Seksualny kapitał. Wyobrażone wspólnoty smaku i medialne tożsamości polskich gejów - Samuel Nowak - ebook

Seksualny kapitał. Wyobrażone wspólnoty smaku i medialne tożsamości polskich gejów ebook

Samuel Nowak

0,0

Opis

Jak można rozumieć związki mediów, kultury popularnej i (homo)seksualności? Jaki wpływ na seksualne projekty tożsamościowe mają procesy digitalizacji i konwergencji mediów? W jaki sposób jako użytkownicy mediów konfrontujemy się z politykami tożsamości? Autorzy znakomitej części prac zmagających się z tak postawionymi pytaniami, udzielają zwykle podobnych odpowiedzi: że seks zawsze się sprzedaje, że media zapośredniczają i reprodukują heteronormatywny dyskurs tożsamości, że tylko niezależne i jakościowe media dają szansę pokonania dominującej heteroseksualnej ideologii. Samuel Nowak, odwołując się do przykładu gejów, proponuje odwrócenie tej perspektywy. Wtedy na media i popkulturę spojrzeć można jako na niekończącą się bitwę o prawo do artykulacji własnego seksualnego „ja”. Portale randkowe, kampanie społeczne, programy telewizyjne, tabloidowe newsy okazują się ważnymi politycznie przestrzeniami oporu przed dominacją. Towarzyszą mu rozmaite taktyki podstępu oraz akty ciągłej niesubordynacji ze strony odbiorców mediów.

Odwołując się do brytyjskich studiów kulturowych oraz studiów LGBT, Samuel Nowak wprowadza autorskie pojęcie wyobrażonych wspólnot seksualnego smaku, powstałych w efekcie mediatyzacji seksualnego kapitału i gustu. Wspólnoty te organizują doświadczenia gejów w ich ciągłych zmaganiach o prawo do wyrażania własnej tożsamości. Pracy patronują dwaj teoretycy — Pierre Bourdieu oraz John Fiske, którzy na kartach tej książki spotykają się homo-celebrytami, bohaterami seriali oraz społecznościami portali randkowych. Z błyskotliwych analiz autora wyłania się obraz świata, gdzie różne wspólnoty seksualnego smaku walczą o własną wartość, aby ich seksualny kapitał ulokował się wysoko w hierarchii społecznego uznania. Heteronormatywność okazuje się dyskursem kruchym i niestabilnym, a w konfrontacji z nią każdy chwyt jest dozwolony.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 416

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

W ni­niej­szej książ­ce ana­li­zu­ję związ­ki me­diów i toż­sa­mo­ści ge­jów w Pol­sce od roku 2003 do po­ło­wy roku 2012. Okres ten obej­mu­je dzie­więć nie­zwy­kłych lat, w cza­sie któ­rych by­łem świad­kiem i uczest­ni­kiem wiel­kiej zmia­ny spo­łecz­nej. U jej pod­staw znaj­du­ją się, moim zda­niem, trzy wy­da­rze­nia: kam­pa­nia spo­łecz­na „Niech nas zo­ba­czą”, ak­ce­sja Pol­ski do Unii Eu­ro­pej­skiej oraz gwał­tow­ny roz­wój me­diów spo­łecz­no­ścio­wych. W ko­lej­nych roz­dzia­łach za­sta­na­wiam się nad tym, jaką rolę w two­rze­niu, re­pre­zen­ta­cji oraz ar­ty­ku­la­cji toż­sa­mo­ści pol­skich ge­jów ode­gra­ły te­le­wi­zja, ser­wi­sy spo­łecz­no­ścio­we i pra­sa oraz ja­kie­go typu po­wią­za­nia moż­na tu­taj prze­śle­dzić. W ni­niej­szym wstę­pie nie za­mie­rzam jed­nak na­kre­ślać za­ło­żeń mo­je­go pro­jek­tu. Chciał­bym je­dy­nie za­sy­gna­li­zo­wać kil­ka ogól­nych prze­sła­nek, któ­re le­gły u jego pod­staw. Po­nie­waż nie jest to wła­ści­wa część mo­jej książ­ki, nada­łem jej nie­co bar­dziej oso­bi­sty cha­rak­ter. Stąd brak od­wo­łań do kon­kret­nej li­te­ra­tu­ry — czy­nię to, naj­rze­tel­niej jak po­tra­fię, do­pie­ro w ko­lej­nych roz­dzia­łach.

 Moja pra­ca nie jest stu­dium re­pre­zen­ta­cji, cho­ciaż Czy­tel­ni­cy od­naj­dą w niej pew­ne od­nie­sie­nia do pro­ble­mu przed­sta­wień ge­jów w me­diach. Wy­ni­ka to jed­nak z ko­niecz­no­ści prze­pro­wa­dze­nia ana­liz na wie­lu po­zio­mach me­dial­ne­go obie­gu. W roz­pra­wie tej in­te­re­su­je mnie cały eko­sys­tem me­diów, któ­ry pod­le­ga dziś pro­ce­som kon­wer­gen­cji i cy­fry­za­cji. Dwa głów­ne przed­mio­ty mo­ich do­cie­kań — pro­ce­sy kształ­to­wa­na się toż­sa­mo­ści sek­su­al­nych oraz rola me­diów — spo­ty­ka­ją się w prze­strze­ni kul­tu­ry po­pu­lar­nej. Po­dej­ście ta­kie wy­ni­ka z przy­ję­tej prze­ze mnie per­spek­ty­wy bry­tyj­skich stu­diów kul­tu­ro­wych. W moim prze­ko­na­niu, i będę bro­nił tego za­ło­że­nia przez ko­lej­ne kil­ka­set stron, do­ro­bek kla­sy­ków szko­ły z Bir­ming­ham na­dal po­zo­sta­je fa­scy­nu­ją­cym źró­dłem in­spi­ra­cji. Co wię­cej, daje się on tak prze­pra­co­wać, aby wciąż po­zo­stać atrak­cyj­nym ze­sta­wem na­rzę­dzi dla teo­rii me­diów, a nie tyl­ko i wy­łącz­nie hi­sto­rycz­nym punk­tem od­nie­sie­nia. Wy­ni­ka to przede wszyst­kim z in­ter­dy­scy­pli­nar­ne­go cha­rak­te­ru bry­tyj­skie­go kul­tu­ro­znaw­stwa, któ­re — tak­że dzię­ki swo­im meta-po­wią­za­niom z fran­cu­skim post­struk­tu­ra­li­zmem — prze­kształ­ci­ło współ­cze­sną hu­ma­ni­sty­kę w la­bo­ra­to­rium otwar­te na róż­ne me­to­dy i po­dej­ścia ba­daw­cze. Je­śli więc ro­dzi­mi ba­da­cze me­diów, za­in­te­re­so­wa­ni pro­ble­ma­ty­ką sek­su­al­no­ści, chcą mieć coś cie­ka­we­go do po­wie­dze­nia świa­tu, mu­szą za­cząć słu­chać sie­bie na­wza­jem i we­ry­fi­ko­wać swo­je usta­le­nia. In­ter­dy­scy­pli­nar­ność to coś wię­cej ani­że­li tyl­ko spraw­ne łą­cze­nie róż­nych pa­ra­dyg­ma­tów. To przede wszyst­kim umie­jęt­ność słu­cha­nia i ucze­nia się od sie­bie na­wza­jem. To wresz­cie go­to­wość do po­rzu­ce­nia tych ście­żek, któ­re oka­zu­ją się błęd­ne i in­te­lek­tu­al­nie miał­kie. Nie każ­da pra­ca po­wsta­ła pod au­spi­cja­mi uni­ver­si­tas jest coś war­ta, nie każ­da sta­no­wi „cen­ny głos” w de­ba­cie, ulu­bio­ne sfor­mu­ło­wa­nie uży­wa­ne na kon­fe­ren­cjach na­uko­wych w Pol­sce.

 Przy­go­to­wu­jąc tę pra­cę i za­po­zna­jąc się z li­te­ra­tu­rą przed­mio­tu, nie­jed­no­krot­nie wpa­da­łem w po­znaw­czą fru­stra­cję. W przy­pad­ku ro­dzi­mych ba­dań nad me­dia­mi, toż­sa­mo­ścią i sek­su­al­no­ścią kry­sta­li­zu­ją się po­wo­li dwa obo­zy. Pierw­szy sta­no­wią pra­ce ana­li­zu­ją­ce iden­tycz­ne zja­wi­ska, ale ich au­to­rzy i au­tor­ki zwy­kle nie kwa­pią się do lek­tu­ry tek­stów in­nych niż wła­sne. Pi­sząc o toż­sa­mo­ści, na przy­kład ge­jów, za­wę­ża­ją ją do jed­ne­go wy­mia­ru: so­cjo­lo­gicz­ne­go, fi­lo­zo­ficz­ne­go czy po­zio­mu re­pre­zen­ta­cji. Tak jak­by rze­czy­wi­stość skła­da­ła się z roz­łącz­nych kloc­ków, któ­re po wy­ję­ciu i do­kład­nym opi­sa­niu na­bie­ra­ją ta­jem­ni­czej mocy do­star­cza­nia nam wie­dzy o ca­ło­ści. Dru­gi, zwłasz­cza bę­dą­cy pod wpły­wem qu­eer stu­dies oraz wy­biór­czej lek­tu­ry prac au­tor­ki Uwi­kła­nych w płeć, zy­sku­je sta­tus war­stwy meta: kto więc nie po­dą­ża tym śla­dem, znaj­du­je się w błę­dzie. Pra­ce te ko­rzy­sta­ją zwłasz­cza z per­for­ma­tyw­nej teo­rii płci, a swo­ją nar­ra­cję zwy­kle wień­czą ka­no­ni­za­cją świę­tej Ju­dy­ty.

 Stąd wła­śnie wziął się mój po­mysł się­gnię­cia do stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich. Nie mają one zbyt do­brej opi­nii w pol­skim obie­gu aka­de­mic­kim i zwy­kle prze­ciw­sta­wia­ne są usta­le­niom ba­da­czy z krę­gu teo­rii qu­eer. Kiep­ska re­pu­ta­cja nie jest jed­nak prze­słan­ką, aby nie za­wrzeć in­te­lek­tu­al­nej zna­jo­mo­ści. W moim przy­pad­ku oka­za­ła się wręcz po­ku­są, któ­rej nie po­tra­fi­łem się oprzeć. Teo­rie pod­le­ga­ją ta­kim sa­mym mo­dom jak inne ob­sza­ry rze­czy­wi­sto­ści. Od­no­szę cza­sem wra­ża­nie, że w pol­skim śro­do­wi­sku aka­de­mic­kim teo­ria qu­eer funk­cjo­nu­je jak ulu­bio­ny pry­mus, pod­czas gdy stu­dia LGBT to naj­gor­szy ko­le­ga w kla­sie, do któ­rej wspól­nie cho­dzą. Fajt­ła­pa, któ­ry za­wsze za­po­mi­na od­ro­bić za­da­nie do­mo­we i zbie­ra naj­gor­sze noty. Po bliż­szym za­po­zna­niu się oka­za­ło się jed­nak, że to bar­dzo by­stry uczniak.

 Mój pro­jekt wy­ni­ka za­tem z dwóch na­mięt­no­ści. Z jed­nej stro­ny jest nią nie­skry­wa­na pa­sja wo­bec dzie­dzic­twa stu­diów kul­tu­ro­wych; z dru­giej pew­na nie­zgo­da na spo­so­by teo­re­ty­zo­wa­nia związ­ków me­diów i sek­su­al­no­ści w ro­dzi­mej hu­ma­ni­sty­ce. Wy­ni­ka stąd moja pro­po­zy­cja otwar­cia tych ba­dań na per­spek­ty­wy stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich, któ­rych wagę zde­cy­do­wa­nie się w Pol­sce umniej­sza. W obu przy­pad­kach za­le­ża­ło mi jed­nak na tym, aby re­zul­tat tej pra­cy miał po­zy­tyw­ny cha­rak­ter. Nie jest moim ce­lem atak, lecz twór­cza obro­na. Nie ozna­cza to by­naj­mniej, że nie pod­wa­żam tu­taj pew­nych kon­cep­cji lub stro­nię od kry­ty­ki. Wręcz prze­ciw­nie — sta­ra­łem się nadać tej książ­ce po­le­micz­ny cha­rak­ter, za­kła­da­jąc przy tym, że sta­nie się to za­chę­tą do pod­ję­cia dys­ku­sji z mo­imi usta­le­nia­mi. Dal­sza część pra­cy zo­sta­ła więc na­pi­sa­na sty­lem ar­gu­men­ta­cyj­nym. W swo­im wy­wo­dzie sta­ram się ana­li­zo­wać prze­słan­ki sta­no­wią­ce o sła­bo­ści i moc­nych stro­nach dys­ku­to­wa­nych prze­ze mnie teo­rii. Jed­no­cze­śnie nie ukry­wam swo­je­go ja za na­uko­wym żar­go­nem. To wła­śnie stu­diom kul­tu­ro­wym, choć nie tyl­ko, za­wdzię­cza­my to, że tek­sty na­uko­we mogą być pi­sa­ne po­to­czy­ście i z po­czu­ciem hu­mo­ru, nie gu­biąc przy tym me­ri­tum. W efek­cie, jak każ­da pra­ca na­uko­wa, tak i moja nar­ra­cja po­sia­da swo­ich su­per­bo­ha­te­rów oraz czar­ne cha­rak­te­ry.

 Pi­sząc tę książ­kę, trud­no było mi od­na­leźć so­jusz­ni­ków mo­je­go pro­jek­tu na grun­cie ro­dzi­mych gen­der orazqu­eer stu­dies. Za­ry­zy­ku­ję tu­taj stwier­dze­nie, że pol­ski fe­mi­nizm aka­de­mic­ki ma po­waż­ny pro­blem z kul­tu­rą po­pu­lar­ną, któ­rej nie lubi albo nie ro­zu­mie (albo jed­no i dru­gie). Po­mi­jam za­strze­że­nia na­tu­ry me­to­do­lo­gicz­nej, po­dzie­lę się nimi w ko­lej­nych roz­dzia­łach. Tu­taj chciał­bym je­dy­nie zwró­cić uwa­gę na fakt, że wy­jąt­ko­wa non­sza­lan­cja oraz po­dejrz­li­wość wo­bec form po­pu­lar­nych sku­tecz­nie utrud­ni­ły mi po­szu­ki­wa­nie wspar­cia teo­re­tycz­ne­go w do­rob­ku ro­dzi­mych ba­da­czek i ba­da­czy. Czy­ta­jąc ko­lej­ne ana­li­zy wi­ze­run­ków ko­biet w me­diach lub jak­że prze­ni­kli­we opi­sy me­dial­nych ma­ni­pu­la­cji w przed­sta­wia­niu osób LGBT, aż chcia­ło­by się za­py­tać: who ca­res? Wy­ni­ka to tak­że z sil­ne­go za­in­te­re­so­wa­nia sztu­ką i tzw. kul­tu­rą wy­so­ką — ja­kość, sub­wer­syw­ność i awan­gar­da to uko­cha­ne sło­wa fe­mi­ni­stycz­nej kry­ty­ki aka­de­mic­kiej.

 Na za­koń­cze­nie mu­szę wy­tłu­ma­czyć się z wła­snej „po­zy­cji w dys­kur­sie”, jak i za­kre­su tej pra­cy. Nie mogę za­tem uciec od tego, że sam w la­tach 2003–2009 by­łem za­an­ga­żo­wa­ny w pol­ski ruch LGBT, sta­jąc się tym sa­mym świad­kiem oraz ini­cja­to­rem zwią­za­nych z nim wy­da­rzeń. Ob­ser­wo­wa­łem też na­ra­sta­ją­cy roz­dź­więk po­mię­dzy prak­ty­ką a ro­dzi­mą teo­rią qu­eer, gdzie ta dru­ga co­raz czę­ściej i chęt­niej po­ucza­ła o tym, jak na­le­ży ro­zu­mieć ak­ty­wizm spo­łecz­ny. Kieł­ku­ją­ce we mnie wąt­pli­wo­ści spra­wi­ły, że kie­dy za­wie­si­łem swo­ją dzia­łal­ność spo­łecz­ną na rzecz pi­sa­nia pra­cy na­uko­wej, po­sta­no­wi­łem przyj­rzeć się bli­żej temu na­pię­ciu. Uwa­żam bo­wiem, że je­śli teo­ria nie znaj­du­je za­sto­so­wa­nia i nie po­ma­ga le­piej zro­zu­mieć pra­xis, to musi znaj­do­wać się w niej ja­kiś błąd. W mo­jej książ­ce pró­bu­ję go za­tem zdia­gno­zo­wać i prze­zwy­cię­żyć.

 Je­śli cho­dzi o za­kres mo­jej książ­ki, to moim ce­lem nie jest tu­taj wy­czer­pu­ją­ce omó­wie­nie wszyst­kich moż­li­wych przy­pad­ków me­dial­nych wy­mia­rów toż­sa­mo­ści ge­jów. Zresz­tą z sa­mym sło­wem „gej” jest mnó­stwo kło­po­tów, po­nie­waż przy­by­ło ono do Pol­ski wraz z prze­mia­na­mi sys­te­mo­wy­mi w la­tach 80. ubie­głe­go wie­ku. Przy­kła­do­wo, au­to­rzy wcze­snych zi­nów 1 ge­jow­skich za­pi­sy­wa­li je w for­mie an­giel­skiej jako „gay”, da­jąc tym świa­dec­two swo­je­go za­kło­po­ta­nia. Sie­ci se­man­tycz­ne, do któ­rych od­no­si­ło się sło­wo „gej” w kra­jach za­chod­nich, w Pol­sce mia­ły do­pie­ro po­wstać. Jak się dziś oka­zu­je, pro­ces ten wciąż trwa, a prze­strzeń me­diów sta­ła się are­ną, gdzie do­ko­nu­je się ich nie­ustan­na pro­duk­cja i ne­go­cja­cja.

 Pi­sząc tę książ­kę, chcia­łem stwo­rzyć przy­czy­nek do ta­kiej teo­rii, któ­ra bę­dzie w sta­nie w sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cy spo­sób wy­ja­śnić za­sy­gna­li­zo­wa­ne po­wy­żej pro­ce­sy. W szer­szym pla­nie in­te­re­so­wa­ło mnie za­ini­cjo­wa­nie teo­rii uj­mu­ją­cej zwią­zek me­diów i sek­su­al­no­ści w ogó­le. Tym sa­mym mam na­dzie­ję, że za­pre­zen­to­wa­ne tu­taj ro­zu­mo­wa­nia, cho­ciaż od­no­szą się do wą­skie­go te­ma­tu, po­zwo­lą prze­szcze­pić się na inne ob­sza­ry hu­ma­ni­sty­ki. Ma­te­riał ana­li­tycz­ny jest więc bar­dzo róż­no­rod­ny. Jest też ogra­ni­czo­ny ilo­ścio­wo. Po­nad­to przy­ją­łem tu­taj za­sa­dę, w myśl któ­rej roz­róż­nie­nie na rze­czy­wi­stość me­dial­ną i nie-me­dial­ną jest nie­uza­sad­nio­nym za­ło­że­niem. Na dal­szych kar­tach tej książ­ki po­sta­ram się udo­wod­nić, że była to słusz­na de­cy­zja, oraz wska­zać, jak ro­zu­miem klu­czo­we dla mo­jej roz­pra­wy związ­ki mię­dzy me­dia­mi, sek­su­al­no­ścią i toż­sa­mo­ścią.

 Chciał­bym w tej książ­ce po­ka­zać, jak mo­że­my le­piej zro­zu­mieć, czym są me­dia dla męż­czyzn okre­śla­ją­cych się jako geje, bio­rąc pod uwa­gę róż­ne, jed­nak za­wsze trak­to­wa­ne łącz­nie, kon­tek­sty: eko­no­micz­ne, po­li­tycz­ne i me­dial­ne. Mój wy­bór me­diów głów­ne­go nur­tu oraz po­pu­lar­nych me­diów LGBT jako przed­mio­tu ana­li­zy, z ce­lo­wym po­mi­nię­ciem obie­gu nie­za­leż­ne­go i ar­ty­stycz­ne­go, wy­ni­ka tak­że z ra­cji ich de­mo­kra­tycz­ne­go i eman­cy­pa­cyj­ne­go po­ten­cja­łu. Z za­pro­po­no­wa­nej prze­ze mnie per­spek­ty­wy sztu­ka sta­no­wi ostat­nią prze­strzeń two­rze­nia i ne­go­cja­cji toż­sa­mo­ści, któ­ra mia­ła­by spo­łecz­ne zna­cze­nie. Niech za­tem ni­niej­szy wstęp bę­dzie nie tyl­ko za­pro­sze­niem do lek­tu­ry, ale i do swo­istej in­te­lek­tu­al­nej po­tycz­ki. Nie ma bo­wiem nic gor­sze­go niż pro­jek­ty na­uko­we, któ­re nie bu­dzą na­mięt­no­ści.

Uwa­gi edy­tor­skie

W tek­ście ni­niej­szej książ­ki po­da­ję daty pu­bli­ka­cji naj­now­szych wy­dań cy­to­wa­nych prze­ze mnie źró­deł. W bi­blio­gra­fii przy­ją­łem jed­nak za­sa­dę po­da­wa­nia rów­nież daty pier­wo­dru­ku pu­bli­ka­cji, je­śli czas wy­da­nia ksią­żek i tek­stów, z któ­rych ko­rzy­stam, róż­ni się co naj­mniej o dzie­sięć lat od roku pierw­sze­go wy­da­nia. Chcia­łem tym sa­mym unik­nąć za­rzu­tu przed­sta­wia­nia kla­sycz­nych opra­co­wań jako naj­now­szych pu­bli­ka­cji w da­nej dzie­dzi­nie. Je­śli przy cy­ta­cie nie po­da­ję nu­me­ru stro­ny w przy­pi­sie, wska­zu­je to na źró­dło elek­tro­nicz­ne.

 W przy­pad­ku źró­deł in­ter­ne­to­wych po­da­ję szcze­gó­ło­wą in­for­ma­cję bi­blio­gra­ficz­ną tyl­ko od­no­śnie do por­ta­li i stron ogól­nie do­stęp­nych. Nie po­da­ję na­to­miast in­for­ma­cji o użyt­kow­ni­kach por­ta­li rand­ko­wych, iden­ty­fi­ku­jąc ich wy­łącz­nie za po­mo­cą de­kla­ro­wa­ne­go wie­ku. We wszyst­kich cy­ta­tach za­cho­wa­łem ory­gi­nal­ną pi­sow­nię, w tym brak zna­ków dia­kry­tycz­nych, uwzględ­nia­jąc tak­że obec­ność emo­ti­ko­nów.

Po­dzię­ko­wa­nia

Ta książ­ka nie po­wsta­ła­by, gdy­by nie wspar­cie wie­lu osób, któ­rym chciał­bym tu­taj po­dzię­ko­wać.

 Prof. An­drze­jo­wi Pi­tru­so­wi dzię­ku­ję za pod­ję­cie się opie­ki nad moim pro­jek­tem.

 Moim ro­dzi­com i przy­ja­cio­łom je­stem wdzięcz­ny za wspar­cie w cza­sie pi­sa­nia dy­ser­ta­cji dok­tor­skiej, bę­dą­cej pod­sta­wą tej książ­ki. Oka­za­li się oni kry­tycz­ny­mi re­cen­zen­ta­mi mo­ich po­my­słów, a wspól­ne, dłu­gie i peł­ne pa­sji roz­mo­wy po­zwo­li­ły mi szli­fo­wać wła­sne ar­gu­men­ty i tezy, a tak­że pod­da­wać je we­ry­fi­ka­cji. Po­dzię­ko­wa­nia na­le­żą się przede wszyst­kim: An­nie Ta­szyc­kiej, Kon­ra­do­wi Gli­ściń­skie­mu, Do­mi­ni­ko­wi Dzie­dzi­co­wi, Ewie Dry­gal­skiej, Kasi Wilk, Łu­ka­szo­wi Bre­siń­skie­mu, To­ma­szo­wi Ka­czo­ro­wi, Romi No­wak, Se­ba­stia­no­wi Lisz­ce, Mał­go­rza­cie Ma­jor, Ani­cie Haw­ser, Ar­ko­wi Ro­kic­kie­mu i mo­jej cio­ci Bar­ba­rze.

 Chciał­bym tak­że po­dzię­ko­wać stu­dent­kom i stu­den­tom, z któ­ry­mi mia­łem przy­jem­ność pro­wa­dzić za­ję­cia w la­tach 2008-2012 na Wy­dzia­le Za­rzą­dza­nia i Ko­mu­ni­ka­cji Spo­łecz­nej Uni­wer­sy­te­tu Ja­giel­loń­skie­go. Na­sze wspól­ne dys­ku­sje i lek­tu­ry wnio­sły bar­dzo wie­le do mo­je­go my­śle­nia, ucząc mnie tak­że lep­sze­go for­mu­ło­wa­nia wła­snych ar­gu­men­tów.

 Szcze­gól­nie dzię­ku­ję dwóm oso­bom, któ­rych in­te­lekt i wraż­li­wość otwo­rzy­ły przede mną wie­le per­spek­tyw, za­chę­ca­jąc do wła­snych po­szu­ki­wań — prof. Ri­char­do­wi Dy­ero­wi z King’s Col­le­ge Lon­don oraz prof. Jo­an­nie Zy­lin­skiej z Gold­smi­ths, Uni­ver­si­ty of Lon­don. Wa­sza eru­dy­cja i mą­drość po­zo­sta­ją dla mnie nie­wy­czer­pa­nym źró­dłem in­spi­ra­cji.

 Osob­ne po­dzię­ko­wa­nia na­le­żą się przed­sta­wi­cie­lom in­sty­tu­cji, któ­rych wspar­cie umoż­li­wi­ło mi pro­wa­dze­nie ba­dań za gra­ni­cą. Było to moż­li­we dzię­ki wspar­ciu ze stro­ny: To­kyo Fo­un­da­tion, In­sty­tu­tu Sztuk Au­dio­wi­zu­al­nych Uni­wer­sy­te­tu Ja­giel­loń­skie­go oraz pro­jek­tu „Śro­do­wi­sko – Tech­no­lo­gia – Spo­łe­czeń­stwo” re­ali­zo­wa­ne­go w Uni­wer­sy­te­cie Ja­giel­loń­skim i współ­fi­nan­so­wa­ne­go ze środ­ków Unii Eu­ro­pej­skiej. Książ­ka mo­gła się uka­zać dzię­ki wspar­ciu ze środ­ków Pro­rek­tor UJ ds. roz­wo­ju prof. Ma­rii-Jo­lan­ty Flis oraz Dy­rek­cji In­sty­tu­tu So­cjo­lo­gii UJ.

 Pra­cę tę de­dy­ku­ję mo­je­mu part­ne­ro­wi Łu­ka­szo­wi M. Ma­cie­jew­skie­mu, naj­bar­dziej wy­ma­ga­ją­ce­mu czy­tel­ni­ko­wi, ja­kie­go moż­na so­bie wy­ma­rzyć.

1.Ziny – nie­pro­fe­sjo­nal­ne i nie­za­leż­ne cza­so­pis­ma do­ty­czą­ce wy­bra­ne­go te­ma­tu, nie­po­sia­da­ją­ce ofi­cjal­nej dy­s­try­bu­cji.

CZĘŚĆ I

MEDIA, TOŻSAMOŚĆ I SEKSUALNOŚĆ

ROZ­DZIAŁ 1

Studia kulturowe i problem tożsamości

1.1. MODELE BADAŃ NAD TOŻSAMOŚCIĄ (PERSPEKTYWA SYNCHRONICZNA)

W ni­niej­szym roz­dzia­le oma­wiam pod­sta­wo­we za­ple­cze teo­re­tycz­ne mo­jej pra­cy, za któ­re uzna­ję an­glo­sa­skie stu­dia kul­tu­ro­we. Naj­pierw po­sta­ram się wy­ja­śnić, dla­cze­go przyj­mu­ję taką wła­śnie per­spek­ty­wę, oraz przed­sta­wię prze­słan­ki sta­no­wią­ce o mo­jej mo­ty­wa­cji. W dal­szej czę­ści roz­dzia­łu przyj­rzę się ka­te­go­rii toż­sa­mo­ści w kul­tu­ro­znaw­stwie w per­spek­ty­wie (1) syn­chro­nicz­nej i (2) dia­chro­nicz­nej. Na­stęp­nie po­wią­żę in­te­re­su­ją­ce mnie za­gad­nie­nie z (3) kwe­stią me­diów (po­przez kul­tu­ro­znaw­czą teo­rię me­diów) oraz od­nio­sę się do (4) stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich, co w obu przy­pad­kach po­zwo­li do­pre­cy­zo­wać per­spek­ty­wę. Struk­tu­ra mo­je­go wy­wo­du przed­sta­wia się za­tem na­stę­pu­ją­co: toż­sa­mość jest cen­tral­nym przed­mio­tem ba­dań kul­tu­ro­znaw­stwa, któ­re uwa­żam za naj­lep­szy dla mnie punkt od­nie­sie­nia. Na­stęp­nie uzu­peł­niam ten punkt o per­spek­ty­wę kul­tu­ro­znaw­czej teo­rii me­diów oraz stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich. Roz­dział ten, a tak­że ko­lej­ny, słu­ży przede wszyst­kim wy­ja­śnie­niu i upra­wo­moc­nie­niu mo­ty­wa­cji sto­ją­cej za do­ko­na­ny­mi prze­ze mnie wy­bo­ra­mi. Ma tak­że cha­rak­ter roz­po­zna­nia te­re­nu i przy­go­to­wa­nia go dla kon­struk­cji wła­snej pro­po­zy­cji teo­re­tycz­nej. Szcze­gó­ło­we kon­cep­cje ba­dań przed­sta­wię w czę­ści II (roz­dział 3.).

 Oczy­wi­ście moja nar­ra­cja o stu­diach kul­tu­ro­wych jest już z ko­niecz­no­ści prze­pra­co­wa­niem, każ­da lek­tu­ra po­wo­łu­je bo­wiem do ży­cia inne ukła­dy zna­czeń. Od­sła­nia się tu­taj też inny cel mo­je­go pro­jek­tu, ja­kim jest re­sty­tu­cja dzie­dzic­twa szko­ły z Bir­ming­ham 1 oraz stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich.

 Kwe­stia toż­sa­mo­ści na­le­ży do naj­sze­rzej i naj­czę­ściej dys­ku­to­wa­nych te­ma­tów we współ­cze­snej hu­ma­ni­sty­ce. Nie chcę tu­taj wcho­dzić w dy­wa­ga­cje, czy to kwe­stia mody, czy też od­po­wiedź teo­rii na bo­lącz­ki współ­cze­sno­ści. Bez wzglę­du na to, jaką dys­cy­pli­nę re­pre­zen­tu­ją ba­da­cze i ba­dacz­ki, wspól­nym punk­tem od­nie­sie­nia dla więk­szo­ści prac po­dej­mu­ją­cych pro­ble­ma­ty­kę toż­sa­mo­ści na grun­cie czy to so­cjo­lo­gii, li­te­ra­tu­ro­znaw­stwa, fil­mo­znaw­stwa, czy me­dio­znaw­stwa jest per­spek­ty­wa stu­diów kul­tu­ro­wych (cul­tu­ral stu­dies). W mo­jej pra­cy rów­nież przyj­mu­ję tę per­spek­ty­wę, włą­cza­jąc w nią w dal­szej ko­lej­no­ści dwie roz­wi­ja­ne w jej ob­rę­bie spe­cja­li­za­cje: me­dia stu­dies2 oraz stu­dia ge­jow­sko-les­bij­skie (stu­dia LGBT).

 W tym miej­scu na­le­ży się jed­nak wy­ja­śnie­nie, co do­kład­nie ro­zu­miem pod po­ję­ciem kul­tu­ro­znaw­stwa, gdyż czę­sto bywa ono (1) my­lo­ne z wie­dzą o kul­tu­rze, (2) ro­zu­mia­ne zbyt sze­ro­ko, (3) dys­kwa­li­fi­ko­wa­ne jako sa­mo­dziel­na dys­cy­pli­na oraz (4) oskar­ża­ne o po­pu­lizm. Pro­blem ten do­ty­czy zwłasz­cza ro­dzi­mej prak­ty­ki aka­de­mic­kiej, na co cięż­ko pra­cu­ją pol­skie uczel­nie, na­zy­wa­jąc zwy­kle kul­tu­ro­znaw­stwem bli­żej nie­spre­cy­zo­wa­ny kon­glo­me­rat przed­mio­tów hu­ma­ni­stycz­nych, ty­leż do sie­bie po­dob­nych, co róż­nych [zob. Pan­ko­wicz et al. 2008; Bursz­ta, Ja­nusz­kie­wicz 2010]. Po­nie­waż trud­no o pre­cy­zyj­ną de­fi­ni­cję, wią­żą­cą dla mnie per­spek­ty­wą sta­ną się usta­le­nia teo­re­ty­ków zwią­za­nych z bry­tyj­ski­mi stu­dia­mi kul­tu­ro­wy­mi oraz współ­cze­snych au­to­rów roz­wi­ja­ją­cych tę tra­dy­cję. Pod­kre­ślam raz jesz­cze bry­tyj­ski ro­do­wód kul­tu­ro­znaw­stwa w mo­jej pra­cy. We współ­cze­snej hu­ma­ni­sty­ce czę­sto na­zy­wa się stu­dia­mi kul­tu­ro­wy­mi wszyst­kie per­spek­ty­wy ba­daw­cze, któ­re swo­bod­nie po­ru­sza­ją się na prze­cię­ciu so­cjo­lo­gii, fi­lo­zo­fii i teo­rii kry­tycz­nej. Per­spek­ty­wa taka jest jed­nak błęd­na i roz­my­wa wy­jąt­ko­wość pro­jek­tu stu­diów kul­tu­ro­wych. Post­mo­der­ni­ści mogą w tym miej­scu gry­ma­sić: stu­dia kul­tu­ro­we mają jed­nak swo­ją wy­raź­ną teo­re­tycz­ną toż­sa­mość i za­mie­rzam jej tu­taj bro­nić. To wła­śnie ba­da­cze zwią­za­ni z Cen­tre for Con­tem­po­ra­ry Cul­tu­ral Stu­dies (CCCS) w Bir­ming­ham, ich ucznio­wie oraz ko­men­ta­to­rzy wy­pra­co­wa­li ko­he­rent­ny, a przy tym dy­na­micz­ny i in­ter­dy­scy­pli­nar­ny mo­del re­flek­sji nad toż­sa­mo­ścią i kul­tu­rą au­dio­wi­zu­al­ną. Nie będę tu­taj szcze­gó­ło­wo na­kre­ślał mo­de­lu ba­dań me­diów wy­pra­co­wa­ne­go w ra­mach bry­tyj­skie­go kul­tu­ro­znaw­stwa; chciał­bym ra­czej za­ry­so­wać, jak in­te­re­su­ją­cy mnie pro­blem toż­sa­mo­ści, a w dal­szej ko­lei toż­sa­mo­ści sek­su­al­nej i me­diów, uzy­skał swój spe­cy­ficz­ny sta­tus we współ­cze­snych stu­diach kul­tu­ro­wych. Anna Na­cher rze­tel­nie, cho­ciaż przyj­mu­jąc ra­dy­kal­nie an­ty­re­pre­zen­ta­cjo­ni­stycz­ną per­spek­ty­wę, przed­sta­wi­ła wy­wie­dzio­ne ze szko­ły bry­tyj­skiej mo­de­le teo­rii me­diów [zob. Na­cher 2008], po­nad­to w ro­dzi­mym obie­gu aka­de­mic­kim po­ja­wi­ły się ar­ty­ku­ły i ko­men­ta­rze Ja­nu­sza Ba­rań­skie­go przy­bli­ża­ją­ce do­ro­bek szko­ły z Bir­ming­ham [zob. Ba­rań­ski 2010], a tak­że po­świę­co­ne Bry­tyj­czy­kom pod­ręcz­ni­ki [zob. Sto­rey 2003; Bar­ker 2005]. Tak­że Wie­sław Go­dzic do­ko­nał spraw­nej ad­ap­ta­cji teo­rii bry­tyj­skiej do pol­skich ba­dań nad te­le­wi­zją [zob. Go­dzic 1999], a Ra­fał Droz­dow­ski od­niósł się do niej czę­ścio­wo na grun­cie so­cjo­lo­gii [zob. Droz­dow­ski 2009]. Nie wi­dzę za­tem po­wo­du, aby nie­po­trzeb­nie po­wta­rzać te usta­le­nia. Je­dy­ny kla­sycz­ny i nie­ak­tyw­ny już na­uko­wo au­tor, do któ­re­go pro­po­zy­cji od­nio­sę się bar­dziej szcze­gó­ło­wo, to John Fi­ske [2010], a to z ra­cji istot­ne­go dla mnie za­gad­nie­nia toż­sa­mo­ści, me­diów i wła­dzy w per­spek­ty­wie po­le­mi­zu­ją­cej z au­to­ra­mi znaj­du­ją­cy­mi się w krę­gu dość pe­sy­mi­stycz­nej teo­rii wpły­wu.

 Tra­dy­cja bry­tyj­ska — w moim prze­ko­na­niu — może słu­żyć za naj­lep­szy punkt od­nie­sie­nia dla dal­sze­go wy­wo­du. Zda­ję so­bie spra­wę, że za­pro­po­no­wa­ny prze­ze mnie tryb re­flek­sji może bu­dzić pe­wien opór, a tak­że pro­wo­ko­wać za­rzut ana­chro­nicz­no­ści 3. Współ­cze­sne ba­da­nia nad me­dia­mi roz­wi­ja­ją się nie­zwy­kle dy­na­micz­nie, cze­go do­wo­dzi ogrom­na licz­ba przed­się­wzięć i pro­jek­tów ba­daw­czych [zob. Flew 2010; Thorn­ham et al. 2010]. Je­stem jed­nak prze­ko­na­ny, że nie pod­wa­ża to wie­lu klu­czo­wych za­ło­żeń an­glo­sa­skie­go kul­tu­ro­znaw­stwa, a co naj­wy­żej wy­ma­ga pew­nej ich ko­rek­ty. Od­wo­ła­nie się do do­rob­ku stu­diów kul­tu­ro­wych po­zwo­li mi tak­że wy­ja­śnić pew­ną in­ter­dy­scy­pli­nar­ność wy­wo­du, po­przez któ­rą ro­zu­miem za­po­ży­cza­nie roz­ma­itych na­rzę­dzi z od­mien­nych dys­cy­plin ba­daw­czych, ta­kich jak fi­lo­zo­fia i so­cjo­lo­gia. W tym sen­sie za­ry­zy­ku­ję tezę, iż kul­tu­ro­znaw­stwo wy­spe­cja­li­zo­wa­ło się w wy­kra­da­niu kon­cep­cji ze swo­je­go pier­wot­ne­go śro­do­wi­ska i umiesz­cza­niu ich w zu­peł­nie no­wym kon­tek­ście. Kwe­stię tę tłu­ma­czyć moż­na na dwa spo­so­by.

 Po pierw­sze, mo­del an­glo­sa­ski ce­chu­je od­mien­ny od kon­ty­nen­tal­ne­go sys­tem or­ga­ni­za­cji szkół wyż­szych. In­sty­tu­ty, cen­tra, ośrod­ki ba­daw­cze mają tam czę­sto cha­rak­ter nie­for­mal­ny, tem­po­ral­ny i ce­lo­wy; za­kła­da się je, ma­jąc na uwa­dze pro­wa­dze­nie kon­kret­nych ba­dań, re­ali­za­cję da­ne­go pro­jek­tu (lub ca­łej se­rii pro­jek­tów) czy stwo­rze­nie prze­strze­ni wy­mia­ny do­świad­czeń na­uko­wych. Po dru­gie, ba­da­cze sku­pie­ni wo­kół otwar­te­go w 1964 roku Cen­tre for Con­tem­po­ra­ry Cul­tu­ral Stu­dies na Uni­wer­sy­te­cie w Bir­ming­ham

po­strze­ga­li sie­bie jako pra­cu­ją­cych w la­bo­ra­to­rium. Za­chę­ca­li stu­den­tów do in­stru­men­tal­ne­go two­rze­nia i roz­wi­ja­nia wła­snych pro­jek­tów. […] pro­wa­dzi­ło [to] do za­kwe­stio­no­wa­nia za­sad­no­ści aka­de­mic­kich gra­nic, z trans­dy­scy­pli­nar­no­ści czy­niąc cno­tę [Ro­jek 2007: 42].

 Wy­da­je się, że po­dej­ście ta­kie do dzi­siaj sta­no­wi wy­róż­nik kul­tu­ro­znaw­stwa i swo­isty ro­dzaj luk­su­su, na któ­ry nie mogą so­bie po­zwo­lić inne dys­cy­pli­ny: „tyl­ko fak­ty, pro­szę pani” — iro­ni­zu­je na ten te­mat Noël Car­roll [2011: 77]. W dal­szej czę­ści mo­jej książ­ki będę sta­rał się od­po­wia­dać na po­ten­cjal­ne zwią­za­ne z tym za­rzu­ty, uspra­wie­dli­wia­jąc tym sa­mym przy­ję­te przez sie­bie za­ło­że­nia. Za­nim od­nio­sę się do po­szcze­gól­nych au­to­rów po­dej­mu­ją­cych bez­po­śred­nio te­ma­ty­kę me­diów, sek­su­al­no­ści i toż­sa­mo­ści ge­jów, chciał­bym krót­ko omó­wić szcze­gól­ne miej­sce pro­ble­ma­ty­ki toż­sa­mo­ścio­wej w stu­diach kul­tu­ro­wych.

 Na po­trze­by ni­niej­sze­go wpro­wa­dze­nia wy­róż­niam dwa spo­so­by, za po­mo­cą któ­rych moż­na ująć kul­tu­ro­znaw­czy dys­kurs po­świę­co­ny toż­sa­mo­ści. Po­dział ten ma je­dy­nie cha­rak­ter ope­ra­cyj­ny i po­słu­ży mi do sys­te­ma­ty­za­cji ob­sza­ru ba­dań. Pierw­szy z nich ma cha­rak­ter syn­chro­nicz­ny; dają się tu­taj wy­dzie­lić trzy typy bu­do­wa­nia teo­rii. Te trzy, oczy­wi­ście na­kła­da­ją­ce się na sie­bie, ob­sza­ry ba­daw­cze to:

 (1) Re­flek­sja nad toż­sa­mo­ścią jako efek­tem wła­dzy, sta­no­wią­ca w du­żej mie­rze for­mę me­ta­re­flek­sji; za­sad­ni­czym py­ta­niem są tu­taj me­cha­ni­zmy wy­ła­nia­nia się pod­mio­to­wo­ści oraz ich kon­se­kwen­cje; pra­ce z tego ob­sza­ru (mam tu na my­śli głów­nie au­to­rów znaj­du­ją­cych pod wpły­wem fran­cu­skie­go post­struk­tu­ra­li­zmu w róż­nych jego od­mia­nach — Fo­ucaul­ta, Kri­ste­vę, La­plan­che’a czy La­ca­na) pró­bu­ją za­tem od­po­wie­dzieć na py­ta­nie: „Skąd bie­rze się pod­mio­to­wość, jak for­mu­je się toż­sa­mość?”.

 (2) Re­flek­sja nad toż­sa­mo­ścią jako prak­ty­ka­mi ne­go­cjo­wa­nia i two­rze­nia zna­czeń. Przed­miot za­in­te­re­so­wa­nia ba­da­cza sta­no­wią tu­taj spo­so­by, w ja­kie nada­wa­ne i de­ko­do­wa­ne są zna­cze­nia, w taki spo­sób, aby mo­gły skut­ko­wać roz­ma­ity­mi po­li­ty­ka­mi toż­sa­mo­ścio­wy­mi. Pra­ce z tego ob­sza­ru pró­bu­ją za­tem od­po­wie­dzieć na py­ta­nie: „Za po­mo­cą ja­kich środ­ków jed­nost­ki kon­stru­ują swo­je po­czu­cie toż­sa­mo­ści?”.

 (3) Re­flek­sja nad funk­cjo­no­wa­niem toż­sa­mo­ści gru­po­wych i dia­spo­rycz­nych, czy­li spo­so­bów, dzię­ki któ­rym jed­nost­ki mogą czuć przy­na­leż­ność do roz­ma­itych toż­sa­mo­ści kul­tu­ro­wych. Pra­ce z tego ob­sza­ru pró­bu­ją za­tem od­po­wie­dzieć na py­ta­nie: „Jak jed­nost­ki iden­ty­fi­ku­ją się jako przy­na­le­żą­ce do więk­szych grup?”.

Z tak przy­ję­tej per­spek­ty­wy de­ba­ty o toż­sa­mo­ści wy­da­ją się głów­ną osią re­flek­sji i spo­rów to­czą­cych się w ob­rę­bie kul­tu­ro­znaw­stwa. Py­ta­nie o toż­sa­mość po­prze­dza każ­dą kul­tu­ro­znaw­czą dys­ku­sję bez wzglę­du na to, jak róż­nych kwe­stii może ona do­ty­czyć — gen­der, sek­su­al­no­ści, spo­łecz­ne­go ży­cia przed­mio­tów czy przy­na­leż­no­ści kul­tu­ro­wej, sub­kul­tu­ro­wej, et­nicz­nej, dia­spo­rycz­nej. Aby zi­lu­stro­wać te trzy try­by re­flek­sji oraz po­ka­zać przy tym, na ile prze­ni­ka­ją one całe stu­dia kul­tu­ro­we, po­słu­żę się te­raz trze­ma przy­kła­da­mi.

 (1) W ese­ju otwie­ra­ją­cym an­to­lo­gię Qu­estions of Cul­tu­ral Iden­ti­ty Stu­art Hall zwra­ca uwa­gę na pe­wien pa­ra­doks, któ­ry ce­chu­je współ­cze­sną de­ba­tę to­czą­cą się w stu­diach kul­tu­ro­wych — z jed­nej stro­ny w ostat­nich la­tach ob­ser­wu­je­my praw­dzi­wą eks­plo­zję prac po­świę­co­nych toż­sa­mo­ści kul­tu­ro­wej (z per­spek­ty­wy ko­lej­nych 15 lat wi­dać, że nie cho­dzi­ło by­naj­mniej o kwe­stię aka­de­mic­kiej mody), z dru­giej na­to­miast toż­sa­mość pod­da­je się nie­usta­ją­cej kry­ty­ce [Hall 1996: 1]. Echem od­bi­ja się tu zna­na kon­sta­ta­cja Zyg­mun­ta Bau­ma­na, któ­ry stwier­dził, że coś sta­je się pro­ble­ma­tycz­ne, kie­dy sta­je się wi­docz­ne [zob. Bau­man 2004]. Pro­wa­dzi to do oczy­wi­ste­go py­ta­nia: „Komu po­trzeb­na jest toż­sa­mość?”. Hall su­ge­ru­je dwa moż­li­we spo­so­by od­po­wie­dzi. (a) Pod­da­na de­kon­struk­cji i nie­usta­ją­ce­mu zwąt­pie­niu toż­sa­mość wciąż może po­zo­stać w uży­ciu w swo­jej no­wej for­mie i no­wym kon­tek­ście; w tym sen­sie de­kon­struk­cja sta­je się szan­są na prze­kro­cze­nie to­ta­li­zu­ją­cych gra­nic pro­jek­tu toż­sa­mo­ścio­we­go. Po­nie­waż toż­sa­mo­ści nie mo­że­my ni­czym za­stą­pić, po­zo­sta­je nam je­dy­nie ba­lan­so­wa­nie na gra­ni­cy w ak­cie po­dwój­ne­go wy­ma­zy­wa­nia. W ta­kim uję­ciu toż­sa­mość nie­ustan­nie się wy­ła­nia, ale ni­g­dy się nie sta­je. Hall czy­ni tu­taj bez­po­śred­nie od­nie­sie­nie do prac Ja­cqu­es’a Der­ri­dy i jego kon­cep­cji po­dwój­ne­go pi­sa­nia. (b) Dru­gi moż­li­wy spo­sób od­po­wie­dzi na py­ta­nie o toż­sa­mość od­sy­ła nas do pod­sta­wo­wej kwe­stii, jaką jest za­ło­że­nie, iż toż­sa­mo­ści nie da się zre­du­ko­wać. Wcho­dząc w dia­log z Mi­che­lem Fo­ucaul­tem i jego teo­rią wła­dzy, Hall nie po­rzu­ca jed­nak zu­peł­nie kon­cep­cji pod­mio­tu — su­ge­ru­je ra­czej jej prze­pra­co­wa­nie w no­wym, zde­cen­tra­li­zo­wa­nym i prze­miesz­czo­nym pa­ra­dyg­ma­cie. Ba­dacz roz­wi­ja da­lej wła­sną kon­cep­cję toż­sa­mo­ści, ar­gu­men­tu­jąc, że jego pro­po­zy­cja „nie jest esen­cja­li­stycz­na, ale stra­te­gicz­na i po­zy­cyj­na (po­si­tio­nal)”. W tej per­spek­ty­wie akty iden­ty­fi­ka­cji za­wsze będą nie­peł­ne, sfrag­men­ta­ry­zo­wa­ne i roz­pro­szo­ne. Co jed­nak klu­czo­we:

 Toż­sa­mo­ści wy­ła­nia­ją się z two­rze­nia nar­ra­cji wła­sne­go ja, ale oczy­wi­sta fik­cyj­ność na­tu­ry tego pro­ce­su w ża­den spo­sób nie za­prze­cza jego dys­kur­syw­nej, ma­te­rial­nej czy po­li­tycz­nej efek­tyw­no­ści, na­wet je­że­li przy­na­leż­ność, „wszy­wa­nie się w hi­sto­rię”, po­przez któ­re czę­scio­wo wy­ła­nia­ją się toż­sa­mo­ści, są wy­obra­żo­ne (i sym­bo­licz­ne) i za­tem, jak za­wsze, czę­ścio­wo owo­cem fan­ta­zji lub przy­naj­mniej fan­ta­zma­tom po­krew­ne [Hall 1996: 4].

 W dal­szych od­wo­ła­niach do prac Er­ne­sta Lac­laua [zob. Lac­lau 1990], Ju­dith Bu­tler [zob. Bu­tler 2008], a zwłasz­cza Mi­che­la Fo­ucaul­ta [zob. Fo­ucault 2010] Hal­la in­te­re­su­je zwią­zek toż­sa­mo­ści i wła­dzy, gdyż każ­da spo­łecz­na toż­sa­mość jest ak­tem wła­dzy. We wszyst­kich tych dys­ku­sjach teo­re­tycz­ną czkaw­ką od­bi­ja się je­den z naj­waż­niej­szych pro­ble­mów, z któ­rym no­wo­cze­sną teo­rię zo­sta­wił mię­dzy in­ny­mi Lo­uis Al­thus­ser, a mia­no­wi­cie miej­sca w dys­kur­sie przy za­ło­że­niu, że pod­miot/toż­sa­mość za­wsze sta­no­wi efekt wła­dzy (u Al­thus­se­ra efekt in­ter­pe­la­cji). Pro­blem ten pró­bo­wał prze­zwy­cię­żyć Fo­ucault, ale — jak za­uwa­ża McNay [za Hall 1996: 10] — je­dy­ne, cze­go do­ko­nał au­tor Ar­che­olo­gii wie­dzy, to prze­for­mu­ło­wa­nie an­ty­no­mii mię­dzy po­zy­cja­mi pod­mio­tu w dys­kur­sie a zaj­mu­ją­cy­mi je jed­nost­ka­mi. In­ny­mi sło­wy ge­ne­ru­je to kil­ka na­stę­pu­ją­cych wąt­pli­wo­ści: „Jak po­tra­fię roz­po­znać swo­ją po­zy­cję w dys­kur­sie?”, „Jak po­tra­fię od­róż­nić ją od miej­sca in­nych jed­no­stek?” oraz „Dla­cze­go za­tem jed­nost­ki te zaj­mu­ją róż­ne po­zy­cje?”. Oczy­wi­ście, jak od­no­to­wu­je Hall, Fo­ucault ni­g­dy nie po­słu­żył­by się po­ję­ciem tak wul­gar­nym jak toż­sa­mość, jed­nak z pew­no­ścią po­dej­mo­wa­ne przez nie­go ba­da­nia miesz­czą się w tej pro­ble­ma­ty­ce. Roz­wią­za­niem tego pro­ble­mu 4 mogą się oka­zać, przy­naj­mniej czę­ścio­wo, kon­cep­cje Ju­dith Bu­tler, któ­ra przy­swo­iła so­bie Fo­ucaul­tow­ską kon­cep­cję dys­kur­syw­nie kon­stru­owa­ne­go pod­mio­tu, łą­cząc ją ze sta­no­wi­skiem La­ca­now­skiej psy­cho­ana­li­zy. Stwier­dze­nie Bu­tler, że toż­sa­mo­ści za­wsze będą dzia­łać po­przez wy­klu­cze­nie i ukon­sty­tu­owa­nie ze­wnę­trza, do któ­re­go moż­na i trze­ba się od­no­sić (toż­sa­mość jako efekt po­li­ty­ki wy­klu­cze­nia), sta­nie się klu­czo­wym ar­gu­men­tem w dal­szym wy­wo­dzie Hal­la, któ­ry w tak upra­wia­nej re­flek­sji wi­dzi po­li­tycz­ny wy­miar. Dla stu­diów kul­tu­ro­wych toż­sa­mo­ści są bo­wiem ko­niecz­no­ścią i „nie­moż­li­wo­ścią” za­ra­zem [Hall 1996: 16] — i jako ta­kie na­le­ży je ba­dać.

 (2) Jako przy­kład dru­gie­go spo­so­bu teo­re­tycz­ne­go uję­cia toż­sa­mo­ści w kul­tu­ro­znaw­stwie może po­słu­żyć mo­del obie­gu kul­tu­ry, za­pro­po­no­wa­ny przez ze­spół w skła­dzie Paul Du Gay, Stu­art Hall, Lin­da Ja­nes, Hugh Mac­kay i Ke­ith Ne­gus [Du Gay et al. 2000]. Ich pro­po­zy­cja to na­dal funk­cjo­nu­ją­cy oraz po­ręcz­ny mo­del ba­dań, uj­mu­je bo­wiem kul­tu­rę i toż­sa­mość jako dy­na­micz­ne kon­ti­nu­um. Au­to­rzy prze­pro­wa­dzi­li dro­bia­zgo­we stu­dium Walk­ma­na Sony jako ar­te­fak­tu kul­tu­ro­we­go, aby za jego po­mo­cą „wy­ja­śnić, w jaki spo­sób funk­cjo­nu­je kul­tu­ra w ta­kich jak na­sze, póź­no­no­wo­cze­snych spo­łe­czeń­stwach” [Du Gay et al. 2000: 2]. Walk­man jest przy tym wy­łącz­nie zmien­ną, któ­rą mo­że­my za­stą­pić in­nym, do­wol­nie wy­bra­nym fe­no­me­nem czy ar­te­fak­tem. Jed­no­cze­śnie Paul Du Gay dy­stan­su­je się od tej tra­dy­cji so­cjo­lo­gicz­nej, dla któ­rej zwy­kle klu­czo­wą kwe­stię sta­no­wił pro­ces pro­duk­cji. Pra­ca ze­spo­łu kul­tu­ro­znaw­ców zry­wa z taką lo­gi­ką, ofe­ru­jąc „mo­del opar­ty na ar­ty­ku­la­cji wie­lu dys­tynk­tyw­nych pro­ce­sów, któ­rych in­te­rak­cje mogą i rze­czy­wi­ście pro­wa­dzą do roz­ma­itych i za­leż­nych re­zul­ta­tów” [Du Gay et al. 2000: 3). Za spra­wą ar­ty­ku­la­cji kil­ka od­ręb­nych ele­men­tów może w pew­nych oko­licz­no­ściach i pod pew­ny­mi wa­run­ka­mi utwo­rzyć ca­łość. Tym sa­mym po­dej­ście to nie uprzy­wi­le­jo­wu­je żad­ne­go mo­men­tu kul­tu­ro­wej pro­duk­cji.

 Na obieg kul­tu­ry, ro­zu­mia­nej oczy­wi­ście ho­li­stycz­nie, zgod­nie z kon­cep­cją Ray­mon­da Wil­liam­sa [zob. Wil­liams 1961: 57], skła­da się zda­niem au­to­rów pięć dys­tynk­tyw­nych, ale po­łą­czo­nych ze sobą i na­wza­jem się de­ter­mi­nu­ją­cych mo­men­tów:

Rys. 1. Mo­del obie­gu kul­tu­ry [za: Du Gay et al. 2000].

(a) re­pre­zen­ta­cja, czy­li spo­sób, w jaki x za­mie­nia­ny bywa na ję­zyk, kod wi­zu­al­ny czy inną roz­po­zna­wal­ną se­kwen­cję zna­ków;

(b) toż­sa­mość, czy­li spo­so­by, dzię­ki któ­rym moż­li­wa jest iden­ty­fi­ka­cja/zwią­zek x z jego użyt­kow­ni­kiem;

(c) re­gu­la­cja, czy­li spo­so­by, w ja­kie x two­rzy i roz­my­wa roz­ma­ite gra­ni­ce, ta­kie jak ja / świat spo­łecz­ny, pry­wat­ne / pu­blicz­ne, re­al­ne / wy­obra­żo­ne, po­sia­da­ją­cy x / nie­po­sia­da­ją­cy x etc.;

(d) kon­sump­cja, czy­li spo­so­by kul­tu­ro­wej kon­sump­cji x i prak­ty­ki jej to­wa­rzy­szą­ce;

(e) pro­duk­cja, czy­li po­cho­dze­nie, spo­so­by i kon­tekst po­wsta­nia x.

Zgod­nie z ilu­stra­cją [rys. 1] wy­dzie­le­nie po­cząt­ku pro­ce­su kul­tu­ro­wej pro­duk­cji zna­czeń jest tyl­ko i wy­łącz­nie umow­ne oraz za­le­ży od sta­wia­ne­go przez nas py­ta­nia, czy­li za­kre­śle­nia ob­sza­ru ba­daw­cze­go. Współ­za­leż­ność owych pię­ciu seg­men­tów wy­ni­ka z ich ję­zy­ko­we­go za­ko­twi­cze­nia, przy czym ję­zyk ro­zu­mia­ny jest tu­taj jako do­wol­ny sys­tem re­pre­zen­ta­cji, „któ­ry po­zwa­la nam po­słu­gi­wać się zna­ka­mi i sym­bo­la­mi, aby przed­sta­wiać i prze(d)sta­wiać (re-pre­sent) wszyst­ko, co ist­nie­je w rze­czy­wi­sto­ści, jako po­sia­da­ją­cą zna­cze­nie kon­cep­cję, ob­raz czy ideę” [Du Gay et al. 2000: 13]. Ję­zyk to za­tem sys­tem zna­ków, umoż­li­wia­ją­cy przed­sta­wia­nie rze­czy lub idei oraz wy­mia­nę to­wa­rzy­szą­cych im zna­czeń. Sie­ci se­man­tycz­ne po­zwa­la­ją bu­do­wać roz­le­głe sys­te­my ko­no­ta­cji i sko­ja­rzeń, z któ­rych każ­dy sta­no­wi od­ręb­ny dys­kurs, czy­li spo­sób kon­stru­owa­nia wie­dzy i mó­wie­nia na dany te­mat. Kul­tu­ra to za­tem nic in­ne­go, jak współ­dzie­lo­ne mapy zna­czeń.

 Bu­du­jąc ana­lo­gię do opi­sy­wa­ne­go fe­no­me­nu Walk­ma­na, mo­że­my spró­bo­wać wy­róż­nić kil­ka ta­kich łań­cu­chów zna­czeń zwią­za­nych z bar­dziej współ­cze­snym przed­mio­tem — ta­ble­tem iPad. Czy­li dys­kur­sy: hi-tech, roz­ryw­ki, mo­bil­no­ści czy fe­no­me­nu Ap­ple’a. Każ­dy z tych dys­kur­sów od­no­si się do spe­cy­ficz­ne­go za­so­bu uprzed­nio skon­stru­owa­nej wie­dzy i łą­czy się z ko­lej­ny­mi. I tak tech­no­lo­gicz­nie iPad to nie­zwy­kłe osią­gnię­cie in­ży­nie­ryj­ne, opie­ra­ją­ce się na pro­ce­sach mi­nia­tu­ry­za­cji, za­awan­so­wa­nych tech­no­lo­giach ekra­nów do­ty­ko­wych oraz na au­tor­skim sys­te­mie ope­ra­cyj­nym. Dys­kurs roz­ryw­ki wią­że się z moż­li­wy­mi spo­so­ba­mi uży­wa­nia iPa­da do spę­dze­nia wol­ne­go cza­su, a tak­że słu­cha­nia mu­zy­ki, oglą­da­nia fil­mów, ro­bie­nia zdjęć, na­gry­wa­nia fil­mów, gra­nia w gry kom­pu­te­ro­we. Se­man­tycz­ne aso­cja­cje od­sy­ła­ją nas przy tym do dys­kur­su mo­bil­no­ści, czy­li by­cia „za­wsze w za­się­gu”, za­kwe­stio­no­wa­nia po­dzia­łu on­li­ne / of­fli­ne oraz po­dzia­łu na sfe­rę pry­wat­ną i pu­blicz­ną. Przy oka­zji mamy do czy­nie­nia z fe­no­me­nem Ap­ple’a, któ­ry tak­że ro­zu­mia­ny jest bar­dziej jako zja­wi­sko kul­tu­ro­we niż tyl­ko i wy­łącz­nie fe­no­men biz­ne­so­wy. Skła­da­ją się na to roz­ma­ite dys­kur­sy to­wa­rzy­szą­ce fir­mie z Cu­per­ti­no: prze­świad­cze­nie o nie­za­wod­no­ści i in­tu­icyj­no­ści ofe­ro­wa­ne­go przez nią sprzę­tu, nie­zwy­kłe wzor­nic­two pro­duk­tów, po­dej­mo­wa­nie tech­no­lo­gicz­nych wy­zwań, nie­ty­po­we spo­so­by za­rzą­dza­nia, tak róż­ne od „nud­nych” kor­po­ra­cji (Ste­ve Jobs jako wiel­ki wi­zjo­ner), mit Krze­mo­wej Do­li­ny i wie­le in­nych. Wszyst­kie te dys­kur­sy (i nie ma zna­cze­nia, czy cho­dzi tyl­ko o ste­reo­ty­py, obie­go­we opi­nie, ko­mu­ni­ka­ty dzia­łu pu­blic re­la­tions, czy „twar­de” fak­ty) mają sens oczy­wi­ście tyl­ko wte­dy, je­śli ich prze­pływ daje się uło­żyć i zor­ga­ni­zo­wać w in­tu­icyj­nie ro­zu­mia­ny spo­sób, cze­mu słu­żą prak­ty­ki sy­gni­fi­ka­cyj­ne. W ten spo­sób roz­ma­ite zna­cze­nia uzy­sku­ją dla da­nych użyt­kow­ni­ków w da­nym mo­men­cie i oko­licz­no­ściach wspól­ne pole od­nie­sie­nia.

 Ja­kie jed­nak miej­sce zaj­mu­je i jak ro­zu­mia­na jest w owym mo­de­lu toż­sa­mość? Ka­th­ryn Wo­odward w swo­im ko­men­ta­rzu do pro­po­zy­cji ze­spo­łu Du Gaya [Wo­odward 1997] do­pre­cy­zo­wu­je, że zna­cze­nia mogą być no­śni­ka­mi sen­sów wy­łącz­nie wte­dy, gdy za ich po­mo­cą mo­że­my zi­den­ty­fi­ko­wać ge­ne­ro­wa­ne przez nie po­zy­cje pod­mio­to­we oraz miej­sca w dys­kur­sie, gdzie sami jako pod­mio­ty mo­że­my się usy­tu­ować. W ten spo­sób do­ko­nu­je się po­wią­za­nie sys­te­mu re­pre­zen­ta­cji z toż­sa­mo­ścią.

 Re­pre­zen­ta­cja jako pro­ces kul­tu­ro­wy usta­na­wia jed­nost­ko­we i zbio­ro­we toż­sa­mo­ści, a sys­te­my sym­bo­licz­ne do­star­cza­ją moż­li­wych od­po­wie­dzi na py­ta­nia: kim je­stem?, kim mógł­bym być?, kim chcę być? [Wo­odward 1997: 14].

 Au­to­rzy Do­ing Cul­tu­ral Stu­dies pod­kre­śla­ją przy tym, że pro­ce­sy iden­ty­fi­ka­cji kul­tu­ro­wej rzad­ko by­wa­ją ra­cjo­nal­ne i in­stru­men­tal­ne [Du Gay et al. 2000: 25]. Z dru­giej stro­ny nie je­ste­śmy tyl­ko i wy­łącz­nie ro­bo­ta­mi, któ­re bier­nie pod­da­ją się me­cha­ni­zmom ge­ne­ru­ją­cym po­li­ty­ki toż­sa­mo­ścio­we. W od­nie­sie­niu do oma­wia­ne­go przez ze­spół Pau­la Du Gaya pro­ble­mu związ­ku wi­zu­al­nej re­pre­zen­ta­cji i po­czu­cia ja na­le­ży się zgo­dzić, że zgod­nie z przy­ję­ty­mi przez nich za­ło­że­nia­mi pro­ces iden­ty­fi­ka­cji od­by­wa się za­rów­no na po­zio­mie pra­cy wy­obraź­ni, jak i jed­no­cze­śnie w sfe­rze „ra­cjo­nal­nych wy­bo­rów i «tak zwa­nych» re­al­nych po­trzeb” [Du Gay et al. 2000: 26].

 Au­to­rzy ilu­stru­ją swo­je za­ło­że­nia, ana­li­zu­jąc trzy re­kla­my Walk­ma­na Sony. Spró­buj­my po­now­nie po­słu­żyć się bar­dziej współ­cze­snym, a rów­nie no­śnym przy­kła­dem — lap­to­pem Mac­Bo­ok Air fir­my Ap­ple. Pierw­sza re­kla­ma to za­le­d­wie 30-se­kun­do­wy klip, dys­try­bu­owa­ny przez pro­du­cen­ta przede wszyst­kim w In­ter­ne­cie, a zre­ali­zo­wa­ny przy oka­zji pre­mie­ry dru­giej ge­ne­ra­cji kom­pu­te­ra je­sie­nią 2010 roku. Rze­czo­ny lap­top fil­mo­wa­ny jest z bocz­ne­go pro­fi­lu i umiesz­czo­ny na czar­nym tle. Ka­me­ra prze­su­wa się od jego tyl­nej czę­ści ku zwę­ża­ją­ce­mu się fron­to­wi, cze­mu to­wa­rzy­szy pro­sta kom­po­zy­cja na for­te­pian. W tle sły­szy­my głos lek­to­ra mó­wią­ce­go: „Eve­ry­thing we’ve le­arnt has come to this” („Wszyst­ko, cze­go się na­uczy­li­śmy, za­pro­wa­dzi­ło nas do tego” — czy­li nie­zwy­kle cien­kiej kon­struk­cji). Ka­me­ra robi na­stęp­nie od­jazd i wi­dzi­my dłoń trzy­ma­ją­cą cien­ki lap­top, któ­ry otwie­ra lek­kim ge­stem. Lek­tor kon­klu­du­je zda­niem: „The next ge­ne­ra­tion of Mac­Bo­oks” („Nowa ge­ne­ra­cja Mac­Bo­oków”). Za­koń­cze­niu to­wa­rzy­szy wy­raź­na koda, po­zwa­la­ją­ca nadać re­kla­mie nie­co eu­fo­rycz­ny cha­rak­ter. Na ekra­nie na chwi­lę po­ja­wia się na­pis „Mac­Bo­ok Air”, se­kun­dę póź­niej za­stą­pio­ny przez logo kon­cer­nu — ob­rys nad­gry­zio­ne­go jabł­ka.

 Ana­li­zu­jąc re­kla­mę na wzór au­to­rów Do­ing…, na­le­ży zwró­cić uwa­gę na na­stę­pu­ją­ce kwe­stie. Po pierw­sze, Mac­Bo­ok od­no­si się do po­pu­lar­nej kon­cep­cji su­per­cien­kie­go i ul­tra­lek­kie­go prze­no­śne­go sprzę­tu elek­tro­nicz­ne­go. Nie wie­my jed­nak nic o jego spe­cy­fi­ka­cji tech­nicz­nej, moż­li­wo­ściach, osią­gach, za­in­sta­lo­wa­nym opro­gra­mo­wa­niu. Ję­zyk re­kla­my opie­ra się wy­łącz­nie na pro­jek­cie obu­do­wy kom­pu­te­ra. „Lek­ki jak po­wie­trze” Mac­Bo­ok Air two­rzy swój wła­sny ję­zyk, ale za­wsze bę­dzie to Mac­Bo­ok Air, bez wzglę­du na ję­zyk, w ja­kim wy­brzmi re­kla­ma. Prze­cię­cie się toż­sa­mo­ści pro­duk­tu oraz jego użyt­kow­ni­ka sta­je się moż­li­we wła­śnie dzię­ki stwo­rze­niu ta­kie­go ję­zy­ka wi­zu­al­ne­go, któ­ry uprzy­wi­le­ju­je po­zy­cję wi­dza i jego miej­sce w dys­kur­sie. Re­kla­ma ta z pew­no­ścią obe­szła­by się bez słów, ale — pa­ra­fra­zu­jąc au­to­rów stu­dium Walk­ma­na — moż­na po­wie­dzieć, że po­słu­że­nie się an­glo­ję­zycz­nym lek­to­rem przy­po­mi­na, iż „to glo­bal­ny pro­dukt, a ję­zy­kiem zglo­ba­li­zo­wa­nej kon­sump­cji jest oczy­wi­ście an­giel­ski (a w za­sa­dzie ame­ry­kań­ski an­giel­ski)” [Du Gay et al. 2000: 28]. Re­kla­ma ge­ne­ru­je za­tem pole, któ­re umoż­li­wia wpi­sa­nie wła­snej toż­sa­mo­ści (pra­gnień, po­trzeb, wy­tłu­ma­cze­nia so­bie, dla­cze­go aku­rat po­trze­bu­ję Mac­Bo­oka), ale z dru­giej stro­ny przy­po­mi­na, że na­le­żę do glo­bal­nej wspól­no­ty kon­sump­cji.

 Kwe­stię toż­sa­mo­ści jesz­cze le­piej wy­ko­rzy­stu­je re­kla­ma pierw­szej ge­ne­ra­cji Mac­Bo­oka (zima 2008 roku). Krót­ki film przed­sta­wia se­kwen­cję ko­lej­nych czyn­no­ści: na bia­łym sto­le po­ja­wia się cha­rak­te­ry­stycz­na ja­sno­brą­zo­wa ko­per­ta; ko­bie­ca dłoń otwie­ra ko­per­tę i wy­su­wa z niej Mac­Bo­oka; Mac­Bo­ok zo­sta­je otwar­ty; ka­me­ra ob­jeż­dża kom­pu­ter; kom­pu­ter zo­sta­je za­mknię­ty, a w tle po­ja­wia się na­pis „Mac­Bo­ok Air”. Re­kla­mie to­wa­rzy­szy pro­sta pio­sen­ka: „I’m a new soul / I came to this stran­ge world / Ho­ping I co­uld le­arn a bit / ‘Bout how to give and take / La-la-la-la-la-la / La-la-la-la-la-la” Sieć zna­czeń zbu­do­wa­na wo­kół przed­mio­tu wy­da­je się dość oczy­wi­sta (cho­ciaż na­le­ży pa­mię­tać, że kul­tu­ra po­pu­lar­na ni­g­dy nie jest oczy­wi­sta) — to mło­dość. Nowy ga­dżet w mie­ście („I’m a new soul / I came to this stran­ge world”), chęt­ny do na­uki, jed­nak wciąż na­praw­dę nie wie­my, do cze­go może słu­żyć („Ho­ping I co­uld le­arn a bit / ‘Bout how to give and take”). Przed­miot zy­sku­je swo­ją toż­sa­mość („Je­stem tu­taj nowy”), a jed­no­cze­śnie, jako skie­ro­wa­ny do mło­dych kon­su­men­tów, dzie­li z nimi przy­wi­le­je mło­do­ści i nie­do­świad­cze­nia. To splą­ta­nie jest moż­li­we wła­śnie dzię­ki ar­ty­ku­la­cji od­ręb­nych i czę­sto roz­łącz­nych ele­men­tów: idei mło­do­ści, po­czu­cia by­cia „na star­cie”, chę­ci do na­uki (toż­sa­mość — pro­duk­tu i użyt­kow­ni­ka), no­we­go ga­dże­tu (re­pre­zen­ta­cja), jego użyt­ko­wa­nia (kon­sump­cja), wy­jąt­ko­wo­ści (re­gu­la­cja). Toż­sa­mość po­wsta­je w efek­cie na­kła­da­nia się na sie­bie róż­nych mo­men­tów kul­tu­ro­wej pro­duk­cji zna­czeń, a co za tym idzie, pod­le­ga nie­ustan­nej ne­go­cja­cji.

 (3) Trze­ci przy­kład moż­li­wych kul­tu­ro­znaw­czych ba­dań nad toż­sa­mo­ścią to re­flek­sja nad iden­ty­fi­ka­cja­mi gru­po­wy­mi. Ma ona co naj­mniej dwa źró­dła. Pierw­sze z nich od­naj­dzie­my w kul­tu­ro­znaw­czym za­in­te­re­so­wa­niu pro­ble­ma­ty­ką rasy już od lat 60. XX wie­ku, zwłasz­cza w kon­tek­ście spo­łe­czeń­stwa Wiel­kiej Bry­ta­nii, i w pio­nier­skich pra­cach Hal­la. Dru­gim, bar­dziej współ­cze­snym punk­tem od­nie­sie­nia są kon­cep­cje toż­sa­mo­ści ro­zu­mia­ne w du­chu po­stu­la­tów teo­rii post­ko­lo­nial­nej, bę­dą­cych ty­leż stu­dia­mi przy­pad­ków, co pró­ba­mi bu­do­wa­nia teo­rii po­zba­wio­nej non­sza­lan­cji i nor­ma­tyw­no­ści eu­ro­cen­trycz­no-mo­der­ni­stycz­nych dys­kur­sów toż­sa­mo­ścio­wych 5. Paul Gil­roy pod­kre­śla przy tej oka­zji, że wy­ni­ka to wła­śnie z nie­ubła­ga­ne­go sta­nu rze­czy, dla­te­go „toż­sa­mo­ści wciąż mają zna­cze­nie […] za­rów­no jako kon­cep­cje teo­re­tycz­ne, jak i kwe­stio­no­wa­ny fakt współ­cze­sne­go ży­cia po­li­tycz­ne­go” [Gil­roy 1997: 301]. Ba­dacz wy­róż­nia przy tym trzy pro­ble­my, w któ­rych re­zul­ta­cie po­wstał pro­jekt toż­sa­mo­ści dia­spo­rycz­nej [Gil­roy 1997: 313]:

(a) ro­zu­mie­nie toż­sa­mo­ści jako ko­he­rent­nej pod­mio­to­wo­ści, któ­re jed­nak zo­sta­je pod­wa­żo­ne przez roz­wój elek­tro­nicz­nych środ­ków ko­mu­ni­ka­cji, od­cie­le­śnie­nie pod­mio­tu i ze­rwa­nie z lo­gi­ką me­ta­fi­zy­ki obec­no­ści;

(b) ro­zu­mie­nie toż­sa­mo­ści jako pro­ce­su iden­ty­fi­ka­cji, któ­ry tak­że wy­ma­ga od nas od­rzu­ce­nia ho­li­stycz­ne­go poj­mo­wa­nia pod­mio­tu, gdyż oka­zu­je się on tyl­ko ulot­ną chwi­lą w dia­lo­gicz­nym prze­pły­wie łą­czą­cym nas z in­ny­mi; self uj­mo­wa­ne jest tu­taj wy­łącz­nie w kon­tek­ście szcze­gól­nej eko­no­mii re­pre­zen­ta­cji, jak pro­po­nu­je ro­zu­mieć ten pro­ces De­bor­ra Bat­ta­glia [Bat­ta­glia 1995];

(c) ro­zu­mie­nie toż­sa­mo­ści jako spo­łecz­nej so­li­dar­no­ści, czy­li pew­nej eko­lo­gii czło­wie­czeń­stwa, oby­wa­tel­stwa, miej­sca i toż­sa­mo­ści.

To z pew­no­ścią naj­bar­dziej dy­na­micz­na in­ter­pre­ta­cja toż­sa­mo­ści, ale i ona wy­ma­ga pew­ne­go prze­pra­co­wa­nia. Po pierw­sze, wy­da­je się, że ta­kie uję­cie nie­ustan­nie od­sy­ła nas do pew­ne­go mitu o po­cząt­ku, a tym sa­mym do wy­obra­żo­ne­go aktu za­ło­ży­ciel­skie­go (bun­tu wo­bec wy­klu­cze­nia, dys­kry­mi­na­cji, nie­zgo­dy na dany sys­tem spra­wo­wa­nia wła­dzy) — toż­sa­mość ma tu­taj bo­wiem bar­dzo prag­ma­tycz­ny cha­rak­ter i słu­ży roz­wią­za­niu ja­kiejś pa­lą­cej kwe­stii. Po dru­gie, co wy­ni­ka z pierw­sze­go, trud­no w tej opty­ce wy­ja­śnić przy­na­leż­ność do wie­lu dia­spor, gdyż waga in­te­re­su, któ­ry jest staw­ką po­li­ty­ki da­ne­go pro­jek­tu, wy­ma­ga pew­nych po­świę­ceń i wy­klu­czeń. Przy­kład ten do­brze ilu­stru­je kla­sycz­ny już kon­flikt tar­ga­ją­cy pro­jek­tem eman­cy­pa­cyj­nym grup LGBT — jak wal­czyć o pra­wa ge­jów i les­bi­jek, do­ma­ga­jąc się: ho­ry­zon­tal­nych ustaw an­ty­dy­skry­mi­na­cyj­nych (za­kaz mowy nie­na­wi­ści), re­gu­la­cji praw­ne­go sta­tu­su związ­ków part­ner­skich czy le­gi­sla­cji wer­ty­kal­nej w sy­tu­acji, kie­dy jed­no­cze­śnie pod­wa­ża się sam pod­miot tych praw, czy­li do­mnie­ma­ne­go geja, les­bij­kę lub oso­bę trans­pł­cio­wą.

 Zna­na jest teo­ria Ar­ju­na Ap­pa­du­ra­ia, któ­ry pro­po­nu­je po­ję­cie dia­spo­rycz­nej prze­strze­ni pu­blicz­nej moż­li­wej i kształ­tu­ją­cej się wła­śnie dzię­ki za­po­śred­ni­cze­niu w dy­na­micz­nie roz­wi­ja­ją­cych się me­diach elek­tro­nicz­nych [Ap­pa­du­rai 2005]. Jako że owe pro­ce­sy mają cha­rak­ter trans­lo­kal­ny i zwie­lo­krot­nia­ją moż­li­wość przy­na­leż­no­ści do roz­ma­itych wspól­not wy­obra­żo­nych, re­al­ny sta­je się pro­jekt no­wo­cze­sno­ści bez gra­nic, pa­ra­dok­sal­nej sy­tu­acji dia­spo­rycz­nych świa­tów rów­no­le­głych, któ­rych tra­jek­to­rie nie­ustan­nie prze­ci­na­ją się i znaj­du­ją się we wza­jem­nej za­leż­no­ści.

 Wy­mie­nio­na tu­taj spe­cy­fi­ka­cja nie wy­czer­pu­je oczy­wi­ście kul­tu­ro­znaw­czej pro­ble­ma­ty­ki ba­dań nad toż­sa­mo­ścią. Po­ma­ga jed­nak zro­zu­mieć, dla­cze­go ka­te­go­ria toż­sa­mo­ści zaj­mu­je jed­no z cen­tral­nych ( je­śli nie cen­tral­ne) miejsc w stu­diach kul­tu­ro­wych. Jed­nak na cul­tu­ral stu­dies moż­na spoj­rzeć z jesz­cze jed­nej per­spek­ty­wy, któ­ra po­zwo­li tak­że wy­tłu­ma­czyć za­sad­ność wy­bo­ru tej wła­śnie orien­ta­cji ba­daw­czej jako punk­tu od­nie­sie­nia dla mo­je­go pro­jek­tu. Uza­sad­nia ona rów­nież wy­bór orien­ta­cji kul­tu­ro­znaw­czej jako naj­po­ręcz­niej­szej w ana­li­zie dys­kur­sów me­dial­nych, po­nie­waż od sa­me­go po­cząt­ku znaj­do­wa­ły się one w cen­trum za­in­te­re­so­wa­nia ba­da­czy z Bir­ming­ham. Przy tej oka­zji będę też mógł na­świe­tlić istot­ne prze­słan­ki, na któ­rych opie­ra­ją się stu­dia kul­tu­ro­we, co po­zwo­li mi ode­przeć po­ten­cjal­ne za­rzu­ty wo­bec kul­tu­ro­znaw­stwa za­sy­gna­li­zo­wa­ne na sa­mym wstę­pie.

1.2. TOŻSAMOŚĆ I CZTERY MOMENTY STUDIÓW KULTUROWYCH (PERSPEKTYWA DIACHRONICZNA)

Cy­to­wa­ny wcze­śniej Chris Ro­jek [Ro­jek 2007: 39–68] iden­ty­fi­ku­je w roz­wo­ju pa­ra­dyg­ma­tu czte­ry mo­men­ty, de­fi­nio­wa­ne w za­leż­no­ści od za­kre­ślo­ne­go ob­sza­ru ba­daw­cze­go, celu i przy­ję­tej me­to­dy. Są to:

(1) mo­ment na­ro­do­wo-po­pu­lar­ny (1956–1984);

(2) mo­ment tek­stu­al­no-re­pre­zen­ta­cjo­ni­stycz­ny (1958–1995);

(3) glo­ba­li­za­cja / po­ste­sen­cja­lizm (1980–…);

(4) urzą­dze­nie / po­li­ty­ka — (go­vern­men­ta­li­ty / po­li­cy) (1985–…).

Kla­sy­fi­ka­cja ta speł­nia dwie funk­cje. Po­zwa­la zro­zu­mieć, na czym po­le­gał (i na­dal po­le­ga) fe­no­men stu­diów kul­tu­ro­wych, a tak­że skąd bie­rze się ich spe­cy­ficz­na po­zy­cja w dys­kur­sie aka­de­mic­kim. Wy­ja­śnia po­nad­to, jak roz­wi­ja­ło się i zmie­nia­ło kul­tu­ro­znaw­stwo. Ro­jek ce­lo­wo po­słu­gu­je się tu okre­śle­niem „mo­ment”, któ­re wska­zu­je na pro­ce­su­al­ność, na­kła­da­nie się i prze­ci­na­nie roz­ma­itych dys­kur­sów oraz nie ma me­cha­ni­cy­stycz­ne­go wy­dźwię­ku, jak na przy­kład etap lub punkt roz­wo­ju (co su­ge­ro­wa­ło­by pe­wien me­cha­nicz­ny roz­wój lub dia­lek­ty­kę po­stę­pu).

 (1) Pierw­szy z mo­men­tów stu­diów kul­tu­ro­wych wią­że się z pro­jek­ta­mi ba­daw­czy­mi za­ini­cjo­wa­ny­mi przez Ri­char­da Hog­gar­ta oraz z utwo­rze­niem CCCS na uni­wer­sy­te­cie w Bir­ming­ham. Głów­ne ob­sza­ry za­in­te­re­so­wań to kul­tu­ra po­pu­lar­na i sub­kul­tu­ry mło­dzie­żo­we, a za me­to­dę słu­żą mark­sizm prze­pra­co­wa­ny w du­chu pism An­to­nia Gram­scie­go oraz kla­sycz­ne me­to­dy so­cjo­lo­gicz­ne. Od­wo­ła­nie do Gram­scie­go po­zwa­la ba­da­czom zro­zu­mieć klu­czo­wą funk­cję pro­ce­sów kul­tu­ro­wych jako al­ter­na­ty­wę dla tra­dy­cyj­ne­go i po­dat­ne­go na wul­ga­ry­za­cję mark­sow­skie­go roz­róż­nie­nia na bazę i nad­bu­do­wę.

 Dru­gie waż­ne źró­dło in­spi­ra­cji sta­no­wi fi­lo­zo­fia spo­łecz­na Lo­uisa Al­thus­se­ra. Co cie­ka­we, jak za­uwa­ża Ro­jek [Ro­jek 2007: 43], do­ro­bek szko­ły frank­furc­kiej nie był wte­dy zbyt do­brze zna­ny i jako taki nie miał bez­po­śred­nie­go wpły­wu na roz­wój stu­diów kul­tu­ro­wych. Tłu­ma­czy to tak­że zu­peł­nie inne po­dej­ście kul­tu­ro­znaw­ców z Bir­ming­ham, któ­rym obce były pe­sy­mizm i po­dejrz­li­wość, z ja­ki­mi The­odor W. Ad­or­no i Max Hor­khe­imer trak­to­wa­li kul­tu­rę po­pu­lar­ną i współ­cze­sną so­bie kon­dy­cję spo­łe­czeństw za­chod­nich [zob. Ad­or­no, Hor­khe­imer 2010]. Opra­co­wa­ny wte­dy wpły­wo­wy mo­del ko­do­wa­nia i de­ko­do­wa­nia Hal­la [zob. Hall 1987] zdra­dza jed­no­cze­śnie istot­ne prze­słan­ki, któ­ry­mi kie­ro­wa­li się ba­da­cze, zwłasz­cza ci naj­waż­niej­si (z do­tąd nie­wy­mie­nio­nych): Char­lot­te Bruns­don, Ri­chard Dyer, Ha­zel Car­by, John Clar­ke, Da­vid Mor­ley, Paul Wil­lis, An­ge­la McRob­bie czy Dick Heb­di­ge. W ich pra­cach, bar­dzo róż­no­rod­nych i no­wa­tor­skich, Ro­jek iden­ty­fi­ku­je czte­ry istot­ne punk­ty od­nie­sie­nia [Ro­jek 2007: 45]:

(a) po­li­tycz­ność — so­cja­li­stycz­na iden­ty­fi­ka­cja ba­da­czy, za­an­ga­żo­wa­nie w zmia­nę spo­łecz­ną, ana­li­za pań­stwa jako in­sty­tu­cji; otwar­tość na to, co inne, róż­ne, mar­gi­na­li­zo­wa­ne w kon­tek­ście re­la­cji wła­dzy;

(b) in­te­lek­tu­al­ny eklek­tyzm opar­ty o Gram­sciań­ski mo­del or­ga­nicz­ne­go in­te­lek­tu­ali­zmu, za­kła­da­ją­cy szyb­ką trans­mi­sję zdo­by­wa­nej wie­dzy do form po­pu­lar­nych, a jed­no­cze­śnie skut­ku­ją­cy eklek­tycz­ną for­mą teo­rii czer­pią­cej z fi­lo­zo­fii, so­cjo­lo­gii, kry­ty­ki li­te­rac­kiej, nauk po­li­tycz­nych i ję­zy­ko­znaw­stwa;

(c) an­ty­esen­cja­lizm, czy­li na­cisk na to, w jaki spo­sób rze­czy­wi­stość jest nie­ustan­nie kon­stru­owa­na;

(d) kul­tu­ro­wy po­pu­lizm, czy­li an­ty­eli­ta­ry­stycz­ne po­dej­ście w ba­da­niach kul­tu­ry po­pu­lar­nej i w bu­do­wa­niu są­dów na jej te­mat.

Po­zwa­lam so­bie przy­wo­łać te czte­ry po­stu­la­ty, gdyż w du­żej mie­rze wy­da­ją się one ak­tu­al­ne tak­że dzi­siaj i cho­ciaż zmie­ni­ły się oko­licz­no­ści, na­rzę­dzia oraz pole ba­daw­cze, moż­na w nich upa­try­wać pew­ne fun­da­men­ty my­śle­nia w klu­czu kul­tu­ro­znaw­czym. Po­nad­to wi­dać tu­taj wy­raź­nie, jak bar­dzo stu­dia kul­tu­ro­we ży­wi­ły prak­tycz­ne am­bi­cje, sta­jąc się czymś wię­cej niż ko­lej­nym pro­jek­tem ba­daw­czym. Za­an­ga­żo­wa­nie w zmia­nę spo­łecz­ną wy­ni­ka­ło tak­że z rów­no­le­głych wo­bec roz­wo­ju CCCS prze­mian spo­łecz­nych i po­li­tycz­nych: na­ro­dzin no­wych ru­chów spo­łecz­nych (sym­bo­li­zo­wa­nych przez stu­denc­ki maj 1968), kry­zy­su za­chod­niej le­wi­cy wo­bec neo­kla­sycz­nych dok­tryn go­spo­dar­czych tak zwa­nej szko­ły chi­ca­gow­skiej i wresz­cie trium­fal­nych suk­ce­sów kon­ser­wa­tyw­no-tra­dy­cjo­na­li­stycz­nych obo­zów po­li­tycz­nych uosa­bia­nych przez Mar­ga­ret That­cher w Wiel­kiej Bry­ta­nii oraz Ro­nal­da Re­aga­na w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Jed­no­cze­śnie same stu­dia nie unik­nę­ły pew­nych pu­ła­pek wy­klu­cze­nia; istot­ne oka­za­ło się tu­taj zwłasz­cza na­pię­cie po­mię­dzy wcze­snym kul­tu­ro­znaw­stwem a roz­wi­ja­ją­cą się kry­ty­ką fe­mi­ni­stycz­ną, pra­wie zu­peł­nie nie­obec­ną w pra­cach z krę­gu stu­diów kul­tu­ro­wych. Do­pie­ro ba­da­nia An­ge­li McRob­bie [zob. McRob­bie 1976, 1999] i Char­lot­te Bruns­don z po­wo­dze­niem za­im­ple­men­to­wa­ły per­spek­ty­wę fe­mi­ni­stycz­ną w kul­tu­ro­znaw­stwie [zob. No­wak 2011].

 (2) Dru­gi mo­ment stu­diów kul­tu­ro­wych Ro­jek uj­mu­je wła­śnie w kon­tek­ście po­ja­wie­nia się fe­mi­ni­zmu oraz od­rzu­ce­nia tra­dy­cyj­ne­go mark­si­zmu. Co­raz sil­niej za­zna­cza­ją się tu tak­że wpły­wy teo­rii fran­cu­skiej, zwłasz­cza se­mio­ty­ki kul­tu­ry Bar­thes’a, któ­ra obie­cy­wa­ła zde­mi­sty­fi­ko­wać ide­olo­gię sto­ją­cą za kul­tu­rą po­pu­lar­ną. „Jako «na­uka» o zna­kach se­mio­ty­ka nio­sła obiet­ni­cę de­ko­do­wa­nia związ­ków po­mię­dzy hie­rar­chią, ma­ni­pu­la­cją i po­rząd­kiem” [Ro­jek 2007: 47–48]. Świet­nie ko­re­spon­do­wa­ło to z so­cja­li­stycz­ną mi­sją, któ­rej pod­ję­li się Hall i jego współ­pra­cow­ni­cy. Do­pie­ro ko­lej­na fala tłu­ma­czeń tek­stów fran­cu­skich teo­re­ty­ków, zwłasz­cza z krę­gu La­ca­now­skiej psy­cho­ana­li­zy, oraz Der­ri­diań­skie po­stu­la­ty de­kon­struk­cji i in­ter­tek­stu­al­no­ści pod­wa­ży­ły za­sad­ność pa­ra­dyg­ma­tu na­uko­we­go jako ta­kie­go, kwe­stio­nu­jąc oświe­ce­nio­wą wi­zję świa­ta i przy­na­leż­ne jej try­by na­uko­we­go (eks­perc­kie­go) opi­su. Na­cisk na po­li­se­micz­ność, ad­ap­ta­cje Bach­ti­now­skiej kon­cep­cji dia­lo­gicz­no­ści i po­now­ne od­kry­cie pism de Saus­su­re’a prze­su­nę­ły ak­cent w ba­da­niach, któ­rych au­to­rzy mu­sie­li pod­jąć rów­nież pro­blem wła­snej po­zy­cji w dys­kur­sie. Nie ozna­cza­ło to jed­nak od­rzu­ce­nia py­ta­nia o wła­dzę i ide­olo­gię, ale ta­kie prze­for­mu­ło­wa­nie po­sta­wy teo­re­tycz­nej, któ­re uzna ba­da­cza za trwa­le po­wią­za­ne­go z pro­ce­sem pro­duk­cji wie­dzy. W kon­se­kwen­cji stu­dia kul­tu­ro­we otwar­ły się na róż­no­rod­ność. Sil­ny wpływ Der­ri­dy wy­ra­żał się — jak za­uwa­ża Ro­jek — w za­ło­że­niu, iż „obec­ność jed­nych zna­czeń ozna­cza wy­ma­zy­wa­nie lub tłu­mie­nie in­nych, co od­no­szo­no do ca­łe­go sze­re­gu kwe­stii do­ty­czą­cych związ­ków po­mię­dzy kul­tu­rą, toż­sa­mo­ścią i wła­dzą” [Ro­jek 2007: 53].

 Mo­de­lo­wą pra­cą tego okre­su jest kla­sycz­ne już opra­co­wa­nie Sub­cul­tu­re Dic­ka Heb­di­ge’a [Heb­di­ge 2002], w któ­rej au­tor w twór­czy spo­sób apli­ku­je kon­cep­cję bri­co­la­ge’u Lévi-Straus­sa do ba­dań na sub­kul­tu­ra­mi mło­dzie­żo­wy­mi. Au­tor po­ka­zu­je, jak roz­ma­ite przed­mio­ty prze­no­si się z ich ory­gi­nal­ne­go kon­tek­stu, aby nadać im zu­peł­nie nowe zna­cze­nie. To na­to­miast wią­że się z kwe­stio­no­wa­niem po­rząd­ku spo­łecz­ne­go, po­li­tycz­ne­go, eko­no­micz­ne­go, a tak­że ge­ne­ra­cyj­ne­go. Raz jesz­cze od­no­si nas to do pro­ble­ma­ty­ki toż­sa­mo­ścio­wej, zwłasz­cza je­śli mamy w pa­mię­ci lo­gi­kę po­dwój­nej ar­ty­ku­la­cji opo­ru [zob. Clar­ke et al. 1976]. Do pra­cy tej po­wró­cę w roz­dzia­le 5.

 (3) Przy oka­zji opi­sy­wa­nia zmian zwią­za­nych z ko­lej­ną wol­tą w ob­rę­bie stu­diów kul­tu­ro­wych, tym ra­zem w kie­run­ku kon­cep­cji po­ste­sen­cja­li­stycz­nych for­mu­ło­wa­nych w kon­tek­ście pro­ce­sów glo­ba­li­za­cyj­nych, Ro­jek czy­ni iro­nicz­ną uwa­gę, że od lat 70. XX wie­ku mul­ti­na­ro­do­we kor­po­ra­cje wie­le na­uczy­ły się od Bar­thes’a i teo­re­ty­ków zwią­za­nych z ośrod­kiem w Bir­ming­ham [Ro­jek 2007: 56]. Ina­czej mó­wiąc, w peł­ni do­ce­ni­ły one moż­li­wo­ści zwią­za­ne z in­ter­tek­stu­al­no­ścią i po­li­se­mią, któ­re nie­ja­ko or­ga­ni­zu­ją kul­tu­rę po­pu­lar­ną. Czy pod­wa­ża to za­tem do­tych­cza­so­we usta­le­nia an­glo­sa­skie­go kul­tu­ro­znaw­stwa? Wy­da­je się, że jest wręcz prze­ciw­nie — je­śli zgo­dzi­my się, iż jed­ną z głów­nych osi re­flek­sji tej orien­ta­cji stu­diów kul­tu­ro­wych sta­no­wi ana­li­za wie­lu rów­no­le­głych no­wo­cze­sno­ści, za­ło­że­nie ta­kie umoż­li­wi nam prze­pra­co­wa­nie wcze­śniej­szej teo­rii bez ko­niecz­no­ści jej od­rzu­ce­nia. Nowe tra­jek­to­rie kul­tu­ro­znaw­stwa wy­zna­cza za­tem ro­zu­mie­nie toż­sa­mo­ści jako bę­dą­cej w nie­usta­ją­cym pro­ce­sie sta­wa­nia się, kon­stru­owa­nej, ale nie do koń­ca skon­stru­owa­nej — moż­na tu­taj za­uwa­żyć sil­ny wpływ pi­śmien­nic­twa Der­ri­dy oraz Lac­laua i Mo­uf­fe. „W naj­bar­dziej ra­dy­kal­nych pra­cach z tego mo­men­tu wszyst­kie zna­cze­nia uzna­je się za po­dat­ne na zsu­nię­cie [oryg. pro­ne to slip­pa­ge] i nie ist­nie­je rze­czy­wi­stość po­za­dy­skur­syw­na” [Ro­jek 2007: 59]. Wy­da­je się, że wie­lu ro­dzi­mych au­to­rów zaj­mu­ją­cych się pro­ble­ma­ty­ką toż­sa­mo­ścio­wą znaj­du­je się pod sil­nym wpły­wem tej wła­śnie per­spek­ty­wy [zob. Mi­zie­liń­ska 2004, 2008; Si­ko­ra 2012], a ich pro­jek­ty re­ali­zu­ją po­stu­la­ty We­stow­skich „trzech D”: de­kon­struk­cji, de­mi­to­lo­gi­za­cji i de­mi­sty­fi­ka­cji [zob. West 1992]. Dru­gim istot­nym punk­tem od­nie­sie­nia są fun­da­men­tal­ne pra­ce Edwar­da Sa­ida, któ­ry pi­sze o dwóch waż­nych stra­te­giach umoż­li­wia­ją­cych po­wsta­nie Orien­tu — ho­mo­ge­ni­za­cji i esen­cja­li­za­cji. Na po­dob­nych za­sa­dach mogą funk­cjo­no­wać me­dial­ne dys­kur­sy toż­sa­mo­ści, któ­re nie­raz daje się bar­dzo szcze­gó­ło­wo spa­ra­me­try­zo­wać. Mu­si­my jed­nak pa­mię­tać, że me­dia przy­na­le­żą do kul­tu­ry po­pu­lar­nej, co każe roz­pa­try­wać wła­dzę w re­la­cjach in­nych niż tyl­ko i wy­łącz­nie dys­cy­pli­na i pod­po­rząd­ko­wa­nie 6. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu ol­brzy­mie­go wpły­wu pra­cy Sa­ida na stu­dia nad toż­sa­mo­ścią i me­cha­ni­zma­mi, któ­re umoż­li­wia­ją pro­duk­cję, obieg i kon­tro­lo­wa­nie po­li­tyk toż­sa­mo­ścio­wych, zwłasz­cza na grun­cie stu­diów post­ko­lo­nial­nych.

 (4) Ostat­ni zwrot (mo­ment) stu­diów kul­tu­ro­wych sy­tu­uje się w ob­rę­bie wpły­wu kon­cep­cji rząd­no­ści / urzą­dze­nia Mi­che­la Fo­ucaul­ta [zob. Fo­ucault 2010, 2010b] 7. Dwa za­ło­że­nia wy­da­ją się tu­taj nie­zwy­kle istot­ne. Po pierw­sze, po­li­ty­ki re­pre­zen­ta­cji wią­żą się z in­sty­tu­cja­mi po­li­tycz­ny­mi, kształ­tem ży­cia spo­łecz­ne­go oraz sys­te­ma­mi za­ka­zów i ogra­ni­czeń. Po dru­gie, za spra­wą idei bio­po­li­ty­ki teo­rię ce­chu­je po­now­ne za­in­te­re­so­wa­nie eko­no­mią po­li­tycz­ną [zob. Gross­berg 2010] oraz eko­no­mią kul­tu­ry; prze­śle­dze­nie dys­try­bu­cji wła­dzy na tym po­zio­mie ży­cia spo­łecz­ne­go może bo­wiem po­ma­gać w for­mu­ło­wa­niu pro­jek­tów al­ter­na­tyw­nych wo­bec no­wo­cze­sno­ści i dzie­dzic­twa Oświe­ce­nia, nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­ne­go z ko­lej­ny­mi for­ma­mi rząd­no­ści/urzą­dze­nia 8. Zda­niem Tony’ego Ben­net­ta [Ben­nett 1998] ge­ne­alo­gicz­ny pro­jekt Fo­ucaul­ta w kul­tu­ro­znaw­stwie zo­stał prze­ło­żo­ny na py­ta­nie o związ­ki wła­dzy i wie­dzy w pro­ce­sach kul­tu­ro­twór­czych. Wy­ni­ka stąd tak­że duży na­cisk na ana­li­zę trans­na­ro­do­we­go wy­mia­ru tych pro­ce­sów. W kon­se­kwen­cji toż­sa­mość po­now­nie sta­je się przed­mio­tem szcze­gól­ne­go za­in­te­re­so­wa­nia w bu­do­wa­nej na tym ob­sza­rze teo­rii. My­ślę, że moż­na wy­szcze­gól­nić trzy istot­ne za­gad­nie­nia, któ­re współ­cze­śnie na­pę­dza­ją stu­dia kul­tu­ro­we:

(a) po­wrót do ana­li­zy re­pre­zen­ta­cji jako po­zio­mu, z któ­re­go za­rzą­dza się i or­ga­ni­zu­je toż­sa­mo­ści, przy czym me­to­dą jest wła­śnie ana­li­za dys­kur­su Fo­ucaul­ta (a nie, jak wcze­śniej, se­mio­ty­ka lub ana­li­za ide­olo­gicz­na, co od­róż­nia to po­dej­ście od tek­stu­al­no-re­pre­zen­ta­cjo­ni­stycz­ne­go oraz od ana­li­zy wi­ze­run­ku);

(b) za­an­ga­żo­wa­nie w zmia­nę spo­łecz­ną, opie­ra­ją­ce się na prze­ko­na­niu o słab­ną­cej roli (kry­zy­sie, nie­ade­kwat­no­ści) Ha­ber­ma­sow­skiej sfe­ry pu­blicz­nej oraz na chę­ci wpły­wu na rze­czy­wi­stość spo­łecz­ną;

(c) ana­li­za pro­ce­sów glo­ba­li­za­cyj­nych uwzględ­nia­ją­ca za­rów­no po­ziom glo­bal­nych prze­pły­wów (idei, ob­ra­zów, in­sty­tu­cji), jak i lo­kal­ne od­po­wie­dzi na te zja­wi­ska prze­zwy­cię­ża­ją­ce he­ge­mo­nicz­ne sys­te­my wła­dzy.

W po­wyż­szym ze­sta­wie­niu moż­na do­strzec wy­raź­ny po­wrót do pew­nych kla­sycz­nych za­ło­żeń stu­diów kul­tu­ro­wych, któ­re znów sta­ją się ak­tu­al­ne i do­nio­słe. Nie twier­dzę oczy­wi­ście, że hi­sto­ria za­to­czy­ła koło. Mam ra­czej na my­śli to, że wy­pra­co­wa­ny przez teo­re­ty­ków zwią­za­nych z ośrod­kiem w Bir­ming­ham mo­del upra­wia­nia na­uki jako na­rzę­dzia kry­tycz­ne­go oraz za­an­ga­żo­wa­ne­go w spo­łecz­ną zmia­nę uzy­skał ko­lej­ne spo­so­by ar­ty­ku­la­cji i re­ali­za­cji swo­je­go pro­jek­tu.

 Ro­jek po­twier­dza tę in­tu­icję, gdyż w kon­klu­zji swo­je­go wy­wo­du umiej­sca­wia on stu­dia kul­tu­ro­we wła­śnie w pro­jek­cie prak­tyk eman­cy­pa­cyj­nych [Ro­jek 2007: 161]. Au­to­ro­wi umy­ka jed­nak pew­ne ry­su­ją­ce się w ob­rę­bie stu­diów kul­tu­ro­wych pęk­nię­cie. Je­śli zde­fi­nio­wać ów czwar­ty mo­ment jako naj­bar­dziej ra­dy­kal­ne i kon­se­kwent­ne wej­ście post­struk­tu­ra­li­zmu, war­to pa­mię­tać, że ten ma­ją­cy się na­dal do­brze spo­sób bu­do­wa­nia (czy ra­czej pod­wa­ża­nia) teo­rii wy­ge­ne­ro­wał swo­ich za­ja­dłych kul­tu­ro­znaw­czych kry­ty­ków. Fun­du­ją­ca tę per­spek­ty­wę kon­cep­cja wła­dzy Fo­ucaul­ta wy­wo­ła­ła opór przede wszyst­kim ze wzglę­du na dość nie­ja­sne (by nie po­wie­dzieć męt­ne) uży­cie tak­tyk opo­ru; prócz tego, że wia­do­mo, że są, nie jest oczy­wi­ste, jak po­win­ny być kon­stru­owa­ne, aby ce­cho­wa­ła je efek­tyw­ność i sku­tecz­ność. Swo­je wąt­pli­wo­ści w tej kwe­stii mie­li przy­wo­ła­ny już Edward Said [zob. Said 1983], a tak­że Tim Edwards [zob. Edwards 1998] oraz Max Kirsch [zob. Kirsch 2000, 2006] 9 i Do­uglas Kel­l­ner [zob. Best, Kel­l­ner 1997]. Po­nad­to naj­now­sze pra­ce kul­tu­ro­znaw­cze no­tu­ją ol­brzy­mie za­in­te­re­so­wa­nie do­rob­kiem Pier­re’a Bo­ur­dieu, zwłasz­cza jego ro­zu­mie­niem związ­ków mię­dzy po­li­ty­ka­mi sma­ku i dys­tynk­cja­mi spo­łecz­ny­mi [zob. McRob­bie 2005: 121–150], cze­go Ro­jek zda­je się nie do­strze­gać 10. Pod­su­mo­wu­jąc, war­to przy­to­czyć sło­wa Imre Sze­ma­na, któ­ry iro­nicz­nie za­uwa­ża, iż w obec­nym kształ­cie „stu­dia kul­tu­ro­we mają ra­cję w swo­jej in­tu­icji, że ist­nie­je coś no­we­go w kul­tu­rze i wła­dzy w wy­mia­rze trans­na­ro­do­wym, na­wet je­śli ro­zu­mie­ją je tyl­ko w po­ło­wie do­brze” [Sze­man 2006: 215].

1.3. NOWE STUDIA KULTUROWE?

W li­te­ra­tu­rze po­ja­wi­ło się tak­że okre­śle­nie „Nowe Stu­dia Kul­tu­ro­we” (New Cul­tu­ral Stu­dies), głów­nie za spra­wą po­dob­nie za­ty­tu­ło­wa­nej i bar­dzo in­spi­ru­ją­cej an­to­lo­gii pod re­dak­cją Gary’ego Hal­la i Cla­re Bir­chall [Hall, Bir­chall 2006]. Au­to­rzy za­kli­na­ją się przy tym, że okre­śle­nie „new” nie ma w ich uję­ciu nic wspól­ne­go z dia­lek­ty­ką po­stę­pu ani z od­rzu­ce­niem do­tych­cza­so­we­go do­rob­ku szko­ły z Bir­ming­ham, i szcze­rze prze­pra­sza­ją za wszel­kie ta­kie aso­cja­cje [Hall, Bir­chall 2006: 19]. Przy­ta­czam tę pro­po­zy­cję, gdyż do­brze uzu­peł­nia ona przy­wo­ła­ne wcze­śniej de­ba­ty i może słu­żyć za ilu­stra­cję tego, co Ro­jek na­zwał­by jesz­cze in­nym „mo­men­tem” stu­diów kul­tu­ro­wych.

 Za punkt wyj­ścia Hall i Bir­chall przyj­mu­ją wpły­wo­we sta­no­wi­sko Wen­dy Brown [Brown 2001], któ­ra pi­sze o szcze­gól­nym kon­tek­ście upra­wia­nia teo­rii za­an­ga­żo­wa­nej. Ba­dacz­ka uj­mu­je ten pro­blem na­stę­pu­ją­co:

 Je­śli le­gi­ty­mi­za­cja li­be­ral­nych de­mo­kra­cji za­le­ży od szcze­gól­nych nar­ra­cji oraz za­ło­ży­ciel­skich prze­sła­nek opie­ra­ją­cych się na po­stę­pie, pra­wach i su­we­ren­no­ści, co dzie­je się, gdy owe nar­ra­cje i za­ło­że­nia zo­sta­ją znie­sio­ne lub, pro­ściej, ujaw­nio­na zo­sta­je ich le­gi­ty­mi­zu­ją­ca funk­cja? Ja­kie­go ro­dza­ju kul­tu­ry po­li­tycz­ne po­wsta­ją w efek­cie de­sta­bi­li­za­cji za­ło­ży­ciel­skich nar­ra­cji i punk­tów od­nie­sie­nia? […] Jak mamy żyć w owych roz­bi­tych nar­ra­cjach, gdy nic nie za­ję­ło ich miej­sca? [Brown 2001: 14].

 Au­to­rzy pro­po­nu­ją za­tem prze­my­śleć pro­jekt no­wych stu­diów kul­tu­ro­wych jako cze­goś w ro­dza­ju wspól­nych teo­re­tycz­nych ję­zy­ków, któ­re (choć róż­nią­ce się me­to­da­mi) będą dzie­lić pew­ne pola od­nie­sie­nia, na­wet je­śli pa­ra­dok­sal­nie trud­no za­kla­sy­fi­ko­wać te ję­zy­ki jako przy­na­leż­ne stu­diom kul­tu­ro­wym. Nie może być tu­taj mowy ani o szko­le, ani o pew­nej wspól­nej tra­dy­cji, no­wym po­ko­le­niu czy orien­ta­cji ba­daw­czej. Tym bar­dziej że upra­wia­nie stu­diów kul­tu­ro­wych może tak­że przy­bie­rać for­my prak­tyk z po­gra­ni­cza na­uki i sztu­ki. Nowe stu­dia kul­tu­ro­we ja­wią się za­tem jako sieć, w któ­rej prze­pla­ta­ją się oso­by, idee, dzie­ła i dzia­ła­nia. Hall i Bir­chall tłu­ma­czą tak­że pew­ną sprzecz­ność, do któ­rej do­pro­wa­dza ta­kie ro­zu­mo­wa­nie, tj. (1) jed­no­cze­snych prób wyj­ścia poza teo­rię oraz (2) ro­sną­ce­go za­in­te­re­so­wa­nia teo­rią.

 (1) Pierw­sze z tych zja­wisk wy­ja­śnia­ją oni na dzie­sięć spo­so­bów. Przy­to­czę tyl­ko moim zda­niem naj­istot­niej­sze, mię­dzy in­ny­mi: ko­mer­cja­li­za­cję uni­wer­sy­te­tów, po­wsta­nie „no­wej eko­no­mii” i „prze­my­słów kre­atyw­nych”, fe­no­men in­te­lek­tu­ali­stów-ce­le­bry­tów, brak cza­su (pu­bli­kuj dużo w krót­kim cza­sie i za wy­so­ką licz­bę punk­tów) i zwią­za­ne z tym zmia­ny w mo­de­lu ryn­ku pu­bli­ka­cji na­uko­wych czy ko­niec ery wie­lo­krot­nie pro­kla­mo­wa­nych śmier­ci roz­ma­itych teo­rii (śmierć Der­ri­dy jest tu­taj sym­bo­licz­nym koń­cem koń­ca teo­rii o koń­cu teo­rii).

 (2) Jed­no­cze­śnie ob­ser­wu­je­my wiel­kie za­in­te­re­so­wa­nie teo­rią, któ­re ba­da­cze pró­bu­ją zro­zu­mieć w kon­tek­ście trzech za­gad­nień. Po pierw­sze, stu­dia kul­tu­ro­we za­wsze za­in­te­re­so­wa­ne były prze­słan­ka­mi i wstęp­ny­mi wa­run­ka­mi, któ­re umoż­li­wia­ją da­nej wie­dzy okre­śle­nie się jako teo­ria; ina­czej mó­wiąc, me­ta­re­flek­sja przy­na­le­ży do kon­sty­tu­tyw­nych wy­róż­ni­ków kul­tu­ro­znaw­stwa. Jed­no­cze­śnie za­an­ga­żo­wa­nie po­li­tycz­ne stu­diów kul­tu­ro­wych wy­ma­ga od­rzu­ce­nia ty­po­wych dla kla­sycz­nych teo­rii form mo­ra­li­zo­wa­nia i po­ucza­nia. Po­li­tycz­ność no­we­go kul­tu­ro­znaw­stwa wy­ni­ka z po­my­śle­nia nie­moż­li­we­go; za­rzut nie­prak­tycz­no­ści po­wi­nien w tym miej­scu zo­stać od­wró­co­ny, gdyż nowa teo­ria wy­ma­ga od nas wy­my­śle­nia no­wych form po­li­ty­ki. Po­zbę­dzie się ona wszel­kich pre­ten­sji do „te­le­olo­gicz­nych lub hi­sto­rycz­nych nar­ra­cji o po­stę­pie” [Hall, Bir­chall 2006: 15], z po­ten­cjal­nej sła­bo­ści czy­niąc swo­ją cno­tę. Po dru­gie, mo­zai­ka no­wych teo­rii, po któ­re się­ga­ją ba­da­cze z ich nie­po­ko­ja­mi, nie­pew­no­ścią, lę­ka­mi i sprzecz­no­ścia­mi, po­zwa­la pa­ra­dok­sal­nie pod­trzy­mać toż­sa­mość stu­diów kul­tu­ro­wych. Wresz­cie, w pew­nym stop­niu uprasz­cza­jąc, moż­na po­wie­dzieć, iż teo­ria ra­dy­kal­na może po­móc stu­diom kul­tu­ro­wym w na­my­śle nad ich wła­sną toż­sa­mo­ścią w jej dal­szym prze­pra­co­wa­niu.

W ta­kim uję­ciu New Cul­tu­ral Stu­dies ofe­ru­ją coś wię­cej ani­że­li tyl­ko po­sze­rzo­ny ka­ta­log teo­re­tycz­nych od­wo­łań, cho­ciaż jest to waż­na kwe­stia, gdyż po­ja­wia­ją się tu­taj kon­cep­cje au­to­rów wcze­śniej nie­obec­nych — mię­dzy in­ny­mi Sla­vo­ja Ži­žka, Gil­les’a De­leu­ze’a, Gior­gia Agam­be­na, Ala­na Ba­diou, Em­ma­nu­ela Le­vi­na­sa czy ba­da­czy zwią­za­nych z tak zwa­ną nie­miec­ką teo­rią me­diów — Frie­dri­cha Kit­tle­ra i Ni­kla­sa Luh­man­na.

 Nowe stu­dia kul­tu­ro­we są jed­nak same w so­bie per­for­man­sem, tj. jak pi­szą Hall i Bir­chall,

wy­my­śla­my [nowe kul­tu­ro­znaw­stwo] w tym sen­sie, że książ­ka ta może ode­grać rolę w trans­for­ma­cji, a tak­że w two­rze­niu kon­tek­stu i śro­do­wi­ska, w któ­rych nowe stu­dia kul­tu­ro­we mogą zo­stać od­czy­ta­ne i zro­zu­mia­ne [Hall, Bir­chall 2006: 21].

 Oma­wia­na wcze­śniej pro­ble­ma­ty­ka toż­sa­mo­ści i kul­tu­ro— znaw­stwa zy­sku­je tu­taj jesz­cze je­den wy­miar w spo­rze o samą toż­sa­mość stu­diów kul­tu­ro­wych. Toż­sa­mość ta musi zo­stać za­tem ode­gra­na, aby uzy­ska­ła swo­je upra­wo­moc­nie­nie. De­ba­ta toż­sa­mo­ścio­wa jest więc ser­cem kul­tu­ro­znaw­stwa, na­wet je­śli bę­dzie­my się upie­rać przy skraj­nie an­ty­esen­cjal­nym mo­de­lu na­uki jako ta­kiej.

1.4. KULTUROZNAWCZA TEORIA MEDIÓW

Po­wy­żej sta­ra­łem się za­ry­so­wać spe­cy­fi­kę kul­tu­ro­znaw­cze­go za­in­te­re­so­wa­nia toż­sa­mo­ścią. Dla­cze­go jed­nak po­win­ni­śmy od­no­sić tę pro­ble­ma­ty­kę bez­po­śred­nio do me­diów? W czę­ści z przy­wo­ła­nych tu­taj teo­rii me­dia (czy też sze­rzej: kul­tu­ra au­dio­wi­zu­al­na) w isto­cie sta­no­wią głów­ny ob­szar ba­dań. W tym aka­pi­cie chciał­bym uzu­peł­nić mój wy­wód po­przez do­pre­cy­zo­wa­nie cha­rak­te­ru związ­ków mię­dzy me­dia stu­dies a stu­dia­mi kul­tu­ro­wy­mi. Raz jesz­cze od­wo­łam się tu­taj do sfor­mu­ło­wa­ne­go na po­cząt­ku roz­róż­nie­nia na me­dio­znaw­stwo (com­mu­ni­ca­tion scien­ce) orazme­dia stu­dies. W moim prze­ko­na­niu moż­na tu­taj prze­śle­dzić pew­ną istot­ną zmia­nę w ob­rę­bie pa­ra­dyg­ma­tu, któ­ra mia­ła miej­sce pod wpły­wem prze­szcze­pie­nia tra­dy­cji bry­tyj­skiej teo­rii me­diów na grunt ame­ry­kań­ski. Co istot­ne, wy­da­je mi się, że po­dob­ną pa­ra­le­lę daje się zbu­do­wać w od­nie­sie­niu do kla­sycz­nej per­spek­ty­wy me­dio­znaw­czej roz­wi­ja­nej w Pol­sce w ra­mach ba­dań pra­so­znaw­czych i so­cjo­lo­gicz­nych oraz zmian spo­wo­do­wa­nych otwar­ciem się uni­wer­sy­te­tów na per­spek­ty­wę in­ter­dy­scy­pli­nar­ną.

 John Nguy­et Erni za­uwa­ża, że pół­noc­no­ame­ry­kań­ska tra­dy­cja ba­dań nad mass me­dia­mi opie­ra­ła się na kil­ku istot­nych (acz nie za­wsze oczy­wi­stych) prze­słan­kach [Erni 2001]. (1) Pierw­szym waż­nym kon­tek­stem jest fakt, iż tzw. mass com­mu­ni­ca­tion stu­dies po­dej­mo­wa­ne były z du­żym, choć nie­ko­niecz­nie ja­sno wy­ar­ty­ku­ło­wa­nym prze­ko­na­niem, że mamy do czy­nie­nia z de­mo­kra­tycz­nym (na ile to moż­li­we), no­wo­cze­snym spo­łe­czeń­stwem, ja­kim sta­ło się spo­łe­czeń­stwo Sta­nów Zjed­no­czo­nych tuż po za­koń­cze­niu II woj­ny świa­to­wej. (2) Co wię­cej, me­diom przy­pi­sy­wa­no wte­dy wie­le funk­cji re­gu­la­cyj­nych w za­kre­sie sta­bi­li­za­cji i nor­ma­ty­wi­za­cji tego po­rząd­ku: pod­trzy­my­wa­nia kon­sen­su­su, spo­łecz­ne­go spo­ko­ju i pa­cy­fi­ko­wa­nia ra­dy­ka­li­zmów [Erni 2001: 188]. (3) W su­kurs ta­kie­mu po­dej­ściu szły po­pu­lar­ne ów­cze­śnie teo­rie prag­ma­tycz­ne i be­ha­wio­ral­ne. Rów­nie istot­ne było po­ten­cjal­ne za­sto­so­wa­nie wy­ni­ków ta­kich ba­dań przez agen­cje rzą­do­we.

 W kon­se­kwen­cji ame­ry­kań­ska na­uka o ko­mu­ni­ko­wa­niu wy­spe­cja­li­zo­wa­ła się w bu­do­wa­niu roz­ma­itych mo­de­li, któ­re (po­mi­mo wie­lu dzie­lą­cych je róż­nic) łą­czy­ło za­ło­że­nie o pew­nej li­ne­ar­no­ści pro­ce­sów ko­mu­ni­ka­cyj­nych. Wszyst­kie one aspi­ro­wa­ły do mia­na nauk ści­słych, stąd tak­że okre­śle­nie scien­ces w na­zwie pa­ra­dyg­ma­tu. Po­dej­ście ta­kie okre­śla się cza­sa­mi mia­nem „teo­rii wpły­wu” (ef­fect stu­dies). Erni [Erni 2001: 189] wy­li­cza przy tym wie­le py­tań, któ­re ge­ne­ro­wa­ła tak przy­ję­ta per­spek­ty­wa, mię­dzy in­ny­mi: „jak środ­ki ma­so­we­go prze­ka­zu kształ­tu­ją rze­czy­wi­stość spo­łecz­ną?”, „jak me­dia wpły­wa­ją na de­cy­zje jed­nost­ki w bliż­szej i dal­szej per­spek­ty­wie?”, „jak jed­nost­ka po­słu­gu­je się me­dia­mi w celu uzy­ska­nia wła­sne­go miej­sca w po­rząd­ku spo­łecz­nym?” Za­da­nie teo­rii po­le­ga­ło na udzie­le­niu moż­li­wie kon­kret­nych od­po­wie­dzi na w ten spo­sób po­sta­wio­ne py­ta­nia. Mia­ło być to moż­li­we dzię­ki zbu­do­wa­niu ta­kie­go mo­de­lu ko­mu­ni­ko­wa­nia ma­so­we­go, któ­ry umoż­li­wi pre­cy­zyj­ne prze­wi­dy­wa­nie wpły­wu me­diów na spo­łe­czeń­stwo.

 W kon­se­kwen­cji

ame­ry­kań­ska tra­dy­cja ko­mu­ni­ko­wa­nia ma­so­we­go była przed­się­wzię­ciem spo­łecz­no-na­uko­wym kształ­to­wa­nym przez wy­ła­nia­ją­ce się po­dej­ście funk­cjo­na­li­stycz­ne i „prak­tycz­ne” w celu ba­da­nia wpły­wu me­diów, z cze­go wy­ni­ka­ło […] po­zy­ty­wi­stycz­no-so­cjo­lo­gicz­ne ro­zu­mie­nie mass me­diów 11 [Erni 2001: 189].

 Tra­dy­cję tę prze­ła­ma­ła do­pie­ro teo­ria kry­tycz­na (spod zna­ku szko­ły frank­furc­kiej) oraz zwrot kul­tu­ro­wy, ko­ja­rzo­ny przede wszyst­kim z in­kor­po­ra­cją prac po­wsta­łych w krę­gu ośrod­ka w Bir­ming­ham. Na­le­ży tu oczy­wi­ście za­zna­czyć, że bry­tyj­scy kul­tu­ro­znaw­cy nie od­rzu­ci­li cał­ko­wi­cie py­ta­nia o wpływ, jed­nak po­przez swo­je za­in­te­re­so­wa­nie pro­ble­mem ide­olo­gii (czy­li tym, jak rze­czy­wi­stość jest kon­stru­owa­na, a nie od­zwier­cie­dla­na w me­diach) za­sad­ni­czo prze­for­mu­ło­wa­li ob­szar ba­daw­czy i wy­ni­ka­ją­ce stąd na­rzę­dzia.

 We­dług Er­nie­go [Erni 2001: 194] ro­dzą­ca się kul­tu­ro­znaw­cza teo­ria me­diów wpły­nę­ła na do­tych­cza­so­we me­dio­znaw­stwo na czte­ry spo­so­by:

(1) ogni­sku­jąc swo­je za­in­te­re­so­wa­nie na po­li­ty­kach kul­tu­ry po­pu­lar­nej;

(2) fa­wo­ry­zu­jąc kry­ty­kę ide­olo­gicz­ną tek­stów i pu­blicz­no­ści;

(3) in­te­re­su­jąc się po­li­ty­ka­mi toż­sa­mo­ści, zwłasz­cza w od­nie­sie­niu do płci (gen­der), sek­su­al­no­ści, rasy;

(4) two­rząc trwa­ły roz­łam po­mię­dzy eko­no­mią po­li­tycz­ną i stu­dia­mi kul­tu­ro­wy­mi.

 Oczy­wi­ście po­wyż­sze wy­li­cze­nie od­no­si się przede wszyst­kim do wła­ści­we­go so­bie hi­sto­rycz­ne­go mo­men­tu i z pew­no­ścią moż­na ulo­ko­wać je w zi­den­ty­fi­ko­wa­nych przez Roj­ka pierw­szym i dru­gim mo­men­cie kul­tu­ro­znaw­stwa (lata 1956–1984, 1958–1995). Przy­wo­łu­ję je jed­nak — na­ra­ża­jąc się w pew­nym stop­niu na za­rzut re­dun­dant­no­ści — aby po­now­nie ja­sno wy­ar­ty­ku­ło­wać sens umiej­sca­wia­nia wła­sne­go pro­jek­tu w ob­rę­bie stu­diów kul­tu­ro­wych i wy­ła­nia­ją­cych się stąd per­spek­tyw ba­daw­czych, gdyż w ich ob­rę­bie prze­pla­ta­ją się wza­jem­nie za­gad­nie­nia me­diów i toż­sa­mo­ści, ge­ne­ru­jąc wspól­ny i ko­he­rent­ny ob­szar ba­dań. Po­nad­to nie­zwy­kle istot­ny jest dla mnie kon­tekst kul­tu­ry po­pu­lar­nej; jak już jed­nak sy­gna­li­zo­wa­łem wcze­śniej, omó­wię go w czę­ści II ni­niej­szej pra­cy.

 Uważ­ny czy­tel­nik może jed­nak spy­tać, czy usta­le­nia te nie stra­ci­ły swo­jej in­te­lek­tu­al­nej siły ra­że­nia w cią­gu ostat­nich lat? Od­po­wiem, że nie, cho­ciaż współ­cze­sna kul­tu­ro­znaw­cza teo­ria me­diów zaj­mu­je się tak róż­ny­mi ob­sza­ra­mi, jak: geo­me­dia, me­dia mo­bil­ne i lo­ka­cyj­ne, kon­wer­gen­cja me­diów, me­dia on­li­ne, spo­łe­czeń­stwo sie­ci czy te­le­wi­zja doby cy­fry­za­cji. W swo­jej ob­szer­nej mo­no­gra­fii Te­le­vi­sion and Ame­ri­can Cul­tu­re Ja­son Mit­tell [Mit­tell 2009] z po­wo­dze­niem wy­ko­rzy­stu­je na przy­kład mo­del obie­gu kul­tu­ry do wy­ja­śnie­nia funk­cjo­no­wa­nia te­le­wi­zji jako in­sty­tu­cji, prak­ty­ki i dys­kur­su. Z ko­lei Da­vid Mor­ley i Ke­vin Ro­bins, au­to­rzy Spa­ces of In­den­ti­ty [Mor­ley, Ro­bins 2002], ko­rzy­sta­ją ze sfor­mu­ło­wa­nej przez Stu­ar­ta Hal­la [Hall 1992, 1993] kon­cep­cji wy­twa­rza­nia toż­sa­mo­ści na­ro­do­wych po­przez ich me­dial­ną re­pre­zen­ta­cję. Ba­da­cze po­słu­gu­ją się ar­gu­men­ta­cją Hal­la w od­nie­sie­niu do ana­li­zo­wa­ne­go przez nich no­we­go po­rząd­ku wy­zna­czo­ne­go przez nie­ustan­ną dia­lek­ty­kę tego, co glo­bal­ne, i tego, co lo­kal­ne. Inna ba­dacz­ka, Jo­an­na Zy­lin­ska [Zy­lin­ska 2006], od­no­si się bez­po­śred­nio do prac „kla­sy­ków” z Bir­ming­ham (mię­dzy in­ny­mi An­ge­li McRob­bie, Joh­na Clar­ke’a, Tony’ego Jef­fer­so­na) w celu kry­tycz­nej ana­li­zy po­li­tyk mo­ral­no­ści współ­cze­snej kul­tu­ry po­pu­lar­nej. Co cie­ka­we, jak pi­sze z ko­lei Ca­ro­li­ne Bas­sett [Bas­sett 2006], współ­cze­sna teo­ria me­diów „no­tu­je tak­że se­rię po­wro­tów do wcze­snej cy­ber­ne­ty­ki i teo­rii in­for­ma­cji Shan­no­na i Wie­ne­ra” [Bas­sett 2006: 223]. Sta­no­wić to może od­po­wiedź na za­ku­sy „twar­dej na­uki”, któ­ra usi­łu­je od­mó­wić hu­ma­ni­sty­ce pra­wa do okre­śle­nia się aka­de­mic­ką teo­rią. Ba­dacz­ka od­wo­łu­je się do prac Ti­zia­ny Ter­ra­no­vej i jej kon­cep­cji ne­twork cul­tu­re, ale — jak sama za­uwa­ża — śla­dy po­dob­ne­go ro­zu­mo­wa­nia moż­na od­na­leźć we wcze­śniej­szych pi­smach „kla­sy­ka” współ­cze­snej hu­ma­ni­sty­ki Fre­dri­ca Ja­me­so­na [Bas­sett 2006: 230]. Przy oka­zji oma­wia­nia pro­ble­ma­ty­ki me­diów tak­tycz­nych w opty­ce stu­diów kul­tu­ro­wych Bas­sett pro­po­nu­je po­wrót do „form kul­tu­ro­znaw­stwa wraż­li­we­go na py­ta­nia o ma­te­rial­ną twór­czość, ma­te­rial­ną twór­czą prak­ty­kę i ma­te­rial­ny uży­tek tech­no­lo­gii w szer­szym hi­sto­rycz­nym i eko­no­micz­nym kon­tek­ście” [Bas­sett 2006: 234], co brzmi prze­cież bar­dzo zna­jo­mo. Stu­dia kul­tu­ro­we wy­da­ją się wciąż nie tra­cić swo­je­go po­znaw­cze­go po­ten­cja­łu, na­wet w tak no­wych i od­mien­nych oko­licz­no­ściach, jak cza­sy di­gi­ta­li­za­cji i kon­wer­gen­cji me­diów.

1.5. CZTE­RY PO­WO­DY, DLA KTÓ­RYCH WAR­TO SIĘ­GNĄĆ DO STU­DIÓW GE­JOW­SKO-LES­BIJ­SKICH 12

Dru­gą, rów­no­le­głą wo­bec kul­tu­ro­znaw­czej teo­rii me­diów i uzu­peł­nia­ją­cą per­spek­ty­wą, któ­rą przyj­mu­ję w tej pra­cy, są stu­dia ge­jow­sko-les­bij­skie. Ba­da­nia z tego krę­gu nie cie­szą się zbyt­nią es­ty­mą w pol­skim obie­gu aka­de­mic­kim; co wię­cej, czę­sto sta­ją się przed­mio­tem drwin lub ata­ku au­to­rów czer­pią­cych z teo­rii qu­eer. W tej czę­ści mo­je­go wy­wo­du chciał­bym je­dy­nie przed­sta­wić mo­ty­wa­cję sto­ją­cą za wy­bo­rem stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich jako waż­ne­go dla mnie punk­tu od­nie­sie­nia. Szcze­gó­ło­we kon­cep­cje i spo­sób ich wy­ko­rzy­sta­nia omó­wię da­lej.

 Wy­pa­da­ło­by za­tem, abym w tym miej­scu od­niósł się krót­ko do pol­skiej wa­ria­cji teo­rii qu­eer. W moim prze­ko­na­niu spo­sób, w jaki au­to­rzy tacy jak Ja­cek Ko­cha­now­ski, Jo­an­na Mi­zie­liń­ska, To­masz Si­ko­ra, a z młod­szych ba­da­czy Ra­fał Maj­ka i au­to­rzy z krę­gu cza­so­pi­sma „In­te­rA­lia” czy Aga­ta Sta­siń­ska do­ko­na­li (lub do­ko­nu­ją) trans­la­cji qu­eer the­ory, jest przy­pad­kiem teo­rii stra­co­nej szan­sy 13. Bo­gac­two nur­tu teo­re­tycz­ne­go, któ­ry we współ­cze­snych ba­da­niach funk­cjo­nu­je pod szyl­dem qu­eer stu­dies, zo­sta­ło w