Niechciane pożądanie - Tessa Radley - ebook

Niechciane pożądanie ebook

Tessa Radley

3,7

Opis

Miranda ma powody, by nie lubić Calluma. Życzy mu wszystkiego, co najgorsze, niestety równocześnie wciąż o nim fantazjuje. W końcu pożądanie okazuje się silniejsze, Miranda i Callum zostają kochankami. Jednak udany seks to czasem za mało, by rozwiązać problemy...

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 155

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (34 oceny)
13
5
10
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tessa Radley

Niechciane pożądanie

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Gdy Callum ją zauważył, zatrzymał się w progu. Nerwowo chodziła tam i z powrotem przed biurkiem recepcjonistki, a słoneczne promienie, które padały z okna w stropie, tworzyły wokół jej głowy złocistą aureolę.

– Callum Ironstone nalegał, żebym zjawiła się o trzeciej. – Demonstracyjnie spojrzała na zegarek. – Jest dziesięć po! Jak długo każe mi jeszcze czekać?

Więc to jest Miranda Owen?! Zlustrował zgrabne nogi w czarnych rajstopach, czarną spódniczkę opinającą kształtne biodra, czarny sweterek z zapięciem polo podkreślający wcięcie w talii. Na ręku trzymała płaszcz w kolorze szafranu.

A przecież w pamięci przechował obraz pulchnej nastolatki w rozciągniętej bluzie dresowej, dżinsach i zabłoconych żółtych kaloszach. Obecna fryzura też nie pasowała do wspomnień, nie miała nic wspólnego z długim i potarganym końskim ogonem. Bransoletki również zniknęły.

Gdy chrząknął, odwróciła się i omiotła go spojrzeniem jasnobrązowych oczu. Dostrzegł w nich wrogość, na co poczuł nieprzyjemny skurcz żołądka, jednak nic nie pokazał po sobie. Cóż, to jedno się nie zmieniło. Wciąż obwiniała go o śmierć ojca…

– Dziękuję, Mirando, że przyszłaś.

– Callum. – Ton jej głosu potwierdzał, że nadal żywiła do niego urazę, choć lepszym słowem byłaby „nienawiść”.

Gdy wyciągnął dłoń, obawiał się, że nie poda mu swojej, ale jednak podała. Miała silny, zdecydowany uścisk i delikatną skórę.

– Dlaczego chciałeś mnie widzieć? – spytała bez zbędnych wstępów.

Konkretna z niej kobieta, pomyślał z uznaniem, starając się otrząsnąć z wrażenia, które wywołała na nim obecna Miranda, która nie miała nic wspólnego z tamtą nastolatką.

– Porozmawiajmy w moim gabinecie. Napijesz się kawy?

Pamiętał, jak podczas stypy po pogrzebie ojca sypała kilka łyżeczek cukru do filiżanki z gorącą czekoladą.

– Nie, dziękuję – odparła sucho.

– Proszę przynieść pani Owen czekoladę, ja napiję się kawy – powiedział do recepcjonistki. – I proszę o dodatkowy cukier. – Przytrzymując ją za łokieć, ruszył w stronę gabinetu.

– Nie jestem dzieckiem. – Spojrzała spod długich rzęs. – Nie piję już czekolady.

– Widzę, że nim nie jesteś. Zmieniłaś się.

– Ty nie. – Stanowczym, wręcz obraźliwym gestem uwolniła łokieć.

– Czyżbym się pomylił, uznając cię za osobę dorosłą? – rzucił kwaśno. Niestety nadal była głupio zadziorna niczym nabuzowana nastolatka, co u dorosłej osoby przekładało się na absolutnie niestosowną arogancję. Korzystne wrażenie, które na nim zrobiła, prysło.

– Przepraszam. – Smutek przesłonił jej twarz.

Jednak nie uwierzył, by szczerze żałowała swojej opryskliwości, ale kiedy ich oczy znowu się spotkały, wyczytał w nich lęk. Czego się bała? – zastanawiał się, jednak gdy Miranda dumnie uniosła głowę, strach znikł, a może w ogóle go nie było.

Wskazał skórzaną kanapę, która stała pod ścianą zabudowaną półkami pełnymi książek. Wielka choinka ubrana czerwonymi kokardkami i srebrnymi bombkami przypominała, że jest to okres, w którym ludzie przebaczają sobie nawzajem winy. Lodowata mina Mirandy świadczyła jednak o tym, że o wybaczeniu nie ma mowy. Ale czy mógł mieć jej to za złe?

Jednak nie usiadła na kanapie, tylko podeszła do orzechowego stołu stojącego pod sięgającym podłogi oknem i rzuciła na krzesło płaszcz oraz czarną torbę.

Okej, odebrał przesłanie. Miranda nie zamierza być miła.

Usiadł naprzeciwko niej i powiedział:

– Prosiłem, żebyś przyszła, bo mam dla ciebie propozycję.

– Propozycję? – zdumiała się, może nawet zmieszała. – Dla mnie?

– Jesteś szefem kuchni, prawda? – Nie rozumiał, po co pytał, skoro doskonale znał odpowiedź. Przecież sam opłacił wykształcenie Mirandy. Był zdziwiony, kiedy dowiedział się, że mając tak wysokie kwalifikacje, podjęła pracę w pubie należącym do popularnej sieci, a nie w modnej restauracji lub w eleganckim hotelu. Uprzedzając dociekania, skąd o niej tyle wie, dodał: – Adrian mi powiedział, że pracujesz w jednym z lokali sieci Złota Gęś.

Zapytał go kiedyś, jak mu się pracuje w charakterze sezonowego kierowcy. Adrian, który był wdzięczny za wakacyjne zatrudnienie, rozgadał się, a podczas rozmowy wyjawił, że marzeniem siostry jest założenie firmy kateringowej. Stworzyło to Callumowi znakomitą okazję, by wreszcie pozbyć się wyrzutów sumienia wobec Mirandy Owen.

– Tak – potwierdziła demonstracyjnie lakonicznie.

– Oto moja propozycja – powiedział z uśmiechem. – Zamierzam zaprosić ustępującego prezesa firmy, którą kupiliśmy, na prywatną kolację w sobotę u mnie w domu.

– I on przyjdzie?

– Oczywiście. Nadal jest znaczącym udziałowcem, więc zamierzam go przedstawić dyrektorom z mojej firmy. Kolacja ma być bardzo uroczysta.

– To oczywiste. Warto utrzymywać dobre stosunki z ważnymi udziałowcami. – Spojrzenie Mirandy stwardniało.

Callum przestał się uśmiechać. Fuzja była jego pomysłem i okazała się dobrym posunięciem, które na wiele lat zapewni Ironstone Insurance strategiczną przewagę nad konkurencją, a Gordonowi Harrisowi zależało na fuzji jeszcze bardziej niż rodzinie Ironstone’ów. Zamierzał przejść na emeryturę i wycofać się z interesów. Callum nie przyznał się Mirandzie, że jest jeszcze drugi i ważniejszy powód do świętowania, bo mogłoby to zniweczyć jego plan.

– W sobotę? Chodzi o najbliższą sobotę?

Tak to rozgrywał, by nie miała zbyt wiele czasu do namysłu i po prostu się zgodziła.

– To jak, podejmiesz się? – spytał takim tonem, jakby rzucał jej wyzwanie.

– Ile będzie osób?

Kryjąc uśmiech triumfu, podszedł do biurka, wyciągnął z szuflady brązowy skoroszyt, wrócił do stołu i rzucił go w jej stronę.

– Wszystkie szczegóły są tutaj.

Gdyby Mirandzie się powiodło, gdyby dzięki niemu poznała właściwych ludzi, może wtedy wreszcie zdoła zapomnieć, z jaką nienawiścią patrzyła na niego pewna zrozpaczona osiemnastolatka… Tak to sobie wymyślił, lecz kiedy znów ją spotkał, szybko zrozumiał, że wcale nie będzie to takie łatwe.

Stojąc za nią, czuł delikatny zapach wanilii. Patrzył na długie i ładne palce, którymi wertowała kartki umowy przygotowanej przez firmowego prawnika. Nie zdołała ukryć zdumienia, gdy przeczytała, jakie wynagrodzenie dostanie za jeden wieczór pracy.

Z satysfakcją pomyślał, że wygrał. Nie odmówi, bo oferta była za dobra. Pomoc w rozkręceniu interesu, o którym do tej pory mogła tylko marzyć, sprawi, że wyprze z pamięci bolesne oskarżenie, które rzuciła mu w twarz osierocona Miranda:

– Zabiłeś mojego ojca!

Oczywiście, że tego nie zrobił. Thomas Owen sam się zabił, bowiem zrozumiał, że kiedy dojdzie do procesu, to na pewno zostanie skazany na długoletnie więzienie, bowiem dowody były niepodważalne, a sądy są bezlitosne wobec pracowników okradających pracodawców.

Jednak samobójstwo Thomasa wstrząsnęło Callumem o wiele mocniej, niż był gotów przyznać, i od tamtej pory prześladowało go poczucie winy. Z takim brzemieniem trudno się żyje, więc musi się go pozbyć.

Czarne litery zlewały się w nieczytelną masę. Miranda zapomniała, że jest w biurze Calluma, znów była pogrążoną w rozpaczy nastolatką. Rozpacz nie opuszczała jej od chwili, gdy zatelefonował adwokat i powiadomił o aresztowaniu ojca. Nie mogła uwierzyć, ale prawda była taka, że ojciec został zabrany przez policję, a Callum Ironstone wkrótce wystosuje odpowiedni komunikat dla mediów.

Callum Ironstone był zabójczo przystojny, miał ciemne włosy, zmysłowe usta i urzekające spojrzenie, ale znienawidziła go, gdy usłyszała, co mówił podczas telewizyjnego wystąpienia. Komunikat był krótki, ale zabójczy dla Thomasa Owena. I stanowił stek kłamstw. Słuchała jak odrętwiała, lecz treść w całej swej potworności docierała do niej. A także to, że Callum święcie wierzył w każde swoje słowo. Tyle że jej ojciec nie był złodziejem!

Sędzia zwolnił go z aresztu za kaucją. Thomas Owen opuszczał sąd blady i wstrząśnięty, lecz zdecydowany bronić dobrego imienia. Nie zrobił nic, czym zasłużyłby na poniżenie, którego doznał ze strony Ironstone’ów po dwudziestu latach nienagannej pracy. Tak jak i on, Miranda była przekonana, że wszystko wkrótce się wyjaśni.

Jednak nic się nie wyjaśniło, aż w końcu Thomas Owen poddał się. Miranda nigdy nie zapomni wyrazu twarzy policjantki, która zapukała do drzwi ich domu z wiadomością, że ojciec nie żyje.

Potem był pogrzeb. Miranda poczuła, jak wilgotnieją jej dłonie na wciąż żywe wspomnienie ostatniej tragicznej okazji, kiedy widziała Calluma Ironstone’a. Złamana śmiercią ojca, kipiąca nienawiścią do Calluma, zaatakowała go w przedsionku kościelnym. Otaczający go ludzie usiłowali ją powstrzymać, ale się do niego przedarła.

– Jak mogłeś zniszczyć życie porządnego, uczciwego człowieka? – krzyknęła.

Zacisnął zęby i z kamienną twarzą odpowiedział:

– Okradł mnie.

– Więc postanowiłeś dać mu nauczkę i zhańbić go?

Zaczerwienił się. Ktoś bardzo podobny do Calluma, możliwe, że jego brat, osłonił go przed nią.

– Zaraz, zaraz, panienko…

Odepchnęła go i znów zaatakowała Calluma:

– Zabiłeś mojego ojca! – Łzy ściekały jej po policzkach. – Ofiarnie pracował dla ciebie dwadzieścia lat, ale nie dałeś szansy, by mógł się bronić!

– Jesteś zdenerwowana – powiedział mitygująco.

Co rozjuszyło ją jeszcze bardziej:

– Zabiłeś go! I zniszczyłeś naszą rodzinę! Co będzie z moją matką i bratem? Ze mną?

– Skończyłaś? – zapytał, patrząc na nią ciężkim wzrokiem. Nie skończyła i długo jeszcze nie zamierzała kończyć, ale zanim zdołała powiedzieć więcej, rzucił lekceważąco: – Wydoroślej!

Poczuła się jak małe dziecko. Cóż, Callum miał rację. Musiała dorosnąć, i to szybko. Kochała matkę, lecz wiedziała, jak bardzo jest nieżyciowa, jak bardzo brak jej zmysłu praktycznego i realistycznej oceny sytuacji. Więc z dnia na dzień wydoroślała, po prostu nie miała innego wyjścia.

A teraz ten sam człowiek, który zniszczył jej ojca, proponuje jej pieniądze. Chciał ją przekupić?! Co za cyniczny drań!

– Nie zgadzam się – oznajmiła.

Zdębiał. Niebieskie oczy patrzyły na nią z góry ze zdziwieniem. Do tej pory Miranda nawet nie wiedziała, jakiego koloru oczy ma Callum.

– Nie? Jak mam to rozumieć?

Zamknęła skoroszyt i rzuciła go na lśniący blat stołu.

– W bardzo prosty sposób. Nie przyjmę okupu za zabicie mojego ojca.

– Okupu? – powtórzył cicho, groźnie.

– Tak, okupu – powtórzyła twardo, nie dając się zastraszyć.

– Twój ojciec okradł Ironstone Insurance.

– To podłe kłamstwo!

– Dość tego – zniecierpliwił się Callum. – Pora dorosnąć. Nie jesteś już tamtą nastolatką.

– Zamilcz! – Zatkała uszy. To prawda, znów czuła się jak dzieciak, jednak zdołała się opanować. – Ktoś tak obrzydliwie bogaty jak ty na pewno przywykł do tego, że wszystkie problemy można rozwiązać za pomocą pieniędzy. Jednak tym razem ci się nie uda. Nie wezmę ani pensa.

– Nie sądzisz, że jest trochę za późno na zasady?

– Nie rozumiem.

– Wolisz nie pamiętać?

– O czym?

– Że brałaś ode mnie pieniądze.

– Słucham?! Nigdy nie wzięłam od ciebie złamanego pensa!

Wolałaby umrzeć z głodu, niż to zrobić. Przysporzył jej rodzinie tyle cierpienia. Po pogrzebie dom, w którym wychowała się Miranda, wraz z sadem i padokami został sprzedany. Ten sam los spotkał jej konia Trubadura i kosztowne rowery wyścigowe Adriana. Matka dotąd nie przywykła do ciasnoty szeregowego domku na zaniedbanej ulicy na południe od Tamizy, do którego musieli się przeprowadzić. Nawet gdy Adrian wyjechał do ekskluzywnej szkoły z internatem, tylko we dwie wciąż odczuwały ciasnotę.

Na szczęście odszkodowanie, które dostali od Ironstone Insurance po śmierci ojca, zostało mądrze zainwestowane. Odsetki pokrywały wydatki na edukację Adriana i Mirandy, a matce pozostawała jeszcze pewna kwota na utrzymanie, jednak o wiele za mała, by mogła nadal żyć na dawnym poziomie.

Hardo patrzyła mu w oczy, ale gdzieś tam w środku ogarniały ją wątpliwości.

– Więc skąd wzięły się pieniądze na opłacenie nauki w Greenacres? – zapytał, wymieniając nazwę ekskluzywnej szkoły kulinarnej, którą ukończyła. – A na St. Martin’s dla twojego brata…

– Ojciec miał polisę na życie – odpowiedziała drżącym głosem.

– Samobójstwo ją unieważniło.

– Nie! – Gwałtownie potrząsnęła głową. – To nieprawda. – Wiedziała jednak, że to, co mówił Callum, brzmiało sensownie. Ojciec nieraz opowiadał o tym, jak firmy ubezpieczeniowe unikają wypłaty roszczeń na podstawie klauzul zapisanych w umowach drobnym drukiem. Dlaczego po jego śmierci firma ubezpieczeniowa wypłaciła im odszkodowanie, choć ojciec został wcześniej zwolniony z pracy i publicznie napiętnowany jako przestępca?

I dlaczego nigdy nad tym się nie zastanawiała? Cóż, była święcie przekonana, że ojciec nie zrobiłby nic takiego, co naraziłoby najbliższych na tak straszne kłopoty. Przecież by się nie zabił, wiedząc, że pozbawia rodzinę wszelkich środków do życia. Ale zrobił to. Dlaczego odebrał sobie życie i porzucił ich na pastwę losu? A ten znienawidzony człowiek wyciągnął do nich pomocną dłoń.

Dlaczego?

Dostrzegła na twarzy Calluma wyraz zażenowania.

Pewnie wyczuł, nad czym się zastanawiam, pomyślała. No właśnie, Callum, dlaczego nam pomogłeś? I… i dlaczego to pytanie sprawia, że czujesz się zakłopotany?!

Odpowiedź uderzyła z gwałtownością błyskawicy. Zamykał im usta pieniędzmi, żeby nie wystąpili do sądu przeciwko Ironstone Insurance? Nie, przecież matka nigdy by na to nie przystała… Na pewno? Po śmierci ojca znaleźli się w tragicznej sytuacji. Czyżby matka uległa pokusie?

– Nie mogłeś płacić za wszystko – powiedziała.

W jego wzroku wyczytała coś na kształt litości.

– Chcesz zobaczyć rachunki? – spytał.

– Zasiłek, który co miesiąc otrzymuje matka – niemal wyszeptała – też pochodzi z twojej kieszeni?

Jego oczy mówiły, że tak, a Miranda poczuła się tak, jakby miała zemdleć. Twardo stąpała po ziemi, nigdy nie wpadała w histerię, ale tego było już za wiele. Cóż, musi się opanować… i jak najszybciej obliczyć, ile Callum Ironstone wydał na jej rodzinę. Ile są winni człowiekowi odpowiedzialnemu za śmierć Thomasa Owena. I jak go spłacą? To znaczy jak ona go spłaci…

Zerwała się z krzesła, błyskawicznie włożyła płaszcz, chwyciła torebkę i z dumnie uniesioną głową rzuciła:

– Nie chcę od ciebie żadnej pracy. Od teraz przestajesz przysyłać matce zasiłek. Ona też nie chce twoich pieniędzy.

Potykając się na dywanowej wykładzinie, ruszyła do drzwi, a kiedy kładła rękę na klamce, usłyszała:

– Na twoim miejscu zapytałbym najpierw matki, czy uważa tak samo jak ty. Możesz się zdziwić, gdy usłyszysz, co ci odpowie.

Tytuł oryginału: Millionaire Under the Mistletoe

Pierwsze wydanie: Silhouette Desire, 2009

Redaktor serii: Ewa Godycka

Opracowanie redakcyjne: Władysław Ordęga

Korekta: Małgorzata Narewska

© 2009 by Tessa Radley

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2499-4

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.