Europa Środkowo-Wschodnia, Polska a Niemcy w Europie. Wybrane studia i eseje - Magda Włostowska, Stefan Troebst - ebook

Europa Środkowo-Wschodnia, Polska a Niemcy w Europie. Wybrane studia i eseje ebook

Magda Włostowska, Troebst Stefan

0,0

Opis

Znaczną intensyfikację relacji między zjednoczonymi Niemcami a nową Polską od 1989 roku można zauważyć na płaszczyźnie nie tylko politycznej i kulturalnej, ale także nauk humanistycznych i nauk o społeczeństwie. W związku z tym wiele nowszych artykułów autora ukazało się w ostatnich latach w języku polskim. W kraju sąsiedzkim Niemiec największym zainteresowaniem cieszyły się opracowania związane z polityką historyczną, pamięcią o dyktaturze, przymusową migracją oraz przełomami epokowymi, a także poruszające temat historycznego przypisywania Polsce miejsca z jednej strony w Europie Środkowo-Wschodniej, z drugiej zaś – w Europie, i to w znaczeniu „Zachodu” czy „Okcydentu”, a nie jedynie Unii Europejskiej. Jest to, pomijając polsko-niemieckie relacje bilateralne, kolejna wspólna cecha Polaków i Niemców, czyli ich europejskość. Niektóre teksty zebrane w tomie są zdecydowanie polonocentryczne, inne opuszczają ramy narodowe oraz dwustronne i przyglądają się historycznym mezoregionom Europy lub Europie jako całości. Publikację dopełniają wywiad dla polskiego czasopisma specjalistycznego na temat znaczenia Lwowa w rozwoju nowoczesnego prawa międzynarodowego oraz autobiograficzna reminiscencja do – ze znakiem zapytania – otwartej na świat Polski Ludowej.

Stefan Troebst (ur. w 1955) studiował historię, slawistykę, bałkanologię, politologię i islamistykę na uniwersytetach w Tybindze, Berlinie, Sofii, Skopje i Bloomington w stanie Indiana. Po obronie pracy doktorskiej pracował w Katedrze Współczesnej Historii Europy Wschodniej na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim (Freie Universität Berlin), gdzie również się habilitował. Od 1999 roku jest profesorem historii kultury Europy Wschodniej na Uniwersytecie Lipskim oraz pełni funkcję wicedyrektora Instytutu Historii i Kultury Europy Wschodniej im. Leibniza (Leibniz-Institut für Geschichte und Kultur des östlichen Europa, GWZO) w Lipsku. Jest autorem książek Mussolini, Makedonien und die Mächte 1922–1930. Die „Innere Makedonische Revolutionäre Organisation” in der Südosteuropapolitik des faschistischen Italien (1987), Handelskontrolle – „Derivation” – Eindämmung. Schwedische Moskaupolitik 1617–1661 (1997), Erinnerungskultur – Kulturgeschichte – Geschichtsregion. Ostmitteleuropa in Europa (2013) oraz wydawcą serii opracowań „Forschungen zur Geschichte und Kultur des östlichen Mitteleuropa”, „Armenier im östlichen Europa”, „Visuelle Geschichtskultur” i „Moderne europäische Geschichte”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 647

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




In memoriam Jerzy Tomaszewski (1930–2014)

Wstęp

Zażarta ogólnospołeczna debata poświęcona polityce wschodniej Willy’ego Brandta iEgona Bahra stała się także dla mnie – reprezentującego pokolenie, które nie zdążyło wziąć udziału wrewolcie 1968roku – źródłem osobistego upolitycznienia. Głosowanie parlamentarnego wniosku owotum nieufności dla kanclerza Brandta śledziłem na bieżąco zkolegami zgimnazjum, słuchając tranzystorowego radia wautobusie szkolnym, irazem znimi dzieliłem radość zpowodu fiaska tej inicjatywy. Oczywiście niedługo później doszło do bójki zchłopcami zklasy, którzy będąc zwolennikami chadeckiej młodzieżówki Junge Union, byli takim obrotem sprawy wnajwyższym stopniu sfrustrowani. Wtamtym czasie, kiedy uczyłem się języka rosyjskiego jako trzeciego języka obcego iw1973roku w„przodującym” państwie bloku wschodniego wziąłem udział wkursie językowym wWołgogradzie (byłym Stalingradzie), Polska była mi wgruncie rzeczy nieznana. Coś niecoś jednak wiedziałem, ito nie tyle zlekcji geografii, podczas których jeszcze w1967roku skandowaliśmy na stojąco: „Danzig ist eine deutsche Stadt!”1, ile zkolportowanego wnaszym gimnazjum bezpłatnie polskiego miesięcznika „Polen”2. Do dziś zachodzę wgłowę, kto warcykonserwatywnej wtedy Badenii-Wirtembergii stał za inicjatywą dystrybucji tego drukowanego na kredowym papierze periodyku zdalekiej Warszawy.

Wtrakcie studiów slawistycznych izzakresu historii Europy Wschodniej, najpierw na Eberhard-Karls-Universität wTybindze, następnie na Freie Universität wBerlinie Zachodnim, Polska także nie odgrywała większej roli. Aby zostać pełnoprawnym slawistą, wystarczyło bowiem wybrać języki zdwóch słowiańskich rodzin językowych – zdecydowałem się na języki wschodniosłowiańskie (znałem już rosyjski) oraz dodatkowo na południowosłowiańskie, nie zaś zachodniosłowiańskie, wtym polski.

Ciekawa rzecz, ale to właśnie tą okrężną drogą przez języki południowosłowiańskie (bułgarski, macedoński i– wtedy jeszcze – serbsko-chorwacki) trafiłem wkońcu do Polski.

Pod koniec lat siedemdziesiątych, pracując nad rozprawą doktorską poświęconą polityce Benita Mussoliniego wobec Europy Południowo-Wschodniej, szukałem odpowiedzi na pytanie, dlaczego Druga Rzeczpospolita udzieliła azylu owianemu złą sławą bułgarsko-macedońskiemu terroryście Iwanowi Michajłowowi jako politycznemu uchodźcy3. Przy okazji Pierwszego Międzynarodowego Kongresu Bułgarystyki wmaju 1981roku wSofii (była to bombastyczna impreza reżimu komunistycznego zokazji tysiąctrzystuletniego jubileuszu założenia państwa bułgarskiego w681 roku) rozmawiałem otym zwarszawskim historykiem dziejów najnowszych Jerzym Tomaszewskim. Dowiedziałem się od niego, że przygotowuje akurat do publikacji w„Tekach archiwalnych” dotyczącą tego zagadnienia dokumentację zarchiwum polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych4. Wrezultacie tej rozmowy przysłał mi do Berlina Zachodniego kopie swoich odpisów izadbał ozaproszenie mnie na sympozjum „Bałkany – Polska. Balcanicum III” na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza wPoznaniu we wrześniu 1985 roku. Po raz pierwszy występowałem wtedy wpolskiej instytucji naukowej, wygłaszając referat Ivan Michajlov im polnischen Exil (1938–1939/40). Zu einem merkwürdigen Kapitel polnisch-balkanischer Beziehungen5. Po zakończeniu sympozjum odwiedziłem Jerzego Tomaszewskiego wWarszawie iod tamtego czasu spotykaliśmy się przede wszystkim wBułgarii, apotem także wLipsku. Profesor omówił również wPolsce moją pierwszą książkę6.

Swój drugi wczesny kontakt zpolską historiografią najnowszą zawdzięczam JerzemuW. Borejszy, który w1984roku trafił jako fellow do Komisji Historycznej wBerlinie Zachodnim izktórym połączyło mnie zainteresowanie polityką zagraniczną faszystowskich Włoch. Dyskutowaliśmy wnastępnych latach często ojego tezie „antyslawizmu Adolfa Hitlera”. Była to figura myślowa, która – jeśli się uwzględni bułgarskich, słowackich ichorwackich sojuszników Adolfa Hitlera – niespecjalnie mnie przekonywała.

Wmojej książce habilitacyjnej ostosunkach szwedzko-moskiewskich wXVII wieku Polska pojawia się oczywiście także, chociaż tylko na marginesie, podobnie jak iwpóźniejszych studiach ozapośredniczonej przez Ormian wymianie handlowej między Persją Safawidów aEuropą, której nie udało się jednak, mimo prób wielu magnatów, skierować przez Rzeczpospolitą Obojga Narodów7.

Moje związki zpolską historią ihistoriografią uległy od drugiej połowy lat osiemdziesiątych czasowemu rozluźnieniu, ato wskutek innego zadania realizowanego wramach projektu habilitacyjnego – obowiązków delegowanego przez niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych członka misji długoterminowych KBWE (dzisiaj OBWE) wMacedonii iMołdawii oraz dyrektora założyciela duńsko-niemieckiego European Center for Minority Issues we Flensburgu. Wraz zjednoczesnym powołaniem w1999roku na stanowisko profesora historii kultury na Uniwersytecie Lipskim oraz wLeibniz-Institut für Geschichte und Kultur des östlichen Europa (GWZO), dawne związki uległy ponownemu zacieśnieniu, oczym świadczy choćby niniejszy tom. Już wlipskim wykładzie inauguracyjnym w2000roku umieściłem wjego centrum historię Polski zjej morskimi odniesieniami8. Mojemu ówczesnemu koledze wGWZO, Bogusławowi Dybasiowi, zawdzięczam inicjatywę dokonania przekładu tego wykładu, zamieszczonego wprezentowanym zbiorze, na język polski.

Po objęciu profesury wLipsku zaczęły się rozrastać moje polskie kontakty irozszerzała się współpraca zkoleżankami ikolegami wPolsce. Wymienić chcę tu przede wszystkim Krzysztofa Ruchniewicza, Włodzimierza Borodzieja, Witolda Matwiejczyka, Marka Zyburę, Kazimierza Wóycickiego, Kornelię Kończal, Jerzego Kochanowskiego, Annę Kurpiel iPawła Machcewicza – obok wielu innych.

Wrezultacie rozwoju tych kontaktów instytucjonalizacji uległ przy GWZO cykl Rocznych Wykładów (GWZO-Jahresvorlesung) im. Oskara Haleckiego. Wśród dotychczasowych siedemnastu mówców znaleźli się wybitni Polacy: Włodzimierz Borodziej, Piotr Wandycz, Adam Daniel Rotfeld iKarol Modzelewski. Również rozwijany wGWZO, finansowany ze środków Federalnego Ministerstwa Oświaty iNauki, projekt poświęcony dziejom ikulturze Ormian wEuropie Środkowo-Wschodniej od średniowiecza do XVIII wieku (wktórego ramach ukazuje się książkowa seria „Armenier im östlichen Europa – Armenians in Eastern Europe”) spowodował znaczną intensyfikację kontaktów naukowych zPolską, wtym wymiarze przede wszystkim zKrzysztofem Stopką wKrakowie oraz zKonradem Siekierskim wWarszawie iwe Lwowie.

