Góra ośmiu błogosławieństw - ebook
Góra ośmiu błogosławieństw - ebook
Osiem biblijnych przepisów na szczęście
Kim jest szczęśliwy człowiek? Co powinien posiadać, by móc się takim nazywać? Czy świetna praca i sportowy samochód to już oznaka szczęścia w życiu czy potrzeba nam w nim jeszcze czegoś? A co byłoby gdyby ktoś nam powiedział, że ludzie szczęśliwi są cisi, smutni, ubodzy i cierpiący? Nie ma takiej opcji?
Wszyscy nie raz słyszeliśmy treść ośmiu błogosławieństw wypowiedzianych przez Chrystusa w czasie kazania na Górze, ale czy wiemy co oznacza być ubogim w duchu? Kim są cierpiący prześladowania dla sprawiedliwości lub jej złaknieni i spragnieni?
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-5930-0 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Patrząc na życie Marcina, czytając tę książkę, słuchając jego konferencji czy uczestnicząc w spotkaniach modlitewnych, które prowadzi, śmiem twierdzić, że to, czego Bóg dokonuje przez jego tytaniczną pracę na rzecz ewangelizacji, stawia go w pierwszym składzie zwycięskiej drużyny „szaleńców Boga”.
Jak to robi? Jak długo, mówiąc żargonem piłkarskim, będzie porywał tłumy, by „zasiadały przed kompa” oglądać, co robi dla Boga? Myślę, że tak długo, jak długo sam będzie zasłuchany w rady Trenera. Tak długo, jak długo sam będzie wypełniał na boisku tego świata zadania, do których został powołany, przygotowany i wystawiony. Marcin gra na Bożych zasadach. Widząc efekty swojej posługi, z otwartością o niej opowiada i zaprasza do tworzenia wspólnoty uczniów, chcących wygrać z szatanem.
Święty Paweł napisał: „Wszyscy biegną, ale nie wszyscy zdobywają nagrodę…”. Biegniesz? Pozwolisz powołać się do składu Jezusa? Zawalczysz o czas dla Boga, wyrzeczenie, umiejętność słuchania Trenera, który widzi w tobie potencjał i stawia, jak w przypadku bohatera tej książki, w kadrze zawodników?
O tym jest _Góra ośmiu błogosławieństw_. Piękna, prosta, porywająca. Z całego serca zachęcam, byś po jej przeczytaniu usłyszał w sercu powołanie do kadry Jezusa, realizującej program ośmiu błogosławieństw. Program zwycięski, dający dobry wynik na ziemi oraz w nagrodę życie wieczne.
ks. dr Piotr JarosiewiczBłogosławieństwem w swoim życiu nazywam to wszystko, co ostatecznie prowadzi do szczęścia. Czasami jakiś rodzaj szczęścia dają nam rzeczy oczywiste: zdrowie, przyjacielskie relacje, rodzina… Ale są też takie momenty w życiu, kiedy coś tracimy, a potem okazuje się to dla nas błogosławieństwem, chociaż początkowo trudno spojrzeć na to w ten sposób. Jestem Bogu wdzięczny za moją rodzinę, wspólnotę, posługę, którą mogę pełnić. To daje mi prawdziwą, głęboką radość. Wielkim szczęściem jest dla mnie to, że mogłem doświadczyć miłości Boga, która przemieniła całe moje życie, nie tylko duchowe. W 2007 roku zaczęła się moja świadoma przygoda z Nim. Od tamtej pory coraz wyraźniej dostrzegam Boże błogosławieństwo w swoim życiu i uczę się być za nie wdzięczny. Pan Jezus powiedział, abyśmy szukali najpierw królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie nam dodane.
STARASZ SIĘ TAK ŻYĆ?
Próbuję. Staram się troszczyć o Jego sprawy, a On pilnuje – naprawdę tego doświadczam – by nie brakowało mi „chleba powszedniego”. Mam w Bogu dostatek i nie wyobrażam sobie, bym mógł nie być Mu za to wdzięczny.
CO TO WŁAŚCIWIE ZNACZY BYĆ BŁOGOSŁAWIONYM? BŁOGOSŁAWIEŃSTWO BOGA, CZYLI – NAJPROŚCIEJ MÓWIĄC – CO?
Być błogosławionym, to – jak ja to rozumiem – być szczęśliwym w Bogu. Bo w życiu możemy pójść za szczęściem, które proponuje ten świat: możemy wejść w ułudę bogactwa, podążania za pożądliwością, gonitwę za awansami i tytułami, które ostatecznie okazują się czymś ulotnym i przemijającym… Tego typu sukcesy zaspokajają nas na chwilę. Możemy też pójść za szczęściem, które swoje źródło ma w Bogu. To drugie szczęście jest głębokie, pełne.
JEŚLI WYBIERZEMY SZCZĘŚCIE, KTÓRE – JAK MÓWISZ – PROPONUJE TEN ŚWIAT, BĘDZIEMY ODCZUWAĆ W SERCU JAKIŚ NIEDOSYT?
Uważam, że tak. Bo to szczęście – nawet jeśli nie jest złudne – jest czysto ludzkie. A szczęście, którego źródłem jest Bóg, daje prawdziwą wolność. Pamiętam, jak spotkałem się z człowiekiem, który posługiwał darem proroczym i miał się za mnie pomodlić. Przyszedłem do niego, a on podczas modlitwy otrzymał od Boga słowo, które było skierowane do mnie. Oznajmił mi wtedy, że moje życie będzie wyglądało podobnie do życia Dawida. Powiedział, że analogiczne będzie chociażby to, że będę często zmieniał miejsce pobytu, a moja służba w dużej mierze opierać się będzie na podróżowaniu. Kiedy to usłyszałem, zasmuciłem się, bo lubiłem posiedzieć w domu i czasem trochę się poobijać . A tu takie słowo… Jednak kiedy zaczęło się ono wypełniać, poczułem prawdziwą, głęboką radość. Szczere szczęście. Nie miałem pojęcia, że tak pokocham podróże i częste wyjazdy. Bóg pokazał mi, że warto Mu zaufać i jeśli On ma jakiś plan dotyczący naszego życia, który może nawet początkowo wydaje się nam chybiony, to na koniec okazuje się on genialny i trafiony w dziesiątkę!
W ostatnim czasie Bóg dał mi możliwość poznania wielu ludzi z pierwszych stron gazet. Kiedy spotykam się z nimi i doświadczam przebywania w „przepychach tego świata”, widzę, że wszystko, za czym ten świat goni, jest tak naprawdę bardzo puste, jeśli nie ma w tym Jezusa.
MARCINIE, MÓWISZ CZĘSTO, ŻE BÓG JEST BOGIEM WIELKICH MARZEŃ, WIELKICH WIZJI. BŁOGOSŁAWIEŃSTWA, KTÓRE ZSYŁA BÓG W NASZYM ŻYCIU, SĄ JEGO ODPOWIEDZIĄ NA TE WIELKIE WIZJE I MARZENIA?
Jeśli nasze marzenia, nasze wizje, pragnienia są zgodne z Jego wolą, to tak. To Bóg zaszczepia w nas to co najgłębsze i najprawdziwsze. Z pomocą Ducha Świętego możemy to odkrywać i realizować w naszym życiu. Błogosławieństwo, jakim obdarzył mnie Bóg, było dla mnie dość sporym zaskoczeniem. Nigdy nie myślałem, że będę stawał przed kimkolwiek, trzymając mikrofon w ręku, i przemawiał. A już tym bardziej, że będę mówił o Bogu. Kiedyś naprawdę bardzo bałem się wystąpień publicznych, byłem wręcz przerażony. W szkole nieraz panikowałem i uciekałem ze sceny. A teraz Bóg stawia mnie w kraju i za granicą przed tysiącami ludzi. To był Jego szalony pomysł.
CZY PRAWDĄ JEST, ŻE DECYDUJĄC SIĘ NA ŻYCIE Z NIM, TRZEBA CZASAMI COŚ STRACIĆ?
Czasami w drodze za Panem Bogiem pewne rzeczy, pewne sprawy trzeba poświęcić. Zrezygnować z nich. To mogą być relacje, które nam, po ludzku, wydają się ważne, ale w ogólnym rozrachunku prowadzą na manowce. To mogą być miejsca, do których jesteśmy przywiązani, a Bóg chce nas, dla naszego dobra, od nich „odwiązać”. Nie jest łatwo poświęcić coś, co jest dla nas ważne, bliskie naszemu sercu, ale każda ofiara, którą Panu Bogu składamy, przynosi owoc i błogosławieństwo – jestem o tym przekonany.
Wiem, że to Pan Bóg
za tym wszystkim stoi.
I cieszy się,
kiedy ja mam frajdę.
TY W PEWNYM MOMENCIE ŻYCIA PODJĄŁEŚ DECYZJĘ, ŻE CHCESZ ZA BOGIEM PÓJŚĆ NA STO PROCENT. I WIĄZAŁO SIĘ TO WŁAŚNIE Z OFIARĄ.
Tak, ale dzięki temu Pan Bóg wprowadził mnie w przestrzeń radości i szczęścia. W pewnym momencie musiałem podjąć decyzję, co dalej. Moją pasją zawsze była – i jest nadal – piłka nożna. Zwłaszcza w młodzieńczym wieku miałem kilka konkretnych propozycji z wyższych lig, jeździłem na testy. Wiem, że miałem szanse na to, aby w przyszłości żyć z grania w piłkę. To był mój styl życia. Kilka treningów w tygodniu, zajęte weekendy. Szczególnie dla młodego chłopaka było to bardzo ważne. Wszystko kręciło się wokół piłki. Równolegle jednak w moim życiu pojawił się Pan Bóg i zaczynał pokazywać mi, że ma dla mnie ciekawą propozycję. W sercu zacząłem odczuwać, że moim prawdziwym pragnieniem jest ewangelizacja i pójście za Jezusem na maksa. Trudno mi było pogodzić czasochłonne treningi z posługą, ze spotkaniami wspólnoty. Często było tak, że chciałem jechać na mecz, a w tym samym czasie odbywały się spotkania modlitewne, jedno z drugim kolidowało. Postanowiłem zrezygnować z piłki na rzecz budowania głębszej relacji z Bogiem. I, co ciekawe, po pewnym czasie Pan Bóg postawił na mojej drodze ludzi związanych ze sportem, dzięki czemu mogę czasami być na meczach reprezentacji Polski czy poznać osobiście niektórych piłkarzy. Wiem, że to Pan Bóg za tym wszystkim stoi. I cieszy się, kiedy ja mam frajdę. Ale to wymagało zaufania i otwartości.
Jeżeli nie czujesz,
że ofiara cię „kosztuje”,
to znaczy,
że to nie jest ofiara.
KIEDY OFIARA RZECZYWIŚCIE JEST OFIARĄ I JAK TO JEST Z TYM POCZUCIEM STRATY?
Ofiara jest ofiarą wtedy, kiedy wielkość straty cię „dotyka”. Jeżeli nie czujesz, że ofiara cię „kosztuje”, to znaczy, że to nie jest ofiara. Najlepiej można to zilustrować na przykładzie portfela. Kiedy wrzucamy na tacę złotówkę lub dwie, czy można to nazwać ofiarą? Myślę, że nie. Ofiarą nazwiemy wrzucenie takiej ilości pieniędzy, która sprawi, że zdamy sobie sprawę, ile przed chwilą wrzuciliśmy. Być może, robiąc to, będziemy toczyć w swojej głowie bitwę, czy to na pewno ma sens. Jednak wiele razy doświadczyłem tego, że gdy dawałem w moim mniemaniu za dużo, Bóg pokazywał mi, że to widzi. I taką ofiarę przyjmuje. Możemy spojrzeć na nasze życie modlitewne. Czas, który poświęcamy Bogu, może być ofiarą, która coś nas kosztuje, jest cenna, a może być nic nie znaczącym ochłapem. Kiedy ostatni raz złożyliśmy Bogu ofiarę ze swojego czasu? Kiedy ostatni raz czuliśmy, że naprawdę jest to poświęcenie solidnego kawałka ważnej części naszego dnia? – to pytania do naszego rachunku sumienia. Kluczem jest to, by pamiętać, że Bóg widzi w ukryciu. A skoro widzi, to odda nam z nawiązką. Dzisiaj, kiedy przychodzi mi zostawić różne swoje sprawy – i to boli – mówię sobie: okej, Marcin, dasz radę. Robiłeś to już wiele razy i Pan Bóg jeszcze nigdy cię nie zawiódł.
Często nie doświadczamy
mocy błogosławieństwa w pełni,
ponieważ nie współpracujemy
z łaską.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_