- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ak chcieli wziąć od nich to, na co liczyli, dziewczyny, ochoczo wcześniej przytulające się i flirtujące (,,lepiej niż kokoty" - pisał Broniewski), powiedziały: nie. ,,Prawią o swej niewinności" - obruszył się. ,,Skorzystałem tyle, że jedna podrapała mi całą twarz, a druga zemdlała podczas przypuszczanego przeze mnie ataku, tak, że musiałem ją cucić. Tak więc, spaliwszy się na panewce, o trzeciej zły poszedłem spać". Nie zawsze jednak zabiegi okazywały się tak nieskuteczne. ,,Idiotyczne życie! Ciągle kokoty, wódka, karty i nuda - pisał. - [...] Przylega to do człowieka jak błoto i potem czuję wstręt do samego siebie". Efektem był złapany od którejś z panien tryper, który nie opuszczał go przez kolejne miesiące. Dowodził kompanią w tzw. półbatalionie szturmowym Kazimierza Jankowskiego-Jasińskiego z 5. pułku piechoty Legionów, oficera dobrego, ale, zdaniem Broniewskiego, niezbyt głębokiego intelektualnie. W kompanii miał żołnierzy z różnych miast Wołynia i Ukrainy. ,,Do służby są chętni i pojętni, ale mało wytrzymali" - pisał o nich. Głównym zadaniem polskiego wojska w Włodzimierzu i na całej zachodniej Ukrainie było utrzymanie, w niepewnej powojennej sytuacji, przyłączonych do Polski ziem. Choć Broniewski miał wątpliwości, czy przyłączonych słusznie. W powiecie włodzimierskim na trzydzieści tysięcy mieszkańców większość stanowili Rusini, a już za Bugiem nie zdarzyło mu się spotkać choćby jednego chłopa Polaka. Rusini nienawidzą Polaków i w wypadku plebiscytu opowiedzieliby się raczej za Rosją niż Polską, uważał. ,,Znaczy się, że zajmujemy ten kraj przemocą, czyli odgrywamy rolę okupantów" - pisał. Najgorzej znosił wymuszanie na chłopach kontyngentów żywności. Opornych doprowadzano do koszar i bito. Każdego dnia kilku lub kilkunastu Ukraińców dostawało po 25 batów, które i tak nie zwalniały ich od obowiązku dostaw. Patrzył na to z oburzeniem, bo nielegalnym handlem żywnością, za który brutalnie karano chłopów i biednych Żydów, na znacznie większą skalę zajmował się też włodzimierski starosta Gródecki. Ale wyznaczeni do pilnowania porządku wojskowi patrzyli na ten proceder przez palce. ,,W taki sposób stanowimy niejako republikę z konstytucją stanu oblężenia" - pisał Broniewski. Obserwował z oddali zmieniającą się sytuację w Warszawie i coraz bardziej brutalne ataki na Piłsudskiego w endeckiej prasie. Uważał, że rząd nie powinien patyczkować się z przeciwnikami Naczelnika Państwa, ,,tylko zamknąć ich, a pismo zawiesić". W połowie grudnia przyszedł wreszcie czas na ,,prawdziwą" wojnę, choć tak naprawdę - jak ocenił Broniewski - na ekspedycję karną. Oddział wyruszył do Jakowicz pod Dołhobyczowem, gdzie były podoficer rosyjskiej armii - jak usłyszeli - zbroi chłopów i nawołuje do walki o suwerenną Ukrainę. Owym podoficerem był Semen Petlura, ukraiński polityk, który w imię niepodległości swego narodu bił się już ze wszystkimi: Niemcami, radzieckimi komunistami i rosyjskimi antykomunistami. W Jakowiczach zamiast wojska znaleźli gromadę przestraszonych wieśniaków. Po serii z ustawionego na dachu kapliczki karabinu maszynowego i razach wymierzanych nahajkami (,,Świderski zachowywał się jak stupajka, jego ułani jak bandyci" - pisał o jednym z dowódców) oddali siedem karabinów i stali się bardzo ulegli. Jeszcze bardziej spokornieli, gdy dwóch wieśniaków sąd wojenny skazał na śmierć. Wojna, która początkowo nadawała się jego zdaniem najwyżej na felieton w ilustrowanym czasopiśmie (nawet taki napisał, ale nie opublikował), coraz bardziej przypominała mu ponurą groteskę. Wojsko w podartych płaszczach i dziurawych butach, z zacinającym się w najważniejszych chwilach karabinem maszynowym, miało za przeciwników śmiertelnie wystraszonych ukraińskich chłopów. Tyle, że ginęło w niej coraz więcej ludzi. Przez kolejne tygodnie czekali na Petlurę. W święta pojawiła się informacja, że na liczący 120 żołnierzy półbatalion włodzimierski maszeruje ,,armia" złożona z tysiąca Ukraińców. Kompania Broniewskiego zajęła umocnienia obronne marzła w nich przez cały dzień. Wieczorem okazało się, że alarm był fałszywy i można wracać do koszar. Pod koniec stycznia 1919 roku Ukraińcy naprawdę zaatakowali Włodzimierz. Zaczęła się chaotyczna walka najpierw na ulicach miasta, później na przedpolach, zasadzki, wzajemne okrążanie i nieustająca niepewność, z której strony będą strzelać snajperzy. W rozbitej chałupie trafił na dwóch przysypanych ziemią i gruzem żołnierzy. Wyglądało, jakby spali. Broniewski chwycił jednego za rękę, była jeszcze ciepła. Zaczął odwalać gruz, żeby ich ratować. ,,Jaworski zaświecił zapałkę: zobaczyłem, że żołnierz ów nie miał głowy". Drugi też był zmasakrowany. Potem ginęli kolejni: koledzy, podwładni; zacz
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, biografie |
Wydawnictwo: | Iskry |
Rok publikacji: | 2011 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.