Etyczne potępienie myślistwa - Dorota Probucka - ebook

Etyczne potępienie myślistwa ebook

Probucka Dorota

4,0

Opis

Książka ta warta jest jak największego propagowania, ma ona bowiem walory naukowe i zarazem pozwala na rozszerzenie wiedzy o omawianym zjawisku, co czyni z niej również książkę o walorach dydaktycznych. (…) Pokazuje ona z szerokiej perspektywy problem myślistwa: prawnej, językowej, etycznej, ewolucyjnej, kulturowej, społecznej, egzystencjalnej i teologicznej. Jest niezwykle dogłębnie przemyślanym zbiorem tekstów zawierających argumentacje przeciwko myślistwu (…) i określa strategie zmian społecznych związanych z eliminacją myślistwa z kulturowych wzorców zachowań.

dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ


W sytuacji, kiedy mamy do czynienia z pogłębiającą się katastrofą ekologiczną i wyginięciem wielu gatunków, bezcelowe zabijanie zwierząt (…) nie znajduje żadnego usprawiedliwienia. Stąd jednoznaczne potępienie myślistwa przez autorów tej książki, którzy pogląd swój opierają na wywodach społecznych, kulturowych, psychologicznych, pedagogicznych, prawnych i filozoficznych, sięgając do praktyki myślistwa oraz do bogatej literatury przedmiotu. W konfrontacji z dzisiejszym rynkiem mięsnym i kryzysem ekologicznym, ten rodzaj specyficznego hobby jakim jest myślistwo rekreacyjne jest godny jedynie potępienia. (…) To niczym nie usprawiedliwione morderstwo dokonane z rozmysłem na bezbronnych zwierzętach.

dr hab. Ewa Podrez, prof. UKSW


W 2005 roku ukazała się ‒ pod redakcją naukową Władimira Borejki, ukraińskiego naukowca, zoologa i aktywisty na rzecz ochrony przyrody ‒ praca zbiorowa Rzuć polowanie – zostań człowiekiem. Borejko zebrał w jednym tomie artykuły naukowców i eseje pisarzy z różnych krajów, potępiające i obnażające okrucieństwo oraz bezsens tej „paskudnej zabawy w zabijanie”, jak to określił rosyjski pisarz Władimir Czertkow. Wszak myślistwo w obecnych czasach nie jest dyktowane biologiczną potrzebą przeżycia; to kulturowy archaizm, „demoniczna namiętność”, wobec czego „powinno tak jak niewolnictwo trafić do lamusa historii”. W 2020 roku, piętnaście lat później, kontynuując dzieło Władimira Borejki, oddaję do rąk czytelników pracę zbiorową pod moją redakcją, zatytułowaną Etyczne potępienie myślistwa. Do współpracy zaprosiłam wybitnych polskich badaczy: etyków, psychologów, pedagogów, prawników i biologów, reprezentujących różne ośrodki akademickie. Teza tej książki jest zdecydowanie ‒ i mocno ‒ postawiona, podobnie jak to uczynił Borejko, i ma związek z fundamentalną zasadą moralną – aksjologiczno-normatywną podstawą naszej kultury: „dobro pochwalaj, a zło potępiaj”. Nie bądźmy bierni, nie przechodźmy obojętnie wobec cudzej krzywdy, zarówno ludzkiej, jak i zwierzęcej. Albowiem, jak pisał filozof Edmund Burke, „złu wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili”. Tym samym naszą moralną powinnością powinno być aktywne sprzeciwianie się okrucieństwu czynionemu nie tylko ludziom, ale również zwierzętom, i potępianie sprawców, ponieważ brak naszej negatywnej reakcji wzmacnia ich niegodziwość. Do tej fundamentalnej zasady moralnej odwoływał się między innymi Albert Schweitzer ‒ jeden z najwybitniejszych etyków, działacz społeczny i lekarz, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 1952 roku. Według Schweitzera, myślistwo w czasach współczesnych jest przejawem zła w czystej postaci i należy o tym głośno mówić oraz głośno ten proceder krytykować. Pisał o tym również polski teolog i etyk, ks. prof. Tadeusz Ślipko, według którego współczesne myślistwo o charakterze hobbystycznym „uchybia godności człowieka jako osoby i z tego powodu należy je zakwalifikować do kategorii działań moralnie nagannych”. Traktuję te słowa jako moralny imperatyw ‒ stąd pomysł na książkę i jej etyczne przesłanie.

dr hab. Dorota Probucka, prof. UP

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 516

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Publikacja dofinansowana przez Uniwersytet Pedagogiczny

im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie

© Copyright for this edition by Towarzystwo Autorów

i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2020

Władimir Czertkow, Paskudna zabawa… © Copyright for the Polish

translation by Piotr Fast and Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac

Naukowych UNIVERSITAS

ISBN 978-83-242-3629-9

e-ISBN 978-83-242-6483-4

TAiWPN UNIVERSITAS

Recenzenci

dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ

dr hab. Ewa Podrez, prof. UKSW

Konsultant merytoryczny

Zenon Kruczyński

Opracowanie redakcyjne

Agnieszka Toczko-Rak

Projekt okładki i stron tytułowych

Ewa Gray

Na pierwszej stronie okładki

Obraz Lubos Houska z Pixabay

Na czwartej stronie okładki

Polowanie w Spale, 2014 © Copyright by Joanna Bieńkowska

www.universitas.com.pl

Książka ta została napisana w imieniu bezsilnych, czyli tych, którzy są zbyt słabi, żeby bronić samych siebie.

Dedykuję ją aktywistom antyłowieckim i wszystkim empatycznym ludziom, którzy „potrafią patrzeć oczami krzywdzonej istoty, słuchać jej uszami, odczuwać jej sercem”. To dzięki takim ludziom ten świat nie jest najgorszym z możliwych.

DorotaProbucka

Modlitwa

O Panie o szorstkiej sierści,

mówią, że wszystko możesz –

zatem wybaw nas wszystkich od śmierci

Boże ostępów i trzęsawisk Boże.

Wyprowadź nas gdzieś wysoko

na łąki niebieskie, szczęśliwe,

gdzie nie dostrzeże nas oko,

nie znajdą zastępy myśliwych.

Czy słyszysz, jak w Twoją stronę

dziś kierujemy swój głos?

To my, kulami rażone.

Zwierzęta, czarne jak noc.

O Panie o szablach ostrych,

mówią, że wszystko potrafisz,

więc zabierz swych braci i siostry

tam, gdzie ich kula nie trafi.

Pójdziemy za Tobą w szeregu,

dopóki życie się tli,

czarnym pochodem po śniegu,

znaczonym plamami krwi.

Czy słyszysz, jak w Twoją stronę

dziś kierujemy swój głos?

To my, kulami rażone.

Zwierzęta, czarne jak noc.

A jeśli nie możesz ocalić

przed gradem myśliwskich kul,

gdy celny strzał nas powali,

niech ciałem nie szarpie ból…

Ciemność jak matki futro

niech będzie miękka i ciepła

…zanim nadejdzie jutro,

Boże, wyprowadź nas z piekła.

Czy słyszysz, jak w Twoją stronę

dziś kierujemy swój głos?

To my, kulami rażone.

Zwierzęta, czarne jak noc.

Katarzyna Ryrych

Biada łowcom! Albowiem oni sami złowieni będą!Tak jak czyniliście w tym życiu, tak samo będzie wam odpłacone w przyszłym żywocie.

G.J.R. Quesley, Ewangelia życia doskonałego Jezusa Chrystusa,14,6‒8; 34,10

I osądzono zmarłych (…) według ich uczynków.

Biblia Tysiąclecia, Objawienie Jana, 20,12

Także zwierzęta będą nas sądzić.

ks. Stanisław Musiał SJ, „Tygodnik Powszechny” 2001, nr 1

Wprowadzenie

W 2005 roku ukazała się – pod redakcją naukową Władimira Borejki, ukraińskiego naukowca, zoologa i aktywisty na rzecz ochrony przyrody – praca zbiorowa Rzuć polowanie – zostań człowiekiem. Borejko zebrał w jednym tomie artykuły naukowców i eseje pisarzy z różnych krajów, potępiające i obnażające okrucieństwo oraz bezsens tej „paskudnej zabawy w zabijanie”, jak to określił rosyjski pisarz Władimir Czertkow. Wszak myślistwo w obecnych czasach nie jest dyktowane biologiczną potrzebą przeżycia; to kulturowy archaizm, „demoniczna namiętność”, wobec czego „powinno tak jak niewolnictwo trafić do lamusa historii”.

W 2020 roku, piętnaście lat później, kontynuując dzieło Władimira Borejki, oddaję do rąk czytelników pracę zbiorową pod moją redakcją, zatytułowaną Etyczne potępienie myślistwa. Do współpracy zaprosiłam wybitnych polskich badaczy: etyków, psychologów, pedagogów, prawników i biologów, reprezentujących różne ośrodki akademickie. Teza tej książki jest zdecydowanie – i mocno – postawiona, podobnie jak to uczynił Borejko, i ma związek z fundamentalną zasadą moralną – aksjologiczno-normatywną podstawą naszej kultury: „dobro pochwalaj, a zło potępiaj”. Nie bądźmy bierni, nie przechodźmy obojętnie wobec cudzej krzywdy, zarówno ludzkiej, jak i zwierzęcej. Albowiem, jak pisał filozof Edmund Burke, „złu wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili”. Tym samym naszą moralną powinnością powinno być aktywne sprzeciwianie się okrucieństwu czynionemu nie tylko ludziom, ale również zwierzętom, i potępianie sprawców, ponieważ brak naszej negatywnej reakcji wzmacnia ich niegodziwość.

Do tej fundamentalnej zasady moralnej odwoływał się między innymi Albert Schweitzer – jeden z najwybitniejszych etyków, działacz społeczny i lekarz, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 1952 roku. Według Schweitzera myślistwo w czasach współczesnych jest przejawem zła w czystej postaci i należy o tym głośno mówić oraz głośno ten proceder krytykować. Pisał o tym również polski teolog i etyk, ks. prof. Tadeusz Ślipko, zdaniem którego współczesne myślistwo o charakterze hobbystycznym „uchybia godności człowieka jako osoby i z tego powodu należy je zakwalifikować do kategorii działań moralnie nagannych”1. Traktuję te słowa jako moralny imperatyw – stąd pomysł na książkę i jej etyczne przesłanie.

Powtórzmy: współczesne myślistwo, niedyktowane biologiczną potrzebą przeżycia, jest moralnym złem, i to na dodatek złem szczególnym, ponieważ czynionym pod ochroną prawa. Pojawia się pytanie: czy prawo nadal ma moc obowiązującą, dopuszczając do nieuzasadnionego podstawowym interesem społecznym zabijania zwierząt przez wąską grupę ludzi lubujących się w odbieraniu innym życia? Przecież myślistwo stanowi również realne zagrożenie dla ludzi2, a przy okazji doprowadza do skażenia środowiska naturalnego3. Być może takie prawo staje się nieprawym (resp. niesprawiedliwym) prawem w sensie treściowym?4 Czy „najpodlejsze prawo musi zostać uznane za wiążące, o ile tylko powstało w sposób formalnie poprawny”5? A może „konkretne przepisy prawa stanowionego, gdy przekroczą określony próg niegodziwości lub niesprawiedliwości, tracą charakter norm prawnych”6?

W lutym 2019 roku Trybunał Konstytucyjny Kolumbii zakazał tak zwanych polowań hobbystycznych na terenie całego kraju, uznając je za sprzeczne z zapisami o ochronie środowiska naturalnego zawartymi w Konstytucji. Zdaniem Trybunału populacja zwierząt zamieszkujących teren Kolumbii jest składową narodowej kultury i powinna znajdować się pod ochroną państwa. Trybunał stwierdził, że organizacja, jaką jest Kolumbijska Federacja Strzelania i Rekreacyjnego Łowiectwa (której odpowiednikiem w Polsce jest Polski Związek Łowiecki), narusza konstytucję, praktykując myślistwo rekreacyjne i czerpiąc z tego materialne korzyści. Myśliwym nie udało się również uzyskać prawa do polowań na terenach prywatnych. Kilka lat wcześniej, w 2012 roku, podobną decyzję podjęła Kostaryka, a w Kenii i Botswanie wprowadzono zakaz polowań komercyjnych.