Wtrakcie podjętej zKonradem Siekierskim wyprawy wukraińskie Karpaty śladami dawnej ormiańskiej tam obecności dogoniła nas niespodziewanie wczorajsza polska historia. Kiedy zwiedzaliśmy wKutach ormiański (iżydowsko-polsko-rusińsko-niemiecko-austriacko-węgierski) cmentarz, pracujący wnim ogrodnik poradził nam odwiedzić miejscowego kronikarza. Zwrócił on nam uwagę na znaczenie Kut dla dziejów Drugiej Rzeczypospolitej izaprowadził nas do byłego polskiego urzędu celnego, będącego dzisiaj ruiną wpośrodku trudno dostępnego odstępu leśnego. Przez uszkodzony dach pięły się wgórę wysokie drzewa. Budynek znajduje się nad brzegiem Czeremoszu, rzeki, która stanowiła wtedy granicę między Polską iRumunią. Przez (zniszczony wczasie drugiej wojny światowej) most, prowadzący stąd na drugi brzeg, ewakuowała się w1939roku polska armia, internowana następnie wRumunii. Na pytanie, dlaczego to centralne polskie miejsce pamięci pozostawiono na pastwę sił natury, nasz przewodnik nie znał odpowiedzi. Wiedział tylko, że raz trafił tu zkrótką wizytą polski prezydent Aleksander Kwaśniewski, obiecując renowację zapuszczonego budynku. Ale wszystko zostało po staremu, dlatego to centralne polskie lieu de mémoir, mające przecież znaczenie ogólnoeuropejskie, niszczeje dalej wleśnej głuszy.

Pracując wLipsku, zostałem zczasem członkiem różnych gremiów związanych zproblematyką polską, jak Rada Kuratorów Centrum Studiów Niemieckich iEuropejskich im. Willy’ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego (której jestem od 2019roku przewodniczącym), Europejskiej Sieci „Pamięć iSolidarność”, mającej swoją siedzibę wWarszawie, czy Rady Naukowej (jestem jej przewodniczącym) Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki. Poświęcony niemiecko-polskiemu dyskursowi na temat wypędzeń tom źródeł jest między innymi jednym zrezultatów tych kontaktów, zajęć izainteresowań9. Poznałem przy tej okazji kolejnych polskich historyków najrozmaitszej orientacji zawodowej ipolitycznej, wtym Jana Rydla, Andrzeja Nowaka, Roberta Kostro, Marka Cichockiego, Dariusza Stolę ijeszcze kilku innych. Dane mi również było poznać polityków (historycznych), na przykład fascynującego Władysława Bartoszewskiego. Szczególna zażyłość połączyła mnie wtrakcie wspólnego, niewolnego czasem od tarć, zawiązywania wspomnianej Europejskiej Sieci „Pamięć iSolidarność” zAndrzejem Przewoźnikiem, długoletnim sekretarzem Rady Ochrony Pamięci Walk iMęczeństwa. Po burzliwych niekiedy posiedzeniach wstępnych przed założeniem Sieci ruszaliśmy razem na, mówiąc jego słowami, „odprężające spacery” po Warszawie lub jego rodzinnym Krakowie. Tak przy okazji, naszym wspólnym językiem był – horribile dictu – rosyjski. Rozmawiając wtedy, doszliśmy do wniosku, że co prawda my, historycy, dokładamy zawsze wszelkich starań, aby dla polityków wyciągać kasztany zognia, ale to nie my rozniecamy te ogniska. W2010roku Andrzej Przewoźnik zginął wwieku czterdziestu siedmiu lat podczas katastrofy prezydenckiego samolotu wSmoleńsku. Uczestnictwo wtłumnym nabożeństwie żałobnym wkościele garnizonowym przy ulicy Długiej wWarszawie, anastępnie wsamym pogrzebie na Cmentarzu Powązkowskim, któremu towarzyszyły honory wojskowe, było dla mnie smutnym, lecz ważnym doświadczeniem.

Jeżeli moja akademicka dokumentacja nie ma luk, to wminionych dwudziestu latach brałem udział wkonferencjach, sympozjach, kongresach iwarsztatach we Wrocławiu, wKrzyżowej, Poznaniu, Wałbrzychu, Krynicy, Gdańsku, Warszawie, Kazimierzu Dolnym iKrakowie oraz wizytowałem placówki naukowe wPrzemyślu, Szczecinie, Lublinie iŁodzi. Szczególnie miło wspominam studyjną wyprawę terenową śladami uciekinierów greckiej wojny domowej zlat 1946–1949, którzy otrzymali wPolsce azyl polityczny iktórych osiedlono wlatach pięćdziesiątych między innymi wokolicach Krościenka. Obok wciąż funkcjonującego cmentarza grekokatolickiego, na którym grzebani są także wierni obrządku prawosławnego, znajduje się tam zapuszczony cmentarz zmarłych greckich uciekinierów komunistów. Prowadzony niegdyś przez nich kołchoz „Nea zoi” działa dziś jako spółka zograniczoną odpowiedzialnością „Nowe Życie” (co jest polskim tłumaczeniem greckiej nazwy kołchozu) – zposągiem greckiego stalinisty Nikosa Belojannisa przed budynkiem administracyjnym. „Polsko-ludowa” przeszłość tkwi jeszcze wpolskiej teraźniejszości członka Unii Europejskiej iNATO, na poły widoczna, na poły już zdziczała.

Te do dziś gołym okiem rozpoznawalne historyczne fazy rozwoju Polski – średniowiecze, Rzeczpospolita Obojga Narodów, czasy rozbiorów, Druga Rzeczpospolita, wojna iokupacja, komunistyczna dyktatura ibudowa demokracji – fascynują mnie, dostarczając inspiracji do zajmowania się jej dziejami. Widać te fascynacje częściowo iwniniejszym tomie, obok zainteresowania tematami polsko-niemieckimi, wschodnio-środkowoeuropejskimi iogólnie europejskimi.

Serdeczne podziękowania za inicjatywę przygotowania tej książki zechcą przyjąć redaktor naczelny serii Polonica leguntur: literatura polska wkrajach języka niemieckiego Marek Zybura oraz mój długoletni kolega ipartner przy realizacji wielu projektów Krzysztof Ruchniewicz. Dziękuję licznym – częściowo mi znanym, częściowo nieznanym osobiście – tłumaczom tekstów, dziękuję również mojej amerykańskiej koleżance Patrice Dabrowski oraz mojemu lipskiemu koledze Dietmarowi Müllerowi za wyrażenie zgody na włączenie do tego zbioru dwóch wspólnie napisanych tekstów, oraz, last but not least, mojej lipskiej doktorantce Magdzie Włostowskiej za troskliwe przygotowanie manuskryptu do druku. Jej będąca na ukończeniu dysertacja, poświęcona początkom ruchu LGBT wPolsce, zjego transnarodowymi powiązaniami wdekadzie „Solidarności” igenerała Wojciecha Jaruzelskiego, przyda niebawem tematowi niniejszego tomu Europa Środkowo-Wschodnia – Polska iNiemcy wEuropie nieznanej właściwie dotąd płaszczyzny interakcyjnej.

Stefan Troebst

Berlin i Lipsk, w grudniu 2020roku

1 Gdańsk jest miastem niemieckim!

2 Por. szkicPeerelowska otwartość? Reminiscencje zzimnowojennego lata 1976roku [wniniejszym tomie].

3 S. Troebst, Ivan Mihajlov im türkischen und polnischen Exil 1934– –1939/40. Fragmente zur politischen Biographie des Chefs der „Inneren Makedonischen Revolutionären Organisation, „Südost-Forschungen” 1987, t. 46,s.139–196.

4 J. Tomaszewski, Sprawa udzielenia azylu Iwanowi Michajłowowi wPolsce wdokumentach MSZ, „Teki archiwalne” 1989,s.261–318.

5 Iwan Michajłow na uchodźstwie wPolsce (1938–1939/40). Odziwnym rozdziale whistorii stosunków polsko-bałkańskich.

6 Tenże [rec.], Stefan Troebst: Die bulgarisch-jugoslawische Kontroverse um Makedonien 1967–1982 (München 1983), „Studia zdziejów ZSRR iEuropy Środkowej” 1986, t. 22,s.235–236.

7 S. Troebst, Handelskontrolle – „Derivation” – Eindämmung. Schwedische Moskaupolitik 1617–1661, Wiesbaden 1997; tegoż, Die Kaspi-Volga-Ostsee-Route in der Handelskontrollpolitik Karls XI. Die schwedischen Persien-Missionen von Ludvig Fabritius 1679–1700, „Forschungen zur osteuropäischen Geschichte” 1998, t. 54,s.127–204.

8 Tenże, „Intermarium” und „Vermählung mit dem Meer”: Kognitive Karten und Geschichtspolitik in Ostmitteleuropa, „Geschichte und Gesellchaft” 2002, t. 28, z. 3,s.435–469 (zeszyt tematyczny: Mental Maps).

9Vertreibungsdiskurs und europäische Erinnerungskultur. Deutsch-polnische Initiativen zur Institutionalisierung. Eine Dokumentation, red. S. Troebst, Osnabrück 2006 (= „Veröffentlichungen der Deutsch-Polnischen Gesellschaft Bundesverband e. V.”, t. 11).

I

Polityka historyczna

O używaniu i nadużywaniu historii. Polityka historyczna i kultury pamięci w Europie Środkowo-Wschodniej i Południowo-Wschodniej (1791–1989)1

To właśnie owych siedem P, które decydują otym, co będzie pamiętane przez kolektyw: profesorowie, politycy, proboszczowie, pedagodzy, poeci, publicyści ipiarowcy.

Reinhart Koselleck, 20062

Terminologia i stan badań

Rządzący irządzeni wrównym stopniu używają inadużywają przeszłości, przede wszystkim do tworzenia zbiorowych tożsamości, legitymizowania iumacniania władzy lub mobilizacji przeciwko niej. Od momentu ukazania się w1970roku przełomowej książki Howarda Zinna The Politics of History iniemieckiego sporu historyków wlatach osiemdziesiątych3 politologowie, socjologowie ihistorycy określają tę kombinację koncepcji politycznych istrategii stosowania historii wsferze publicznej mianem „polityki historycznej”4. Polityka historyczna nie jest wyłącznie dziełem panujących, prezydentów, rządów iinnych instancji państwowych, lecz także partii iruchów politycznych, Kościołów, związków zawodowych, przedsiębiorstw, mediów iinnych podmiotów, wtym wpewnym zakresie również historii akademickiej. Wszystkie te czynniki – wraz zprzedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego, jak stowarzyszenia ofiar czy inicjatywy na rzecz przepracowywania przeszłości, oraz zpamięcią rodzinną iindywidualnymi wspomnieniami – kształtują kulturę pamięci danego społeczeństwa5.

Polityka historyczna sięga przy tym daleko wprzeszłość. Średniowieczna doktryna okrólach „zBożej łaski” służy do dzisiaj jako dynastyczna legitymizacja – jeśli nie władzy politycznej, to przynajmniej monarchii. WXIX wieku zarówno wpolityce, jak iwpolitycznej sferze publicznej rozwijała się koncepcja praw historycznych, które miały przede wszystkim wspierać proces powstawania narodów ipaństw wraz zich roszczeniami terytorialnymi. Władcy dynastyczni, atakże obieralne rządy, partie, instytucje religijne, organizacje społeczeństwa obywatelskiego, dziennikarze, artyści iinni wymyślali iuprawiali politykę historyczną dla własnych celów. Wykorzystywali przy tym pomniki, święta, jubileusze, uroczystości publiczne, miejsca historyczne, muzea, wystawy, przedstawienia iopery, nie wspominając już osymbolach narodowych, religijnych, regionalnych ikulturowych, kulcie świętych ibohaterów wojennych. Działania polityczne tego rodzaju – wpołączeniu zrodzinnymi opowieściami, przekazywanymi ustnie wdanej społeczności podaniami, folklorem, literaturą, sztukami pięknymi inaukami humanistycznymi – wpływają na kultury pamięci. Dotyczy to szczególnie społeczeństw narodowych, ale odnosi się również do grup etnicznych, wspólnot językowych, mieszkańców konkretnych regionów oraz grup społecznych, zawodowych, religijnych, kulturowych. WEuropie Środkowo-Wschodniej iPołudniowo-Wschodniej kategorie „religia” i„wyznanie”, później „naród” i„język”, awkońcu „państwo” tworzyły ramy koncepcyjne dla polityki historycznej, czego konsekwencją było powstanie narodowych kultur pamięci (zelementami ponadnarodowymi).

Przetrwanie imperiów Osmanów, Habsburgów, Hohenzollernów iRomanowów aż do XXwieku izwiązany ztym późny początek procesów narodowotwórczych wyjaśniają bliskie związki koncepcji narodu ireligii na wschodzie Europy. Przed pojawieniem się państw narodowych ich zadania realizowały Kościoły narodowe. Innymi słowy, zanim państwo mogło wystąpić wroli obrońcy narodu, jego strażnikiem był Kościół. Było tak wwypadku Rumunów, Bułgarów, Greków, Serbów, Chorwatów iPolaków (nawet jeśli utych ostatnich wmniejszym stopniu). Wyjątek od tej reguły stanowi wieloreligijna, muzułmańsko-prawosławno-katolicka Albania, wktórej „religią Albańczyka jest albańskość”, jak pisał w1880roku albański pisarz ipolityk Pashko Vasa6.

Nauki historyczne zakładają, że zarówno pamięć, jak ihistoria są konstruktami. Pierwszą ważną publikacją na ten temat był zbiór tekstów pod redakcją Erica Hobsbawma iTerence’a Rangera Tradycja wynaleziona z1983roku7. Książka ta przyczyniła się do rozpowszechnienia się nowej wówczas myśli, że wiele państwowych rytuałów (jak brytyjskie koronacje) czy symboli narodowych (jak określające rzekomo przynależność klanową szkockie tartany), które uchodziły za szacowne tradycje, wykreowano wrzeczywistości dopiero wXIX wieku.

Literatura na temat uroczystości pamiątkowych jest bardzo bogata. Szczególnie ważny dla Europy Centralnej jest zbiór artykułów Staging the Past. The Politics of Commemoration in Habsburg Central Europe, 1848 to the Present8, którego autorzy odnoszą się do wielu pomocnych koncepcji, między innymi spopularyzowanych przez Pierre’a Norę lieux de mémoire9. Lukę badawczą dotyczącą Europy Południowej wypełnia przełomowe studium autorstwa Claudii Weber. Dotyczy ono polityki historycznej rządów bułgarskich iczęściowo zbieżnej, aczęściowo sprzecznej znią kultury pamięci społeczeństwa bułgarskiego – od powstania Księstwa Bułgarii w1878roku do przejęcia władzy przez komunistów w1944roku10. Prace takie jak ta sugerują, że pamięć może być wprawdzie tworzona, jednak konstrukcja jako taka nie powstaje wpróżni, lecz bazuje na realnej podstawie fizycznej lub historycznej11.

Wtym czasie boom pamięciowy dotarł również do nauk humanistycznych ispołecznych wEuropie Środkowo-Wschodniej iPołudniowej. Jan Assmann już w1997roku sformułował ważną hipotezę: „Wszystko przemawia za tym, że kwestia pamięci wpłynie na wytworzenie się nowego paradygmatu nauk okulturze”12. To założenie odnosi się wcoraz większym stopniu również do historyków, antropologów społecznych isocjologów od Estonii po Czarnogórę. Dotychczas punkt ciężkości stanowią głównie badania nad polityką historyczną okresu komunistycznego, przy których znajduje zastosowanie zwłaszcza metoda oral history13. „Przemysł pamięci” („Memory Industry” – określenie Gavriela D. Rosenfelda14) rozwinął się jednak wpierwszej kolejności nie na gruncie nauki, lecz poza nią, pod postacią seriali telewizyjnych, filmów ipowieści15, aprzede wszystkim za pośrednictwem wciąż powstających lub modernizowanych muzeów historycznych, pełniących funkcję „fabryk tożsamości”16. Polska stanowi tu przykład skrajny, choć niekoniecznie nietypowy dla całego regionu. Muzeum Powstania Warszawskiego otworzyło swoje bramy w2004roku, Muzeum Historii Żydów Polskich rozpoczęło zaś działalność w2014roku. Również od 2014roku pracuje Europejskie Centrum Solidarności wGdańsku. Planowane jest Muzeum Historii Polski na warszawskim Mokotowie, trwa budowa Muzeum II Wojny Światowej wGdańsku. Powstała nowa zperspektywy typologicznej forma muzeum historii współczesnej: muzeum okupacji, zbrodni przeciwko ludzkości czy też totalitaryzmu, jak Muzeum Okupacji wTallinie, które przedstawia oba okresy władzy sowieckiej (1940–1941 i1944–1991) oraz rządy nazistów (1941–1944). Podobny model reprezentuje Dom Terroru wBudapeszcie, wktórym zestawia się krótki okres dyktatury faszystowskiej partii strzałokrzyżowców (1944–1945) ztrwającymi dziesięciolecia rządami komunistów (1945–1989). Muzeum Ofiar Ludobójstwa wWilnie poświęcono zkolei tylko poszkodowanym wczasie rządów sowieckich po 1944roku, wyłączywszy Żydów, Litwinów, Romów, Polaków iinnych, którzy zostali zamordowani pod okupacją niemiecką wlatach 1941–1944, chociaż dzisiejsza siedziba muzeum była używana nie tylko przez KGB (do 1991roku), lecz także wcześniej jako więzienie gestapo17. Przytaczając ponownie słowa Gavriela D. Rosenfelda: wprzewidywalnej przyszłości nie nastąpi żadne „miękkie lądowanie” pamięciowej koniunktury wEuropie Wschodniej, nie mówiąc już o„zagrożeniu nagłym lądowaniem”18. Maszyna znajduje się jeszcze wciąż wlocie wznoszącym.

Poniżej chcielibyśmy zaprezentować wybrane przykłady używania inadużywania historii wEuropie Środkowo-Wschodniej iPołudniowej od XVIII wieku do 1989roku. Nawiązujemy tym samym do koncepcji historycznego mezoregionu onazwie East-Central Europe, rozwiniętej iugruntowanej wokresie zimnej wojny przez Oskara Haleckiego iJenő Szűcsa19.

Analizę tego okresu podzielono na trzy części. Pierwsza skupia się na obchodach świąt iuroczystości historycznych, które odbyły się do czasu pierwszej wojny światowej pod panowaniem niemieckim, habsburskim (austriackim) irosyjskim, ponadto wobrębie imperium osmańskiego ijego europejskich spadkobierców. Drugi okres rozpoczął się w1918roku, gdy państwa Europy Środkowo-Wschodniej uzyskały niepodległość. Dla południowej części interesującego obszaru decydującą cezurę stanowiła sama wojna. Wnowo utworzonym państwie południowych Słowian, nazwanym ostatecznie Jugosławią, podejmowano daremne próby stworzenia nowej „jugosłowiańskiej” narracji zSerbami wroli bohaterów. Zamiast tego przeważały nadal regionalne chorwackie, czarnogórskie, słoweńskie, serbskie iinne perspektywy etnocentryczne. Wiele tych narracji (wraz zich bohaterami) współtworzy do dzisiaj tkankę pamięci obszaru byłej Jugosławii. Trzecia część poświęcona jest okresowi rządów komunistycznych. Wuwagach końcowych doprowadzono refleksję do współczesności.

Przed pierwszą wojną światową Rytuały i reprezentacje

Po uroczystym złożeniu przysięgi na właśnie przyjętą ustawę zasadniczą, które odbyło się wwarszawskim kościele św. Jana 3 maja 1791roku, rozległy się okrzyki na cześć króla Stanisława Augusta Poniatowskiego ikonstytucji. Wiwatujące tłumy niosły władcę po ulicach stolicy. Zwolennicy tej pierwszej spisanej wEuropie konstytucji byli świadomi historycznego znaczenia reformy, która miała oszczędzić Polsce dalszych brutalnych interwencji państw ościennych iwewnętrznych niepokojów. Sejm postanowił wprowadzić coroczne święto konstytucji, „którą my inasi potomkowie będziemy wspominać”, awstolicy wznieść upamiętniającą ten akt Świątynię Opatrzności.

Jeszcze zanim wydarzenie to przeszło do historii, pojawiło się wyraźne życzenie, by przyszłe generacje pamiętały otym historycznym dniu. Ustanawiając święto konstytucji, Polacy podążali za radą Jana Jakuba Rousseau. WConsidérations sur le gouvernement de Pologne, spisanych w1772roku, gdy nastąpił pierwszy rozbiór Polski, Rousseau twierdził, że Polska musi „établir tellement la République dans les cœurs des Polonois, qu’elle y subsiste malgré tous les efforts de ses oppresseurs”20 („ustanowić tak dalece Rzeczpospolitą wsercach Polaków, iżby wnich trwała, mimo wszystkie usiłowania swych uciemiężycielów”21). Jedną zdróg do osiągnięcia tego celu miały stanowić uroczystości publiczne upamiętniające wydarzenia historyczne. Historia powinna więc zatem pozostać żywa dla przyszłych pokoleń Polaków, uczyć doceniania pamięci oraz nie tylko utożsamiania się zbohaterami narodowymi, ale także podążania ich śladem. Rousseau dodał słuszne przewidywanie dotyczące gnębicieli Polski: „Vous ne sauriez empêcher qu’ils ne vous engloutissent, faites au moins qu’ils ne puissent vous digérer”22 („Nie możecie przeszkodzić, iżby was nie połknęli; sprawcie przynajmniej, iżby was strawić nie mogli”23). Wrzeczywistości pierwsza rocznica uchwalenia konstytucji, obchodzona 3 maja 1792roku, okazała się zarazem ostatnią świętowaną wpaństwie polsko-litewskim. Wciągu następnych trzech lat doszło do kolejnych dwóch rozbiorów, po których Rzeczpospolita zniknęła zmapy Europy, ajej mieszkańcy stali się, jak wiele innych ludów Europy Środkowo-Wschodniej, poddanymi obcych władców.

Nowi panowie tego rozległego terenu nie byli skłonni pozwolić swoim nowym poddanym na świętowanie chwalebnej przeszłości sprzed zaborów iprzyłączenia do imperiów Europy Środkowo-Wschodniej. Caryca Katarzyna II szczyciła się tym, że biorąc udział wrozbiorach Polski, jedynie odzyskała terytoria bezprawnie oderwane od Rosji. Kazała nawet wybić ztej okazji stosowny medal pamiątkowy. Władca Prus Fryderyk II zgłaszał pretensje do obszarów, nad którymi panował niegdyś Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego iktóre wobec tego uchodziły za pruskie. Zkolei Maria Teresa wykreowała historyczną fikcję, nazywając nowe terytoria Królestwem Galicji iLodomerii iusprawiedliwiając ich rewindykację wywodzącymi się ze średniowiecza roszczeniami Węgrów do tych ruskich księstw, których granice nie pokrywały się zresztą prawie wogóle ze zdobytymi przez Habsburgów ziemiami24. Zaborcy porozumieli się nawet potajemnie co do usunięcia nazwy Polska ze zbiorowej pamięci.

Używanie inadużywanie historii nie skończyło się wżadnym razie na imperialnej manipulacji polską przeszłością. To był dopiero początek. Wielkie imperia Europy Środkowo-Wschodniej panowały nad wieloma ludami, których historie przekształcono wtaki sposób, aby wpasować je wspójną narrację imperialną. Mimo to wokresie badanym wartykule doszło wręcz do nadprodukcji opowieści historycznych. Podczas gdy woświeceniu położono podwaliny nowoczesnej, opartej na źródłach historiografii regionu, to jeszcze radykalniejsze zmiany nastąpiły na skutek rewolucji francuskiej. Pochodzący zPrus Wschodnich Johann Gottfried Herder stworzył romantyczne wizje świetlanej przyszłości ludów słowiańskich, które miały święcić triumfy wEuropie Środkowo-Wschodniej. Pisma Herdera wpłynęły na takich czołowych historyków jak Joachim Lelewel czy František Palacký wCzechach. Podobnym echem odbił się apel Herdera owspieranie edukacji25.

Wiele narracji historycznych miało naturalnie charakter narodowy. Trawienie Europy Środkowo-Wschodniej, zgodnie zsugestią Rousseau, poważnie obciążało imperia, zwłaszcza że ich panowanie zbiegło się zprocesem formowania się nowoczesnych narodów środkowoeuropejskich. Po pierwszej wojnie światowej wielkie imperia się rozpadły, ustępując miejsca mniejszym jednostkom terytorialnym, aspirującym do miana państw narodowych. Narodowe narracje jawiły się wówczas zperspektywy czasu jako triumfalne mity: opowiadały oistnieniu narodu od niepamiętnych czasów, wbrew wrogom iwszelkim przeciwnościom losu. Narodom przypisywano cechy, które pozwoliły im ostatecznie – gdy się wreszcie „przebudziły” – zatriumfować nad przeciwnikami.

Procesy narodowotwórcze przebiegały jednak wtym rejonie wsposób bardziej skomplikowany, niż to sugerują te opowieści. Teorie konstruktywistyczne potwierdzają ich całościowość, przedstawiając naród jako konstrukt nowoczesności. Podczas gdy według dawnego poglądu narodowi aktorzy jedynie budzili świadomość narodów, dzisiaj uchodzą za ich właściwych twórców (nation-builder). Ci „etnonarodowi przedsiębiorcy”, jak nazywa ich Rogers Brubaker wnawiązaniu do Maksa Webera iJosepha Rothschilda, zpoczątku nie byli liczni, atym bardziej nie reprezentowali całego przekroju społecznego26. Na przykład ludność wiejska określała się raczej jako „chrześcijanie”, „mieszkańcy wioski”, „nasi” lub „tutejsi”, atakże jako „ludzie cesarza” – ito nawet pod koniec interesującego nas okresu27.

Artykuł ten dotyczy jednak nie tylko genezy nowoczesnych narodów. Liczne inne zobowiązania konkurowały zpoczuciem przynależności narodowej: lojalność wobec rządzonego przez dynastię cesarstwa, czasem zabarwiona narodowo, lojalność wyznaniowa, anawet lojalność wobec ponadnarodowej ideologii, na przykład panslawizmu czy międzynarodowego ruchu robotniczego. Jeremy King odniósł się do tej sytuacji, pisząc, że populacja Europy Środkowo-Wschodniej rozsypała się niczym budowla zklocków, aby następnie łączyć się na nowo „wcoraz to innych konstelacjach często krzyżujących się, luźnych grup kulturowych ijęzykowych”28. Wbrew przekonaniom „etnonarodowych przedsiębiorców” istnienie jakiejś dominującej identyfikacji nie było konieczne. Mieszkaniec danego regionu nie był też zmuszany przez los do wyboru jednej ze swoich tożsamości. Nowsze badania wielokrotnie potwierdziły, że na przykład ludność niemieckojęzyczna mogła się przyłączyć do narodu czeskiego – iodwrotnie, że członkowie obu grup mogli preferować ponadnarodową lojalność, przykładowo wobec dynastii Habsburgów, aposzczególne jednostki wahały się między różnymi możliwościami, równoważyły je wosobistej tożsamości lub przyjmowały postawę obojętną wobec jakichkolwiek przynależności29. Skrajny przykład stanowią Ormianie wGalicji iSiedmiogrodzie, którzy pod koniec XIX wieku prawie wcałości się spolonizowali bądź zhungaryzowali pod względem języka, wyznania, anawet przynależności etnokulturowej. Zwcześniejszej tożsamości pozostały im jedynie herby rodzinne itradycje kulinarne30.

Taki stan rzeczy nie ułatwia ustalenia, kto iwjakich celach używał historii. Najróżniejsze grupy mogły ją zawłaszczać, aby polepszyć swoją pozycję wpaństwie, regionie, społeczeństwie czy świecie. Co więcej, wich interesie leżało wywoływanie wrażenia, że lojalność wobec danej grupy jest raz ustalona iniezmienna, anawet zdeterminowana przez los, jak to sugeruje metafora przebudzenia. Podczas gdy nation-builders napawali się Herderowską wizją ludów jako wiecznych itrwałych całości, panujące dynastie podejmowały wysiłki wcelu połączenia historii poddanych im ludów wspójną narrację, która legitymowałaby ich władzę nad wielonarodowymi imperiami. Również przedstawiciele innych ideologii używali inadużywali historii, aby udowodnić prawdziwość przekonań lub umocnić fundamenty swojego światopoglądu. Żeby nie popaść wtani krytycyzm wobec tej czy innej interpretacji historycznej, powinniśmy pamiętać, że nie istnieje żadne absolutnie obowiązujące spojrzenie na przeszłość. Historycy zkonieczności wybierają iważą przeciwko sobie fakty, szczególnie ci zajmujący się popularyzacją historii, która często jest jeszcze bardziej zabarwiona ideologicznie. Wodniesieniu do każdej interpretacji historycznej należy postawić sobie pewne pytania. Przede wszystkim: czyją historię się właściwie opowiada, aczyją się pomija? Jest to wręcz kluczowa kwestia wwypadku społeczeństwa wieloetnicznego, wielowyznaniowego iheterogenicznego. Można pisać historię jednostki terytorialnej (na przykład regionu czy kraju), narodu, grupy etnicznej, stanu, klasy, wspólnoty religijnej lub jakiejkolwiek innej całości. Trzeba również zadać pytanie, co jest przypominane, jaka perspektywa historyczna jest propagowana, za pomocą jakich środków ido kogo się ją kieruje.

Zastosujmy te kryteria do opisanego wcześniej przykładu Polski. Konstytucja 3 maja miała znaczenie dla całego państwa, ale ogłosiła ją szlachta polska, „naród szlachecki”, który zwracał się tym samym przede wszystkim sam do siebie. Mieszczanie byli pełnoprawnymi obywatelami tylko wtedy, gdy posiadali ziemię, chłopi zaś zostali jedynie objęci opieką „prawa irządu krajowego”. Przy okazji kolejnych świąt nie przywoływano zatem wydarzeń ze średniowiecza, do którego to okresu szczególnie chętnie nawiązywali nation-builders wEuropie Środkowo-Wschodniej, aby podkreślić odwieczną egzystencję narodu31. Polacy zwrócili się w1792roku wstronę innowacji, która była ni mniej, ni więcej tylko całkowitym zerwaniem zprzeszłością. Mimo wewnętrznych izewnętrznych zagrożeń, które ostatecznie miały spowodować upadek Rzeczypospolitej, świętowano zdolność narodu do reformy.

Polacy mieli nadzieję, że za pomocą święta konstytucji majowej stworzą nową tradycję iumożliwią rodakom emocjonalną identyfikację ze zreformowaną Rzecząpospolitą, dokładnie tak, jak radził im Rousseau. Zdecydowali się obchodzić rocznicę uchwalenia konstytucji oraz stworzyć trwały pomnik tego wydarzenia wpostaci Świątyni Opatrzności (należy zwrócić tu uwagę na religijny wydźwięk tego gestu). Wynika ztego, że istniało wiele sposobów przywołania pamięci otym fakcie32. Obie wspomniane wyżej formy upamiętnienia nadawały się prawdopodobnie wyjątkowo dobrze do zastosowania wjedynie częściowo piśmiennym, ale za to tradycyjnie bardzo pobożnym społeczeństwie, dlatego punkt ciężkości położono na wizualne ipubliczne nośniki pamięci, które mogły dotrzeć do większej grupy odbiorców niż drukowane podręczniki szkolne.

Dynastie panujące wimperiach Europy Środkowo-Wschodniej uciekały się do podobnego patosu. Również wznosiły pomniki, na przykład miedzianego jeźdźca z1782roku, słynny hołd Katarzyny II dla Piotra I, który miał, jak wiadomo, otworzyć Rosji okno na Zachód, czy pomnik Józefa II, ufundowany przez jego bratanka Franciszka Iw1807roku wWiedniu. Wobchodzenie rozmaitych uroczystości cesarskich ikrólewskich: urodzin, ślubów, koronacji ijubileuszy, wkładano wiele wysiłku, najwięcej wwypadku carów rosyjskich, znanych zrozmachu, który osiągnął nowe rozmiary za Mikołaja II, mniej zaś wwypadku prusko-niemieckich Hohenzollernów, przynajmniej do czasu objęcia tronu przez Wilhelma II33. Takie ceremonie często uświęcał swoim udziałem Kościół państwowy, tym samym wyraźnie potwierdzając panowanie władcy „zBożej łaski”. Nie miały one jednak wcale długiego rodowodu. Niejedna znich stanowiła raczej „tradycję wynalezioną”, jak określiliby to Eric Hobsbawm iTerence Ranger34. Ciekawsze niż kontynuacje tradycji są więc być może dające się zauważyć nieciągłości ipowody, dla których sięgano ponownie po rytuały imperialne bądź wynajdywano nowe wcelu przekazania określonego obrazu przeszłości.

Dobrze widać to na przykładzie domu Habsburgów. Ani Maria Teresa, ani jej syn inastępca Józef II nie cenili specjalnie pełnego pompy ceremoniału dworskiego iwiele jego elementów zniknęło za ich panowania. Również ich następcy nie czynili nic, by na nowo ożywić dawne tradycje. Do połowy XIXwieku przetrwały już tylko nieliczne imperialne uroczystości, które obchodzono publicznie, ito bez wielkiego entuzjazmu ze strony panujących.

Historyk Daniel Unowsky następująco opisuje sytuację do momentu wstąpienia na tron Franciszka Józefa35. Młody cesarz objął swój urząd wbardzo niepewnych warunkach, wsamym środku zawieruchy rewolucyjnej lat 1848–1849, iwłożył wiele wysiłku wpodkreślenie swoich – pochodzących od Boga – roszczeń do władzy nad ogromnym, wieloetnicznym imperium. Na skutek rewolucji 1848–1849 próbował nawiązywać do tradycyjnej religijności domu Habsburgów, znanej jako Pietas Austriaca. Za jego czasów nie wyrażały jej już od dawna niepraktykowane uroczystości religijne, pielgrzymki iceremonie, lecz wyłącznie kilka starannie wybranych momentów, wktórych cesarz ukazywał się poddanym wramach drobiazgowo wyreżyserowanych rytuałów.

Najbardziej imponującym znich była procesja Bożego Ciała. Jak pisze James Shedel: „Pomijając uroczystości koronacyjne, żadna inna publiczna ceremonia nie unaoczniała tak efektownie ciągłości iświętości panowania Habsburgów”36. Habsburgowie odzyskali kontrolę nad procesją po tym, jak podczas rewolucji zawłaszczył ją prosty lud, który przejął role dynastii, dworu iarmii. W1849roku Franciszek Józef rozwiał już wszelkie wątpliwości co do faktu, że rewolucja została stłumiona, a„legalna władza dynastyczna” – przywrócona. Przedstawiciele armii iKościoła katolickiego, czyli dwóch filarów imperium, pospieszyli zademonstrować bezwarunkowe poparcie dla monarchii. Dwór, arystokracja irodzina cesarska wraz zdalszymi krewnymi wzięli udział wprocesji razem zmłodym cesarzem, który na znak pokory kroczył zodsłoniętą głową iświecą wręce za arcybiskupem Wiednia, niosącym Najświętszy Sakrament. Wten sposób Franciszek Józef próbował nawiązać do tradycyjnej pobożności swojego przodka, Rudolfa I, cesarza zXIII wieku, który okazywał szczególną cześć Hostii. (Oczywiście ta habsburska legenda rodzinna onadzwyczaj bliskim stosunku do Najświętszego Sakramentu wywodziła się wrzeczywistości zokresu kontrreformacji. Bezpośredni związek między Rudolfem aFranciszkiem Józefem był wobec tego historycznym zmyśleniem).

Można więc powiedzieć, że za panowania Franciszka Józefa wynajdywano tradycje lub co najmniej „odkrywano je na nowo”. Ceremoniał irytuał ponownie ożyły, aKościół iarmia solidaryzowały się zmonarchą. Za sprawą długiego panowania Franciszka Józefa niejednokrotnie twierdzono, że rozmaite pełne godności ceremonie cesarskie, jak urodziny, wesela irocznice koronacji, które obchodzono wcałym państwie, były pradawnymi iniezmiennymi rytuałami habsburskimi. Nie miało przy tym żadnego znaczenia, że wpoprzednim stuleciu na długi czas prawie znich zrezygnowano. Austriacki hymn Niech Bóg zachowa [cesarza], skomponowany przez Józefa Haydna w1797roku ibardzo szybko spopularyzowany wcałym cesarstwie, dopasowano do obecnych okoliczności dopiero w1854roku, gdy miał być odśpiewany zokazji cesarskiego ślubu. Mimo to takie symbole były emblematami cesarskiego patriotyzmu, który przetrwał prawie do końca cesarstwa.

Oczywiście publiczne wyrażanie patriotyzmu iokazywanie oddania cesarzowi następowało nie tylko wkościołach iprzestrzeni miejskiej, lecz także wszkołach. Na końcu każdego podręcznika dla uczniów szkół podstawowych waustriackiej części podwójnej monarchii znajdował się tekst hymnu austriackiego. Jednak od 1867roku nie drukowano go już po niemiecku, tylko wjęzyku, którym posługiwali się uczniowie. Te same podręczniki, jak relacjonuje historyk Ernst Bruckmüller, stanowiły interesujący amalgamat elementów historii narodowej iimperialnej. Prehistoryczne legendy irekwizyty, na przykład zczeskiego średniowiecza, wplatano whistorię dynastii habsburskiej, która była opowieścią na wzór eposu bohaterskiego, kładącą nacisk na postaci władców iwielkie bitwy. Słoweński podręcznik propagował stereotyp kochających wolność Słowian, którzy ze względu na skłonność do społecznego chaosu iniezdolność do samodzielnych rządów zostali ujarzmieni przez sąsiadów. Drażliwych kwestii ikonfliktów wewnątrz cesarstwa, na przykład wojen husyckich, wtych książkach wogóle nie omawiano. Miały one raczej propagować wizję cesarskiego patriotyzmu iharmonijnego współżycia ludów habsburskich. Nawet wGalicji, która po 1868roku cieszyła się daleko idącą autonomią, marginalizowano narodową, awięc polską historię: nie była przedmiotem obowiązkowym, lecz jedynie fakultatywnym, ijeszcze do lat dziewięćdziesiątych XIX wieku podręczniki historii średniowiecznej ihabsburskiej były wyłącznie nieznacznie zmodyfikowanymi tłumaczeniami wzorów niemieckich37.

Znacznie lepiej udało się Polakom tworzenie zbiorowej pamięci obohaterach narodowych iich czynach dzięki uroczystościom okolicznościowym. Ostatnie trzydziestolecie XIXwieku było wEuropie Środkowo-Wschodniej prawdziwą epoką pamięci. Najwyraźniej objawiło się to wkrajach habsburskich. Mniejszości narodowe pod rządami niemieckimi irosyjskimi musiały zachować dużo większą ostrożność podczas swoich obchodów, które albo były zupełnie zabronione, albo musiały odbywać się wzamkniętych grupach. Artykuł19 konstytucji austriackiej z1867roku zezwalał ludom cesarstwa na pielęgnowanie ich narodowej kultury ijęzyka. Narodowi aktorzy agitowali za świętami na cześć rozmaitych historycznych miejsc pamięci. Niektóre znich pasowały nawet do schematu oficjalnej historii Habsburgów, na przykład odsiecz wiedeńska 1683roku dokonana przez polskiego króla JanaIII Sobieskiego, której dwusetną rocznicę obchodzono w1883roku38. Inne jubileusze były bardziej kontrowersyjne, na przykład czterechsetna rocznica urodzin Mikołaja Kopernika w1873roku. Odkrywcę faktu, że to Ziemia kręci się wokół Słońca, za swojego rodaka uznawali zarówno Polacy, jak iNiemcy39. Jan Kollár, jeden zojców słowackiej literatury narodowej izwolennik panslawizmu, poświęcił Kopernikowi wiersz ze zbioru Slávy dcera (Córka sławy) ipostrzegał go jako Słowianina. Również Czesi uczcili astronoma hucznie w1873roku, ponieważ dopatrzyli się korzeni jego rodziny wswoim kraju40. Wrzeczywistości Kopernik nie daje się jednoznacznie zidentyfikować ani jako Polak, ani jako Niemiec, Słowianin lub Germanin, ponieważ żył wepoce, wktórej nie wytworzyły się jeszcze wyraźne tożsamości narodowe. Mimo to rozmaite fragmenty jego biografii dostarczały rozlicznym ruchom narodowym iideologiom pretekstów, żeby rościć sobie do niego prawa.

Listę różnorodnych (nad)użyć historii wramach uroczystości jubileuszowych odbywających się wmiędzynarodowych imperiach można dowolnie wydłużać. Szczególnie wyróżnił się 1898 rok, wktórym skumulowała się spora liczba okrągłych rocznic – potencjalnych okazji do świętowania wEuropie Środkowo-Wschodniej. Wiele znich znalazło rzeczywiście publiczny oddźwięk, wzwiązku zczym rok ten dostarcza bogatego materiału empirycznego do badań. Wiosna Ludów lub „punkt zwrotny, który nie przyniósł żadnego zwrotu”, awięc rewolucja lat 1848–1849, stanowiła tylko jedną, choć bardzo ważną okazję do manifestacji pamięci zbiorowej41. Poniżej został przedstawiony przegląd wydarzeń, które wspominano, inicjatorów uroczystości iich intencji.

Rok 1848 i jego skutki

Wielu historyków rewolucji lat 1848–1849 koncentrowało się wyłącznie na krajach niemieckich, które nie były jeszcze wówczas zjednoczone pod pruską egidą iwktórych przynajmniej część monarchii habsburskiej zaliczano do Niemiec. Nie można również zapominać, że w1848roku opublikowano najbardziej wpływowy dokument następnych lat idziesięcioleci – Manifest komunistyczny nieznanego wówczas reńskiego dziennikarza Karola Marksa. Jednak wRzeszy Niemieckiej nie odbyły się w1898roku uroczystości upamiętniające rewolucję, nie było tam miejsca na pamięć owydarzeniach sprzed pięćdziesięciu lat. Zdaniem niektórych, stanowiły one ślepą uliczkę, zwłaszcza że trzeba było „białego rewolucjonisty” Ottona von Bismarcka, aby zjednoczyć wkońcu w1871roku większość wcześniejszego Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego pod pruskim przewodnictwem42.

Mimo że w1898roku pierwszy kanclerz Rzeszy nie sprawował już swojej funkcji, aniedługo później umarł, zdążył stać się podmiotem zbiorowej pamięci: wcałym kraju licznie wyrastały wieże Bismarcka. Co ciekawe, były one popularną odpowiedzią na pomniki WilhelmaI, pierwszego cesarza zjednoczonych Niemiec. Ich wznoszenie zaś osobiście wspierał wnuk tego ostatniego. Podczas gdy dziadek konsekwentnie sprzeciwiał się łączeniu pruskiego ceremoniału znarodem niemieckim, Wilhelm II kochał pompatyczne rytuały izamierzał zaszczepić całemu narodowi dynastyczny patriotyzm Hohenzollernów. Cesarz był odpowiedzialny za prawdziwą obfitość upamiętnień, które pozwalały mu bez zahamowań oddawać się pasji podróżowania, wygłaszać mowy ina wszelkie możliwe sposoby zaskarbiać poparcie mas dla dynastii – tak intensywnie, że mówiono nieraz odużej przesadzie43. WilhelmII nie życzył sobie jednak, żeby przywoływano rewolucję 1848roku, przynajmniej nie publicznie. Tak więc oficjalnie obchody upamiętniające 1848 rok zostały zabronione.

Zpewnością nie znaczyło to, że nikt nie pamiętał o1848roku. Walki na barykadach berlińskich z18 marca 1848roku stanowiły okazję do corocznych obchodów, które od lat sześćdziesiątych XIX wieku organizowali wmieście robotnicy isocjaldemokraci. Mieli oni wzwyczaju udawać się wmałych, niepozornych grupach na cmentarz poległych wdzielnicy Friedrichshain. Wieńce składali wciszy, podczas ceremonii ocharakterze niemalże religijnym, co raczej zaskakiwało wwypadku członków ruchu robotniczego. Tylko napisy na wstęgach zdobiących wieńce głosiły rewolucyjne hasła, przynajmniej do chwili konfiskaty przez policję. Ten kult zmarłych mógł „prowokować politycznie”44.

Prawdopodobne, że przynajmniej niektórzy niemieccy liberałowie uczestniczyli we mszy we frankfurckim kościele św. Pawła. Wspominali rok, wktórym wydawało się, że niewiele już dzieli ich od upragnionego zjednoczenia Niemiec. Wielu znich było jednak od dawna lojalnymi zwolennikami cesarstwa Hohenzollernów iwspierało publiczne obchody rocznicy zwycięstwa nad Francją wwojnie zlat 1870–1871, tak zwany Dzień Sedanu (Sedantag), który stawiał wcentrum uwagi „małoniemiecki patriotyzm, Rzeszę Niemiecką, cesarza iBismarcka”45. Alan Confino udowodnił, że narodowo-liberalne święto nie wszędzie witano zradością, ponieważ nie było ono oficjalnie popierane, ajuż wżadnym wypadku nie spotkało się ono zaprobatą katolików, demokratów isocjaldemokratów, których postrzegano jako niewystarczająco „niemieckich”. Niemniej dwudziestopięciolecie utworzenia Rzeszy obchodzono w1896roku zodpowiednim przepychem46.

Pamięć o Wiośnie Ludów pod habsburskim panowaniem

Rok 1898 dostarczył Austro-Węgrom licznych okazji do świętowania. Nie chodziło jedynie owydarzenia sprzed pięćdziesięciu lat, przypominane przez liberałów isocjaldemokratów. Przypadało wówczas wiele setnych rocznic, októrych będzie jeszcze mowa. Wcałym cesarstwie wspominano istotne daty, wktórych odbijały się różnorodne doświadczenia historyczne iróżna pamięć poszczególnych części społeczeństwa habsburskiego.

Zarówno liberałowie, jak isocjaldemokraci próbowali wykorzystać rewolucyjną przeszłość Wiednia do własnych celów. W1864roku wzniesiono obelisk upamiętniający męczenników rewolucji wiedeńskiej, jednak minęły całe trzy lata, zanim uzyskano pozwolenie na umieszczenie na nim stosownego napisu47. Wśród ugrupowań politycznych, które obchodziły tę rocznicę, pielgrzymując do obelisku, było nie tylko wielu socjaldemokratów, lecz także członkowie Unii Postępu zrady miasta, austro-niemieccy nacjonaliści, anawet anarchiści. Jakby na dowód plastyczności pamięci każde ztych ugrupowań przedstawiało się jako prawowity spadkobierca wiedeńskich męczenników, niezależnie od tego, czy opowiadało się za rewolucją, czy za pełnym zjednoczeniem narodu niemieckiego48. Nie dziwi, że Austriak Adolf Hitler posłużył się właśnie symboliką 13 marca, aby czterdzieści lat później dokładnie tego dnia wprowadzić oddziały niemieckie do Wiednia wcelu dokonania anszlusu Austrii.

Pamięć orewolucji 1848roku znalazła swój oddźwięk w1898roku również winnych częściach Austro-Węgier, jak można się przekonać na przykładzie kraju koronnego Galicji. Wjego stolicy, we Lwowie, socjaldemokraci zachowali się podobnie jak ich niemieckojęzyczni towarzysze partyjni wWiedniu iwybrali dzień 14 marca na termin opozycyjnego wiecu. Inni mieszkańcy Galicji łączyli zwydarzeniami 1848roku raczej smutne, specyficzne dla ich regionu wspomnienia. Przypomniały onich obchody z3listopada, które upamiętniały zaatakowanie Lwowa przez oddziały habsburskie 2 listopada 1848roku.

Przynajmniej niektórzy galicyjscy Polacy byli wstanie doszukać się pozytywnych aspektów wwydarzeniach z1848roku. Jako przykład można podać obchody 17 marca 1898roku we lwowskiej radzie miejskiej. Przy tej okazji nadano zupełnie nową interpretację adresowi do cesarza, wystosowanemu w1848roku przez dwóch prominentnych polityków polskich. Choć pismo to nie pociągnęło za sobą żadnych skutków, anawet zostało całkowicie zignorowane, to zperspektywy czasu żądanie większych praw dla Polaków zostało zinterpretowane jako przesłanka do przyznania im autonomii w1868roku49.

Wten sposób galicyjscy poddani cesarza znajdowali różne sposoby na reinterpretację 1848roku: jako zwiastuna mającej nadejść rewolucji, nad którą ubolewano ze względu na jej niszczące skutki, lub jako nasienia, które miało przynieść plon dopiero wprzyszłości, to znaczy w1898roku.

Wszystkie te obchody stanowią elementy alternatywnej pamięci Austro-Węgier. Podobnie jak wRzeszy Niemieckiej, wspomnienie orewolucji 1848roku nie było mile widziane przez władze monarchii. Cesarz Franciszek Józef mógłby ewentualnie odwoływać się do zwycięskiego stłumienia rewolucji, dokonanego przez armię habsburską zenergicznym wsparciem oddziałów rosyjskich (które jednak w1898roku konsekwentnie skazywano na zapomnienie). Ofiarność habsburskiego wojska została upamiętniona na Górze Bohaterów wDolnej Austrii. Górę poświęcono „bohaterskim królewskim icesarskim armiom: włoskiej iwęgierskiej, za ich niezachwianą wierność iodwagę wlatach 1848 i1849”50. Przy czym nie odgrywał żadnej roli fakt, że właśnie wtym czasie Włosi iWęgrzy próbowali wybić się na niepodległość. Lojalna wielonarodowa armia habsburska miała przecież stać się za panowania Franciszka Józefa jednym zfilarów imperium, oczym cesarz nigdy nie zapominał.

Nowa orientacja pamięci: cesarskie jubileusze

Głosy imperialnych patriotów w1898roku przebrzmiały bez szczególnego echa wprasie. Habsburska władza koncentrowała się raczej na innym wydarzeniu zokresu rewolucji – w1898roku przypadała pięćdziesiąta rocznica wstąpienia na tron cesarza, który 2 grudnia 1848roku jako osiemnastolatek objął panowanie wcesarstwie pogrążonym wpolitycznym zamęcie. Jubileusz koronacji od jakichkolwiek obchodów rewolucji dzieli przepaść. Wrzeczy samej wwielkim jubileuszowym 1898roku świętowano raczej powrót do absolutyzmu ikontrrewolucję, przynajmniej waustriackiej części cesarstwa. Węgrzy nie uczestniczyli wtych obchodach, ponieważ woleli świętować rocznicę koronacji Franciszka Józefa na króla Węgier w1867roku. Władza próbowała skierować uwagę całego społeczeństwa na jubileusz cesarski, gdyż wydawał się on jej odpowiedniejszą okazją do świętowania niż rocznica rewolucji.

Habsburska biurokracja zorganizowała najrozmaitsze wydarzenia, by uczcić Franciszka Józefa wPrzedlitawii. Cały rok kalendarzowy został ogłoszony jubileuszowym. Uznanie dla cesarza miało przyćmić jakąkolwiek pamięć okrótkim, ale pełnym przemocy okresie rewolucji sprzed pięćdziesięciu lat. Jednym zwydarzeń 1898roku była wystawa jubileuszowa, otwarta 7 maja wwiedeńskim Praterze. Prezentowała ona obraz modernizującego się imperium, podobnie jak inne wielkie wystawy tego dziesięciolecia wmonarchii naddunajskiej51. Oprócz cesarskich urodzin 18 sierpnia wciepłych miesiącach letnich zaplanowano wWiedniu paradę. Oczywiście uczczono także odpowiednio dzień, wktórym pięćdziesiąt lat wcześniej cesarz wstąpił na tron.

Narracja habsburska

Szczególnie wiele wyjaśnia sztuka powstała zokazji cesarskiego jubileuszu. Choć wystawiona dużo później (ze względu na żałobę po zamordowaniu cesarzowej Elżbiety jesienią 1898roku), rzuca światło na sposoby zarówno używania inadużywania historii, jak istosowania cenzury przez elitę austro-węgierską52.

Sztuka składała się znastępujących po sobie tableaux vivants, które obrazowały historię monarchii. Pomysł był prosty, ale chodziło oszczegóły: co należało pokazać, aco pominąć. Na początku historyk Joseph Alexander von Helfert ikierownik teatru dworskiego August Freiherr Plappart von Leenheer przedstawili propozycje, zktórych ostatecznie pozostało pół tuzina, wybranych przez dwóch wysokich rangą cesarskich urzędników: ministra spraw zagranicznych Agenora Gołuchowskiego iaustriackiego ministra Franza ks. von Thun und Hohenstein. Podczas tej czasochłonnej procedury należało zwrócić szczególną uwagę na godność tej okazji inie poruszyć wżaden sposób tematów drażliwych dla poszczególnych narodowości cesarstwa53.

Jakie sceny zdały więc ten trudny egzamin? Pierwszy żywy obraz (tableau vivant) rozgrywał się w1282roku, kiedy Rudolf, pierwszy habsburski cesarz, oddał swoim synom wlenno kraje austriackie. Druga scena przedstawiała podwójne zaślubiny wnuków cesarza Maksymiliana Iwwiedeńskiej katedrze św. Szczepana w1515roku. Przypominała otym, wjaki sposób Habsburgowie ostatecznie zdobyli panowanie nad Czechami iWęgrami: przez małżeństwo. Osoby odpowiedzialne za wybór scen zdecydowały się również na odsiecz wiedeńską z1683roku, czyli ratunek zosmańskiego oblężenia, zktórym przybył do stolicy Świętego Cesarstwa Rzymskiego król Jan III Sobieski dowodzący międzynarodową armią. Bardzo prawdopodobne, że scena ta szczególnie przypadła do gustu Polakowi Gołuchowskiemu. Na czwarty obraz urzędnicy wybrali przedstawienie sankcji pragmatycznej, umowy, która zapewniła Marii Teresie następstwo tronu, acesarstwu – dynastyczną ciągłość. Bohaterami piątej sceny byli Maria Teresa oraz jej syn inastępca JózefII. Na koniec cesarz Franciszek Ijako gospodarz kongresu wiedeńskiego zlat 1814–1815 zapewnił scenę omiędzynarodowym wymiarze. Serię wieńczyło przedstawienie Franciszka Józefa jako życzliwego ojca swoich ludów oraz patrona sztuki irzemiosła. Ta apoteoza, ukazująca cesarstwo pod postacią alegorycznych figur Czech, Węgier iGalicji jako harmonijną mozaikę, miała oddawać motto jubileuszu – viribus unitis (wspólnymi siłami)54.

Równie znaczące były sceny, które pominięto. Mimo że sztuka miała upamiętniać złoty jubileusz Franciszka Józefa, brak wniej było jakiegokolwiek epizodu zokresu jego pięćdziesięcioletniego panowania, na przykład ugody z1867roku, wskutek której powstała podwójna austriacko-węgierska monarchia, albo najmniejszego odniesienia do cesarstwa jako monarchii konstytucyjnej. Wybrane sceny miały bowiem podkreślać tradycyjny, to znaczy ponadnarodowy koncept cesarskiego panowania nad różnorodnymi krajami.

Od porażki do zwycięstwa? Zagadkowe przemiany na Węgrzech

Wdrugiej połowie cesarstwa – wKrólestwie Węgier – pamięć zbiorowa owydarzeniach lat 1848–1849 przechodziła próbę. Dla Węgrów, jak stwierdziła Alice Freifeld, był to czas zarówno „totalnej rewolucji”, jak i„totalnej porażki”55. Pod wrażeniem wieczoru autorskiego Sándora Petőfiego 15 marca 1848roku ludzie wyszli na ulicę ispisali listę dwunastu żądań. Patrioci węgierscy utworzyli armię narodową (jej członków nazywano honwedami), która walczyła zwojskami austriackimi irosyjskimi izostała przez nie pokonana w1849roku.

Do końca stulecia wiele zdążyło się zmienić. Od trzydziestu lat istniała dualistyczna monarchia, która pozwalała Madziarom samodzielnie rządzić połową cesarstwa. W1896roku triumfalnie obchodzono przybycie Węgrów do Europy Środkowo-Wschodniej. Panorama namalowana ztej okazji przedstawiała zwycięstwo Madziarów nad Słowianami iwten sposób demonstrowała całemu światu wyraźną hierarchię narodowości wwęgierskiej części cesarstwa. Czy to przez efemeryczne uroczystości, czy to przez trwały pomnik wtrakcie węgierskiego milenium porównywano Franciszka Józefa, koronowanego na króla Węgier dopiero w1867roku, zwielkim wodzem średniowiecznych Madziarów istylizowano go na „nowego Árpáda”56.

Jednak na Węgrzech nie zapomniano o1848roku. Data 15marca wydawała się miejscem pamięci dla całej węgierskiej części cesarstwa, choć pozostawała problematyczna dla podwójnej monarchii. Ten dzień oznaczał bowiem dla patriotycznych Madziarów początek ich rewolucji narodowej ibył predestynowany do stania się świętem narodowym, gdyby tylko nie kojarzył się jednocześnie zwęgierskim separatyzmem. Dezső Bánffy, węgierski liberał ipremier Królestwa Węgier w1898roku, lojalny wobec panującej dynastii, opowiadał się za obchodami święta narodowego nie 15 marca, ale 11kwietnia. Był zdania, że tak zwane ustawy kwietniowe, które 11kwietnia 1848roku podpisał poprzednik Franciszka Józefa, cesarz Ferdynand V, były podstawą ugody z1867roku, awraz znią ustanowienia dualistycznej monarchii. Wzwiązku ztym 11kwietnia wydawał się bezdyskusyjną datą na węgierskie święto narodowe wramach podwójnej monarchii. Podobnie jak Polacy we lwowskiej radzie miasta, cesarscy lojaliści na Węgrzech starali się wpisać rewolucję 1848roku wszerszy wymiar politycznego postępu, który osiągnęła zalitawska część monarchii po 1867r. Postrzegali więc rewolucję jako pierwszy krok na drodze do podwójnej monarchii, zapewniającej Madziarom (prawie) wszystkie prawa polityczne, których żądali w1848r. Poza tym deklaracja króla z11 kwietnia głosiła, że dzień ten stanowi fundament podwójnej monarchii, co oznaczało, że przynajmniej niektóre aspekty rewolucji są godne oficjalnego upamiętnienia iświętowania57.

Niektórzy członkowie społeczeństwa węgierskiego woleli jednak wspominać dzień, który uczynił nieśmiertelnym Petőfiego ikrąg jego przyjaciół. Tak więc 15 marca 1898roku nad budynkami niepaństwowymi wywieszono trójkolorowe flagi węgierskie. Kobiety przechadzały się wstrojach narodowych, asklepy były zamknięte. Woleli tę datę studenci, uczniowie, mieszczanie, anawet wieśniacy. Po czerwonych odznakach można było rozpoznać również wielu socjaldemokratów. Zorganizowali oni procesję do posągu Petőfiego, gdzie konkurowali ouwagę publiczności zliberałami odbywającymi własny wiec, przy czym socjaldemokraci śpiewający Międzynarodówkę zdecydowanie zdystansowali liberałów zich repertuarem. Innymi słowy, obie grupy uznawały się za prawowitych spadkobierców rewolucji 1848roku58.

WKrólestwie Węgier nie tylko Madziarowie pamiętali o1848roku. Inne narodowości żyjące pod panowaniem węgierskim wykorzystały rocznicę rewolucji do zorganizowania własnych protestów. Jednym znich był wiec zainicjowany przez Rumuński Komitet Narodowy wmaju 1898roku. Fakt ten pokazuje, jak plastyczna jest pamięć historyczna: może służyć zarówno do ugruntowania, jak ido podważenia politycznej legitymizacji władzy.

Jak kontrowersyjne pozostawały wydarzenia 1848roku, dowodził do 1898roku posąg Hentziego, który znajdował się wcentrum Budy. Ten neogotycki pomnik upamiętniał lojalnego habsburskiego generała Heinricha Hentziego, poległego wwalce zarmią honwedów. Wydając rozkaz bombardowania Pesztu, umożliwił carowi Mikołajowi Iwysłanie oddziałów na pomoc Austrii, atym samym przyczynił się do porażki rewolucji węgierskiej. Dla cesarza Franciszka Józefa Hentzi był bohaterem. Władca zlecił nie tylko zbudowanie odsłoniętego w1852roku budapeszteńskiego pomnika, lecz także namalowanie obrazu przedstawiającego śmierć generała, adzieło to kazał zawiesić wswojej sypialni wWiedniu. Zkolei dla rewolucjonistów madziarskich Hentzi był zdrajcą, który nie dotrzymał słowa danego Lajosowi Kossuthowi, że nie będzie strzelał do węgierskich rodaków. Michael Laurence Miller wykazał, że pomnik służył „odtworzeniu habsburskiej władzy iautorytetu po rewolucji 1848roku”59. Jednocześnie był solą woku dla węgierskich patriotów. Regularnie protestowano przeciwko niemu, anawet podjęto próbę wysadzenia go wpowietrze. Wkońcu w1898roku przeniesiono posąg do niedostępnego publicznie ogrodu akademii wojskowej, gdzie miał służyć kadetom węgierskim za niezupełnie jednoznaczny przykład. Wten sposób na centralnym placu zwolniło się miejsce dla pomnika zamordowanej cesarzowej Elżbiety, wyjątkowo popularnej wśród Węgrów60.

Ponownie 1898 rok: wymiar pansłowiański

Na ziemiach czeskich obchodzono w1898roku jeszcze jedną rocznicę: setne urodziny Františka Palackiego. Ten historyk ipolityk był uważany przez wielu za ojca czeskiego narodu. Fryderyk Engels określił go zaś jako „uczonego Niemca, który oszalał”61. Wszystko ztego powodu, że Palacký uznawał się za Czecha, jak dał do zrozumienia wswoim słynnym liście do niemieckiego Zgromadzenia Narodowego wiosną 1848roku62. Palacký był autorem monumentalnej historii Czech, której pierwszą wersję napisał po niemiecku. Druga wersja, po czesku, otrzymała tytuł Dějiny národa českého v Čechách av Moravě (Historia narodu czeskiego wCzechach ina Morawach). Co ciekawe, Palacký zakończył historię w1526roku, gdy Czechy dostały się pod panowanie Habsburgów, jakby chciał wten sposób podkreślić słynne zdanie swojego autorstwa: „Byliśmy tu przed Austrią, będziemy też po niej”63.

Obchody urodzin Palackiego odbyły się wPradze między 12 a20 czerwca. Pierwszy raz od praskiego Kongresu Słowian z1848roku spotkali się wczeskiej stolicy reprezentanci wszystkich ludów słowiańskich64. Okazja sprzyjała (nad)używaniu historii, ponadto przyczyniła się do obciążenia stosunków Austro-Węgier zRosją, ponieważ część obchodów miała charakter panslawistyczny. Wzwiązku ztym, że reprezentowana była każda narodowość słowiańska, nie dziwi fakt, że wznoszono toasty za pansłowiańskie braterstwo, chociaż sam Palacký jako jeden zpierwszych angażował się na rzecz austroslawizmu, aruch ten obawiał się zdominowania Słowian przez cesarstwo rosyjskie. Inne znane stwierdzenie Palackiego głosiło: „Doprawdy, gdyby cesarstwo austriackie nie istniało już od dawna, należałoby je stworzyć winteresie Europy iludzkości”65.

Wśród uczestników tego spotkania towarzyskiego ku pamięci Palackiego znajdował się Wissarion W. Komarow, wydawca gazety rosyjskiej „Swiet” (Świat). Wswoim toaście wspomniał on odległe wydarzenie: bitwę pod Grunwaldem (Tannenbergiem, Žalgiris) w1410roku. Co bitwa ta miała wspólnego zprzyjaźnią ludów słowiańskich? Chodziło ozwycięstwo połączonych wojsk polsko-litewskich iich sojuszników, wśród nich Czechów iMorawców, nad budzącą strach armią Krzyżaków66. Mimo że często uważa się Prusy lub Niemcy za spadkobierców zakonu krzyżackiego, wrzeczywistości jego rycerze pochodzili zbardzo różnych krajów. Komarow twierdził jednak, że pod Grunwaldem Polacy, Czesi iRosjanie wspólnie pokonali „niemiecki” zakon rycerski, który zagrażał światu słowiańskiemu. Na polu bitwy nie było wprawdzie żadnych wojsk rosyjskich czy moskiewskich, jedynie białoiczerwonoruscy – według dzisiejszego nazewnictwa: białoruscy iukraińscy – wojownicy zpaństwa polsko-litewskiego. To jednak nie przeszkodziło wydawcy rosyjskiemu wrzucić przy tej okazji ludów wschodniosłowiańskich do jednego worka zich późniejszym (wielko)rosyjskim panem. Nie miało też dla niego żadnego znaczenia, że wielki udział wtej rzekomo „słowiańskiej” armii mieli niesłowiańscy Litwini – wkońcu stanowili oni jeden zgłównych celów krucjat zakonu krzyżackiego, chrystianizującego za pomocą miecza ludy pogańskie wrejonie Morza Bałtyckiego.

Tego rodzaju subtelne różnice, które zwiększyły, zdaniem Mariji Wakounig, napięcia między Austro-Węgrami aRosją, najwyraźniej całkowicie umknęły uczestnikom uroczystości na cześć Palackiego w1898roku67. Uschyłku XIX wieku przeorganizowano średniowieczne szyki bojowe wnową formację – Słowian przeciwko Germanom, apotomkowie zwaśnionych stron przyswajali sobie ten uproszczony obraz. Przykładowo wskazywała na to zarządzona przez Wilhelma II renowacja dawnej twierdzy krzyżackiej wMalborku (Marieburgu), nie mówiąc już oretoryce stosowanej przez obie strony wpierwszym dziesięcioleciu XX wieku przy okazji pięćsetnej rocznicy bitwy68.

Rok 1898: Mickiewicz kontra Murawjow

Pięćsetna rocznica bitwy pod Grunwaldem w1910roku przybrała formę największych publicznych obchodów, które odbyły się przed pierwszą wojną światową wKrakowie, zachodniogalicyjskiej metropolii, awśredniowieczu – stolicy Polski. Jednak ponad dziesięć lat wcześniej, w1898roku, krakowianie, Polacy zGalicji iinnych regionów dawnej Rzeczypospolitej świętowali inny jubileusz. Chodzi osetną rocznicę urodzin wielkiego poety romantycznego iwieszcza polskiego ruchu narodowego Adama Mickiewicza. Kilka lat wcześniej przeniesiono szczątki poety zmarłego na emigracji do Krakowa, gdzie pochowano je obok polskich królów iwielkich wodzów wkrypcie katedry wawelskiej. Wtamtym czasie Mickiewicza cechowała już otwarta na różne interpretacje, ale być może przez to właśnie mile widziana, elokwencja zmarłego, który nie może się już więcej bronić przed błędnymi interpretacjami swoich słów iczynów. Dziedzictwo poety wykorzystywali zarówno Polacy wszelkich orientacji politycznych, jak iLitwini iBiałorusini. Wepoce masowych ruchów politycznych wszyscy pragnęli zbić kapitał na jego charyzmie69.

W1898roku wzniesiono Mickiewiczowi pomniki zbrązu wKrakowie iWarszawie, gdzie nigdy nie postała stopa wieszcza pochodzącego zKresów. Kraków miał już bogate doświadczenie jako miejsce uroczystości narodowych, ponieważ Polacy galicyjscy od lat sześćdziesiątych XIX wieku cieszyli się sporą wolnością polityczną, dla Warszawy zkolei było to novum. Wbrew wszelkim oczekiwaniom nowy cesarz rosyjski Mikołaj II pozwolił swoim poddanym polskim uczcić wten sposób poetę. Jego poprzednicy zakazywali obchodów innych jubileuszy, na przykład setnej rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja w1891roku, aPolacy, którzy mimo to próbowali publicznie świętować własną historięnarodową, byli karani przez carski reżim. Ostatecznie odsłonięcie pomnika odbyło się wzupełnej ciszy, ponieważ Polacy odmówili odśpiewania na początku hymnu Boże, chroń cara. Był to dowód na to, jakie napięcia wywołało bezprecedensowe zezwolenie na uczczenie bohatera narodowego70.

Wrzeczywistości zamiary Mikołaja zostały pokrzyżowane, gdyż patrioci rosyjscy zorganizowali niemal równocześnie swego rodzaju antyobchody. Poświęcili je Michaiłowi Murawjowowi, nazywanemu przez Polaków „wieszatielem” ze względu na szczególną brutalność, zjaką tłumił na Wileńszczyźnie skierowane przeciwko władzy carskiej powstanie styczniowe. Uchodzący wśród Rosjan za bohatera, przez Polaków był nienawidzony, ponieważ nie tylko organizował egzekucje ideportacje powstańców, ale także czynił wszystko, by usunąć wszelkie ślady katolicyzmu ikultury polskiej zpółnocno-zachodnich prowincji Imperium Rosyjskiego71.

Wśród zwolenników pomnika Murawjowa był panslawistyczny wydawca prasowy Komarow, który obstawał przy tym, że pomnik nie jest skierowany przeciwko Polakom, ajedynie przeciwko powstańcom, których Murawjow jako lojalny poddany cara zwalczał sprawiedliwie. Interesujące, że inni patrioci rosyjscy zgadzali się zKomarowem co do tego, że motywacja Murawjowa nie była antypolska72. Mikołaj II wysłał zokazji odsłonięcia pomnika telegram, wktórym wychwalał zarówno upamiętnionego człowieka, jak ipamięć onim. Zdaniem Theodore’a R. Weeksa, odsłonięcie pomnika itowarzyszące mu uroczystości miały uświadomić poddanym carskim, że Wilno jest miastem rosyjskim, choć Litwini iBiałorusini uznawali je za swoją stolicę, awśród mieszkańców było zdecydowanie więcej Polaków iŻydów niż Rosjan.

Wymienione rocznice stanowiły zaledwie niewielką część obchodów historycznych, które odbyły się wEuropie Środkowo-Wschodniej w1898roku. Należałoby uzupełnić je orocznicę zniesienia pańszczyzny pół wieku wcześniej: wwydarzeniu tym chłopi wAustro-Węgrzech widzieli powód do radości73. Również pięćdziesiątą rocznicę publikacji Manifestu komunistycznego Karola Marksa świętowało zapewne wielu jego czytelników.

Szczególny przykład imperium osmańskiego

Richard Wortman, Daniel Unowsky iinni opublikowali imponujące prace o„scenariuszach władzy” oraz „pompie ipolityce patriotycznej” wcarskiej Rosji imonarchii habsburskiej74. Brakuje jednak podobnego studium imperium osmańskiego. Podać można co najmniej trzy powody takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, wysoko wyspecjalizowane badania dziejów tego imperium dopiero zaczynają przyswajać kategorię zwrotu kulturowego. Po drugie, wimperium padyszacha władza, polityka ijej inscenizacja należały do tajników pałacu sułtańskiego. Po trzecie, imperium osmańskie aż do ostatnich lat swojego istnienia podlegało prawu islamskiemu iwzwiązku ztym nie znało figuralnych przedstawień nawet swoich bohaterów historycznych. Mimo to głębokie przemiany polityczne ipróby reform wXIXwieku doprowadziły do ewidentnej historyzacji – historia stała się częścią polityki – również wkulturze osmańskiej.

We wcześniejszych stuleciach rozkwitała historia tworzona przez całe pokolenia dworskich historyków. Pozostawała ona jednak nieznana szerszej publiczności. Aż do początku XIXwieku sułtani, wielcy wezyrowie ielita administracji lubowali się wbudowaniu pałaców iogrodów obajkowej piękności, wspieraniu rozwoju liryki, sztuki iarchitektury, anawet weuropejskim stylu życia, pozostawali jednak hermetycznie odgrodzeni od reszty społeczeństwa osmańskiego, niezależnie od tego, czy wyznawało ono islam, czy nie. Nawet intronizacje, wesela ipogrzeby sułtanów nie były uroczystościami publicznymi. Padyszach rzadko pokazywał się ograniczonej grupie poddanych podczas piątkowej modlitwy (selamlık) wmeczecie wpobliżu pałacu. Imperium ukazywało się swoim mieszkańcom przede wszystkim wformie biurokracji, wojska oraz instytucji feudalnych ireligijnych. Nie należało zaś do zwyczajów osmańskich szukanie publicznej legitymizacji whistoryzujących inscenizacjach, ponieważ sułtan-kalif otrzymał swoją misję bezpośrednio od Boga itym samym prawowitość jego władzy dynastycznej ireligijnej jako wojownika iobrońcy islamu sunnickiego była potwierdzona raz na zawsze75.

Zmiana nastąpiła wraz ze wstąpieniem na tron Mahmuda II, panującego wlatach 1808–1839. Do jego ambitnego planu reform należała – według słów Darina Stephanova – „pierwsza zmiana wnowoczesnych regułach publicznych występów władcy”76. Odtąd zokazji urodzin władcy irocznic wstąpienia na tron wStambule, na prowincji, anawet za granicą urządzano ceremonie publiczne iwystawiano na widok publiczny portrety sułtana77. Od 1854roku Ahmed Cevdet Paşa, wysoki rangą konserwatywny urzędnik, publikował kolejne tomy monumentalnej historii imperium, napisanej znowoczesnej perspektywy78. Zkolei sułtan Abdülaziz, panujący wlatach 1861–1876, zerwał zjedną zżelaznych reguł Osmanów, jadąc w1867roku na paryska wystawę światową, gdzie po raz pierwszy na oczach świata osobiście reprezentował islamskie imperium trzech kontynentów79.

Wostatnich dziesięcioleciach XIX wieku, gdy buntował się Egipt, europejskie części imperium stopniowo odłączały się od niego, mnożyły się porażki militarne izagraniczne interwencje, afinanse państwa zupełnie się załamały, co pociągnęło za sobą konieczność międzynarodowego zarządzania długiem państwowym, sułtan Abdülhamid II, panujący wlatach 1876–1909, ostatecznie włączył politykę historyczną do osmańskiej kultury politycznej. Kierował się przy tym przykładami Petersburga, Wiednia, szczególnie zaś Londynu, publicznie inscenizując dom osmański ijego chwalebną przeszłość. Gdy wpierwszymroku panowania wewnętrzne niepokoje inaciski zzewnątrz zmusiły go do zaakceptowania konstytucji iparlamentu, otwarto go podczas wystawnej uroczystości wsułtańskim pałacu Dolmabahçe80. Abdülhamid niebawem sam zaangażował się w„wynajdywanie tradycji”, jak zapisał M. Şükrü Hanioğlu wprekursorskiej historii późnego imperium osmańskiego: „Wramach próby odnowienia mitu założycielskiego państwa [w1886roku] odkryto, nazwano ibogato odnowiono groby towarzyszy Ertuğrula Beya (ojca Osmana I, założyciela dynastii osmańskiej). Sześćsetlecie założenia państwa [w1904roku] było obchodzone zogromnym przepychem ipompą, co miało zapoczątkować nowe zwyczaje polityczne. Przeciwnicy sułtana, młodzi Turcy, nic nie mogli na to poradzić, jedynie przyglądać się temu zemigracji. Wsalach szkolnych wcałym imperium pojawiły się nowe mapy przedstawiające imperium jako całość – wbrew osmańskiej tradycji nakazującej pokazywać każdy kontynent osobno – inspirujące młodzież do wyobrażania sobie ogromnej społeczności międzykontynentalnej”81.

Zaraz potem Abdülhamid stworzył kult jednostki, łączący tradycję osmańską zeuropejską, oczym Hanioğlu pisze następująco: „Dwudziestą piątą rocznicę rządów AbdulhamidaII w1901roku obchodzono wsposób jednoznacznie przypominający złoty jubileusz królowej Wiktorii w1887roku – aż do wznoszenia wież zegarowych na głównych placach wielu miast”82.

Abdülhamid zabronił jednak wystawiania swojego portretu na widok publiczny iwznoszenia figuralnych pomników władców. Zamiast nich wolał symbole, takie jak godło imperium czy wykaligrafowane hasła typu „Niech żyje sułtan!”. WStambule nie wolno było wznosić posągów nawet postaciom spoza świata polityki, na przykład pisarzom czy filozofom. Jak wykazał Klaus Kreiser, nie była to polityka islamska, lecz osmańska. Pod koniec XIX wieku pomniki władców na koniach wmuzułmańskich metropoliach – Teheranie czy wdawniej osmańskich miastach Aleksandrii iKairze wEgipcie – były częstym widokiem83. Jednak nawet wówczas upamiętnienie historii osmańskiej ikult jej bohaterów nie mogły oddziaływać naprawdę masowo, zrezygnowawszy zprzedstawień figuratywnych. Powodem był fakt, że większość poddanych sułtana nie rozumiała osmańsko-tureckiego języka pisanego. Nawet ci, którzy znali alfabet arabski, często nie byli wstanie zrozumieć skomplikowanego osmańskiego stylu literackiego, zwłaszcza że posługiwano się wnim wieloma słowami obcymi izapożyczeniami zarabskiego iperskiego. Wiedzę historyczną przekazywano więc prawie wyłącznie ustnie, wcodziennych rozmowach, wpamięci rodzinnej, przy okazji publicznego opowiadania historii lub wykonywania pieśni ludowych. Kultura pamięci transkontynentalnego imperium osmańskiego była niemal do samego końca kształtowana przede wszystkim religijnie iludowo, apółoficjalna wizja historii wywierała na nią niewielki wpływ.

Starania Abdülhamida, aby przedstawić swoje panowanie wnowych formach, zbiegły się zzainicjowaną uschyłku stulecia rewolucją wizualną – triumfalnym pochodem fotografii ifilmu (niemego) – która zapewniła im zupełnie nowe bodźce do rozwoju84. Wmiastach można było kupić pocztówki ze zdjęciami iobejrzeć filmy ukazujące sułtana wmiejscach historycznych razem zgośćmi państwowymi, miedzy innymi cesarzem Wilhelmem II, który przybył do Stambułu w1898roku. Nowymi mediami wizualnymi posługiwał się nie tylko rząd, ale korzystali znich także inni aktorzy polityczni, na przykład młodoturecki Komitet na rzecz Jedności iPostępu (İttihat ve Terakki Cemiyeti), który zorganizował w1908