Król-Duch - Juliusz Słowacki - ebook

Król-Duch ebook

Juliusz Słowacki

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Tytułowy Król Duch to byt ponadczasowy i nierzeczywisty. Jego zadaniem jest wcielanie się w kolejne postaci i oddziaływanie w ten sposób na dzieje, sprawowanie władzy.

W kolejnych strofach Król Duch wciela się zarówno w niektórych z polskich władców, jak i w innych zasłużonych w historii. Uosobiona przez nich historia traktowana jest optymistycznie, przejawia się w niej Boski plan. Takie przedstawienie miało dodać narodowi otuchy i pomóc zrozumieć doświadcznane cierpienie jako formę doskonalenia się.

Król Duch to najsłynniejszy poemat historiozoficzny autorstwa Juliusza Słowackiego. Słowacki pisał to dzieło od 1845 roku do końca życia (1849), nie zostało ono dokończone. Król Duch prezentuje postawę filozoficzną autora. Zwane jest niekiedy „eposem wszechsłowiańskim”.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Juliusz Słowacki
Król-Duch
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Liryka Gatunek: Poemat

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 54

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Juliusz Słowacki

Król-Duch

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-3930-4

Król-Duch

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

Rapsod I

Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

Pieśń I

I

Cierpienia moje i męki serdeczne, 
I ciągłą walkę z szatanów gromadą, 
Ich bronie jasne i tarcze słoneczne, 
Jamy wężową napełnione zdradą 
Powiem... wyroki wypełniając wieczne, 
Które to na mnie dzisiaj brzemię kładą, 
Abym wyśpiewał rzeczy przeminięte 
I wielkie duchów świętych wojny święte. 

II

Ja, Her Armeńczyk1, leżałem na stosie 
Trupem... przy niebios jasnej błyskawicy; 
Kaukaz w piorunów się ciągłym rozgłosie 
Odzywał do ech ciemnej okolicy. 
Niebo sczerniało...ale świeciło się 
Grzmotami, jak wid2 szatańskiej stolicy. 
A ja świecący od ciągłego grzmota 
Leżałem. — Zbroja była na mnie złota. 

III

I duch niewyszły z umarłego ciała 
Czuł jakąś dumę, że spokojnie leży; 
A nad nim ziemia poruszona grzmiała 
I unosiły się duchy rycerzy. 
Trójca widm mój stos ogniem zapalała, 
A ja czekałem, aż piorun uderzy; 
Tak byłem pewny, że w owe rumiane 
Grzmotem powietrze jak duch zmartwychwstanę. 

IV

Już przybliżały straszne czarownice 
Chwast zapalony i suche piołuny3
I moje blade oświeciwszy lice, 
Wrzeszcząc, posępne swe śpiewały runy; 
Kiedy je trzasły aż trzy błyskawice 
I trzy siarczane ogniste pioruny; 
I tak strzaskały płomienie czerwone, 
Żem je nie martwe sądził, lecz zniknione. 

V

Wtenczas to dusza wystąpiła ze mnie 
I o swe ciało już nie utroskana4, 
Ale za ciałem płacząca daremnie, 
Cała poddana pod wyroki Pana; 
W Styksie5, w letejskiej wodzie6 albo w Niemnie7
Gotowa tracić rzeczy ludzkich miana, 
Poszła: — a wiedzą tylko Wniebowzięci, 
Czym jest moc czucia! a strata pamięci! 

VI

Tam, kędy8 dusze jasne jak brylanty 
Swe dobrowolne czyniły wybory, 
Moc utrudzona biegiem Atalanty9
Szukała tylko szczęścia i pokory... 
Orfeusz10 między ptaki muzykanty 
Szedł umęczony i na sercu chory; 
A jam pomyślał, że mu śpiewem będzie 
Składać i skrzydła rozszerzać łabędzie. 

VII

Ulisses11 poszedł w prostego oracza, 
Aby odpocząć po swych wędrowaniach. 
Tak ludziom Pan Bóg zmęczonym wybacza! 
I odpoczywać daje w zmartwychwstaniach! 
Niech wyniszczony pracą nie rozpacza, 
Że mu na ogniach braknie i błyskaniach, 
Ani też myśli, że jest upominek 
Dla ducha większy jaki — nad spoczynek. 

VIII

Ja sam z harmonią obeznany młodą, 
Własnego ciała nie chciałem odmiany. 
I siadłem smutny nad letejską wodą, 
Nie usta moje myjąc, ale rany. 
Odtąd już nigdy nad cielesną szkodą 
Nie płakał mój duch z ciała rozebrany, 
Ani za wielką sobie brał wymowę 
Otwierać tych ran usta purpurowe. 

IX

Wszakże letejską przykładając wodę 
Do ran — by pamięć boleści straciły, 
Niejedną poniósł na pamięci szkodę, 
Niejeden obraz stracił senny, miły. 
Jutrzenek greckich różaną pogodę 
Duchy mu nagle ręką zasłoniły, 
A pokazały — jako świt daleki, 
Umiłowaną odtąd — i na wieki! 

X

Ani gwiaździce, co się w morzach palą, 
A mają w świetle tęczowe kolory 
I są gwiazdami w ciemnicy pod falą 
Tak błyszczącymi, że mórz dziwotwory, 
Delfiny w morzu swoje łuski skalą 
I obchodzą je cicho jak upiory; 
A płynąć wierzchem nad nimi nie śmieją, 
Tak mocno w morzu te gwiazdy jaśnieją! 

XI

Ani tych gwiaździc jasność tajemnicza 
Tak nie przeraża owe pierwopłody, 
Jak piękność, którąm ja poznał12 z oblicza 
We mgłach letejskiej zapomnienia wody. 
Nad nią dźwięk, duchów girlanda słowicza; 
Pod nią, jakoby złote zejścia schody 
Na świat daleki i zamglony wiodły, 
Na kwiatki jasne pod ciemnymi jodły. 

XII

Z tych łąk i z tych puszcz, jakby wiatr poranny 
Pieśnią zapraszał na ziemię szczęśliwą; 
Szedłem... choć strzały numidzkimi13 ranny... 
Niepewny, czy śmierć? czy żywota dziwo? 
Czy Irys14, którą na świat znosi szklanny 
Obłok? a tęcze świecące nad niwą 
Tyle kolorów i słońc tyle mają, 
Że ją nad ziemią na światłach trzymają? 

XIII

Ona przede mną do lesistych zacisz 
Weszła... a harfy śpiewały wiatrzane: 
«Dobrze ją poznaj, bo wkrótce utracisz, 
Jak sny przez dobre duchy malowane; 
Żywot tysiącem żywotów zapłacisz; 
A zawsze jedną tę serdeczną ranę 
Przyciśniesz w piersi rękami obiema; 
Tę jedną smętną ranę: że Jej nie ma! 

XIV

Sławę ci damy, lecz tobie obrzydnie, 
Serce ci damy, ale spustoszeje. 
Przyjdzie do tego, że będziesz bezwstydnie 
Urągał w Bogu mającym nadzieję». 
Na to ja: «Niechaj me oczy rozwidnię 
Rubinem, który z jej ust światło leje,