Sport nie istnieje - Jan Sowa, Krzysztof Wolański - ebook

Sport nie istnieje ebook

Jan Sowa, Krzysztof Wolański

4,0
27,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czy we współczesnym sporcie chodzi o szlachetną rywalizację, bicie rekordów i wielkie emocje? A może jest biznesem, w którym nade wszystko liczą się zyski z reklam i z obsługi gigantycznych widowisk sportowych?

Mariaż sportu i pieniędzy oraz machinacje finansowe w świecie sportu to kwestie, które pojawiają się w debacie publicznej nie od dzisiaj. Zdaniem socjologa i kulturoznawcy Jana Sowy oraz filozofa Krzysztofa Wolańskiego sport to nieodłączny element kapitalistycznej nowoczesności – jest nie tylko całkowicie podporządkowany kapitalizmowi, ale odgrywa ważną rolę w jego ciągłych przeobrażeniach. We wnikliwym i przystępnie napisanym eseju mieszczącym się w nurcie teorii krytycznej autorzy przyglądają się (głównie na przykładzie piłki nożnej) historii transformacji sportu w absurdalnie kosztowny spektakl oraz jej osobliwym, czasem groteskowym, a czasem tragicznym skutkom społecznym. W takim ujęciu sport okazuje się częścią przemysłu rozrywkowego, a zarazem soczewką skupiającą niemal wszystkie najważniejsze procesy współczesnego świata. Pytanie czy wielkie pieniądze zabijają sportową rywalizację jest zatem pytaniem znacznie szerszym, dotyczącym całej współczesnej kultury.

Jan Sowa (ur. w 1976 r.) – socjolog, teoretyk kultury, eseista. Od 2006 roku doktor socjologii, w 2012 roku habilitował się z kulturoznawstwa. Autor Sezonu w teatrze lalek i innych esejów (2003), Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna (2007), głośnego studium Rzeczypospolitej szlacheckiej Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą oraz bestsellerowej książki Inna Rzeczpospolita jest możliwa! Widma przeszłości, wizje przyszłości (W.A.B. 2015). Jego zainteresowania naukowe obejmują m.in. badania nad nowoczesnością, zagadnienie modernizacji w państwach europejskich, rozwoju kapitalizmu, kwestie kolonializmu, migracji, globalizacji, relacji między Zachodem a innymi cywilizacjami. Teksty Sowy były publikowane w kraju i za granicą, m. in. w Ha!arcie, Philosophie Magazine, Praesens, Lampie, Obywatelu, Krytyce Politycznej, Gazecie Wyborczej, Zielonych Brygadach i magazynie 2+3D.

Krzysztof Wolański – filozof, autor książki Sędzia Schreber. Bóg, nerwy i psychoanaliza. Na co dzień uczy literatury w jednym z warszawskich liceów i gra jako środkowy pomocnik w amatorskiej drużynie piłkarskiej Wszystko Jedno.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 321

Oceny
4,0 (5 ocen)
2
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Jan Sowa, Krzysztof Wolański

Sport nie istnieje

Igrzyska w społeczeństwie spektaklu

Copyright © 2017 by Jan Sowa i Krzysztof Wolański

Wydanie I

Warszawa 2017

Sport, zrodzony z ludowych zabaw – a więc stworzony przez lud – wraca do ludu w formie wyprodukowanego dla niego spektaklu.

Pierre Bourdieu

Sport nie istnieje

Już w starożytnej Grecji sport był ważnym elementem kultury i życia społecznego…

Tak mogłaby zaczynać się książka o sporcie, bo w takich kategoriach często myśli się o rywalizacji sportowej i związanych z nią imprezach – zwłaszcza o tych mieszczących się w obrębie ruchu olimpijskiego, a więc o większości współczesnych dyscyplin sportowych. Dla nas nie jest to jednak interesujący punkt wyjścia.

Podobieństwo współczesnych i dawniejszych form aktywności fizycznej zwanej „sportem” oraz idei deklaratywnie z nią związanych jest dla nas raczej pozorem ukrywającym zasadnicze zerwanie, które nastąpiło w historii naszych społeczeństw na przestrzeni mniej więcej ostatniego stulecia. Zerwanie owo miało szczególny charakter, który utrudnia jego właściwe rozpoznanie. Nie oznaczało ono bowiem zaniku pewnych form aktywności czy wzorów organizacji kultury (takich jak twórczość artystyczna, relacje intymne, poszukiwanie wiedzy, podróżowanie, wymiana idei czy właśnie sport) – ale polegało raczej na podporządkowaniu logiki ich funkcjonowania czynnikom wobec nich zewnętrznym, a właściwie jednemu czynnikowi, który, począwszy od drugiej połowy XIX wieku, zasadniczo determinuje kierunek rozwoju nie tylko tak zwanego świata zachodniego, lecz całej ludzkości i planety: regułom gospodarki kapitalistycznej. Działa ona na tej samej zasadzie, co znana z serialu Star Trek wroga ludzkości cywilizacja o nazwie Borg: jest ogromną maszyną posiadającą zdolność wchłaniania i asymilowania wszystkiego, co wobec niej odmienne i zewnętrzne, oraz – co bardzo istotne – przerabiania tego w taki sposób, aby działało w jej interesie. Na tym właśnie polega trudność z rozpoznaniem owego kluczowego zerwania, które oddziela dojrzałą nowoczesność kapitalistyczną od wcześniejszych formacji społeczno-kulturowych. Borg nie anihiluje, nie jest plemieniem barbarzyńców najeżdżającym Rzym, aby go zdewastować, splądrować i nieodwracalnie uśmiercić, lecz jest mechanizmem przechwytującym i modulującym. Kapitalizm niczego nie niszczy dla zasady, nie jest wcale ze swej istoty postępowy czy rewolucyjny – tam, gdzie jest to dla niego materialnie korzystne, utrzymuje zastane formy w niemalże nienaruszonej postaci, czego doskonałą ilustracją są tak różne zjawiska jak handel dewocjonaliami czy trwanie chińskiego reżimu autorytarnego pomimo głębokiej integracji tego kraju z globalnym obiegiem kapitału. Kapitalizm zmienia raczej logikę relacji pomiędzy pozycjami w strukturze niż to, co owe pozycje wypełnia. I taka też transformacja dotknęła sport pomiędzy drugą połową XIX i końcem XX wieku.

Z jednej strony może się wydawać, że – jak chciał baron de Coubertin – sport nadal jest tym, czym był w starożytnej Grecji: rywalizacją jednostek demonstrujących swoją fizyczną sprawność poprzez aktywność przebiegającą zgodnie z pewnym zestawem reguł. Z drugiej jednak strony widać, że tak rozumiany sport już nie istnieje, ponieważ sposobu jego organizacji i funkcjonowania nie wyznacza wcale logika sportowej rywalizacji. Decydują o nim zasady kapitalistycznej akumulacji, na czele z dwoma kluczowymi dla właścicieli kapitału elementami: inwestycją i zwrotem, czyli zyskiem.

Owo zerwanie w logice funkcjonowania dostrzegli nie tylko badacze, ale również sami fani, co widoczne jest zarówno w dyskursie teoretycznym, jak i w ruchach społecznych – na przykład tych skupionych wokół współczesnego futbolu. Mówi się więc o tradycyjnej piłce nożnej – którą określa się czasem jako „futbol industrialny” ze względu na jej dziewiętnastowieczne związki z kulturą tradycyjnej, przemysłowej klasy robotniczej – oraz o futbolu nowoczesnym. Pozornie w jednym i drugim chodzi o to samo: ku uciesze gawiedzi dwie grupy spoconych mężczyzn biegają za kawałkiem powietrza obszytym skórą. Owa pozorna ciągłość form maskuje jednak głębsze zerwanie sensu. Współczesny futbol jest bowiem w większym stopniu biznesem niż sportową rywalizacją. Jeśli popatrzymy na współczesną piłkę jedynie przez pryzmat logiki sportowej rywalizacji, nie zrozumiemy ani sposobu funkcjonowania nowoczesnych drużyn piłkarskich – ich konstrukcji czy transferów – ani logiki rozgrywek ligowych, ani też zmian, którym podlega kibicowanie. Mnóstwo rzeczy będzie się wydawać bez sensu. Real Madryt nie zapłacił w 2003 roku 35 milionów euro za prawie trzydziestoletniego wtedy Davida Beckhama, aby pozyskać wybitnego piłkarza strzelającego gole: a w każdym razie nie przede wszystkim po to. W barwach Galácticos Beckham zdobywał dwa razy mniej bramek w przeliczeniu na mecz (13 w 116 meczach) niż w swoim poprzednim klubie – Manchesterze United (62 gole w 265 spotkaniach), czego można było się spodziewać po piłkarzu już bynajmniej nie młodym. Mimo to Real zrobił świetny interes, bo pieniądze wydane na Beckhama zwróciły się podwójnie w zysku ze sprzedaży koszulek już w pierwszych kilku miesiącach jego gry w Madrycie. To właśnie moment, o który nam chodzi: rywalizacja sportowa wcale nie znika, zwycięża nadal drużyna, której uda się zdobyć więcej bramek, jej funkcjonowaniem jako systemu rządzi już jednak coś innego: zysk finansowy. I to w tej właśnie perspektywie racjonalne okazują się działania niedające się uzasadnić w żaden inny, „merytoryczny” sposób.

Pojawia się tu interesująca kwestia, którą łatwo przeoczyć i która w pierwszej chwili wydaje się mało istotna, ujawnia jednak istotną cechę kapitalistycznej akumulacji. Otóż niezależnie od tego, ile bramek Beckham strzeliłby lub nie, pozostając w Manchesterze United, klub ten nie był w stanie zarobić na nim tyle, co Real Madryt, ponieważ kibice Manchesteru mieli już klubowe koszulki i inne gadżety firmowane przez owego zawodnika. Nowy wzór koszulki na kolejny sezon przyciągnąłby zdecydowanie mniej klientów. Nasycenie rynku i spadająca w związku z tym stopa zysku to jeden z podstawowych problemów kapitalizmu. Zdaniem Marksa jest to najważniejszy pojedynczy czynnik wpływający na dynamikę całego systemu. Aby rozwiązać ten problem, kapitalizm musi wciąż generować przepływ i różnicę, bo to one pozwalają mu na maksymalizację zysku. Pociąga to oczywiście za sobą koszmarną nadprodukcję i jest wyrazem irracjonalnej natury kapitalizmu, w którym akumulacja kapitału nie tylko nie ma żadnej granicy, lecz nie podlega również ocenie w oparciu o jakiekolwiek zewnętrzne kryterium, będąc uzasadnieniem sama dla siebie. Rozwój dla samego rozwoju nie jest jednak cechą żadnego zdrowego systemu, ale raczej ideologią komórki rakowej. Kto uważa, że opinia taka to nieuzasadniony alarmizm czy sąd motywowany wyłącznie ideologicznym zaślepieniem, powinien przyglądnąć się bliżej obecnemu wymieraniu kolejnych gatunków zwierząt i roślin oraz globalnemu ociepleniu. Są one efektem ubocznym akumulacji kapitału i dlatego w obrębie kapitalizmu nie udaje się nad nimi w żaden sposób zapanować.

Dopóki kapitalistyczne relacje obejmowały stosunkowo niewielką część planety, nie widzieliśmy zniszczeń powodowanych przez ten system, gdy jednak w XX wieku stał się on w pełni globalny, coraz silniej zaczęły ujawniać się jego wewnętrzne sprzeczności. Polegają one zasadniczo na tym, że jest to porządek, w którym pomyślność i bogactwo jednych ufundowane są na nieszczęściu i biedzie innych. Dlatego kapitalizm nie zapewni nigdy powszechnego dobrobytu wszystkim mieszkańcom i mieszkankom Ziemi. Da go jednym, a koszty społeczne i środowiskowe poniosą inni. Ów cynizm doskonale wychodzi na jaw w przypadku globalnych megaimprez sportowych, którym poświęcimy w tej książce sporo miejsca. Właściciele kapitału znajdą oczywiście jakiś sposób na eksternalizację negatywnych aspektów jego akumulacji. Jednak dla reszty z nas to wszystko jest bardzo złą wiadomością. O ile zazwyczaj da się stworzyć plan B gwarantujący większe zyski, o tyle nie ma niestety planety B.

Jest znamienne, że narodziny nowoczesnego sportu zbiegły się w czasie z ostatecznym uformowaniem się nowoczesnych społeczeństw kapitalistycznych na przełomie XIX i XX wieku. W 1863 roku powstaje brytyjski związek piłki nożnej (The Football Association), w 1876 odbywa się pierwszy międzynarodowy turniej tenisowy, w 1896 dochodzi do wskrzeszenia olimpiad, w 1904 powstaje FIFA, a w 1920 – amerykańska Narodowa Liga Futbolowa. Najważniejszym przemianom w sporcie europejskim i amerykańskim – wpływ tego ostatniego na współczesny sport jest trudny do przecenienia – poświęcimy osobny rozdział, jednak już na wstępie chcemy wskazać na niezwykle istotną dla nas prawidłowość: przemiany rywalizacji sportowej są symptomatyczne dla szerszych zmian zachodzących w tamtym okresie. Zachodnie społeczeństwa – mamy tu na myśli Europę oraz Amerykę Północną – ostatecznie odrzucają wtedy stary porządek i wchodzą w nową fazę swojej historii: zdystansowaną wobec tradycji epokę społeczeństwa masowego, które kształtowane będzie przez nowe, głównie rynkowe mechanizmy regulacyjne. Przejście to wyraźnie dostrzegalne jest w myśli tamtego okresu, niezależnie od tego, czy była ona afirmatywna, czy krytyczna wobec zachodzących przemian. Autorzy tacy jak Karol Marks, Fryderyk Nietzsche, Emil Durkheim, Ferdinand Tönnies, Gustaw Le Bon, José Ortega y Gasset czy wcześni teoretycy szkoły frankfurckiej, jak na przykład Andreas Sternheim czy Walter Benjamin, poświęcają wiele uwagi tej nowej sytuacji, w której „wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”. Wiek XX bardzo szybko przynosi jednak krystalizację relacji społecznych zhegemonizowanych przez media masowe – począwszy od lat dwudziestych przez radio, a od lat trzydziestych przez telewizję – oraz masową konsumpcję, której pierwsze przejawy odnajdujemy już w okresie międzywojennym, a która rozwija się w pełni po drugiej wojnie światowej. Logikę ich funkcjonowania, widoczną do dziś w neoliberalnej globalizacji, determinują te same procesy, które kształtować będą nowoczesny sport: standaryzacja, uniformizacja, komercjalizacja oraz podporządkowanie całokształtu życia społecznego kapitałowi.

Zjawisku komercjalizacji uwagę poświęca wielu autorów i wiele autorek piszących krytycznie o sporcie, jednak naszym zdaniem nie oddaje ono w pełni istoty procesów, z jakimi mieliśmy i mamy do czynienia. O wiele trafniej ujmuje je pojęcie subsumpcji, czyli podporządkowania, które Karol Marks rozwinął w niepublikowanym oryginalnie szkicu do VI rozdziału Kapitału. Nie chodzi bowiem tylko o samą formę towarową, ale o to, że logika funkcjonowania sportu – i wielu innych obszarów życia – jest determinowana przez proces akumulacji kapitału. Różnicę łatwo uchwycić na innym, prostszym przykładzie, a mianowicie zestawiając ze sobą prostytucję oraz przemysł pornograficzny. Ta pierwsza towarzyszy ludzkości od niepamiętnych czasów, a seks zawsze był w określonych sytuacjach towarem, miał więc swoje wcielenie komercyjne. Dopiero jednak nowoczesna pornografia wyłaniająca się po rewolucji obyczajowej lat sześćdziesiątych XX wieku tworzy coś, co można nazwać „przemysłem seksualnym”: działającą zgodnie z logiką kapitalistycznej akumulacji, zestandaryzowaną maszynę do seryjnej produkcji pragnień i przeżyć erotycznych. Takie podporządkowanie seksualności kapitalizmowi to coś więcej niż pimping, chodzi tu bowiem nie tyle o zaspokojenie erotycznych pragnień jednej osoby przez drugą przy korzyściach finansowych dla trzeciej, która to wszystko koordynuje, ale o tworzenie poprzez marketing nowego rynku do sprzedaży kolejnych produktów. Te ostatnie powstają, jak wszystkie produkty, tylko dlatego, że są momentem w obrocie kapitalistycznej maszyny, która pieniądz przekształca w towar, aby znów wydobyć z niego pieniądz. Różnica może wydawać się subtelna, jednak pociąga za sobą olbrzymie konsekwencje, oddziela bowiem zaspokajanie potrzeb od generowania pragnień, wyznaczając w ten sposób linię zasadniczego podziału na przedkapitalistyczne i kapitalistyczne formy aktywności gospodarczej. Te drugie wymagają nie tylko produkcji towaru dla klienta, ale również klienta dla towaru, a więc kształtowania odpowiedniej formy podmiotowości, która poprzez realizację „własnego” pragnienia pozwala inwestorowi osiągnąć zysk. Przejście to widać doskonale w nowoczesnym sporcie, który domaga się również nowoczesnych podmiotów – fanów, czy też raczej widzów – funkcjonujących zupełnie inaczej niż tradycyjni odbiorcy. To właśnie jest przedmiotem daleko idącej inżynierii społecznej, mającej stworzyć dla sportu zupełnie nową publiczność, inżynierii, z którą nie zgadzają się na przykład tradycyjni kibice piłkarscy skupieni w ruchu Against Modern Football. W dalszej części książki poświęcimy tym zagadnieniom więcej miejsca i poddamy je bardziej systematycznej analizie, od razu jednak chcemy wyraźnie zdefiniować perspektywę, z jakiej będziemy przyglądać się współczesnemu sportowi.

Ktoś powie, że podobne podejście jest wyrazem ideologicznego zacietrzewienia niewrażliwego na specyfikę sportu, a przez to krzywdzącego i szkodliwego. Zareagują tak zapewne przede wszystkim ci, dla których traktowanie klubów piłkarskich jak komercyjnych firm i zarządzanie nimi zgodnie z logiką zysku nie jest objawem zaślepienia, lecz raczej dowodem profesjonalizmu i troski o ich stabilność. Ale mniejsza o to – krytyka ideologii uprawiana w liberalnym centrum ma to do siebie, że nigdy nie dostrzega ideologiczności własnych założeń, uznając je bezrefleksyjnie za coś naturalnego i oczywistego. Nie czujemy tu potrzeby polemizowania, bo jak pokazały chociażby polityczne tryumfy populizmu w latach 2015–2016, dogmaty i oczywistości (neo)liberalizmu są prędzej czy później dekonstruowane oraz obalane przez samą społeczno-polityczną praktykę, nawet jeśli efekt nie jest, niestety, zbyt postępowy. Nie zgadzamy się natomiast z opinią, że zaproponowane przez nas podejście czyni sport mniej wartościowym czy mniej interesującym. Naszym zdaniem jest wręcz przeciwnie. Jeśli cokolwiek deprecjonuje sport, to raczej koncentracja na atrakcyjnych świecidełkach, paciorkach i perkalu współczesnego świata sportowego: sportowi celebryci, plotki z ich życia osobistego, emocjonowanie się kwotą transferów, instrumentalne wykorzystanie ikon sportu do promocji takich czy innych produktów bądź ideologii. My staramy się ujmować sport znacznie szerzej, traktujemy go bowiem jak lustro czy też soczewkę, w której skupiają się wszystkie najważniejsze dla współczesnego świata procesy.

Sport wydaje się szczególnie interesujący z punktu widzenia tak zwanej teorii krytycznej, w obrębie której obaj sytuujemy nasze myślenie. W tej perspektywie sport jawi się jako obiekt o wiele ciekawszy i ważniejszy niż na przykład sztuka czy literatura współczesna, będące przedsięwzięciami elitarnymi, oddziałującymi na stosunkowo małą, wyselekcjonowaną grupę odbiorców. Nie chcemy bynajmniej kwestionować sensowności zajmowania się nimi i sami też nieraz poświęcaliśmy im uwagę. Dziwi nas natomiast wysyp krytycznych publikacji na temat na przykład sztuk wizualnych przy całkowitej niemalże nieobecności sportu w sferze zainteresowania współczesnej myśli krytyczno-postępowej. Świat nowoczesnego sportu jest przecież obszarem, w którym odnajdziemy w zasadzie wszystkie problemy i zjawiska zajmujące badaczy i badaczki pracujących w obrębie teorii krytycznej: media, celebryctwo, wielki kapitał, tożsamości narodowe i nacjonalizm, ekonomię afektywną, seksizm, gender i mizoginię, społeczeństwo masowe, kulturę popularną, konsumpcję, globalizację i władzę globalnych instytucji, przemiany miast i gentryfikację biednych dzielnic, korupcję polityczną i oderwanie politycznych elit od dążeń oraz interesów klas niższych, neoliberalizację relacji społecznych, obsesję benchmarkingu i ewaluacji, klasizm, nierówności materialne i symboliczne, transhumanizm i technologiczne ingerencje w ciało (poprzez substancje chemiczne w dopingu bądź augmentacje, jak w przypadku paraolimpijczyków), okrucieństwo wobec zwierząt (jak na przykład w wyścigach chartów), standaryzację i homogenizację kulturową, problemy ekologii i tak zwanego greenwashingu, aktywizm społeczno-polityczny i ruchy antykapitalistyczne, rasizm, los i pozycja tak zwanych wspólnot rdzennych, relacje między centrum a peryferiami oraz wiele innych. Takie i tylko takie ujęcie sportu czyni go czymś więcej niż przelotną rozrywką, zasługującą co najwyżej na swoje pięć minut na plotkarskich portalach.

Może się również wydawać, że materialistyczne i pragmatyczne podejście do sportu, jakie proponujemy w tej książce, jest dla niego krzywdzące, ponieważ nie uwzględnia wszystkiego, co w nim wzniosłe i wielkie: poświęcenia, testowania granic ludzkiej wytrzymałości, ponadnarodowego uniwersalizmu, wiary w równy start itp. Tego rodzaju hasła oraz idee są powszechnie wiązane ze sportem. Nas jednak analiza idei oraz ideałów nieszczególnie interesuje. Uważamy, że prawdziwym testem jest praktyka – mówić można najróżniejsze rzeczy, a jak pokazuje nawet pobieżne spojrzenie na współczesną politykę, słowa służą często tylko temu, by zamaskować czyny. Istotna jest sfera praktyki i to jej chcemy się przede wszystkim przyjrzeć. Niezależnie od tego, co mówią działacze sportowi i co znajduje się w patetycznych deklaracjach FIFA czy MKOl-u, w praktyce sport okazuje się dzisiaj raczej taki, jakim opisuje go teoria krytyczna, a nie górnolotne ideały: jest przemysłem zorganizowanym zgodnie z zasadami gospodarki kapitalistycznej, a mówiąc konkretniej – częścią przemysłu rozrywkowego, czyli niematerialnej gospodarki afektywnej, w czym przypomina raczej hollywoodzkie kino bądź uprzemysłowioną pornografię. Jest więc zdeterminowany przede wszystkim przez fakt, że pozostaje częścią ogólnego systemu społecznego, a nie izolowaną wyspą. Poświęcimy, rzecz jasna, miejsce także analizie dyskursu produkowanego wokół sportu, będzie ona jednak służyła przede wszystkim krytyce sportowej ideologii, czyli wydobyciu tego, co jest w sporcie realne, a co zostaje przykryte słowami oraz obrazami produkowanymi na potrzeby public relations.

Z powyższych powodów sport będzie nas interesował tylko w określonym wycinku zjawisk klasyfikowanych jako aktywność fizyczna o charakterze sportowym. W literaturze fachowej funkcjonuje podział, który Henning Eichberg nazwał trialektyką kultury ciała (Carrington 2009). Odróżnia on sport wyczynowy, rekreacyjny (fitness) i lajfstajlowy. Z tych trzech obszarów najbardziej interesujący jest dla nas pierwszy. We wszystkich trzech można oczywiście dostrzec procesy utowarowienia i spektakularyzacji, jednak to w sporcie wyczynowym najściślej splatają się ze sobą gospodarka, media, władza polityczna i sfera publiczna. Dlatego też będziemy koncentrować się głównie na zawodowym sporcie wyczynowym i towarzyszących mu zjawiskach, nie pomijając, rzecz jasna, innych form aktywności fizycznej. Poświęcimy na przykład nieco uwagi zjawisku z pogranicza sportu i rozrywki cyrkowej, a mianowicie wrestlingowi. Funkcjonowanie tej dyscypliny, jak będziemy się starali pokazać, daje wgląd w szereg spraw i procesów wykraczających daleko poza samą kulturę ciała.

Zmaterializowana ideologia

„Przez większość historii człowieka życie było pracą, a praca życiem. Gry pojawiają się, gdy ta relacja zostaje czasowo zawieszona” – pisze Tony Collins (2013, s. 1) w książce poświęconej sportowi w społeczeństwie kapitalistycznym. Co za tym idzie, dopiero wraz z rosnącą społeczną organizacją pracy gry przestają – na podobieństwo karnawału – stanowić wyjątek, zaburzenie normalnego upływu czasu, stają się natomiast trwałym elementem rytmu życia wspólnoty. W XVI wieku pojawiają się trzy szerokie kategorie dostępnych ogółowi gier: mających źródła w wojskowości (łucznictwo, jeździectwo), związanych z religią i rytuałami (świąteczne mecze piłkarskie w Anglii) oraz jarmarcznych (wyścigi kobiet). Kategorie te mają oczywiście charakter umowny i w pewnym stopniu nakładają się na siebie.

Gry jako aktywność przeciwstawna pracy w oczywisty sposób wiązały się z nadmiarem – przede wszystkim czasu wolnego – i w związku z tym szybko stały się domeną arystokracji, która oddawała się skomplikowanym formom współzawodnictwa, takim jak szermierka, jazda konna czy tenis. Aktywności te nie były jednak wówczas uregulowane, nie podlegały żadnym powszechnie uznanym zasadom, ich przebieg był każdorazowo negocjowany i ustalany. Nie pełniły też żadnej funkcji ekonomicznej. Wyjątkowy status zyskało jeździectwo – rasowy koń stał się nostalgiczną alegorią arystokracji, skupionej na czystości krwi i genealogii. Wszystko to zmienia się w XVIII wieku.

Dopiero jednak mniej więcej w połowie wieku XIX pojawiają się nowoczesne – obowiązujące do dziś, choć oczywiście stale modyfikowane – zasady określające przebieg zawodów piłkarskich, gry w kule czy tenisa. Istotny wpływ na unifikację sposobów rozgrywki miało opatentowanie w latach trzydziestych kosiarki do trawy (umożliwiała ona łatwe tworzenie boisk i kortów o standardowych rozmiarach). Dużą rolę odegrały również inne wynalazki pozornie w ogóle niezwiązane ze sportem. Dla przykładu, zasady gry w piłkę ujednolicono ostatecznie w drugiej połowie XIX wieku w Wielkiej Brytanii w efekcie rozwoju kolei żelaznych. Stworzyły one materialne warunki do organizacji ogólnokrajowej ligi, ponieważ dzięki nim możliwe stało się rozgrywanie regularnych spotkań pomiędzy drużynami z odległych części kraju. Wymagało to ujednolicenia zasad gry, wcześniej nieco różniących się w zależności od regionu. Prekursorem współczesnych meczów ligowych były rozgrywki między szkołami, zapoczątkowane w okresie kolejowego boomu w latach czterdziestych XIX wieku.

Wcześniej, czyli do połowy XVIII wieku, tylko trzy gry – krykiet, boks i wyścigi konne – zyskują nowoczesny wymiar, to znaczy ogólne zasady regulujące przebieg rozgrywki, oraz nowoczesną funkcję, a zatem zdolność wytwarzania zysku. Dzieje się to w Anglii. Gra po raz pierwszy staje się towarem – czymś, co można kupić i sprzedać. Rozpoczyna się powolny proces narodzin nowoczesnego sportu z ducha utowarowionej gry. Brytyjski model sportu przyjął się na całym świecie i stopniowo go opanował, choć tempo oraz intensywność przemian były zróżnicowane geograficznie. W bliższej nam perspektywie czasowej ogromne znaczenie dla rozwoju sportu miało wejście do globalnej rozgrywki nowego, silnego podmiotu o anglosaskim rodowodzie i charakterze: Stanów Zjednoczonych. Sport nie jest tu zresztą wyjątkiem. Kształtowanie się współczesnego międzynarodowego porządku społeczno-kulturowo-gospodarczego zbiega się w czasie z wysforowaniem się Stanów Zjednoczonych na pozycję światowego hegemona, na której zastąpiły one w XX wieku Wielką Brytanię. Nota bene obecny rozpad powojennego ładu międzynarodowego ściśle wiąże się z powolnym upadkiem Stanów Zjednoczonych oraz ich przejściem na pozycje izolacjonistyczne (których wyrazem jest obecnie prezydentura Donalda Trumpa), a który to proces nie pozostaje obojętny dla omawianej przez nas dziedziny. Wrócimy do tego wątku w dalszej części książki, gdy zajmiemy się parasportową dyscypliną par excellence amerykańską: wrestlingiem.

Czynnikiem, który miał decydujący wpływ na rozwój sportu w Anglii, było rozpowszechnianie się kapitalistycznych form organizacji życia społecznego – nawet na terenach wiejskich feudalizm odchodził w przeszłość. Normą była nieustająca walka i współzawodnictwo o pożyczki, ziemię czy samą możliwość pracy. Zysk zdetronizował własność ziemi, związane z nią tytuły i hierarchie, stając się jedyną miarą sukcesu w społeczeństwie – dotyczyło to zarówno czasu pracy, jak i czasu wolnego. Hazard zaczyna w tym okresie w Anglii pełnić funkcję narodowej rozrywki, głównie ludzie zamożni z rozkoszą zakładają się o wynik najróżniejszych form współzawodnictwa, wprowadzając w ten sposób poważne pieniądze w przestrzeń gry wymykającej się wcześniejszej logice wymiany towarowej. Całemu narodowi zdaje się przyświecać nowe hasło: to compete, to win, to profit. Współzawodnictwo i dbanie wyłącznie o własny interes stają się modelem relacji międzyludzkich, zastępując feudalne uszanowanie hierarchii oraz poczucie obowiązku mające źródła w chrześcijaństwie. Sport, podobnie jak uzależnienie od słodyczy, rodzi się z ducha brytyjskiego liberalizmu i jest metaforą czy odbiciem codzienności w społeczeństwie kapitalistycznym. Homo oeconomicus jest sportsmenem – analogie pomiędzy sportem a życiem stają się istotnym elementem języka, zarówno potocznego, jak i literackiego.

Pierwszym zewnętrznie regulowanym sportem (mówimy o Anglii połowy XVIII wieku) były wyścigi konne, wkrótce potem ustalono zasady boksu. Zewnętrzna regulacja okazała się konieczna, a przyczyna w obu przypadkach była ta sama i stała zarówno za popularnością końskich gonitw, jak i bokserskich pojedynków – były nią zakłady bukmacherskie. Dzięki obstawianiu wyniku obserwatorzy zawodów zyskiwali we współzawodnictwie stawkę o osobistym charakterze (gdy przegrywa mój zawodnik, przegrywam i ja) oraz wzmacniali swą inwestycję afektywną (na dalszych etapach rozwoju sportu funkcję siły organizującej przejmie od hazardu najpierw lokalny duch wspólnotowy, później nacjonalizm, ostatecznie zaś korporacyjny marketing, choć sportowa bukmacherka zawsze czai się gdzieś w cieniu). „Sport okazał się pozbawionym scenariusza melodramatem, dającym każdemu widzowi możliwości posiadania własnej stawki – emocjonalnej lub materialnej – jeżeli chodzi o wynik” (Collins 2013, s. 13). To jednak nie wszystko – bez zewnętrznych regulacji stojących na straży czystości i transparentności współzawodnictwa zakładom trudno byłoby zachować wiarygodność, a co za tym idzie, szerokie grono klientów gotowych wyłożyć poważne pieniądze. Pierwotnie publika takich zawodów ograniczała się wyłącznie do klas wyższych, organizatorzy dokładali zaś wszelkich starań, by niepożądane elementy nie zepsuły utytułowanym gościom protosportowego doświadczenia.

W wieku XIX na popularności i znaczeniu zyskuje drukowana prasa codzienna, z którą sport od razu wchodzi w symbiotyczną relację – schemat ten jest tak oczywisty, że mówi się czasem o żelaznej zasadzie: rozwój i wzrost oddziaływania sportu zawsze towarzyszy rewolucjom medialnym (to znaczy pojawieniu się prasy, radia, telewizji, a wreszcie internetu). Relacja ta jest dla obu stron nadzwyczaj korzystna – dla mediów sport stanowi niewyczerpaną kopalnię treści/zawartości (lecz nie nowych tematów, te zdarzają się rzadko) oraz obiekt zainteresowania potencjalnych reklamodawców. Sport zaś dzięki mediom staje się stałym elementem codzienności, normalizującym punktem odniesienia, tym, co faktycznie wspólne w podzielonej jednostkowymi interesami wspólnocie. Narracja opisująca i determinująca dzisiejszy zorganizowany sport (a także nasze liberalne społeczeństwo), koncentrująca się wokół wyzwań, walki i współzawodnictwa, rodzi się właśnie wówczas. „Sport nie tylko współwystępował z rozwojem kapitalizmu, był integralnym elementem tego rozwoju, nie tylko w odniesieniu do organizacji ekonomicznej, ale również ideologii” (Collins 2013, s. 13). Sport to jednak wyjątkowa forma gry, pojawiająca się w konkretnych warunkach historycznych i w określonej strukturze społecznej.

* * *

Gwałtownie postępujący w Anglii proces uprzemysłowienia (druga połowa XVIII wieku – pierwsza połowa XIX wieku) wiązał się z radykalną zmianą społecznego widnokręgu – miasta błyskawicznie rosną, tereny wiejskie pustoszeją. Znikają powszechnie dostępne zielone pola, na których tradycyjnie odbywały się festyny, zabawy i rozgrywki, zastąpione przez wielkie gospodarstwa rolne oraz nowe ulice i place. Przestrzeń wspólna, konieczna do spontanicznych rozrywek, zostaje ostatecznie sprywatyzowana, a publiczny dostęp do niej bardzo utrudniony. Jest to samo w sobie pewnym paradoksem, że rozwój mieszczańskiego „społeczeństwa obywatelskiego” odbywał się jednocześnie z ograniczaniem dostępu do sfery wspólnej (czy też publicznej) masom nienależącym do mieszczaństwa bądź arystokracji. Nie było to jedyne wywłaszczenie ściśle związane z historią kapitalistycznej nowoczesności. Wbrew wpisanej w kapitalizm ideologii powszechnej własności prywatnej jego rozwój oznaczał od początku większą „produkcję” ludzi pozbawionych własności niż właścicieli. W samym tylko XVII wieku w Anglii poddano grodzeniom, czyli arbitralnym prywatyzacjom, ok. 25 procent ziemi będącej wcześniej własnością wspólną. Miało to daleko idące konsekwencje dla dynamiki całego społeczeństwa. Na przestrzeni tego samego stulecia liczba osób pozbawionych jakiegokolwiek majątku wzrosła w Anglii dwunastokrotnie (sic!), chociaż między rokiem 1600 a 1700 populacja tego kraju zwiększyła się tylko o 25 procent.

W połowie wieku XIX większa część ludności Anglii zamieszkuje już w miastach. Drobni rolnicy i wiejscy najemni pracownicy sezonowi zatrudniają się w fabrykach. Oczekuje się od nich dyscypliny i wydajności, z którą wiąże się odpowiednia postawa moralna – trzeźwość, porządek, pracowitość. Świąteczne gry i zabawy, wplecione przez wieki w życie na wsi, musiały odejść w przeszłość.

Zmiana sposobu życia, jaką pociągało za sobą przejście od pracy na roli do pracy w fabryce, od mieszkania na wsi do mieszkania w mieście, miała radykalny charakter i dotykała samych fundamentów podmiotowości – sposobu dzielenia czasu i przestrzeni. Pojawienie się społecznych urządzeń i instytucji służących ujarzmieniu poprzez dyscyplinę (koszary, szkoła, sierociniec) pełniło tę właśnie funkcję – ciało robotnika musiało nauczyć się działać na mniejszej niż dotychczas przestrzeni oraz wykonywać w niej powtarzalne, ale zarazem precyzyjne ruchy. By odgrywać swoją rolę wydajnie i skutecznie, przyuczane było do punktualności oraz skupienia przez kilka godzin z rzędu. Robotnik fabryczny musiał stać się istotą nieustannie świadomą swojej czasowości i wydajnie wykorzystującą dostępną mu, ograniczoną przestrzeń. Nowoczesny sport odzwierciedla w swojej organizacji i funkcjonowaniu wszystkie owe elementy: jest rytmicznym, zdyscyplinowanym i wymagającym koncentracji konkurencyjnym dzieleniem precyzyjnie mierzonego czasu na ściśle ograniczonej przestrzeni. Poprzez sport nasze społeczeństwa przedstawiają samym sobie własną, nie do końca przejrzystą dla nich samych naturę. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, dzisiejszy sport nie jest więc wcale dziedziną przeciwstawną pracy, ale raczej obszarem, w którym realia pracy podlegają specyficznemu przesublimowaniu i symbolicznemu potwierdzeniu. Rosnąca na całym świecie popularność nowoczesnego sportu idzie w parze z rozprzestrzenianiem się modelu pracy najemnej – ludzkość tworzy dzisiaj w stopniu większym niż kiedykolwiek wcześniej globalną cywilizację opartą na pracy najemnej, będąc zarazem globalną wspólnotą kibiców sportowych.

Czas rolnika, związany bezpośrednio z naturalnym cyklem pór roku, faz Księżyca i pór dnia, swobodną grą pracy i czasu wolnego, zastąpiony zostaje czasem epoki przemysłowej: ciągłym, intensywnym i – przynajmniej do połowy XIX wieku – pozbawionym przerwy. Jeszcze w 1842 roku angielscy górnicy mieli tylko dwa dni wolne od pracy w roku – Boże Narodzenie i Wielki Piątek, a aż do roku 1833 czas pracy nie był w Wielkiej Brytanii w żaden sposób limitowany prawnie. Dopiero wtedy uchwalono ustawę ograniczającą go do 12 godzin dziennie, a w 1848 – do 10. Walka o ośmiogodzinny dzień pracy to novum z drugiej połowy XIX wieku, a jego wprowadzenie jest osiągnięciem dopiero pierwszej połowy XX stulecia. Fakt, że od tamtej pory, a więc przez blisko wiek, mimo ogromnego postępu technologicznego i organizacyjnego, czas pracy udało się ograniczyć tylko gdzieniegdzie i to w bardzo niewielkim stopniu, a w sporej części krajów tzw. rozwiniętych ludzie pracują dzisiaj dłużej niż kilka dekad temu, pokazuje reakcyjny charakter epoki, w której żyjemy.

Zgodnie z logiką pełnej wydajności czas wolny od pracy służyć miał lepszej regeneracji potencjału produkcyjnego pracownika. Był dyktowany przez czysto biologiczną konieczność reprodukcji siły roboczej. Co za tym idzie, związane z tradycją karnawału wiejskie zabawy i gry, jako manifestacja odchodzącego w przeszłość „niemoralnego” i niecywilizowanego sposobu życia, stały w sprzeczności z interesem „postępu” (czy też – co na jedno wychodzi – interesem pracodawców) i jako takie musiały zniknąć.

Nowa forma dzielenia czasu przez człowieka epoki przemysłowej oraz związana z tym bezpośrednio nowa moralność to niejedyne przyczyny nasilającej się w XIX wieku presji na zniszczenie tradycyjnych świąt wiejskich. Równie istotnym czynnikiem była chęć utrzymania pracowników fabrycznych w stanie rozproszenia. Wszelkie sytuacje społeczne, które umożliwiały robotnikom zebranie się w grupie – jak choćby święta, festyny czy tradycyjny mecz piłki – mogły w końcu doprowadzić do ich samoorganizacji, co w oczywisty sposób zagrażałoby interesowi ich pracodawców (będących zarazem twórcami prawa). Konflikt między pracą a kapitałem nie jest bynajmniej wynalazkiem marksistowskim czy bolszewickim, jak wydają się uważać współcześni (neo)liberałowie. „Przedsiębiorcy i ich robotnicy są niestety w ciągłej wojnie. Pierwsi mają zawsze na celu jak najtaniej zapłacić za pracę i posługują się każdym wybiegiem, który prowadzi do tego celu; drudzy równie uporczywie starają się przy każdej sposobności zmusić przedsiębiorców do zaspokojenia ich większych żądań” – pisał w 1767 roku wielebny Nathaniel Forster (cytat za: Marks 1967, s. 508).

Szybko rozwijająca się klasa średnia, by utrzymać pracowników w rozproszeniu, korzysta ze wszystkich dostępnych jej środków. Do organizacji pracy i nakazów prawa szybko dochodzi presja moralna, a wszystko to, co z punktu widzenia pracodawcy niepożądane (jak choćby swobodne korzystanie z resztek czasu wolnego), staje się obiektem moralnego oburzenia. Robotnik fabryczny miał wydajnie pracować i skutecznie reprodukować swoje zdolności produkcyjne w czasie wolnym od pracy, punktualnie i bez zewnętrznego przymusu wykonywać swoje obowiązki oraz, co najważniejsze, żyć w przekonaniu o nieuchronności własnego wyobcowania: „jesteś na tym świecie sam jak palec, więc rób, co do ciebie należy!”.

* * *

Wybuch Rewolucji Francuskiej, a zwłaszcza wojny napoleońskie mają poważne konsekwencje dla kształtu angielskiego społeczeństwa i sposobów, w jakie jego elity dążą do utrzymania korzystnego dla siebie status quo. Choć bliska była im idea wolności (jak w „wolnym handlu”, „wolności gospodarczej” i „wolnym podmiocie wymiany ekonomicznej”), to jednak braterstwo, a zwłaszcza równość stanowiły bezpośrednie zagrożenie dla ładu społecznego, na którym elity ogromnie korzystały. Mimo że napoleońska inwazja na Wyspy Brytyjskie nigdy nie stanowiła realnego niebezpieczeństwa, to jednak eskapada Korsykanina ku królestwu wolności, ze swoją materialną manifestacją w formie jego kodeksu, oznaczała groźbę, że również i angielskie masy, niezależnie od zajmowanej przez siebie pozycji w procesie produkcji przemysłowej, spróbują sięgnąć po prawa, które jakoby przysługują im jako ludziom i obywatelom.

Słynny imperatyw etyczny rządzący sportem – zasada fair play, grania czysto – rodzi się dokładnie w tym kontekście historycznym i szybko z ogólnego prawa regulującego sportowe współzawodnictwo staje się kluczowym elementem narodowej tożsamości Anglików. Tłumne stracenie swojego władcy i ustanowienie w ten sposób republiki to czyny niezgodne z dobrym wychowaniem i duchem fair play, a co za tym idzie – niegodne nikogo, kto pragnie mienić się Anglikiem, ba, angielskim gentlemanem. Ówczesny prawdziwy Anglik, aby odróżnić się nie tylko od Francuzów, ale również od swoich własnych rodaków sprzed nieco ponad stulecia, zamiast posyłać swego króla na szafot, prawdopodobnie wyzwałby go na pojedynek bokserski, promowany wtedy jako sport narodowy (boks to ostre fizyczne współzawodnictwo, przed upadkiem w barbarzyństwo chroni go właśnie zasada fair play). Jako ideologiczny element tożsamości zasada fair play sprawdza się doskonale – z jednej strony sprawia, że Anglik zawsze gotów jest sprawdzić się w walce (niezależnie od tego, czy zagrożenie czai się ze strony wściekłego rewolucjonisty z Kontynentu, czy brudnego, śmierdzącego motłochu fabrycznego z przedmieść), z drugiej pozwala rozładować rosnące napięcia pomiędzy klasami, obudzone przez jakobinów zza kanału („lepiej, żeby nasi robotnicy trenowali między sobą boks, niż gdyby mieli zacząć aktywnie dążyć do społecznej równości”), lub chroni przed nimi (stąd nietypowy dla elity, ale kluczowy dla XIX-wiecznego establishmentu w Anglii moralny nacisk na krzepę).

Nagły i ponadklasowy wybuch powszechnego zainteresowania sportem jest w całej Europie jedną z konsekwencji wojen napoleońskich. Społeczna inwestycja w sport jako reakcja na porażkę polityczną lub militarną wspólnoty pojawia się dokładnie w tym samym momencie, co nacjonalizm. I tak jednym z pierwszych przejawów rodzącej się w opozycji do działalności Napoleona nacjonalistycznej tożsamości niemieckiej jest ruch gimnastyczny (Turnverein, niemieckie towarzystwo gimnastyczne, zostaje założone w 1811 roku). Podobnie dzieje się w Szwecji – rozwój gimnastyki stanowi bezpośrednią konsekwencję przegranej w 1809 roku wojny o Finlandię z Rosją. Kontrola nad własnym ciałem może stanowić przeciwwagę dla absolutnego braku kontroli nad politycznym losem społeczności, obiektywnie i subiektywnie wzmocnić przegranych tak, by w końcu stali się zwycięzcami, a wreszcie stworzyć pole, gdzie rodzi się poczucie wspólnoty, które następnie łatwo daje się przekształcić w afekty nacjonalistyczne (w tym ostatnim wyspecjalizuje się wiek XX i XXI, chociaż o budowie miłości do ojczyzny przez sport pisał już Jean-Jacques Rousseau w 1775 roku).

W tym samym okresie pojawiają się również nowoczesne armie poborowe. W przeciwieństwie do dawnych arystokratycznych czasów fizyczna kondycja przeciętnego obywatela staje się więc dla elit sprawą absolutnie podstawową. Z jednej strony jest on bowiem dla kapitalistów pracownikiem, z drugiej – żołnierzem broniącym przed innymi kapitalistami (i ich żołnierzami). Z trzeciej zaś jego fizyczna siła stanowi również zagrożenie, ponieważ może w przypadku buntu obrócić się przeciw elitom. Tak zresztą wielokrotnie było, a krzepa ludu stawała się bronią przeciw dominującym – bunty coraz bardziej świadomych własnych interesów i fizycznie silniejszych robotników wymuszają na klasach posiadających kolejne ustępstwa, a z walki tej powoli wyrasta nowoczesne społeczeństwo dobrobytu oraz redystrybucji. W tej skomplikowanej relacji sił sport okazuje się najlepszym – choć nieidealnym – narzędziem do rozładowania owego trialektycznego napięcia. Zorganizowany sport sprawiał, że bez dodatkowego przymusu i przy niewielkich kosztach pracownik sam poprawiał swoją wartość dla pracodawcy – był sprawniejszy (czyli pracował lepiej), rzadziej chorował (niższa zawodność), był w stanie dłużej pracować (mniejsze koszty rotacji). Co więcej, zorganizowany i powszechny sport pozwalał bezpiecznie wyprowadzić napięcia oraz konflikty generowane w fabryce (a dotyczące konsekwencji niesprawiedliwego podziału i regulacji pracy) i rozładować je na boisku – zamiast konfrontować się z kimś wyzyskiwanym, lepiej dać mu się wybiegać (West Ham United, jeden z najstarszych londyńskich klubów piłkarskich, założony został przez właściciela Thames Ironworks w 1895 roku, tuż po tym, jak potężny strajk zatrzymał pracę huty). Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych kluby sportowe organizowane przez właścicieli zakładów dla swoich pracowników służyły walce z uzwiązkowieniem i protestami robotniczymi równie skutecznie, co Pinkertonowie czy mafia. W tym samym okresie w Niemczech zrzeszająca pracodawców organizacja DINTA wykorzystywała przyzakładowe kluby sportowe jako narzędzie umożliwiające „harmonijną” współpracę z pracownikami.

W wymiarze pasywnym zorganizowany sport oferował zbiorową inwestycję analogiczną do tej, jaką zapewniała religia – odurzający środek euforyczny, pozwalający zapomnieć o nieludzkim rytmie beznadziejnej robotniczej egzystencji. Nic zatem dziwnego, że instytucje religijne szybko dostrzegły tkwiący w sporcie potencjał panowania nad masami, upatrując w nim narzędzia, które pozwoli zatrzymać spadek popularności kultów religijnych wśród ludzi pracy (przykładem aktywność kolejnych amerykańskich organizacji takich jak YMCA, YMHA czy CYO). Równie szybko do zalet zorganizowanego sportu jako sposobu zarządzania populacją przekonali się zresztą sami właściciele przedsiębiorstw.

Status sportu był jednak od samego początku bardziej paradoksalny i złożony. Stanowił on i stanowi do dziś nie tylko przestrzeń kontroli, treningu oraz indoktrynacji ideologicznej, ale również swoistej kompensacji, a nawet emancypacji. Podejmowanie aktywności fizycznej wytwarzało przestrzeń, w której człowiek mógł funkcjonować w sposób mniej wyalienowany niż w czasie pracy w fabryce. Uprawiając sport, pracownik był panem samego siebie, jego ciało i jego funkcje należały do niego i w pełni poddane były jego woli, a owoce podejmowanych przezeń aktywności nie były mu natychmiast odbierane. Jako członek drużyny dokładał się do wspólnej całości, kształtował swoje bezpośrednie otoczenie społeczne, tworzył wraz z kolegami tymczasową strefę równości. W trakcie treningu i meczu był panem swojego przeznaczenia. Uprawianie sportu dawało mu dokładnie to, co fabryka odbierała – poczucie własnej wartości, sprawczości, namiastkę niewyobcowanej egzystencji. Analogicznie rzecz miała się z poczuciem przynależenia do większej całości, wytworzeniem wspólnotowej przestrzeni, w której pozytywnie waloryzowane oraz gratyfikowane są współpraca i altruizm, nie zaś rywalizacja i egoizm, cechy konieczne, by przetrwać w rzeczywistości, w której człowiek zmuszony jest konkurować z innymi mu podobnymi, niczym towar na rynku. W tym sensie sport odpowiadał na potrzeby, które realizowała tradycyjna wspólnota, pozostawiona na poboczu historii przez tryumfujący kapitalizm przemysłowy. Nie bez znaczenia dla popularności sportu wśród robotników pozostawał fakt, iż fizyczny charakter pracy fabrycznej domagał się odskoczni o równie fizycznym, materialnym charakterze, aktywności, którą zarazem można by praktykować przy znikomych zasobach kapitału symbolicznego (członkowie klasy pracującej w przeważającej większości pozbawieni byli kapitału kulturowego, umożliwiającego im korzystanie z innych niż aktywność fizyczna sposobów wzbogacenia i niuansowania swojego sposobu życia).

W bliższym nam okresie historycznym zorganizowany sport jako narzędzie pacyfikacji oraz kontroli świata pracy zyskał zupełnie nowy wymiar w autorytarnych i totalitarnych reżimach połowy XX wieku. Zarówno w faszystowskich Włoszech, jak i nazistowskich Niemczech sport służył odwróceniu uwagi i energii pracowników od problemów polityczno-ekonomicznych przy jednoczesnym wzmacnianiu identyfikacji jednostek z państwem.

Uprzemysłowienie i towarzyszące mu migracje ludności z terenów wiejskich do miast, narastający konflikt klasowy, zmieniająca się sytuacja geopolityczna oraz związane z nimi nowe formy rozładowywania i przemieszczania społecznych napięć – oto horyzont narodzin nowoczesnego sportu. Zaczyna on być odbiciem samoświadomości społeczeństwa – a zatem jako wolny rynek pełen zwycięzców i przegranych – a zarazem jako „neutralny” i pozapolityczny punkt odniesienia dla rzeczywistości pozasportowej, to znaczy: element ideologii (konserwatywnej i narodowej) maskującej rzeczywiste relacje społeczne i realne warunki możliwości determinujące losy jednostek oraz społeczeństw.

* * *

Przełom lat dwudziestych i trzydziestych XIX wieku to epoka schyłku sportu arystokratycznego związana ze spadkiem znaczenia samej arystokracji w ponapoleońskiej Anglii oraz wzrostem zamożności i siły oddziaływania miejskiej klasy średniej, a w końcu liczebnością klasy pracującej. Sport z rozrywki zmienia się w narzędzie budowy i utrwalenia nowego mieszczańskiego establishmentu – jako kluczowy element edukacji służyć ma wychowaniu „chrześcijańskich gentlemanów”. Owa „reforma” zapoczątkowana zostaje w 1828 roku w elitarnej szkole w Rugby. Zgodnie z jej założeniami sport zajmujący miejsce w samym centrum systemu edukacyjnego uczy współpracy w zespole, zdolności przywódczych, odporności fizycznej oraz odwagi, a także zaświadcza o fundamentalnej roli współzawodnictwa – oto cechy i postawy konieczne dla sprawnie funkcjonującej elity. Warto przypomnieć, że w przypadku klas niższych wartości przekazywane na drodze edukacji były odmienne – posłuszeństwo, dyscyplina, świadomość własnych ograniczeń i miejsca w społeczeństwie.

To właśnie w takim kontekście rodzi się idea sportu amatorskiego, do dziś nadająca kształt sposobom, w jaki uprawia się i organizuje sport, a także na nim zarabia. Pierwotnie, to znaczy na początku wieku XIX, termin „amator” w odniesieniu do aktywności fizycznej odnosił się do arystokratycznego entuzjasty i patrona sportu, dopiero kilka dekad później zaczyna oznaczać kogoś, kto uprawia sport dla niego samego. Idea sportu amatorskiego oparta jest na dwóch zasadach: „sportu nie uprawia się dla zysku” oraz „współzawodnictwo sportowe reguluje zasada fair play”. Pomimo że większość tradycyjnych gier i sportów rozgrywana była zgodnie z owymi wytycznymi, to jednak dopiero ujęcie ich w formie moralnego nakazu, który wpisany jest w wynalazek sportu amatorskiego, pozwala wykorzystać je ideologicznie jako narzędzie kontroli.

Idea sportu amatorskiego, krzewiona przez klasę średnią i wyższą, stała w sprzeczności z praktyczną koniecznością zarabiania na sukcesach sportowych klasy pracującej. Koncepcja ta czyniła sport ekskluzywnym, to znaczy dostępnym wyłącznie dla tych, którzy dysponowali źródłami dochodu gwarantującymi nadmiar czasu wolnego od pracy, a zatem dla klasy średniej i wyższej. Bardzo szybko aktywności sportowe zaczynają rozwijać się zgodnie z jednym z dwóch modeli – klasa średnia uprawiała sport amatorski, traktując go jako nośnik wartości moralnych i ideologicznych; sport profesjonalny klasy pracującej stanowił formę rozrywki i źródło dochodu dla uczestników. Napięcie pomiędzy owymi sprzecznymi modelami po dziś dzień wyznacza dynamikę rządzącą angielskim – a co za tym idzie również światowym – sportem.

Polem, na którym doszło do pierwszego znaczącego konfliktu pomiędzy dwoma modelami sportu, była piłka nożna. Do 1885 roku Football Association, instytucja regulująca i organizująca rozgrywki w Anglii, utrzymywała zakaz podpisywania przez zawodników profesjonalnych kontraktów, więc pierwsze edycje rozgrywek o Puchar Anglii (pierwszy turniej rozegrany został w 1872 roku) zdominowane były przez amatorskie drużyny złożone z absolwentów elitarnych szkół publicznych, takie jak Old Etonians czy Old Carthusians. Okazało się jednak, że futbol cieszy się tak ogromną i stale rosnącą popularnością wśród klas niższych, że FA zmuszona była w końcu znieść regulacje dotyczące amatorskiego statusu piłkarzy w Anglii. Od tamtej chwili żadna reprezentująca elity amatorska drużyna piłkarska nie zdobyła jakichkolwiek trofeów.

Odejście od ideałów sportu amatorskiego, do którego doszło pod presją klas pracujących, w przypadku piłki nożnej okazało się czytelnym znakiem ostrzegawczym. RFU, Rugby Football Union, organizator rozgrywek rugby, sportu dorównującego pod koniec XIX wieku popularnością piłce nożnej, za wszelką cenę nie chciał podzielić losu FA i utracić kontroli nad amatorską formułą organizacji. Rygorystyczne obostrzenia, mające wyrugować profesjonalne uprawianie rugby w Anglii, doprowadziły do rozłamu dyscypliny na dwie równolegle rozwijające się formy (union i league), co pozwoliło utrzymać amatorski status tego sportu przez ponad sto lat. RFU zniosła zakaz profesjonalnych kontraktów dopiero w 1995 roku, walcząc o publiczność i lukratywne umowy z coraz prężniej działającymi telewizyjnymi kanałami sportowymi.

Amatorski model sportu szybko znalazł zwolenników na Kontynencie – pod koniec XIX wieku anglofil baron Pierre de Coubertin zaczął propagować uprawianie sportu i sportowe współzawodnictwo jako formę wzmocnienia ducha narodowego Francuzów podupadłego po przegranej wojnie z Prusami. Trudno o zaskoczenie na wieść, że ojciec nowożytnego ruchu olimpijskiego był jednocześnie gorącym zwolennikiem utrzymania w społeczeństwie jak najgłębszych podziałów klasowych. Do jego postaci i działalności wrócimy dalej, gdy zajmiemy się ufundowanym przez niego nowoczesnym ruchem olimpijskim.

W Stanach Zjednoczonych idea sportu amatorskiego przyjęła się i sprawdziła doskonale – szczególnie nośna okazała się koncepcja skoncentrowania go wokół elitarnych szkół i uczelni. Również w Ameryce rygorystyczne regulacje chroniące sport amatorski pojawiły się w reakcji na sukcesy sportowe i wzrost znaczenia profesjonalnych drużyn złożonych z członków klasy pracującej (baseball, lacrosse). Jednak już na początku XX wieku uniwersytety takie jak Harvard i Yale, dzięki swoim drużynom futbolu amerykańskiego, notowały znaczne i istotne dla swojego funkcjonowania dochody. Komercjalizacja sportu amatorskiego zaczęła się w Stanach Zjednoczonych wcześniej niż w Europie, osiągnęła skalę dostępną tylko kulturze amerykańskiej. Pogoń za sukcesem sportowym oraz materialnym zyskiem sprawiły, że na amerykańskich uniwersytetach doszło do ważnego przesunięcia w społecznym funkcjonowaniu sportu amatorskiego – przestał on służyć klasowemu i – od lat sześćdziesiątych XIX wieku – rasowemu wykluczeniu, pozwalając szczególnie utalentowanym członkom klas niższych zyskać wyższe wykształcenie i grać dla chwały oraz zysku uczelni, do której każda inna droga dostępu była dla nich zamknięta. Oczywiście idea uczelnianego sportu amatorskiego stanowiła potężny instrument władzy i dominacji w rękach organizatorów rozgrywek, a uzyskiwane przez młodych sportowców wyższe wykształcenie miało wyłącznie iluzoryczny charakter. Niezależnie od swojego konkretnego zastosowania idea sportu amatorskiego pozostaje przede wszystkim narzędziem społecznej kontroli oraz wykluczenia, funkcjonalną fikcją przesłaniającą realne stosunki społeczne i związane z nimi sposoby wyzysku – i jako taka okazuje się niczym innym, jak formą zinstytucjonalizowanego cynizmu.

* * *

Ostatnia