Karuzela - Paulina Świst - ebook + audiobook + książka
BESTSELLER

Karuzela ebook i audiobook

Paulina Świst

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Wielka kasa budzi wielkie namiętności. I wielkie pożądanie. Czasem otumania i ogłupia. Zupełnie jak seks, albo jeszcze bardziej.

Dwoje młodych adwokatów, Piotr i Olka, przyjaźni się od studiów. Są uwikłani w kompletnie nieudane małżeństwa: mąż Oli jest hazardzistą z upodobaniem rozpuszczającym jej pieniądze, żona Piotra leczy się po załamaniu nerwowym. Między Olką i Piotrem nawiązuje się romans, który jeszcze bardziej komplikuje ich i tak trudną sytuację. Żeby była jasność: żadne z nich nie jest kryształowe. Olka ma problem z używkami, Piotr wyjątkowo łatwo ulega wdziękom kręcących się wokół niego dziewczyn. Łączy ich nie tylko uczucie, ale także chęć zrobienia wielkich pieniędzy. Korzystając z prawniczej wiedzy i kontaktów w przestępczym półświatku rozkręcają karuzelę podatkową. Pieniądze płyną wartkim strumieniem, wszystko idzie jak po maśle – ale tylko do czasu. Ktoś pękł, ktoś sypnął, ktoś poszedł na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. Olka trafia do więzienia, Piotr ukrywa się na Śląsku. Marzenia o bogactwie prysły… ale czy na pewno? Wiele się jeszcze może wydarzyć, zwłaszcza że do gry wkraczają Lilka i Kinga…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 252

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 24 min

Lektor: Paulina Świst

Oceny
4,2 (2590 ocen)
1335
617
439
162
37
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
infernem

Nie polecam

Książki autorstwa Pauliny Świst swoją specyficznością wzbudzają wiele kontrowersji wśród czytelników. Jedni je kochają, inni nienawidzą. Nie ma nic po środku. Dotychczas ja również nie byłam wyjątkiem od tej reguły. Paulina Świst wraz ze swoim „Prokuratorem” zaskarbiła sobie specjalne miejsce w moim czytelniczym sercu. Dlatego kiedy nadarzyła się okazja do przeczytania kolejnej powieści Świst to nie wahałam się ani chwili. Byłam przekonana, że również okaże się świetną książką. Tym razem jednak moje oczekiwania okazały się zbyt wysokie, a lektura „Karuzeli” pozostawiła po sobie mocno mieszane uczucia oraz pewien niesmak. Głównym tego powodem byli bohaterowie oraz ich zachowanie. Nie wzbudzili oni w ogóle mojej sympatii, przez co od pierwszej strony miałam z nimi straszny problem. Z jednej strony na początku bardzo przypominali mi bohaterów z debiutanckiej serii Świst, a z drugiej w przeciwieństwie do nich wydali się nijacy, infantylni oraz przesadnie wulgarni. „Zawsze kiedy już wydaj...
31
kkkaaa

Nie oderwiesz się od lektury

Ok
10
SabinaMaza

Z braku laku…

nie zaprzyjaźnię się z Panią Pauliną. Jakbym czytała erotyka z doza kryminału i to wszystko zostało napisane przez 15 łatkę. Nie dla mnie
00
RudaAnn

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna
00
natalialenka

Dobrze spędzony czas

Poprzednie bardziej mnie zaciekawiły
00

Popularność




Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Redakcja: Monika Frączak

Redakcja techniczna: Anna Sawicka-Banaszkiewicz

Korekta: Elżbieta Steglińska, Katarzyna Szajowska

Wszystkie zawarte w książce wydarzenia wynikają z wyobraźni autora, a wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest kompletnie przypadkowe. Kompletnie.

© for the text by Paulina Świst

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2018

Zdjęcia na okładce

© AXL/Shutterstock

© autsawin uttisin/Shutterstock

ISBN 978-83-287-1068-9

Wydawnictwo Akurat

Wydanie I

Warszawa 2018

FRAGMENT

Pieniądze są dobrym sługą, ale złym panem.

(przysłowie francuskie)

Mojej wspaniałej Mamie… Dziękuję :*

PROLOG

– Dzień dobry. Przyszłam na spotkanie z panem mecenasem Orłowskim.

– Dzień dobry. Proszę za mną.

