Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bezdomna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 października 2021
Ebook
29,90 zł
Audiobook
34,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bezdomna - ebook

Zawsze warto wysłuchać czyjejś historii do końca.
W ten sposób można uratować komuś życie.

Kinga straciła już wszystko: dom, rodzinę, dziecko i poczucie godności. Wtedy w jej życiu pojawia się Aśka. Kobieta, która kiedyś zrujnowała jej małżeństwo, teraz wyciąga do Kingi pomocną dłoń. Czy to wyrzut sumienia, ludzki gest , a może jakiś ukryty plan? Aśka nie zna jeszcze historii dawnej rywalki – historii tak bolesnej i wstrząsającej, że aż trudno to sobie wyobrazić.

Nie pogardzaj drugim człowiekiem, nie wiesz, co sprawiło, że uczynił to, co uczynił i znalazł się tu, gdzie się znalazł: na samym dnie.

Czy Aśka zdobędzie zaufanie Bezdomnej? Odkryje, dlaczego Kinga tak sobą gardzi, tak bardzo cierpi? Co zrobi, gdy pozna prawdę? Czy w Aśce zwycięży wścibska dziennikarka, czy wrażliwa, czuła na krzywdę innych kobieta?

Niech ta książka uratuje choć jedną kobietę, choć jedno dziecko…

„Bezdomna” to książka pełna dramatyzmu, skrajnych emocji, tajemnic, skomplikowanych relacji rodzinnych i niespodziewanych przyjaźni. To historia, która może toczyć się obok ciebie. To opowieść, której musisz wysłuchać do końca.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-4911-1
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Historia Kingi rozpoczyna się w śmietniku w wigilijny wieczór. Właśnie tam główna bohaterka ma zamiar zakończyć swoje życie. W ostatnich chwilach towarzyszy jej kot. Przed odebraniem sobie życia powstrzymuje ją Aśka, poszukująca sensacji dziennikarka, która wyczulonym nosem wietrzy materiał na ciekawy artykuł. „Bezdomna” – opowieść o tym, jak bez wsparcia najbliższych można stoczyć się na samo dno i jak jedna decyzja wpływa na całe życie nie tylko tego, który ją podejmuje, ale innych ludzi także.

~ZofiaB.

Czy zastanawialiście się kiedyś, kim jest człowiek kryjący się pod brudnymi łachmanami, żebrzący na ulicy o coś do jedzenia? Jaką historię w sobie nosi? Kim był, zanim okoliczności życiowe odarły go z resztek godności? Ja już wiem, że za osobą bezdomną nie zawsze kryje pijak, który za butelkę wódki przegrał swoje życie. Dzięki „Bezdomnej” Katarzyny Michalak zdałam sobie sprawę, że szczęście, które uważamy za pewnik, w jednej chwili może rozsypać się jak domek z kart… Polecam!

~Ewa_12

Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością K. Michalak i nie spodziewałam się czegoś tak wstrząsającego. Na jakiś czas musiałam przerwać jej czytanie, tak bardzo przeżywałam toczące się w książce wydarzenia. Książka napisana jako przestroga dla lekarzy, kobiet w ciąży oraz ich bliskich. Warto po nią sięgnąć, choćby po to, by uświadomić sobie, czym jest psychoza poporodowa.

~Joanna

Wstrząsająca. Przejmująca. Do bólu prawdziwa.

~Ja-Maria

W „Bezdomnej” autorka porusza ważne problemy społeczne, takie jak wspomniana w tytule bezdomność i depresja poporodowa. Naświetla też sposób działania papparazich i żądnych krwi brukowców. Historie podobne do tej opisywanej w książce pani Michalak często mijamy w gazetach, obojętnie prześlizgując się wzrokiem po wytłuszczonych nagłówkach… A obojętnym być nie wolno, bo nigdy nie wiadomo, czym jutro zaskoczy nas przewrotny los…

~MałgorzataZalewska

Już dawno żadna książka tak mnie nie wciągnęła! Ta lektura wzniesie Was na szczyty ekstremalnych emocji!!!

