Jak kochać, to księcia - Kristi Gold - ebook

Jak kochać, to księcia ebook

Kristi Gold

3,8

Opis

Książę Zain Mehdi wraca do kraju w atmosferze skandalu. Jego nadszarpnięty wizerunek pomaga naprawić atrakcyjna konsultantka polityczna. Zain ma słabość do pięknych kobiet i zaczyna uwodzić Madison. Oboje wiedzą, że romans mógłby przekreślić ich karierę, nie potrafią jednak zrezygnować z nocy spędzanych w apartamentach Zaina...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 154

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (25 ocen)
8
7
8
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Be11a

Całkiem niezła

Pierwszy tom cyklu Arabian Heat (z pięciu).
00

Popularność




Kristi Gold

Jak kochać, to księcia

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Gdy Madison Foster wysiadała z czarnej limuzyny, zastosowane środki bezpieczeństwa świadczyły o wyjątkowym statusie jej potencjalnego klienta. Potężny ochroniarz wyrósł po jej prawej stronie, drugi trochę niższy po lewej, podczas gdy dwóch innych ubranych w ciemne garnitury torowało jej drogę do wieżowca w Los Angeles. Nieopodal bocznego wejścia rozległ się trzask migawek aparatów fotograficznych, ale nie odwróciła głowy. Ten błąd mogłaby przypłacić pojawieniem się na okładce jakiegoś tabloidu pod krzykliwym nagłówkiem: „Ostatnia kochanka księcia playboya”. Na domiar złego byłaby to rozczochrana kochanka.

Gdy przechodziła przez parking, lekka mgiełka przerodziła się w deszczyk. Od razu odczuła skutki wilgoci na zebranych w ogonek niesfornych włosach. No i nici z eleganckiego wyglądu. A podobno w słonecznej południowej Kalifornii nigdy nie pada…

Ochroniarze otworzyli ciężkie metalowe drzwi. Madison ostrożnie stąpała po wilgotnej terakocie przypominającej czarny lód. Czyż nie widzą, że jest w butach na wysokich obcasach? Z trudem za nimi nadążała, ale najwyraźniej ich to nie obchodziło, gdy energicznym krokiem przemierzali kręty labirynt bocznych korytarzy. Na szczęście zanim zdążyła się potknąć, znaleźli się w wyłożonym dywanem holu i wkrótce dotarli do windy na jego końcu. Jeden z mężczyzn wbił kod na tablicy obok drzwi.

Weszli do środka. Podczas jazdy w górę stali wpatrzeni w martwy punkt, nie pozwalając sobie choćby na pobieżne na nią spojrzenie, nie wspominając o jakimś miłym słowie. Kilka chwil później winda zatrzymała się miękko, drzwi rozsunęły, a ich oczom ukazał się dżentelmen w szarym jedwabnym garniturze, któremu rozległa łysina oraz okulary w drucianych oprawkach nadawały wygląd uczonego.

Gdy Madison wyszła z kabiny, z nieśmiałym uśmiechem wyciągnął do niej rękę.

– Witam, panno Foster. Nazywam się Deeb, jestem osobistym sekretarzem Jego Wysokości.

Madison nie była zachwycona określeniem „panna”, ale zgodnie z obowiązującym konwenansem bez słowa protestu odwzajemniła uśmiech.

– Miło mi pana poznać, panie Deeb.

– Mnie również. Proszę ze mną.

Pod eskortą ochroniarzy przemierzyli wysoki na dwa piętra, wyłożony czarnym marmurem hol penthouse’u. Jako córka dyplomaty i doradca polityczny nieraz stykała się z przepychem, nie była jednak aż tak zblazowana, by nie docenić dobrego smaku.

Jej uwagę przyciągnęła ściana wysokich okien z widokiem na wzgórza Hollywood, a potem kręte schody z błyszczącej stali prowadzące na piętro. Proste surowe linie oraz nowoczesne meble wyglądały jak ze snu projektanta, choć prawdę mówiąc, spodziewała się raczej klejnotów, złota i perskich dywanów charakterystycznych dla królewskiego statusu. Niemniej była to niesłychanie luksusowa garsoniera, odpowiednia dla szejka Zaina ibn Aahila Jamara Mehdiego, następcy tronu królestwa Bajul, który niespodziewanie miał w nim objąć władzę. Właśnie dlatego została tu wezwana. Jej zadaniem będzie naprawa zszarganej opinii tego mężczyzny o wielu imionach. I to w niecały miesiąc.

– Jestem zaskoczona, że książę zachciał spotkać się ze mną o tak późnej porze – zagadnęła Deeba.

Mężczyzna poprawił krawat w geście zakłopotania i nawet na nią nie spojrzał.

– To książę Rafiq ustalał godzinę.

Rafiq Mehdi, brat księcia Zaina, zatrudnił ją, więc odpowiedź jest sensowna, ale dziwne zachowanie Deeba nieco ją zaniepokoiło.

– Jego Wysokość mnie oczekuje, prawda?

Gdy zatrzymali się przed podwójnymi mahoniowymi drzwiami, Deeb wreszcie się niej odwrócił.

– Kiedy książę Rafiq poinformował mnie o pani wizycie, założyłem, że zawiadomił o niej również brata. Ale nie jestem pewien.

Jeśli Rafiq nie powiedział bratu o swoim planie, Madison mogła zostać za chwilę bezpardonowo wyrzucona.

Ignorując zdumione spojrzenie Madison, Deeb wskazał na małą wnękę, w której stały dwa klubowe fotele.

– Proszę usiąść.

Sekretarz zniknął za drzwiami. Madison usiadła, przesunęła dłonią po granatowej spódnicy i przygotowała się na długie oczekiwanie. Bacznie przyglądała się strażnikom stojącym po obu stronach wejścia. Byli dobrze uzbrojeni. Nic dziwnego. Gdy chodziło o następcę tronu, mogli pojawić się wrogowie. Nawet ją uznali za możliwe zagrożenie. Zanim wsiadła do limuzyny, przeszukano jej skórzaną torebkę. Wątpliwe, by mogła wyrządzić poważną krzywdę pilniczkiem do paznokci…

Nagle dotarł do niej podniesiony głos. Na pewno mówiono po arabsku, więc niewiele rozumiała. Ale najwyraźniej ktoś był zły.

Zain Mehdi nie miał zahamowań w wyrażaniu emocji, czego dowodem były jego nierzadko szokujące zachowania. Cieszący się złą opinią szejk siedem lat temu opuścił rodzimy kraj i osiadł w Stanach Zjednoczonych. Niekiedy zapadał się pod ziemię na całe miesiące, by potem nagle wyłonić się na powierzchnię z jakąś gwiazdką lub supermodelką u boku, przez co zyskał miano „znikającego księcia z Arabii”.

Madison nie była tym zszokowana. Poznała księcia wiele lat temu w Mediolanie na przyjęciu, na którym towarzyszyła rodzicom. Przeżyła wówczas typowe dla szesnastolatki zauroczenie przystojnym młodzieńcem. Oczywiście wątpliwe, by książę pamiętał ów niegroźny flirt z nieśmiałą i zalęknioną nastolatką.

Stare dzieje. Teraz niestrudzenie parła do przodu. Jeśli uda jej się zdobyć to zlecenie, zrobi kolejny milowy krok w karierze. Nagle drzwi się otworzyły. Madison wstała, poprawiła lniany żakiet i wstrzymała oddech w nadziei, że nie zostanie odprawiona z kwitkiem.

– Emir panią przyjmie – powiedział Deeb z wahaniem – ale nie jest zachwycony.

No cóż, zbagatelizowała tę uwagę. Nie obchodził ją obecny nastrój księcia.

Deeb otworzył przed nią drzwi, a potem wszedł za nią do elegancko urządzonego gabinetu. Nie miała czasu przyjrzeć się wystrojowi, ponieważ jej uwagę przykuł wysoki mężczyzna, który ze skrzyżowanymi ramionami stał oparty tyłem o masywne biurko. Jego groźne spojrzenie kontrastowało ze swobodną postawą. Fotografie w prasie nie oddawały Zainowi Mehdiemu sprawiedliwości.

Klasyczne regularne rysy, złotawa karnacja i ciemnobrązowe oczy w oprawie nieprawdopodobnie długich czarnych rzęs robiły wrażenie. Wyglądał jak hollywoodzki gwiazdor, wcielający się w rolę jakiegoś bliskowschodniego władcy. Zamiast jednak królewskich szat miał na sobie białą koszulę z podwiniętymi rękawami oraz ciemne spodnie. Jego mina świadczyła, że uważa swego gościa za intruza.

Madison opanowała nerwy, wyprostowała się i przybrała wyćwiczony uśmiech.

– Dobry wieczór, Wasza Wysokość. Nazywam się Madison Foster.

Przyglądał się jej wyciągniętej ręce, ale ją zignorował.

– Wiem. Jest pani córką Ansona Fostera, członka korpusu dyplomatycznego i dawnego znajomego mojego ojca.

Przynajmniej pamięta jej ojca, dobre i to.

– Moje najszczersze kondolencje, Wasza Wysokość. Jestem pewna, że nagłe odejście króla musiało być dla Waszej Wysokości szokiem.

Drgnął, co było widomą oznaką dyskomfortu.

– Nie tak wielkim jak to, że wiadomość o jego śmierci dotarła do mnie dwa tygodnie po fakcie.

– Emir był w podróży, kiedy zmarł jego ojciec – pospieszył z wyjaśnieniem Deeb.

Szejk posłał sekretarzowi mordercze spojrzenie.

– To wszystko, Deeb. Pani Foster i ja będziemy kontynuować tę rozmowę w cztery oczy.

Madison zerknęła przez ramię i zobaczyła, jak Deeb kiwa głową. Gdy za sekretarzem zamknęły się drzwi, szejk obszedł biurko i opadł na skórzany fotel.

– Niech pani usiądzie.

Powiedz „proszę”, chciała poprawić go Madison, ale ugryzła się w język. Cóż, przyjdzie jej popracować nad manierami szejka. Usiadła, postawiła torebkę na dywanie.

– Skoro pan mnie zna, zapewne wie pan również, po co przyjechałam.

Odchylił się i potarł ogoloną szczękę.

– Zjawiła się tu pani na prośbę brata, nie moją. Według Rafiqa jest pani jedną z najlepszych politycznych konsultantek w kraju. Oczywiście, jeśli ta opinia odpowiada prawdzie.

– Pracowałam nad budowaniem publicznego wizerunku wielu znanych osób.

– I pani zdaniem ja potrzebuję w tym względzie pomocy?

Okej, wyłoży kawę na ławę.

– Po pierwsze, nie było pana w Bajul od lat. Po drugie, istnieją obawy, że po powrocie nie zostanie pan powitany z otwartymi ramionami. No i wreszcie, chodzi o pańskie relacje z kobietami.

– Nie można wierzyć we wszystkie plotki, pani Foster.

No nie! Miał jeszcze czelność uśmiechnąć się do niej wyzywająco.

– To prawda, ale słowo pisane ma swoją wagę. Trzeba więc wysłać do ludzi dobitny przekaz, że od dziś zamierza pan skupić się na rządzeniu państwem, aby w przyszłości zostać równie wybitnym władcą jak ojciec.

Jego uśmiech zgasł.

– Czy mam podejrzewać, że chce mnie pani ukształtować na wzór mojego ojca?

– Chcę tylko poprawić pana publiczny wizerunek.

– Jak pani zamierza tego dokonać?

– Pokazując pana w innym świetle w trakcie serii wystąpień publicznych i towarzyskich imprez.

Przechylił głowę i uważnie jej się przyglądał.

– Ma pani zamiar zaprosić cały mój kraj na koktajl party?

Seksowny, ale zarazem sarkastyczny – oto kolejny przymiotnik na liście jego atrybutów.

– To będą prywatne przyjęcia, dla ścisłego kręgu przyjaciół i rodziny oraz członków Rady Konsultacyjnej. Być może również dla kilku zagranicznych dygnitarzy, polityków i biznesmenów.

Złapał długopis leżący na biurku i zaczął nim obracać.

– Słucham dalej.

– Jeśli chodzi o publiczne wystąpienia, mam duże doświadczenie w redagowaniu przemówień – oznajmiła. – Chętnie przy tym pomogę.

Zmarszczył brwi.

– Mam dyplom ekonomii z Oxfordu i płynnie posługuję się pięcioma językami, pani Foster. Dlaczego uważa pani, że nie potrafię ułożyć przemówienia i go wygłosić?

Nie ma to jak urazić królewską dumę.

– Sugeruję jedynie, że mogę pomóc. Słowa i gesty Waszej Wysokości będą ogromnie ważne w zdobywaniu społecznego poparcia.

Odrzucił długopis i burknął coś pod nosem.

– Nie mam powodu uciekać się do politycznych gierek. Na wypadek, gdyby pani nie słyszała, moja pozycja w państwie jest zabezpieczona. Zostałem wybrany na króla i moje słowo jest prawem. To ja jestem prawem, pani Foster.

– Ale kiedy ludzie są zadowoleni z władcy, w kraju panuje lepsza atmosfera. Pozostał niecały miesiąc do oficjalnej koronacji, nie mamy więc dużo czasu na zmianę opinii o Waszej Wysokości. Zajmiemy się wszystkimi szczegółami: sposobem mówienia, zachowaniem, ubiorem.

Posłał jej kokieteryjny uśmiech, zabarwiony zmysłowością.

– Czy pani będzie mnie ubierać?

Obrazy, które przemknęły przez głowę Madison, można by uznać za nieodpowiednie, ba, nawet nieprzyzwoite.

– Pomoże nam pański personel.

– Szkoda, że nie wchodzi to w zakres pani obowiązków. Wtedy byłbym przychylniej nastawiony do pani planu.

– Zdaję sobie sprawę, że potrafi pan czarować kobiety, ale na mnie ta metoda nie działa – ucięła. – Musimy się skoncentrować na istotnych sprawach, oczywiście, jeśli wyraża pan zgodę na współpracę.

Przez moment wpatrywał się w sufit, a potem powoli przeniósł na nią wzrok.

– Nie, nie mam ochoty z panią pracować. Jestem w stanie sam zająć się swoimi sprawami, również prywatnymi.

Ani myślała tak łatwo składać broni.

– A propos tych ostatnich, jestem bardzo skuteczna w tuszowaniu skandali obyczajowych…

Wstał, wyraźnie zirytowany.

– Szkoda, że straciła pani czas, ale nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia.

No tak, trafiła w czuły punkt. Wstała, wyjęła z torby wizytówkę i położyła ją na biurku.

– Jeśli zmieni pan zdanie, oto mój numer. Proszę przekazać tę wiadomość bratu.

– O tak, mam mu wiele do powiedzenia! Rozmówię się z nim, kiedy tylko wrócę do Bajul.

– Życzę więc Waszej Wysokości powodzenia.

Madison zarzuciła torebkę na ramię i ruszyła do drzwi. Ale nim zdążyła dotknąć klamki, szejk ją zawołał.

– Tak? – Starała się nie okazać przypływu nadziei.

Wyszedł zza biurka i teraz stał kilka kroków od niej.

– Zmieniła się pani od czasu naszego ostatniego spotkania.

– Jestem zaskoczona, że mnie pan pamięta.

– Trudno zapomnieć tę buzię aniołka, oczy niebieskie jak ocean i te niezwykłe jasne loki.

Irytujący rumieniec, jakby na zamówienie.

– Miałam okulary, aparat na zębach, a na głowie ptasie gniazdo. – To wszystko zostało naprawione dzięki laserowej korekcji wzroku, ortodontom i prostownicy.

– Miała pani na sobie różową sukienkę i była pani bardzo nieśmiała. Ledwie zerkała pani w moją stronę.

Och, ale zerkała. Wielokrotnie, gdy nie patrzył.

– Pokonałam nieśmiałość.

– Zauważyłem. Zauważyłem również, że wyrosła pani na bardzo piękną kobietę.

Nie widziała prawie nic prócz jego ciemnych melancholijnych oczu, gdy się do niej zbliżał.

– Skoro omówiliśmy już moją transformację – powiedziała sucho – wychodzę, jeśli mam zdążyć na samolot do Waszyngtonu. – Musi szybko stąd uciec, zanim magnetyzm szejka pozbawi ją zdrowego rozsądku.

– Mam prywatnego jeta. – Nie spuszczał z niej wzroku. – Może pani z niego skorzystać, jeśli będzie dostępny. A gdyby zechciała pani odwiedzić Bajul, proszę bez skrępowania skontaktować się ze mną, a zorganizuję transport. Chętnie widziałbym panią jako mojego gościa. Mógłbym pokazać pani rzeczy, których nigdy pani nie widziała. Dostarczyć niezapomnianych wrażeń.

– Ma pan na myśli nocną przejażdżkę na wielbłądzie po pustyni? A potem ucztę z granatami na deser, urozmaiconą pląsami tancerek?

Wyglądał na bardziej rozbawionego niż urażonego.

– Wolę samochody terenowe od wielbłądów i nienawidzę granatów, ale tańce mogą być. Oczywiście we dwoje.

Nie odważyłaby się z nim zatańczyć.

– Doceniam tę fascynującą propozycję, ale skoro nie będę dla pana pracować, nie wybieram się za granicę. Niemniej dziękuję za zaproszenie i życzę bezpiecznej podróży do domu.

Gdy pospiesznie wyszła, a następca tronu zamknął za nią drzwi, odebrała to jak dobitne memento. Oto zatrzasnęła się przed nią kolejna brama do kariery. Nie chciała jednak przyznać się do klęski. Być może szejk, wróciwszy do domu, dojdzie do wniosku, że jej potrzebuje.

Najchętniej by stąd uciekł!

Zaina gnębiło poczucie utraty wolności, gdy opancerzona limuzyna wiozła go stromym podjazdem prowadzącym do pałacu. Witano go z niechęcią. Tłumy zgromadziły się na pilnie strzeżonej trasie przejazdu. Niektórzy wygrażali mu pięściami, inni tylko patrzyli z dezaprobatą. Przez szyby nie słyszał, co wykrzykiwano, ale raczej nie były to wiwaty na jego cześć.

Rafiq sugerował, by przyjechał nocą, ale się nie zgodził. Miał wiele wad, lecz na pewno nie był tchórzem. Wypełni swoje obowiązki z wysoko podniesioną głową.

Wrócił myślami do wizyty Madison sprzed dwóch dni. Pamiętał, jak go przestrzegała, że może zostać uznany za obcego we własnym kraju. Był bliski przyjęcia jej oferty, chociaż nie z tego powodu. Po prostu go zaintrygowała. Dopiero przy niej zdał sobie sprawę, że od dawna nie dotrzymywała mu towarzystwa żadna kobieta. Madison byłaby wielką pokusą… Ale nie mógł sobie na to pozwolić. Dobrze, że nie wiedziano o prawdziwym skandalu, który dział się za bramami pałacu, o sekrecie, który dręczył go od lat i stał się prawdziwym powodem wyjazdu z ojczyzny.

Gdy limuzyna się zatrzymała, Zain pospiesznie wysiadł, ale nie mógł zignorować wrogich okrzyków. Nie mógł odeprzeć oskarżeń o zdradę, nie wyjawiając dramatycznej prawdy. A tego na pewno nie zrobi.

Dwóch wartowników szeroko otworzyło drzwi. Dostojne wnętrza pałacu były tak zimne jak kamień, z którego je zbudowano. Kiedyś był tu szczęśliwy, nazywał to miejsce domem, schronieniem nasączonym bogactwem i starożytną historią. Już nie. Ale wielką przyjemność sprawił mu widok drobnej kobiety stojącej na końcu korytarza – Eleny Battelli, włoskiej au pair, zatrudnionej przez jego ojca mimo dezaprobaty członków Rady. Elena była jego nianią, nauczycielką, powiernicą i w końcu, po śmierci jego matki, zastępczą matką. Była jedyną osobą, która go rozumiała.

Na jego widok z uśmiechem otworzyła ramiona.

– Witaj w domu. – Rozmawiała z nim po angielsku, jak zawsze, gdy chcieli uniknąć wścibskich uszu.

Objął ją, a potem cofnął się o krok, by lepiej jej się przyjrzeć.

– Nieodmiennie elegancka jak gazela – powiedział.

Pogładziła starannie ułożoną fryzurę.

– Jestem już starą gazelą, ale ty ciągle uroczym giovinetto, którego zawsze uwielbiałam. – Na jej twarzy pojawił się cień melancholii. – Teraz, kiedy twój nieodżałowany ojciec od nas odszedł, jesteś królem. Będę zwracać się do ciebie Wasza Wysokość.

– Wybij to sobie z głowy. Należysz do rodziny i zawsze tak będzie, niezależnie od mojej pozycji.

Podniosła rękę i poklepała go po policzku.

– To prawda. Ale jesteś królem.

– Oficjalnie dopiero za kilka tygodni. – To przypomniało mu o naglącej misji. – Gdzie jest Rafiq?

– W gabinecie twojego ojca, caro. Spędza tam większość czasu, odkąd… – Odwróciła wzrok, ale zdążył zauważyć łzy w jej oczach.

Pochylił się i pocałował ją w policzek.

– Wkrótce porozmawiamy dłużej.

Wyjęła chusteczkę z kieszeni i wytarła oczy.

– Oczywiście. Musisz opowiedzieć mi o wszystkim, co robiłeś przez te lata.

Och, nie ośmieliłby się powiedzieć jej wszystkiego. Do dziś w jej towarzystwie czuł się jak krnąbrny nastolatek.

Minąwszy ochroniarzy oraz Deeba, wspiął się po marmurowych schodach na piętro do sanktuarium ojca i bez pukania otworzył drzwi. Nie cierpiał tego miejsca. Od razu wróciły dręczące go wspomnienia ostatniej kłótni z ojcem, gdy ośmielił się mu przeciwstawić. Król Aadil Mehdi miał bezwzględne serce i rządził żelazną ręką. A teraz odszedł.

Zain żył w poczuciu winy i żalu, że rozstał się z ojcem w gniewie. Że nie zdobył się na wielkoduszność, by wybaczyć mu jego grzechy. Ale nie pora teraz się tym martwić.

Jego wzrok spoczął na bracie, który, czego należało się spodziewać, siedział w ulubionym fotelu króla obok regału z kolekcją cennych książek. Zmiany, jakie nastąpiły w Rafiqu, były pod pewnymi względami subtelne, pod innymi wyraźne. Miał na głowie kefiję, której Zain na razie nie założył. Nosił również, podobnie jak ojciec, starannie przyciętą kozią bródkę. Właściwie pod każdym względem, zarówno fizycznym, jak i duchowym, Rafiq wyglądał jak młodsza wersja króla.

Teraz zmierzył brata twardym wzrokiem.

– Jak widzę, dojechałeś w jednym kawałku.

Zainowi nie spodobała się nonszalancja zawarta w tym powitaniu, ani swoboda brata.

– Widzę, że rozgościłeś się w gabinecie króla. Planujesz zostać tu na stałe?

Rafiq starannie złożył gazetę, którą czytał, i rzucił ją na stojące z boku biurko.

– Pytanie brzmi, czy ty, drogi bracie, zamierzasz zabawić tu dłużej?

Zain zaczynał się gotować, ale nakazał sobie spokój.

– Muszę cię zmartwić, ale jako prawowity władca zostanę tu na stałe. Od lat przygotowywałem się do tej roli.

– Sypiając z najróżniejszymi kobietami?

Zaczynał tracić cierpliwość.

– Nie udawaj, że mnie znasz, Rafiq!

– Nie było cię przez siedem lat, więc wiadomości o tobie czerpałem z gazet.

Kiedyś łączyła ich głęboka więź. Została jednak zerwana, gdy w sporze jego brat stanął po stronie ojca.

– Wyjechałem, ponieważ ojciec postawił mnie w nieznośnej sytuacji – przypomniał Zain.

– On tylko chciał, żebyś szanował zasady.

Przestarzałe zasady, które nie miały sensu w nowoczesnych czasach, aczkolwiek nie tylko to wpłynęło na jego decyzję. Gdyby Rafiq znał całą historię, może nie tak ochoczo wspierałby ich rodziciela.

– On wymagał, żebym był taki jak on. Wierny archaicznym ideałom, nie chciał wprowadzić kraju w nową epokę.

Rafiq powoli wstał i podszedł do okna.

– Ludzie zgromadzili się pod pałacem. Jest też prasa. Jedni domagają się wyjaśnień, dlaczego ich nowy władca opuścił ich przed laty, drudzy oczekują, że książę obieżyświat wyjaśni swoje kontrowersyjne zachowanie.

– We właściwym czasie odpowiem na pytania. – Na te, które wymagały odpowiedzi.

Rafiq odwrócił się ze zmarszczonym czołem.

– Jesteś pewien, że podołasz temu wyzwaniu?

Jeszcze chwila i go uderzy, dostarczając nowej pożywki do plotek.

– Twój brak wiary w mój osobisty urok i siłę przekonywania zasmuca mnie, drogi bracie.

– Nie jesteśmy już dziećmi, Zain. Nie wystarczy uśmiech i kilka miłych słówek, żeby rządzić państwem.

Zain zacisnął dłonie w pięści.

– Jednak to mnie ojciec pozostawił tron, Rafiq.

– Nasz ojciec był przekonany, że desygnowanie ciebie na następcę ściągnie cię w końcu do kraju. Ale musisz jeszcze zostać oficjalnie koronowany.

Czyżby brat żywił nadzieję, że przedtem abdykuje?

– Postaram się, żeby wszystko przebiegło bez zakłóceń. – Gdyby tylko czuł się tak pewnie, jak mówił.

– Czekają nas poważne wyzwania – przestrzegał Rafiq. – Ojciec ciężko pracował, żeby utrzymać niezależność i neutralność. Mamy bezpieczne granice i uniknęliśmy politycznych niepokojów.

– Będę kontynuował tę politykę.

– O ile przekonasz poddanych, że działasz w ich interesie. Niepokoje społeczne na ogół są pożywką dla różnych politycznych graczy. Dlatego namawiałem cię, żebyś rozważył współpracę z Madison Foster.

Tego tematu należało się spodziewać.

– Dlaczego uważasz, że jej wkład byłby nieoceniony?

– Pomogła odzyskać honor wielu politykom – odparł Rafiq. – Co szkodzi skorzystać z jej talentów? Szczerze mówiąc, nie mogę uwierzyć, że odrzucasz możliwość spędzenia czasu z atrakcyjną kobietą.

Oczywiście zastanawiał się nad korzyściami współpracy z Madison, jednak na dłuższą metę to mogło okazać się niebezpieczne i dałoby satysfakcję tym wszystkim, którzy uważali, że nie potrafi oprzeć się pokusie.

– Powtarzam jeszcze raz: nie potrzebuję jej pomocy.

Rafiq westchnął sfrustrowany.

– Jeśli wybierzesz złą ścieżkę, Zain, nie będzie odwrotu. Jeśli nie uda ci się przekonać poddanych, osłabisz kraj, bo do głosu dojdą radykalne frakcje. Czy twoja duma jest warta ewentualnej katastrofy?

Nie chciał ulec żądaniom brata, ale rozumiał powagę sytuacji. Znajdzie sposób, aby zachować dumę i jednocześnie zaakceptować pomoc Madison. O ile Madison zrozumie, że to on będzie o wszystkim decydować.

Zatrudnienie Madison na jakiś czas na pewno uspokoi Rafiqa. Może warto spróbować?

– W porządku – zdecydował. – Przemyślę tę sprawę. Ale zastrzegam, że ją zwolnię, kiedy zacznie mi przeszkadzać.

– Umowa jest gotowa. Zgodnie z warunkami kontraktu ona może zostać zdymisjonowana tylko w przypadku rażąco złych posunięć. To będzie moja decyzja, nie twoja.

– Kiedy podpisała ten dokument?

– Po skontaktowaniu się ze mną, aby zdać sprawozdanie z waszego pierwszego spotkania. Jest zobowiązana zostać aż do twojej koronacji, ale nalegała na klauzulę, która pozwala jej wyjechać wcześniej, jeśli sytuacja okaże się dla niej nieznośna.

– Skoro nie pozostawiasz mi wyboru, moim pierwszym oficjalnym rozporządzeniem jest to, że będziesz odpowiedzialny za sprowadzenie jej tutaj.

Rafiq posłał mu zwycięski uśmiech.

– Załatwione.

Zain rozluźnił krawat i rozpiął górny guzik koszuli.

– Porozmawiamy na ten temat przy kolacji. – Nagle uświadomił sobie, że nie widział jeszcze najmłodszego brata. – Czy Adan do nas dołączy?

– Adan jest teraz w Wielkiej Brytanii na szkoleniu z pilotażu. Wróci przed koronacją.

– Może to i lepiej, że nic nas nie będzie rozpraszać. Liczę, że zapoznasz mnie z ostatnimi poczynaniami ministrów.

– Nie będziemy jedli sami.

– Jakiś członek Rady Konsultacyjnej?

– Nie. Kobieta.

– Ktoś specjalny w twoim życiu? Bo jeśli to początek procesji kandydatek na królową…

– Ona nie należy do grona kandydatek na twoją żonę.

Zaina zirytowały pokrętne odpowiedzi brata.

– A więc kto to jest, Rafiq?

– Madison Foster.

Tytuł oryginału: The Return of the Sheikh

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2013

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2013 by Kristi Goldberg

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2015, 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2886-2

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.