Piękna recepcjonistka zaprowadziła mnie do małej, prywatnej hotelowej salki. Pozostali już siedzieli przy stole. Piotrek wstał i pocałował mnie w policzek.

– Czego się napijesz, Olu?

Spojrzałam na stolik, pili alkohole.

– Wino, białe.

– Chardonnay? – zapytała kelnerka, której wcześniej nie zauważyłam.

– Może być – odparłam, siadając przy stole.

Po chwili wróciła z moim winem.

– Dziękujemy bardzo. – Piotr uśmiechnął się do niej uroczo. – Jesteśmy w komplecie. Bardzo prosimy, żeby nikt nam nie przeszkadzał.

Kelnerka wyszła i zamknęła za sobą drzwi.

– Zebrałem was tu, by coś zaproponować. – Piotrek uśmiechnął się krzywo. – Coś bardzo dochodowego i bardzo nielegalnego…

Teo rozejrzał się po sali z udawaną trwogą.

– Masz tu podsłuch jak w Puchaczu i Przyjaciołach?

Piotrek nadal się uśmiechał.

– Jesteśmy w gronie profesjonalistów. Wszystko, co tu zostanie powiedziane, obejmijmy tajemnicą zawodową.

Lilka przebierała nogami z niecierpliwością.

– Mów!

– Mam propozycję. Długo już zastanawiałem się, ile jeszcze będziemy zasuwać na naszych byłych patronów za trzy tysiące złotych netto?

Piotrek popatrzył na mnie wymownie. Pociągnęłam łyk wina i uśmiechnęłam się ironicznie, wznosząc niemy toast.

– Z tego co wiem, dostajesz dużo więcej niż te trzy tysiące.

– Prawda, dostaję więcej, ale mam też większy apetyt. Zakręćmy karuzelę.

Piotr rozparł się na krześle i czekał na naszą reakcję. Teo napił się whisky, kręcąc głową.

– Czasy nie sprzyjają. Dwadzieścia pięć lat za przekręty na Vacie. Duże ryzyko.

– No risk, no fun. Ile prowadziliście vatówek? Kto zna się na tym lepiej niż my?

– Nie mamy dojść. Nie wiadomo, komu możemy nadepnąć na odcisk… – zaczęłam.

– To biorę na siebie. Nie zaprosiłbym was tu, gdybym nie miał poważnej propozycji.

– Co się teraz kręci? – zapytał Teo, wpatrując się w szklankę z whisky jak w kryształową kulę.

– Szczegóły za chwilę. Najpierw muszę wiedzieć, kto wchodzi.

Piotrek popatrzył na mnie i uniósł brew. Uśmiechnęłam się ponuro.

– Nie mam nic do stracenia. Możesz na mnie liczyć.

– Teo?

– Ile jest do wyjęcia?

– Czterdzieści dużych baniek. Potem zawijamy biznes.

– Wchodzę.

– Lilka?

Lilka się uśmiechnęła.

– Mam złe przeczucia, trzymam kciuki, ale nie wchodzę. Ktoś będzie musiał was wyciągnąć z pierdla. Bez obrazy…

Wstała i wzięła z wieszaka kurtkę.

– Nie ma żadnej obrazy. Doskonale cię rozumiem.

Piotrek podniósł się, pocałował ją w policzek i odprowadził do drzwi.

Rok później

Zerknąłem na zegarek, była 5.35. Na tarczę zachodził długi czarny włos, który owinął się wokół srebrnej bransolety mojej omegi. Uśmiechnąłem się z satysfakcją na myśl o wczorajszym wieczorze i przytuliłem do pleców śpiącej jeszcze Oli.

– Musimy wstawać? – wymruczała nieprzytomnie.

– Ja muszę, ty śpij.

Pocałowałem ją w łopatkę i poszedłem pod prysznic. Po piętnastu minutach wróciłem do sypialni, wyciągnąłem z szafy granatowe dżinsy Diesla i koszulę Tommy’ego. Dziś lajtowo. Przechodząc koło okna, zobaczyłem dwa zaparkowane granatowe dostawczaki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie drobny fakt, że w mojej kamienicy nie było żadnego sklepu. Gapiłem się na nie przez chwilę, a potem nagle dotarło do mnie, co się dzieje.

– Kurwa mać! Olka, wstawaj!

– Co jest?

– Kominiarze! Coś się posypało.

