Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

"Szanowny panie gistapo". Donosy do władz niemieckich w Warszawie i okolicach w latach 1940- 1941 - ebook

Data wydania:
1 października 2003
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

"Szanowny panie gistapo". Donosy do władz niemieckich w Warszawie i okolicach w latach 1940- 1941 - ebook

W zespole "Der Kommandeur der Sicherheitspolizei und des SD fur den Distrikt Warschau" w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie znajduje się teczka zawierająca dwieście pięćdziesiąt pięć anonimowych donosów do władz niemieckich 1940-1941. Teczka ta, jeszcze nieuporządkowana, została przekazana do Instytutu Pamięci Narodowej z byłego Centralnego Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Donosy zgromadzone w brązowej, tekturowej, zawiązanej na teczce - to bez wątpienia oryginały z czasów okupacji ...

Spis treści

WPROWADZENIE

I. TEMATYKA DONOSÓW

1. Donosy o charakterze politycznym

2.  Donosy o charakterze gospodarczym

3.  Donosy o charakterze rasowym

II. ADRESACI DONOSÓW

III. AUTORZY DONOSÓW

IV. OFIARY DONOSÓW

V. MOTYWY DONOSICIELSTWA

1. Motywacje afektywne

2. Motywacje instrumentalne

3. Motywacje afektywno-instrumentalne: antysemityzm

4. Motywacje uwarunkowane społecznie

ZAKOŃCZENIE

 

 

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-63444-00-6
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Wprowadzenie

I. Tematyka donosów

1. Donosy o charakterze politycznym

2. Donosy o charakterze gospodarczym

3. Donosy o charakterze rasowym

II. Adresaci donosów

III. Autorzy donosów

IV. Ofiary donosów

V. Motywy donosicielstwa

1. Motywacje afektywne

2. Motywacje instrumentalne

3. Motywacja afektywno-instrumentalna: antysemityzm

4. Motywacje uwarunkowane społecznie

ZakończenieWprowadzenie

W zespole „Der Kommandeur der Sicherheitspolizei und des SD für den Distrikt Warschau” w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie znajduje się teczka zawierająca dwieście pięćdziesiąt pięć anonimowych donosów do władz niemieckich z lat 1940-19411. Teczka ta, jeszcze nieuporządkowana, została przekazana do Instytutu Pamięci Narodowej z byłego Centralnego Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jak i skąd trafiła do zbiorów tego archiwum – nie udało się, jak dotąd, ustalić2. Donosy zgromadzone w brązowej, tekturowej, zawiązywanej na tasiemki teczce – to bez wątpienia oryginały z czasów okupacji. Sygnowane są podwójną numeracją (granatowym i czerwonym kopiowym ołówkiem), ułożone według numeracji oznaczonej na czerwono i w miarę chronologicznie. Pierwszy donos, pochodzący z Otwocka i informujący o sfingowanej kradzieży jedenastu worków cukru z magazynu aprowizacyjnego Zarządu Miejskiego, datowany jest: 7 lipca 1940 roku, ostatni, zawiadamiający, „że stacje benzynowe: Zamojskiego róg Zielenieckiej na Pradze oraz na Żoliborzu plac Wilsona używają fałszywych kwitów na benzynę” – nosi datę 23 czerwca 1941 roku. Większość donosów dotyczy Warszawy (przynajmniej 188), około dwudziestu – Radzynia Podlaskiego i jego okolic, kilka – peryferii Warszawy (Otwock, Wawer, Pruszków, Miedzeszyn, Płudy, Grójec); pojedyncze dotyczą innych miast (Lublin, Biała Podlaska, Radom, Łódź, Zamość). Niemożliwe jest podanie bardziej szczegółowej statystyki zespołu donosów, gdyż nie wszystkie można odczytać: jedynie dwadzieścia napisano na maszynie, resztę – odręcznie, często ołówkiem lub ołówkiem kopiowym. Wiele z nich daje się odcyfrować z dużym trudem, niektóre są całkowicie nieczytelne. Większość donosów pisana jest po polsku, dwadzieścia dziewięć – po niemiecku, dwa w jidysz i jeden – po rosyjsku3.

Na przeważającej większości donosów znajdują się odręczne adnotacje piórem lub ołówkiem. Czasem jest to jedynie dopisana data, częściej pojawiają się uwagi w rodzaju „byłem dn. 19 III 41, lecz nie zastałem nikogo, będę powtórnie. 25 III 41” ; „Załatwiono 9 I 41 r. Doręczono pisemne ostrzeżenie” ; „Byłem dwukrotnie 8 XI i 9 XI w różnych godzinach. Mieszkanie zamknięte. Będę po raz trzeci” i podpisane najczęściej (sześćdziesiąt razy) „H. 8”, sześć razy „Z. N”, trzykrotnie „And.”, dwukrotnie „Z 11”, raz „Andrzej” i raz „W”. Wielokrotnie (pięćdziesiąt razy) pojawiają się dopiski „BZ”, co interpretuję jako sprawę, „bez załatwienia”, której nie nadano biegu, znajdującą się poza obszarem zainteresowania, a więc także i interwencji. Większość donosów sygnowanych „BZ” dotyczy donosów na Żydów, dwukrotnie przy adnotacji „BZ” pojawia się dopisek-uzasadnienie: „sprawa żydowska getto”. Na dziewięciu donosach znajdują się niepodpisane adnotacje o załatwieniu sprawy (uprzedzeniu podmiotu donosu), raz sprawa zostaje „załatwiona przez dr S.”, a raz „przez Stoka”. Donosów przesyłanych do Niemców pocztą było w czasie okupacji dość dużo. Jak pisze Leszek Gondek, „w ogromnej większości były one przechwytywane przez komórki kontrwywiadu podziemia usytuowane w urzędach pocztowych i – co jest godne uwagi – także w dużym stopniu bezinteresownie przez Polaków-pracowników urzędów pocztowych, z podziemiem formalnie niezwiązanych. Informacje przekazywane władzom okupacyjnym drogą listową zawierały nierzadko wiadomości poważnie zagrażające sprawom i ludziom podziemia”4. Wszystko wskazuje, że zachowany zespół donosów to właśnie listy przechwycone na poczcie przez którąś z polskich organizacji podziemnych. Może przez współpracowników lub członków Organizacji Wojskowej Korpus Bezpieczeństwa (KB)? Janusz Jachimowski, w czasie wojny kierownik urzędu pocztowego Warszawa 28, współpracował z tą właśnie organizacją konspiracyjną i wspomina, że stworzyła ona własną komórkę pocztową, której działalność „polegała na wyłapywaniu korespondencji zawierającej anonimy i donosy, adresowanej do władz okupacyjnych. Zatrzymana korespondencja przekazywana była do przejrzenia przez nadrzędne władze organizacji. W razie potrzeby zainteresowane osoby były ostrzegane o grożącym niebezpieczeństwie. Robili to listonosze – członkowie organizacji. Sekcje przechwytów działały także na terenie innych placówek”5.

Być może prezentowany zbiór anonimów pochodzi z archiwum „Muszkieterów”, organizacji wywiadowczo-dywersyjnej polskiego podziemia, założonej w październiku 1939 roku przez Stefana Witkowskiego („Kapitan”, „29”, „Tęczyński”, „Inżynier”)? „Muszkieterowie” zajmowali się wywiadem wojskowym, komunikacyjnym, gospodarczo-przemysłowym, społecznopolitycznym oraz kontrwywiadem. Na podstawie zbieranych informacji i obserwacji przygotowywano okresowe (najczęściej miesięczne) raporty dla Naczelnego Dowództwa w Londynie, które kurierzy organizacji przenosili na Węgry i dalej. „Muszkieterowie” współpracowali ze Związkiem Walki Zbrojnej (ZWZ), przekazując jego Oddziałowi II meldunki i informacje. Jesienią 1941 roku po rozpadzie „Muszkieterów” i zabójstwie Witkowskiego, podejrzewanego o zdradę, członkowie organizacji przeszli do ZWZ.

Dlaczego zatem przypuszczam, że to z ich archiwum pochodzą donosy? Nie tylko dlatego, że członkowie „Muszkieterów” mieli kryptonimy liczbowe oraz że zakres czasowy archiwalnego zbioru pokrywa się mniej więcej z okresem działalności tej organizacji. Najważniejszym tropem w ustaleniu jego pochodzenia wydaje się fragment wspomnień jednego z „Muszkieterów”, Kazimierza Leskiego („Bradl” , „37”), który tak pisze o działalności kontrwywiadowczej tej organizacji: „Nasza działalność sprawdzania informacji o ludziach współpracujących z okupantem (...) rozszerzała się (...). Powstać więc musiały nowe sektory naszej działalności: przechwytywanie donosów do gestapo, ostrzeganie osób w nich wskazanych, ustalanie – w miarę możności wspólnie z nimi – autorów donosów (w większości korespondencja taka była anonimowa). (...) Dzięki znajomościom któregoś z ludzi «Ernesta» udało się nawiązać kontakt z polskimi pracownikami Poczty Głównej, którzy wychwytywali prawie pod okiem nadzoru niemieckiego korespondencję kierowaną do niemieckiej policji, adresowaną często do Szanownego Pana Gestapo6 i podobną. Nasz pracownik zgłaszał się po nią codziennie do określonego okienka Urzędu przy placu Napoleona. (...) Przyjaciele «Ernesta», pozostający jeszcze w służbie policji mundurowej wykonywali dla nas, oprócz informowania, również pewne prace pomocnicze, szczególnie w zakresie ustalania autorów donosów”7.

Te spośród donosów, które zostały przechwycone w urzędzie pocztowym, nie dotarły do niemieckiego adresata i nie wyrządziły nikomu szkody. Nie wystarczyło jednak usunąć tego rodzaju listu z poczty, trzeba było jeszcze uprzedzić osobę denuncjowaną, nie tylko w celu ustalenia potencjalnego delatora. Wielu autorów anonimów nie zadowalało się jednorazowym doniesieniem i mogło napisać ponownie. W zespole, o którym mowa, znajduje się po kilka donosów dotyczących tej samej sprawy oraz kilka innych z adnotacją w rodzaju: „już trzeci list do gestapo”. Niektórzy autorzy donosów wykazują godną podziwu determinację, jak na przykład ten, który w pierwszym zdaniu wyznaje: Byłem trzy razy w Gestapo przy Al. Szucha 25, aby zameldować pewne informacje, ale mnie trzech sierżantów wypędzili, powiedzieli, że tu nie wolno chodzić. Przeto to co się dowiedziałem się piszę bezpośrednio (nr 208). Autorka donosów nr 209 i 210 pisze: Naj uprzejmie proszę pana Gubernatora się interesować z tym kombynatorem mogę dodać że ja już kilka razy pysałam do Władz Niemieckich. Inny donosiciel wykazuje nawet pewną wiedzę na temat działalności podziemia, gdy pisze: już policja była zawiadamiana. Ale widocznie ktoś listy zabiera bo dalej bezkarnie ci panowie sobie urzędują (nr 183).

Wydaje się, że prezentowane niżej listy składają się na pewien obraz czy wzorzec donosicielstwa. Z pewnością nie wyczerpują one gatunku anonimowych listów do władz w okresie okupacji, ale pozwalają taką kategorię w pewnym przybliżeniu przedstawić. Kolejne donosy, które udaje się odnaleźć, wnoszą pewne szczegóły lub może odzwierciedlają koloryt lokalny, nie przynoszą jednak jakichś zasadniczych uzupełnień i nie modyfikują istotnie naszej wiedzy na temat donosicielstwa w Polsce w okresie okupacji. Uwaga ta dotyczy donosów znajdujących się w Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu9. Jest ich zaledwie sześć – zbyt mało, by traktować je jako osobny zespół, który należałoby zanalizować. Przywołuję je w niniejszym tekście w charakterze ilustracji omawianego zbioru z Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.

Zatem nie mamy dziś pewności co do tego, w jaki sposób prezentowane listy przetrwały do naszych czasów i jakimi drogami wędrowały, zanim znalazły się w warszawskim archiwum. Tworzą one źródło, które można nazwać – używając analogii do wojennych określeń oficjalnej prasy okupacyjnej – „szmatławym” lub „gadzinowym”. Anonimowe donosy są zasobem raczej nieprzyjemnym do badania i publikowania, stanowią jednak zespół unikatowy i przez to wart analizy. Jest to pierwszy tego rodzaju zbiór odnaleziony w Polsce, stanowi interesujące i niebanalne źródło do badań nad kategorią gatunkową donosu oraz do refleksji na temat postaw, poglądów oraz kondycji moralnej społeczeństwa polskiego w okresie okupacji niemieckiej. W tej chwili nie dysponujemy lepszym materiałem, żadną bogatszą, bardziej typową próbą listów tego rodzaju. Nie sposób stwierdzić, jak dalece reprezentatywny czy raczej jak dalece niereprezentatywny jest omawiany zbiór. Przyjmijmy, że jest całkowicie niereprezentatywny – jest bowiem próbką w dosłownym tego słowa znaczeniu losową. Nie została ona wyselekcjonowana według żadnego kryterium, które by ją predestynowało do ocalenia. Tajemniczym zrządzeniem losu ten właśnie zespół listów zachował się do naszych czasów. O ich doborze zadecydował nieznany przypadek. Najprawdopodobniej wśród omawianych epistoł brakuje pewnych wątków, może się też okazać, że proporcje zawartej w nich tematyki były w rzeczywistości zupełnie inne. Na pewno tematyka korespondencji do władz zmieniała się też z biegem czasu. Jest ponadto oczywiste, że autorzy anonimowych listów niekoniecznie piszą prawdę. Jednakże dla badania tego, co wówczas myślano o rzeczywistości, dla analizy funkcjonalności donosów, prawdziwość poszczególnych informacji nie jest najważniejsza. Te właśnie, a nie inne wiadomości, w takich, a nie innych zestawieniach, były używane w kontekście społecznym (ujawnione, ogłoszone, mające wpływ na losy, a może nawet i na życie innych ludzi) – i poprzez to stały się faktami społecznymi. Sposób widzenia rzeczywistości przez ludzi – odzwierciedlony w donosach – jest sam w sobie faktem społecznym, który poddaje się opisowi i refleksji. Tego rodzaju – by użyć terminu Floriana Znanieckiego – „wypowiedzenia ludzkie” – nie mogą być oceniane pod względem prawdziwości, „nie mają charakteru prawd o faktach, lecz same są faktami społecznymi. Nie wyrażają one bowiem obserwacji, lecz aktywne, normatywne, regulatywne lub rozwojowe dążenia wypowiadającego: dążność do wykonania pewnego czynu, poczucie pewnego obowiązku, chęć narzucenia pewnej normy postępowania innym ludziom, pragnienie realizacji pewnego ideału grupowego”10. Faktem społecznym jest również wiara samych donosicieli w sens i skuteczność pisania listów do władz.

Donosy z prezentowanego tutaj zbioru nie mają jednolitej formy. Większość listów robi wrażenie mieszanki korespondencji prywatnej z urzędową, dodatkowo tworzonej w najrozmaitszych konwencjach: podania, wezwania, petycji, życiorysu, zawiadomienia czy nawet telegramu. Jak można przypuszczać, w świadomości autorów nie istnieje żaden wzorzec donosu, który wypełnia się własną informacją. Używają spontanicznie takiej formy, która wydaje się im najwłaściwsza dla korespondencji z władzą. My, na podstawie ich epistoł, próbujemy odtworzyć model donosu, i ujawnia się on właśnie taki: niejednolity i niespójny, czerpiący z wszelkich możliwych rodzajów korespondencji i wzorców epistolografii. Donos jest przecież nie tylko rodzajem literackim11, ale może nawet w większym stopniu gatunkiem świadomości społecznej. Jako taki zawiera się pomiędzy prośbą, groźbą, krytyką i pochlebstwem.

Nie mamy w tej chwili szerokich możliwości obiektywnej weryfikacji postaw społecznych Polaków w czasie wojny. Nie istnieją żadne badania opinii publicznej z okresu okupacji. Oczywiście istnieje bogactwo informacji zawartych w dokumentach osobistych – wspomnieniach, pamiętnikach, dziennikach, a także w materiałach Polskiego Państwa Podziemnego, które kreują nasze wyobrażenie o ówczesnych postawach Polaków. Sądzę, że warto sięgnąć do innego, nowego i bardzo nietypowego źródła, jakim są listy pisane do Niemców. Spróbujmy zobaczyć, co takie „szmatławe” źródło ma nam do powiedzenia na temat mentalności i sposobu myślenia pewnej części społeczeństwa polskiego w latach okupacji. Znajdziemy tam nie tylko interesujące, drobne szczegóły dotyczące okupacyjnej codzienności, ale przede wszystkim odbicie świadomości niektórych Polaków, ich oglądu świata, systemu wartości, wyobrażeń o samych sobie, o sąsiadach, o Niemcach, a także o Polsce.

Denuncjacja, według Słownika języka polskiego, to „doniesienie do władzy na kogoś, potajemne oskarżenie o dokonanie wykroczenia przeciwko obowiązującemu prawu”12. Na potrzeby niniejszej pracy przyjmujemy bardziej szczegółową definicję donosu, zaproponowaną przez Sheilę Fitzpatrick i Roberta Gellately'ego, która podkreśla dobrowolność aktu donosicielstwa i stwierdza, że jest to „spontaniczny przekaz od indywidualnego obywatela do państwa (lub do innego autorytetu) zawierający oskarżenie o nielegalny lub niemoralny postępek popełniony przez innego obywatela lub instytucję oraz pośrednio lub bezpośrednio domagający się ukarania winnego”13.

Mianem donosicielstwa (delatorstwa) określa się działanie polegające na przekazywaniu (pisemnie lub w inny sposób, na przykład ustnie) informacji o charakterze donosicielskim. Słownik języka polskiego definiuje denuncjowanie jako „składanie władzom poufnego doniesienia o czynach sprzecznych z obowiązującym prawem, potejemne oskarżanie o takie czyny lub poglądy”14. Warto dorzucić do powyższych definicji jedną uwagę: donoszenie władzy można różnicować także w zależności od sposobu legitymizacji tejże władzy. Nie sposób nie zauważyć, że denuncjacja do władzy narzuconej siłą, obcej, wrogiej, jednym słowem do władzy okupacyjnej – jest aktem kolaboracji15. Trzeba też pamiętać, że donosy nie są jakąś polską specjalnością – na przykład we Francji w czasie okupacji niemieckiej napisano, jak się szacuje, od trzech do pięciu milionów donosów do gestapo i policji francuskiej16. Także po wojnie, na fali rozliczeń z okresem okupacji, donosicielstwo było tam powszechną praktyką17.

Samo delatorstwo jest zjawiskiem starym jak świat, obecnym we wszystkich epokach historycznych i systemach społecznych. Spełnia dwie ważne funkcje: praktyczną, jaką jest załatwianie porachunków wewnątrzspołecznych18, oraz polityczną – rozpowszechnianie przekonania o mocy i wszechobecności państwa, czyli po prostu – rozsiewanie poczucia strachu. Donosicielstwo nabiera szczególnego znaczenia i zazwyczaj nasila się w okresach społecznego chaosu, napięcia, niepokoju, burzenia obowiązującego systemu wartości. Delatorstwo kwitło w czasach inkwizycji, w okresie rewolucji francuskiej, w epoce totalitaryzmu. W nazistowskich Niemczech i w Związku Radzieckim donosicielstwo stanowiło istotny element kreowania atmosfery strachu i podejrzliwości między obywatelami – co ułatwiało sprawowanie władzy. W hitlerowskich Niemczech donosicielstwo odgrywało wyjątkową rolę. Jak pisze badacz zagadnienia, Robert Gellately, „kluczem do relacji pomiędzy gestapo, społeczeństwem niemieckim i wprowadzaną w życie polityką było to, co możemy określić jako polityczna denuncjacja – dobrowolne dostarczanie informacji przez szerokie masy społeczeństwa o przypadkach niepożądanych zachowań”19. Szczególnie na początku istnienia III Rzeszy, po dojściu Hitlera do władzy, donosów było bardzo dużo.

W kwietniu 1934 roku deklaracja Rudolfa Hessa, w której oświadczył, że „każdy towarzysz partyjny i każdy rodak szczerze dbający o interesy ruchu i narodu będzie mógł zwrócić się do Fuhrera i do mnie bez ryzyka narażania się na kłopoty”20, wywołała ogromną falę listów, których autorzy poczuli się bezkarni. Gestapo zostało dosłownie zalane falą donosów, wśród których wiele okazywało się fałszywych. Każdy list należało jednak sprawdzić, co angażowało aparat policyjny i narażało go na koszty oraz stratę czasu. Trzeba więc było z kolei ukrócić społeczną chęć załatwiania prywatnych porachunków. Walcząc z plagą pomówień, w 1934 roku minister spraw wewnętrznych Rzeszy rozkazał władzom policyjnym, by zrobiły wszystko, co możliwe, aby przerwać owe „frywolne kłamstwa i niesprawiedliwe oskarżenia”21. Widocznie nie odniosło to spodziewanego skutku, gdyż trzy lata później, 18 sierpnia 1937 roku „Frankfurter Zeitung” ogłosił 100 marek nagrody dla każdego, „kto złoży zgodny z prawdą donos na fałszywych informatorów”22.

Systemy totalitarne doprowadziły do perfekcji umiejętność wykorzystania donosicielstwa jako elementu mechanizmu sprawowania władzy. Stało się ono jednym ze składników wypełniających przestrzeń pomiędzy niedostępną władzą a szarym obywatelem. Obywatel używa przemocy państwa, by wykorzystać ją do własnych celów. Jak pisze Robert Gellately, „wyświadczają państwu przysługę, dostarczając informację, a państwo rewanżuje się przysługą, rozwiązując konflikt poprzez usunięcie jednej z jego stron”23. W ten sposób donosiciel wpisuje się w system terroru – staje się ogniwem łańcucha powszechnej inwigilacji i pracy tajnej policji. Autorzy listów do władz występują w roli dobrowolnych agentów systemu, wspierają go, nie biorąc za to pieniędzy i nie podpisując żadnych dokumentów. Edward Crankshaw podkreśla, że w nazistowskim systemie terroru „najważniejszą rolę (...) miało odegrać donosicielstwo z własnej nieprzymuszonej woli, do czego zachęcano ludzi wszelkimi sposobami. Donosicielstwo jest bowiem tym zjawiskiem, które najbardziej sprzyja wytwarzaniu się atmosfery ogólnej niepewności i strachu. Donosiciel (...) pracuje za darmo”24. Wykorzystując system, delator sam staje się jego elementem, wpisuje się w jego logikę i sposób działania, pomaga w rozprzestrzenianiu się terroru25. Donos jest aktem współpracy z systemem; w krajach okupowanych zaś – aktem kolaboracji.

System policyjny w każdym państwie (nie tylko totalitarnym) wykorzystuje licznych współpracowników, od zawodowych konfidentów, etatowych szpiegów i płatnych donosicieli do okazjonalnych, spontanicznych denuncjatorów, którzy dobrowolnie informują państwo o łamaniu przepisów czy demonstrowaniu niewłaściwych poglądów politycznych. Ułatwia to prześwietlanie społeczeństwa, a im więcej dobrowolnych szpicli, tym system policyjny tańszy i efektywniejszy. Donosicielstwo ułatwia rozprzestrzenianie terroru i upowszechnianie lęku, wzmacnia przekonanie o wszechmocy policji, podnosi ryzyko działalności opozycyjnej.

Machina przemocy stworzona przez państwo, wykorzystując prywatny interes obywatela, zamienia ten interes w publiczne zło.

*

Trudno stwierdzić, jak rozpowszechnione było donosicielstwo w okresie okupacji w Polsce. Zdawano sobie jednak wówczas sprawę, że jest to zjawisko masowe. „Już w pierwszym roku okupacji – wspomina Jan Nowak-Jeziorański – prawdziwą klęską stały się anonimy wysyłane do gestapo przeciwko osobistym wrogom, których tą drogą można się było łatwo pozbyć. W każdym społeczeństwie jest jakiś procent ludzi, którzy bez większych skrupułów gotowi są uwolnić się od niebezpiecznego konkurenta, męża, żony albo niewygodnej kochanki – jeśli da się to załatwić bezkarnie i po cichu. Metody gestapo stwarzaly ku temu doskonałą okazję”26. Przytacza on jedną z metod walki z donosicielstwem: broń chemiczną: „Lekarze specjalizujący się w Instytucie Higieny w hodowli różnych szczepionek i bakterii otrzymali od jakiejś mocno zakonspirowanej podziemnej komórki zamówienie na wyhodowanie zarazka wąglika. Wypisywano fałszywe anonimy – wymieniające z reguły nieistniejące nazwiska i adresy – zakażano je bakteriami wąglika i wysyłano masowo na Szucha. Po krótkim czasie funkcjonariusze gestapo przydzieleni do „załatwiania” anonimów odczuwać zaczęli dotkliwe swędzenie skóry – pierwszy symptom wąglika. Od tego czasu listy anonimowe wyrzucano z miejsca bez czytania. Niemcy bali się ich jak ognia27”. Niestety, wydaje się, że lęk Niemców przed wąglikiem był krótkotrwały i cała powyższa opowieść dotyczy raczej incydentalnego wydarzenia, gdyż donosów było nadal bardzo wiele.

Pośrednim dowodem rozpowszechnienia donosicielstwa może być chociażby sam fakt istnienia specjalnych komórek podziemia zajmujących się przechwytywaniem listów. Dnia 5 grudnia 1940 roku w „Biuletynie Informacyjnym”, oficjalnym organie Armii Krajowej, pisano: „Stwierdzamy mnożenie się anonimowych i nieanonimowych donosów i denuncjacji skierowywanych do policji niemieckiej przez wyrzutków polskiego społeczeństwa pochodzących z różnych warstw społecznych. Denuncjowani są ukrywający się wojskowi, domniemani działacze niepodległościowi, domniemani kolporterzy, lokale spotkań konspiracyjnych etc. Opanowanie kanalii denuncjatorskiej nastąpić może tylko w drodze najbrutalniejszej reakcji ze strony społeczeństwa polskiego. Denuncjatorzy muszą wiedzieć, że są sposoby na ich rozpoznanie i że porachunek z nimi będzie straszny28”. Kilka miesięcy później, 3 kwietnia 1941 roku, w tej samej gazecie pisano: „Pragniemy napisać o jednym z rzadszych ale zarazem jednym z najcięższych zjawisk polskiego życia pod okupacją. Pragniemy przedstawić kał naszego życia narodowego: donosicielstwo. Donos, donosicielstwo – jest to oskarżenie wnoszone przez Polaka do władz niemieckich na swych rodaków. Donosicielem jest chłop, który poda urzędnikowi okupacyjnemu nazwiska sąsiadów zabijających świnie, nie rejestrujących krów, mielących tajnie zboże. Donosicielem jest robotnik, skarżący się wobec niemieckiego zwierzchnika na towarzyszy praca lub swego przełożonego – Polaka. Donosicielem jest kupiec, piszący do wroga o konkurencie nie przestrzegającym urzędowego cennika. Donosicielem jest Polak-urzędnik, przedstawiający wrogowi fakty i nazwiska, mogące pociągnąć za sobą prześladowania. Donosicielami są wreszcie wszelkiego rodzaju szumowiny, których nie brak we wszystkich warstwach społecznych narodu i które z chęci zysku, lub z zemsty, lub z jakichś innych powodów donoszą wrogowi o lokalach konspiracyjnych, o niepodległościowcach, o czytających pisemka, o przechowujących broń itd.

Donosicielstwo-denuncjacja jest jedną z największych podłości, jaką człowiek może popełnić. Podłość ta swoją ohydą rani najboleśniej dumę narodową i domaga się zadośćuczynienia. Domaga się usunięcia ze społeczeństwa typów nie nadających się do polskiej wspólnoty narodowej.

Podajemy do wiadomości publicznej, że czynne są w Kraju Sądy Specjalne, których zadaniem jest rozpatrywanie i wyrokowanie w sprawach zdrady i denuncjacji.

Jeżeli kto ma poważny materiał dowodowy, dotyczący zdrajcy lub donosiciela – powinien ten materiał starannie sprawdzić, ściśle sformułować i znaleźć drogę do przekazania właściwym czynnikom niepodległościowym. Jeżeli ktoś, kto zna zdrajcę lub donosiciela, nie ma możności przekazania jego sprawy Sądowi Specjalnemu już teraz – powinien posiadane dowody starannie przechować. Straszna kara nie może minąć żadnego zdrajcy i donosiciela – obojętnie, czy nastąpi ona za miesiąc czy za parę lat.

