Bogurodzica Dziewica - Bronisław Mokrzycki SJ - ebook

Bogurodzica Dziewica ebook

Bronisław Mokrzycki SJ

0,0

Opis

Książka Bogurodzica Dziewica to kolejny tomik "Eucharystycznej mistagogii w Roku liturgicznym", pierwszy ściśle poświęcony Matce Bożej. Rozważania mistagogiczne, oparte o mszalną liturgię słowa z Uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki Maryi (1 stycznia), zamieszczone są w drugiej części książki. Pierwsza część natomiast nawiązuje do samego tytułu uroczystości - do misterium Bożego macierzyństwa Dziewicy Maryi.

Całość rozważań jest w swej istocie analizą biblijną, prowadzoną w nurcie tak zwanej "teologii aluzyjnej", która pozwala odczytać obecność Maryi Matki w całej Biblii i na przestrzeni dziejów zbawienia. Jednocześnie publikacja przybliża różne formy udziału w Bożym macierzyństwie Maryi - od macierzyństwa ludzkiego po macierzyństwo duchowe i jego szczególny przejaw: kierownictwo duchowe. Czytelnik odnajdzie tu wiele odniesień egzystencjalnych.

Tekst uzupełniają kolorowe plansze, które stanowią syntetyczny skrót, pomocny w rozważaniu i kontemplacji.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 279

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




SŁOWO WSTĘPNE

Bogurodzica Dziewica, Bogiem sławiena Maryja (…). To słowa z najstarszej polskiej pieśni religijnej, powszechnie uznawanej za pierwszy hymn Polski, którego utrwalony zapis pochodzi z XV wieku, do dziś przez Polaków śpiewanej z głębokim wzruszeniem i szczególnym pietyzmem. „Bogurodzica” jest nie tylko pieśnią patriotyczną, ale jest ponadto wyrazem ducha Narodu, „wyznaniem wiary”, „polskim symbolem”, „polskim credo”, jak nazwał ją Papież Jan Paweł II, nasz Rodak, podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. I jest to wyznanie wiary nie tylko Kościoła w Polsce, znanego ze swej serdecznej maryjności. Taka jest wiara Kościoła Powszechnego, bo z woli Bożej cały Chrystusowy Kościół jest Maryjny.

1. „Kościół oddaje cześć Najświętszej Matce Bożej”

OstatniSobór,WatykańskiII(1962−1965),poświęcił tej prawdzie szczególne miejsce. W rozdziale VIII Konstytucji dogmatycznej o Kościele systematyzuje całą dotychczasową mariologię, dając jejsyntezę.

Ukazuje rolę i miejsce Maryi w kontekście historii zbawienia, a czyni to w oparciu o źródła biblijne, liturgiczne i patrystyczne, uwzględniając całą Tradycję Kościoła.

Również w innych dokumentach Soboru Ojcowie wskazują na to,żebranewcałościmisteriumChrystusa, Słowa Wcielonego, prowadzi nas ku tajemnicy Maryi.

a) w Roku liturgicznym

I tak na przykład w Konstytucji o liturgii świętej czytamy: „Obchodząc (…) roczny cykl misteriów Chrystusa, Kościół święty ze szczególną miłością oddaje cześć Najświętszej Matce Bożej Maryi, która nierozerwalnym węzłem związana jest ze zbawczym dziełem swojego Syna” (KL 103). Tak oto Kościół, przeżywając Rok liturgiczny, który cały jest „Chrystusowy”, bo jest nim sam Chrystus kroczący drogą swego bezgranicznego miłosierdzia (por. Pius XII, Mediátor Déi, rozdz. II), określa kult maryjny.

Głównym „Liturgiem” jest zawsze Jezus Chrystus i Jego wiekuiste kapłaństwo odgrywa tu zasadniczą rolę. Zatem liturgia Kościoła, która jest uobecnianiem całego misterium Chrystusa, prowadzi nas do momentu wcielenia, gdzie Słowo Odwieczne bierze człowieczeństwo z Najświętszej Maryi, Dziewicy z Nazaretu. Namaszczenie arcykapłańskie Jezusa dokonało się już w dziewiczym łonie Maryi – przez Ducha Świętego, który ogarnął niby obłok Dziewicę, czyniącJąMatką Mesjasza, Arcykapłana na wieki. Zbawienie, uświęcenie i kult doskonały „stały się ciałem” na naszej ziemi w Maryi Dziewicy i Matce. Taki jest zamysł Boży, taka jest prawda wydarzeń zbawczych. Maryja nie jest kapłanką, ale jest Matką Chrystusa−Kapłana. Jej rola jest ukryta, dyskretna, a jednak bardzo ważna. Maryja nie istnieje sama dla siebie. Wszystko ma z Chrystusa i wszystko w Niej jest zawsze służebne w odniesieniu do Niego. I właśnie dlatego jest tak wielka. Można więc powiedzieć, że uchwytność zbawienia i kultu wywodzi się – poprzez tajemnicę wcielenia – z Maryi Dziewicy. To daje wiele do myślenia i wskazuje na swoistą „maryjność” prawdziwej liturgiiKościoła.

b) pobudzony synowską miłością

Ta liturgia – jak zresztą całe misterium Chrystusa, awięcicałedziejezbawienia–jestprzenikniętaobecnością Maryi Matki. Dlatego też Kościół oddaje cześć Bogurodzicy „ze szczególną miłością” – jak głosi Sobór w przytoczonym wyżejfragmencie.

W czym to się przejawia? „Szczególna miłość” Kościoła do Maryi nie jest jakąś czułostkowością ani wynikiem chwilowego uniesienia. Jest to miłość serdeczna, ciepła, synowska, a jednocześnie – trzeźwa, głęboka i mocna, oparta o dane Objawienia. W związku z tym soborowa Konstytucja dogmatyczna o Kościele głosi: „Niechaj (…) wierni pamiętają o tym, że prawdziwa pobożność (maryjna) nie polega ani naczczym i przemijającym uczuciu, ani na jakiejś próżnej łatwowierności, lecz pochodzi z wiary prawdziwej, która prowadzi nas do uznawania przodującego stanowiska Bogarodzicielki i pobudza do synowskiej miłości ku Matce naszej oraz do naśladowania Jej cnót” (KK 67). Wiodącym terminem jest tu „synowska miłość”, podobnie jak w innym fragmencie tego dokumentu: „Kościół też katolicki pouczony przez Ducha Świętego darzy Ją (Maryję) synowskim uczuciemczcijakoMatkęnajmilszą”(KK53).Zatem,wsoborowych tekstach, jakżeż ważnych, znajdujemy zachętędogorącej,serdecznej,azarazempozbawionej

„czczejuczuciowości”,miłościdoMaryiMatkiJezusa i Kościoła. Chodzi tu o maryjność autentyczną, eklezjalną,wktórejniemaani„fałszywejprzesady”, ani „zbytniej ciasnoty umysłu” (zob. KK67).

c) zatroskany o człowieka

Kościół prowadzi więc w kierunku najlepszego rozumieniamariologii,aściślej–osobyMatkiBożej, JejroliimiejscawdziejachKościołaicałejludzkości. Wtymdążeniu,jakwspomnieliśmy,opierasięzawsze na Objawieniu Bożym, zawartym w literze i duchu Biblii,atakżewżywejTradycji.AwświetletychźródełKościółnanowoodczytujerównieżsamegosiebie i na nowo mówi o sobie. Jawi się tu bowiem nie tylkojakoinstytucjazbawieniaikultu,nietylkojako świętaorganizacja,alecośjeszczedalekowięcej:jako żywaRodzinaBoża(łac.FamíliaDéi;por.KK6).Dopiero w tej perspektywie – „rodzinności”, wspólnotowości i wzajemnych relacji – jaśnieje nie tylko prawdziwy obraz Boga, ale i prawdziwy obraz człowieka. Takie spojrzenie na misterium Kościoła ma ogrom ne znaczenie zwłaszcza w obecnych czasach, w których godność człowieka niszczona jest na wszelkie sposoby. Dziś próbuje się rozerwać nienaruszalne ze swej natury więzi małżeńskie i rodzinne, uderza się w podstawowe wartości wpisane przez Stwórcę w strukturę ludzkiego bytu – w dobro, prawdę, prawdziwe piękno. Burzy się wszystko, co wiąże się z tradycją, patriotyzmem, chrześcijańskimi korzeniami. Brutalnie niszczy się ludzkie życie. Właśnie na takim tle jawi się szczególna potrzeba antropologicznego i personalistycznego ujęcia nauki Kościoła, w tym również mariologii.

2. Jan Paweł II – personalistyczne ujęcie mariologii

Kościółzawszebyłstróżemgodnościiprawczłowieka. Również w naszych czasach poprzez swoje nauczanie i działalność pragnie „pomóc wszystkim ludziom(...),niezależnieodtego,czywierząwBoga, czytylkoniewyraźnieGouznają,byjaśniejpojmując całe swoje powołanie, lepiej przystosowali światdo wzniosłej godności człowieka, dążyli dopowszechnegoigłębiejugruntowanegobraterstwa,apowodowani miłością, odpowiedzieli wielkodusznym izespołowym wysiłkiem wymaganiom naszej epoki” (KDK 91). Kościół jest także „znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej” (KDK 76).