– Na mnie nic nie mają. Nie mogą… Zresztą jesteśmy w twoim mieszkaniu, więc chodzi o ciebie. Uciekaj!

Wkurwiłem się.

– Przecież cię nie zostawię!

– Właśnie, że zostawisz!

Wstała, narzuciła szlafrok na nagie ciało i wyłożyła swój plan:

– Zrobię się na zaspaną idiotkę i kupię ci trochę czasu.

Pobiegła do łazienki, odkręciła prysznic i otworzyła okno. Potem zamknęła drzwi na klucz i wrzuciła go do stojącego pod ścianą worka ze śmieciami.

– Powiem, że się kąpiesz. Leć na górę do pani Laskowik.

Wcisnęła mi do ręki klucze, które leżały na szafce na buty.

– Wczoraj przyniosła je z prośbą, żebym karmiła jej kota, bo wyjeżdża na dwa tygodnie. Szybko, rusz dupę!

– Chodź ze mną – nie dawałem za wygraną.

Spojrzałem na zegarek: 5.55. Kurwa mać, za pięć minut będą. Naloty na chatę zawsze zaczynają się chwilę po szóstej.

– Nie mogę. Sam pomyśl. Na pewno wiedzą, że jesteśmy razem. Muszą mieć rozpoznanie. Jeśli nie będzie nikogo, zaczną szukać po innych mieszkaniach. Ty jesteś w stanie wyjść przez okno na drugim piętrze i uciec przez sąsiedni balkon, ale w takie akrobacje w moim wydaniu nikt by nie uwierzył. Idź już!

Pocałowała mnie i wypchnęła za drzwi.

***

– Pani mecenas… – Prokurator patrzył na mnie ze złośliwym uśmiechem. – Nie będzie pani brakowało tego tytułu?

Uśmiechałam się nie mniej złośliwie i bezczelnie patrzyłam mu prosto w oczy. Mimo że w środku cała się trzęsłam. Miałam nadzieję, że nie mają Piotrka, że zdążył.

– Pomidor – powiedziałam pewnie. Chyba zbiłam go z tropu.

– Słucham?

– Pomidor. Tyle powiem bez adwokata.

– Ależ czy ja pani zabraniam wezwać adwokata? – Udał oburzenie. – Nawet do niej zadzwoniłem. Powinna być za chwilę. Zabijam czas luźną pogawędką, zanim przyjdzie.

– Pomidor.

– Dobrze, że pani koledzy okazali się bardziej rozmowni.

Prokurator podsunął mi wydruk protokołu przesłuchania Piotra. Na dole brakowało podpisu. W dodatku pokazał mi to przed przyjściem Lilki. Sam na sam. Z daleka cuchnęło podstępem.

– Pomidor.

Oddałam mu kartkę, nie zagłębiając się w treść. Wolałam nie mieszać sobie w głowie. „Szara magia, ja nigdy nie pękam” – powtarzałam w głowie słowa piosenki Sokoła. Uspokajała mnie. Zapatrzyłam się w okno, prokurator pochylił się nad laptopem. Piętnaście minut później w drzwiach stanęła Lilka.

– Zarzuty? – zapytała bez zbędnych wstępów.

– Oszustwa na szkodę Skarbu Państwa na… dwadzieścia pięć milionów. Zorganizowana grupa przestępcza, takie tam… Zaraz będę przedstawiał, to pani posłucha.

– Czy mogę zamienić słówko z klientką?

– Oczywiście, ale tylko w mojej obecności.

Prokurator najwyraźniej chciał wiedzieć o wszystkim. Nie miał jednak pojęcia, że znamy się z Lilką od lat i potrafimy tak rozmawiać, że nikt nie łapie, o co chodzi.

– Co tam na fejsie? – zapytałam nonszalancko.

– Wiktor zdrowy – odpowiedziała.

Lilka usiadła obok mnie i wlepiłyśmy wzrok w prokuratora. Na mojej twarzy rozkwitł uśmiech. Prokurator był wściekły. Tym samym poinformowała mnie, że nie mają Piotrka i że jego rzekome zeznania, które mi pokazał, to ściema. A to przecież on, bez cienia wątpliwości, miał mieć postawiony zarzut z artykułu 258 paragraf 3 Kodeksu karnego – kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.

***

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Wydawnictwo Akurat

imprint MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Dział zamówień: +4822 6286360

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz