Milton i jego wiek - Roman Dyboski - ebook

Milton i jego wiek ebook

Roman Dyboski

0,0

Opis

Pierwsza polska monografia o Johnie Miltonie. Autor przystępnie przedstawia sylwetkę wielkiego angielskiego poety na tle burzliwej epoki wojny domowej i rewolucji oraz omawia jego najważniejsze dzieła, na czele z Rajem utraconym.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Roman Dyboski
Milton i jego wiek
Epoka: Współczesność Rodzaj: Epika Gatunek: Rozprawa

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 136

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Roman Dyboski

Milton i jego wiek

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-6316-3

Milton i jego wiek

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

Przedmowa

Książka niniejsza powstała z powszechnych wykładów uniwersyteckich, wygłoszonych w Krakowie w zimie 1908/9 jako w trzechsetlecie urodzin Miltona. By w wielojęzycznym chórze, którym przy tej sposobności po całym świecie rozbrzmiała wznowiona sława poety, nie zabrakło i głosu polskiego, ogłaszam drukiem tę pierwszą w naszym języku monografię o purytańskim wieszczu.

W przedstawieniu rzeczy obok losów osobistych Miltona i rozwoju jego twórczości poetyckiej — naszemu czytającemu ogółowi poza Rajem utraconym niestety dotychczas nieuprzystępnionej — traktowałem jak najszerzej wielkie przewroty konstytucyjne i religijne w Anglii XVII wieku, w których sam poeta wziął tak wybitny udział, przemiany dziejowe u nas mało znane, a jednak należące do najistotniejszych podstaw i nowożytnego ustroju państwa i całego dzisiejszego charakteru narodowego angielskiego.

Profesorowi W. Czermakowi, który mnie wezwał i zachęcił do wypracowania tych wykładów, należy się słowo szczerej wdzięczności.

Kraków, w czerwcu 1909.

R. Dyboski

Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

I

Wstęp. Szekspir a Milton: renesans a purytanizm. — Pierwiastki purytańskie w dzisiejszej umysłowości angielskiej. — Prezbiterianizm.

W grudniu r. 1908 w całym świecie, gdziekolwiek rozlega się język angielski, zarówno w Anglii, jak w Ameryce, Afryce i Australii, obchodzono uroczyście trzechsetną rocznicę urodzin największego poety doby poszekspirowskiej, Jana Miltona. Trudno zaiste wyobrazić sobie większy kontrast indywidualny niż między Szekspirem, krwistym i ognistym synem namiętnego renesansu, sympatyzującym z całą rozległą galerią typów i objawów natury ludzkiej od Falstaffa aż do Hamleta — a Miltonem w fazie Raju utraconego, poważnym, podniosłym, oschłym prawie w swym zupełnym braku humoru i zmysłowego temperamentu, wszystkimi ziemskimi przedmiotami myśli i natchnień gardzącym prócz tego jednego, naczelnego: stosunku człowieka do Boga. Te krańcowe przeciwieństwa — Szekspir i Milton — w doskonały sposób nam ilustrują całą głębię różnicy, jaka dzieli Anglika z epoki królowej Elżbiety od Anglika w okresie purytanizmu1, którego też wiele najistotniejszych cech posiada jeszcze Anglik dzisiejszy.

Anglia za czasów elżbietańskich pod wpływem wielkich wypadków dziejowych, zarówno zdumiewających świat cały odkryć zamorskich, jak wielkich zwycięstw narodowych nad Hiszpanami, pulsowała namiętną radością życia; bezgraniczne zamiłowanie do przepychu i blasku, objawiające się w architekturze i urządzeniu domowym, np. w obfitszym niż dotąd użyciu szkła w oknach, oraz w jaskrawych kolorach i kosztownych materiałach ubiorów; dalej ogólna skłonność do śmiałych awanturniczych przedsięwzięć, do akcji żeglarskich i handlowych na wielką skalę (np. podróż Franciszka Drake’a naokoło ziemi, założenie giełdy londyńskiej przez Tomasza Greshama); w życiu społecznym znany nam z Szekspirowskiego Koriolana arystokratyzm, pogarda motłochu, uwielbienie dla każdej potężnej, wybitnej indywidualności; w literaturze wreszcie niebywały rozkwit produkcji dramatycznej jako najsilniej do zmysłów i afektów przemawiającej; to główne cechy tego okresu. W stosunku do religii krytyczna samodzielność osobistego myślenia, głoszona przez reformację, a z drugiej strony filozoficzny sceptycyzm, który z klasycznymi autorami starożytności wniósł do kultury humanizm, jako też bujne renesansowe rozmiłowanie w sztukach plastycznych i estetyce otaczającego świata zmysłowego jako głównej treści życia — musiały wywołać przynajmniej u najintensywniej duchowo żyjących jednostek zupełny indyferentyzm2, obojętność po prostu wobec wszelkich metafizycznych dogmatów i transcendentalnych spekulacji, na które w życiu tak pełnym silnych zewnętrznych wzruszeń nie było czasu ani miejsca.

Gdy to działo się w reprezentatywnych sferach społeczeństwa, niejako na błyszczącej powierzchni życia kulturalnego, inny tymczasem całkiem przewrót dokonywał się w głębi, w szerokiej bezbarwnej masie klasy średniej i niższej. Odkąd za Henryka VIII3 Tyndale i Coverdale przetłumaczyli Pismo Święte na język angielski i tekst w coraz nowych redakcjach zbliżać się począł do doskonałości używanej dziś jeszcze „autoryzowanej wersji” r. 1611, odkąd biskup Bonner pierwsze sześć drukowanych Biblii angielskich wyłożyć kazał do publicznego użytku w katedrze św. Pawła, a potem małe kieszonkowe Biblie genewskie znalazły się w każdym domu — przeciętny Anglik stanu średniego stawał się coraz wyłączniej „człowiekiem jednej książki”, a tą książką była Biblia. Ona dla niego stanowiła szczyt wszelkiej doskonałości literackiej i poetyckiej, zarówno w epicznych jak w lirycznych swych ustępach. Wszak średniowiecznej poezji dworskiej już dawno nie znał, nowoangielska, mało jeszcze rozwinięta i przeważnie także arystokratyczna, do niego nie przemawiała, a tych doskonałych w naszych oczach dramatów, które w tak wielkiej obfitości po teatrach mógł oglądać, ani on, ani zresztą sami ich autorzy za literaturę w wyższym znaczeniu tego słowa nie uważali. Zresztą już od założenia pierwszego londyńskiego teatru w r. 1575 władze gminne Londynu, wyrażające opinię większości mieszczaństwa, przez wszelkiego rodzaju szykany wyraźnie starają się krępować sztukę dramatyczną, i tylko dzięki niepospolitym talentom wspaniałej plejady poetów, a przede wszystkim dzięki potężnemu poparciu ze strony arystokracji i dworu dramat angielski stanął za Elżbiety4 u zenitu swego rozwoju.

Ale mieszczanin i ziemianin angielski coraz surowiej zamykali się w kole lektury biblijnej. Biblia stała się najwydatniejszym źródłem ich słownictwa: z tego właśnie czasu pochodzi owo nieporównane w żadnym innym języku przesiąknięcie angielskiego słowami i zwrotami Pisma Świętego; nie tylko że całe wiersze biblijne obierano sobie za przydomki do nazwiska, ale wszystkie najpospolitsze zjawiska codziennego życia ilustrowano cytatami biblijnymi, a w chwilach wielkich i poważnych najprostszemu człowiekowi z ludu ta znajomość Biblii dyktowała słowa podniosłe i potężne.

Atoli5 ważniejszy daleko od literacko-językowego jest wpływ, jaki to przejęcie się Pismem Świętym wywarło na cały charakter narodu. Zrobiło ono z Anglika to, czym pod wielu względami do dziś dnia pozostał.

Przede wszystkim więc obudziło się w najszerszych kołach żywe i bezustanne zainteresowanie kwestiami czysto religijnymi. Literatura drobnych broszur treści teologicznej urosła z końcem XVI i w XVII wieku do niebywałych rozmiarów; zachowane nam masy tych pisemek wymownie świadczą o tym, jak w przeciwieństwie do renesansowej obojętności szlachty i inteligencji ogół ludu gorliwie rozmyślał o sprawach religijnych. I ten nowy objaw pozostawił w umysłowości angielskiej ślad trwały i niezatarty: nie tylko że w Anglii zawsze odtąd traktuje się wszelkie rzeczy religijne daleko poważniej i z daleko większym ogólnym zajęciem niż w którymkolwiek kraju europejskim; daleko bardziej uważa się je za żywotny i integralny składnik kultury narodowej; ale przede wszystkim także osobiście każdy Anglik więcej wkłada starania i samodzielnej pracy myślowej w to, by sobie wyrobić takie czy owakie, ale pewne i jasno określone stanowisko wobec głównych problemów religijnych; czyli że ta zupełna obojętność wobec rzeczy religii, która dziś w większości krajów kontynentalnych wprost do znamion wykształconego człowieka należy, w Anglii — podobnie jak pospolity u nas indyferentyzm wykształconych wobec bieżącej polityki — jest rzeczą rzadką. To stałe zainteresowanie się religią jest pierwszym dziejowym dziedzictwem ruchu purytańskiego.

Po drugie: pod wpływem mocniejszego ufundowania zasad moralnych, jakie Biblia dać musiała, znikła z życia ogółu ta szeroka zdolność do psychologicznej sympatii z wszelkimi przejawami natury ludzkiej, która była właściwa wiekowi renesansu i tak wiekopomny znalazła wyraz w charakterach dramatów Szekspirowskich. O ile jednak nie można już nad tą generacją tak jak nad renesansową wypisać godeł jak „Homo sum, nihil humani a me alienum puto”6, albo „Tout comprendre, c’est tout pardonner”7; o ile więcej sądzono, a mniej starano się zrozumieć ludzkie postępki, o tyle z drugiej strony pogłębiło się poczucie świętości sympatii w bliższym i ściślejszym kole, przede wszystkim miłości rodzinnej. To jedyne w świecie, towarzyskiej naturze słowiańskiej czasem wprost niezrozumiałe, gorące rozmiłowanie nowożytnego Anglika w życiu rodzinnym, ta gloryfikacja ogniska domowego, „home, sweet home”8, w całej nowszej literaturze, szczególnie powieściowej, której promienną koroną w tym względzie jest Dickens: to znowu dziejowy spadek purytanizmu.

Po trzecie. Podczas gdy ideałem renesansu był człowiek namiętny, impulsywny, samowolny, „natura pańska” w znaczeniu Nietzschego — teraz na jego miejsce stanął ideał męża chłodno rozważnego i w każdym momencie życia najzupełniej panującego nad sobą. Flegmatyczna rezerwa i spokojna stanowczość dzisiejszego Anglika tu wzięły swój początek. To nowe pojęcie męskości już w zewnętrznych szczegółach się objawiło: krzyczące barwy strojów, w których lubował się okres szekspirowski, ustąpiły miejsca prostym czarnym ubiorom, jak je np. widzimy na większej części portretów Miltona.

O ile życie przez tę utratę barwy i przepychu stało się nieco monotonne, o tyle znowuż zrównoważył to wielki zysk duchowy, z tym zanikiem rozmaitych odróżnień organicznie połączony; mianowicie potężny wzrost nowego całkiem ówczesnemu człowiekowi poczucia równości społecznej. Podstawę stanowiły oczywiście i tutaj maksymy religijne. Jednakowe powołanie wszystkich ludzi do osiągnięcia królestwa niebieskiego znaczyło zarazem ich równość wobec Boga. To poczucie objawiło się nie tylko w tonie purytańskiego ziemiaństwa wobec klas mieszczańskich, zupełnie odmiennym od dawnej pogardy i samowoli, lecz przede wszystkim także w znacznym i trwałym podniesieniu godności stanu mieszczańskiego, i w zewnętrznych manifestacjach, i w całym wewnętrznym charakterze. Serwilizmu9, którym zresztą reprezentowany w House of Commons10 stan średni nigdy zbytnio nie grzeszył, nie ma odtąd wcale, przynajmniej w sferze życia publicznego. Jak się zmieniły stosunki w mieszczaństwie, to nam znowu najlepiej ilustruje kontrast między biografiami dwóch wielkich synów mieszczańskich — Szekspira i Miltona. Ojciec Szekspira, prawdziwy typ małomiasteczkowy, wiecznie z trudnościami pieniężnymi walczący i w różne drobne procesy zawikłany, za szczyt szczęścia uważa pozyskanie szlachectwa; w tym energicznie — podobno nawet nie bez jakichś malwersacji genealogicznych! — dopomaga mu zupełnie widać tak samo myślący syn, który na starsze lata za uciułany w teatrze grosz kupuje największą kamienicę w miasteczku rodzinnym i posiadłość ziemską pod miastem. Że Szekspir stał się największym pisarzem dramatycznym wszystkich wieków, to doszło do skutku prawdopodobnie po prostu w drodze ucieczki z domu rodzicielskiego z wędrującymi komediantami.

Jakże inaczej u Miltona! Ojciec, mieszczanin, ale londyński nowego typu, nie tylko starannie kształci syna i posyła na uniwersytet, ale później daje mu możność podróżować do Włoch, a potem spędzić kilka lat bez żadnego praktycznego zajęcia na spokojnych studiach i produkcji poetyckiej.

Tutaj dotknęliśmy punktu stanowiącego nową niespodziankę w tym obrazie duchowym purytanizmu. Powiedziało się, że środkiem literatury stała się Biblia i że zarzucono wszystko, co było barwne, bujne, namiętne, zbytkowne w życiu i kulturze czasów elżbietańskich; nie znaczy to jednak bynajmniej, żeby purytanizm był zajął11 od samego początku wrogie stanowisko względem wszystkiego, co było wykwintne i wdzięczne w cywilizacji renesansowej. Zabił po prawdzie protestancki śpiew kościelny bezpowrotnie całą żywotność tego niezmierzonego skarbu pieśni lirycznych, którymi jak kwieciem wyłożona jest cała historia społeczeństwa angielskiego w średnich wiekach i w okresie odrodzenia. Nie rozlegają się już odtąd w polu i w warsztacie, przy pracy i przy zabawie te wszystkie piosenki, które dawniej Anglikowi umilały życie: zamilkło wszystko prócz hymnicznej poezji kościelnej, która wprawdzie nierzadko sięga szczytów piękności wzruszająco prostej i prawdziwie narodowej, ale zawiniła względem literatury przez to właśnie zmonopolizowanie muzyki głosu ludzkiego na cele służby Bożej z przytłumieniem świeckich.

Pozostała jednak muzyka instrumentalna, źródło czystych rozkoszy ducha bynajmniej przez purytanizm nie zamknięte; najznakomitsi purytanie są wybitnie muzykalni; w grze na organach stary ociemniały Milton znajduje jedyną przyjemność i pociechę. Pozostaje także poszanowanie wszelkiej kultury umysłowej i uczoności, pozostaje zrozumienie dla tych zewnętrznych ozdób życia, jakimi są gry, zabawy i sporty: Milton z wprawą i wdziękiem uprawiał w młodości szermierkę; pozostaje wreszcie, przynajmniej zrazu, kult poezji jako sztuki oderwanej od wszelkich moralnych i społecznych maksym i zjawisk, kult tego czystego i absolutnego piękna, którym tchną, jak zobaczymy, młodociane utwory Miltona.

Przedstawiwszy obraz ruchu purytańskiego w tak jasnych i sympatycznych kolorach, pozostaje odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięły się te niezaprzeczenie ciemne i odrażające rysy kultury angielskiej, które w związku z purytanizmem traktować się zwykło jako fatalne jego objawy i następstwa; przede wszystkim więc hipokryzja religijna, tak niemile dziś jeszcze w życiu angielskim rażąca. Otóż to i temu podobne zjawiska nie są dziełem ruchu purytańskiego jako takiego, lecz wyłącznie niektórych skrajnych form wierzeń reformowanych, równocześnie z tym ogólnym prądem występujących; przede wszystkim prezbiterianizmu. Prezbiterianizm jest to republikańska forma religijnego ustroju społeczeństwa, jak ją propagował głównie Kalwin. Rozwinął się on na gruncie angielskim już w czasach królowej Elżbiety. Wprawdzie ona sama, jako renesansowa natura przeciwna radykalizmowi religijnemu, przez kompromisowe rozporządzenia — bo kompromis zawsze był jej ulubioną taktyką — z właściwą sobie autokratyczną energią utrzymywała życie kościelne w porządku opartym na przyjęciu kilku głównych i najogólniejszych doktryn reformacji, respektując w tym zakresie wolność zdania i słowa12 i starając się przede wszystkim utrzymać solidarność wszystkich protestantów angielskich przeciwko antyreformacji katolickiej, reprezentowanej przez wroga Anglii Filipa II13 hiszpańskiego i jego emisariuszów. Gdy jednak w ciągu walk z Hiszpanią papież przez bullę ogłosił Elżbietę jako zdetronizowaną, naturalna reakcja mas ludu w kierunku skrajnych form protestantyzmu nie dała się dłużej tamować. Wystąpił jako typowy demagog profesor teologii w Cambridge, Cartwright, zarzucając nie tylko wszelkie ozdoby i ceremonie kościelne, zachowane z liturgii katolickiej, jako zabobony, ale przede wszystkim proponując religijny ustrój społeczeństwa, który by najszerszą władzę nad wszelkimi sprawami duchownymi oddawał w ręce wiernych, tj. kalwinistów, przez wybieranych z ich środka ministrów, dla których władza rządowa we wszystkich rzeczach kościelnych byłaby tylko wykonującym narzędziem; a więc był to projekt ustanawiający dalej posuniętą władzę kościoła nad państwem niż najśmielsze marzenia średniowiecznych teokratów i inkwizytorów. Zwalczył wprawdzie teorie Cartwrighta biskup Hooker w pomnikowym dziele The Laws of Ecclesiastical Polity („Prawa polityki kościelnej”), jednym z arcydzieł prozy angielskiej. Ale ruch prezbiteriański wzrastał; choć na zawsze pozostał on popularniejszy w Szkocji niż w Anglii, jednak znalazł wkrótce nawet doniosły wyraz w parlamencie angielskim, co znowu wywołało nowy autokratyczny krok ze strony Elżbiety: rozszerzenie przywilejów tzw. Komisji kościelnej, złożonej z biskupów, aż do tyranii w sprawach religijnych. Mimo to rozłam kościoła na sekty postępował niepowstrzymanie: obok purytanizmu i prezbiterianizmu pojawiła się znienawidzona przez obie te partie sekta Roberta Browna, z którą na razie ze względu na małą liczbę bez trudności się załatwiono, wypędzając ich do Holandii, skąd później mała ich garstka pod nazwą „Ojcowie Pielgrzymi” (the Pilgrim Fathers) wyruszyła do Ameryki i stała się zawiązkiem dzisiejszych północnych Stanów wielkiej republiki.

W Anglii mimo represji wrzała walka w formie polemiki literackiej, która szczególnie od serii broszur pod znaczącym tytułem „Marcin Anty-Prałat” (Martin Mar-prelate, 1581) przybrała rozmiary niebywałe. Gdy zaś w Jakubie I14, pedantycznym, samowolnym i ograniczonym synu Marii Stuart15, wstąpił na tron wyznawca mocno już wtedy w umiejętnościach politycznych zachwianej teorii „o boskim prawie królów” i tą maksymą chciał poprzeć autorytet rządu w sprawach kościelnych — wtedy ten cały religijny konflikt ostatecznie przeobraził się w ową pamiętną walkę parlamentu o swobody konstytucyjne przeciwko despotyzmowi monarchy, walkę, która wypełnia pół wieku historii angielskiej i kończy się detronizacją i ścięciem Karola I w r. 1649, a po fazie republikanizmu, autokracji Cromwella i ponownych rządach Stuartów jutrzenką ery nowożytnego konstytucjonalizmu angielskiego, bezkrwawą rewolucją roku 1688.

Tak przygotowywały się wypadki, w których Milton w męskim wieku miał wziąć wybitny udział.

Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/

II

Młodość Miltona. Utwory lat akademickich. — Studia w Horton. „Allegro”, „Penseroso”, „Comus”, „Lycidas”. — Podróż do Włoch.

John Milton urodził się w samym sercu starego Londynu, w domu w kupieckiej dzielnicy Cheapside, po staroświecku oznaczonym znakiem16, i tu spędził pierwsze szesnaście wiosen swego życia.

Ojciec, który był notariuszem, od początku starannie dbał o wykształcenie syna: kazał go najpierw prywatnie uczyć przez szkockiego predykanta17 Tomasza Younga; potem oddał go do pobliskiej szkoły publicznej św. Pawła, którą wówczas kierował znakomity gramatyk i humanista Alexander Gill. Muzyki uczył się Milton w domu od ojca, który nie tylko był w wysokim stopniu muzykalny, ale nawet sam próbował sił jako kompozytor. Skłonność do poezji odezwała się już w najwcześniejszej młodości; zachowały się nam z tego okresu dwie wierszowane parafrazy Psalmów 114 i 136.

W lutym r. 1625 wstąpił Milton jako stypendysta do jednego z kolegiów, czyli internatów, z których składa się uniwersytet w Cambridge, mianowicie Christ’s College, i tutaj z przerwami wakacyjnymi mieszkał przez siedem lat aż do roku 1632, w którym ukończył studia przez osiągnięcie zwykłego stopnia magister artium, „magistra sztuk pięknych”.

Milton, jasnowłosy młodzieniec o białej cerze i delikatnym, dziewiczym niemal wdzięku kształtów i ruchów, odznaczający się przy tym już wówczas pewnym wyniosłym wstrętem do wszystkiego, co trywialne i zmysłowe, nie mógł oczywiście zrazu pozyskać sobie sympatii wśród atletycznych, wtedy jak i dziś głównie fizycznym ćwiczeniom hołdujących studentów uniwersyteckich; nazywano go żartobliwie „panienką” (the Lady of Christ