~Gabrysia14.05

Jest we mnie tyle skrajnych uczuć, od smutku i bólu aż po nienawiść i wściekłość, że nie wiem, co napisać… Autorka podjęła w powieści bardzo trudne tematy: bezdomność i depresję poporodową. Cieszę się, że wreszcie zaczyna się o nich głośniej mówić, szczególnie o drugim z nich. Ile z nas każdego dnia przeżywa dramat depresji poporodowej w zaciszu swoich domów? Na pewno setki, jeśli nie tysiące. Czas to zmienić. Pani Katarzyno: czapki z głów!

~Blues_ky

Przygotujcie się na emocjonalny rollercoaster, z którego długo nie będziecie mogli się otrząsnąć!

~KwiatkowskaViki

Takie mamy czasy, że żyjemy w pośpiechu, często zapominając ustalić właściwą hierarchię priorytetów, rzeczy ważnych i mniej istotnych. „Bezdomna” pozwala spojrzeć na świat na nowo, docenić takie drobnostki jak kromka chleba na śniadanie i herbata wypita w ciszy spokojnego wieczoru. Przypomina, jak cieszyć się obecnością dzieci, nawet wtedy, gdy czasami mamy ich dosyć. Uświadamia, jak ważne jest „dziś”, bo jutra, z powodu bezduszności innych, może już dla nas nie być.

~ElizaDąbrowska1

Nie mogę przestać myśleć o „Bezdomnej”. Rozrywa duszę aż po samo dno. Jej czytanie boli, bardzo boli, ale jest to ból oczyszczający, który nakłania czytającego do refleksji nad sobą i swoim postępowaniem wobec innych. Tą powieścią Pani K. Michalak potwierdziła tylko swój kunszt literacki.

~MartaKamyczek

Najpiękniejsza książka, jaką czytałam… Nie mogę przestać myśleć o Kindze…

~Alicja_De

Los dał mi szczęśliwą rodzinę, którą kocham ponad wszystko. Wiem jednak, że życie układa się różnie, a my często mamy znikomy wpływ na to, co się w nim dzieje. Historia bezdomnej Kingi jeszcze bardziej mi to uświadomiła.

Tak łatwo jest oceniać innych, gdy ma się dach nad głową i nie trzeba się martwić o ciepły posiłek, a „jutro” nie jest przyszłością, która przeraża. Katarzyna Michalak „Bezdomną” uczy jednak, że „jutro” to zawsze jedna wielka niewiadoma, a nasze szczęście może rozsypać się jak kostki domina wprawione w ruch jednym nieuważnym gestem.

Warto o tym pamiętać.

~Mama5.

Książka do przeczytania dla wszystkich. Bez wyjątku. By na nowo uświadomili sobie, jak cenne jest to, co posiadają i jak łatwo jest to wszystko stracić…

~TakaJaMaja

Historia Kingi na zawsze pozostaje w moim sercu i pamięci.

~Kala

„Bezdomna” to historia, wobec której nie można pozostać obojętnym. Choć wzbudza skrajnie bolesne emocje, to jednocześnie przypomina o tym, co czyni nas ludźmi i o tym, co powinno być w życiu najważniejsze. Nie dobra materialne, lecz wszystko to, czego nie można kupić, bo jest bezcenne: miłość, dobro i szacunek dla innych.

~Magda.ZetKINGA

Drzwi śmietnika zamknęły się za nią z trzaskiem. Kiedy już była w środku, w ciasnym pomieszczeniu zastawionym przepełnionymi pojemnikami, włożyła klucz do zamka i przekręciła. Nikt nie powinien jej przeszkodzić aż do rana. Bądź co bądź była prawie północ. O tej porze w Wigilię żaden normalny człowiek nie robi porządków, no nie? Tylko ona, Kinga, zrobi dziś porządek ze swoim życiem.

Usiadła w kącie, za kontenerem, niewidoczna z ulicy, i owinęła się ciaśniej kurtką, bo mróz sięgnął chyba minus dziesięciu stopni. Kurtka była porządna, watowana. Kinga prychnęła na wspomnienie tego, jak ją zdobyła: najpierw pobiła się o nią ze Smutaską, a potem klęła ofiarodawcę, który – niech go szlag! – wrzucił do pojemnika PCK rzecz upapraną gównem. Smutaska, zwykle smutna, jak jej pseudo wskazuje, nie posiadała się potem z radości, gdy Kinga, niemal płacząc, prała łach w fontannie przy Pałacu Kultury. Ta głupia kurtka stała się symbolem całego jej życia – niby porządne i godne zazdrości, a w rzeczywistości całe w gównie.

Pora kończyć ten _show_.

Sięgnęła do kieszeni, namacała niewielką foliową torebkę i uśmiechnęła się do siebie. Doktorki z psychiatryka hojnie faszerowały pacjentów psychotropami. Tak hojnie, że niemal każdy miał uciułany zapasik na czarną godzinę. Kinga na początku naśmiewała się z kumpelek-wariatek chwalących się potajemnie, ile która nazbierała i gdzie która ukryła garść leków, żeby personel szpitala nie znalazł tabletek szczęścia, po czym… sama zaczęła zbierać, czekając na wypis. Tak uzbierała dwadzieścia.

Dziś w nocy będzie jak znalazł.

Rozwiązała marynarski worek, z którym nie rozstawała się ani na moment – miała w nim cały dobytek, dosłownie i w przenośni – zanurzyła w nim rękę aż do ramienia i oto jest, tadam!, zdobycz ostatnich dni: flaszka wódki. Będzie imprezka! Ostatnia imprezka w życiu Kingi Król.

W słabym świetle latarni, które z trudem docierało w ten kąt śmietnika, sięgnęła po karton z makulaturą – po raz pierwszy stos gazet nie wywołał w Kindze radosnego podniecenia, nie zastanawiała się, ile zapłacą za niego w skupie i jak ona za te parę groszy zaszaleje – przewróciła karton do góry nogami, żeby mieć elegancki stolik, rozłożyła kolorowe czasopismo, jest i obrusik!, i z worka wyciągnęła kieliszek. Co za parodia! Tej nocy będzie popijać wódkę z kryształowego kielonka! Gdyby ktoś z bezdomnej braci ją widział… normalnie nie miałaby potem życia. Ale nad ranem nie będzie już żyć, więc olać i kielonek, i bezdomną brać.

Robiło się coraz zimniej. Co za niedopowiedzenie… Już było cholernie zimno! I o to chodzi! Jeśli prochy z wódką nie dadzą rady, mróz zrobi resztę. Byle upić się i zasnąć.

Zgrabiałymi palcami odkręciła korek, nalała pełen kieliszek i, chichocząc niczym upiór, uniosła go do ust. Stop! Jeszcze toast!

– Za… – Imię, które miała wypowiedzieć, uwięzło Kindze w ustach. Gardło zacisnęło się tak, że z trudem wciągnęła haust powietrza.

Siedziała chwilę, czując na policzkach palące łzy, po czym otarła je wierzchem dłoni odzianej w rękawiczkę bez palców i wychyliwszy wódkę jednym haustem, wychrypiała do siebie:

– Niech cię szlag, Kingo Król. Będziesz się smażyć w piekle za to, co zrobiłaś.

Wysypała na „stolik” małe białe tabletki i zaczęła łykać jedną po drugiej, w pełni świadomie, ciskając przekleństwa i przepijając wódką.

Powoli robiło się cieplej. Powoli świat zewnętrzny tracił swą obcość i stawał się miejscem pięknym, spokojnym, przytulnym…

Stolik z prochami zaczął się oddalać. Poderwała głowę. Jeszcze nie czas! Za wcześnie! Za mało łyknęła i za mało wypiła! Obudzi się nad ranem zarzygana po pachy i wszystko na nic! Kolejna „odratowana samobójczyni”! A ona miała skończyć ze sobą skutecznie!

Sięgnęła po następne tabletki, ale „stolik” odjechał.

– Skup się, durna pało – wybełkotała, unosząc do ust butelkę wódki. – Ależ cię nienawidzę…

Znów próbowała wziąć w palce białe drażetki. Nic z tego. Rozpłakała się ponownie. Żałośnie, jak mały, głupi bachor. Jej umysł, jak na ironię, stał się ostry niczym brzytwa, ale ciało odmawiało posłuszeństwa.

– Przecież musisz się zabić! Musisz!!! Jeśli dziś ci się nie uda… jeśli zmarnujesz te prochy… Jak zdobędziesz nowe?

Padła twarzą na pudło i nagle proszki znalazły się tuż–tuż, w zasięgu języka. Ha! Zwycięstwo! Zagarnęła je i już miała przełknąć, gdy… jęk, cichy, ale pełen rozpaczy jęk sprawił, że zamarła z wywalonym językiem i przyklejonymi doń tabletkami.

Dziecko! – to była pierwsza myśl.

Próbowała unieść głowę, ale… nie mogła. Chciała wypluć prochy i rozejrzeć się w poszukiwaniu źródła tego jęku, ale też nie była w stanie. Musi popić i dopiero wtedy… Jęk rozbrzmiał blisko. Tuż obok ucha Kingi. Łypnęła w jego stronę okiem.

Kot! To tylko kot.

Dzięki Ci, Panie Boże… Dla kota nie zrezygnuje ze swych planów. Nie przedłuży swej nędznej egzystencji nawet o minutę.

Jakimś cudem uniosła butelkę z wódką do ust i przełknęła oporne proszki. No. Teraz może odpocząć. Może spokojnie rozliczyć się z życiem, Bogiem, Szatanem i… tamtym bydlakiem, a potem odejść. Na swoich warunkach. Tylko tyle godności ludzkiej w niej zostało: odejść jak człowiek, nie jak byle gówno.

Dotknięcie ciepłego, szorstkiego języka wstrząsnęło nią, jak uderzenie w twarz.

– Odejdź – wymamrotała, cofając dłoń.

Uniosła na milimetr powieki i spiorunowała kota wzrokiem. Był brzydki i chudy, taki jak ona. I tak jak ona sam. Niech go szlag. Lizał ją po ręce raz po raz. A ona nie była już w stanie jej cofnąć.

Wskoczył na ramię kobiety i zaczął ją szturchać zimnym nosem w policzek. Miauczał przy tym żałośnie, jakby prosił o zmiłowanie.

Nagle Kingę olśniło – w zwolnionym tempie, ale jednak: zamknęła się z tym kotem w śmietniku! Musiał przemknąć do środka razem z nią i… zostanie tu razem z nią. Aż do śmierci.

No i co z tego? To chyba dobrze? Ty nie będziesz zdychać w samotności, a kot… jakoś sobie poradzi. Przecież ktoś tu w końcu zajrzy.

A jeśli nie?

Z własnym życiem możesz robić, co ci się podoba, ale kot nie jest niczemu winien. Nie zasłużył na śmierć. Ty, owszem.

Zwierzę myślało chyba podobnie, a może całkiem inaczej, bo nie ustawało w wysiłkach ocucenia kobiety. Lizało ją teraz po policzku, czole, włosach, powiekach. Normalnie stawało się coraz bardziej upierdliwe!

– Idź sobie – próbowała mu jeszcze perswadować, ale… dokąd miał iść? Był tak samo bezdomny jak ona. Do tego zamknęła go, idiotka, w śmietniku.

– Jeeezu – z drętwiejących ust wydobył się jęk tak samo żałosny, jak pomiaukiwanie kota.

Wypuści go – postanowiła. – Wypuści tę kocią mendę, a potem zaśnie spokojnie i bez wyrzutów sumienia, że pociągnęła za sobą w śmierć niewinną istotę.

Próbowała wstać, ale… ciało odmówiło posłuszeństwa. Właśnie w tym momencie, gdy Kinga chciała być jeszcze chwilę przytomna, zaczęły działać leki i alkohol. Kot zeskoczył na pudło. Jego chudy pyszczek znalazł się tuż przy twarzy kobiety. Uniosła powieki i napotkała błyszczące kocie oczy. Jakże ludzkie w przerażeniu i błaganiu… Kiedyś widziała takie spojrzenie. W lustrze. Ale nikt jej nie pomógł. Przeciwnie: zaszczuli prawie na śmierć. Nie zrobi kotu tego, co zrobiono jej.

– Poczekaj. Poczekaj – wyszeptała. – Ja za chwilę… za chwilę…

Kot patrzył na nią jeszcze parę sekund, po czym przytulił pyszczek do jej policzka.

Ten dotyk… ta pieszczota… Kinga załkała. Chciała dotknąć kota, pogłaskać, poczuć pod palcami uderzenia serca żywej, małej istoty, lecz zamiast tego odpływała coraz bardziej. Desperackim ruchem wpakowała sobie palec do gardła i zwymiotowała wszystko, co miała w żołądku. Długie chwile łapała oddech. Każda sekunda wypełniona była bólem. Ciało trzęsło się i sztywniało na przemian. Powietrze wciągane do płuc parzyło. Czuła, że umiera i… próbowała żyć. Dla niego. Dla kota.

Zwierzę było blisko. Lizało ją po ręce, miaucząc cichutko.

Kinga próbowała unieść głowę, by łatwiej jej było oddychać, ale… płakała tylko razem z kotem. Wszystko na próżno. Zmarnowała ostatnią szansę. Torsje znów podeszły do gardła. Zachłysnęła się. Szarpnęła w tył. W końcu usiadła.

Jak długo tak trwała na granicy świadomości? Kwadrans? Pół godziny? Godzinę?

Było tak zimno…

Kot wspiął się na jej kolana.

Ręce wreszcie zaczęły słuchać. Objęła zwierzę ramionami i przytuliła mocno. Sztywnymi od mrozu palcami odpięła jeden guzik. Kot wpełzł pod kurtkę i zaczął mruczeć. Słuchała tego mruczenia, czuła bicie małego serduszka na piersi i… jakież to było kojące… Nadpływał sen. Spokojny, cichy, łagodny sen. Nareszcie…

Zamek w drzwiach szczęknął, metal zazgrzytał. Ktoś wszedł do śmietnika i…

– Uciekaj – szepnęła, a może tylko się Kindze wydawało, że szepcze.

Kot miauknął przeciągle.

Ktoś krzyknął.

– O Boże, przestraszyłeś mnie! Co tu robisz, burasie? Chcesz wyjść? To chodź, zmykaj, nim cię dozorca przegoni.

Kinga westchnęła z ulgą. Kot jest uratowany. Ona sama mogła zdychać.

– Chcesz tutaj zostać? Twoja wola…

„Nie! On nie chce tu zostać!”, chciała krzyknąć Kinga. „Zabierz go ze sobą, kretynko!”.

Tamta, bo była to kobieta, skierowała się do wyjścia. Tego Kinga znieść nie mogła. Zebrała resztki sił i podniosła się na chwiejnych nogach, tuląc kota w ramionach. Kobieta stanęła jak wryta, odwróciła się powoli i ponownie krzyknęła z zaskoczenia i strachu. W następnej chwili na jej twarzy odmalowało się obrzydzenie, nad którym nie zdołała zapanować.

– A ty tu czego? – sarknęła, ostentacyjnie wkładając rękę do kieszeni. – Nie mam drobnych.

Kinga zrobiła krok na przód.

– Ja nic nie chcę. Proszę tylko zabrać stąd kota – powiedziała cicho, ale wyraźnie, wyciągając przed siebie ręce.

Kot zawisł między dwiema kobietami.

Tamta stała bez ruchu, patrząc na Kingę wielkimi oczami. W ciemnościach śmietnika wypindrzonej na Wigilię lasce Kinga musiała zdawać się upiorem.

– Nic nie chcę. Tylko wypuść kota – powtórzyła Kinga, czując, że jej czas się kończy.

Była coraz bliżej utraty przytomności, a te dwie mendy – wypindrzona laska i zawszony kot – nie dadzą jej spokojnie umrzeć. Wszystko nie tak. I to przez tego pieprzonego kota, niech go szlag, wszystko nie tak! A wyzwolenie było już tak blisko…

Stawiając kroki jak lunatyczka, chciała minąć tamtą i wyjść na zewnątrz, ale gdy znalazła się w świetle latarni, kobieta krzyknęła cicho i złapała Kingę za ramię. I natychmiast cofnęła dłoń.

– Ja… ja cię znam!

Kinga spojrzała na nią beznamiętnie. „Oczywiście, że mnie znasz. Choć nie wiesz skąd. Może kiedyś ci to zdradzę. A może nie. Ale klucze do tego śmietnika mam od ciebie”.

Nie powiedziała tego na głos. Nie rzekła nic. Bo jakie znaczenie miała teraz krzywda wyrządzona Kindze przez tę laskę i pewnego zdradliwego skurwiela dawno temu?

Kobieta wahała się krótką chwilę, by zacząć:

– Może… może wstąpiłabyś do mnie na kolację? Przygotowałam jedno nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Ja… zapraszam. Was oboje, oczywiście. – Na znak dobrej woli pogłaskała główkę zwierzęcia.

Zamruczało w odpowiedzi.

Kinga spojrzała na tamtą jak na wariatkę.

– Zapraszasz? Mnie? Na Wigilię?!

Po prostu nie mieściło się jej to w głowie! Była brudna i wstrętna, śmierdziała wymiocinami i wódką, a ta wymuskana lalunia ot tak zaprasza Bezdomną na wigilijną wieczerzę?

– Co na to rodzinka? – ostatnie pytanie zadała na głos.

– Ja… pokłóciłam się z rodziną i… to pierwsza taka samotna wigilia. Trudno… trudno mi to znieść. Zapraszam was oboje – kobieta powtórzyła to niemal z rozpaczą.

Kinga powoli skinęła głową.

Jeszcze zdąży się zabić. Najpierw jednak znajdzie buremu kotu dobry dom. No i zdradzi gospodyni, skąd się znają. Taaak, taka opowieść wigilijna. Akurat pod choinkę. Z najserdeczniejszymi życzeniami od Kingi Król… Dobrze, że miała poczucie humoru i teraz, zamiast zapłakać nad ironią losu, mogła się uśmiechnąć. Tamta wzięła to za dobry znak.

– Proszę, proszę, chodźcie. Będziecie moimi honorowymi gośćmi.

Poszła przodem, upewniając się co chwila, że okutana w chustę i brudną kurtkę kobieta i wychudzony kot o zaropiałych oczach na pewno za nią idą. Była coraz bardziej zachwycona tym spotkaniem i własnym altruizmem. Oto ona, Joanna Reszka, otwiera drzwi swego domu w ten wigilijny wieczór dla bezdomnej i jej kota! Nigdy wcześniej nakrycie dla zbłąkanego wędrowca – tradycja tak pilnowana przez mamę Aśki, jak wyśmiewana przez jej (byłego) faceta – nie było potrzebne, aż do dzisiaj. Dziś nakarmi głodnych, napoi spragnionych, nagich odzieje – bo Bezdomna nie zasiądzie chyba do wigilii w tej śmierdzącej kurtce? – i takie tam: proście, a będzie wam dane.

Zupełnie przy okazji redaktor Reszka będzie miała genialny materiał na felieton. Po świętach jak znalazł. Szkoda, że nie trafiła na Bezdomną przed świętami, wtedy felieton poszedłby w wydaniu specjalnym w nakładzie wprost kosmicznym. Może zatrzyma ten temat do następnych świąt i wtedy ogłosi miastu i światu – na własnym przykładzie – jak trzeba otwierać serca na bliźnich w ten wigilijny czas?

Już widząc swoje nazwisko pod artykułem i siebie odbierającą Złoty Laur, nagrodę dla najlepszego dziennikarza, przeszła przez wypucowaną do połysku klatkę schodową, otworzyła drzwi do swego apartamentu i szerokim gestem zaprosiła Bezdomną, ściskającą w objęciach kota, do środka.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: