Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Włoskie porachunki - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
6 marca 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Włoskie porachunki - ebook

Madeleine Lang jedzie do Włoch, by przygotować materiał do programu o sławnej śpiewaczce operowej. Hrabia Andrea Valieri ma jej pomóc skontaktować się z gwiazdą. Maddie nie wie, że Valieri ma swój plan związany z jej przyjazdem. Chce ją wykorzystać, by uregulować dawne porachunki z rodziną jej narzeczonego. Madeleine staje się jego więźniem…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-1071-3
Rozmiar pliku: 785 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

W pokoju tonącym w blasku lampy panowała cisza, czasem słychać było tylko szelest papierów, które przeglądał mężczyzna siedzący przy biurku. Nie spieszył się, odkładając powoli kolejne kartki. Naprzeciwko niego siedział siwowłosy mężczyzna, który przyglądał mu się ukradkiem. Od ostatniego spotkania upłynęły dwa lata, a w tej śniadej, przenikliwej twarzy pochylonej nad dokumentami przyniesionymi przed dwiema godzinami nie było nawet śladu dawnego chłopca.

Został powitany ze zwykłą kurtuazją, zaprowadzony przez maggiodomo do pokoju, gdzie miał spędzić noc, a potem spożył kolację z gospodarzem. Jedzenie było doskonałe, ale nie miał złudzeń. Prawdziwym celem jego wizyty było to, co działo się tu i teraz. Młodszy mężczyzna podniósł wzrok i skinął głową.

– Świetnie się pan spisał, signore Massimo. Całe życie w najdrobniejszych szczegółach. Bezcenne.

Uśmiech złagodził twardą linię ust i dodał blasku oczom o barwie bursztynu. Była to dumna twarz o klasycznych rysach, ale zbyt surowa, by mogła uchodzić za przystojną, pomyślał Guido Massimo. Zbyt zimna. Twarz obcego.

Mężczyzna za biurkiem wziął do ręki zdjęcie. Dziewczyna na fotografii była blondynką, jasne włosy opadały niemal na ramiona. Owalna twarz o kremowej skórze, szare czyste oczy. Nos krótki i prosty, delikatnie zarysowane usta w nieznacznym uśmiechu.

– Kiedy to zrobiono?

– Kilka miesięcy temu, z okazji jej zaręczyn – wyjaśnił Massimo. – Opublikował je pewien magazyn w kraju, gdzie się wychowała. Che bella ragaza.

Odpowiedzią było wzruszenie ramion.

– Ten zimny angielski typ nie robi na mnie wrażenia. Co, zważywszy na okoliczności, jest korzystne. Ale jej fidanzato ma bez wątpienia inne zdanie i zapłaci odpowiednio za bezpieczny powrót swej wybranki. Taką w każdym razie mamy nadzieję.

Massimo zachował obojętny wyraz twarzy. Znał gust swego gospodarza, jeśli chodzi o kobiety.

Młodszy mężczyzna schował zdjęcie do teczki i rozsiadł się wygodnie.

– Ślub ma się odbyć za dwa miesiące, a więc nie ma czasu do stracenia. Jednak przyspieszy to także rozwiązanie sprawy, z korzyścią dla nas. – Zaczął się bawić ciężkim złotym sygnetem na prawej dłoni. – Ta jej stacja telewizyjna… obsługuje kanały o tematyce artystycznej?

– I nieźle sobie radzi. Dziewczyna jest researcherem, ale chce mieć swój własny program, czemu może przeszkodzić to małżeństwo. Jej fidanzato nie życzy sobie, żeby jego żona pracowała.

– A to doprowadziło do… pewnych tarć?

– Nie doszli jeszcze do porozumienia.

– Ambicja kontra miłość. – W zimnym dotąd głosie pojawiła się nuta refleksji. – Ciekawe, co wybierze, kiedy pojawi się prawdziwa pokusa. Lubi się pan zakładać, signore Massimo?

– Bardzo rzadko.

– Na co by pan stawiał w tej sytuacji?

– Dziewczyna wychodzi za mąż. Sądzę, że zechce zadowolić pana młodego.

– Romantyk z pana, ale chyba się pan myli. Wiem, co ją do mnie zwabi.

– Gdybym mógł pomóc w czymś jeszcze…

Młodszy mężczyzna podniósł rękę.

– Jestem panu wdzięczny, ale czas się wycofać. Biorę odpowiedzialność za to, co się stanie, a nie chciałbym, żeby odpowiadał pan na moje niezręczne pytania, więc im mniej pan wie, tym lepiej. Pozostaje tylko kwestia pańskiego wynagrodzenia. – Wyjął z szuflady wypchaną kopertę i podał starszemu mężczyźnie. – Może pan przeliczyć.

– Nie śmiałbym.

– Muszę panu podziękować jeszcze raz i życzyć spokojnej nocy. Spotkamy się jutro przy śniadaniu.

Guido Massimo skłonił się i ruszył do wyjścia, ale zatrzymał się przy drzwiach.

– Przepraszam, że pytam, ale… jest pan zdecydowany? Nie ma innego wyjścia? W końcu dziewczyna jest Bogu ducha winna. Czy zasługuje na takie traktowanie? Tylko pytam.

– Rozumiem. Ale nie musi się pan niepokoić, przyjacielu. Gdy osiągnę cel, pańska bella ragazza wróci do przyszłego męża, cała i zdrowa. Jeśli oczywiście wciąż będzie jej pragnął. – Wstał. – Nie ma potrzeby się nad nią użalać, zapewniam.

I tak będę się użalał, pomyślał Guido Massimo, wychodząc z pokoju. I nad chłopcem, którego kiedyś znałem i za którego będę się modlił.

– Kochanie, powiedz, że to jakiś żart – poprosił Jeremy.

Madeleine Lang popatrzyła na niego zdumiona. Siedzieli w winiarni.

– Żart? Mówię o pracy, i to poważnie.

Jeremy roześmiał się ironicznie.

– Och, drobna sprawa, ślub dla dwustu osób. Czy też odłożymy wszystko, kiedy ty będziesz się uganiać po Włoszech, nie wiadomo za czym?

Madeleine przygryzła wargę.

– Trudno mówić o czekaniu, skoro twoja macocha wszystko kontroluje. Nawet nie zauważy mojej nieobecności.

Jeremy ujął jej dłoń.

– Kochanie, wiem, że Esme bywa apodyktyczna…

– Delikatnie powiedziane. Każda moja propozycja jest… ignorowana. Nie mam nawet wrażenia, że to nasz ślub.

– Przykro mi, ale… to dla rodziny poważna sprawa, a tata chce, by wszystko wyszło doskonale. Wiesz, czasy są trudne, ale firma Sylvester and Co. trzyma się dobrze i tak dalej.

– Gdyby to była tylko uroczystość rodzinna – mruknęła Madeleine i sięgnęła po kieliszek. – Kim są ci wszyscy goście? Prawie nikogo nie znam.

– Klienci banku, wspólnicy, starzy przyjaciele ojca. Wierz mi, mogło być gorzej. Ograniczyliśmy listę do minimum.

– Nie pocieszyłeś mnie – wyznała otwarcie.

– Och, nie jest tak źle – przekonywał niezręcznie Jeremy. – Ale może być, jeśli uprzesz się przy tym włoskim nonsensie.

– Najpierw żart, teraz nonsens. Mówimy o mojej pracy, Jeremy.

– To była twoja praca, ale już niedługo nią będzie, po co więc uganiać się po Europie za jakąś śpiewaczką, o której nikt nie słyszał?

– Ludzie słyszeli – rzuciła gniewnie. – Floria Bartrando uchodziła w swoich czasach za najwybitniejszy sopran. Wróżono jej karierę Marii Callas, a potem nagle zniknęła. Nikt jej nie widział od trzydziestu lat, a ja mam szansę odkryć tę tajemnicę.

– Ale dlaczego ty? Nie jesteś jedynym researcherem w telewizji.

– Pewnie Włosi widzieli program o ostatniej symfonii Hadleya Cunninghama. Tej nikomu nieznanej. Zebrałam najwięcej materiałów, więc Todd zaproponował mi, żebym zajęła się Florią Bartrando.

– Kiedy powiedziałaś, że masz dla mnie coś ważnego, to pomyślałem, że złożyłaś wymówienie. Tak jak ustaliliśmy.

– Obiecałam, że to przemyślę – odparła Madeleine. – I nie mam zamiaru porzucać bez powodu pracy, którą kocham. Proszę, spróbuj mnie zrozumieć.

– A co tu jest do zrozumienia? – Wzruszył ramionami niemal kapryśnie. – Najwidoczniej szukanie materiałów dla jakichś niszowych kanałów telewizyjnych jest dla ciebie ważniejsze niż małżeństwo.

– Teraz to ty mówisz bez sensu – rzuciła ostro Madeleine. – Jest dwudziesty pierwszy wiek i kobiety godzą karierę z małżeństwem.

– No cóż, chcę, żeby nasz związek był dla ciebie karierą. – Zacisnął usta. – Chyba nie uświadamiasz sobie, jak będzie wyglądało nasze życie towarzyskie. Mam na myśli prawdziwe przyjęcia, a nie kupowanie czegoś na wynos.

– Tak o mnie myślisz? Uważasz, że mam dwie lewe ręce?

– Oczywiście, że nie, kochanie – zapewnił pojednawczo. – Po prostu nie jesteśmy pewni, czy uświadamiasz sobie, ile będziesz musiała wziąć na siebie i jakie to będzie wyczerpujące.

Maddie popatrzyła mu w oczy.

– Nie jesteśmy pewni? My? Cytujesz ojca?

– Rozmawiałem z nim. To oczywiste.

– Jeremy… może nie mamy wiele do powiedzenia w sprawie ślubu, ale to nasze małżeństwo. Musi to zrozumieć. Nie zamierzam cię zawieść i chcę cię wspomagać w karierze. Proszę tylko, żebyś zrewanżował mi się tym samym. To takie trudne?

Zapadło milczenie.

– Porozmawiam z ojcem. À propos… – Spojrzał na zegarek. – Muszę lecieć. Mamy się spotkać z kilkoma ludźmi w The Ivy. Pójdziesz ze mną?

Maddie wstała, uświadamiając sobie z uśmiechem, że ma na sobie wąskie dżinsy i białą koszulę.

– Nie mam odpowiedniego stroju jak na kolację w eleganckiej restauracji. Innym razem, kochanie.

– Co więc będziesz robić?

Włożyła marynarkę i sięgnęła po torbę.

– Och, urządzę sobie dziewczyński wieczór, umyję włosy, zrobię paznokcie…

I właśnie po raz pierwszy świadomie okłamałam człowieka, którego kocham, narzeczonego. Bo tak naprawdę wracam do biura, żeby zająć się Florią Bartrando, ale lepiej chyba o tym teraz nie wspominać.

Jeremy ją pocałował.

– Nie musimy się kłócić. Przecież potrafimy się dogadać.

– Oczywiście.

Czekała na chodniku, aż Jeremy złapie taksówkę, potem pomachała mu i ruszyła w stronę wytwórni telewizyjnej Athene. Przyszło jej do głowy, że ta ostatnia konfrontacja była nieunikniona. Musiała przekonać Jeremy’ego, że da sobie radę jako pracująca żona, ale jego ojcu nigdy się to nie podobało. Znała tę rodzinę niemal całe życie. Beth, przyjaciółka matki z lat szkolnych, była chrzestną Meddie, ta zaś spędzała każde lato w Fallowdene, wiejskim domu Sylvestrów. Zawsze wydawał jej się idylliczny, teraz jednak dostrzegała w nim coś, czego nie potrafiła zauważyć jako dziecko. Jednak instynkt podpowiadał jej od samego początku, że choć chrzestna zawsze będzie „ciocią Beth”, jej mąż pozostanie „panem Sylvestrem” i nigdy nie stanie się „wujkiem Nigelem”.

Dom w Fallowdene nie był szczególnie piękny, ale zawsze wydawał jej się czarownym miejscem, zwłaszcza że otaczała podziwem Jeremy’ego, jedynego syna Sylvestrów, o siedem lat starszego i dojrzalszego pod każdym względem. Nigdy jednak nie darowała mu sugestii, że już dzieciństwie byli w sobie zakochani. „Wierutna bzdura – oznajmiła złośliwie, gdy wspomniał o tym po raz pierwszy. – Byłam dla ciebie utrapieniem i ignorowałeś mnie na każdym kroku”. „Ale potem się zrehabilitowałem – wyszeptał, przyciągając ją do siebie. – Sama powiedz”.

Jednak to nie z nim wiązały się jej najtrwalsze wspomnienia.

Najżywiej pamiętała tę subtelną zmianę, jaka dokonywała się w domu, gdy zjawiał się Nigel Sylvester. Był średniego wzrostu, ale wydawał się znacznie wyższy. Osiwiał już przed trzydziestką; „Mam nadzieję, że tego uniknę” – mawiał Jeremy. „Wyglądałbyś dystyngowanie” – odpowiadała.

Zawsze jednak uważała, że długie srebrzyste włosy Nigela Sylvestra kontrastują dziwnie z jego zagadkowo gładką twarzą i ciemnobrązowymi oczami o ciężkich powiekach. Nie tylko jego wygląd wytrącał ją z równowagi. Ten człowiek był wymagający i nic nie uchodziło jego uwadze; choć nigdy nie podnosił głosu, Maddie wolałaby, żeby czasem się krzyknął.

Kiedy się do niej zwracał, zaczynała się jąkać. Zresztą nigdy nie miała mu dużo do powiedzenia. Szybko się zorientowała, że jedynie ją toleruje, i starała się go unikać. Nie było to trudne. Mieszkała w dawnym pokoju dziecinnym, pełnym książek, które Beth czytała jej do poduszki. Potem, kiedy Maddie podrosła, uwielbiała spędzać z nimi długie godziny.

Jednak szczęśliwe dzieciństwo skończyło się pewnej koszmarnej zimy, kiedy to pijany kierowca zabił na oblodzonej drodze jej rodziców. Zamieszkała wtedy u ciotki Fee, siostry matki, która od razu się nią zaopiekowała, ale podczas pogrzebu ciotka Beth wystąpiła z propozycją adopcji swej chrześniaczki. Jednak ciotka Fee i przemiły wuj Patrick odmówili stanowczo; otoczona miłością tych ludzi, Maddie znalazła ukojenie w ich przyjaźnie nieuporządkowanym domu. Bywała dalej w Fallowdene, ale o adopcji nikt już nie mówił; Maddie nie wątpiła, że Nigel sprzeciwiał się temu od samego początku.

Uświadomiła sobie po jakimś czasie, że było to jej pierwsze zetknięcie z prawdziwą władzą. Zastanawiała się, co skłoniło jej sympatyczną matkę chrzestną, żeby wyjść za tego człowieka.

Była na pierwszym roku studiów, kiedy ciocia Beth zmarła podczas snu na serce. Maddie uczestniczyła w pogrzebie i zacinając się, wyraziła współczucie panu Sylvestrowi, który podziękował zdawkowo i odwrócił się. Pojęła, że nie będzie już mile widziana w Fallowdene.

Zaskoczyła ją wiadomość, że ciotka Beth zostawiła jej w spadku pieniądze, dzięki którym mogła ukończyć studia, i całą kolekcję książek z dawnego pokoju.

„To takie miłe z jej strony. – Otarła łzy. – Wiedziała, jak bardzo je kocham. Ale czy Jeremy ich nie zechce?”.

„Wątpię – odparła sucho ciotka Fee. – Jeśli ich nie weźmiesz, to pewnie wylądują w antykwariacie. Za bardzo przypominają Nigelowi wspaniałą karierę żony”.

„Była kiedyś pisarką?” – spytała zdziwiona Maddie.

„Nie, znakomitą redaktorką w Penlaggen Press. To ona wyszukiwała autorów tych książek i publikowała je. Twoja matka powiedziała mi, że wydawnictwo przy różnych okazjach namawiało ją do powrotu, no ale żony Sylvestrów nie pracują…”

„Ale skoro była dobra w tym, co robiła…”

„Na tym pewnie polegał problem”.

Wspomnienie tej rozmowy wywołało teraz nieprzyjemne wrażenie.

No cóż, ja też jestem dobra w tym, co robię, i niech mnie diabli, jeśli zrezygnuję kiedykolwiek z pracy, pomyślała.

Nigel, po roku żałoby, zaręczył się z Esme Hammond, wdową, i poślubił ją miesiąc później. Potem, niespodziewanie, Maddie spotkała na przyjęciu w Londynie Jeremy’ego. Ucieszył się i poprosił ją o numer telefonu. Nie tylko zadzwonił, ale też zabrał ją na kolację. I wszystko potoczyło się błyskawicznie, jak sobie z uśmiechem przypomniała. Jeremy nie był już tym małomównym chłopcem, który unikał irytującej dziewczynki. Odziedziczył po matce jej urok, ale pomimo trzech lat studiów i pracy w Sylvester and Co. wciąż był pod ojcowską kuratelą.

Nigel Sylvester nie sprzeciwił się otwarcie ich zaręczynom, ale Maddie wciąż nie potrafiła nazywać go „wujkem Nigelem”. I nie sądziła, by kiedykolwiek mogła nazywać go „tatą”.

Pokrzyżował im jednak szyki w inny sposób. Jeśli myślała, że wprowadzi się od razu do służbowego mieszkania z Jeremym, to była w błędzie.

– Tata potrzebuje go czasem – powiedział. – Czułby się przy tobie skrępowany. Zresztą uważa, że powinniśmy zamieszkać razem dopiero po ślubie.

– Kto dziś czeka tak długo?

– Jest chyba trochę staroświecki.

Maddie mogłaby przysiąc, że jego ojciec i wspaniała Esme spali ze sobą jeszcze za życia ciotki Beth.

– A po ślubie? Będę musiała się wynosić, ilekroć twój ojciec zechce zostać u nas na noc?

– Oczywiście, że nie – odparł zniecierpliwiony. – Wierz mi, mogło być gorzej. Kiedyś nasza firma nazywała się Sylvester, Felderstein i Marchetti. Miałabyś tych wszystkich ludzi na karku.

– Co się z nimi stało?

– Powymierali albo założyli własne firmy. Usamodzielniliśmy się dopiero za życia dziadka.

I wtedy Nigel Sylvester zaczął osiągać sukcesy, współpracując z agendami rządowymi i doradzając w sprawach gospodarczych. Mówiło się nawet o tym, że ma otrzymać szlachectwo. Ciekawe, czy będę musiała zwracać się do niego „lordzie”, zastanawiała się, wjeżdżając windą do swojego gabinetu na pierwszym piętrze. Zajmę się tym, kiedy będzie trzeba. Włochy w maju, pomyślała. Nie mogę się już doczekać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: