Góry – przestrzenie i krajobrazy. Studia z historii literatury i kultury - Jacek Kolbuszewski - ebook

Góry – przestrzenie i krajobrazy. Studia z historii literatury i kultury ebook

Kolbuszewski Jacek

0,0

Opis

Góry – przestrzenie i krajobrazy są zbiorem studiów Jacka Kobuszewskiego poświęconym różnym aspektom literackiej problematyki gór. Autor w młodości łączył działalność taternicką z badaniami dziejów tematyki tatrzańskiej w literaturze. Prezentowanym w książce rozprawom i szkicom koncepcji badań historycznoliterackich związanych z tzw. tematologią literacką towarzyszy nowocześnie podejmowana egzegeza różnych przestrzeni, widzianych jako teksty kultury o zróżnicowanym wyposażeniu semantycznym. Przykładem tego są prace dotyczące historii turystyki w Karkonoszach śledzonej przez pryzmat zapisów w dawnych księgach pamiątkowych umieszczanych w górach. Z dziejami alpinizmu i toponomastyki Alp wiąże się z kolei próba nowego spojrzenia na nazwę lodowca Mer de Glace. Ważną część zbioru stanowią artykuły poświęcone skomplikowanej, wieloaspektowej tematyce alpejskiej. Autor śledzi w nich dzieje alpinizmu na przełomie XIX i XX wieku na tle spektakularnych zjawisk socjokulturowych, osobną uwagę poświęcając recepcji Alp w życiu i twórczości polskich pisarzy romantycznych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 689

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Góry: przestrzenie i krajobrazy

Góry – przestrzeń początkowo eksploracji, następnie rywalizacji sportowej i źródło twórczej inspiracji – fascynują człowieka od kilku stuleci, spektakularną granicę w sposobie ich postrzegania wyznacza zaś XVIII wiek, w którym dokonano pierwszych, głośnych w całej Europie wejść na Mont Blanc. Osiemnastowieczne pionierskie wyprawy w Alpy, zakończone zdobyciem najwyższego szczytu Europy, okazały się niezwykle ważne dla rozwoju nie tylko alpinizmu, ale także szeroko pojętej kultury europejskiej. Wraz z kolejnymi fazami upowszechniania się turystyki indywidualnej i masowej kształtowały się nowe zjawiska związane ze sposobem istnienia człowieka w górach. Z jednej strony miało to wielkie znaczenie dla rozbudzania wrażliwości na piękno przyrody dzikiej, z drugiej – stało się źródłem jej powolnej degradacji. Od kilku dziesięcioleci mówi się o globalizacji i umasowieniu turystyki górskiej oraz innych formach działań o charakterze rekreacyjnym i sportowym, mających, niestety, coraz bardziej niekorzystny wpływ na środowisko naturalne i walory estetyczne górskiego krajobrazu, w coraz większym stopniu zawłaszczanego przez tak zwane zdobycze cywilizacyjne.

Współczesna moda na góry i turystykę górską, podsycana między innymi przez powszechnie dostępne narzędzia perswazji, jakimi są różnego typu media społecznościowe, należy do ciekawszych fenomenów XXI wieku. W czasach zatem wyraźnego wzrostu zainteresowania górami – nie tylko jako przestrzenią różnorodnej eksploracji i inspiracji oraz działalności twórczej, ale przede wszystkim rekreacji i sportu – oczywista wydaje się potrzeba rozwoju refleksji naukowej, obejmującej szeroki zakres zjawisk kulturowych towarzyszących przemianom w sposobie rozumienia gór, ich zagospodarowywania i eksploatowania przez różnych interesariuszy, gdyż nasilająca się na obszarach górskich, gwałtowna antropopresja stanowi dla nich poważne zagrożenie w aspekcie zarówno przyrodniczym, jak i kulturowym. Rozwijająca się w ostatnich latach turystyka komercyjna, uprawiana przez tysiące niejednokrotnie nieprzygotowanych do niej, często przypadkowych amatorów, poszukujących ekstremalnych doznań w górach wysokich, szturmujących bez przygotowania i doświadczenia najwyższe szczyty Europy i świata, przyczynia się do postępującej dewastacji enklaw przyrody górskiej, nawet w partiach jeszcze nie tak dawno dostępnych tylko dla elitarnego kręgu wytrawnych alpinistów i himalaistów. W tym wymiarze niezwykle cenna wydaje się humanistyczna perspektywa w badaniach nad problematyką górską, gdyż pozwala na pewnego rodzaju rewaloryzację historycznej aksjologii dotyczącej przestrzeni górskich, wykrystalizowanej w procesie socjalizacji gór, między innymi za sprawą rozwoju filozofii i estetyki przyrody oraz literatury i sztuki, mających na celu przywrócenie równowagi w relacjach człowiek – natura i społeczeństwo – góry.

Książka Jacka Kolbuszewskiego Góry: przestrzenie i krajobrazy. Studia z historii literatury i kultury, zawierająca zbiór artykułów i rozpraw poświęconych różnym aspektom kształtującej się przez stulecia indywidualnej i społecznej fascynacji górami, jest niezwykle cennym i ważnym głosem w toczącej się współcześnie w wielu dziedzinach interdyscyplinarnej dyskusji nad sposobem istnienia gór i różnych o nich wyobrażeń w kulturze europejskiej i światowej. Bliska autorowi perspektywa literaturoznawcza wydaje się w tej dyskusji wyjątkowo ważna, gdyż od początku rozwoju świadomej turystyki górskiej zarysował się wyraźny splot między ludzką aktywnością w górach a szeroko pojętym piśmiennictwem, literaturą użytkową (stosowaną) oraz literaturą piękną. Prowadzone przez Jacka Kolbuszewskiego od ponad pół wieku badania nad sposobem funkcjonowania obrazu i tematu gór w różnych obiegach literackich i formach gatunkowych (począwszy od przewodników, ksiąg szczytowych i relacji z podróży, skończywszy zaś na realizacjach wysokoartystycznych) są jawnym potwierdzeniem celowości i zarazem efektywności literackiego dokumentowania oraz wyrażania skrajnych i zróżnicowanych emocji, a także silnych napięć rodzących się w bezpośredniej konfrontacji człowieka z przestrzenią górską, wyróżniającą się spośród innych specyficzną dla niej nieregularnością i wertykalnością, co nie pozostaje bez wpływu na jej percepcję.

Twórczość naukowa Jacka Kolbuszewskiego (urodzonego w 1938 roku w Poznaniu) legitymuje jego rozległe zainteresowania naukowe, związane nie tylko z historią literatury polskiej, literaturą słowacką i czeską, literacką tematologią, ale także z historią i antropologią kultury (tu problematyka antropotanatologiczna). Znalazły one wyraz w kilkudziesięciu publikacjach książkowych oraz setkach artykułów, studiów i rozpraw, z których część zyskała dużą popularność. Co charakterystyczne, przedmiotem szczególnej fascynacji autora stał się rozległy krąg zagadnień związanych z kulturową i literacką poetyką przestrzeni, czego przejawem były między innymi książki Kresy (1995) i Cmentarze (1996). Ważnym rysem postawy badawczej Jacka Kolbuszewskiego jest jego innowacyjność, ujawniająca się w dostrzeganiu istotnych problemów badawczych w kręgu zjawisk pomijanych i lekceważonych. Dowodem tego są z jednej strony studia nad epigrafiką cmentarną (Wiersze z cmentarza, 1985; Co mnie dzisiaj, jutro tobie. Polskie wiersze nagrobne, 1990), z drugiej – studia nad kulturowymi aspektami ochrony przyrody, związane z tym, że przez osiem lat Jacek Kolbuszewski był członkiem Komitetu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk i przez pewien czas zasiadał w Radzie Naukowej Karkonoskiego Parku Narodowego, co zaowocowało powstaniem książki Ochrona przyrody a kultura (1990; 1992). Czołowe jednak miejsce w jego zainteresowaniach i badaniach zajmuje szeroko rozumiana problematyka górska [il. 1].

Jacek Kolbuszewski – dziś emerytowany profesor, wcześniej wieloletni pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego – jest cenionym badaczem problematyki górskiej w literaturze i kulturze, zarazem znawcą nie tylko szczególnie mu bliskiej problematyki tatrzańskiej, ale także tematyki związanej z innymi łańcuchami i pasmami górskimi Europy i świata. Obok Tatr przedmiotem jego pogłębionej refleksji badawczej, zorientowanej literaturoznawczo i kulturoznawczo, stały się więc także Sudety na czele z Karkonoszami i Alpy, osobne prace poświęcał również Beskidom, Karpatom i swojej „górze domowej”, czyli widocznej w pogodny dzień z okien jego wrocławskiego mieszkania, znanej i sławnej nie tylko na Dolnym Śląsku Ślęży vel Sobótce. Jeszcze jako Sobótka1 była pierwszą górą, na której był bodaj w 1946 lub 1947 roku, a później wszedł na nią co najmniej sto razy i na jej skałkach ćwiczył pierwsze wspinaczki – zanim ta forma aktywności zyskała nazwę bulderingu.

Naukowo-badawcze zainteresowania górami, wyraźnie obecne w naukowych i popularnonaukowych pracach Jacka Kolbuszewskiego od lat młodzieńczych do dziś (najnowsze ukazały się w 2019 roku), są w dużym stopniu konsekwencją jego bardzo osobistych doświadczeń i fascynacji. W nieprzeznaczonym do druku, a udostępnionym mi szkicu Moje góry pisze o swoich górskich przygodach, zwłaszcza zaś o ludziach spotkanych w górach lub z górami związanych, którzy zostawili szczególny ślad w jego biografii i sprawili, że fascynacja przestrzenią górską w tak silnym stopniu zaważyła na jego późniejszej karierze naukowej i uniwersyteckiej:

Po latach spacerowego i wycieczkowego terminowania na Podhalu i łatwo dostępnych tatrzańskich dolinach przyszły wycieczki „wyżej” – z przewodnikami. Wtedy poznałem – seniora Józefa Gąsienicę Wawrytkę (1889–1971), legendarnego, słynnego z poczucia humoru, pierwszego kuriera tatrzańskiego w czasach wojny Józka Krzeptowskiego (1904–1971), znakomitego skoczka narciarskiego Stanisława Marusarza (1913–1993) i taternika Ludwika Ziemblica (1895–1987) – po latach do tej listy dopisać mogłem znajomości z innymi jeszcze prawdziwymi ludźmi gór. Byli wśród nich między innymi Spiszak Jasiek Pluciński (1897–1982), słynny gawędziarz – orator Adam Pach (1897–1982)2, jeden z najwybitniejszych polskich taterników okresu międzywojennego – partner Wiesława Stanisławskiego – Paweł Vogel (1894-2000). Zaproszony (bodaj w 1974 r.) do Kolegium Redakcyjnego rocznika „Wierchy” poznałem Jana Alfreda Szczepańskiego (1902–1991)3 i Tadeusza Staicha (1913–1997)4, znakomitego znawcę szerokiego kręgu spraw podhalańskich i inicjatora wieloletnich zakopiańskich Konkursów na wiersz o tematyce górskiej. Obaj stali się moimi dobrymi przyjaciółmi; obu ich żegnałem nie tylko w swoim imieniu na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Jednym z pięknych doznań w moim życiu była wieloletnia korespondencyjna przyjaźń z nestorką polskich poetek – autorką górskich wierszy z tomów Kosówka i kaktus (1932), Stara ciupaga i inne wiersze z lat 1948–1993 (1993 – moje opracowanie edytorskie) – Zofią Jabłońską-Erdmanową (1897–1998). Obustronną sympatią naznaczone były znajomości z utalentowaną, przedwcześnie zmarłą poetką podhalańską – Zofią Gracą (1904–1968) i Marią Kalotą Szymańską (1926–2001), która była autorką pięknych wierszy taternickich – Sezon w Tatrach i inne wiersze (1964), Sezon w Tatrach i po sezonie (1981), Tatrzańskie postscriptum (1993) i Moje góry (2007)5. Po kilku latach znajomości otrzymałem od niej jej wcześniejszy zbiór wierszy Miastu przypisana (1979) z miłą dedykacją: „Per contrastum wierszyki poświęcone miastu mogą być a rebours hołdem dla gór”6.

W młodości autor prezentowanego tomu uprawiał taternictwo. Wpisanym w przewodniki tego śladem stała się tak zwana Droga Polaków (!) na zachodniej ścianie Osterwy (Aniela Kolbuszewska, Halina Krüger, Jacek Kolbuszewski – 3 lipca 1958 roku). W przewodniku wspinaczkowym po Górach Sokolich w Rudawach Janowickich odnotowano również skałkową krótką drogę otwartą przez Jacka Kolbuszewskiego na Zipserowej Czubie w 1958 roku, gdy jeszcze nie było rozpowszechnione nazywanie linii wspinaczkowych. Niewysoki stopień trudności sprawił, że po latach nadano jej żartobliwe imię Lepperiady, nie wiedząc, że wspinaczkę nią Jacek Kolbuszewski odbył z partnerem niepełnosprawnym. W tym pierwszym okresie partnerką wspinaczkową autora była późniejsza jedna z najwybitniejszych polskich himalaistek XX wieku Halina Krüger-Syrokomska, torująca w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych minionego stulecia drogę dla rozwoju alpinizmu i himalaizmu kobiet. Zapisała się zaś w dziejach himalaizmu tym, że w zespole z Anną Okopińską w 1974 roku weszła pierwsza na Gasherbrum II (8035 metrów n.p.m.). Był to wyczyn w skali światowej – pierwsze wejście samodzielnego zespołu kobiet na ośmiotysięcznik. Jacek Kolbuszewski wysoko sobie cenił fakt, że kiedyś przedstawiła go początkującym taternikom jako tego, który „uczył ją wspinać się”, choć sam mówił, że w rzeczywistości było tylko tak, że pierwsze wspinaczki Halina Krüger-Syrokomska odbyła właśnie z nim. Ciepło wspominała Jacka Kolbuszewskiego także Wanda Rutkiewicz w Karawanie do marzeń (1992), pisząc o jego działalności we wrocławskim Klubie Wysokogórskim [il. 2].

Porzuciwszy czynną działalność wspinaczkową, Jacek Kolbuszewski zwrócił się intensywniej ku pracom historyka literatury, czego pierwszym zwieńczeniem było w 1965 roku doktoryzowanie się na Uniwersytecie Łódzkim z pracy o tematyce tatrzańskiej w literaturze XIX wieku. Taternicki rozdział w jego życiu dał mu wiele – poszerzył jego góroznawcze kompetencje, co między innymi umożliwiło mu zajęcie się krytyką literacką współczes­nej literatury o tematyce wspinaczkowej (wieloletnia współpraca z czasopismami „Taternik” i „Wierchy”).

Kierując przez wiele lat Zakładem Literatury Polskiej XIX wieku w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, Jacek Kolbuszewski stał się także rzeczywistym inspiratorem – obecnie intensywnie się rozwijających – humanistycznych badań skupionych na problematyce górskiej. W 1996 roku z jego inicjatywy i pod jego redakcją ukazał się pierwszy tom serii Góry – Literatura – Kultura, przekształcony następnie w rocznik naukowy o profilu interdyscyplinarnym. Obecnie Jacek Kolbuszewski nadal aktywnie współpracuje z tym periodykiem, w nieoceniony sposób przyczyniając się do jego rozwoju. W połowie lat dziewięćdziesiątych był on także pomysłodawcą i organizatorem cyklu konferencji poświęconych problematyce górskiej, integrujących badaczy reprezentujących różne dyscypliny nauk humanistycznych i przyrodniczych. Konferencje te mają współcześnie swoją kontynuację w wymiarze międzynarodowym. W ostatnich latach Jacek Kolbuszewski wspiera również swoim autorytetem i doświadczeniem badawczym działającą od 2017 roku w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego Pracownię Badań Humanistycznych nad Problematyką Górską. W naukowych kręgach zagranicznych jest postrzegany jako jeden ze środkowoeuropejskich prekursorów rozwijającego się na Zachodzie ekokrytycznego nurtu w refleksji literaturoznawczej.

Mówiąc o problematyce górskiej, nie można pominąć także prac autora związanych z regionem i regionalnością. W badaniach nad tak zwanym nowym regionalizmem wyraźnie podkreśla się prekursorskie znaczenie prac Jacka Kolbuszewskiego. Małgorzata Mikołajczak we wstępie do obszernego tomu Regionalizm literacki w Polsce. Wybór źródeł w odniesieniu do regionalistycznych badań autora pisała między innymi:

[…] przeciwstawia się [Jacek Kolbuszewski] spychaniu badań regionalistycznych na tor boczny nauki o literaturze i broni literatury regionalnej przed zarzutem, że jest ona słabsza, gorsza, gdyż – jak twierdzi – także ona ma aspiracje artystyczne. Ponadto wyprzedzając współczesne badania kulturowe i nawiązując do koncepcji „literatury stosowanej” Stefanii Skwarczyńskiej, zauważa, iż „nawet utwór artystycznie słaby może w specyficznym obiegu regionalnym odegrać rolę społecznie istotną”. Propozycja Kolbuszewskiego, a także ścieżki badawcze zarysowane przez Pietraszkę i Sulimę, otwierają furtkę dla współczesnych badań nad literaturą regionalną, uprawianych pod egidą literaturoznawstwa kulturowego i antropologii. Najbardziej owocne dla refleksji regionalistycznej okazują się dziś orientacje wyłaniające się w ramach tzw. zwrotu przestrzennego oraz nowa humanistyka. Te pierwsze badania (spacjalne), podejmując i rewitalizując zarzucony paradygmat literackiej geografii, pozwalają na nowo przemyśleć literaturoznawczy potencjał regionu i w tym świetle rekonfigurować pole badań nad twórczością, której podstawowym wyróżnikiem jest miejsce. Ta druga (nowa humanistyka) legitymizuje rangę regionalnych praktyk badawczych, jako Sui generis interdyscyplinarnych i cechujących się sprawczością7.

Warto ponadto podkreślić, że w trakcie wieloletniej kariery naukowej Jacek Kolbuszewski współpracował z renomowanymi periodykami górskimi, publikując na łamach, wspomnianych już, „Wierchów” i „Taternika”. Przez wiele lat był przewodniczącym Rady Naukowej „Wierchów” oraz Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. Jako humanista i literaturoznawca był członkiem Komitetu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk (1982–1990) i Rady Ekologicznej przy Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej (1995–1996). Podejmując więc liczne działania społeczne na rzecz popularyzowania turystyki górskiej oraz ochrony górskiego krajobrazu naturalnego i kulturowego, a także prowadząc wszechstronne badania naukowe nad funkcją, znaczeniem, estetyką obrazów gór w różnych obiegach literatury i kultury, wykraczał często poza dyskurs humanistyczny i odwoływał się do wyników badań i postulatów badawczych z zakresu nauk przyrodniczych, ze szczególnym uwzględnieniem problematyki ochrony przyrody i wyzwań współczesnej ekologii.

Góroznawczy dorobek naukowy Jacka Kolbuszewskiego obejmuje kilkaset pozycji. Wśród jego najważniejszych monografii z tego zakresu w pierwszej kolejności należy wymienić książki tatrocentryczne: Obraz Tatr w literaturze XIX w. (Kraków 1971), Tatry w literaturze polskiej 1805–1939 (Kraków 1982), Tatry. Literacka tradycja motywu gór (Kraków 1995) oraz nagrodzoną Nagrodą Literacką Zakopanego Literaturę i Tatry. Studia i szkice (Zakopane 2016). Spośród tatrzańsko-podhalańskich edytorskich prac autora nie można pominąć bardzo cennej dla poznania etnografii Podhala pierwszej krytycznej edycji szkiców Ludwika Kamińskiego vel Kamieńskiego O mieszkańcach Gór Tatrzańskich. Najdawniejsza monografia etnograficzna Podhala (Kraków 1992). Jednocześnie należy podkreślić, że w polu zainteresowań badawczych Jacka Kolbuszewskiego oprócz Tatr znalazły się także inne góry Europy i świata, wiele uwagi poświęcił Sudetom, a w ostatnich latach Alpom. Jako polonista i slawista badający literaturę alpejską przyjaźnił się i korespondował z wybitnym szwajcarskim znawcą przedmiotu, profesorem Peterem Brangiem z Uniwersytetu Fryburskiego.

Niniejszy tom, prezentujący wybór góroznawczych prac Jacka Kolbuszewskiego szeroko zorientowanych geograficznie i tematycznie, celowo nie zawiera studiów poświęconych Tatrom, gdyż zostały one opublikowane osobno we wskazanych wyżej monografiach. Jak sugeruje autor w Nocie edytorskiej:

Koncepcja niniejszego zbioru studiów i prac, pochodzących – z wyjątkiem jednej – z ostatniego dwudziestolecia, jest podobna do zasad, jakimi kierował się autor, wydając w 1994 roku zbiór […] pod tytułem Przestrzenie i krajobrazy. Gdy tamten tom dotyczył wielości przestrzeni i krajobrazów, w niniejszym uwaga została skupiona na problematyce sposobu widzenia, poznawania i przeżywania gór. Przeważająca większość zgromadzonych tu prac była publikowana w czasopismach i tomach zbiorowych – tu zostały przejrzane i w pewnej mierze uzupełnione.

Wartość i znaczenie oraz prekursorski charakter prac Jacka Kolbuszewskiego dotyczących przestrzeni i krajobrazów już ćwierć wieku temu podkreślał Marcin Cieński w recenzji wspomnianych wyżej Przestrzeni i krajobrazów (1994):

Teksty zebrane w tomie Przestrzenie i krajobrazy ogarniają bardzo znaczny obszar historii literatury i kultury – od opisu dziejów Tatr w literaturze staropolskiej po współczesne egzemplifikacje w szkicu o cmentarzu jako tekście kultury. Zdecydowana większość z nich dotyczy jednak wieku XIX z wyraźną preferencją dla romantyzmu. Kolbuszewski pokazuje (choć nie ryzykuje wyraźnego sformułowania hipotezy) romantyczny rodowód naszego myślenia o przestrzeni: w literaturze (i kulturze) romantycznej ukształtowały się podstawowe formy określające naszą ekspresję i aksjologię przestrzeni, w myśleniu o krajobrazie (zwłaszcza górskim, tatrzańskim) wzbogaciła ten proces młodopolska wyobraźnia. Jeszcze zaś inaczej mówiąc, myślenie o przestrzeni w dwóch ostatnich stuleciach okazuje się w ujęciu Kolbuszewskiego zasadniczo zgodne z dziejami polskiej kultury, odsłonięte zostają podstawowe zbieżności i zależności8.

Niniejszy tom, nawiązujący w swojej koncepcji do wspomnianych Przestrzeni i krajobrazów,zawiera dziewiętnaście studiów, w których – z wyjątkiem rozprawy o regionalizmie – dominuje tematyka górska, znacznie on jednak przekracza czasowy zakres badanych zjawisk ograniczony do XIX wieku i perspektywy polonocentrycznej. W ciągu ponad pięćdziesięciu lat pracy naukowej pozostając wierny problematyce górskiej, Jacek Kolbuszewski znacznie poszerzył obszar tematyczny i warsztat metodologiczny. Od rozważań o zabarwieniu strukturalistycznym przeszedł do refleksji o charakterze antropologiczno-kulturowym, aby w ostatnich latach zbliżyć się do koncepcji postulowanych przez geopoetykę i ekokrytykę, a ostatecznie być może upomnieć się o wyodrębnienie jako osobnej subdyscypliny interdyscyplinarnych studiów nad problematyką górską [il. 3].

Najobszerniejszą grupę szkiców w niniejszym tomie stanowią prace poświęcone Alpom, następnie Sudetom, ze szczególnym uwzględnieniem Karkonoszy, i Karpatom (jeden tekst). W aspekcie metodologicznym istotne są tu także dwa pierwsze studia (zarówno otwierający tom artykuł o nowym sposobie rozumienia regionalności, jak i kolejny – poświęcony przewodnikom górskim, z uwzględnieniem teorii gatunku). Autor pisze w nim na przykład:

Nic więc dziwnego, że już w tatrzańskim przewodniku Mieczysława Świerza (nazywanego pisarzem taternickim i odznaczającego się niemałymi literackimi uzdolnieniami) nastąpiła całkowita redukcja elementów literackich – przerwane zostały wszelkie genetyczne więzi przewodnika z podróżą. W ten sposób już na początku XX wieku przewodnik utracił status dzieła reprezentującego literaturę piękną. Dzieje rozwoju tego gatunku literatury stosowanej od tego momentu wyznaczane były przez kolejne próby udoskonalenia sposobu informowania turystów. „Partytura zachowań kulturowych” przemieniła się w „partyturę zachowań (struktur) czynnościowych” – z występującą niekiedy domieszką elementów o charakterze kulturowym.

Z kolei w zespole szkiców alpejskich szczególnie ważny wydaje się otwierający ten cykl artykuł Od Filipa V Macedońskiego do Horace’a-Bénédicta de Saussure’a. Od Horacego do Albrechta Hallera. O dziejachpoznawania i zdobywania gór, stanowiący próbę syntetycznego spojrzenia na dzieje alpinizmu i związanego z nim piśmiennictwa. Autor w uzasadnieniu tak sformułowanego tematu sugeruje, że zagadnienia podjęte w tym artykule stanowią bardzo rozległy obszar tematyczny, zasługujący na obszerną monografię:

Tytuł niniejszego szkicu zdaje się zapowiadać podjęcie w nim ogromnego rozległego zakresu problemów i faktów, których samo wyliczenie oraz proste streszczenie mogłoby stanowić przedmiot sporej objętością książki. Rzecz dotyczy przecież bardzo długiego okresu w dziejach kultury europejskiej. Chodzi tu o to w nim stadium, w którym zarysowywały się początki potraktowania fenomenu gór jako zagadnienia godnego autentycznej wieloaspektowej uwagi.

Podejmując zatem problematykę związaną z dziejami poznania i zdobywania gór (Alp) oraz rozwijającej się w związku z tym literatury górskiej (alpejskiej), Jacek Kolbuszewski buduje podstawowe zaplecze dla dalszego rozwoju badań w tym zakresie, co uzasadnia następująco:

Tu zatem przedmiotem ujęcia stanie się jedynie próba typologicznego ujęcia zjawisk kulturowych z okresu poprzedzającego zarówno oświeceniową, scjentystyczną penetrację gór, jak i rodzącą się dla nich fascynację estetyczną, która w fazę dojrzałą weszła w okresie romantyzmu. Zjawisk tych nie da się klasyfikować przez użycie tradycyjnej nomenklatury stosowanej w badaniach nad dziejami kultury (a także różnych aspektów tej kultury, na przykład literatury bądź sztuki). Owe zaś fenomeny rozpatrywać trzeba w kategoriach im właściwej periodyzacji, rzecz dotyczy bowiem nie literackich (artystycznych) form ekspresji tematyki górskiej, ale przede wszystkim postaw zajmowanych wobec gór. Ujmując rzecz najprościej, chodzi tu nie tyle o to, co i jak pisano o górach, ale jak je widziano i pojmowano, jakie przypisywano im cechy, wartości i znaczenia, a zatem jaką zajmowano wobec nich postawę.

Osobną, ważną grupę artykułów w omawianym tomie stanowią szkice poświęcone obecności motywów i obrazów gór w literaturze czeskiej, dające wyobrażenie o funkcji i znaczeniu gór w literaturze i kulturze Europy Środkowej. Jak napisała w recenzji niniejszego tomu Katarzyna Tałuć:

[Jacek] Kolbuszewski analizuje [w nich] utwory, które można potraktować jako reprezentatywne dla gatunku cestopis (Z dziejów tematyki górskiej w literaturze czeskiej w pierwszej połowie XIX wieku. František Palacký i Milota Zdirad Polák). Badacz wspomina o tekstach tworzących karkonoską grupę tematyczną, ale swoją uwagę koncentruje na twórczości Franciszka Palackiego, który odwołując się do symboliki krajobrazu, nadaje Radhoszczowi – górze w Beskidzie Śląsko-Morawskim, legendarnemu miejscu kultu Radogosta – rangę centrum słowiańskości. Kolejny poeta interesujący Badacza to Milota Zdirad Polák, autor między innymi poematu Vznešenost přírody zawierającego opisy Karkonoszy. Rozprawę zamykają rozważania o podróży do Włoch Jána Kollára. Książka Kollára Cestopis obsahující cestu do horní Italie, a odtud přes Tyrolsko a Bavorsko… stała się przedmiotem szczegółowej analizy w kolejnym szkicu włączonym do tomu (Włoskie podróże Jána Kollára). Uzupełnieniem […] artykułu o historii wycieczek na Śnieżkę jest tekst przybliżający wpisy w języku czeskim zamieszczone w Koppenbuchach (Czeskie wiersze w księgach pamiątkowych Śnieżki).

Wielość tematów, zjawisk i perspektyw omawianych przez Jacka Kolbuszewskiego w prezentowanym zbiorze jest tak wielka, że przekracza możliwości szczegółowego ich omówienia w krótkim wprowadzeniu. W związku z tym zasygnalizowaliśmy tu tylko kilka wybranych, życząc czytelnikom satysfakcjonującej lektury.

Ewa Grzęda

Wrocław–Ostrzeszów, lipiec 2019 roku

Przypisy:

1 Rychło nazwę jej zmieniono – stała się Ślężą.

2O jego słynnych oracjach pogrzebowych zob. R. Sulima, Głosy tradycji, Warszawa 2001, s. 183.

3 Znakomity taternik i andynista, pisarz i krytyk teatralny, był twórcą niezwykle spopularyzowanego wyobrażenia, że ujrzenie w górach widma Brockenu jest zapowiedzią grożącej taternikowi śmierci. Trzykrotne widzenie widma tę swoistą klątwę zdejmowało.

4 Zob. Tadeusz Staich (1913–1987). Studia, impresje, wspomnienia, inedita, red. W.A. Wójcik, Kraków 2014.

5 P. Kuleczka, „Stara ciupaga” i „Tatrzańskie postscriptum”, „Hale i Dziedziny” 1994, nr 1–2.

6 J. Kolbuszewski, Moje góry [mps udostępniony przez autora].

7 M. Mikołajczak, Wstęp: Regionalizm w polskiej refleksji o literaturze. 7. Propozycja Jacka Kolbuszewskiego. Nowe ścieżki badawcze, [w:] Regionalizm literacki w Polsce. Zarys historyczny i wybór źródeł, red. Z. Chojnowski, M. Mikołajczak, Kraków 2016, s. 32–33.

8 M. Cieński, [rec.] „Przestrzenie i krajobrazy”, Jacek Kolbuszewski, Wrocław 1994; „Od Pigalle po Kresy: krajobraz literatury popularnej”, Jacek Kolbuszewski, Wrocław 1994, „Pamiętnik Literacki: czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej” 1997, t. 88, nr 2, s. 200.

1

Literackie oblicza regionalizmu

Recenzując w 1975 roku książkę Stefana Żółkiewskiego Kultura literacka(1918–1932), Krzysztof Dmitruk napisał:

Najbardziej znamienną cechą studium Stefana Żółkiewskiego jest konsekwentne utrzymanie problematyki kultury literackiej w sektorze ogólnej komunikacji społecznej. Literatura, nie tracąc swoich immanentnych własności i wartości, zostaje potraktowana jako szczególny składnik tej komunikacji, skutecznie opierający się wszelkim próbom redukcji ekstremalnych – zarówno filologicznych jak i socjologicznych1.

Z kolei Zofia Mitosek, celnie rekonstruując orientację badawczą autora, w omówieniu pracy Żółkiewskiego zwróciła uwagę na to, że

akcentowanie pewnych zjawisk i wartości w przedstawionym materiale ma […] sens projekcyjny: polityce kulturalnej „Wici” z lat 1918–1932 przypisuje Żółkiewski funkcję obecnie pożądanego modelu takiej polityki2.

Istotnie, Żółkiewski nie ukrywał, że napisał swoją monografię z intencją, „aby realizować wybraną politykę literacką przyszłości”3. Choć więc było to zawoalowane w elegancką otoczkę socjologicznego dyskursu naukowego, to już samo użycie pojęcia „polityka [kulturalna] literacka” wskazuje na zastosowanie aparatu naukowego do tego, co potocznie zwykło się nazywać ręcznym sterowaniem. W świetle zaś tego faktu na baczniejszą uwagę zasługuje przyjęty przez autora system wartości: w tym systemie aksjologicznym, obok preferowania pewnych jakości międzywojennego życia literackiego, niektóre jego fenomeny zostały zdeprecjonowane. Jest więc coś symptomatycznego – a może nawet bardzo symptomatycznego – w tym, że w ważnej, obiektywnie dobrej, wartościowej socjologicznej monografii polskiego życia literackiego lat 1918–1932, jaką jest książka Stefana Żółkiewskiego Kultura literacka 1918–1932, całkowicie pominięte zostało zjawisko regionalizmu oraz jego różnych literackich następstw i aspektów4. Jest wprawdzie zrozumiałe, że w socjologicznie zamierzonej pracy Żółkiewskiego nie mogły interesować różnorakie literackie formy ekspresji tendencji regionalistycznych, znamienne jest jednak, że zignorował on sporej rangi zjawisko społeczne i w statystykach nie uwzględnił, jak duże były w sensie choćby ilościowym (wielkość produkcji literackiej będącej wytworem tego zjawi­ska) następstwa silnej i nagłej erupcji tendencji regionalistycznych, które doszły do głosu w literaturze polskiej mniej więcej około 1926 roku, czego kojarzyć jednak nie można z ówczesnymi wydarzeniami politycznymi, zwłaszcza zaś przewrotem majowym. Trudno orzec o przyczynach, dla których Żółkiewski tak właśnie postąpił. Czy było to zwykłe, choć wówczas zaskakujące, przeoczenie zjawisk skądinąd trudnych do statystycznego ujęcia, czy też świadome wyeliminowanie z pola zjawisk określających polską kulturę literacką tego okresu fenomenu, by tak rzec, „niewygodnego ideologicznie”? Jakkolwiek rzecz się miała, tak czy inaczej, pominięcie w obrazie polskiego życia literackiego lat 1918–1932 regionalizmu i jego owoców jest istotnym mankamentem dobrej i ciągle jeszcze dla wielu różnych celów przydatnej książki Żółkiewskiego. Próbując rzecz sobie wyjaśnić tak, że regionalizm wymykał się oglądowi życia literackiego polegającemu na poszukiwaniach jego uwarunkowań społeczno-ekonomicznych i politycznych, co zresztą w pełni prawdą nie jest, skoro ówczesny regionalizm był wyraźnym faktem społecznym i przejawem pewnej reakcji na sposób prowadzenia przez państwo polityki kulturalnej, pojąć już jednak nie można, dlaczego ów regionalizm podobnie został całkowicie pominięty w innych pracach, będących powojenną próbą szerszego spojrzenia na literaturę polską dwudziestolecia międzywojennego. W tym wypadku chyba tylko Żółkiewskiego tłumaczy fakt, że ruch regionalistyczny w fundamentalnych swoich założeniach wykluczał celowość centralistycznego, globalnego ujmowania problemów, a zatem był nieprzydatny do realizacji peerelowskich koncepcji kultury i życia literackiego. Innych badaczy takie ujęcie nie dotyczy. Aż za bardzo krocząc tropem dwóch przedwojennych jeszcze syntez literatury dwudziestolecia, które u schyłku wyszły spod pióra Ignacego Fika5, autorzy zainicjowanej z rozmachem, nieukończonej jednak historii literatury okresu międzywojennego, ogarniającej także tylko lata 1918–19326, regionalizmu po prostu nie dostrzegli i nie zajęła się nim również w znanej książce o dwudziestoleciu Alina Kowalczykowa7. Można by zatem, śledząc te badania literaturoznawcze nad dwudziestoleciem, odnieść wrażenie, że albo regionalizmu w nim wcale nie było, albo był on całkowicie pozaliterackim zjawiskiem społeczno-kulturalnym, co oczywiście w obu wypadkach jest mniemaniem błędnym. Aby przekonać się choćby o samej wielkości omawianego zjawiska, wystarczy przyjrzeć się temu, co badając „zagadnienia i tematy” w Dwudziestu latach literatury polskiej napisał Ignacy Fik, który temu zagadnieniu poświęcił niemal tyle samo miejsca i uwagi, co obecności w literaturze dwudziestolecia tematów tak dla niej ważnych, jak miasto, proletariat, wieś i chłop. Istotę regionalizmu w literaturze wyprowadzał Fik z koncepcji romantycznych, by orzec, że „mocno stylizowany, powierzchowny i idealistyczny regionalizm nabrał trochę rumieńców w okresie Młodej Polski”8, wskazując na zasięg tendencji regionalistycznych w literaturze po pierwszej wojnie światowej. Dał tu Fik wiele uwag cennych, co nie znaczy, by dla regionalizmu był on przychylny i w pełni sprawiedliwy. Ostro orzekając, że jawi się on „raczej prymitywnie”, Fik przeceniał wynikające z niego zagrożenia „separatystyczne”, błędnie przy tym kwalifikując w roli przejawów regionalizmu różne dzieła literackie tylko dlatego, że ich problematyka była ściśle związana z konkretnym jakimś regionem, z jakąś okolicą. Na takiej zasadzie za „najrzetelniejszy dokument regionalny” uznał Fik Na wysokiej połoninie Stanisława Vincenza, widomie nie doceniając ani intencji autora, ani wymowy tego dzieła9.

Przyznać trzeba jednak przecież Fikowi tę zasługę, że odróżniając „regionalizm świadomy”, celnie wskazał na najważniejsze rysy regionalizmu literackiego w dwudziestoleciu międzywojennym, pisząc między innymi:

Z utworzeniem Polski hasła regionalistyczne na pozór nieco przycichły, budowa bowiem państwa i ożywiona walka klasowa usunęła powody kultywowania odrębności regionalnych. Nie trwało to jednak długo. Dziś momenty regionalne zajmują w literaturze dość dużo miejsca. Motywów dostarczają te prowincje, które przez dłuższy okres czasu nie były związane z państwowością polską. Najsilniej zachował swą odrębność Śląsk na skutek długotrwałego odłączenia od Polski i odmiennej struktury gospodarczej, toteż on stworzył najciekawszą literaturę regionalną. – Co więcej! Jednolite dotychczas regionalizmy zaczęły się dzielić i specjalizować jako osobne podregionalizmy. Tak np. Zegadłowicz z grupą „Czartaka” starał się stworzyć specjalny regionalizm wadowicko-gorzeński, a więc w obrębie jednej parafii10.

Ignacy Fik istoty regionalizmu w pełni nie zrozumiał, co jednak jego znaczenia w dziejach badań nad regionalizmem literackim (bądź literackimi aspektami regionalizmu) wcale nie umniejsza. Odkrywając, że w jego sądach jest coś w rodzaju niechęci do regionalizmu, niemal ze zdumieniem konstatujemy też, że wynika ona raczej z estetyczno-kulturowych słabości literatury regionalistycznej niż ze spodziewanej u Fika, krytyka przecież marksizującego, awersji ideologicznej. Wynika to stąd, że Fik nie dostrzegł, że literacki regionalizm dwudziestolecia był zjawiskiem o bardzo wyraźnie skrystalizowanym charakterze ideologicznym, że był ideologią mającą służyć kulturowej emancypacji regionów zaniedbanych, że służyć miał nie wzrastaniu separatyzmów, lecz przeciwnie – integracji tych regionów w obrębie państwa (czego wyrazem były na przykład z rozmachem urządzane „święta gór”, mające integrować Hucułów, Łemków, Bojków, górali podhalańskich). Ujmując rzecz z perspektywy estetyczno-kulturowej, wskazywał on na romantyczny i młodopolski rodowód regionalizmu, nie widział zaś, jak bardzo był on związany z tradycjami pozytywistycznymi solidaryzmu. A przecież jednym z wyraźnych zadań tego idealizującego lud i ludową kulturę regionalizmu było solidarystyczne znoszenie podziałów klasowych. Integracja narodowościowa w obrębie państwa była tu równie ważna, co integracja solidarystycznie ponadklasowa. Sięgająca ponad podziały etniczne, społeczne, klasowe, ekonomiczne – i Bóg wie jakie – idea regionalizmu oznaczała poszukiwanie niemal wszędzie przejawów łagodzącej różne kontrasty „swojskości”. Był zatem regionalizm dwudziestolecia inicjatywą mającą wyprostować błędy w państwowej „oficjalnej” polityce kulturalnej. Mniej czy bardziej wyraziście takie właśnie cele i zadania regionalizmu zadeklarowane zostały w oficjalnych enuncjacjach programowych ruchu regionalistycznego, który miał zresztą ambicje szersze, skoro właśnie regionalizm usiłował on uczynić instrumentem kształtowania postaw wobec narodowości zamieszkujących inne państwa11.

Tak pojmowany regionalizm służył – czy może raczej miał służyć – wzmacnianiu opozycji „swoje – obce”, stając się w oczywisty sposób przedmiotem instrumentalizacji politycznej. Inna rzecz, że realizacja tego programu była w szczegółach nieraz daleka od jego założeń i intencji. Nie zmienia to jednak faktu, że tych aspektów regionalizmu i literatury regionalistycznej Fik nie dostrzegł po prostu dlatego, że nie znał bądź nie docenił wspomnianych enuncjacji programowych ogłoszonych w krajoznawczej „Ziemi”, periodyku założonym przez Kazimierza Kulwiecia, znanego rzecznika idei odbudowy państwa polskiego w granicach sprzed 1772 roku. Fik o tym wszystkim zapewne nie wiedział i tych właśnie ideologicznych aspektów programów regionalistycznych nie dostrzegł w dziełach reprezentujących tendencje regionalistyczne. Dlatego popełnił błąd niezwykle znamienny dla przedstawicieli różnych dyscyplin humanistycznych, stanowczo zbyt często identyfikujących wszelkie przejawy prowincjonalizmu z regionalizmem.

Błąd ten popełnia się zresztą często i dzisiaj, czego główną przyczyną jest pewna niefortunność terminologii. Często bowiem nie umie się rozgraniczyć zakresów i sensów językoznawczego sposobu rozumienia tych pojęć, gdy prowincjonalizm i regionalizmsą wzajemnie identyfikowane i utożsamiane jako „element językowy […] używany tylko w części danego obszaru językowego […], a wprowadzony do wypowiedzi sformułowanej w języku ogólnonarodowym”12. Przedmiotem zaś naszego (i Fika) zainteresowania jest regionalizm rozumiany jako tendencja i ruch społeczny zmierzające do kulturalnej i gospodarczej aktywizacji danego regionu oraz do jego integracji z całością państwa. W takim sensie regionalizm jest doktrynalnym przeciwieństwem separatyzmu i wszelkich separatystycznych nacjonalizmów (rażącym w tym sensie nieporozumieniem jest więc na przykład mówienie o wyrażających się w działalności ETA aspiracjach baskijskich, że są wyrazem regionalizmu). Jeśli zatem pod pojęciem „prowincjonalizmu” (nie w znaczeniu terminu językoznawczego!) będzie się rozumieć próby wydobycia czy artystycznego przetworzenia w literaturze lub sztuce pewnych wartości lokalnych (kazus tematyki „litewskiej” w literaturze polskiego romantyzmu, symbolizacja Tatr w słowackiej literaturze preromantycznej i romantycznej, nadanie takiej samej funkcji Karkonoszom w literaturze i kulturze czeskiej pierwszej połowy XIX wieku), to i ta tendencja w ścisłym rozumieniu rzeczy nie będzie regionalizmem, który z istoty jest ruchem społecznymmającym zaspokoić aspiracje danego regionu i – powtórzę – zintegrować go skuteczniej z organizmem państwa.

Tego wszystkiego Fik nie wiedział i nie rozumiał, każdy przejaw „lojalności” czy prowincjonalizmu identyfikował zaś jako przejaw regionalizmu i tak samo rozumiał pewne kulturowe i subkulturowe tendencje, uznając „modę na góry” w dwudziestoleciu właśnie za wyraz regionalizmu. W konsekwencji w jego rozumowaniu poetą regionalistycznym stał się – jako autor wierszy o górach – Julian Przyboś, o którym przecież wiemy, że odmówił akcesu do regionalistycznego ruchu cieszyńskiego, nie zdołał zaś Fik dostrzec ani najbardziej regionalistycznej Poezji Młodego Podhala (1937), ani na przykład twórczości Stanisława Kubińca czy Jana Mazura.

Przypisy:

1 K. Dmitruk, [rec.] Stefan Żółkiewski, Kultura literacka (1918–1932), Wroc­ław 1973, „Pamiętnik Literacki: czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej” 1975, t. 66, nr 2, s. 309–310.

2Z. Mitosek, [rec.] Stefan Żółkiewski, Kultura literacka (1918–1932), Wrocław 1973, „Pamiętnik Literacki: czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej” 1975, t. 66, nr 2, s. 305.

3 S. Żółkiewski, Kultura literacka (1918–1932), Wrocław 1973, s. 462.

4 Por. ibidem. Mówiąc ściśle, znalazły się u Żółkiewskiego dwie krótkie wzmianki i jedna trochę szersza uwaga na temat regionalizmu, wszystkie jawnie temu zjawisku niechętne. Za jeden z przejawów „sanacyjnej folkloryzacji” literatury pod koniec lat dwudziestych Żółkiewski uznał regionalizm – „pienił się tradycjonalistyczny regionalizm” (s. 183). Dalej, podobnie wykazując brak zrozumienia istoty zjawiska, napisał Żółkiewski, że „ruch regionalistyczny skupiał przeciwników kosmopolityzmu, urbanizmu, industrializacji. Skupiał jako ideologów antydemokratycznych krytyków kultury krajowej. Był jałowy i skazany na klęskę. Niemniej jeszcze w drugiej połowie lat trzydziestych oddziaływał. W życiu literackim inspirował lokalne zainteresowania literackie, propagował powieści środowiskowe i poezję opartą na wzorach lokalnego folkloru. Było rzeczą niezmiernie charakterystyczną, że ów ruch tak przejęty lokalnymi odrębnościami ostro przeciwstawiał się dążeniom słowiańskich mniejszości narodowych” (s. 400–401). Nie wszystko to odpowiada prawdzie. Regionalizmowi istotnie przez pewien czas (jak niżej pisze Żółkiewski) „patronował” Stefan Żeromski jako autor Snobizmu i postępu oraz Przepióreczki, ale programowe początki regionalizmu w Polsce datować można dopiero od połowy lat dwudziestych (artykuły programowe i programy regionalistyczne w „Przeglądzie Współczesnym”.

5Por.: I. Fik, Rodowód społeczny literatury polskiej, Kraków 1938; idem,Dwadzieścia lat literatury polskiej (1918–1939), Kraków 1939.

6 A. Brodzka i in., Literatura polska 1918–1932, Warszawa 1975.

7Por. A. Kowalczykowa,Programy i spory literackie w dwudziestoleciu 1918––1939, Warszawa 1978.

8 Za: I. Fik, Wybór pism krytycznych, Warszawa 1961, s. 496.

9 Ibidem, s. 499.

10 Ibidem, s. 496.

11 Por.: S. Ossowski,Zagadnienie więzi regionalnej i więzi narodowej, [w:]Zagadnienia psychologii społecznej, Warszawa 1967, s. 252;Ruch regionalistyczny w Europie,red. A. Fałkowski, t. 1–2, Warszawa 1931 (tu zwł. t. 2, s. 274–291:Ruch regionalistyczny w Polsce. Bibliografia za lata 1922–1932).

12 T. Kostkiewiczowa,Prowincjonalizm, [w:]Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, Warszawa 1985, t. 2, s. 239.

2

Górskie przewodniki(Uwagi o współczesności i tradycji gatunku)

Najbardziej znane i najpowszechniej dostępne słowniki oraz encyklopedie terminów literackich nie notują hasła „przewodnik” (niem.Reiseführer, ang. guide, franc.guide, słow.sprievodca), jedno zaś z podstawowych – tekstologicznie – znaczeń tego słowa objaśnia słownik językowy: jest to „książka zawierająca praktyczne wiadomości, instrukcje dotyczące jakiejś dziedziny, także książka krajoznawcza zapoznająca turystę z obranym regionem kraju, miasta”. Znaczenie podstawowe słowa „przewodnik” obejmuje swoim zakresem zarówno tego, kto „prowadzi kogo, idąc przodem”, „wskazuje komu drogę, kierując do obranego celu”, jak i „wyszkolonego człowieka oprowadzającego turystów”1. W rozumieniu więc tekstologicznym należałoby uznać przewodnik najpierw za tekst, który „wiedzie”, prowadzi, oprowadza po danym regionie czy mieście i w ten sposób zastępczo pełni funkcję przewodnika (człowieka), w dalszej zaś dopiero kolejności za książkę podającą wiadomości praktyczne – na przykład słynny Józefa RostafińskiegoPrzewodnik do oznaczania roślin czy Benjamina Spocka Przewodnik po życiu i miłości dla nastolatków (Warszawa 1978, tytuł angielski:A Young Person’s Guide to Live and Love).

Przedmiotem naszych rozważań będą turystyczne przewodniki krajoznawcze górskie, a zatem teksty, w których narrator odgrywa zastępczo rolę przewodnika personalnego – człowieka odznaczającego się specjalnymi kwalifikacjami merytorycznymi (przestrzenna orientacja w danym terenie, znajomość jego realiów i ich historii oraz funkcji), fizycznymi (sprawna umiejętność poruszania się w tym terenie), dydaktyczno-perswazyjnymi (umiejętność przekazania podopiecznym najbardziej właściwego sposobu poruszania się w terenie), jak również etyczno-moralnymi, związanymi z przejęciem odpowiedzialności za los osób korzystających z jego usług i pomocy2. Ponieważ jednak teksty przewodnikowe zorientowane są na konkretnych użytkowników, w zależności więc od tego, kim jest odbiorca tekstu, zakres tych powinności jawi się w różnych wymiarach. Na przykład narrator „fachowego” przewodnika wspinaczkowego (taternickiego, alpinistycznego) zwraca się do osób o wysokich kwalifikacjach technicznych, znających dobrze arkana sztuki wspinania się i doskonale (przynajmniej w założeniu) zorientowanych w niebezpieczeństwach gór, dlatego jego powinności ograniczają się do merytoryczno-informacyjnych (wskazanie dróg wiodących na szczyt i udzielenie informacji o sposobie ich przejścia) i etyczno-moralnych (uczciwe, prawdopodobne ocenienie stopnia trudności drogi i czasu potrzebnego na jej przejście). Przewodnik taki staje się tekstem specjalistycznym, operuje zatem językiem fachowym, służącym przede wszystkim zobiektywizowanemu informowaniu. W takim wypadku ideałem informacji przewodnikowej staje się informacja typu encyklopedycznego, zwięzła, zakodowana za pomocą umownych znaków i ograniczona do niezbędnego minimum, wskutek tego pozbawiona wszelkich literackich wtrętów. W konsekwencji jest to pewnego rodzaju depersonalizacja narratora, oznaczająca usankcjonowanie wysokich fachowych kompetencji użytkownika tekstu – alpinisty:

Wejście w ścianę 10 m na lewo od początku drogi Czerczuka i tow. W górę po trawach II–III na platformę pod spiętrzeniem ściany. Z prawego skraju platformy w górę przez przewieszkę V+ do zacięcia o białych skałach. Nim w górę do końca 15 m V i w prawo na stopień3.

Hermetyzacja tekstu polega tu na operowaniu językiem fachowym (zawodowym), zwięzłość wypowiedzi zaś dyktowana jest przez względy praktyczne: najwygodniejszy w użyciu jest przewodnik bedekerowskich rozmiarów kieszonkowych (stąd w zawodowym języku taterników przewodnik bywał nazywany „modlitewnikiem” – jako niewielka książeczka, do której zagląda się w krytycznych momentach w poszukiwaniu drogi). Dążność do precyzyjnej skrótowości sprawiła, że używana powszechnie jeszcze paręnaście lat temu przymiotnikowa skala trudności dróg wspinaczkowych (na przykład droga dość trudna, trudna, bardzo trudna, nadzwyczaj trudna, skrajnie trudna) wyparta została przez skalę liczbową (w „klasycznej” systematyce Wilhelma „Willo” Welzenbacha trudności najwyższe oznacza w niej stopień VI). Ta sama tendencja sprawiła, że coraz częściej korzysta się w środowisku taternickim zamiast z przewodnikowego opisu drogi wspinaczkowej – z jej schematycznego rysunku. Uniwersalność informacji ikonicznej spowodowała, że narrator (nawet zdepersonalizowany) stał się całkowicie zbędny. Współczesny „awangardowy” przewodnik wspinaczkowy jest więc po prostu zbiorem schematycznych rysunków (szkiców). W tym wariancie skrajnym doszło do całkowitego zerwania związków przewodnika z literaturą i z literacką (jak to niżej wykażemy) tradycją gatunku. Należy przy tym jednak pamiętać, że przewodnika będącego zbiorem szkiców czy rysunków nie można utożsamiać z mapą (atlasem), mimo stosowania w ich treści oznaczeń typu mapowego.

Z podobnym ograniczeniem funkcji pełnionych przez narratora spotykamy się również w przewodnikach turystycznych (nie alpinistycznych), gdy założony użytkownik tekstu jest turystą „kwalifikowanym”, a więc człowiekiem merytorycznie przygotowanym do należytego odgrywania roli turysty. Sytuacja taka odpowiada w pewnej mierze współczesnemu kultowi informatyczności, w którym zadaniem kompetentnego nadawcy jest przekazanie równie kompetentnemu odbiorcy dostatecznej lub minimalnie dostatecznej liczby wiadomości. Ponieważ turysta „kwalifikowany” wie dobrze, jakie czynności i formy zachowań należą do jego roli, zminimalizowany opis przewodnikowy w połączeniu z nabytą wcześniej wiedzą turystyczną (resp. wiedzą o górach) posłuży mu za wystarczającą „partyturę zachowań”. Oznacza to, że znalazłszy się w danym terenie i odczytawszy przewodnikowy opis, turysta taki będzie wiedział, kiedy i jak reagować emocjonalnie, czym i w jaki sposób się „zachwycić”, co w rozległej, a zidentyfikowanej dzięki przewodnikowym wskazówkom okolicy wypatrzyć:

Dokoła rezerwatu Szczeliniec Wielki, paski wiśniowe, powrót białymi, 1 godz.

Zza budynku schroniska wąską ścieżką w lewo (w rezerwacie ze względu na wąskość szczelin ruch jednostronny!) oznaczoną wiśniowymi paskami. Za blokami skalnymi punkt widokowy. Bezpośrednio za nim wielka głowa „Małpoluda” („Mamuta”). Poniżej Pasterka, Bożanov i Otowice w rozległym, płaskim obniżeniu Niecki Sródsudeckiej, zamkniętej od pn. Wzgórzami Włodzickimi. […] Między barierkami do kolejnego punktu widokowego. Stąd schodkami w dół wąską, niekiedy do 40 cm, szczeliną (3–4 m wys.), nazywaną „Uchem Igielnym” (zimą nie do przejścia)4.

Gdy jednak projektowany użytkownik przewodnika jest turystą o niższych kwalifikacjach i mniejszym stopniu górskiego obycia, wówczas nie tylko nie dochodzi do wspomnianej depersonalizacji narratora, ale nawet poszerza się zakres jego powinności: udziela on turyście wskazówek, w jaki sposób pokonać trudniejsze miejsca i jak zachowywać się w niebezpiecznym terenie, czyli zastępczo pełni wszystkie funkcje personalnego przewodnika (człowieka):

Stąd schodzimy kruchym pn. zboczem na siodełko, po czym trawersujemy ponad niewinnie wyglądającym Żlebem Drege’a (Żleb ten, w górze zapraszający do zejścia, niżej podcięty jest pionowymi progami. Stanowi on pułapkę dla nierozważnych turystów. W r. 1911 zabił się tu Jan Drege, w 1914 Anna Hackbeilówna i Bronisław Bandrowski, który skoczył sam w przepaść nie mogąc się doczekać ratunku. Ostatnią ofiarą żlebu była młoda studentka Joanna Stenzówna, 1954), omijając turniczki w grani (eksponowany trawersik, krok nad szczeliną). Dalej łatwym terenem wchodzimy na Skrajny Granat (2226 m)5.

Znamienne dla tego typu narracji przewodnikowej jest operowanie formami osobowymi czasowników w pierwszej osobie liczby mnogiej, dające iluzję współobecności narratora na wycieczce i mające pewne znaczenie perswazyjne. Narrator nie może użytkownikowi kategorycznie arbitralnie narzucać, co i w jaki sposób turysta ma czynić. Iluzja jego współobecności umożliwia jednak formułowanie najsugestywniejszych propozycji: „W 40 min od Waksmundu stajemy przy białej kapliczce o zgrabnej, jakby gotyckiej sylwetce (ok. 700 m). Kapliczka jest murowana, świątki drewniane”6. Propozycję „stanięcia” przy kapliczce można odczytać jako próbę zainteresowania tym właśnie obiektem: kapliczka nie jest wybitnym dziełem sztuki, ale „narratorowi” się podoba, dyskretnie zatem wskazuje na jej wdzięk, jakby w nadziei, że dzięki tej sugestii wycieczkowicz zwróci na nią uwagę. Z formalnego punktu widzenia stwierdzenie, że kapliczka jest „jakby gotycka”, „murowana”, a kryje w sobie „świątki drewniane”, ma charakter topograficznie identyfikacyjny, z pozoru więc „stanięcie” przy kapliczce powinno upewnić turystę, że zmierza we właściwym kierunku.

Sugestie tego typu bywają formułowane z równą delikatnością expressis verbis:

Wydostajemy się leśną ścieżką na grzbiet, podążając nadal w górę, na zach. Ze spadzistości ku pn. odsłania się tu i ówdzie niespodziewany widok. Znaki prowadzą nas w jednym miejscu nad urwisko, gdzie warto zatrzymać się dla oryginalnego widoku w stronę Lubogoszcza7.

Przewodnikowa narracja – niezależnie od zakresu przejętych przez narratora powinności – jest więc, powtórzmy, pewnego rodzaju „partyturą zachowań” dla turysty. Realizacja zawartych w niej wskazań ma umożliwić wycieczkowiczowi należyte odegranie roli turysty, a w konsekwencji najpożyteczniejsze i najprzyjemniejsze odbycie wycieczki. Gdy odbiorcą i użytkownikiem przewodnika jest turysta „kwalifikowany” – wyspecjalizowany, znający zakres czynności i zachowań, które do tej roli należą (podobnie ze wspinaczem, taternikiem, alpinistą) – wówczas liczba dyrektyw i sugestii jest mniejsza, dotyczą one tylko orientacji w terenie i służą wybraniu odpowiedniej drogi. Wyspecjalizowany turysta wie bowiem, co należy do jego roli, wie także, gdzie i w jaki sposób „powinien” reagować emocjonalnie. Na istnienie pewnych tego rodzaju stereotypów zwracał uwagę już w 1912 roku Ferdynand Goetel:

Szczyt! Widok – odczuwanie. – Znałem taterników, co zjadłszy nie odczuwali – ale nie znałem takich, co by nie zjadłszy odczuwali. To pewnik! Ilości i jakości spożytej strawy nie należy jednak brać za kryterium następującej bezpośrednio potem wrażliwości na piękno przyrody, gdyż rezultaty mogłyby być fałszywe. Obok tej zasady konieczna jest chęć odczuwania, świadomość, że się odczuwa, oraz duma, że się odczuwa lepiej i głębiej od sąsiada. Należy także oznaczyć chwilę, w której odczuwanie ma dojść do maksimum, w tej chwili jest wskazane wstrzymać na kilka sekund oddech i zamknąć oczy. Kto spełni wszystkie te warunki, dozna wspaniałego uczucia wtopienia się w przyrodę, pełnego pogardy dla ludzi i świata – po czym śmiało może napisać artykuł8.

Wystąpienie Goetla zwrócone było przeciwko pewnym przerostom młodopolskiej postawy wobec gór, co jednak nie umniejsza w tym wypadku jego znaczenia dokumentacyjnego.

Rzec więc można, że zakres zadań zlecanych narratorowi przewodnika związanych z kształtowaniem postawy turysty i zaleceniem mu lub sugerowaniem pewnych zachowań zależy od apriorycznie założonej (a wydedukowanej na podstawie obserwacji praktyki społecznej) koncepcji użytkownika. Od oceny kompetencji turystycznych użytkownika, a więc i od oceny stopnia, w jakim samodzielnie jest on zdolny do pełnego odegrania roli turysty, zależy również językowy sposób komunikowania przewodnikowych treści, także zatem stopień zamanifestowania obecności narratora w tekście. Im wyższe kwalifikacje odbiorcy, tym mniej śladów osobowego narratora w tekście i tym większa depersonalizacja narracji, a co za tym idzie – obiektywizacja języka i większe jego nacechowanie informatycznością. Niezależnie jednak od tego, kim jest narrator przewodnika i w jaki sposób ujawnia swoją obecność w tekście, pozostaje przewodnik gatunkiem literatury stosowanej o charakterze jawnie pragmatycznym jako „partytura zlecanych (sugerowanych) użytkownikowi zachowań”. De facto więc przewodnik nie jest tekstem przeznaczonym do konwencjonalnego czytania – jego recepcja polega na konkretyzowaniu w czynnej działalności (w czasie chodzenia po górach) dyrektyw i wskazań w nim zawartych. Konsekwencje tego faktu mają duży wpływ na problem literackości przewodników.

Ponieważ przewodnik nie jest tekstem przeznaczonym do konwencjonalnego czytania, w sferze stawianych mu zadań nie mieści się więc zaspokajanie estetycznych potrzeb odbiorcy. Mówiąc inaczej, przewodnik nie musi być „ładny” ani ładnie napisany – musi jednak być czytelny, przejrzysty, dostarczać jednoznacznych i uczciwych informacji oraz możliwie wyraźnie formułować „zadania” stawiane użytkownikowi. Nie jest zatem rzeczą przypadku, że recenzenci rzadko zwracają uwagę na język przewodników, ograniczając się do ocen o charakterze merytorycznym. Równie jednak znamienne jest, że „suchość” języka przewodnikowej informacji, niewątpliwie najkorzystniejsza z pragmatycznego punktu widzenia, nie zawsze uznawana jest przez użytkowników za wartość najwyższą. Pisze o tym współczesny krajoznawca:

Kto z nas, turystów, nie lubi, gdy suchy tekst przewodnika przerywany jest panoramą, umożliwiającą identyfikację widoku szczytów odległej grupy górskiej, grani lub masywu9.

Słowa te mówią pośrednio o ważności identyfikacyjnej funkcji pełnionej przez przewodnik: krajobraz nazwany staje się pejzażem oswojonym, daje się zatem przeżywać emocjonalnie10. Z naszego jednak punktu widzenia ważniejsza jest zawarta w nich tęsknota za urozmaiceniem przewodnikowej narracji, aż nazbyt „odczłowieczonej” [il. 4]. Czyżby można ją było identyfikować z istnieniem zapotrzebowania na literackość przewodników?

Język i styl przewodnika są zdeterminowane przez praktyczną użyteczność tekstu i ich ocena musi być dokonywana przede wszystkim z tej utylitarnej perspektywy. Wolno więc sądzić, że dobrze napisany przewodnik powinien być stereotypowy i stereotypowy może być jego język. Stąd znamienną tendencją dla współczesnego i – szerzej – całego dwudziestowiecznego pisarstwa przewodnikowego jest dążność do redukowania elementów literackich. Praktycznie rzecz biorąc, współcześnie literackość przewodników ogranicza się do dwóch zjawisk. Pierwszym jest wprowadzenie do opisów górskich dróg epitetów wartościujących, związanych z kategoriami estetycznymi przypisywanymi krajobrazowi, elementom jego rzeźby i innym szczegółom współtworzącym „architekturę krajobrazu”. Nie pełnią one przy tym jednak ani funkcji stylizacyjnej, ani samoistnej funkcji estetycznej (nie jest bowiem ich zadaniem obdarzenie tekstu przewodnika wartościami artystycznymi). Ich funkcja ma charakter pragmatyczno-perswazyjny i wiąże się z chęcią „wmówienia” turyście, że dany obiekt jest godny podziwu, że widok ze szczytu jest rozległy, wyjątkowy, wspaniały czy piękny. Ważniejsza więc od literackiej jest ich funkcja kulturowa, polegająca na wytwarzaniu (lub ugruntowaniu istniejącego) aksjologicznego systemu przestrzennych wartości krajobrazu, w którym pewne obiekty słyną od dawna lub zasłynąć powinny jako najpiękniejsze i najwspanialsze. Przypominając jednak o wprowadzeniu do bedekerów gwiazdek w miejsce określeń przymiotnikowych, wypada zauważyć, że wytwarzanie takiej hierarchii wartości obiektów i jej powielanie przez przewodniki nie wymaga posługiwania się literackimi środkami ekspresji11.

Drugim znamiennym zjawiskiem, jeśli idzie o obecność elementów literackich w budowie przewodników, jest, stosunkowo zresztą częste, wprowadzenie do ich tekstu cytatów z dzieł literackich tematycznie związanych z danym (opisywanym w przewodniku) obiektem. Funkcja tych cytatów jest dwojaka: z jednej strony służą one do określenia lub podkreślenia kulturowej ważności obiektu wiązanego w ten sposób z historią i nabierającego cech „pamiątki”12, z drugiej zaś dają użytkownikowi przewodnika pewien klucz do interpretacji przestrzeni, sugerując na przykład podniosłość doznań. Można więc orzec, że cytaty stanowią również jeden (z ważniejszych zresztą) z elementów „partytury zachowań” i są dla turysty wskazówką dotyczącą sposobu reagowania na krajobraz. Najbardziej znamiennie realizują współcześnie taką koncepcję kulturowej edukacji górskie przewodniki Józefa Nyki, który pisał o Wyszniej w Gorcach:

Okolicę tę chętnie odwiedzał Goszczyński. W sierpniu 1832 notuje: „Zatrzymaliśmy się na Wyszniej, która mi się najwięcej w tym paśmie podoba”. We wrześniu tutaj analizował własne stany psychiczne w obliczu górskiej przyrody. „Cóż to jest, o góry – pyta – ta dziwna potęga przywiązana do was? owa tajemnica, która was uświęca najświętszymi chwilami życia ludzkości?” W pięknych strofach Sobótki maluje widok z polany:

Pomiędzy Wyżnią a nawałnic miastem,

Pod wałem z głazów, gdzie puszcze są chwastem,

Pod wieżycami, gdzie z granitu dachy,

Osada z gromów, a z orłów szyldwachy,

Lśni nowotarskiej doliny opona,

W srebrnych potoków węże zapleciona13.

Topograficzna lokalizacja tekstu pociąga tu za sobą kulturową konkretyzację opisanej przestrzeni: „zwyczajnie ładny widok” zostaje uwznioślony, gdyż twórcze zainteresowanie okazał mu wybitny poeta, przestrzeń więc zyskuje na wartości. Zyskuje zaś dlatego, że przestaje być tylko przestrzenią fizyczną natury, stając się „pojęciem” i zyskując w oczach użytkownika tekstu dodatkowe znaczenia. W ten sposób cytat wprowadzony do tekstu przewodnika staje się również metatekstem systemu aksjologicznego, którego wytworzenie (lub powtórzenie) jest jednym z ważnych zadań przewodnika. O wiele mniejsze znaczenie ma zaś to, że dobór odpowiednio efektownego i funkcjonalnego cytatu w pewnym stopniu nobilituje narratora (autora?) przewodnika, potwierdzając jego kompetencje erudyty. Zupełnie wreszcie marginesowa jest dekoracyjna funkcja cytatu urozmaicającego monotonny tok przewodnikowej narracji – istnienia tej funkcji całkowicie wykluczać nie można, ale nie należy również jej przeceniać, gdyż od przewodnika nie oczekuje się „ładności”. Odczytywanie zaś zawartego w przewodniku cytatu dokonuje się na zasadzie stylu mimetycznego (zgodność opisu z widzianą rzeczywistością przestrzeni) i stylu instrumentalnego (lektura staje się czynnością utylitarną, cytat zaś – „elementem sui generis dydaktyki”), przy czym postawa narratora może sugerować dominację jednego z tych dwóch stylów14.

Elementy literackie w strukturze przewodnika podlegają silnej pragmatyzacji w tym sensie, że służą najważniejszym celom osiąganym przez cały przewodnik, a więc współtworzą wspomnianą „partyturę zachowań” turysty. Ich obecność w przewodniku jest pożądana, ale nie jest konieczna, traktowane są więc przez recenzentów jako wartości naddane, dodatkowe. Tak na przykład, wysoko oceniając zalety przewodników Władysława Midowicza po Wielkiej Raczy, Babiej Górze i Pilsku, pisał Andrzej Wierchowy:

Podkreślić […] trzeba także zawarte w nich bogactwo wiedzy krajoznawczej, podane niezwykle przejrzyście i w sposób frapujący czytelnika. Wynik to zarówno przyjętej przez autora koncepcji przewodnika, jak i dużego zaangażowania emocjonalnego, znajdującego swe odbicie również w niebanalnym stylu języka, dalekim od beznamiętnego suchego relacjonowania15.

Wydarzeniem wyjątkowym na tle dwudziestowiecznej praktyki było wydanie w 1975 roku przewodnika Władysława Krygowskiego Przez przełęcze Bieszczadów samochodem i z plecakiem16. Autor przełamał w nim bowiem stereotyp przewodnikowej konstrukcji i stereotyp informacyjnie nastawionej przewodnikowej narracji, nie rezygnując przy tym z próby stworzenia „partytury zachowań” turysty, a nawet poważnie poszerzając zakres zadań dydaktycznych zleconych książce. Jej dydaktyzm polegał na tym, że miała nauczyć tabuny bezradnych samochodowych turystów błąkających się po „drodze donikąd” – bieszczadzkiej obwodnicy – chodzenia po górach i rozumienia gór. Zakładając, że Bieszczady są przestrzenią silnie nacechowaną znaczeniami, turystyka zaś powinna być przede wszystkim sztuką czytania krajobrazu17, autor sięgnął do niestosowanych współcześnie środków ekspresji i perswazji: skontaminował elementy rzeczowego przewodnikowego opisu (będącego w konwencjonalnych przewodnikach głównym elementem „partytury zachowań” turysty) z licznymi cytatami różnych autorów i własnymi wspomnieniami oraz refleksjami utrzymanymi w konwencji z pogranicza gawędy (narrator jest tu personalnym przewodnikiem gawędziarzem, „opowiadającym” uczestnikom wycieczki o licu tej ziemi i własnych związanych z nią przeżyciach) i dziewiętnastowiecznej podróży (rozumianej jako gatunek literacki), prowadzącej „od erudycji do poznania”18. Recenzenci przewodnika podchwycili natychmiast, że jest to nie tylko przewodnik, ale także „książka do czytania”, uznając w ten sposób, że stoi on na pograniczu literatury stosowanej i literatury pięknej. Zwracano uwagę na literackie walory tekstu, na to, że jest to przewodnik nie tylko „dobry”, lecz również „piękny”. Świadomie więc czy nieświadomie autor nawiązał do dziewiętnastowiecznej tradycji gatunku, z którą konwencjonalne, ustereotypizowane przewodniki współczesne niemal całkowicie zerwały.

Eksperyment (bo tak rzecz należałoby nazwać) Krygowskiego nie miał służyć naprawieniu tej naruszonej więzi z tradycją. Jego podjęcie spowodowała chęć odnalezienia najskuteczniejszych środków perswazji, pobudzających wyobraźnię i emocje, a w konsekwencji skutecznie nakłaniających zmotoryzowanego turystę do wyjścia z samochodu i odbycia pieszej wycieczki. Oznacza to prowadzenie edukacji turystycznej niemal od zera, założonym użytkownikiem książki jest bowiem człowiek, który nie wie, co należy do kanonu zachowań turysty, i nie ma pojęcia o sposobie odgrywania tej roli społecznej:

Trzeba z naciskiem podkreślić, że nie ma prawdziwej turystyki bez plecaka, który nie tylko zabezpiecza przed mnóstwem niespodzianek w czasie wycieczki, gdyż turysta nosi w nim wszystko, co jest potrzebne w razie zmiany pogody, wypadku, chłodu i głodu, ale przede wszystkim zapewnia mu swobodę i niezależność. Dlatego nawet wtedy, gdy masz własny samochód i opuszczasz go, by ruszyć na pieszą wędrówkę, zarzuć plecak na plecy, nie bój się ciężaru i noś ze sobą wszystko, abyś na parogodzinnej wycieczce był niezależny od schroniska i restauracji. Własnoręcznie przygotowana zupa czy herbata ma zupełnie inny smak, gdy jako przypraw używasz słońca, wiatru, wody z górskiego strumienia19.

Dydaktyzm Krygowskiego polegał także na tym, że autor (narrator) uczył użytkownika właściwego sposobu patrzenia na przestrzeń, góry, obiekty topograficzne, zabytki, słowem: tworzył pełną (w konwencjonalnych przewodnikach niewystępującą) „partyturę zachowań” turysty. Jest to rys najsilniej wiążący ten tekst z tradycją.

Usiłując tradycję tę zrekonstruować, trzeba się zwrócić nie tylko ku pierwszemu polskiemu przewodnikowi górskiemu – Rozalii Saulsonowskiej Warmbrunn i okolice jego w 38 obrazach zebranych w 12 wycieczkach przez Pielgrzymką w Sudetach (1850), ale także ku wcześniejszym jeszcze tak zwanym spiskom poszukiwaczy skarbów, zawierającym opisy dróg wiodących do miejsc złotodajnych i obfitujących w drogie kamienie, oraz ku tekstom dziewiętnastowiecznych podróży20. Spiski poszukiwaczy skarbów były w całym tego słowa znaczeniu przewodnikami górskimi. Ponieważ były to jednak teksty o obiegu wewnątrzśrodowiskowym i stanowiły dział literatury „tajemnej”, wskutek tego większości dziewiętnastowiecznych pisarzy nie były znane, na kształtowanie się nowoczesnej formy przewodników nie wywarły więc żadnego wpływu. Zgoła inaczej ma się rzecz z romantyczną podróżą. Zanim bowiem powstały pierwsze przewodniki górskie, romantyczni turyści chadzali po Tatrach z książką Stanisława Staszica O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin Polski (1815), wykorzystując ją w roli przewodnika i „partytury zachowań” zwłaszcza w czasie wycieczek na Łomnicę. Później w takiej samej roli wykorzystywane były Marii Steczkowskiej Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin (1858; 1870). Pragmatyzację tekstu podróży w roli przewodnikowej umożliwiło to, że jedną z właściwości tego gatunku było konotowanie symptomatycznych cech postawy podróżnika. Już Lawrence Sterne wyróżniał „klasy podróżników”, których odmienność wynikała ze zróżnicowania celu i sposobu peregrynacji. O przynależności do danej klasy decydowała umiejętność należytego odgrywania roli „podróżnego z ciekawości”, „podróżnego kłamcy” „podróżnego zwyczajnego” czy „podróżnego sentymentalnego”21. O wysiłkach, jakie wkładano w należyte odegranie takiej roli, zabawnie świadczą odpowiednie fragmenty Klubu Pickwicka.

Świadomość romantyczna wytworzyła kategorię romantycznego podróżnika, odbywającego wędrówkę „romantyczno-historyczną” lub „malowniczą”. Dlatego teksty romantycznych podróży, realizując logiczny ciąg „od erudycji do poznania”, zawierały liczne informacje rzeczowe o opisywanych obiektach (niekiedy w nadmiarze, jak w podróżach Antoniego Nowosielskiego), obok nich zaś wskazówki na temat sposobu zachowania się w czasie wyprawy, sposobu widzenia i przeżywania danych obiektów22. Niekiedy autorzy ograniczali się do stworzenia modelowo-wzorcowej postaci podróżnika, stanowiącej dla czytelnika przykład godny naśladowania. Nierzadko jednak na kartach romantycznych podróży pojawiały się wskazówki o charakterze dyrektyw, expressis verbis mówiące o właściwym zachowaniu odbywającego wycieczkę, o najbardziej odpowiednim sposobie reagowania. Wyziera z nich przeświadczenie, że tekst będzie odczytywany w bezpośredniej bliskości danego obiektu i zostanie wyzyskany jako „partytura zachowań” i reakcji, której koniecznie należy zadośćuczynić, aby „nie wypaść z roli”. Stąd pojawia się w romantycznych podróżach charakterystyczna tendencja do „wmawiania” czytelnikowi pewnych doznań. Tak na przykład anonimowy podróżopisarz pisał o pierwszym dostrzeżonym z oddali widoku Tatr:

[…] na samym widnokręgu będzie ci się zdawało, że ciężkie chmury ze srebrnymi krawędziami podnoszą się na czysty jeszcze, lazurowy horyzont, lecz to tylko jest złudzeniem, to jest łańcuch Karpat, to są Tatry!23

Niekiedy relacja podróżnicza przeradza się w przewodnikowy instruktaż. Spotykamy się z nim u Anny Nakwaskiej, która we Wrażeniach krótkiej podróży 1844 roku, wspominając bytność w cieplickim muzeum, nie tyle rejestrowała to, co zobaczyła, ile sugerowała czytelnikowi, jak się tam ma zachować, jeśli chce się dobrze wywiązać z roli podróżnika Polaka:

W muzeum między rozlicznymi przedpotopowymi skamieniałościami widzimy na ścianach dwa ogromne genealogiczne drzewa. Obojętnie przechodzi się około starożytnego posiadaczy Warmbrunn wywodu, ażeby ciekawym okiem i uwagą zajęcia pełną przypatrzyć się rodowodom Piastów książąt na Śląsku od Bolesława Chrobrego aż do ostatniego tego szczepu potomka w ośmnastym stuleciu24.

Anna Nakwaska dostarczyła tu czytelnikowi, który z jej tekstu korzystałby przewodnikowo, zarówno gotowego wzorca zachowań („obojętnie przechodzi się”), jak i wzorca sposobu reagowania („ciekawym okiem i uwagą zajęcia pełną”). Jej podróż była więc gotowa do pełnienia funkcji przewodnikowych. Jak wiadomo, romantyczna podróż była gatunkiem literackim wykorzystującym formy podawcze i elementy struktur gatunkowych właściwych innym gatunkom literackim, czynnik zaś najmocniej ją wyróżniający stanowił temat, nic więc dziwnego, że zlecane jej funkcje były także różnego autoramentu. Co oczywiste, przewodnikowa pragmatyzacja tekstu podróży była funkcją drugorzędną. Co osobliwe, ze zjawiskiem podobnym mamy do czynienia również w pierwszych polskich przewodnikach górskich. Rozalia Saulsonowa wyjaśniając powody, dla których zdecydowała się na napisanie przewodnika, wyznawała:

Pobyt mój kilkumiesięczny u wód warmbruńskich i częste wycieczki w Góry Olbrzymie zrodziły we mnie życzenie zatrzymania w pamięci więcej jak powierzchownego wrażenia obrazu czarownych tych okolic; lecz daremnie szukałam ich opisu w języku ojczystym. Przedsięwzięłam więc sobie tę niedogodność dla rodaków moich, Warmbrunn zwiedzających, usunąć, którym te strony pod względem historycznym przecież nie są obce25.

Przewodnik, służąc rejestracji wrażeń i wspomnień, jest tu rozumiany jako gatunek wypełniający powinności podróży. I choć tekst ten ustrukturalizowany był na modłę przewodnikową, to jednak autorka nie miała świadomości odrębnego charakteru tego gatunku. Zdarzało się zresztą wówczas i tak, że podróży jednoznacznie zlecano zadania przewodnika (Marii Steczkowskiej Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin). Jeszcze Walery Eljasz, wydając Szkice z podróży w Tatry (1874), twierdził, że opublikowawszy w 1870 roku przewodnik po Tatrach, teraz pragnie „podać opisy jak najwyraźniejsze własnych wycieczek w góry, aby z nich mogła powstać całość dająca pojęcie o Tatrach: zaś dla osób, co tam były, posłużą za wspomnienie”26. Zbliżała do siebie oba gatunki z jednej strony zlecana im funkcja „dokumentacji wspomnień”, z drugiej zaś fakt odgrywania przez nie roli „partytury zachowań” podróżującego. Podróżowanie (by nie użyć tu dzisiejszego określenia „turystyka”) było ważnym elementem romantycznej kultury i należało do najwyższych jej przejawów w zakresie kultury obyczajowej.

Gdy jednak w drugiej połowie XIX wieku zaczęła się dokonywać pewnego rodzaju specjalizacja w turystyce górskiej, wówczas zarazem poczęła się kształtować odrębna subkultura turystyczna27. Za jej sprawą granice między relacją podróżniczą typu wspomnieniowego (podróżą) a przewodnikiem zaczęły się zaostrzać. Ewolucja turystyki i alpinistycznych form eksploracji gór polegała nie tylko na podwyższeniu stopnia trudności pokonywanych dróg, umasowieniu i instytucjonalizacji turystyki (powstanie Towarzystwa Tatrzańskiego w 1873 roku), ale także na kształtowaniu się i rozwoju środowiskowej kultury turystycznej (na przykład słynne Tytusa Chałubińskiego „wycieczki bez programu”). W parze z tym siłą rzeczy poszedł rozwój specjalistycznego piśmiennictwa góroznawczego: z romantycznej podróży powstało turystyczne „wspomnienie z wycieczki”, które następnie przerodziło się w tak zwaną bujdałkę taternicką, zwaną dziś „zapisem taternickim”, wyłączone zostały z podróżniczej relacji zadania badawcze i poznawcze, publikowane coraz częściej w formie naukowych rozpraw i doniesień, między innymi na łamach „Pamiętnika Towarzystwa Tatrzańskiego” (od 1876 roku), osobny zaś dział zaczęły tworzyć już w drugiej połowie XIX wieku przewodniki28.

Głównym śladem ich niedawnego pokrewieństwa z podróżą była literackość opisów. Jeszcze we wznawianych wielokrotnie tatrzańskich przewodnikach Walerego Eljasza literackość ta pełniła – oprócz instrumentalnej („partytura zachowań” wpisana w dyrektywy interpretacyjne i sugestie co do emocjonalnej reakcji na krajobraz) – funkcję estetyczną, choć coraz bardziej zabarwioną pewnym instrumentalizmem. Tekst przewodnika, sugerując pewne formy zachowań i reakcji, zgłaszał zarazem aspiracje do artystyczności, do uznania go za dzieło literatury pięknej. Tę oboczność funkcji można jeszcze dostrzec w szóstym wydaniu przewodnika Walerego Eljasza:

U samej góry pochyłość się zmniejsza, oddycha się powolniej, aż naraz, jakby różdżką czarodziejską, odsłania się zdumionemu wędrowcowi widnokrąg olśniewający. Zapomina wtedy o trudach co dopiero przebytych, Tatry pochłaniają całą myśl jego i uwagę. Poszukawszy sobie stosownego miejsca do rozglądania się swobodnego w całej okolicy, zacząć wypada studiowanie krajobrazu, o jakim trudno mieć wyobrażenie bez własnego doświadczenia. Rozróżnić trzeba dwa widnokręgi z Krzyżnego, ku południowi zwrócony na głębie Tatr, ku północy na Zakopane, na Podhale, Beskidy i najbliższy grzbiet Koszystej ze schroniskiem na stoku, w dali na Pieniny i Spiską Magórę. Pod stopami widza rozlega się Dolina Roztoki, Pięciu Stawów z Siklawą, z całym swym otoczeniem i piętrzącym się naokoło pasmem najwyższych Tatr z królem swym na środku. Garłuchowski szczyt najpyszniej się przedstawia z Krzyżnego. Ramami dla tego obrazu jest od zachodu Kozi Wierch, od wschodu Wołoszyn. Dołączony widok panoramiczny najlepiej objaśnia patrzącego na ten cudowny świat tatrzański, że się od niego z trudnością przyjdzie oderwać.

Tymczasem winien przewodnik zająć się przygotowaniem herbaty; kosodrzewinę trzeba było z sobą przynieść, a wody nie brak na Krzyżnem, gdyż górale świadomi miejsca wiedzą, gdzie tryszczy najbliższe źródełko wody w Wołoszynie ku Dolinie Waksmundzkiej29.

Walery Eljasz był już ostatnim, który tak przewodniki pisał, wybierając kompromis między literackością a dominacją treści informacyjnych w przewodniku. Do karkonoskiego przewodnika Saulsonowej z 1850 roku upodabniało tekst Eljasza to, że niewiele uwagi przywiązywał autor do podania precyzyjnego opisu drogi. Użytkownicy jego przewodnika chadzali bowiem – jak czytelnicy Saulsonowej – w góry pod opieką przewodnika. Rozwój turystyki górskiej poszedł w kierunku jej specjalizacji i usamodzielnienia się turystów. Nic więc dziwnego, że już w tatrzańskim przewodniku Mieczysława Świerza (nazywanego pisarzem taternickim i odznaczającego się niemałymi literackimi uzdolnieniami) nastąpiła całkowita redukcja elementów literackich – przerwane zostały wszelkie genetyczne więzi przewodnika z podróżą30. W ten sposób już na początku XX wieku przewodnik utracił status dzieła reprezentującego literaturę piękną. Dzieje rozwoju tego gatunku literatury stosowanej od tego momentu wyznaczane były przez kolejne próby udoskonalenia sposobu informowania turystów. „Partytura zachowań kulturowych” przemieniła się w „partyturę zachowań (struktur) czynnościowych” – z występującą niekiedy domieszką elementów o charakterze kulturowym.

Przypisy:

1Mały słownik języka polskiego, red. S. Skorupka, H. Auderska, Z. Łempicka, Warszawa 1968, s. 661. Przewodniki turystyczne do tej pory nie były przedmiotem szerszych badań. Z prac godnych polecenia można wymienić tylko referat W. Wójcika, Rozwój alpinistycznej literatury przewodnikowej w Polsce, [w:]Alpinizm w badaniach naukowych. Materiały z sympozjum 18 XI–19 XI 1978, Kraków 1981, s. 144–168 („Zeszyty Naukowe AWF w Krakowie”, nr 17), i artykuł I. Sikory, O literackości przewodników górskich, [w:] Góry w polskiej literaturze współczesnej, Kraków 1981.

2Od prawdziwości informacji zawartych w przewodniku może zależeć życie ludzkie. Etos przewodnicki (obowiązujący w środowisku ludzi trudniących się oprowadzaniem turystów po górach) jest zmodyfikowaną wersją etosu rycerskiego. Jego literacki obraz zarysował Tadeusz Staich w zbiorze opowiadań Góry wołają, Warszawa 1964 (czwarte wydanie: 2018).

3J. Skorek, Mały Młynarz,„Taternik” 1975, nr 4, s. 178.

4Z. Martynowski, K. Mazurski, Sudety, Warszawa 1978, s. 210.

5T. Zwoliński,Tatry, Warszawa 1966, s. 186.

6J. Nyka, Gorce, Warszawa 1965, s. 161.

7W. Krygowski,Beskidy. Makowski (część wschodnia) – Wyspowy – Sądecki – Pogórze Rożnowskie i Ciężkowickie, Warszawa 1977.

8F. Goetel,Wycieczka – jak się o niej nie pisze (1912) [za: Czarny Szczyt. Proza taternicka lat 1914–1939, Kraków 1976, s. 107].

9E. Jarosz, Panoramy górskie, „Harnaś” 1979, nr 4, s. 22.

10Por. J.G. Pawlikowski, Kultura a natura, Lwów 1913, s. 13.

11Hierarchię tę wytwarza zgoda powszechna w wyniku działalności eksploratorsko-turystycznej, ale niemały wpływ wywiera na jej ukształtowanie się moda: „O Strążyską i Kościeliską będą ci się pytać po powrocie wszyscy, musisz więc tam być, żeby powiedzieć, żeś był” (J. Rostafiński, Jechać czy nie jechać w Tatry, Kraków 1883, s. 17). Por. J. Bogdanowski, M. Łuczyńska-Bruzda, Z. Nowak, Architektura krajobrazu, Warszawa 1979. O semantycznym rozumieniu przestrzeni miejskiej zob. A. Wallis, Informacja i gwar, Warszawa 1979. „Odczytywanie” znaczeń krajobrazu nie jest wynalazkiem dzisiejszym – świadczą o tym zarówno dawne, nacechowane emocjonalnie nazwy różnych obiektów topograficznych, jak i na przykład znamienne uwagi Kazimierza Brodzińskiego, który pisał, że w krajobrazie ważne jest to, co skłania do zadumy, „co przypomina przeszłość, mocowanie się przedmiotów z czasem i człowieka z naturą” (K. Brodziński, Kurs estetyki, cz. 2, [w:] Pisma, t. 8, Poznań 1874, s. 249).

12Dąb Bartek przy drodze z Zagdańska do Samsonowa jest najstarszym drzewem w Polsce – należy do prawdziwych pomników przyrody, ale w relacjach przewodnikowych wspomina się zwykle o legendach (i pseudolegendach), według których w cieniu tego drzewa sprawowali sądy Bolesław Chrobry, Bolesław Krzywousty lub Kazimierz Wielki. Kulturowa nobilitacja obiektu może więc wynikać z jego mitologizacji. Por. S. Kowalczewski, Góry Świętokrzyskie, Warszawa 1961, s. 91.

13J. Nyka, Gorce…, s. 160.

14Por. M. Głowiński, Świadectwa i style odbioru, „Teksty” 1975, nr 3, s. 23–25.

15A. Wierchowy,Nowe przewodniki po górach Żywiecczyzny, „Wierchy” 1978, s. 321.

16Recenzja w: „Wierchy” 1975, s. 296–297.

17Expressis verbis rzecz sformułował ten sam autor w książce Góry i doliny po mojemu (Kraków 1977, s. 77): „Historia zapisana jest w krajobrazie i dlatego ziemia jest nieskończoną księgą, czekającą na skupionego czytelnika. Rozdział po rozdziale możesz czytać i nie doczytasz się całości, bo ci czasu nie starczy. Każdy odczytuje w niej co innego, bo tyleż ma twarzy ta ziemia, ilu jest odczytujących. I każdy dopisuje swoją własną glosę”.

18Por. M. Maciejewski, Od erudycji do poznania, „Roczniki Humanistyczne” 1966, t. 14.

19W. Krygowski,Przez przełęcze Bieszczadów samochodem i z plecakiem, Warszawa 1975, s. 7.

20Por.: R. Kincel,Sarmaci na Śnieżce, Wrocław 1973, s. 187–191; J. Kolbuszewski,Skarby króla Gregoriusa. O poszukiwaczach skarbów w XVII i XVIII wieku, Katowice 1972; M. Grabowski, Spisek Michała Chrościńskiego: „Opisanie ciekawe gór Tatrów” jako pierwszy przewodnik tatrzański, Warszawa 2012; Cz. Niedzielski,O teoretycznoliterackich tradycjach prozy dokumentarnej (podróż – powieść – reportaż), Toruń 1966; W. Dynak,Podróże na lamach prasy warszawskiej literackiej lat 1815–1822, „Prace Literackie” 1971, t. XIII.

21Por. L. Sterne, Podróż sentymentalna przez Francję i Włochy, przeł. A. Glinczanka, Wrocław 1973, s. 13–14.

22J. Żmidziński, Przewodnik jako scenariusz rytuałów turystycznych, „Napis” 2010, nr 16, s. 479.

23Pamiątka z Krakowa. Morskie oko w Karpatach, „Przyjaciel Ludu” 1842, nr 38, s. 299.

24A. Nakwaska,Wrażenia krótkiej podróży 1844 roku [za: Polskie podróże po Śląsku w XVIII i XIX wieku (do 1863 r.), oprac. A. Zieliński, Wrocław 1974, s. 199].

25[R. Saulsonowa], Warmbrunn i okolice jego w 38 obrazach zebranych w 12 wycieczkach przez Pielgrzymkę w Sudetach, Wrocław 1850, s. V.

26W. Eljasz, Szkice z podróży w Tatry, Kraków 1874, s. 2–3.

27Por. D. Ziarkowski, Najstarsze polskie przewodniki jako źródła do dziejów turystyki, [w:] Z dziejów wychowania fizycznego, sportu i turystyki w Polsce i w Europie, red. J. Kosiewicz, E. Małolepszy, T. Drozek-Małolepsza, Częstochowa 2016, s. 265–279.

28Por. idem, Przewodniki a rozwój nowoczesnej turystyki w XIX wieku, „Turystyka Kulturowa” 2018, nr 7, s. 23–40.

29W. Eljasz,Nowy ilustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic, Kraków 1900, s. 238–239.

30Por. M. Świerz, Przewodnik po Tatrach, Kraków 1912. Na przyjęcie takiej konwencji ogromny wpływ miał fakt, że już wówczas dokonało się znaczne udostępnienie Tatr. Pisał Świerz: „Dziś poznanie Tatr nie wymaga wielkich zapasów fizycznej siły i odwagi, dziś silni i słabi mogą poić się pięknem górskiej przyrody” (ibidem, s. IX).

3

Od Filipa V Macedońskiego do Horace’a--Bénédicta de Saussure’a, od Horacego do Albrechta Hallera. O dziejach poznawania i zdobywania gór

Tytuł niniejszego szkicu zdaje się zapowiadać podjęcie w nim ogromnego, rozległego zakresu problemów i faktów, których samo wyliczenie oraz proste streszczenie mogłoby stanowić przedmiot sporej objętości książki. Rzecz dotyczy przecież bardzo długiego okresu w dziejach kultury europejskiej. Chodzi tu o to w nich stadium, w którym zarysowywały się początki potraktowania fenomenu gór jako zagadnienia godnego autentycznej wieloaspektowej uwagi. W syntetycznym, szkicowym z natury rzeczy omówieniu tak rozległej i różnorodnej problematyki1 wskazane zostaną tu jedynie fakty najistotniejsze z punktu widzenia dziejów poznania i opisu gór. Zagadnieniem najważniejszym w tej syntetycznej refleksji będą główne prawidłowości określające najważniejsze i najciekawsze rysy dawnych, przedromantycznych postaw wobec gór. Tutaj zatem przedmiotem ujęcia stanie się jedynie próba typologicznego ujęcia zjawisk kulturowych z okresu poprzedzającego zarówno oświeceniową, scjentystyczną penetrację gór, jak i rodzącą się dla nich fascynację estetyczną, która w fazę dojrzałą weszła w okresie romantyzmu. Zjawisk tych nie da się klasyfikować przez użycie tradycyjnej nomenklatury, stosowanej w badaniach nad dziejami kultury (a także różnych aspektów tej kultury, na przykład literatury bądź sztuki), fenomeny te trzeba bowiem rozpatrywać w kategoriach im właściwej periodyzacji, ponieważ rzecz dotyczy nie literackich (artystycznych) form ekspresji tematyki górskiej, ale przede wszystkim postaw zajmowanych wobec gór. Ujmując rzecz najprościej, chodzi tu nie tyle o to, co i jak pisano o górach, ale o to, jak je widziano i pojmowano, jakie przypisywano im cechy, wartości i znaczenia, a zatem jaką zajmowano wobec nich postawę2. Swoistość propozycji periodyzacyjnej wynika tutaj stąd, że nie istniał przecież jakiś charakterystyczny, na przykład średniowieczny czy renesansowy lub barokowy, model postawy wobec gór, choć oczywiście występowały znamienne dla poetyki – powiedzmy barokowej – konwencje w sposobach pisania o nich, co jest jednak kwestią bardziej stylu i konwencji estetycznych niż stosunku do nich, a więc wspomnianej postawy3. Sprawę komplikuje tu jeszcze jeden problem.

Oto w obranym tutaj polu widzenia spośród wielu możliwych postaw wobec krajobrazu (i – ściślej – wobec gór), takich jak utylitarna, metafizyczno-uczuciowa, badawcza, zdobywcza, pojawia się także – choć trochę paradoksalnie nie najważniejsza – postawa estetyczna4. Każda z nich objawiła się w dziejach poznania gór, każda znajdowała ciekawe formy ekspresji, każda z nich odegrała również ważną rolę w dziejach widzenia, doświadczania i przeżywania gór. Z tego względu szczególnie godne uwagi są zmiany w sposobie dostrzegania, a dalej – widzenia gór, związanego ze stopniowym zbliżaniem się ludzi do nich i wchodzenia w ich głąb. To kwestia osadnictwa, ewolucji gospodarczego ich wykorzystywania (pasterstwo, górnictwo5