W moim przekonaniu decyzje tych kilku państw świadczą o jakościowym skoku w rozwoju moralnej świadomości człowieka. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to tylko kilka państw – ale decyzje ich władz, poza wymiarem praktycznym, mają charakter symboliczny, ponieważ oznaczają wielki krok ludzkości w wydobyciu się ze stanu moralnego bestialstwa. Wzorujmy się na tych państwach i dążmy do wyeliminowania myślistwa hobbystycznego odgórnie, na poziomie ustawowym, oraz oddolnie, przez ogłaszanie przez gminy swoich terenów jako stref wolnych od polowania. Postulujmy wprowadzanie rozwiązań bardziej cywilizowanych i humanitarnych niż zabijanie zwierząt za pomocą broni palnej. Niech to będzie ograniczanie ich rozrodu przez sterylizację lub antykoncepcję.

Domagajmy się przede wszystkim, tak jak to prawnie zostało uregulowane w Niemczech, wprowadzenia zakazu dokarmiania zwierząt w lesie przez myśliwych. To właśnie celowe, masowe dokarmianie wzmaga reprodukcję i zwiększa populację zwierzyny, przy jednoczesnym zanieczyszczaniu ekosystemu7. W lasach wysypywane są tony jedzenia dla zwierząt roślinożernych, a pod ambonami składowana jest padlina, która ma przywabić zwierzęta mięsożerne. Hipokryzja i manipulacja społeczeństwem polega w tym przypadku na tym, że argument odwołujący się do wzrostu liczebności zwierząt leśnych (namnażanych przez dokarmianie) jest następnie wykorzystywany celem uzasadniania konieczności praktyk myśliwskich. To jest klucz do rozpoznania perfidii tkwiącej we współczesnym myślistwie; za nim kryją się przede wszystkim żądza zabijania i zarabiania pieniędzy na tym procederze. Żądza – a nie biologiczna i życiowa konieczność8. W tym miejscu warto przypomnieć słowa: „Kiedy zabijamy, to potrzebujemy zręcznie skonstruowanej ideologii, która sprawi, że nasz czyn przestanie być postrzegany jako czyste zło”9. Składową tej ideologii jest również celowe kreowanie i podsycanie atmosfery strachu i zagrożenia ze strony zwierząt, przedstawianych jako intruzi i szkodniki. Tam, gdzie jest zagrożenie, tam musi pojawić się wybawca, czyli myśliwy, który uwolni nas od istot nam wrogich i niebezpiecznych. Oto jeden z prostych mechanizmów manipulowania ludźmi. Tym samym potrzeba dominacji, przemocy i zabijania jest skrywana za narracją zagrożenia płynącego ze strony ofiar i przerzucania na nie odpowiedzialności i winy. Agresor natomiast przedstawia się jako wybawca i dobrodziej10. Ponadto odwoływanie się przez myśliwych do „zręcznie skonstruowanej ideologii” ma jeszcze inny kontekst związany z utrwalaniem patriarchalnego porządku opartego na męskiej sile i władzy. „W zachodzących obecnie przemianach postrzegania relacji człowiek–zwierzę, kultura–natura, podtrzymywanie uzasadnień istnienia praktyki myśliwskiej przybiera postać walki ideologicznej o zachowanie wymyślonej tradycji i staje się quasi-religijnym kultem patriarchatu i męskości”11.

Powtórzmy – domagajmy się eliminacji myślistwa hobbystycznego odgórnie, czyli na poziomie ustawowym, i oddolnie, przez ogłaszanie przez gminy swoich terenów jako stref wolnych od polowania. Czyńmy to z trzech powodów. Po pierwsze, przede wszystkim dla ochrony wolno żyjących zwierząt, które, pamiętajmy – są naszym dobrem wspólnym i dysponentem ich życia nie powinna być jakakolwiek organizacja łowiecka. Przypomnijmy, że zgodnie z art. 21 Ustawy o ochronie zwierząt „zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu”12. Ograniczenie populacji tych zwierząt jest dopuszczalne tylko wówczas, gdy stanowi „nadzwyczajne zagrożenie dla życia, zdrowia lub gospodarki człowieka”13. Po drugie, czyńmy to celem ochrony środowiska przyrodniczego oraz ludzkiego życia i zdrowia przed dewastacją spowodowaną działaniem tak zwanych wielkich zabójców (big killers), gdzie polowania zostały uznane jako jedna z głównych przyczyn wymierania gatunków14 i skażenia środowiska przyrodniczego. Po trzecie, czyńmy to również celem ochrony ludzi przed moralną deprawacją i kulturowym regresem, przed zatruciem naszego moralnego ekosystemu przez okrutne praktyki myśliwskie, których z konieczności musimy być świadkami.

Czyńmy to, odwołując się do niesprawiedliwości (moralnej i społecznej), której ofiarami są nie tylko zwierzęta, ale też ludzie (tracąc życie i zdrowie przez skażenie środowiska ołowiem oraz nie mając możliwości swobodnego dostępu do terenów leśnych, nad którymi coraz większą kontrolę przejmują myśliwi). Przecież tylko 10% społeczeństwa akceptuje myślistwo w Polsce15. „Na szczęście jako społeczeństwo zaczynamy przecierać oczy i zauważamy, że wśród nas żyją ludzie, którzy zajmują się zabijaniem dla przyjemności”16. Taki wynik badania opinii społecznej wskazuje, że praktyki myśliwskie powinniśmy uznać za obrazę moralności publicznej i dążyć do ich prawnego zakazu.

Niech za naszą postawą stoi przekonanie, że bycie człowiekiem, rozumiane w sensie etycznym, zawiera w sobie zobowiązanie do stawania się moralnie lepszym, duchowo szlachetniejszym, zawiera obowiązek pracy nad sobą celem przekraczania własnego egoizmu, okrucieństwa, moralnego bestialstwa, bezmyślności i głupoty.

Dorota Probucka

1 T. Ślipko, Bioetyka. Najnowsze problemy, Wyd. Petrus, Kraków 2012, s. 80.

2 Czy myśliwi są w stanie zagwarantować nam, ludziom, że nie ucierpimy od ich kul? Przecież podczas polowań w 2019 roku zostały zabite cztery osoby, a w ciągu ostatnich pięciu lat doszło do co najmniej trzynastu wypadków śmiertelnych ludzi z powodu polowań, nie licząc znacznie większej ilości postrzeleń oraz wypadków drogowych spowodowanych uciekającymi w panice zwierzętami płoszonymi przez naganiaczy. Zob. A. Kurzyp, B. Chyż, Śmierć na polowaniach. Giną nie tylko zwierzęta, ale również ludzie, bigdata.wyborcza.pl/bigdata/7.159116.25425445.mapa-wypadkow-na-polowaniach-gina-nie-tylko-zwierzeta (dostęp: 20.11.2019).

3 „Myśliwi są głównym źródłem ołowiu jaki skaża środowisko. Emisje ołowiu we wszystkich dziedzinach życia podlegają ścisłej kontroli. Wyjątkiem jest tylko emisja ołowiu z amunicji myśliwskiej, która nie jest w żaden sposób kontrolowana. (…) Według raportów Komisji Europejskiej, w miejscach polowań występuje wyjątkowo wysokie nagromadzenie śrucin ołowianych: do 2 mln śrucin na hektar (…). Każdego roku w Polsce do środowiska dostaje się od 500 do 640 ton ołowiu jako efekt działalności myśliwych”. Zob. P. Skubała, Czy polowania w dzisiejszym świecie mają rację bytu?, „Zoo­philologica. Polish Journal of Animal Studies” 2018, nr 4, s. 112.

4 D. Probucka, Hierarchizacja postaw polityków w świetle etapów życia moralnego, w: Etyka i polityka, red. D. Probucka, Wyd. Impuls, Kraków 2005, s. 119.

5 P. Dutkiewicz, Problem aksjologicznych podstaw prawa we współczesnej polskiej filozofii i teorii prawa, Wyd. UJ, Kraków 1996, s. 49.

6 R. Alexy, W obronie niepozytywistycznej koncepcji prawa, przeł. L. Morawski, „Państwo i Prawo” 1993, nr 11–12, s. 36.

7 „Współczesne myślistwo rozchwiało w znaczący sposób naturalne mechanizmy regulacji liczebności populacji zwierząt łownych. Przyczyniło się do tego w głównej mierze dokarmianie. Dostarczamy zwierzętom często nieodpowiedni dla nich pokarm (buraki, marchew, kapusta, jabłka), którego w ekosystemie leśnym nigdy nie było i nie powinno być. Stymulujemy w ten nienaturalny sposób ich rozrodczość”. Zob. P. Skubała, Czy polowania w dzisiejszym świecie mają rację bytu?, dz. cyt., s. 110–111.

8 „Dziś już wiemy, że pod płaszczykiem tzw. gospodarki łowieckiej kryje się brak poszanowania przyrody, olbrzymie, często niewyobrażalne okrucieństwo, zaś sami myśliwi często okazują się być osobami bez jakiejkolwiek wiedzy przyrodniczej. Sens istnienia gospodarki łowieckiej już dawno został podważony”, https://okiemprzyrodnika.wordpress.com/com/ekspertyzy-przyrodnicze (dostęp: 25.04.2020).

9 P. Skubała, Czy polowania w dzisiejszym świecie mają rację bytu?, dz. cyt., s. 114.

10 T. Nowicki, Dlaczego mężczyźni zabijają? Konstruowanie męskości w oparciu o praktyki łowieckie, „Ars Educandi” 2014, nr 11, s. 123.

11 Tamże, s. 126.

12 Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt, Dz.U. z 2019 r., poz. 122, art. 21.

13 Tamże, art. 33a, ust. 1.

14 Naukowcy z Uniwersytetu Queensland w Australii oraz Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody, poszukując głównych przyczyn wymierania gatunków, uznali, że niechlubne pierwsze miejsce zajmuje nadmierna eksploatacja środowiska naturalnego spowodowana: polowaniami, połowami i wyrębem lasów. Por. S.L. Maxwell, L.A. Fuller, T.M. Brooks, J.E.M. Watson, The Ravages of Guns, Nets and Bulldozers, „Nature” 2016, no. 536, s. 143–145.

15 Dane z 2016 roku. D. Piotrowska, Wizerunek myśliwego w XXI wieku czyli łowiectwo w oczach Polaków, Konferencja „Współczesne zagadnienia edukacji leśnej społeczeństwa”, Centrum Edukacji Przyrodniczo-Leśnej w Rogowie, 6–7.12.2016, https://www.youtube.com/watch?v=zuPGZ0AcVhM (dostęp: 23.04.2020).

16 A. Sobańda, Nawrócony myśliwy i prawda o polowaniach, „Dziennik.pl” z 19.06.2017.

CZĘŚĆ I

DOROTA PROBUCKA

Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w KrakowiePolskie Towarzystwo Etyczne

MYŚLISTWO HOBBYSTYCZNE, CZYLI ZABAWA W BEZKARNE MORDOWANIE

Nadejdzie czas, gdy ludzie tacy jak ja będą patrzeć na mordercę zwierząt tak samo, jak teraz patrzą na mordercę ludzi.

Leonardo da Vinci

Zaiste, chciałoby się powiedzieć, że ludzie są diabłami na ziemi, a zwierzęta dręczonymi przez nich duszami.

Artur Schopenhauer

Moje rozważania rozpocznę od przytoczenia dwóch cytatów. Pierwszy z nich pochodzi z artykułu Romana Tokarczyka, wybitnego profesora prawa, natomiast drugi to fragment wywiadu przeprowadzonego przez dziennikarza Piotra Ibrahima Kalwasa z aktywistką antymyśliwską.

Obecnie w krajach dostatku żywności i nadmiaru rozrywki utraciły już całkowicie przekonującą moc argumenty na rzecz utrzymywania legalności myślistwa. W percepcji ludzi myślących i obdarzonych empatią nazwa myśliwy jest już zwodnicza. Sugeruje bowiem jakieś nieobecne związki tzw. myśliwego z myśleniem. Jeżeli tzw. myśliwy usiłuje nieudolnie dowodzić, że swoim okrucieństwem zabijania dzikich zwierząt reguluje stan ich populacji, to przemilcza fakt większej skuteczności w tym przypadku środków antykoncepcyjnych. (…) W naszych czasach, w ocenie zdecydowanej większości społeczeństw, myśliwy to jednocześnie wyrafinowany morderca, kat, rzeźnik, grabarz. To pazerny mięsożerca obciążony chorobliwym uzależnieniem, podobnie jak pijak i narkoman, którymi zresztą nierzadko także bywa. To wyobcowany z harmonii piękna naturalnej przyrody: neurotyk, psychopata, pozorant i barbarzyńca, jękliwym głosem powołujący się na przebrzmiałą już kulturę łowiecką i należącą do lamusa historii tradycję1.

Może to są po prostu zwykli mordercy i trzeba to mówić głośno i wszędzie. Społeczeństwo nie wnikało dotychczas w to, co myśliwi robią w lesie, wierzyło, że myśliwi, jak leśnicy, dbają o przyrodę i zabijają tylko chore osobniki. Ludzie nie podejrzewali nawet, że to wszystko kłamstwo i chodzi tylko o zabawę. Odbieranie życia to przekroczenie pewnej granicy. Czy może Pan sobie wyobrazić, że zabija Pan bezbronne zwierzę? Pański palec pociąga za spust. Zwierzę jeszcze przed chwilą żyło, a teraz jest martwe lub ranione umiera na Pańskich oczach… Jaki w tym sens? Nie ma w tym żadnego sensu. Pan to zrobił zupełnie bez powodu. Tylko po, żeby zabić. Jest Pan w lesie, pojawia się jeleń, piękny, duży byk o wspaniałym porożu. Co Pan wtedy robi? Sięga Pan po strzelbę czy po aparat? – Człowiek sięga po aparat, myśliwy po strzelbę2.

Te dwie wypowiedzi łączy wspólna myśl – nie ma myśliwych, są mordercy zwierząt, albo myślistwo to po prostu zabawa w bezkarne mordowanie bezbronnych istot pozaludzkich. Zwróćmy uwagę, że w obu cytowanych przeze mnie wypowiedziach ich autorzy dokonali odrzucenia dotychczasowych językowych etykietek, czyli tradycyjnych, eufemistycznych albo etycznie neutralnych słów dotyczących praktyki pozbawiania życia dziko żyjących zwierząt. Pamiętajmy, że język bardzo często ma charakter manipulacyjny i zafałszowuje rzeczywistość. Jeżeli więc chcemy dotrzeć do prawdy, to zmieńmy język, czyli zacznijmy nazywać rzeczy wprost. I Roman Tokarczyk to czyni: określa ludzi, którzy są syci i mają dostęp do innych form rozrywki, a pomimo tego zabijają dzikie zwierzęta, mianem „wyrafinowanych morderców”. Zauważmy, że w drugim cytowanym przeze mnie tekście pojawia się podobne określenie: „Może to są po prostu zwykli mordercy i trzeba to mówić głośno i wszędzie”.

Chciałabym rozwinąć te dwie wypowiedzi. Ludzie, którzy nie zabijają w obronie własnej albo z głodu, czyli życiowej konieczności, ale w ramach tak zwanego hobby, oraz powielają wielokrotnie ten proceder (a nie są prawnie karani tylko dlatego, że zabijane przez nich istoty nie należą do gatunku Homo sapiens), są z etycznego punktu widzenia mordercami. To pojedynek uzbrojonego w najnowszą broń człowieka z całkowicie bezbronną istotą, to pojedynek silnego z bezsilnym, mocnego ze słabym. Sytuacja ta uderza w nasze poczucie przyzwoitości i wywołuje sprzeciw jako coś moralnie obrzydliwego. Żeby coś takiego czynić, trzeba mieć obniżony poziom empatii i cierpieć na moralne upośledzenie, moralny niedorozwój. Jego cechą wiodącą jest obniżony poziom wrażliwości na cudze cierpienie i niezdolność do wyobrażenia sobie siebie na miejscu ofiary3.

Żeby móc polować, trzeba stłumić odruchy serca. Stępić naturalną, wrodzoną, człowieczą wrażliwość. Czasami udaje się to całkowicie. Człowiek musi mieć serce jak z kamienia, aby powtarzanie wciąż i wciąż zabijania było możliwe. Wraz z czasem i rosnącą liczbą zastrzelonych zwierząt może wykształcić się pewien rodzaj wtórnej psychopatii – odcięcia się od tego, co naprawdę się robi, oraz od niewygodnych uczuć, które mogłyby się pojawić4.

A przypomnijmy, że myśliwy strzela do istoty, która ma porównywalną z człowiekiem zdolność do odczuwania fizycznego cierpienia5. Cierpienie fizyczne ma charakter ponadgatunkowy i nie dotyczy wyłącznie ludzi6.

Odwołajmy się najpierw do zasady: „Nie zabijaj” ze starotestamentowego Dekalogu, która w wersji oryginalnej zakazuje mordowania7 – czyli zabierania życia niewinnym – tym, którzy nic złego nam nie uczynili, tym, którzy nie mają winy w sobie i są zbyt słabi, aby bronić samych siebie. Mój adwersarz mógłby w tym wypadku powiedzieć, że zakaz ten dotyczy wyłącznie relacji międzyludzkich. Należy zadać pytanie – dlaczego na obecnym, wysokim poziomie wiedzy neurobiologicznej i rozwiniętej świadomości moralnej musimy tak wąsko interpretować tę zasadę8? Dlaczego kategorią „niewinnych” powinniśmy nadal obejmować wyłącznie przedstawicieli gatunku Homo sapiens i nikogo więcej? Z etycznego punktu widzenia, kategoria „niewinnych” jest zakresowo szersza i wykracza poza przynależność do jednego gatunku. Na dodatek, jeżeli do kategorii „niewinnych ze swej natury” zaliczylibyśmy na przykład małe dzieci, ludzi z uszkodzonym mózgiem, upośledzonych intelektualnie, a nawet płody ludzkie przede wszystkim z tego powodu, że ich niskie kompetencje intelektualne (albo ich brak) uniemożliwiają pojmowanie i czynienie zła, to tym bardziej do tej kategorii powinniśmy zaliczyć co najmniej niektóre istoty pozaludzkie, takie jak ssaki i ptaki9, ponieważ ich kwalifikacje intelektualne i poziom rozwoju świadomości są co najmniej na poziomie kilkuletniego dziecka10.

Rozwijając myśli zawarte w przytoczonych przeze mnie powyżej cytatach, chciałabym wprowadzić kategorię „morderstwa prawnie bezkarnego”. Myślistwo byłoby szczególnym przypadkiem takiego bezkarnego mordowania, czyli okrucieństwa praktykowanego pod ochroną prawa, okrucieństwa dozwolonego tylko z tego powodu, że jego ofiarami nie są ludzie, ale istoty pozaludzkie. Dlatego zgadzam się z Romanem Tokarczykiem – polowanie to mordowanie, z tą różnicą, że w tym wypadku nie zabija się ludzi, ale istoty pozaludzkie, a ci, którzy w tym procederze uczestniczą, wiedzą, że nie tylko unikną kary, ale kara w ogóle ich nie dotyczy – a zatem są bezkarni. Jest to sytuacja komfortowo optymalna dla człowieka o konstrukcji psychicznej agresora. Znajduje on swoją ofiarę, w tym przypadku całkowicie bezbronne zwierzę, przykładowo sarnę, która ma wszystkie istotne cechy ofiary ludzkiej: jej ciało jest podatne na zranienie, jest słabsza, przerażona, cierpi, boi się i umiera (a dodajmy, są to atrybuty szczególnie pożądane przez psychopatyczne i socjopatyczne osobowości), oraz pojawia dodatkowa okoliczność – agresor wie, że nie zostanie ukarany, że ma pełną swobodę działania. Jest to z jego punktu widzenia sytuacja optymalna. Agresor dokonuje mordu na bezbronnej, słabszej od siebie istocie, zachowując strefę psychicznego komfortu; wszak wie, że jest prawnie bezkarny. I to zaczyna napędzać jego aktywność.

W książce Seryjni mordercy autorstwa Arkadiusza Czerwińskiego i Kacpra Gradonia znalazłam fragment opisujący paralelną sytuację w przypadku zabijania ludzi przez psychopatów:

Popełniając pierwszą zbrodnię, zabójca jest przerażony, ale jednocześnie zachwycony. Doświadczył stanu podniecenia w czasie, kiedy popełnił przestępstwo, i było to przyjemne. Spodziewał się schwytania i ukarania, które jednak nie nastąpiło. Zabójca stwierdza więc, że może nadal bezkarnie zabijać, i włącza element pierwszego czynu do swoich fantazji, konstruując w wyobraźni kolejne, coraz bardziej wyrafinowane zbrodnie11.

Uważam ten wątek myślowy za nader istotny dla naszych rozważań, ponieważ można znaleźć wiele analogii między polowaniem na zwierzęta i polowaniem na ludzi, czyli tak zwanym seryjnym mordowaniem. W polskiej legislatywie „mordowanie” nie jest terminem prawnym, dlatego odwołajmy się do tradycji anglosaskiej, w której tym, co odróżnia mordowanie od zabijania, jest żądza zabierania komuś życia (mordlust) i powielania tego procederu, czyli pragnienie wielokrotnego powtarzania tej czynności12. A to cechuje wszystkich seryjnych morderców, którzy – podobnie do myśliwych – motywowani są atawistyczną potrzebą doświadczania ewolucyjnie prymitywnej przyjemności czerpanej z poszukiwania ofiary, budowania zasadzek, pogoni za nią, dopadnięcia jej i zabicia, często w wyrafinowany i okrutny sposób13. Jest w tym ekscytacja wynikająca z cudzej słabości, strachu, przerażenia, cierpienia i śmierci. W psychologii opisywane jest zjawisko polegające na wręcz „narkotycznym” uzależnieniu od zabijania, którego konsekwencją są zmiany w tak zwanej chemii mózgu14. Towarzyszy temu również uzależnienie od poczucia władzy nad ofiarą i potrzeba sprawowania nad nią kontroli. I dlatego zabijanie, na dodatek bezkarne, może szybko stać się nałogiem, z którego myśliwi nie potrafią zrezygnować. „Trzymani są w kleszczach. Nazwałbym je pułapką nawyku lub nałogu. A zauważmy, że w sprawie nawyków często okazujemy się bezradni. Prawie nie znam przypadków rezygnacji myśliwych z polowań”15. Jerzy Aleksandrowicz w książce Psychopatologia zaburzeń nerwicowych i osobowości podkreśla również, że zabieranie innym życia jest skrajną, patologiczną formą rozładowywania wewnętrznego napięcia, siłowego wyrażania nieuświadomionych konfliktów, poszukiwania ujścia dla narastającej agresji i psychicznego dyskomfortu16. Problem w tym, że w wypadku zabijania zwierząt agresor wie, iż może rozładowywać swoją frustrację bezkarnie.

Na dodatek, w sytuacji gdy myślistwo rozumiemy jako grupową praktykę, agresor w akcie mordu nie tylko indywidualnie rozładowuje swoje napięcie, ale czyni to wespół z innymi, tworząc swoistą tożsamość grupową. Badania wskazują, że dążenie do zabijania zwierząt wzrasta w grupie aprobującej takie zachowanie. Grupa agresorów zatem wzajemnie gloryfikuje swoje czyny i tworzy struktury organizacyjne, które powodują jeszcze większe wzmocnienie17. W ramach tych struktur, opartych na grupowej sile i wzajemnym wsparciu, najaktywniejsi agresorzy zyskują najwyższy prestiż (np. przez wybór tzw. króla polowania, czyli tego, który zabił najwięcej zwierząt), cieszą się szczególnym uznaniem i sławą, a tym samym zyskują dodatkowy bodziec do jeszcze większej aktywności. Chroni ich już nie tylko prawo, ale organizacja, do której przynależą. Sytuacja ta napędza z kolei zachowania naśladowcze u pozostałych członków organizacji – zachowania takie są jednym z rezultatów wspomnianej grupowej gloryfikacji i wzajemnego wzmacniania18.

Powróćmy w tym miejscu do podstawowego pytania: czy myśliwy poluje na zwierzę dlatego, że ktoś mu nakazał to czynić, że został do tego zmuszony? Nie. Poluje, ponieważ tego chce, poluje z żądzy zabijania i panowania nad ofiarą. I podobnie jak seryjny morderca, wielokrotnie powtarza ten proceder, ponieważ jest od niego uzależniony19. Żeby zaniechać zabijania, trzeba najpierw przestać chcieć zabijać. I to jest największy problem, ponieważ podobnie jak w wypadku seryjnych morderców, zabijaniu i panowaniu nad ofiarą towarzyszą narkotyczna euforia i wzrost poczucia siły20. Na początku jest zatem chcenie, żądza, a dopiero później dobudowywana jest argumentacja ową żądzę uzasadniająca, argumentacja tak perfidnie skonstruowana, że ludzie zaczynają wierzyć, iż polowania są niezbędne dla utrzymania dobrostanu przyrody21. One są rzeczywiście niezbędne, ale dla pewnej grupy ludzi uzależnionych od zabijania i potrzeby dominacji nad ofiarą. Jako przykład mogę podać argumentację, którą usłyszałam z ust myśliwej: „sarny trzeba zabijać, ponieważ to są szkodniki, które obgryzają kory drzew, i myśliwy musi stanąć w obronie drzew”. Rozumowanie to przypomina tok myślenia jednego z seryjnych morderców, który w swoim życiu zabił kilkanaście prostytutek, argumentując swoją działalność podobnie. Zabijał swojej ofiary dla dobra ludzkości, ponieważ były one, jego zdaniem, moralnymi szkodnikami.

Należy dodać, że po dokonaniu mordu wielu seryjnych morderców porzuca swoje zabite ofiary jak niepotrzebne już rzeczy, ponieważ w momencie śmierci utraciły one cechy, które wcześniej indukowały satysfakcję. Podobne zjawisko występuje w procederze myślistwa hobbystycznego. Poza zjadaniem mięsa swoich ofiar częste są również przypadki porzucania w lesie ciał zabitych zwierząt, które będąc traktowane przedmiotowo, spełniły już swoją funkcję jako ofiara i po śmierci przestały być przydatne.

Na tym analogie się nie kończą. Kolejną cechą wspólną jest tak zwana trofeistyka. W wypadku myśliwych jest to kolekcjonowanie fragmentów zwierzęcych ciał, takich jak: poroża, czaszki, skóry i zawieszanie ich w domach na ścianach albo w tak zwanych kącikach myśliwskich22. Myśliwi również fotografują się ze zwłokami zabitych zwierząt, co przypomina zdjęcia nazistowskich żołnierzy, którzy podczas drugiej wojny światowej również fotografowali się ze swymi zabitymi ofiarami. Oto cytat z jednego z łowieckich portali: „Prawdziwych myśliwych z zamiłowania łączy bardzo często emocjonalny stosunek ze zdobytymi trofeami. Są one bowiem wynikiem ich doświadczeń i przywodzą na myśl bardzo miłe wspomnienia”23. „Myśliwi lubią opowiadać o swoich polowaniach, spisują i wydają swoje wspomnienia. Z psychoanalitycznego punktu widzenia, akt zabicia zwierzęcia w celu realizacji pożądania nosi nazwę nekrofilii. Ponieważ dopiero zabicie zwierzęcia pozwala na realizację zbliżenia się do niego, dotknięcia go, poczucia zapachu”24. „Składową nekrofilii jest również późniejsza fetyszyzacja ciała zwierzęcia poprzez taksydermie i trofea”25. Niestety, zbieranie pamiątek po ofiarach jest również często spotykaną cechą u ludzkich seryjnych morderców, z których niemal każdy zabiera jakieś trofeum z miejsca zbrodni. Mogą to być przedmioty należące do ofiary, takie jak części jej garderoby, biżuteria, zdjęcia, albo części jej ciała, przykładowo czaszki, wycięte piersi albo fragmenty skóry. Z psychologicznego punktu widzenia trofea zwierzęce albo ludzkie pobudzają wyobraźnię. Agresorzy bardzo często podczas przeglądania swoich pamiątek fantazjują na temat popełnionych zabójstw. Dotykanie i oglądanie trofeów pozwala na nowo przeżywać podniecenie i ekscytację w związku z dokonanym mordem.

Ciekawym zjawiskiem powiązanym z mordowaniem dziko żyjących zwierząt jest również tak zwany pokot, czyli ostatni etap zabawy w zabijanie, który ma „oczyścić” sumienie sprawców. Pokot to atawistyczny rytuał polegający na starannym układaniu w rzędzie, na dywaniku z gałęzi, martwych ciał zwierząt, na ich prawym boku, głową w kierunku myśliwych. Potem następuje chwila ciszy – „chwila zadumy nad przywilejem decydowania o czyimś życiu lub śmierci26”. Pomijam w tym momencie logikę tej wypowiedzi podobną do osobowości psychopatycznych, ludzi, którzy sami sobie dali prawo do decydowania o czyimś życiu i śmierci, ludzi, którzy są tym zafascynowani i dokonują nad tym zadumy; chciałabym zwrócić uwagę na inną kwestię. W wypadku seryjnych morderców, którzy zabierają życie ludziom, tego typu rytuał również się odbywa. Jego przejawem jest na przykład odpowiednie ułożenie ciała ofiary tak jak do snu albo jego przykrycie. Z psychologicznego punktu widzenia jest to tak zwane emocjonalne zadośćuczynienie. To rodzaj mechanizmu obronnego, podczas którego sprawca próbuje symbolicznie odkupić swoją winę27.

Powracając do postulatu nazywania rzeczy wprost: myślistwo hobbystyczne to nic innego jak atawistyczna zabawa w bezkarne mordowanie. To okrucieństwo etycznie potępione, ale niestety, praktykowane pod ochroną prawa, czyli w imieniu nas wszystkich. Tym bardziej powinno ono wywoływać zbiorowe poczucie wstydu i winy. My wszyscy mamy na naszych rękach krew niewinnych zwierząt, ponieważ byliśmy zbyt bierni, ślepi i głusi i nie uczyniliśmy wystarczająco wiele, aby temu procederowi zapobiec28.

Na zakończenie podaję relację z tego, czym jest opisywany proceder, autorstwa byłego myśliwego.

W najbardziej pospolitym wydaniu jest tak: siedzi się w budce żywcem skopiowanej z obozów jenieckich, pociesznie nazwanej amboną. Widzi się zwierzaka, który najczęściej przyszedł się posilić, zaproszony na posiłek jedzeniem zostawionym przez myśliwego. Wystawia się lufę i naciska spust. Trafione zwierzę zazwyczaj biegnie i gdzieś znika. Nawet gdy już wyciekają mu jelita, ono wciąż jest w stanie uciekać. Myśliwy je odszukuje i jeśli ono jeszcze żyje, dobija je. Czasem jeszcze trzeba osaczyć z psem i dopiero wtedy posłać ostatnią kulę. W ten sposób cierpienie, jakie poranione i ścigane zwierzę przeżywa, jest powiększane do rozmiarów grozy. Ale nawet bardzo celne, śmiertelne trafienie powoduje wierzganie ciała w agonii, są odgłosy rzężenia, biegnące ruchy kończyn. Po wszystkim myśliwy swą zdobycz patroszy. Jeśli została trafiona łania w ciąży, zazwyczaj wyciąga się jeszcze płód. Bywa, że ma on już kilka kilogramów, jest niemal w pełni wykształcony. (…) Proszę sobie wyobrazić, że trzyma pani w zakrwawionych dłoniach nóż do patroszenia, który podobnie jak pani dłonie cały jest we krwi i tłuszczu… Nierzadko musi pani patrzeć na połamane kulą nogi czy przestrzelony brzuch zwierzęcia dogorywającego gdzieś w lesie. Musi je pani dobić z najbliższej odległości, wstrzeliwując kulę tuż za ucho lub w nasadę karku, unikając przy tym spojrzenia w gasnące oczy. Widzi pani tylko ostatnie targnięcie ciała. Potem miękki brzuch zastrzelonej przez panią istoty trzeba rozcinać, wyciągać jelita, wyrywać siłą serce i płuca, wylewać z nich krew, ciągnąć po lesie, dźwigać do samochodu, odwozić do skupu. A potem kasować za to konkretne pieniądze. Bo ciało zastrzelonego zwierzęcia to po prostu towar…29

Cóż można powiedzieć po przeczytaniu takiego wyznania? Człowiek, który przeznacza swój wolny czas na zadawanie cierpienia i zabieranie życia innym, który stoi po stronie śmierci, wzbudza emocjonalną awersję, ale również… ubolewanie. Jego życie musi być duchowo puste. Czy należy takiemu człowiekowi życzyć kary? A po co, przecież on sam dla siebie jest największą karą30. Wszak dokonał zbrodni na własnej duszy i prędzej czy później zbierze to, co sam zasiał (Św. Paweł, List do Galacjan, 6,7).

1 R. Tokarczyk, Kompleksowe ujęcie ochrony normatywnej zwierząt w świetle biojurysprudencji, Etyka praktyczna.pl/wpis/2012/09/14/zwierzęta-w-biojurysprudencji (dostęp: 25.04.2020).

2 Fragment wywiadu Piotra Ibrahima Kalwasa z aktywistką antymyśliwską, https://wiadomości.onet.pl/tylko-w-onecie/agresja-to-normalna-reakcja-mysliwych-na-nasza-obecnosc (dostęp: 13.01.2019).

3 P. Hauck, How to Love and Be Loved, Sheldon 1983, s. 160.

4 A. Sobańska, Nawrócony myśliwy i prawda o polowaniach, Dziennik.pl z 19.06.2017.

5 B.E. Rollin, Animal Pain: What It Is and Why Is Matters, „Journal of Ethics” 2011, no. 15, s. 425–437.

6 Tenże, Animal Consciousness, Animal Pain and Science, Oxford University Press, Oxford 1990; R. Ryder, Speciesism and Painism, New Orlean Press, New Orlean 1997; M. Bekoff, Minding Animals: Awareness, Emotions and Heart, MIT Press, Cambridge 2002; D. Griffin, Umysły zwierząt, przeł. M. Słosarska, A. Tabaczyńska, Gdańskie Wyd. Psychologiczne, Gdańsk 2004; D. DeGrazia, Taking Animals Seriously. Mental Life and Moral Status, Cambridge University Press, Cambridge 1996.

7 Stary Testament, Księga Wyjścia 21, 13.

8 E.B. Pluhar, Beyond Prejudice: The Moral Significance of Human and Non-human Animals, Duke University Press, London 1995.

9 D. Dombrowski, Babies and Beasts. The Argument from Marginal Cases, University of Illinois Press, Urbana 1997.

10 „Ludzie nie są wyjątkiem, gdy chodzi o posiadanie neurologicznych pokładów generujących świadomość. Pozaludzkie zwierzęta, włączając w to ssaki i ptaki (…) także posiadają te neurologiczne pokłady”. Deklaracja naukowców z Cambridge o istnieniu świadomości u zwierząt (Cambridge Declaration on Consciousness), podpisana 7 lipca 2012 roku przez wybitnych naukowców z różnych krajów: kognitywnych neurologów, neurofarmakologów, neurofizjologów, neuroanatomów i neuronaukowców informatyków.

11 A. Czerwiński, K. Gradoń, Seryjni mordercy, Wyd. Muza, Warszawa 2001, s. 322.

12 S. Łagodziński, Sądowa, prokuratorska praktyka ścigania karnego przestępstwa, „Prokuratura: Prawo” 2016, nr 11, s. 134.

13 B. Luke, Violent Love: Hunting, Heterosexuality, and the Erotics of Men’s Predation, „Feminist Studies” 1998, vol. 24, no. 3, s. 627.

14 „Zabijanie to skrajny akt przemocy – nie można posunąć się dalej. A gdy chce się zabić, trzeba bardzo się skupić. Wszystko w człowieku: psychika, mięśnie, percepcja – musi być nakierowane na to, aby zabić. Fizjologicznie wiąże się to z bardzo szybkim wzrostem poziomu adrenaliny i kortyzolu, czyli hormonu stresu. Rozładowanie tego napięcia po strzale, gdy zwierzę zwali się z nóg i na twoich oczach dogorywa, powoduje akt pewnego rodzaju spełnienia. Adrenalina się rozładowuje – jak to mówią myśliwi. Ciało czuje się jak po wysiłku (…). Po tym całym napięciu związanym z zabijaniem pojawia się uczucie rozluźnienia, które można kojarzyć z przyjemnością. Myśliwi powtarzają ten akt wciąż i wciąż. Niekiedy co tydzień, albo jeszcze częściej”. Dlaczego zabijanie zwierząt sprawia przyjemność. Rozmowa z byłym myśliwym Zenonem Kruczyńskim, autorem książki Farba znaczy krew, https://www.vice.com/pl/article/vbbyy8/dlaczego-zabijnie-zwierzat-sprawia-przyjemnosc (dostęp: 25.08.2017).

15 A. Sobańda, Nawrócony myśliwy i prawda o polowaniach, Dziennik.pl z 19.06.2017.

16 J. Aleksandrowicz, Psychopatologia zaburzeń nerwicowych i osobowości, Wyd. UJ, Kraków 2002, s. 192.

17 D. Rancew-Sikora, Sens polowania, Wyd. Scholar, Warszawa 2009, s. 47.

18 A. Gawenda, Profilowanie psychologiczne seryjnych zabójców, „Przegląd Prawa i Administracji” 2013, r. XCIV, Wrocław, s. 98–100.

19 Termin „seryjny morderca” został wprowadzony w 1978 roku przez R.K. Resslera na określenie ludzi „ogarniętych obsesją zabijania i wielokrotnie powtarzających swoje zbrodnie (…), którzy nie zabijali dla zysku, zemsty lub z innych zrozumiałych powodów, ale najwyraźniej czerpali przyjemność z samego zabijania”. Por. A. Czerwiński, K. Gradoń, Seryjni mordercy, dz. cyt., s. 17; B. Hołyst, Kryminologia, PWN, Warszawa 2004, s. 443.

20 B. Pilecka, Kryzys psychologiczny. Wybrane zagadnienia, Wyd. UJ, Kraków 2004, s. 77.

21 „Problem w tym, że im bardziej jest ktoś wykształcony i inteligentny, tym łatwej sformułuje zasadę, która usprawiedliwi jego niegodziwość”. Zob. J. Żakowski, Michael J. Sandel o wartościach w polityce, „Polityka” 2014, nr 7.

22 www.gfant.pl/games/anatomia-zla-zbieracze-trofeow (dostęp: 26.12.2019).

23 https://www.fant.com.pl/trofea-lowieckie (dostęp: 26.12.2019).

24 T. Nowicki, Dlaczego mężczyźni zabijają? Konstruowanie męskości w oparciu o praktyki łowieckie, „Ars Educandi” 2014, nr 11, s. 123. „W wypowiedziach myśliwych nawiązanie do seksu pojawia się explicite: Zabijanie na polowaniu jest jak orgazm w seksie. Możemy zrezygnować z polowania, ale jest to tak samo nienaturalne, niepożądane i absurdalne jak rezygnacja z seksu”. Tamże, s. 123. Por. B. Czekała, Seks w puszczy, „Łowiec Polski”, Warszawa 1993.

25 T. Nowicki, Dlaczego mężczyźni zabijają?, dz. cyt., s. 123.

26 www.rys.elk.pl/page/72/ (dostęp: 25.04.2020).

27 Seryjnimordercy-psyche.blogspot.com/p/blog-page_1946.html (dostęp: 25.04.2020).

28 Wywiad Piotra Ibrahima Kalwasa z aktywistką antymyśliwską, https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/agresja-to-normalna-reakcja-mysliwych-na-nasza-obecnosc (dostęp: 13.01.2019).

29 A. Sobańda, Nawrócony myśliwy i prawda o polowaniach, Dziennik.pl z 19.06.2017.

30 Por. S. Kierkegaard, O chrześcijaństwie, tłum. A. Szwed, Wyd. Marek Derewiecki, Kęty 2011, s. 318.

TOMASZ CYROL

Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w KrakowieKrakowska Izba Adwokacka

CZY MYŚLISTWO REKREACYJNE JEST ZGODNE Z PRAWEM?

O myślistwie można pięknie pisać. Zygmunt Zwolak, będący współautorem jednego z komentarzy do Prawa łowieckiego, zapomina wręcz w swojej pracy o języku prawniczym, o odniesieniach do ustaw, rozporządzeń i orzecznictwa. Pisze on w stylu przypominającym wysublimowaną literaturę o myślistwie jako o 

możliwości oglądania niezwykle pięknych pejzaży, bajecznej urody wschodów słońca na bagnach, kolorowych kobierców kwitnących łąk, zmiennej szaty lasu, innego o każdej porze roku oraz przeżywania tego, co stanowi kwintesencję myśliwskiej przygody – spotkania ze zwierzyną. Jej uroda dostarcza niezapomnianych wrażeń. Na każdym, kto jest choć trochę wrażliwy na piękno, musi zrobić wrażenie ogrom i ukryta siła emanująca z odyńca, majestat żubra, dostojeństwo ruchów jelenia, pewność siebie łosia, czy gracja sarny. Któż nie podziwiałby baraszkujących lisiąt czy pracujących bobrów? Ileż rozrywki dostarcza obserwacja watahy dzików, w której harcujące przelatki śmiało można porównać do ludzkiej młodzieży? A jesienne piękno kogutów – bażantów, malownicze kaczory kaczki – krzyżówki, wiosenne słonki czy wreszcie zjawiskowo piękne toki cietrzewia? A rykowisko? Owe koncerty mocarzy przyrody, podczas których zda się, że cały bór chyli czoła przed stadnym bykiem? Niejeden myśliwy zapomniał o sztucerze na ramieniu po napotkaniu tych i innych cudów przyrody1.

Opis jest piękny, by nie napisać – wzruszający. Mamy i majestatycznego żubra, i dostojnego jelenia. Harcujące dziki przypominają autorowi bawiącą się młodzież. Pojawia się jednak jedno bardzo ważne pytanie. Po co ten sztucer? Choć oczywiście wątek wywołany takim pytaniem można kontynuować kolejnymi. Dlaczego autor chce te zwierzęta zabijać? Czy fakt, że bawiące się lisy przypominają młodzież, zwiększa w nim chęć oddania do nich strzału, czy jednak wywoła u autora-myśliwego jakiś odruch współczucia i sprawia, że ten wspaniałomyślnie daruje im życie?

Gdyby ktoś powiedział o wiszącym w galerii obrazie, że jest tak piękny, iż należy go zniszczyć, większość słyszących tak nietypową opinię uznałaby autora takich słów za „wariata”, osobę intelektualnie i emocjonalnie ułomną. Podobne poglądy kojarzą się z bestialską akcją Talibów polegającą na zniszczeniu cennych i arcyciekawych buddyjskich posągów w Bamianie w Afganistanie. W wypadku myśliwych wrażenie, które odnieść można, czytając pracę Zygmunta Zwolaka, jest praktycznie takie samo. Zwierzęta są tak piękne, że nawet niektórym zdarza się zapomnieć o sztucerze. A to, jak wynika z kontekstu pracy, jest błędem, bo przecież obowiązkiem i celem myśliwego jest, aby te zwierzęta zabić.

Podstawowym aktem prawnym regulującym myślistwo w Polsce jest Ustawa z dnia 13 października 1995 Prawo łowieckie (Dz.U. z 2018 r., poz. 2033).

Analiza tej ustawy prowadzić może do zaskakującej konkluzji: proceder myślistwa rekreacyjnego w Polsce prowadzony jest co najmniej na granicy prawa, a być może nawet – jest z nim sprzeczny. A już z pewnością jest sprzeczny z podstawami aksjologicznymi tej ustawy. Wprawdzie Lech Morawski pisze, że „obowiązywanie norm prawnych ma zwykle uzasadnienie tetyczne, tj. jego źródłem jest akt władzy kompetentnego organu”, natomiast obowiązywanie norm moralnych ma uzasadnienie aksjologiczne2. Nie oznacza to jednak, że podmioty tworzące prawo nie są zobligowane do uwzględniania potrzeby ochrony konkretnych wartości. Jak bowiem twierdzi zajmujący się szczegółowo kwestiami aksjologii w prawie Krzysztof Pałecki, wartości-cele, a ściślej rzecz biorąc: społeczne skale preferencyjne tych wartości spełniają między innymi funkcję normotwórczą3. W uproszczeniu, prawo w omawianym przypadku wydaje się chronić nie te wartości, które chronić powinno. Nie chroni bowiem zwierząt, a co więcej – antywartości (zabijanie zwierząt) traktowane są przez ustawodawcę jako podlegające ochronie wartości. W porządku prawnym zdarzają się normy „niemoralne” czy też wątpliwe z etycznego punktu widzenia. Ale z reguły są one w jakiś sposób uzasadnione. W analizowanym przypadku zabijanie zwierząt jest dozwolone w określonych sytuacjach. Powinno ono jednak być traktowane jako przykra konieczność, a nie „otwieranie furtki” do rekreacyjnego pozbawiania zwierząt życia. „Furtki” do zabijania dla przyjemności. Powszechny, choć w dużej mierze nieprawidłowy podział na „literę prawa” i „ducha prawa”, może jednak w tym miejscu zostać przytoczony. Jeśli więc z Prawa łowieckiego wynika norma zezwalająca na prowadzenie polowań, to należy ją interpretować w taki sposób, aby nie naruszać dobra zwierząt, czy też precyzyjniej – naruszać je w możliwie małym stopniu. Oznacza to, że polowania, jeśli już mają być dopuszczalne (w kontekście obecnych regulacji prawnych, pomijam w tym miejscu ocenę moralną), powinny być prowadzone jako ostateczność wynikająca z celów ochrony przyrody. Z pewnością polowanie – i zabijanie zwierząt dla przyjemności myśliwych – do tej kategorii nie należy.

Samo Prawo łowieckie nie tylko nie definiuje pojęcia „myślistwa rekreacyjnego”, ale nawet nie określa samego „myślistwa”. Próbę zdefiniowania pojęcia „myślistwo” podejmuje Roman Stec, stwierdzając za Henrykiem Okarmą i Andrzejem Tomkiem, że myślistwem jest

pozyskiwanie zwierzyny łownej i wchodzenie w jej posiadanie. Do myślistwa przypisuje się zatem polowanie i pozyskiwanie zwierzyny, co oznacza, że termin ten obejmuje również warunki wykonywania polowania, tropienie zwierzyny, jej biologię, odstrzał lub odłów, ocenę osobniczą zwierzyny, ocenę jej trofeów, jej patroszenie itp.4

Przyjąć można więc, że prawidłowe jest potoczne znaczenie słowa „myślistwo”, oznaczające pozbawienie zwierząt życia w wyniku polowań. Myślistwo rekreacyjne to natomiast myślistwo, w którym głównym – a często wręcz jedynym – celem jest patologicznie rozumiana „rekreacja” – pozbawianie zwierząt życia nie w związku z jakąś formą zagrożenia, nawet nie dla mięsa, ale przede wszystkim dla satysfakcji myśliwego. Zabijanie zwierząt jako forma relaksu, przyjemności.

Warto przeprowadzić analizę art. 1 oraz art. 3 Prawa łowieckiego. Mamy tutaj do czynienia z istotnym zderzeniem norm. I tak z jednej strony z art. 1 wynika, że łowiectwo jest elementem ochrony środowiska przyrodniczego i oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej. Z drugiej jednak art. 3 Prawa łowieckiego enumeratywnie wylicza cele łowiectwa, które przeczą idei tej ochrony. Co ważne podkreślenia, enumeratywnie oznacza – wyczerpująco. Artykuł 3 nie zawiera przykładowych celów łowiectwa, ale wszystkie cele przewidziane i dopuszczalne przez prawo.

Pierwsze trzy (z czterech) celów to:

1) ochrona, zachowanie różnorodności i gospodarowanie populacjami zwierząt łownych;

2) ochrona i kształtowanie środowiska przyrodniczego na rzecz poprawy warunków bytowania zwierzyny;

3) uzyskiwanie możliwie wysokiej kondycji osobniczej i jakości trofeów oraz właściwej liczebności populacji poszczególnych gatunków zwierzyny przy zachowaniu równowagi środowiska przyrodniczego.

Nawet jeśli realizacja któregoś z wymienionych celów wymaga uśmiercania zwierząt, to działanie takie powinno zostać poprzedzone dokładną analizą środowiskową, biologiczną, weterynaryjną. Wydaje się, że bez usprawiedliwiania pozbawiania zwierząt życia można zaakceptować takie działanie na przykład w stanie wyższej konieczności, przy czym w każdym przypadku powinno się dokonać analizy, czy grożącego niebezpieczeństwa nie można uniknąć w inny sposób. Trywialnym, aczkolwiek jasnym przykładem będzie próba analizy, czy spotykając w lesie dzikie zwierzę, mamy szansę na podjęcie ucieczki, czy też strzelanie do niego jest konieczne. Innym przykładem będzie próba odpowiedzi na pytanie, czy mając podejrzenie zagrożenia epidemiologicznego w związku z chorobą określonego gatunku, powinno się dokonać odstrzału zwierząt, czy też podjąć ich leczenie albo w jakiś sposób odizolować je od innych osobników. Jeśli więc nawet przyjmiemy konieczność zabijania zwierząt, to w omawianych przypadkach powinno być to ostatecznością, a nie formą rozrywki.

Więcej wątpliwości niż powyżej przytoczone cele wzbudza czwarty z celów łowiectwa:

4) spełnianie potrzeb społecznych w zakresie uprawiania myślistwa, kultywowania tradycji oraz krzewienia etyki i kultury łowieckiej.

Analizując ten przepis, warto się zastanowić, czy rzeczywiście zawarte w nim elementy usprawiedliwiają zabijanie zwierząt?

Potrzeby społeczne w zakresie uprawiania myślistwa? W tym miejscu trzeba postawić pytanie: jaką i czyją potrzebą jest rekreacyjne zabijanie zwierząt? Jeśli ktoś pasjonuje się strzelectwem, powinien strzelać do tarczy. Tak jak prawo zabrania strzelania do ludzi, tak powinno zabronić się strzelania do zwierząt.

Wskazane w dalszej części analizowanego przepisu kultywowanie „tradycji”, „potrzeb” w znakomity sposób sportretowane zostało w jednym z kultowych seriali telewizyjnych – Czterdziestolatku. Kiedy okazało się, że nowy minister jest myśliwym, także główny bohater serialu – inżynier Stefan Karwowski – postanowił zacząć polować. Przez swojego teścia został wyposażony w odpowiedni sprzęt, a także przeszedł u niego podstawowe szkolenie. Wraz ze swoimi przełożonymi Karwowski wybrał się do lasu, gdzie w trakcie polowania strzelił do… ministra. Oglądając chociażby filmy z polowań zamieszczane przez samych myśliwych na portalu YouTube, odnieść można wrażenie, że polowania nie mają praktycznie nic wspólnego z męstwem, odwagą, ryzykiem. Grupa (najczęściej) mężczyzn jedzie do lasu, aby strzelać do naganianych w ich stronę zwierząt, a następnie napić się wódki i zjeść bigos w atmosferze pikniku. Udział w polowaniach w czasach współczesnych nie może być porównywany do szermierki czy nawet boksu. To zaledwie bardziej ordynarna bójka osiedlowa. Współcześnie takie cechy jak męstwo czy odwaga nie są myśliwemu potrzebne. Najczęściej polowania organizowane są w sposób minimalizujący jakiekolwiek ryzyko dla uczestników. Wydaje się, że zdecydowanie większe ryzyko wiąże się z zatruciem pokarmowym nieświeżym bigosem, ugryzieniem przez kleszcza czy postrzeleniem przez innego myśliwego niż ze spotkaniem z żyjącym w lesie zwierzęciem…

Jednym z najsłynniejszych myśliwych w ostatnich latach jest… dentysta z Minessoty – Walter Palmer. W 2015 roku zabił on lwa Cecila, będącego symbolem Parku Narodowego Hwange w Zimbabwe. Jedynym celem tego działania była patologiczna satysfakcja z pozbawienia zwierzęcia życia.

Niewiele ponad rok temu, 1 kwietnia 2018 roku, wszedł w życie art. 42aa Prawa łowieckiego, który zabrania między innymi polowania w obecności lub przy udziale dzieci do osiemnastego roku życia. Prace legislacyjne nad komentowanym przepisem spotkały się, co niestety nie dziwi, z poważnym sprzeciwem środowisk łowieckich. Obecnie prowadzone są natomiast zaawansowane prace intensywnie wspierane przez Polski Związek Łowiecki mające na celu przywrócenie możliwości udziału dzieci w polowaniach.

W dalszej części artykułu analizowana będzie kwestia potencjalnej (tzn. jeszcze niestwierdzonej wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego) niezgodności samej idei „myślistwa rekreacyjnego” z Konstytucją. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na fakt, że omawiany projekt zezwalający na udział dzieci w polowaniach również byłby niekonstytucyjny. Z treści art. 72 Konstytucji wynika bowiem, że Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. W zakres tej ochrony wchodzi między innymi ochrona przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją. Bez wątpienia można przyjąć, że udział dzieci w polowaniach naraża je na kontakt z przemocą, okrucieństwem, może także prowadzić do demoralizacji. Najistotniejsza wydaje się kwestia okrucieństwa. Zabijanie bezbronnych zwierząt bez jakiejkolwiek potrzeby, jak dzieje się w procederze myślistwa rekreacyjnego, wydaje się przekazywaniem młodym ludziom najbardziej okrutnych wzorców. Skoro więc z Konstytucji wprost wynika nakaz ochrony dzieci przed tego typu zagrożeniami, to nie można przyjąć koncepcji, które uznawałyby przepis zezwalający na udział dzieci w polowaniach, a więc na permanentny kontakt z okrucieństwem, za zgodny z ustawą zasadniczą.

Krzewienie etyki i kultury łowieckiej. Co należy rozumieć pod pojęciem „etyka”? Jeśli przyjąć, że etyka jest nauką o moralności, to czy etyka łowiecka miałaby analizować, co jest pięknego, zacnego, szerzej – moralnego – w łowiectwie? Takie założenie jest oczywiście absurdalne i natychmiast powinno zostać odrzucone. Może więc etyka łowiecka będzie jakąś formą organizacyjnej czy też quasi-zawodowej dyrektywy postępowania? Piotr Kostański twierdzi, że „etyka zawodowa” jest „usystematyzowanym zbiorem zasad postępowania, akceptowanym przez określoną osobę lub grupę osób”5, w domyśle wykonujących ten sam zawód. Omawiając tę, co do zasady poprawną, definicję należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że nie zawiera ona jakiegokolwiek odniesienia do moralności. I być może rzeczywiście na tym ma polegać etyka łowiecka. W takim jednak wypadku należy zwrócić uwagę na istotną rzecz, jaką było uregulowanie tej kwestii w akcie prawnym rangi ustawowej. Jednoznacznie taką sytuację należy ocenić negatywnie. Absurdem byłaby próba (jeśli takie były rzeczywiste intencje ustawodawcy) zrównania etyki łowieckiej na przykład z etyką adwokacką (uregulowaną w Zbiorze Zasad Etyki Adwokackiej i Godności Zawodu) czy lekarską (Kodeks Etyki Lekarskiej). Etykę łowiecką należy analizować w inny sposób. Są bowiem grupy mające swoją „etykę zawodową”, która jednak nie jest uregulowana, a tym bardziej chroniona przez prawo. Takim przykładem może być swego rodzaju kodeks etyczny złodziei. W czasach współczesnych praktycznie już niestosowany, jednakże dawniej przestępców obowiązywały swoiste zasady. Nie wolno było okradać określonych osób, kraść w określonych miejscach, w określone dni czy przy pomocy wskazanych technik. To, że zasady wynikające z takiego „kodeksu” były przestrzegane, a niektóre z zasad wręcz obiektywnie powinny być oceniane pozytywnie, nie oznaczało jednak, że zasadom tym należy nadać ochronę ustawową. I podobnie powinno być z etyką łowiecką. Nawet jeśli w regułach obowiązujących myśliwych znajdzie się coś dobrego, pozytywnie ocenianego, to nie oznacza to, że prawo powinno te zasady chronić w omawiany sposób. Paweł Skuczyński definiuje wprawdzie nie szersze pojęcie „etyki zawodowej”, ale już precyzyjniej „etykę prawniczą”, pisząc, że jest to „typ refleksji etycznej w prawoznawstwie, którego przedmiotem są różnego rodzaju normy i ideały moralne skierowane do prawników formułowane ze względu na ich zawód”6. Stosując analogię do uczestników procederu myślistwa rekreacyjnego, należy zadać pytanie o to, jakie normy i ideały moralne im przyświecają, i co więcej, jakie miałyby zasługiwać na ochronę, szczególnie rangi ustawowej.

Sama kultura łowiecka być może ma jakieś pozytywne elementy, jednakże niedawna inicjatywa Polskiego Związku Łowieckiego wydaje się żartem niskich lotów i pewną formą megalomanii. Jak wynika bowiem z informacji zamieszczonej na stronie internetowej Polskiego Związku Łowieckiego7, związek ten złożył 14 czerwca 2019 roku wniosek do Narodowego Instytutu Dziedzictwa o wpisanie polskiej kultury łowieckiej na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Warto zadać retoryczne pytanie, czy myślistwo rekreacyjne, czyli strzelanie do zwierząt jedynie w celu uzyskania satysfakcji z ich zabicia, rzeczywiście powinno być docenione przez UNESCO?

Analizując Prawo łowieckie, należy mieć na uwadze, że niekoniecznie wszystkie cztery cele łowiectwa muszą być realizowane jednocześnie, jednakże żaden z celów nie może być realizowany w sposób sprzeczny z pozostałymi celami i szerzej, z całą ustawą. Jeśli więc przyjmiemy, że enigmatyczne określenie „spełnianie potrzeb społecznych w zakresie uprawiania myślistwa” oznacza podtrzymanie zwyczaju polowań i zapewnienie zwierzyny do realizacji polowań, to taki cel jest sprzeczny z wcześniej wskazanymi celami. Nie można deklarować chęci ochrony zwierząt (art. 1), jednocześnie zgadzając się na ich zabijanie z błahego powodu (vide czwarty cel łowiectwa wskazany w omawianej ustawie).

Artykuł 6 Ustawy o ochronie zwierząt (Dz.U. z 2019 r., poz. 122) wprowadza zakaz zabijania zwierząt, dodając jednak kilka wyjątków dopuszczających uśmiercanie zwierząt. Paragraf 1 pkt. 6 analizowanego artykułu reguluje wyjątek odnoszący się do „polowań, odstrzałów i ograniczania populacji zwierząt łownych”. Ustawa ta nie zawiera jednak definicji polowań. Taką znaleźć można w Prawie łowieckim. I tak art. 4 §2 Prawa łowieckiego zawiera definicję polowania, z której wynika, że jest to:

1) tropienie, strzelanie z myśliwskiej broni palnej, łowienie sposobami dozwolonymi zwierzyny żywej,

2) łowienie zwierzyny przy pomocy ptaków łowczych za zgodą ministra właściwego do spraw środowiska – zmierzające do wejścia w jej posiadanie.

Zwierzyna, jak wynika z art. 1 Prawa łowieckiego, to zwierzęta łowne. Na marginesie warto zastanowić się, czy Prawo łowieckie jest właściwie zredagowane pod względem zasad prawidłowej legislacji, gdzie jeden desygnat ma dwie nazwy – „zwierzyna” i „zwierzęta łowne”. Czym natomiast są zwierzęta łowne? Ustawodawca przekazał uprawnienie do stworzenia konkretnej listy zwierząt łownych, w drodze rozporządzenia, ministrowi właściwemu do spraw środowiska. I w ten sposób minister zyskał kompetencję do decydowania, które ze zwierząt mogą być bezkarnie zabijane.

W tym miejscu warto więc opisać przykry i bolesny paradoks. Zabijanie zwierząt zagrożone jest karą pozbawienia wolności, jednakże norma ta nie dotyczy zwierząt wskazanych przez ministra właściwego do spraw środowiska.

Co istotne, omawiana w tej pracy kwestia nie była nigdy przedmiotem analizy Trybunału Konstytucyjnego ani też Sądu Najwyższego. Organy te skupiały się na wątku znęcania się nad zwierzętami czy też, relatywnie szeroko, na kwestii odszkodowań za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta, za wejścia na cudzą nieruchomość w trakcie polowań i tym podobnymi zagadnieniami. Nie pojawiła się natomiast refleksja nad tym, czy wynikająca z ustawy próba jednoczesnego zapewnienia ochrony zwierząt oraz umożliwienia zabijania tych zwierząt w celach rekreacyjnych nie jest paradoksem.

Wydaje się, że Trybunał Konstytucyjny powinien jednak podjąć się analizy zgodności z Konstytucją art. 3 pkt 4 Prawa łowieckiego. Nawet pobieżna analiza prowadzi do konstatacji, że omawiana norma jest niezgodna przynajmniej z trzema artykułami Konstytucji. I tak, zachowując kolejność redakcyjną zastosowaną w Konstytucji, nie podejmując się wskazania gradacji norm i ich naruszeń, możemy tu wymienić:

• art. 5, z którego wynika (między innymi), że Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę środowiska;

• art. 74 ust. 2, z którego wynika, że ochrona środowiska jest obowiązkiem władz publicznych;

• art. 86, z którego wynika, że „każdy jest obowiązany do dbałości o stan środowiska”; wydaje się, że określenie „każdy” odnosi się nie tylko do obywateli, ale także do samego państwa i jego organów.

Skoro więc Konstytucja przynajmniej w trzech miejscach nakazuje ochronę środowiska, pojawia się wątpliwość co do tego, czy norma zezwalająca na prowadzenie polowań jako de facto formy rozrywki jest zgodna z ustawą zasadniczą.

Odejście od myślistwa rekreacyjnego jest trendem coraz powszechniejszym, i to zarówno w kontekście społecznym, jak i legislacyjnym. Coraz rzadziej widuje się w domach „dekoracyjne” poroża czy skóry zwierząt. Odeszły one do designersko-architektonicznego lamusa podobnie jak boazeria czy niektóre fototapety. Odnieść można także wrażenie, że coraz mniej osób interesuje się myślistwem, a przynajmniej nie mówi o swojej osobliwej pasji głośno. A to może już być mglistym, jednakże pozytywnym symbolem zmian i przynajmniej podstawowej refleksji zarówno w ujęciu indywidualnym poszczególnych myśliwych, jak i szerzej, w ocenie ogólnospołecznej.

Analizując omawianą kwestię w kontekście legislacyjnym, warto zwrócić uwagę na informacje publikowane przez Kamila Szczepkę na blogu „Okiem Przyrodnika”8. Autor bloga zamieścił listę państw, w których wprowadzono ograniczenia w uprawianiu łowiectwa. Ciekawym przykładem są Kenia i Botswana. W Kenii zabroniono polowań komercyjnych w 1977 roku, czyli ponad czterdzieści lat temu. Trudna sytuacja ekonomiczna tego biednego afrykańskiego kraju być może mogłaby zostać wykorzystana jako pewna forma usprawiedliwienia organizowania polowań w celu zdobycia środków finansowych. Jednakże, co oczywiście pozytywne, rząd kenijski nie szukał usprawiedliwienia dla zabijania zwierząt, a postawił na „bezkrwawe łowy” – organizowane pod odpowiednim nadzorem służb parków narodowych sesje mające na celu obserwację i fotografowanie zwierząt. Botswana poszła w ślady Kenii. Należy mieć nadzieję, że kolejne państwa, nie tylko afrykańskie, podejmą podobne decyzje i wprowadzą zakaz, a przynajmniej znacznie ograniczą możliwość prowadzenia polowań. Zabicie króla zwierząt – lwa (a także innych zwierząt) nie daje bowiem żadnych korzyści. Nawet patrząc wyłącznie w ujęciu merkantylnym i pomijając kwestie etyczne, trzeba zwrócić uwagę, że myśliwy zapłaci za polowanie tylko raz. Tego samego lwa mogą próbować zobaczyć w trakcie safari tysiące osób. Nawet rachunek ekonomiczny jednoznacznie wskazuje na bezsens organizowania polowań.

Gdyby ktoś podniósł argument, że Kenia czy Botswana są państwami Trzeciego Świata i nie mogą służyć za przykład w europejskich realiach, warto podać przykład kantonu genewskiego w Szwajcarii, gdzie (podobnie jak w omówionej już Kenii) polowań „dla przyjemności” zabroniono w 1977 roku. Użycie przez Kamila Szczepkę określenia „polowanie dla przyjemności” sugeruje, że prawdopodobnie polowania są dopuszczalne w uzasadnionych przypadkach, na przykład związanych z ryzykiem epidemiologicznym. W Holandii dopuszczono, jak twierdzi autor bloga, polowanie jedynie na pięć gatunków – kaczkę krzyżówkę, gołębia grzywacza, zająca, królika i bażanta. Oczywiście korzystniejszą byłaby sytuacja jeszcze dalej idących restrykcji, jednak każdy krok w stronę ratowania zwierząt należy oceniać pozytywnie.

Nie można jednocześnie chronić zwierząt i ich zabijać. Jeśli nawet zaakceptujemy konieczność zabijania zwierząt w określonych przypadkach, to w ramach tych właśnie przypadków powinien – czy też może – być realizowany czwarty cel „społeczny”. Jeśli nawet zgodzić się z poglądem (chociaż jest to trudne), że kultura i tradycja łowiecka są elementami istotnymi dla ogółu społeczeństwa, to realizacja tych potrzeb powinna być prowadzona w ramach koniecznej działalności zmierzającej do ochrony przyrody. Jeśli więc w określonych sytuacjach prowadzenie odstrzału zwierzyny danego gatunku na określonym terenie będzie konieczne, to jak najbardziej – niech myśliwi stosują w trakcie tej czynności określone rytuały, oczywiście pod warunkiem, że są humanitarne. Polowanie dla czystej przyjemności zabijania zwierząt – a dzieje się to w trakcie procederu „myślistwa rekreacyjnego” – narusza inne cele łowiectwa zapisane w Prawie łowieckim, odnoszące się do ochrony zwierząt i środowiska. Nawet jeśli przyjmiemy, że Prawo łowieckie w obecnym stanie prawnym zezwala na prowadzenie myślistwa rekreacyjnego, to rozwiązanie takie będzie sprzeczne z aksjologiczną podstawą tej regulacji, jaką ma być ochrona środowiska przyrodniczego. Sytuacja taka jest poważnym paradoksem, a niezwłocznie podjęte działania legislacyjne powinny go usunąć. Szczególnie że obecnie obowiązująca regulacja dająca możliwość uprawiania „myślistwa rekreacyjnego”, o czym była już mowa, wydaje się sprzeczna z Konstytucją.

Mając świadomość tego, że myślistwo może być w pewnych sytuacjach uznawane za konieczność (co oczywiście wymaga ścisłej kontroli), należy dążyć do bezwzględnego, całkowitego wyeliminowania sytuacji, w której dopuszcza się zabijanie zwierząt jedynie dla satysfakcji myśliwego.

1 T. Müller, Z. Zwolak, Prawo łowieckie. Komentarz, Wydawnictwo Prawnicze, 1999 (wydanie elektroniczne), https://sip.lex.pl/komentarze-i-publikacje/pozostale/prawo-lowieckie-z-komentarzem-151205543 (dostęp: 20.04.2020).

2 L. Morawski, Wstęp do prawoznawstwa, Wyd. TNOiK, Toruń 2002, s. 42.

3 K. Pałecki, Prawoznawstwo. Zarys wykładu, Wyd. Difin, Warszawa 2003, s. 88.

4 B. Rakoczy, R. Stec, A. Woźniak, Prawo łowieckie. Komentarz, LEX 2014 (wydanie elektroniczne), https://sip.lex.pl/komentarze-i-publikacje/komentarze/prawo-lowieckie-komentarz-587372043 (dostęp: 20.04.2020).

5 P. Kostański, Zbiór zasad etyki adwokackiej i godności zawodu – jako korporacyjny kodeks etyczny a system prawa, „Edukacja Prawnicza” 2006, nr 5(80), s. 18.

6 P. Skuczyński, Etyka prawnicza, w: P. Skuczyński, S. Sykuna (red.) Leksykon etyki prawniczej, Biblioteka Etyki Prawniczej, Wyd. C.H. Beck, Warszawa 2013, s. 109.

7 https://www.pzlow.pl/index.php/aktualnosci/663-polska-kultura-lowiecka-na-liscie-niematerialnego-dziedzictwa-kulturowego-unesco-jest-wniosek (dostęp: 22.06.2019).

8 https://okiemprzyrodnika.wordpress.com/2018/03/24/ograniczenia-myslistwa-na-swiecie/ (dostęp: 22.06.2019).

HONORATA KORPIKIEWICZ

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

MOJE HOBBY: ZABIJANIE

Pomyślałem sobie w duchu, że gdy chodzi o ludzi, to Bóg wystawia ich w ten sposób na próbę, aby się przekonali, że sami z siebie nie są niczym więcej niż zwierzęta. Ponieważ rzeczywiście ten sam jest los człowieka, co los zwierzęcia: jedno umiera tak samo jak drugie i to samo tchnienie ożywia ludzi i zwierzęta. Człowiek więc nie przewyższa zwierzęcia, lecz wszystko jest marnością.

Pismo Święte, Koh 3,19

Moje hobby – zabijanie? Myśliwy się oburzy. Powie, że jego działania mają wyjątkowy i pozytywny wpływ na gospodarkę leśną, że on działa na pożytek zwierząt, a tym samym – na rzecz człowieka. Pilnuje równowagi między gatunkami, usuwa chore i słabe osobniki – reguluje więc ich populacje, żeby zwierzęta nadmiernie się nie rozmnożyły – niesie „dobro” przez dokarmianie w okresie zimowym. Wręcz jest wybawcą świata, spełnia dziejową misję. Strzelanie, żeby zabić, nie jest morderstwem, tylko czynem bohaterskim, służącym dobru ogółu. Będzie uzasadniał, że polowanie przynosi myśliwemu jeszcze wiele innych wartości: to obcowanie z naturą, ognisko w towarzystwie kompanów. Czysta hipokryzja. A może narcyzm i bezkrytycyzm? Dlaczego więc wszyscy miłośnicy Przyrody, turyści, ekolodzy, Strażnicy Przyrody itp. nie muszą dokumentować swojej miłości polowaniem? Pytanie retoryczne…

Jaka jest więc sylwetka tego szlachetnego i bohaterskiego człowieka, spełniającego dziejową misję? Warto wpisać w Google hasło „myśliwy” i wejść w „Grafikę”. Cóż ukaże się naszym oczom? Wzniosłe informacje o szlachetności tegoż i ratowaniu zwierząt dla dobra Natury i całej ludzkości? Zbulwersowana ostatnimi wydarzeniami – planem eksterminacji dzików – zajrzałam do internetu. Oto wybrane dokonania myśliwych z ostatniego roku, wręcz niegodne człowieka: „Myśliwy polował na psy domowe”1, „Myśliwy zastrzelił na posesji jenota”, „Myśliwy zabił żonę, bo myślał, że to dzik”, „Myśliwy postrzelił rowerzystę”, „Myśliwy strzelał wśród zabudowań”, „Myśliwy zabił krowę dla zabawy”, „Ameryka opłakuje samotną wilczycę zabitą przez myśliwego”, „Pijany myśliwy wiózł broń i amunicję”, „Ekolog ocalił rannego wilka, myśliwy się nad nim znęcał”, „Ministerstwo chce masakry dzików z powodu ASF” itp., itd.

Tytuły z prasy: „Biskup postrzelił myśliwego zamiast dzika”2, „Makabryczne polowanie”3 (6-ciu Włochów wymordowało nad Pasłęką kilkaset dzikich gęsi, kaczek i kormoranów). A także przykłady z mojego miasteczka, leżącego wśród lasów, przy granicy Wielkopolskiego Parku Narodowego:

• 2016 – z Parku przywędrowała do lasku pomiędzy ulicami mała, roczna sarenka. Po kilku miesiącach znaleźliśmy jej szczątki w odległości około 30 metrów od domów. Odarta ze skóry, z odciętymi kończynami; koło niej walały się naboje ze sztucera. Strzelano na skraju ulicy4. Drastycznych zdjęć, z otwartymi, przerażonymi oczami sarenki nikt nie chciał drukować. Oglądały jej szczątki dzieci z pobliskich domów…;

• 2018 – małego dzika, który zabłąkał się na ulicę i uciekał w stronę lasu, najpierw Straż Miejska przygniatała autem do muru, potem zastrzelił wezwany myśliwy – między domami, na oczach mieszkańców, w tym dzieci (sprawa u prokuratora)5;

• w latach 2015–2019 myśliwi ranili lub zabili trzydzieścioro ludzi.