Podajemy do wiadomości publicznej, że świadome donosicielstwo z chęci zysku lub zemsty jest karane śmiercią29”.

W przesłanych w czerwcu 1941 roku Delegaturze Rządu „tezach programowych” grupy „Znak”30, czytamy: „donosicielstwo stało się plagą grożącą utratą najlepszych i najdzielniejszych jednostek. Znany jest fakt, iż urzędy niemieckie (jak na przykład Gestapo) zawalone są donosami składanymi przez samych Polaków o ich spółrodakach. Znaczna część tych oskarżeń wnoszona jest dobrowolnie przez dorywczo zgłaszających się, nawet nie jest pieniężnie opłacana”31.

*

Wiele interesujących informacji na temat donosów do władz okupacyjnych zawartych jest we wspomnieniach pracowników poczty z lat okupacji. Wynika z nich, że zarówno pisanie donosów, jak i ich przechwytywanie było zajęciem powszechnym. Jak Polska długa i szeroka, we wszystkich urzędach pocztowych zwracano uwagę na listy pisane do władz okupacyjnych. Wyszukiwanie ich pośród korespondencji podejmowano spontanicznie lub na skutek poleceń organizacyjnych – przez pracowników poczty współpracujących z konspiracją. Jak przebiegał proces przechwytywania listów na poczcie? Jak je rozpoznawano?

Stefan Smyła, w latach wojny pracownik poczty w Ostrowcu, pisze, że „rozpoznawano je na ogół po tym, że na kopercie był tylko adres odbiorcy, a brakowało adresu i nazwiska nadawcy. (...) Najwięcej było anonimów pisanych odręcznie, pismem specjalnie zniekształconym. Podawano w nich nazwiska, adresy ludzi należących do podziemnych organizacji”32. Autorzy donosów, jak się wydaje, orientowali się, że koperty bez adresu nadawcy nie dochodzą do Niemców – w jednym z listów znajdujących się w zbiorze wrocławskim czytamy: „Umysłowo jest napisany zwroty adres taki żeby tylko dowas ten list doszedł bo jest piszany już jeden ale nie doszedł chyba dowas bo nie bylo adresu zwrotnego a teraz to tylko taki umyśnie żeby nik nie rospieczyntował. Bo swego własnego to nie mogie pisać, bo jak by się dowiedzieli to Polaczy by mnie zabili że ja wchodze wam dopomocy” (MPiT-S1/38).

Szczegółowo proces kontroli listów adresowanych do Niemców opisuje pracownik poczty w Parczewie, Edmund Wrzaszcz: „Kontrola listów odbywała się w nocy, przy zamkniętych drzwiach i okiennicach w sali ekspedycyjnej poczty. Otwierania i czytania listów dokonywał jeden z pracowników mający akurat dyżur nocny. Listy zawierały informacje o przetrzymywaniu i pomaganiu jeńcom radzieckim, zbiegłym z niewoli hitlerowskiej, o posiadaniu broni przez byłych wojskowych, o miejscu zbierania się rozmaitych członków organizacji podziemnych, o przechowywaniu Żydów przez rodziny polskie, o handlu mięsem i innych sprawach zakazanych przez władze okupacyjne. Listy te po przeczytaniu, o ile zawierały informacje takie jak wyżej wspomniane, były palone w piecu, znajdującym się w gmachu poczty. Natomiast listy o treści małoznacznej były doręczane żandarmerii, aby nie padło podejrzenie o niszczenie korespondencji”33. Przechwytywanie listów było związane z ogromnym niebezpieczeństwem. Niemcy wiedzieli, że nie wszystkie przesyłki docierają do nich, i starali się ustalić, gdzie znikają. „Konfidenci gestapo i sami gestapowcy wrzucali do skrzynek listowych listy anonimowe adresowane do gestapo, zawierające denuncjacje. Był to bardzo sprytny sposób, wielu pocztowców wykradło takie listy w dobrej wierze i w ten sposób się zdemaskowali” -wspomina Lucjan Łukasik, w czasie wojny pracujący na poczcie w Łukowie34.

Ciekawą uwagę o frekwencyjności donosów znajdujemy we wspomnieniu Andrzeja Walasa z Ożarowa: „Podczas pracy miałem możliwość kontrolowania i przechwytywania listów pisanych do gestapo oraz podsłuchiwania rozmów telefonicznych. Najwięcej donosów wpływało w dni targowe, tj. piątki. Donosy były nadawane jako listy zwykłe i polecone. Zwykłe donosy wyszukiwało się w masie listów wyjmowanych ze skrzynek i w tym pomagał mi wtajemniczony listonosz. (...) Zwracałem baczną uwagę na listy adresowane do posterunku żandarmerii w Ostrowcu lub do komendy Schupo w Ożarowie itp. Nie opatrzone adresem nadawcy. Wiele doniosłych tajemnic, dużo rozmaitych spraw przeszło przez moje ręce na poczcie. Uratowałem dzięki temu życie wielu ludziom”35.

Wielu ludziom pocztowcy uratowali życie, nieraz za cenę własnego. W Siedlcach – jak wspomina Jan Jarmul – „miejscowe gestapo po pewnym czasie zorientowało się, że nie wszystkie przesyłki do nich adresowane dochodzą. Po uzgodnieniu z niemieckimi władzami poczty zastosowali obserwację polskich pracowników zatrudnionych w rozdzielni przesyłek listowych. Wpadka nastąpiła w październiku bądź listopadzie 1943 roku, kiedy Niemcy wrzucili do skrzynki pocztowej przed urzędem kilka przesyłek adresowanych do miejscowego gestapo. Opróżnienia dokonał Aleksander Knabit i przed ostemplowaniem odłączył przesyłki adresowane do gestapo. Wyłączone listy zabrał J. Sakowski. Obydwaj po zakończeniu pracy udali się do ubikacji. Przez cały czas byli pod dokładną obserwacją. W chwili czytania i przeglądania przesyłek listowych wpadli do ubikacji hitlerowcy. Obydwu pocztowców skatowano a następnie odwieziono do siedziby gestapo. Obydwaj zostali rozstrzelani w styczniu 1944 roku”36. Podobna historia przydarzyła się na poczcie w Częstochowie. Pracujący tam Michał Flass wspomina, że „znikanie donosów musiało wzbudzić nieufność, z jednej strony konfidentów, zapewne zaskoczonych brakiem reakcji gestapo, z drugiej strony niemieckiej policji, do której zawarte w listach donosy mogły docierać także innymi kanałami. (...) Ostrzeżeni członkowie grupy konspiracyjnej wzmogli czujność, gdyż gestapo samo do siebie zaczęło wysyłać donosy, chcąc w ten sposób wyśledzić miejsce ich ginięcia. Ofiarą tego podstępu padł listonosz Kazimierz Barański. Mimo ostrzeżenia otworzył fałszywy donos i ostrzegł wymienionego w nim człowieka. Był nim, niestety, konfident gestapo. (...) Po upływie trzech tygodni rodzina otrzymała wiadomość, że Kazimierz Barański «ist wegen Lungenentzundung in konzentrationslager vestorben»”37.

Mimo pewnych informacji, zawartych we wspomnieniach pracowników poczty, wciąż wydaje się niemożliwe przeprowadzenie jakichkolwiek wiarygodnych szacunków dotyczących liczby donosów napisanych do władz okupacyjnych w latach 1939-1945 w Polsce. We wspomnieniach podawane są różne dane na ten temat. Stanisław Górnicki z Sochaczewa pisze: „przyjmowałem anonimy pisane przez donosicieli do żandarmerii niemieckiej. Przechwyciłem ich ponad sto, większość w obawie przed grożącymi konsekwencjami zniszczyłem”38, Józef Hartabus z Wieliczki wspomina: „w okresie od 1942 do 1944 roku udało mi się przechwycić około 120 anonimów”39. Większe ilości donosów pamięta Paweł Kozysa z Kosowa Lackiego: „listów anonimowych do żandarmerii było w tygodniu kilka”40. Trzeba by bardziej precyzyjnie znać liczby donosów wysłanych na każdej poczcie. Wówczas, wiedząc, że placówek pocztowych było w Generalnym Gubernatorstwie 176141 i precyzując okres działalności każdego z tych urzędów, moglibyśmy pokusić się o jakieś – i tak dalece przybliżone – szacunki.

*

Podczas okupacji działały w Polsce Wojskowe Sądy Specjalne i Cywilne Sądy Specjalne, wydające wyroki na Polaków współpracujących z okupantem. Ich nazwiska cytowano w prasie podziemnej; tamże zamieszczano – między innymi dla odstraszenia potencjalnych naśladowców – informacje o zasądzonych czy wykonanych wyrokach śmierci. Według szacunków Leszka Gondka, w czasie okupacji wykonano około 2500 wyroków śmierci, wydano takich wyroków około 3500, a rozpatrywano około 5000 spraw o kolaborację42. Tacy kolaboranci mieli na sumieniu najczęściej dużo poważniejsze i przede wszystkim udowodnione zbrodnie niż pisanie listów do Niemców. Karząc denuncjatorów i kolaborantów państwo podziemne reagowało nie tylko w kategoriach moralnych – na zło społeczne, ale także w kategoriach politycznych – na zagrożenie własnych interesów. Reagowano więc raczej na donos w sensie funkcjonalnym, a nie normatywnym. Musiał tutaj działać pewien rodzaj inkluzywnej więzi moralnej, chroniono bowiem przede wszystkim własnych „żołnierzy”. Dlatego – jak wynika z analizy prezentowanego zespołu listów – ostrzegano przede wszystkim ludzi oskarżonych o konspirowanie przeciw Niemcom. Można przypuszczać, że z punktu widzenia Polski Podziemnej to oni byli sojusznikami i realizatorami interesu narodowego. Nie uprzedzano o zagrożeniu ludzi w sposób oczywisty załatwiających porachunki osobiste czy popełniających przestępstwa gospodarcze. Nie uprzedzano również Żydów ukrywających swoje pochodzenie lub znajdujących się poza gettem.

Donosy, podobnie jak współczesne „listy zwąglikiem”, siały wokół śmierć i zniszczenie. Były zagrożeniem dla oskarżanych w nich ludzi, sprowadzały śmierć na tych, którzy je przechwytywali, stanowiły zagrożenie również dla tych, którzy je pisali. Pisanie anonimów do władz niemieckich było niebezpieczne nie tylko ze względu na możliwość kary ze strony podziemnych polskich sądów specjalnych. Niektórzy z niesłusznie oskarżanych domagali się sprawiedliwości przed sądami niemieckimi. Jak wynika z badań prowadzonych przez profesora Jana Grabowskiego43 z Ottawy, niemieckie sądy specjalne zajmowały się – między innymi – również listami anonimowymi i ich autorami. Dla przykładu przytoczmy przypadek niejakiej Zofii Kędzierskiej, która systematycznie wysyłała do Niemców donosy, podpisując się „Schiller”. Jak wynika z akt jej sprawy44, Niemcy w końcu ją złapali. W sentencji wyroku czytamy: „Wyżej wymieniona od sierpnia 1941 napisała wiele anonimowych listów do niemieckich urzędów, w których z czystej złośliwości oskarża polskich obywateli o działalność antyniemiecką”. Kędzierską wysłano do w marcu 1942 do Ravensbruck. W aktach procesu znajdują się pisane przez skazaną anonimy (starannie przetłumaczone na niemiecki), takie jak na przykład: 20 11. 1941, Szanowna Wadzo! Proszę przeprowadzić rewizję u Heleny Koskowej, zam. We wsi Gnojno gm. Kleszewo powiat Ostenburg. I proszę ją natychmiast aresztować, gdyż ta kobieta jest zdradą Państwa Niemieckiego. Ona jest buntucielką całego Narodu Polskiego. Ona może szyrzyć powstanie. Należy do tajnej organizacji Polskiej. Otrzymuje przez szmuklerzy Warszaskich tajne gazetki i papiery, mapy tyczące zdrady Państwa Niemieckiego.

Wydaje się, że spora liczba fałszywych donosów musiała zakłócać sprawne funkcjonowanie gestapo, skoro wkładało ono tak wiele wysiłku w poszukiwanie ich autorów. W zachowanych dokumentach gestapo z Ciechanowa znajdują się tajne instrukcje, dotyczące postępowania z autorami „anonimowych i pisanych pod pseudonimem pism o niepotwierdzonej treści” , z lat 1943-1944. Zalecano w nich między innymi pobieranie próbek pisma wszelkich dostępnych maszyn do pisania oraz próbek pisma ręcznego i wysyłanie ich do Instytutu Kriminalno-Technicznego Policji Bezpieczeństwa przy Urzędzie Policji Kryminalnej Rzeszy. Szczegółowe wytyczne dotyczą porównywania pisma anonimowych listów i próbek pisma pobranych od podejrzanych osób. W jednej z instrukcji czytamy między innymi: „Osoba, od której ma zostać pobrana próbka pisma, jest zobowiązana do napisania swojego życiorysu w 30 linijkach, stosując raz litery niemieckie, a raz łacińskie, a w konkretnych przypadkach również drukowanymi literami. (...) Kartki zapisane próbkami pisma, mają być zapisane tylko jednostronnie. W miarę możliwości, osoby powinny pisać odpowiednimi dla nich narzędziami do pisania. Na przykład piórem (cienkim lub grubym). Należy unikać, aby pismo było pisane narzędziami, do których ręka nie jest przyzwyczajona, ponieważ pismo mogłoby być nienaturalne. Nie wolno powiedzieć, że chodzi tu o sporządzenie próbki pisma. (...) Dla osób nieprzyzwyczajonych do pisania, będzie już zawczasu przygotowany tekst dyktanda o objętości od 15 do 20 linijek (...). Próbka pisma powinna zawierać możliwie wszystkie litery i cyfry (zwłaszcza te, o które chodzi), w konkretnych przypadkach, również znaki a przy nadzwyczaj charakterystycznych lub błędnych słowach zawartych w danym pismach także podobne lub identyczne słowa, ewentualnie grupy sylab”45.

Interesująca byłaby też odpowiedź na pytanie, w jakim zakresie władze niemieckie korzystały z informacji zawartych w anonimowych listach? Robert Gellately cytuje badania niemieckiego historyka, Reinharda Manna, który analizował teczki gestapo pozostałe w Düsseldorfie46 i stwierdził, że co najmniej 26% spraw zostało wdrożonych na podstawie informacji pochodzących od społeczeństwa. Własne obserwacje gestapo leżały u źródeł 15% spraw, przesłuchania (wymuszanie zeznań) – 13%, reszta – na podstawie informacji od organizacji, urzędów miejskich lub państwowych, środowisk gospodarczych i innych47. Sam Gellately, analizując 175 teczek z Würzburga dotyczących oskarżeń o pochodzenie żydowskie lub kontakty homoseksualne, stwierdza, że 57% informacji w nich zawartych pochodzi z donosów48. Gellately uważa, że gestapo w o wiele większym stopniu reagowało na informacje dostarczane przez społeczeństwo, niż samo poszukiwało informacji. Było w większym stopniu „reaktywne” niż „aktywne”49.

W Polsce zachowało się niewiele dokumentów gestapo. Nie zachowały się archiwa z Warszawy, śladowe ilości tego rodzaju dokumentów zachowały się w innych miastach. Rozpoczęto dopiero badania nad największym zbiorem zachowanych teczek gestapo z Ciechanowa (kilka tysięcy jednostek). Wszelkie liczby należy więc traktować jako dane szacunkowe. Jak podaje Włodzimierz Borodziej50, z zachowanych częściowo kart informacyjnych placówki gestapo w Jędrzejowie wynika, że donosy były przyczyną 17, 4% aresztowań. Natomiast w Tomaszowie Mazowieckim – jak można wnioskować z zachowanych częściowo teczek tamtejszego gestapo – denuncjacje spowodowały zatrzymanie 2, 2% podejrzanych. Z innych źródeł wynika jednak, że donosy mogły stanowić przyczynę większej liczby aresztowań. Jarosław Abramow-Newerly, wspominając aresztowanie swego ojca Igora (na podstawie donosu), przytacza słowa skierowane przez pewnego niemieckiego urzędnika do matki Autora: „Powiem pani jedno. Gdybyście wy, Polacy, sami na siebie tak nie donosili, to my, Niemcy, połowy albo i więcej byśmy o was nie wiedzieli. Ale, niestety. Donosicie na siebie strasznie”51.

Jest oczywiste, że nie można porównywać bezpośrednio danych dotyczących III Rzeszy i okupowanej Polski. Pośród wielu różnic utrudniających takie porównania, zasadniczą stanowi fakt, że dla Niemców władza policyjna, mimo iż w totalitarnym państwie, nie była obcą, narzuconą siłą. W Polsce zaś gestapo było przedstawicielem wrogiej, powszechnie znienawidzonej władzy. Choć podobne były zapewne motywacje donosicieli (o których będzie jeszcze mowa) – w Polsce donosicielstwo było po prostu aktem kolaboracji. Wydaje się, że – przy całej obrzydliwości delatorstwa jako takiego – należy różnicować moralny wymiar zdrady w zależności od okoliczności historycznych. Ponadto w Niemczech działalność gestapo trwała o wiele dłużej i omawiane przez badaczy źródła pochodzą z lat 1933-1945. Wybuch wojny spowodował wzrost liczby donosów, pojawiło się bowiem wiele nowych przepisów i – co za tym idzie – więcej okazji do ich nieprzestrzegania. Wzrosła też wówczas atmosfera podejrzliwości i – z czasem – poczucie zagrożenia. Jak pisze Grunberger, w donosicielstwie okresu wojny „przodowały kobiety, zarówno dlatego, że było ich więcej, jak i dlatego, że wiele z nich uważało szpiegowanie sąsiadów za swoiście kobiecy wkład w trudy wojenne, w chwili gdy mężczyźni przebywają na froncie”52. Jak wynika z zachowanego okólnika gestapo z Łodzi z 23 kwietnia 1940 roku, policja otrzymywała tam około „40 donosów dziennie, przede wszystkim od miejscowych volksdeutschów, dochodzących swych «krzywd» sprzed 1939 roku”53. Łódź była jednak włączona do Reichu, nie leżała na obszarze Generalnego Gubernatorstwa. Powyższa informacja zdaje się jedynie potwierdzać tezę o licznym, szczególnie na początku wojny, załatwianiu dawnych porachunków za pomocą anonimów. Można przypuszczać, że podobnie wyglądała dynamika donosów w Polsce – na początku wojny donosiciele załatwiali swoje porachunki, donosy były również istotnym źródłem wiedzy dla okupanta, nieposiadającego jeszcze sieci własnych agentów. Z czasem, gdy siatka agentury gestapowskiej została rozbudowana, władze zapewne bardziej polegały na pochodzących od nich informacjach niż na niesprawdzonych wieściach z anonimowych listów. Im bliżej końca wojny, tym bardziej wiarygodność i siła – a więc atrakcyjność i użyteczność władzy dla donosiciela – malała. Zapewne część z nich swoje – tym razem wojenne – porachunki będzie załatwiała pisząc donosy do nowej, ludowej władzy.

Zachowane w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej donosy pochodzą właśnie z początku wojny: z lat 1940-1941. Przyjrzyjmy się im bliżej.

------------------------------------------------------------------------

1 Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa, Zespół „Der Kommandeur der Sicherheitspolizei und des SD für den Distrikt Warschau”, teczka nr 531. Za pomoc w dotarciu do archiwalnych dokumentów i życzliwą współpracę serdecznie dziękuję pracownikom Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.

2 Być może ma to związek z aresztowaniem w 1953 roku jednego z byłych członków organizacji podziemnej „Muszkieterowie” rtm. Czesława Szadkowskiego. Nie udało mi się dotrzeć do akt jego sprawy, protokoły przeprowadzonej u niego przy zatrzymaniu rewizji nie zachowały się. O działalności „Muszkieterów” zob. dalej.

3 Dziękuję za pomoc w tłumaczeniu z języka niemieckiego Marcie Młodkowskiej, a z rosyjskiego - Marii Engelking.

4 Leszek Gondek, Polska karząca 1939-1945. Polski podziemny wymiar sprawiedliwości w okresie okupacji niemieckiej, Warszawa 1988, s. 101.

5 Pracownicy Poczty i Telekomunikacji w latach wojny i okupacji 1939-1945, opr. zespół pod kier. Władysława Madonia, Centralny Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Poczty, Zakład Historii i Programowania Rozwoju Poczty, Warszawa 1978, s. 142.

6 Ten cytat można - z dużą ostrożnością - uznać ze kolejną wskazówkę, że odnalezione listy pochodzą właśnie z archiwum „Muszkieterów”. Najprawdopodobniej ten sposób tytułowania adresata powtarzał się.

7 Kazimierz Leski, Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, wyd. IV, Warszawa 2001, s. 93.

8 Przy każdym cytacie z listu - wyróżnionym kursywą - podaję w nawiasie jego numer według Archiwum IPN. Ortografię, gramatykę oraz autorskie wyróżnienia w tekście wszystkich donosów zachowuję jak w oryginale.

9 Donosy te zostały przechwycone przez listonosza z Sochaczewa, Stanisława Górnickiego, podoficera wywiadu AK. Większość listów została zniszczona, sześć zachowanych przekazał on po wojnie wraz ze swoimi wspomnieniami do Muzeum Poczty i Telekomunikacji (sygn. MPiT-S1/38). Donosy pochodzą prawdopodobnie z roku 1943 (nie wszystkie są opatrzone datą) i dotyczą spraw, które nie były jeszcze obecne w latach 1940-1941 (donosy w IPN) - w szczególności przechowywania na wsi Żydów, o czym jest mowa w dwóch spośród sześciu listów. Pracownikom z Archiwum Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu serdecznie dziękuję za życzliwość i pomoc w dotarciu do archiwalnych dokumentów.

10 Florian Znaniecki, Miasto w świadomości jego obywateli. Z badań Polskiego Instytutu Socjologicznego nad miastem Poznaniem, Polski Instytut Socjologiczny, Poznań 1931, s. 10-11. Cyt. za: Małgorzata Szpakowska, Chcieć i mieć. Samowiedza obyczajowa w Polsce czasu przemian, Warszawa 2003, s. 122.

11 Jak słusznie zwrócił mi uwagę prof. Marcin Kula, donos należy także do kategorii listu i można analizować go również z perspektywy teorii epistolografii. Nie rozwijam jednak tego podejścia, gdyż wydaje mi się, że specyficzna natura donosu, jego bezwstydna utylitarność, brak wiarygodnych wypowiedzi autobiograficznych i w ogóle prywatności - nadaje mu sfunkcjonalizowany charakter i powoduje, że z niechęcią awansowałabym go do roli pełnoprawnego przedstawiciela szlachetnego gatunku epistolografii.

12 Podręczny słownik języka polskiego, opr. Elżbieta Sobol, Warszawa 1996, s. 131.

13 Accusatory Practices. Denunciation in Modern European History 1789-1989. Edited by Sheila Fitzpatrick and Robert Gellately, Chicago, The University Chicago Press, 1997, s. 1.

14 Podręczny słownik języka polskiego, op. cit., s. 131.

15 W niniejszej pracy świadomie nie rozwijam wątku kolaboracji z Niemcami. Chcę jedynie zaznaczyć, że do rozmaitych aktów kolaboracji w okresie okupacji hitlerowskiej należy również donosicielstwo. Charakter i zakres rozwijającej się ostatnio w Polsce dyskusji na ten temat został przedstawiony przez prof. Włodzimierza Borodzieja w tekście „Wstęp do dyskusji o postawach Polaków pod okupacją niemiecką (Warszawa, 16 maja 2003 r.)”, mpis.

16 André Halimi, La delation sous l'Occupation, Paris 1988, s. 9. Dziękuję Panu Profesorowi Tomaszowi Szarocie za wskazanie mi tej książki.

17 Zob. Megan Koreman, The Expectation of Justice, France 1944-1946, Duke University Press, 1999.

18 Można ją nazwać również funkcją regulacyjną, gdybyśmy przyjęli założenie, że donosicielstwo w swoim aspekcie funkcjonalnym reguluje społeczny poziom zawiści.

19 Robert Gellately, The Gestapo and German Society. Enforcing Racial Policy 1933-1945, Oxford 1991, s. 130.

20 Cyt. za: Richard Grunberger. Historia społeczna Trzeciej Rzeszy, t.1, Warszawa 1987, s. 166.

21 Ibidem, s. 139.

22 Ibidem, s. 167.

23 Gellately, op. cit., s. 138.

24 Crankshaw, op. cit., s. 77.

25 W książkach The Gestapo and German Society (op. cit.) oraz Backing Hitler. Consent and Coercion in Nazi Germany (Oxford NY 2001) Robert Gellately wskazuje na rolę, jaką odegrało społeczeństwo niemieckie w funkcjonowaniu systemu nazistowskiego, przede wszystkim na poziomie lokalnym. Liczne akty „posłuszeństwa obywatelskiego” znacznie przyczyniły się do ułatwienia funkcjonowania terroru. Autor niezwykle interesująco pokazuje, jak ludzie w systemie totalitarnym, poddani na niezliczone sposoby wpływom terroru, sami tym terrorem manipulują i wykorzystują go.

26 Jan Nowak, Kurier z Warszawy, Warszawa-Kraków 1989, s. 40.

27 Ibidem, s. 41.

28 Cyt, za: „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, Numer Specjalny 1 (190), Warszawa 2001, s. 335.

29 Ibidem, s. 458

30 Organizacja utworzona w grudniu 1939 roku, jako zaplecze polityczne Tajnej Armii Polskiej; kierował nią Stanisław Dangel, aresztowany i zamordowany w październiku 1942 roku. We wrześniu 1940 roku „Znak” wszedł w sklad Konfederacji Narodu (wystąpił z niej rok później), a w marcu 1944 roku połączył się ze Stronnictwem Pracy. Zob. Andrzej K. Kunert, Ilustrowany przewodnik po Polsce Podziemnej 1939-1945, Warszawa 1996, s. 609.

31 AAN, Oddział VI, Zespół Delegatury Rządu, sygn, 202/I-54. Dziękuję Panu Profesorowi Tomaszowi Szarocie za wskazanie mi tej pozycji.

32 Pracownicy Poczty i Telekomunikacji..., op.cit., s 170-171.

33 Ibidem, s 195.

34 Ibidem, s. 156.

35 Ibidem, s. 207.

36 Ibidem, s. 203.

37 Ibidem, s 150-151.

38 Ibidem, s. 210

39 Ibidem, s 218

40 Ibidem, s, 115.

41 Ibidem, s. 33, 284.

42 Gondek, op. cit., s. 120.

43 Jan Grabowski, Szmalcownicy warszawscy, 1939-1942, w: „Zeszyty Historyczne” nr 143, Paryż 2003.

44 Archiwum IPN, Gestapo-Ciechanów, zespół 148, teczka nr 1670. Dziękuję Profesorowi Janowi Grabowskiemu za udostępnienie mi tego przykładu.

45 Zob. Archiwum IPN, Gestapo-Ciechanów, zespół 148, teczka 10 808.

46 Gestapo pod koniec wojny bardzo starannie niszczyło swoje dokumenty. W Niemczech zachowało się około100 tysięcy, teczek, których nie zdążono zniszczyć - około 70 000 teczek w Düsseldorfie, 17 000 w Würzburgu i 12 000 w Speyer.

47 Por. Gellately, The Gestapo…, s. 134–140.

48 Por. Robert Gellately, Denunciations in Twentieth-Century Germany,w: Accusatory Practices. Denunciation in Modern European History 1789-1989. Edited by Sheila Fitzpatrick and Robert Gellately, Chicago, The University Chicago Press, 1997, s 188.

49 Por. Gellately, The Gestapo..., s. 136.

50 Włodzimierz Borodziej, Terror i polityka. Policja niemiecka a polski ruch oporu w GG 1939-1944, Warszawa 1985, s. 84-85.

51 Jarosław Abramow-Newerly, Lwy z mojego podwórka, Warszawa 2000, s. 116.

52 Grunberger, op. cit., s. 172.

53 CA MSW 151/334. Cyt. za: Borodziej, Terror..., op. cit., s. 185.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: