Rywal z Nowego Jorku - Ruttan Amy - ebook

Rywal z Nowego Jorku ebook

Ruttan Amy

4,3

Opis

Flo jest transplantologiem w kalifornijskiej klinice. Jej pacjentem jest znany aktor, któremu ma wszczepić urządzenie wspomagające pracę serca. Tuż przed operacją dowiaduje się, że zabieg ten przeprowadzi nowojorski lekarz aktora, Nate King, który właśnie tu ląduje. Flo nie traci zimnej krwi i nie pozwala mu się zdominować. Po zabiegu oboje spotykają się na dachu kliniki i gratulują sobie udanej operacji. Nate spontanicznie obejmuje Flo i ją całuje. Następnego dnia ich zdjęcie ukazuje się na pierwszych stronach gazet...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 158

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (20 ocen)
11
4
4
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Amy Ruttan

Rywal z Nowego Jorku

Tłumaczenie: Iza Kwiatkowska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Ileż to razy w dzieciństwie przewożono ją do szpitala, przypomniała sobie doktor Flo Chiu. Znajomy szum siadającego śmigłowca i ten lekki wstrząs, gdy dotykał ziemi. Wtedy dopadały ją mdłości. Jeszcze teraz, spoglądając na śmigłowiec, czuła ucisk w dołku. Zdążyła o tym zapomnieć. Zasnute niebo mogłoby zwiastować deszcz, ale to było Los Angeles. To nie chmury, a smog. W Seattle spadłby deszcz.

Z tamtego dnia zapamiętała tylko tyle. Oraz krzyk ojca wydającego polecenia w języku mandaryńskim pilotowi, który znał tylko angielski, ale w zdenerwowaniu ojciec wracał do ojczystego języka. Gdy był wściekły, w jego ustach ten piękny język stawał się szorstki i brzydki. Słysząc to, bała się ojca.

Otrząsnęła się. Normalnie nie przejmowałaby się aż tak bardzo przybyciem drugiego chirurga do Hollywood Hills Clinic, ale tym razem to nie był zwyczajny chirurg, a rywal. Przyleciał specjalnie z Nowego Jorku na żądanie pacjenta, którym był sławny Kyle Francis, aktor i jej idol od najmłodszych lat.

Jako nastolatka obejrzała wiele filmów, bo przykuta do łóżka nie miała wielkiego wyboru. Kyle Francis był wówczas dwudziestoletnią wschodzącą gwiazdą, obiektem jej westchnień. Pozornie starzał się ładnie, czego nie można było powiedzieć o jego sercu oraz płucach. To dlatego przypadła mu teraz rola pacjenta.

Zasłabł podczas konferencji prasowej w Los Angeles, skąd od razu przewieziono go do Hollywood Hills Clinic, gdzie stwierdzono, że umiera.

Wówczas na scenę wkroczyła ona. Jako transplantolog cieszyła się światową renomą, a Kyle potrzebował przeszczepu. Przeszczepu serca i płuc. To jej specjalność. Przeprowadziła wiele takich operacji.

Już wiozła go na blok operacyjny, gdy wybuchła bomba: ktoś inny będzie go operował.

– Ktoś inny? Freya, po co drugi transplantolog? Jestem dobra, mogę to zrobić bez niczyjej pomocy. Chyba sama widziałaś.

– Flo, wiem, ale nic na to nie poradzę. To sztab pana Francisa wezwał doktora Kinga z Manhattanu, który od jakiegoś czasu zajmował się jego sercem i płucami. Negocjacje wykluczone. Musisz współpracować z doktorem Kingiem.

No cóż. To dlatego czeka teraz na śmigłowiec z doktorem Kingiem. Oby zechciał z nią pracować, bo wielu wziętych lekarzy patrzy z góry na trzydziestoletnich kolegów, nie ufając ich umiejętnościom, zwłaszcza w dziedzinie transplantologii.

Śmigłowiec usiadł, a ona podchodziła z pochyloną głową, przytrzymując kosmyki włosów wymykających się z warkocza rozwiewane przez podmuch, by powitać doktora Kinga.

Błagam, oby nie okazał się padalcem. Dawała sobie radę z każdym, ale nie z gadziną. Koledzy mieli skłonność traktować ją z góry z racji jej niskiego wzrostu oraz płci. Na dodatek sprawiała wrażenie młodszej niż w rzeczywistości. Zebrała się w sobie, tym bardziej że ostrzegano ją przed arogancją nowo przybyłego.

Gdy otworzyły się drzwi helikoptera, trudno jej było ukryć zdumienie. Doktor King wcale nie był stary, może pod czterdziestkę, wysoki, opalony, ładnie zbudowany. Miał jasne włosy, wyraziste rysy twarzy oraz doskonale skrojony szary garnitur podkreślający sylwetkę. Wyglądał na faceta, który zrobił studia medyczne dzięki stypendium sportowemu. Takiego, który na szkolnej potańcówce nawet by na nią nie spojrzał.

Johnny był przystojny, ale nie aż tak. I co z tego wynikło? Nie warto zawracać sobie nim głowy.

Zaczerwieniła się, gdy doktor King omiótł ją wzrokiem. Rozzłościło ją to, ale i podekscytowało. Jak by to było pocałować kogoś takiego? No nie, to przecież twój rywal!

Chciałaby umówić się na randkę z takim stuprocentowym Amerykaninem chociaż raz w życiu, bo jej rodzice nie akceptowali żadnych kawalerów. Johnny też ich nie zachwycił.

Skup się. Patrzy na ciebie. Dopiero wtedy się zorientowała, że śmigłowiec już odleciał.

– Dobrze się pani czuje?

– Dobrze. Doktorze King, jestem…

– Nie czas na uprzejmości. Niech mnie pani zaprowadzi do mojego pacjenta.

Poradzi sobie z pyszałkowatym chirurgiem. Jej ojciec był pyszałkowatym biznesmenem w Pekinie i w Seattle. Matka, rodowita Amerykanka, jako jedyna potrafiła go poskromić, i przekazała jej swoją wiedzę. Nauczyła ją nie bać się aroganckich mężczyzn i walczyć o swoje. Zwłaszcza że Flo stale była chora, a ludzie próbowali to wykorzystać.

– Jak już powiedziałam, jestem doktor Chiu, ordynator oddziału transplantologicznego szpitala Hollywood Hills. Pan Francis jest pod moją stałą opieką.

– Doprawdy? – King otworzył szeroko oczy.

– Tak. Proszę ze mną. Zaprowadzę pana do naszego pacjenta. – Wsiadła do windy, którą dostali się do skrzydła przeznaczonego dla VIP-ów.

– Powiedziała pani „naszego” pacjenta?

– Tak.

– Nie bardzo rozumiem. Kyle jest moim pacjentem od paru lat. To ja wciągnąłem go na listę kandydatów do przeszczepu, więc jest moim pacjentem.

Uśmiechnęła się sardonicznie.

– Naszym – powiedziała z naciskiem. – Mimo że to menedżer pana Francisa sprowadził pana do Hollywood, to transplantologia jest moim oddziałem. Koleś, to ja rozdaję tu przywileje i proszę to sobie zapamiętać.

Uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony.

– Koleś? Jeszcze nikt tak mnie nie nazwał.

– Przepraszam. – Wzniosła wzrok do nieba. – Przepraszam. Matka mnie tego nauczyła.

Weszli do pilnie strzeżonego skrzydła szpitala.

– Przywieziono go do nas z bradykardią. – Od razu przeszła do konkretów. – Ustabilizowaliśmy oddychanie oraz rytm serca, ale jest dla mnie oczywiste, że jego serce siada i że czas nagli. Pacjent wymaga wszczepienia urządzenia wspomagającego lewą komorę.

– LVAD? Rozumiem, dlaczego pani tak uważa, ale nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Nie znamy przyczyny tego kryzysu. Opuszczając Nowy Jork w zeszłym tygodniu, był stabilny. Wszczepienie pompy dodatkowo skomplikuje transplantację.

– Zdaję sobie z tego sprawę i nie wyciągam pochopnych wniosków. Doktorze, przeprowadziłam kilka takich przeszczepów i wiem, co robię. Wiem, co widzę.

– Skoro pani to wie, to dlaczego jeszcze nie otrzymał tego urządzenia?

No proszę.

– Wiozłam go na blok operacyjny, kiedy jego menedżer w ostatniej chwili wszystko odwołał, upierając się, że z Nowego Jorku ściągnie doktora Kinga.

– Nate.

– Słucham?

– Na imię mam Nathaniel, ale proszę mówić Nate. – Chciała go wyminąć, ale zastąpił jej drogę. – Jak mam się do pani zwracać, doktor Chiu? Gdyby znała pani mojego pacjenta, wiedziałaby, że ceni sobie bezpośredniość. Lepiej się z tym czuje. Sądzę zatem, że dla jego dobra powinniśmy zwracać się do siebie po imieniu.

– Mam na imię Florence, ale wszyscy nazywają mnie Flo. – Podała mu tablet z historią choroby pacjenta.

– Dziękuję, Flo. – Uśmiechnął się. – Chodźmy do naszego pacjenta.

Zacisnęła zęby. To będzie trudne wyzwanie, i to niezwiązane ze skomplikowaną operacją. Komuś pisana jest śmierć, ale nie pacjentowi, jeżeli doktor King nie przestanie burzyć jej spokoju.

Nate nie chciał wracać do Kalifornii, mimo że tam dorastał, a jego rodzice mieszkali w San Francisco. Nie był tam od początku studiów, czyli od wielu lat.

Nie był w Kalifornii od wypadku, odkąd Serena zginęła podczas wspinaczki na El Capitan w Parku Narodowym Yosemite. Nie wyobrażał sobie siebie w miejscu, gdzie się pokochali, gdzie żyli adrenaliną, surfując na falach Oceanu Spokojnego, szusując na nartach na stokach Mammoth Mountain czy wspinając się na skałki.

Tak jak on Serena była uzależniona od adrenaliny.

Pewnego razu na ścianie, na którą wspinali się wielokrotnie, lina pękła i Serena spadła. Do tej pory nękało go poczucie winy. Był wtedy pewien, że skrupulatnie sprawdził sprzęt, ale nie przypominał sobie tych wszystkich ruchów, więc czuł się odpowiedzialny za jej śmierć.

Zdał sobie wtedy sprawę, jak ryzykownie się prowadził, więc skorzystał ze stypendium Uniwersytetu Harvarda i rzucił się w wir nauki. Nad trumną Sereny przysiągł, że zostanie najlepszym transplantologiem, skoncentruje się na poszukiwaniu metod regeneracji organów, by podtrzymywać życie w sytuacji braku dawców. Codziennie umierają pacjenci z list zakwalifikowanych do przeszczepienia organu.

Przez to umarła Serena. Nie myśl o niej.

Spoglądał na zdjęcia, wykonane, gdy Kyle’a hospitalizowano w Hollywood Hills Clinic.

Kurczę, ona ma rację, pomyślał. Kyle wymaga wszczepienia pompy wspomagającej pracę lewej komory serca. Natychmiast. Czuł, że Flo go obserwuje. Na moment podniósł na nią wzrok. Nie uśmiechnął się. Nie zamierzał dać jej satysfakcji.

To kobieta z charakterem. Transplantologia to jej powołanie. Ciemne oczy koloru czekolady wpatrywały się w niego, jakby czekała na chwilę, w której przyzna, że jej decyzja była uzasadniona.

Doktor Chiu jest inteligentna, piękna i pełna życia. Postawiła mu się, mimo że był od niej wyższy o głowę.

Gdyby nie to, że zrezygnował z kobiet, chętnie by ją poderwał. Podobał mu się jej temperament oraz to, że jest transplantologiem. Idealna kobieta dla niego.

Nie myśl tak o niej. Kilkanaście minut w jej obecności uprzytomniło mu, że Flo stanowi dla niego zagrożenie, ale on nie szuka miłości.

Już raz serce mu pękło, gdy umarła Serena, więc Flo nie jest dla niego. Przyleciał tu do pracy, do pacjenta. Jako wybitny transplantolog na wschodnim wybrzeżu ma możliwość prowadzić badania w dziedzinie podtrzymywania funkcjonowania narządów lub życia, gdy pacjenci oczekują na dawcę. Dla niego liczy się tylko praca i nie wolno mu o tym zapominać. Odkaszlnął.

– Masz rację, LVAD jest jedynym rozwiązaniem. Zakładam, że skoro przygotowywałaś się do operacji, masz to urządzenie pod ręką.

– Tak. Blok będzie gotowy mniej więcej za godzinę. Wtedy podłączymy go do aparatury. Przykro mi, że niepotrzebnie fatygowałeś się do Kalifornii.

– Dlaczego? – Przechylił głowę.

– Bo sama to ogarnę. Zjawiłeś się tu i zgodziłeś z moją diagnozą, więc możesz już wracać do Nowego Jorku.

Bezczelna!

– Doktor Chiu, nie ruszę się stąd. Kyle jest moim priorytetem. W Nowym Jorku jest wielu chirurgów, którzy mogą mnie zastąpić. Zostaję. I zamierzam razem z tobą przeprowadzić operację wszczepienia tego urządzenia.

– Chyba żartujesz.

– Nic podobnego. Jeśli chodzi o pacjentów, nie pozwalam sobie na żarty. Leczę Kyle’a, wciągnąłem go na listę przeszczepień i sam przeprowadzę transplantację, nawet gdybym miał spędzić w Kalifornii całe lata. Nie zostawię go.

Chciała coś powiedzieć, ale z sali Kyle’a rozległ się niebieski alarm. Gdy tam wbiegli, pielęgniarki już się nad nim pochylały.

– Pani doktor, serce nie pracuje! – zawołała jedna z nich, opuszczając łóżko, podczas gdy inni członkowie zespołu wnosili defibrylator i wózek z instrumentami.

Flo natychmiast wkroczyła do akcji, wydając polecenia, podczas gdy na monitorze linia życia Kyle’a stawała się coraz bardziej płaska.

Nate nie miał zamiaru zostawić swojego pacjenta, nawet gdyby musiał zamieszkać w Kalifornii, nawet gdyby wiązało się to z nieustanną walką, by nie ulec czarowi doktor Chiu. Ma dość siły charakteru, by się oprzeć pokusie. Czy na pewno?

ROZDZIAŁ DRUGI

Nie odchodź, nie umieraj!

Spoglądała na monitory, starając się nie zwracać uwagi na Nate’a, który stał po drugiej stronie łóżka i podobnie jak ona robił co w jego mocy, by ustabilizować pacjenta. Jeżeli Kyle umrze, będzie ją obwiniał. To by pasowało do tak aroganckiego typa, bo nie przyszłoby mu do głowy, że głównymi winowajcami są menedżerowie aktora. Ci, którzy nie pozwolili jej operować go od razu.

Ona i Kyle zostali zmuszeni do czekania.

Nie doszłoby do tego, gdyby pozwolono jej wszczepić mu potrzebne urządzenie, gdy przywieziono go do szpitala. Freya i James Rothsbergowie muszą mieć tego świadomość. Chętnie by ich udusiła. Przez nich Kyle może stracić życie.

– Postaraj się… – szepnęła pod nosem, jednocześnie wyobrażając sobie tortury, jakim by ich poddała.

Ping! Czujnik monitora wyczuł słabe tętno.

Mordercze myśli się rozpierzchły.

– Dobra robota, kochani. – Ściągnęła rękawiczki, przekazując pacjenta zespołowi pielęgniarskiemu. – Przygotujcie go do operacji. Powtórzcie też badania.

– I nie omieszkajcie o wynikach poinformować także mnie – rzucił Nate, nawet nie spoglądając na Olivię, najlepszą pielęgniarkę w zespole Flo.

Z ponurą miną spoglądał na pacjenta. Może uda mi się przemknąć za jego plecami, pomyślała Flo. W tej chwili nie miała ochoty stawiać czoła temu arogantowi. Takie sytuacje budziły w niej wspomnienia związane z tym, jak mając czternaście lat, zasłabła podczas próby orkiestry, kiedy jej nerki odmówiły posłuszeństwa i transportowano ją do szpitala.

Prawdę mówiąc, sama niewiele pamiętała, ale jej rodzice z upodobaniem opowiadali o tym, jak otarła się o śmierć. Potrzebowała wtedy dawcy tak jak teraz Kyle, ale znalezienie odpowiedniego dawcy płuc i serca to bardziej skomplikowana sprawa. Lista oczekujących była długa, a banku organów nie interesowało, kim jest Kyle.

Inni na liście też czekali na płuca i serce. Kyle znalazł się na dwóch listach: jednej oczekujących na serce, drugiej na płuca, więc musiał otrzymać oba narządy od tego samego dawcy.

Na szczęście urządzenie podtrzymujące pracę serca go ustabilizuje na czas oczekiwania. Gdy jej nerka przestała pracować, także dializy przestały być skuteczne. Jednak dawcą nerki może być osoba żyjąca.

Z jedną nerką można żyć.

Jak ona od piętnastu lat. Poczuła ucisk w dołku. Kiedy znowu wyląduje w szpitalu jako pacjentka dializowana, oczekująca na przeszczepienie? Na ten cenny dar?

To dlatego musi czerpać z życia pełnymi garściami.

– Dokąd pani idzie, pani doktor? – Wyszedł za nią z sali.

– Muszę zaplanować nasz zabieg.

– Miło słyszeć, że powiedziałaś „nasz”.

– Sama też bym go przeprowadziła.

– Wiem, ale co to za przyjemność? – zapytał, uśmiechając się.

– Zapewniam cię, że ogromna. – Odwzajemniła uśmiech. Na jego brwi i szczęce dostrzegła dwie niewyraźne blizny. Na pewno uprawia jakiś sport, pomyślała.

– Gdzie dostanę strój operacyjny i pager? Nie ukrywam, że przydałby mi się też jakiś pokój.

– Nie przesadzasz?

– Jeżeli przyjdzie mi tu zostać dłużej, chciałbym kontynuować swój program badawczy.

– Badania? Nad czym, jeśli można zapytać?

– Można, to żadna tajemnica. Opublikowałem kilkanaście artykułów na temat regeneracji tkanek, a także urządzeń robotycznych i mechanicznych wspomagających narządy oraz przedłużających życie pacjentów oczekujących na dawców.

Ta informacja zrobiła na niej wrażenie. Nie znała jego artykułów, ale temat wydawał się ciekawy.

– W sprawie warsztatu pracy powinieneś zwrócić się do Frei Rothsberg, ale już pojechała do domu.

– Okej. Czy w kwestii przyodziewku też muszę się z nią kontaktować?

Roześmiała się. Ten dupek jest czarujący. Skierowała go do stanowiska pielęgniarek operacyjnych.

– Nie, pogadaj z tą dziewczyną. Powie ci, co dalej.

Gdy się oddalał, z uznaniem popatrzyła na jego pośladki. Wybij to sobie z głowy!

Wyleczyła się z myśli o romansach, gdy Johnny zmył się, dowiedziawszy się, że jest obciążona chroniczną chorobą nerek. Uznała, że łatwiej w nic się nie wdawać, niż potem cierpieć. Gdy Johnny zobaczył jej bliznę, pożądanie ustąpiło miejsca obrzydzeniu, strachowi, a nawet litości. Więc zrezygnowała z miłości i zapewne z tego powodu w wieku trzydziestu lat była dziewicą.

Poza tym, gdyby się z kimś związała, ten ktoś chciałby się nią opiekować, mówiłby jej, jak ma żyć. Otrzymała wielki dar, zdrową nerkę, i nie wyobrażała sobie, by mogła spędzić resztę życia tak jak dzieciństwo, wychuchana przez nadopiekuńczych rodziców.

Będzie żyła po swojemu tak długo, jak pozwoli nerka. Potem znowu znajdzie się na liście oczekujących, a przez ten czas będzie miała co wspominać.

I żaden mężczyzna jej w tym nie przeszkodzi.

– Ssak…

– Z przyjemnością. – Nate odessał nadmiar krwi. Zazwyczaj to on wydawał polecenia, a tym razem przyszło mu stanąć naprzeciwko operującego chirurga, z czego nie był zbyt zadowolony.

Dobrze, że Flo wpuściła go na swój blok operacyjny. Miała prawo kazać mu wracać do domu, bo jest ordynatorem, on zaś jedynie lekarzem pacjenta. Doskonale zdawał sobie sprawę, że znalazł się na jej terytorium.

Zauważył, że młoda chirurg cieszy się ogromnym respektem personelu, ale i on mimo zawodu, że nie pozwolono mu operować jego pacjenta, potrafił docenić jej umiejętności. Jej drobne delikatne palce precyzyjnie przyszywały urządzenie.

– Niesamowite, że coś takiego może utrzymać pacjenta przy życiu – zauważył.

– Owszem. Pana badania są wyjątkowo cenne.

– Przez dłuższy czas LVDA nie można było wszczepiać kobietom i dzieciom.

– Doktorze, wiem o tym.

– Wiem, że pani wie, ale może któryś z rezydentów w tej sali powie mi dlaczego.

– Tu nie ma rezydentów. Hollywood Hills nie kształci lekarzy. Zatrudniam wyłącznie transplantologów.

– Ale nawet transplantolog może się czegoś nauczyć od wytrawnego chirurga. – Rozejrzał się. – Na pewno ktoś z was zna wytłumaczenie.

– Proszę, niech ktoś odpowie doktorowi. Mam nadzieję, że wtedy przestanie nas przepytywać z torakochirurgii.

Salwa śmiechu, więc i on musiał się uśmiechnąć. Podobała mu się ta kobieta. Jest silna i potrafi postawić na swoim.

– Urządzenie LVAD było za duże, żeby zmieścić się w klatce piersiowej kobiet albo dzieci – odezwał się jeden z chirurgów.

– Racja, dziękuję. – Nate zwrócił się do Flo. – Dlatego właśnie prowadzę te badania. Może ten młody lekarz zechciałby zostać moim asystentem, gdy będę pracował w Los Angeles?

– Dziękuję, doktorze King – odparł młody człowiek, wyraźnie zaskoczony.

Flo podniosła wzrok na Nate’a. Wolne żarty.

– Nie kwestionuję wagi pańskich badań, doktorze. Jestem pełna uznania, ale ponieważ pan Francis będzie ustabilizowany, aczkolwiek hospitalizowany w Hollywood Hills, sądzę, że może pan wracać. Zawiadomię pana, jak znajdą się dla niego płuca i serce.

– Jest pewien haczyk. Bank narządów nie skontaktuje się z panią, lecz ze mną, bo to ja wciągnąłem go na listę.

Spojrzała na niego ponad stołem.

– Uparł się pan, żeby tu zostać? – W jej głosie zadźwięczała nuta podziwu.

– Gdy chodzi o moich pacjentów jestem bardzo uparty.

– Ja też.

– Nie rozumiem, dlaczego nie możemy wspólnie sprawować opieki nad tym pacjentem. Nie musimy czuwać w szpitalu przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Chyba poza szpitalem ma pani jakieś życie prywatne.

– Sugeruje pan, że nie mam?

– Broń Boże. Na pewno ma pani kogoś specjalnego.

– Słucham?!

– Chłopaka.

Audytorium zaczęło rechotać, ale Flo ich zgasiła.

– Nie pańska sprawa, doktorze, ale nie, nie mam chłopaka. Żyję pracą.

– Wielka szkoda.

– Proszę nie mówić, że należy pan do tej grupy facetów, którzy uważają, że kobieta bez chłopaka albo męża jest niewiele warta.

– Nie, nic takiego nie przyszłoby mi do głowy, ale… – zawahał się na wspomnienie Sereny – życie jest bardzo krótkie…

Jej oczy powiedziały mu, że podziela tę opinię. Jakby doświadczyła kruchości życia na własnej skórze. Straciła kogoś bliskiego? Nie, on tego bólu nie życzy największemu wrogowi.

– To prawda, bardzo krótkie. Dzięki tej operacji nasz pacjent nie znajdzie się wśród tych dziesięciu czy piętnastu procent, które nie dożyły przeszczepu.

Powstrzymał się od komentarza, ponieważ oboje musieli pochylić się nad pacjentem. Kyle miał dużo szczęścia, że trafił na doktor Chiu, zważywszy, że mieszkał na stałe w Nowym Jorku.

Flo dysponuje talentem i umiejętnościami.

Razem mają szansę uratować Kyle’a. Jego przypadek łączy się z różnymi komplikacjami, ale niewykluczone, że we dwoje sobie z tym poradzą.

Nie, nic z tego. Na pewno nie razem.

Bez chwili namysłu by się z nią zaprzyjaźnił, ale ta myśl go przeraziła. Gdyby przyszło mu pracować u jej boku, nie oprze się pokusie. Czy taka kobieta jak Flo nie jest grzechu warta? Musi zachować dystans. Trudno będzie, ale to konieczne. Podstawą tej znajomości musi być profesjonalizm. Drugi raz nie narazi swojego serca na próbę. Nie będzie ryzykował, bo wie, do czego doprowadził go ryzykowny tryb życia.

Nie myśl teraz o Serenie. Nie masz prawa po niej rozpaczać.

Po zabiegu umył się, po czym ruszył na poszukiwanie wyjścia z piętra operacyjnego. Potrzebował oddechu. Kilka minut później znalazł się znowu na dachu, gdzie lądował. Może wysokość uwolni go od kalifornijskiego smogu. Było gorąco, inaczej niż w zimnym marcu w Nowym Jorku. Zdążył już zapomnieć, jak bardzo lubił te upały. Odetchnął głęboko, by uspokoić nerwy.

Po śmierci Sereny przelał emocje na pracę, z nikim nie szukając bliższego kontaktu. Ale Flo wywarła na nim ogromne wrażenie, mimo że znał ją tak krótko. Przez nią się zapomniał. Dał się ponieść emocjom. Stracił nad nimi kontrolę.

– O, tutaj jesteś.

Drgnął, słysząc za sobą jej głos.

– Po co mnie śledzisz? – warknął.

– Nie denerwuj się. Poszłam za tobą, żeby ci dać przepustkę. – Trzymała w dłoni kartę magnetyczną. – Bez niej nie dostaniesz się do pana Francisa ani nie będziesz mógł się poruszać po szpitalu.

– Przepraszam. – Westchnął. – Dzięki.

– Mogłabym ci jej nie dać, a wtedy byłbyś tu uwięziony. – Uśmiechnęła się nieznacznie. – Należałoby ci się, chociażby za zadawanie pytań osobistych w trakcie operacji. Moim ludziom nic do mojego życia prywatnego.

– Chciałem tylko rozładować atmosferę.

Ciekawostka. Od kiedy? W Nowym Jorku zawsze był śmiertelnie poważny. Młodzi lekarze drżeli ze strachu w jego obecności. Na bloku operacyjnym nie zdarzało mu się rozładowywać atmosfery, a nawet gawędzić z personelem. Co mu się stało?

– Atmosfera nie wymagała rozładowania – zauważyła Flo. – Poza tym doszły mnie słuchy, że nie cieszysz się opinią wesołka.

– Skąd to wiesz?

– Od pana Francisa. Kiedy go stabilizowaliśmy, dowiedział się, że lecisz do niego, i mnie ostrzegł. Nazwał cię aroganckim gburem.

– Wątpię, żeby użył takiego określenia.

– Masz rację – przyznała z błyskiem w oku. – Wyraził się dosadniej.

Tak, to do Kyle’a podobne, pomyślał z rozbawieniem. Twarda sztuka, przyszło mu do głowy, gdy obserwował ją w sali operacyjnej, teraz jednak dostrzegł emanujące od niej ciepło. Coś, do czego tęsknił od wielu lat.

– Dziękuję za pomoc na bloku. Dobrze, że pacjent jest stabilny. Miejmy nadzieję, że tak zostanie, dopóki nie odezwie się bank. Do ciebie. – Uśmiechnęła się. – Gdybyś czegoś potrzebował, poproś siostry, żeby nagrały się na mój pager. Jeszcze przez jakiś czas będę w szpitalu.

Odwróciła się, by odejść, ale chwycił ją za rękę. Rzuciła mu pytające spojrzenie.

– A ja tobie dziękuję za to, że pomogłaś mojemu pacjentowi. Cieszę się, że operował go chirurg tego kalibru. Postaram się, żeby bank umieścił cię na liście transplantologów, których należy poinformować o dostępnych narządach.

Uśmiechnęła się lekko zarumieniona, po czym odgarnęła z czoła kosmyk włosów.

– Dziękuję.

Czuł, że powinien pozwolić jej odejść, ale nie mógł. Jak zahipnotyzowany przyciągnął ją do siebie. I pocałował. Chciał jeszcze więcej. Gdyby stali w jego nowojorskim mieszkaniu, zaniósłby ją do sypialni. Niestety, znajdowali się na lądowisku dla śmigłowców w samym sercu Los Angeles.

Nagle oprzytomniał. Nie tędy droga. Gdzie się podział jego dystans? To jego skrajne przeciwieństwo. Pogładziwszy ją po włosach, odsunął się na krok, usiłując zapanować nad chaotycznym trzepotem serca i pożądaniem tętniącym w żyłach.

Flo z dłonią przy wargach spoglądała na niego szeroko otwartymi oczami.

– Przepraszam. Nie mam… – Zawahał się, bo wiedział, co go opętało i był zły, że dopuścił, by żądza zawładnęła jego zmysłami choćby na moment.

– Nie trzeba – wyszeptała. – To się stało pod wpływem chwili. Rozumiem. Sprawa zamknięta, doktorze King.

Nim zdążył zareagować, biegiem ruszyła do windy, z każdą sekundą powiększając dystans między nimi. Zrobiła coś, od czego on sam powinien był zacząć.

Tytuł oryginału: Perfect Rivals…

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2016 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Medical są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2979-1

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.