Jest wiele niebezpiecznych hobby, ale podczas ich uprawiania ludzie narażają swoje życie. Myślistwo jest chyba jedynym, które szafuje zdrowiem i życiem postronnych ludzi6…

Czy za znęcanie się nad zwierzętami są wciąż zbyt małe kary? I czy tak prezentuje się wizerunek szlachetnego „opiekuna przyrody”? Należy się zastanowić nad psychiką ludzi trafiających do kół łowieckich Polskiego Związku Łowieckiego. Mam wrażenie, że garną się tam przede wszystkim ludzie lubiący strzelać i zabijać, wręcz upajający się władzą nad bezbronnym zwierzęciem, mogący dostać na to (w PZŁ mogą) prawne przyzwolenie. W 2012 roku było w Polsce 112 tysięcy myśliwych. Ta liczba cały czas wzrasta i obecnie jest to 125 tysięcy (w tym 3500 kobiet oraz 300 księży!), pomimo rosnącego ostracyzmu społecznego dla łowiectwa (podobnie bywa – bo nie każdy jest zwyrodnialcem – z pracownikami rzeźni7). Ale myślistwo to nie zawód, lecz hobby. I to drogie hobby. Za hobby trzeba płacić, żeby mieć z niego radość. Jaka radość płynie z uśmiercania? Trofeum myśliwskie? Mięso, za które trzeba zapłacić? Duma z „bohaterskiego czynu”? Chyba raczej radość, chorobliwa radość z panowania nad zwierzęciem, które zaszczute, zagonione, wystraszone i bez szans w obliczu nowoczesnej broni zdane jest na łaskę „pana stworzenia”. Zenon Kruczyński, autor książki Farba znaczy krew, uważa, że między innymi jest to radość z zaspokojenia nałogu. Z wywiadu, który przeprowadziła z nim Anna Dodziuk, wynika, że mechanizm ten jest zaliczany do psychologii uzależnień8. Ale istnieje przecież wiele hobby regularnie wywołujących zwyżkę adrenaliny we krwi – i od tego stanu psychicznego uzależnienie (od skoku ze spadochronem, przez ekstremalną wspinaczkę, po nurkowanie w jaskiniach itp.). Dlaczego więc zabijać? Co można powiedzieć o człowieku czerpiącym radość z zabijania? Morderca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza powiedział w więzieniu, że chciał zobaczyć, jak to jest zabić człowieka. Obawiam się, że już wcześniej sprawdził, jak to jest zabić zwierzę, choć na opłatę w PZŁ z pewnością nie było go stać…

Zabijanie zwierząt towarzyszyło ludzkości w toku filogenezy. Człowiek zabijał, żeby przeżyć, szczególnie w okresie lodowcowym, kiedy trudno było o pokarm roślinny. Zabijał także, czyniąc ofiary, jednakże nie było to zabijanie dla przyjemności. Co więcej, szanse zwierzęcia i człowieka w walce były bardziej wyrównane. Już we wczesnym średniowieczu na terenie Europy myślistwo stało się mało ważnym aspektem gospodarki, a w czasach współczesnych – wyspecjalizowanych hodowli – jest wręcz zbędne. Jednak istnieje, i to dla zupełnie innych celów.

Ofiarą dla indoeuropejskiego boga Mitry, czczonego także w Rzymie, był byk; wierzono, że z krwi kosmicznego byka zabitego przez Mitrę powstała cała Przyroda. Na przedstawieniach Mitry zabijającego byka widać, że odwraca on głowę od swojej ofiary, nie chce patrzeć jej w oczy. Głowę odwraca także Perseusz, dzierżąc w ręce odciętą głowę Gorgony Meduzy – zabijała wzrokiem. Współczesne ofiary nie zabiją wzrokiem. Niestety… Czy jednak człowiek wrażliwy mógłby spojrzeć w gasnące oczy swojej ofiary? W otwarte oczy sarenki odartej ze skóry, zamordowanej w Puszczykowie? Znów pytanie retoryczne…

Dawniej człowiek polował, ale miał dla zwierzęcia szacunek. Czczono je przecież jako bóstwa, modlono się do nich, wierzono, że mają duszę, zaklinano w magicznych rytuałach. Polowanie stało się skomplikowanym obrządkiem, którego istotnym elementem było przeproszenie zwierzęcia za jego zabicie. Niektóre zwierzęta można było zabić jedynie jako zemstę po zabiciu przez nie człowieka, inne, służące jako pokarm, należało przeprosić za odebranie życia.

Nawet podczas samego aktu zabijania okazuje szacunek, stara się usprawiedliwić lub nawet zataić swój udział i obiecuje, że resztki zabitych zwierząt otrzymają należne honory. (…) Dzicy Stienowie z Kambodży, wierząc, że wszystkie zwierzęta mają dusze, proszą zwierzęta o przebaczenie, gdy je zabijają (…). Składają też ofiary zwierzęciu (…). Ceremonie urządzane po śmierci słonia są bardzo uroczyste i trwają siedem dni (…). Myśliwi na Alasce chowają przez cały rok kości soboli i bobrów przed psami, a następnie grzebią je troskliwie, by duchy opiekujące się sobolami i bobrami nie sądziły, że traktuje się je lekceważąco. Kanadyjscy Indianie również pilnowali, by ich psy nie gryzły kości9.

Czy uczucie szacunku czy choćby zatroskania, refleksji, gości na obliczu myśliwego po dokonaniu aktu zabicia? Obejrzyjmy zdjęcia tych bohaterów, fotografujących się w dumnej pozie ze swymi ofiarami. Największym chyba obrazem bezrefleksyjnego narcyzmu jest zdjęcie młodego człowieka siedzącego okrakiem na ciele zabitej zebry, pijącego whisky z piersiówki10. Brak wstydu, zażenowania czy jakiegokolwiek zastanowienia po takim uczynku świadczy o psychice. Czy jest to czyn chwalebny – zabić bezbronne zwierzę? Etos dzielnego wojownika, pierwotnego łowcy, który szedł z dzidą na niedźwiedzia, zderza się tu ze skarleniem i charłactwem psychicznym (oraz fizycznym) współczesnych myśliwych „rekreacyjnych”. Bez powodu, czy też dla przyjemności, zabija tylko psychopata. Zabijanie zwierząt wypacza charakter, a chęć mordu przenosi się na ludzi, choć nie o etyce antropocentrycznej należy tu mówić.

Jest też w internecie strona: blog.spy-optic.pl11, również obfitująca w zdjęcia dumnych ze swych czynów zabójców, gdzie ogłoszono… nieformalny ranking na najbardziej niebezpieczne zwierzę, które myśliwy upoluje. Już zatem bez hipokryzji, bez przykrywki „niezwykłej misji dziejowej” i bez pretekstu „regulacji populacji” mowa jest wprost o najzwyklejszym mordowaniu? I to pewnie ma wbijać w dumę? Zamieszczono tam też ranking „10 sławnych myśliwych, których warto znać”. Znajdujemy tam między nimi niejakiego Jima Corbertta (1875–1955), który w wieku ośmiu lat zastrzelił lamparta. Jest Ernest Hemingway (1899–1961), o którym skądinąd wiadomo, że znęcał się nad upolowanymi lwami, zamiast dobić cierpiące. Zaiste, wyjątkowi ludzie, godni najwyższego podziwu. Cisną się pytania: kim byli rodzice, szczególnie matka, ośmioletniego chłopca, od dziecka nauczonego zabijania?

Nie mniej dzielni są łowcy wędkujący z bezpiecznego brzegu, którzy potem snują opowieści o taaaakiej rybie… Niektórzy są tak wspaniałomyślni, że zgodnie z modą (bo po cóż mi ryba, trzeba ją oporządzić i przyrządzić, a żona niechętna), wyszarpują z jej pyska haczyk i wrzucają okaleczone stworzenie do rzeki. I pewnie uważają się za miłosiernych? Czy brak im wyobraźni, czy nie chcą wiedzieć, co się stanie z ich ofiarą? Czy wyrzucają, bo nic więcej niż zdjęcie im nie jest potrzebne? Jak kłusownicy, mordujący słonie dla ciosów czy nosorożce dla narośli rogowej?

Polowania uzasadnia się często tradycją. Tradycją, szczególnie w Anglii, były konne polowania z nagonką na lisy, kiedy psy dosłownie rozszarpywały złowione zwierzę. Zakazano ich w Szkocji w 2002 roku, natomiast w Wielkiej Brytanii i Walii – w 2004. Obecnie próbuje się je przywrócić, choć przeciwnych jest około trzy czwarte mieszkańców Wysp. Wiele krajów pielęgnuje pamięć o biegach św. Huberta, można się jednak obyć bez gonitwy za zaszczutym lisem. Wystarczy symboliczna ruda kita przypięta do ubrania uciekającego jeźdźca. Tradycją w dawnych wiekach było niewolnictwo. Będziemy to kultywować?

Niestety, wciąż poluje się (z ładunkiem wybuchowym) na wieloryby w Norwegii i Japonii, pomimo międzynarodowych umów i zakazów. Tradycją są okrutne mordy tak przyjaznych człowiekowi zwierząt jak delfiny w Danii (na Wyspach Owczych) oraz w Japonii – w zatoce wyspy Taiji. Zwierząt inteligentnych, które zostały uznane za „osoby nie-ludzkie” przez Ministerstwo Lasów i Środowiska Indii w maju 2013 roku, i od tej chwili w Indiach nie wolno ich nawet trzymać w niewoli. Rokrocznie ginie ich, barbarzyńsko mordowanych całymi rodzinami, wiele tysięcy (w 2018 – ok. 230 tysięcy). Dania jeszcze kilka lat temu szczyciła się, że jest to rytuał dojrzewających mężczyzn (sic!). Zaiste, czyn godny uczczenia wieku dorosłego! Obecnie polowania na delfiny tłumaczy się trudnością hodowania roślin na skalistych Wyspach Owczych, jakby w XXI wieku nie dostarczano dowolnego towaru w każdy zakątek świata. Źle się dzieje w państwie duńskim…12

Japonia, która uprawia ten proceder od XVII wieku, ukrywała ten fakt w tajemnicy do 2009 roku, kiedy to potajemnie nakręcono wstrząsający film Zatoka delfinów, który rok później otrzymał Oscara. Oto nasz świat cywilizowany.

Wrócę do obrazu myśliwych w ich własnych oczach: opiekun zwierząt, dbający o ich zrównoważoną populację. Największy mit, który próbuje nadawać sens zabijaniu – polowaniom, przynajmniej we współczesnej Europie. Uzasadnieniem zabijania miał stać się status szkodnika, którego można zabijać w imię interesu człowieka w sposób dowolny i w dowolnym czasie. Jednak tak naprawdę szkodników w przyrodzie nie ma, każdy gatunek spełnia jakąś ważną – w powiązaniu z innymi gatunkami – funkcję. Funkcję, o której często wciąż nie mamy pojęcia. Co więcej, nadanie takiego statusu jest „przechodnie” i zależne od populacji danego gatunku. Kiedyś szkodnikiem na naszych terenach był wilk, więc wybito je niemal doszczętnie. Teraz dzielni europejscy myśliwi mają innych szkodników – dziki i lisy. W pozostałych rejonach świata są to słonie albo małpy…

Lis jest na naszych terenach postrzegany jako pospolity szkodnik; nienawidzony przez myśliwych. Polowania na niego odbywają się niemal cały rok, z wyjątkiem kwietnia i maja (!). Zabijanych jest rokrocznie około 200 tysięcy lisów. Mają być (jedynie) chronione młode oraz suki ciężarne. Niestety, ani ta zasada, ani okres ochronny nie są przestrzegane – myśliwi uważają lisa za zwierzę mnożące się nadmiernie, którego populację może ograniczyć tylko selekcja sztuczna, zabijanie. Nie jest to nawet odstrzał, tylko polowanie z psami, w Polsce wciąż dozwolone, które niszczą całe gniazda, a jeszcze potem szarpią dogorywające zwierzę. Niewątpliwie myśliwego to cieszy; przecież hodował psy do zabijania. Jednak nawet taki polowczyk nie ma naturalnie we krwi mordu – mój terier nawet mysz wyniesie z domu nieuszkodzoną i wypuści ją wolną. Mord we krwi ma człowiek, który go do tego szkoli. Takie rzeczy dzieją się w Polsce, kraju, który szczyci się jednymi z pierwszych na świecie dekretami polskich królów ustanawiającymi ochronę żubrów i bobrów.

Jednakże rzekoma kontrola populacji gatunku (lisa, dzika) jest fikcją. Profesor Stephen Harris, a także niezależnie Graham Cornik z Hydestile Wildlife Hospital w Anglii, przez kilkanaście lat badali populacje lisów i doszli do wniosku, że gatunek jest zdolny do kontroli swej populacji w zależności od warunków środowiska i nie ma na nią wpływu eksterminacja przez ludzi. Późniejsze dokarmianie oraz kolejny odstrzał (w Anglii już nie poluje się z psami) jest bezsensowną, niewybredną rozrywką ludzi o wąskich horyzontach.

Do podobnych wniosków doszli szwajcarscy badacze – na terenach wyłączonych z działań myśliwych populacja zwierząt ulega samokontroli: aż dwie trzecie osobników nie uczestniczy w reprodukcji. Zazwyczaj rozmnażająca się rodzina ma około pięcioro młodych w jednym miocie rocznie, w czasie czynnego łowiectwa zwiększa liczbę miotów do pięciu rocznie13