Miłość w jednym akcie - Diana Palmer - ebook

Miłość w jednym akcie ebook

Diana Palmer

4,1

Opis

Elisabet jest młodą, utalentowaną aktorką i stara się o rolę w nowym przedstawieniu na Broadwayu. Ma nadzieję, że dzięki angażowi spłaci długi i przeprowadzi się do własnego mieszkania. Podczas przesłuchania okazuje się, że reżyserem będzie dawny ukochany Betty, Edward McCullough, który przed kilkoma laty porzucił ją u progu własnej kariery. Już podczas pierwszych dni pracy między Betty i Edem wybucha namiętność. Wdają się ponownie w romans, który przerywa dopiero nagły wyjazd Eda. Tymczasem zbliża się wielka premiera przedstawienia. Betty coraz bardziej się denerwuje, co więcej zaczyna podejrzewać, że Ed ją zdradza…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 203

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (72 oceny)
37
14
13
7
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Diana Palmer

Miłość w jednym akcie

Tłumaczenie: Wanda Jaworska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Panowała niczym niezmącona cisza. Zgodnie z zarządzeniem związku zawodowego, w górze tliło się tylko jedno światło. Na pustej scenie stała Bett Cambridge, trzymając w szczupłych dłoniach plik kartek, i spoglądała na zaciemnioną widownię. Wybrano ją na przesłuchanie jako jedną z trzech kandydatek do głównej roli.

Fragment tej sztuki już raz czytała dla niewidocznych widzów, a teraz miała go przeczytać ponownie. Denerwowała się jednak bardziej niż poprzednio. Chyba są zainteresowani, bo w przeciwnym razie nie wezwaliby mnie po raz drugi, pomyślała.

Nie był jej obcy zarówno tekst, jak i rola, do której się przygotowywała. Przeciwnie, znała sztukę zatytułowaną Dziewczyna w ciemności oraz autora, który kilka lat temu był jej bardzo bliski. Nie powinnam tu przychodzić, doszła do wniosku. Co będzie, jeśli on się zjawi? Rozpaczliwie jednak potrzebowała pracy, a poza tym było to wznowienie przedstawienia, które niegdyś stało się hitem amerykańskich scen, i nie przypuszczała, by autor sztuki się nim zainteresował. Czyż nie przebywał w Hollywood, gdzie pracował nad scenariuszem? Zadrżały jej lekko dłonie. Wszystko będzie dobrze, pocieszyła się w duchu.

Zresztą od dawna nic ich nie łączyło. Edward McCullough, słynny dramatopisarz, cieszący się opinią celebryty, zdecydowanie był poza jej zasięgiem. Już przed laty wyrzucił Bett Cambridge z pamięci i nic się pod tym względem nie zmieniło. Wymownie świadczyła o tym jego obojętność.

Ich kontakty ograniczały się do okazjonalnych rozmów, które od czasu do czasu prowadzili podczas przyjęć, na których się przypadkowo spotykali. Przeszłość umarła i została raz na zawsze pogrzebana. A więc dlaczego on miałby uczestniczyć akurat w jej przesłuchaniu?

Bett zacisnęła palce na egzemplarzu sztuki, starając się wczuć w psychikę bohaterki. Miała zagrać młodą dziewczynę w trzecim miesiącu ciąży, ubogą i samotną. Ubrała się na przesłuchanie tak samo jak poprzednio. Z rozmysłem wybrała niekształtny pulower i rozpuściła długie złocistorude włosy. Opadały jej swobodnie na ramiona. Pochyliła się nieco, pozorując zmęczenie. Myślała o smutku, który musiała odczuwać porzucona dziewczyna, całkowicie bezradna i pozbawiona jakiejkolwiek pomocy.

Wprowadziwszy się w odpowiedni nastrój, zaczęła czytać fragment tekstu pióra Edwarda McCullough.

