Randka z księciem - Jessica Hart - ebook

Randka z księciem ebook

Jessica Hart

4,0

Opis

 

 

Caro właśnie straciła pracę, a narzeczony porzucił ją dla innej. Nie załamuje rąk, ale też nie wierzy, że los wreszcie się do niej uśmiechnie. A jednak… Niespodziewanie otrzymuje fantastyczną propozycję – ma spędzić kilka tygodni w pałacu w towarzystwie prawdziwego księcia. Która kobieta oparłaby się takiej pokusie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 129

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (81 ocen)
37
18
17
8
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jessica Hart

Randka z księciem

Tłumaczenie: Marta Jurczyńska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Do: [email protected]

Od: [email protected]

Temat: Randka w internecie

Droga Caro,

Przykro mi, że straciłaś pracę w Deli Folding, bo wiem, jak ją lubiłaś. Nie jesteś pewnie w najlepszym nastroju, ale powiem ci, że ten test na stronie randek internetowych, który mi przesłałaś, bardzo mnie ubawił. Dobrze wiedzieć, że nie straciłaś poczucia humoru po tym, jak się wobec ciebie zachował ten wstrętny George! Zdecydowanie wolę portale internetowe dla singli niż metody mojej babki, która nieustannie mnie swata. Może powinnyśmy się zamienić rolami?

Pozdrowienia

Lotta

Do: [email protected]

Od: [email protected]

Temat: Zamiana ról

Cóż za wspaniały pomysł, Lotto! Jestem w tej chwili na zakręcie, pragnę zmiany, ale brakuje mi pomysłów. Może powinnam zatrudnić się na pół etatu w jakiejś mniejszej firmie ubezpieczeniowej, a po pracy spróbować napisać profil dla nowego portalu randkowego. Cóż, wyniki testów psychologicznych zazwyczaj bardzo mnie przygnębiają, jednak z drugiej strony to przecież tylko zabawa. Zamiana ról to fajny pomysł, ale nie sprostałabym twoim obowiązkom. Miałabym mieszkać w pałacu i poznawać książąt, których wybrałaby dla mnie twoja babcia? Hm, czarno to widzę, ale dla ciebie zrobiłabym wszystko, nawet poudawała księżniczkę. Jestem otwarta na propozycje. Księżniczka na portalu randkowym to świetny pomysł, nie sądzisz? W każdym razie nie upadaj na duchu, będzie dobrze!

Pozdrawiam

Twoja Caro

– „Królewna poszukuje ropuchy! Brunetka o przyjemnie zaokrąglonych kształtach, lubiąca się bawić, poszukuje partnera na dobre i na złe”. Co o tym myślisz? – Caro przeczytała swoje ogłoszenie Stelli, która w tym czasie przeglądała pośpiesznie kolorowy magazyn.

Stella wyjrzała sponad gazety i skrzywiła się lekko.

– To trochę bez sensu… Królewna poszukuje ropuchy? O co ci właściwie chodzi?

– Chciałam podkreślić, że szukam najzwyklejszego pod słońcem mężczyzny, a nie przysłowiowego księcia na białym koniu. Czy to nie wynika z treści ogłoszenia? – Caro nie potrafiła ukryć rozczarowania.

– Zatem żaden najzwyklejszy mężczyzna nie domyśli się, co miałaś na myśli. To pewne – zawyrokowała Stella. – Nie chcesz się przecież okazać za bardzo błyskotliwa. Mężczyźni boją się mądrych kobiet, przynajmniej większość z nich.

– A powinnam pisać o krągłościach? Może czytający dojdą do wniosku, że jestem zbyt pulchna? Jednak z drugiej strony nie mogę kłamać, przecież nie jestem smukłą pięknością. Nie ma sensu mijać się z prawdą, bo gdyby doszło do spotkania w realu, kandydat po pierwszym spotkaniu ulotniłby się jak kamfora.

– Jeśli chcesz trzymać się prawdy, usuń stwierdzenie, że lubisz się bawić. To brzmi, jakbyś była gotowa na wszystko…

– O to mi właśnie chodzi! Czas na radykalne zmiany. Do tej pory kierowałam się zdrowym rozsądkiem i dokąd mnie to doprowadziło? Nieudany związek z nieudanym George’em. Teraz będę zachowywać się inaczej. – Mówiąc to, przypomniała sobie rozchichotaną Melanie. Trzpiotka w głęboko wydekoltowanych sweterkach, zawsze skora do flirtów, zupełnie zawróciła w głowie statecznemu i poważnemu George’owi. – Nie mogę napisać, jaka jestem naprawdę, bo nikt się mną nie zainteresuje – dodała po namyśle i westchnęła rozdzierająco.

– Co za bzdura! Napisz, że jesteś czarująca i wielkoduszna. No i wspaniale gotujesz. To szczera prawda.

– Faceci nie pragną czarujących, wielkodusznych kobiet, nawet jeśli tak twierdzą. Marzą o tych seksownych i rozrywkowych.

– W takim wypadku jeśli zamierzasz zmienić się w seksowną laskę, musisz koniecznie kupić trochę nowych ciuchów.

Caro groźnie zmrużyła oczy, widząc kpiący uśmiech przyjaciółki. No tak, niezły komentarz do jej stroju. Dzisiaj bowiem miała na sobie sweterek rodem z lat siedemdziesiątych, krótką spódnicę w szkocką kratę i wściekle czerwone szpilki. Caro niechętnie przyznała, że niezbyt umiejętnie łączyła ciuchy w stylu vintage.

– Co powiesz na „uzdolniona kucharka szuka oddanego wielbiciela”? – nie poddawała się.

– Myślę, że po takim ogłoszeniu możesz się spodziewać faceta, który później przywiąże cię do kuchenki i będzie z zegarkiem w ręku czekać na kolejny posiłek. Pan i władca wraca z pracy, a milutka Caro serwuje obiad z trzech dań. Już to przerabiałaś z George’em, no i zobacz, jak skończył się wasz związek? Nie istnieje. – Stella postanowiła zmienić ton, widząc minę przyjaciółki. – Pamiętam, jak bardzo przeżyłaś wasze rozstanie – powiedziała ciepło. – Jednak umówmy się, to już przeszłość. Poza tym to nie był facet dla ciebie, więc może dobrze się stało.

– Wiem… – westchnęła Caro. – Już się pozbierałem, Stello. Nie oglądam się wstecz, patrzę przed siebie, naprawdę. Jednak to takie przygnębiające, że muszę szukać partnera na portalach randkowych w internecie. Nie pamiętam, żeby randkowanie było takie trudne… wcześniej, przed George’em. Tkwiłam przez pięć lat w nieudanym związku, a w tym czasie wszyscy wolni faceci w okolicy rozpłynęli się w tajemniczy sposób.

– Hm, po prostu się ożenili. Nie wiem, dlaczego szukasz kogoś z Ellerby. Dlaczego nie poprosisz Lotty, by cię przedstawiła jakiemuś bogatemu arystokracie?

Caro roześmiała się.

– Marzę o tym! Ale biedna Lotta nawet nie może się zbliżyć do interesującego ją mężczyzny, bo apodyktyczna babka skutecznie steruje jej życiem. Wydawałoby się, że życie księżniczki to same atrakcje – od przyjęcia do przyjęcia, mnóstwo przystojnych i bogatych facetów. Nic bardziej mylnego. Babka szuka dla Lotty odpowiedniego mężczyzny, rozumiesz. – Caro skrzywiła się, jakby zjadła kilka cytryn. – Odpowiedni to taki, który spodoba się babci, zdanie Lotty nie ma tu nic do rzeczy. To ja już wolę zostać przy moich portalach internetowych.

– Nie miałabym nic przeciwko, gdyby mi przedstawiono faceta, z którym teraz spotyka się Lotta. Widziałam w magazynie ich zdjęcie. Jeśli naraiła go jej babka, to trzeba przyznać, że ma świetny gust.

– Lotta się z kimś umawia? – zdziwiła się Caro. – Mnie nic nie wspomniała. Co to za gość?

– Poczekaj. Spróbuję odszukać tą stronę.- Po dłuższej chwili Stella wykrzyknęła triumfalnie. – Mam! A więc: „ Księżniczka Charlotte z Montluce pojawiła się na Balu Słowików z księciem Philippe’em. Książe Philippe dopiero niedawno powrócił do kraju” – czytała śpiesznie Stella. – „Para pojawiła się oficjalnie po raz pierwszy razem. Przyjaciele rodziny potwierdzają, że książę i księżniczka są praktycznie nierozłączni i prawdopodobnie jeszcze tego lata się zaręczą.

– Pokaż! – Caro gwałtownie wyrwała Stelli magazyn. – Coś takiego! Nie mogę uwierzyć. Lotta i Philippe?

Caro od razu rozpoznała na zdjęciu księcia Philippe’a Xaviera Charlesa de Montvivennesa. Kiedy go ostatnio widziała, miał zaledwie siedemnaście lat, i chociaż teraz dobiegał trzydziestki, właściwie niewiele się zmienił. To samo śmiałe spojrzenie i przystojna twarz. Wyrósł na wysokiego i smukłego mężczyznę, który emanuje pewnością siebie.

– Ty go znasz?

– Trochę. Kiedyś spędziłam kilka wakacyjnych tygodni z Lottą we Francji. Philippe czasami wpadał do niej w odwiedziny. Niewiele pamiętam, bo wtedy przede wszystkim myślałam o ciężko chorym ojcu, przeczuwałam, że to jego ostatnie dni. Zresztą książę bardzo mnie onieśmielał. W ogóle mieszkając w tak luksusowej rezydencji, czułam się nie na miejscu. Przecież ja należę do innego świata. Księcia zawsze otaczały tłumy ludzi, również olśniewających dziewczyn. Nie miał za dobrej reputacji i nie sądzę, by w ogóle zwracał uwagę na mnie czy na Lottę. Miał również starszego brata, Etienne’a, dużo spokojniejszego i o wiele milszego. Niestety Etienne tamtego lata miał tragiczny w skutkach wypadek na nartach wodnych. I Philippe jakby przepadł, wszelki słuch o nim zaginął. Od Lotty dowiedziałam się, że zerwał kontakty z ojcem i wyjechał do Ameryki Południowej. Nie przyjechał nawet na koronację ojca. Prawdopodobnie był zbyt zajęty trwonieniem pieniędzy z funduszu powierniczego.

– Musisz jednak przyznać, że to bardziej ekscytujące niż randka w ciemno z facetem z Ellerby, chociażby najprzystojniejszym – wtrąciła się Stella. – Podobno zamierzasz się zmienić i pełnymi garściami korzystać z uroków życia. Powinnaś poprosić Lottę, by cię poznała ze znajomymi księcia.

– Ja wśród arystokratów? Umiesz to sobie wyobrazić? Bo ja nie. – Caro znów się skrzywiła.

– A czemu nie? Na początek zacznij inaczej się ubierać. Koniec z dzierganymi bluzeczkami i dziwnymi spódnicami – roześmiała się Stella. – Lotta chyba nie narzeka na swój los, jak sugerowałaś – dodała jeszcze, wskazując na rozradowaną buzię Lotty na zdjęciu.

– Nie wiadomo, co Lotta naprawdę o nim myśli. Od dziecka ją uczono, by bez względu na okoliczności zawsze miło się uśmiechała i wyglądała na zadowoloną. Lotta jest przemiłą osobą o dobrym sercu, ale rzadko ma okazję zachowywać się zupełnie naturalnie.

Do: [email protected]

Od: [email protected]

Temat: ???

Ty z Philippe’em???

Do: [email protected]

Od: [email protected]

Temat: Re: ???

Moja babka znowu chwyta się swoich sztuczek, ale tym razem chyba wpadłam w jak śliwka w kompot. Nawet nie wiesz, jak mi z tym źle. Szczerze mówiąc, jestem już zdesperowana! Napisałaś wcześniej, że zrobiłabyś dla mnie wszystko. Pamiętasz? Wiesz, w związku z tym mam pewien pomysł. Chyba że tylko żartowałaś, ale to nie w twoim stylu, prawda? Musimy pogadać w cztery oczy. Wiesz, przez telefon nie mogę rozmawiać zupełnie swobodnie. Chwilowo nie ma mowy o wyjeździe z Montluce. Philippe jest w tym tygodniu w Londynie. Dałam mu twój numer. Zadzwoni do ciebie i wszystko ci wytłumaczy. Jeśli mój plan wypali, wszyscy na tym skorzystamy, zobaczysz!

Twoja Lotta

Caro przeczytała mejla od Lotty kilka razy. O jaki plan mogło chodzić? No i przede wszystkim jaką rolę miał do odegrania Philippe de Montvivennes? Ktoś taki na pewno nie rozwiąże jej problemów. Nawet książę nie zmusi George’a, by porzucił Melanie i wrócił do dawnej dziewczyny, błagając na kolanach o przebaczenie. Ani tym bardziej nie zmusi banku zarządzającego masą upadłościową, że nie należy zamykać delikatesów, w których pracowała. To chyba oczywiste, prawda?

A cóż za problemy dręczą księcia Philippe’a? Czyżby jego towarzystwo powiernicze zarządzało za dużą ilością pieniędzy? No dobrze, przesadziła z tymi niedorzecznymi domysłami. Chociaż… No tak, zapewne kręciło się wokół niego za dużo pięknych dziewcząt i miał problem z dokonaniem wyboru. Potrzebuje pomocy, by niektóre z nich taktownie odsunąć na dalszy plan.

Philippe jej wszystko wyjaśni?! A zatem zadzwoni do niej prawdziwy książę, spadkobierca rodu z Montluce. W głowie jej się to nie mieściło. Zacisnęła zęby na myśl o tym, co też Lotta mogła mu powiedzieć na jej temat. Oby przyjaciółka nie zdradzała zbyt wiele, a niektóre sprawy pominęła milczeniem. W sumie powinno jej być obojętne, co pomyśli o niej Philippe. Caro kochała swoje miasteczko Ellerby. Jej marzenia były proste i bardzo banalne. Chciała mieć kochającą rodzinę, odpowiedzialnego, oddanego jej męża, wygodny dom, satysfakcjonującą pracę, która pozwalałaby na spokojne życie bez kłopotów finansowych. Nie wymagała chyba za wiele?

Philippe nie zrozumiałby takich przyziemnych marzeń. Zastanawiała się, jak powinna prowadzić z nim rozmowę. Postawić na naturalność? Rozmawiać na luzie i bez skrępowania? A może lepiej udawać zabieganą kobietę interesu, która nie jest zbyt zadowolona, że książę zabiera jej cenny czas?

Jasne, lepiej byłoby udawać, że jego telefon przeszkodził jej w czymś niesłychanie ważnym. W ten sposób udowodniłaby, że z brzydkiego kaczątka, jakim bez wątpienia była w wieku piętnastu lat, przeobraziła się w świadomą swej wartości kobietę. Ale właściwie po co udawać? Przecież jest w sumie zadowolona ze swego życia, no i kiepska z niej aktorka. Lepiej pozostać sobą, nie przejmować się, co pomyśli o niej książę.

No i dlaczego tak się zadręcza? Z powodu jednego telefonu? Co za niedorzeczność. Będzie rozmawiać z księciem, ale to jeszcze nie koniec świata. Niby czym miałby jej zaimponować? Okej, chodzi na eleganckie przyjęcia i jest bardzo przystojny, jednak to nic nadzwyczajnego. Nie, nie pozwoli, by jego pochodzenie ją przytłoczyło.

Philippe nie zadzwonił ani tego dnia, ani następnego. Pod koniec tygodnia Caro utwierdziła się w przekonaniu, że najzwyczajniej w świecie zlekceważył prośbę Lotty.

Żeby odpędzić nawał myśli, Caro postanowiła zająć się czymś pożytecznym. Otworzyła laptopa i zalogowała się na stronę znajdzswojadrugapolowke.com. Dostała dwie wiadomości. Pierwsza pochodziła o sześćdziesięciopięciolatka, który próbował ją przekonać, że pomimo zaawansowanego wieku pozostał młody duchem. Po uważnym zlustrowaniu jego zdjęcia profilowego Caro bez zwłoki otworzyła drugą wiadomość. Jej autor nie zamieścił niestety żadnej fotki, jednak posługiwał się wymownym nickiem „Pan Sexy”. Według portalu on i Caro osiągnęli mierny wynik dopasowania, zaledwie siedem procent.

Poczuła, jak jej i tak kiepski nastrój gwałtownie się pogarsza. Głośno zaburczało jej w brzuchu. W końcu była na diecie, dlatego takie objawy nie powinny jej dziwić. Problem z dietami polega na tym, że nie można jeść tego, co się lubi, a do tego człowiek nudzi się jak mops, bo o alkoholu też trzeba zapomnieć.

Wchodząc do kuchni, przypomniała sobie, że Stella zachomikowała w szafce paczkę krakersów. Jadła właśnie trzeci, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Ruszyła do przedpokoju, by otworzyć, nie przestając jeść. Po drodze spojrzała na zegar. Dochodziła ósma wieczór.

Jej oczom ukazał się książę Philippe Xavier Charles de Montvivennes we własnej osobie. Przyglądał jej się nieco podejrzliwie, co niestety nie miało niekorzystnego wpływu na jego urok. No i znowu ten arogancki uśmiech, taki sam jak na wszystkich zdjęciach prasowych.

Zdumiona Caro zadławiła się krakersem. Okruszki poszybowały w powietrze i wylądowały na zapewne bardzo drogiej, eleganckiej ciemnoniebieskiej koszuli księcia. Philippe’owi nawet nie drgnęła powieka.

– Mam przyjemność z Caro Cartwright, prawda? – raczej stwierdził niż zapytał książę nienagannym angielskim.

Oczy Caro zaszły łzami, na szczęście skurcz przełyku powoli ustępował.

– Tak… – W jej ustach zabrzmiało to jak skrzek. Potarła gardło i ponownie odchrząknęła. – Tak, to ja jestem Caro.

Mój Boże, pomyślał Philippe. Ta dziewczyna jest niezwykle ujmująca, ale czy to był dobry pomysł, by wtajemniczyć ją w nasz plan? Przypomniał sobie, jak Lotty próbowała go o tym przekonać. Chyba niepotrzebnie uległ jej namowom. Caro sobie nie poradzi, przecież to widać na pierwszy rzut oka. Lotta najwyraźniej mocno się zagalopowała. Owszem, Caro jest miła, ale brak jej elegancji i klasy.

Philippe’a kusiło, by wsiąść z powrotem do swojej limuzyny i poprosić szofera o zawiezienie do Londynu. Już miał się odwrócić, gdy przypomniał sobie desperację w spojrzeniu Lotty. Gdy tamtego dnia przyszła się z nim rozmówić, co prawda nie płakała, jednak patrząc na jej smutne oczy i zaciśnięte usta, wywnioskował, że jest zdesperowana. Uważał się za nieczułego cynika, ale na jej widok poczuł ból w sercu.

– Caro na pewno chętnie nam pomoże. Wiem, że tak będzie – przekonywała gorączkowo. – Jest moją ostatnią deską ratunku, musisz to zrozumieć. Proszę, powiedz, że się zgadzasz.

Pod wpływem impulsu obiecał jej pomóc. Nie może się teraz odwrócić na pięcie i po prostu odejść. Wziął się zatem w garść i przywołał na twarz swój osławiony urzekający uśmiech. Wiele kobiet twierdziło, że w ten sposób po prostu je hipnotyzuje.

– Jestem kuzynem Lotty. Nazywam się Phill…

Caro przerwała mu, machając dłonią

– Wiem, kim jesteś. Dlaczego przyszedłeś?

– Czyż Lotta cię nie uprzedziła?

– Owszem, powiedziała mi, że zadzwonisz…

– Pomyślałem, że łatwiej będzie porozmawiać osobiście, zwłaszcza biorąc pod uwagę sprawę, o którą chodzi…

Może łatwiej dla niego, pomyślała ze złością. To ja jestem zaskoczona, bez makijażu, rozczochrana i z buzią pełną krakersów. Jego pojawienie się w Ellerby, takiego eleganckiego i wyniosłego, wydało jej się cokolwiek surrealistycznym przeżyciem. Zupełnie jakby wyszedł z błyszczącej okładki brukowca, by ją odwiedzić.

– Powinieneś był jednak zadzwonić. A gdybym właśnie wychodziła?

– A wychodzisz?

– Akurat nie. – Caro lekceważąco wzruszyła ramionami, siląc się na beztroski ton. Owszem, może i nie była odpowiednio ubrana do wyjścia, ale postanowiła udawać, że należy do osób, które nie przejmują się takimi głupstwami.

– Czy mógłbym jednak wejść i powiedzieć, z czym przysyła mnie do ciebie Lotta? – zapytał miło, ale i stanowczo.

– Tak, powinieneś faktycznie wejść do środka.

Caro poprowadziła go wąskim holem do pokoju dziennego. Panował tam nieład. Nie poczuła się jednak zawstydzona, bo skoro nie chciało mu się nawet wcześniej uprzedzić o wizycie, nie powinien oczekiwać, że rozwinie przed nim czerwony dywanik.

Cóż, Philippe musiał przyznać, że jeszcze nigdy nigdzie nie czuł się tak nieswojo jak w tym pomieszczeniu. Z kaloryferów zwisały damskie pończochy, w różnym kupkach na całej powierzchni dywanu leżały ubrania, buty, książki i Bóg wie co jeszcze. Na stoliku – laptop, prawie niewidoczny zza buteleczek z różnymi kosmetykami i brudnych filiżanek po kawie. Philippe tym bardziej zachodził się w głowę, jak osoba żyjąca w takim bałaganie mogłaby pomóc jemu i Lotcie.

– Może napijesz się herbaty? – zapytała Caro.

Herbaty? O ósmej wieczór?! Philippe potrzebował czegoś zdecydowanie mocniejszego, żeby zebrać myśli w tym bałaganie i rozpocząć rozmowę.

– Nie masz przypadkiem jakiegoś alkoholu?

– Gdybym wiedziała, że przyjdziesz, zrobiłabym zakupy – odfuknęła ze złośliwym uśmiechem. – Niestety musisz się zadowolić herbatą ziołową. Masz wybór pomiędzy pokrzywą, gingko a ostem…

Philippe szczycił się tym, że bez względu na okoliczności potrafi zawsze zachować niewzruszony wyraz twarzy. Jednak pod wpływem tych jakże nieoczekiwanych okoliczności, kiedy to niżej postawiona osoba bezczelnie z niego kpiła, jego oczy pociemniały, głos nabrał lodowatego brzmienia.

– Cokolwiek uznasz za stosowne.

– Okej. Usiądź, zaraz wracam.

Philippe próbował sobie przypomnieć, co Lotta powiedziała mu o Caro: Może nie jest piękna, ale o wiele bardziej interesująca, niż wskazywałby na to jej wygląd. Cóż, piękna rzeczywiście nie była, ale miała miłą buzię, pełne usta i piękne ciemnoniebieskie oczy. O jej figurze można by powiedzieć „oszałamiająca”, gdyby Caro popracowała nad doborem ubrań. Zresztą nieważne, i tak nie była w jego typie. Podobały mu się bardzo szczupłe, eleganckie i wyrafinowane kobiety. Czyli zupełnie inne niż Caro.

Wróciła do pokoju, niosąc dwa kubki, w których parowała podejrzanie wyglądająca zawiesina. Philippe ostrożnie upił jeden łyk. Udało mu się powstrzymać odruch wymiotny, jednak nie zdołał ukryć wyrazu obrzydzenia.

Caro roześmiała się głośno.

– Wstrętne, prawda?

– Mój Boże, jak ty możesz coś takiego pić?

Philippe z rozmysłem zareagował przesadnie, zdenerwowany jej śmiechem. Do irytacji dołączyła po chwili fascynacja, bo ten śmiech, lekko ochrypły, zabrzmiał bardzo erotycznie. Niechętnie się do tego przyznawał, ale właśnie tak to odebrał.

– Te herbatki podobno są bardzo zdrowe – odparła Caro, wpatrując się w kubek. – Jestem na diecie… bez alkoholu, bez kofeiny, bez węglowodanów, bez produktów mlecznych. Czyli nic z tego, co lubię jeść czy pić.

– To