Niezrównanym przykładem tej troski Kościoła jest Ojciec Święty Jan Paweł II. Jako filozof i teolog, jako myśliciel i naukowiec, jako artysta i poeta, wreszcie jako papież, a więc najwyższy autorytet w Kościele, jest on zarazem reprezentantem prawdziwegopersonalizmu, wyrosłego z ducha Ewangelii. Ten jego personalizm, zwany „polskim personalizmem Jana Pawła II”, wstrząsnął całym światem! Dzisiaj wielu to odkrywa i uznaje, widząc w papieskim nauczaniu perspektywę przyszłości i kierunek, w jakim musi pójść Europa i świat, jeśli chce zachować swoją godność i tożsamość, wyrosłe na grunciechrześcijaństwa.

a) „Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek”

JanPawełII,odczytująccałąrzeczywistość,wktórejwspółistniejeto,codoczesne,ztym,conadprzyrodzone,wydobywaiharmonijniełączyrozumiwiarę (łac.fídesetrátio),filozofięiteologię,myślenieludzkieiświatłonadprzyrodzone.JestmistrzemwukazywaniuczłowiekawkontekścieBożegozamysłu,ito człowiekarozumianegojakoniepowtarzalnaosoba, mającaiduszę,iciało.TakiegoczłowiekaOjciecŚwiętypowierzaChrystusowi,bo–jaksamwołał–„Chrystus wie, co nosi wswoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!” (z inauguracyjnej homilii wygłoszonej 22 października 1978r.).

Już w pierwszej encyklice napisał: „Kiedy (...)wpatrujemy się w tajemnicę Jezusa Chrystusa, coraz jaśniej rozumiemy, że u podstaw tych wszystkich dróg, jakimi (...) winien kroczyć Kościół naszych czasów, znajduje się jedna jedyna droga; droga wypróbowana poprzez stulecia, która jest zarazem drogą przyszłości. Tę przede wszystkim drogę wskazał nam Chrystus Pan, gdy – jak głosi Sobór – «On, Syn Boży, przez wcielenie swojezjednoczyłsięjakośzkażdymczłowiekiem»(KDK 22). (...) Jezus Chrystus jest tą zasadniczą drogą Kościoła. On sam jest naszą drogą «do domu Ojca» (por. J 14, 1nn.). Jest też drogą do każdego człowieka. Na tej drodze, która prowadzi od Chrystusa do człowieka, na tej drodze, na której Chrystus «jednoczy się z każdym człowiekiem», Kościół nie może być przez nikogo zatrzymany. Domaga się tego doczesne i wieczne dobro człowieka. Kościół ze względu na Chrystusa, z racji tej tajemnicy, która jest własnym życiem Kościoła, nie może też nie być wrażliwy na wszystko, co służy prawdziwemu dobru człowieka – jak też nie może być obojętny na to, co mu zagraża” (RH13).

b) „człowiek jest drogą Kościoła”

I nieco dalej jeszcze raz to podkreśla: „Kościół nie może odstąpić człowieka, którego «los» – to znaczy wybranie i powołanie, narodziny i śmierć, zbawienie lub odrzucenie w tak ścisły i nierozerwalny sposób zespolone są z Chrystusem. (...)

Każdyczłowiekwcałejtejniepowtarzalnejrzeczywistości bytu i działania, świadomości i woli, sumienia i «serca». Człowiek, który – każdy z osobna (gdyż jest właśnie «osobą») – ma swoją własną historię życia, a nade wszystko swoje własne «dzieje duszy». (...) Człowiek w całej prawdzie swego istnienia i bycia osobowego i zarazem «wspólnotowego», izarazem «społecznego» (...) – ten człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa, jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą wyznaczoną przez samego Chrystusa, drogą, która nieodmiennie prowadzi przez Tajemnice Wcielenia i Odkupienia” (RH 14).

JanPawełIIwciąguswojegopontyfikatupowiedział i napisał wiele. Również i dziś przemawia on doludzkichserc.Możenawetbardziejdziśniżwówczas, gdy jeszcze pielgrzymował wraz z nami do Domu Ojca. Teraz z nową fascynacją jest zgłębiana treśćjegodokumentów,pism,przemówień,zwłaszcza przez młodych, ale też przez ludzi innych wyznań,anawetinnychreligii.Każdyczłowiekbowiem może odnaleźć się w tym papieskim personalizmie, przenikniętym światłemnadprzyrodzoności.

c) „cały Twój, Maryjo”

W personalistyczny kształt nauczania Jana Pawła II wpisana jest również jego mariologia, w której też wyraża się cała maryjność Papieża. Ojciec Święty, odkrywając tajemnicę człowieka, wciąż ukazuje ją wświetle Bożego planu zbawienia, w powiązaniu z misterium Chrystusa i zawsze jednocześnie – jakby w promieniach Serca Maryi Matki. Tak więc, zachowując chrystocentryzm, opierający się na źródłach bliblijnych, liturgicznych i eklezjalnych, Jan Paweł II wszystko wiąże z maryjnością, która przenika nie tylko jego posługę apostolską, ale całe jego osobiste życie.

Maryjność Jana Pawła II kształtowała się już od wczesnych lat życia poprzez głębokie religijne wychowanie w domu rodzinnym. Właśnie w tym okresie, po śmierci matki młodego Karola, jego ojciec wskazał mu wizerunek Pani Kalwaryjskiej – w sanktuarium położonym niedaleko rodzinnych Wadowic – i powiedział: „Teraz Ona jest twoją Matką”. Serdeczne oddanie się Matce Bożej naznaczyło całe życie przyszłego papieża. Znalazło wyraz również w jego biskupim, a potem papieskim zawołaniu: „Tótus Túus”. Jego pontyfikat był jakby prześwietlony maryjnością. Wymownie świadczy o tym chociażby Rok Maryjny rozpoczęty przez Jana Pawła II w dniu 7 czerwca 1987 roku, a poprzedzony encykliką RedemptórisMáter (z 25 marca tego samego roku), zamknięty natomiast Listem Apostolskim Mulíeris dignitátem – o godności i powołaniu kobiety – z 15 sierpnia 1988 roku. To zawołanie: „Cały Twój, Maryjo” towarzyszyło Ojcu Świętemu do ostatnich chwil życia. Kilkakrotnie zapisał je w swoim testamencie i jeszcze w przeddzień śmierci tym jednym: „Tótus Túus” sygnował list skierowany na JasnąGórę.

Synowskie umiłowanie Matki Bożej wpisało się też w nurt filozoficznych i teologicznych dociekań Jana PawłaII,azarazemjakbytennurtwyprzedziłoiprzepełniło. Dlatego nauczanie Ojca Świętego można właściwie zrozumieć tylko w tym duchu – duchu maryjnym.

3. „O Maryi nigdy dosyć!”

Może w tym miejscu ktoś zapyta: czy to nie przesada? Czy o Maryi można myśleć i mówić aż tak? Odpowiedzi na te i tym podobne pytania odnajdujemy u świętych, u wielu ludzi dawniej i współcześnie żyjących. W tym również u wielu katolickich myślicieli, ludzi wielkiej wiary i rzetelnej wiedzy.

a) Maryja – źródłem natchnienia

DotakichnależyJeanGuitton(1901−1999),francuski filozof i pisarz, humanista, człowiek o szerokich horyzontach myślowych, wnikliwym rozumieniu człowieka, głębokiej duchowej intuicji, wielkiej inteligencji i kulturze; członek Akademii Francuskiej, uczestnik Soboru Watykańskiego II (pierwszy przedstawiciel laikatu na soborze). Niektórzy nazywają go teologiem–choćniebyłnimexprofésso–gdyżwswoich dziełach poświęconych zagadnieniom religijnym wykazuje znakomitą znajomość źródeł biblijnych ieklezjalnych.

Wksiążcezatytułowanej„Maryja”(fr.LaVie`rge Marie),napisanejzokazjiRokuMaryjnego1949,przyjętej przez krytyków z dużym uznaniem, wskazuje na to, jak należy rozumieć i ujmować maryjność, by ustrzec się przed tym, co Sobór późniejnazwie „czczym i przemijającym uczuciem” i „fałszywą przesadą”, a nienaruszonym zachować to, co jest prawdziwą „synowską miłością” wobec Maryi Matki (zob. KK 67).

– „przesada” miłości

Zaczyna od słów: „Wartość wielu książek o Maryi osłabia – moim zdaniem – to, że autorowie ich zatracają wszelki umiar. Jak na smak dzisiejszego człowieka, jest to temat doprawdy przeładowany przesadą” („fałszywą” – według Soboru). „Trudno zresztą zbytnio się temu dziwić – pisze dalej Autor, ukazując jakby drugą stronę medalu – Nadmiar wyrazu jest zawsze oznaką miłości, a w Kościele katolickim, takim, jakim go znamy, dziedzina Maryi stanowi odcinek zastrzeżony dla uczuć zarówno ludzkich, jak Boskich”. W dalszych słowach daje cenne porównanie: „Podobnie jak w każdym zespole – czy to będzie rodzina, naród lub stronnictwo – obok tego, co zewnętrzne i publiczne, istnieją także pewne wewnętrzne zwyczaje, powiedzenia i uśmiechy, które nie będąc tajne są jednak zrozumiałe jedynie dla członków rzeczywistych, tak samo i w Kościele, który jest też czymś w rodzaju rodziny, kult Maryi należy do dziedziny tych właśnie przeżyć wewnętrznychkoniecznychw każdym życiu”. Zwróćmy tu uwagę na określenie:„przeżycia konieczne w każdym życiu” (łac. imponderabília). I nieco dalej Guitton pisze: „Dlatego też można wybaczyć ową niestosowną w obecności ludzi o odmiennych poglądach przesadę wyrazu, na którą przecież każdy z nas pozwala sobie w stosunku do swych ukochanych”. Zauważmy, że Autor „fałszywej przesadzie” przeciwstawia „przesadę”, która jest wyrazem „szczególnej miłości” – jak byśmy powiedzieli językiem dokumentu soborowego. Dalej znów uwzględnia te dwa bieguny: „Nie jest zresztą wcale pewne, czy to czyniąc postępuje słusznie, bo nictakniepowszednieje,jakprzesada.Alekiedyczłowiek kocha, odczuwa ze wstydem straszliwe ubóstwo słów; wydaje mu się, iż superlatywami zdoła to ubóstwookupić”.

– najwyższe wyrazy uczucia

Następnie,przechodzącdozagadnieniakultuMatki Bożej,pisze:„KatolickikultMaryiprzybieradwiedość przeciwstawnepostacizwiązaneztymcharakterem rodzinnym,októrymwyżejwspomniałem.Jesttokult oficjalny,którywpewnychokresachhistorii(należy donichinaszaepoka)przybierarozmiaryjaknajbardziej widoczne; mimo to wszakże, ilekroć staje się przedmiotem rozumowych rozważań i uściśleń, pozostaje nadal podporządkowany czci Chrystusa– «jedynego pośrednika». Skład Apostolski podając dogmat poświęca Maryi zaledwie jedną wzmiankę” – oto jest jeden biegun ukazany przez Autora.

W dalszych słowach wskazuje na drugi: „Cześć Maryijestjakgdybyukrytymmotorem,źródłemnatchnienia przejawiającym się jedynie w skutkach. Najpiękniejszym przykładem takiego właśnie jej wpływusąkatedry.Zwiemyjekościołami«PannyMaryi», gdyżsąpoświęconeNajświętszejDziewicy,choć–tu padająbardzoważnesłowa–jestOnawnichprzedstawiona tylko jakby zewnętrznie, w tympanonie portalu czy w rozecie poprzecznej nawy. Nawet i tu bowiemMaryjaniejestczczonadlasamejsiebie,lecz dla tej ukrytej roli, jaką odgrywa w dziejach i w dogmatyce. Mimo to wiadomo każdemu, że to właśnie uwielbieniedlaMaryibyłoprzyczynąpowstaniakatedry,żeonotostanowiłoklimat,wktórymrozwinął siętenolbrzymibezimiennywysiłek,żebyłoideą,któraumożliwiłatęniemożliwądowykonaniapracę”.

Znów, używając określeń Soboru, wolno nam powiedzieć, że to właśnie „miłość synowska” do Maryi kazała tym ludziom czynić rzeczy niemożliwe do wykonania. Guitton podkreśla tę postawę i podsumowujejąw słowach,którewartozapamiętać:„Otosymbol roli Maryi w dziejach Kościoła katolickiego: jest ona atmosferą, promieniowaniem, utajoną, twórczą mocą”. W dalszej części swej książki ponownie pisze o Maryi: „Postać Maryi będzie zawsze przyzywała najwyższe wyrazy uczucia. Stanie się to nawet uznanym prawem: De María númquam sátis” (zob. Jean Guitton, Maryja, Warszawa 1956, s. 21; 22;28).

b) Maryja – „Ikoną słowa”

ToznanewKościelekatolickimadagium:DeMaría númquamsátis–„OMaryinigdydosyć”,wybrzmiewa równieżwdzielezatytułowanym„MatkaBoża”,którejAutoremjestjedenznajwiększychwspółczesnych teologów, ksiądz prof. Czesław Stanisław Bartnik, twórca „personalizmu uniwersalistycznego”. Jako teolog,aleijakofilozof,historiolog,głębokimyślicielipoeta,dostrzegaiukazuje–właśniewujęciupersonalistycznym – powszechność i misteryjnośćmaryjności.

– potrzeba nowej metodologii

Już we wstępie zaznacza: „O Matce Bożej pisze się, nawet przy naukowych rygorach teologicznych, nie tylko intelektem i rozumem, lecz także sercem i jakąś wyższą intuicją religijną oraz całym obszarem ludzkiego świata osobowego. Przy tym tak mało jest danych bezpośrednich o Matce Bożej, że trzeba wypracowywać nową metodologię, która dużo dedukuje z całego Fenomenu Chrystusa i z całej historii zbawienia”. I nieco dalej pisze: „W temacie Maryi jako Matki Jezusa z Nazaretu i zarazem Boga źródeł jest bez porównania mniej i większość owych pojęć klasycznych zawodzi, a to, co się dało w mariologii osiągnąć, wyrosło raczej z niepisanej, żywej Tradycji i z wielkiej intuicji Ludu Bożego, chrześcijańskiego”. Jak czytamy, ksiądz Bartnik, zauważając istotny wpływ wiary ludu rozmiłowanego w Maryi na rozwój kultu maryjnego w Kościele, podkreśla potrzebę wypracowania nowej metodologii w uprawianiu mariologii i – jak przekonujemy się przy lekturze jego dzieła – sam taką metodologię stosuje.

– język – źródłem poznania

Widoczne jest to między innymi wówczas, gdy piszeo„ikonieMaryi”.„IkonyMaryi–czytamy–należyszukaćnietylenaniebiosach,Kosmosie,naoceanach, górach i drogach, co raczej w świecieosobowym,społecznymiindywidualnym(...).Ikonata(...) lokujesięwsamymcentrumObrazuBożegowczłowieku, na dnie jaźni i duszy ludzkiej, na żywych tablicachserc(2Kor3,3)(...).IkonaMaryiwsferzejawieniowej, poznawczej i teologicznejodzwierciedla sięnietylenapłótnie,drewnie,szkleczymurze,choć podług prawideł świętej ikonografii i ikonologii, co raczej przede wszystkim w języku – w mowie, słowieinarracji.Językbowiemjestnajdoskonalsząinajbardziej dogłębną formą komunikacji osobowej między człowiekiem a Matką Niebieską. I ma on tyle form: myśli, mówi, objawia, dąży, uwielbia, miłuje, dziękuje, rodzi ideę Boga, wierzy, prosi, cierpi, żali się, woła w samym sercu nieskończoności…Dlatego najwyższym odbiciem ikonalnym Matki Bożej jest ikona językowa, ikona słowna, ikona mówiona lub pisana, ikona opowiadana swoim życiem. I taikona, aniedeskalubfarbajestnajgłębszympokłademikonalnym oraz źródłemteologii”.

Zauważmy,żewtychsłowachwybitnegoteologa wyraża się owa „nowa metodologia” wuprawianiumariologii – metodologia oparta nie tylko na „mędrca szkiełku i oku” (choć bynajmniej niegardząca wiedzą), ale również na głębokiej intuicji, która raczej językiem poezji niż nauki, raczej aluzją niż „matematycznym” wnioskowaniem wyraża się o osobie i roli Maryi. Właśnie słowo, mowa, narracja, pieśni, hymny – to, co jest tak bliskie człowiekowi jako środek wyrazu, staje się zarazem źródłem poznania w mariologii. Jest bowiem – dzięki zmysłowi wiary i mowie serca – jakby drogą bezpośredniego dotarcia do sedna prawdy. Można więc powiedzieć: serdeczne, a nawet pełne poezji nabożeństwo do Maryi, wyprzedza – w pewnym sensie– doktrynę.

– ograniczoność wyrazu

I jeszcze jeden ważny tekst księdza Cz. S. Bartnika: „Dopiero ta ikona słowna, prozopoiczna, żyjąca i dziejąca się w świecie osobowym, może być rzucana na płótno, na naturę, na nieboskłon, na życie, na historię. Jest to ikona «malowana» łaską i naszym światem osobowym. Na tej drodze Praobraz Maryi dochodzi do głosu w ideach, pojęciach teologicznych, kulcie, dewocji, we wszelkich sztukach, symbolach, marzeniach, poezji życia, liturgii, kerygmacie, pedagogii kościelnej, w obyczajach, w konstrukcjach życia konsekrowanego i zakonnego… Przy tym żaden z tych wyrazów nie odda nigdy w pełni misteryjnej wielkości i głębi Maryi”. To ostatnie zdanie jest szczególnie ważne. Odczytujemy w nim jakby przekład zasady: De María númquam sátis – „O Maryinigdydosyć” (zob. Czesław Stanisław Bartnik, Matka Boża, Lublin 2003, s. 13; 30; 31).

4. Theotókos Parthénos

Greckie określenia, kluczowe dla naszych rozważań:Theotókos(Bogurodzica)iParthénos(Dziewica),to dwa pojęcia teologiczne i liturgiczne zarazem. Oba stanowią dogmaty wiary. Pierwszy z nich, mówiący o tym, że Maryja jest Rodzicielką Boga, został uroczyście ogłoszony na Soborze w Efezie (431 r.) i jest podstawowym dogmatemmaryjnym.

Drugi, głoszący trwałe dziewictwo Maryi: przed narodzeniem (Jezusa), w czasie narodzenia, po narodzeniu(łac.ántepártum,inpártu,póstpártum),wyrażony jest w kilku dokumentach: w Symbolu NicejskoKonstantynopolitańskim (381 r.), w Liście świętego Leona Wielkiego do Flawiana (449 r.), w dekrecie Synodu Laterańskiego (649 r.), i powtarzany w wielu wypowiedziach Kościoła jako prawda najbardziej oczywista ipowszechna.

a) Wiara i liturgia przed teologią

Historia obu tych dogmatów pokazuje, że serca ludzi wierzących dobrze odczytały prawdę zawartą w całokształcie Bożego Objawienia – i że ta wiara ludu wyprzedziła sformułowania dogmatyczne. „Liturgia wyprzedzała w tym względzie teologię” –powieksiądzEugeniuszDąbrowskiwsłowiewstępnymdo cytowanej książki J.Guittona.

- modlitwa znana w III wieku

Wystarczy wspomnieć odkryte w 1938 roku w Egipcie fragmenty papirusu pochodzącego z przełomu III i IV wieku, z których można odczytać słowa modlitwy zapisanej w języku greckim: „Pod ochronę Twego miłosierdzia uciekamy się, Boga Rodzicielko, nie odrzucaj próśb, które w naszej biedzie zanosimy do Ciebie, lecz wybaw nas z niebezpieczeństwa, Ty jedynie czysta, jedynie błogosławiona”. Ta pełna dziecięcej ufności prośba o wstawiennictwo Maryi, wyrażająca wiarę w Jej Boże macierzyństwo, była rozpowszechniona na blisko dwa wieki przed ogłoszeniem dogmatu Theotókos, a przecież już zawiera to sławne określenie!

- entuzjazm wiernych

Przykładem żywej wiary ludu może być również sam przebieg Soboru Efeskiego. Wspomnijmy krótko jego historię. Oto w czasie intensywnego już rozwoju kultu maryjnego w Kościele, w V wieku, pojawia się bolesny zgrzyt. Okazuje się, że całe dotychczasowe nabożeństwo do Maryi, w którym wołano do Niej:

„Matko Boga”, zostało podważone! Otóż, głównie wskutek odmiennego pojmowania terminów filozoficznych, oznaczających osobę, substancję, naturę, doszło do nieporozumień na płaszczyźnie chrystologicznej (sprawa dwóch natur w jednej OsobieSynaBożego), a w związku z tym rozpoczęła się też gorąca dyskusja teologiczna nad tym, czy Maryja jest Matką Boga (gr. Theotókos), czy tylko Matką Jezusa – Człowieka.

Dla rozstrzygnięcia tej kwestii w dniu 22 czerwca 431 roku zwołano sobór w Efezie, stolicy Azji Mniejszej. Do Efezu licznie przybyli biskupi−delegaci. Zgromadzili się w Katedrze Najświętszej Maryi Panny. Cały Efez był głęboko poruszony. Z zapisów historycznych dowiadujemy się, że bazylikę oblegały tłumy wiernych: od wielmożów, przez mieszczaństwo, doprostegoludu;odstarcówdodzieci.

Wreszcie, po długich, całodniowych obradach, biskupi uroczyście ogłaszają: „Wierzymy, że Święta Dziewica jest Matką Bożą (Theotókos), ponieważ Słowo Boże zostało wcielone i stało się Człowiekiem i że od chwili swego poczęcia uczyniło sobie Przybytek, który od Niej przyjęło”. Wierni zebrani wokół bazyliki przyjęli to orzeczenie z ogromnym entuzjazmem. Tłoczyli się, by okazać wdzięczność Ojcom Soboru, w uniesieniu śpiewali. Efez tej nocy nie spał, prawie we wszystkich oknach płonęły światła, całe miasto czuwało! Było to – jak mówią historycy – pierwsze maryjne czuwanie w historiiKościoła.

b) Prawdy nierozdzielne

Tak więc dwa pierwsze dogmaty maryjne, z których jeden dotyczy Bożego macierzyństwa Maryi, macierzyństwa „przedziwnego” (łac. admirábilis matérnitas), dokonanego mocą Ducha Świętego, drugi zaś

trwałego, wieczystego dziewictwa Bożej Rodzicielki (łac. perpétua virgínitas), w umysłach i sercach ludzi wierzących, jak i w całym oficjalnym nauczaniu Kościoła, istnieją nierozdzielnie. Maryja jest zarazem Matką i Dziewicą!

To Jej dziewicze macierzyństwo jest prawdą wiary tak fascynującą, że w jej wyznawaniu sprawdza się właśnie ta zasada: „O Maryi nigdy dosyć!”. Wyraża to także liturgia Kościoła, gdy woła: Sáncta et Immaculáta Virgínitas quíbus Te láudibus éfferam, néscio (...)!

„O święta i Niepokalana Dziewico, nie wiem, jakimi pochwałami zdołam Cię wysławić, bo zamknęłaś w swym łonie Tego, którego niebiosa ogarnąć nie mogą” (LG, t. III, s. 1419).

5. Maryja – „Łonem Świata”

Ograniczoność słownych środków wyrazu, której Kościół doświadcza wówczas, gdy pragnie wypowiedzieć swą „synowską miłość” do Maryi, świadczy o tym, jak głęboko osoba Matki Bożej obecna jest w umyśle i sercu człowieka wierzącego – w głębokich pokładach jego myśli, w jakiejś pierwotnej intuicji, trudnej dowysłowienia.

Osoba Maryi Matki, która obecna jest w głębinach ducha ludzkiego, zarazem obecna jest już od wieków w zamyśle Boga, istnieje też w całej historii zbawienia, w całej wspólnocie Kościoła i w całym kosmosie.

a) Misterium wcielenia – kluczem do rozumienia miejsca i roli Maryi

NiejesttowyolbrzymianieznaczeniaMaryi.Rola, jaką Bóg Jej wyznaczył, ma bowiem ścisły związek z Jezusem Chrystusem, którego jest Matką. A Jezus Chrystus jest Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem (Ap 21, 6), jest Pantokratorem, Królem wieków. To właśniezewzględunaBożewybranieMaryinadziewicząMatkęSynaBożegomożnamówićokosmicznym wymiarze nie tylko chrystologii, ale i mariologii,przyczymtamariologiazawszepozostajechrystocentryczna.

Ojciec Święty Jan Paweł II w encyklice Dóminum et vivificántem pisze: „«Za sprawą Ducha Świętego» dokonuje się tajemnica «unii hipostatycznej» – czyli zjednoczenia natury Boskiej i ludzkiej: Bóstwa i człowieczeństwa w jednej Osobie Słowa−Syna. Gdy Maryja przy zwiastowaniu wypowiada swoje «fíat»: «niech mi się stanie według twego słowa!» (Łk 1, 38), poczyna się w Niej w sposób dziewiczy człowiek: Syn Człowieczy, który jest Synem Bożym. Poprzez takie «uczłowieczenie» Słowa−Syna, samoudzielanie się Boga osiąga swoją definitywną pełnię w dziejach stworzenia i zbawienia. (...) Wcielenie Boga−Syna oznaczaprzyjęciedojednościzBogiemnietylkoludzkiej natury, ale – w tej naturze – poniekądwszystkiego, co jest «ciałem»: całej ludzkości, całego widzialnego, materialnego świata. Wcielenie ma także swój sens kosmiczny oraz kosmiczny wymiar. «Pierworodny wszelkiegostworzenia»(por.Kol1,15),wcielającsięw konkretne człowieczeństwo Chrystusa, jednoczy się w pewien sposób z całą rzeczywistością człowieka, który także jest «ciałem» (por. np. Rdz 9, 11; Pwt 5, 26;Hi34,15;Iz40,6;52,10;Ps145[144],21;Łk3,6; 1P1,24)–awniejzwszelkim«ciałem»,z całymstworzeniem”(50).

b) Maryja – „środowiskiem służebnym”

Misterium wcielenia Syna Bożego scala i wyjaśnia całą rzeczywistość: kosmos, historię, człowieka. W tym inkarnacyjnym naświetleniu, a przez to scaleniu całej rzeczywistości stworzonej, widać doniosłość tego misterium. Z woli Bożej Maryja ma w niej zasadniczy udział. Ksiądz Bartnik pisze: „O ile Jezus Chrystus stanowi Ośrodek, Klucz i Sens wszelkiej historii, to Maryja tworzy rodzaj służebnego, warunkującego i «możnościowego» środowiska materialnego, duchowego i prozopoicznego, niejako Łono Świata, które może wydać Zbawiciela” (dz. cyt., s. 39). Maryja jest „Łonem Świata”, ponieważ Boga, który się wciela, przyjmuje cały kosmos. Cały wszechświat niejako drży, gdy w osobie Maryi dokonuje się cud wcielenia. Można więc powiedzieć, że Jej łonojest „Łonem kosmicznym” – „kosmicznym Łonem wszechświata”.

Zwróćmy też uwagę na to, że środowisko, jakie Maryja tworzy dla Jezusa, aby mógł On wydać się światu, jest środowiskiem „służebnym”. Maryja zawsze pozostaje jakby w tle Syna Bożego, ale to zarazem znaczy, że „wypełnia” całe Jego misterium, a więc także historię zbawienia. Maryja jest środowiskiem materialnym i duchowym, osobowym. „(...) przez swe Dziewictwo – pisze dalej ksiądz Bartnik – które było szczególną obecnością w niej Ducha Świętego przygotowującego łono świata na przyjście Zbawcy, stała sięświatem−osobą,gdziemogłasiędokonaćuniaosobowa między Jezusem a Słowem Bożym” (dz. cyt., s. 268). Zatem Maryja – konkretna ludzka osoba – przez działanie Ducha Świętego – ma związek z całym światem. Jest „światem−osobą”. Tookreślenie otwiera perspektywę kosmiczną i ukazuje Maryjęjako „kategorię uniwersalną, obejmującą powszechny zakres dziejów zbawienia”. Powiązanie Maryi z historią zbawienia i z całą rzeczywistością stworzoną pozwala też powiedzieć, że Matka Syna Bożego stanowi „«Łono Historii Doczesnej» dlacentralnego Wydarzenia Zbawczego” (Bartnik, dz. cyt., s. 191;272).

6. Publikacja „Bogurodzica Dziewica”

Umiłowani, z radością oddajemy Wam ten kolejnytomik„EucharystycznejmistagogiiwRokuliturgicznym”, pierwszy ściśle poświęcony Matce Bożej. ŚwiętaLiturgiaKościołaitowarzyszącajejmistagogia są bowiem właściwym „miejscem” rozważań oMaryi.JużodstarożytnychczasówKościół,właśnie podczasliturgii,„czcipamięć(...)chwalebnejzawsze DziewicyMaryi”(KK50;por.KL103),któranieroze−rwalnie związana jest ze sprawowanym−uobecnianym, zwłaszcza w Eucharystii, misterium Chrystusa. Ostatni Sobór zachęca i napomina więc „wszystkich synów Kościoła, aby szczerze popierali kult Błogosławionej Dziewicy, szczególnie liturgiczny” (KK 67). Niniejsza publikacja, jak każda z tej serii, za punkt wyjścia ma teksty biblijne przeznaczone na konkretny czas Roku liturgicznego. Oparta jest ona o mszalną liturgię słowa z Uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Ta eucharystyczna mistagogia zamieszczona jest w drugiej części książki. Pierwsza część natomiast nawiązuje do samego tytułu uroczystości – do misterium Bożego macierzyństwa Dziewicy Maryi, nad którym Kościół Matka pragnie nas zatrzymać.

Ponadto, rozważania te celowo ubogacone są bezpośrednimi odniesieniami do nauczania Kościoła, zwłaszcza do fragmentów z pism i przemówień Ojca Świętego Jana Pawła II, najczęściej w ich dosłownym brzmieniu.

Chcemy, by przemawiał do nas ten Wielki Papież, Miłośnik Boga i człowieka, wierny Syn Maryi Matki, oddany Jej bez reszty. A czynimy to nie tylko po to, by zgłębić jego teologię i antropologię – choć i ten cel nam przyświeca – ale również po to, by zaczerpnąć jego maryjnego ducha. Chcemy jakby oczyma Ojca Świętego, pełnymi mądrości wiary i synowskiej miłości, spojrzeć na Maryję, Matkę Dziewicę, a w świetle Jej osoby odczytać również doniosłość i głębię macierzyńskiego powołania każdej kobiety, a w pewnym sensie – całego Kościoła i każdego człowieka wierzącego.Odwołujemysięturównieżdocytowanychwyżej dzieł mariologicznych, autorstwa księdza Czesława Stanisława Bartnika iJeana Guittona, ze względu na tak cenne u tych Autorów personalistyczne ujęcie katolickiej nauki o Bożym macierzyństwie Maryi przy równoczesnejwiernościtemudogmatowi,któryprzybliżająwspółczesnemuczłowiekowiwsposóbnaukowy, a zarazem przystępny, przemawiający nie tylko do umysłu, ale i doserca.

Całość naszych rozważań jest w swej istocie analizą biblijną, często prowadzoną w nurcie tak zwanej „teologii aluzyjnej”, która pozwala odczytać obecność tajemnicyMaryiwcałejBibliii naprzestrzenidziejów zbawienia. Jednocześnie Czytelnik odnajdzie tu wiele odniesień egzystencjalnych, co – jak ufamy – spełnia celniniejszejserii,bysłużyłaonanietylkointelektualnemu poznaniu prawd objawionych, ale też ich duchowemu zgłębianiu oraz zdobywaniu coraz większej umiejętności wiązania ich z codziennymżyciem.

Niech Bogurodzica Dziewica wyprasza nam wszystkim obfite błogosławieństwo Boże na każdy dzień roku i na wszystkie okoliczności naszego pielgrzymowania do niebieskiej Ojczyzny.

Stara Wieś – Blizne, dnia 7 października 2007 roku, we Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Różańcowej

Ks. Bronisław Mokrzycki SJ

WPROWADZENIEMARYJA MATKAW KONTEKŚCIE CAŁEJ HISTORII ZBAWIENIABlogoslawionaś Ty między niewiastami

MATKA – ZAMYSŁEM I DAREM BOGA

Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, a święte jest Jego imię(Łk 1, 48b – 49)

Kim dla człowieka jest matka? Jaka treść kryje się w tym jednym określeniu: „mama”? Co budzi się w ludzkim sercu na dźwięk tego słowa? W zwyczajnych doświadczeniach życia – wszystko to, co najpiękniejsze,cociepłe,subtelne,szlachetne.Gdymyślimy: „matka”, otwiera się przed nami niezmierzone bogactwo treści – myślimy o domu, o miłości, o sercu, o życiu. Dobra matka jest dla dziecka jakby niewyczerpanym źródłem pewności, że istnieje miłość prawdziwa,bezwarunkowaiżeono,dziecko,jesttąmiłościąogarnięte.Zatemznaleźćsięprzysercumatki,to czućsiębezpiecznym,tooddychaćwolnościąiprawdą.Przytymsercuustępująlęki,stresyikompleksy. Matkawyrównujewszelkiebraki,aczynito,miłując, służąc,poświęcającsię,składającdarzsamejsiebie. Dobramatkaniepoprzestajenawydaniudzieckana świat.Onapotemnieustannie,wednieiwnocy,doglądaje,piastuje,strzeże,przeżywajegosukcesyiporażki.Onajekarmi,uczy,wychowuje,wprowadzaw dorosłe życie, a gdy dziecko dorośnie, nadal troszczy się o jego losy. Potrafi wiele dla niego wycierpieć i nie pamiętać o tym cierpieniu. Potrafi za dziecko oddać własneżycie.

Dlaczegomatkajestwłaśnietaka?BotakijestBoży zamysł, taka jest Boża prawda o macierzyństwie. Matka jest darem Bożym. To Bóg dał matkę. To Bóg ją stworzył. Chciał bowiem właśnie przez miłość matki dać człowiekowi jakieś dotykalne poznanie i doświadczenie swojej miłości Boskiej – bezwarunkowej, istniejącej od zawsze inieskończonej.

1. Macierzyńska miłość Boga

W świetle Biblii poznajemy, że ta nieskończona miłośćBogadoczłowiekajestmiłościąmiłosiernąi posiada cechy rodzinne, domowe, a to znaczy: ojcowskie (moc, trwałość i wierność, co oddaje hebrajskie określenie hésed) oraz macierzyńskie, wyrażane terminem rahamím (hebr.), o szerokiej skali znaczeń, wśród których jest: dobroć i tkliwość, delikatność i życzliwość, a także ofiarność, zapomnienie o sobie, cierpliwość i wyrozumiałość oraz ciągła gotowość przebaczania.

Przybliżająctedwabiblijneokreśleniacharakteryzujące miłosierdzie Boże, Jan Paweł II pisze w swej encyklice o Bożym miłosierdziu Díves in misericórdia międzyinnymitakiesłowa:„(...)rahamímjużwswym źródłosłowiewskazujenamiłośćmatczyną(rehém–łono matczyne). Z tej najgłębszej, pierwotnej bliskości, łączności i więzi, jaka łączy matkę z dzieckiem, wynika szczególny do tegoż dziecka stosunek, szczególna miłość. Można o niej powiedzieć, że jest całkowicie darmo dana, niezasłużona, że w tej postaci stanowi ona jakąś wewnętrzną konieczność: przymus serca”. Nieco dalej Ojciec Święty stwierdza: „Takie też cechy Stary Testament przypisuje Bogu ilekroć, mówiąc o Nim, posługuje się tym wyrażeniem rahamím. Czytamy u Izajasza: Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? Anawetgdybyonazapomniała,Janiezapomnęotobie! (Iz 49, 15)”. (DiM 4 zprzypisem).

2. Bóg−Miłość przemawia językiem analogii

Biblijny język ukazujący ojcowską i macierzyńską miłość Boga – jak zaznacza Jan Paweł II w swoim nauczaniu – ma szczególny charakter. W Mulíeris dignitátem, Liście Apostolskim o godności i powołaniu kobiety, czytamy: „Mówiąc o sobie, zarówno «poprzez proroków, jak i przez Syna» (por. Hbr 1, 1. 2), który stałsięczłowiekiem,Bógprzemawiajęzykiemludzkim, używa ludzkich pojęć iwyobrażeń”.

a) „podobny” a „całkowicie Inny”

„Jeśli ten sposób wyrażania się – czytamy dalej – jest nacechowany pewnym antropomorfizmem,topłynie to z faktu, że człowiek jest «podobny» do Boga: stworzony na Jego obraz i podobieństwo. Wobec tego zaś – i Bóg jest w jakiejś mierze «podobny» do człowieka; może być poznawany przez ludzi na zasadzie tego podobieństwa”.

Ojciec Święty wyjaśnia jednak, że to „podobieństwo” ma swoje wyraźne granice. „Równocześnie – pisze – język Biblii jest dostatecznie precyzyjny, ażeby zaznaczyć granice «podobieństwa», granice «analogii». Istotnie, objawienie biblijne potwierdza, iż prawdziwe jest «podobieństwo» człowieka do Boga, ajeszczebardziejistotowoprawdziwejest«nie−podobieństwo»,jakiedzielicałestworzenieodStwórcy.Ostatecznie dla człowieka stworzonego na obraz Boga – Bóg nie przestaje być Tym, który «zamieszkuje światłość niedostępną» (1 Tm 6,16): jest «całkowicie Innym», istotowo«Innym»”.

b) o cechach „męskich”, jak i „kobiecych”

Następnie Ojciec Święty pisze: „Ta uwaga o granicach analogii – granicach podobieństwa człowieka do Boga w języku biblijnym – musi być wzięta pod uwagę również wówczas, gdy na różnych miejscach Pisma Świętego (zwłaszcza w Starym Testamencie) znajdujemy porównania, które przypisują Bogu cechy«męskie», albo też «kobiece». W wypowiedziach tych znajdujemy pośrednio potwierdzenie prawdy, że na obraz i podobieństwo Boga zostali stworzeni oboje, zarównomężczyznajakikobieta.Oilezachodzipodobieństwo między Stwórcą i stworzeniami, zrozumiałe jest, że Biblia użyła w stosunku do Niego takich wyrażeń, które przypisują Mu cechy zarówno «męskie», jak i «kobiece»”.

c) odwiecznie „rodzący”

Idąc dalej tokiem myśli Jana Pawła II, możemy wtę prawdę wniknąć jeszcze głębiej: „Ta właściwość biblijnego języka, jego antropomorficzny sposób mówienia o Bogu, wskazuje także pośrednio na tajemnicę odwiecznego«rodzenia»,którenależydowewnętrznego życia Boga. Jednakże to «rodzenie» samo w sobie nie posiada cech ani «męskich», ani «kobiecych». Jest całkowicie Boskiej natury. Jest najdoskonalej duchowe, albowiem «Bóg jest duchem» (J 4, 24), nie posiada żadnych cech właściwych ciału, ani «kobiecych», ani «męskich». Również więc i «ojcostwo» w Bogu jest na wskroś Boże, wolne od cielesnejcharakterystyki «męskiej»,jakawłaściwajestdlaludzkiegoojcostwa. WtymznaczeniuStaryTestamentmówiłoBogujako oOjcuizwracałsiędoNiegojakodoOjca.JezusChrystus,którytęprawdępostawiłwsamymcentrumswej EwangeliijakonormęchrześcijańskiejmodlitwyiktóryzwracałsiędoBoga,nazywającGo:«Abbá,Ojcze» (Mk 14, 36) jako Jednorodzony i współistotny Syn, wskazywałnaojcostwowtymponadcielesnym,ponadludzkim, całkowicie Boskim znaczeniu. Mówił jako Syn, który był związany z Ojcem przedwieczną tajemnicąBoskiegorodzenia,aczyniłtobędącrównocześnie prawdziwie ludzkim Synem swojej dziewiczej Matki”.

d) pierwowzór wszelkiego rodzenia w świecie stworzeń

W dalszej części tego rozważania Ojciec Święty znów ukazuje nasze podobieństwo do Boga. Piszetak: „Jeśli temu odwiecznemu rodzeniu Słowa Bożego nie można przypisywać ludzkich właściwości, to również Boskie ojcostwo nie posiada charakteru «męskiego» w znaczeniu fizycznym, natomiast powinno się upatrywać w Bogu absolutny pierwowzórwszelkiego «rodzenia»wświecieistotludzkich.(...)Wszelkie«rodzenie» w wymiarze stworzeń znajduje swój pierwowzór w owym rodzeniu, jakie jest w Bogu na sposób całkowicie Boży, czyli duchowy. Do tego absolutnego, pozastworzonego pierwowzoru, zostaje upodobnione wszelkie «rodzenie» w świecie stworzonym. Dlatego wszystko to, co w ludzkim rodzeniu jest właściwe dla mężczyzny, jak też i to, co jest właściwe dla kobiety – zarówno «ojcostwo», jak i «macierzyństwo»– nosi w sobie podobieństwo, czyli analogię do «rodzenia» Boskiego i tego «ojcostwa», które w Bogu jest «całkowicie inne»: całkowicie duchowe i istotowo Boskie. Natomiast w porządku ludzkim – rodzenie jest właściwe dla «jedności dwojga»; oboje są «rodzicami», zarówno mężczyzna, jak i kobieta” (MD 8).

Specyfikę języka wyrażającego ojcostwo i macierzyństwo Boga zaznacza również współczesny teolog i filozof, ksiądz Czesław Stanisław Bartnik. W swoim dziele poświęconym Maryi pisze: „U Boga Ojcostwo jest zarazem Macierzyństwem, a raczej czymś nieskończenieponadto.Ojcostwo−Macierzyństwojestto najwyższa Tajemnica Boga Ojca. Język, operujący pojęciami stworzenia, rodzenia, realizowania, dawania istnienia itp., jest bardzo nieporadny i nie oddaje prawie nic z tego, czym jest Bóg jako Ojciec−Matka” (Matka Boża, Lublin 2003, s. 162).

2. Biblijny obraz Bożej miłości

Cała Biblia obfituje w obrazy ukazujące miłość Boga wierną i niepokonalną, dzięki tajemniczej mocy macierzyństwa (por. DiM 4 z przypisem). Jest to miłość przedstawiona na podobieństwo miłości matki. Podobnie jak matka, Bóg zrodził swój lud w bólach, nosił go, karmił i piastował (zob. Iz 42, 14; 46, 3−4).

Aby głębiej pochylić się nad tą prawdą, zatrzymajmy się nad obrazem pochodzącym z Księgi Ozeasza (zob. 11, 1−9). Przedstawia on miłość Boga w sposób wyjątkowy. Można powiedzieć: ukazuje Ewangelię – szczyt objawienia się Bożej miłości – zawartą już niejako w Starym Testamencie. Zwróćmy tu uwagę na określenia, którymi Bóg zwraca się do Izraela, objawiając mu swoje Serce – tajemnicę miłości oblubieńczej, ale i ojcowskiej, a zarazem macierzyńskiej.

a) prowadząca i wychowująca

Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem – wyznaje Bóg, nawiązując do czasu wędrówki Izraela przez pustynię, kiedy to traktował ten lud jak swoje dziecko – prowadził go za rękę i pouczał.

Na co więc wskazuje ten obraz? Bóg chce tu ludzkim językiem wyrazić swą miłość wobec ludu, miłość opiekuńczą, wychowującą i prowadzącą, a więc miłość o cechach ojcowskich i macierzyńskich. Przez to wyznanie mówi niejako: „To wszystko, co czyniłem, pochodziło z miłości. To Moja miłość prowadziła cię, Izraelu!”.

b) przebaczająca i bezwarunkowa

Pan Bóg, wypowiadając słowa: Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, nie tylko potwierdza swą miłość działającą w przeszłości, ale także wyznaje ją obecnie,jakbymówił:MiłowałemIzraelawczasiewędrówki przez pustynię i nadal go miłuję, mimo że od czasu swego „dzieciństwa” Izrael zmieniał się, coraz bardziej pogrążając się wgrzechach.

Ta nieodwołalna wierność, czyli nieskończone miłosierdzie jest istotnym i najważniejszym rysem Bożej miłości, która jest tak potężna, że nawet największy grzesznik ma szansę powrotu do miłosiernego Ojca (zob. Łk 15, 11−32) i może zacząć wszystko od początku, jeśli tylko Bogu uwierzy i nawróci się.

c) zaangażowana i ochraniająca

Następnie Bóg mówi: (...) Ja uczyłem chodzić Efraima. To zdanie stawia nam przed oczy scenę znaną z życia: dobry tata czy mama z wielkim zaangażowaniem uczy swoje dziecko chodzić. Wczujmy się w to, co przeżywa – nie interesuje się niczym innym, tylko tym jednym: czy maluch nie zrobi sobie krzywdy. Cały czas ma wyciągnięte w jego stronę ręce, by w każdej chwili móc go podtrzymać, uchronić przed upadkiem i jego skutkami. Jeżeli jednak maluch się przewróci, to mama podniesie go, pogłaszcze i powie: „Odwagi! Zaczynamy od nowa”. A jak bardzo cieszy się, gdy dziecko postawi pierwszykroczek!

Zapamiętajmytenobraz,botakwłaśnieczyniBóg: jakdobramatka,jakkochającyojciec,wyciągakunam ręce,bynasochraniaćprzedzłem,podtrzymywaćswą mocąipodnosićzupadków.Zauważmy,żeBógmówi w taki sposób, jakby szczycił się tym, że w tę naukę angażujesięosobiście:JauczyłemchodzićEfraima;jakbychełpisiętym,bomiłujenasjakoprawdziwy,najlepszyOjciec.

d) zatroskana i opiekuńcza

I kolejny przepiękny i bliski nam obraz wzięty z życiarodzinnego:nasweramionaichbrałem–mówiBóg, porównując swoją odwieczną miłość do miłości matki, która bierze niemowlę na ręce i tuli do swego serca.

Co kochający rodzic przeżywa w takiej chwili? Z pewnością jest szczęśliwy i dumny z tego, że nosi swe dziecię, a ono ufnie tuli się do niego.

Nie przechodźmy nad tym obrazem obojętnie, bo Pan Bóg tak wiele chce nam tu powiedzieć o swojej miłości do nas. On bierze nas na swe ramiona, gdyż jako dobry Ojciec chce dźwigać nasze troski i pragnie, byśmy byli jak najbliżej Jego miłującego Serca. Biblia na wiele sposobów przypomina nam o tym, zwłaszcza w obrazach przedstawiających Boga jako Dobrego Pasterza niosącego owcę na swoich ramionach (zob. Ps 28, 9; Iz 40, 11; Łk 15, 5; J 10, 11).

e) cierpiąca i cierpliwa

Mówiąc o swej miłości do Izraela, Pan Bóg wypowiada też słowa bolesne: onizaśnierozumieli,żetroszczyłem się onich.

Dla rodziców taka sytuacja, gdy umiłowane dziecko nie odczytuje języka ich miłości, jest dla nich niewymownym bólem. Oto matka i ojciec na wiele sposobów okazują swe serce, a tymczasem syn czy córka nie odbiera tych sygnałów miłości, trafiają one jakby w pustkę. Jaki to bolesny cios zadany rodzicielskiemu sercu!

W tych słowach skargi Bóg chce nam powiedzieć o bólu swego Serca, a więc o bólu Miłości wiekuistej, kiedy nie jest ona odwzajemniana przez ludzi. Oni zaś nie rozumieli, czyli nie odpowiedzieli miłością na nieskończoną miłość Boga. A to znaczy również,żenie zaufali Bogu do końca. Jednak, mimo że oni nie rozumielitego,Bógnadalswójludmiłujeiwciążprosi: Respónde Míhi – Odpowiedz Mi! (por. Mi 6,3).

f) zabiegająca o serce

Aby słaby człowiek był zdolny odpowiedzieć miłością na nieskończoną miłość Boga, otrzymuje od Niego specjalną pomoc: Bóg sam pociąga ludzkie serce do siebie. W jaki sposób to czyni? Nie zniewoleniem, nie manipulacją, nie przemocą, lecz w sposób serdeczny, czyli najbardziej do człowieka przemawiający i najgłębiej przekonywujący. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami – mówi Bóg – a były to więzy miłości. Transcendentny Bóg, a pociąga człowieka po ludzku. Popatrzmy, jak Bóg się uniża, by „zdobyć” ludzkie serce.

Zdobywa je miłością i tylko miłością! Bóg wie, że jedynie więzy prawdziwej miłości zwyciężą w człowieku ostatecznie. Wszystkie inne prędzej czy później zawiodą, zostawiając w ludzkim sercu głębokie rozczarowanie, bo pragnienie miłowania i bycia miłowanym wpisane jest przez Boga w całą strukturę ludzkiego bytu. A ponieważ tylko Bóg jest samą Miłością i źródłem miłości, człowiek najgłębiej, całą swą istotą tęskni właśnie za Nim, choćby sobie tego nie uświadamiał i twierdził, że w Boga nie wierzy. Dlatego Bóg pociąga człowieka ku sobie, bo wie, że tylko przy Jego Boskim Sercu człowiek może być prawdziwie szczęśliwy, jak małe dziecko w ramionach kochającej matki.

g) czuła i pocieszająca

W dalszych wersetach Księgi Ozeasza czytamy, że Bóg, objawiając swą miłość, odwołuje się do innego jeszcze ludzkiego doświadczenia: byłem dla nich jak ten,copodnosidoswegopoliczkaniemowlę. Znów zastanówmy się, co Bóg chce nam przez to porównanie powiedzieć.

Dobrze wiemy, że jest coś niepowtarzalnego i wspaniałego w geście matki czule tulącej niemowlę do swego policzka. Widzimy w nim przejaw jej macierzyńskiej, gorącej miłości i szczególnej więzi z dzieckiem. A Pan Bóg tym serdecznym językiem mówi nam o swojej czułej miłości do nas. Jego miłość jest właśnie taka: tkliwa, ciepła, delikatna, skierowana do każdego człowieka totalnie i osobowo, w jakiś szczególny sposób, jakby ten człowiek był jedyny na świecie. Dlatego Psalmista, doświadczywszy Bożej miłości,wyznaje:Jakniemowlęuswejmatki,jakniemowlę – tak we mnie jest moja dusza (Ps 131, 2). W Księdze Izajasza zaś czytamy Boże zapewnienie odwołujące siędodoświadczeniamatczynejpociechy:Jakkogopocieszawłasnamatka,takJawaspocieszaćbędę(Iz66,13).

h) służebna i miłosierna

W następnych słowach: schyliłem się ku niemu – Bóg nawiązuje do innej wzruszającej sceny z życia rodzinnego, kiedy to ojciec lub matka z miłością i troską pochyla się nad dzieckiem, by coś dla niego uczynić, w czymś mu dopomóc.Tak samo czyni On, wszechmocny i pełen majestatu – łaskawie schyla się ku słabemu i grzesznemu stworzeniu! W tym geście objawia swą niezmierzoną pokorę (gr. kénosis) i niewyczerpywalne miłosierdzie.

i) karmiąca i czuwająca

DalejBógmówi:(...)inakarmiłem go.WjakisposóbBógnakarmiłswójlud?PodczaswędrówkiIzraelaprzezpustynięwcudownysposóbdałmumannę iwodęzeskały(zob.Wj16,1–17,7),apotemwprowadziłIzraelitówdoziemiobiecanej,którejplonami moglisiężywić(zob.Joz5,10n).Takotopochyliłsię nad swoim ludem – dał mu wyraźny znak, że wie o wszystkich jego potrzebach i czuwa nad nim jak matkatroszczącasięopokarmpodtrzymującyżycie.

Na podstawie tego biblijnego obrazu widzimy, że Pan Bóg ludzkim językiem objawia nam swoją niepojętą miłość, której znakiem jest miłośćrodzicielska, ojcowska i macierzyńska. On bowiem, jak kochający ojciec i jak najlepsza mama, niejako podnosi każdego człowieka do swego policzka, schyla się ku niemu, karmi go, uczy chodzić, bierze na ramiona, pociąga ludzkimi więzamimiłości.

Ta miłosierna miłość Boga, mająca w sobie „moc macierzyństwa”, wyraża się w starotestamentalnych pismach na różne sposoby, między innymi w ratowaniu od niebezpieczeństw, w przebaczaniu grzechów – zarówno poszczególnego człowieka, jak całego Izraela – a także w gotowości spełniania obietnic i nadziei (eschatologicznych), i to pomimo ludzkiej niewierności. U Ozeasza czytamy: Uleczę ich niewierność i umiłuję ich z serca (14, 5); (por. DiM 4 z przypisem).

Choć Biblia posługuje się porównaniami do życia rodzinnego, to jednak musimy pamiętać, że miłość Boga o cechach ojcowskich i macierzyńskich jest zawsze większa od nawet najpiękniejszej miłości ludzkiej.TylkoBóg,któryjestMiłością(1J 4,8.16),potrafi miłować w całej, niewyobrażalnej pełni, zupełnie bezinteresownie i do końca (por. J 13, 1). Pragnie jednak, byśmy Go w tej miłości naśladowali, czyli miłowalisięwzajemnietak,jakOnnasumiłował(por.J13, 34; 15, 12), a przez to stawali się jedni dla drugich objawicielami Jego miłującego Serca. Tęzdolność w szczególny sposób wpisał w sercematki.

4. Doświadczenie ludzkie

Pan Bóg dał ludzkości doświadczenie macierzyństwa w wymiarze natury, by stało się ono punktem wyjścia do odkrycia darów Bożych i by człowiek przez ziemskie doświadczenie: „mam miejsce w sercu mojej matki”, poznał przede wszystkim prawdę nadprzyrodzoną: mam miejsce w Sercu Boga, mam miejsce w Sercu Miłości, po prostu: jestem kochany, jestem chcianyprzezOjcawniebie!Macierzyństwonapłaszczyźnienaturymawięcbyć,zgodniezzamysłem

Boga, epifanią Jego miłości. Przez serce dobrej, kochającej matki Bóg pragnie w szczególny sposób uobecniaćswojąmiłośćrozlanąwcałymstworzeniu.

a) rozczarowanie

A jednak życie ludzkie pokazuje nam, że matka nie zawsze spełnia tę misję odzwierciedlania miłości Bożej. Jakże często nie czyni tego! Tak, ta najbardziej tajemnicza i pierwotna miłość ludzka – miłość macierzyńska – może zawieść i niejednokrotnie zawodzi! Jesteśmy tego świadkami szczególnie w naszych czasach, kiedy to właśnie w związku z macierzyństwem potęgują się doświadczenia bolesne, niekiedy wręcz przerażające, potworne, budzące oburzenie i grozę, pozostawiające ogromne rany, które nieraz nie chcą sięzabliźnić,takżenawetpomyślećserdecznieomatce nie można. Te głębokie rany nie są mało znaczącym brakiem, ale świadczą o odebraniu człowiekowi czegoś, do czego ma prawo, co jest nieodzowne dla jego prawidłowegorozwoju.

To doświadczenie rozczarowania nie zawsze musi przybierać wielkie rozmiary. Czasem może to być tylko jakaś „mgła”, która jednak przesłania prawdziwy obraz Boga−Miłości. A taką „mgłę” może nieraz spowodować nawet najlepsza matka. Dlaczego tak się dzieje?!

b) owoc grzechu

Tak ujawnia się grzech, który wszedł w życie ludzkie przez działanie szatana i złe wybory ludzi. Szatan bowiem, jako wróg życia, od początku chce zniszczyć Boży dar macierzyństwa – chce go ośmieszyć i zdegradować, chce odebrać człowiekowi matkę albo matkę zdeprawować – a w ten sposób pozbawić człowieka mocnego punktu odniesienia, czyli ludzkiego doświadczenia macierzyńskiej miłości, która może przybliżyć mu realną miłość Boga. Wróg Boga i człowieka wiedział w co uderzyć! Wiedział, że gdy zabraknie na ziemi prawdziwego macierzyństwa, to ludzkość zdegraduje sięzupełnie!

Niestety, biblijna Ewa, pierwsza ziemska matka, matka wszystkich żyjących (Rdz 3, 20), zawiodła. Dała się zwieść szatanowi, uległa jego pokusie i zgrzeszyła (zob. Rdz 3, 1nn). W ten sposób zostało niejako zatrute „źródło” ludzkiego macierzyństwa, a w konsekwencji już do końca świata to macierzyństwo będzie mieć w sobie jakąś cechę skażenia. I chociaż odkupieńczaOfiaraChrystusaogarniaswąmocą,czylinieskończonym miłosierdziem cały rodzaj ludzki, to jednak Bóg pewne skutki grzechu pierwszych rodziców pozostawił, a to znaczy, że wciąż istnieje w nas pewna tendencja w kierunku zła, skłonność do odwracania się od Boga. Towłaśnie z grzechu pierworodnego i licznych osobistych grzechów poszczególnych ludzi pochodzi tak wiele rozczarowań, ran i braków związanych z doświadczeniem ludzkiegomacierzyństwa.

c) tęsknota za ideałem

Niemniej, grzech pierworodny nie unicestwił zamysłu Bożego, a skutki tego grzechu nie odebrały całkowicie ludzkiemu macierzyństwu istotnych, wspaniałych cech, które przedzierają się przez „ołowianą”, ciemną zasłonę grzechu czy skłonności do niego. Doświadczenie macierzyństwa, ponieważ dotyczy istoty ludzkiego bytu, zawsze ma dla człowieka ogromne znaczenie, niezależnie od kształtu tego doświadczenia w życiu konkretnego człowieka, a nawet niezależnie od tego, czy człowiek w ogóle poznał swoją biologiczną matkę.

Sam fakt istnienia macierzyństwa zawsze budzi w człowieku jakąś tęsknotę głębszą, przekraczającą płaszczyznę natury. Budzi potrzebę i pragnienie, często wcale albo nie do końca uświadomione, by tego Bożego daru matki, a przez nią daru miłości, doświadczyć w sposóbidealny.

5. Nowa Ewa – darem Miłości miłosiernej

Bóg daje odpowiedź na tę głęboką ludzką tęsknotę. Jego miłość jest tak wierna, a miłosierdzie tak bezbrzeżne, że choć człowiek za namową diabła (łac. instigánte diábolo) skierował swą wolność przeciwko Bogu, a więc stał się córą niegodną (por. Lm 4, 3. 6), to On miłosiernie przeprowadza swój odwieczny zamysł zbawienia.WtymzamyśleprzewidziałNowąEwę–dar Matki niewyobrażalnie czystej i świętej, całej pięknej, pełnej łaski (por. Łk 1, 28). Zechciał bowiem, aby „podobnie jak niewiasta przyczyniła się do śmierci, tak również niewiasta przyczyniła się dożycia” (KK56).

Tym samym Bóg dowodzi, że choćby człowieka opuścili ojciec i matka, to On zawsze go przygarnie (por. Ps 27, 10). Obiecał to przecież ustami proroka, jak czytamy w Księdze Izajasza: Mówił Syjon: «Pan mnieopuścił,Panomniezapomniał».Czyżmożeniewiastazapomniećoswymniemowlęciu,taktórakochasyna swegołona?Anawetgdybyonazapomniała,Janiezapomnę o tobie (Iz 49,14−15).

a) droga Boga do człowieka

Oto Bóg nieskończenie bogaty w miłosierdzie (Ef2, 4), postanowiwszy w swym odwiecznym planie zbawczym przyjść do nas, ludzi słabych i grzesznych, aby nas odkupić, obiera szokującą drogę przyjścia – drogę ludzkiego macierzyństwa. Przecież jest Bogiem wszechmocnym, mógł więc zbliżyć się do nas inaczej, mógł objawić się bezpośrednio, pełen majestatu i chwały. Zechciał jednak przyjść na ziemię drogą uniżenia – z niewiasty (Ga 4, 4), ludzkiej matki, Dziewicy z Nazaretu. A więc Wiekuista Miłość w swej pokorze posuwa się aż tak daleko, że przychodząc na świat, wybiera sobie na Matkę stworzenie – Maryję – i Jej całkowicie się powierza jako małe, bezbronneDziecię.

b) Arcydzieło Trójcy Przenajświętszej

Dziewica Maryja jest przez samego Boga wybrana i przygotowana do tej szczególnej godności Bożej Rodzicielki. Ona jest Arcydziełem całej Trójcy Przenajświętszej, która zawarła w Niej ideał człowieka – człowieka świętego, doskonale odpowiadającego na miłość Boga. Słusznie więc liturgia Kościoła wkłada w usta Maryi słowa: Pan mnie stworzył, swe arcydzieło (Prz 8,22).

Maryja została przygotowana do wzniosłej roli Matki Boga jeszcze przed swoim narodzeniem. Stąd w jednym ze swoich kazań Kardynał Karol Wojtyła głosi: „(...) kiedy się narodziła z łona swej matki, narodziła się w szczególny sposób z łona Trójcy Przenajświętszej, z łona Ojca przedwiecznego – jako Jego Córka umiłowana, jako przyszła Matka Syna Bożego, Oblubienica Ducha Świętego” (Kazania 1962−1978, Kraków 1980, s.117).

- Umiłowana Córka Ojca

Bóg Ojciec od wieków przewidział Osobę Maryi jakonajlepsze„miejsce”wstworzeniu,w którymbezpiecznie złoży swój najdroższy Skarb, Słowo Odwieczne. Gdy więc nadeszła pełnia czasu (Ga 4, 4),zawierzył Jej swojego Jedynego i Jednorodzonego Syna nieodwołalnie i całkowicie, pragnąc, by swoją ludzką naturę, ciało i krew, wziął właśnie z Maryi Matki. Bóg nie lękał się tego uczynić. Doskonale wiedział, w jakie dłonie powierza swego Syna i jakiemu Sercu Go oddaje.