Wędrówka do wolności - Krupińska Dominika - ebook + książka

Wędrówka do wolności ebook

Krupińska Dominika

0,0

Opis

Jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Kiedy szukałam dróg wyjścia z piętrzących się trudności i problemów, przeżywanych w relacjach z sobą samą i innymi ludźmi, oprócz pomocy psychologicznej sięgnęłam po zasoby, jakie dawała mi wiara w Boga. I wtedy przekonałam się, jak uzdrawiający wpływ na całą osobę ludzką, także w sferze psychicznej i cielesnej, ma życie wiarą katolicką we wspólnocie Kościoła, jeśli tylko człowiek zdecyduje się zawierzyć Bogu i aktywnie współpracować z Jego łaską.

Jeżeli psychoterapie, prowadzone latami i coraz to doskonalszymi metodami, często nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, to zwykle dlatego, że nie są one kontynuowane przez osobiste, naznaczone wolnością zaangażowanie w pracę dla własnego życia. Tymczasem autorka mówi czytelnikowi jasno, że życie nie zależy najpierw od utrwalonych przez lata mechanizmów psychologicznych w rodzinie alkoholowej, ale od niego samego: od zaangażowania jego wolności we własny los. Książka mobilizuje do wysiłku, który otwiera perspektywę na lepsze życie i daje nadzieję na zmianę. Józef Augustyn SJ

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 371

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przedmowa

Już sam początek książki Wędrówka do wolności. Katolicki poradnik dla dorosłych dzieci alkoholików budzi zaufanie. Odpowiadając na pytanie o przyczyny powstania poradnika, Autorka pisze: „Pierwszym powodem było to, że sama jestem dorosłym dzieckiem alkoholika...”. W ten sposób daje sygnał, że dobrze wie „od wewnątrz”, o czym mówi. Książka nie jest więc najpierw dziełem „eksperta”, analizującego i opisującego „cudze” problemy, ale bardzo osobistym świadectwem. Siłą publikacji staje się połączenie kompetencji psychologicznej i teologicznej z osobistym doświadczeniem i zaangażowaniem. Przekona się o tym sam czytelnik, śledząc uważnie stronice książki.

Wędrówka do wolności nie jest łatwym poradnikiem, który dzięki „inteligentnym interpretacjom” przynosi dorosłym dzieciom alkoholików (DDA) chwilową ulgę uzyskaną niewielkim kosztem. Nie usprawiedliwia i nie rozgrzesza ze zranionych niedojrzałych postaw i zachowań tych, którzy wiele w życiu wycierpieli z powodu rodzica alkoholika czy rodziców alkoholików. Jest natomiast zaproszeniem, by czytelnik zmierzył się z własnym życiem poprzez systematyczną „pracę wewnętrzną”. Jeżeli psychoterapie, prowadzone latami i coraz to doskonalszymi metodami, często nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, to zwykle dlatego, że nie są one kontynuowane przez osobiste, naznaczone wolnością zaangażowanie w pracę dla własnego życia. Autorka nieustannie mobilizuje czytelnika DDA do brania odpowiedzialności za własne życie, podsuwając mu przemyślane „propozycje pracy własnej”.

Godne szczególnej pochwały jest to, że osobom z problemem DDA, a więc — zdawać by się mogło — zranionym przede wszystkim w sferze emocjonalnej, Autorka proponuje zaangażowaną lekturę wielkich świętych i mistyków: Jana Ewangelisty, Pawła Apostoła, Teresy z Ávili, Ignacego Loyoli czy Teresy od Dzieciątka Jezus. Ich radykalne, syntetyczne ujęcia ludzkich dążeń, pragnień i zmagań wewnętrznych dają czytelnikowi okazję dogłębnego poznania siebie. Osoby zranione przez życie mogą znaleźć ostateczne zrozumienie siebie w opisie doświadczenia mistycznych zmagań i cierpień. Mistyka — w odczuciu Autorki — ma o wiele więcej do powiedzenia zranionemu człowiekowi niż jakikolwiek system filozoficzny czy teoria psychologiczna. Najgłębsza ludzka rana to zawsze rana serca: odrzucenie, przemoc i brak miłości. I chociaż źródła cierpienia mistyków i osób z głębokimi problemami emocjonalnymi są diametralnie różne, to jednak dla wszystkich rozwiązanie jest zawsze jedno: przyjęcie, akceptacja i miłość. To ostatecznie miłość leczy, uzdrawia, chroni i nadaje sens najtrudniejszym ludzkim doświadczeniom.

I choć tytuł książki sugeruje, że jest to poradnik dla DDA, to jednak z pożytkiem może ją czytać i wprowadzać w życie jej wskazania każdy, kogo stać na szczere, pokorne i odważne spojrzenie na swoje życie i wszystkie egzystencjalne poobijania, jakich w nim doświadczył. Odrzucenie, poniżenie, upokorzenie i wstyd towarzyszą nie tylko dzieciom alkoholików, ale każdemu, kto czuje się skrzywdzony, zarówno przez grzechy innych, jak i własne. Jeżeli istotą krzywdy jest grzech, to istotą uleczenia będzie przebaczenie i pojednanie.

Książka kończy się słowami: „Ostatnia zaś rada jest taka, żeby nie rozstać się z tą książką po jej przeczytaniu. Praca nad zmianą utrwalonych, szkodliwych sposobów myślenia, odczuwania i reagowania, wypracowanych w rodzinie obciążonej chorobą alkoholową, to zadanie na lata”. Autorka mówi czytelnikowi jasno, że jego życie nie zależy najpierw od utrwalonych przez lata mechanizmów psychologicznych w rodzinie alkoholowej, ale od niego samego: od zaangażowania jego wolności we własny los. Książka mobilizuje do wysiłku, który otwiera perspektywę na lepsze życie i daje nadzieję na zmianę.

Józef Augustyn SJ

Medytacja biblijna

Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie daje uzdrowienie dorosłym dzieciom alkoholików

Każdy człowiek ma dwa fundamentalne pragnienia: być kimś wyjątkowym, jedynym, innym niż wszyscy pozostali oraz powierzyć się komuś w całkowitym otwarciu i zaufaniu. Przez całe życie szukamy ich zaspokojenia, oczekując, że znajdziemy je w relacjach z innymi ludźmi. Lecz ostatecznie i trwale tylko Bóg prawdziwy może je spełnić. Tylko dla Niego będziemy zawsze kimś zupełnie wyjątkowym i najbardziej ukochanym i tylko On nigdy nas nie zawiedzie, jeśli Mu się oddamy i odsłonimy się przed Nim. Stworzenia, mimo dobrej woli i najlepszych pragnień, mogą zawodzić. Każdy z nas wielokrotnie tego boleśnie doświadczał. Istoty ludzkie są słabe, niestałe, ograniczone, poranione wskutek grzechu pierworodnego i własnych grzechów, podatne na podstępy diabła. „Nie rozumiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę — to właśnie czynię… Łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać — nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę… Nieszczęsny ja człowiek!”* — żali się święty Paweł1.

Odpowiedzią na te zbyt wielkie, niemożliwe po ludzku do zaspokojenia pragnienia ludzkiego serca jest Bóg — niepojęty, bo Jedyny, a zarazem będący Trójcą: Ojcem, Synem i Duchem Świętym; kipiący taką pełnią Miłości, że rozlewa się ona wszędzie i daje nam istnienie. W tym Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy*, nawet jeśli Go nie widzimy, bo ciemne chmury cierpienia, zniewoleń czy rozpaczy ograniczają nam wzrok. Lecz On na nas czeka, stoi u drzwi i kołacze(Por. Ap 3, 20), aż pozwolimy Mu działać i powoli przemieniać nasze serce, aby napełniło się światłem, ozdrowiało z ran, odetchnęło przestrzenią wolności.

Naszym Bogiem jest Bóg, dzięki któremu niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, a umarli zmartwychwstają(Mt 11, 5). Ten Bóg przychodzi do nas w Jezusie Chrystusie i mówi do każdego, kto zgodzi się Go słuchać: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana”(Łk 4, 18–19).

Oryginalny tekst Księgi Izajasza, który Jezus stosuje do siebie, gdy przemawia w synagodze w Nazarecie na początku swej publicznej działalności, zawiera dalsze obietnice: by opatrywać rany serc złamanych, aby pocieszać wszystkich zasmuconych, by rozweselić płaczących, aby im wieniec dać zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu(Iz 61, 1–3). Czyż te określenia nie oddają precyzyjnie sytuacji dorosłego dziecka alkoholika? Czy nasze serca nie są złamane (nawet jeśli sami się do tego przed sobą nie przyznajemy), czy nie jesteśmy zasmuceni i płaczący, wypełnieni żalem i zgnębieni na duchu?

Do skrzywdzonego, odrzuconego, poranionego w dzieciństwie przez najbliższe osoby dorosłego dziecka ten Bóg mówi: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach(v)… Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję, przeto daję ludzi za ciebie i narody za życie twoje. Nie lękaj się, bo jestem z tobą!(Iz 43, 4–5) Jakże cię mogę porzucić i jak opuścić ciebie? Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności(Por. Oz 11, 8). Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę”(Iz 66, 13). Jeśli podejmiemy trud odnalezienia prawdziwego oblicza Boga, będziemy mogli powiedzieć za autorem psalmu: „Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie”(Ps 27, 10).

Świadome uznanie, że jestem dorosłym dzieckiem alkoholika i odczuwam z tego powodu wielorakie trudności w kontakcie ze sobą samym i z innymi ludźmi, oraz decyzja o rozpoczęciu pracy nad zmianą ukształtowanych latami sposobów myślenia, odczuwania i reagowania są bardzo trudne; przypominają skok w ciemność. My, dorosłe dzieci alkoholików, odczuwamy lęk przed nieznanym, przed przyszłością i przed brakiem kontroli; mamy skłonność do trzymania się wytyczonych kolein i źle znosimy zmiany. Rozpoczęcie tak radykalnej i całościowej „rewolucji” wiąże się zatem dla nas ze znacznie większym ryzykiem, niż byłoby w przypadku ludzi zdrowych. Nic dziwnego, że wielu z nas tę decyzję podejmuje dopiero wtedy, gdy cierpienie powodowane dotychczasowym sposobem życia staje się większe niż ból i strach związane ze zmianą.

I znowu najlepszym lekarstwem na strach przed zmianą jest Bóg objawiony w Biblii — Bóg-z-nami(Iz 7, 14; Mt 1, 23), który troszczy się o każde stworzenie, by dać mu pokarm we właściwym czasie(Ps 104, 27), a wszystko, co żyje, nasyca do woli(Ps 145, 15–16); który nie złamie trzciny nadłamanej ani nie zagasi knotka o nikłym płomyku(Iz 42, 3). Troszczy się On o ptaki powietrzne i lilie polne, a czyż człowiek nie jest ważniejszy niż one(Mt 6, 26)?

Doświadczyliśmy wielu krzywd i niesprawiedliwości. Byliśmy brutalnie traktowani, zdradzani i wyśmiewani — być może przez najbliższe i najdroższe osoby, i zapewne często się zdarzało, że nikt nie stawał po naszej stronie, a zło pozostawało nieukarane. Czyż najlepszą obroną nie będzie dla nas znowu Bóg Biblii, do którego każdy skrzywdzony może wołać: „Boże pomsty, ukaż się w blasku! Powstań Ty, który sądzisz ziemię, daj pysznym odpłatę! Jak długo występni chełpić się będą, pienić się i gadać bezczelnie, i chwalić się będą złoczyńcy?”* Ten Bóg jest tarczą i chwałą prześladowanego, podnosi jego głowę, tak że nie ulęknie się tysięcy ludzi, którzy zewsząd na niego nastają(Por. Ps 3, 4.7). Będzie On sądził świat sprawiedliwie i rozstrzygał bezstronnie sprawy narodów(Ps 9, 9). Schronienie w Panu znajdzie uciśniony, ucieczkę w czasie utrapienia(Ps 9, 10), a kamień odrzucony przez budujących stanie się kamieniem węgielnym(Por. Ps 118, 22). Odważmy się Mu zaufać.

Ten Bóg, który króluje, oblókł się w majestat, wdział potęgę i nią się przepasał(Ps 93, 1), jest bowiem Kimś, kto doznał podobnego losu jak każde z dorosłych dzieci alkoholików. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic(Iz 53, 3), zna osobiście nasze poniżenie, ból i osamotnienie. Skazany na śmierć i ukrzyżowany, jak złożony w ofierze niewinny Baranek, wyrównał szale wszystkich krzywd świata — dlatego możemy wreszcie przebaczyć naszym rodzicom i bliskim. On poniósł na sobie winy i grzechy, które popełniliśmy, krzywdząc siebie i innych, więc w końcu możemy przebaczyć i sobie samym — gdyż On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy; spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie(Iz 53, 5). Nie musimy już dłużej tkwić w kłamstwach, iluzjach i zaprzeczeniach, bo możemy przyznać: „Wszyscyśmy pobłądzili jak owce… a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich”(Iz 53, 6).

Nie musimy więcej żyć w napięciu i ciągłym zmęczeniu, nie mogąc się rozluźnić, odpocząć, zaprzestać kontroli i dążenia do perfekcji. Nie musimy już martwić się na zapas, miotać w bezsilnym buncie, wlec ciężaru wewnętrznych konfliktów emocjonalnych i nieuleczonej przeszłości. Albowiem Bóg Izraela dźwiga nasze ciężary(Por. Ps 68, 20) i uwalnia od brzemienia nasze barki(Por. Ps 81, 7), a w Jezusie Chrystusie daje obietnicę: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”(Mt 11, 28–29).

Istotą uzależnienia jest głębokie, wręcz ontologiczne zakłamanie. Zniewala ono człowieka i zrywa jego więzi z ludźmi i realnym światem, dlatego porównywane jest do śmierci oraz przebywania w ciemności. Tymczasem Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli!(1 Kor 15, 20) Jego światło świeci w ciemności, a ciemność go nie ogarnia(J 1, 6). Ta światłość staje się źródłem życia(Por. Ps 36, 10), ludzie chodzący w niej odbudowują wzajemne relacje, a krew Jezusa oczyszcza ich z wszelkiego grzechu(Por. 1 J 1, 7). Jeśli zdecydujemy się powierzyć jedynemu prawdziwemu Bogu: Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu swoje życie i zdrowienie, i zaczniemy przemieniać siebie we współpracy z łaską Bożą, to wkrótce stwierdzimy: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło”(Iz 9, 1). I razem z aniołami zawołamy: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania”(Łk 2, 14).

Wstęp

Jak zrodziła się idea napisania tej książki?

Pierwszym powodem było to, że sama jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Kiedy szukałam dróg wyjścia z piętrzących się trudności i problemów, przeżywanych w relacjach ze sobą samą i innymi ludźmi, oprócz szukania pomocy psychologicznej sięgnęłam po zasoby, jakie dawała mi wiara w Boga. Z upływem czasu coraz lepiej widziałam, że typowe dla syndromu DDA zaburzone sposoby myślenia, odczuwania i zachowania negatywnie wpływają również na moją duchowość i religijność. Na podstawie własnego doświadczenia przekonałam się, jak uzdrawiający wpływ na całą osobę ludzką, także w sferze psychicznej i cielesnej, ma życie wiarą katolicką we wspólnocie Kościoła, jeśli tylko człowiek zdecyduje się zawierzyć Bogu i aktywnie współpracować z Jego łaską. Kiedy nadszedł czas wybierania tematu pracy doktorskiej z teologii, zagadnienie roli, jaką w zdrowieniu dorosłych dzieci alkoholików może odegrać orędzie Ewangelii, nasunęło się samo. Na wynikach tej pracy oparta jest niniejsza książka: praktyczny poradnik dla osób, które w swoim życiu doświadczają konsekwencji syndromu DDA i do zdrowienia z nich pragną wykorzystać zasoby wsparcia, jakie daje im wiara w Boga; a także pragną pogłębić i ulepszyć swoją relację z Bogiem i Kościołem.

Konsekwencje choroby alkoholowej, obciążające rodziny osób uzależnionych i całe społeczeństwo, są głębokie i dalekosiężne. Powszechnie wiadomo, jak przerażające rozmiary przybiera klęska alkoholizmu w Rosji czy innych krajach byłego ZSRR. Jednak niewiele osób orientuje się, że jest on zasadniczym problemem społecznym także w USA, Finlandii czy innych krajach Zachodu. W Polsce według danych Ministerstwa Zdrowia uzależnionych od alkoholu jest od 700 do 900 tysięcy ludzi. Liczbę dorosłych dzieci alkoholików Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych szacuje na 1,5 miliona. Ponieważ około 90 procent obywateli naszego kraju jest wyznania katolickiego, można przyjąć, że liczba osób wychowanych w wierze katolickiej w Polsce, będących DDA, przekracza milion.

Tymczasem, chociaż Kościół polski ma bardzo dobrych specjalistów zajmujących się pracą z alkoholikami i od wielu dziesiątków lat prowadzi duszpasterstwa trzeźwości przynoszące wspaniałe owoce, świadomość trudności religijnych przeżywanych przez dorosłe dzieci alkoholików oraz konieczności uwzględniania specyfiki tej grupy wiernych w pracy duszpasterskiej dopiero się rodzi. Lukę tę ma przynajmniej częściowo zapełnić ta książka.

Kolejnym powodem podjęcia tematu religijności dorosłych dzieci alkoholików jest zamieszanie panujące na styku duchowości chrześcijańskiej oraz psychologii. Obszary działania kapłanów i psychologów nie zawsze udaje się precyzyjnie rozgraniczyć. W minionym stuleciu wzajemny stosunek religii i psychologii często był nieufny, a nawet wrogi; wielu autorów kościelnych odrzucało psychologię i jej metody, w psychologii zaś rządziły szkoły redukcjonistyczne, obnoszące się z postawą jawnie antychrześcijańską. Niewiele było środowisk, w których uznawano wartość i autonomię obu dziedzin oraz rozwijano harmonijną współpracę.

Z kolei w ostatnich latach rysuje się przeciwna tendencja: duchowość chrześcijańska i psychologia czasami nadmiernie się ze sobą mieszają. O szkodliwych konsekwencjach tego zjawiska regularnie donoszą media: gwałtownie rozwijają się sekty oparte na psychomanipulacjach; szerzy się okultyzm, w skrajnych wypadkach propagowany nawet przez nieodpowiedzialnych liderów wspólnot katolickich i osoby duchowne. Aby zrozumieć, jak wielkie i podstępne jest to zagrożenie, wystarczy wspomnieć niedawny przypadek duszpasterza zafascynowanego „podejściem psychologicznym”, który na ufających mu wiernych przeprowadzał ustawienia Hellingera (uważane przez wielu specjalistów za praktykę okultystyczną), w końcu zaś porzucił kapłaństwo i wiarę. Ofiary jego praktyk wymagały pomocy duszpasterzy, psychologów i specjalistów do walki z sektami.

W tej sytuacji koniecznie trzeba przypomnieć, że jedynym prawdziwym i ostatecznym sprawcą szeroko rozumianego uzdrowienia człowieka cierpiącego na jakiekolwiek braki i zaburzenia jest Bóg: zbawcze działanie Jezusa Chrystusa oraz indywidualna współpraca człowieka z łaską Bożą, dokonująca się we wspólnocie Kościoła, najlepiej w oparciu o sakramenty. Nie wyklucza to oczywiście korzystania równocześnie z pomocy psychologicznej, jednak rzeczy tych nie należy ze sobą mieszać. Rozważny oraz pracujący zgodnie z zasadami sztuki i kodeksem etycznym psycholog będzie wspierał pracę duszpasterza i odwrotnie; ale każdy z nich musi poruszać się w obszarze własnych kompetencji.

Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego dorosłe dzieci alkoholików, będące osobami wierzącymi, nie powinny poprzestawać na samej psychoterapii czy grupie wsparcia (nawet pracującej zgodnie z założeniami ruchu samopomocowego osób uzależnionych i współuzależnionych AA/Al-Anon), lecz równocześnie rozwiązywać problemy związane z syndromem DDA w obszarze swojej wiary i religijności. Psychoterapia nie zajmuje się tą sferą życia człowieka, a ruch AA, choć pierwotnie powstały w środowisku protestanckim, ma w rzeczywistości charakter bezwyznaniowy. Chociaż w Dwunastu Krokach mówi się kilkakrotnie o „Bogu” czy „Sile Wyższej”, nie chodzi jednak konkretnie o Boga chrześcijańskiego. Ruch ten, aby dotrzeć do wszystkich ludzi niezależnie od ich wyznania, uznaje, że jego członkowie powinni odnosić się do swojej własnej idei Boga lub dowolnej siły duchowej, i dlatego używa sformułowania „Bóg, jakkolwiek Go pojmujemy”. Wiele środowisk AA, zwłaszcza na Zachodzie, znajduje się pod bezpośrednim wpływem tzw. laic-kiej duchowości, która inspiracje czerpie nieraz z filozofii New Age, niemającej nic wspólnego z chrześcijaństwem.

Publikacje odzwierciedlające tego rodzaju myślenie pojawiają się również w Polsce. Dobrze obrazuje to na przykład książka 12 kroków dla dorosłych dzieci z uzależnienionych i innych rodzin dysfunkcyjnych. „Siła Wyższa” — bo słowa „Bóg” się unika — postrzegana jest w niej wyłącznie jako narzędzie terapeutyczne, po które sięgamy, gdy tego potrzebujemy. Wszelkie decyzje podejmuje sam uczestnik programu. Istotę naszych błędów wraz z odsłonięciem najtajniejszych zakamarków naszej osobowości należy wyznać wybranemu człowiekowi znającemu program Dwunastu Kroków. Bez należytego rozeznania w doborze tej osoby może to skutkować wyjawieniem bardzo intymnych informacji o życiu prywatnym komuś, kto nie posiada odpowiednich kwalifikacji i nie jest związany ścisłą tajemnicą zawodową (terapeuta) lub spowiedzi (kapłan). W innym miejscu znaleźć można stwierdzenie, że „tworzymy naturalne partnerstwo z naszą Siłą Wyższą, którego głównym celem jest nasze zdrowienie i pełnia”2. Człowiek jest wezwany do współpracy z Bogiem w dziele zbawienia, nie może jednak zapominać, że pierwszym krokiem do zdrowienia jest przyjęcie Go jako swego Pana i Zbawiciela. Bez tej świadomości nazywanie Boga „partnerem” sprowadza Go do kogoś równego człowiekowi.

Szukanie uzdrowienia w czysto laickiej duchowości nie może w żaden sposób pomóc osobie uwikłanej we współuzależnione myślenie i cierpiącej na toksyczne zniekształcenia obrazu Boga, a także szkodliwe nawyki religijne powstające pod wpływem syndromu DDA, pociągające za sobą narastanie lęków, nieufności, poczucia winy i innych trudności psychoemocjonalnych. Wyzwolenie z tych wszystkich problemów może przynieść tylko przyjęcie wiary w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, Pana i Zbawiciela, objawionego w Biblii i głoszonego przez Kościół. W kręgach terapeutów chrześcijańskich na Zachodzie świadomość tego faktu jest od dawna obecna.

Dlatego amerykańska terapeutka DDA i teolog protestancka Sandra D. Wilson podkreśla z naciskiem, że dorosłe dzieci alkoholików będące chrześcijanami potrzebują pomocy doradców chrześcijańskich, którzy pomogą im w zidentyfikowaniu mylnych przekonań o cechach Boga, wynikających m.in. z przypisywania Mu winy za doświadczane trudności i cierpienia, a następnie w ich przepracowaniu. Autorka ta zwraca także uwagę, że dorosłe dzieci alkoholików, które dzięki procesowi zdrowienia uwolniły się od szkodliwych, wyniesionych z dzieciństwa ról życiowych, nie mogą pozostać w pustce braku wartości. W miejsce starej, fałszywej tożsamości muszą stworzyć nową, prawdziwą, a właściwą bazę do jej budowania stanowi orędzie biblijne3. Opinia ta jest jak najbardziej trafna — nowotestamentalna wizja nowego człowieka żyjącego w wolności nowego prawa miłości jest najlepszym wyborem, jaki może dokonać zdrowiejące dziecko alkoholika. Porzucenie dawnego człowieka, uwikłanego w różne szkodliwe nawyki, nieustanne odnawianie swojego myślenia dzięki działaniu Ducha Świętego, mówienie prawdy, odrzucenie grzesznych form gniewu i szkodliwej mowy, dobroć, miłosierdzie i przebaczanie sobie nawzajem prowadzą dorosłe dzieci alkoholików do wolności, ku której wyswobodził je Chrystus(Por. Ef 4, 22–32; Ga 5,1). Bóg zaś wylewa na nie obficie Ducha Świętego, obmywając je z grzechów, odradzając i odnawiając(Tt 3, 5–6) oraz wlewając w ich dusze radość, pokój i nadzieję(Rz 14, 17; 15, 13).

Jeśli zatem osoba wierząca w Boga i zmagająca się z konsekwencjami syndromu DDA pragnie skutecznego i trwałego rozwiązania swoich problemów, to najlepiej jest, aby pracowała ona zarówno w obszarze swojej psychiki, jak i religijności. Osoba ludzka jest całością i sfery te, mimo że autonomiczne, wzajemnie na siebie oddziałują. Syndrom DDA wpływa na sposób przeżywania przez człowieka wiary w Boga i jego funkcjonowanie w Kościele; z drugiej strony zaś pogłębianie i podnoszenie jakości wiary i religijności ma korzystny wpływ na ludzką psychikę. Ukazały to między innymi przeprowadzone przeze mnie badania4 nad religijnością dorosłych dzieci alkoholików. Badane przeze mnie osoby, które identyfikowały się z Kościołem i których religijność była żywsza oraz miała bardziej personalistyczny charakter, były w lepszym stanie psychicznym niż inne. Moi respondenci często mówili o wielkim wsparciu, jakie w radzeniu sobie z konsekwencjami syndromu DDA i — szerzej — wszelkimi trudnościami życiowymi stanowi dla nich wiara w Boga oraz praktyki religijne. Oto dwie przykładowe wypowiedzi:

Im więcej się modlę — potrafię kilka razy w tygodniu pójść do kościoła albo się zagłębić w jakąś lekturę — tym bardziej mi to pomaga. I tak sobie przypominam, że nawet jak tata pił, to naprawdę pójście do tego kościoła dawało spokój.

Nie przeżyłabym, gdyby nie religia. Nie miałabym ludzi, przyjaciół, nikogo. Mam siostrę, która zupełnie zerwała kontakty z resztą naszego rodzeństwa, bez przerwy zrywa kontakty z przyjaciółmi i widzę, że nie ma żadnych relacji. Jest po rozwodzie. Mnie się udało dzięki religii: moim praktykom i ludziom w Kościele.

Napisałam tę książkę jako teolog katolicka i z myślą o katolikach. Jak słusznie zauważają Aaron Kheriaty i John Cihak, autorzy Katolickiego przewodnika po depresji, nie istnieje coś takiego jak ogólnie pojęta „religia”; są tylko poszczególne religie5. Wprawdzie człowiek jest z natury istotą religijną, ale jego religijność realizuje się w ramach konkretnej religii. I w ramach tej konkretnej religii człowiek przeżywa swoje trudności i problemy oraz z jej wsparcia może korzystać, by łatwiej sobie radzić, dojrzewać i wzrastać. Gdybyśmy chcieli napisać książkę dla wszystkich, ryzykowalibyśmy, że nie przemówi ona do nikogo. Ta książka przeznaczona jest zatem dla katolików, bazuje na teologii katolickiej i uwzględnia środki zbawienia dostępne w Kościele katolickim. Jednakże mimo szerokiego wykorzystania piśmiennictwa katolickich świętych będą mogli z niej z pożytkiem skorzystać także chrześcijanie ortodoksyjnych Kościołów wschodnich. Mniej przydatna będzie natomiast dla chrześcijan tradycji protestanckiej — w tej książce stoimy na stanowisku, że podstawowym środkiem uzdrawiania i uświęcania człowieka jest, oprócz czytania Pisma Świętego, regularne przyjmowanie sakramentów i doznawanie udzielanych przez nie łask Bożych. Są one dostępne tylko w Kościołach posiadających sukcesję apostolską, czyli takich, gdzie misja biskupia jest przekazywana z pokolenia na pokolenie dzięki ważnym święceniom biskupim w nieprzerwanym ciągu następców, poczynając od apostołów aż do dziś.

Jeśli zaś książka ta trafi w ręce osób niewyznających religii chrześcijańskiej, niech pomoże im ona — zgodnie z moim pragnieniem — dostrzec nadprzyrodzoną Prawdę i w Nią uwierzyć: w Prawdziwego Boga w Trójcy Świętej Jedynego, Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Książka poświęcona jest dorosłym dzieciom alkoholików, jednak również inne zjawiska, nie tylko choroba alkoholowa, mogą wywoływać podobnie niszczące konsekwencje dla zdrowia rodziny. Są to na przykład: uzależnienie od innych substancji i zachowań niż alkohol, zachowania obsesyjno-kompulsywne, choroba psychiczna lub inna przewlekła ciężka choroba, udział lub śmierć członka rodziny w katastrofie i tak dalej — czyli, ogólnie mówiąc, każde traumatyczne wydarzenie, które tak mocno i trwale skupiło na sobie uwagę rodziny i zaburzyło jej funkcjonowanie, że przestała ona prawidłowo wypełniać swoje funkcje. Owszem, choroba alkoholowa ma specyfikę, która nie występuje lub jest słabo widoczna w innych sytuacjach. Różnice te nie są jednak tak wielkie, by uniemożliwić pożyteczne wykorzystanie książki osobom przeżywającym — wskutek innych traumatycznych doświadczeń swojej rodziny — problemy zbliżone do syndromu DDA.

Podstawowym sposobem wykorzystania tej książki jest indywidualna praca osoby, która pragnie z jej pomocą ulepszyć swoje życie i pogłębić relacje z Bogiem i Kościołem. Może ona jednak być także pomocniczo wykorzystywana do pracy zbiorowej w grupie wsparcia czy duszpasterstwie. Wiele dowiedzą się z niej terapeuci uzależnień i współuzależnień, którzy pragną lepiej zrozumieć swoich pacjentów wyznania katolickiego, żeby móc im skuteczniej pomagać. Kolejna grupa odbiorców to kapłani, duszpasterze, kierownicy duchowi, pracownicy poradni rodzinnych i wszystkie inne osoby pracujące z wiernymi w Kościele katolickim. Dzięki lekturze tej książki mogą oni zapoznać się z tematyką syndromu DDA i trudnościami doświadczanymi przez dorosłe dzieci alkoholików, zwłaszcza w obszarze wiary i religijności, aby móc lepiej służyć tej grupie wiernych.

Trzeba wyraźnie podkreślić, że książka ta nie stanowi terapii syndromu DDA ani jej nie zastępuje. Sprawami tymi powinni się zajmować wykwalifikowani specjaliści ds. terapii uzależnień i współuzależnień; tutaj są one poruszane tylko w zakresie mającym wpływ na sferę religijną człowieka i jego sposoby funkcjonowania w Kościele. Po drugie, książka ta nie jest również tożsama z kierownictwem duchowym; nie zastępuje ani kierownika duchowego, ani duszpasterza, ani tym bardziej spowiednika. Po trzecie, nie jest ona superpodręcznikiem zapewniającym cudowne rozwiązanie wszystkich problemów. Jest wyłącznie poradnikiem napisanym z własnego doświadczenia i na podstawie wiedzy naukowej, proponującym pewne metody łagodzenia trudności doświadczanych w życiu religijnym i we wspólnocie Kościoła przez osoby cierpiące na syndrom DDA. Jeśli dzięki niej komuś uda się zmienić wyuczone w dzieciństwie, nieprawidłowe sposoby myślenia, odczuwania i zachowania, zmniejszyć doświadczany w codziennym życiu dyskomfort i podnieść jakość funkcjonowania zarówno osobiście, jak i w społeczności — czyli, jednym słowem, zbudować sobie szczęśliwsze życie — a także pogłębić i uzdrowić relację z Bogiem i Kościołem, zadanie, które sobie postawiłam, zostanie spełnione.

To, że jestem dzieckiem alkoholika, to nie jest najgorsza rzecz, jaka mnie mogła w życiu spotkać, i nie ma powodu, żeby z tego robić wielką sprawę czy wielką tajemnicę. To jest rodzaj wyposażenia na całe życie, bardzo różnego — i złego, i dobrego — pod warunkiem że człowiek wyleczy się z męczących, dolegliwych objawów6.

Ta wypowiedź Tamary — DDA bardzo dobrze pokazuje, jak może na siebie patrzeć świadome dorosłe dziecko alkoholika. Syndrom DDA ani nie określa osoby ludzkiej, ani jej nie determinuje. Jest pewnym wyposażeniem, które obiektywnie istnieje i z którym można coś zrobić, aby jak najmniej przeszkadzało nam w życiu, a jak najwięcej pomagało. Bierzmy się zatem do pracy.

Część I.Diagnoza choroby

1. Dorosłe dzieci alkoholików: kim są?

Sandra D. Wilson, amerykańska terapeutka i teolog protestanc-

ka, autorka podręcznika dla duszpasterzy i chrześcijańskich doradców psychologicznych Counseling Adult Children of Alcoholics, daje trafny obraz dorosłych dzieci alkoholików. Postrzega je jako poranione owce z ewangelicznej trzody, wymagające delikatnej i troskliwej opieki pasterskiej7.

Rzeczywiście, wskutek fizycznego lub emocjonalnego porzucenia czy zaniedbania przez pochłoniętych problemem alkoholowym rodziców oraz z powodu przeżytego stresu psychicznego dzieci z rodzin alkoholowych są „poranione” psychicznie i duchowo; nie jest przypadkiem, że w poświęconej im literaturze chętnie używa się metafory ran, blizn i guzów. Tymczasem przez wiele lat terapeuci i badacze koncentrowali się na samych alkoholikach, ewentualnie ich partnerach. Dopiero w końcu lat 60. XX wieku dostrzeżono, że dzieci często cierpią z powodu choroby alkoholowej rodziców bardziej niż sami uzależnieni i nierzadko mają silniejsze od nich zaburzenia somatyczne, emocjonalne, psychiczne i duchowe. Upłynęła kolejna dekada, zanim narodził się ruch samopomocowy i wyspecjalizowana terapia dla dorosłych dzieci alkoholików. W Polsce rozpowszechniły się one na większą skalę dopiero w latach 90. XX wieku.

Określenie „dorosłe dziecko alkoholika” (DDA) jest tłumaczeniem angielskiego terminu Adult Child of Alcoholic (ACOA). Wskazuje na dwa podstawowe wymiary zespołu objawów występujących u osób, których rodzice (jedno lub oboje) cierpieli na chorobę alkoholową: genezę problemu i jego psychologiczne konsekwencje. Podaje również źródło przeżywanych przez nie trudności: dorastanie w rodzinie z problemem alkoholowym. Określenie to odzwierciedla istotę wewnętrznego konfliktu słabego Dziecka poszukującego oparcia na zewnątrz i mocnego Dorosłego, niezależnego i broniącego się przed bliskością8.

Syndrom dorosłego dziecka alkoholika nie jest zespołem psychopatologicznym w sensie ściśle medycznym i w odróżnieniu od uzależnienia od alkoholu nie jest uwzględniany w systemach klasyfikacyjnych chorób, takich jak ICD9 czy DSM10. Natomiast w znaczeniu ogólnym i ze względu na zapotrzebowanie społeczne można wyodrębnić określoną liczbę powiązanych ze sobą właściwości, cech i zachowań tak nazywanych.

Definicje syndromu DDA podawane przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA)11 wskazują na trzy istotne elementy stanowiące jego źródło: doznane traumy (ostre i chroniczne), niezaspokojone potrzeby i zaniedbania rozwojowe oraz zakłóconąwięź w znaczących relacjach (z rodzicami lub opiekunami). Wskutek traumatycznych doświadczeń wyniesionych z dzieciństwa spędzonego w rodzinie z problemem alkoholowym u danej osoby powstają cechy osobowościowe utrudniające jej prawidłowe funkcjonowanie w życiu dorosłym. Według definicji Agnieszki Litwy, eksperta PARPA:

Osoby z syndromem DDA to osoby dorosłe, u których siła zapisu traumatycznych wydarzeń życiowych w rodzinie z problemem uzależnień przekroczyła możliwości zaradcze ich systemu samoobrony, zostawiając trwałe ślady w obrazie siebie i funkcjonowaniu osoby, o cechach złożonego stresu pourazowego, nałożonego na różną konfigurację cech osobowości12.

Z definicji tej możemy zrozumieć, że istotą problemu DDA jest takie nagromadzenie u kogoś traumatycznych (bolesnych) wydarzeń życiowych, związanych z dzieciństwem w rodzinie z problemem alkoholowym, które przekroczyło możliwości zaradcze systemu samoobrony tej osoby. Dlatego w jej obrazie siebie i funkcjonowaniu powstały trwałe ślady zbliżone do tzw. stresu pourazowego (będzie o nim mowa za chwilę).

Z definicji wynika również, że można wychowywać się w rodzinie alkoholowej i nie zapaść na syndrom DDA. Istotnie, wśród dorosłych dzieci alkoholików można napotkać osoby, w których rodzinach choroba alkoholowa miała stosunkowo łagodny przebieg, a przemoc nie występowała. Jednocześnie inne osoby, których dzieciństwo obiektywnie było nacechowane większymi traumami, objawów syndromu DDA nie mają. Ich psychiczny system samoobrony poradził sobie z nimi; nie przekroczyły one jego zdolności radzenia sobie. Przyczyny tego stanu mogą być różne: odmienna konstrukcja osobowości, lepszy lub gorszy dostęp do zasobów wsparcia i umiejętności korzystania z nich, czynniki genetyczne, wiek dziecka w chwili pojawienia się problemu alkoholowego, kolejność w obrębie rodzeństwa, to, czy rodzice leczyli się z uzależnienia i współuzależnienia, i inne.

Jak wynika z samej nazwy, syndrom DDA może występować wyłącznie u osób dorosłych.

Syndrom DDA a zespół stresu pourazowego i współuzależnienie

Zespół stresu pourazowego (ang. Post-Traumatic Stress Disorder, PTSD) jest zaburzeniem psychicznym związanym z traumatycznym stresem. Został on wprowadzony do klasyfikacji zaburzeń psychicznych DSM Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego w 1980 roku w następstwie wieloletnich badań i terapii weteranów II wojny światowej oraz wojen koreańskiej i wietnamskiej, a także publicznej dyskusji, jaką los pozostawionych samym sobie weteranów wywołał w społeczeństwie amerykańskim.

Istota PTSD polega na przeżyciu tak traumatycznego urazu, że przekracza on możliwości systemu samoobrony danej osoby i zostawia trwałe ślady w psychice. W efekcie osoba ta niejako przeżywa to wydarzenie wciąż na nowo; powraca ono do niej w natrętnych wspomnieniach czy nocnych koszmarach. W sytuacjach przypominających lub symbolizujących traumatyczne wydarzenie odczuwa ona intensywny stres psychiczny i reakcje fizjologiczne występujące normalnie podczas takiego wydarzenia. Inne objawy to uporczywe unikanie bodźców przypominających przeżyty uraz (unikanie ludzi, myśli, zajęć i rozmów mogących go przypominać), wypieranie wspomnień, odrętwienie emocjonalne, brak perspektyw na przyszłość, trudności ze snem, drażliwość lub wybuchy gniewu, wyolbrzymione reakcje lękowe, nieustanne wypatrywanie zagrożeń, trudności z pamięcią i koncentracją. Wszystko to istotnie upośledza funkcjonowanie danej osoby w życiu społecznym, zawodowym i osobistym. Konsekwencjami PTSD mogą być: samobójstwa, uzależnienia od środków chemicznych, rozpad małżeństw, depresja, amnezja, ciężkie dolegliwości somatyczne, przewlekłe zmiany charakterologiczne i wiele innych.

Wkrótce po wyodrębnieniu zespołu stresu pourazowego stwierdzono, że może on występować nie tylko u weteranów wojennych i więźniów obozów koncentracyjnych, lecz także u ofiar katastrof naturalnych (pożar, powódź, trzęsienie ziemi itp.), wypadków komunikacyjnych, napadów, zamachów terrorystycznych, wykorzystywania seksualnego, przemocy w rodzinie i innych wydarzeń, w których ludzie odczuwają ogromne przerażenie i poczucie bezradności, przekraczające możliwości obronne ich psychiki, a także u świadków tych wydarzeń. Wykryto również, że syndrom ten może powstawać wskutek tzw. urazów rozmytych — gdy wystąpiło nie jedno traumatyczne wydarzenie powodujące ostry stres, lecz długi ciąg różnych wydarzeń mniejszej wagi, wspólnie wywołujących stałe uczucie niepokoju, chaosu i braku oparcia.

Zespół stresu pourazowego jest efektem tzw. procesu wiktymizacji, charakterystycznego dla ofiar przemocy i innych traumatycznych wydarzeń, którym towarzyszy silne cierpienie oraz poczucie bezsilności i burzenia ustalonego porządku określającego ważne aspekty życia człowieka. Składają się na niego: zburzenie wizji przewidywalnego, bezpiecznego świata, wtórne zranienia będące wynikiem stygmatyzacji, obwiniania, odmowy pomocy, a także przyjmowanie tożsamości ofiary13. W odróżnieniu od innej jednostki zaburzeń związanych ze stresem, czyli tzw. zespołu ostrego stresu, syndrom PTSD ujawnia się po dłuższym czasie, gdy pierwotne źródło stresu już wygasło; nie zanika sam i ma charakter przewlekły.

Występowanie objawów zespołu stresu pourazowego jest typową cechą dorosłych dzieci alkoholików. Za podstawowe źródło związanych z nim problemów badacze uważają utratę rodziców, jeśli nawet nie fizyczną, to emocjonalną: poczucie porzucenia przez rodziców skoncentrowanych na chorobie alkoholowej i niespełniających wskutek tego emocjonalnych i rozwojowych potrzeb dzieci. W rodzinach alkoholowych powszechnie występują wydarzenia powodujące ostre i rozmyte urazy psychiczne. Jeśli dojdzie do rozwodu rodziców (a w tych rodzinach zdarza się to znacznie częściej niż w zdrowych), staje się on dla dzieci źródłem kolejnej traumy. Poza tym w rodzinach alkoholowych nierzadko występuje przemoc, łącznie z jej najcięższymi formami: fizyczną i seksualną. U ofiar tych nadużyć zespół stresu pourazowego ma najczęściej bardzo silny przebieg, stąd wymagają one profesjonalnej pomocy psychologicznej.

Dorosłe dzieci alkoholików powszechnie cierpią na takie objawy PTSD, jak ponowne przeżywanie urazu, poczucie psychicznego odrętwienia, zaburzenia lękowe i depresyjne, poczucie winy oraz reakcje unikania. Mimo to syndromu DDA nie można po prostu utożsamić z zespołem stresu pourazowego, gdyż obejmuje on dodatkowo mechanizmy związane z uzależnieniami. Rodzina alkoholowa jest rodziną traumatyczną, gdyż jest rodziną uzależnieniową. Pierwotnym źródłem problemu są spustoszenia, jakie u alkoholika i jego najbliższych wywołuje substancja chemiczna — alkohol. Główną cechą osób uzależnionych i współuzależnionych jest zaprzeczanie istnieniu problemu i ta cecha odróżnia dorosłe dzieci alkoholików od ofiar PTSD. Udzielana im pomoc musi uwzględniać mechanizm iluzji i zaprzeczania oraz wynikające z niego zniekształcenia poznawcze.

Czym jest współuzależnienie? Zjawisko to wyodrębniono w drugiej połowie XX wieku, najpierw u żon alkoholików. Prowadzone wśród nich badania wykryły występowanie wielu typowych, wspólnych cech. Później stwierdzono, że ma ono szerszy zasięg; obecnie coraz częściej mówi się nawet o kulturze współuzależnienia obejmującej całe społeczeństwa.

Definicji współuzależnienia jest wiele, można jednak wyróżnić ich elementy wspólne. Istotą współuzależnienia jest tak silne i obsesyjne koncentrowanie się w myślach, uczuciach i zachowaniach na drugiej osobie — jej uzależnieniu, zachowaniach czy potrzebach — że prowadzi to do zaniedbywania własnych potrzeb, rozmywania własnej tożsamości i rezygnacji z kierowania własnym życiem. Współuzależnienie wyraża się w ciągłej kontroli drugiej osoby i próbach sterowania nią, podyktowanych wiarą, że działaniami zewnętrznymi można kontrolować czyjeś myśli i uczucia.

Na określenie współuzależnienia od partnera uzależnionego od alkoholu używa się czasami określenia „koalkoholizm”. Zauważono, że objawy koalkoholizmu są lustrzanym odbiciem objawów samego alkoholizmu. To, co przeżywa alkoholik w odniesieniu do alkoholu, koalkoholik przeżywa w odniesieniu do alkoholika: po zaprzestaniu picia u alkoholika występują objawy zespołu odstawienia, koalkoholik zaś doświadcza przykrych stanów emocjonalnych (niepokoju, rozdrażnienia itp.) w okresach abstynencji alkoholika itd.

Współuzależnienie od alkoholu jest pułapką powodującą coraz większe uwikłanie w destrukcyjną sytuację. W odpowiedzi na stres wynikający ze współżycia (relacji) z alkoholikiem koalkoholik podejmuje działania, które jedynie wzmacniają destrukcję związku i uniemożliwiają rozwiązanie problemu alkoholowego. Są to na przykład: próby perswazji za pomocą rzeczowej argumentacji, wymuszanie składania obietnic niepicia, straszenie odejściem, kontrolowanie ilości wypijanego alkoholu i zachowań alkoholika, chowanie i wylewanie alkoholu, przejmowanie obowiązków alkoholika, ukrywanie jego niedociągnięć przed przełożonymi i wiele innych. Działania te wynikają z koncentracji osób współuzależnionych na problemie alkoholika („Co ja mam zrobić, aby on przestał pić?”) zamiast na własnym, którego nie potrafią określić. Gdy zaś przekonują się o nieskuteczności swych działań, dodatkowo je intensyfikują, tak że mogą one przybrać nawet charakter obsesyjno-kompulsywny.

Jakie relacje łączą syndrom współuzależnienia od alkoholu z syndromem DDA? Szkody psychiczne ponoszone przez współmałżonka i dziecko alkoholika są zbliżone; podobne są też objawy zaburzeń i przeżywane uczucia. Dzieci nierzadko uzupełniają rolę współuzależnionego rodzica, stając się „Ułatwiaczami” i „Ratownikami”. Wiele dorosłych dzieci alkoholików wiąże się z partnerami uzależnionymi od alkoholu (lub innych substancji czy zachowań), powtarzając los rodzica i stając się osobami współuzależnionymi.

Mimo to współuzależnienia i syndromu DDA nie należy ze sobą utożsamiać. Współuzależnionego różni od dziecka alkoholika fakt, że jest osobą dorosłą: najczęściej współmałżonkiem alkoholika, ewentualnie jego rodzicem, przyjacielem czy przełożonym. Chociaż ma realne możliwości opuszczenia nieprawidłowego układu rodzinnego, wytwarzanego przez osobę cierpiącą na chorobę alkoholową, lub też podjęcia konstruktywnych kroków ułatwiających osobie uzależnionej podjęcie decyzji o rozpoczęciu leczenia, nie czyni tego, a nawet ułatwia jej picie. Jest jednak dorosły i jego proces rozwojowy już się zakończył. Dziecko jest w znacznie gorszej sytuacji. Jego przetrwanie jest uzależnione od rodziców niebędących w stanie prawidłowo wykonywać swoich funkcji rodzicielskich, a traumatyczne warunki rodziny alkoholowej niszczą jego dzieciństwo oraz hamują i zaburzają rozwój osobowościowy. Odciska się to na całym jego dalszym życiu.

Mimo że dorosłych dzieci alkoholików nie wolno utożsamiać z koalkoholikami w ścisłym sensie, w niektórych kontekstach można jednak o nich mówić jako o osobach współuzależnionych w szerszym znaczeniu — tzn. cechujących się pewnym zespołem zaburzeń myślenia, odczuwania i zachowania. Problemy i zaburzenia tych dwóch typów ofiar choroby alkoholowej są bowiem podobne. W dodatku często chodzi o te same osoby, gdyż DDA mają skłonność do wiązania się z alkoholikami, stając się z tą chwilą osobami współuzależnionymi. Dodajmy, że niekiedy również same stają się alkoholikami lub uzależnionymi od innych substancji i zachowań.

Chociaż każdy człowiek jest jedyny i niepowtarzalny, a każda rodzina inna, i różne są też wzorce picia czy status ekonomiczny i społeczny, choroba alkoholowa zawsze wywołuje podobnie niszczące skutki. Sławna amerykańska terapeutka dorosłych dzieci alkoholików Sharon Wegscheider-Cruse, sama pochodząca z rodziny alkoholowej, napisała, że gdy jako doradca psychologiczny przez całe miesiące słuchała żon, mężów i dzieci osób uzależnionych, ze wszystkich rozmów wyłaniał się ten sam wstyd, ta sama rozpacz i to samo samotne cierpienie14. Podobnie wypowiedziała się Janet G. Woititz, inna znana terapeutka: charaktery alkoholików mogą być różne, ale to, co dzieje się w ich domach, nie różni się bardzo od siebie; zawsze występuje napięcie i niepokój, ból i poczucie winy15.

Jednocześnie należy pamiętać, że chociaż objawy syndromu uzależnienia, współuzależnienia czy syndromu DDA są podobne, każdy człowiek jest odrębną, niepowtarzalną jednostką i ma godność należną osobie ludzkiej. Nie wolno go etykietować ani redukować do jednego stereotypu. Nazwa „dorosłe dziecko alkoholika” jest tylko przydatnym terminem technicznym, skrótem myślowym. Nie wyczerpuje tajemnicy Bożego obrazu, jakim jest każda istota ludzka.

2. Główne trudności duchowe i religijne dorosłych dzieci alkoholików

Problemy, jakich dorosłe dzieci alkoholików doświadczają w sferze psychicznej i somatycznej, są szeroko omawiane w wielu powszechnie dostępnych książkach poradniczych. Niewiele mówi się w nich natomiast o trudnościach, jakich osoby te mogą doznawać w sferze duchowej, religijnej. Brak jest szczególnie pozycji uwzględniających specyfikę religii katolickiej. Dlatego w tej książce skupimy się na tych zagadnieniach.

Niedorozwój sfery duchowej w rodzinie alkoholowej i jego konsekwencje

Autorzy książek dla dorosłych dzieci alkoholików, którzy poruszają zagadnienie ich religijności, niezależnie od poglądów i wyznania zgodnie podkreślają, że sfera duchowa osób żyjących w rodzinie alkoholowej jest zaburzona i zaniedbana. Na przykład Sharon Wegscheider-Cruse używa plastycznego obrazu iskry tlącej się tak nikle, że prawie niewidocznej. Niedorozwój sfery duchowejpowoduje utratę źródła pokoju i nadziei. Wegscheider-Cruse zwraca uwagę, że osoby z nierozwiniętym potencjałem duchowym dostrzegają w życiu niewiele sensu i zadowalają się powierzchownymi przyjemnościami, które nie mogą zapewniać im szczęścia. Prowadzi to do stanów depresyjnych, drażliwości i stresu, dolegliwości psychosomatycznych, a w końcu samozniszczenia — czasem gwałtownego (samobójstwo), a częściej stopniowego, przez uzależnienie od substancji chemicznych, jedzenia czy pracy. Ten stan „duchowej anemii” uważa ona za przyczynę i jednocześnie skutek pogrążania się w uzależnieniu16.

Duchową istotą alkoholizmu jest silny egocentryzm i pycha, przeświadczenie o posiadaniu pełnej władzy i wszechmocnej siły woli, a w konsekwencji odizolowanie od ludzi i trwanie w iluzji własnej samowystarczalności. Taki światopogląd jest całkowitą odwrotnością stylu życia, w którym mogłoby się znaleźć miejsce dla Boga. Mówi się czasem, że wieczne potępienie w piekle polega na zupełnym zakrzywieniu ku sobie samemu, tak że potępiony nie dostrzega nikogo innego i znajduje się w pełnej izolacji i samotności — podczas gdy w niebie czerpie się szczęście z relacji z innymi: Bogiem, aniołami i zbawionymi ludźmi. Odwołując się do tego obrazu, można powiedzieć, że alkoholicy próbują być bogami, a lądują w piekle — i wkrótce stają się duchowymi bankrutami. Rzuca to cień na całą rodzinę.

Niesprawność wychowawcza i zaburzenia relacji z bliskimi, wynikające z degradacji fizycznej, psychicznej, duchowej i moralnej alkoholików oraz z koncentracji ich rodzin na problemie alkoholowym, nie tylko ma niekorzystny wpływ na fizyczny i psychiczny rozwój dzieci, lecz także odbija się boleśnie na delikatnej sferze duchowej, przyczyniając się do upośledzenia ich rozwoju duchowego. Ponieważ w rodzinach alkoholowych nie ma wzajemnego zaufania i poczucia bezpieczeństwa, ich członkowie nie mówią między sobą o wartościach duchowych. Brak pozytywnych wzorców rodziców, tworzących pełną miłości i wzajemnego szacunku oraz żyjącą na sposób chrześcijański wspólnotę rodzinną, uniemożliwia naukę przez naśladowanie. Często występujące zranienia psychiczne i duchowe wypaczają rozwój duchowy lub całkiem go paraliżują, a brak otwartego środowiska wspierającego tworzenie silnej tożsamości i samoświadomości utrudnia budowanie osobistego systemu wartości. Uzależnieni lub współuzależnieni rodzice nierzadko odrzucają religię lub wyznają nadmiernie restrykcyjny model religijności. W efekcie ich dzieci mają skłonność do porzucania wiary w Boga.

Typowe dla dorosłych dzieci alkoholików trudności z wyrażaniem uczuć, ich tłumienie i wypieranie zubożają relacje międzyludzkie oraz utrudniają uczestniczenie w życiu Kościoła, a przede wszystkim osłabiają życie duchowe i uniemożliwiają zbudowanie głębokiej, autentycznej więzi z Jezusem.

Dorosłe dzieci alkoholików cechuje wysoki poziom tzw. uczuć negatywnych: uogólnionego poczucia winy, wstydu, krzywdy, gniewu, lęku, żalu i smutku. Brak im jest poczucia wartości i poczucia bezpieczeństwa, a za to często mają poczucie przymusu. Wskutek tego nierzadko dochodzą do wniosku, że nie są godne uwagi i opieki Boga, a w życiu religijnym koncentrują się na negatywnych aspektach swoich wspólnot. Ich tendencja do osądzania i obwiniania, perfekcjonizm oraz sztywność reakcji każą im surowo osądzać współwyznawców oraz ich słabości i upadki. Zniekształcone postrzeganie Kościoła pogłębia upośledzenie rozwoju duchowego dorosłych dzieci alkoholików, a lęk przed osądem Boga nierzadko powoduje całkowite Jego odrzucenie. Bunt tych osób przeciw Bogu może też być wywołany subiektywnym poczuciem doznania zdrady, gdy w dzieciństwie bezskutecznie prosili Go o ratunek.

Jednak dorosłe dzieci alkoholików mogą uciekać nie tylko od religii, lecz także w religię. Nie chodzi tu oczywiście o zdrową, głęboką i ufną chrześcijańską wiarę (jej rozwój wymaga uzdrowienia sfery duchowej), lecz o wykorzystywanie religii jako środka ucieczki od siebie i swojego bólu, jako jeszcze jednego elementu mechanizmu iluzji i zaprzeczania, jeszcze jednego uzależnienia, które ma tymczasowo poprawiać nastrój. Przyczynia się do tego typowa dla tych osób skłonność do skrajności i do zamykania się w sztywnym sposobie myślenia — czy to w zaangażowaniu religijnym, czy to w odrzucaniu religii. W kontekście podatności dorosłych dzieci alkoholików na złudzenie bliskości i bezpieczeństwa skłonność ta wzmaga ryzyko padnięcia ofiarą sekty.

Zniekształcony obraz Boga

Fałszywy, zniekształcony obraz Boga jest podstawowym problemem w religijności dorosłych dzieci alkoholików, leżącym, jak się zdaje, u źródeł wszystkich pozostałych17.

Obraz (pojęcie) Boga u małych dzieci tworzy się w znacznej mierze w oparciu o posiadany obraz rodziców. Dla malutkiego dziecka jego pierwszym „bogiem”, wszechpotężnym, blisko obecnym i podtrzymującym życie, są rodzice. Gdy zaczyna się ono dowiadywać o istnieniu Boga i Jego cechach, te pierwsze doświadczenia wyniesione z kontaktów z rodzicami stają się filtrem, przez który przechodzą wszelkie dalsze doświadczenia i informacje18. Amerykańska terapeutka i teolog protestancka, specjalizująca się w pracy z dorosłymi dziećmi alkoholików, Sandra D. Wilson, opisuje to zjawisko tak: „Nawet jeśli w rodzinie nie występuje formalne kształcenie religijne, dziecko w tej rodzinie uczy się o przymiotach Boga równie pewnie jak każdy seminarzysta”19. Uczy się, to znaczy konstruuje swój obraz czy też pojęcie Boga na wzór swoich rodziców.

„Słowo «ojciec», a już w ogóle «tatuś», jest dla mnie czymś infantylnym, perfidnym, wstrętnym. Jak ktoś mówi «Bóg — Ojciec — Tatuś», czyli «Abba Ojcze», jak mi ktoś próbował przetłumaczyć, to dla mnie to jest koszmar. To w ogóle nie jest adekwatne, nie wchodzi w zakres mojego słownictwa. Bo «tatuś» jest dla mnie obcym słowem. Zupełnie obcym, jak w języku arabskim. Uczyłam się na religii szacunku do rodziców i nie umiałam pojąć tego nakazu szacunku, bo mój ojciec mi się kojarzył z lękiem albo fizycznym strachem” — wspomina Barbara, DDA. Mimo że od śmierci ojca minęło wiele lat, Bóg wciąż kojarzy jej się ze srogą sprawiedliwością i odczuwa ona do Niego dystans.

Niestety, jak zauważają inni znani terapeuci DDA Timmen L. Cermak i Jacques Rutzky, „wizerunek Boga jako ucieleśnienia rodziców-alkoholików — to niezwykle przerażający obraz”20. Chociaż nie ma rodziców doskonałych i bezbłędnych, w zdrowych rodzinach istnieją wystarczające zasoby, by dzieci mogły prawidłowo się rozwijać i uczyć się prawidłowej relacji z Bogiem. Natomiast kiedy pojawiają się zaniedbania i zranienia psychiczne stanowiące konsekwencje uzależnienia i współuzależnienia rodziców od alkoholu, delikatny proces tworzenia się obrazu Boga oraz relacja z Nim zostają trwale zaburzone. Dzieje się tak, ponieważ system poznawczy człowieka interpretuje wydarzenia i tworzy pojęcia w świetle doświadczeń z przeszłości — niekoniecznie nawet pamiętanych czy świadomych. Osoby pochodzące z rodzin z problemem alkoholowym łatwo zatem przenoszą na Boga uczucia pierwotnie odczuwane wobec swoich uzależnionych rodziców: wściekłość, potrzebę aprobaty, strach czy poczucie winy. Nie ufają Bogu i boją się, że zostaną przez Niego skrzywdzone, podobnie jak kiedyś, jako małe i bezbronne dzieci, były zaniedbywane, poniżane, zdradzane czy brutalnie traktowane przez rodziców alkoholików: ojca czy matkę. Do tych zniekształceń obrazu Boga przyczyniają się również rodzice współuzależnieni, którzy wskutek pochłonięcia alkoholizmem małżonka są nieobecni emocjonalnie i nie mogą właściwie wypełniać swoich funkcji.

Zjawisko fałszywych, toksycznych obrazów Boga dotyka wszystkie dorosłe dzieci alkoholików — również osoby, które na poziomie świadomym, intelektualnym mają zupełnie poprawny i zdrowy obraz Boga. Na problem ten cierpią także ludzie głęboko wierzący czy mający wykształcenie teologiczne, w tym duchowni i zakonnicy. Ich świadomie utrzymywany obraz Boga jest w rozdźwięku z obrazem nieświadomym. I to ten ostatni kształtuje ich egzystencjalne doświadczenie Boga, odbija się w ich uczuciach i reakcjach.

Marek, którego ojciec alkoholik stosował surowy system kar za każde przewinienie, cierpi na obraz Boga jako drobiazgowego księgowego, rozliczającego go z każdego zachowania: „Mam wrażenie, że wszystko, co się ze mną dzieje, jest gdzieś tam skrupulatnie notowane i działa na moją korzyść albo niekorzyść”. Ma poczucie, że jeśli źle postąpi, to musi później zrobić jakąś dobrą rzecz, która niejako zniweluje złe postępowanie. W tym podszytym lękiem poczuciu chodzi o „wyrównanie rachunków”, nie jest to chrześcijańskie zadośćuczynienie za zło. Marek lęka się także piekła: „Jeśli człowiek zgrzeszy, to wtedy jest tak jakby napiętnowany, jest pod kreską u Pana Boga, zapala się jakby czerwone światełko. Mam taki wewnętrzny głos: Uważaj, bo jak coś się stanie, nie daj Boże, na przykład będziesz miał wypadek, z którego nie wyjdziesz żywy, to jeśli twoje przewinienie było wystarczająco duże, możesz pójść do piekła”. W Markowym poczuciu Boga faktycznie nie ma miejsca na miłosierdzie; jest tylko kodeks karny.

Amerykański autor Andrew Meacham zaproponował wyodrębnienie przemocy duchowej jako odrębnego jej rodzaju oprócz przemocy fizycznej, seksualnej czy emocjonalnej. Przemoc duchowa występuje, gdy rodzic przekazuje dziecku komunikat: „Mogę zrobić z tobą wszystko, co zechcę”. Taki komunikat jest elementem wszelkiej przemocy, a jego konsekwencją jest fakt, że dziecko nabywa fałszywe przekonanie, iż jego „Siłą Wyższą”, decydującą o jego życiu i śmierci, jest rodzic21.

Skutkiem przemocy duchowej jest ograniczenie i zniekształcenie rozwoju duchowego. Trudno nawiązać autentyczną, osobistą więź z osobą postrzeganą w gruncie rzeczy jako niebezpieczny wróg czy bezwzględny funkcjonariusz nadzorujący przestrzegania przepisów i karzący za najmniejsze odstępstwa, czy choćby nieobecną. Zdarza się niestety, że w skrajnych wypadkach taka „wiara” prowadzi do ciężkich zaburzeń psychicznych. Wiadomo, że dorosłe dzieci alkoholików odrzucają wiarę w Boga częściej niż osoby zdrowe. I właśnie Jego fałszywe, zagrażające obrazy są głównym powodem, dla których to czynią. Trzeba jednak pamiętać, że w takim wypadku odrzucają w rzeczywistości zniekształconą i wywołującą przerażenie karykaturę Boga, a nie prawdziwego, dobrego i kochającego Boga chrześcijańskiego, którego tak naprawdę nie znają.

Sandra D. Wilson wyodrębniła pięć głównych zniekształceń obrazu Boga typowych dla chrześcijan, których rodzice cierpieli na chorobę alkoholową. Jedna osoba może mieć więcej niż jeden fałszywy obraz Boga.

„Bóg” okrutny i kapryśny.

Ten fałszywy obraz Boga jest odwrotnością obrazu biblijnego: „Bóg jest miłością”(1 J 4, 8.16). Występuje u osób, które w dzieciństwie wielokrotnie doznawały brutalnej i nieprzewidywalnej przemocy — najczęściej ze strony ojca. Cierpiące na niego osoby odbierają Boga jako istotę złośliwą, okrutną, nieprzewidywalną, bawiącą się ich kosztem, a jednocześnie potężną i wszechmocną. Taki „Bóg” wywołuje lęk i przerażenie — nie ma przed nim żadnej obrony. Osoby posiadające taki fałszywy obraz Boga odczuwają ogromne trudności w nazywaniu Boga ojcem i doświadczaniu Jego ojcowskiej miłości.

„Bóg” wymagający i niewybaczający.

Ten fałszywy obraz Boga jest wykrzywioną karykaturą słów Pana Jezusa: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą”(Łk 12, 48). Jest on charakterystyczny dla osób, które w dzieciństwie doznały raczej zaniedbania niż przemocy fizycznej. Osoby mające taki obraz Boga usiłują „zadowolić” wymagającego i pamiętliwego „Boga”, stale rozczarowanego nimi i złoszczącego się na nie (trudno nie dostrzec tu podobieństwa do typowych zachowań rodziców-alkoholików). Wymagający i niewybaczający „Bóg” stawia wysokie wymagania, nie nagradza sukcesów, bo uważa je za oczywiste, ale nigdy nie zapomina porażek i upadków. Innym zbliżonym fałszywym obrazem Boga jest „wielki księgowy”: drobiazgowy, chłodny, pamiętający wszystkie uchybienia i rozliczający z nich.

„Bóg” wybiórczy i niesprawiedliwy.

Ten fałszywy obraz Boga jest odwrotnością stwierdzenia św. Piotra: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby”(Dz 10, 34). Występuje u tych dorosłych dzieci alkoholików, które uważają Boga za okrutnego, kapryśnego, wymagającego i niewybaczającego, ale tylko względem nich samych. Prawdopodobnie jest to obraz najbardziej rozpowszechniony, gdyż powstaje w wyniku przeniesienia na relację z Bogiem typowego dla DDA przekonania, że są one inne niż wszyscy i „niewystarczająco dobre”. Osoby mające taki obraz Boga mogą czuć się chrześcijanami drugiej kategorii. Mogą uważać, że Bóg je dyskryminuje, na przykład zsyła im trudniejsze i smutniejsze życie, oraz traktuje je szorstko i surowo.

„Bóg” odległy i niedostępny.

Ten fałszywy obraz Boga jest typowy dla osób, w których domu rodzinnym nie było przemocy i restrykcyjnie egzekwowanych nadmiernych wymagań, ale rodzice byli emocjonalnie niedostępni — typ alkoholika siedzącego godzinami przed telewizorem z piwem, nieagresywnego, ale wyizolowanego od rodziny, pogrążonego we własnym świecie. „Bóg” odległy i niedostępny nie jest okrutny, kapryśny, wymagający czy niewybaczający. Jest tylko (i aż) niedostępny, odległy, obojętny. Nawet jeśli opiekuje się swoimi wyznawcami, czyni to z dalekiego dystansu i nie jest aktywnie obecny w ich życiu. Ten fałszywy obraz Boga jest przeciwieństwem biblijnego Emmanuela — Boga z nami(z 7, 14; Mt 1, 23).

„Bóg” miły, ale zagubiony.

W tym wypadku „Bóg” jest postrzegany jako łagodny i nieudolny. Wydaje się słaby i raczej speszony chaosem panującym w świecie. Jest przeciwieństwem Boga Biblii: potężnego i wszechmocnego(Zob. np. Ps 93, Ps 99). Osoby mające tak zniekształcony obraz Boga przeżywają trudności z wiarą w Jego wszechmoc i panowanie. Nie postrzegają Go jako Stwórcy, który dał wszechświatowi istnienie i nim kieruje. Świat wydaje im się chaotyczny i zwariowany, a Bóg nie może rozwiązać jego problemów. Nie może także skutecznie wesprzeć człowieka w jego życiowych trudnościach. Taki obraz Boga jest odbiciem chaosu panującego w rodzinach alkoholowych, w których rodzice nie potrafią odpowiedzialnie zorganizować własnego życia ani bytu rodziny. Może pojawiać się zwłaszcza wtedy, gdy osobą uzależnioną była matka, a współuzależnionego ojca przytłaczało zarabianie na życie i obowiązki domowe. Osoby mające obraz miłego, ale zagubionego „Boga” czują się zdane wyłącznie na własne siły i zmuszone samotnie zmagać się z trudnościami życiowymi.

„Toksyczna” religijność oparta na wstydzie, obowiązku i poczuciu winy

Amerykański psychoterapeuta i teolog John Bradshaw, autor książek poświęconych tzw. toksycznemu wstydowi i jego konsekwencjom, za objawy toksycznej, czyli szkodliwej i zagrażającej religijności uważa dewocję, czyli spełnianie praktyk religijnych w celu poczucia się lepszym od innych, a także faryzejską obłudę i przekonanie o własnej wyższości moralnej. To ostatnie jest jego zdaniem wyjątkowo niebezpieczne, gdyż najbardziej odporne na próby rozmontowania mechanizmu iluzji i zaprzeczania — „bo cóż może być złego w miłości do Boga, dobrych uczynkach i składaniu własnego życia w ofierze na ołtarzu ludzkości?”22. Bradshaw uznaje opisywany przez siebie szkodliwy model religijności za jeszcze jedną twarz uogólnionego, zinterioryzowanego wstydu, który staje się drugą naturą ludzi wychowujących się w dysfunkcyjnych rodzinach uzależnieniowych. Zwraca uwagę, że jest to skutek interpretowania natury ludzkiej jako od urodzenia nieodwołalnie grzesznej i nieczystej. Jego efektem są systemy wychowawcze, których głównym celem jest zmuszenie dziecka do posłuszeństwa i przełamanie jego „naturalnej skłonności do zła”. Przy takim podejściu Bóg staje się kimś, kto nieustannie obserwuje człowieka, zauważa każdy jego upadek i karze za niego potępieniem23.

Zniekształcona w ten sposób religijność koncentruje się na potępianiu uczuć, szczególnie gniewu, oraz na seksualności i cielesności, które same w sobie uznawane są za nieczyste i prowadzące do złego. Skupia się na grzechu, akcentuje strach przed karą i poczucie obowiązku. Innym objawem zdeformowanej religii jest sztuczna, udawana, ugrzeczniona słodycz i uległość, będąca faktycznie manipulacją, mającą na celu uzyskanie akceptacji otoczenia, a także tchórzliwą ucieczką od prawdy o sobie i świecie24.

Podobnie opisuje toksyczną religijność fiński psychoterapeuta i teolog protestancki Tommy Hellsten, autor słynnej książki Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików. „Religia” ta — sam Hellsten używa tutaj cudzysłowu — stanowi sztywne, nakazowe i ograniczone zachowanie, mające w zasadzie niewiele wspólnego z prawdziwą religią. Nie liczy się ona z uczuciami i potrzebami, uniemożliwia przeżywanie ich jako pozytywnych i naturalnych, lecz uznaje je za grzeszne i niegodziwe. W efekcie ludzie nie stają się coraz pogodniejsi i lepsi, lecz wzrastają w ograniczeniach, lęku, usztywnieniu i podatności na przesądy. Bóg i Biblia wykorzystywane są jako instancja karna, a uwolnienie się spod wpływu tej toksycznej „religii” jest ogromnie trudne25.

Tommy Hellsten zwraca uwagę, że toksyczna religia staje się kolejnym „rytualnym narkotykiem”, takim jak alkohol, narkotyki, hazard, pracoholizm, seksoholizm czy uzależnienie od odchudzania, w który człowiek ucieka, aby poprawić sobie nastrój i uniknąć konfrontacji z własnym ja oraz swoimi uczuciami i potrzebami. Ucieczka w taką „religię” pozwala utrzymać złudzenie posiadania nadludzkiej siły i władzy oraz braku słabości. Zdradza wszelkie cechy zachowań kompulsywnych (przymusowych) i zaburzonego pojmowania rzeczywistości26.

Zdarza się, że dorosłe dzieci alkoholików, które w swym najbliższym otoczeniu zetknęły się z tak zdeformowanym sposobem przeżywania religijności lub same go doświadczyły, zaczynają czynić rozróżnienie między „złą”, instytucjonalną religią a „dobrą” duchowością — niezależną od struktur kościelnych, uzdrawiającą człowieka, nadającą jego życiu sens, pozwalającą mu się rozwijać i prowadzącą go do Boga. Wytwarzają sobie obraz Kościoła jako szkodliwej i zniewalającej instytucji i w efekcie porzucają go, zmieniając wyznanie lub poszukując spełnienia potrzeb duchowych poza religiami. Jest to zjawisko analogiczne do porzucania wiary w Boga pod wpływem Jego zniekształconych, fałszywych obrazów.

Szkodliwa religijność nie zawsze musi przybierać postać sztywną, surową, rygorystyczną, kładącą nadmierny nacisk na zachowywanie przepisów i nakazanych wzorców postępowania, przeintelektualizowaną i wrogo odnoszącą się do okazywania emocji. Istnieje też przeciwna skrajność: religijność „charyzmatyczna” i entuzjastyczna, nieufnie odnosząca się do norm i struktur, stawiająca na pierwszym miejscu emocje i spontaniczność. Często jednak emocje te nie są szczerze i autentycznie przeżywane (dorosłe dzieci alkoholików mają utrudniony kontakt ze swoimi uczuciami i tożsamością), a ich okazywanie na zewnątrz nierzadko staje się odgrywaniem obowiązującego w danym otoczeniu modelu zachowania i kolejną maską. Taki sposób przeżywania religijności również odgradza od autentycznego, osobowego kontaktu z Bogiem, blokuje rozwój osobowy i duchowy, osłabia możliwość czerpania z religii wsparcia psychicznego i duchowego.

Perfekcjonizm religijny

Z „toksyczną” religijnością opartą na wstydzie wiąże się perfekcjonizm religijny i jego (niekoniecznie świadoma) konsekwencja: pokusa samozbawienia. Perfekcjonizm jest typowym problemem dorosłych dzieci alkoholików; nic więc dziwnego, że przejawia się również w sferze życia religijnego.

Jednym z najczęstszych mechanizmów obronnych, wykorzystywanych przez alkoholików w celu poprawiania własnego obrazu, jest nieustanne krytykowanie otoczenia, w tym małżonka i dzieci. Swój wstyd i poczucie winy przekazują w ten sposób kolejnym osobom. Niezależnie od tego, co dziecko alkoholika zrobi, zawsze będzie to niewystarczająco dobre, zawsze wymagania będą wyższe. Dziecko, któremu brak jeszcze wzorców odniesienia i wypracowanej silnej tożsamości, jest bezbronne wobec takiej taktyki. Będzie stopniowo przyswajało idealny, niemożliwy do osiągnięcia poziom doskonałości i bezskutecznie usiłowało do niego dążyć. Tak rodzi się perfekcjonizm. Dorosłe dzieci alkoholików nigdy nie są zadowolone z tego, co zrobiły, i wciąż starają się być jeszcze lepsze. Wszystko, czym się zajmują, musi być bezbłędne i nienaganne, bo jeśli takie nie jest, od razu jest do niczego.

Ta postawa obejmuje wszystkie sfery życia, także religijną. Perfekcjonizm religijny uwidacznia się w dążeniu do świętości rozumianej jako skuteczne unikanie wszelkich błędów i grzechów — pełnej nienaganności moralnej, doskonałego charakteru i całkowitego braku wad. Oczywiście, jest to fałszywa wizja świętości, będąca jedynie ucieczką od swojej niedoskonałości. Jej podłoże stanowi chęć złagodzenia poczucia wstydu i braku wartości. Amerykańska teolog i terapeutka Michele S. Matto zauważyła trafnie, że działa tu w gruncie rzeczy stara pokusa udawania nieskończonego, nieomylnego i wszechmogącego Boga27. Inny autor, Tommy Hellsten, który nie tylko jest teologiem i terapeutą, lecz ma także osobiste doświadczenie wieloletniego aktywnego alkoholizmu, podkreśla z kolei, że prawdziwa doskonałość obejmuje akceptację ograniczenia i przyzwolenie na niedoskonałość — uznanie, że nie doszliśmy jeszcze do celu. Tymczasem perfekcjonista religijny wymaga od siebie i innych ludzi takiego postępowania, jakby ludzie już za życia byli aniołami28. Z taką postawą wiąże się rygoryzm moralny oraz brak wyrozumiałości i miłosierdzia — tak dla innych, jak i siebie samego. W rezultacie uniemożliwia ona duchowy wzrost i dojrzewanie w sferze osobowej.

W Piśmie Świętym można znaleźć miejsca, które osoba mająca skłonności do perfekcjonizmu może błędnie uznać za zachętę do przyjmowania tej szkodliwej postawy. Jedno z nich to wezwanie Pana Jezusa z Kazania na górze: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”(Mt 5, 48). Jak należy rozumieć te słowa? Użyty w tym miejscu grecki przymiotnik teleios, tłumaczony zazwyczaj jako „doskonały”, ma naprawdę inny odcień znaczeniowy, niż byłyby skłonne odczytać osoby wychowane w naszej kulturze. Pochodzi on od rzeczownika telos (cel, kres, wypełnienie, rezultat) i oznacza dojście do celu, spełnienie, wypełnienie. W cytowanym zdaniu chodzi o realizację całego posiadanego potencjału — wszystkiego, do czego człowiek został powołany przez stwarzającego go, miłującego Boga. Jezus mówi: „Stań się wszystkim, na co stać cię jako człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże!”. A wiemy, że do wielkich rzeczy człowiek został powołany przez Boga: do upodobnienia się do Niego, zjednoczenia z Nim i uczestniczenia w Jego pełnym szczęścia i miłości życiu w Trójcy Świętej. Jak bardzo zniekształciłby sens tej wielkiej obietnicy Jezusa ktoś, kto zrozumiałby z niej tyle, iż nie wolno mu mieć żadnych braków, słabości czy wad! Ten przykład dobrze pokazuje, jak ważne jest, aby dorosłe dzieci alkoholików, które szukają uzdrowienia w Biblii, czytały ją pod kierunkiem właściwie przygotowanych osób lub korzystały z dobrych komentarzy.

Ponieważ dorosłe dzieci alkoholików cierpią na zaniżone poczucie wartości, a wiele z nich ma także poczucie konieczności „zasługiwania” na różne rzeczy (może to być czyjaś miłość, akceptacja, dobre traktowanie czy choćby godziwe wynagrodzenie), nawet gdy — obiektywnie rzecz biorąc — w pełni im się one należą, nierzadko dochodzą do przekonania, że także na pomoc Boga zasłużą dopiero wtedy, gdy same poprawią się ze wszystkich swoich grzechów i niedoskonałości. Jest to oczywiście niemożliwe; takie myślenie prowadzi wyłącznie do frustracji i rozpaczy. Warto pracować nad sobą, ale jednocześnie całą nadzieję na uzdrowienie i poprawę pokładać w Jezusie — jedynym Panu i Zbawicielu.

Cierpiętnictwo i trwanie w roli ofiary

Skłonność do odgrywania roli ofiary, przyzwalanie na złe traktowanie, smutek i poczucie krzywdy to charakterystyczne słabości dorosłych dzieci alkoholików. Cechy te nierzadko prowadzą do koncentrowania się w życiu duchowym na cierpiętnictwie i autonegacji.

Dzieci w rodzinach alkoholowych podlegają stałemu oddziaływaniu zaniedbania i przemocy — jeśli nawet nie fizycznej czy seksualnej, to psychicznej. Tymczasem osoby, które doznały przemocy, mają skłonność do nieświadomego identyfikowania się z rolą ofiary (jej uwewnętrzniania) i przejmowania na siebie ciężaru winy sprawcy. Jest to mechanizm obronny, mający na celu „nadanie sensu” przemocy i złagodzenie dzięki temu jej konsekwencji psychicznych. Zjawisko to służy zaspokojeniu dwóch podstawowych potrzeb niezbędnych do utrzymania równowagi psychicznej: poczucia bezpieczeństwa i sprawowania kontroli nad sytuacją. Nasila się ono w sytuacji braku wpływu na otoczenie, a przecież w takich właśnie warunkach żyje dziecko w rodzinie alkoholowej: ma ono znikomy wpływ na to, co robią jego uzależnieni czy współuzależnieni rodzice.

Konsekwencją tego mechanizmu jest jednak podtrzymywanie roli ofiary, w tym przyzwalanie na złe traktowanie i życie w poczuciu krzywdy. Zjawiska te przenoszone są na dalsze życie. Dorosłe dzieci alkoholików nierzadko przybierają postawy osób, którym się z założenia nie wiedzie i które muszą cierpieć, gdyż nie zasługują na inny los. Przejawiają zachowania submisyjne i nieasertywne, przyzwalając na złe traktowanie i prowokując niejako otoczenie do zachowań odbieranych jako wykorzystywanie czy zaniedbywanie. Mogą też same siebie doprowadzać do niepowodzeń i prowokować kryzysy (wiąże się to z pojawiającą się u ofiar przemocy skłonnością do samozniszczenia). Powstaje błędne koło.

Gdy te szkodliwe postawy są obecne w czyimś życiu, istnieje ryzyko, że ujawnią się one także w sferze duchowo-religijnej. Rachel Callahan i Rea McDonnell, amerykańskie zakonnice i psychoterapeutki pracujące z dorosłymi dziećmi alkoholików, zwracają uwagę, że osoby te najczęściej usiłują „ukrywać” przed Bogiem, jak desperacko tęsknią za akceptacją, przynależnością i miłością. Ich postawa „nie chcę niczego od nikogo” dotyczy także Boga, a głęboki głód Bożej miłości zastępują pracą, jedzeniem, Internetem, seksem czy alkoholem. Jeśli się modlą: „Niech nie moja, lecz Twoja wola się stanie”(Łk 22, 42), mają w istocie na myśli: „zostaw mnie w spokoju, chcę tkwić w moim opłakanym stanie”29. Nie jest to rzeczywiste otwarcie na Boga i Jego działanie, lecz odrzucanie Bożej i ludzkiej pomocy.

Skłonność dorosłych dzieci alkoholików do tkwienia w bólu, rezygnacja z szukania dróg wyjścia wynikająca z trwania w roli ofiary prowadzą do tworzenia przez nich własnej, zniekształconej wizji chrześcijańskiej koncepcji cierpienia. Ich perspektywa zbawczej męki i śmierci Jezusa Chrystusa koncentruje się na Wielkim Piątku, odsuwając na dalszy plan radość Zmartwychwstania. W tym ujęciu wolą Bożą staje się samo cierpienie człowieka jako takie. Nie jest to postawa prawdziwie chrześcijańska, lecz wynik podtrzymywania postawy ofiary. W koncepcji biblijnej i chrześcijańskiej cierpienie może mieć wartość oczyszczającą, zbawczą i wstawienniczą, ale nie jest celem samo w sobie. Weszło na świat wraz z grzechem, a