– Można by pomyśleć, że mój Tom jest dżentelmenem – powiedziała jasnym głosem, który poniósł się przez salę. Zrobiła umyślną pauzę, wyprostowała się, odrzuciła do tyłu włosy i krótko się zaśmiała. – Można by pomyśleć, że nie byłby w stanie zostawić mnie na lodzie. Dobry, uczynny Tom, który każdego popołudnia towarzyszył mi w drodze ze szwalni do domu, aby obronić mnie w razie napaści. Mój Tom… – Zamyśliła się i zamknęła oczy, nadając twarzy wyraz udręczenia. – Och, Boże, co się stanie z dzieckiem, które noszę pod sercem? Jak mogę je urodzić? Jak je wychowam? Przecież nie mam nikogo. Ani mamy, która by mi pomogła, ani taty, który by mnie strzegł. Nikogo na tym świecie ani trochę nie obchodzi, czy ja żyję, czy nie! – Dłońmi przesłoniła twarz i poruszyła się niespokojnie w świetle rzucanym przez lampę umieszczoną pod sufitem. Po chwili odjęła dłonie od twarzy i z westchnieniem wyciągnęła bezradnie ramiona. – Nie mogę pozwolić, żeby je usunięto, ale i nie mogę również go mieć. Boże! Daj mi znak, co powinnam uczynić! – błagała, wpatrując się w ciemność. Ponownie zamknęła oczy i poczuła, jak prawdziwe łzy spływają jej po policzkach. – O Boże, proszę, jeśli mnie kochasz, wskaż mi, jak mam postąpić!

Bett odetchnęła głęboko, wychodząc transu, w jaki się wprawiła. Utkwiła ponownie wzrok w zaciemnionej widowni. Panowało milczenie. Dopiero po dłuższej chwili padły uwagi wypowiedziane ściszonymi głosami. Bett wpatrywała się w ciemność, czekając na zwyczajowe „dziękujemy”, oznaczające, że przesłuchanie się skończyło i nie zostanie zaangażowana. Boże, proszę, modliła się w duchu, spraw, żebym dostała tę rolę.

Usłyszała, że ktoś podnosi się z jednego z teatralnych krzeseł i rusza do przejścia między rzędami. Gdy ów ktoś znalazł się w kręgu światła, spostrzegła, że to wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna o jasnych włosach, lśniących niczym złoto w blasku słońca. Bez trudu rozpoznała w nim Edwarda McCullough, nazywanego w skrócie Edem, człowieka z jej złych snów. Nie spodziewała się tu go zastać. Na litość boską, co on tu robi?

Tymczasem Edward wszedł na scenę. Na jego twarzy widniał dobrze znany Bett cyniczny grymas, który kiedyś niezmiennie pojawiał się wtedy, kiedy ona go irytowała. Pomyślała, że niewiele zmienił się od czasu, gdy był walczącym o uznanie aktorem, a o karierze pisarza tylko nieśmiało marzył.

Przez minione lata stał się jednym z najbardziej znanych i cenionych dramatopisarzy w kraju. Z pewnością zrobił karierę i wyglądał odpowiednio do swojego obecnego statusu. Miał na sobie biały kaszmirowy sweter i drogie, szyte na miarę brązowe spodnie. Był starszy, co oczywiste, i może bardziej zużyty, jednak pozostał atrakcyjny i miał w sobie to coś, co sprawiało, że przyciągał zainteresowanie kobiet.

Zatrzymał się naprzeciw Bett i zadarł podbródek, na co ona zareagowała butnym uniesieniem głowy. Niech się dzieje, co chce, pomyślała przygotowana na najgorsze. Znajdę inną rolę, przecież w Nowym Jorku nie brakuje teatrów.

– Znów jesteśmy razem – zagadnął, patrząc prosto w lśniące ciemne oczy Bett, wyróżniające się w owalu twarzy, i dodał z pewnym zdziwieniem, ale i jawną aprobatą: – Ależ się zmieniłaś od czasu Atlanty.

Bett nie odpowiedziała uśmiechem na komplement, w przeciwieństwie do dziewczyny, którą kiedyś była. Wówczas bez zastrzeżeń kochała Edwarda i w podobnej sytuacji bez zahamowań rzuciłaby mu się w ramiona, zapraszając, by wziął to, na co ma ochotę. Obecnie była nie tylko starsza, ale na skutek często przykrych doświadczeń lepiej znała życiowe reguły. Jedyne, czego teraz chciała od Edwarda, to by powierzył jej rolę w swojej sztuce. Musiała dać wyraz temu przekonaniu, bo on uśmiechnął się krzywo i bardziej stwierdził, niż spytał:

– Nie wybaczyłaś mi. Skąd myśl, że zgodzę się na twój udział w przedstawieniu? – dodał.

– Nie muszę odpowiadać na to pytanie, ponieważ porozmawiam o tym z reżyserem – odrzekła Bett.

– Tak się składa, że to ja reżyseruję – oznajmił McCullough, nie kryjąc satysfakcji na widok zaskoczenia malującego się na twarzy Bett. – Pytam ponownie, dlaczego przypuszczałaś, że dam ci tę rolę?

– Ponieważ nadaję się do niej jak żadna inna aktorka – odrzekła z godnością. – Występowałam w niej tyle razy, że znam na pamięć tekst, a poszczególne sceny mogłabym grać z zamkniętymi oczami.

Ed objął wzrokiem szczupłą sylwetkę Bett i zatrzymał go na jej wąskiej talii.

– Może i tak – przyznał – ale w dalszym ciągu nie bardzo wiem, z jakiego powodu miałbym tobie powierzyć tę rolę? – powtórzył uparcie.

Bett nakazała sobie w duchu zachować opanowanie. Nie pozwoli, by on wyprowadził ją z równowagi lub skutecznie zniechęcił. Wie tak samo dobrze jak ona, że jest wprost stworzona do tej roli. Nawet nie musi się silić na południowy akcent, ponieważ nadal po dzieciństwie spędzonym w Atlancie daje się on słyszeć w jej głosie.

– No, dalej – ponaglał Ed. – Podaj mi konkretną przyczynę.

– Tkwię po uszy w długach – wyjawiła niechętnie Bett.

Na twarzy Eda pojawił się wyraz niedowierzania.

– To, co powiedziałaś, przeczy temu, co o tobie słyszałem. Ostatnie dwa lata były dla ciebie jednym pasmem sukcesów. W zeszłym roku nominowano cię do prestiżowej nagrody Tony, bardzo cenionej w środowisku teatralnym.

– To prawda. Ogromnie się ucieszyłam, ale także dlatego, że brakowało mi pieniędzy – przyznała Bett. – Niestety, mój agent namówił mnie do ulokowania ich w czymś, co miało być bezpieczną inwestycją, a okazało się całkowitym niewypałem. Straciłam wszystko, łącznie z oszczędnościami. Właśnie z tego powodu tonę w długach.

– To takie buty – rzekł z westchnieniem Ed.

– Łatwo przyszło, łatwo poszło. – Bett pochyliła głowę, wzruszając ramionami.

Zwykli tak mówić, kiedy przez te wszystkie minione lata w Atlancie robili zakupy na lato. Machinalnie wypowiedziane przez Elisabet zdanie przywołało niechciane wspomnienia. Uniosła wzrok i napotkała chłodne spojrzenie Edwarda.

– Nie wracaj do przeszłości, Bett – przestrzegł, nie owijając w bawełnę. – Kompletnie mnie nie interesuje. Nie chcę ani jej rozpamiętywać, ani odgrzewać naszej dawnej znajomości. Mogę mieć bez liku beznadziejnie zakochanych nastolatek, uwieszonych u mego ramienia.

Bett musiała użyć całej siły woli, żeby nie wymierzyć mu policzka. Pohamowała się, ponieważ rozpaczliwie potrzebowała angażu. Kpiący uśmieszek, który pojawił się na twarzy Edwarda, dobitnie świadczył o tym, że w pełni zdawał sobie z tego sprawę.

Pozwolił jej przez minutę tłumić złość, po czym oświadczył beztrosko:

– Masz tę rolę, jeśli tak bardzo ci na niej zależy. Zresztą Ted i James uważają, że wspaniale wcielasz się w postać bohaterki, z akcentem włącznie.

– A jakie jest twoje zdanie w tej kwestii? – spytała. – Jak by nie było, jesteś autorem.

Spojrzenie zielonych oczu Edwarda przylgnęło do sylwetki Bett i prześliznęło się po niej. Poczuła się tak, jakby dotykał jej dłońmi.

– Będziesz odpowiednia – odparł krótko, po czym odwrócił się plecami.

Po powrocie do mieszkania, które Bett dzieliła z Janet Simms, znaną modelką, wciąż gotowała się ze złości na myśl o nieoczekiwanym spotkaniu z Edwardem i o jego zachowaniu.

– Odpowiednia! Też coś! – Wzburzona podniosła głos. – Nigdy we mnie nie wierzył, nigdy! Sześć lat temu prorokował, że noga mi się powinie, a nic takiego się nie stało – dodała rozgorączkowana. – Przyjechałam do Nowego Jorku, ciężko pracowałam i wyrobiłam sobie nazwisko bez niczyjej pomocy. Mam skórzany płaszcz, mieszkanie w dobrej dzielnicy i wspaniałą przyszłość, sądząc po opiniach recenzentów.

– To prawda, ale też jesteś winna krocie państwu – przypomniała jej Janet, wzdychając. – Ty szalona dziewczyno, dlaczego musiałaś ubiegać się akurat o rolę w sztuce Edwarda McCullough?

– Pilnie potrzebuję pracy, a to była jedyna jeszcze nieobsadzona rola, którą chciałam grać – odparła Bett i usiadła przy oknie. Uszła z niej złość i popadła w zadumę. – Poza tym – zaczęła po dłuższej chwili milczenia, spuszczając wzrok. – Poza tym… – Urwała.

– To była cudowna okazja, żeby odegrać się na Edwardzie – podpowiedziała Janet. – O to ci chodziło?

Bett zaprzeczyła ruchem głowy i dodała:

– Nie. Po prostu nie byłam w stanie oprzeć się tej roli. Jest w niej tyle uczucia, tyle dramatycznego piękna… – Przeciągnęła ręką po złocistorudych włosach. – Nie podano do wiadomości, kto będzie reżyserować tę sztukę. Skąd mogłam wiedzieć, że Ed będzie na widowni?

– Jest autorem – zauważyła Janet. – To nic nadzwyczajnego, że chciał uczestniczyć w przesłuchaniu aktorów. Czy to nie ty wspomniałaś, że zawarował sobie w kontrakcie akceptację obsady?

– Tak – przyznała z nieszczęśliwą miną Bett.

– Co zamierzasz zrobić w kwestii podatków? – spytała Janet, zmieniając temat.

– Nie wiem – odparła Bett, wzruszając ramionami. – Z tego, co powiedział mój księgowy, zrozumiałam, że pozostało mi tylko trzydzieści dni na zebranie wymaganej kwoty. Będę musiała zacisnąć pasa, co oznacza, że nie mogę zostać w tym mieszkaniu.

W ciągu kilku ostatnich dni w jej życiu nastąpiły gwałtowne i niekorzystne zmiany, które sprawiły, że straciła poczucie bezpieczeństwa. Naturalnie, będzie jej brakowało Janet, ale nie może dłużej płacić połowy czynszu za mieszkanie położone przy prestiżowej Park Avenue.

– Mam nadzieję, że z czasem wszystko się ułoży – dodała.

– Oczywiście. – W geście pocieszenia Janet objęła przyjaciółkę. – Bądź co bądź, przekonałaś reżysera tej rozbieranej sztuki o królowej Elżbiecie Pierwszej, żeby pozwolił ci włożyć gorset.

– Przypomnij mi, żebym kiedyś opowiedziała ci o tym ze szczegółami – powiedziała Bett i zachichotała. – Często proponują mi rolę Elżbiety.

– Wyglądasz niemal tak samo jak ona uwieczniona na portretach – stwierdziła Janet – z tym że nie masz tak wysokiego czoła i tak jasnej cery. Natomiast oczy, rysy twarzy, kolor włosów – identyczne. – Janet roześmiała się i dodała: – Ona też była dziewicą.

– Nie mów tego głośno, jeszcze ktoś mógłby usłyszeć – rzuciła ze śmiechem Bett. – W tej sztuce jestem w trzecim miesiącu ciąży.

– Pierwsza ciąża biologiczna bez zapłodnienia. Ta wiadomość znajdzie się we wszystkich czasopismach medycznych. Pomyśl tylko, jaka to będzie sensacja – zażartowała Janet.

– Wybierzesz się ze mną poszukać mieszkania? – spytała Bett.

Była niepocieszona, że w zaistniałej sytuacji finansowej musiała sprzedać piękny skórzany płaszcz. Z westchnieniem obrzuciła wzrokiem znoszoną tweedową jesionkę, którą zatrzymała wyłącznie ze względów sentymentalnych. Miała ją na sobie, gdy przed laty, wczesną wiosną, Ed zabrał ją na spacer do Piedmont Park i wtedy… Rozmarzyła się.

– Oczywiście. Znam miasto lepiej niż ty. Poczekaj, tylko wezmę płaszcz – odparła Janet.

Bett bez większego entuzjazmu włożyła jesionkę i wraz z przyjaciółką wyszła z domu.

W Queens, dzielnicy diametralnie różniącej się od tej, w której Bett mieszkała dotychczas, obejrzały skromne lokum na najwyższym piętrze czynszowej kamienicy. Zewsząd dobiegały hałasy z sąsiednich lokali.

– Nie mogę cię tutaj zostawić – oświadczyła zdecydowanie Janet. – Wykluczone. Poszukajmy czegoś innego.

– Nie – sprzeciwiła się Bett. – To mi odpowiada – dodała, rozglądając się dokoła.

W kąciku jadalnym, z pomalowanych na biało ścian, odpadała płatami farba, plastikowy blat barku był porysowany, a w pokoju dziennym stała tapicerowana sofa i fotel z podartym obiciem.

– Wydział zdrowia nie dopuściłby tej nory do użytku nawet po wysprzątaniu – oceniła Janet.

– To miejsce w sam raz dla walczącej o uznanie aktorki – uznała Bett i zmusiła się do uśmiechu. – Zaczynałam w takim miejscu jak to. Zajmę się formalnościami, a potem zrobimy niewielkie niezbędne zakupy.

– Kupmy zasłony i narzutę na tę okropną sofę oraz kwiaty doniczkowe – zaproponowała Janet.

– Niestety, obecnie nie mogę sobie pozwolić nawet na takie wydatki – zaoponowała Bett. – Nie zapominaj, że przez dłuższy czas będę musiała zaciskać pasa.

Janet mruknęła pod nosem coś na temat kaprysów losu.

Tytuł oryginału: Loveplay

Pierwsze wydanie: Harlequin Books, 1986

Redaktor serii: Dominik Osuch

Opracowanie redakcyjne: Barbara Syczewska-Olszewska

Korekta: Lilianna Mieszczańska

© 1986 by Diana Palmer

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła

w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gwiazdy Romansu są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-2874-9

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.