Medytacja i kontemplacja - Timothy M. Gallagher OMV - ebook

Medytacja i kontemplacja ebook

Timothy M. Gallagher OMV

5,0

Opis

Odkryj fundament modlitwy św. Ignacego Loyoli

Fundamentem modlitwy świętego Ignacego Loyoli były dwie metody modlitwy Pismem Świętym: oparta na refleksji medytacja oraz wykorzystująca wyobraźnię kontemplacja. Timothy M. Gallagher OMV w sposób przystępny i obrazowy opisuje obie te metody, ukazując, jak możemy praktykować je w naszej codzienności.

Podążając za wskazówkami świętego Ignacego, sięgając po mądrość wielkich nauczycieli Kościoła i przytaczając świadectwa modlitwy Pismem Świętym osób, którym służył jako kierownik duchowy, Ojciec Gallagher pomaga nam odkryć sposób zastosowania medytacji i kontemplacji w naszej praktyce duchowej. Ukazuje również schemat ignacjańskiej medytacji i kontemplacji, wyjaśniając, w jaki sposób dostosowywać tę elastyczną strukturę do indywidualnych potrzeb.

Książka jest adresowana do tych, którzy chcą poznać modlitwę Pismem Świętym świętego Ignacego, i do tych, którzy już modlą się Pismem Świętym, ale pragną odnowić tę praktykę. To także wspaniała pomoc dla kierowników duchowych, rekolekcjonistów i wszystkich, którzy uczą innych modlitwy opartej na Słowie Bożym.

Timothy M. Gallagher OMV (frtimothygallagher.org) - rekolekcjonista, znawca duchowości ignacjańskiej, wykładowca. Tytuł doktora otrzymał na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Jest autorem kilku bestsellerów, między innymi "Modlitwy rachunku sumienia" oraz przygotowywanej do wydania w języku polskim książki "Rozeznawanie duchów".

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 131

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału

Meditation and Contemplation

An Ignatian Guide to Praying with Scripture

Copyright © by Father Timothy M. Gallagher, OMV Published by arrangement with The Crossroad Publishing Company

© Wydawnictwo WAM, 2015

Redakcja: Katarzyna Stokłosa

Korekta: Małgorzata Płazowska, Dariusz Godoś

Projekt okładki: ChapterOne

zdjęcia na okładce:

© clivewa – Fotolia

Skład: Edycja

NIHIL OBSTAT

Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego

ks. Jakub Kołacz SJ, prowincjał, Kraków, 28 maja 2015 r., l.dz. 32/2015

ISBN 978-83-277-0480-1 (ePub)

ISBN 978-83-277-0481-8 (Mobi)

WYDAWNICTWO WAM

ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków

tel. 12 62 93 200 • faks 12 42 95 003

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwowam.pl

DZIAŁ HANDLOWY

tel. 12 62 93 254-255 • faks 12 62 93 496

e-mail: [email protected]

KSIĘGARNIA WYSYŁKOWA

tel. 12 62 93 260, 12 62 93 446-447

faks 12 62 93 261

e.wydawnictwowam.pl

Przygotowanie wydania elektronicznego: 88em.eu

Wstęp

Moje pierwsze doświadczenia z medytacją zdobyłem dzięki świętemu Franciszkowi Salezemu. Przez wiele lat słyszałem o medytacji i spotykałem się z zaleceniami tej formy modlitwy w książkach o życiu duchowym. Odnosiłem przy tym wrażenie, że jest ona źródłem wielkiego błogosławieństwa, co wzbudzało moje zainteresowanie. Nie wiedziałem jednak, jak mam się jej nauczyć. Była fascynująca, lecz tajemnicza. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że może być dostępna dla zwykłego chrześcijanina, takiego jak ja.

Wtedy przeczytałem Filoteę świętego Franciszka Salezego, dzieło, którego podtytuł brzmi: Wprowadzenie do życia pobożnego. Tam odkryłem przeznaczony dla początkujących opis dziesięciu medytacji. Nie wiedziałem wówczas, że święty Franciszek Salezy odprawiał Ćwiczenia duchowe świętego Ignacego Loyoli i że wiele wyniósł z tego doświadczenia. Wiedziałem jedynie, że po raz pierwszy odnalazłem drogę ku medytacji.

Zacząłem praktykować dziesięć medytacji świętego Franciszka Salezego; doświadczenie to sprawiało mi radość. Gdy jednak ukończyłem dziesiątą medytację, znów poczułem się zagubiony. Był to zaledwie pierwszy krok zachęcający mnie do dalszej wędrówki. Nie miałem jednak pojęcia, co mam robić dalej i gdzie szukać kolejnych wskazówek.

Wiele lat później, w czasie mojej formacji seminaryjnej, dowiedziałem się więcej o medytacji. Wraz z kolegami uczyłem się medytować; praktykowaliśmy tę formę modlitwy codziennie. Byliśmy wdzięczni za pomoc naszym nauczycielom. Medytacja nie wydawała mi się już rzeczywistością odległą i tajemniczą.

Siedem lat później odprawiłem Ćwiczenia duchowe świętego Ignacego. Podczas rekolekcji dzień po dniu prowadzący je kapłan wyjaśniał nam rady Ignacego na temat modlitwy. Wprowadzaliśmy je w życie i podczas osobistych spotkań z kierownikiem duchowym odnajdowaliśmy odpowiedzi na nasze pytania. Po zakończeniu rekolekcji pomyślałem: „Ktoś w końcu nauczył mnie, jak się mam modlić”. Odczuwałem wdzięczność wobec świętego Ignacego Loyoli za jego naukę o modlitwie; wdzięczność ta miała się odtąd pogłębiać. Jasne i praktyczne rady świętego Ignacego otworzyły przede mną, jak wcześniej przed wieloma innymi osobami, pewną drogę modlitwy.

Ukończywszy seminarium duchowne, zacząłem dzielić się zdobytą tam wiedzą z innymi, prowadząc rekolekcje. Widziałem, jak kolejni rekolektanci doświadczają wciąż tego samego. Wciąż na nowo byłem świadkiem budzenia się siły duchowej, wyzwalanej przez naukę świętego Ignacego o modlitwie. Uwalniała ona pragnienie modlitwy hamowane dotąd przez niepewność i otwierała pewną drogę ku modlitewnemu doświadczeniu. Celem tej książki jest podzielenie się z czytelnikiem tą właśnie nauką.

Skupimy się na dwóch zasadniczych metodach modlitwy z użyciem Pisma Świętego, jakie proponuje święty Ignacy: na medytacji odwołującej się do refleksji i na kontemplacji odwołującej się do wyobraźni. Obie te metody, posługując się różnymi władzami poznawczymi – naszą zdolnością do refleksji nad sensem tekstu i naszą zdolnością do przybliżania sobie opisanych w nim scen za pomocą wyobraźni – otwierają przed nami przesłanie Biblii. To dwie różne drogi, ale obie wiodą do serca.

Wybrałem te dwie metody, gdyż święty Ignacy uznaje je za punkt wyjścia w modlitwie Pismem Świętym. Inne metody modlitwy budują na nich; stanowią zatem fundament innych form doświadczenia modlitewnego. Ów wybór pozwoli nam też dogłębnie rozważyć medytację i kontemplację mimo szczupłości miejsca. Jasność, którą dzięki temu uzyskamy, jest nieoceniona. Pozwoli nam ona na rzeczowe wykorzystywanie tych metod w sposób elastyczny i dostosowany do naszego szczególnego powołania, udzielonego nam przez Ducha Świętego. Taka wolność pomnaża wielce owocność modlitwy Pismem Świętym.

Moje ujęcie nauki świętego Ignacego o medytacji i kontemplacji opiera się na dwóch założeniach. Po pierwsze to przekonanie, że naukę tę najlepiej zrozumiemy wówczas, gdy prześledzimy uważnie to, co święty Ignacy faktycznie mówi w swoich Ćwiczeniach duchowych: powinniśmy pozwolić samemu Ignacemu, w jego własnych słowach, wyłożyć wspomniane metody. Bezpośredni kontakt z jego słowami otworzy nas na pełne bogactwo i nieustanną aktualność tej nauki1.

Terminy medytacja i kontemplacja są dziś bardzo różnie rozumiane. Święty Ignacy używa ich w swoistym, okreslonym znaczeniu, na które pokrótce tu wskazujemy, precyzując je w całym tekście książki. Oba zakładają Objawienie chrześcijańskie. W kontekście tradycji chrześcijańskiej ignacjańskie rozumienie terminu kontemplacja różni się od znaczenia, w jakim używa go święty Jan od Krzyża. Dla świętego Jana od Krzyża kontemplacja to wlana, bierna modlitwa mistyczna. Dla świętego Ignacego to samo słowo oznacza aktywny udział w wydzarzeniu ewangelicznym za pomocą wyobraźni.

Drugie założenie sprowadza się do przeświadczenia, że wykład o modlitwie ożywiają konkretne przykłady. Doświadczenie ożywia słowo pisane, ukazując jego praktyczne odniesienie do naszej codziennej modlitwy. W tej książce będziemy konsekwentnie odwoływać się do zaczerpniętych z życia przykładów, ilustrujących naukę świętego Ignacego.

Niektóre z tych przykładów czerpię ze źródeł pisanych. Większość z nich pochodzi jednak z osobistych relacji. Ich autorzy podzielili się ze mną swoimi doświadczeniami medytacji i kontemplacji, udzielając mi wyraźnej zgody na cytowanie ich słów. Czyniąc to, starałem się uszanować ich prawo do prywatności. Dlatego przytaczając ich relacje, albo nie używam imion (pisząc na przykład „pewien mężczyzna” lub „pewna kobieta”), albo też posługuję się imionami fikcyjnymi. Same przykłady opisują jednak rzeczywiste doświadczenia2.

Autorzy przytoczonych przeze mnie świadectw są osobami różnych powołań i stanów. Są wśród nich kapłani i osoby zakonne, większość jednak to ludzie świeccy. Część z nich modli się Pismem Świętym od lat; inni praktykują ten rodzaj modlitwy dopiero od niedawna. Kontekstem dla ich doświadczeń są zwykłe okoliczności życia, właściwe różnym powołaniom: rodzina, wspólnota, praca zawodowa czy posługa duchowa. Wszyscy dojrzeli do umiłowania modlitwy Pismem Świętym. Jestem głęboko wdzięczny moim rozmówcom; ich świadectwa składają się na najbogatszą część tej książki.

To książka dla wszystkich, którzy pragną modlić się Pismem Świętym. Mogą sięgnąć po nią osoby, które nigdy nie modliły się Pismem Świętym i chcą zacząć się w ten sposób modlić. Mogą korzystać z niej ci, którzy próbowali modlić się Pismem Świętym, lecz napotkali pewne trudności. Jest to też książka dla tych, którzy modlą się Pismem Świętym i chcą odnowić swoją praktykę tej modlitwy. Napisałem ją także z myślą o kierownikach duchowych, rekolekcjonistach i wszystkich, którzy uczą modlitwy Pismem Świętym. Każdej z tych grup święty Ignacy oferuje swe pomocne rady.

Moje rozważania rozpoczynam od schematu medytacji i kontemplacji. Podaję w nim wszystkie elementy obu tych metod świętego Ignacego. Następnie przechodzę do bardziej szczegółowego ich omówienia, traktując je najpierw jako poszczególne kroki, a następnie jako jedną elastyczną całość.

Pierwszy rozdział poświęcony jest pragnieniu, które motywuje nas do modlitwy Pismem Świętym. Następne rozdziały wyjaśniają główne intuicje, na których opierają się obie metody: refleksyjne (medytacyjne) i wyobrażeniowe (kontemplatywne) wnikanie w treści biblijne. W kolejnych rozdziałach rozważam rady świętego Ignacego, który uczy nas, jak przygotowywać się do tego rodzaju modlitwy, jak ją rozpoczynać i jak ją kończyć. W ostatnim rozdziale łączę wszystkie te elementy w jedną całość, skupiając się zwłaszcza na ich owocach.

Oczywiście o modlitwie można powiedzieć o wiele więcej. Książce tej przyświeca jednak jeden zasadniczy cel: ma w sposób klarowny i praktyczny przedstawić dwie ignacjańskie metody modlitwy Pismem Świętym. Tym, którzy od jakiegoś czasu praktykują tę modlitwę, pogłębiając swoje życie duchowe, mogą nasuwać się kolejne pytania. Jeśli tak się dzieje, należy zasięgnąć rady kompetentnych osób. Szczególny dar, jaki obie opisane w tej książce metody wnoszą do naszego życia modlitwy, polega na tym, że dzięki nim od początku obieramy właściwy kierunek, pewnie zmierzając ku takiemu właśnie pogłębieniu.

Słuchanie świadectw moich rozmówców bywało poruszającym doświadczeniem. Rozmawiając z nimi, czułem, że stąpam po świętej ziemi. Zdumiewało mnie, jak twórczo działał w nich Duch Święty, posługując się refleksyjną i wyobrażeniową modlitwą, odwołującą się do Pisma Świętego. Dzięki nim zrozumiałem na nowo, jak skutecznie metody te odpowiadają podczas modlitwy na najgłębsze potrzeby naszego serca. Słuchając kolejnych historii, ujawniających przemieniające działanie łaski Bożej w naszym świecie, czułem nowy przypływ nadziei.

Święty Ignacy może nas wiele nauczyć o modlitwie. W tej książce postaramy się zgłębić jego naukę, odkrywając oferowane przez nią bogactwo duchowego wzrostu.

Schemat medytacji i kontemplacji

Na dwóch kolejnych stronach przedstawiam klasyczny schemat ignacjańskiej medytacji i kontemplacji. Zawiera on kroki opisane przez świętego Ignacego Loyolę w Ćwiczeniach duchowych. Charakteryzując je, święty Ignacy używa zazwyczaj pierwszej osoby liczby pojedynczej („Rozważę…”); ja rozszerzyłem tę formę na całą metodę. W kluczowych punktach dodałem tradycyjne nazwy poszczególnych kroków medytacji i kontemplacji, umieszczając je w nawiasach.

Medytacja

„[Rozważę], jak Bóg, Pan nasz, patrzy na mnie” (Ćd 75).

Ofiarowuję całą moją wolę i czyny Bogu (modlitwa przygotowawcza).

Przypominam sobie fragment Pisma Świętego przeznaczony na tę modlitwę.

W wyobraźni umieszczam siebie w miejscu, w którym rozgrywa się wybrana scena biblijna (ustalanie miejsca).

Proszę Boga o to, czego chcę i pragnę w tej modlitwie.

Zasadnicza część modlitwy. Dla każdego punktu:

przypominam sobie z miłością prawdę zawartą w Piśmie Świętym,z miłością ją rozważam,z miłością i ochoczo ją przyjmuję.

Gdy moje serce jest poruszone, mówię do Boga (kolokwium).

Na zakończenie odmawiam Ojcze nasz.

Kontemplacja

„[Rozważę], jak Bóg, Pan nasz, patrzy na mnie” (Ćd 75).

Ofiarowuję całą moją wolę i czyny Bogu (modlitwa przygotowawcza).

Przypominam sobie fragment Pisma Świętego przeznaczony na tę modlitwę.

W wyobraźni umieszczam siebie w miejscu, w którym rozgrywa się wybrana scena biblijna (ustalanie miejsca).

Proszę Boga o to, czego chcę i pragnę w tej modlitwie.

Zasadnicza część modlitwy. Dla każdego punktu:

widzę osoby uczestniczące w wydarzeniu,słucham, co mówią,patrzę, co czynią.

Gdy moje serce jest poruszone, mówię do Boga (kolokwium).

Na zakończenie odmawiam Ojcze nasz.

ROZDZIAŁ PIERWSZY„Czego chcę i pragnę”

Zajmij się nieco Bogiem i spocznij w Nim na chwilę. […] Mów teraz, [całym sercem swoim] mów teraz do Boga: „Szukam oblicza Twego, oblicza Twego, o Panie, poszukuję”.

ŚW. ANZELM Z CANTERBURY3

„Oczyszczające łzy”

Kobieta, której relację przytoczymy niżej, rozpoczynała modlitwę. Był to czas rekolekcji przeznaczony na modlitwę Pismem Świętym. Tego dnia poczuła, że chce się modlić sceną procesu Jezusa. Jak pisze:

Sceny tamtych wydarzeń ożyły w mojej wyobraźni i w moim sercu. Zobaczyłam Jezusa stojącego przed Poncjuszem Piłatem i oskarżycielami. „Jak Jezus mógł tam stać, gdy wszyscy pragnęli Jego śmierci? – zastanawiałam się. – Jak mógł być tak spokojny?”. Gdy całkowicie wczułam się w tę scenę i odczułam spokój Jezusa, usłyszałam cichy głos samego Jezusa, który mówił do tłumu: „Tak. Weźcie Mnie. Zróbcie ze Mną, co chcecie, dzięki mojej śmierci dostąpicie zbawienia”. Zobaczyłam, jak Ojciec tuli Go mocno w ramionach. „Daj im siebie – Bóg mówił do swego Syna. – Nigdy nie pozwolę Ci odejść, nieważne, co się stanie. Jestem z Tobą. Jesteś bezpieczny w moich ramionach”. Po długiej modlitwie uświadomiłam sobie, że Ojciec był przy mnie, tak jak przy Jezusie. Bóg podtrzymywał również mnie: „Nie bój się. Jesteś bezpieczna w moich ramionach”4.

Siedemnaście lat wcześniej kobieta ta, imieniem Kathryn, została przyjęta do szpitala na prosty ambulatoryjny zabieg. Była młoda, zdrowa, silna i sprawna. Jednak wkrótce po zabiegu zdarzyło się coś strasznego i nieoczekiwanego. Cztery dni później dowiedziała się, że doznała udaru. Przez kilka następnych lat zmagała się z poważnymi dolegliwościami fizycznymi i psychicznymi. Kathryn starała się pokonać chorobę i do pewnego stopnia jej się to udało. Wciąż jednak toczyła się w niej głębsza walka. Teraz łaska miała sięgnąć do głębi jej duszy.

Kathryn modliła się dalej:

Innego dnia przypatrywałam się Jezusowi w chwili, gdy Piłat wydaje na Niego wyrok śmierci i umywa ręce na znak, że nie ma nic wspólnego z całą tą sprawą. Zobaczyłam, jak ci, którzy chcieli Jego śmierci, wyprowadzają Go z pałacu. Przeżywałam chwile przerażenia, gdy zobaczyłam, jak po raz ostatni idzie ulicami Jerozolimy. Modliłam się wiele godzin, doświadczając tych chwil przerażenia w mym sercu, pragnąc pocieszyć Jezusa, powiedzieć Mu, że jestem z Nim i nie zostawię Go samego.

Kathryn uczestniczy w ostatniej wędrówce Jezusa ulicami Jerozolimy, pozostając z Nim w głębokiej komunii. Chce „pocieszyć Jezusa, powiedzieć Mu, że jest z Nim i nie zostawi Go samego”. W trakcie modlitwy jest coraz bliżej Niego.

Jej modlitwa pogłębia się jeszcze bardziej:

Pewnego dnia, modląc się, stałam pod krzyżem i upadłam na ziemię, gdy Jezus skonał. Powiedziałam Jezusowi, że nie zostawię Go samego. Stałam więc tam, pilnując Go. Przez wiele godzin miałam krzyż przed oczami, czując ból, jaki musiała odczuwać Maryja, gdy poprosiłam o odwagę, by stanąć i trwać blisko krzyża. Wtedy to kierownik duchowy zwrócił mi uwagę, że być może Bóg zechciał połączyć doświadczenie Jezusa z moim. Zaczęłam płakać, gdy znowu wróciłam do modlitwy. Przez kilka godzin, gdy się modliłam […], obrazy z mojego pobytu w szpitalu po udarze przed wieloma laty przeplatały się ze scenami męki i śmierci Jezusa. Jakbym oglądała film. Moje chwile samotności i lęku splatały się z samotnością i lękiem Jezusa. Godzinami płakałam bez pocieszenia – siedemnaście lat wartych łez. Bóg obejmował mnie mocno i mówił: „Nie bój się nawet tego. Mocno cię trzymam i nic nie może cię zranić”.

Kathryn opisuje owoce tych błogosławionych godzin:

Oczyszczające łzy stały się początkiem procesu powrotu do zdrowia – cudu miłości, jaką okazał mi Bóg, gdy zaczęłam modlić się moją „męką”. Podobnie jak ja, modląc się, pozostawałam pod krzyżem po śmierci Jezusa, tak teraz ujrzałam Jezusa siedzącego na podłodze przy szpitalnym łóżku i dotrzymującego mi towarzystwa. Podobnie jak ja byłam z Jezusem, tak teraz On czuwał nade mną. Wiele samotnych lat walki ze skutkami udaru i wynikłą stąd chorobą afektywną dwubiegunową zostało „uleczonych” w czasie tej modlitwy. Bóg nie uzdrowił mnie cudownie z padaczki skroniowej. Zaczęłam jednak dostrzegać, że chociaż utrzymywałam wystarczający dystans do Boga, aby uchronić się przed wszystkim, co mógł mi „uczynić”, to Bóg czekał na właściwy moment, by „pochwycić mnie w ramiona” i zwrócić ku sobie.

Patrząc na doświadczenia Kathryn oczyma wiary, dostrzegamy autentyczność i bogactwo jej modlitwy. Śledzimy ją w zadziwieniu, chwaląc Pana. Te „oczyszczające łzy” zaczynają proces uzdrowienia i Kathryn, po latach beznadziejnych zmagań, wie, że jest on cudem miłości Bożej. Jej modlitwa męką Jezusa, dzięki darowi miłującego Boga, wiedzie do uzdrowienia jej własnej „męki”.

Kathryn mówi, że gdy modliła się męką Jezusa, „sceny tamtych wydarzeń ożyły w jej wyobraźni i sercu”. Modląc się, słyszy słowa Jezusa. Doświadcza miłującej obecności Ojca, który jest przy swoim Synu i który jest obecny także przy niej. Wraz z Jezusem przemierza Jego ostatnią drogę ulicami Jerozolimy. Staje pod krzyżem i towarzyszy Jezusowi w ostatnich chwilach życia. Jej własna męka splata się z męką Jezusa, zostaje oświecona Jego męką i poprzez Jego mękę doznaje uzdrowienia. Widzi, jak Jezus czuwa nad nią w szpitalnej sali… i do oczu napływają jej oczyszczające łzy.

Czy można tak swobodnie modlić się Pismem Świętym? Czy także my możemy znaleźć się w miejscu, gdzie rozgrywa się scena biblijna, i przeżyć ją w ten sposób od wewnątrz? Czy ten sposób modlitwy jest dostępny dla wszystkich? Czy każdy może się w ten sposób modlić? Czy i ja tak mogę? To zasadnicze pytania dotyczące naszej modlitwy; od odpowiedzi na nie bardzo wiele zależy.

„Dopuściłem te słowa do serca”

Mark został ochrzczony jako osoba dorosła osiem lat temu; od chwili chrztu zaczął szukać komunii z Bogiem. Mówi:

Przez te lata nauczyłem się różnych sposobów modlitwy. Wiedziałem, że Pismo Święte jest słowem Bożym i że ludzie oddają mu cześć. Były to dla mnie jednak tylko słowa spisane na papierze. Nigdy mnie nie pochłonęły, jak na przykład lektura pasjonującej powieści. Zawsze zatrzymywałem się na powierzchni. Słyszałem głoszone słowo Boże, lecz nigdy rzeczywiście go nie doświadczałem.

Siedem lat po przyjęciu chrztu Mark dołączył do grupy osób, które podobnie jak on dążyły do pogłębienia wspólnoty z Bogiem. Pewnego wieczoru grupa modliła się fragmentem Ewangelii świętego Mateusza, w którym Jezus ucisza burzę na morzu (Mt 8, 23-27). Prowadzący modlitwę zachęcił pozostałych, by uciszyli serca. Potem powoli trzy razy przeczytał głośno rozważany fragment. Zasugerował, by modlący się wyobrazili sobie opisaną w nim scenę – by zobaczyli i usłyszeli, co się tam dzieje, biorąc udział w opisanych w Ewangelii zdarzeniach: zerwanie się burzy, lęk uczniów na łodzi, ich rozpaczliwe wołania o pomoc do Jezusa, to, jak ucisza burzę i jak nawołuje do wiary. Mark tak opisuje swoje doznania:

To była rewolucja. Otworzył się przede mną nowy, nieznany świat. Dotąd czułem, że wprawdzie jakoś uwierzyłem w Boga, lecz nie jestem w stanie zbliżyć się do Jezusa. Tego wieczoru Pismo Święte ożyło. Dotąd byłem bierny, nie wciągało mnie to, co słyszałem. Była to dla mnie jedynie opowieść. Teraz, modląc się w ten sposób, nie czułem już, że jestem na zewnątrz; byłem wewnątrz, w samym środku opisanych wydarzeń. Mogłem nie tylko na przykład wyobrazić sobie Piotra stojącego w łodzi – mogłem rzeczywiście spojrzeć mu w oczy. Mogłem stać się jedną z postaci i przeżyć całą scenę niejako od wewnątrz. Uczestniczyłem w wydarzeniu; scena, w której brałem udział, nie pochłaniała mnie jednak na tyle, bym nie mógł spytać o coś Jezusa czy Piotra. Uświadomiłem też sobie, że Jezus nie jest tak odległy, jak dotąd sądziłem. Jego bliskość zaczęła mnie wręcz zdumiewać. Doświadczenie to wciąż mnie zadziwia; myśląc o nim, czuję podniosły zachwyt.

Jak mówi dalej:

Dopiero po ośmiu latach intensywnego poszukiwania Chrystusa odnalazłem ten rodzaj modlitwy. Teraz, słuchając Ewangelii podczas Mszy świętej, uczestniczę w opisanej w niej scenie; nie jestem już bierny. Gdy czegoś doświadczamy, zapamiętujemy szczegóły. Gdy tylko czytam jakiś tekst, zapamiętuję z niego może dziesięć procent. Gdy jednak czegoś doświadczam, na przykład uciszenia burzy, zapamiętuję wszystko w najdrobniejszych szczegółach – pamiętam nawet podgłówek, na którym Jezus opierał głowę, śpiąc na łodzi. Próbuję robić to teraz za każdym razem, gdy jestem na Mszy świętej. Czasem przychodzi mi to łatwiej, a czasem trudniej.

Mark podaje kolejny przykład:

Kilka miesięcy temu modliłem się słowami, którymi odpowiedziała Maryja aniołowi podczas Zwiastowania: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego!” (Łk 1, 38)5. Było to piękne doświadczenie. Słowa te pozostały ze mną przez cały dzień i wciąż we mnie trwają. Dzięki nim lepiej potrafię dokonywać w codziennym życiu wyborów zgodnych z wolą Bożą. Czasem na przykład chcę coś zrobić, lecz czuję, że Pan chce czegoś innego. Może to być coś małego; zastanawiam się na przykład, czy pomóc przez chwilę osobie, która wspiera mnie w realizacji jakiegoś zadania. Wtedy słyszę słowa: „niech mi się stanie według twego słowa”. Pomaga mi to znaleźć czas na wyjście naprzeciw potrzebom drugiego.

Kiedy indziej Mark modlił się fragmentem dziesiątego rozdziału Ewangelii świętego Jana, w którym Jezus mówi o sobie jako o Dobrym Pasterzu. Swoje doświadczenie Mark opisuje następująco:

Był to piękny czas modlitwy, czas wielkiej bliskości Boga. Odkrywałem w tych słowach niezmierzone bogactwo; są takie piękne. Nie czytałem tekstu; jego treść żyła, dotykała niemal wprost mego serca. Przedtem czytałem ten fragment wiele razy i nigdy nie przemówił do mnie rzeczywiście. Patrzyłem na zwykłe słowa, zapisane na kartach Ewangelii. Z jakiegoś powodu teraz głęboko odczułem w nich obecność Chrystusa; doświadczyłem podniosłego zachwytu. Poczułem, że Dobry Pasterz uśmierza mój lęk, że mnie prowadzi.

Ta modlitwa była bardziej medytacją; wyobraźnia miała w niej mniejszy udział. Dopuściłem te piękne słowa do serca, pozwoliłem im, by płynęły przez nie jak fale przypływu i odpływu. Po modlitwie czułem się duchowo szczęśliwy; to podniosłe uczucie nie opuszczało mnie przez półtora dnia. Nie mogłem przestać myśleć o słowach, które rozważałem. Powoływałem się na nie, ucząc innych, i wiedziałem, że nie chodzi tylko o wykład; mówiłem z serca, z doświadczenia.

Podobnie jak Kathryn Mark doświadcza potęgi modlitwy Ewangelią, która polega na czynnym uczestnictwie w rozważanej scenie. Ten sposób modlitwy okazuje się w jego życiu rewolucją; otwiera przed nim „nowy, nieznany świat”. Dzięki niemu Pismo Święte „ożywa”, odsłania mu swą treść w nowy sposób. Czytając Biblię, Mark nie jest już bierny; nie odnosi wrażenia, że jest poza zasięgiem opisanych w niej wydarzeń. Może teraz wchodzić w relacje z bohaterami zdarzeń biblijnych. Może przeżywać wydarzenie ewangeliczne „od wewnątrz”. Modląc się, Mark z radosnym zdumieniem uświadamia sobie, że „Jezus nie jest tak odległy, jak dotąd sądził”, odkrywa Jego bliskość. Nawet rok później doświadczenie to „wciąż go zadziwia”.

Zauważmy, że Mark uświadamia sobie, że jego modlitwa Pismem Świętym czasem jest bardziej wyobrażeniowa, a czasem bardziej refleksyjna. Gdy na przykład modli się historią o uciszeniu burzy, jest „wewnątrz, w samym środku opisanych wydarzeń” – może „spojrzeć w oczy Piotrowi” albo „spytać o coś Jezusa czy Piotra”. Doświadcza uciszenia burzy i pamięta wiele szczegółów z tego zdarzenia. Dominuje tu element wyobrażeniowy.

Natomiast wtedy, gdy modli się fragmentem o Dobrym Pasterzu, chwytają go za serce same słowa ewangelicznej opowieści. Ich treść „żyje, dotyka nieomal wprost jego serca”. Mark „dopuszcza te piękne słowa do serca, pozwala im, by płynęły przez nie jak fale przypływu i odpływu”. Przez kilka dni nie może „przestać myśleć o słowach, które rozważał”. Jak sam trafnie zauważa, „ta modlitwa była bardziej medytacją; wyobraźnia miała w niej mniejszy udział”. Przeważa w niej element refleksyjny.

Jak widzimy, oba te rodzaje modlitwy przynoszą w życiu wewnętrznym Marka bogate owoce. Odnosimy wrażenie, że bliskie mu są oba sposoby: gotów jest modlić się i poprzez wyobraźnię, i poprzez refleksję. Jest pod tym względem elastyczny; dostosowuje się do poruszeń serca, których w danym dniu doznaje.

Także tutaj, podobnie jak w przypadku doświadczenia Kathryn, człowiek wiary łatwo rozpozna w przeżyciach Marka autentyczne doświadczenie modlitwy. Znów jednak zadajemy sobie podobne pytania: Czy i my równie swobodnie możemy modlić się Pismem Świętym? Czy i my możemy znaleźć się w miejscu, gdzie rozgrywa się scena biblijna, i przeżyć ją w ten sposób od wewnątrz? Czy zarówno wyobrażeniowy, jak i refleksyjny sposób modlitwy jest dostępny dla wszystkich? Czy mogą się tak modlić wszyscy? Czy i ja mogę się tak modlić? A jeśli tak, to od czego mam zacząć, przystępując do modlitwy Pismem Świętym? Jak mam wzrastać w takiej modlitwie?

Dla ludzkiego serca, które wraz ze świętym Anzelmem woła do Boga: „Szukam oblicza Twego, oblicza Twego, o Panie, poszukuję”, pytania te są niezwykle ważne. Gdy zawarte w nich pragnienie Boga staje się, jak mówi święty Ignacy, tym, „czego chcę i pragnę”, nasze serca łakną odpowiedzi. Poszukamy ich teraz, obierając sobie świętego Ignacego za przewodnika.

ROZDZIAŁ DRUGIZasadnicza część modlitwyMedytacja

Czy chcesz wiedzieć, co miał na myśli twój Pan? Wiedz dobrze, że to miłość miał na myśli. Kto ci to objawił? Miłość. Co ci objawił? Miłość. Dlaczego ci to objawił? Z miłości.

JULIANA Z NORWICH6

Potrójny proces

Opowiadając o swojej modlitwie fragmentem Ewangelii o Dobrym Pasterzu (J 10, 1-18), Mark mówi, że „jego treść żyła, dotykała niemal wprost mego serca”. Mówi też: „Dopuściłem te piękne słowa do serca, pozwoliłem im, by płynęły przez nie jak fale przypływu i odpływu”. Mark opisuje nieśpieszną, radosną, pełną wiary refleksję nad słowami Pisma Świętego, której towarzyszy głęboka świadomość obecności Pana. Gdy pozwala słowom Ewangelii płynąć przez swoje serce i wciąż na nowo je rozważa, uświadamia sobie, że Chrystus wypowiada te słowa teraz, kierując je do niego: „Poczułem, że Dobry Pasterz uśmierza mój lęk, że mnie prowadzi”. Jego serce raduje się ich pięknem. Mark odczuwa podniosły zachwyt; przez kilka kolejnych dni czuje się „duchowo szczęśliwy”.

W języku świętego Ignacego taką pełną miłości refleksję nad prawdą objawioną nazywamy medytacją – procesem refleksji