Nazistowska rewolucja kulturalna - Johann Chapoutot - ebook + książka

Nazistowska rewolucja kulturalna ebook

Chapoutot Johann

3,6

Opis

Według nazistów, „kultura” była pierwotnie prostym odwzorowaniem natury: ludzie oddawali cześć drzewom i rzekom, spółkowali, żywili się i walczyli tak jak inne zwierzęta, bronili tylko i wyłącznie własnego stada. Wynaturzenie nastąpiło wraz z przybyciem Semitów do Grecji, z ewangelizacją i narzuconym przez nią judeochrześcijaństwem, w końcu z Wielką Rewolucją Francuską, która nadała ostateczny kształt ich absurdalnym konstruktom ideologicznym (równość, współczucie, abstrakcyjne prawo…).
Aby ocalić rasę nordycko-germańską, należało przeprowadzić „rewolucję kulturalną”, odnaleźć sposób życia dawnych przodków i na powrót spoić kulturę z naturą. Człowiek germański sądził, że zmieniając zgodnie z tymi nakazami prawo i moralność, zapewnia sobie przetrwanie. Dzięki na nowo spisanemu prawu i nowej moralności, bicie i zabijanie stawało się legalne i moralne.
Niniejszym zbiorem studiów Johann Chapoutot podsumowuje i łączy swoje dwie poprzednie książki, Le national-socialisme et l’Antiquité (2008) i La Loi du sang: penser et agir en nazi (2014). Pogłębiając pewne zagadnienia, takie jak odczytanie stoicyzmu i Platona w Trzeciej Rzeszy, posługiwanie się Kantem i jego imperatywem kategorycznym czy recepcja prawa rzymskiego w Niemczech, pokazuje, w jaki sposób przebiegało przepisanie historii Zachodu i jakimi drogami te idee docierały do wykonawców nazistowskich zbrodni.
Johann Chapoutot jest profesorem historii najnowszej na Uniwersytecie Paris-Sorbonne.

 

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych” oraz logotypu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 340

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (5 ocen)
0
3
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Hortense i Louise, naszym małym odkryciom

Wstęp

Tuż po przyjeździe do Auschwitz, gdzie miał przeżyć dzięki swemu wykształceniu chemicznemu, Primo Levi zostaje zapędzony do baraku i zmuszony do absurdalnego czekania bez dostępu do wody. Dostrzega sopel, odrywa go, żeby ugasić dręczące pragnienie, lecz:

w tej chwili zbliżył się jakiś wielki i gruby Niemiec krążący właśnie pod okneni wyrwał mi go brutalnie. – Warum? – spytałem go moją nędzną niemczyzną. – Hier ist kein warum1.

Tu nie ma żadnych dlaczego. Zagłada – zresztą cały projekt koncentracyjny i cały ogrom zbrodni nazistowskich – była bezpośrednią przyczyną powstania w tkance znaczeń wyrwy, która nigdy nie została zasypana. Z pewnością nie zasypie jej też niniejsza książka. Można jednak poszukać odpowiedzi na liczne „dlaczego”. Ofiary nie mogły ich uzyskać: rozpętano wobec nich największą w historii ludzkości przemoc. Od sztetli zmiecionych przez jednostki specjalne policji i SS, po Sonderkommandaw obozach zagłady, a także w dziesiątkach miejscowości, takich jak Oradour-sur-Glane na zachodzie Europy, w setkach podobnych w Grecjii na Bałkanach, i w tysiącach Oradourów na terenie Rosji Radzieckiej – w oczy rzucają się wyłącznie absurd i bezsens ślepej przemocy. Szekspir, ukształtowany przez Renesans i oswojony ze śmiercią, mówił o życiu jakoo „opowieści/ Idioty, pełnej wrzaskui wściekłości,/ A nie znaczącej nic”2. Dla milionów ludzi, których życie zostało roztrzaskane w drobny mak przez nazistowskie opresje, moment końca był momentem bez-sensu i najstraszliwszego opuszczenia.

A jak było po stronie katów? Po tym, jak został uwięziony w Auschwitz, Primo Levi znalazł się blisko wielu z nich. Jako doktora nauk chemicznych przydzielono go do zespołu niemieckiego naukowca, który pracował nad strategicznym dla Trzeciej Rzeszy projektem, mającym zapobiec wyczerpaniu się paliwa. W fabryce założonej w pobliżu obozów w Oświęcimiu, Brzezincei Monowicach produkowano paliwa syntetyczne. Primo Levi tak opowiada o spotkaniu ze swoim przełożonym, dr. Pannwitzem:

[…] to jego spojrzenie nie było spojrzeniem na drugiego człowieka, i gdybym mógł odkryć dogłębnie naturę tego spojrzenia, jakby rzuconego przez szklaną ścianę akwarium na mieszkańca innego świata, odkryłbym wówczas istotę wielkiego szaleństwa Trzeciej Rzeszy3.

Warum, dlaczego, dla Primo Leviego zawiera się w spojrzeniu dr. Pannwitza, w tym sposobie traktowania drugiego człowieka – jak coś zupełnie innego niż człowiek, jak coś, co jest mniej niż zwierzęciem, ledwo przedmiotem. Pannwitz zakłada, w swoim mniemaniu słusznie, że od Primo Leviego oddziela go nawet nie „szyba”, lecz cały „świat”. Przeraźliwy, wręcz całkowity brak empatii dla bliźniego jest zjawiskiem, które można spotkać także w innych szerokościach geograficznych, w kontekstach społecznych i historycznych zupełnie odmiennych od nazistowskich obozów koncentracyjnych.

Jednakże w tym momencie, w którym Primo Levi i dr Pannwitz stoją twarzą w twarz, zbiegają się liczne zjawiska: kolonializm, niewolnictwo, rasizm, antysemityzm, poczucie naukowej wyższości, wyzysk ekonomiczy. Pannwitz patrzy na Żyda Primo Leviego jak na narzędzie, element, który można wykorzystać, a potem zastąpić innym, równie pożytecznym dla procesu produkcji, w tym wypadku – produkcji paliwa dla Trzeciej Rzeszy. Primo Levi dodaje: „Od tamtego dnia wielokrotnie i w różny sposób myślałem o doktorze Pannwitzu. Zadawałem sobie pytanie, jak wygląda funkcjonowanie jego ludzkiego wnętrza”4. I stwierdza, że chciałby go spotkać ponownie; nie żeby się zemścić, lecz by zaspokoić swoją „ciekawość poznania duszy ludzkiej”5.

Primo Levi, ofiara, zdobywa się więc na ten wspaniały gest, którego kat odmawia: gest przyznania bliźniemu kredytu człowieczeństwa, uznania jego przynależności do gatunku ludzkiego, usankcjonowania istnienia jego „wnętrza”.

Chciałbym, jako historyk, postąpić podobnie. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytaniewarum razpo raz spotyka nas zaskoczenie. Stopniowo zdajemy sobie sprawę, że „szaleństwo Trzeciej Rzeszy” było dla wykonawców zbrodni nazistowskich czymś zupełnie innym niż szaleństwo: posłuszeństwem rozkazom wydawanym zgodnie z porządkiem hierarchii, działaniem w obronie Rzeszy i rasy, koniecznością historyczną wobec bezprecedensowego zagrożenia biologicznego.

Kiedyś dowodziliśmy, że zbrodnie nazistowskie były ujęte w system reguł, zgodne z dobrze uzasadnioną i dopracowaną w szczegółach normatywnością. Teraz pragniemy uzupełnić i, w miarę możliwości, domknąć to studium, kładąc nacisk na inny aspekt, a mianowiciena to, że dla uzasadnienia swych zbrodniczych planów nazizm mienił się rewolucją kulturalną. Pewne wątki, częściowo rozwinięte we wcześniejszych publikacjach, zostaną tu podjęte raz jeszcze i uzupełnione o nowe rozdziały, w celu przedstawienia w całości wieloletnich badań nad zjawiskiem nazizmu, który, poza tym, że był serią niesłychanych zbrodni, tworzył pewną narrację i pewien system norm – mających skłonić autorów tych zbrodni do uznania swoich czynów za słuszne i prawomocne.

Owa narracja zawiera nazistowską wizję historii, podszytą biologicznym strachem i naszpikowaną apokaliptycznymi ostrzeżeniami. Zgodnie z tą „wizją świata”, rasa germańska jest od swych początków alienowana i wynaturzana przez zewnętrzne wpływy kulturowe i biologiczne, które powoli ją niszczą i niebawem zetrą z powierzchni ziemi. Ta opowieść przepuszcza przez pryzmat rasizmu opartego na biologii wszystkie rozdziały historii „rasy”, od starożytnej Grecji, przez upadek Cesarstwa Rzymskiego, ewangelizację chrześcijańską, epokę humanizmu, Wielką Rewolucję Francuską i Wielką Wojnę, po Republikę Weimarską.

Z kolei normą jest zestaw imperatywów wywiedziony z tej historii: trzeba zacząć działać natychmiast, szybko, żeby uchronić rasę germańską przed zgubnym losem. Naziści są świadomi, że to, co głoszą, razi i szokuje – mentalność ludzi wychowywanych od wieków na przykazaniach chrześcijańskich, kantowskich, humanistycznych i liberalnych jest zgoła inna. Na samej górze nazistowskiej hierarchii, w sferach uznających się za elitę intelektualną i awangardę moralną, niepokój budzą jakże liczne przeszkody, które należy usunąć z niemieckich umysłów: „sentymentalizm”, „ckliwość”, „humanitaryzm” są gromione przez ludzi takich jak Hitler, Goebbels, Himmler, Bormann… Rozpoznają oni tu naturę odwiecznego niemieckiego „Michela”, ofiary historii i swoich wrogów, zbyt dobrodusznego i zbyt mało pewnego siebie.

W czasie dyskusji nad realizacją filmu promującego eutanazję, Goebbels podkreśla w swoimDzienniku, że chodzi tu, rzecz jasna, o przekonanie narodu niemieckiego do środków, zapewne surowych, lecz niezbędnych do tego, by „likwidacja istot, które nie są już zdolne żyć, stała się psychologicznie łatwiejsza”6. Kilka miesięcy później, kiedy „ostateczne rozwiązanie” wchodzi w fazę mordowania przemysłowego, ten sam Goebbels rozkazuje „filmować w dużym zakresie” getta: „Tego materiału będziemy pilnie potrzebować dla późniejszego wychowania naszego narodu”7. Późniejszego – bo na razie obozy zagłady są tajne. Musi upłynąć dużo czasu, aż naród niemiecki osiągnie wystarczającą dojrzałość, by zrozumieć konieczność wypełnienia historycznej misji, która kłóci się z jego koncepcjami moralnymi, religijnymi i etycznymi – koncepcjami utrzymującymi się od wieków, które nazizm zamierzał zwalczyć i zastąpić innymi.

By móc działać, mimo stuleci alienacji i wynaturzeń, należało przeprowadzić na cielei duszy narodu niemieckiego rewolucję kulturalną, w przedrewolucyjnym znaczeniu tego terminu: trzeba wrócić do źródeł, do tego, kim był Germanin, jak żył, jak kierował się instynktem w świecie istoti rzeczy – wszystko po to, by go ocalić.

W kolejnych rozdziałach omawiamy szczegółowo aspekty tej rewolucji kulturalnej. Zobaczymy, jak według nazistów, począwszy od najwcześniejszej starożytności, historia rasy germańskiej zmierza ku zatraceniu, przy coraz większej alienacji biologicznej i kulturowej: myśl starożytna została utracona, prawo germańskie – zmienione, najzdrowsze zasady polityczne – zmiecione przez Wielką Rewolucję Francuską.

Aby świat stanął znowu na nogach, należy powrócić do początków, do germańskiej starożytności, kiedy zdrowe zasady natury regulowały życie człowieka, co znajdujemy też u Kanta, oczyszczonegoz uniwersalistycznychi humanistycznych naleciałości przez licznych autorów, którzy pragnęli wprzęgnąć go do sprawy.

Ten powrót do źródeł umożliwia przeróbkę norm prawnych rządzących porządkiem wewnętrznym, lecz także międzynarodowym, i wreszcie tym, co zapewnia przyszłość rasy, czyli prokreacją. Oprócz norm prawnych, przemodelowaniu ulega też ostatecznie cała moralność, dzięki kategoriom, które umożliwiają działanie, dominację i eksterminację.

Źródła, z których korzystaliśmy, to pisma i obrazy wytworzone przez producentów wiedzy, pedagogów i ideologów. Przy tej okazji nieustannie powraca pytanie o drogi, jakimi te idee wniknęły do społeczeństwa niemieckiego. Mówiąc o ideologii czy wizji świata, wyróżniamy następujące etapy: produkcję idei, ich upowszechnianie (analiza nośników) i recepcję. W wypadku nazizmu obfite źródła i pokaźna bibliografia pozwoliły przebadać z zadowalającym rezultatem społeczny odbiór idei należących do Weltanschauung. Uderzające jest to, że nazistowskie idee nie musiały przebijać się z mozołem, by rozpowszechnić się i zyskać akceptację: one już tam były, w społeczeństwie niemieckim, a także, patrząc szerzej – w społeczeństwach zachodnich. To, co naziści zrobili – co zresztą było rzeczą niebagatelną – to nadali im spójność i wprowadziliw czyn, szybko, brutalnie, bezwzględnie, po roku 1933 w Niemczech,a po 1939w Europie.

Biologiczna, czy wręcz zoologiczna koncepcja człowieka i społeczeństwa była silnie zakorzeniona w kręgu Zachodu od czasu spektakularnego rozwoju nauk przyrodniczych w XIX wieku, przed Darwinem i po Darwinie. Przekonanieo istnieniu biologicznego zagrożenia, o postępującej degeneracjii ryzyku wyginięcia z powodu endogenicznego wyczerpania bądź allogenicznej infiltracji, zostało wzmocnione konsekwencjami Wielkiej Wojny i ich postrzeganiem przez współczesnych, nękanych perspektywą zapaści demograficznej i biologicznej klęski. Co do mitu niepokalanych początków, raju, od którego oddaliła nas seria niefortunnych wypadków, to wydaje się on uniwersalny i tak stary, jak rozmaite kultury i religie świata… Tego, że jest to raj utracony starożytnych Greków czy Rzymian, nie wymyślili Niemcy; tego, że jest on germański, także nie: we Francji „spór dwóch ras” i germańska wolność jako pewien konstrukt myślowy na temat politycznego raju utraconego, w opozycji do monarchii absolutnej, powstały między XVI a XVIII wiekiem w głowach myślicieli politycznych tak różnych, jak de Boulainvilliers i Monteskiusz.

Analizując źródła, w kolejnych rozdziałach przekonamy się, że omawiana „wizja świata” była zaskakująco podatna na włączanie niejednorodnych argumentów pochodzących zewsząd, dokąd mogą dotrzeć jej twórcy, często bardzo wykształceni.

Powyższe domaga się dwóch komentarzy. Po pierwsze, ponieważ nazistowska „wizja świata” stanowiła zlepek idei, silnie uspójnionych dzięki postulatowi rasowemu, była łatwo przyswajalna dla najróżniejszych odbiorców interpretujących ją na najróżniejsze sposoby. Dzięki jej niejednorodności zawsze mogły się znaleźć powód, idea, argument za tym, żeby być lub stać się nazistą – nacjonalizm, rasizm, antysemityzm, ekspansjonizm w kierunku wschodnim, antychrześcijanizm… W obliczu tej wielości któraś z linii argumentacji dyskursu nazistowskiego mogła łatwo zyskać aprobatę, nawet przed rokiem 1943, kiedy to niekorzystny dla Rzeszy obrót wypadków sprawił, że wojna nazistowska stała się na dobre wojną Niemców w obronie zagrożonej ojczyzny.

