Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Paddington idzie jak burza - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,99

Paddington idzie jak burza - ebook

Opowieść, w której Paddington zostaje gwiazdą filmową i odkrywa, że lepiej być szczęśliwym niż sławnym

W domu państwa Brownów pojawił się tajemniczy Fernando, który zapragnął nakręcić film o misiu z Mrocznego Zakątka Peru. Ale bycie aktorem wcale nie jest takie łatwe. Gdy Paddington wracał z planu zdjęciowego, ze zmęczenia ciągnął łapkami po ziemi. Dla najbliższych nie miał już czasu.

Rodzina Brownów zaczęła się poważnie martwić o Paddingtona. Czy nagła sława to nie za dużo jak dla niedźwiadka w poplamionym płaszczyku?

Paddington to niezwykły przyjaciel twojego dziecka. Mały niedźwiadek o wielkim sercu. Wielbiciel marmolady, dobrych manier i przygód! Opowieści o nim to klasyka brytyjskiej literatury dziecięcej w najlepszym wydaniu. Seria przetłumaczona na ponad 30 języków, która już od przeszło 60 lat rozgrzewa serca maluchów i pokazuje, że gafy zdarzają się nawet najlepszym. I misiom, i dzieciom.

Dla wszystkich, którzy mają misia w sercu.

A szczególnie dla dzieci w wieku 4+.

W serii ukazały się:

1. „Miś zwany Paddington”

2. „Jeszcze o Paddingtonie”

3. „Paddington daje sobie radę”

4. „Paddington za granicą”

5. „Nowe przygody Paddingtona”

6. „Paddington się krząta”

7. „Paddington przy pracy”

8. „Paddington wyrusza do miasta”

9. „Paddington na wycieczce”

10. „Paddington ma rację”

11. „Paddington zdaje egzamin”

12. „Paddington tu i teraz”

13. „Paddington idzie jak burza”

14. „Uściski od Paddingtona”

15. „Paddington triumfuje”

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9844-6
Rozmiar pliku: 6,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Urodziny pana Curry’ego

Pewnego wiosennego ranka Paddington pobiegł do ogrodu zaraz po śniadaniu, żeby skontrolować swoją rabatkę. Z natury był niedźwiedziem pełnym optymizmu i ponieważ dzień wcześniej wysiał nieco nasion, liczył już na jakieś efekty.

Nasiona były darmowym dodatkiem do jednego z magazynów prenumerowanych przez panią Brown. Na paczuszce widniało zdjęcie potężnej kępy jasnożółtych kwiatów. Niektóre z nich były tak wysokie jak autor kącika porad ogrodniczych, Alf Greenways.

Przyjaciele z branży nazywali pana Greenwaysa „Alfem Fasolową Tyką”, co pozwalało mieć nadzieję, że z polecanych przez Alfa ziarenek wyrosną dorodne rośliny.

Pan Greenways był właścicielem szkółki roślin zajmującej się sprzedażą nasion słonecznika, trudno się zatem dziwić, że na jego twarzy widniał promienny uśmiech. W dłoni trzymał konewkę, którą podlewał młode kwiaty, a te wyglądały, jakby zaraz miały urosnąć jeszcze bardziej.

Paddington przykucnął nisko na wszystkich czterech łapach i uważnie przyjrzał się świeżo zagrabionej ziemi na swojej rabatce, ale z wyjątkiem melancholijnej gąsienicy nie dostrzegł nawet najdrobniejszego skrawka zieleni. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak poprzedniego wieczoru, kiedy to niedźwiadek wymknął się do ogrodu z latarką, żeby raz jeszcze skontrolować sytuację przed położeniem się spać.

Nasiona pana Greenwaysa były dosyć spore i niedźwiadka dręczyła obawa, że przez pomyłkę mógł je posadzić do góry nogami.

Na pobliskim kamieniu wylądował zaciekawiony rudzik, ale na widok zabezpieczającej rabatkę bawełnianej siatki zamontowanej przez Paddingtona obruszył się i odfrunął.

Pan Brown miał rację. Ogrody stanowiły doskonały przykład surowych praw przyrody oraz tło nieustannej walki pomiędzy dobrem a złem. Na przykład ślimaki miały raczej pecha i dosyć często ginęły przysypane zawartością solniczki, podczas gdy dżdżownice były bardzo mile widziane – chyba że akurat zapragnęły zaczerpnąć świeżego powietrza gdzieś pośrodku trawnika.

Mimo wszystko było to jednak dosyć przygnębiające i przez krótką chwilę Paddington rozważał, czy nie przynieść sobie z domu lornetki – może gąsienica miała wilczy apetyt i wokół jej pyszczka dostrzegłby ślady pożartych przez nią pędów?

Zastanawiał się właśnie nad zaletami i wadami takiego rozwiązania, gdy nagle usłyszał nad sobą znajomy głos.

Serce Paddingtona zamarło na moment, kiedy ponad ogrodzeniem dostrzegł sąsiada państwa Brownów, choć właściwie nie było w tym nic nadzwyczajnego: pan Curry słynął z wścibstwa i większość czasu poświęcał na wtykanie nosa w nie swoje sprawy.

Ponieważ rabatka Paddingtona przylegała do wyżej położonego kawałka terenu w ogrodzie pana Curry’ego, nieprzyjemności z tym związane często skrupiały się właśnie na niedźwiadku.

Teraz Paddington poczuł przykre ukłucie rozczarowania. Pan Brown poświęcił pół weekendu na podwyższenie ogrodzenia w tym miejscu, żeby utrudnić sąsiadowi szpiegowanie.

Pani Bird westchnęła wtedy: „Marzenia ściętej głowy!”, i wyglądało na to, że jej złe przeczucia się potwierdziły.

– Co ty tam robisz, niedźwiedziu? – warknął podejrzliwie pan Curry. – Pewnie jak zwykle coś kombinujesz!

– Ależ nie, panie Curry – odpowiedział Paddington. – Sprawdzam tylko, jak się mają moje roślinki, choć, prawdę mówiąc, nic mi jeszcze nie wykiełkowało. Ale pani Bird miała rację. Od początku mówiła, że na pewno znajdzie pan jakąś skrzynkę, na której da się stanąć. To znaczy…

– Co ty tam mamroczesz, niedźwiedziu? – prychnął pan Curry.

– Pani Bird twierdzi, że ostatnio widziała u nas w ogrodzie lisa – zawołał szybko Paddington, zmieniając temat. – Podobno przyszedł tutaj, bo u pana nie znalazł nic ciekawego do oglądania.

Zazwyczaj Paddington był najbardziej prawdomównym z niedźwiedzi i teraz zamarł na chwilę, na wypadek gdyby rzeczywiście miał w niego trafić piorun, ale nic takiego się nie wydarzyło. Odetchnął więc z ulgą i dalej szukał kiełków.

– Nie mam pojęcia, po co ludzie hodują kwiaty – burknął pan Curry. – Ohydztwa, a jeszcze do tego śmiecą. Wszędzie pogubią płatki, zobaczysz.

– Mam nadzieję, że pan Brown je sfotografuje, gdy zakwitną – wyjaśnił Paddington. – W sierpniu przypadają urodziny mojej cioci Lucy, a ona zawsze powtarza, że kwiaty poprawiają jej humor. Nie roś­nie ich jednak zbyt wiele koło domu dla emerytowanych niedźwiedzi w Limie, więc pomyślałem, że mógłbym jej posłać fotografię, którą trzymałaby sobie przy łóżku.

W oku pana Curry’ego zamigotała jakaś iskierka i mężczyzna momentalnie się rozchmurzył.

– A czy ty wiesz, co dzisiaj jest za dzień, niedźwiedziu? – zapytał lekkim tonem.

Paddington zamyślił się na moment.

– Wydaje mi się, że dziś mamy środę, panie Curry – odpowiedział wreszcie.

– I nic poza tym? Nic szczególnego?

– Przynajmniej mnie o niczym nie wiadomo – stwierdził niedźwiadek. – Ale mogę zapytać panią Bird, jeśli pan sobie życzy.

– Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział pośpiesznie mężczyzna. A potem sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął złożoną kartkę.

– Zabawne, że akurat wspominasz o urodzinach, niedźwiedziu – ciągnął, wymachując kartką. – Doprawdy, bardzo zabawne. Nie mów nikomu, ale dzisiaj właśnie są moje urodziny.

– Naprawdę, panie Curry? – zawołał Paddington. – Ojej, nie miałem pojęcia!

– Cóż, teraz już masz. Ale skoro ewidentnie o nich zapomniałeś, to…

Sąsiad umilkł nagle, bo papier wyślizgnął mu się z palców i sfrunął na ziemię po drugiej stronie ogrodzenia, dokładnie koło łap Paddingtona.

– No i zobacz, co narobiłeś! – Pan Curry zgrzytnął zębami. – Przez ciebie upuściłem swoją listę prezentów! A pół nocy nie spałem, żeby wszystko dokładnie wynotować…

Paddington był wstrząśnięty.

– Ale chyba nie otworzył pan jeszcze wszystkich upominków, panie Curry? – wykrzyknął. – Pani Bird twierdzi, że to przynosi straszliwego pecha!

– Żadnych jeszcze nie dostałem, niedźwiedziu – wyjaśnił sąsiad. – Ta lista, która właśnie mi przez ciebie wypadła, zawiera spis wszystkich rzeczy, jakie bym chętnie otrzymał. Sporządziłem ją na wypadek, gdyby komuś zabrakło pomysłów – dodał.

Paddington spiesznie podniósł złożoną kartkę. Na pierwszy rzut oka było widać, że lista jest dość długa.

– Nie musisz jej teraz czytać – rzucił prędko pan Curry. – Możesz ją sobie zatrzymać i przejrzeć spokojnie w domu. Nie zostało już jednak zbyt wiele czasu, więc proponuję, żebyś zabrał się do tego bez zbędnej zwłoki. Żeby nie było potem rozczarowań.

– Bardzo panu dziękuję – odpowiedział z wahaniem Paddington. – Niedźwiedzie dobrze sobie radzą z takimi rzeczami, więc raczej nie będę jej długo trzymać.

Tymczasem jednak sąsiada już nie było. Sekundę wcześniej stał jeszcze przy płocie, a teraz zamykały się za nim kuchenne drzwi. Z wnętrza domu dobiegł dźwięk do złudzenia przypominający chichot.

Paddington postał jeszcze przez chwilę w miejscu, deliberując, co począć z trzymaną w łapie listą, aż w końcu wolnym krokiem pomaszerował do kuchni.

Pani Bird, gosposia państwa Brownów, właśnie robiła marmoladę, a gdy wysłuchała całej historii, prychnęła, jak to miała w zwyczaju.

– Już ja mu dam prezent urodzinowy!

A potem wyjęła z rondla drewnianą łyżkę i oblizała ją z widoczną przyjemnością.

– Taki, że mu w pięty pójdzie – dodała.

Ale gdy dostrzegła malującą się na pyszczku Paddingtona troskę, złagodziła nieco ton.

– Cóż, przypuszczam, że nic nie może na to poradzić, jest, jaki jest. Już taki się musiał urodzić. I tylko my mamy pecha, że trafiliśmy akurat na takiego sąsiada. Jednak to zupełnie nie w moim stylu, żeby zapomnieć o czyichś urodzinach – ciągnęła, wyraźnie zaabsorbowana czymś innym. – Nawet pana Curry’ego. Ale wydawało mi się, że one wypadają jakoś w drugiej połowie roku… Czy byłbyś tak miły i odczytał mi tę listę? – poprosiła. – Boję się spuścić z oka ten garnek, żeby mi się marmolada nie przypaliła.

Paddington ochoczo spełnił jej prośbę.

– Nowa spłuczka… pułapka na myszy… płatki śniadaniowe (sprawdzić ofertę w dyskoncie – dwa pudełka w cenie jednego)… – wyrecytował. – Krem do golenia (trzy opakowania w cenie jednego w promocji na nowym stoisku w markecie)…

– Cofam wszystko, co powiedziałam – oznajmiła pani Bird, energicznie mieszając w rondlu. – Nasz sąsiad najwyraźniej postanowił się zmienić. Taka lista to do niego niepodobne. Brzmi o wiele za skromnie.Zastanowiła się przez chwilę – Akurat wstawiłam ciasto z owocami do pieczenia. Miało być dla nas na deser, ale jeśli szybko zrobię lukier… On lubi mieć dużo świeczek i swoje imię wypisane na wierzchu… Oczywiście musiało się to przytrafić akurat dzisiaj, kiedy jestem taka zajęta. Co prawda jest już dawno po sezonie na robienie marmolady, ale eksperymentuję właśnie z gorzkimi pomarańczami, które trzymałam w zamrażarce specjalnie w tym celu… Nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie.

– Rocznik 2009 w pani wykonaniu był wyśmienity – orzekł Paddington tonem znawcy. – Wkleiłem sobie nawet trzy etykietki do albumu, żeby móc go czasem powspominać. Najlepsza marmolada, jaką w życiu jadłem.

– Obawiam się, że nic już nie zostało – westchnęła pani Bird, skrywając dumny uśmiech za wielkim rondlem. – Rocznik 2010 też wyjedzony do cna. Nie mam pojęcia, co się dzieje z marmoladą w tym domu – dodała znacząco. – Wyparowuje czy co?

I wyraźnie nie wiedząc, do czego się zabrać, zaczęła układać łyżki w szufladzie.

– Może mógłbym jakoś pomóc? – zaproponował Paddington. – Bardzo bym nie chciał, żeby coś zakłóciło pani eksperyment.

– Mógłbyś, mój drogi? Naprawdę? – Pani Bird się ucieszyła. – To może kupiłbyś mu ten krem do golenia? – Sięgnęła po torebkę i wyjęła z portmonetki pięciofuntowy banknot. – Powinno wystarczyć.

Niedźwiadka nie trzeba było dwa razy prosić. Od unoszącej się w kuchni pary oklapły mu wąsy, a ponieważ pani Brown była akurat u fryzjera, a Jonatan i Judyta wyjechali do szkoły, nie bardzo miał co ze sobą począć. Minutę później był więc za drzwiami.

Przez ostatnie kilka lat stał się dość znaną postacią na targu przy Portobello i choć wyrobił sobie opinię ostro targującego się klienta, sprzedawcy zawsze witali go z radością.

Wiele obwoźnych stoisk na Portobello rozstawiano jednak tylko tymczasowo, więc trwało długą chwilę, zanim niedźwiadek wreszcie znalazł to, czego szukał.

Na dużej tabliczce kredą wypisano słowo: OKAZJA!, a pod spodem, nieco mniejszymi literami: TRZY ZWYKŁE OPAKOWANIA KREMU DO GOLENIA W JEDNEJ WIELKIEJ TUBCE!.

– Takiego samiuśkiego kremu używali europejscy królowie – zachwalał sprzedawca, zacierając ręce na widok przyglądającego się towarom Paddingtona. – Nie moja wina, że parę tubek rymsnęło z ciężarówki, akurat jak szykowałem wózek. Goniłem ją, żeby oddać, ale mi uciekła.

Przypatrzył się niedźwiadkowi uważnie.

– Nie obraź się pan – zawyrokował – ale na moje oko przydałoby się panu porządne golenie. I nie proszę o dwa funciaki ani nawet o trzy. Jako pierwszy klient dzisiejszego dnia możesz pan dostać jedną z tych wielgaśnych tubek za jedyne cztery funty…

Paddington zmierzył mężczyznę surowym spojrzeniem.

– Czy na pewno liczy pan w dobrym kierunku? – zapytał, uchylając uprzejmie kapelusza.

Sprzedawca zamilkł na chwilę. Jego oczy zwęziły się.

– O, widzę, że mamy węża w kieszeni, panie kolego – zawyrokował. – No to skoro nie chcesz się pan golić, może wolisz pan nowy kapelutek? – Wskazał na stertę nakryć głowy. – Pański ma już chyba czasy świetności za sobą.

– Należał do mojego wujka mieszkającego w Mrocznym Zakątku Peru – oznajmił Paddington. – To rodzinna pamiątka. A krem do golenia ma być prezentem dla naszego sąsiada.

Mężczyzna skulił się pod surowym spojrzeniem Paddingtona i szybko spuścił z tonu.

– Nie ma to jak trochę się poprzekomarzać na dobry początek dnia – powiedział. – Możesz pan mieć ten krem za dwa funty, a skoro to na prezent, dorzucę jeszcze papier do pakowania gratis.

– Bardzo panu dziękuję – odparł Paddington. – Może jutro znowu zrobię u pana zakupy.

– Jutro może już mnie tu nie być – wykrzyknął sprzedawca. – Zwłaszcza jeśli inni klienci też będą się tak targować – mruknął pod nosem.

Ale Paddington już sobie poszedł.

Choć papier prezentowy wyglądał na lekko sfatygowany, i tak były to najkorzystniejsze zakupy, jakie Paddingtonowi udało się zrobić od dłuższego czasu. Niedźwiadek pędził więc teraz co sił w łapach do domu przy Windsor Gardens 32, żeby pochwalić się pani Bird i oddać jej resztę z pięciofuntowego banknotu.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: