Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Plan damy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
42,90

Plan damy - ebook

Autorka bestsellerów z Top 5 New York Timesa Sarah MacLean powraca z kolejną książką o trzech braciach, królach londyńskiego półświatka związanych tajemnicą, przed którą nie mogą uciec. I których nie pokona nic poza… miłością.


Lady Henrietta Sedley postanawia, że dwudziesty dziewiąty rok życia będzie należał do niej -zamierza przejąć interesy ojca, samodzielnie zarobić fortunę i żyć tak, jak jej się podoba. Ale najpierw, zanim zostanie zatwardziałą starą panną, chce poznać smak rozkoszy. Wszystko idzie doskonale do chwili… gdy w swoim powozie napotyka najprzystojniejszego mężczyznę, jakiego w życiu widziała, związanego i zagrażającego jej planom, zanim zdążyła wcielić je w życie.

Odzyskawszy przytomność w powozie u stóp Henrietty, Whit, król Covent Garden znany powszechnie jako „Bestia”, nie może przestać myśleć o nieznajomej, która go uwalnia – zwłaszcza, gdy odkrywa jej plan. Z wielką chęcią ofiaruje jej wszystko, czego pragnie… ale za pewną cenę.
Wkrótce Hattie i Whit stają się rywalami w interesach i namiętności. Ona nie zamierza rezygnować ze swoich planów. On nie zamierza rezygnować ze swoich wpływów… a żadne z nich nie rozumie, że jeżeli nie zachowają ostrożności, przyjdzie im oddać wszystko… nawet serca.

SARAH MACLEAN jest jedną z ulubionych autorek romansów historycznych. Ukończyła historię na Harvardzie, pisze felietony dla „The Washington Post”. Jej wypełnione mrocznymi sekretami i gwałtownymi namiętnościami powieści zdobywają listy bestsellerów „New York Timesa” i „USA Today” oraz najwyższe nagrody gatunku, m.in. RITA Award (odpowiednik filmowego Oscara).
Są tłumaczone na ponad 20 języków.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-7990-9
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Wrzesień 1837
Mayfair

Lady Henrietta Sedley lubiła myśleć, że nauczyła się paru rzeczy w ciągu dwudziestu ośmiu lat i trzystu sześćdziesięciu czterech dni.

Nauczyła się, na przykład, że jeżeli damie nie uchodzi nosić spodni (przykra rzeczywistość dla córki hrabiego, nawet takiej, która rozpoczynała życie bez tytułu czy fortuny), to powinna kategorycznie zadbać o to, żeby jej spódnice miały kieszenie. Kobieta nigdy nie wiedziała, kiedy przyda jej się kawałek sznurka albo nóż, żeby go przeciąć.

Nauczyła się też, że każda przyzwoita ucieczka z jej domu w Mayfair wymagała osłony nocy i dorożki powożonej przez sprzymierzeńca. Woźnice dużo gadali o dotrzymywaniu tajemnic, ale ostatecznie byli zakładnikami tych, którzy wypłacali im pensję. Ważnym dodatkiem do tej osobliwej lekcji było to, że najlepszy sprzymierzeniec to często najlepszy przyjaciel.

I może pierwszą z listy rzeczy, jakich nauczyła się przez całe życie, było to, jak zawiązać płaski węzeł. Umiała to robić, odkąd pamiętała. Ktoś mógłby pomyśleć, że z tym zasobem mrocznych i niepospolitych umiejętności Henrietta Sedley doskonale będzie wiedziała, co robić, gdyby zaistniało prawdopodobieństwo, że przypadkiem odkryje w swoim powozie związanego i nieprzytomnego mężczyznę.

Myliłby się.

Henrietta Sedley nigdy nie uznałaby takiego scenariusza za prawdopodobny. Owszem, może i czuła się swobodniej w londyńskim porcie niż na londyńskich salach balowych, ale żadne z imponującej kolekcji jej życiowych doświadczeń nie miało nic wspólnego z przestępstwem.

A jednak była tu z pełnymi kieszeniami, najbliższą przyjaciółką u boku; stała w egipskich ciemnościach nocy poprzedzającej jej dwudzieste dziewiąte urodziny, zamierzając wymknąć się z Mayfair na misternie zaplanowany wieczór i…

Lady Eleanora Madewell gwizdnęła Hattie do ucha cicho i nie jak na damę przystało. Norę, córkę księcia i irlandzkiej aktorki, którą pokochał tak bardzo, że uczynił z niej księżnę, cechowała pewna zuchwałość dozwolona u dam z niepodważalnymi tytułami i górą pieniędzy.

– W dwukółce jest jakiś jegomość, Hattie.

Hattie nie odwróciła wzroku od mężczyzny, o którym była mowa.

– Tak, widzę.

– Nie było nikogo w dwukółce, kiedy wiązałyśmy konie.

– Nie, nie było. – Powóz zostawiły przywiązany i z całą pewnością pusty na ciemnym tylnym podjeździe domu Sedleyów niecałe trzy kwadranse wcześniej, zanim weszły na górę, żeby suknie do zaprzęgania powozu zamienić na stroje bardziej stosowne do ich wieczornych planów.

W pewnej chwili między gorsetem a kredką do oczu ktoś podrzucił jej wielce nieprzyjemny pakunek.

– Chyba zauważyłybyśmy w powozie mężczyznę – powiedziała Nora.

– Wydaje mi się, że tak – padła rozkojarzona odpowiedź Hattie. – Wyjątkowo niestosowny moment.

Nora zganiła ją spojrzeniem.

– A jest stosowny moment na to, żeby znaleźć w swoim powozie związanego i nieprzytomnego mężczyznę?

Hattie domyślała się, że nie.

– Mógł wybrać inny wieczór. To okropny prezent urodzinowy.

Mrużąc oczy, zajrzała do ciemnego wnętrza powozu.

– Myślisz, że nie żyje?

Proszę, niech tylko nie będzie martwy.

Cisza. Po chwili ostrożnie ciągnęła:

– Czy w powozach przetrzymuje się nieżywych mężczyzn? – Nora pochyliła się, a jej płaszcz woźnicy opiął jej ramiona, i trąciła wspomnianego nieżywego mężczyznę. Nie poruszył się.

– Nie rusza się – dodała ze zbytecznym wzruszeniem ramion. – Może być martwy.

Hattie westchnęła, zsunęła rękawiczkę, pochyliła się do powozu i położyła dwa palce na szyi mężczyzny.

– Jestem pewna, że nie jest martwy.

– Co ty wyrabiasz? – wyszeptała nerwowo Nora. – Jeżeli nie jest martwy, to go obudzisz!

– To nie byłaby najgorsza rzecz na świecie – zauważyła Hattie. – Wtedy mogłybyśmy go poprosić, żeby z łaski swojej opuścił nasz powóz, i mogłybyśmy odjechać.

– Och, tak. Ten brutal wygląda akurat na takiego mężczyznę, który natychmiast zrobi właśnie to, zamiast się zemścić. Na pewno zdejmie czapkę i będzie nam życzył miłego wieczoru.

– Nie ma czapki – powiedziała Hattie, bo nie była w stanie obalić żadnego z pozostałych osądów na temat tajemniczego, prawdopodobnie nieżywego mężczyzny. Był bardzo potężny i bardzo krzepki, i nawet w ciemności widziała, że nie był to mężczyzna, z którym można byłoby paradować po sali balowej.

To był mężczyzna, który napadał na sale balowe.

– Co czujesz? – ponagliła Nora.

– Brak pulsu. – Choć nie była do końca pewna, gdzie należy go szukać. – Ale jest…

Ciepły.

Nieżywi mężczyźni nie byli ciepli, a ten był bardzo ciepły.

Jak ogień w zimie. Takie ciepło uświadamiało, jak bardzo sama jest zimna.

Ignorując tę głupią myśl, Hatie przesunęła palce po kolumnie jego szyi do miejsca, w którym znikała pod kołnierzykiem koszuli, gdzie grań jego ramion i zbocze… całej jego reszty… spotykały się w fascynującym zagłębieniu.

– A teraz?

– Cisza. – Hattie wstrzymała oddech. – Nic. – Pokręciła głową.

– Jezu. – Nie była to modlitwa.

Hattie nie mogła się bardziej zgadzać. Aż raptem…

Jest. Leciutkie drganie. Przycisnęła mocniej palce.

Drganie stało się stabilne. Powolne. Pewne.

– Czuję to – powiedziała. – On żyje – powtórzyła do siebie. – On żyje. – Odetchnęła głęboko z ulgą. – Nie jest nieżywy.

– Doskonale. Ale to nie zmienia faktu, że leży nieprzytomny w powozie, a ty masz gdzieś być. – Nora zamilkła. – Powinnyśmy go zostawić i wziąć kariolkę.

Hattie planowała tę szczególną wyprawę w ten szczególny wieczór przez całe trzy miesiące. Ten wieczór miał rozpocząć dwudziesty dziewiąty rok jej życia. Rok, w którym jej życie zacznie należeć do niej samej. Rok, w którym ona zacznie należeć do siebie samej. I miała bardzo konkretny plan w bardzo konkretnym miejscu o bardzo konkretnej godzinie, z powodu którego przywdziała bardzo konkretną suknię. A jednak, gdy przyglądała się mężczyźnie w powozie, te konkrety zdawały jej się wcale nie tak ważne.

Ważne wydawało jej się, żeby zobaczyć jego twarz.

Przytrzymując się klamki przy krawędzi drzwi, Hattie wyciągnęła latarkę z góry w tylnej części powozu, a potem wynurzyła się i spojrzała na Norę, której wzrok pobiegł natychmiast do nieoświetlonego wnętrza.

Nora przechyliła głowę.

– Hattie. Zostaw go. Weźmiemy kariolkę.

– Tylko zerknę – odparła Hattie.

Nora przestała przechylać głowę, a zaczęła nią powoli kręcić.

– Jeżeli zerkniesz, pożałujesz.

– Muszę zerknąć – upierała się Hattie, szukając rozsądnego powodu, nie zważając na dziwny fakt, że nie była w stanie powiedzieć przyjaciółce prawdy. – Muszę go rozwiązać.

– Niekoniecznie – zauważyła Nora. – Ktoś uznał, że najlepiej zostawić go związanego, więc jakie mamy prawo się z tym nie zgodzić?

Hattie już sięgała do kieszeni drzwi powozu po krzemień.

– Co zamierzasz?

Miała mnóstwo czasu na zamiary.

– Tylko zerknąć – powtórzyła, gdy olej lampy złapał ogień. Zamknęła drzwi i odwróciła się twarzą do powozu, podnosząc wysoko lampkę, która rzuciła cudownie złoty blask na… – O, mój…

Nora stłumiła śmiech.

– Zdaje się, że to wcale nie taki zły prezent.

Mężczyzna miał najpiękniejszą twarz, jaką Hattie w życiu widziała. Najpiękniejszą twarz, jaką ktokolwiek kiedykolwiek widział. Pochyliła się bardziej i przyglądała się jego ciepłej brązowej skórze, wydatnym kościom policzkowych, długiemu prostemu nosowi, ciemnym kreskom brwi i nieprawdopodobnie długim rzęsom, które spoczywały grzesznie na jego policzkach.

– Co za mężczyzna… – urwała. Pokręciła głową. Co za mężczyzna ma taki wygląd? Co za mężczyzna ma taki wygląd i jakimś cudem znalazł się w powozie Hattie Sedley, kobiety, która była zupełnie nienawykła do przebywania w pobliżu mężczyzn o takim wyglądzie.

– Ośmieszasz się – powiedziała Nora. – Gapisz się z rozdziawioną buzią.

Hattie zamknęła usta, ale nie przestała się gapić.

– Hattie. Musimy jechać. – Przerwa. I raptem: – Chyba że zmieniłaś zdanie?

To swobodne pytanie sprowadziło Hattie na ziemię. Do jej planu. Pokręciła głową. Opuściła lampkę.

– Nie.

Nora westchnęła, położyła sobie dłonie na biodrach i wpatrywała się w powóz za Hattie.

– Więc ty go chwycisz od dołu, a ja od góry? – Spojrzała na spowitą ciemnością niszę poza nią. – Przytomność może odzyskiwać tam.

Hattie łomotało serce.

– Nie możemy go tam zostawić.

– Nie możemy?

– Nie.

Nora zmierzyła ją wzrokiem.

– Hattie. Nie możemy go zabrać ze sobą tylko dlatego, że wygląda jak rzymski posąg.

Hattie zarumieniła się w ciemności.

– Nie zauważyłam.

– Odjęło ci mowę.

Odkaszlnęła.

– Nie możemy go zabrać, bo zostawił go tu Augie.

Wargi Nory spłaszczyły się do idealnie prostej linii.

– Tego nie wiesz.

– Wiem – odpowiedziała Hattie, trzymając lampkę przy sznurze na nadgarstkach mężczyzny i przesuwając ją w dół do miejsca, gdzie był związany w kostkach. – Bo August Sedley nie ma pojęcia, jak zawiązać płaski węzeł, dlatego obawiam się, że jeżeli zostawimy tu tego mężczyznę, zdoła się wyswobodzić i ruszy w pościg za moim nic niewartym bratem.

To raz, a poza tym, jeżeli nieznajomy się nie wyswobodzi, kto wie, co Augie mu zrobi. Jej brat był nie tylko nic niewart, ale był też kapuścianym łbem – połączenie to stale wymagało interwencji Hattie. Co, przypadkiem, stało się istotnym powodem jej decyzji, żeby dwudziesty dziewiąty rok życia należał tylko do niej. I co z tego – jej piekielny brat znów wszystko rujnował.

– Ogłuszony czy nie… ten mężczyzna nie wygląda na takiego, który przegrywa w bójce – skwitowała Nora, nieświadoma myśli Hattie.

Uwadze Hattie nie umknęło to niedopowiedzenie. Westchnęła, sięgnęła do środka, powiesiła rozjarzoną lampkę na haku i korzystając z okazji, rzuciła długie, przeciągłe spojrzenie na mężczyznę w jej powozie.

Hattie Sedley w ciągu swoich dwudziestu ośmiu lat życia i trzystu sześćdziesięciu czterech dni nauczyła się czegoś jeszcze: jeżeli kobieta ma problem, najlepiej, żeby rozwiązała go sama. Podciągnęła się i wsiadła do powozu, przestępując ostrożnie nad mężczyzną na podłodze, a potem spojrzała na Norę z szeroko otwartymi oczami w dole na podjeździe.

– No, wsiadaj. Pozbędziemy się go po drodze.2

Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, był cios w głowę.

Spodziewał się zasadzki. To dlatego jechał masywnym stalowym powozem zaprzęgniętym w sześć dorodnych koni, wioząc do Mayfair alkohol, karty do gry i tytoń. Przejechał akurat przez Oxford Street, gdy usłyszał strzał, a po nim zbolały krzyk jednego z woźniców.

Zatrzymał się, żeby sprawdzić, co z jego ludźmi. Żeby ich chronić. Żeby ukarać tych, którzy im grozili.

Na ziemi leżało ciało. W kałuży krwi na ulicy. Zdążył wyprawić drugiego woźnicę po pomoc, gdy usłyszał kroki za plecami. Odwrócił się z nożem w dłoni. Pchnął. Usłyszał krzyk w ciemności, gdy trafił.

Potem cios w głowę.

A potem… nic.

Uporczywe stukanie w jego policzek przywróciło mu przytomność, zbyt słabą, żeby odczuwać ból, a jednak dość silną, by czuć irytację.

Nie otworzył oczu – lata praktyki pozwoliły mu udawać, że śpi, gdy dochodził do siebie. Nogi miał związane. Ręce też, za plecami. Więzy naciągały mięśnie jego klatki piersiowej na tyle mocno, że zorientował się, czego mu brakuje – noży, ośmiu stalowych ostrzy osadzonych w onyksie. Skradzione wraz z pasem, na którym były zamocowane do jego piersi. Powstrzymał impuls i nie naprężył się. Nie wpadł we wściekłość.

Bo Saviour Whittington, znany na najmroczniejszych ulicach Londynu jako Diabeł, nie wpadał we wściekłość; on karał. Szybko, doszczętnie i bez emocji.

Ten, kto odebrał życie jednemu z jego ludzi – człowiekowi, który był pod jego ochroną – nigdy nie zazna spokoju.

Ale najpierw wolność.

Leżał na podłodze jadącego powozu. Luksusowego, o ile miękka poduszka na jego policzku mogła być jakąś wskazówką, i w bogatej dzielnicy, sądząc po miarowym turkocie kół na bruku.

Która godzina?

Zastanawiał się nad swoim następnym ruchem – głowił się, jak obezwładnić porywacza mimo więzów. Wyobrażał sobie, że łamie mu nos uderzeniem własnej głowy. Wykorzystuje związane nogi, żeby powalić mężczyznę.

Stukanie w policzek zaczęło się na nowo. A potem szept.

– Sir.

Oczy Whita się otworzyły.

Porywacz nie był mężczyzną.

Strumień złotego światła w powozie płatał figle – zdawało mu się, że płynie nie od lampki dyndającej lekko w rogu, ale od tej kobiety.

Siedząca nad nim na ławce kobieta nie wyglądała absolutnie na wroga, który powaliłby mężczyznę i związał go w powozie. Wyglądała raczej, jakby jechała na bal. Idealnie ubrana, idealnie uczesana, idealnie umalowana – z gładką skórą, kreską na powiekach, pełnymi wargami muśniętymi pomadką tylko tyle, żeby przykuć uwagę każdego mężczyzny. A to było, zanim spojrzał na suknię – niebieską w kolorze letniego nieba, idealnie dopasowaną do jej pełnych kształtów.

Ale przecież nie powinien wcale zwracać na to uwagi, biorąc pod uwagę, że leżał związany w jej powozie. Nie powinien zwracać uwagi na jej krągłości, łagodne i zapraszające w talii, na linii jej gorsetu. Nie powinien zwracać uwagi na blask jej gładkiej złocistej skóry, na wypukłości jej ramienia w świetle lampki. Nie powinien zwracać uwagi na jej przyjemną łagodną twarz ani na jej pełne wargi podkreślone czerwoną pomadką.

Nie był tu po to, żeby ją podziwiać.

Spojrzał na nią zmrużonymi oczami, a jej oczy – czy to możliwe, że były fiołkowe? Czy człowiek może mieć fiołkowe oczy? – otworzyły się szeroko.

– Cóż. Jeżeli to spojrzenie jest odbiciem pańskiego temperamentu, nic dziwnego, że jest pan związany. – Przechyliła głowę. – Kto pana związał?

Nie odpowiedział. Nie wierzył, że ona nie zna odpowiedzi.

– Dlaczego jest pan związany?

Znów cisza.

Jej wargi ułożyły się w płaską, prostą linię i wymruczała coś, co zabrzmiało jak:

– Nic z tego. – A potem, głośniej, pewniej: – Rzecz w tym, że jest pan dla mnie bardzo kłopotliwy, bo ten powóz jest mi dziś potrzebny.

– Kłopotliwy. – Nie miał zamiaru odpowiadać, ale to słowo zaskoczyło ich oboje.

Kiwnęła głową.

– W rzeczy samej. To Rok Hattie.

– Co takiego?

Machnęła dłonią, jakby opędzała się od tego pytania.

Jakby nie było ważne. Tyle że Whit się domyślał, że jest ważne.

– Mam urodziny – ciągnęła. – Mam plany. Plany, które nie uwzględniają… cokolwiek to jest. – Cisza przeciągała się. – Większość ludzi na ogół w tym miejscu złożyłaby mi najlepsze życzenia.

Whit nie dał się złapać na przynętę.

Uniosła brwi.

– No proszę, a ja byłam gotowa panu pomóc.

– Nie potrzebuję pani pomocy.

– Jest pan dość niegrzeczny, muszę stwierdzić.

Zwalczył nieproszony odruch, choć miał ochotę się na nią gapić.

– Zostałem ogłuszony i związany w obcym powozie.

– Tak, ale musi pan przyznać, że w miłym towarzystwie, prawda?

Uśmiechnęła się, a w jej prawym policzku pojawił się dołeczek, którego nie mógł zignorować.

Kiedy nie odpowiedział, odezwała się.

– W porządku. Ale przykro mi, że znalazł się pan w potrzasku, sir. – Przerwała. – Widzi pan, jaka potrafię być dowcipna? W potrzasku!

Siłował się ze sznurami na nadgarstkach. Mocne, ale już się poddawały. Wywinie się.

– Widzę, jaka potrafi być pani nieroztropna.

– Niektórzy uważają, że jestem urocza.

– Ja niczego nie uważam za urocze – odparł, nadal manipulując przy sznurach i zastanawiając się, co go podkusiło, żeby dyskutować z tą gadułą.

– Szkoda. – Zabrzmiało to, jakby rzeczywiście tak myślała, ale zanim zdążył pomyśleć, co odpowiedzieć, dodała: – Nieważne. Nawet jeżeli pan tego nie przyzna, potrzebuje pan pomocy, a ponieważ jest pan związany, a ja jestem pańską towarzyszką podróży, obawiam się, że jest pan na mnie skazany. – Ukucnęła przy jego stopach, jakby było to czymś zupełnie zwyczajnym, i rozwiązała sznur delikatnym, zwinnym ruchem.

– Ma pan szczęście, że jestem obeznana w węzłach.

Mruknął z uznaniem i wyciągnął nogi w ograniczonej przestrzeni, gdy go uwolniła.

– I że ma pani inne plany na swoje urodziny.

Zawahała się, a jej policzki zaróżowiły się na te słowa.

– Tak.

– Co to za plany? – Nie wiedział, dlaczego drążył tę kwestię.

Jej niedorzeczne oczy, w niemożliwym kolorze i nieproporcjonalnie wielkie w stosunku do twarzy, zamrugały.

– Plany, które z pewnością nie uwzględniają sprzątania bałaganu, w jaki się pan wpakował.

– Kiedy następnym razem zostanę pobity do nieprzytomności, będę robił wszystko, aby nie stanąć pani na drodze, droga pani.

Uśmiechnęła się, a dołeczek w policzku mignął jak poufały żart.

– Trzymam pana za słowo. – Ale zanim zdążył odpowiedzieć, dorzuciła: – Choć przypuszczam, że taka sytuacja się już nie powtórzy. Raczej nie obracamy się w tych samych kręgach.

– Obracaliśmy się w nich dzisiaj.

Jej uśmiech stał się leniwy, swobodny i Whit nie mógł się powstrzymać, żeby nie zawiesić na nim wzroku. Powóz zaczął zwalniać, a ona wyjrzała za zasłonkę.

– Dojeżdżamy na miejsce – odezwała się cicho. – Musi pan wysiąść, sir. Z pewnością zgodzi się pan, że żadnemu z nas nie zależy na tym, żeby został pan odkryty.

– Moje dłonie – powiedział, choć sznur poluźnił się bardziej.

Pokręciła głową.

– Nie mogę ryzykować, że się pan zemści.

_Koniec wersjidemonstracyjnej._
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: