Żyć w duchu Ewangelii - ks. Marian Bendyk - ebook

Żyć w duchu Ewangelii ebook

ks. Marian Bendyk

5,0

Opis

Dla wielu współczesnych ludzi Chrystus pozostaje "Wielkim Nieznajomym". W odczuciu ks. Mariana Bendyka, nawet dla znaczącej liczby wierzących Chrystus jest "Wielkim Nieobecnym". Tym, którzy dużo o Nim wiedzą, lecz nie potrafią z wiarą przeżywać Jego obecności w wydarzeniach codziennego życia, autor proponuje zagłębienie się w czytania liturgiczne przypadające na rok A. Na kanwie ewangelicznych perykop powstały prezentowane homilie, bogato ilustrowane przykładami.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 199

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Wydawnictwo WAM, 2010RedakcjaJadwiga ZiębaProjekt okładkiAndrzej SochackiISBN 978-83-277-2398-7Wznowienie 2011NIHIL OBSTAT. Przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowegoks. Wojciech Ziółek SJ, prowincjał, Kraków, dn. 4 października 2010 r., l.dz. 277/2010. WYDAWNICTWO WAMul. Kopernika 26 • 31-501 Krakówtel. 12 62 93 200 • faks 12 42 95 003e-mail: [email protected]ł HANDLOWYtel. 12 62 93 254-256 • faks 12 43 03 210e-mail: [email protected]ęGARNIA INTERNETOWAtel. 12 62 93 260, 12 62 93 446-447 faks 12 62 93 261e.wydawnictwowam.plDrukarnia Wydawnictwa WAMul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków

Wprowadzenie

Zachęty, rozmowy, listy od kapłanów pracujących w Polsce i w wielu zagranicznych środowiskach polonijnych, a także niezwykle ciepłe przyjęcie pierwszego tryptyku moich homilii pt. Żyć Ewangelią przez szeroki krąg wiernych ośmieliły mnie do napisania nowego cyklu rozważań.

Od napisania tych trzech tomików, które powstawały podczas mojej pracy wśród Polonii w Cleveland w Stanach Zjednoczonych, upłynęło już 15 lat. Zdobyte w tym czasie doświadczenia, moja osobista wiara i modlitwa, a także świadectwo ewangelicznego życia moich parafian zaowocowały nowymi przemyśleniami. Starałem się je tworzyć w stylu podobnym do poprzednich książek.

Każda z homilii rozpoczyna się przykładem albo ilustracją odpowiadającą poruszanemu tematowi. Celem przykładów jest wzbudzenie zainteresowania Czytelników oraz wprowadzenie ich w głębsze zrozumienie prawd zawartych w czytaniach liturgicznych przypadających na rok A.

Kolejnym punktem każdej homilii jest nawiązanie do jednej z prawd objawionych zawartych w czytaniach, psalmie responsoryjnym lub Ewangelii. Analizując konkretną problematykę, staram się odpowiedzieć na pytanie: czego w perspek-tywie objawionej prawdy żąda od nas Bóg? Następnie konfrontuję tę prawdę z praktyką codziennego życia współczesnych chrześcijan.

W tym punkcie staram się nie tylko napiętnować zło niektórych ludzkich postaw i zachowań, ale przede wszystkim zachęcam do wierności Chrystusowi i do życia w duchu Ewangelii.

Ktoś powiedział, że dla współczesnych ludzi Chrystus jest „Wielkim Nieznajomym”. W moim zaś odczuciu dla znacznej liczby wierzących dziś osób Chrystus jest „Wielkim Nieobecnym”. Wielu bowiem z nas dużo o Chrystusie wie, nie potrafi jednak w należyty i owocny sposób przeżywać z wiarą Jego nieustannej obecności we wszystkich wydarzeniach swojego życia.

Czasy, w których przyszło nam żyć, charakteryzują się zanikiem niekwestionowanych do tej pory wartości takich, jak wiara w istnienie Boga, buntowaniem się przeciw przykazaniom Bożym, podważaniem ustanowionego przez Stwórcę ładu moralnego. Szczególnie młodzi szukają dziś swojego miejsca w świecie i recepty na szczęście, gmatwając się w globalnym świecie pomieszanych pojęć, moralnego relatywizmu, mnożących się jak grzyby po deszczu różnego rodzaju sektach, oddawaniu czci fałszywym idolom i współczesnym bożkom.

Moim cichym marzeniem w czasie pisania tych homilii było to, aby ludzie, którzy będą je czytać, uświadomili sobie, że największym skarbem i wartością w ich życiu powinna być ich wiara i miłość do Chrystusa. On nie tylko nas zbawił, ale kocha nas i opiekuje się nami nieustannie, prowadząc do prawdziwej ojczyzny, do domu Ojca w niebie. Dlatego kilka homilii poświęcam na uświadomienie, jak niezwykłą wartość i znaczenie ma wiara w życiu każdego z nas, co wymownie ujmuje myśl: „Jeżeli straciłeś pieniądze czy bogactwo – nic nie straciłeś. Straciłeś zdrowie – dużo straciłeś. Ale jeżeli straciłeś wiarę – to wszystko straciłeś!”.

Wielką pomocą przy pisaniu niniejszych homilii były mądre i inspirujące przykłady zaczerpnięte z książek ks. Kazimierza Wójtowicza, a także piękne modlitwy cytowane z rozważań dla studentów pt. Modlę się do Ciebie, Panie, opracowanych przez ks. Józefa Jachimczaka.

Stąd też w tym miejscu pragnę serdecznie podziękować Księdzu Kazimierzowi i Księdzu Józefowi. Mam nadzieję, że Szanowni Czytelnicy z życzliwością przyjmą dzielenie się moją wiarą i przemyśleniami.

ks. Marian Bendyk

Kraków, 30 sierpnia 2010

OKRES ADWENTU I BOŻEGO NARODZENIA

1. Niedziela AdwentuADWENT KOLEJNĄ SZANSĄ

Mt 24, 37-44

Przeżywamy w naszym życiu kolejny Adwent. Otrzymujemy nową szansę na to, abyśmy wreszcie dostrzegli, co naprawdę jest najważniejsze, co naprawdę się liczy. Bóg po raz kolejny wychodzi naprzeciw każdego z nas po to, abyśmy mogli Go ujrzeć w małym Dziecięciu w noc betlejemską. Czy Syn Boży znajdzie dla siebie miejsce w naszych sercach w czasie tegorocznego Adwentu i Bożego Narodzenia? Czy nasze wysiłki i dążenia zakończą się powodzeniem? Czy nie zmarnujemy tegorocznego Adwentu, ponownie danej nam szansy? To już zależy od każdego z nas.

W pierwszą niedzielę Adwentu Bóg nawołuje nas do nieustannego czuwania i bycia gotowym na przyjście Pana. W Ewangelii według św. Mateusza kilkakrotnie słyszymy słowa: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie”.

Pewien mnich uskarżał się Bogu, że aż pięć razy dziennie odwiedza Go, modląc się pobożnie, a Pan Bóg jeszcze ani razu w życiu nie był u niego. Bóg się uśmiechnął i obiecał, że jutro złoży mu wizytę. Zakonnik zrobił wielkie sprzątanie (takie jak na Wielkanoc), a później czekał na obiecane odwiedziny. W tym czasie trzy razy wzywano go na furtę: do dziecka – dał mu jabł-ko; do żebraka – obdarował go bochenkiem chleba, do szukającego rady – pożyczył mu książkę. Za każdym razem bardzo się śpieszył, aby nie przegapić odwiedzin Dostojnego Gościa. Ale On jakoś nie przychodził. Następnego dnia na modlitwie robił Panu Bogu gorzkie wyrzuty, że nie dotrzymał słowa. Bóg uśmiechnął się, pokazał jabłko, chleb i książkę i powiedział: „Trzy razy chciałem cię odwiedzić, ale za każdym razem nie miałeś dla Mnie czasu”.

Bóg pragnie również nas odwiedzić. Czyni to poprzez wydarzenia codziennego życia, a szczególnie pragnie do nas przychodzić w czasie Adwentu. Czy staramy się na te odwiedziny dobrze przygotować? Czy mamy czas dla naszego Boga? Ile poświęcamy serca i czasu w codziennym życiu: Bogu – naszemu najlepszemu Ojcu, Chrystusowi – naszemu przybranemu Bratu i Duchowi Świętemu, który nas uświęca i prowadzi? Czy się naprawdę modlimy? Modlitwa jest przecież wyrazem naszej miłości do Boga. W tym miejscu pomyślmy o naszym uczestnictwie w Mszach świętych, o korzystaniu z sakramentu pokuty, o naszej modlitwie porannej i wieczornej i o odpowiedzialności za życie i dobro duchowe Kościoła, nas samych i naszych najbliższych.

Apel z Ewangelii odnosi się nie tylko do życia duchowego, ale w ogóle do całego naszego życia. Wszyscy musimy nieustannie czuwać i być gotowymi na to, co w każdej chwili może się wydarzyć. Lekarz dokonujący operacji, pielęgniarka czuwająca nad chorym, strażak czuwający nad bezpieczeństwem ludzi, pilot samolotu, kierowca... Również w naszym codziennym życiu każdy z nas powinien czuwać, trzymać rękę na pulsie, być przygotowanym. Czyni to matka czy ojciec reagujący na płacz dziecka, do którego trzeba wstać w nocy. Trzeba czuwać w kuchni w czasie gotowania, czuwać i wyliczać nasze przychody i rozchody, aby nie popaść w długi. Czuwać i słuchać tego, co mówi nauczyciel w czasie lekcji i podczas egzaminów. Jeżeli zatem czuwanie jest czymś koniecznym i zwyczajnym w naszym życiu codziennym, to nie dziwmy się, że adwentowe czytania wzywają nas do czuwania i nieustannej gotowości na przyjście Pana, w czasie tegorocznych świąt Bożego Narodzenia, a także na spotkanie się z Nim w chwili naszej śmierci.

Wielki polityk i mąż stanu powiedział kiedyś, że „stała czujność jest ceną wolności” (Napoleon Bonaparte). Słowa te są wciąż aktualne w naszym codziennym życiu, przede wszystkim duchowym. Zły duch robi wszystko, by odwieść nas od czujności, spraw zbawienia i wiary. Nieraz będzie nam podsuwał wymówki: Nie mam czasu na modlitwę, na wiarę, nie mam czasu dla Boga. Tak jakby Chrystus był tylko dodatkiem do naszego życia, jakby był dodatkiem do zakupów przedświątecznych. A przecież to On, nie ktoś albo coś innego, stanowi istotę naszej osobowości, to On jest „duszą naszej duszy” i sensem naszego życia. Powinniśmy zatem mieć dla Niego czas zawsze i wszędzie!

Słusznie zatem upomina nas św. Paweł: „Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas [...] Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła! Żyjmy przyzwoicie i przyobleczmy się w Pana Jezusa Chrystusa (por. Rz 13, 11-13), w Jego łaskę i miłość, w Jego prawdę i dobro”.

A zatem tegoroczny Adwent powinien być dla nas czasem, w którym lepiej poznamy samych siebie. Czasem wyznania naszych grzechów Bogu i otwarcia naszych serc dla Chrystusa, który przychodzi. Czasem, w którym z całego serca odpowiemy Bogu: Marana tha, przyjdź Panie, bo czuwam i z utęsknieniem czekam na Ciebie.

Prośmy Chrystusa z całego serca słowami modlitwy:

Rozpoczynając tegoroczny Adwent, prosimy Cię, Chryste, daj nam potrzebną siłę, ponieważ czasami sprawy naszego życia układają się niepomyślnie, tak że mamy pokusę, aby ze wszystkiego zrezygnować.Obdarz nas swoją miłością, ponieważ czasami ludzie ranią nas i odrzucają, a w naszych sercach rodzi się pokusa, aby zacząć ich nienawidzić.Jezu, daj nam swoje oczy, ponieważ czasami drogi naszego życia stają się ciemne i brudne, i tracimy właściwy kierunek.Chryste, daj nam samego Siebie. Nasze serca są stworzone dla Ciebie i nigdy nie spoczną, dopóki nie spoczną w Tobie. Amen.

2. Niedziela AdwentuODRZUĆCIE GRZECH, NAWRACAJCIE SIĘ!

Mt 3, 1-12

Tak szybko mija tegoroczny Adwent. Rozpoczął się jakby wczoraj, a tu już druga niedziela Adwentu. Ewangelia stawia przed nami proroka znad Jordanu, Jana Chrzciciela wzywającego nas do nawrócenia i przygotowania się na przyjście Pana: „Głos wołającego na pustyni, przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego”. W jaki sposób powinniśmy starać się dobrze przygotować? Prześledźmy następujący z życia wzięty przykład.

Oto grupa turystów zwiedza podnóża Alp, podróżując autobusem jedną z najbardziej krętych dróg na świecie. Kierowca autobusu jedzie tą trasą dopiero drugi raz, stąd też wydaje się być bardzo podekscytowany, tym bardziej, że w następnym dniu trasa będzie prowadzić ponad jedną z najniebezpieczniejszych przepaści. Tuż przed rozpoczęciem wycieczki kierowca odwraca się do podróżujących z nim turystów i zaczyna modlić się na głos, prosząc Boga o to, aby nie zawiodły go jego umiejętności i aby autobus spisywał się jak najlepiej. Po modlitwie kierowca rozpoczął jazdę. Niestety nie ujechali zbyt daleko, gdyż okazało się, że silnik zaczął się przegrzewać z powodu braku wody w chłodnicy. Zatrzymali się na chwilę, z najbliższego strumyka dolano wody do chłodnicy i ruszyli dalej. Nie był to jednak zbyt udany dzień dla kierowcy i grupy turystów. Kiedy autobus wspinał się pod stromą górę, wiele kilometrów od miejsca przeznaczenia, nagle zgasł silnik. Tym razem okazało się, że zabrakło benzyny w baku samochodu. W tym miejscu turyści musieli kilka godzin czekać, aż do momentu, w którym przyjechał po nich zapasowy autobus. Przejęty kierowca przed podróżą nie zapomniał nawet o modlitwie, niestety nie wlał wody do chłodnicy i paliwa do baku.

My też rozpoczęliśmy podróż, której celem jest dobre przygotowanie naszego serca na pamiątkę narodzin Syna Bożego. Jak mamy tego dokonać, aby w tym czasie nie popełnić podobnych błędów jak kierowca z przytoczonej historii? Otóż przede wszystkim musimy pamiętać, że największą przeszkodą w naszym oczekiwaniu na przyjście Pana jest grzech, czyli nasze nieposłuszeństwo wobec woli Boga.

Przygotować drogę Panu oznacza zatem konieczność odrzucenia grzechu, czyli naszego nawrócenia. A nawrócić się prawdziwie, to nie tylko żałować za grzechy, które popełniliśmy, ale również odwrócić się od zła, a zwrócić się ku Bogu, postanawiając, że tego zła nie będziemy w przyszłości popełniali. Powinniśmy zatem postawić sobie kilka pytań: które z moich zachowań, czynów, obrażają albo czy nie podobają się Bogu? Może to jest częste przeklinanie, zaniedbywanie modlitwy, uczestnictwa we Mszy świętej, plotkowanie, złośliwość, nieczystość, nadużywanie alkoholu, nieuczciwość...? Dalej powinniśmy zapytać siebie o zaniedbywanie spraw, które Bogu się podobają i są Mu miłe – takich jak czytanie Pisma Świętego, modlitwa, miłość bliźnich, cierpliwość, podnoszenie innych na duchu, pomoc biednym i potrzebującym. Czynienie zatem tego, co Bogu się sprzeciwia, i niepodejmowanie tego, czego Bóg od nas żąda – to są te bariery, które powstrzymują Chrystusa od przyjścia do naszych serc w czasie Bożego Narodzenia. Starajmy się zatem usunąć te przeszkody, a wtedy Syn Boży narodzi się nie tylko w Betlejem, ale również w naszych sercach.

Zwróćmy baczną uwagę na jeszcze jeden ważny element tegorocznego Adwentu. Oprócz przygotowania samych siebie, powinniśmy również okazać pomoc bliźnim, a szczególnie naszym najbliższym w ich duchowym oczekiwaniu na przyjście Pana. Innymi słowy powinniśmy starać się być dla nich takim współczesnym Janem Chrzcicielem. Nie możemy zatem w tym świętym czasie myśleć tylko o samych sobie, o tym, żeby tylko nam było dobrze; abym ja się nawrócił, aby Chrystus narodził się tylko w moim sercu. Święta Bożego Narodzenia to święta rodzinne. Zatem tak jak Maryja i Józef czynili wszystko, aby z miłością przyjąć Bożą Dziecinę, tak i przed nami jest powinność zadbania o duchowe narodziny Chrystusa w sercach naszych najbliższych. Żona zatroszczy się o duchowe dobro męża, o to, aby uczestniczył w rekolekcjach, przystąpił do spowiedzi. Mąż powinien także zadbać o duchowe dobro dla swojej żony, modlić się za nią i otoczyć ją swoją miłością. Na rodzicach spoczywa obowiązek troski o duchowe dobro swoich dzieci. Z kolei dzieci powinny odpowiedzieć swoją miłością na ich miłość i modlić się za rodziców. W tym świętym czasie nie może być nikogo w naszych rodzinach, kto czułby się niezauważany, ignorowany, niechciany czy niekochany.

Boże Narodzenie to nie tylko święta rodzinne, ale również święta całych wspólnot: sąsiedzkich, pracowniczych, parafialnych... Umiejmy troszczyć się o ich wspólne dobro duchowe, aby klimat i radość Bożego Narodzenia zagościły w sercach wszystkich znanych nam ludzi. A zatem nie egoizm, nie tylko kupowanie, sprzątanie, gotowanie są najistotniejsze. Najważniejsze w tym czasie są miłość Boga i naszych bliźnich, a przede wszystkim otwartość naszych serc na wszystko, co przynosi Chrystus poprzez swoje radosne narodzenie.

Zakończmy nasze rozważanie modlitwą:

W tym Adwentowym czasie, pomóż nam, Chryste, nie tylko czytać Twoje słowa – lecz także wprowadzać je w życie. Wspomagaj nas, abyśmy nie tylko podziwiali Twoją naukę – ale byli jej posłuszni. Umacniaj nie tylko naszą wiarę w Ciebie i miłowanie Twojej Ewangelii – lecz pomóż wiarą i Ewangelią żyć.

3. Niedziela AdwentuPAN NADCHODZI, RADUJMY SIĘ!

Mt 11, 2-11

Trzecia Niedziela Adwentu zwana jest niedzielą radości z powodu nadchodzących świąt. Radością wybrzmiewa czytanie z Księgi proroka Izajasza: „Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia... Oto Bóg przychodzi, aby was zbawić. Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą... język niech wesoło krzyknie. Osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie” (por. Iz 35, 1-10). Tę pogodną nutę kontynuuje psalm, przypominając dobroć i wielkość Boga: „Pan dochowuje wierności na wieki, chlebem karmi głodnych, dźwiga poniżonych, kocha sprawiedliwych, ochrania sierotę i wdowę. Pan króluje na wieki, Bóg twój, Syjonie przez pokolenia” (por. Ps 146).

Wielki poeta Dante stanął kiedyś późno wieczorem przed furtą klasztorną, zapukał i na zapytanie, czego szuka o tak późnej porze, odpowiedział: „Szukam radości”. My również jej ciągle szukamy w naszym życiu. Poszukujemy jej wszędzie: na ekranach kinowych czy telewizyjnych, w komputerze, w wirze świątecznych zakupów, w marzeniach o kupnie ulubionego samochodu, planowaniu ciekawych podróży, w korzystaniu z najlepszych restauracji... Chociaż nieustannie szukamy radości, to najczęściej ona się nam wymyka, pozostawiając smutek i zniechęcenie do życia. Umyka nam, chociaż możemy ją ujrzeć w oczach niewinnego dziecka, w twarzach biedaków spożywających ofiarowaną im kromkę chleba, patrząc na ludzi zakochanych. Ta radość musi zatem gdzieś być, skoro tak mocno jej pragniemy. Musi być nie w czymś, ale w nas samych. Musi być, bo wszyscy jesteśmy wezwani do radości.

Bóg, w którego wierzymy i którego kochamy, stworzył nas do szczęścia. Nasza religia jest religią nadziei. Jest Dobrą Nowiną przyniesioną nam przez samego Boga – Człowieka. Pierwsze słowa Chrystusowego orędzia, były wezwaniem do radości: „Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie” (Mt 5, 12). Kazanie na Górze to hymn o radości i doskonałości. Pan Jezus poucza nas w nim, że prawdziwe szczęście opiera się na miłości Boga i ludzi.

W jaki zatem sposób możemy nasze życie wypełnić radością? Wystarczy pozbyć się egoizmu, swojego małego „ja” i nastawić się na służbę innym, a wypełni ona nasze serca, zgodnie ze słowami św. Pawła: „Więcej jest radości w dawaniu, aniżeli w braniu”. Im więcej dajemy – tym więcej otrzymamy. Im więcej staramy się sprawiać radość – tym więcej sami jej zakosztujemy.

Chwytająca za serce historia opowiada o dwóch młodych małżonkach, którzy żyli bardzo biednie, ale się bardzo kochali. Nie posiadali prawie nic. On odziedziczył stary szwajcarski zegarek bez bransoletki, ona miała tylko śliczne bujne włosy. Swoją pierwszą rocznicę ślubu postanowili uczcić jakimś prezentem i w ten sposób sprawić jedno drugiemu trochę radości. Ale skąd wziąć pieniądze na prezenty? Ona postanowiła obciąć swoje śliczne włosy, sprzedać je i za otrzymane pieniądze kupić mężowi bransoletkę do zegarka. On w tym czasie sprzedał zegarek, aby żonie kupić komplet pięknych grzebieni. W dniu rocznicy oboje powracają do domu. W rękach żony jest małe pudełko, w którym znajduje się piękna bransoletka. W dłoniach męża kasetka z kompletem grzebieni. Kiedy młody małżonek zobaczył ścięte włosy swojej ukochanej i bransoletkę w pudełku, łzy pojawiły się w jego oczach. Ona również rozpłakała się serdecznie, kiedy zobaczyła zakupiony dla niej komplet grzebieni. Pomimo jednak małego rozczarowania, poczuli się jeszcze bardziej szczęśliwi, ponieważ o wiele piękniejszą od darów jest miłość, którą te dary symbolizują.

Radość zatem nie wynika wcale z posiadania wielkich bogactw czy wygodnego życia. Nie polega na piastowaniu wysokich urzędów. Prawdziwa radość wypływa z dobroci serca, które potrafi kochać, i z czystego sumienia. Wzrasta w klimacie miłości wobec innych. Zróbmy zatem wszystko, aby w tym przedświątecznym okresie nie zagłuszyć prawdziwego szczęścia, by go nie przytłumić zbytnimi i niepotrzebnymi troskami. Uważajmy na to, aby z przedświątecznej bieganiny i szaleństwa zewnętrznych przygotowań czy zakupów, nie pozostał nam jedynie niesmak i smutek.

Pamiętajmy, że prawdziwa Boża radość, daje życie – smutek je paraliżuje.

Radość daje wolność – smutek więzi człowieka. Radość opromienia – smutek zaślepia człowieka. Radujmy się zatem, bo Pan jest blisko!

Zakończmy nasze rozważanie słowami pięknej starej pieśni:

„Weselcie się ziemskie strony! Opuściwszy niebios trony, Bóg idzie na te niskości, z niewysłowionej swej litości. Weselcie się wszyscy święci! I wy, ludzie smutkiem zdjęci; idzie na świat Odkupiciel, strapionych wszystkich Zbawiciel”.

4. Niedziela AdwentuMÓDLMY SIĘ TAK JAK MARYJA

Mt 1, 18-24

„Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami” – to treść radosnego śpiewu przed Ewangelią. Słowa te są zapowiedzią, że Pan jest już blisko, zapraszają do tego, by być czujnymi na Jego przyjście, jak był gotowy Józef, któremu w czasie snu ukazał się anioł, rozpraszając jego obawy: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąść do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. Powinniśmy być przygotowani na przyjście Chrystusa, jak gotowa była Maryja. Najsławniejsi malarze żyjący po Chrystusie próbowali uchwycić w swoich obrazach nadzwyczajne piękno tego, co dokonało się w Nazarecie w czasie Zwiastowania. To, co czyni tę scenę tak niewymownie piękną, jest odpowiedź Maryi na słowa anielskiego zwiastuna. Maryja mówi „tak”, wypowiadając jedną z najpiękniejszych modlitw: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Tej modlitwy będzie uczyć swego Syna od momentu Jego narodzenia. Tej modlitwy będzie uczył Jej Syn wszystkich swoich wyznawców. I tę modlitwę wypowie Pan Jezus tuż przed swoją męką w najważniejszej chwili swojej zbawczej misji.

Zauważmy, że w najważniejszych momentach życia, Maryja zawsze się modli. Modli się w czasie zwiastowania, kiedy anioł oznajmił Jej, że pocznie i porodzi Syna i stanie się to za sprawą Ducha Świętego. Modli się, gdy podczas odwiedzin swej starszej kuzynki dowiaduje się, że w chwili ich spotkania dzieciątko poruszyło się z radości w łonie Elżbiety. Jej serce wypełnia niezwykła wdzięczność, dlatego modli się: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu. Zbawcy moim”. Kiedy pasterze opowiedzieli Maryi i Józefowi, co aniołowie oznajmili im o narodzeniu Jezusa, Maryja modliła się i „rozmyślała nad tym w swoim sercu” (Łk 2, 19). Jeszcze tylko chwile dzielą nas od świąt Bożego Narodzenia. Czy podobnie jak Józef i Maryja przygotowujemy się na spotkanie z Synem Bożym poprzez dobrą i solidną modlitwę?

Przed pójściem do szkoły siedmioletnia dziewczynka spożywa swój ranny posiłek. W tym czasie jej ojciec pojawił się w kuchni. Dziewczynka uchwyciła go za rękę, przytuliła się i z wyrzutem powiedziała: „Tatusiu, wchodząc do kuchni nie powiedziałeś mi nawet «dzień dobry»”. Ojciec przeprosił córkę, tłumacząc się: „Wybacz mi kochanie, ale czeka mnie dzisiaj bardzo ciężki dzień w pracy, stąd jestem bardzo roztargniony”. Dziewczynka zapytała: „Tatusiu, a czy pomodliłeś się dzisiaj rano?”. „Niestety zapomniałem o tym, kochanie”. „Chodź – powiedziała córeczka – pomodlimy się razem, to tylko zajmie nam minutkę”. Objęła dłonie ojca swymi małymi rączkami, zamknęła oczy i zaczęła modlić się swym łagodnym słodkim głosikiem: „Pan Jezus powiedział: Nie trwóżcie się, bo Ja jestem zawsze z wami”. I dodała: „Tatusiu, pamiętaj tylko o tych słowach, a zobaczysz, że poczujesz się o wiele lepiej i pewniej”.

Czy w czasie kończącego się Adwentu w ogóle się modlimy? Czy uczestniczyliśmy chociażby w jednej Mszy świętej roratniej, w rekolekcjach adwentowych? Czy skorzystaliśmy z sakramentu pokuty, jednając się z Bogiem i bliźnimi? Jaką rolę pełni modlitwa w naszym codziennym życiu? A może, podobnie jak ten ojciec, jesteśmy tak bardzo zaangażowani w trudy naszego codziennego życia (pracę, zarabianie pieniędzy, kupowanie, sprzątanie, gotowanie), że pomijamy to, co jest najważniejsze? Zapominamy o przychodzącym Chrystusie i o tym, że poprzez dobrą modlitwę powinniśmy przygotowywać dla Niego miejsce w naszych sercach.

Nasze czasy charakteryzuje bardzo smutne i niepokojące zjawisko – zanik życia duchowego spowodowany brakiem dobrej modlitwy. Już za kilka dni będziemy składać sobie życzenia świąteczne i obdarowywać różnymi darami. Zacznijmy czynić to już dziś, otaczając bliźnich naszą adwentową modlitwą. Będzie to z naszej strony najpiękniejszy dar, jaki w tym błogosławionym czasie możemy im dać. A zatem zacznijmy modlić się za samych siebie, za naszych kochanych i bliskich, za księży, którzy nam służą, za naszych sąsiadów, z którymi mieszkamy, za tych, którzy nas lubią i tych, którzy nam szkodzą, za kierowcę w tramwaju czy autobusie, pilota w samolocie, ekspedientki w sklepie, za ludzi spotkanych na ulicy, bezdomnych i pijaków, za bogatych i tych najbiedniejszych, za wszystkich ludzi na świecie. W naszej adwentowej modlitwie naśladujmy Maryję modlącą się podczas wszystkich wielkich i małych wydarzeń z historii naszego zbawienia.

Zakończmy pięknym rozważaniem o potrzebie modlitwy:

Modlę się, ponieważ jestem wyznawcą Chrystusa i aby czynić to, czego On wymaga ode mnie, potrzebuję mocy. Modlę się, ponieważ wiele razy czuję się zagubiony w problemach codziennego życia i bez Jego światła nie odnajdę właściwej drogi. Modlę się o pomoc Chrystusa, ponieważ mam wiele wątpliwości i aby wzrastać w mojej wierze, potrzebuję Chrystusowej pomocy. Modlę się, ponieważ muszę podejmować ważne decyzje, tymczasem wybór właściwych decyzji nie jest łatwy, stąd potrzebuję, aby Duch Święty mnie prowadził. Modlę się, ponieważ wszystko, co mam, otrzymałem od miłującego mnie Boga, powinienem zatem zawsze za wszystko Bogu dziękować. Modlę się, ponieważ Pan Jezus się modlił i jeżeli On uważał, że modlitwa jest czymś bardzo ważnym, tym bardziej ja muszę kochać i uważać modlitwę za bardzo ważną część mojego życia.

Uroczystość Narodzenia PańskiegoBÓG SIĘ RODZI...

J 1, 1-18

W wigilijną noc serca nasze nastrojone są na radosną nutę, wyśpiewując: „Bóg się rodzi – moc truchleje, Pan niebiosów, obnażony! Ogień krzepnie, blask ciemnieje; ma granice – Nieskończony”. Cały świat instynktownie czuje, że stało się coś nadzwyczajnego, że światło niebios rozjaśniło ziemię. Jak śpiewamy w tej pięknej kolędzie, przeżywamy jedną z najważniejszych i najradośniejszych tajemnic w historii naszego zbawienia. Oto odwieczny Bóg staje się Dzieciną. Nasz najlepszy Ojciec, zsyła dziś na ziemię swojego jedynego, umiłowanego Syna, aby stał się jednym z nas, żył na ziemi naszym ludzkim życiem, by pojednał nas z Sobą i otworzył dla nas bramy nieba.

Aby objawić nam samą istotę swego bóstwa, tego, że „jest miłością”, Bóg wybiera bardzo dziwny, a zarazem zaskakujący i chwytający za serce sposób przyjścia na świat. Zamiast urodzić się w najpiękniejszym pałacu, Syn Boży wybrał ubogą stajnię – Grotę Betlejemską. Zamiast najbogatszych szat okryto Go nędznymi pieluszkami. Zamiast królewskiego łoża leżał w nieociosanym bydlęcym żłobie. Zamiast miękkich dywanów i kobierców wybrał zdeptane siano i zgniłą słomę. Poprzez takie narodziny Pan Jezus podważył i przekreślił nasz ludzki sposób myślenia i wartościowania. Odkrył, że to co naprawdę Bogu się podoba, nie musi być bogate i okazałe. Może być niskie i nędzne, byle było wypełnione dobrem i miłością. Odkrył przed nami i ukazał wielką wartość każdego człowieka. Uniżył samego siebie, by każdego z nas podnieść do godności dzieci Bożych.

W czasie świąt Bożego Narodzenia pracujący na misjach zakonnik odwiedzał kilka wysp na południowym Pacyfiku. Podczas spotkania z grupą dzieci szkolnych opowiadał o tym, jak chrześcijanie na całym świecie dzielą się radością z narodzin Chrystusa, obdarowując się w czasie świąt różnymi darami. W dniu Bożego Narodzenia 10-letni chłopiec przyniósł misjonarzowi w darze dużą morską muszlę niezwykłej piękności. Zapytany, gdzie znalazł tak piękną i cenną muszlę, chłopiec odrzekł: „Musiałem przejść wiele mil do pewnej małej zatoki, tam bowiem można znaleźć tak unikalne muszle”. „Dziękuję ci bardzo” – rzekł misjonarz. „Cenię sobie twój dar, tym bardziej, że musiałeś iść tak daleko, abyś mógł mi go ofiarować”. Chłopiec uśmiechnął się serdecznie, odpowiadając: „Długa droga jest częścią mojego daru”.

Przyjście do nas Chrystusa i pokonanie tak długiej drogi z nieba na ziemię jest również częścią bezcennego daru, jakim dzisiaj Bóg nas obdarowuje. Boże Narodzenie jest największym prezentem, jaki mógł dać ludzkości i światu. Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się dzieckiem Bożym. Chrystus, Syn Boży, przychodzi na świat, by swym słowem i życiem ogłosić nam radosną nowinę, że jesteśmy dziećmi Boga, siostrami i braćmi między sobą, że ostatecznym celem naszego życia jest szczęście z Bogiem w niebie. Chrystus przyszedł, aby nas pouczyć, jak możemy być w pełni ludźmi, jak mamy żyć i kochać, służyć i modlić się, pracować i cierpieć po to, aby się zbawić.

Okażmy zatem naszą wdzięczność Bogu za Jego przeogromną miłość do nas. Za najcenniejszy dar małego Dziecięcia, Syna Bożego. Uwielbiajmy Chrystusa w tajemnicy Jego wcielenia i narodzenia. Dziękujmy Mu za to, że upodobnił się do nas we wszystkim oprócz grzechu, za głoszoną „Dobrą Nowinę”, za zdziałane cuda. Miłość Chrystusa do nas grzeszników niech rodzi wdzięczność za Jego mękę i śmierć na krzyżu, za Kościół i sakramenty oraz za to, że rodzi się nieustannie na ołtarzach i w naszych sercach w czasie każdej Mszy świętej.

W tę świętą i błogosławioną noc popatrzmy również wzajemnie na siebie z miłością i radością, tak jak powinni patrzeć na siebie bracia i siostry. Łamiąc się opłatkiem i składając sobie życzenia, zapomnijmy o tym, co nas dzieli. Zapomnijmy o naszych gniewach i urazach. Postarajmy się od tego momentu być dla siebie bardziej wyrozumiali i dobrzy. Łączmy się i bądźmy bliżsi wobec siebie, nie tylko przy wigilijnym stole i składaniu życzeń, ale zawsze. Każde dobre słowo, to dar gwiazdkowy; każdy dobry czyn, każdy objaw poświęcenia, przebaczenia, wdzięczności i miłości, to nasz najlepszy świąteczny prezent dla Chrystusa składany bliźnim.

Niech każdy dom stanie się stajenką wypełnioną Bożą miłością i radością. Niech każde miasto czy wieś będzie drugim Betlejem. Niech w każdym ludzkim sercu narodzi się Chrystus. On bowiem rodzi się i wciąż żyje w kochających Go sercach.

Niedziela Świętej RodzinyŚWIĘTA RODZINA WZOREM

Mt 2, 13-15. 19-23

Z życia wzięta historia opowiada o ojcu, którego 8-letni syn poważnie zachorował i znalazł się w szpitalu. Stan zdrowia dziecka był tak poważny, że wymagał natychmiastowej i skomplikowanej operacji. Ojciec, który bardzo kochał swego syna, przeżywał niezwykle ciężkie chwile, czuwając przy jego łóżku. Głowę miał pełną czarnych myśli, serce zaś targane było bojaźnią przed tym, co może się wydarzyć. Nie mógł sobie wybaczyć, że wcześniej nie zadzwonił po lekarza i zignorował narzekanie syna, przypuszczając, że nie jest to nic więcej niż zwykły ból brzucha.

W pewnym momencie syn poruszył się, otworzył oczy i zobaczył czuwającego nad nim ojca. Chłopiec wyciągnął do ojca swą małą rączkę i wyszeptał: „Tatusiu, proszę cię, potrzymaj moją rączkę chociaż przez chwilę; tak bardzo wszystko mnie boli”. Ojciec ukrył w swych wielkich dłoniach małą rączkę syna, który uśmiechnął się słabiutko i powrócił do stanu nieprzytomności. Widząc to, jego ojciec pochylił swą głowę, zamknął oczy i naśladując syna, wyszeptał modlitwę: „Boże, mój Ojcze, potrzymaj moją dłoń, ratuj mego syna, bo tak bardzo cierpię”.

Ten wzruszający przykład dobrze wprowadza nas w atmosferę uroczystości Świętej Rodziny z Nazaretu. W czytaniach Bóg ukazuje nam Świętą Rodzinę jako wieki skarb, który nie tylko powinniśmy sobie cenić, ale także w naszym życiu rodzinnym starać się naśladować. Chociaż nie żyjemy w podobnych czasach, nie ubieramy się i nie żyjemy tak, jak to czyniła Święta Rodzina, tym niemniej możemy naśladować jej ducha. Święta Rodzina kierowała się przede wszystkim miłością do Boga i bliźnich. Ta miłość wyrażała się poprzez wspólną modlitwę, wspólne uczestnictwo w obrzędach religijnych w świątyni, w wypełnianiu woli Bożej w codziennym życiu, czasem bardzo trudnym i wymagającym wiele ofiar i poświęceń. Który z rodziców chciałby, aby jego dziecię narodziło się w nędznej stajni? Kto chciałby uciekać z rodzinnych stron, tak jak uczyniła to Święta Rodzina, udając się do Egiptu, aby ratować Dziecię Jezus przed śmiercią z rąk oprawców Heroda?

Chociaż Maryja i Józef nie zawsze rozumieli to, czego wymagał od nich Bóg, tym niemniej z wielką wiarą i ufnością pełnili Jego świętą wolę. Mając wątpliwość i zadając sobie pytanie, kto jest prawdziwym ojcem Jezusa, Józef uwierzył w to, co we śnie usłyszał od anioła: „Józefie [...] nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki, albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”.

Wcześniej Maryja, nie rozumiejąc w pełni słów anioła: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus”, zawierzyła Bogu całym sercem i odpowiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”.

Święta Rodzina powinna być zatem dla nas przykładem całkowitego powierzenia Bogu życia rodzinnego. Ufamy, że również w naszym życiu nie dzieje się nic przypadkowego. Wszystko wydarza się z jakiegoś powodu. Najczęściej nie wiemy, dlaczego tak się dzieje: ktoś w naszej rodzinie choruje; ojciec rodziny ma problem z alkoholem; matka załamuje się pod ciężarem zmartwień i kłopotów; któreś z dzieci schodzi na złą drogę. W takich trudnych chwilach spoglądajmy na Świętą Rodzinę. Módlmy się i ufajmy Bogu, który nas kocha. Choć nie wiemy i nie rozumiemy, dlaczego Bóg dopuszcza na nas takie doświadczenia, nie upadajmy na duchu, bo On zna powód, poprowadzi nas i uratuje. Wierzmy w Jego miłość i opatrzność.

Święta Rodzina powinna być także dla nas przykładem wzajemnego szacunku i miłości w relacjach z najbliższymi i bliźnimi. Pięknie mówi o tym św. Paweł: „Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć pokorę, cichość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem...” (Kol 3, 12-13).

Pielęgnujmy przede wszystkim to, co nas łączy w rodzinie, a nie to, co nas dzieli. Nie chciejmy tylko brać od rodziny, a w zamian nic nie dawać. Nie pytajmy, co nam daje rodzina tylko myślmy o tym, co my możemy dać i w jaki sposób jeszcze bardziej ją ubogacić. Nie wyszukujmy u siebie nawzajem słabych stron, nie krytykujmy, nie skaczmy sobie do oczu z byle powodu. Nasze dobre słowo, uśmiech, pochwała, podniesienie na duchu, okazanie wdzięczności potrafią czynić cuda. Starajmy się o zdrową atmosferę rodzinną, opartą na wzorze wszystkich rodzin – Świętej Rodzinie z Nazaretu.

Lepiej wspólnie się pomodlić, niż sobie złorzeczyć; lepiej pochwalić, niż ganić; lepiej się pierwszemu odezwać, nie czekać, że zrobi to ktoś inny; lepiej być grzecznym, niż grubiańskim; lepiej się uśmiechać, niż dąsać.

Prosząc Jezusa, Maryję i Józefa o błogosławieństwo i opiekę nad naszymi rodzinami, módlmy się słowami psalmu:

„Szczęśliwy każdy, kto boi się Pana, który chodzi Jego drogami! Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał, będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie. [...] Oto takie błogosławieństwo dla męża, który boi się Pana. Niechaj cię Pan błogosławi z Syjonu, oglądaj pomyślność Jeruzalem przez całe swe życie”. Ps 128, 1-5

Uroczystość Bożej Rodzicielki MaryiBĄDŹMY LUDŹMI POKOJU!

Łk 2, 16-21

Pożegnaliśmy stary rok, który się skończył i utonął bezpowrotnie w oceanie wieczności. Minionego czasu żadna siła nie zdoła przywrócić: „Co się bowiem stało, odstać się nie może”.

Co przyniesie z sobą Nowy Rok, który dopiero się rozpoczął – nie wiemy, bo jest to zakryte przed nami, a wiadome tylko Bogu. Czas nadchodzących miesięcy jest dla każdego z nas wielkim darem Bożym. Jak ten dar wykorzystamy, czy lepiej niż w ubiegłym roku zależy od Bożej łaski i naszej współpracy z Bogiem. Jednego możemy być pewni. Tak jak w czytaniu, poprzez Mojżesza Bóg błogosławił Narodowi Wybranemu, tak również błogosławi nam: „Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie swoje oblicze i niech cię obdarzy pokojem” (Lb 6, 24-26).

W rozważaniu zwróćmy szczególną uwagę na ostatnie słowa tego błogosławieństwa: „Niech Bóg cię obdarzy pokojem”. Zdajemy sobie sprawę z tego, że spełnienie naszych marzeń, planów i noworocznych życzeń, zależy od istnienia na świecie pokoju.

Życie w pokoju jest nieustannym marzeniem ludzi. Dzień po dniu na łamach gazet i czasopism, w rozgłośniach radiowych i telewizyjnych rozbrzmiewa wołanie o pokój. A jednak prawdziwego pokoju ciągle brak. Raz po raz wybuchają bowiem nowe wojny i konflikty w różnych częściach świata. Ktoś obliczył, że w ciągu niespełna 6 tysięcy lat rozegrało się na świecie ponad 14 tysięcy wojen, w których zginęło około 4 miliardów ludzi, a straty i koszty obliczono na 500 kwintylionów franków szwajcarskich.

Wychodząc naprzeciw pragnieniom ludzkich serc, papież Paweł VI w specjalnym liście z dnia 8 grudnia 1967 roku ustanowił dzień 1 stycznia Światowym Dniem Pokoju. Przeżywając 43. Światowy Dzień Pokoju, przypomnijmy sobie kilka niezwykle ważnych prawd.

Przede wszystkim źródłem i dawcą prawdziwego pokoju jest sam Bóg. Nie znaczy to, że On przyniesie nam go w postaci świątecznego prezentu. Pokój światowy jest „wypadkową” pokoju serc wszystkich ludzi na świecie. Osoby żyjące zgodnie z Bożym prawem miłości, wypełniający Boże przykazania są ludźmi pokoju. Karty Pisma Świętego mówią, że źródłem wszystkich wojen i niepokojów jest zło i grzech, co wyraża prorok Izajasz słowami: „Bezbożni są jak morze wzburzone, którego fale wyrzucają muł i błoto. Nie ma pokoju – mówi Bóg – dla bezbożnych” (Iz 57, 20-21). Zaś św. Jakub pisze: „Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych” (Jk 4, 1).

Ktoś powiedział, że „prawdziwy pokój zaczyna się w domu”. Na pewno tak. Tym niemniej jeszcze ważniejsze jest to, że jego istnienie zależy od każdego z nas. Zależy bowiem od tego, co kryje się w sercu i duszy każdego z nas. Jeżeli będziemy się starali, aby w naszym sercu był Bóg, wtedy będziemy ludźmi prawdziwego pokoju, gdy zaś w naszym sercu będzie zło, to będziemy ludźmi wojny i niepokoju. Z serca ludzkiego bowiem pokój promieniuje i rozszerza się na dom, rodzinę, szkołę, zakład pracy, wieś, miasto i cały naród.

Matka i ojciec miłujący swe dzieci i zażegnujący kłótnie rodzinne; sąsiadka dążąca do zgody, pracownik uśmierzający spory; nauczyciel czy dziennikarz uczący i piszący w imię miłości, dobra i prawdy – przyczyniają się do pokoju na świecie.

W popularnej książeczce Tomasza a Kempis O naśladowaniu Chrystusa znajdujemy cztery zwięzłe rady, które mają pomóc w osiągnięciu prawdziwego pokoju: „Staraj się spełniać raczej czyjąś wolę, niż własną. Chciej zawsze raczej mieć mniej, niż więcej. Szukaj zawsze miejsca ostatniego i ustępuj wszystkim. Chciej zawsze i módl się o to, aby całkowicie wypełniła się w tobie wola Boża”.

„Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” – śpiewali nad miejscem narodzenia Jezusa aniołowie. W tym Nowym Roku Bóg będzie miał w nas upodobanie i obdarzy nas prawdziwym pokojem, gdy będziemy starali się czynić Jego wolę, wypełniać Jego przykazania i żyć w zjednoczeniu z Chrystusem. I pamiętajmy: Pokój, to pierwszy hymn aniołów; pokój, to znamię dzieci Bożych; to miłość i sprawiedliwość; to jedność i zgoda, to dzieło współpracy z Bogiem. Pokój, to czyste sumienie, a także wieczne zbawienie. Takiego pokoju sobie w tym Nowym Roku życzmy i o taki pokój nieustannie się módlmy.

Uroczystość Objawienia PańskiegoODNALEŹĆ CHRYSTUSA DZISIAJ

Mt 2, 1-12

Pewien uczony ateista prowadził na pustyni badania naukowe. Poprosił mieszkającego blisko pustyni tubylca, aby był jego przewodnikiem. O zachodzie słońca, tubylec uklęknął na piasku i rozpoczął swoją codzienną modlitwę. „Co ty robisz?” – zapytał naukowiec. „Modlę się” – odpowiedział przewodnik. „A do kogo się modlisz?” – chciał wiedzieć ten pierwszy. „Do Boga” – odparł tubylec. „Widziałeś go kiedyś, dotknąłeś, czułeś?” – zapytał uczony, chcąc wyśmiać jego wiarę. „Nie” – odpowiedział bez żenady prosty przewodnik. „No to jesteś wariatem” – podsumował pewny siebie uczony.

Następnego poranka uczony wyszedłszy z namiotu, zauważył: „Dziś w nocy był tutaj wielbłąd”. Wtedy zaświeciły się oczy przewodnika: „A widział go pan, dotykał albo czuł?”. „Nie” – odrzekł człowiek nauki. „To jest pan jakimś dziwnym naukowcem” – stwierdził spokojnie tubylec. „Ale przecież wkoło namiotu widać ślady na piasku” – bronił się uczony. Akurat wzeszło słońce w całej swej krasie. Przewodnik wskazał w kierunku słońca i powiedział: „Popatrz pan, to są ślady Boga”.

Śladów Boga szukali również Mędrcy ze Wschodu, o których mówi Ewangelia. Dlatego Bóg zsyła im cudowną gwiazdę. Za jej przewodem wędrują niestrudzenie, aby odnaleźć „nowo narodzonego króla żydowskiego”. Bardzo łatwo jest zapomnieć o tym, jak niezwykle trudna i niebezpieczna była ich podróż. Nie samolotem w kilka godzin, nie bezpiecznym luksusowym pociągiem, autobusem czy samochodem. Nie z pielgrzymką do Ziemi Świętej organizowaną przez współczesne biuro podróży. Bez potrzebnych map i przewodników podróży. Nie mieli nic oprócz zesłanej im przez Boga gwiazdy i nadziei, że odnajdą Boga. Budzi podziw ich niezwykły akt wiary, który popchnął ich do tak niebezpiecznej i uciążliwej podróży.

Jeszcze bardziej fascynujący był fakt odnalezienia Jezusa i spotkania z Nim. Mędrcy szukali króla, prawdziwego monarchy i odnaleźli tego króla w osobie Heroda. Jak dowiadujemy się z dalszych strof Ewangelii, Herod nie był tą osobą, której poszukiwali. Nie był obiecanym Mesjaszem, „władcą, który będzie pasterzem Izraela”, tylko okrutnym krwawym despotą. Jego rozkaz wymordowania chłopców poniżej drugiego roku życia pokazuje przywiązanie do władzy za wszelką cenę. Nawet za cenę męczeństwa niewinnych dzieci. Mędrcy ze Wschodu przejrzeli niecne i podłe zamiary chorego psychicznie despoty. Nie zwiodły ich pałace i bogactwa Heroda. Ich mądrość pozwoliła im odkryć obecność Boga na ziemi w małym Dziecięciu, urodzonym w stajni i złożonym w bydlęcym żłobie. Tak jak królowi oddali Mu pokłon, pomimo biedy i nędzy miejsca, w którym Go odnaleźli.

Święto Objawienia Pańskiego odsłania przed nami dwie istotne i bardzo ważne prawdy. Po pierwsze, przypomina nam jeszcze raz, że Bóg zesłał na ziemię swego umiłowanego Syna, aby stał się jednym z nas, żył naszym ludzkim życiem i ukazał nam drogę do nieba.

Drugą prawdą jest ta, że ludzie wśród których przyjdzie żyć Synowi Bożemu, nie są ludźmi świętymi, uczonymi czy pochodzącymi z królewskich rodów. Syn Boży zechciał żyć pomiędzy biednymi, głodnymi i bezdomnymi. Chcąc zatem odnaleźć Boga dzisiaj, powinniśmy uczynić to, co uczynili Mędrcy, powinniśmy szukać Go nie pomiędzy wielkimi, bogatymi i mądrymi na tym świecie, tylko pośród biednych i najsłabszych. Zatem najpewniejszą drogą odnajdywania Boga we współczesnym świecie jest droga miłości i służby.

Na Boskim Sądzie zjawia się pewien człowiek i wyznaje dobrodusznie: „Oto, Panie, zachowywałem wszystkie Twoje prawa, nie uczyniłem nic złego, żadnej niesprawiedliwości i żadnego przestępstwa. Panie, moje ręce są czyste”. „To prawda – odpowiedział Najwyższy Sędzia – tylko, niestety, są puste”.

Róbmy zatem wszystko, aby nasze dłonie nie były puste, aby kochać i służyć, a w ten sposób nie tylko sami odnajdziemy Chrystusa, ale również wskażemy drogę do Niego innym. Tym, którzy najbardziej Go potrzebują.

Do każdego z nas mówi dziś Chrystus:

„Jesteś mi potrzebny, potrzebuję twych rąk, aby kontynuować moje błogosławieństwo. Potrzebuję twoich ust, aby dalej nauczać. Potrzebuję twego ciała, aby dalej zbawiać, kontynuując moje cierpienie. Potrzebuję twego serca, aby dalej kochać. Potrzebuję ciebie, aby dalej prowadzić moje dzieło zbawienia”.

M. Quoist

Święto Chrztu PańskiegoCHRZEST NARODZENIEM DLA BOGA

Mt 3, 13-17

3 grudnia 1967 roku w Południowej Afryce dokonano pierwszego w historii przeszczepu serca. Chirurgiem, który dokonał operacji, był dr Krzysztof Bernard. Od tego czasu podobnych operacji dokonano już wiele razy. Dzięki takim operacjom pacjenci otrzymywali jakby drugie, nowe życie. Autorem podobnego tylko jeszcze bardziej ważnego wydarzenia był Lekarz ludzkości – Jezus Chrystus. Dokonał On i dokonuje nieustannie przeszczepienia nie tylko ludzkich serc, ale także obdarza nas swoim nadprzyrodzonym i wiecznym życiem. Ten przeszczep „boskiego życia” dokonuje się nieustannie w duszach ludzkich. Każdy Chrzest święty jest niczym innym jak darowaniem nowego Bożego życia każdemu ochrzczonemu.