Kościół – wspólnota i dynamizm - o. Paweł Kowalski SJ - ebook

Kościół – wspólnota i dynamizm ebook

o. Paweł Kowalski SJ

0,0

Opis

Marzysz o podróży życia, po której nic już nie będzie takie samo? Ruszaj w drogę za Jezusem we wspólnocie ludzi zafascynowanych Nim. Myślisz, że się do tego nie nadajesz? To nie dla ciebie? Spróbuj, co ci szkodzi...?  Ta książka to pięć dni wytężonej modlitwy, aby tak jak Jezus poznać i pokochać Kościół. Aby iść w ślady Mistrza, czyli dołączyć do Jego wielkiej misji i „ubogim nieść dobrą nowinę, więźniom głosić wolność, a niewidomym przej­rzenie, uciśnionych odsyłać wolnymi, obwo­ływać rok łaski u Pana” (por. Łk 4,18-19).
 
.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 107

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ta książ­ka jest ta­nia.

KU­PUJ LE­GAL­NIE.

NIE KO­PIUJ!

o. Pa­weł Ko­wal­ski SJ

KO­ŚCIÓŁ

wspól­no­ta

i dy­na­mizm

Syn­te­za te­ma­tycz­na

Ni­hil ob­stat: L.dz. 2015/01/NO/P

Za po­zwo­le­niem

Prze­ło­żo­ne­go Pro­win­cji Wiel­ko­pol­sko-Ma­zo­wiec­kiej

To­wa­rzy­stwa Je­zu­so­we­go – o. To­ma­sza Kota SJ

War­sza­wa, 23 stycz­nia 2015 r.

Książ­ka nie za­wie­ra błę­dów teo­lo­gicz­nych.

Re­dak­cja

Jo­an­na Sztau­dyn­ger

Ko­rek­ta

Anna La­soń-Zy­ga­dle­wicz

Gra­fi­ka i skład

Bo­gu­mi­ła Dzie­dzic

© by Moc­ni w Du­chu

Łódź 2015

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne

ISBN 978-83-61803-81-2

MOCNI W DU­CHU – Cen­trum

90-058 Łódź, ul. Sien­kie­wi­cza 60

tel. 42 288 11 53

moc­ni.cen­trum@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl

Za­mó­wie­nia

tel. 42 288 11 57, 797 907 257

moc­ni.wy­daw­nic­two@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl/sklep

Wy­da­nie pierw­sze

WPRO­WA­DZE­NIE

Ko­ściół jako syn­te­za

Na koń­cu Ćwi­czeń Du­cho­wych św. Igna­ce­go Lo­y­oli znaj­dzie­my Re­gu­ły o czu­ciu z Ko­ścio­łem. Moż­na by więc są­dzić, że Ko­ściół jest ostat­nim te­ma­tem, jaki Igna­cy zo­sta­wia nam do mo­dli­twy. Wy­da­je się też nie pa­so­wać do ca­łej resz­ty Ćwi­czeń. Jest jed­nak do­kład­nie od­wrot­nie. W isto­cie bo­wiem całe re­ko­lek­cje zmie­rza­ją w kie­run­ku wspól­no­ty i bu­do­wa­nia Ko­ścio­ła.

Re­ko­lek­cje to wpa­try­wa­nie się w ser­ce Je­zu­sa, przez któ­re pły­nie mi­łość do Ko­ścio­ła, czy­li do Uko­cha­nej Chry­stu­sa. Dla­te­go punk­tem wyj­ścia dla na­szych re­ko­lek­cji bę­dzie Je­zus Chry­stus, a proś­ba na pierw­sze dwa dni me­dy­ta­cji to: „Abym le­piej na­śla­do­wał Je­zu­sa, abym po­znał i po­ko­chał Ko­ściół”.

Nie cho­dzi więc o to, żeby prze­ko­nać ko­go­kol­wiek do tego, że Ko­ściół jest waż­ny, na­wet je­że­li jest grzesz­ny. Cho­dzi ra­czej o wnik­nię­cie w ser­ce Je­zu­sa i spoj­rze­nie Jego ocza­mi na czło­wie­ka we wspól­no­cie.

Kil­ka za­sad re­ko­lek­cyj­nych

Mil­cze­nie na re­ko­lek­cjach może być roz­wa­ża­ne w dwóch ob­sza­rach.

Po pierw­sze, każ­dy mil­czy ze­wnętrz­nie. To zna­czy, że nie ko­mu­ni­ku­je się w ża­den spo­sób z kim­kol­wiek. Nie daje zna­ków, nie słu­cha mu­zy­ki, nie pi­sze li­ści­ków..., ale rów­nież nie czy­ta ni­cze­go, co nie zo­sta­ło usta­lo­ne z kie­row­ni­kiem. To bar­dzo istot­ne, po­nie­waż każ­de zła­ma­nie ci­szy rani nie tyl­ko mó­wią­ce­go – do roz­mo­wy po­trze­ba za­wsze przy­naj­mniej dwóch osób – ale i roz­bi­ja gru­pę. Nie ko­rzy­sta­my po­nad­to z te­le­fo­nów. Obo­wią­zu­je rów­nież re­gu­ła, że o każ­dym zła­ma­niu ci­szy za­wia­da­mia­my swo­je­go kie­row­ni­ka du­cho­we­go.

Klu­czo­we jest jed­nak mil­cze­nie we­wnętrz­ne. Po­le­ga ono na ukie­run­ko­wa­niu swo­ich my­śli je­dy­nie na to, co dzie­je się na re­ko­lek­cjach. Nie roz­my­śla­my więc o tym, w co ubie­rze­my się na Mszę świę­tą, albo jak za­re­agu­ją inni, kie­dy w oku za­krę­ci nam się łza. Igna­cy mówi o za­sa­dzie „tu i te­raz”, czy­li o tym, żeby na­sze my­śli skon­cen­tro­wa­ły się tyl­ko na tym, co dzie­je się te­raz i w tym miej­scu. In­ny­mi sło­wy, nie roz­my­śla­my o tym, co dzia­ło się przed na­szym przy­jaz­dem, albo co bę­dzie po po­wro­cie. Je­ste­śmy obec­ni na re­ko­lek­cjach tu i te­raz¸ bo tyl­ko tu i te­raz jest nam da­wa­na ła­ska Boża. Je­że­li więc bę­dzie­my ucie­ka­li my­śla­mi w prze­szłość lub przy­szłość, wów­czas coś stra­ci­my.

Wie­rzy­my, że wszyst­kich nas za­pro­sił na re­ko­lek­cje Pan Bóg. Sko­ro tak, to na­sze za­da­nie po­le­ga na za­an­ga­żo­wa­niu się na 100%. Dla­te­go też od­sta­wia­my na bok nadobo­wiąz­ko­we mo­dli­twy, do któ­rych się zo­bo­wią­za­li­śmy. Wszel­ką siłę in­we­stu­je­my wy­łącz­nie w to, co jest pro­gra­mem re­ko­lek­cji. Je­że­li ktoś pra­gnie pod­jąć ja­kąś do­dat­ko­wą mo­dli­twę, niech usta­li to z kie­row­ni­kiem du­cho­wym. To samo ty­czy się po­stów. Poza na­ka­za­ną wstrze­mięź­li­wo­ścią od mię­sa w pią­tek, nie po­ści­my.

Mo­dli­twa

For­mą mo­dli­twy na tych re­ko­lek­cjach jest kon­tem­pla­cja. Sta­ra­my się co­raz mniej an­ga­żo­wać in­te­lekt, a co­raz bar­dziej ser­ce.

Cała mo­dli­twa, po­mię­dzy roz­po­czy­na­ją­cym ją i koń­czą­cym zna­kiem krzy­ża, trwa 45 min.

Do każ­dej kon­tem­pla­cji na­le­ży się przy­go­to­wać po­przez uczest­ni­cze­nie we wpro­wa­dze­niach i sa­mo­dziel­ną pra­cę. Pod­czas wpro­wa­dzeń nie trze­ba pi­sać wszyst­kie­go, co zo­sta­nie po­wie­dzia­ne. Mo­że­my być pew­ni, że Pan Bóg bę­dzie dzia­łał przez to, co usły­szy­my i co zdą­ży­my so­bie za­no­to­wać. Po wspól­nym wpro­wa­dze­niu sami czy­ta­my dany frag­ment Pi­sma, po­wta­rza­my to, co zo­sta­ło za­no­to­wa­ne, i za­zna­cza­my, nad ja­ki­mi my­śla­mi i ob­ra­za­mi bę­dzie­my chcie­li się za­trzy­mać. Skąd mamy to wie­dzieć? Otóż już pod­czas wpro­wa­dze­nia Pan Bóg bę­dzie wska­zy­wał, na czym po­win­ni­śmy się sku­pić. War­to pa­trzeć na swo­je ser­ce, w któ­rą stro­nę po­dą­ża, ja­kie uczu­cia się w nas ro­dzą – zna­czy to, że nad tymi my­śla­mi bę­dzie­my mu­sie­li się za­trzy­mać.

Sche­mat kon­tem­pla­cji jest bar­dzo po­dob­ny do me­dy­ta­cji. Róż­ni­cą są ak­cen­ty. Tu­taj naj­istot­niej­sze bę­dzie za­an­ga­żo­wa­nie wy­obraź­ni, uczest­ni­cze­nie w da­nej sce­nie. Na mo­dli­twie nie ana­li­zu­je­my za­tem tre­ści, za­trzy­mu­je­my się nad jed­nym albo dru­gim ob­ra­zem i po­zwa­la­my, aby on nas wy­peł­nił. Je­że­li czu­je­my więc, że po­ja­wia się w nas ja­kieś uczu­cie, po­zwa­la­my, aby trwa­ło. Je­że­li jest ono zwią­za­ne z ja­kąś my­ślą, wów­czas za­trzy­mu­je­my się na niej. Je­że­li jest to ob­raz, wów­czas po­zwa­la­my, aby on trwał. Nie ro­bi­my ko­lej­ne­go kro­ku, póki nie wy­czer­pie się dane uczu­cie, wy­raź­na myśl lub ry­su­ją­cy się ob­raz. Nie po­dej­mu­je­my więc wie­lu tre­ści, gdyż roz­wa­ża­nie ma po­le­gać na peł­nym za­an­ga­żo­wa­niu w sce­nę i ob­ser­wo­wa­niu jej ser­cem.

Cza­sa­mi moż­na spró­bo­wać za­an­ga­żo­wać się głę­biej, tzn. po­przez wszyst­kie zmy­sły. Cho­dzi mia­no­wi­cie o to, że kon­tem­pla­cja to nie oglą­da­nie fil­mu, ale uczest­nic­two w hi­sto­rii.

Po mo­dli­twie po­świę­ca­my 15 min. na re­flek­sję i za­pi­su­je­my waż­niej­sze uczu­cia i my­śli, któ­re w nas się po­ja­wi­ły.

Trze­ba pa­mię­tać, że o re­flek­sji my­śli­my po mo­dli­twie, a nie w jej trak­cie. Szcze­gól­nie war­to zwró­cić wte­dy uwa­gę na bieg my­śli, żeby zo­ba­czyć, czy gdzieś nie po­błą­dzi­li­śmy.

Re­ko­lek­cje to nie tyl­ko na­stę­pu­ją­ce po so­bie mo­dli­twy, ale rów­nież czas po­mię­dzy nimi. Dla­te­go bar­dzo waż­ne jest punk­tu­al­ne wy­peł­nia­nie wszyst­kich ele­men­tów pla­nu dnia i by­cie uważ­nym – Pan Bóg bę­dzie dzia­łał.

Sche­mat kon­tem­pla­cji

PRZY­GO­TO­WA­NIE DO KON­TEM­PLA­CJI – do 15 min.

– Prze­czy­taj dany frag­ment Pi­sma św.

– Prze­czy­taj wpro­wa­dze­nie do kon­tem­pla­cji, wy­bierz tre­ści i ob­ra­zy waż­ne dla cie­bie.

– Po­proś o kon­kret­ny owoc mo­dli­twy.

-----------------------------------

† KON­TEM­PLA­CJA – 45 min.

– Mo­dli­twa przy­go­to­waw­cza

– Wpro­wa­dze­nie do kon­tem­pla­cji

– Ob­raz do kon­tem­pla­cji

– Proś­ba o owoc kon­tem­pla­cji

Roz­wa­ża­nie tre­ści:

– Trwaj w sce­nach, któ­re wy­wo­łu­ją w to­bie po­ru­sze­nie i an­ga­żuj w to zmy­sły.

– Wy­cią­gnij po­ży­tek du­cho­wy.

Roz­mo­wa koń­co­wa †

-----------------------------------

RE­FLEK­SJA PO KON­TEM­PLA­CJI – 15 min.

– Za­wsze ją no­tuj.

– Za­pisz po­ży­tek du­cho­wy, czy­li co po­zna­łeś w Je­zu­sie, w czym Go bar­dziej po­ko­cha­łeś i jak chcesz Go na­śla­do­wać.

– Na­pisz też o uczu­ciach, któ­re ci to­wa­rzy­szy­ły.

Dzień I

KON­FE­REN­CJA

Dy­na­mi­ka mo­dli­twy

Ro­zu­mie­nie Ko­ścio­ła jako dy­na­mi­zmu musi się za­cząć od naj­waż­niej­sze­go wy­da­rze­nia na­szej wia­ry, ja­kim jest spo­tka­nie Boga na mo­dli­twie. Opi­sze­my je na przy­kła­dzie wspi­nacz­ki Moj­że­sza na górę. Wy­od­ręb­ni­my trzy eta­py tej dro­gi.

ETAP 1. CZU­JĘ

De­fi­ni­cja

Pierw­szy etap jest bar­dzo waż­ny, po­nie­waż dzię­ki nie­mu na­sza mo­dli­twa na­bie­ra kon­kret­ne­go sma­ku. Jest to sy­tu­acja, kie­dy pod­czas mo­dli­twy ro­dzą się w nas ja­kieś uczu­cia i cze­goś do­świad­cza­my. Mo­że­my mó­wić za­tem o po­ru­sze­niach du­cho­wych i we­wnętrz­nych prze­ży­ciach. Za­czy­na­my też do­świad­czać w so­bie dzia­łań cha­ry­zma­tycz­nych.

Kon­se­kwen­cje po­zy­tyw­ne

Je­że­li coś czu­je­my na mo­dli­twie, to zna­czy, że wia­ra ma już dla nas swój kon­kret­ny smak. Dzię­ki temu, ile­kroć w przy­szło­ści bę­dzie­my mieć wąt­pli­wo­ści co do wia­ry, ta chwi­la bę­dzie dla nas ka­mie­niem mi­lo­wym, mo­men­tem od­wo­ła­nia, do któ­re­go bę­dzie­my mo­gli się­gnąć w my­ślach, aby do­świad­czyć po­cie­sze­nia.

W po­wra­ca­niu do po­cie­sze­nia nie cho­dzi o po­pra­wie­nie so­bie na­stro­ju i wy­snu­cie wnio­sku, że sko­ro kie­dyś było le­piej, to praw­do­po­dob­nie bę­dzie tak rów­nież w przy­szło­ści. Je­ste­śmy isto­ta­mi hi­sto­rycz­ny­mi, na­sze ist­nie­nie za­ko­rze­nio­ne jest w prze­szło­ści i wy­kra­cza w przy­szłość. Pan Bóg dzia­ła w kon­kre­cie ży­cia ludz­kie­go. Dla­te­go ile­kroć przy­po­mi­na­my so­bie do­świad­cze­nie, ty­le­kroć nasz duch się kar­mi.

Kon­se­kwen­cje ne­ga­tyw­ne

Każ­da rze­czy­wi­stość we­wnętrz­na może mieć i swo­je ne­ga­tyw­ne kon­se­kwen­cje. Je­że­li je­ste­śmy skon­cen­tro­wa­ni tyl­ko na eta­pie od­czu­wa­nia, wów­czas np. oce­nia­jąc swo­ją wspól­no­tę, li­de­ra, księ­dza, bę­dzie­my pa­trzy­li wy­łącz­nie przez pry­zmat wła­snych do­świad­czeń. Czło­wiek jest prze­ko­na­ny, że jest ja­kieś pro­ste prze­ło­że­nie mię­dzy jego wła­sny­mi prze­ży­cia­mi a służ­bą Bożą. In­ny­mi sło­wy, je­że­li nie mamy po­ru­szeń, wów­czas wina leży po stro­nie na­szej wspól­no­ty, li­de­ra czy też mo­de­ra­to­ra. We wspól­no­cie szu­ka się przede wszyst­kim in­dy­wi­du­al­ne­go do­świad­cze­nia. Czło­wiek nie za­sta­na­wia się za bar­dzo nad swo­imi prze­ży­cia­mi, grunt że „spo­tka­nie było moc­ne”.

Jest to rów­nież sy­tu­acja, kie­dy czło­wiek ma wew­nę­trz­ny przy­mus, żeby być na „Bo­żym haju”. Nie po­zwa­la so­bie, aby po pro­stu nie czuć się do­brze. A prze­cież w mo­men­tach ży­cio­wych za­ła­mań, cier­pie­nia czy też po pro­stu, kie­dy czu­je­my się ospa­li – nie­ko­niecz­nie wia­rę trze­ba prze­ży­wać z uśmie­chem. Taki czło­wiek wów­czas spi­na się, aby wy­zwo­lić w so­bie po­kła­dy do­bre­go sa­mo­po­czu­cia. Pro­blem jed­nak w tym, że ta­kie do­bre sa­mo­po­czu­cie, kie­dy skoń­czy się spo­tka­nie, zo­sta­wia go we­wnętrz­nie wy­pa­lo­nym.

Zna­my wiecz­nie nie­za­spo­ko­jo­nych po­dróż­ni­ków, któ­rzy wę­dru­ją od wspól­no­ty do wspól­no­ty, ni­gdzie nie mogą za­grzać miej­sca, bo na­wet je­że­li coś po­czu­ją, to jest to krót­ko­trwa­łe. Taki czło­wiek żyje bez kon­kret­ne­go du­cho­we­go kur­su, mio­ta­ny fa­la­mi emo­cji.

Czę­sto też wie­rzy, że po­ru­sze­nia są jego oso­bi­stą za­słu­gą. Bo prze­cież sko­ro jest po­boż­ny czy też mo­ral­nie bez za­rzu­tu, to Bóg na­gra­dza go po­cie­sze­niem. My­śli też, że jego prze­ży­cia we­wnętrz­ne pre­dys­po­nu­ją go do za­ję­cia funk­cji li­de­ra wspól­no­ty, a przy­naj­mniej do de­cy­do­wa­nia o waż­nych spra­wach.

Istot­ne jest, by za­uwa­żyć, że ten pierw­szy po­ziom mo­dli­twy, to po­ziom sek­ciar­ski. Wpi­su­ją się tu wszyst­kie gru­py, któ­re obie­cu­ją lu­dziom wiel­kie prze­ży­cia, je­że­li tyl­ko do nich przyj­dą. Je­śli na­to­miast będą chcie­li odejść, wów­czas kon­se­kwen­cją ma być stra­pie­nie. W ich nar­ra­cji ist­nie­je pro­ste prze­ło­że­nie: je­steś z nami – masz prze­ży­cia (spo­czy­nek w Du­chu Świę­tym, dar śmie­chu/pła­czu, wi­zje, pro­roc­twa itp.). Chcesz odejść, masz kry­tycz­ne zda­nie o li­de­rze – cze­ka cię du­cho­wa kara.

Przy­kład 1.

Moi zna­jo­mi po wie­lu la­tach zde­cy­do­wa­li się odejść z Od­no­wy i wejść do wspól­no­ty Neo­ka­te­chu­me­na­tu. Ewe­li­na tłu­ma­czy­ła mi, że po przej­ściu po raz pierw­szy czu­ła się wol­na. W koń­cu może sta­nąć przed Bo­giem taka, jaka jest, z ca­łym ba­ga­żem swo­ich ne­ga­tyw­nych prze­żyć i emo­cji. Nie musi się spi­nać, żeby wy­kre­ować w so­bie po­zy­tyw­ne uczu­cie.

Przy­kład 2.

Roz­ma­wia­łem kie­dyś z pew­nym pa­nem, któ­ry mó­wił, że po­rzu­cił Ko­ściół dzie­sięć lat wcze­śniej, na­wet mimo tego, że przez kil­ka lat na­le­żał do Od­no­wy w Du­chu Świę­tym. Wspo­mi­nał, że uczest­ni­czył w wie­lu spo­tka­niach cha­ry­zma­tycz­nych. „Na­uczył się” rów­nież spo­czyn­ku w Du­chu Świę­tym. Za­uwa­żył, że wy­star­czy wejść na pe­wien po­ziom emo­cji, żeby się prze­wró­cić. Pro­blem tyl­ko w tym, że to do­świad­cze­nie, na­wet je­że­li było przy­jem­ne, nie owo­co­wa­ło w nim na­wró­ce­niem.

ETAP 2. RO­ZU­MIEM

De­fi­ni­cja

Jest to etap ro­zu­mie­nia do­świad­cze­nia du­cho­we­go. W tym mo­men­cie we­wnętrz­ne­go roz­wo­ju czło­wiek za­czy­na opo­wia­dać o swo­jej wie­rze, od­kry­wa siłę świa­dec­twa, spe­cja­li­zu­je się na­wet w tech­ni­kach ke­rygma­tycz­nych. Cha­ry­zma­tyk już nie tyl­ko od­kry­wa dary Du­cha Świę­te­go, ale i umie je do­brze na­zy­wać.

Kon­se­kwen­cje po­zy­tyw­ne

Czło­wiek ro­zu­mie­ją­cy swo­je do­świad­cze­nie za­czy­na na nie pa­trzeć kry­tycz­nie. Jest w sta­nie za­ob­ser­wo­wać pew­ne wła­ści­wo­ści, któ­ry­mi rzą­dzi się ży­cie we­wnętrz­ne. Zna kie­ru­nek swo­je­go roz­wo­ju. Wie, skąd przy­cho­dzi i do­kąd zmie­rza. Do­świad­cze­nie jest dla nie­go skarb­ni­cą mą­dro­ści, z któ­rej umie czer­pać. W na­tu­ral­ny spo­sób sta­je się więc li­de­rem, a cza­sem na­wet men­to­rem.

Kon­se­kwen­cje ne­ga­tyw­ne

Po­nie­waż w do­świad­cze­niu du­cho­wym co­raz więk­szą rolę za­czy­na od­gry­wać in­te­lekt, cza­sem ła­two za­pę­tlić się i utoż­sa­mić do­świad­cze­nie we­wnętrz­ne z ra­cjo­nal­ny­mi dy­wa­ga­cja­mi. Ta­kie po­dej­ście daje złud­ne wra­że­nie, że czło­wiek pa­nu­je nad sy­tu­acją. Zaj­mu­je się roz­pra­wia­niem nad ży­ciem we­wnętrz­nym, kie­dy jego do­świad­cze­nie już w isto­cie daw­no wy­ga­sło, on jed­nak utoż­sa­mił re­la­cję z Bo­giem z teo­re­ty­zo­wa­niem o niej.

In­nym ra­zem taki czło­wiek bu­du­je swój au­to­ry­tet na ilo­ści od­by­tych re­ko­lek­cji, kur­sów dla ani­ma­to­rów, li­de­rów, fo­rów cha­ry­zma­tycz­nych itp. Na re­ko­lek­cjach na­to­miast nie może so­bie po­zwo­lić, aby utra­cić cho­ciaż jed­no sło­wo z tego, co jest po­wie­dzia­ne pod­czas kon­fe­ren­cji, wpro­wa­dzeń czy ka­zań. Wszę­dzie robi no­tat­ki, tak jak­by od tego za­le­ża­ło, czy Bóg bę­dzie mu bar­dziej przy­chyl­ny.

Cza­sa­mi moż­na spo­tkać lu­dzi, któ­rzy ro­ze­zna­li u sie­bie ja­kiś cha­ry­zmat albo też usły­sze­li, że ktoś u nich go roz­po­znał, i te­raz ko­lek­cjo­nu­ją je ni­czym spraw­no­ści har­cer­skie. Czę­sto wręcz sta­ją się ich za­kład­ni­ka­mi. Tak jak­by my­śle­li, że je­że­li nie po­wie­dzą ja­kie­goś bu­du­ją­ce­go sło­wa, je­że­li nie będą mie­li ob­ra­zu, to Pan Bóg nie po­ra­dzi so­bie z na­wró­ce­niem in­nych osób. A prze­cież cha­ry­zma­ty są od­po­wie­dzią czło­wie­ka na za­pro­sze­nie do uczest­nic­twa w dzie­le zba­wie­nia, któ­re wy­sto­so­wał Bóg.

Czę­sto jest też tak, że lu­dzie, uczest­ni­cząc w kur­sach dla ewan­ge­li­za­to­rów, na­by­wa­ją ja­kiejś okrop­nej ma­nie­ry i chę­ci „ewan­ge­li­zo­wa­nia” świa­ta, tak jak­by byli jego zba­wi­cie­la­mi. Utoż­sa­mia­ją przy tym ewan­ge­li­za­cję z kil­ko­ma praw­da­mi, o któ­rych ko­niecz­nie trze­ba po­wie­dzieć czło­wie­ko­wi. Ucie­ka im gdzieś wy­da­rze­nie spo­tka­nia z dru­gim czło­wie­kiem, za­stę­pu­ją je po pro­stu spraw­nie dzia­ła­ją­cym me­cha­ni­zmem, któ­re­go efek­tem ma być wy­po­wie­dze­nie przez ano­ni­mo­we­go czło­wie­ka for­mu­ły: „Je­zus jest moim Pa­nem”.

Ro­zu­mie­nie rze­czy­wi­sto­ści du­cho­wej cza­sa­mi przy­bie­ra po­stać ka­ry­ka­tu­ry du­cho­wo­ści, kie­dy to czło­wiek w spo­sób ma­gicz­ny za­czy­na przy­pi­sy­wać rze­czom ma­te­rial­nym war­tość i siłę du­cho­wą. Jego świat sta­je się skom­pli­ko­wa­ny.

Tro­pi ukry­tą sym­bo­li­kę wszyst­kie­go, co go ota­cza, bo­jąc się, że może ona ja­koś wpły­nąć na ży­cie jego lub jego ro­dzi­ny. In­we­stu­je więc w roz­bu­do­wa­ną sym­bo­li­kę po­zy­tyw­ną. A tak na­praw­dę ob­wie­sza się amu­le­ta­mi, któ­re mają go bro­nić przed czy­ha­ją­cym na nie­go złem.

Przy­kład

Kie­dyś spo­tka­łem wspól­no­tę, w któ­rej na jed­nej mo­dli­twie ktoś otrzy­mał skom­pli­ko­wa­ny i nie­zro­zu­mia­ły ob­raz. Bar­dzo się tym wszy­scy za­fra­so­wa­li i za­czę­li szu­kać jego sen­su. Zgłę­bia­li hi­sto­rię mia­sta, ana­li­zo­wa­li prze­mysł... nie­ste­ty nie uda­ło im się od­na­leźć ro­zu­mie­nia, któ­re by­ło­by sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce.

Pro­blem jed­nak w tym, że klu­czo­we nie jest zro­zu­mie­nie ob­ra­zu, ale kie­run­ku, w któ­rym on pro­wa­dzi czło­wie­ka. In­ny­mi sło­wy, dużo bar­dziej li­czy się to, czy dana wi­zja wzmac­nia wia­rę, na­dzie­ję i mi­łość, niż to, że ktoś umie wy­tłu­ma­czyć jej naj­drob­niej­szy de­tal.

Naj­więk­szy pro­blem pierw­sze­go i dru­gie­go eta­pu to skon­cen­tro­wa­nie na so­bie i prze­ko­na­nie czło­wie­ka o tym, że to dzię­ki nie­mu do­ko­nu­ją się pew­ne rze­czy.

ETAP 3. TA­JEM­NI­CA