O prywatności w świecie nowych technologii. Asymetria przejrzystości - Aleksandra Binicewicz - ebook

O prywatności w świecie nowych technologii. Asymetria przejrzystości ebook

Binicewicz Aleksandra

0,0

Opis

Książka poddaje refleksji współczesne kłopoty z prywatnością w kontekście funkcjonowania nowych technologii rozwijanych w demokratycznych strukturach liberalnych społeczeństw zachodnich. Autorka posługuje się kategorią asymetrii przejrzystości, ażeby opowiedzieć o relacji jednostki (użytkownika, obywatela, konsumenta) z przedstawicielami rządów państw oraz międzynarodowych korporacji w zglobalizowanym świecie. Przygląda się budowanym przez technologiczne firmy iluzjom i tropi ich przejawy w konkretnych zjawiskach: dezinformacji, moderacji treści czy (mikro)targetowania reklam w serwisach społecznościowych. Kontekst jej badań stanowi filozoficzna refleksja nad postawami nowoczesności i ponowoczesności, ale także namysł nad prywatnością w perspektywie długiego trwania oraz szeroko nakreślona panorama procesów i wydarzeń historycznych (m.in. zimnej wojny, kontrkultury amerykańskiej czy narodzin Internetu).

Aleksandra Binicewicz – doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o kulturze i religii, adiunkt w Instytucie Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej dysertacja Kulturoznawcza analiza pojęcia prywatności w kontekście rozwoju nowych technologii przedkładana czytelnikowi w formie niniejszej książki została wyróżniona w XIV edycji konkursu Narodowego Centrum Kultury na najlepszą pracę doktorską z dziedzin nauk o kulturze.

Badania, których rezultaty przedstawia Aleksandra Binicewicz, reprezentują wszechstronne podejście, stroniąc od stanowiska determinizmu technologicznego i odsłaniając rozległe źródła historyczne i uwarunkowania kulturowe prywatności. Uważam tę pracę za doniosłe i oryginalne osiągnięcie naukowe, wnoszące istotny wkład do naszej wiedzy o kulturze współczesnej.
Prof. dr hab. Grzegorz Godlewski

Jestem przekonany, że praca Aleksandry Binicewicz jest przykładem efektywnie poznawczo zastosowanego języka filozoficznego do interpretacji fenomenu prywatności w przestrzeni działania nowych technologii medialnych. Konkluzje i analizy, które przedstawia autorka, są nie do przecenienia, gdy usiłujemy zrozumieć istotę zmian, które pojawiają się w przestrzeni publicznej pod wpływem nowych technologii.
Prof. dr hab. Eugeniusz Wilk

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 489

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Kto to właściwie jest intelektualista?

(...)to człowiek(...), który właśnie dlatego, żedostrzega głębsze czy szersze związki, odczuwa również większą odpowiedzialność za świat.

Václav Havel

Z wdzięczności wszystkim tym, którzy w tragicznym wieku XX prawdziwie odczuli ciężar losów świata i nie zrzucili go ze swych barków. Z szacunku dla tych, którzy zmieniając wartę w obecnym stuleciu, kroczą tą samą ścieżką.

Wstęp

Na początku kwietnia 2018 roku senator Richard J. Durbin zIllinois zapytał przesłuchiwanego właśnie Marka Zuckerberga, twórcę Facebooka, czy nie zechciałby podać nazwy hotelu, wktórym przebywał ostatniej nocy. Na sali znajdowało się kilkudziesięciu dziennikarzy ifotoreporterów, atransmisję zprzesłuchania nadawano na żywo wtelewizjach oraz Internecie. Świat przyglądał się isłuchał, aZuckerberg odmówił: „...um... no”– prosty sprzeciw, jedno „nie” posłużyło za wystarczającą odpowiedź. Senator zainicjowaną przez siebie sytuacją chciał zaprezentować sedno problemu, zktórym przyszło mu się mierzyć. Wyraził je wsformułowaniach: „prawo do prywatności” i„zrzekanie się go wimię łączenia ludzi na całym świecie”1.

Wwypadku Facebooka, ale iinnych technologicznych gigantów drugiej dekady XX wieku, jedno proste „nie” użytkownika wyrażone wobec tzw. polityki prywatności, za którą kryją się strategia biznesowa istanowione prawo, oznacza przeważnie konieczność zrezygnowania zmożliwości korzystania zdanej usługi (mediów społecznościowych, zakupów online, aplikacji monitorującej liczbę postawionych wciągu dnia kroków etc.). Nieco bardziej pesymistycznie usposobieni użytkownicy, awśród nich także przedstawiciele mediów, odczuwają tym samym konieczność dokonania fundamentalnego– by tak rzec– wyboru, jaki staje przed osobą żyjącą ukońca drugiej dekady obecnego stulecia: prywatność (kojarzona, lub nawet utożsamiana, zwolnością) lub korzystanie znowych technologii (jako swoista niewola– oddanie się we władanie firm).

Pochodnymi tak rozumianego wyboru są jego odpowiedniki wrelacji jednostki zróżnego typu organizacjami, wtym także rządami: prywatność lub bezpieczeństwo (np. kontrole osobiste na lotniskach), przyjemność (np. gry iinne aplikacje na smartfonach), oszczędność czasu (np. płatność zbliżeniowa kartą kredytową), „bycie na bieżąco” oraz komunikacja ze znajomymi (np. media społecznościowe) etc.

Moja praca nad niniejszą książką przypadła na gorący czas debaty nad prywatnością wkontekście rozwoju nowych technologii: liczne skandale związane zwykorzystaniem danych użytkowników, wktóre zaangażowana jest firma Facebook, aprzede wszystkim dyskutowana ingerencja za pośrednictwem tego medium wamerykańskie wybory prezydenckie w2016 roku ujawniły, że prywatność nie jest reliktem przeszłości, októrym nikt nie pamięta wbrew medialnym doniesieniom ojej śmierci. Wtoczących się negocjacjach, wktórych udział biorą przedstawiciele władzy, biznesu, aktywiści, dziennikarze iteoretycy, trudno jednak odnaleźć wspólny grunt wpostaci uzgodnionego rozumienia najważniejszych pojęć, wtym itego kluczowego– prywatności. Zbyt często wyraża je słowo, któremu nadaje się znaczenie zdroworozsądkowe bez konieczności jego doprecyzowania.

WPolsce debata nad prywatnością nie rozpala szerokiej dyskusji. Czasem bywa dodatkiem do informacji głównego nurtu. Wprowadzone w2018 roku europejskie rozporządzenie oochronie danych osobowych (General Data Protection Regulation, polskie RODO) stało się powodem do licznych żartów ikpin zprawa do prywatności, kreując jego wypaczony, zgoła negatywny wizerunek. Wciąż też brakuje polskojęzycznych systematycznych opracowań ianaliz poświęconych tematowi prywatności. Ostatnie lata szczególnie wzmacniają ten „trend braku”, gdyż wielu badaczy przeniosło ciężar swoich rozważań ztematyki sfery prywatnej na intymną– obiecującą większą precyzję wysnuwanych refleksji.

Niniejsza książka przedkładana czytelnikowi to próba usystematyzowanego odniesienia się do zagadnienia prywatności. Próba otyle szczególna, że mająca miejsce na gruncie kulturoznawczym, anie prawniczym, który zdominował debatę nad poruszanymi powyżej zagadnieniami już dawno temu. Wartym odnotowania jest również zajmowane przeze mnie stanowisko, które nazywam okcydentalnym. Zdaję sobie sprawę, że moja praca dotyka zaledwie małego wycinka świata, który określam mianem „Zachód”. Nie roszczę sobie pretensji do stworzenia ogólnoświatowej analizy prywatności wkontekście nowych technologii zgodnie zprzekonaniem, że „cały świat to za dużo na jeden obraz”, jak niegdyś poetycko wyraził się Jean-Luc Godard. Moje spojrzenie obejmuje zaledwie struktury demokratyczne, liberalne społeczeństwa zachodnie, szczególnie zaś społeczeństwo amerykańskie. Wnim bowiem narodziła się technologia Internetu upowszechniona dzięki usłudze World Wide Web, stworzonej przez brytyjskiego inżyniera wlatach dziewięćdziesiątych wGenewie, skąd rozlała się na cały świat.

Moim celem jest zatem systematyczna analiza kulturoznawcza pojęcia prywatności wkontekście rozwoju nowych technologii iupowszechnienia postawy ponowoczesności. Wątek przewodni dla moich refleksji stanowi próba zastanowienia się nad tym, czy słuszne jest twierdzenie, jakoby upowszechnienie postawy ponowoczesności wraz zrównoległym rozwojem nowych technologii doprowadzało do asymetrii przejrzystości wrelacji obywatela ibiurokratycznego konglomeratu państwowo-korporacyjnego, której konsekwencją jest obecność quasi-kultury ocharakterze hybrydowym.

Rzeczona analiza ma charakter kulturoznawczy ze względu na fakt przyjęcia przeze mnie szczególnego słownika. Składają się na niego pojęcia, które charakteryzuję wrozdziałach 4 i5. Wśród nich znajdują się m.in.: postawy (nowoczesności oraz ponowoczesności), kultura (dystansu imezaliansu), prywatność, asymetria przejrzystości czy quasi-kultura ocharakterze hybrydowym. Służą one jako instrumentarium teoretyczne składające się na to, co nazywam modelem interpretacyjnym.

Pojęcia te osadzone są głęboko wkontekście tradycji myślowej oraz historii kultury zachodniego świata. Wrozdziałach 3 i4 sięgam do refleksji takich filozofów, jak: Immanuel Kant, Hannah Arendt, Michel Foucault czy współczesna poznańska filozofka– Anna Pałubicka. Jednocześnie wrozdziałach 1 i3 skupiam się na historycznej narracji oprzemianach rozgrywających się na Zachodzie wperspektywie długiego trwania (Fernand Braudel). Czynię to, by swoimi definicjami, wtym oczywiście rozumieniem prywatności, odnieść się do przeszłości istwierdzić jej ważność, obecność itrwanie we współczesności rozumianej jako ostatnia znana nam idostępna naszemu osobistemu doświadczeniu faza nowożytności, która związana jest zprocesami globalizacyjnymi.

Jednocześnie zakładam, że kulturowy wymiar życia człowieka, zktórym związana jest także tytułowa prywatność, jest nieredukowalny do innych poziomów– np. biologicznego. Oznacza to, że aby wyjaśnić ludzkie zachowania, konieczne jest sięgnięcie do wiedzy okulturze. Innymi słowy, jest ona niezbędna do wyjaśnienia działań na mikro- (jednostkowym) oraz makro- (ponadjednostkowym) poziomie. Dzieje się tak, ponieważ postawy (które wproponowanym przeze mnie słowniku składają się na kulturę) determinują ludzkie działania (tak werbalne, jak iniewerbalne). Te zaś kształtują wspomnianą asymetrię przejrzystości. Namysł nad tym problemem wymaga zatem wspomnianegokulturoznawczego instrumentarium.

Bieg opowieści, która zawarta jest wpięciu kolejnych rozdziałach, najlepiej zobrazuje metafora człowieka pochylonego nad płótnem zwyrysowaną nań mapą. Postać ta spogląda na kształty układające się wdużych rozmiarów obraz, który wywołuje niemałą konsternację. Składa się na niego wiele połączonych ze sobą w różny sposób figur. Swoim spojrzeniem człowiek ten nie może wręcz ogarnąć całości, gdyż jej złożoność jest przytłaczająca. Chwyta zatem za lupę inakierowuje ją na interesujący go fragment. Patrzy uważnie idelikatnie prześlizguje się wzrokiem po otoczeniu kształtu, przybliżając jednocześnie lupę do płótna. Gdy podnosi wzrok znad swojego narzędzia, patrzy gołym okiem na ów większy fragment tak, jakby widział go po raz pierwszy. Rozumie więcej ipotrafi połączyć ze sobą poszczególne punkty, którym przyjrzał się już zbliska.

Wrozdziale 1 pochylam się nad zagadnieniem globalizacji rozumianej jako szereg różnorodnych procesów, które za sprawą technologii czynią współczesny świat wielką siecią powiązań. Szczególną uwagę poświęcam próbom uczynienia możliwym globalnego nowego ładu po II wojnie światowej, co dokonuje się wcieniu zimnowojennego konfliktu dwóch supermocarstw: Stanów Zjednoczonych iZwiązku Radzieckiego. Próbuję także zrozumieć wyjątkowość współczesnych procesów globalizacyjnych, konfrontując je ztransformacjami, którym ulegał świat już od starożytności za sprawą dalekomorskich podróży, nowożytnej rewolucji przemysłowej czy XIX-wiecznych innowacji technologicznych.

Wrozdziale 2 pod lupą znajdują się kontrkulturowe ruchy młodzieży amerykańskiej zlat sześćdziesiątych isiedemdziesiątych, rewolucja komputerowa zapoczątkowana wósmej dekadzie XX wieku oraz krótka historia Internetu zawarta wczasowych ramach drugiej połowy minionego stulecia, abędąca unikatowym splotem działań militarnych, akademickich iindywidualnego geniuszu. Wtej części pracy tropię związki kontrkultury zrodzącą się branżą nowych technologii, upatrując wlatach sześćdziesiątych początków upowszechniania się postawy ponowoczesności.

Zkolei wrozdziale 3 przenoszę swoje zainteresowanie ztematu nowych technologii na historię prywatności, adokładniej: na historię prób redefinicji pojęcia prywatności wświecie Zachodu. Sięgam do dokonanej przez Hannah Arendt interpretacji pism Arystotelesa dotyczących rozróżnienia sfer na prywatną ipubliczną, ale także do nowożytnych przemian zachodzących wEuropie, aprowadzących do narodzin intymności jako swoistej autonomii myśli, wktórej Jürgen Habermas doszukuje się sedna, aArendt substytutu prywatności, oraz odnoszę się do kategorii jawności proponowanej wfilozoficznych pismach Immanuela Kanta, awkońcu także do transformacji pojęcia prywatności wświetle technologicznych innowacji XIX ipoczątków XX wieku.

Dzięki nim dochodzę wrozdziale 4 do jurystycznych teorii, na gruncie których spotykają się technologie, społeczne przemiany oraz prywatność. Przywołanie różnych konceptualizacji prywatności wświetle prawa amerykańskiego ieuropejskiego, atakże niezbywalnego prawa istoty ludzkiej prowadzi mnie wkońcu do prezentacji własnego słownika związanego ztytułowymi zagadnieniami. Na proponowany przeze mnie model interpretacyjny składają się przede wszystkim pojęcia: prywatności, kultury (dystansu oraz mezaliansu), postaw nowoczesności iponowoczesności. Ich rozumienie wyprowadzam zmyślowej tradycji Zachodu, czerpiąc obficie zrefleksji Michela Foucaulta oraz Anny Pałubickiej, atakże zhistorii antropologicznej zachodnich przemian, prezentowanej wrozdziałach poprzednich. Sięgając wprzeszłość, spoglądam na współczesność, by móc ją trafnie zinterpretować.

Przygotowane wrozdziale 4 instrumentarium teoretyczne wykorzystuję wostatnich partiach mojej refleksji. Odnoszę się wnich do asymetrii przejrzystości wrelacji jednostki oraz biurokratycznego konglomeratu państwowo-korporacyjnego. Wyjaśniam poszczególne pojęcia, po czym prezentuję działania osób oraz rzeczonego konglomeratu, które kategoryzuję pod postacią trzech iluzji: wyboru, przestrzeni publicznej oraz równości, sięgając po ich liczne ilustracje pochodzące zdoniesień medialnych XXI wieku. Na koniec pokazuję, wjaki sposób działania te prowadzą do zaistnienia quasi-kultury ocharakterze hybrydowym oraz jakie zagrożenia są znią związane. Nie pomijam przy tym prezentacji możliwych do podjęcia czynności, które są wstanie zredukować siłę oddziaływania ipogłębiania tego semiukładu wobrazie współczesności.

Odkładając przywołaną powyżej metaforyczną lupę na bok, atym samym przywracając całościowe spojrzenie bez obciążania go wysiłkiem nadmiernego przybliżenia, czytelnik, mam nadzieję, dostrzeże dotąd niewidoczne powiązania technologii, kultury, prywatności ipanowania nad nią za pomocą mechanizmu kontroli przejrzystości. Czyniąc to, bardziej świadomie będzie mógł podjąć codzienne, zpozoru niewiele znaczące decyzje (jak korzystanie zdanej usługi czy strony internetowej) wzakresie problemu, który wyraził Richard J. Durbin wrozmowie zZuckerbergiem.

1Making the world more open and connected to motto firmy Facebook w2018 roku.

Rozdział 1

Procesy globalizacyjne współczesnego świata

Join the world-wide movement against globalization.

Hasło z plakatu niesionego przez protestanta w Seattle

Procesy globalizacyjne oraz ideologiczno-militarny konflikt zimnowojenny stanowią istotne zaplecze teoretyczno-historyczne dla rozważań nad rozwojem nowych technologii na Zachodzie. Celem tej części kreślonej przeze mnie opowieści jest zwrócenie uwagi na rozległą panoramę przemian zachodzących wdrugiej połowie XX wieku ze szczególnym uwzględnieniem sporu oświatową dominację pomiędzy Związkiem Radzieckim aStanami Zjednoczonymi.

Świat po II wojnie światowej przypominał rozsypaną układankę. Zpuzzli, które pozostały, nie dało się już poskładać dawnego krajobrazu międzynarodowej areny społeczno-politycznej. Należało zatem stworzyć nowy porządek, korzystając zdostępnych środków, dyplomacji starych mocarstw, ale mając też na uwadze nowe trudności izatargi nie tak zamierzchłe, jakby się zdawało. Dopiero dziś dostrzec można zarysy układanego wówczas obrazu, choć trudno uniknąć konstatacji, że jest to nadal, posiłkując się analogią zaczerpniętą zteorii zarządzania, produkcja wtoku.

1.1. Zimna wojna czy gorący pokój – źródła konfliktu

Stwierdzenie, czy drugiej połowie XX wieku bliżej do zimnej wojny czy raczej gorącego pokoju, podobnie jak określenie dat rozpoczęcia izakończenia tego konfliktu1, jest trudne. Wwypadku terminu „zimna wojna” należy przyjąć, że zwykle chodzi opewien układ sił zapoczątkowany itrwający pomiędzy Stanami Zjednoczonymi iZwiązkiem Radzieckim na arenie międzynarodowej wII połowie XX wieku. Stan ten dotyczył wielu obszarów życia, wtym także codziennego, na co wskazują propozycje definicyjne:

Otwarta, lecz ograniczona rywalizacja, która rozwinęła się po II wojnie światowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi iZwiązkiem Radzieckim oraz ich sojusznikami. Zimna wojna była prowadzona na frontach: politycznym, ekonomicznym oraz propagandowym, zograniczonym wykorzystaniem broni2.

„Zimna wojna”, która wdrugiej połowie XX wieku wielokrotnie mogła przeistoczyć się w„wojnę gorącą”, oznaczała równowagę strachu, wzajemne szachowanie się iblokowanie supermocarstw. Sankcjonowała ona podział świata na demokracje zachodnie izniewoloną przez komunizm Europę Środkową iWschodnią3.

„The Cold War”, „Der Kalte Krieg”, „Chołodnaja wojna”, „La guerre froide”– wszystkie te określenia oznaczają wróżnych językach zjawisko, które po polsku zwykliśmy nazywać zimną wojną. (...) Oba państwa [Stany Zjednoczone oraz Związek Radziecki– przyp. A. B.] stworzyły też na następne kilkadziesiąt lat dwubiegunowy układ świata. Rywalizacja ideologiczna, polityczna, militarna, gospodarcza, kulturalna, sportowa itd. między obydwoma supermocarstwami ipaństwami pozostającymi wich orbicie to właśnie była owa zimna wojna (wodróżnieniu od tej prawdziwej, gorącej)4.

Przyczyn zimnowojennego konfliktu należy doszukiwać się już podczas działań okresu II wojny światowej, atak naprawdę, jak sugeruje się wliteraturze, jeszcze wcześniej. Historia rosyjsko-amerykańskich stosunków nie zaczyna się bowiem wraz zzimną wojną. Oba supermocarstwa, Stany Zjednoczone iZwiązek Radziecki, nie stały się globalnymi potęgami wprzeciągu jednego dnia, ani nawet roku. Dopóki jednak świat był tak wielki, że państwa te mogły rozwijać się iposzerzać swoje terytoria bez wchodzenia sobie wdrogę5, dopóty strach przed konfrontacją wśród ich obywateli nie istniał. Jak ujął to trafnie John Lewis Gaddis: „świat był jeszcze na tyle wielki, by imperia mogły rozwijać się bezkolizyjnie”6– amiał na myśli wiek XIX. Dla kogoś, kto dostrzegał jednak możliwą trajektorię rozwoju obu mocarstw, sprawa ewentualnej kolizji wydawała się nieunikniona. Oobu krajach w1835 roku młody Francuz, Alexis de Tocqueville, pisał:

Żyją dzisiaj na ziemi dwa wielkie narody, które– choć odmienne były ich początki– zdają się zmierzać ku jednym celom. Są to Rosjanie iAngloamerykanie. Oba rozwinęły się niepostrzeżenie ipodczas gdy uwaga świata zaprzątnięta była czym innym, nagle znalazły się wpierwszym szeregu narodów. Ludzkość dowiedziała się oich narodzinach niemal wtej samej chwili, wktórej dowiedziała się oich potędze. Rzec by można, że wszystkie inne narody osiągnęły już to, co miały osiągnąć, podczas gdy te dwa ciągle pną się wgórę. Wszystkie inne narody zatrzymały się już wmiejscu lub rozwijają się znajwiększym wysiłkiem– one zaś lekko ipospiesznie kroczą ku potędze, której granic umysł ludzki nie potrafi przewidzieć. Ich punkty wyjścia są różne iodmienne są ich drogi, lecz na mocy tajemnych planów Opatrzności zdają się powołani do tego, by kiedyś wrękach każdego znich znalazły się losy połowy świata7.

Dopóki demokratyczne Stany Zjednoczone icarska Rosja dzieliły tysiące trudnych do pokonania kilometrów, dopóty sytuacja dyplomatyczna pomiędzy nimi nie była napięta. Rządzący obu tych państw potrafili nawet ze sobą współpracować, gdy zachodziła taka konieczność8. Ichoć na długi czas oba państwa odcięły się od zewnętrznych spraw świata, pogrążając się wporządkowaniu wewnętrznej sytuacji kraju, czyli decydując się na swego rodzaju izolacjonizm (zwłaszcza względem potężnej iwiodącej prym wówczesnym świecie Europy), ich starcie zdawało się niektórym, jak choćby wspomnianemu Tocqueville’owi, nieuniknione. Dodać zapewne należy: zwłaszcza na polu politycznej wizji zarządzania państwem. WXIX wieku kraje te znalazły się bowiem na dwu przeciwległych biegunach, zktórych pierwszy charakteryzowano pojęciem „demokracja”, adrugi– „autorytaryzm”:

Wczasach, kiedy pisał [Tocqueville– przyp. A. B.], Stany Zjednoczone iRosja zajmowały rozległe przestrzenie słabo zaludnionych, lecz bogatych wsurowce kontynentów. Każdy ztych krajów miał wysoki wskaźnik urodzeń, aco za tym idzie– potencjalne możliwości gwałtownego rozwoju. Każdy rozszerzał stopniowo swój stan posiadania, nie napotykając po drodze rywali, którzy mogliby powstrzymać proces ekspansji. Na tym jednak kończyły się podobieństwa. Już wówczas, w1835 roku, Stany Zjednoczone były najbardziej demokratycznym państwem świata, natomiast imperium rosyjskie mogło uchodzić za najbardziej jaskrawy przykład autokratycznej monarchii9.

Światopoglądowa rywalizacja Wschodu iZachodu rozpoczęła się, choć jeszcze niewyrażona wprost inienazwana żadnym terminem, wtedy, gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Woodrow Wilson wroku 1918 wygłaszał przed Kongresem swoje słynne przemówienie, zawierające czternastopunktowy program zapewnienia pokoju wpowojennym świecie. Wilson toczył już wówczas dwie wojny, jedną przeciw Cesarstwu Niemieckiemu (dodać zapewne można: gorącą) oraz drugą– słowną– skierowaną przeciw bolszewickiej Rosji (dziś powiedzieć można: zimną):

Oznaczało to początek wojny idei– rywalizacji między wizjami– która miała trwać przez pozostałą część pierwszej wojny światowej, lata międzywojenne, drugą wojnę światową oraz większą część zimnej wojny10.

Tak zarysowany konflikt amerykańsko-rosyjski początek swój bierze wstarciu Wilsona zLeninem11– jego konsekwencje rozlały się na niemal cały XX wiek, aż do początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to dwóch innych przywódców– George Bush iMichaił Gorbaczow– tym razem uścisnęło sobie dłonie. Czas pomiędzy rządami obu par liderów wypełniła zimna wojna idei.

1.2. W poszukiwaniu nowego ładu świata

Działania zbrojne II wojny światowej pomyślnie opuściły dwa alianckie państwa: Stany Zjednoczone oraz Związek Radziecki12. Oba jednak opłaciły swój militarny sukces niejednakowymi kosztami. Pierwsze znich, prowadząc wojnę na dwóch frontach, na Pacyfiku zJaponią oraz na froncie europejskim zNiemcami, straciło łącznie blisko trzysta tysięcy obywateli biorących udział wwalkach toczących się na polach bitewnych. Amerykańska gospodarka, wtym produkcja nakierowana na cele militarne iregularne dostawy broni do Europy zapewniła Stanom Zjednoczonym po wojnie prosperity, adzięki temu kraj ten stać było na realną materialną pomoc europejskiemu kontynentowi zdewastowanemu przez zbrojne interwencje itrawionemu przez głód. USA było jedynym państwem, które po drugiej wojnie światowej, oraz za sprawą owej wojny, stało się bogatsze niż przed nią13 iniemal podwoiło swój narodowy produkt brutto (PNB)14.

Zkolei Związek Radziecki po niemieckiej agresji z1941 roku znalazł się wcentrum kontynentalnego konfliktu. Pomimo strat wludności cywilnej iwojskowej15 sowiecka Rosja wiodła prym nad komunistyczną częścią powojennego świata. Jedna trzecia globu znajdowała się wobjęciach komunizmu16. Armia Czerwona była największą potęgą militarną na planecie, aobszar wpływów radzieckiej Rosji sięgał aż po Berlin.

Dwa mocarstwa, Stany Zjednoczone iZwiązek Radziecki, zapoczątkowały po II wojnie światowej nowy ład. Porządek wistocie polegał na podzieleniu globu na dwa wrogie obozy. Świat był odtąd światem podwójnym, wktórym zczasem symboliczna żelazna kurtyna wyznaczała granicę pomiędzy dwoma rzeczywistościami wstanie zimnej wojny17, będącej konsekwencją jeszcze przedwojennych polityk iwizji, którym nigdy nie było dane spotkać się wpół drogi, gdyż same stanowiły przeciwległe sobie bieguny.

Świat powoli zaczynał wieść podwójne życie we wspomnianym układzie. Paradoksalnie symbolem równowagi na podzielonej planecie stała się zagrażająca jej istnieniu bomba atomowa, apóźniej superbomba, czyli bomba termojądrowa lub wodorowa– ponad tysiąc razy potężniejsza aniżeli broń, która zdewastowała miasta Japonii18. Jej pierwsza udana detonacja przez Stany Zjednoczone w1952 roku sprawiła, że zpowierzchni ziemi zniknęła cała wyspa położona na Pacyfiku19.

1.3. Widmo atomowej anihilacji

Tragedia Hiroszimy iNagasaki z1945 roku była początkiem nuklearnej równowagi globu. Wkrótce po tych katastrofalnych wydarzeniach Stalin rozpoczął radziecki program budowy bomby atomowej nakładami, które niemal dosłownie wysysały życie zobywateli Związku Radzieckiego. Już 29 sierpnia 1949 roku ZSRR dysponował własną bombą gotową do użycia20.

Wykorzystanie broni otak niszczycielskiej mocy budziło strach po obu stronach żelaznej kurtyny, choć następujący po sobie przywódcy (prezydenci Stanów Zjednoczonych: Harry Truman, Dwight DavidEisenhower, JohnFitzgerald Kennedy inastępni; oraz będący uwładzy komuniści, począwszy od samego Józefa Stalina, przez Nikitę Chruszczowa, po Michaiła Gorbaczowa) nie przyznawali się do tego wprost przed swoimi oponentami zdrugiego końca świata, wpadając tym samym wbłędne koło nieufności określane mianem dylematu bezpieczeństwa, czyli

sytuacj[ę], kiedy pewne państwo podejmuje działania, by zwiększyć swoje bezpieczeństwo, lecz pogarsza tym samym bezpieczeństwo jednego lub większej liczby innych państw, te zkolei usiłują naprawić sytuację, wprowadzając środki, które pogarszają bezpieczeństwo państwa pierwszego. Wynikiem jest rozkręcająca się spirala nieufności, zktórej trudno jest się wyrwać nawet najbardziej dalekowzrocznym imającym najlepsze intencje przywódcom– ich podejrzenia stają się samospełniającą się przepowiednią21.

Przywołany wpowyższym cytacie stan charakteryzował stosunki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi iZwiązkiem Radzieckim podczas całej zimnej wojny. Kluczem była nieufność, arelacja oparta na niej gwarantowała mniej lub bardziej stabilny pokój. Winston Churchill nazwał tę rzeczywistość, trafnie iniemal poetycko, jak przystało na laureata literackiej Nagrody Nobla, „równowagą zagłady”. Zczasem bowiem coraz klarowniejsza stawała się konstatacja (zarówno na Kremlu, jak iwWaszyngtonie), że zwycięstwo jednego obozu okupione będzie unicestwieniem drugiego, azatem wysoce prawdopodobne, że kolejna wojna położy kres życiu na Ziemi. Świadomość tego stanu rzeczy sprawiła, że wyścig zbrojeń, który często wwiedzy potocznej stanowi synonim zimnej wojny, stał się sposobem na uniknięcie wojny gorącej. Po raz pierwszy whistorii ludzkości produkcja broni służyła nie jej wykorzystaniu izadaniu śmiercionośnego ciosu, aprzeciwnie– by zapobiec walce. Wojna, jak chciał klasyk teorii militariów, pruski generał Carl von Clausewitz, prawdziwie stawała się narzędziem do kontynuacji polityki22.

Itak też kolejni światowi przywódcy, zmniejszą lub większą sprawnością, żonglowali nuklearnym argumentem, by czasem uzgadniać coś wspólnie (jak wwypadku negocjacji dotyczących zaniechania zbrojeń lub ich ograniczenia czy też ustalenia reguł prowadzenia ewentualnej wojny wświecie atomowych technologii), aczasem zmierzali wstronę konfliktu (jak wmrożącym krew wżyłach globalnej społeczności kryzysie kubańskim zpoczątku lat sześćdziesiątych).

Widmo anihilacji odcisnęło swoje piętno wmiędzynarodowej polityce drugiej połowy XX wieku (awłaściwie tę politykę wdużej mierze ukonstytuowało), ale także wżyciu codziennym obywateli dwóch światów: komunistycznego Wschodu iantykomunistycznego Zachodu. Groźba zagłady ludzkości prowokowała otwarte strajki iprotesty na ulicach miast europejskich iamerykańskich. Swoją obecność zaznaczyła także wsztuce, oczym poświadczyć mogą przykłady zkinematografii, takie jak Doktor Strangelove, czyli jak przestałem się martwić ipokochałem bombę Stanleya Kubricka z1964 roku, zakazany przez BBC film The War Game Petera Watkinsa z1966 roku czy wkońcu Threads wreżyserii Micka Jacksona z1984. Wszystkie te obrazy roztaczały wizję nuklearnej zagłady, która była czasem, tak jak wwypadku kryzysu kubańskiego, niemal oprzysłowiowy włos od wydarzenia się. Aże odczuwali to także przywódcy światowych mocarstw, pomiędzy Kremlem iWaszyngtonem zainstalowano specjalną bezpośrednią „gorącą linię” do telefonicznych rozmów, które mogły zaważyć oprzyszłości świata.

Nic więc dziwnego, że militarne projekty dotyczące rozwoju nuklearnej technologii, takie jak Manhattan, testy broni nowej generacji na morzach iwprzestrzeni powietrznej23, badania prowadzone wukryciu przed światem, ale iprzed własnymi obywatelami, horrendalne sumy wydawane na zbrojenia isystemy obronne rozmieszczane na całym globie, awkońcu także pomoc wysyłana do najdalszych zakątków świata wcelu prowadzenia działań zbrojnych (jak te wAzji, które podzieliły Koreę na wrogie sobie Północ iPołudnie)– wszystkie wymienione procesy iwydarzenia odbywały się wklimacie polityki sekretu, choć nierzadko przedostawały się do opinii publicznej, dla której symbolem zimnej wojny oraz samych technologii wsłużbie konfliktu stała się bomba atomowa.

Działania militarne opierały się na rozwoju technologicznym, który stawał się coraz mniej jasny dla przeciętnego obywatela (tak Wschodu, jak iZachodu). Ludzie stopniowo tracili zaufanie do technologii kojarzonej zwojną izniszczeniem. Wwywiadzie dla CNN protestujący przeciw wojnie poeta Allen Ginsberg mówił osekretności działań władzy wten sposób:

Chodziliśmy wwielkiej masowej halucynacji podtrzymywanej przez wszystkich polityków, zwłaszcza Lyndona Johnsona, apóźniej Nixona, opartej na kłamstwach isekrecie, podtrzymywanej przez media, które po prostu nie mogły pojąć, że cała struktura amerykańskiej mentalności mogła być wbłędzie, mogła być katastrofalna wskutkach, którymi było zniszczenie całej Ziemi24.

1.4. Amerykańska rewitalizacja Europy

Zimna wojna dzieliła ijednoczyła na różne sposoby. Złamała świat żelazną kurtyną, ale wobrębie dwóch bloków powstawały zręby organizacji, które zrzeszały kolejne państwa. Czas powojenny to powstawanie zwolna wEuropie zarysu tego, co miało uzyskać postać Unii Europejskiej. Dodatkowo na Zachodzie pojawiły się fundamenty współpracy międzynarodowej pod postacią Paktu Północnoatlantyckiego (NATO), Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego czy Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ). Zkolei na Wschodzie stopniowo rozszerzał się wpływ komunistycznej dyktatury wkrajach bałtyckich, Polsce, Czechosłowacji, na Węgrzech czy też wRumunii iAlbanii25.

Koniec lat czterdziestych przyniósł istotne dla świata weto rządzonego drakońskimi prawami Związku Radzieckiego, dokładając tym samym kolejną metaforyczną cegłę niezgody do itak wysokiego już muru nieporozumienia między Wschodem aZachodem. Stalin odmówił wzięcia udziału wamerykańskim planie powojennej rewitalizacji Europy. Ponadto wymusił na krajach takich jak Polska iCzechosłowacja odstąpienie od pomocy finansowej płynącej ze strony USA26. Radziecki dyktator oskarżył plan amerykańskiego sekretarza stanu, generała George’a C. Marshalla, opodział Europy na dwie części. Tym samym Wschód pozostał bez pieniędzy płynących zza oceanu. Plan Marshalla, araczej Europejski Program Odbudowy, był prawdziwym końcem izolacjonistycznej polityki Stanów Zjednoczonych. Wdrożenie planu wżycie wydawało się krokiem koniecznym. Przesłanki przyjęcia takiego rozwiązania wydają się zperspektywy czasu klarowne. Amerykański rząd zadecydował otransferze bajońskich sum na Stary Kontynent wszędzie tam, gdzie fatalne warunki życia będące konsekwencją wieloletniej wojny uniemożliwiały codzienne funkcjonowanie ludzi, popychając ich wkierunku komunizmu:27

największym zagrożeniem dla zachodnich interesów wEuropie nie jest perspektywa sowieckiej interwencji wojskowej, lecz ryzyko, że głód ubóstwo idesperacja mogą skłonić Europejczyków do głosowania wwyborach na własnych komunistów, którzy będą następnie posłusznie spełniać życzenia Moskwy (...)28.

Jak bardzo Amerykanie obawiali się owych głosów „na własnych komunistów”, świadczy ogromne zaangażowanie USA wwybory we Włoszech pod koniec lat czterdziestych. Zachęcani przez rząd amerykański włoscy imigranci wysłali do swoich rodzin wEuropie ok. 10 000 listów29 zprośbą oniegłosowanie na komunistyczne obietnice. Wwybory we Włoszech zaangażowała się także świeżo uformowana agencja CIA (Centralna Agencja Wywiadowcza) poprzez wsparcie antykomunistycznych partii30.

Plan Marshalla bez wątpienia był także strategią dalekowzroczną. Finansowa pomoc Europie służyła amerykańskiemu rządowi ispołeczeństwu. Zjednej strony niwelowała ryzyko poszerzenia komunistycznych wpływów weuropejskich krajach, polepszając wnich stopę życia, ajednocześnie czyniła je rynkami zbytu dla amerykańskiej gospodarki, która rozkwitła po wojnie dzięki produkcji wysyłanego do Europy sprzętu, maszynerii rolniczej etc. Stany Zjednoczone nie tylko pomagały, ale także na tej pomocy się bogaciły. Sam stan Kalifornia, tak ważny dla przemysłu komputerowego wkolejnych dekadach, wlatach sześćdziesiątych był szóstą co do wielkości gospodarką świata31. Dodatkowo importowane wraz zpieniędzmi iróżnego typu urządzeniami demokracja, kapitalizm oraz wiążące się znimi wartości zyskiwały pozytywny wizerunek wpowojennej Europie, jednocześnie osłabiając komunistyczne hasła. Warto zaznaczyć, że korzyścią płynącą ztego stanu rzeczy był fakt, że to nie Stany Zjednoczone, aZwiązek Radziecki, odrzucając kapitalistyczną pomoc, budował mur: „Stalin wpadł wzastawioną przez Marshalla pułapkę”32. Świat trwał wtragicznej równowadze.

Amerykanie wiedzieli, że ich „pomoc gospodarcza zaowocuje natychmiastowymi korzyściami psychologicznymi, apóźniej materialnymi”33. Tymczasem

Związek Radziecki nie zaakceptuje takiej pomocy inie pozwoli na to również swoim satelitom, co narazi jego stosunki znimi na szwank; Stany Zjednoczone będą mogły wówczas przejąć inicjatywę geopolityczną imoralną wrysującej się na horyzoncie zimnej wojnie34.

ZSRR odrzuciło plan Marshalla, interpretując go jako agresywny ruch wymierzony wkomunistyczną Rosję. Część obywateli Europy także odczytało amerykańską pomoc już wtrakcie wojny, oraz tę powojenną, jako sposób na przekupienie Europejczyków isposób na bogacenie się własnego narodu kosztem kontynentu zza oceanu35.

1.5. Konsekwencje zimnej wojny

Zimna wojna przyniosła światu wmniej lub bardziej bezpośredni sposób konsekwencje ocharakterze: geopolitycznym (na mapach świata pojawiły się nowe kształty granic), społecznym (oddziałując na ruchy kontrkulturowe, zob. rozdział 2), ekonomicznym (finansową prosperity Zachodu powodowaną zerwaniem zamerykańskim izolacjonizmem), kulturowym (przepływ wartości ukształtowanych wspołeczeństwie amerykańskim na kontynent europejski oraz wnajdalsze rejony świata), środowiskowym (skażenie ziemi, wody ipowietrza testami broni nuklearnej itermojądrowej), legislacyjnym (cywilny nadzór nad bronią atomową czy reformy wzakresie definicji związanych zprawami człowieka), światopoglądowym (dyskredytację komunistycznego eksperymentu na skalę światową) oraz technologicznym (rozwój nowych technologii, wtym także teleinformatycznych, aprzede wszystkim Internetu, zob. rozdział 2).

Wdrugiej połowie XX wieku zyskały swą moc ruchy oddolne. Choć okres zimnej wojny był czymś wrodzaju partii szachów oglobalnym zasięgu, to jednak uruchomił procesy drzemiące na dole hierarchii społecznej: kontrkulturę młodych (zob. rozdział 2), antywojenne strajki idemonstracje społeczne, rozwój refleksji nad prawami człowieka (zob. rozdział 4), ewolucję technologii wimię decentralizacji, wolności, demokracji iwładzy indywiduum (zob. rozdział 2). Ten oddolny ruch formował współczesność rozumianą jako ostatnia faza nowożytności związana zomawianymi wtym rozdziale procesami globalizacyjnymi.

Znajomość przebiegu zimnej wojny umożliwia dostrzeżenie roli lidera, jaką Stany Zjednoczone założyły sobie do odegrania na światowej scenie. Wyjaśnia także, skąd pozostające na własne życzenie wmiędzynarodowej izolacji politycznej państwo znalazło fundusze ichęci do tego, by wieść prym wtym, co zostanie zczasem nazwane rewolucją informatyczną; wtym, co dziś stanowi centrum bogatego kapitalistycznego świata, którego lokalizację można podać zprecyzją geograficzną co do regionu noszącego nazwę Dolina Krzemowa. Jest to zatem opowieść, która wprawdzie zaczyna się na XIX-wiecznych amerykańskich irosyjskich stepach oddzielonych tysiącami ogromnie trudnych do pokonania kilometrów (połaci ziemi, które rozrastają się zkażdym dniem tak szybko, że nieliczni dostrzegają wpotencjale obu państw widmo supermocarstw), ale wiedzie wprost do technologicznej rewolucji zlokalizowanej wkalifornijskiej Dolinie Krzemowej.

1.6. Globalizacja – czyli co?

Zacieśniające się więzy międzynarodowe zzimnowojennym konfliktem wtle prowadzą wprost do rozważań nad globalizującym się światem drugiej połowy XX wieku. Funkcjonujący wramach wiedzy potocznej termin „globalizacja” zwykle nie sprawia kłopotów. Posługując się słowami Zygmunta Baumana, można powiedzieć, że globalizacja „weszła (...) do rodziny prawd oczywistych, które służą wyjaśnianiu świata, same wyjaśnień nie wymagając”36. Irzeczywiście, sięgając po literaturę traktującą oglobalizacji, często można przebrnąć przez setki stron, nie napotykając jej dookreślenia. Zupełnie tak, jak gdyby rozumienie jej odbywało się bez konieczności artykulacji jakiejkolwiek definicji. Świat uległ globalizacji– wyjaśnienie to przyjmuje się za prawdziwe inie poddaje się go głębszej refleksji.

Pomimo niewątpliwej kariery słowa „globalizacja” należy zwrócić uwagę na dwa fakty: debata nad nim rozgorzała wcale nie aż tak dawno, bo wlatach osiemdziesiątych37, co pokazuje, że samo zjawisko globalizacji jest czymś raczej nowym; ale też nie aż tak niedawno, by nie stało się czymś wpowszechnej opinii niemal oczywistym, czego istnienie stanowi swego rodzaju aksjomat współczesności (zwłaszcza gdy na świat spojrzeć zperspektywy ekonomicznej).

Oto bowiem pierwsza przesłanka, którą przyjmuję za właściwą: globalizacja nie jest zastygniętym stanem rzeczywistości czy też zjawiskiem, które pojawiło się nagle, choć znikąd; nie jest także jednorodnym procesem, który ma swój punkt rozpoczęcia iustaloną datę końca. Jest natomiast splotem wielu rozciągniętych wczasie różnorakich działań, które wzajemnie warunkują się iprzecinają. Po drugie: nie można jej pomyśleć wwyabstrahowaniu od kontekstu technologii, które ją umożliwiają. Po przyjęciu obu założeń należy zadać pytanie: czym właściwie globalizacja jest? Na potrzeby tej pracy definiuję ją jako szereg procesów społecznych, prawno-ekonomicznych, politycznych, które za sprawą technologii wysokich prędkości stanowią zależnymi od siebie grupy (państwa, prywatne ipubliczne instytucje, firmy) oraz jednostki oddalone od siebie często otysiące kilometrów, czyniąc świat wielką siecią powiązań.

1.7. Dwie fazy debaty o globalizacji

Jak zauważa Anthony Giddens, dyskusje wokół globalizacji przeszły przez dwa stadia. Pierwsza faza debaty rozegrała się wokół problematyki wyjątkowości globalnej koniunktury świata pod koniec minionego stulecia.

Gdy spojrzeć na wiek XIX, nie sposób nie zauważyć historii ludzi, którzy już wówczas doświadczyli technologicznej zmiany, narodzin kina czy komunikacji na odległość wczasie rzeczywistym (telekomunikacji)38, swoistego przyspieszenia za sprawą nowych środków transportu, wojaży ponad granicami bez okazywania dokumentów potwierdzających tożsamość podróżującego, wymiany walut, otwartych rynków zbytu oraz międzynarodowych migracji39.

Szukając źródeł globalnych powiązań, zaczęto sięgać wjeszcze odleglejszą przeszłość: do historii kapitalizmu ijego związków zwielkimi odkryciami geograficznymi, które umożliwiły transfer kapitału, ludzi, idei oraz zwyczajów pomiędzy odległymi rejonami świata, czyniąc je wzajemnie od siebie zależnymi. Faktem jest, że już wraz zXV-, XVI-wiecznymi podróżnikami wędrowały między kontynentami przyprawy, narzędzia, kruszce, choroby, języki, sposoby myślenia (iwiele więcej materialnych iabstrakcyjnych rzeczy).

Same podróże oraz przepływy przedmiotów iidei można zaobserwować już jednak wstarożytności. Wystarczy przywołać wtym miejscu jedwabny szlak– nie tylko wkontekście wymiany handlowej łączącej Azję zEuropą, ale także kształtujących się przez stulecia wpływów ocharakterze kulturowym, które jej towarzyszyły40. Antykowi nie były obce dalekie wyprawy, budowanie kolonii i(ponad)regionalnych zależności, poznawanie innych (dziś powiedzielibyśmy) kultur. Nie bez powodu to przecież Herodota, anie jakiegoś XIX-wiecznego badacza, nazywa się ojcem historiografii iantropologii (która wswych początkach akademickiej obecności była raczej zajęciem gabinetowym iniewiele miała wspólnego zdalekimi wojażami).

Polityczne iekonomiczne zależności ponad plemionami, państwami inarodami41 pojawiały się wtoku biegu historii niejednokrotnie. Często za pierwszą instytucję omiędzynarodowym, globalnym wręcz zasięgu uznaje się Kościół katolicki. Inne, mniejsze, lecz też owartym przypomnienia znaczeniu, to na przykład niezrealizowany projekt autorstwa Ottona III dotyczący odrodzonego Imperium Rzymskiego jednoczącego chrześcijańską Europę, nowożytny związek hanzeatycki oraz wysyp międzynarodowych organizacji wwieku XX– począwszy od Ligi Narodów, przez Organizację Narodów Zjednoczonych, Pakt Północnoatlantycki, Unię Europejską czy strefę wolnego handlu wramach Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (AFTA).

Świat nigdy nie był oceanem niezależnych iniepowiązanych ze sobą wysp, pomiędzy którymi nikt nie chciał inie próbował zawiesić mostów. Nie dziwi zatem tak bardzo fakt, że pod koniec wieku XX kwestią sporną pozostawała realność globalizacji jako czegoś radykalnie nowego. Nawet jeżeli procesy globalizacyjne uznawano za coś, co rzeczywiście istnieje, natychmiast pojawiał się inny problem– definicji, zlokalizowania sedna globalnych działań. Większość ztych, którzy wglobalizację nie wątpili, uznała za jej podstawę przemiany ekonomiczne: ekspansję kapitalizmu na skalę światową, popularyzację wolnego rynku itowarzyszącego mu neoliberalizmu. To właśnie zobszaru debaty gospodarczej wyrosło pojęcie globalizacji, które stamtąd dotarło wobręb nauk społecznych:

Termin „globalizacja” wszedł wpowszechne użycie wlatach 80. Jako wynik zmian wświatowej gospodarce ipojawiających się sieci technologicznych przeznaczonych do przekazywania danych czasu realnego. Wyrósł zpojęcia „globalizacji finansowej” lub strategicznej rekonstrukcji międzynarodowej sfery finansowej, która sankcjonowała łączenie rynków kapitałowych, anie państw narodowych, iwzrastającej zależności narodowych systemów produkcji wodniesieniu do rynku światowego42.

Dziś, jak stwierdza Anthony Giddens43, pierwsza faza debaty jest już zakończona, aodpowiedź klarowna. Nie pytamy już dłużej oto, czy globalizacja ma miejsce, ale oto, czym dokładnie jest ijakie są jej konsekwencje na makro- imikropoziomie: dla społeczeństw świata idla jednostek. Dyskusja zatem toczy się już nie tylko wśród teoretyków, ale także „na ulicy”, wprost na naszych oczach. Obecna sytuacja świata nie jest tylko powtórzeniem lub modyfikacją czegoś, co zdarzyło się już raz wXIX wieku, amoże ikilka razy wodleglejszej przeszłości. Globalizacja, począwszy od mniej więcej lat sześćdziesiątych XX stulecia, jest udziałem nie tylko finansistów czy teoretyków nauk ekonomicznych, ale wszystkich obywateli zachodniego świata. Dodam, że wmoim przekonaniu ojej wyjątkowości wdrugiej połowie XX wieku poświadcza przede wszystkim jej siła sprawcza: nowe technologie (czy też technologie wysokich prędkości), ich szybkość idziałanie umożliwiające błyskawiczną wszechłączność często oddalonych od siebie otysiące kilometrów podmiotów, jednostek iorganizacji.

1.8.In principio: źródła globalizującej fali44

Przyjęcie stanowiska Giddensa orewolucyjnym charakterze globalizacji ostatnich kilku dekad wiąże się zpostulowanym przez niego argumentem, który dotyczy źródeł oraz obszaru jej wpływów. Zdaniem brytyjskiego socjologa globalizacja nie ma wyłącznie charakteru ekonomicznego. Kreśląc definicję globalizacji, zaznaczam, że wmoim przekonaniu jest ona zbiorem procesów owielorakim charakterze: społecznym, prawno-ekonomicznym, politycznym. Obraz globalizacji jako splotu różnorakich procesów wzajemnie na siebie oddziałujących iwchodzących wwielorakie interakcje zawrzeć można wobrazie morskiej fali.

Zperspektywy stojącego na brzegu widza pojawia się znikąd, nagle. Zaskakująco wyrasta wjednym momencie zmorskich głębin. Lecz fala zaczyna swój bieg wwyniku działania sił wiatru iwody wchodzących wtarcie na tafli morza wcześniej, niż postronny zdoła to dostrzec. Grzbiet sunie wkierunku stojącego na plaży, lecz wdolinie fali wtym samym czasie następuje już ruch wodwrotnym kierunku. Oglobalizacji teoretycy zaczęli głośno rozprawiać wpołowie lat osiemdziesiątych. Wtedy grzbiet fali był już doskonale widoczny oczami stojącego na brzegu, aswoją usankcjonowaną pozycję wkrótce miały mieć już także działania oddolne iodwrotne– antyglobalistyczne ruchy iprotesty. „Fala globalizacji” nabierała kształtu od połowy XX wieku (rys. 1.2), co nie znaczy, że pewne elementy tworzących ją procesów nie zostały zapoczątkowane iwprawione wruch dużo wcześniej (rys. 1.1).

Rys. 1.1.

Rys. 1.2.

Każde zdarzenie umieszczone na powyższej osi zlokalizowane zostało czasowo co do roku lub co do okresu. Nie oznacza to jednak, że samo wsobie nie jest wynikiem przemian rozłożonych wczasie na wcześniejsze dekady lub stulecia. Przy szukaniu korzeni jakiegokolwiek zjawiska czy szeregu zjawisk, także globalizacji, możliwe jest stopniowe cofanie się do prapoczątków skrywanych wstarożytności (co zresztą dostrzec można na podstawie powyżej przytoczonych przykładów). To, co stanowi sedno globalizacji, formuje się jednak za sprawą rozwoju nowych technologii wdrugiej połowie XX wieku, choć wdużej mierze jako pokłosie pewnych preglobalizacyjnych procesów. Nad nimi zatem należy pochylić się wpierwszej kolejności:

Wszak nie byłoby współczesnej globalizacji kultury bez (...) odkryć geograficznych, okresu kolonizacji irewolucji przemysłowej. Ekspansja europejskiej kultury icywilizacji technicznej na pozostałe kontynenty zaowocowała (...) bezprecedensową dyfuzją zachodnich wzorów iwytworów kulturowych (...)45.

Pierwszy zwymienionych procesów, kolonializm, polegający na (wmniejszym lub większym stopniu) zorganizowanym systemie eksploatacji iokupacji obcych terytoriów za pomocą podboju oraz osiedlania się głównie przez państwa Zachodu (począwszy od odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba w1492 roku)46, nie był unikatowym zjawiskiem whistorii ludzkości,

jednak nowoczesny kolonializm (od XV do XX wieku) doprowadził do niespotykanej eskalacji tego procesu iwywieranego przez ten proces wpływu. Nie tylko spowodował długotrwały kontakt między bardzo odległymi od siebie społeczeństwami, ale również zapoczątkował realizujący się przez stulecia projekt wiązania wszystkich społeczeństw wautentycznie globalną sieć (...)47.

Odległe terytoria zaczynały być ze sobą połączone więzami oróżnorakim typie: polityczno-prawnym (europejskie zwierzchnictwo nad koloniami), ekonomicznym (bogacenie się europejskich imperiów za sprawą eksploatacji zamorskich ziem), kulturowym (migracja na cały świat wypracowanych na Zachodzie idei, zachowań, pojęć, sposobu życia), technologicznym (transfer narzędzi oraz broni). Jak łatwo dostrzec– wszystkie wymienione procesy znajdują swoje odzwierciedlenie wzaproponowanej przeze mnie definicji. Różnicą pozostaje szybkość ich rozprzestrzeniania się, atym samym czynienia świata siecią zależności poprzez XX-wieczne technologie wysokich prędkości.

Nowożytny kolonializm łączył świat wspomnianymi procesami mierzonymi szybkością międzykontynentalnych podróży odbywanych głównie za pomocą okrętów. Wśród wielu lekcji, których historia kolonializmu udziela nie tylko Zachodowi, jest ita, która pokazuje, wjaki sposób międzynarodowa migracja idei (takich jak choćby pojęcie państwa, samostanowienia, narodu czy kultury) doprowadziła wkońcu do tak rewolucyjnych procesów jak dekolonizacja. Coraz intensywniejsza, im szybciej idee te można było rozprzestrzeniać.

Drugą próbą wyciągnięcia wniosków zkolonializmu jest zauważenie kulturowej współpracy czy też wymiany. Metaforą tego niech będzie lot samolotu zBronisławem Malinowskim na pokładzie ponad kontynentem afrykańskim. Wówczas antropolog ten odkrywa, że żyjący wAfryce ludzie nie reprezentują tylko dwóch oddzielonych od siebie kultur: tej oryginalnej, afrykańskiej, pierwotnej, oraz napływowej– europejskiej. Istnieje jeszcze trzeci rodzaj– spotykany wmiejscu mieszania się wpływów, obszarze współpracy. Zlotu ptaka, jak stwierdza polski antropolog, dostrzec można, że na Afrykę składają się: „stara Afryka, importowana Europa inowa złożona kultura”48.

Według wielu teoretyków kolonializm doprowadził także do zaistnienia wświecie asymetrii rozwoju. Aż do końca działań wojennych w1945 roku nikt nie interpretował obszarów globu wkategoriach regionów rozwiniętych izacofanych. Wiele zpaństw, które przyjęły miano tych ostatnich, było do połowy XX wieku koloniami, atym samym rozwój ekonomiczny nie był celem ich, lecz europejskich mocarstw, do których należały. Procesy dekolonizacyjne zmieniły jednak sposób działania politycznych podmiotów oraz myślenie oglobalnym układzie sił:

Wraz zuzyskaniem przez te kraje autonomii wlatach 60. XX wieku idea „rozwoju”, przynajmniej wkontekście zmniejszenia ubóstwa, stała się wkrajach Pierwszego Świata aktem wiary. Wspomaganie tego procesu było częściowo przejawem altruizmu, ale, podobnie jak plan Marshalla, który pomógł wodbudowaniu Europy, miało też charakter praktyczny; rozwój niwelował uroki komunizmu wśród wielu biednych krajów, atakże zapewniał surowce irynki zbytu dla Stanów Zjednoczonych49.

Bazując na procesach ekonomicznych, iwnich dopatrując się esencji tego, co zostanie nazwane globalizacją, ukuto teorie obrazujące planetarną sieć powiązań. Sposobem wyjaśnienia światowych więzów były teorie: modernizacji, zależności isystemów światowych.

Pierwsza opowiadała historię ewolucji ekonomicznej różnych regionów świata wmyśl tej samej, uniwersalnej zasady idrogi do przebycia: od stanu społeczeństwa tradycyjnego oniskiej produktywności isłabo rozwiniętej technologii przez kolejne etapy aż po „dojrzałość” i„wiek masowej konsumpcji”– kapitalistyczną prosperity wolnego rynku iniezahamowanego rozwoju technologii charakterystycznych dla społeczeństw zachodnich (takich jak choćby amerykańskie)50.

Druga podstawą czyniła twierdzenie, że rozwój państw tzw. Pierwszego Świata (uprzemysłowionych) odbywa się za sprawą wyzysku państw Trzeciego Świata, powodując ich zacofanie gospodarcze względem tych pierwszych.

Zkolei ostatnia wychodziła ztego samego założenia co teoria zależności, dodatkowo wprowadzając podział świata na strefy: centrum oraz peryferie (wraz zsemiperyferiami), pomiędzy którymi następuje przepływ nowoczesnej produkcji, technologii iinformacji (kierunek centrum–peryferie) oraz surowców iprodukcji niezaawansowanej technologicznie (kierunek peryferie–centrum)51.

Te trzy teorie, które pojawiły się wdrugiej połowie XX wieku wwyniku obserwacji nierówności wmiędzynarodowym handlu zglobalizowanego świata, szukały sposobu na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji ipodsuwały możliwe jej rozwiązania52.

Co istotne dla toku moich rozważań, to ukierunkowanie uwagi poprzez pryzmat owych teorii na fakt, że odczytanie świata jako sieci powiązań ukonstytuowało się za sprawą ekonomii, gospodarki, handlu, finansów. To te obszary stały się fundamentem wmyśleniu oglobalizacji wlatach osiemdziesiątych, by następnie pojawić się wobszarze refleksji nauk społecznych (zob. A. Giddens).

Obok kolonializmu jako jednego zgłównych procesów preglobalizacyjnych wymienić należy także dwie fale rewolucji przemysłowej53. XVIII-wieczna metamorfoza europejskich społeczeństw agrarnych wprzemysłowe dokonała się między innymi za sprawą użycia nowych materiałów, stali oraz żelaza, źródeł paliwa, atakże wynalazków takich jak maszyna parowa. Swoją rolę odegrały również: nowy system podziału pracy, maszynowa produkcja oraz zmiany wtransporcie ikomunikacji (m.in. za sprawą wynalezienia telegrafu, apóźniej również telefonu), atakże coraz bardziej zaawansowana aplikacja metod naukowych doprodukcji ikolejne wynalazki (m.in. materiały syntetyczne, takie jak plastik).

Socjolog Daniel Bell pokazał, że nie tylko technologiczna zmiana stała się fundamentem nowej rzeczywistości społeczeństw przemysłowych. Oparciem dla systemu był również „nowy człowiek”: inżynier iekonomista, których łączyła praca oparta na wydajności (maszyny– wwypadku pierwszego, ipracy prowadzącej do maksymalizacji zysku– wwypadku drugiego)54. Zkolei zmiany końca XIX ipoczątku XX wieku zyskały miano drugiej rewolucji przemysłowej55. Wspomniane już przejście wwyniku automatyzacji produkcji od przemysłu ciężkiego do gospodarki opartej na usługach iobiegu informacji stało się podstawą socjologicznej refleksji nad społeczeństwem postindustrialnym, októrym pisał wspomniany Bell na początku lat siedemdziesiątych.

Od połowy XX stulecia, mniej więcej od momentu wynalezienia komputera (azwłaszcza komputera osobistego) wlatach siedemdziesiątych, zaczęto mówić onowej rewolucji– trzeciej rewolucji przemysłowej lub też rewolucji naukowo-technicznej (zob. rozdział 2), będącej fundamentem nowej gospodarki. Wtym miejscu należy zatem przyjrzeć się wspominanej już intensyfikacji procesów, które nabrały rozpędu za sprawą rozwoju iupowszechnienia nowych technologii: wspomnianego komputera, ale też telefonii komórkowej (cellular technology) oraz różnego typu sieci (od ARPANET-u do World Wide Web powstałej wlatach dziewięćdziesiątych, zob. rozdział 2).

1.9. Grzbiet fali: połowa wieku XX

Jak wspominam powyżej, po zakończeniu działań zbrojnych w1945 roku państwa inarody świata stanęły przed wyzwaniem uformowania nowego ładu. Pokój uwikłany wprocesy polityczno-ekonomiczne igospodarcze został uzależniony od tworzących się organizacji ocharakterze międzynarodowym56. Towarzyszyło temu zimnowojenne widmo globalnej anihilacji powodowane groźbą użycia broni nuklearnej, które działało na masową wyobraźnię. Tej zkolei wyraz dały liczne protesty, aparadoksalne doświadczenie ery zamożności ijednoczesnego lęku przed unicestwieniem planety skutkowało m.in. wyłonieniem się amerykańskiej kontrkultury (zob. rozdział 2). „Globalizacja” jako termin pojawia się wwyniku zimnowojennych przemian rynku świata zachodniego odwojakim charakterze: deregulacji oraz prywatyzacji.

Pojęcie globalizacji, wyprowadzone zkoncepcji zarządzania światowymi organizacjami gospodarczymi, weszło wpowszechne użycie, gdy sieci komunikacyjne zaczęły być deregulowane iprywatyzowane. Proces rozpoczął się wraz zderegulacją działań banków wStanach Zjednoczonych już wlatach 70., lecz został wpełni wprowadzony dopiero w1984 roku, po rozpadzie American Telegraph and Telephone Company, która wcześniej teoretycznie dysponowała monopolem wtelekomunikacji. Od tej pory termin ten zaczął stopniowo wchodzić wużycie na całym świecie wwysoce zróżnicowanych sektorach działalności gospodarczej57.

Armand iMichèle Mattelart tak dookreślają proces deregulacji oraz związane znim przemiany gospodarcze:

Deregulacja oznacza, że punkt ciężkości społeczeństwa przenosi się na rynek, który staje się podstawowym czynnikiem nowego typu regulacji. Gdy wartości korporacyjne iinteresy prywatne stały się dominujące– proces, który zbiegł się zkurczeniem się sektora publicznego ipaństwa dobrobytu oraz upadkiem sił społecznych, które je popierały– działalność komunikacyjna zmieniła swą naturę istatus; została sprofesjonalizowana, dając bodziec do rozwoju nowych zakresów kompetencji inowych linii interesów58.

Przejście znacznej części kapitału wprywatne ręce przedsiębiorców ideregulacja, które są kluczowe dla zrozumienia globalizującego się świata, są również tłem dla dalszej części opowieści oprywatności wkontekście rozwoju nowych technologii, której zwieńczeniem jest rozdział 5 traktujący oasymetrii przejrzystości wrelacji biurokratycznego konglomeratu państwowo-korporacyjnego ijednostki. Bez opisywanych wtym rozdziale przemian XX wieku: rosnącej dominacji Stanów Zjednoczonych, technologicznego rozwoju wznacznej mierze prowokowanego konfliktem zimnowojennym oraz rynkowych transformacji (wspomniane: prywatyzacja ideregulacja), nie byłoby tzw. Big Tech oraz centrum innowacji Zachodu wpostaci Doliny Krzemowej. Jeszcze raz odwołam się do książki Mattelartów:

Wczesne pojęcie globalizacji niosło koncepcję porządku światowego, opartego na zasadach jedynego systemu, który przetrwał zimną wojnę– kapitalistycznego reżimu produkcji towarów. Nazwa tego systemu dziś już nie funkcjonuje, ponieważ upadek muru berlińskiego spowodował, że została ona powszechnie przyjęta jako jedyny możliwy sposób życia, kultury, rozwoju idemokracji. Sieci tego systemu są zdominowane przez wielkie korporacje iwbrew ich twierdzeniom, że są aktorami obywatelskimi– jak głoszą kampanie tworzące ich wizerunek– nie można zapominać, że opierają się na poszukiwaniu zysku iwyłącznym interesie wypłacalnego sektora społeczeństwa59.

Drugą połowę XX wieku scharakteryzować można jako czas zwiększania szybkości na różnych polach (wsensie tak metaforycznym, jak irzeczywistym), doświadczania kurczenia się przestrzeni oraz rozkwitu technologicznego na dotąd niespotykaną skalę. Połączenie szybkości itechnologii dostrzec można wobszarze tzw. high-speed technologies, technologii wysokich prędkości, czyli np. środków transportu (samoloty, kolej wysokich prędkości60 etc.) znacząco zwiększających szybkość przemieszczania się osób, kapitału, idei.

Sam rozkwit technologii po II wojnie światowej streszczają takie hasła jak: miniaturyzacja sprzętu elektrycznego czy rewolucja komputerowa (zob. rozdział 2). Wtym miejscu należy podkreślić znaczenie technologii dla możliwości intensyfikacji globalnej wszechłączności izależności, które stanowią charakterystykę globalizacji (również wwypadku definicji, którą ija się posługuję).

Równolegle zwyścigiem zbrojeń wzimnowojennej grze stawką była supremacja wprzestrzeni kosmicznej prowadząca do umieszczenia pierwszego sztucznego satelity wkosmosie (Sputnik Iworbicie okołoziemskiej pojawił się za sprawą programu Związku Radzieckiego w1957 roku) ilądowania na Księżycu wramach misji Apollo 11 (1969 rok)61. Największe światowe rządy inwestowały wrozwój technologii, czego skutkiem miała być m.in. globalna równowaga sił.

Wmiędzyczasie pojawił się komputer zaoferowany ludziom jako technologia umożliwiająca przeciwstawienie się wielkim (biurokratycznym inie tylko) systemom ioferująca osobistą kontrolę (PC, personal control, zob. rozdział 2). Lata siedemdziesiąte oraz kolejna dekada zaowocowały tzw. komputerową (lub też informatyczną) rewolucją. Zprzedziwnego splotu działań rządów, prywatnych firm, wybitnych jednostek, które po II wojnie światowej pracowały nad rozwojem różnego typu sieci (wojskowe projekty typu ARPANET– zob. rozdział 2), powstała wlatach dziewięćdziesiątych sieć onazwie World Wide Web, technologia mająca olbrzymi wpływ na zasady światowej gry.

Poprzez metaforę światowej gry odnoszę się do konstytuowania globalnych zależności przez ponadnarodowe przepływy kapitału oraz informacji za sprawą wspomnianych technologii. Wykorzystanie ich widoczne jest dosłownie wszędzie: na działającej odtąd dwadzieścia cztery godziny na dobę giełdzie, wusieciowieniu handlu, edukacji, rozrywki (za przykład niech posłużą wszelkie zjawiska typu „e”: e-learning, e-commerce, e-sport), wpojawieniu się serwisów społecznościowych, międzynarodowych baz danych, transnarodowej organizacji policji (Europol, Interpol).

Nie trzeba wytężać wzroku, by dostrzec, jak bardzo świat jest obecnie usieciowiony62. Co istotne: zarówno na makro-, jak ina mikropoziomie. Ten pierwszy stanowią organizacje ponadnarodowe, organizmy państwowe, wielkie korporacje, banki etc. Ten drugi zkolei tworzą jednostki biorące udział wfunkcjonowaniu konkretnych wspólnot, mniejszych lub większych lokalności.

Podsumowując dotychczasowe rozważania na temat procesów globalizacyjnych wXX wieku iich unikatowości na tle dostępnej wiedzy ohistorii ludzkości, należy stwierdzić, że od połowy ubiegłego stulecia za sprawą rozwoju nowych technologii następuje ich intensyfikacja. Ich przejawami iswoistymi punktami orientacyjnymi wich analizie są: tworzenie międzynarodowych struktur (politycznych, ekonomicznych, prawnych, medialnych etc.), którym według licznych badaczy towarzyszy osłabianie pozycji państw narodowych63; rozprzestrzenianie na cały świat zagrożeń (kryzysy finansowe, ataki terrorystyczne, katastrofy środowiskowe, choroby cywilizacyjne etc.); ekspansja doświadczenia lęku iryzyka64 oraz deregulacja oraz prywatyzacja kapitału.

1.10. McDonald’s, Pakt Północnoatlantycki i tweet papieża

Tak zarysowane źródła wzbierającej od drugiej połowy XX wieku fali globalizacji mają swoje następstwa. Niepodobna oczywiście zaprzeczyć, że świat jeszcze przed wiekiem XX wodczuciu mieszkańców globu zwolna się kurczył. Wspomniane już odkrycia geograficzne bez wątpienia przyczyniły się do tego doświadczenia. Począwszy od starożytności, dla wielu podróżników, odkrywców, handlarzy, wojowników czy misjonarzy świat mógł wydawać się mniejszy iznacznie bardziej wewnętrznie powiązany niż przeciętnemu mieszkańcowi wsi czy miasta, który nigdy nie przekroczył jego granic. Konstytuujące doświadczenie wspólnoty, rozróżnienie na „nas” i„tamtych” (my–oni) wraz zpodróżami nabierało elastyczności. Najpierw wprzeżyciu samego podróżującego jako reprezentanta danej społeczności. Następnie wraz zwielkimi odkryciami geograficznymi, apóźniej rozwojem szybkich środków transportu (kolej, automobil, samolot) ta elastyczność nabierała zgoła innych rysów dla całych zbiorowości. Zczasem nie trzeba było wcale ruszać się zdomu, by odczuwać skutki przesunięcia granicy my–oni. Świat oddalony otysiące kilometrów stawał się niemal tak bliski jak zamieszkiwana dzielnica. Trafnie ujął to Anthony Giddens słowami:

Kiedy twarz Nelsona Mandeli jest może bardziej nam znajoma niż twarz naszego sąsiada, coś zmieniło się wnaturze naszego doświadczenia codzienności65.

Do amerykańskich czy francuskich mieszkań najpierw za sprawą prasy, apóźniej telewizji zaczęły docierać informacje zIndii czy Australii. Afrykańskie banany wkuchni mieszkańca Zielonej Góry czy Nowego Jorku nikogo nie dziwiły. Tak jak nie dziwi dziś fakt, że nieuprawiany wBurkina Faso do połowy lat dziewięćdziesiątych zielony groszek jest obecnie transportowany stamtąd samolotami do najlepszych restauracji wParyżu66. Samo doświadczenie podróży także stało się czymś zgoła powszednim. Coraz tańsze od lat sześćdziesiątych XX wieku ceny międzynarodowych lotów sprawiły, że zwiedzanie świata iturystyka (wędrowanie na obcy ląd bez celu innego niż jego poznanie) stawały się powoli powszechnym sposobem na spędzenie wakacji67. Doświadczenie wszechłączności izależności oddalonych od siebie regionów iinstytucji jest obecne wdzisiejszym codziennym życiu. Wrutynie dnia pojawiać zaczęły się „globalne trendy”. Amerykańska sieć restauracji McDonald’s w2001 roku obsłużyła czterdzieści pięć milionów klientów wponad dwudziestu pięciu tysiącach restauracji wstu dwudziestu krajach68. Popularny fast food niczym symbol zachodniego świata ikapitalizmu pojawił się w1992 roku wPradze (zaledwie trzy lata po aksamitnej rewolucji) iobsłużył jedenaście tysięcy mieszkańców stolicy wciągu pierwszego dnia69. Programy rozrywkowe czy seriale telewizyjne transmitowane przez telewizję oraz popularne serwisy internetowe (Showmax, Netflix, Amazon) irelacje sportowe „na żywo” zyskały popularność na skalę światową, formując gusta, trendy, atakże popularyzując zachowania, także te niezdrowe70.

Tych kilka przykładów pokazuje pewien standardowy sposób myślenia oglobalizacji: pojawiania się zachowań, trendów, obiektów, zainteresowań, zwyczajów itd., które zyskują światowy rozgłos wróżnych obszarach: rozrywki, mody, kuchni, spędzania czasu wolnego, podróżowania, edukacji czy religijności. Na tych iinnych terenach kulturowe przejawy iskutki globalizacji są łatwo dostrzegalne. Spożywanie coca-coli, oglądanie relacji zigrzysk olimpijskich inoszenie iPhone’a wkieszeni przez mieszkańców niemal każdego kontynentu to jednoznaczne symptomy zglobalizowanego świata. Prowokują dyskusje teoretyków nad jego homogenizacją, podczas gdy innych skłaniają do szukania przykładów potwierdzających jego heterogenizację71.

Nierzadko globalizacja zdaje się wywoływać wzbiorowym obserwatorze przemożne uczucie łączenia się wszystkiego ze wszystkim, dziwnego patchworku rzeczywistości, jej mozaikowej natury. Doświadczenie takiego postrzegania świata znalazło swe odbicie wantropologicznych refleksjach:

Globalizacja to zniesienie dystansu przestrzennego iwprowadzenie świata wstan mobilności; mobilności etnicznej (imigranci, uchodźcy, turyści, gastarbeiterzy), medialnej (obrazy dostarczające materiału różnym narracjom), technologicznej, finansowej, ideowej. Wszystko się przemieszcza wróżnych kierunkach, zrozmaitą prędkością ita niewspółmierność wędrujących światów etnicznych, medialnych, technologicznych, finansowych iideowych tworzy centralny problem dzisiejszej kultury globalnej, powiada Arjun Appadurai72.

Rewolucyjność globalizacji zdrugiej połowy XX stulecia bazuje wdużej mierze na znanym iwspomnianym doświadczeniu kurczenia się przestrzeni, będącym konsekwencją rozwoju technologii zawrotnych prędkości. Zjawisko to odczuwalne jest także za sprawą wspomnianej wcytacie powyżej mobilności. To ona stanowi dla wielu badaczy podstawę wmyśleniu oglobalizującym się świecie. To zkolei prowadzi do wspomnianego już zagadnienia migracji działań iidei, które choć globalne, przybierają niespodziewane kształty wlokalnych ramach:

Lokalność nie zanika inie traci swych wszystkich unikalnych cech. Wkażdym miejscu iprzy każdej okazji wyłania się raczej pewna specyficzna kombinacja czy manifestacja tego, co lokalne, itego, co globalne, skutkując rezultatem cierpko określanym przez niektórych obserwatorów mianem glokalizacji, który zespala zmiany lokalne, zachodzące wmałej skali, zczynnikami globalnymi na dużą skalę73.

Ztych dwóch cytatów wyłowić można trzy ważne informacje. Po pierwsze, wrzeczywistości społecznej „globalne” i„lokalne” łączą się, wytwarzając nowe jakości, wbrew tezie ohomogenizacji itworzeniu kultury światowej (sednem kultury globalnej jest wspomniana wcytacie konstelacja niewspółmiernych światów). Po drugie, owa niewspółmierność tworzy uczucie patchworku rzeczywistości izmusza każdego do ustosunkowania się wobec niego. Po trzecie, patchwork ten przybiera niespodziewane formy inie sposób przewidzieć, które skrawki świata (wtym idee) zostaną ze sobą powiązane. Elementem glokalizacji (implementacji globalnych procesów do lokalnych ram) jest, odnośnie do przedstawionych powyżej cytatów, jej nieprzewidywalność.

Ta zkolei skłania wielu myślicieli (Ulricha Becka iAnthony’ego Giddensa– by wspomnieć dwa nazwiska być może najbardziej rozpoznawalne dla tego tematu) do mówienia oryzyku, które pojawia się tam, gdzie społeczeństwo ukierunkowuje się na przyszłość. Oto bowiem ryzyko może być rozumiane właśnie jako konfrontacja zprzyszłością74. Zorientowane jest na czas przyszły iefektywne nim zarządzanie wskali globalnej. Dotyczy jednak także codzienności każdej jednostki. Osobiste wybory, takie jak zawarcie małżeństwa, również są rozpatrywane wkategoriach podejmowanego ryzyka. Takie stanowisko isamo pojęcie ryzyka nie istniało wspołeczeństwach patrzących wstecz, tradycyjnych, które rzeczywistość porządkowały, biorąc za podstawę m.in. Bożą wolę czy fatum75.

Jednym zlicznych przykładów na jednoczące społeczność ludzi niepokoje iodpowiedzialność związaną zmożliwym wświecie ryzykiem (katastrofy, załamania ekonomicznego, wojny, terroryzmu etc.) jest wiadomość papieża Franciszka zwrześnia 2018 roku na jego profilu założonym wserwisie Twitter:

Przeciwstawmy się zmianom klimatycznym międzynarodową współpracą: wybory każdego znas mają swe następstwa wżyciu wszystkich.

Warto zatrzymać się na chwilę przy cytowanym przesłaniu papieża ztrzech powodów. Pierwszy dotyczy szczególnej sytuacji obecności głowy Kościoła katolickiego wpopularnym serwisie społecznościowym (co zadziwiło społeczność świata wroku 2012, gdy pierwszego tweeta wysłał Benedykt XVI). Drugi powiązany jest zpierwszym inasuwa pytanie owykorzystanie nowych środków komunikacji wcelu ewangelizacji ludzi na całym globie (papież posiada swój profil wkilkunastu językach). Trzeci– najważniejszy dla tej części rozdziału– wymusza refleksję nad sednem wiadomości papieża.

Wcentrum przekazu znajdują się międzynarodowa współpraca iglobalna odpowiedzialność, która spoczywa na barkach nie tylko ponadnarodowych organizacji, ale także indywiduów, których decyzje na mikropoziomie (lub inaczej: mikrodecyzje) mają znaczenie wperspektywie ponadjednostkowej (zob. rozdział 5). Tweet papieża zwraca uwagę na fakt istnienia problemów ocharakterze globalnym, które dotykają każdego zosobna jako część danej lokalności, ale ispołeczności świata. Do tematu odpowiedzialności firm ijednostek powracam przy okazji omawiania asymetrii przejrzystości ijej konsekwencji wrozdziale 5.

Ze względu na wzrost ryzyka iliczby problemów, które nie respektują podziału na granice państwowe, pojawiły się takie organizacje, jak Pakt Północnoatlantycki czy Organizacja Narodów Zjednoczonych. Ryzyko jak to, októrym pisze papież Franciszek, leży wcentrum teorii wspomnianego już kilkakrotnie Anthony’ego Giddensa. Przypomnę, że twierdzi on, jakoby po pierwszej, zakończonej już fazie debaty oglobalizacji nastąpiła jej druga runda. Tym razem dotyczy ona wyłonienia się sposobu na odnalezienie optymalnych rozwiązań globalnie, narodowo ilokalnie, wobliczu globalizujących procesów, których symptomem jest m.in. ekspansja ryzyka.

Przejawem rewolucji komunikacyjnej, októrej piszą teoretycy globalizacji, wtym także iGiddens, jest zpewnością cytowany wyżej tweet papieża, ale także te oto dane:

Zasięg technologii komunikacyjnych [media technologies] rośnie zkażdą kolejną falą innowacji. Radiu zajęło czterdzieści lat, by osiągnąć publiczność rzędu pięćdziesięciu milionów odbiorców wStanach Zjednoczonych. Ta sama liczba osób korzystała zkomputera osobistego po piętnastu latach od jego debiutu. Pięćdziesięciu milionom Amerykanów wystarczyły zaledwie cztery lata do regularnego korzystania zInternetu po jego udostępnieniu76.

Nie sposób odmówić tym statystykom znamion rewolucji komunikacyjnej. Media (oraz szerzej: technologie) ocharakterze komunikacyjnym77 umożliwiają transfer informacji zzawrotną prędkością, która stanowi ounikatowej sytuacji współczesnego świata:

Połączenie zmiliardami innych ludzi wrozległych sieciach, wktórych pośredniczą między nimi myślące maszyny, nie jest doświadczeniem, zktórego kiedykolwiek wcześniej czerpali ludzie78.

Jednocześnie nowe technologie komunikacyjne mogą stanowić funkcjonalne narzędzie służące na korzyść (np. informowanie) lub szkodę (np. dezinformowanie) zniego korzystających. Do tego zagadnienia powracam jednak wostatnim rozdziale, kierując uwagę na konkretne współczesne przypadki korzystania zusług oferowanych przez przedsiębiorstwa tzw. grupy Big Tech.

1.11. Podsumowanie

Wniniejszym rozdziale poddaję refleksji wyjątkowość globalnej koniunktury świata wdrugiej połowie XX wieku. Poczucie, że mniej więcej od lat sześćdziesiątych coś uległo zmianie, stanowi podstawę do namysłu nad nowym typem rzeczywistości społecznej. Teorie postmodernistyczne, drugiej nowoczesności, płynnej nowoczesności79, ponowoczesności, społeczeństwa sieci, postindustrialnego lub społeczeństwa ryzyka, globalnej wioski, homogenizacji lub heterogenizacji kultury czy ekonomiczne teorie systemów światowych– wszystkie uswych podstaw zawierają przekonanie ozmianie mającej globalny rys.

W1979 roku Jean-François Lyotard ogłosił upadek wielkich narracji80, dając wyraz temu, że świat pędzący zzawrotną prędkością wymyka się powstającym teoriom. Postronnym niełatwo ufać refleksjom, które chcą okiełznać wielkie połacie rzeczywistości. Nauki społeczne stają przed wyzwaniem odnalezienia się wtym świecie, który nie oferuje oparcia istabilizacji. Rozdrobniły się zatem na wiele małych pól, na których uprawiana jest myśl. Niekoniecznie jednak skazani jesteśmy na odtąd niedające się zniwelować: strach, lęk, ryzyko oraz dołączanie do kolejnych pojęć przedrostka post- iusilne chwytanie skrawków świata wwiecznym pędzie. Możemy powtórzyć za Kacprem Pobłockim:

Rekonfiguracja współczesnego świata wcale nie sprawia, że stał się on bardziej przypadkowy, zdezorganizowany czy nieprzewidywalny– ani że kiedyś był uporządkowany iprzewidywalny. Niepozorne wydarzenia wcześniej też mogły mieć spektakularne konsekwencje (...)81.

Wniosek ztego płynący można zawrzeć wprzekonaniu, że należy na własny użytek uporządkować świat: po pierwsze, swój wewnętrzny, po drugie, otaczającą jednostkę rzeczywistość. Do tego potrzeba jednak ciszy, którą umożliwia prywatność, oraz porządku kultury rozumianej jako zbiór postaw.

Podsumowując dotychczasowe rozważania, przypomnieć należy dwa główne wątki konstytuujące treść tego rozdziału: zimną wojnę oraz globalizację. Wtoku powyżej nakreślonych rozważań przedstawienie zimnowojennego kontekstu II połowy XX wieku wydaje się przedsięwzięciem koniecznym przede wszystkim ze względu na fakt, że zimna wojna wytworzyła sytuację tzw. wyścigu zbrojeń oraz rywalizacji odominację wprzestrzeni kosmicznej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi iZwiązkiem Radzieckim. Dążenie do zwycięstwa wobu współzawodnictwach wistocie było tą samą rywalizacją– aspirowaniem do supremacji technologicznej. Rozwój technologii wtakim tempie, wjakim nastąpił wXX wieku, wdużej mierze uzależniony był od potrzeb, które rodziły się przed krajami biorącymi udział wzimnej wojnie, która rozwijała się wcieniu prawdopodobieństwa nuklearnej anihilacji całej planety.

Przypomnienie konfliktu zimnej wojny, następującego bezpośrednio po wojnie gorącej (czyli II wojnie światowej), uzmysławia także kolejne etapy drogi, jaką przebyły Stany Zjednoczone: od państwa wznacznej mierze odizolowanego od globalnych problemów po kraj wiodący prym ekonomiczny, technologiczny iświatopoglądowy wglobalizującym się świecie.

Powracając do zaproponowanej metafory globalizacji wpostaci morskiej fali, należy stwierdzić, że następstwa globalizujących świat procesów są niczym krople zraszające twarz obserwatora stojącego na brzegu. Potrzeba czasu (choć niepodobna przewidzieć, jak wiele), by okazało się, czy fala globalizacji jedynie obmyje jego stopy, rzuci go na kolana czy niczym tsunami– pochłonie. Być może odpowiedź przyniesie dopiero zmiana warty wśród obserwujących.

Ten rozdział jest próbą wskazania na miejsce iczas odczuwanej zmiany. Nakreślam jej kontekst przez perspektywę historyczną. Pokazuję, że wyjątkowość XX-wiecznej globalizacji polega na intensyfikacji procesów społecznych, prawno-ekonomicznych ipolitycznych, która dokonała się za sprawą technologii wysokich prędkości. Konsekwencje tego dostrzec można we wzajemnej zależności grup (państw, prywatnych ipublicznych instytucji, firm) oraz jednostek, oddalonych od siebie często otysiące kilometrów. Tym samym świat staje się wielką siecią powiązań.

Początków tego stanu szukać można wprocesach, które nazywam pre-globalizacyjnymi (kolonizacji czy rewolucji przemysłowej). Rozwój nowych technologii, który zaczyna się tuż po II wojnie światowej, sukcesywnie kontynuowany za sprawą militarnych projektów będących zapleczem zimnowojennej polityki, staje się wkońcu udziałem prywatnych firm iwybitnych jednostek wytwarzających wlatach siedemdziesiątych tzw. rewolucję komputerową. Zbiega się to wczasie zprywatyzacją i