Po drugie, idee nazistów zdawały się przekonujące dla wielu współczesnych; dostatecznie ważkie, by uzyskać ich aprobatę, skłonić do przyłączenia się i działania. W Dziwnej klęsce Marc Bloch przedstawia zwycięstwo Niemców nad Francją jako „przede wszystkim zwycięstwo intelektualne”8, a nie tylko świadczące o przewadze militarnej, technicznej, taktycznej czy strategicznej. Znający dobrze temat francuski historyk dostrzegał rolę intelektu. Jako dawny profesor uniwersytetu w Strasburgu doskonale wiedział, co się mówi i piszew Niemczech. A jako światły obywatel swojego kraju, docierając do pewnego rodzaju prasy w latach trzydziestych, miał możliwość przekonać się o istnieniu zdeklarowanych nazistów francuskich. Nie mógł więc nie doceniać siły i skuteczności ideologii nazistowskiej także poza granicami Niemiec.

Siła przekonywania tych idei leżała w tym – jakkolwiek niesłychane i odstręczające może nam się to wydawać po Treblincei Sobiborze – że przynosiły odpowiedzina pytania, jakie stawiali sobie współcześni, a raczejna pytania, jakie kierowała do ludzi nowoczesność – przemysłowa, miejska, kulturowa. Nazistowska „wizja świata” jest wizją historii, człowieka i wspólnoty, koncepcją przestrzenii przyszłości, bardzo konkretną ideą natury w człowieku i poza nim, konkretną propozycją przyszłości dla wszystkich: wolność nie jest problemem dla tego, kto wie, że natura już zdecydowała – o istocie, miejscui powołaniu każdego.

Fakt, że takie idee niosły ze sobą wykluczenie, zniewolenie, a nawet zabójstwo jednostek uznanych za szkodliwe lub za intruzów, mógł w ostateczności uchodzić za skrajną formę pewnych tendencji właściwych kulturze zachodniej, a dojrzewających w nieludzkim kapitalizmie przemysłowym, w wyzysku terytoriów kolonialnych czy w przemysłowych masakrach Wielkiej Wojny. Skrajna przemoc, której Europa stała się teatrem, mogła podsycać u jednych pacyfizm, a u innych najbardziej krwawe idee: tak, w teatrze natury dochodzi do wielkich masakr i biada temu, kto nie przyjmuje tego do wiadomości, lecz usiłuje stanąć poza naturą – on właśnie zginie. Tego rodzaju nazistowski wywód mógł zjednywać sobie umysły, tym bardziej że polityka nowych panów Niemiec, z powodu wielu złożonych przyczyn, uchodziła w oczach współczesnych za uwieńczoną sukcesem. To nie znaczy, że idee nazistowskie zostały podjęte en bloc przez większość Niemców. Społeczeństwo niemieckie było zadowolone z przywrócenia ładu politycznegoi społecznego, z punktualnie przyjeżdżających pociągów i wzrostu zarobków, czyli z pewnego rodzaju dobrobytu, jaki przyniosła polityka społeczna nazistów połączona z praktyką łupienia obcych.

Członkowie Volksgemeinschaftczuli się dopieszczeni odpowiednio do ich doskonałości rasowej i wydajności ekonomicznejw służbie narodu. Walki wojen domagały się frakcje bardziej radykalne, średni i wyżsi urzędnicy, należący do tak zwanego pokolenia absolutu, które niecierpliwiło się, by przejąć władzę w Niemczechi zapanować nad Europą. Większości Niemców wystarczyłby pokój i parę odświeżonych przez nazistowski dyskurs niewybrednych stereotypów o rzekomej doskonałości Germanów. To tych kilkaset tysięcy zapaleńców stworzyło i umocniło nazistowską wizję świata: nie narzucono jej przemocą czy przez zastraszanie. Opowiedzieli się za nią ci, którzy spodziewali się znaleźć w niej rozwiązanie palących kwestii, problemów i bolączek swoich czasów. Rzetelne przebadanie założeń owej „wizji świata”, która chciała być rewolucją kulturalną, czyli odrodzeniem Germanina poprzez powrót do źródeł, do natury, do jego natury, pozwoli uczynić z nazizmu pełnoprawny przedmiot historii.

Przyglądając się problemom, jakie ludzie sobie stawiali i rozpoznawali; uznając, że istotnie wierzyli, iż czyny, jakich muszą dokonać, wymagają zmiany w pojmowaniu, w kulturze, w systemie norm; dostrzegając ich starania, by uzasadnić i uprawomocnić to, co, jak słusznie przypuszczali, mogło wywołać oburzenie czy szok – zabicie dziecka, na przykład; kreśląc mapę znaczeń i wartości, jakie stworzyli, można w pełni zrealizować niewiarygodny gest Primo Leviego: uznać, że mając do czynienia z oprawcami, ma się do czynienia z ludźmi. Tylko tak postępując, można uprawiać historię i zdusić w zarodku sceptycyzm, którym najczęściej żywi się negacjonizm. Zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim wyrasta zawsze ze szkodliwego przekonania, że nie, absolutnie nie, tak potworne zbrodnie nie mogły być dziełem człowieka, że to wszystko było niedopuszczalne, że poprostu było niemożliwe.

Historycy Shoah i technik masowych mordów od dawna dostarczają niezbitych dowodów zbrodni. Problem w tym, że budżety, plany, raporty, jakie wypluwa machina śmierci, często nic nam nie mówią o intencjach wykonawców: na światło dzienne wychodzi potworna logistyka, ale nie logikazbrodniarzy, ten szczególny stan umysłu, z którego wyłaniały się wspomniane budżety, plany, raporty. Historyk ma pełne prawo wahać się, nawet cofnąć: łatwiej jest badać logistykę, wykonywać w archiwach pozytywną i pewną pracę, pozwalającą ustalić faktyi opisać procesy. Bardziej destabilizujące dla umysłu, bardziej niepokojące z czysto ludzkich względów i, prawdę mówiąc, psychologicznie bardziej ryzykowne jest wnikanie w ogląd świata – ten, który nadał znaczeniei wartość niesłychanym zbrodniom.

Po co zatem w ogóle ryzykować? Po co wnikać w to, co George Lachmann Mosse nazywał „spojrzeniem nazizmu”? Po prostupo to, żeby uprawiać historię. I zrozumieć, dlaczegoi w jaki sposób ludzie mogli patrzeć na innych ludzi jak przez szybę „akwarium”.

1Primo Levi, Czy to jest człowiek, przeł. Halszka Wiśniowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008, s. 34.

2William Shakespeare, Makbet, przeł. Stanisław Barańczak, „W Drodze” 1992, Poznań, akt V, scena V, s. 136.

3Primo Levi, Czy to jest człowiek, op. cit., s. 151.

4Ibid.

5Ibid.

6Joseph Goebbels, Tagebücher, 5. September 1941 [w polskim wydaniu brak zapisku z 5 września 1941, dlatego pozostawiono źródło oryginalne – przyp. tłum.].

7Idem, Dzienniki, 27 kwietnia 1942, przeł. Eugeniusz Cezary Król, Świat Książki, Warszawa 2013, s. 388.

8Marc Bloch, Dziwna klęska, przeł. Katarzyna Marczewska, Oficyna Naukowa, Warszawa 2008, s. 98.

CZĘŚĆ I

ALIENACJA, AKULTURACJA, UPADEK1

1Zmieniona wersja studium: Johann Chapoutot, Régénération et dégénérescence: la philosophie grecque reçue et relue par les nazis (Platon et la Stoa), „Anabases” 2008, nr 7, marzec, s. 141–161.

1

Wynaturzenie myśli nordyckiejOd platońskiego rasizmu do stoickiego uniwersalizmu

Filozofia grecka to „jeden z najważniejszych tworów ducha zrodzonych z podglebia rasy i narodu indogermańskiego, czyli nordyckiego”1, czytamy w przejrzanym ipoprawionym wydaniu [1943] podręcznego słownika filozoficznego dla niemieckich studentów, Philosophisches Wörterbuch Heinricha Schmidta, którego gruntowna przeróbka wydawała się konieczna. Dziewiąte i ostatnie za życia autora wydanie ukazało się bowiem w roku 1934. W przedmowie do owego dziesiątego wydania stwierdza się, że filozofia nie może uniknąć aggiornamentona skutek rewolucji narodowosocjalistycznej:

Czas nie stoi w miejscu. Pojawiają się nowe słowa, nowe pojęcia, podczas gdy inne znikają, nowe znaczenia i wartości nabierają pierwszorzędnej wagi i ukazują nam w nowym świetle nie tylko teraźniejszość, ale również przeszłość […]. Wielka rewolucja w wartościach, jaka od 1933 roku dokonuje się w Niemczech we wszystkich dziedzinach życia, dotyczy również nauki, a zwłaszcza filozofii, która od zawsze zajmowała się, a nawet była całkowicie pochłonięta zagadnieniami ideologicznymi. Toteż, bardziej niż kiedykolwiek, wartości ideologiczne muszą wysunąć się na pierwszy plan2.

W wykładzie wygłoszonym latem 1941 roku, w szczycie uniesienia pasmem zwycięstw i piorunującym Blitzkriegiem na Bałkanach, historyk i filozof, Oskar Becker, jest co do Greków bardziej jednoznaczny: „Filozofia grecka jest filozofią narodu pokrewnego nam rasowo”3.

W tych cytatach warto zwrócić uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, gdy naziści słyszą słowo „kultura”, nie wyciągają rewolweru, wbrew całkowicie apokryficznemu zdaniu, które przypisuje się Goebbelsowi. Po drugie, to dziwne zestawienie słów „rasa” i „filozofia”, które w naszych oczach ociera się o oksymoron. Słowo „rasa” wraz z jego pochodnymi stanowi przedmiot obszernych rozważań w nowym wydaniu słownika Schmidta. To pojęcie o tak nieostrych konturach, że z jego powodu intelektualiści partii nazistowskiej uważani są powszechnie za szarlatanów aż do lat trzydziestych XX wieku4, urasta do rangi głównego pojęcia hermeneutycznego.

Gdy zatem naziści słyszą słowo „kultura”, wyciągają raczej stetoskop lub kraniometr. Narodowosocjalistyczny rasizm, głosząc determinizm biologiczny, narzuca medyczne rozumienie wszelkiej ludzkiej twórczości, objawową koncepcję wytworów kultury.

Okazuje się, że doktryna narodowosocjalistyczna, tak samo jak sprowadza do biologii polityczność, tak też dokonuje naturalizacji tego, co kulturowe. Wytwór kultury, czy będzie to średniowieczna katedra, renesansowy obraz czy też grecki traktat filozoficzny, nie jest owocem inspiracji lub wolnej decyzji jednostki, a tym bardziej w specyficznym przypadku filozofii, rzekomo uniwersalnego rozumu, tej liberalnej i kosmopolitycznej chimery, którą naziści odrzucają. Każde dzieło ducha jest zdeterminowane przez krew i ziemię: Blut und Boden to konieczne warunki ludzkiej twórczości. W ten sposób biologiczny determinizm nazistowskiego rasizmu redukuje ideologię do biologii i, ogólniej, kulturę do natury. Głosi coś w rodzaju ucieleśniającego heglizmu, który w każdym wytworze kultury widzi nie reifikację ducha, lecz materializację krwi, której duch jest jedynie przejawem, wyrazem, sposobem istnienia. Krew (Blut) i właściwości tej krwi decydują o wszystkim, podczas gdy środowisko (Boden, Umwelt) umożliwia lub opóźnia ujawnienie się jej potencjału.

Świadczy o tym stosunek nazistów do sztuki. Niemiecka sztuka ekspresjonistyczna jest, według profesora Paula Schultze-Naumburga, przejawem zaburzeń zdrowotnych, ciała i ducha tak bardzo chorych, że pacykarze malują od tego niebieskie włosy. W swojej pouczającej książce Kunst und Rasse (Sztuka i rasa), wydanej w 1928 roku, Schultze-Naumburg twierdzi, że Franz Marc i inni, gdy malują, naprawdę widzą niebieskie włosy czy czerwone drzewa. Ich sztuka to nic innego jak przejaw chorobliwej biologii w czystej postaci, niewydolnego systemu nerwowego, nieodwracalnie zaburzonej percepcji zmysłowej. Odtąd oświeceni rasologowie5 powinni traktować ich dzieła nie jako sztukę, źródło bezinteresownej radości, lecz jako objaw patologiczny, przedmiot analizy nozograficznej. Rasolog najpierw zabroni dostępu do nich publiczności, którą, wręcz przeciwnie, należy podbudowywać przedstawieniami zdrowego piękna i chronić przed chorobliwymi objawami, po czym przystąpi do badania tych zwyrodniałych wytworów i zaproponuje ich racjonalną etiologię: przyczyną rozchwiania systemu nerwowego prowadzącego do takich niedorzeczności jest krzyżowanie się ras lub zaburzenia, przed którymi należy chronić rasę, izolując chory podmiot i jego wytwory.

Widzimy zatem, że przymiotnik „zdegenerowany” w utartym wyrażeniu „sztuka zdegenerowana” nie jest bynajmniej figurą stylistyczną, ozdobnym czy fałszywie polemicznym epitetem. Głębiej niż zwykła obelga słowo to wyraża biologiczne odrzucenie, osąd medyczny nie tyle negatywny, ile unicestwiający, ponieważ należy je rozumieć dosłownie: sztuka potępiana przez nazistów jest wyrazem krwizde-generowanej, czyli pozbawionej rodzaju, gatunku – niemiecki mówi o entartete Kunst, przy czym ent-artet znaczy „pozbawiony Art”, w niemieckim synonim słowa Rasse.

Ta biologiczna i medyczna hermeneutyka, to rasologiczne odczytanie sztuki bywa również stosowane do innych zjawisk kulturowych, takich jak filozofia grecka: dzieło filozoficzne nie jest abstrakcyjnym wyrazem absolutnej idealności. Jest dzieckiem swojego czasu, z ciała, ziemi i krwi. Przed napisaniem Mein Kampf przez Hitlera (1924) czy Der Mythus des 20. Jahrhunderts przez Alfreda Rosenberga (1935), idealność filozoficzna, to dążenie jeśli nie do absolutu, to przynajmniej do ogólności, była już brana pod lupę przez filozofie podejrzeń, które wykazały całą jej względność w stosunku do czasu, miejsca, a nawet uwarunkowań fizycznych: Marks odniósł filozoficzną pseudouniwersalność do społeczno-ekonomicznych warunków produkcji, Nietzsche rozważał „problem Sokratesa”, idiosynkrazję przegranego, który przez urazę oddaje się dialektyce, a Freud umniejszył „ja” i rozum wiktoriańskiego podmiotu wobec nadzwyczajnych mocy id.

Naziści również chętnie przyjmują postawę podejrzliwości wobec rozumu, tym bardziej że jego panowanie idzie w parze z liberalnym i ze wszech miar szkodliwym kosmopolityzmem, narzuconym przez Wielką Rewolucję Francuską i ideologię praw człowieka. Co ciekawe, chociaż nie zapominają o Nietzschem, najbliżej im do Freuda. Oni również rozwijają psychofizyczną egzegezę wytworów ducha, z tą istotną różnicą, że ani Freud, ani Nietzsche nie wiążą dzieł myśli czy twórczości artystycznej z jakimkolwiek determinizmem rasowym: upraszczając, kompleks Edypa jest uniwersalny, podobnie jak działanie sił reaktywnych u Nietzschego. Ten zresztą nie pojmował nadczłowieka w kategoriach rasowych. Nietzscheańska typologia i aksjologia nigdy nie były rasistowskie, nie wspierały się nawet na żadnej rasologii, gdyż ludzie pełni urazy, przegrani bywają nordyccy, tak jak piękną figurą nadczłowieka jest żydowski wojownik ze Starego Testamentu.

W stosunku do filozofii greckiej naziści, z racji ich głębokiego biologizmu, stosują redukcję symptomalną. Filozofia ukazuje, czym byli Grecy w 530, 399 i 364 roku przed naszą erą, a raczej czym był grecki Volkstum (naród, rasa).

Los greckiego Volkstum leżał bowiem nazistom na sercu, o czym świadczy bogata literatura historyczna, antropologiczna, politologiczna, zarówno naukowa, jak i popularyzatorska, jaką mu poświęcono. Historycy pokazali, jak wielką wagę naziści przykładają do włączenia Grecji antycznej do rasy nordyckiej: według teorii rozpowszechnianej przez partię, a następnie przez partię-państwo, Grecy są rasy germańsko-nordyckiej, a miasta greckie zostały założone przez pochodzące z Północy plemiona rolników-żołnierzy. To przywłaszczenie świetnych zmarłych przez rasę wyjątkowo ubogą w świadectwa historycznej wielkości pozwala jej rościć pretensje do splendoru kultury, która fascynowała niemiecki Bildungsbürgertum od czasów Winckelmanna, a Europę od oblężenia Missolungi. Grecy byli wielcy, wyrafinowani, po czym zniknęli z wielkiej sceny historii. Los starożytnej Grecji jest więc pouczającym przykładem dla nowych Niemiec: ich wielkość może kroczyć szlakami przetartymi przez wielki nordycki naród Starożytności. Ich upadku będzie można uniknąć, o ile wyciągnie się właściwą naukę z upadku Grecji jako hegemonicznej cywilizacji.

Aby zgłębić los greckiego Volkstum, trzeba pochylić się nad jego historią, lecz tablica chronologiczna z ciągiem dat niewiele powie, jeśli nie poświęci się uwagi wypracowanej przez Greków wizji świata. Ta Weltanschauung była warunkiem ich wzlotu, lecz także przerwania go i upadku. Warunkiem, lecz nie przyczyną, gdyż sama Weltanschauung jest uwarunkowana jakością krwi, z której rodzą się różne idee, zależnie od tego, czy jest czysta, czy skażona.

Filozofia wyraża więc stan rasy: logos to nic innego jak głos ethnosi jego statusu rasowego. Gdy filozofia jest śmiała, zdecydowana, stanowcza, wyraża energię krwi lub jej odrodzenie. Gdy, przeciwnie, jest indywidualistyczna lub pesymistyczna – wyraża jej zepsucie, powolne staczanie się w bagno mieszania się krwi i niezróżnicowania. Jeśli jest heroiczna i arystokratyczna, z pewnością wyraża czystość niczym nieskalanej krwi nordyckiej. Jeśli, przeciwnie, jest demokratyczna i egalitarystyczna, zdradza mieszankę krwi straconej przez związki z innymi rasami.

W tych warunkach studiowanie filozofii greckiej nie jest zarezerwowane wyłącznie dla szacownych erudytów z Seminarew Kilonii, Bonn czy Heidelbergu lub zamknięte w szarej ciszy bibliotek. Zresztą nic nie byłoby bardziej sprzeczne z duchem, niewątpliwie nordyckim, cywilizacji, która głosiła kalokagathia, ideał człowieka pięknego i dobrego, atlety zarówno duchem, jak i ciałem. Teraz lepiej rozumiemy, dlaczego tak wielu ludzi w Trzeciej Rzeszy odwołuje się do Grecji i filozofii greckiej: Hitler w Mein Kampfi w licznych przemówieniach, Alfred Rosenberg, Joseph Goebbels, ale także Göring i Himmler.

Specjaliści literatury klasycznej i historii starożytnej zapoczątkowują revival Platona i Sparty, ustanawiając kanon narracji o dziejach greckich, który podejmują podręczniki szkolne i broszury ideologiczne partii i jej organów. W tej narracji poczesne miejsce zajmuje Platon: jest przedstawicielem par excellence greckiej myśli nordycko-germańskiej, fundującym historię helleńskiej Weltanschauung, która kończy się zanikiem, ostatecznym rozpadem i odrzuceniem nordyckiego ideału arystokratycznego przez myśl Stoa.

W nazistowskiej recepcji i egzegezie punkt ciężkości platońskiego korpusu ulega przesunięciu: nie kładzie się już akcentu na pisma epistemologiczne czy gnoseologiczne ateńskiego myśliciela, jak na ogół utarło się to od XVI i XVIII wieku, lecz na jego pisma polityczne. Platon – metafizyk i teoretyk idei – był w oczach nazistów symbolem idealistycznego humanizmu i Aufklärungz przerostem racjonalizmu. Teoretyk poznania ustępuje miejsca twórcy koncepcji państwa i odrodzenia wspólnoty.

W broszurze wydanej przez stowarzyszenie nauczycieli narodowosocjalistycznych, czyli NSLB (Nationalsozialistischer Lehrerbund), przeznaczonej dla nauczycieli greki, wybitny hellenista, Hans Bogner, proponuje, by za jądro platońskiego dzieła uznać tryptyk „Politheia, Politikos, Nomos”6, czyli państwo, polityczność i prawa. Naczelny rasolog partii nazistowskiej, Hans F. K. Günther, który sam napisał studium o Platonie, dodaje do tego korpusu Listy7.

Dla Günthera Platon, który odtąd się liczy, to po prostu Platon „myśliciel państwa”8, a nie „przedstawiciel teorii idei”9: Platon nie jest zwykłym uczonym, „jest następcą Solonów i Klejstenesów. To historia Aten, to ich wielcy prawodawcy i mężowie stanu […] stanowią zaplecze jego dzieła”, nie zaś „jońscy physikoi” czy też „pierwsza księga Metafizyki Arystotelesa”10. Ta wielka postać bardziej przynależy do panteonu prawodawców i mężów stanu niż prostych metafizyków. Jak dobitnie konkluduje Werner Jaeger w artykule opublikowanym w 1933 roku w nazistowskim czasopiśmie „Volk im Werden” („Naród w stawaniu się”) – artykule, w którym gwałtownie atakuje XVIII wiek z jego indywidualistycznym humanizmem – „Platon naszego pokolenia to twórca państw, prawodawca. To już nie neokantowski systematyk i szacowny uczony filozof, jakiego widzieli w nim nasi poprzednicy”11.

Kant nie jest więc dla Jaegera archetypem niemieckiego geniusza, sławionym niekiedy jako Beethoven filozofii. To raczej groźny awatar kosmopolitycznego i abstrakcyjnego Oświecenia. Rzekomy platoński idealizm jest czymś wręcz odwrotnym: twardym i świadomym realizmem, o którym, według filozofa i znawcy Platona, Kurta Hildebrandta, „jedynie po powierzchownej lekturze można powiedzieć, że chodzi tu o niedosięgły i niebiański ideał kantowski”12.

Naziści i ich zwolennicy w szeregach pedagogów i akademików zbroją się w męskie pióro, by zdecydowanie przekreślić bladą i wątłą postać anemicznego teoretyka, mędrka podchodzącego do filozofii tak, jak podchodzi się do religii; człowieka, który strawił życie na studiowaniu abstrakcji ze szkodą dla konkretnej rzeczywistości. Hitler w Mein Kampf nie znajduje dość surowych słów, by napiętnować to, co w jego oczach jest odejściem od greckiego ideału przez niemieckie Gymnasium. Dalekie od kształtowania kalos kaghatosz greckiego wychowania, doprowadza do atrofii ciał i zwyrodniałej makrocefalii.

Otóż Platon jawi się jako doskonała antyteza tej haniebnej figury. W niczym nie przypomina rachitycznego uczonego, mola książkowego zamkniętego w swojej pracowni, lecz realizuje, zdaniem Hansa F. K. Günthera, ideał „człowieka spełnionego”13, potężnego myśliciela, a zarazem wybitnego sportowca i świetnego wojownika. Nic w tym dziwnego, gdy pomyśli się, że Platon był, jak przypomina Günther, człowiekiem nordyckim, wywodzącym się „z najwyższej szlachty attyckiej […], w której najlepiej w Atenach zachowała się aż do późnych epok nordycka krew pierwotnych Hellenów”14. Platon to więc doskonałe ucieleśnienie człowieka nordyckiego, który w pełni rozwinął fizyczne i intelektualne talenty, tkwiące w zarodkach w jego rasie. Günther podkreśla, że to ktoś więcej niż „zwykły logik czy teoretyk poznania”, jakiego zrobili z niego „profesorowie filozofii”15, ci niepoprawni miłośnicy racjonalnej abstrakcji. W całej książce bezustannie atakuje Philophie-Professoren, chodzące przykłady ucieczki od życia i rezygnacji rasowej, które przeciwstawia archetypowi greckiego filozofa.

Ta nowa egzegeza platońskiego dzieła wykracza poza zamknięty krąg akademickich potyczek, w których ochoczo kruszą kopie bojownicy nordyckiej greckości. Platon jest także przedmiotem nauczania na lekcjach historii i greki w liceach. To, że licealiści Trzeciej Rzeszy powinni zapoznać się z Platonem, jest oczywistością dla platoników i hellenistów: dla Adolfa Ruscha, profesora literatury klasycznej w liceum Momsena w Berlinie-Grunewaldzie, Platon jest ni mniej, ni więcej tylko „wychowawcą człowieka niemieckiego”16. W artykule poświęconym nauczaniu Platona, Rusch przypomina, że nowa szkoła powinna zapomnieć o jednostce, aby promować grupę, wspólnotę narodu, Volksgemeinschaft. Platon bowiem jest tym, który walczył przeciwko „sofistyce”, będącej żałosnym wyrazem „skrajnego indywidualizmu”. Wbrew „maksymie, zgodnie z którą człowiek miałby być miarą wszystkich rzeczy”, która rozsławiła Protagorasa, Platon na powrót przenosi jednostkę „w całość porządku świata”, zarówno w porządek kosmosu, jak i polis. Platon jest więc „w wychowaniu młodego człowieka w państwie i dla państwa takiego jak nasze najpewniejszym środkiem”17 do pobudzenia nowej generacji, oddanej ciału narodu i państwu.

Czytając podręczniki szkolne, dochodzi się do wniosku, że Platon z kursów historii przedstawiany jest jako wybitna postać nordyckiego oporu przeciwko dekadencji rasowej, intelektualnej i moralnej państwa ateńskiego i świata greckiego w ogólności, podkopywanego, pomimo napomnień filozofa, przez zło, które w końcu go zmiotło. Również kursy greki przedstawiają Platona jako ostatni wzlot nordyckiej helleńskości. W 1936 roku, w ramach konsultacji przed reformą programów nauczania w szkołach średnich, zorganizowanych przez Bernharda Rusta, profesora łaciny, nazisty od samego początku i Ministra Edukacji Rzeszy, powstała nota napisana przez nauczyciela literatury klasycznej, zachowana w archiwach federalnych w Berlinie-Lichterfelde, której autor tymi słowy wychwala dzieło filozofa:

Trzeba zapoznawać uczniów z Platonem właśnie dlatego, że w nim duch nordycki staje do walki przeciwko najbardziej szkodliwej dekadencji, przeciwko całej epoce destrukcji. Nawet jeśli nie zdołał powstrzymać rozkładu narodu ateńskiego, jego walka do dziś porusza wszystkich ludzi należących do jego rasy18.

Wszystkim, którym przyszłoby do głowy widzieć w Platonie wyłącznie eterycznego ducha unoszącego się na czystym niebie idei, w innym piśmie do ministerstwa przedstawia się opinię, że:

aktywny nordycki duch znalazł swój najsubtelniejszy wyraz w filozofii Platona. Poszukiwanie wiedzy zaprzęgnięte jest u niego w służbę kształtowania ludzi i państw. Podczas gdy dla człowieka Wschodu kontemplacja jest celem samym w sobie, kontemplacja platońska pozostaje nierozłączna z działaniem19.

Wprowadzenie w tym miejscu tradycyjnej filozoficznej pary działanie–kontemplacja ma na celu zanegowanie obrazu Platona kontemplacyjnego, rozprawiającego bez końca pod ateńskim niebem o nieśmiertelności duszy i realności idei. Platon jest człowiekiem praxis, działania politycznego, a nie theoria czy metafizycznej contemplatio. Ta ostatnia jest zdecydowanie podporządkowana pierwszej. Bezcelowa kontemplacja jako sztuka dla sztuki jest wynaturzeniem ducha, wycofaniem się ze świata przez rasę wrogą życiu i ciału, głęboko indywidualistyczną i chorobliwą: rasę wschodnią. Determinizm rasowy warunkuje postawę Platona, podobnie jak współczesnych mu (sofistów) czy późniejszych (stoików) myślicieli, wywodzących się ze Wschodu: to oczywiste, że vita activa, bios politikos jest platońskie, gdyż duch nordycki, jak twierdzi ówczesna „psychologia rasowa” (Rassenpsychologie), jest z gruntu zaangażowany, aktywny20.

Winnym piśmie, skierowanym do ministra Rusta, nauczanie Platona okazuje się „praktykowaniem edukacji rasowej”21. Każda dobra pedagogika rasowa postara się więc o to, by metodycznie przeciwstawić Platona „sofistyce i retoryce jako przejawom obcego wpływu na rasę” i „oznakom dekadencji”22.

Nowe programy z 1938 roku, wprowadzone reformą Rusta, uwzględniają tego rodzaju postulaty. Platon znalazł się wśród czterech autorów wpisanych do programu nauczania greki na różnych etapach23, wraz z Homerem, Tukidydesem i Ksenofontem. Tego ostatniego przedkłada się nad Izokratesa i Demostenesa, klasyków w nauczaniu greki, winnych jednak przynależności do schyłkowego dla Aten IV wieku, podobnie zresztą jak nad Arystotelesa i stoików, zupełnie nieobecnych w programie nauczania greki. Waga Platona w programach okazuje się jeszcze większa, gdy weźmie się pod uwagę wszystko, co platońskie u Ksenofonta, który był wprawdzie jego rywalem, lecz także, jak Platon, filospartiatą stanowczo przeciwnym demokracji ateńskiej.

Wraz z Platonem, niemieckim uczniom wpajać się będzie etykę walki. Günther zauważa, że termin „filozofia”, który dla nas jest już tylko „słowem złożonym z czterech martwych sylab, zrozumiałych jedynie dla erudyty”24, dla Greków miał zupełnie inne znaczenie.

Kurt Hildebrandt, profesor uniwersytetu w Kilonii, przestrzega przed błędem, jakim byłoby utożsamienie filozofa z „uczonym akademickim” czy „abstrakcyjnym badaczem”25. Filozof to wojownik i semantyka militarna, zauważa Hildebrandt, rzeczywiście organizuje dużą część platońskiego dyskursu: „Filozof Platona jest przeciwieństwem abstrakcyjnego erudyty: to mężczyzna, który odznaczył się w wojnie, a także w prowadzeniu spraw państwa”26.

Widzimy więc, że właściwa Grekom agonistyczna koncepcja świata przenika całe dzieło najbardziej greckiego z Greków, jakim był Platon, co bezsprzecznie dowodzi jego nordyckiej natury: „Platon zgadza się z Heraklitem: polemos jest ojcem wszelkiej rzeczy”, co sprawia, że „wychowanie wojowników znajduje się w centrum politei”27, a „być prawdziwym człowiekiem znaczy dla niego to samo, co być wojownikiem”28. Zresztą ci noszący miano filozofów-władców początkowo są przede wszystkim wojownikami, których „zwolniono z kasty wojowników dopiero w wieku pięćdziesięciu lat” po tym, jak szczególnie wyróżnili się w służbie wojskowej i w służbie ducha29. Figura wojownika i udział w walce mają walor pasowania intelektualnego i kulturalnego. W tym samym czasie filozof, Ernst Krieck, w wykładzie inauguracyjnym z 10 maja 1933 w Berlinie nawołuje studentów, by stali się politycznymi żołnierzami, podczas gdy Führer und Rektor uniwersytetu we Freiburgu, Martin Heidegger, posługując się platońskim trójpodziałem z Państwa, definiuje, obok służby wojskowej i służby pracy, służbę wiedzy.

Jeśli wierzyć nazistowskiej egzegezie, dzieło Platona ma charakter organicznie wojowniczy. Dziecko wojny peloponeskiej i kryzysu politycznego i obywatelskiego, jaki ta spowodowała w Atenach, nierozłącznie związane z agonistyczną w swej istocie kulturą grecką, nie zamyka się w ciasnym horyzoncie „helleńskiego państewka bez zewnętrznego imperium”30. Według Hildebrandta, Platon dąży do stworzenia tego, co nazywa on Großgriechenland31, Wielką Grecją, dziwnie przypominającą Wielkie Niemcy, pangermański, później nazistowski Großdeutschland. Na dalszym planie i nie wprost Hildebrandt przywołuje widmo greckiej Kleinstaatereii bratobójczej niezgody domowej, ciągłej wojny między państwami greckimi, w której Platon wyraźnie dostrzegał przyczynę ich późniejszego zaniku. Polityczny rozpad państw greckich, pokawałkowanych na rywalizujące jednostki, utożsamia się skądinąd ze skrajnym rozbiciem państw niemieckich przed zjednoczeniem w 1871 roku.

Platon to zatem Kämpfer, walczący o odrodzenie i przetrwanie swojego narodu, wykrwawionego i osłabionego w wojnie peloponeskiej, zagrożonego upadkiem rasowym przez mieszanie się z rasami azjatyckimi: krwotok Sparty i Aten otwiera greckie żyły na obcą krew. W ten sposób dzieło Platona zostaje udramatyzowane, przedstawione jako sztandar wojenny wzniesiony w sytuacji wielkiego kryzysu historycznego. Platon okazuje się jedynym ratunkiem w historycznej potrzebie, przypomina Günther, czyniąc z niego ostatniego nordyckiego strażnika świata, który skażony i zepsuty, stoi na progu katastrofy.

Paralelaz Adolfem Hitlerem narzuca się sama, co najpoważniej w świecie ogłasza inny specjalista od Platona, Joachim Bannes, w tytule broszury poświęconej mistrzowi z Akademii i dziełu Führera: Walka Hitlera i państwo Platona. Studium o ideologicznych podwalinach narodowo-socjalistycznego ruchu wolnościowego32.

Z Mein Kampfw ręce Bannes przedstawia główne zasady ideologii nazistowskiej, po czym przechodzi do omówienia politei Platona i proponuje studium porównawcze biografii Führera i filozofa. Pozwala mu to stwierdzić głębokie podobieństwa między dwoma myślicielami i praktykami państwa. Z kolei historyk Grecji, Hans Bogner, poprzestaje na zasugerowaniu pewnego powinowactwa między mistrzem współczesnych Niemiec i mistrzem filozofii ateńskiej, zwracając uwagę, że nauczanie Platona i śmiałe rozwiązania, jakie zalecał swojej epoce, formułowane były w „tonie dyktatorskim”33, co nie współgra z obrazem Platona dialogicznego i wątpiącego, posługującego się często aporetycznymi dialogami, upatrującego istoty w pytaniu, w ruchu umysłu, który wyrywa się pewnikom, próbując dosięgnąć prawdy. Dla wszystkich platoników, których czytaliśmy i którzy nie cofają się przed żadnym anachronizmem ani żadnym powiązaniem, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Platon jest teoretykiem Führergedanke34, zasady wybranego i nienagannego rasowo führera.

Jest więc Platon, tak jak Hitler, nordyckim wojownikiem, który chce ocalić swój naród przed czyhającą nań zagładą. Takie odczytanie Platona proponuje hellenista Herbert Holtorf we wstępie do antologii tekstów z Państwa, którą zredagował na użytek liceów:

W tej epoce głębokiego upadku wszystkich wartości moralnych, wielki Platon powstaje i rusza do heroicznego boju przeciw rozkładowi swojego narodu, przeciw straszliwemu duchowi absolutnego zniszczenia […]. Ta postać wielkiego mędrca przemawia do wielkości duszy nordyckiej […]. Walka, jaką prowadzi dziś Adolf Hitler, ma ten sam szczytny cel. Słowa Führera wskazują, w jakim kierunku powinno nas prowadzić dzieło Platona i jak powinno wejść w dusze niemieckiej młodzieży35.

Dla historyka filozofii, Hansa Heysego, który w 1933 tytułuje swój wykład rektorski inaugurujący jego kadencję Idea nauki a uniwersytet niemiecki, Platon jest wzorem do naśladowania dla każdego bojownika idei narodowosocjalistycznej. Celem Platona nie jest wypracowanie ckliwego pseudoidealizmu, który „zapamiętały z niego klasycyzm i przestarzały humanizm”, lecz ni mniej, ni więcej, „próba całkowitego odnowienia narodowohelleńskiego bytu (des nationalhellenischen Wesens)”36.

Podobieństwa z Führerem na tym się nie kończą. By przeprowadzić renovatio chylącego się ku upadkowi państwa ateńskiego, Platon wymyślił i propagował, jeśli wierzyć naszym źródłom, ściśle rasistowski porządek polityczny, dlatego uważa się, że był jego ojcem na długo przed dziewiętnastym stuleciem.

Hans F. K. Günther w swojej monografii o platońskim rasizmie widzi w mistrzu z Akademii prekursora „de Gobineau, Mendla i Galtona”37, z których żadnemu „nigdy nie było obce spiżowe prawo nierówności”38 między istotami, zwalczane przez perwersyjny i zgubny idealizm 1789 roku. Na rachunek Platona należy zapisać stwierdzenie bezsprzecznego faktu nierówności między ludźmi: Państwo, czytamy, uczy nas, że są trzy rodzaje ludzi będących, w zależności od ich talentów i budowy ciała, wytwórcami, wojownikami lub królami.

Aby przedstawić swój wywód i określić te trzy rodzaje, Platon sięga po alegorię dusz ze złota, srebra i brązu, w której Günther chce widzieć oczywistą metaforę różnic rasowych. Jeśli filozofowie mają panować, jasne jest, że „tylko ludzie czystej krwi mogą filozofować”39: „predyspozycja do filozofii” nie jest więc kwestią nauki czy chęci, lecz „kwestią rasy”40. Nie jest to zajęcie zależne od czyjejś decyzji i pracy, lecz powołanie zdeterminowane biologicznie. Tyle jeśli chodzi o uniwersalność rozumu.

Stąd wniosek, według Hildebrandta, że „państwo zależne jest od czystości rasy, od właściwej selekcji”41 filozofów-królów i odpowiedniego podziału ról, jakie każdemu wyznaczyła natura. Hans Bogner również zadaje sobie pytanie: „Kto ma prawo do filozofowania? […] Z pewnością nie mieszańcy, a jedynie ludzie czystej krwi (Rep. 535 c i nast.) […], ludzie szlachetnego ciała i ducha (536 b)”42. Wynika stąd, że „zdolność do filozofii była dla Platona kwestią rasy”43.

O ile to rasologiczne i eugeniczne odczytanie Platona znajduje pewne uzasadnienie w samym tekście, o tyle pozostaje gwałtem zadanym Państwu, gdzie nawet jeśli mówi się o „stadzie” i selekcji, nie zamyka się jednostek w ścisłym zdeterminowaniu urodzeniem, które miałoby wpływać na całe ich życie. Nazistowski rasizm ad vitam więzi podmiot w ciasnym kręgu jego rasy, podczas gdy u Platona każda jednostka, która dla swoich przymiotów zostanie uznana za godną, ma możliwość wejścia do kasty wojowników, a więc i filozofów-królów.

Jednakże dla naszych autorów rasizm Platona prowadzi logicznie do eugeniki, której był jakoby pierwszym teoretykiem44, do tego stopnia, że biolog i antropolog Fritz Lenz nie waha się domagać dla swoich prac zaszczytnego patronatu Ateńczyka, „który był w równej mierze eugenikiem co filozofem”45. Również Richard Walther Darré, inżynier i agronom, szef Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS (Rasse- und Siedlungshauptamt – RuSHA), a następnie minister rolnictwa Rzeszy, teoretyk Blut und Boden, interesuje się Platonem. W poświęconej mu pracy Darré obwołuje go ojcem eugeniki, zręcznie łącząc idealizm z selekcjonizmem. Jak bowiem pretendować do miana teoretyka idei, jeśli nie wznosi się Idei, będącej zarazem formą i normą, wysoko ponad zdewaluowaną rzeczywistość? Ten kto mówi o idei, mówi więc o hierarchii i o selekcji:

To Platon nadał słowu idea jego filozoficzny sens, to on stał się, za sprawą swojej doktryny, pierwszym założycielem idealizmu […] [i] nadał królestwu idei wartość absolutną, przewyższającą wszystko – ten sam Platon, będąc idealistą, doszedł do stworzenia idei selekcji46.

Hans F. K. Günther ze swej strony przypomina, w jak palącej i groźnej sytuacji historycznej pojawia się Platon:

Należy pamiętać, że w czasach Platona, arystokracja attycka, Eupatrydzi […], wymierała i że ta arystokracja o nordyckim rodowodzie rasowym mieszała się wielokrotnie od początków Attyki z obcymi rodami47.

Czasy Platona „były epoką schyłkową”48, pod znakiem „zanikania nordyckości i […] zwyrodnienia rasowego”, spowodowanych absurdalną i bratobójczą wojną peloponeską, która doprowadziła do rozlewu49 najlepszej krwi nordyckiej, do zdziesiątkowania wysokich, długogłowych blondynów pierwotnej, nordyckiej Grecji:

W epoce Platona, blondyni musieli stać się bardzo słabą mniejszością […], gdyż rasa wcześniej dominująca, rasa nordycka, musiała niemal całkowicie zniknąć w trakcie tej wojny50.

Ponieważ naturalni przywódcy wspólnoty ateńskiej, ludzie nordyccy, zostali zdziesiątkowani w wojnie, stolica Attyki popada w populistyczną i prostacką demokrację, która stawia na piedestale jednostkę, tracąc z oczu naturalny cel państwa: wspólnotę narodu51. Platon podejmuje się misji przywrócenia państwu kasty rządzącej, „wychowania führerów”52 ateńskiej polis, co zakłada dysponowanie odpowiednim materiałem ludzkim. Wodzów nie robi się z byle jakiej materii ludzkiej, „najpierw trzeba znaleźć materię, z której zrobi się rządzących”.

Aby przywrócić Atenom wyższą kastę ludzi nordyckich o pierwotnej czystości i urodzie indogermańskich chłopów z Attyki53, należy popierać małżeństwa między równymi rasowo, które zapewnią płodzenie dzieci rasowo czystych54, i wprowadzić „eliminację wszystkich dzieci kalekich lub chorych, eksterminację wszystkiego, co jest niezdolne do życia”55.

Daleki od naiwnego idealizmu Platon jest czczony jako przedstawiciel najmniej łagodnego, najbrutalniejszego realizmu. W dziełku zatytułowanym Państwo i rasa, wydanym w 1928 roku, znawca Platona, Kurt Hildebrandt, odwraca perspektywę, którą zazwyczaj wobec niego przyjmowano: „Platon nie był utopistą, lecz rozwijał realną wiedzę o naturalnej rzeczywistości i konieczności”56. Środki segregacji, selekcji i eugeniki proponowane w Państwie podawane są jako przykład doskonałej polityki rasistowskiej57, idei, które „wymusiły bolesne ofiary na nieodpowiedzialnym idealizmie”58 nowożytnego i współczesnego humanizmu.

Platon nie jest okrutny, gdy nadaje takie prawa swemu idealnemu państwu, jest po prostu konsekwentnym umysłem, bez wahania przyjmującym prawa i wyroki natury: „Jego prawa mają coś z prawa naturalnego”; szanują je, nie dopuszczając do jakiegokolwiek nieróżnicującego zamachu na przebieg życia naturalnego, któremu życie społeczne nie może stawać na przeszkodzie poprzez jakikolwiek fortel.

Platon „doskonale zrozumiał, że każde zakłócenie tego, co dzisiaj określamy mianem selekcji naturalnej” może być korzystne dla otoczonej opieką, ocalonej jednostki, lecz „szkodzi narodowi jako całości”. Dobrobyt, szczęście czy przeżycie jednostki niewiele znaczą dla twórcy państwa, prawodawcy i nordyckiego führera: wielki filozof „bierze zawsze pod uwagę całość [narodu], odwracając się od indywidualnego przypadku”, tak samo „litość [wobec zdegenerowanej jednostki] byłaby w oczach Platona okrucieństwem wobec narodu jako całości”59, zgodnie z twardym prawem liczb, które tak dla platonika, jak i dla eugeników przeciwstawia pojedyncze zero nieskończoności masy i rasy. Bezwzględna eliminacja (rücksichtslose Ausmerzung) wadliwych i ułomnych jest zatem zgodna z fundamentalną, holistyczną zasadą polityczną ogłoszoną przez partię nazistowską w programie z 1920 roku i odtąd niestrudzenie powtarzaną: Gemeinnutz geht vor Eigennutz – interes ogółu ponad własnym.

Taka polityka wydaje się nie do pomyślenia przejętemu miłosierdziem humaniście, który patrzy krótkowzrocznie, tylko na jednostkę, tracąc z oczu to, co zapewnia jednostce sens, egzystencję i życie, grupę, którą kaleki czy wadliwy podmiot może skazić, jeśli pozwoli mu się żyć i rozmnażać: autor przytacza tutaj wszystkie argumenty zwolenników eugeniki i usunięcia biologicznego ryzyka przez politykę neutralizacji (sterylizacji) lub destrukcji (fizycznej eliminacji). By uspokoić obawy lub uprzedzić obiekcje nadwrażliwych humanistów swojej epoki, Günther, dobry książę, wyjaśnia, że nie żąda bezlitosnej surowości nakazów Platona. Jego rozwiązania to cywilizowane rozwiązania współczesnej eugeniki: Günther zadowoli się więc „sterylizacją”60 jednostek wadliwych, zamiast ich likwidowaniem, którego wymóg przypisuje Platonowi.

Jako nieprzejednany wróg humanistycznej ideologii Oświecenia, litościwej i słabej, Günther przypomina, że wrogami Platona nie był nikt inny jak sofiści, „ludzie rasy azjatyckiej, jak uczy nauka o rasach”61. W podręczniku historii dla szkół średnich rozwija tę myśl, stwierdzając, że jeśli Grecy przyswajali indywidualistyczny dyskurs sofistów, to dlatego, że ich krew była już zepsuta, w myśl skrajnego determinizmu, który na podstawie rasy wnioskuje o duchu:

Sofistyka jest więc całkiem obca myśli nordyckiej i okazuje się produktem rasy z Azji Mniejszej, która ma zwyczaj przeciwstawiania pojęć i podawania w wątpliwość odziedziczonych idei, by następnie je zniszczyć. Wpływ tej filozofii mógł się rozszerzyć tylko dlatego, że Grecy sprzeniewierzyli się swoim korzeniom. Gdyby pozostali narodem czystej rasy, ten nacisk na wyjątkowość jednostki i jej prawa byłby dla nich niezrozumiały62.

Część tego akapitu z podręcznika jest dokładną kalką fragmentu z Hansa F. K. Günthera, przepisanego niemal słowo w słowo, bez podania źródła. Skopiowany fragment pochodzi ze studium antropologii rasowej z 1929 roku, które Günther poświęcił historii rasowej Greków i Rzymian:

Rasa z Azji Mniejszej ma zwyczaj przeciwstawiania sobie nawzajem pojęć, krytykowania dawnych twierdzeń, podawania w wątpliwość, a następnie niszczenia odziedziczonych idei63.

Wierny symptomatologii rasowej każdego wytworu kultury, Günther uważa sofistykę za „całkowicie przesiąkniętą niehelleńskim duchem”64.

Czasy wcale się nie zmieniły, gdyż funkcjonujące zasady rasowe i walka między rasami pozostają takie same jak w Starożytności, zaś nowymi wrogami rasy nordyckiej są rok 1789 i, co znamienne, „sofista Rousseau”65, godny potomek Francji mieszanej i bez reszty oddanej egalitarnej ideologii, której godnym pożałowania, smutnym i wiele mówiącym przejawem jest projekt école unique66 radykała Herriota, absolutna antyteza platońskiego wychowania selekcjonistycznego i elitarnego.

Wbrew ślepemu egalitaryzmowi rewolucyjnej nowoczesności, głoszącej niedorzeczne i