtarzać? Nie pamiętam, żebyś dawniej równie wolno myślała, Jesso.

Pokręciła głową, próbując ogarnąć wszystko, co jej powiedział, ale po chwili machnęła na to ręką. Dlaczego w ogóle na to pozwalała? Zjawił się tutaj po pięciu latach nieobecności i próbował zapędzić ją w kozi róg. Za kogo on się uważał?

Zirytowana na siebie i na niego okrążyła biurko i podeszła do drzwi. Nie miała najmniejszej ochoty stać tutaj i wysłuchiwać tych pretensji.

– A ty dokąd się wybierasz? – Nadal mówił bardzo spokojnie. – Wydaje ci się, że za tobą nie pójdę?

– Nic mnie to nie obchodzi, rób... – zaczęła, nie odwracając się do niego, ale w momencie, gdy wyciągała rękę ku drzwiom, Tarik dotknął jej ramienia.

Mózg Jessy od razu przestał normalnie funkcjonować. Nawet przez materiał żakietu Jessa czuła bijące od Tarika ciepło i odniosła wrażenie, że historia się powtarza. Zbliżył się do niej i przyciągnął ją do siebie stanowczym ruchem.

– Zabieraj łapy – warknęła.

Natychmiast się cofnął i żar jego ciała zniknął. Jessa postanowiła udawać przed sobą, że wcale nie zrobiło jej się dziwnie przykro z tego powodu. Powoli odwróciła głowę, żeby popatrzeć na Tarika, ale w tej samej chwili pomyślała o Jeremym, swoim sekrecie i o tym, jak zachowałby się Tarik, gdyby wiedział.

– Za kogo ty mnie masz? – zapytała niskim, złowrogim głosem. – Naprawdę myślisz, że zjawisz się tu po tylu latach, po tym, jak zniknąłeś i zostawiłeś mnie z niczym, a ja rzucę ci się w ramiona?

– Znowu coś ci się pomyliło – zauważył. – To nie ja uciekłem. Wręcz przeciwnie, mimo upływu czasu pojawiam się w twoim życiu.

– Zapomniałeś chyba o swoich kłamstwach na temat tego, kim jesteś – wytknęła mu.

– Jeszcze mi nie powiedziałaś, gdzie zniknęłaś pięć lat temu – dodał, jakby jej nie usłyszał.

Oczywiście nie mogła mu powiedzieć, że informacja o nieplanowanej ciąży spadła na nią jak grom z jasnego nieba ani że choć darzyła Tarika głębokim uczuciem, obawiała się jego reakcji. Nie mogła mu powiedzieć, że po kilku dniach intensywnych rozmyślań wróciła do Londynu, żeby podzielić się z nim nowiną o dziecku, ale okazało się, że Tarik wyjechał, nie pozostawiwszy jej żadnej wiadomości, żadnego listu.

Na pewno nie mogła mu teraz wyjawić, że jest ojcem. Nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego, jak by zareagował.

Jessa odetchnęła głęboko i postanowiła za wszelką cenę zachować zimną krew.

– Szczerze mówiąc, nie mam najmniejszej ochoty na wspominanie przeszłości. – Wzruszyła ramionami. – Wyleczyłam się z ciebie już dawno temu.

W oczach Tarika coś zabłysło.

– Doprawdy? – zapytał niezmiennie spokojnym głosem.

– Bardzo mi przykro, jeśli oczekiwałeś, że zastaniesz mnie na jakimś zakurzonym strychu, zalaną łzami i wpatrzoną w twoje zdjęcie. – Starała się mówić lekko rozbawionym tonem, jakby to mogło zredukować napięcie między nimi. – Jak widzisz, żyję, zostawiłam przeszłość za sobą i proponuję, żebyś ty zrobił to samo. Jesteś przecież szychą, wielkim szejkiem, prawda? Nie możesz po prostu pstryknąć palcami i załatwić sobie harem?

Nagle poczuła strach, że posunęła się za daleko, w końcu miała do czynienia z królem. Tarik jednak tylko odwrócił wzrok.

– Muszę się ożenić – powiedział. – Zanim to zrobię, zamierzam rozliczyć się z tobą.

– Rozliczyć się ze mną? – Pokręciła głową. Nie rozumiała jego słów, nawet nie chciała ich rozumieć. – Po co mielibyśmy się rozliczać, skoro przez te wszystkie lata w ogóle się mną nie interesowałeś?

– Łączą nas pewne niezałatwione sprawy – odparł rzeczowym tonem.

– Nie łączą nas ani niezałatwione sprawy, ani nic innego – oznajmiła Jessa bardzo stanowczo, podejmując rękawicę, i spojrzała mu w oczy. – Wszystko, co nas łączyło, umarło pięć lat temu, w Londynie.

– To nieprawda.

– Może opowiem ci, co mi się przytrafiło, kiedy wyjechałeś z kraju – zaproponowała. – Zastanawiałeś się nad tym? Przyszło ci to kiedyś do głowy?

Pomyślała o tym, jak dumna była ze stażu tuż po studiach, jak absolutnie przekonana, że to początek wspaniałej kariery w wielkim mieście. Niestety, w Londynie spotkała Tarika i tak nastał kres tych wszystkich marzeń.

– Przecież to ty mnie zostawiłaś... – zaczął znowu.

– Zostawiłam cię na dwa i pół dnia, do cholery! – przerwała mu gwałtownie. – To chyba niezupełnie może się równać z tym, co ty zrobiłeś, prawda? Nie dość, że wyjechałeś z kraju, zmieniłeś numer telefonu i wystawiłeś mieszkanie na sprzedaż – ciągnęła, nie spuszczając z niego wzroku – to jeszcze wycofałeś wszystkie swoje inwestycje z firmy, w której pracowałam. – Na widok jego zmarszczonych brwi omal się nie roześmiała, choć czuła narastającą złość. – Myślałeś, że jak to się skończy? Byłam głupią stażystką, która wdała się w romans z jednym z największych klientów firmy. Nawet do głowy mi nie przyszło, że byłeś najważniejszym klientem. Dopóki cię uszczęśliwiałam, nasz związek nikomu nie przeszkadzał, rzecz jasna.

– Uznałem, że najlepiej będzie rozstać się od razu. – W jego głosie wyraźnie słychać było napięcie.

– Udało ci się całkowicie zniszczyć moją potencjalną karierę – powiedziała głucho Jessa. Nie czuła już gniewu, jedynie ogromne zmęczenie i smutek. – Bańka mydlana prysła. Wywalili mnie, oczywiście. Jak myślisz, czy ktokolwiek chciał zatrudnić puszczalską idiotkę, przez którą firma straciła wpływowego klienta i mnóstwo pieniędzy?

Jessa przypomniała sobie pogardę na twarzy jednego z prezesów, kiedy zaprosił ją do swojego gabinetu, oraz ostre słowa, którymi opisał jej postępowanie. Jeszcze tydzień wcześniej wszyscy reagowali na jej romans z Tarikiem porozumiewawczymi uśmiechami i puszczaniem oczka. Stała tam, przed prezesem, blada i drżąca, i nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Na dodatek była w ciąży.

– I tak się właśnie skończyła moja cudowna kariera w Londynie – oznajmiła rzeczowo. – Chyba powinnam ci podziękować. Niektórym ludziom dojście do wniosku, że nie poradzą sobie w świecie