Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski - Opracowanie zbiorowe - ebook

Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski ebook

5,0
76,83 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jedną z najważniejszych konkluzji wynikających z kilku lat badań „żydowskich strategii przetrwania” jest bogactwo obserwacji dotyczących stopnia przedsiębiorczości, własnej inicjatywy Żydów w obliczu Zagłady. Uderzają determinacja, mobilność, odwaga, z jaką ofiary podjęły walkę o życie własne oraz najbliższych. Z chwilą rozpoczęcia akcji likwidacyjnych, kiedy mało kto mógł żywić nadal jakiekolwiek złudzenia co do ostatecznych celów polityki niemieckiej, Żydzi zintensyfikowali desperacką walkę o przetrwanie. Z jednej strony w domach oraz pod domami budowano schowki i bunkry, a w podwójnych ścianach i na strychach urządzano przemyślne kryjówki. Z drugiej – nawiązywano kontakty ze stroną aryjską, których celem było znalezienie pomocy i kryjówki. Tam, gdzie było to możliwe, powstawały siatki przerzutu za granicę, zwłaszcza na Słowację i Węgry.

We wszystkich zbadanych przez nas powiatach najwięcej Żydów szukało pomocy nie w miasteczkach, ale w pobliskich wsiach – w domach swoich sąsiadów. Możliwość przetrwania w ogromnym stopniu zależała od chęci pomocy tychże sąsiadów - chrześcijan, od tego, czy byli w stanie przełamać strach wobec zagrożenia, jakie stanowili dla wspólnoty wiejskiej ukrywający się Żydzi. Nie sprzyjały temu obowiązujące normy grupowe, obecny wszędzie antysemityzm ani mechanizmy konformizmu społecznego. Tym bardziej podziwiać należy tych, którzy potrafili przeciwstawić się nie tylko niemieckim przepisom prawnym, lecz także pisanym i niepisanym regułom życia grupowego.

Wymowa liczb jest nieubłagana: dwóch spośród każdych trzech Żydów poszukujących ratunku – zginęło. Zamieszczone w tomach opracowania dostarczają dowodów wskazujących na znaczną – i większą, aniżeli się to dotychczas wydawało – skalę uczestnictwa Polaków w wyniszczeniu żydowskich współobywateli.

„Drogie Dziecko, wybaczam Ci i niech Ci też Bóg przebaczy. Schodzę z tego świata jako ofiara dla Ciebie, ażebyś Ty mógł dalej żyć. Adam Wonszyk, ten. Co woził cegły, kiedy budowaliśmy nasz dom, był u mnie, przez kraty rozmawiałem z nim. Powiedział mi, że możesz przyjść do niego, on Cię przechowa. Powiedział też, że szkoda, że my wszyscy nie przyszliśmy wcześniej do niego. Dbaj o siebie, jedz i pij tak, żebyś mógł przetrwać tę gehennę. Uważaj, żebyś się nie przeziębił. Może nam się uda jeszcze wydostać z aresztu i pozostać przy życiu. To są ostatnie słowa Twego ojca, który jest ofiarą po to, żebyś Ty żył”.

List pożegnalny do Szmula Malera, napisany przez jego ojca, złapanego w kryjówce w czasie likwidacji we Frampolu 2 listopada 1942 r i przetrzymywanego przez kilka dni w lokalnej szkole, zanim wszyscy wyłapani w okolicy Żydzi zostali rozstrzelani na cmentarzu żydowskim

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 2494

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright ‌© ‌by Stowarzyszenie Centrum Badań ‌nad Zagładą Żydów ‌and Centrum Badań ‌nad ‌Zagładą Żydów ‌IFiS PAN, ‌2018

Wydanie pierwsze

Publikacja ‌została ‌zrealizowana ‌w ramach pracy ‌naukowej ‌i projektu badawczego Centrum Badań ‌nad ‌Zagładą Żydów IFiS PAN ‌pt. ‌Strategie przetrwania ‌Żydów podczas okupacji ‌w Generalnym Gubernatorstwie 1942–1945wspieranego przez:

Ministerstwo ‌Nauki ‌i Szkolnictwa Wyższego ‌w ramach Narodowego Programu Rozwoju ‌Humanistyki grant 12H/13/0484/82

Conference ‌on Jewish Material Claims ‌Against Germany grant ‌SO42-14283

Social Sciences and Humanities ‌Research Council of Canada

Stowarzyszenie ‌Centrum ‌Badań nad Zagładą ‌Żydów

ul. Nowy ‌Świat ‌72

00-330 Warszawa

wersja ‌drukowana

tom I ‌ISBN: ‌978-83-63444-58-7

tom II ‌ISBN: 978-83-63444-59-4

komplet ‌ISBN: ‌978-83-63444-60-0

ebook ISBN: 978-83-63444-61-7

Skład wersji ‌elektronicznej: Marcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

Barbara Engelking, Jan Grabowski

Wstęp

Dwa tomy, które oddajemy w ręce czytelników, są owocem kilkuletniej pracy zespołu badaczy skupionych wokół działającego przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Centrum podejmowało już temat Zagłady na prowincji: w tomie Prowincja noc z 2007 r., a następnie w Zarysie krajobrazu z 2011 r. Kolejnym etapem kilkuletniego projektu jest obecna książka, dla której bezpośrednią inspiracją były wcześniejsze wyniki badań nad powiatem Dąbrowa Tarnowska1. Pojawiło się wówczas wiele pytań dotyczących roli Niemców, reakcji i działań Żydów oraz postaw Polaków, postanowiliśmy więc prześledzić te procesy na większej próbie i – stosując podobne podejście metodologiczne – przyjrzeć się z bliska wybranym terenom okupowanej Polski. Dodatkowym impulsem była żywa dyskusja, jaka od kilkunastu lat toczy się w prasie oraz literaturze przedmiotu i odbija się również szerokim echem w mediach. Dyskusja, zapoczątkowana publikacją Sąsiadów Jana Tomasza Grossa w 2000 r., dotyczy skali polskiego współuczestnictwa w zagładzie Żydów, a przede wszystkim postaw Polaków po zakończeniu akcji „Reinhardt” (eksterminacji Żydów w Generalnym Gubernatorstwie i w okręgu białostockim), czyli w tzw. trzeciej fazie Zagłady, przez Niemców zwanej okresem polowania na Żydów, Judenjagd. To właśnie wówczas, w latach 1942–1945, nastawienie polskiego otoczenia w ogromnym stopniu warunkowało szanse przeżycia Żydów. W dyskusji odwoływano się nie tylko do argumentów historycznych sensu stricto, lecz także do racji emocjonalnych, głównie zaś politycznych, gdy wzywano do obrony „dobrego imienia narodu” i „polskiej racji stanu”. Sytuacja ta uzmysłowiła nam konieczność pogłębienia badań i analiz, a zwłaszcza dostarczenia znaczących ilościowo i jakościowo udokumentowanych danych, które stanowiłyby punkt wyjścia dalszych badań i debat na gruncie realiów historycznych, a nie sentymentów, resentymentów czy mitów.

TERENY BADAWCZE

Książka składa się z dziewięciu rozdziałów, z których każdy dotyczy innego powiatu; w porządku alfabetycznym są to: Bielsk Podlaski, Biłgoraj, Bochnia, Dębica, Łuków, Miechów, Nowy Targ, Węgrów i Złoczów. W 1942 r., w przededniu akcji „Reinhardt”, na obszarze wszystkich badanych powiatów znajdowało się około 140 tys. Żydów, stanowili oni od 5 do 10% ogółu ludności. Celem naszej pracy było prześledzenie – w miarę możliwości jak najbardziej szczegółowo – losów Żydów zamieszkałych na terenie każdego z tych powiatów w latach 1939–1945, szczególnie zaś interesował nas okres akcji likwidacyjnych (1942–1943) oraz czas ukrywania się, który trwał aż do wyzwolenia. Czytelnik historię zagłady Żydów poznaje zazwyczaj przez pryzmat wielkich miast: Warszawy, Krakowa czy Łodzi, i tamtejszych gett. Tymczasem większość polskich Żydów żyła i ginęła w setkach małych miasteczek rozsianych po całym obszarze okupowanego kraju; właśnie ta część historii Zagłady jest znana o wiele słabiej. Naszym celem była analiza sytuacji na prowincji – czyli w małych i średniej wielkości skupiskach żydowskich (do 12 tys. mieszkańców) oraz gettach otwartych, a także mniejszych, w tym wiejskich, skupiskach Żydów, którym aż do końca udało się uniknąć przesiedlenia do większych miejscowości.

Wybrane przez nas jednostki administracyjne znajdują się w różnych rejonach Polski, co umożliwia porównanie polityki eksterminacyjnej okupanta oraz analizę różnorakich strategii przetrwania przyjętych przez żydowskie ofiary. W żadnym z analizowanych powiatów nie było lepiej zbadanych dużych ośrodków miejskich, w których zarówno przebieg akcji wysiedleńczych, możliwości ucieczki z gett, jak i sposoby ratowania się po stronie aryjskiej były odmienne niż na prowincji. Przeważnie – choć nie zawsze – za podstawę badawczą każdego studium przyjęto teren Kreishauptmannschaft, czyli niemieckiego powiatu2. Po ustanowieniu Generalnego Gubernatorstwa 12 października 1939 r. i reformie administracyjnej przeprowadzonej na początku 1940 r. kreishauptmannschafty zastąpiły przedwojenne powiaty; zazwyczaj niemiecki kreishauptmannschaft zawierał w sobie tereny dwóch lub więcej polskich powiatów.

Struktura administracyjna GG początkowo obejmowała cztery dystrykty: warszawski, krakowski, radomski, lubelski, a od sierpnia 1941 r. doszedł przyłączony po najeździe na ZSRR piąty dystrykt — Galicja. Stolica każdego dystryktu stanowiła jednocześnie „powiat miejski” (Stadthauptmannschaft)3. Obok „powiatów miejskich” w skład poszczególnych dystryktów wchodziły wcześniej wspomniane kreishauptmannschafty. W dystrykcie warszawskim było ich dziewięć, w lubelskim i radomskim po dziesięć, w krakowskim dwanaście, a dystrykt Galicja obejmował jedenaście kreishauptmannschaftów. Niemieckie powiaty w GG liczyły zazwyczaj od 150 do 300 tys. ludności, choć zdarzały się odstępstwa od tej normy4. W lecie 1941 r., po przyłączeniu dystryktu Galicja, GG obejmowało obszar 150 tys. km kw. oraz liczyło nieco ponad 17 mln ludności5. 22 lipca 1941 r. Niemcy utworzyli na zajmowanych właśnie północno-wschodnich ziemiach polskich okręg białostocki (Bezirk Bialystok), zamieszkiwany przez około 1,13 mln mieszkańców6. Obejmował on większość przedwojennego województwa białostockiego oraz część powiatów prużańskiego i brzeskiego z dawnego województwa poleskiego. Ziemie te nie zostały wcielone do Generalnego Gubernatorstwa – miały charakter rejencji, struktura administracyjna była wzorowana na Prusach Wschodnich, a w skład okręgu wchodziło osiem kreiskomisariatów. Na terenie pięciu dystryktów GG i Bezirk Bialystok mieszkało nieco ponad 18 mln ludności, w tym około 2,2 mln Żydów7.

Badane przez nas powiaty podczas wojny znalazły się na terenie różnych dystryktów Generalnego Gubernatorstwa. Powiat węgrowski (w czasie okupacji wszedł w skład większego Kreishauptmannschaft Sokolow-Wengrow) znajdował się w dystrykcie warszawskim, powiaty łukowski (w czasie okupacji część Kreis Radzyn Podlaski) oraz biłgorajski – w dystrykcie lubelskim; dębicki, miechowski, bocheński i nowotarski – w dystrykcie krakowskim, a powiat złoczowski od lata 1941 r. znajdował się w dystrykcie Galicja. Powiat bielski natomiast został włączony do wydzielonego obszaru Bezirk Bialystok. W wyniku takiego doboru badanych terenów udało nam się pokazać różnorodność uwarunkowań (gospodarczych, geograficznych, społecznych), które wpływały na przebieg Zagłady, oraz rozmaite możliwości ukrywania się Żydów. Nasze konkluzje wskazują też na to, co wspólne: ludzką determinację i odwagę, strach, a także podłość.

KWESTIE METODOLOGICZNE

Prezentowane w obu tomach studia „powiatowe” odwołują się do wypracowanego w latach siedemdziesiątych XX w. rodzaju pisarstwa historycznego określanego jako „mikrohistoria”8. Mikrohistoria to „praktyka historiograficzna, której zamysłem jest zachowanie elementu indywidualnego narracji przy jednoczesnym dążeniu do generalizacji”, a jednocześnie stara się „nie zarzucać abstrakcji, ponieważ pojedyncze przypadki mogą okazać się kluczowe do ukazania ogólniejszych fenomenów” – pisał jeden z twórców tej metody, Giovanni Levi9. W historiografii niemieckiej mikrohistoria jest silnie związana z historią codzienności, historią „małych światów przeżywanych” (kleine Lebenswelten), dąży do zbadania szczegółów dotyczących niewielkich społeczności i określonego, zazwyczaj niedużego obszaru. Tak pojęta mikrohistoria, manifestująca niejako swą fragmentaryczność czy niekompletność, prowadzi jednak w zamyśle jej teoretyków i praktyków do konstatacji natury ogólnej, do zarysowania szerszego kontekstu historycznego, do uchwycenia i zinterpretowania relacji między tym, co lokalne, a tym, co globalne. Badania prowadzone w skali mikro otwierają perspektywę rozumienia zjawisk oraz mechanizmów wykraczających poza lokalność i prowadzą do wnioskowania w skali makro.

U podstaw naszej pracy leży przekonanie, że mikrohistoria, czyli zejście do poziomu doświadczeń jednostkowych, jest najlepszą metodą umożliwiającą zbadanie i zrozumienie natury Zagłady z perspektywy jej ofiar. Takie podejście metodologiczne pozwala na kwantyfikację zebranego materiału, odtworzenie losów całych wspólnot żydowskich, polityki okupanta oraz postaw i działań polskiego społeczeństwa. Mikrohistoria umożliwia historykowi odejście od uogólniających teorii, pozwala na lepsze zrozumienie motywów działań, strategii [przetrwania] obranych przez jednostki oraz przez niewielkie grupy ludzkie […]”10. W ostatnich latach studia z mikrohistorii wojny i okupacji wniosły nową wiedzę i umożliwiły badaczom głębsze rozumienie Zagłady.

Nie przypadkiem pierwsze badania i analizy przebiegu Zagłady oparte na tego rodzaju metodologii pojawiły się we Francji11. Prześledzenie indywidualnych trajektorii losów większej liczby ludzi było szczególnie zasadne w kraju, gdzie ze względu na mniejszą liczbę ofiar łatwiej odtworzyć ich dzieje, niż jest to możliwe na wschodzie Europy. Równie ważny okazał się znakomity stan zachowania dokumentów z okresu drugiej wojny światowej we francuskich archiwach. We Francji, skąd deportowano na śmierć około 75 tys. Żydów, historycy mają dostęp do ogromnego zasobu akt samorządowych, miejskich, administracji centralnej (zarówno Vichy, jak i strefy okupowanej) oraz kompletnych, niesłychanie drobiazgowych akt policyjnych, którym towarzyszą setki (uaktualnianych nieraz co miesiąc) list imiennych Żydów przeznaczonych do aresztowania.

Z Francji do obozów zagłady deportowano około 25% przebywających na jej terenie Żydów. Inaczej było w znanej od wieków z tolerancji Holandii, gdzie ofiarą Endlösung padło aż 75% miejscowych Żydów. Właśnie ta statystyka skłoniła historyków holenderskich do poszukiwania nowych interpretacji i sięgnięcia po metody badawcze stosowane w mikrohistorii. Kolejne studia z wybranych regionów Holandii pozwoliły lepiej zrozumieć nie tylko mechanizmy eksterminacji, lecz przede wszystkim rolę „świadków”, czyli nastawienie szerokich rzesz społeczeństwa holenderskiego do prześladowanych współobywateli żydowskich. Wynikiem tego była – i nadal jest – niezwykle ożywiona debata, która wyszła poza wąsko pojęty krąg specjalistów i odbiła się głośnym echem w holenderskich mediach12.

W odniesieniu do terenów okupowanej Polski metodą mikrohistorii posłużył się m.in. Christopher Browning. Jego celem było zbadanie historii obozu pracy niewolniczej w Starachowicach, a wobec ubóstwa źródeł archiwalnych postanowił odtworzyć ją przez pryzmat indywidualnych losów 472 żydowskich więźniów13. Podobną metodę zastosowali Michał Kalisz i Elżbieta Rączy, opisując dzieje Żydów w powiecie gorlickim14. Mikrohistoria nie jest jednak, co należy podkreślić, tożsama z historią lokalną, odłączoną od szerszej sceny historycznej15. W naszym wypadku tereny badanych powiatów łączą się z całym obszarem Polski (oraz okupowanej Europy) nie tylko przez losy deportowanych i wyniszczanych Żydów, lecz także przez uniwersalne wybory moralne ich „sąsiadów”, które są szczególnie wyraziste na tle żydowskiej walki o przeżycie.

BAZA ŹRÓDŁOWA

Opis każdego z badanych przez nas powiatów powstał w wyniku gruntownej kwerendy wszelkich dostępnych, często unikatowych źródeł. To właśnie wielość i różnorodność dokumentów, które stały się podstawą badawczą, stanowi o sile książki. Studia „powiatowe” oparte są na dokumentach z archiwów polskich, izraelskich, amerykańskich, niemieckich, ukraińskich, białoruskich i rosyjskich. Kwerendą objęliśmy dokumentację wytworzoną przez Polskie Państwo Podziemne, władze emigracyjne, żydowskie organizacje samopomocy społecznej, niemiecko-polską i niemiecką administrację, żandarmerię i policję granatową, a także prasę konspiracyjną i „gadzinową” itp. Oprócz dzienników i relacji żydowskich oraz polskich czy zeznań składanych w powojennych dochodzeniach i procesach przed polskimi sądami powszechnymi albo prokuratorami okręgowych komisji badania zbrodni hitlerowskich, wykorzystaliśmy też akta niemieckich dochodzeń i procesów toczonych przeciwko sprawcom przede wszystkim w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. Po raz pierwszy w literaturze przedmiotu sięgnęliśmy po teczki polskich sądów grodzkich i okręgowych z okresu okupacji, szerzej wykorzystaliśmy również obfite zasoby archiwów regionalnych, gdzie zgromadzono między innymi dokumentację urzędów niższego szczebla (zarządów miejskich), i akta gminne, zawierające na przykład korespondencję wójtów i sołtysów czy protokoły posiedzeń władz gminy. Korzystaliśmy ze źródeł historii mówionej, takich jak nagrane zeznania ocalałych Żydów czy wywiady z Polakami, uczestnikami i świadkami badanych wydarzeń16. Autorzy zebrali też pewną liczbę źródeł wywołanych – głównie są to wywiady przeprowadzone w czasie badań. W wielu wypadkach udało się nam dotrzeć do archiwaliów prywatnych – chodzi przede wszystkim o listy, wspomnienia i materiały ikonograficzne, które nigdy wcześniej nie weszły do obiegu naukowego.

Nawet najskrupulatniej przeprowadzona kwerenda archiwalna nie wystarcza jednak, by udzielić całkowicie zadowalających odpowiedzi na pytania dotyczące niektórych aspektów opisywanych wydarzeń. Zróżnicowanie źródeł dostępnych dla poszczególnych powiatów spowodowało, że w każdym z nich pewne kwestie pozostają częściowo niemożliwe do zbadania, a tym samym nierozstrzygnięte. Takie czynniki, jak trudne do wyobrażenia i oszacowania liczby ofiar, luki w dokumentacji, meandry ludzkiej pamięci, kłamstwa i przeinaczenia faktów podawanych w zeznaniach, skutkują rozmaitymi białymi plamami, przy których wypełnianiu należy zachować szczególną rozwagę. Dlatego też liczby i szacunki zawarte w książce są ostrożne.

Badania nad poszczególnymi powiatami nie byłyby możliwe bez wykorzystania bezcennej pracy regionalnych badaczy – zawodowych historyków i amatorów. W każdym z badanych przez nas rejonów istnieją periodyki poświęcone lokalnej historii, które stanowią ogromny zasób wiedzy17. W czasie pracy nad poszczególnymi powiatami przekonaliśmy się, że wiele szczegółowych informacji można uzyskać, jedynie prowadząc badania na miejscu, korzystając z pamięci mieszkańców, ich wspomnień i relacji.

POLITYKA NIEMIECKA: LOKALNA SPECYFIKA

Historycy (poczynając od Raula Hilberga) często oceniają niemiecką strategię dotyczącą polityki eksterminacji Żydów jako szczegółowo i precyzyjnie planowaną, niemniej analiza okupacyjnych dziejów wybranych powiatów dostarcza dowodów na różnorodność i wyjątkowość miejscowych warunków i ich ważny wpływ na kształtowanie zachowań ludzkich: ofiar, sprawców oraz wszystkich pozostałych, których przywykliśmy nazywać „świadkami”. Mimo tych odmienności i bez względu na to, czy przedmiotem badań jest historia Miechowa, Biłgoraja, Bielska Podlaskiego czy Węgrowa, w każdym przypadku do końca wojny zdołała dotrwać jedynie niewielka część.

Tabela 1. Ocalali z Zagłady

Powiat

Ludność żydowska w 1942 r.

Żydzi z terenu powiatu, którzy przeżyli Zagładę

Odsetek ocalałych w stosunku do liczby Żydów w przededniu deportacji

Bielsk Podlaski

22 50018

321

1,4

Biłgoraj

14 500

274

1,9

Bochnia

11 157

395

3,5

Dębica

18 000

233

1,3

Łuków

15 988

140

0,8

Miechów

30 000

191

0,6

Nowy Targ

4 445

11519

2,6

Węgrów

11 200

195

1,8

Złoczów

10 359

634

6,1

RAZEM

138 149

2 498

1,8

Źródło: Opracowanie własne na podstawie badań przeprowadzonych przez zespół autorów.

Spośród około 140 tys. żydowskich mieszkańców dziewięciu badanych powiatów w 1942 r. przeżyło 2498 osób (1,8%). O tylu ludziach — jak dotychczas — odnaleźliśmy i zweryfikowaliśmy informacje we wszystkich przebadanych dostępnych źródłach. Dalsze badania być może zweryfikują te liczby. Różnorodność żydowskich losów, zachowań i strategii przetrwania wiązała się w części z odrębnymi uwarunkowaniami miejscowymi, a w części stanowiła odbicie elastyczności niemieckiego systemu administracji i eksterminacji, w którym widoczny jest znaczny margines własnej inicjatywy i inwencji pozostawiony miejscowym władzom policyjnym i cywilnym. W niemieckim systemie, jak to wcześniej odnotowali Christopher Browning czy Raul Hilberg20, wiele zależało od oddolnej inicjatywy, od tego, czy niższej rangi funkcjonariusze umieli być skuteczni i improwizować – niejako odczytując niesformułowane na piśmie oczekiwania swoich przełożonych. A niemiecka improwizacja pociągała za sobą łańcuch dalszych improwizacji, także w wykonaniu zarówno Żydów, jak i Polaków.

Niemiecka polityka wobec Żydów na terenie powiatów omawianych w książce ewoluowała w rozmaity sposób. Także miejscowe stosunki między Żydami i ich sąsiadami cechowały się lokalnymi wariacjami, w związku z czym bieg wydarzeń na każdym obszarze kształtował się trochę inaczej. Do czynników, które w zasadniczy sposób zmieniały przebieg „akcji wysiedleńczych” – jak eufemistycznie nazywano masowe mordy i deportacje do obozów zagłady – należały odległość likwidowanych żydowskich skupisk od linii kolejowej czy też liczebność znajdujących się w pobliżu i gotowych do działania niemieckich „komand likwidacyjnych”. Widać to szczególnie wyraźnie na przykładzie powiatu biłgorajskiego, gdzie likwidacjom gett towarzyszyły marsze do nieraz bardzo odległych punktów koncentracji; w ich trakcie ginęły setki Żydów. Podobnie rzecz się miała w powiatach węgrowskim i miechowskim. Jeżeli zaś mowa o powiecie biłgorajskim, to warto zauważyć, że Zagłada na tym terenie nie przebiegała wedle tylko jednego schematu. Można założyć, że duże rozproszenie Żydów w słabo skomunikowanych ze sobą miejscowościach (przed wojną Żydzi mieszkali poza miasteczkami w 80 – w przybliżeniu – wsiach i koloniach) spowodowało wprowadzenie w życie innego jeszcze sposobu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Najbardziej charakterystyczną cechą eksterminacji w powiecie biłgorajskim było zastosowanie na taką samą skalę obu metod mordowania: rozstrzeliwań na miejscu i wywózek do obozu zagłady. Czasem zamiast przesiedlać ludność z całej okolicy do najbliższych większych skupisk, w teren wyruszał pluton egzekucyjny i jeżdżąc od wsi do wsi, wyłapywał i mordował Żydów na miejscu. Podobnie działo się w Baczkach pod Łochowem czy w podhalańskich Krościenku i Ochotnicy. Najczęściej, przykładem niech będzie powiat miechowski, Niemcy stosowali kombinację różnych taktyk eksterminacyjnych, opierając się – szczególnie z powodu szczupłości własnych sił policyjnych – na polskiej policji granatowej, jednostkach Ochotniczej Straży Pożarnej oraz na skoszarowanych tam oddziałach junaków ze Służby Budowlanej (Baudienst). Podobna „improwizacja” jest widoczna w wypadku Węgrowa i miasteczek powiatu biłgorajskiego, gdzie poza żandarmami w akcjach likwidacyjnych wzięli udział funkcjonariusze PP, strażacy z OSP oraz rzesze „gapiów”. Nieco inaczej ewoluowała sytuacja w okolicach Łukowa, gdzie przez dłuższy czas stacjonowały dwa bataliony niemieckiej policji rezerwowej, które niemal samodzielnie dokonały licznych masowych mordów miejscowych Żydów. Bezpośredni udział w eksterminacji Żydów miały także niemieckie władze cywilne. Na przykład w Miechowie nadzorowały one drugą fazę likwidacji gett, przeprowadzaną przez żandarmerię. Lokalny wariant stanowi też likwidacja gett w powiecie bielskim (i w całym Bezirk Bialystok) – tam nastąpiła ona wszędzie tego samego dnia: Żydów przewieziono w tym samym czasie do dwóch największych gett i stamtąd deportowano do Treblinki21.

Inną taktyką posługiwano się przy likwidacji gett zamkniętych, przeważnie tych największych, inną w wypadku gett otwartych lub częściowo zamkniętych, tam gdzie prawdopodobieństwo ucieczek na aryjską stronę było szczególnie wysokie. Na poziomie badań mikrohistorycznych widać wyraźnie, że na często wspominaną rzekomą „nieuchronność Zagłady” składało się wiele elementów, które bynajmniej nieuchronne nie były.

AKCJE LIKWIDACYJNE: OFIARY

Jedną z podstawowych cezur czasowych przyjętych w każdym ze studiów są Liquidierungsaktionen, czyli akcje likwidacyjne przeprowadzane w ramach operacji „Reinhardt”. Staraliśmy się prześledzić ich przebieg na tyle dokładnie, na ile to jest możliwe, choć w tekstach prezentujemy jedynie najważniejsze fakty, wychodząc z założenia, że właśnie ten dzień lub te dni miały decydujące znaczenie dla losu ofiar. Likwidacje, przeprowadzane z trudną do opisania brutalnością, rozgrywały się na oczach sąsiadów, stając się swoistym spektaklem grozy. Liczby dają pewne wyobrażenie o skali przemocy, a zawarte w studiach opisy (czasem oddające przebieg akcji godzina po godzinie) nie pozostawiają wątpliwości, że terror miał na celu zduszenie jakiejkolwiek woli oporu deportowanych Żydów. Dokonywane publicznie mordy stanowiły także ostrzeżenie dla nieżydowskiej ludności, a jednocześnie były sygnałem, że życie żydowskie przestało mieć jakąkolwiek wartość. W Węgrowie 22 września 1942 r., w dniu likwidacji, na ulicach miasteczka wymordowano przynajmniej tysiąc Żydów, czyli 10% ludności getta. W Miechowskiem, gdzie likwidację przeprowadzono w dwóch etapach, skala mordów dokonywanych na miejscu wyglądała podobnie. W powiecie nowotarskim w czasie akcji likwidacyjnych wymordowano ponad 20% miejscowych Żydów, a w złoczowskim – 36–38% (likwidacja getta wtórnego i obozów pracy). Pamiętać przy tym trzeba, że pod sucho brzmiącymi danymi procentowymi kryją się tysiące zamordowanych dzieci, kobiet, osób starszych i chorych oraz mężczyzn. I to właśnie w tej kolejności, gdyż to najsłabsi – dzieci, kobiety i osoby starsze – byli w przeważającej mierze ofiarami rozstrzeliwań dokonywanych przez oddziały likwidacyjne i ich miejscowych „pomocników”.

W żadnym z przedstawionych przypadków nie zdołaliśmy dokładnie określić, ilu spośród Żydów wymordowanych w czasie samej akcji likwidacyjnej próbowało się ratować, ilu wyciągnięto z przemyślnych bunkrów i przygotowanych wcześniej kryjówek, a ilu zabito, choć nie stawiali oporu i nie próbowali się ukrywać. Nie znamy też dokładnej liczby uciekinierów z gett, którzy zostali wyłapani zaraz po zakończeniu akcji, w ciągu kilku godzin czy dni. Tak więc przedstawione szacunki – o których będzie mowa dalej – wywiedzione zostały w sposób ostrożny, a jednocześnie na tyle skrupulatny, na ile pozwoliły szczegółowe kwerendy.

SPRAWCY I ICH POMOCNICY

Dokładna analiza przebiegu akcji likwidacyjnych pozwala nam na pogłębienie i wzbogacenie dotychczasowej wiedzy na ten temat. Na podstawie powojennych niemieckich i polskich materiałów procesowych można zazwyczaj dość dokładnie ustalić skład sił użytych przez Niemców do likwidacji gett. Dane procesowe są tu szczególnie ważne, gdyż w relacjach polskich i żydowskich Niemcy jawią się jako jednorodny oddział umundurowanych mężczyzn, określany zazwyczaj jako „SS-mani”, „gestapowcy”, „szupowcy”, „szucmani” czy „żandarmi”. Istotne jest to, że do likwidacji gett Niemcy używali różnych lokalnych i zamiejscowych formacji policyjnych: funkcjonariuszy Policji Bezpieczeństwa (Sipo) oraz żandarmerii, Schupo (policji miejskiej), Waffen SS (Judenvernichtungstruppen), Policji Ochrony Kolei (Bahnschutzpolizei), lokalnej Schutzpolizei (na terenie Bezirk Bialystok), batalionów rezerwowych Policji Porządkowej (Orpo) oraz przedstawicieli niemieckiej administracji cywilnej. Poza nimi istotną rolę odegrały pomocnicze oddziały Wachtmansschaften SS, złożone z byłych jeńców sowieckich (przez Polaków i Żydów nieraz nazywani askarami, hiwisami lub czarnymi), oraz inne niemieckie formacje, takie jak oddziały wartownicze, służba samochodowa, straż przemysłowa (Werkschutz) czy też – czasami – młodzież z Hitlerjugend.

Zależało nam także na ustaleniu nazwisk nieznanych wcześniej i często nieosądzonych sprawców spośród niemieckich żandarmów czy funkcjonariuszy administracji okupanta. Na temat niemieckich sprawców Zagłady istnieje niezwykle obfita – i wciąż rosnąca – literatura historyczna22, natomiast szczególnie oryginalnym i ważnym aspektem naszych badań jest poszerzenie wiedzy o udziale Polaków (a także Białorusinów czy Ukraińców), którzy na różne sposoby – i z różnych przyczyn – włączyli się bądź też zostali włączeni w eksterminację Żydów. W pierwszej kolejności należy podkreślić złowrogą rolę Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa, zwanej od koloru mundurów granatową, która stanowiła istotny element niemieckiej strategii wyniszczenia Żydów. Rola granatowych bynajmniej nie ograniczała się do uszczelniania kordonów wokół gett prowincjonalnych. Polscy funkcjonariusze wkraczali wraz z niemieckimi żandarmami do dzielnic żydowskich, brali udział w poszukiwaniach ukrywających się Żydów, złapanych eskortowali do pociągów śmierci oraz często dokonywali egzekucji. Nieco później, już po likwidacji gett, zadaniem polskich policjantów była służba wartownicza w opuszczonych „dzielnicach zamkniętych”. W momencie wycofania z terenu niemieckich oddziałów likwidacyjnych, wtedy gdy rozpoczynała się trzecia faza Zagłady, polscy policjanci brali – często, lecz nie zawsze, na rozkaz niemieckich przełożonych – udział w obławach na ukrywających się Żydów, a także rozstrzeliwali tych, których doprowadzono na posterunek. Ponadto z własnej inicjatywy i bez rozkazu wyszukiwali i mordowali Żydów w wielu mniejszych miejscowościach oraz na obszarach wiejskich, gdzie obecność żandarmerii była znikoma bądź też Niemców w ogóle nie było.

Drugą polską formacją, której członków widać w czasie akcji likwidacyjnych w kilku z badanych powiatów, była Ochotnicza Straż Pożarna. Zagadnienie udziału polskich strażaków w akcjach eksterminacyjnych to temat dotychczas słabo rozpoznany przez historyków23. Jak wynika ze studiów zawartych w książce, polscy strażacy również odegrali niechlubną rolę w likwidacji skupisk żydowskich, np. w powiecie miechowskim czy biłgorajskim. Z kolei w Węgrowie i w Stoczku Węgrowskim strażacy nie tylko wzięli udział w likwidacji gett, ale wręcz zgłosili się w tym celu na ochotnika, o czym informowała polska prasa konspiracyjna.

W tym miejscu dochodzimy do odrębnego, wywołującego największe emocje zagadnienia, czyli do roli, jaką w likwidacji gett odegrała polska ludność, zwykli mieszkańcy miasteczek oraz chłopi ściągający z okolicznych wsi na wieść o postępującej akcji. Niektórzy byli gotowi pomóc uciekającym, inni łapali Żydów i oddawali ich w ręce mundurowych, ten i ów rabował dopiero co opuszczone żydowskie domy, często odnajdując przy tym poukrywane ofiary, a jeszcze inni patrzyli w przerażeniu na rozgrywające się wokół sceny masowych mordów. Wielu obserwowało toczące się wydarzenia, a ich bezczynność w sytuacji, gdy na ich oczach ginęli Żydzi, oznaczała więcej niż bierność czy obojętność. Sąsiedzi i znajomi przyglądający się zza pleców policji masowym mordom dokonywanym na ulicach gett to jeden z obrazów, jakie pojawiają się w naszych studiach z niepokojącą częstotliwością. Szczebrzeszyński lekarz i autor dziennika Zygmunt Klukowski pod datą 22 października 1942 r. odnotował: „Wyprowadzonych wczoraj z miasta trzymano przez całą noc koło fabryki «Alwa», pod gołym niebem. Około godziny dziewiątej doprowadzono jeszcze i Żydów ze Zwierzyńca. Dopiero dzisiaj w południe załadowano ich do wagonów. Około godziny szesnastej pociąg jeszcze stał na stacji. A na dworze zimno, pada drobny, jesienny deszcz. Robotnicy fabryczni znajdowali [potem] na placu pieniądze, złoto, biżuterię, perły. Mieszkania żydowskie są częściowo opieczętowane, pomimo to rabunek idzie na całego. W ogóle ludność polska nie zachowywała się poprawnie. Wielu ludzi brało czynny udział w tropieniu i wynajdywaniu Żydów. Wskazywali, gdzie są ukryci Żydzi, chłopcy uganiali się nawet za małymi dziećmi żydowskimi, które policjanci zabijali na oczach wszystkich. W ogóle działy się straszne rzeczy, potworne, koszmarne, od których włosy stają na głowie”24.

SZACUNKI

Studia zamieszczone w tomach Dalej jest noc zmuszają do rewizji wielu przekonań, które głęboko zakorzeniły się w polskim piśmiennictwie historycznym dotyczącym czasów Zagłady i wokół których narodziło się wiele kontrowersji oraz niejasności. Zacząć należy od próby oszacowania liczby Żydów szukających ratunku i chowających się w czasie likwidacji gett w swoich miejscowościach. Jest to zagadnienie niełatwe, najczęściej pomijane w opracowaniach dotyczących kwestii demograficznych okresu wojny i okupacji. W odniesieniu do Wołynia Shmuel Spector oszacował, że próbę ucieczki z gett i obozów pracy w obliczu likwidacji podjęło 25% Żydów25. Analizę liczbową zjawiska ucieczek w szerszej skali podjął Grzegorz Berendt, który badając (często niekompletne) dane zawarte w izraelskiej Encyclopedia of the Ghettos during the Holocaust26, doszedł do wniosku, że skala zbiegostwa na Kresach była znacznie większa niż w GG, na ziemiach wcielonych do Rzeszy ucieczek niemal nie podejmowano, a między poszczególnymi dystryktami i powiatami oraz dużymi miastami i prowincją występowały bardzo duże różnice27. Trudno więc jednoznacznie i precyzyjnie określić liczbę Żydów szukających ratunku w trzeciej fazie Zagłady, jesteśmy tutaj skazani na szacunki.

Przed wywózkami do obozów zagłady, jak już była o tym mowa, Generalne Gubernatorstwo wraz z Bezirk Bialystok liczyły nieco ponad 18 mln ludności, w tym około 2,2 mln Żydów28. Shmuel Krakowski liczbę uciekinierów z gett i obozów ocenił na około 300 tys. osób29. Szymon Datner szacował Żydów ratujących się ucieczką na aryjską stronę na 200–250 tys. ludzi30. Obaj badacze mieli świadomość, że podawane przez nich dane są bardzo niepewne i nie zostały oparte na badaniach statystycznych. Dla nas stały się inspiracją do podjęcia żmudnych kwerend, będących próbą oszacowania liczby uciekinierów na możliwie szerokiej podstawie źródłowej. Liczby są bowiem istotne, tym bardziej że prawdopodobieństwo przeżycia ukrywających się po likwidacji gett było bezpośrednio związane z nastawieniem miejscowej ludności; na tym etapie to właśnie Polacy (a także inni sąsiedzi, Ukraińcy czy Białorusini) mieli duży wpływ na to, kto spośród Żydów mógł przeżyć, a kto ginął. Liczba tych, którzy chcieli się ratować, lecz zginęli, ma więc nie tylko znaczenie historyczne, ale i moralne.

Ilu więc spośród 200–300 tys. Żydów szukających ratunku przeżyło? I w tym wypadku jesteśmy zdani na szacunki. Historycy podają, że wojnę pod okupacją niemiecką przeżyło 30–120 tys. Żydów, wliczając w to ocalałych w obozach pracy i koncentracyjnych31. Najczęściej przyjmuje się, że ocalało 40–50 tys. Żydów. Szacunek ten jest istotny, ponieważ związana z nim liczba żydowskich uciekinierów, którym przeżyć się nie udało, zakreśla interesujące nas pole badawcze i jest punktem wyjścia do dalszych rozważań o losach żydowskich rozbitków oraz nastawieniu miejscowych chrześcijan.

Nasze badania pozwalają dokładniej się przyjrzeć konkretnym powiatom, poznać (przybliżoną, gdyż niemożliwą do jednoznacznego określenia) skalę ucieczek, strategie i możliwości ratunku w zróżnicowanych rejonach okupowanej Polski.

Tabela 2. Żydzi ukrywający się po likwidacji gett32

Źródło: Opracowanie własne na podstawie badań przeprowadzonych przez zespół autorów.

Dane z tabeli 2 wymagają komentarza. Otóż w źródłach natykamy się na wiele informacji dotyczących prób ukrywania się w czasie wysiedlenia – czy to w rozmaitych schowkach na terenie getta, czy poza nim. Większość tych informacji jest szalenie nieprecyzyjna – mówi się o „kilkudziesięciu”, „kilkuset” czy „setkach” Żydów próbujących uniknąć wysiedlenia. Z oczywistych powodów sami ukrywający się nie byli w stanie podać dokładniejszych liczb, nie możemy nawet być pewni co do sugerowanego przez nich rzędu wielkości. Jeżeli jednak w kilku źródłach potwierdzały się tego rodzaju dane, przyjmowaliśmy najmniejszą (lub najczęściej powtarzającą się) liczbę uciekinierów i w ten sposób szacowaliśmy grupę ukrywających się – ta informacja znajduje się w trzeciej kolumnie tabeli. Podobnie jak we wszystkich innych przypadkach, nasze szacunki są bardzo ostrożne. Gdy mowa była o „kilku” Żydach, przyjmowaliśmy 3, „kilkunastu” — 11, kilkudziesięciu — 21, „kilkuset” — 200. Podawane przez nas dane liczbowe są więc najprawdopodobniej zaniżone.

Poza tym z każdego analizowanego przez nas źródła wybieraliśmy najdrobniejsze nawet wzmianki o każdej ukrywającej się osobie. W ten sposób stworzyliśmy arkusze danych zawierające informacje o poszczególnych uciekinierach: nie tylko biograficzne (jeśli to było możliwe), lecz także dotyczące ich wojennych losów oraz tego, czy i jak udało im się przeżyć lub w jakich okolicznościach zginęli. Liczba osób, o których udało nam się czegokolwiek dowiedzieć, znajduje się w kolumnie czwartej tabeli. Nie byliśmy jednak w stanie odnaleźć informacji o każdej z osób, która usiłowała się ratować, dlatego część z nich pozostaje anonimowa, a ich losy – nieznane. W tabeli 2 to ci, o których nie zdołaliśmy uzyskać żadnych informacji; ich liczebność odzwierciedla różnica między danymi w trzeciej i czwartej kolumnie. Przeprowadzane przez nas analizy sposobów przetrwania czy okoliczności śmierci dotyczą tych Żydów, których losy poznaliśmy. Uznaliśmy jednak, że w ogólnych szacunkach nie możemy pominąć osób o nieustalonym jeszcze nazwisku, gdyż doprowadziłoby to do poważnego błędu niedoszacowania i tak bardzo ostrożnych obliczeń.

Mediana wszystkich powiatów (10%), która lepiej od średniej33 oddaje ogromne lokalne zróżnicowanie liczby uciekinierów, nie odbiega od intuicyjnych szacunków Krakowskiego i Datnera. Warto przy tym zauważyć, że lokalne różnice były rzeczywiście ogromne. Tytułem przykładu: na terenie powiatu Bielsk Podlaski z Brańska uciekło około 20% Żydów, z Drohiczyna 18%, z Siemiatycz 5%, a z Orli, jak można sądzić – nikt. Dalsze badania kolejnych powiatów prawdopodobnie po raz kolejny zweryfikują szacunki dotyczące mediany i średniej ucieczek, tym bardziej że na przykład w badanym wcześniej powiecie Dąbrowa Tarnowska liczba ukrywających się wynosiła 11%. Dane te – jak już podkreślaliśmy – we wszystkich przypadkach są bardzo ostrożne; zazwyczaj nie można oszacować liczby Żydów ukrywających się na terenie likwidowanych gett w dniu akcji oraz w dniach następnych. Znacznie więcej wiadomo o liczbie Żydów, którym udało się wyrwać poza getto i przetrwać pierwsze tygodnie i miesiące po aryjskiej stronie.

STRATEGIE PRZETRWANIA

Naszym najważniejszym celem badawczym – oprócz przedstawienia polityki okupanta i losu Żydów w wybranych powiatach – było opisanie żydowskiej aktywności i walki o przetrwanie oraz prześledzenie podejmowanych przez nich strategii przetrwania. Temat projektu został zdefiniowany jako „strategie przetrwania”, warto zastanowić się więc, w jakim kontekście w wypadku Żydów poszukujących ratunku po likwidacji gett możemy mówić o „strategiach”? „Strategia”, jak formułują rozmaite definicje słownikowe, jest działaniem długofalowym, mającym na celu zrealizowanie dalekosiężnych, zaplanowanych celów, zakłada więc możliwość wpływu, w jakimś stopniu może nawet kształtowanie wydarzeń, a ponadto zawiera psychologiczny aspekt sprawczości odnoszącej się do wiary w przyszłość. Celem Żydów uciekających z gett było ocalenie życia, ale działania naprawdę „strategiczne” znajdowały się poza ich zasięgiem. Dlatego posługiwanie się przez nas tym terminem ma charakter umowny, a nie dosłowny, i odnosi się raczej do podejmowanych przez Żydów każdorazowo pojedynczych decyzji, które złożyły się na ciąg zdarzeń i wpłynęły na ich los. Pula możliwych opcji wyboru była niewielka, wolność podejmowania decyzji – szalenie ograniczona, a rezultat – niepewny. W zasadzie jedyna autonomiczna decyzja, jaką mogli podjąć w obliczu wysiedleń, to: ukrywać się na terenie getta czy uciekać. Pozostanie w getcie oznaczało wiele przygotowań: gromadzenie zapasu żywności, zbudowanie kryjówki, stworzenie systemu ostrzegania o niebezpieczeństwie. Ucieczka najczęściej wiązała się z kontaktami wśród okolicznej ludności i możliwością pomocy z jej strony, ale w obu przypadkach dalsze losy Żydów zależały w większym stopniu od uwarunkowań zewnętrznych niż zaplanowanych działań. Liczba dostępnych opcji topniała wraz z upływem czasu: „strategie” musiały być elastyczne i zmienne, dostosowywane błyskawicznie do zagrażających i trudnych sytuacji, a każda decyzja wiązała się z ryzykiem porażki i trzeba ją było podjąć w sytuacji całkowitej nieprzewidywalności. Zaplanowane czy intuicyjne strategie przetrwania oraz spontanicznie podejmowane decyzje zależały od wielu czynników, w dużym stopniu od niemieckiej polityki eksterminacyjnej, ale zasadniczą rolę – jak się okazywało – w możliwości przeżycia odgrywało „aryjskie” otoczenie, a często splot nieprzewidzianych okoliczności. Przez „strategie przetrwania” rozumiemy tutaj wszystkie próby podejmowane przez Żydów, aby przeżyć.

Na podstawie danych z przebadanych dziewięciu powiatów doszliśmy do wniosku, że około 30% spośród ukrywających się Żydów przeżyło, a ponad 60% zginęło. Losy części uciekinierów pozostały, niestety, dotychczas nieustalone. Informację o tym, w jaki sposób Żydzi przetrwali czy jak zginęli w konkretnych powiatach, znajdują się w tekstach poszczególnych autorów.

Procentowo najwięcej Żydów – spośród tych, którzy podjęli próby ratowania się zarówno na terenie powiatu, jak i poza nim – przeżyło z powiatu złoczowskiego (47%), a najmniej – łukowskiego (12%). Z kolei wysoki wskaźnik skuteczności przetrwania w powiecie dębickim (32%) jest związany z ocaleniem w tamtejszych obozach pracy (głównie we Flugzeugwerk Mielec, gdzie przeżyła większość ocalałych w powiecie). Natomiast w Złoczowie występowała kombinacja kilku czynników: likwidacja getta nastąpiła późno (wiosną 1943 r.); do końca okupacji niemieckiej (która trwała tam krócej niż na terenach położonych bardziej na zachód) Żydzi musieli przeżyć – najczęściej w leśnych kryjówkach – tylko jedną zimę (1943/1944); działająca na tych obszarach partyzantka sowiecka przyjęła prawdopodobnie kilkudziesięciu z nich; polscy sąsiedzi we wsiach chętniej niż w innych rejonach Polski pomagali ukrywającym się Żydom. Niewykluczone, że miejscowi Polacy, sami zagrożeni przez UPA i narastający konflikt polsko-ukraiński, mieli więcej współczucia oraz zrozumienia dla ludzi poszukujących ratunku34.

Żydzi uciekający przed śmiercią podejmowali wiele rozmaitych działań, by się ratować. Uwarunkowania tych strategii są odmienne dla każdego powiatu, wpływ na nie miało wiele czynników, takich jak chociażby warunki naturalne i demograficzne, sieć dróg, lokalna struktura społeczna i etniczna, liczebność i rozmieszczenie niemieckich sił okupacyjnych (policyjnych i cywilnych), obecność i potencjał ugrupowań partyzanckich etc. O wszystkich tych – i innych – czynnikach wpływających na możliwości i strategie przetrwania jest szczegółowo mowa w tekstach zawartych w tomach, niemniej przy wszystkich odmiennościach można się pokusić o pewne porównania. Wspólne we wszystkich zbadanych rejonach było na przykład długotrwałe ukrywanie się w jednym miejscu przez pewną grupę Żydów; przyjęliśmy, że oznacza to przebywanie u jednego gospodarza nie krócej niż 18 miesięcy (w powiecie złoczowskim 15). Większość uciekinierów z gett w pierwszych dniach i tygodniach po wysiedleniu zmuszona była do poszukiwań oraz nieustannych zmian miejsca pobytu; część z nich miała szczęście stosunkowo szybko znaleźć bezpieczną kryjówkę, w której doczekali końca okupacji niemieckiej.

Podobnie powszechną strategię stanowiło ukrywanie się w wielu różnych kryjówkach, co oznaczało pobyt kolejno w kilku (kilkunastu) gospodarstwach. Takie krótsze lub dłuższe pomieszkiwanie u chłopów opierało się najczęściej na wymianie (pieniędzy lub umiejętności, np. krawiectwa) i było uzależnione od dobrej woli gospodarzy, posiadanych zasobów, ciekawości sąsiadów oraz wielu innych czynników, takich jak łapanki na roboty przymusowe do Rzeszy i częste rewizje; wszystkie takie czynniki szczegółowo analizujemy w opracowaniach35. Ci, którym nie udało się znaleźć bezpiecznej kryjówki pod dachem domu, stajni czy stodoły, skazani byli na wędrowanie i błądzenie, okresowe przebywanie w lesie, na polach (np. latem w stogach siana, w prymitywnych ziemiankach zimą), czasem na krótkotrwałe pobyty w gospodarstwach. Przemieszczali się z miejsca na miejsce, stale poszukując bezpiecznej kryjówki na dłużej36.

Kolejną strategią, obecną w niemal wszystkich opisywanych powiatach, było ukrywanie się w leśnych bunkrach: lasy stanowiły naturalne miejsce schronienia, pierwszą kryjówkę dla większości uciekinierów z gett. Chroniły się tam setki Żydów. Ich liczba topniała jednak na skutek następujących po sobie obław i „polowań” oraz w wyniku trudnych warunków bytowania. Przetrwanie w lesie w miesiącach jesiennych i zimowych było niezwykle ciężkie. W tej kategorii umieszczaliśmy Żydów, którzy przeżyli do końca okupacji w ziemiankach czy leśnych jamach, a nie byli związani z partyzantką. Ich zaplecze stanowiły okoliczne wsie, gdzie kupowali (lub wymieniali, a jeśli nie mieli na co – kradli, rabowali) jedzenie; sami zaś budowali kolejne leśne bunkry, przenosili się z miejsca na miejsce. Zagrożenie stanowili partyzanci, lokalni konspiratorzy, straż leśna, czasem przypadkowi zbieracze runa leśnego oraz przede wszystkim – zorganizowane obławy i donosiciele. Ta strategia była rzecz jasna uzależniona od stopnia zalesienia poszczególnych powiatów37, a to z kolei bezpośrednio wiązało się także z obecnością partyzantki w danym rejonie. Możliwość przyłączenia się do partyzantki była zależna nie tylko od występowania jej w okolicy, lecz także od tego, jaki był stosunek poszczególnych formacji i oddziałów (zwłaszcza dowódców) do Żydów. W zasadzie przyjmowały ich jedynie partyzantki sowiecka i komunistyczna (również niewolna od antysemickich uprzedzeń), inne ugrupowania stanowiły dla Żydów śmiertelne zagrożenie. Zdarzało się jednak, że i do nich przyłączali się Żydzi – ukrywając swoje pochodzenie. Udział w walkach partyzanckich stanowił zazwyczaj epizod w całej historii przetrwania, niemniej wyróżniliśmy taką kategorię, tym bardziej że deklarowali ją sami ocalali.

Strategią przetrwania występującą we wszystkich badanych powiatach było przeżycie na aryjskich papierach. Wiązało się to ze zmianą tożsamości, co niemal w każdym wypadku oznaczało konieczność wyjazdu z miejscowości, w której wszyscy się znali i gdzie łatwo było o dekonspirację. Aryjskie papiery zdobywano najczęściej w parafiach (metryki chrztu), dzięki kontaktom z lokalnymi urzędnikami (czyste blankiety dowodów osobistych czy kenkart) lub z podziemiem (można było kupić „murowane” fałszywe papiery). Wariantem przeżycia na aryjskich papierach był wyjazd poza powiat, w szczególności (przede wszystkim dla kobiet) dobrowolne zgłoszenie się na roboty do Rzeszy. Nie ulega wątpliwości, że tego rodzaju wyjazdy były łatwiejsze w wypadku mieszkańców wielkich miast niż badanych przez nas wsi i małych miasteczek.

Pewne strategie można było stosować tylko w niektórych powiatach, zależnie od działań lokalnych władz niemieckich albo położenia geograficznego. Na przykład ucieczki przez granicę były możliwe jedynie w powiatach bocheńskim, dębickim oraz nowotarskim. Natomiast ratunek w obozach pracy zależał rzecz jasna od istnienia takich obozów na terenie powiatu lub w pobliżu. W naszych badaniach takie możliwości istniały w powiecie nowotarskim, dębickim i bocheńskim. Strategia przeżycia oparta na dostaniu się do jednego z rozsianych po całej Polsce obozów pracy dla Żydów (Juden Arbeitslager, Julag) to zjawisko słabo jak dotąd przez historyków rozpoznane, lecz jego wagę widać wyraźnie w badaniach prowadzonych na szczeblu powiatów38. Inna sprawa, że tego rodzaju strategia (szukanie ratunku w Julagu, szczególnie w Julagu płaszowskim) pozostawiała ostateczny wynik walki o przetrwanie w rękach decydentów niemieckich.

W tym miejscu dochodzimy do jednego z najbardziej istotnych elementów strategii przetrwania; elementu, który nie poddaje się kwantyfikacji i którego nie można wytłumaczyć w sposób racjonalny – przypadku czy łutu szczęścia – bez niego bowiem wszystkie decyzje, wysiłki i strategie byłyby bez wyjątku z góry skazane na niepowodzenie.

STRATEGIE ZAKOŃCZONE NIEPOWODZENIEM

Mimo najrozmaitszych prób ratowania się większość Żydów, którzy uciekli w okresie wysiedlenia z gett, zginęła. W badanych powiatach proporcje te tworzą spójną, przygnębiającą całość: w powiatach miechowskim, węgrowskim, bielskim, nowotarskim, dębickim i biłgorajskim zginęło od 60 do ponad 80% spośród próbujących się ratować Żydów. Mediana w wypadku nieprzeżycia wynosi 67%, czyli 2/3 Żydów szukających ratunku. W najmniejszym odsetku Żydzi zginęli w powiatach złoczowskim – 37%, i bocheńskim – 30%.

Zagrożenie dla nich stanowiła niemiecka policja (na wsiach żandarmeria, w większych miasteczkach – Schupo). Niemieccy policjanci czasem działali z własnej inicjatywy, ale częściej rozstrzeliwali Żydów wydanych i doprowadzonych na posterunek przez mieszkańców wsi. W wielu bogato udokumentowanych wypadkach Niemców wzywano na miejsce; było to zadaniem sołtysa. W odpowiedzi na wezwanie – często w asyście polskiej policji – niemieccy policjanci pojawiali się w terenie i tam, na miejscu, rozstrzeliwali ofiary (czasem wraz z ukrywającymi ich Polakami). Raz jeszcze należy podkreślić, że akcje likwidacyjne przeprowadzane przez słabo orientujących się w terenie Niemców bardzo często wiązały się z donosami składanymi do władz okupacyjnych i zazwyczaj odbywały się przy współudziale policji granatowej. Ponadto mieszkańcy polskich wsi częściej niż Niemcom donosili lokalnej polskiej policji. Policja granatowa nieraz rozstrzeliwała Żydów na miejscu lub w pobliżu miejsca wykrycia, czasem – koło posterunku PP. Mordy na Żydach dokonane przez granatowych policjantów bywały także wynikiem ich własnej inicjatywy, bez wiedzy Niemców.

Śmiertelne zagrożenie dla ukrywających się Żydów nieraz stanowili członkowie polskiej konspiracji. Szczególnie wielu (14% spośród wszystkich ukrywających się, którzy zginęli) zostało zamordowanych przez polskie podziemie w powiecie miechowskim. Można to wiązać ze szczególnym natężeniem kampanii antyżydowskich prowadzonych przez polskie organizacje podziemne operujące na tym obszarze, bardziej prawdopodobne jednak, że wynika to ze znacznie lepszego rozpoznania tego problemu ze względu na bardzo dobry stan zachowania materiałów archiwalnych. Tak się bowiem złożyło, że zaraz po wojnie w ręce komunistycznych władz bezpieczeństwa wpadło archiwum miechowskiej AK. Można założyć, że dużo niższe dane dotyczące zbrodniczych działań podziemia wobec ukrywających się Żydów z innych powiatów wynikają ze szczupłości bazy źródłowej.

Jeżeli chodzi o mordy dokonane na Żydach przez miejscowych cywilów, czyli „sąsiadów”, to mamy świadomość, że oprócz przypadków odnotowanych w źródłach wiele innych stanowi tzw. ciemną liczbę, której wielkości nigdy nie poznamy. Specyfika relacji (ukrywający się Żydzi mieli ograniczony dostęp do informacji) oraz źródeł sądowych (na jaw wyszły przede wszystkim przestępstwa popełnione wspólnie przez przynajmniej kilka osób; zbrodnie dokonane pojedynczo, w ukryciu, rzadko wychodziły na światło dzienne) powoduje, że nasza wiedza na ten temat jest – i pozostanie – niepełna.

Żydzi ginęli także z innych przyczyn: chorób, zimna, głodu, napadów bandyckich, zdarzały się też samobójstwa, w części przypadków nie znamy szczegółów śmierci. Śmierć wielu została jedynie zdawkowo odnotowana w źródłach i nazbyt często musieliśmy dokonywać w odpowiedniej rubryce wpisu: „brak danych”.

Z przeprowadzonych badań jednoznacznie wynika, że na interesujących nas obszarach (z wyłączeniem powiatów bielskiego i złoczowskiego39) zdecydowana większość próbujących się ratować Żydów – na podstawie przebadanych i zweryfikowanych przypadków – zginęła z rąk polskich bądź też została zabita przy współudziale Polaków.

POMAGAJĄCY ŻYDOM

Udzielanie stałego schronienia Żydom bądź też udzielanie im pomocy w innej formie było działaniem skrajnie ryzykownym, przede wszystkim ze względu na strach przed karą, w tym przed zastosowaniem odpowiedzialności zbiorowej, oraz na sąsiedzką wrogość, nierzadko motywowaną antysemityzmem. W polskiej literaturze dotyczącej pomocy przyjęto traktować zagadnienie ratowania Żydów jako temat sam w sobie, poniekąd wyjęty z kontekstu społecznego, w jakim się rozgrywał. Wynikiem tego jest obfitość studiów o różnej wartości poznawczej, które prezentują skrajnie wyidealizowany obraz realiów okupacyjnych, zazwyczaj eliminując lub ograniczając omawianie zagrożeń tylko do akcji Niemców. Rzeczywistość oglądana w tak zniekształconej perspektywie niewiele ma wspólnego z doświadczeniem Sprawiedliwych, dla których główne zagrożenie, czyli donos do Niemców, płynęło ze strony sąsiadów lub policjantów granatowych.

Udzielanie pomocy Żydom w czasie wojny, ryzykowanie życia własnego i bliskich stanowiło prawdziwe wyzwanie, niełatwe do podjęcia. Przyjęło się uważać, że pomaganie Żydom zwykle kończyło się śmiercią pomagających i/lub otrzymaniem przez nich medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Pomiędzy tymi dwoma skrajnymi zakończeniami wojennych historii było jednak jeszcze kilka wariantów pośrednich, takich jak śmierć samych Żydów w wypadku wykrycia czy inne kary zastosowane wobec Polaków – spalenie gospodarstwa, pobicie, areszt, grzywna lub wysłanie do obozu koncentracyjnego. Pomaganie miało też różną jakość, chociaż po latach najbardziej liczy się samo przeżycie, a nadużywanie czy wykorzystywanie przez gospodarzy najczęściej idzie w zapomnienie. O tego rodzaju problemach nie ma mowy szczególnie w dokumentach związanych z przyznawaniem medali Sprawiedliwych – w nich nie wspomina się nawet o płaceniu za ukrywanie, gdyż przyznanie medalu wiąże się z wymogiem bezinteresownej pomocy. Pamiętać jednak należy, że dokumentacja zgromadzona w teczkach Działu Sprawiedliwych (Righteous Among the Nations) Yad Vashem powstała nie z myślą o badaniach historycznych, lecz uzyskaniu zaszczytnego odznaczenia.

Wśród ratujących byli ludzie bogaci i biedni, miasteczkowi inteligenci i niepiśmienni chłopi, ludzie związani z konspiracją i Volksdeutsche (a także czasem Niemcy z Rzeszy), katolicy, prawosławni, świadkowie Jehowy i ateiści – innymi słowy ani przynależność narodowa czy klasowa, ani status majątkowy czy wyznanie nie determinowały tego, że ktoś pomagał Żydom (choć pomoc ze strony Polaków była częstsza niż ze strony Białorusinów czy Ukraińców). Jest oczywiste, że ludzie decydujący się nieść pomoc wykluczonym ze społeczeństwa i tropionym Żydom musieli być odważni, gotowi łamać nie tylko okupacyjne prawa, lecz także społeczny nacisk antysemicko lub choćby niechętnie nastawionego otoczenia. Przyczyny takiej decyzji wynikały raczej z ich systemu wartości, osobowości czy innych przymiotów wewnętrznych niż ze statusu czy zamożności.

Motywację do pomagania często stanowiła przedwojenna znajomość, przyjaźń (a nawet miłość), głęboko zinternalizowane zasady wiary, przeświadczenie, że drugiemu człowiekowi – bez względu na to, kim jest – należy pomagać, chęć przeciwstawienia się Niemcom lub przekonanie, iż należy postąpić właściwie i przyzwoicie, mimo ryzyka utraty życia. Nie można zapominać o wszystkich tych, którzy ratowali za – często duże – pieniądze. Dla niektórych był to po prostu sposób na uzyskanie dochodu, stworzony przez warunki okupacyjne, dla innych – okazja do nieetycznego wzbogacenia się przez bezwzględne wykorzystanie ludzi będących w skrajnej potrzebie.

Jak wykazujemy w książce, formy pomocy udzielanej przez Polaków Żydom po akcjach likwidacyjnych (1942–1944/1945) najczęściej oznaczały dostarczanie żywności, zapewnienie schronienia w którymkolwiek z budynków na terenie gospodarstwa: stajni, oborze, stodole (rzadziej w domu mieszkalnym), lub w specjalnie skonstruowanej kryjówce. Pomoc oznaczała także wynoszenie z kryjówki nieczystości, umożliwienie utrzymania higieny osobistej, bezpieczne przechowywanie własności należącej do Żydów (w tym pieniędzy i cennych rzeczy, np. biżuterii przeznaczonej na sprzedaż). Pomoc materialna mogła przybierać różne formy, np. zmianę odzieży, zakup aryjskich papierów czy biletu kolejowego. Udzielano też pomocy niematerialnej, na przykład informowano o niebezpieczeństwie w okolicy czy o sytuacji na froncie. Akty pomocy to także wsparcie moralne – pocieszanie, wspieranie na duchu, współczucie i zrozumienie, podtrzymywanie nadziei.

Część z tych, którzy pomagali Żydom w poszczególnych powiatach, została po wojnie odznaczona medalem Sprawiedliwych40. Statystycznie jeden Sprawiedliwy pomagał dwóm Żydom. Trzeba jednak pamiętać, że liczba Sprawiedliwych, czyli osób odznaczonych medalem przez Instytut Yad Vashem, jest mniejsza od rzeczywistej liczby pomagających – niektórzy uważali swoje działania za całkowicie normalne i nie życzyli sobie odznaczeń, inni zginęli, jeszcze inni po wojnie z wielu powodów stracili kontakt z ukrywanymi osobami. Od kilku do kilkudziesięciu osób w każdym powiecie spotkały represje za pomaganie Żydom41; w tych przypadkach najczęściej ginęli także ich żydowscy podopieczni, a więc mimo że za akt pomocy osoby te zapłaciły najwyższą cenę, na ogół nie zostały odznaczone medalem Sprawiedliwego, ponieważ procedura przyznania odznaczenia wymaga potwierdzenia aktu pomocy ze strony tych, którym pomagano. Niektórych pomagających Niemcy zabijali na miejscu, razem z ukrywającymi się u nich Żydami, innym spalono gospodarstwo, aresztowano na kilka miesięcy, wysłano do obozów koncentracyjnych, skąd wielu nie powróciło.

KONKLUZJE

Jedną z najważniejszych konkluzji podsumowujących kilka lat naszych badań jest bogactwo obserwacji dotyczących stopnia przedsiębiorczości, własnej inicjatywy Żydów w obliczu nadciągającej – i trwającej – Zagłady. Uderzają determinacja, mobilność, odwaga, z jaką ofiary podjęły walkę o życie własne oraz najbliższych. Nasze obserwacje – ujęte razem i zarysowane w skali całego okupowanego kraju – zadają kłam stwierdzeniom o rzekomej bierności ofiar, o „Żydach prowadzonych na śmierć jak owce na rzeź”. W latach poprzedzających eksterminację polskim Żydom udało się stworzyć system oporu społecznego, oparty na strukturach formalnych (Żydowska Samopomoc Społeczna, judenraty, Joint) i nieformalnych (pomoc sąsiedzka, rodzinna, koleżeńska), które łagodziły działanie drakońskich przepisów i terroru okupanta. Od jesieni 1939 r. aż do niemieckiego ataku na ZSRR trwały – w różnym stopniu nasilenia – ucieczki z terenu okupacji niemieckiej. Z chwilą rozpoczęcia akcji likwidacyjnych, kiedy mało kto mógł żywić nadal jakiekolwiek złudzenia co do ostatecznych celów polityki niemieckiej, Żydzi zintensyfikowali desperacką walkę o przetrwanie. Zamieszczone w tomach studia oddają zasięg i zakres tych przygotowań. Z jednej strony dzielnice żydowskie stały się terenem wielkich prac „oblężniczych” – w domach oraz pod domami budowano schowki i bunkry, a w podwójnych ścianach i na strychach urządzano przemyślne kryjówki. Z drugiej strony nawiązywano kontakty ze stroną aryjską, których celem było znalezienie pomocy i schronienia. Tam, gdzie było to możliwe, powstawały siatki przerzutu za granicę, zwłaszcza na Słowację i Węgry. Nasze badania wskazują na niezwykłą różnorodność strategii przetrwania Żydów ukrywających się po aryjskiej stronie. Omawiamy też wybory tych, którzy – nie widząc możliwości ratunku wśród Polaków – szukali szansy przeżycia w obozach pracy lub świadomie kolaborowali z władzami niemieckimi (mamy tu na myśli np. niektórych członków judenratów czy policji żydowskiej). Jak pokazały nasze badania, kolaboracja nie miała w ostateczności żadnego znaczenia w akcie ratowania życia. Jeszcze inni – jeśli pozwalały na to warunki topograficzne – zdecydowali się na egzystencję w lesie, w pewnych wypadkach walcząc o życie w bunkrach, a w innych próbując przetrwać w oddziałach partyzanckich. Niekiedy – na przykład w okolicach Łukowa i Bielska Podlaskiego – żydowscy partyzanci zaczęli otaczać opieką ukrywające się u chłopów żydowskie dzieci oraz dokonywali aktów zemsty na lokalnych mordercach i donosicielach. W Adamowie (powiat łukowski) partyzanci żydowscy uwolnili z więzienia przetrzymywanych tam kilkudziesięciu Żydów i wspólnie zemścili się na Polakach, którzy donosili i pomagali przy deportacji.

Ogromne wrażenie robi także skala pomocy, jakiej Żydzi udzielali sobie nawzajem, siatka kontaktów i wsparcia, która łączyła kryjówki. Nasze badania pokazują, jak dalece Żydzi byli zaangażowani we wzajemną pomoc, podważają utarte przekonanie, że biernym Żydom pomagali tylko aktywni Polacy. Równie ważnym wkładem przedstawionych w książce badań mikrohistorycznych jest przywrócenie pamięci o losach jednostkowych, w tym wypadku losach tysięcy ludzi, których większość po raz pierwszy doczekała się imiennej wzmianki w literaturze dotyczącej dziejów Zagłady.

We wszystkich zbadanych przez nas powiatach najwięcej Żydów szukało pomocy nie w miasteczkach (stąd tak niewielka liczba uratowanych na aryjskich papierach), ale w pobliskich wsiach – w domach swoich sąsiadów i znajomych. Możliwość przetrwania w ogromnym stopniu zależała od chęci pomocy tychże sąsiadów, od tego, czy byli w stanie przełamać strach wobec zagrożenia, jakie stanowili dla wspólnoty wiejskiej ukrywający się Żydzi. Nie sprzyjały temu obowiązujące normy grupowe, obecny wszędzie antysemityzm ani mechanizmy konformizmu społecznego. Tym bardziej podziwiać należy tych, którzy potrafili przeciwstawić się nie tylko niemieckim przepisom prawnym, lecz także niepisanym regułom życia grupowego.

Wymowa liczb jest nieubłagana: dwóch spośród każdych trzech Żydów poszukujących ratunku zginęło – najczęściej za sprawą swoich sąsiadów, chrześcijan. Mimo lokalnych różnic nasze badania dostarczają dowodów wskazujących na znaczną – i większą, aniżeli się to dotychczas wydawało – skalę uczestnictwa Polaków w wyniszczeniu żydowskich współobywateli. Jakkolwiek może to być dla wielu trudne do zaakceptowania, to historyczne dowody zgromadzone w książce nie pozostawiają w tej materii najmniejszych wątpliwości: znaczne, w dużym stopniu możliwe do określenia oraz do identyfikacji, grupy polskiej ludności wzięły udział w akcjach likwidacyjnych, a następnie w okresie 1942–1945 przyczyniły się bezpośrednio lub pośrednio do śmierci tysięcy Żydów szukających ratunku po aryjskiej stronie.

Udało nam się również – po szczegółowym zbadaniu przebiegu akcji eksterminacyjnych w poszczególnych powiatach – pokazać elastyczne działania oraz rolę lokalnych władz niemieckich, cywilnych i policyjnych, a także przypomnieć nazwiska wielu Niemców działających na szczeblu powiatu, konkretnego miasteczka czy posterunku żandarmerii, którzy nigdy nie ponieśli odpowiedzialności za swój pośredni i bezpośredni udział w mordowaniu Żydów.

Na koniec należy podkreślić powszechność zachowań antysemickich, masowość skierowanej przeciwko Żydom agresji, które to postawy wcale nie malały wraz z upływem czasu. Wręcz odwrotnie – pod sam koniec wojny, gdy nasiliły się działania partyzanckie, rosła liczba mordów dokonywanych na Żydach. Zbrodnie te nie skończyły się wraz z odejściem Niemców – na każdym z badanych przez nas terenów dochodziło do zabójstw ocalałych z Zagłady.

*

Tytuł Dalej jest noc to fragment wersu zamykającego wiersz Czesława Miłosza Podróż (1942); nawiązujemy nim do tytułu naszego wcześniejszego tomu na temat losów Żydów na polskiej prowincji, Prowincja noc, który został zaczerpnięty z poematu Józefa Czechowicza. Drobiazgowe opracowanie losów Żydów z dziewięciu powiatów okupowanej Polski zajęło nam kilka lat. W książce zaproponowaliśmy pewien model badawczy, który może być z powodzeniem wykorzystywany przy badaniu sytuacji w kolejnych powiatach. Mamy nadzieję, że powstaną podobne studia i za kilka czy kilkanaście lat będzie można stworzyć bardziej kompletną mapę odzwierciedlającą losy Żydów szukających ratunku w okupowanej Polsce w trzeciej fazie Zagłady.

*

Na koniec kilka uwag edytorskich: ze względu na dużą objętość opracowania zdecydowaliśmy się na publikację w dwóch tomach, stosując podział geograficzny. W tomie pierwszym znajdują się teksty dotyczące powiatów bielskiego, biłgorajskiego, węgrowskiego, łukowskiego i złoczowskiego, a w tomie drugim: miechowskiego, nowotarskiego, dębickiego oraz bocheńskiego. Indeksy osobowe i geograficzne dla wygody czytelnika znajdują się w obu tomach.

Niemcy stosowali eufemistyczne określenia na mordy („akcja wysiedleńcza” itp.) oraz specyficzne nazewnictwo typu „aryjczyk”; autorzy zawsze podkreślają, jak należy tę terminologię rozumieć. Niemniej ze względu na powszechne występowanie tych określeń w źródłach zdecydowaliśmy się używać tych terminów przy opisie wydarzeń i dla ułatwienia lektury zrezygnować z umieszczania ich za każdym razem w cudzysłowie, co nie oznacza, że akceptujemy język sprawców.

Cytowane w tekstach źródła staraliśmy się przytaczać w formie jak najbliższej oryginałowi, ograniczając się do niezbędnych poprawek interpunkcyjnych i ortograficznych, bez naruszania istoty zapisu, tak by można było poznać kompetencje językowe autora.

Teksty ilustrowane są zdjęciami archiwalnymi oraz wykonanymi współcześnie, czasem przez autorów opracowań. Na okładki obu tomów wybraliśmy zdjęcia unikatowe (i publikowane po raz pierwszy), do takich bowiem należą wizerunki Żydów z okresu ukrywania się. Obydwie fotografie wykonał nadleśniczy Jan Mikulski, mieszkający podczas okupacji w Dużej Woli koło Biłgoraja.

1 Jan Grabowski, Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942–1945. Studium dziejów pewnego powiatu, Warszawa: Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, 2011. Rozszerzone i uzupełnione wydanie angielskie: Hunt for the Jews. Betrayal and Murder in German-Occupied Poland, Bloomington–Indianapolis: Indiana University Press, 2013.

2 Do wyjątków należą powiaty węgrowski oraz bielski. Powiat węgrowski podczas okupacji został wcielony do Kreishauptmannschaft Sokolow-Wengrow, a powiat Bielsk Podlaski objął również gminy, które po wojnie znalazły się w obrębie Związku Sowieckiego. W obu wypadkach przedmiotem analizy historycznej stały się gminy położone na terenach powiatów o granicach z 1939 r.

3 Jedynym wyjątkiem był dystrykt radomski, gdzie znajdowały się trzy stadthauptmannschafty: Częstochowa, Kielce oraz sam Radom.

4 Zob. Amtliches Gemeinde- und Dorfverzeichnis für das Generalgouvernement, Krakau: Burgverlag, 1943; Max Freiherr du Prel, Das Generalgouvernement, Würzburg: Triltsch, 1942, rozdział 1.

5 Szacunki niemieckie dotyczące liczby mieszkańców poszczególnych dystryktów wynosiły w 1941 r.: dystrykt krakowski 3,7 mln, lubelski 2,5 mln, radomski 2,7 mln, warszawski 3,5 mln (zob. Friedrich Gollert, Zwei Jahre Aufbauarbeit im Distrikt Warschau, Warschau: Deutscher Osten, 1941, s. 35). Przyłączony w sierpniu 1941 dystrykt Galicja liczył 4,7 mln mieszkańców (zob. Das Generalgouvernement, seine Verwaltung und seine Wirtschaft, oprac. Josef Bühler, Krakau: Burgverlag, 1943, s. 30). Czesław Madajczyk szacował liczbę ludności w Generalnym Gubernatorstwie i Bezirk Bialystok łącznie na 18 mln 183 tys. mieszkańców (idem, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, Warszawa: PWN, 1970, szczególnie rozdział „Zmiany ludnościowe w czasie wojny i okupacji”, t. 1, s. 234–284, ponadto zaś t. 1, s. 533, 631 oraz t. 2, s. 165–176, 247, 259, 328).

6 Takie szacunki podaje The United States Holocaust Memorial Museum Encyclopedia of Camps and Ghettos 1933–1945 [dalej Encyclopedia], t. 2: Ghettos in German-Occupied Eastern Europe, cz. A, red. Martin Dean, współpraca Mel Hecker, Bloomington–Indianopolis: Indiana University Press, 2012 s. 858.

7 Albert Stankowski i Piotr Weiser podają, że w GG było około 1 mln 990 tys. Żydów (zob. eidem, Demograficzne skutki Holokaustu [w:] Następstwa zagłady Żydów. Polska 1944–2010, red. Feliks Tych, Monika Adamczyk-Garbowska, Lublin: Wydawnictwo UMCS, Warszawa: ŻIH, 2011, s. 19), ponadto w Bezirk Bialystok było ich około 150 tys. (zob. Encyclopedia, s. 858), czyli razem około 2 mln 140 tys. Wszystkie liczby są szacunkowe, nie sposób w dynamicznej sytuacji – gdy następowały deportacje Żydów między różnymi częściami okupowanej Polski dokonywane przez Niemców, ucieczki Żydów z wielu miejscowości (oraz na Wschód), a przede wszystkim śmierć z głodu, chorób, wycieńczenia w gettach, obozach pracy czy wskutek rozstrzeliwań – ustalić jednoznacznych danych demograficznych. W marcu 1943 r. Niemcy przeprowadzili spis powszechny; liczba mieszkańców wynosiła wówczas w GG 14 mln 900 tys., a wraz z Bezirk Bialystok 15 mln 800 tys. osób. Na podstawie porównania z wcześniejszymi danymi 18,1 mln okazuje się, że ubytek ludności wynosi około 2,3 mln osób. Liczba zamordowanych i ukrywających się Żydów mieści się zapewne w przedziale między tymi dwoma szacunkami, przyjęliśmy, że było to około 2,2 mln osób.

8 O pojęciu mikrohistorii zob. klasyczna książka jednego z twórców tego podejścia: Carlo Ginzburg, Microhistory: Two or Three Things That I Know About It, „Critical Inquiry”, jesień 1993, t. 20. W polskim obszarze językowym zob. przede wszystkim Ewa Domańska, Mikrohistorie. Spotkania w międzyświatach, wyd. 2 uzupełnione i uaktualnione, Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 2005 (rozdz. „Inspiracje”, s. 57–67, tam bibliografia), oraz Historia społeczna, historia codzienności, mikrohistoria, red. Winfred Schulze, tłum. Andrzej Kopacki, Warszawa: Volumen, 1996.

9 Cyt. za: Dorota Gregorowicz, Mikrohistoria – otwieranie nowych horyzontów, https://histmag.org/Mikrohistoria-otwieranie-nowych-horyzontow-9621 (dostęp 23 X 2017 r.).

10Microhistories of the Holocaust, red. Claire Zalc, Tal Bruttmann, New York: Berghahn, 2017, s. 2.

11 Nicolas Mariot, Claire Zalc, Face à la persécution. 991 Juifs dans la guerre, Paris: Odile Jacob i Fondation pour la Mémoire de la Shoah, 2010. Praca Mariota i Zalc dotyczyła losów Żydów z miasta Lens. Alexandre Doulut i Sandrine Labeau zajęli się losem Żydów z departamentu Garonny (eidem, Les 473 Déportés juifs de Lot-et-Garonne. Histoires individuelles et archives, Marmande: Après l’oubli, Paris: les Fils et filles des déportés juifs de France, 2010). Na temat Grenoble zob. Commission d’enquête de la ville de Grenoble sur les spoliations des biens de juifs, Persécutions et spoliations des Juifs pendant la Seconde Guerre mondiale, Résistances, red. Tal Bruttmann, Grenoble: Presses universitaires de Grenoble, 2004.

12 Zob. The Persecution of the Jews in the Netherlands, 1940–1945. New perspectives, red. Pim Griffioen, Amsterdam: Vossiuspers UvA, 2012; Christina Morina, The ‘Bystander’ in Recent Dutch Historiography, „German History” 2014, t. 32, nr 1, s. 101–111.

13 Christopher R. Browning, Pamięć przetrwania. Nazistowski obóz pracy oczami więźniów, tłum. Hanna Pustuła-Lewicka, Wołowiec: Czarne, 2012. Przykładem badań mikrohistorycznych jest także inna książka tego autora: Zwykli ludzie. 101. Policyjny Batalion Rezerwy i „ostateczne rozwiązanie” w Polsce, tłum. Piotr Budkiewicz, Warszawa: Bellona, 2000.

14 Michał Kalisz, Elżbieta Rączy, Dzieje społeczności żydowskiej powiatu gorlickiego podczas okupacji niemieckiej 1939–1945, Rzeszów: IPN, 2015.

15 Zob. np. The Holocaust and Local History: Proceedings of the First International Graduate Students’ Conference on Holocaust and Genocide Studies (Strassler Family Center for Holocaust and Genocide Studies, Clark University, 23–26 April 2009), red. Tom Lawson, Thomas Kuhne, London: Vallentine Mitchell, 2011, szczególnie wstęp, s. 1–12.

16 Przede wszystkim w zasobach USC Shoah Foundation, Visual History Archive, a także w zbiorach USHMM, Yad Vashem, Archiwum Historii Mówionej Domu Spotkań z Historią, Polskich Sprawiedliwych i innych.

17 Jesteśmy dłużnikami wielu badaczy zgłębiających i opisujących historię regionów lub poszczególnych miejscowości. Wymieńmy przede wszystkim Zbigniewa Romaniuka piszącego o Brańsku, Krzysztofa Czubaszka zajmującego się Łukowem, Jana Ziobronia, historyka amatora z Radomyśla Wielkiego, Andrzeja Krempę i Stanisława Wanatowicza z Mielca, Ireneusza Sochę z Dębicy czy Reginę Smoter Grzeszkiewicz, od lat badającą losy Żydów ze Szczebrzeszyna, powiatu Radecznica i innych miejscowości Zamojszczyzny.

18 Dane dotyczą wschodniej części powiatu, tj. tej, która po wojnie znalazła się w granicach Polski.

19 W tym około 80 osób przeżyło na terenie obozów, 26 osób poza powiatem nowotarskim, a zaledwie 9 osób na jego terenie.

20 Browning, Zwykli ludzie…; Raul Hilberg, Sprawcy, ofiary, świadkowie. Zagłada Żydów 1933–1945, tłum. Jerzy Giebułtowski, Warszawa: Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN i Cyklady, 2006.

21 Z wyjątkiem Prużany, skąd Żydów wywieziono w styczniu 1943 r. do Auschwitz-Birkenau.

22 Publikacji o niemieckich sprawcach jest tak wiele, że nie sposób je tu wyliczyć. Tytułem przykładu podajemy kilka niedawno wydanych monografii: Wolfgang Curilla, Der Judenmord in Polen und die deutsche Ordnungspolizei 1939–1945, Paderborn: Schöningh, 2011; Stefan Klemp, Vernichtung: Die deutsche Ordnungspolizei und der Judenmord im Warschauer Ghetto 1940–43, Münster: Prospero, 2013; Frank Bajohr, Dieter Pohl, Massenmord und schlechtes Gewissen: Die deutsche Bevölkerung, die NS-Führung und der Holocaust (Die Zeit des Nationalsozialismus), Frankfurt am Main: S. Fischer Verlag, 2008; Thomas Sandkühler, „Endlösung” in Galizien: Der Judenmord in Ostpolen und die Rettungsinitiativen von Berthold Beitz 1941–1944, Bonn: J.H.W. Dietz Verlag, 1996; Rupert Butler, The Gestapo: A History of Hitler’s Secret Police, 1933–45, London: Amber Books, 2015; Waitman Wade Beorn, Marching into Darkness. The Wehrmacht and the Holocaust in Belarus, Cambridge, MA: Harvard University Press, 2014.

23 Pierwsza książka, która poruszała zagadnienie udziału Ochotniczej Straży Pożarnej, to praca Tadeusza Markiela i Aliny Skibińskiej „Jakie to ma znaczenie, czy zrobili to z chciwości? Zagłada domu Trynczerów (Warszawa: Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, 2011). Ostatnio naświetlona została wstępnie kwestia udziału polskich strażaków w mordach dokonywanych na Żydach na Podkarpaciu, w Markowej i okolicy: Jan Grabowski, Dariusz Libionka, Distorting and Rewriting the History of the Holocaust in Poland: The Case of the Ulma Family Museum of Poles Saving Jews During World War II in Markowa, „Yad Vashem Studies” 2017, t. 45, nr 1, s. 29–60; eidem, Bezdroża polityki historycznej. Wokół Markowej, czyli o czym nie mówi Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II Wojny Światowej im. Rodziny Ulmów, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2016, nr 12, s. 617–641.

24 Zygmunt Klukowski, Zamojszczyzna 1918–1959, Warszawa: Ośrodek Karta, 2017, s. 325.

25 Shmuel Spector, The Jews of Volhynia and their Reaction to Extermination, https://www.yadvashem.org/untoldstories/documents/studies/Shmuel_Spector.pdf, s. 167

26The Yad Vashem Encyclopedia of the Ghettos during the Holocaust, red. Guy Miron, Shlomit Shulhani, Jerusalem: Yad Vashem, 2009.

27 Zob. Grzegorz Berendt, Żydzi zbiegli z gett i obozów śmierci [w:] Zagłada Żydów na polskiej prowincji, red. Adam Sitarek, Michał Trębacz, Ewa Wiatr, Łódź: IPN i Wydawnictwo Łódzkie, 2012, s. 121–158.

28 Nie licząc Żydów z terenów wcielonych do Rzeszy.

29 Tak oszacował na podstawie Ankiety Sądów Grodzkich, tysięcy żydowskich relacji oraz Ksiąg pamięci (Shmuel Krakowski, The Attitude of the Polish Underground to the Jewish Question During the Second World War [w:] Contested Memories. Poles and Jews During Holocaust and Its Aftermath, red. Joshua D. Zimmerman, New Brunswick–New Jersey–London: Rutgers University Press, 2002, s. 100). Taką samą liczbę podają historycy IPN: „Wśród trzymilionowej społeczności żydowskiej zaledwie około 300 tysięcy osób zdecydowało się zaryzykować ucieczkę z miejsc wyznaczonych przez Niemców” (Polacy ratujący Żydów w latach II wojny światowej, „Teki Edukacyjne IPN”, oprac. Kamila Sachnowska i in., Warszawa: IPN, 2008, s. 7).

30 Szymon Datner, Zbrodnie hitlerowskie na Żydach zbiegłych z gett. Groźby i zarządzenia „prawne” w stosunku do Żydów oraz udzielających im pomocy Polaków, „Biuletyn ŻIH” 1970, nr 3 (75), s. 28–29; Wywiad z Szymonem Datnerem w: Małgorzata Niezabitowska, Ostatni współcześni Żydzi polscy, Warszawa: Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1993, s. 150.

31 Szacunki dotyczące liczby ocalałych Żydów na terenie okupowanej Polski (wśród Polaków, w partyzantce, w lesie) są rozmaite: niektórzy badacze oceniają, że mogło się uratować od 80 do 120 tys. Żydów (zob. Stankowski, Weiser, Demograficzne skutki Holokaustu, s. 31), z kolei Shmuel Krakowski za Lucjanem Dobroszyckim szacował liczbę Żydów ocalałych na ziemiach polskich na 30 tys. osób (idem, The Attitude of the Polish Underground to the Jewish Question…, s. 104), a Michał Borwicz na 40–50 tys. (idem, Eksterminacja Żydów w Polsce [w:] Ekspertyzy i orzeczenia przed Najwyższym Trybunałem Narodowym, t. 8, wybór i oprac. Czesław Pilichowski, Warszawa: Ministerstwo Sprawiedliwości, Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich, 1981, s. 123), Czesław Łuczak zaś na 100 tys. (idem, Polska i Polacy w drugiej wojnie światowej, Poznań: Wydawnictwo UAM, 1993, s. 128; dwie ostatnie pozycje cyt. za: Piotr Eberhardt, Przemieszczenia ludności na terytorium Polski spowodowane II wojną światową, Warszawa: Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania im. Stanisława Leszczyckiego PAN, 2000). Natomiast Teresa Prekerowa szacowała liczbę Żydów ocalałych wśród Polaków na 30–60 tys., w obozach: 20–40 tys., w partyzantce i lesie: 10–15 tys. (eadem, Wojna i okupacja [w:] Najnowsze dzieje Żydów w Polsce w zarysie (do 1950 roku)